:: Skandynawia :: Skandynawia :: Dania
Plac ratuszowy, Kopenhaga
2 posters
Mistrz Gry
Plac ratuszowy, Kopenhaga Sob 19 Gru - 17:10
Plac ratuszowy, Kopenhaga
Plac ratuszowy położony jest po zachodniej stronie głównego deptaka i, jak łatwo się domyślić, stoi przy nim okazały budynek ratusza, utrzymany w stylu włoskiego renesansu. Jest to niewątpliwie jeden z najbardziej znanych zabytków miasta, który jest chętnie odwiedzany przez turystów – fasada budynku ozdobiona jest herbem Kopenhagi oraz pozłacaną figurą założyciela miasta, biskupa Absalona. Najbardziej charakterystycznym oraz najchętniej odwiedzanym elementem ratusza jest jednak przeszło stumetrowa wieża, na której szczyt prowadzi ponad trzysta stromych schodów – jest ona otwarta do użytku zwiedzających i choć samo wejście na górę wymaga nakładu energii, widok ze szczytu wart jest tego wysiłku, gdyż przedstawia panoramę Kopenhagi.
Vivian Sørensen
Re: Plac ratuszowy, Kopenhaga Sob 6 Kwi - 11:39
Vivian SørensenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : złotnik w sklepie jubilerskim Sørensen w Midgardzie
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : długowłosy kot
Atuty : twórca (II), złotousty (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 21 / wiedza ogólna: 10
20.06.2001
Powrót do domu rodzinnego nie byłby niczym dziwnym, gdyby nie oficjalny ton zaproszenia. Już wcześniej matka zdradziła jej plany jarla o zawarciu sojuszu politycznego poprzez małżeństwo. Jeszcze rok temu wydawało jej się, że te czasy minęły, że każdy może już samodzielnie decydować, kogo poślubi. I ciężko powiedzieć, czy jej sytuacja wyniknęła z błędu, który rozzłościł jarla do tego stopnia, że postanowił dać jej nauczkę, czy może reputacja rodu skłaniała go do drastycznych działań, a może chciał wykorzystać moment, w którym może najwięcej ugrać, poświęcając przy okazji swoją wnuczkę? To nie miało znaczenia, bo zwyczajnie nie miała wyjścia. Gdyby próbowała się buntować czy uciekać, zostałaby wydziedziczona, a tego zwyczajnie by nie przeżyła. Wczorajsza rozmowa z rodzicami nie była tak owocna, jak sobie tego życzyła, bo nie otrzymała żadnych szczegółowych informacji. Nie zostało powiedziane nic wprost i nie rozumiała dlaczego, ale była już na tyle zmęczona tym wszystkim, że nie dopytywała. Poznała imię i nazwisko, najbliższe spotkanie i właściwie to tyle. Domyślała się reszty, przynajmniej w jakimś stopniu, ale ogarniała ją złość, że nawet w kwestiach przesądzających jej życie, nie mogli być w pełni transparentni. Jakby nie zasługiwała na szczerość. Jeszcze tego samego wieczoru napisała krótki list do Gretchen, zapraszając ją do Kopenhagi. Nie chciała zostawać w Odense, gdzie na każdym kroku czuła oddech rodziców na karku, ale nie chciała też wracać do Midgardu, gdzie piętrzyły się jej problemy. Stolica była więc prostym, neutralnym wyborem. Potrzebowała wsparcia przyjaciółki, bo nie radziła sobie z emocjami. Wspomagała się od wczoraj tabletkami uspokajającymi, w obawie, że mogłaby wybuchnąć przed rodzicami i pogorszyć swoją sytuację, ale chciała się po prostu wygadać i zrzucić ciężar przygniatający ją do ziemi.
Spacerowała po placu ratuszowym, czekając na aktorkę, nie potrafiła usiedzieć w miejscu, jakby chciała zagłuszyć natrętne myśli. Wcale nie pomagało jej zastanawianie się, jak to wszystko będzie wyglądało, jak miała powiedzieć o tym bliskim, a przede wszystkim, czy wobec silnych emocji i strachu, zdoła ukryć swoje rozchwianie emocjonalne?
- Gretchen! - zawołała, gdy jej sylwetka pojawiła się na horyzoncie - jej wyglądu i sposobu poruszania się nie można było pomylić z nikim innym. Cierpliwie czekała, aż przyjaciółka ją zauważy i skieruje do niej kroki, aż była na tyle blisko, że Vivian rzuciła się jej na szyję. Dawno się nie widziały, a przelotne listy nie były w stanie zastąpić bezpośredniego kontaktu, więc pomimo okoliczności, cieszyła się z tego spotkania. - Dziękuję, że przyszłaś. Desperacko potrzebuję rozproszenia. W pobliżu jest pełno sklepów, możemy zaszaleć. Są też jakieś kawiarnie i bary, zobaczymy, gdzie nas poniesie. Zawsze możemy wskoczyć w portal powrotny, ale chcę chociaż dzień odpocząć od Midgardu.
Na pozór wyglądała tak samo, ale w jej oczach chyba na stałe zagnieździł się smutek; próbowała nadrabiać to sztucznym uśmiechem, niesięgającym spojrzenia. Głos miała zachrypnięty od morza łez wylanych w nocy do poduszki, a wyczuwalna nerwowa nuta w jej zachowaniu, dowodziła, że naprawdę potrzebuje chwilowej odskoczni.