Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    05.05.2001 – Studnia – E. Borum & U. Enger

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    05.05.2001

    Słońce chyli się ku zachodowi, skąpując otoczenie w ciepłym blasku. W powietrzu unosi się świeży zapach roślin, który kusi, by wprowadzić go do płuc. Majowa pogoda zachęca do spacerów na świeżym powietrzu. To nie zamiłowanie do natury jest jednak powodem dzisiejszego pojawienia się w Forsteder panny Borum. Przestrzeń wokół jednej z porzuconych posesji jest opuszczona. Mało kto zapuszcza się w te okolice, poza spragnionej dreszczyku emocji młodzieży. Elsie nigdy do takowych nie należała, zawsze będąc przykładną córką i uczennicą. Unikała wszelkich problemów, trzymała się zasad, pragnęła spełniać oczekiwania rodziców oraz wykładowców. Trzyma się tego po dziś dzień, nie za bardzo się wychylając i zazwyczaj trzymając na uboczu.
    Zjawia się w okolicy na długo przed umówionym czasem. Nie tyle nie chce się spóźnić, co potrzebuje przemyśleć kilka spraw. To nie problemy w pracy zaprzątają jej głowę. Wielka Biblioteka jest miejscem, w którym można się wyciszyć i zatopić we własnych myślach, z czego Elsie lubi korzystać. Przemierzając kolejne aleje, odkurzając księgi i pomagając czytelnikom w ich poszukiwaniach, może oddać się temu, co prawdziwie kocha.
    Zasiada na brzegu studni, o której wielu mówi, że jest nawiedzona. Kobieta nie obawia się jednak plotek. Są one zresztą na plus, biorąc pod uwagę, że zależy jej na intymności. Poprawia fałdę sięgającej kolan spódnicy i przeczesuje jasne włosy palcami. Elsie owija się połami beżowego swetra. Nadal bije się z myślami i nie potrafi dojść do porozumienia z samą sobą. Układa dłoń na podbrzuszu i gładzi je lekko, by zaraz oderwać ją pospiesznie. Peszy się własnym zachowaniem, dziwnym, kiełkującym przyzwyczajeniem, jakie budzi wątpliwość. Kobiece policzki pąsowieją.
    Trzęsie się lekko w zdenerwowaniu, obawiając się reakcji brata na rewelacje, jakie planuje mu przekazać. Czy podejdzie do tego ze zrozumieniem? A może oskarży ją o nieroztropność? Zawsze zwracała się do niego w przypadku problemów, do niego gnała, by podzielić się radością. Stał się powiernikiem wszelkich jej sekretów, nie ma przed nim żadnych tajemnic. Tym razem potrzebuje jego porady, bo sama nie może sobie poradzić.
    Z Ulrikiem nie widziała się od dłuższego już czasu, nie chcąc ryzykować jego ujawnieniem. Spotykają się na obrzeżach Midgardu, z dala od potencjalnych wścibskich spojrzeń. Nie chce, by ktoś z Gleipniru dowiedział się o jego wizytach w mieście. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś mu się stało.
    Widząc go na horyzoncie, podnosi się z miejsca i rozplata dłonie, chcąc zamknąć go w objęciach. Przyciska go mocno i wtula się w jego pierś, mogąc wreszcie odetchnąć głębiej.
    - Gdzieś ty się podziewał? - pyta ściszonym głosem, lecz nie dlatego, że ktoś może ich podsłuchiwać, a dlatego, że ten utyka w gardle ze wzruszenia. - Zdążyłam za tobą zatęsknić. Nie rób mi tego więcej.
    Widzący
    Ulrik Enger
    Ulrik Enger
    https://midgard.forumpolish.com/t3627-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3640-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3641-ulfahttps://midgard.forumpolish.com/


    Pomimo ciepłej pogody, naciągnął na głowę ciemny kaptur. Miał nadzieję, że dzisiaj nie zastanie pod studnią żadnych nastolatków, nieudolnie ukrywających pod bluzami flaszkę. Sam jego wygląd wystarczał czasem, by ich odstraszyć, specjalnie ubrał się zresztą w czarną bluzę, ale nie chciał i nie lubił tego robić. W Midgardzie najlepiej było nie zwracać na siebie uwagi, nie zostać zapamiętanym. Nie ryzykować, że jakiś smarkacz pożali się rodzicowi albo innym kolegom. Kiedyś nie przejmował się takimi sprawami, podchodząc do znajomych i nieznajomych z brawurą i śmiałością, ale jakże wiele się zmieniło.
    Na szczęście, przy studni zobaczył tylko pojedynczą sylwetkę. Jego serce zabiło mocniej, a brwi uniosły się z pewnym zaskoczeniem. Przeważnie to on był przed czasem, niespokojne nawyki kazały mu chwilę kręcić się po okolicy i obserwować otoczenie zanim zbliżał się do miejsc umówionych spotkań. Przez ostatnie lata zebrali z Elsie sporo takich miejsc, ich sekretne enklawy, wykradzione chwile. Przeważnie na świeżym powietrzu, wśród intymności drzew i ciemniejącego nieba. Większość z najważniejszych i najbardziej definiujących jego życia wydarzyła się na zewnątrz—testy sprawnościowe do Gleipniru, pierwsze zbliżenie pełne prawdziwego uczucia, ugryzienie warga, honorowa śmierć i niehonorowa ucieczka—ale głupio mu, że nigdy nie może zaprosić Elsie do siebie. Niby nory, które wynajmował, były na tyle odludne, że nie odnajdzie go tam Gleipnir, ale w pewnych dzielnicach bałby się o bezpieczeństwo siostry. Wstydziłby się troski na jej twarzy i zaskoczenia na widok obskurnych kawalerek, jakże odmiennych od przytulności rodzinnego domu i od porządnego (choć pozbawionego regałów z książkami) mieszkania, które wynajmował jako łowca.
    Dostrzegł z daleka, jak dłonie Elsie błądziły wśród jej włosów i spódnicy. Zwykle to on nie mógł usiedzieć w miejscu ani stać w bezruchu, a w jej przypadku podobne gesty zdradzały raczej zdenerwowanie. Odruchowo obejrzał się przez ramię, czy lękała się, że ktoś ich zobaczy? Chyba nie, przywykli przecież do ostrożności. To jej list brzmiał jakoś… inaczej niż zwykle, prędko wzywając go do miasta. Opuścił już tyle wydarzeń w życiu Elsie, nie wybaczyłby sobie, gdyby nie pojawił się w Midgardzie na jej wyraźną prośbę. Gdy zerwała się z miejsca, szybkim krokiem pokonał dzielącą ich odległość, zrzucił kaptur i zamknął siostrzyczkę w swoich ramionach. Nie puszczał jej przed dłuższą chwilę, nie tylko dlatego, że się stęsknił (zawsze tęsknił). Nie chciał, by widziała jego minę, gdy ją uspokajał. Nigdy nie był przecież dobrym kłamcą, a kłamanie siostrze to grzech jeszcze cięższy niż inne. Jeden z wielu, jakich się dopuścił. Zły syn, zdradziecki łowca, nieudolny brat.
    -Wszystko w porządku, El. Trochę polowałem. - wyjaśnił miękko, dławiąc wstyd przebijający się przez te słowa. Trochę polowałem, czy to wszystko, co kiedykolwiek będzie miał jej do powiedzenia? Pewnie tak. Elsie uczyła się wspaniale, robiła doktorat, miała przed sobą perspektywy i całe życie. On wczepił się kurczowo w wolę życia, choć z piętnem hańby trudno było spodziewać się ekscytującej przyszłości. Gdyby zrobił, co należało, rodzice mogliby chodzić na grób bohatera. -Tu i tam, jak zwykle. Nic mi nie będzie, jak zawsze. - kłamstwo smakowało jak popiół. Udawało mu się, długo, ale nie był bezimiennym wargiem, skrytym za zasłoną anonimowości. Był wrogiem najlepszych i zaprzysiężonych łowców, do których sam niegdyś należał. Poznał organizację dogłębnie i wiedział, że—niezależnie od liberalnych postulatów przewijających się w świecie galdrów, niezależnie od księżycowego wywaru—Gleipnir nie wybacza.
    -Przyjeżdżać częściej? - upewnił się, słysząc żal w jej głosie. Odsunął się wreszcie, gdy już udało mu się zmusić usta do uśmiechu. Wydawało mu się, że trzyma się w miarę regularnych interwałów, ale faktycznie—ostatnio nie było go dłużej niż zwykle. -Mam coś dla ciebie. Ze świata śniących. - wygrzebał z torby płytę CD, opatrzoną podpisem System od the Down. -Masz jeszcze na czym to odsłuchać, prawda? Podobno można się przy tym wyżyć, albo może skupić. - albo raczej obudzić. Zawsze dziwiło go, jak siostra nie przysypia nad książkami.
    Liczył na to, że jej wzrok rozpogodzi się na widok prezentu, jakby nadal. była dziewczynką rozpieszczaną przez brata. Że realność jego uścisku uspokoi jej obawy, że napięcie opadnie gdy Elsie przekona się, że jest cały i zdrowy. Jej list nie dawał mu jednak spokoju, a spojrzenie siostry było jakieś dziwne.
    -Coś… coś się stało? - nigdy nie był mocny w utrzymywaniu napięcia, więc zapytał od razu, nie mogąc znieść jej stresu, który udzielał się teraz i jemu. Przez myśl przemknęło mu, że może rodzice się dowiedzieli, że może kazali jej zerwać z nim kontakty. Nie wszystko kręci się wokół ciebie, Ulrik - powtarzał mu czasem ojciec i faktycznie, po ugryzieniu już nic nie kręciło się wokół niego, ale z niektórych ścieżek posępnych myśli ciężko zboczyć w inną stronę.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    - Cieszę się, że sobie radzisz. Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić? - Chce pomóc. Nie wie jeszcze jak, ale ma potrzebę, by udzielić się w życiu Ulrika, dać mu coś od siebie. Ten panicznie strzeże swojej prywatności, niechętnie dzieląc się szczegółami, za co nie może go winić. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest mu ciężko, nie zamierza naciskać.
    Gleipnir wydaje się być organizacją trudną do współpracy. Ma swoje sztywne zasady, do których należy się dostosować. Miejscem, do którego nie łatwo się dostać i niemożliwym wręcz jest się zeń wydostać (w jednym kawałku). Elsie nie zna innych osób do nich należących, ale jawią się raczej jako smutni panowie, którym ciężko odnaleźć radość w życiu. Z jednej strony cieszy się, że Ulrik już do nich nie należy, z drugiej zaś nałożona nań kara śmierci nie napawa optymizmem.
    - Byłoby miło, gdybym zawsze mogła mieć cię pod ręką - mówi szczerze, acz towarzyszy jej z tyłu głowy myśl, że jest to egoistyczne. Dręczą ją wyrzuty sumienia, bo każde ich kolejne spotkanie ściąga na niego śmiertelne ryzyko. Nie powinien się wychylać, opuszczać swojej bezpiecznej przystani, ale nie potrafi bez niego żyć. Teraz, kiedy ma świadomość, że jest on wśród żywych, chce widywać się z nim tak często, jak to tylko możliwe. Nigdy nie wiadomo, kiedy straci go ponownie. - Oczywiście, w miarę możliwości. Wiem, że nie jest to bezpieczne, nie chcę wystawiać cię na ryzyko. - Nieznacznie przygasa, choć nie jest to pierwszy raz, gdy się do tego przyznaje. Nie zamierza go okłamywać, że jest inaczej, że nie tęskni. Dlaczego miałaby być z nim nieszczera?
    Niechętnie wypuszcza go z objęć, ale też nie protestuje. Z zaciekawieniem sięga wzrokiem do jego torby i tego, co trzyma w rękach.
    - Dziękuję - uśmiecha się blado, ale jej oczy na moment ożywają. Przyjmuje płytę, przygląda się mrocznej okładce, odwraca na spis utworów, by sprawdzić, czy któraś z nazw cokolwiek jej mówi. Nie widząc jednak niczego, co mogłaby sobie z czymś skojarzyć, chowa prezent do torby i ponownie wznosi wzrok na brata. - Byłoby wspaniale, jakbyśmy mogli posłuchać jej razem. - Co jest jednak niemożliwe. Elsie nadal mieszka z rodzicami, którzy nie mają pojęcia o tym, że ich syn nadal żyje. Powinni pozostawać w nieświadomości. Kto wie, jaka zrobiłaby się afera, gdyby świat dowiedział się, nie dość, że Ulrik nadal żyje, to Elsie o tym wie i nikogo nie uświadomiła. Czy za współudział także nakłada się kary? Niezależnie od ich wysokości, Borum nigdy nie zdradziłaby szczegółów z życia brata, nawet za cenę własnego życia.
    Pada wreszcie to decyzyjne pytanie, z powodu którego zdecydowała się na to spotkanie. Otrzymana płyta na krótką chwilę odegnała trudne myśli i przykre skojarzenia. Teraz powracają ze zdwojoną siłą, kładąc się na ich ramiona cieniem.
    - To… skomplikowane. - Nabiera powietrza w płuca, walcząc z samą sobą, by nie uciekać przed nim wzrokiem. Bliskość jest jednak nazbyt przytłaczająca, zmusza do wycofania się, wysunięcia z opiekuńczych ramion. Elsie, chwyta jednak dłoń brata i ciągnie go lekko za sobą ku studni. To na jej brzegu ponownie zasiada, poprawiając materiał spódnicy, by nie zdarł się na kamieniach. Szorstka faktura przyjemnie drapie skórę. - Stało się coś, o co nigdy bym się nie podejrzewała. To stało się tak nagle, nie planowałam tego, ani w ogóle… - Próbuje się wybielić, jeszcze nim powie otwarcie, czego dotyczy sprawa. Stres zżera ją od środka i tym mocniej wypacza przewiny, by bardziej podkreślić wszelkie wyrzuty sumienia. Tych Elsie jest już pełna. - Jestem w ciąży, Ulriku. Nie wiem co z tym zrobić. - Wzdycha wreszcie ciężko, wypluwając z siebie te okrutne słowa. Wybrzmiewają w powietrzu niczym fatalny wyrok, przed którym nie ma ucieczki. Dla Borum w pewnym sensie tak właśnie jest. No bo jak ukryć coś takiego przed rodzicami, kiedy nadal mieszka się pod ich dachem? Albo się tego pozbyć, kiedy tak silna jest wiara w obdarowanie każdej istoty życiem? Jasne spojrzenie Elsie wbija się w ziemię, a na jej rozpalonych policzkach pojawiają się łzy. Starała się i próbowała powstrzymać je przed wypłynięciem na świat, ale nie jest na to dostatecznie silna.
    Widzący
    Ulrik Enger
    Ulrik Enger
    https://midgard.forumpolish.com/t3627-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3640-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3641-ulfahttps://midgard.forumpolish.com/


    -Wystarczy, że tu jesteś. - wzruszył ramionami, próbując powiedzieć to lekko i nonszalancko i zamaskować wzruszenie. To, że nadal z nim się kontaktowała było wszystkim. Zresztą był jej starszym bratem, duma nie pozwoliłaby mu przyznać się do doczesnych potrzeb lub finansowych braków, a żadnych pustych prezentów i zachcianek (na przykład radia i płyt CD) nie mógłby tachać ze sobą na dłuższą metę. Od kilku lat żył jak nomad.
    Pozostawała tylko jedna kwestia...
    Zawahał się, wyraźnie, ale w końcu cicha prośba przeszła mu przez gardło:
    -Jeśli znasz kogoś, kto warzy Wywar Księżycowy i nie zadaje pytań… składniki mogę dostarczyć… ale mam też swojego dostawcę, bez obaw! - próbował mieć w Midgardzie nawet kilku by mylić tropy, ale po powrocie do miasta nie zastał nigdzie starszego alchemika u którego często się zaopatrywał. Czyżby galdr zmarł pod jego nieobecność? Nie wiedział kogo spytać i choć wiedział do kogo jeszcze mógł się udać to czuł się niepewnie tylko z jednym zaufanym człowiekiem. Prędko zmienił jednak ton zdania, nie chcąc stresować Elsie. Poradzę sobie, bez obaw. Nie chciał, żeby myślała, że pozostał całkiem bez wywaru, że co miesiąc zmienia się w dosłownego i nieznieczulonego alchemią potwora. Bywały i takie pełnie, nie zawsze miał dostęp do eliksiru, ale siostrze wolał prezentować jak najłagodniejszą wersję własnego życia. Pewnie dlatego mówił o sobie tak mało. Nie było o czym.
    Serce złamało mu się odrobinę, jak zawsze gdy przygasła. Może w jakiś paradoksalny sposób łatwiej byłoby nie słyszeć o jej tęsknocie, ale z drugiej strony wspomnienie pogodzenia się rodziców z wieścią o jego samobójstwie nadal bolało. Gdy żegnał się z rodziną, to sprzeciw Elsie zdawał się boleć, ale tylko jej protest skłonił go do odnowienia kontaktu. Szczerość była dobra... na dłuższą metę.
    -Spróbuję przyjeżdżać częściej. - zapewnił (choć nie był zdolny obiecać jej czegoś bez pokrycia, mógł tylko próbować), chciałby zresztą przyjeżdżać częściej. Dla takich chwil jak ta, bo samotne wieczory w klitce w dzielnicy Ymira Starszego bywały gorsze od nocy spędzonych pod gołym niebem. -Zwłaszcza na zimę. - wymamrotał, bo lato zawsze było prostsze, w lecie mógłby polować i zbierać fundusze na przezimowanie. Tyle, że Elsie zdawała się potrzebować go teraz, a on wciąż nie wiedział jak bardzo i dlaczego.
    Uśmiechnął się szerzej, gdy podziękowała za prezent, dławiąc nawet gorycz z powodu kolejnego marzenia, której nie zdoła spełnić.
    -Tylko włącz ją, gdy rodziców nie będzie w domu. - doradził, próbując obrócić nostalgię w żart. Byli ze sobą tu i teraz, nie powinni się smucić ani myśleć o tęsknocie, która nadejdzie potem. -Niektóre teksty są wulgarne. - błysnął zębami w psotliwym uśmiechu, myśląc o piosence pełnej angielskich wulgaryzmów. Niegdyś w życiu nie dałby Elsie takiego prezentu, ale starał się pamiętać o tym, że pod jego nieobecność dorosła.
    Nie spodziewał się tylko, jak bardzo dorosła.
    Dał się pociągnąć za rękę, zatroskany i zaniepokojony. Od dawna nie widział tak przejętej siostry. Może to dlatego, że za rzadko ją widuję - pomyślał z niepokojem. Samemu przyjmował często przy niej beztroską fasadę żeby jej nie martwić i dopiero teraz poraziła go świadomość, że mogła robić to samo. Utkwił w niej czujne spojrzenie i słuchał, nie przerywając. W młodości milczenie przychodziło mu z wielkim trudem, ale las nauczył go ciszy. Elsie chwilę kluczyła wokół tematu, a on nie miał pojęcia, o co mogło jej chodzić. Może pokłóciła się z rodzicami? O to nigdy by jej nie podejrzewał, zawsze byli z niej tacy dumni, ale faktycznie kłótnie bywały nagłe...
    A może stało się coś gorszego? Ale co?
    Wiadomość o ciąży była tak nagła, że prawie wypuścił powietrze z ulgą—nikt nie skrzywdził jego Elsie, nie ziścił się żaden szalony scenariusz, ale...
    ...Zaraz.
    Ten scenariusz był trochę szalony.
    Czy naprawdę nie było go tak długo, że zakochała się i zapewne zaręczyła pod jego nieobecność? Że nie chciała o tym wspomnieć w liście?
    -Och. Och. Elsie... gratulacje? - bąknął, nie mogąc przecież okazać żalu za to, że nie wiedział o jej wybranku. W końcu go tu nie było, to jego wina. Korciło go bardzo, by zadać pytanie ojca, ale sumienie podpowiadało mu, że chyba nie miał do tego prawa, przynajmniej nie w pierwszej reakcji. Uśmiechnął się słabo, choć nie docierało do niego, że siostra dorosła, bo w takich sytuacjach rodzinie należy gratulować.
    -Będę… wujkiem? - upewnił się jeszcze, to wszystko brzmiało tak surrealistycznie. -A rodzice dziadkami, no proszę! - roześmiał się pogodnie. Nie docierało do niego, jak ciąża może wpłynąć na studia Elsie, od tak dawna nie miał nic do czynienia ze światem nauki i od tak dawna żył w przekonaniu, że siostra jest najzdolniejsza na świecie, że w ogóle nie uznał tego (jeszcze) za problem. Dopiero po chwili dotarł do niego sens ostatnich, zagadkowych słów. Nie wiem co z tym zrobić. Dlaczego nie wiedziała i co było tym tym?
    -Co z czym zrobić? - upewnił się, jeszcze nie rozumiejąc—ani jej dylematu, ani jej położenia, ani tego, że dowiedział się jako pierwszy z ich rodziny. Podświadomie wiedział, że rodzice nie byliby zachwyceni nieślubnym dzieckiem, ale zakładał, że skoro Elsie tu była i rozmawiała z nim w miarę spokojnie to wszystko się ułożyło... prawda? W końcu to dziecko, śliczny wnuk, a nie odmowa popełnienia honorowego samobójstwa i dezercja ani nic takiego.
    Widzący
    Ulrik Enger
    Ulrik Enger
    https://midgard.forumpolish.com/t3627-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3640-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3641-ulfahttps://midgard.forumpolish.com/


    - Nie stałbym tutaj, gdybym radził sobie źle! - wypalił z nieśmiałym uśmiechem, próbując uspokoić Elsie. Gdyby radził sobie źle, leżałby  martwy gdzieś w lesie—tylko czy upolowany jako warg czy jako człowiek? Myśl jest przykra, ale jeszcze bardziej przykre jest uświadomienie sobie, że jak zawsze najpierw mówił, a potem myślał. Źle dobrał słowa, które w założeniu miały uspokoić siostrę—chyba wcale tak nie brzmiały, więc zamaskował je kolejnym, nerwowym uśmiechem.
    Atmosfera ociepliła się, gdy zażartował z rodziców i gdy Elsie wreszcie się roześmiała. Tym razem to jego śmiech brzmiał ciężko, bo myśl o rodzicach budziła w nim skomplikowane emocje, których nie umiał nazwać ani nie chciał czuć. Z biegiem lat docierało do niego, że chyba naprawdę życzyli mu śmierci. I że nigdy nie byli z niego dumni. Nadal ich kochał i nadal uważał, że to wszystko jego wina, ale lata spędzone z dala od Gleipniru i rodziny pozwoliły mu zacząć wyrabiać własny światopogląd—i dostrzec, że w tej całej sytuacji jest coś niezdrowego i że Elsie i Magnus okazali się jedynymi osobami, którym naprawdę zależało na jego życiu. Na Ulriku, a nie na etosie idealnego łowcy lub idealnego syna. Przerażało go, że Eggena i tak stracił niedługo potem, przez kilka głupich słów; więc kontakt z siostrą naprawdę znaczył dla niego wszystko. Martwiło go, że nie jest już w stanie jej bronić równie skutecznie jak dawniej, ani że nie może dzielić z nią codzienności. Był wdzięczny za każde spotkanie i nie chciał niczego zepsuć…
    ...ale chyba i tak to zrobił, bo przyjęła jego gratulacje jakoś… cóż, może przy kimś innym uwierzyłby w pozorny sposób, ale Elsie była krwią z jego krwi i nawet po miesiącach rozłąki starał się być wyczulony na jej reakcje. Cisza stała się ciężka, łzy wcale nie ustały i zorientował się, że jest źle jeszcze zanim się odezwała. Wprawiając go w coraz większe zdumienie, bo brzmiała... nie jak ona. Ojciec nazwałby może dziecko błędem, ojciec nazwał hańbę Ulrika błędem, ale Elsie... Elsie nigdy nie wypominała błędów nawet jemu. A co dopiero dzieciom—bo Ulrik, w odróżnieniu od niej, naiwnie pozwolił sobie zobaczyć je oczyma wyobraźni, rodziców jako szczęśliwych dziadków i roześmianą Elsie i małego brzdąca o uroczym uśmiechu.
    Zrozumienie tego, co rozważa siostra, zajęło mu długą chwilę. Wreszcie uśmiech spełzł mu z ust, gdy pojął, co kryje się pod słowami o zachowaniu dziecka. Rzeczywistość, którą znał doskonale, mijając w dzielnicy Ymira alchemików sprzedających tanie mikstury biednym dziewczynom. Gdyby przewidział, że Elsie może potrzebować tych droższych—antykoncepcyjnych, nie poronnych—samemu zdobyłby dla niej pieniądze, ale nigdy nie pomyślał nawet o tym, że jego mała siostrzyczka dorosła i ma chłopaka (albo nie ma, bo sposób w jaki o nim mówiła był bardzo dziwny).
    - Och, Elsie. - wykrztusił wreszcie, ze współczuciem, bez oceny. Choć dał się ponieść optymistycznej fantazji, zachował ją dla siebie. Podobnie jak myśl o tym, że dzieci się ma i wychowuje i że pytanie Elsie co miałaby z nim zrobić jest naprawdę bardzo dziwne. Chyba była bardzo zestresowana. - Potrzebujesz pieniędzy? - zatroskał się. - Na to, co zamierzasz... albo na dziecko. W sensie, na cokolwiek postanowisz! - uściślił, niezręcznie. - Wiesz przecież, że ci pomogę. Zawsze ci pomogę. - choćby miał te pieniądze ukraść albo zapolować na zwierzę, którego śmierć budziłaby w nim wyrzuty sumienia. Z konieczności nauczył się naginać własne sumienie i dla Elsie zrobi to ponownie, szczególnie jeśli miałby oszczędzić jej tym nerwów. - Rodzice na pewno... może… też by pomogli. - o ile zgadzaliby się z twoimi decyzjami, przemknęło mu smutno przez myśl. - Nie wiedzą, prawda? - domyślił się wreszcie, pierwszy raz orientując się w pełni, że w ich rodzinie bardzo, bardzo źle się dzieje. Poczuł iskrę gniewu, na który dotychczas nie pozwalał sobie względem ojca i matki. On nie był idealnym synem, ale Elsie była idealną córką. Nie powinna płakać. Nie powinna się tak czuć. Na typa, który postawił ją w tej sytuacji też prawie się rozgniewał, ale zdenerwowanie szybko rozmyło się w zdziwieniu. - Jak ktoś mógłby o tobie zapomnieć, Elsie? - spytał łagodnie, kręcąc głową. Była najpiękniejszą i najmądrzejszą dziewczyną na świecie, tylko ktoś ślepy by tego nie zobaczył. - Ale... dlaczego nie wie, co się między wami wydarzyło? Zerwaliście? - spytał, naiwnie uznając ich za związek. - Ja na jego miejscu chciałbym wiedzieć. - dodał z męskiej perspektywy, nieświadom, że może w swojej prostolinijności i miłości do dzieci (których raczej nigdy miał nie będzie) nie był do końca jak inni mężczyźni. Serce pękło mu na pół, gdy wybuchła szlochem, więc mocno, mocno ją przytulił. - Wypłacz się, a potem opowiedz mi po kolei, hm? - poprosił. - Znaczy, bez wiadomych detali! - dodał prędko, trochę żartem, a trochę ze zgrozą. Nadal było mu nieswojo z myślą, że Elsie... no. - Będę przy tobie, cokolwiek postanowisz.

    Ulrik i Elsie z tematu
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Rozczula ją swoim stwierdzeniem, pozwala wprowadzić na usta szerszy uśmiech. Nie mogłaby go zostawić, jest jej najbliższą w świecie osobą, jakże mogłaby go porzucić? Utrzymuje, że robi to dla niego, by nie tracił kontaktu ze światem, z rzeczywistością, do której przywykł, a jaka staje się mu coraz to bardziej obca. Prawda jest jednak taka, że zwyczajnie nie mogłaby bez niego żyć. Jest jej oparciem, prawdziwą pomocą, nawet jeśli nie może być na każde zawołanie.
    - Nikt nie przychodzi mi na myśl - zastanawia się na głos, przeczesując pospiesznie katalog twarzy w myślach. - Popytam, zobaczymy, co da się zrobić. Powiedz mi tylko, czy aby na pewno sobie dobrze radzisz? Nie musisz prezentować mi wygładzonej wersji swojego świata, wiem, że musi być ci trudno. - Wzdycha tylko ciężko, gładząc go po ramieniu. Ma świadomość, że prawdopodobnie nie chce jej zamartwiać, ale przecież nie wymusi na nim prawdy. Musi radzić sobie z tym, co dostaje.
    Ciężko uśmiechnąć się szerzej na obietnicę częstszych spotkań. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest to coś łatwego. Istnienie Ulrika opatrzone jest licznymi ograniczeniami i zakazami, nie może od niego wiele wymagać. Nie może prosić, by był na każde jej zawołanie, uczestniczył w każdym wydarzeniu jej życia, ale przynajmniej stara się, aby był na bieżąco.
    Parska śmiechem na myśl o rodzicach dostających zawału, słysząc wulgarne teksty piosenek. Nie jest już małym dzieckiem, któremu nakłada się szlabany. Elsie zresztą chyba nigdy w życiu żadnej kary nie dostała, ale nie tylko dlatego, że uchodziła za grzeczne i ułożone dziecko, lecz dlatego, że wszelkie potencjalne przewinienia Ulrik brał na siebie. Stłuczony w salonie wazon, wyjedzony z lodówki kawałek ciasta. Galdr pilnował, by te drobne, popełniane w dzieciństwie błędy nie znalazły odbicia na nieskalanej reputacji młodszej siostry. Jest mu za to wdzięczna, za wieczne stanie za jej plecami i trzymanie dłoni na ramieniu w opiekuńczym geście. Podczas ich spotkań nadal czuje się jak mała dziewczynka, która potrzebuje pomocy i ochronnego parasola, ale przecież już dawno z tego wyrosła. Powinna przybrać pozycję dorosłej, odpowiedzialnej kobiety, za którą się uważa, jednak w jego objęciach momentalnie się rozpada.
    Zdradzenie prawdy nie jest niczym łatwym, a każde kolejne słowo Ulrika łamie jej serce. Gratulacje? Bycie wujkiem? Dziadkami? Czy on naprawdę zakłada, że to dziecko finalnie przyjdzie na świat? Elsie nadal nie zdecydowała, co z tym fantem zrobić, ale jedno jest pewne - decyzja musi zostać podjęta w najbliższym czasie. Oddech kobiety staje się cięższy, po policzku spływa kolejna łza.
    - Gratulacje są zbędne - kręci głową z rezygnacją. - To był wypadek, fatalny błąd. Nic w tym dobrego. - Głos zaczyna jej się łamać, zdradzać coraz więcej z bólu, jaki w sobie trzyma. Unosi dłoń i przeciera nią oczy, starając się nie rozmazać zdobiącego rzęsy tuszu - bezskutecznie. Czerń pojawia się na dolnej powiece, stanowiąc nadające jej ponurego wyrazu cienie. - Nie jestem pewna, czy zachowanie go jest dobrym pomysłem. Co miałabym z nim zrobić? - Unosi błagalny wzrok na brata, jakby miał remedium na całe zło. Nie oczekuje jednak rozwiązań, a zwykłego zrozumienia. - Z nim też jeszcze nie rozmawiałam. Z… ojcem dziecka - te słowa z trudem przechodzą przez jej gardło. Waży je przez moment na języku, wyczuwa ich gorycz i przykry ciężar. - Czy powinnam? Po co w ogóle zaprzątać mu tym głowę? Chyba zapomniał już o moim istnieniu. - Zwiesza głowę, pozwalając, by kolejne łzy zaczęły skapywać na spódnicę. Znów ukrywa twarz w dłoniach, wstydząc się z wolna przybierającej barwę czerwieni twarzy. Od momentu zorientowania się, w jakim jest stanie, przeszła przez kolejne etapy żałoby - złość, wyparcie, niezrozumienie, żal. W ostatnich tygodniach niejako zdążyła się już z nim pogodzić, ale teraz, wypowiadając te słowa na głos, pozwalając, by wybrzmiały w przestrzeni, nie może już dłużej kryć rozczarowania.
    Widzący
    Ulrik Enger
    Ulrik Enger
    https://midgard.forumpolish.com/t3627-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3640-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3641-ulfahttps://midgard.forumpolish.com/


    - Nie stałbym tutaj, gdybym radził sobie źle! - wypalił z nieśmiałym uśmiechem, próbując uspokoić Elsie. Gdyby radził sobie źle, leżałby  martwy gdzieś w lesie—tylko czy upolowany jako warg czy jako człowiek? Myśl jest przykra, ale jeszcze bardziej przykre jest uświadomienie sobie, że jak zawsze najpierw mówił, a potem myślał. Źle dobrał słowa, które w założeniu miały uspokoić siostrę—chyba wcale tak nie brzmiały, więc zamaskował je kolejnym, nerwowym uśmiechem.
    Atmosfera ociepliła się, gdy zażartował z rodziców i gdy Elsie wreszcie się roześmiała. Tym razem to jego śmiech brzmiał ciężko, bo myśl o rodzicach budziła w nim skomplikowane emocje, których nie umiał nazwać ani nie chciał czuć. Z biegiem lat docierało do niego, że chyba naprawdę życzyli mu śmierci. I że nigdy nie byli z niego dumni. Nadal ich kochał i nadal uważał, że to wszystko jego wina, ale lata spędzone z dala od Gleipniru i rodziny pozwoliły mu zacząć wyrabiać własny światopogląd—i dostrzec, że w tej całej sytuacji jest coś niezdrowego i że Elsie i Magnus okazali się jedynymi osobami, którym naprawdę zależało na jego życiu. Na Ulriku, a nie na etosie idealnego łowcy lub idealnego syna. Przerażało go, że Eggena i tak stracił niedługo potem, przez kilka głupich słów; więc kontakt z siostrą naprawdę znaczył dla niego wszystko. Martwiło go, że nie jest już w stanie jej bronić równie skutecznie jak dawniej, ani że nie może dzielić z nią codzienności. Był wdzięczny za każde spotkanie i nie chciał niczego zepsuć…
    ...ale chyba i tak to zrobił, bo przyjęła jego gratulacje jakoś… cóż, może przy kimś innym uwierzyłby w pozorny sposób, ale Elsie była krwią z jego krwi i nawet po miesiącach rozłąki starał się być wyczulony na jej reakcje. Cisza stała się ciężka, łzy wcale nie ustały i zorientował się, że jest źle jeszcze zanim się odezwała. Wprawiając go w coraz większe zdumienie, bo brzmiała... nie jak ona. Ojciec nazwałby może dziecko błędem, ojciec nazwał hańbę Ulrika błędem, ale Elsie... Elsie nigdy nie wypominała błędów nawet jemu. A co dopiero dzieciom—bo Ulrik, w odróżnieniu od niej, naiwnie pozwolił sobie zobaczyć je oczyma wyobraźni, rodziców jako szczęśliwych dziadków i roześmianą Elsie i małego brzdąca o uroczym uśmiechu.
    Zrozumienie tego, co rozważa siostra, zajęło mu długą chwilę. Wreszcie uśmiech spełzł mu z ust, gdy pojął, co kryje się pod słowami o zachowaniu dziecka. Rzeczywistość, którą znał doskonale, mijając w dzielnicy Ymira alchemików sprzedających tanie mikstury biednym dziewczynom. Gdyby przewidział, że Elsie może potrzebować tych droższych—antykoncepcyjnych, nie poronnych—samemu zdobyłby dla niej pieniądze, ale nigdy nie pomyślał nawet o tym, że jego mała siostrzyczka dorosła i ma chłopaka (albo nie ma, bo sposób w jaki o nim mówiła był bardzo dziwny).
    - Och, Elsie. - wykrztusił wreszcie, ze współczuciem, bez oceny. Choć dał się ponieść optymistycznej fantazji, zachował ją dla siebie. Podobnie jak myśl o tym, że dzieci się ma i wychowuje i że pytanie Elsie co miałaby z nim zrobić jest naprawdę bardzo dziwne. Chyba była bardzo zestresowana. - Potrzebujesz pieniędzy? - zatroskał się. - Na to, co zamierzasz... albo na dziecko. W sensie, na cokolwiek postanowisz! - uściślił, niezręcznie. - Wiesz przecież, że ci pomogę. Zawsze ci pomogę. - choćby miał te pieniądze ukraść albo zapolować na zwierzę, którego śmierć budziłaby w nim wyrzuty sumienia. Z konieczności nauczył się naginać własne sumienie i dla Elsie zrobi to ponownie, szczególnie jeśli miałby oszczędzić jej tym nerwów. - Rodzice na pewno... może… też by pomogli. - o ile zgadzaliby się z twoimi decyzjami, przemknęło mu smutno przez myśl. - Nie wiedzą, prawda? - domyślił się wreszcie, pierwszy raz orientując się w pełni, że w ich rodzinie bardzo, bardzo źle się dzieje. Poczuł iskrę gniewu, na który dotychczas nie pozwalał sobie względem ojca i matki. On nie był idealnym synem, ale Elsie była idealną córką. Nie powinna płakać. Nie powinna się tak czuć. Na typa, który postawił ją w tej sytuacji też prawie się rozgniewał, ale zdenerwowanie szybko rozmyło się w zdziwieniu. - Jak ktoś mógłby o tobie zapomnieć, Elsie? - spytał łagodnie, kręcąc głową. Była najpiękniejszą i najmądrzejszą dziewczyną na świecie, tylko ktoś ślepy by tego nie zobaczył. - Ale... dlaczego nie wie, co się między wami wydarzyło? Zerwaliście? - spytał, naiwnie uznając ich za związek. - Ja na jego miejscu chciałbym wiedzieć. - dodał z męskiej perspektywy, nieświadom, że może w swojej prostolinijności i miłości do dzieci (których raczej nigdy miał nie będzie) nie był do końca jak inni mężczyźni. Serce pękło mu na pół, gdy wybuchła szlochem, więc mocno, mocno ją przytulił. - Wypłacz się, a potem opowiedz mi po kolei, hm? - poprosił. - Znaczy, bez wiadomych detali! - dodał prędko, trochę żartem, a trochę ze zgrozą. Nadal było mu nieswojo z myślą, że Elsie... no. - Będę przy tobie, cokolwiek postanowisz.

    Ulrik i Elsie z tematu



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.