:: Midgard :: Okolice :: Domy :: Sirkku Järvelä
Łazienka
3 posters
Mistrz Gry
Łazienka Pią 5 Kwi - 18:53
Łazienka
Łazienka jest niewątpliwie największą manifestacją luksusu w całym domu. Rozmiarami dorównująca sypialni, mieści w sobie nie tylko wannę, ale też nieduży basen z ciągłym obiegiem ciepłej wody. Zarówno podłogi, jak i ścian Sirkku nie ruszała, pozostawiając naturalne ślady czasu nadgryzającego domostwo. Na półkach obok ręczników prezentuje się kolekcja przeróżnych ziołowych kosmetyków – wiele z nich własnego wyrobu Sirkku – a po rogach, podobnie jak w innych pomieszczeniach, porozstawiane są rośliny. Znajdują się tutaj także duże, przeszkolne drzwi prowadzące prosto do ogrodu.
Sirkku Järvelä
Re: Łazienka Sob 21 Wrz - 18:37
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
22 VII 2001 r.
Niespodzianka to mogło być trochę dużo powiedzane, uświadomiła sobie Siri już po tym, gdy zaprosiła Islę do siebie. Może nawet dużo za dużo, biorąc pod uwagę, że nie chodziło przecież o żaden podarek, żadną rzecz, którą Isla mogłaby zabrać ze sobą, a tylko...
Przestań, zganiła się w myślach, jak już wielokrotnie w ciągu ostatnich tygodni. Nie miała dla siebie ostatnio zbyt dużo cierpliwości czy czułości, na którą przecież – jak każdy – zasługiwała.
To między innymi właśnie dlatego napisała ten list do Islii. Zaproszenie trącące desperacją, podsumowała się zaraz po wysłaniu notki, ale teraz – teraz to już nie miało znaczenia. Löve zaproszenie przyjęła, więc Sirkku już od wczesnego poranka krzątała się po domu, by wszystko przygotować.
W efekcie, gdy rozbrzmiał dzwonek u drzwi, łazienka pachniała już lawendą, miodem i pobliskim lasem; w kuchni unosił się aromat kawy, herbaty malinowej i karmelowych ciastek; a salon dekorowały świeżo zebrane w ogrodzie polne kwiaty wstawione nie do jednego, a trzech wazonów – na ławie, komodzie i jednym z parapetów. Sama Siri paradowała po domu w długim, wyraźnie za dużym męskim t-shircie – nie należał ani do Inge, ani do Nika, ani tym bardziej do Vernera; kupiła go sobie sama kiedyś, dawno, tylko dlatego że podobał jej się szkic bezlistnych drzew na szarym tle, i że koszulka wyglądała na niej trochę jak sukienka – i niczym więcej, a włosy zdążył już przewiać jej (i rozczochrać) poranny wiatr.
- Isla – przywitała się teraz, otwierając drzwi na oścież. Bez wahania przytuliła dziewczynę, na moment wtulając nos w jej włosy. – Cieszę się, że jesteś.
Na twarzy Sirkku może i brakowało uśmiechu, jednak naprawdę się cieszyła. Isla była jej bliska w szczególny sposób, a to, że przyszła, była tu teraz, z nią, było ważne. Siri to doceniała, chociaż być może potrzebowała jeszcze chwili czy dwóch, by ubrać swoją wdzięczność w słowa.
- Chodź, kochanie – zachęciła i uśmiechnęła się blado, gestem zapraszając Islę do środka. Zerkając na przyjaciółkę, zmarszczyła brwi delikatnie, dostrzegając wyraźne cienie pod oczami dziewczyny. Nie pytala – jeszcze nie.
- Zjesz coś? Napijesz się? – spytała, jak przystało na gospodynię – na odpowiedź jednak w zasadzie nie czekała. Śmignęła do kuchni, zabrała talerz ciastek, dzbanek z herbatą i dwa kubki i razem z tym wszystkim – całą zastawą lewitującą przed nią, prowadzoną bezpiecznie zaklęciem – ruszyła do łazienki.
- Ta niespodzianka – zaczęła cicho. – To mogło być trochę na wyrost. To znaczy, to nic specjalnego, po prostu... Pomyślałam... – Järvelä odetchnęła powoli.
- Czasem robię sobie dzień dla siebie. Żadnej pracy, żadnych spotkań, tylko... – Jak miała to wyjaśnić? Jak opisać to, w jaki sposób dbała o własną głowę i ciało – i dlaczego w ogóle musiała o nie dbać? Jak ująć w słowa to, ile przyjemności sprawiało jej zwyczajne dbanie o siebie – bez pośpiechu, bez pracy czy innych zobowiązań zaprzątających jej głowę?
- Pokażę ci – zadecydowała wreszcie. Wiedziała, że nie znalazła by słów. – Pomyślałam po prostu, że może chciałabyś mi potowarzyszyć. Bedzie miło.
Poprowadziła Islę do łazienki.
W środku było ciepło, ale nie duszno. Sirkku odstawiła zastawę na jedną z szafek i z przelotnym uśmiechem obejrzała się na przyjaciółkę.
- Mam też orzechy dla Viggo – powiedziała. O obecność przybrańca Isli nie musiała pytać – zwierzak na pewno z nią był, chował się pewnie w tej czy innej kieszeni.
Upewniwszy się, że wszystko jest na miejscu, Siri odetchnęła głęboko.
- Kąpiel w ziołach. Maseczki. Kremy. Słodkie ciastka. Herbata wypita w ogrodzie. – Ruchem głowy wskazała na otwarte drzwi prowadzące na ogród. – Albo wino. Masaż, jeśli masz ochotę. – Uśmiechnęła się przelotnie. – Pomyślałam, że... – zaczęła, zaraz jednak potrząsnęła głową.
Nie była pewna, co sobie myślała, poza tym, że...
- Ostatnio wszystkiego mi za dużo, Isla – przyznała cicho i umknęła wzrokiem.
Isla Löve
Re: Łazienka Sob 21 Wrz - 21:00
Isla LöveWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Vaasa, Finlandia
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : biedny
Genetyka : niksa
Zawód : bezrobotna
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : żbik
Atuty : akrobata (I), pani natury (II), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 5 / sprawność: 20 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 5
Dziś Henrik musiał wrócić do pracy. Nad ranem obudziła się u jego boku, wtulona w ciepłe, umięśnione ramię, w łóżku, które dopiero poznawała, przez kilka minut po leniwym uniesieniu powiek nie mogąc stwierdzić, które z poplątanych ze sobą kończyn należą do niej, a które do niego. Pościel pachniała tak samo jak gościnne pielesze w salonie, gdzie do tej pory spała na kanapie, ale materac był już zupełnie nową historią. Miękki, oferujący wygodne podparcie, przede wszystkim - należący do niego. Towarzyszący mu każdej nocy, wchłaniający w siebie jego sny, obcy, będący wyrazem zaufania i przeprosin, tak jak to, że Henrik w ogóle ją tu zaprosił. Skryta w skrzyni skóra stała się teraz ich wspólną tajemnicą. Obiecała mu, że nigdy o niej nie wspomni i zamierzała dotrzymać danego słowa, ale zastanawiała się, czy to, że pałęta się w jej pobliżu i spędza tu noc naprawdę go nie niepokoi. Oboje musieli do tego przywyknąć, spróbować odbudować fundamenty ich relacji, naprawić to, co zostało zepsute… I chyba obawiała się, że jak Henrik wróci do pracy, to świadomość niepewnego gruntu spadnie na nią, dociśnie do ziemi i przytłoczy. Dlatego też list od Siri stanowił swego rodzaju wybawienie. Isla uśmiechnęła się na widok wiadomości dostarczonej przez wiewiórkę przyjaciółki i przeczytała jej treść kilka razy, jak gdyby próbowała wypalić ulgę płynących z niej słów na własnej skórze. Odbić ich ślady w swoim rozumie i upewnić się, że naprawdę nie zostanie z tym sama, przynajmniej nie od razu.
W przerwie między gabinetem a szpitalem Henrik odprowadził ją do wskazanej dzielnicy. Przechadzali się niespiesznie pasmami wybrukowanych uliczek, trzymając się za ręce; opowiadał jej o co istotniejszych mijanych budynkach, a Isla przyglądała się im i zadawała masę pytań, chcąc poznać całą historię miasta. Kiedy zatrzymali się pod odpowiednim numerem, wspięła się na palce i zostawiła na policzku mężczyzny pocałunek, a potem czmychnęła do drzwi wejściowych i zastukała do nich, wciąż zapominając o istnieniu dzwonków wypuszczających z siebie urocze melodie.
- Siri, stokrotko - ucieszyła się i momentalnie wpadła w jej ramiona, zawsze tak samo gościnne i bezpieczne. Jednak dopiero kiedy odsunęły się od siebie po powitaniu, dostrzegła na niej niepokojące ślady; bladość płożącą się po skórze, chaos wpisany we włókna tęczówek, zachłanność gestów szukających bliskości. Może to była smutna niespodzianka? - Mieszkasz w bardzo ładnej okolicy - pochwaliła ją z delikatnym uśmiechem, wchodząc do środka. To był pierwszy raz, kiedy ją odwiedzała; pierwszy raz, gdzie mogła zajrzeć do jej intymnego świata. - I ładnie pachnącej - zaśmiała się cicho, bo swąd towarzyszący pewnym punktom na mapie Midgardu palił jej nozdrza. Na szczęście nie dotarł do leśnych obrzeży.
Nie zdążywszy odpowiedzieć ani czy się czegoś napije, ani czy coś przekąsi, na moment została sama w holu z rozwartymi ustami i zdławionymi na języku słowami, po prostu patrząc za przyjaciółką ze szczerym rozbawieniem. Była jak pszczoła uwijająca się w ulu, pędząca z kwiatka na kwiatek i składująca zbiory pyłków w królewskim skarbcu. Niksa wykorzystała chwilę samotności na to, by zsunąć buty ze stóp i zostawić je przy wejściu. Wciąż wydawały się jej nienaturalne i tępiły jej jedność z naturą, bo przez podeszwy nie czuła ziemi uginającej się pod stopami i błogiego życia drzemiącego gdzieś poniżej, w niewidzialnym wnętrzu gleby, ale z drugiej strony w betonie nie wyczuwała żadnego życia.
- Najwyraźniej zjem i się napiję - stwierdziła pogodnie na widok lewitującej w powietrzu tacy. Sięgnęła przy tym po dłoń przyjaciółki, splotła z nią palce i ruszyła razem z nią do łazienki, ciekawie przyglądając się mijanym po drodze widokom. Meble i bibeloty były zupełnie inne niż te u Henrika, ukazywały inny charakter, inny styl. Zaskakiwała ją różnorodność panująca w Midgardzie; każdy mógł wyrażać się na odmienny sposób. - Nie mów, że to nie jest specjalne. Dla mnie wszystko takim będzie - przypomniała jej łagodnie, z miłością. Najważniejsze, że były tu razem. Poza tym - to, o czym po chwili opowiedziała jej Sirkku, i tak nie mieściło się jej w głowie! Stojąc na progu łazienki, przyglądała się temu niesamowitemu wnętrzu z wypisanym na twarzy zdumieniem. Wyglądało jak mała antyczna łaźnia, ale Isla nie mogła tego wiedzieć, bo, cóż, nigdy nawet nie widziała antycznych łaźni. Viggo natomiast, usłyszawszy swoje imię, wychylił łebek z wnętrza plecionej torby przewieszonej przez ramię niksy i zawęszył w powietrzu, po czym schował się z powrotem, nie dając gospodyni odczuć, czy wieść o orzechach mu się spodobała, czy wręcz przeciwnie.
- D-dobrze pomyślałaś - opieszałość pierwszej zgłoski była pozostałością po jej poruszeniu na widok tak skomponowanego pomieszczenia. - Bo tęskniłam za tobą, tęsknię zawsze, i cieszę się, że wpuściłaś mnie do swojego dnia dla siebie - uśmiech znów zatańczył na jej ustach, spojrzenie rozmiękło w cieple. - Maseczki i kremy? Ale że… Hm. Nie rozumiem - w zamyśleniu lekko wydęła policzki, zmrużyła oczy i postukała się po brodzie. To, co dla midgardzkich kobiet było oczywistym rytuałem, dla niej było przygodą w odkrywanie. Każdego dnia uczyła się czegoś nowego, przyswajała tutejszy styl życia, sposoby na spędzanie czasu, jednak w tej przygodzie wciąż pozostawało bardzo wiele pytań. Dziś Siri pozwalała jej dopisać pod jednym z nich odpowiedź. - Co będziemy robić z tymi maseczkami i kremami? To ma związek z ciastkami? Widziałam niedawno ciastka z kremem. Ale kąpiel w ziołach, och, to brzmi pięknie... Wybrałaś jakieś konkretne? - zasypywała ją gradem pytań z wzbierającą w sobie ekscytacją. Znów zbliżyła się do Sirkku i ujęła jej dłonie, opierając o opuszki przyjaciółki swoje własne. W powietrzu unosił się orzeźwiający zapach kojarzący się z domem. - Zrobimy wszystko, co chcesz - zapewniła miękko, po czym nachyliła się niby w konspiracji. - Choć wino chyba odpuszczę, alkohol... raczej mi nie smakuje. Herbata brzmi lepiej. Za to możemy nawet zjeść te orzechy dla Viggo i nic mu nie powiedzieć… - zasugerowała szeptem, na co oburzony chowaniec znów wychylił głowę z torby i zapiszczał, wyrywając z gardła Isli ostatni chichot, zanim na twarzy pojawiła się troska. Wszystkiego za dużo, tak, tak właśnie wyglądała. Jak ktoś, kto zmagał się z kłopotami, kogo bolały własne myśli. Pozwoliła dłoniom wspiąć się po ramionach Jarveli i wyżej, do jej policzków. - Co się tu chowa? - zapytała, złożywszy na jej czole krótki pocałunek. Co wrze w twojej głowie, Siri?
W przerwie między gabinetem a szpitalem Henrik odprowadził ją do wskazanej dzielnicy. Przechadzali się niespiesznie pasmami wybrukowanych uliczek, trzymając się za ręce; opowiadał jej o co istotniejszych mijanych budynkach, a Isla przyglądała się im i zadawała masę pytań, chcąc poznać całą historię miasta. Kiedy zatrzymali się pod odpowiednim numerem, wspięła się na palce i zostawiła na policzku mężczyzny pocałunek, a potem czmychnęła do drzwi wejściowych i zastukała do nich, wciąż zapominając o istnieniu dzwonków wypuszczających z siebie urocze melodie.
- Siri, stokrotko - ucieszyła się i momentalnie wpadła w jej ramiona, zawsze tak samo gościnne i bezpieczne. Jednak dopiero kiedy odsunęły się od siebie po powitaniu, dostrzegła na niej niepokojące ślady; bladość płożącą się po skórze, chaos wpisany we włókna tęczówek, zachłanność gestów szukających bliskości. Może to była smutna niespodzianka? - Mieszkasz w bardzo ładnej okolicy - pochwaliła ją z delikatnym uśmiechem, wchodząc do środka. To był pierwszy raz, kiedy ją odwiedzała; pierwszy raz, gdzie mogła zajrzeć do jej intymnego świata. - I ładnie pachnącej - zaśmiała się cicho, bo swąd towarzyszący pewnym punktom na mapie Midgardu palił jej nozdrza. Na szczęście nie dotarł do leśnych obrzeży.
Nie zdążywszy odpowiedzieć ani czy się czegoś napije, ani czy coś przekąsi, na moment została sama w holu z rozwartymi ustami i zdławionymi na języku słowami, po prostu patrząc za przyjaciółką ze szczerym rozbawieniem. Była jak pszczoła uwijająca się w ulu, pędząca z kwiatka na kwiatek i składująca zbiory pyłków w królewskim skarbcu. Niksa wykorzystała chwilę samotności na to, by zsunąć buty ze stóp i zostawić je przy wejściu. Wciąż wydawały się jej nienaturalne i tępiły jej jedność z naturą, bo przez podeszwy nie czuła ziemi uginającej się pod stopami i błogiego życia drzemiącego gdzieś poniżej, w niewidzialnym wnętrzu gleby, ale z drugiej strony w betonie nie wyczuwała żadnego życia.
- Najwyraźniej zjem i się napiję - stwierdziła pogodnie na widok lewitującej w powietrzu tacy. Sięgnęła przy tym po dłoń przyjaciółki, splotła z nią palce i ruszyła razem z nią do łazienki, ciekawie przyglądając się mijanym po drodze widokom. Meble i bibeloty były zupełnie inne niż te u Henrika, ukazywały inny charakter, inny styl. Zaskakiwała ją różnorodność panująca w Midgardzie; każdy mógł wyrażać się na odmienny sposób. - Nie mów, że to nie jest specjalne. Dla mnie wszystko takim będzie - przypomniała jej łagodnie, z miłością. Najważniejsze, że były tu razem. Poza tym - to, o czym po chwili opowiedziała jej Sirkku, i tak nie mieściło się jej w głowie! Stojąc na progu łazienki, przyglądała się temu niesamowitemu wnętrzu z wypisanym na twarzy zdumieniem. Wyglądało jak mała antyczna łaźnia, ale Isla nie mogła tego wiedzieć, bo, cóż, nigdy nawet nie widziała antycznych łaźni. Viggo natomiast, usłyszawszy swoje imię, wychylił łebek z wnętrza plecionej torby przewieszonej przez ramię niksy i zawęszył w powietrzu, po czym schował się z powrotem, nie dając gospodyni odczuć, czy wieść o orzechach mu się spodobała, czy wręcz przeciwnie.
- D-dobrze pomyślałaś - opieszałość pierwszej zgłoski była pozostałością po jej poruszeniu na widok tak skomponowanego pomieszczenia. - Bo tęskniłam za tobą, tęsknię zawsze, i cieszę się, że wpuściłaś mnie do swojego dnia dla siebie - uśmiech znów zatańczył na jej ustach, spojrzenie rozmiękło w cieple. - Maseczki i kremy? Ale że… Hm. Nie rozumiem - w zamyśleniu lekko wydęła policzki, zmrużyła oczy i postukała się po brodzie. To, co dla midgardzkich kobiet było oczywistym rytuałem, dla niej było przygodą w odkrywanie. Każdego dnia uczyła się czegoś nowego, przyswajała tutejszy styl życia, sposoby na spędzanie czasu, jednak w tej przygodzie wciąż pozostawało bardzo wiele pytań. Dziś Siri pozwalała jej dopisać pod jednym z nich odpowiedź. - Co będziemy robić z tymi maseczkami i kremami? To ma związek z ciastkami? Widziałam niedawno ciastka z kremem. Ale kąpiel w ziołach, och, to brzmi pięknie... Wybrałaś jakieś konkretne? - zasypywała ją gradem pytań z wzbierającą w sobie ekscytacją. Znów zbliżyła się do Sirkku i ujęła jej dłonie, opierając o opuszki przyjaciółki swoje własne. W powietrzu unosił się orzeźwiający zapach kojarzący się z domem. - Zrobimy wszystko, co chcesz - zapewniła miękko, po czym nachyliła się niby w konspiracji. - Choć wino chyba odpuszczę, alkohol... raczej mi nie smakuje. Herbata brzmi lepiej. Za to możemy nawet zjeść te orzechy dla Viggo i nic mu nie powiedzieć… - zasugerowała szeptem, na co oburzony chowaniec znów wychylił głowę z torby i zapiszczał, wyrywając z gardła Isli ostatni chichot, zanim na twarzy pojawiła się troska. Wszystkiego za dużo, tak, tak właśnie wyglądała. Jak ktoś, kto zmagał się z kłopotami, kogo bolały własne myśli. Pozwoliła dłoniom wspiąć się po ramionach Jarveli i wyżej, do jej policzków. - Co się tu chowa? - zapytała, złożywszy na jej czole krótki pocałunek. Co wrze w twojej głowie, Siri?
Sirkku Järvelä
Re: Łazienka Sro 25 Wrz - 20:30
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Uśmiech Isli był ujmujący, podobnie jak jej radosne usposobienie, troska, jakaś miękkość w obyciu. Dziewczyna była wszystkim, co pozytywne – Sirkku wyciągnęła taki wniosek jeszcze w Finlandii i przez kolejne miesiące i lata nie zmieniła zdania. Löve była promyczkiem, który Järvelä z przyjemnością zaprosiła do swojego życia i wcale nie chciała się go pozbywać.
Kiedyś takim słońcem był dla niej Inge, ale teraz–
Daj spokój.
Na twarzy Isli odmalowało się zaskoczenie i Siri uśmiechnęła się przelotnie. Isla nigdy jeszcze u niej nie była – a łazienka wcale nie była jedynym miejscem, które mogło zadziwiać. Poza pracownią, do której Järvelä nie zamierzała zapraszać nie tylko Isli, ale w ogóle nikogo, był jeszcze pachnący ziołami salon; niemal zupełnie dziki ogród, na który tak narzekał Verner; biblioteczka pełna ksiąg gromadzonych przez lata. Sirkku chętnie zatrzymałaby przyjaciółkę u siebie na dłużej choćby tylko po to, by pokazać jej to wszystko, co składało się na jej azyl.
Pilniejszą sprawą było jednak wytłumaczyć dziewczynie, z czym dokładnie wiązały się dzisiejsze plany. Järvelä często zapominała, że to, co dla niej było już oczywiste, dla Isli wciąż było nowością – potrzebowała zdumienia wyraźnie odmalowanego na policzkach przyjaciółki, by sobie o tym przypomnieć.
- Och, nie. Tym razem to nie do ciastek. Zobacz – rzuciła na skonsternowanie Isli, na chybił trafił sięgając po jeden ze słoiczków ustawionych na blacie. Po odkręceniu nos łaskotał miodowo-korzenny aromat, a w brunatnej masie połyskiwały drobne kryształki cukru. – Tym na przykład możemy natrzeć całe ciało, żeby odżywić skórę i... – zawahała się. Nie. Inaczej. Prościej. – Wszystko to... – Machnęła ręką na wystawkę słoiczków i butelek. – To różne zioła. Mleko. Miód. Wiele z tego rzeczywiście używa się do wypieków, ale to rzeczy dobre też dla twojego ciała. Wygląda się po nich lepiej. Skóra jest bardziej miękka i pachnąca. I... – Uśmiechnęła się przelotnie. – Czujesz się potem lepiej. Jakbyś zaopiekowała się sobą dokładnie tak, jak na to zasługujesz.
Przygryzła lekko wnętrze policzka.
- Większość z tego przygotowywałam sama. Część według przepisów rodzinnych, inne... Powiedzmy, że metodą prób i błędów. – Uśmiechnęła się przelotnie. – W każdym razie, wszystko działa. Wszystko jest bezpieczne. I po wszystkim... Nie wiem. Śpi się lepiej. Żyje się lepiej z samą sobą – stwierdziła ostrożnie. Tak to rozumiała. Tak się zwykle czuła. Nie potrafiła wyjaśnić tego lepiej.
Na pytanie o kąpiel w ziołach uśmiechnęła się szerzej.
- Głównie lawendę, rumianek, miętę, szałwię. Ale mam też ususzone róże, parę gałązek sosny i chyba... – zawahała się. Poszperała przez chwilę w szafkach. – Mniszek lekarski. I żywokost. – Powyciągała woreczki ze wspomnianymi roślinami. – Możemy wymieszać wedle uznania. – Zachęcająco podsunęła paczuszki Isli, by ta mogła je otworzyć, powąchać, wybrać, co odpowiadało jej najbardziej.
Zatrzymała się dopiero, gdy Löve chwyciła jej dłonie i niejako zakotwiczyła tu i teraz, powstrzymując przed zapadnięciem się w ruchome piaski własnych obaw i bezradności. Zaśmiała się krótko na wzmiankę o orzechach – nigdy by tego Viggo nie zrobiła, podobnie jak nigdy nie zdradziłaby w ten sposób Ogórka! – i odetchnęła powoli na miękki całus.
- Ja... – zawahała się. Mogłaby powiedzieć tak dużo, tak strasznie dużo. Finalnie ograniczyła się tylko do jednego. – Inge – rzuciła półgłosem i przygryzła wargę lekko, jeszcze przez chwilę stojąc niepewnie w miejscu, mimowolnie gładząc kciukami dłonie Isli.
- Najpierw kąpiel – zarządziła wreszcie z bladym uśmiechem. – Potem te wszystkie... – Machnęła ręką w bliżej niesprecyzowanym geście.
Te wszystkie problemy. Te wszystkie żale. Te wszystkie tęsknoty i lęki.
Wyłuskała ręce z dłoni Isli i, wahając się przez chwilę, wreszcie z cichym westchnieniem wyślizgnęła się z koszulki i fig, tylko przez moment czując dziwne, jakby obce skrępowanie raczkujące jej wzdłuż kręgosłupa.
Kiedyś takim słońcem był dla niej Inge, ale teraz–
Daj spokój.
Na twarzy Isli odmalowało się zaskoczenie i Siri uśmiechnęła się przelotnie. Isla nigdy jeszcze u niej nie była – a łazienka wcale nie była jedynym miejscem, które mogło zadziwiać. Poza pracownią, do której Järvelä nie zamierzała zapraszać nie tylko Isli, ale w ogóle nikogo, był jeszcze pachnący ziołami salon; niemal zupełnie dziki ogród, na który tak narzekał Verner; biblioteczka pełna ksiąg gromadzonych przez lata. Sirkku chętnie zatrzymałaby przyjaciółkę u siebie na dłużej choćby tylko po to, by pokazać jej to wszystko, co składało się na jej azyl.
Pilniejszą sprawą było jednak wytłumaczyć dziewczynie, z czym dokładnie wiązały się dzisiejsze plany. Järvelä często zapominała, że to, co dla niej było już oczywiste, dla Isli wciąż było nowością – potrzebowała zdumienia wyraźnie odmalowanego na policzkach przyjaciółki, by sobie o tym przypomnieć.
- Och, nie. Tym razem to nie do ciastek. Zobacz – rzuciła na skonsternowanie Isli, na chybił trafił sięgając po jeden ze słoiczków ustawionych na blacie. Po odkręceniu nos łaskotał miodowo-korzenny aromat, a w brunatnej masie połyskiwały drobne kryształki cukru. – Tym na przykład możemy natrzeć całe ciało, żeby odżywić skórę i... – zawahała się. Nie. Inaczej. Prościej. – Wszystko to... – Machnęła ręką na wystawkę słoiczków i butelek. – To różne zioła. Mleko. Miód. Wiele z tego rzeczywiście używa się do wypieków, ale to rzeczy dobre też dla twojego ciała. Wygląda się po nich lepiej. Skóra jest bardziej miękka i pachnąca. I... – Uśmiechnęła się przelotnie. – Czujesz się potem lepiej. Jakbyś zaopiekowała się sobą dokładnie tak, jak na to zasługujesz.
Przygryzła lekko wnętrze policzka.
- Większość z tego przygotowywałam sama. Część według przepisów rodzinnych, inne... Powiedzmy, że metodą prób i błędów. – Uśmiechnęła się przelotnie. – W każdym razie, wszystko działa. Wszystko jest bezpieczne. I po wszystkim... Nie wiem. Śpi się lepiej. Żyje się lepiej z samą sobą – stwierdziła ostrożnie. Tak to rozumiała. Tak się zwykle czuła. Nie potrafiła wyjaśnić tego lepiej.
Na pytanie o kąpiel w ziołach uśmiechnęła się szerzej.
- Głównie lawendę, rumianek, miętę, szałwię. Ale mam też ususzone róże, parę gałązek sosny i chyba... – zawahała się. Poszperała przez chwilę w szafkach. – Mniszek lekarski. I żywokost. – Powyciągała woreczki ze wspomnianymi roślinami. – Możemy wymieszać wedle uznania. – Zachęcająco podsunęła paczuszki Isli, by ta mogła je otworzyć, powąchać, wybrać, co odpowiadało jej najbardziej.
Zatrzymała się dopiero, gdy Löve chwyciła jej dłonie i niejako zakotwiczyła tu i teraz, powstrzymując przed zapadnięciem się w ruchome piaski własnych obaw i bezradności. Zaśmiała się krótko na wzmiankę o orzechach – nigdy by tego Viggo nie zrobiła, podobnie jak nigdy nie zdradziłaby w ten sposób Ogórka! – i odetchnęła powoli na miękki całus.
- Ja... – zawahała się. Mogłaby powiedzieć tak dużo, tak strasznie dużo. Finalnie ograniczyła się tylko do jednego. – Inge – rzuciła półgłosem i przygryzła wargę lekko, jeszcze przez chwilę stojąc niepewnie w miejscu, mimowolnie gładząc kciukami dłonie Isli.
- Najpierw kąpiel – zarządziła wreszcie z bladym uśmiechem. – Potem te wszystkie... – Machnęła ręką w bliżej niesprecyzowanym geście.
Te wszystkie problemy. Te wszystkie żale. Te wszystkie tęsknoty i lęki.
Wyłuskała ręce z dłoni Isli i, wahając się przez chwilę, wreszcie z cichym westchnieniem wyślizgnęła się z koszulki i fig, tylko przez moment czując dziwne, jakby obce skrępowanie raczkujące jej wzdłuż kręgosłupa.
Isla Löve
Re: Łazienka Pon 14 Paź - 13:18
Isla LöveWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Vaasa, Finlandia
Wiek : 25 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : biedny
Genetyka : niksa
Zawód : bezrobotna
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : żbik
Atuty : akrobata (I), pani natury (II), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 5 / sprawność: 20 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 5
A Isla chętnie odkryłaby ten azyl u jej boku. Zatopiłaby się w ulubionych książkach Sirkku, zapamiętywałaby labirynt pomieszczeń, z czułością dotykałaby kwiatów i ziół królujących w ogrodzie, wylegiwałaby się na nasłonecznionej trawie przy przyjaciółce i bez końca liczyłaby palce u jej dłoni, jak gdyby spodziewała się, że za którymś razem doliczy się czterech albo sześciu. Była ciekawa życia, które Järvelä stworzyła sobie w Midgardzie; kiedy hasały po bezbrzeżnych fińskich lasach wszystko wydawało się proste i piękne, ale dowiedziała się już, jak skomplikowane potrafiło być miasto i jak trudne mogło stać się uwicie w nim gniazda. Zbitek tego, co komfortowe, filtrowano przez to, co wypada i co należy, więc nie mogła nie zastanowić się, w jaki sposób Midgard próbował ograniczyć Siri. Czy pozwoliła na to, czy jednak walczyła z konwenansem i sztywnymi zasadami, zapraszającymi do życia konieczności owijania się w koc kłamstw i półprawd.
Póki co skoncentrowała się jednak na półeczce z mazidłami zamkniętymi w pojemniczkach i fiolkach, nad którymi nachyliła się łapczywie, chętna dowiedzieć się czegoś nowego. Przyjemny zapach zakołysał się w nozdrzach, ale po samym widoku Isla nie zdołała jeszcze się domyślić, co było przeznaczeniem połyskujących fikuśnie kryształków. Dopiero słowa Sirkku rzuciły na to światło; niksa przechyliła głowę do ramienia i spojrzała na nią, w pierwszej chwili wciąż niewiele z tego rozumiejąc. Odżywić skórę? A po co? Ach, dla piękna, dla lepszego samopoczucia, dla chwili spędzonej na celebrowaniu samej siebie, to miało sens. Kiedy to pojęła, jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
- Często to robisz? Zmieniasz się w ciastko? - zagadnęła zaciekawiona, z lisim błyskiem w oku. - Już wszystko rozumiem. W Finlandii moja matka… Ona też używała różnych roślin i ich wyciągów, i nauczyła mnie ich przeznaczenia. To rzeczywiście przyjemne - zgodziła się, ignorując rozchodzące się pod kopułą czaszki ukłucie, rezonujące aż do mostka. Vaasa wciąż nie dała znaku życia, nie wróciła do chaty pod nieobecność Isli, nie przeczytała listu, który na wszelki wypadek zostawiła jej córka. Mimo to niksa nie chciała dopuścić do siebie myśli, że matka być może po prostu nie wróci. Zresztą to nie był czas, by w ogóle to rozpamiętywać; wolała spędzić popołudnie, skupiając się na Siri, na jej bliskości i cieple bijącym od jej ciała, na uśmiechu, który plątał się w kącikach jej ust, przydymionym przez coś, co jeszcze nie zostało nazwane.
Kiedy minęło pierwsze oszołomienie niesamowitym pomieszczeniem, do którego zaprowadziła ją przyjaciółka, Isla podeszła do niej, pochylonej nad szufladą, i bez skrępowania przechyliła się przez jej ramię, żeby również zajrzeć do środka. Oparła przy tym brodę o jej bark, korzystając z okazji, by znów wtulić się w Jarvelę.
- Cieszę się, że zmienię się w wypiek właśnie z tobą - westchnęła miękko i cicho, a potem odebrała od niej paczuszki z ziołami i przysunęła je do nosa, zachłannie zapraszając w siebie ich zapachy kojarzące się z domem. - Równie dobrze możemy wrzucić wszystko i zobaczyć, co z tego wyjdzie - zaproponowała z uśmiechem. Zioła nie były zdradliwe, a te zebrane przez Siri nie powinny wejść ze sobą w reakcję i ukarać je za brak umiaru; poza tym wierzyła w mądrość przyjaciółki i jej doświadczenie w obchodzeniu się z ingrediencjami. Gdyby coś do siebie nie pasowało, natychmiast by to wyczuła. - Myślisz o tym jak o miksturze? - zapytała po chwili, mając na uwadze jej niesamowite zdolności alchemiczne. Wanna mogła służyć za kociołek, one - za coś, co należy nasycić stworzonym wywarem.
Isla mogła nie pojmować zasad rządzących warzeniem eliksirów, nie wiedziała w jaki sposób łączyć jedno z drugim, jak odtwarzać mądre receptury, ale wiedziała, jak słuchać. Potrafiła rozpoznać aurę złamanego serca i skomplikowanych wewnętrznych uczuć, dostrzegała delikatne błyski bólu przebijającego się przez mimikę, chociaż to nie wystarczyło, żeby sama zdołała rozłożyć na czynniki pierwsze sekrety trawiące wnętrze Henrika. W Siri jednak widziała to wszystko jak na dłoni, czuła sploty jej duszy poskręcane i skołtunione, a kiedy padło imię ich wspólnego przyjaciela, na twarzy Isli pojawił się wyraz smutnego zrozumienia. Miłość nie była łatwa. Nie była baśniowa, nie była wyłącznie szczęśliwa i zgodna z ustalonym scenariuszem, teraz już to wiedziała. Potrafiła ranić, krzywdzić i tłamsić, zostawiać po sobie pustkę w miejscu, gdzie powinno znajdować się serce. Mocniej ścisnęła dłonie Sirkku, splatając ze sobą ich palce.
- Twoje oczy mają dziś kolor tęsknoty - rzuciła cicho, z czułością, i pokiwała głową na zarządzenie o pierwszeństwie kąpieli. Siri mogła musieć najpierw zebrać myśli, poskładać je do kupy i zdecydować, jakich słów użyć, żeby je opisać, i Isla nie zamierzała w to ingerować. Zamiast tego rozsupłały swoje dłonie, żeby obie mogły pozbyć się ubrania, czego Siri absolutnie nie musiała się przy niej wstydzić - tak jak niksa bez cienia wstydu zrzuciła z siebie sukienkę i bieliznę, naga w miękkim świetle łazienki, z Viggo pilnującym póki co pozostawionego na krześle odzienia. Przypominał gargulec wykuty z kamienia i na ten widok Isla parsknęła cicho. - Spójrz, jak stoi na straży, żeby nikt mnie nie okradł - zachichotała do Siri i wskazała głową na przybrańca. - Raz to się stało. Nad jeziorem. Zostawiłam sukienkę na brzegu i poszłam popływać, a kiedy wróciłam, sukienki już nie było. Do tej pory nie wiem co się z nią stało. Zabrali ją zbłądzeni grzybiarze? Porwał ją wiatr? Może noszą ją dziki? Nie mam pojęcia - opowiedziała wesoło, chociaż pod pogodną personą czaił się ból ostatniego tygodnia, równie jadowity jak toksyna tocząca ciało Siri. Powoli przysiadła na dnie wanny i przymknęła powieki, ciesząc się temperaturą wody napływającej do środka oraz bliskością z ukochanym żywiołem. Nie było to Silmajarvi, ale tu też było przyjemnie. - Są do tego jakieś rytuały, stokrotko? - spytała szeptem, znów otwierając oczy, i wskazała dłońmi na łazienkę. - Mówisz jakieś słowa? Masz jakiś… plan? Ulubiony? Czy po prostu pozwalasz sobie istnieć, a wodzie - zmywać z siebie troski? - intrygowała ją rzeczywistość należąca do Jarveli, chciała się jej nauczyć, sprawić, by przyjaciółka była - jeśli nie szczęśliwa, bo w jej sercu nie było dziś szczęścia - przynajmniej odprężona.
Póki co skoncentrowała się jednak na półeczce z mazidłami zamkniętymi w pojemniczkach i fiolkach, nad którymi nachyliła się łapczywie, chętna dowiedzieć się czegoś nowego. Przyjemny zapach zakołysał się w nozdrzach, ale po samym widoku Isla nie zdołała jeszcze się domyślić, co było przeznaczeniem połyskujących fikuśnie kryształków. Dopiero słowa Sirkku rzuciły na to światło; niksa przechyliła głowę do ramienia i spojrzała na nią, w pierwszej chwili wciąż niewiele z tego rozumiejąc. Odżywić skórę? A po co? Ach, dla piękna, dla lepszego samopoczucia, dla chwili spędzonej na celebrowaniu samej siebie, to miało sens. Kiedy to pojęła, jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
- Często to robisz? Zmieniasz się w ciastko? - zagadnęła zaciekawiona, z lisim błyskiem w oku. - Już wszystko rozumiem. W Finlandii moja matka… Ona też używała różnych roślin i ich wyciągów, i nauczyła mnie ich przeznaczenia. To rzeczywiście przyjemne - zgodziła się, ignorując rozchodzące się pod kopułą czaszki ukłucie, rezonujące aż do mostka. Vaasa wciąż nie dała znaku życia, nie wróciła do chaty pod nieobecność Isli, nie przeczytała listu, który na wszelki wypadek zostawiła jej córka. Mimo to niksa nie chciała dopuścić do siebie myśli, że matka być może po prostu nie wróci. Zresztą to nie był czas, by w ogóle to rozpamiętywać; wolała spędzić popołudnie, skupiając się na Siri, na jej bliskości i cieple bijącym od jej ciała, na uśmiechu, który plątał się w kącikach jej ust, przydymionym przez coś, co jeszcze nie zostało nazwane.
Kiedy minęło pierwsze oszołomienie niesamowitym pomieszczeniem, do którego zaprowadziła ją przyjaciółka, Isla podeszła do niej, pochylonej nad szufladą, i bez skrępowania przechyliła się przez jej ramię, żeby również zajrzeć do środka. Oparła przy tym brodę o jej bark, korzystając z okazji, by znów wtulić się w Jarvelę.
- Cieszę się, że zmienię się w wypiek właśnie z tobą - westchnęła miękko i cicho, a potem odebrała od niej paczuszki z ziołami i przysunęła je do nosa, zachłannie zapraszając w siebie ich zapachy kojarzące się z domem. - Równie dobrze możemy wrzucić wszystko i zobaczyć, co z tego wyjdzie - zaproponowała z uśmiechem. Zioła nie były zdradliwe, a te zebrane przez Siri nie powinny wejść ze sobą w reakcję i ukarać je za brak umiaru; poza tym wierzyła w mądrość przyjaciółki i jej doświadczenie w obchodzeniu się z ingrediencjami. Gdyby coś do siebie nie pasowało, natychmiast by to wyczuła. - Myślisz o tym jak o miksturze? - zapytała po chwili, mając na uwadze jej niesamowite zdolności alchemiczne. Wanna mogła służyć za kociołek, one - za coś, co należy nasycić stworzonym wywarem.
Isla mogła nie pojmować zasad rządzących warzeniem eliksirów, nie wiedziała w jaki sposób łączyć jedno z drugim, jak odtwarzać mądre receptury, ale wiedziała, jak słuchać. Potrafiła rozpoznać aurę złamanego serca i skomplikowanych wewnętrznych uczuć, dostrzegała delikatne błyski bólu przebijającego się przez mimikę, chociaż to nie wystarczyło, żeby sama zdołała rozłożyć na czynniki pierwsze sekrety trawiące wnętrze Henrika. W Siri jednak widziała to wszystko jak na dłoni, czuła sploty jej duszy poskręcane i skołtunione, a kiedy padło imię ich wspólnego przyjaciela, na twarzy Isli pojawił się wyraz smutnego zrozumienia. Miłość nie była łatwa. Nie była baśniowa, nie była wyłącznie szczęśliwa i zgodna z ustalonym scenariuszem, teraz już to wiedziała. Potrafiła ranić, krzywdzić i tłamsić, zostawiać po sobie pustkę w miejscu, gdzie powinno znajdować się serce. Mocniej ścisnęła dłonie Sirkku, splatając ze sobą ich palce.
- Twoje oczy mają dziś kolor tęsknoty - rzuciła cicho, z czułością, i pokiwała głową na zarządzenie o pierwszeństwie kąpieli. Siri mogła musieć najpierw zebrać myśli, poskładać je do kupy i zdecydować, jakich słów użyć, żeby je opisać, i Isla nie zamierzała w to ingerować. Zamiast tego rozsupłały swoje dłonie, żeby obie mogły pozbyć się ubrania, czego Siri absolutnie nie musiała się przy niej wstydzić - tak jak niksa bez cienia wstydu zrzuciła z siebie sukienkę i bieliznę, naga w miękkim świetle łazienki, z Viggo pilnującym póki co pozostawionego na krześle odzienia. Przypominał gargulec wykuty z kamienia i na ten widok Isla parsknęła cicho. - Spójrz, jak stoi na straży, żeby nikt mnie nie okradł - zachichotała do Siri i wskazała głową na przybrańca. - Raz to się stało. Nad jeziorem. Zostawiłam sukienkę na brzegu i poszłam popływać, a kiedy wróciłam, sukienki już nie było. Do tej pory nie wiem co się z nią stało. Zabrali ją zbłądzeni grzybiarze? Porwał ją wiatr? Może noszą ją dziki? Nie mam pojęcia - opowiedziała wesoło, chociaż pod pogodną personą czaił się ból ostatniego tygodnia, równie jadowity jak toksyna tocząca ciało Siri. Powoli przysiadła na dnie wanny i przymknęła powieki, ciesząc się temperaturą wody napływającej do środka oraz bliskością z ukochanym żywiołem. Nie było to Silmajarvi, ale tu też było przyjemnie. - Są do tego jakieś rytuały, stokrotko? - spytała szeptem, znów otwierając oczy, i wskazała dłońmi na łazienkę. - Mówisz jakieś słowa? Masz jakiś… plan? Ulubiony? Czy po prostu pozwalasz sobie istnieć, a wodzie - zmywać z siebie troski? - intrygowała ją rzeczywistość należąca do Jarveli, chciała się jej nauczyć, sprawić, by przyjaciółka była - jeśli nie szczęśliwa, bo w jej sercu nie było dziś szczęścia - przynajmniej odprężona.
Sirkku Järvelä
Re: Łazienka Nie 20 Paź - 13:59
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Gdyby Isla tylko zapytała, Sirkku bez wahania przyznałaby, że walczy – zawsze walczy, że tutejsze zasady zwyczajnie nie są dla niej. Że nie były już tam, w Finlandii, gdzie ojciec próbował jeszcze na początku uczynić z niej przykładną córkę klanu – i nie były tutaj, w Midgardzie, gdzie wszystko było tak szybkie, tak głośne, tak obce. Dom na obrzeżach był namiastką wolności, której Järvelä tak łaknęła – prowizorycznym sposobem na uporanie się z całą tą otaczającą ją obcością. Teraz, lata od opuszczenia Finlandii, Sirkku wiedziała już, że potrzebuje miasta i potrzebuje jakichś reguł – po prostu nie jest gotowa się im podporządkować.
Isla nigdy jednak o to nie zapytała – jeszcze nie? – a Järvelä nie była z tych, którzy otwieraliby się tak bardzo z własnej inicjatywy. Sirkku potrzebowała stymulantów, konkretnych pytań, delikatnego szturchania w bok, by zaczęła mówić – a na to wszystko, w kontekście tematu miasta, najwyraźniej nie był jeszcze czas.
Z przyjemnością patrzyła, jak Isla zanurkowała w te wszystkie słoiczki i woreczki – i roześmiała się cicho na jej pytanie.
- Ostatnio częściej – przyznała. Bo u Sirkku to zawsze była sinusoida. Czasem zakopywała się w pracy tak bardzo, że na nic innego nie znajdywała czasu. Czasami wystarczyło jej włóczyć się po lesie, by poczuć się lepiej. A czasem – tak jak teraz – było jej wszystkiego za dużo i potrzebowała–
Poudawać. Chyba poudawać, że to wszystko wcale nie tak. Przekonać się, że wszystko wciąż ma szansę się ułożyć. I właśnie w tym pomagało zmienianie się w ciastko.
Na pytanie o miksturę Järvelä mimowolnie zmarszczyła brwi lekko. To było dobre pytanie. Takie, którego nigdy przedtem sobie nie zadała. Z przyjemnością otarła się policzkiem o włosy przyjaciółki.
- Nie jestem pewna. To znaczy, nigdy wcześniej tak na to nie patrzyłam, ale– – zawahała się. – Tak. Chyba tak. Chyba można tak na to spojrzeć. W gruncie rzeczy to niewiele się różni od alchemii.
Różniło się od jej alchemii, rzemiosła Sirkku, którego głównym celem było szkodzić – ale o tym nie musiały dzisiaj rozmawiać. To zwyczajnie nie było potrzebne.
A potem nie było miejsca już zupełnie na nic tak błahego, bo wraz z imieniem Inge w sercu Siri wezbrało to wszystko, co hodowało się tam nie ostatnie dni, nie tygodnie, a w zasadzie miesiące czy lata – dokładnie od dnia, gdy Fjelde ich zostawił. Gdy ją zostawił, znikając bez słowa i nigdy–
Odetchnęła powoli, głęboko. Plątała się w tym samym labiryncie myśli już zdecydowanie zbyt długo.
Tam, gdzie Sirkku wyślizgiwała się z ciuchów z nietypowym dla siebie wahaniem, w Isli nie krył się cień skrępowania. Järvelä odetchnęła bezgłośnie, mimowolnie prześlizgując się wzrokiem po drobnym ciele. Isla była śliczna w ten sam sposób, w jaki śliczne były wczesne poranki nad wodą, godziny spędzane w lesie, w towarzystwie ptasich treli i szelestu przekradającej się zwierzyny. Śliczna tak, jak śliczna była młodziutka łania czujnie strzygąca uszami na leśnej polanie i jak wiewiórka w zgrabnych susach przeskakująca z jednego drzewa na drugie. Patrzenie na nią było zwyczajnie przyjemne, koiło zmysły w sposób, którego Sirkku nie potrafiłaby nazwać i rozgrzewało tak, jak nie potrafiłby rozgrzać serca Jarveli nikt inny.
Tylko przez chwilę Siri zastanawiała się, czy mogłaby – czy powinna – przytulić się teraz do Isli, naga skóra przy nagiej skórze, ciepło Löve za jej własne. Czy gdyby musnęła jej drobne piersi – pogładziła je z tą samą czułością, z jaką gładziła liście roślin we własnym ogrodzie; z tą samą troskliwością, z jaką podnosiła puchatą pszczołę, gdy ta nie mogła wzbić się do lotu ze skrzydłami zlepionymi wilgocią – czy Isla spłoszyłaby się wtedy, czy raczej wtuliła w nią śmielej, ciesząc bliskością tak, jak cieszyłaby się Sirkku?
Järvelä nie była pewna – tak samo jak nie była pewna, czy powinna to teraz sprawdzać.
Odprowadziła Islę wzrokiem do wanny i roześmiała się, zerkając przelotnie na Viggo. Uśmiech zmienił ton wraz z kolejnymi słowami Löve, beztroska została złamana goryczą. To, o czym Isla mówiła tak lekko, dla Sirkku było niczym więcej jak kolejną odsłoną ludzkiej niegodziwości – czymś, co należało karać; wyplenić; co było skażeniem, paskudną, jątrzącą się raną w naturalnie pięknym świecie.
Isla zgadywała, że może to byli grzybiarze – Sirkku była niemal pewna, że chodziło o mężczyzn, których wzrok oblepiłby to piękne ciało.
Löve podejrzewała wiatr czy dziki – Järvelä czuła gęstą czerń sączącą się z jej serca na samą myśl, że ktoś mógłby chcieć Islę skrzywdzić.
W efekcie nic na tę historię nie powiedziała, bo bardzo, naprawdę bardzo nie chciała wdzierać się zadrą goryczy w to, jak otwarta i beztroska była Löve. Nie dziś. Albo przynajmniej – jeszcze nie teraz.
Wsypała do wody wszystko, co miała, pozwalając, by otuliła je świeża chmura intensywnie kwiatowych, ziołowych zapachów. Zaraz potem z cichym westchnieniem przyjemności zanurzyła się w ciepłej – gorącej – wodzie, pozwalając, by ta objęła ją aż po szyję. Przygryzając wargę lekko, wsparła głowę na brzegu basenu i przymknęła oczy. Czasem naprawdę niewiele było jej trzeba.
- Ja... Nie. Zazwyczaj nie. To nie jest magia, nie w tym sensie, żeby... – Potrząsnęła głową. – Nie potrzeba słów.
Myślała przez chwilę. Rzeczywiście – nie miała słów. Jednak rytuały, może–
- Lubię się… To znaczy... – Wiedziała, co chce powiedzieć. Wiedziała, co chce pokazać. Nie potrafiła tego zrobić. Wreszcie sapnęła cicho, sfrustrowana. Słowa zwykle nie przychodziły jej łatwo.
Podniosła się bardziej do siadu, odruchowo zgarnęła włosy na tył, zlepiając je w mokry, łatwiejszy do kontrolowania węzeł.
- Chodź – zachęciła, wyciągając do Isli rękę. – Usiądź przede mną. Pokażę ci – zaproponowała i uśmiechnęła się miękko. Nie potrafiła do reszty pozbyć się cienia obaw, lęku, że Isla zupełnie źle ją zrozumie, spłoszy się, dostrzeże w dotyku, bliskości coś, czego Sirkku nigdy nie próbowała w nim zawrzeć. Tym niemniej–
Isla przecież nie myślała tak, nie w ten sposób. To, że sama Siri zapętlała się w podobnych obawach było niczym więcej jak skazą pozostawioną na niej przez Midgard – przez samo miasto, przez zamieszkujących je ludzi, przez te zasady, które były jej tak zupełnie obce.
W Finlandii wszystko przecież wyglądało zupełnie inaczej.
Isla nigdy jednak o to nie zapytała – jeszcze nie? – a Järvelä nie była z tych, którzy otwieraliby się tak bardzo z własnej inicjatywy. Sirkku potrzebowała stymulantów, konkretnych pytań, delikatnego szturchania w bok, by zaczęła mówić – a na to wszystko, w kontekście tematu miasta, najwyraźniej nie był jeszcze czas.
Z przyjemnością patrzyła, jak Isla zanurkowała w te wszystkie słoiczki i woreczki – i roześmiała się cicho na jej pytanie.
- Ostatnio częściej – przyznała. Bo u Sirkku to zawsze była sinusoida. Czasem zakopywała się w pracy tak bardzo, że na nic innego nie znajdywała czasu. Czasami wystarczyło jej włóczyć się po lesie, by poczuć się lepiej. A czasem – tak jak teraz – było jej wszystkiego za dużo i potrzebowała–
Poudawać. Chyba poudawać, że to wszystko wcale nie tak. Przekonać się, że wszystko wciąż ma szansę się ułożyć. I właśnie w tym pomagało zmienianie się w ciastko.
Na pytanie o miksturę Järvelä mimowolnie zmarszczyła brwi lekko. To było dobre pytanie. Takie, którego nigdy przedtem sobie nie zadała. Z przyjemnością otarła się policzkiem o włosy przyjaciółki.
- Nie jestem pewna. To znaczy, nigdy wcześniej tak na to nie patrzyłam, ale– – zawahała się. – Tak. Chyba tak. Chyba można tak na to spojrzeć. W gruncie rzeczy to niewiele się różni od alchemii.
Różniło się od jej alchemii, rzemiosła Sirkku, którego głównym celem było szkodzić – ale o tym nie musiały dzisiaj rozmawiać. To zwyczajnie nie było potrzebne.
A potem nie było miejsca już zupełnie na nic tak błahego, bo wraz z imieniem Inge w sercu Siri wezbrało to wszystko, co hodowało się tam nie ostatnie dni, nie tygodnie, a w zasadzie miesiące czy lata – dokładnie od dnia, gdy Fjelde ich zostawił. Gdy ją zostawił, znikając bez słowa i nigdy–
Odetchnęła powoli, głęboko. Plątała się w tym samym labiryncie myśli już zdecydowanie zbyt długo.
Tam, gdzie Sirkku wyślizgiwała się z ciuchów z nietypowym dla siebie wahaniem, w Isli nie krył się cień skrępowania. Järvelä odetchnęła bezgłośnie, mimowolnie prześlizgując się wzrokiem po drobnym ciele. Isla była śliczna w ten sam sposób, w jaki śliczne były wczesne poranki nad wodą, godziny spędzane w lesie, w towarzystwie ptasich treli i szelestu przekradającej się zwierzyny. Śliczna tak, jak śliczna była młodziutka łania czujnie strzygąca uszami na leśnej polanie i jak wiewiórka w zgrabnych susach przeskakująca z jednego drzewa na drugie. Patrzenie na nią było zwyczajnie przyjemne, koiło zmysły w sposób, którego Sirkku nie potrafiłaby nazwać i rozgrzewało tak, jak nie potrafiłby rozgrzać serca Jarveli nikt inny.
Tylko przez chwilę Siri zastanawiała się, czy mogłaby – czy powinna – przytulić się teraz do Isli, naga skóra przy nagiej skórze, ciepło Löve za jej własne. Czy gdyby musnęła jej drobne piersi – pogładziła je z tą samą czułością, z jaką gładziła liście roślin we własnym ogrodzie; z tą samą troskliwością, z jaką podnosiła puchatą pszczołę, gdy ta nie mogła wzbić się do lotu ze skrzydłami zlepionymi wilgocią – czy Isla spłoszyłaby się wtedy, czy raczej wtuliła w nią śmielej, ciesząc bliskością tak, jak cieszyłaby się Sirkku?
Järvelä nie była pewna – tak samo jak nie była pewna, czy powinna to teraz sprawdzać.
Odprowadziła Islę wzrokiem do wanny i roześmiała się, zerkając przelotnie na Viggo. Uśmiech zmienił ton wraz z kolejnymi słowami Löve, beztroska została złamana goryczą. To, o czym Isla mówiła tak lekko, dla Sirkku było niczym więcej jak kolejną odsłoną ludzkiej niegodziwości – czymś, co należało karać; wyplenić; co było skażeniem, paskudną, jątrzącą się raną w naturalnie pięknym świecie.
Isla zgadywała, że może to byli grzybiarze – Sirkku była niemal pewna, że chodziło o mężczyzn, których wzrok oblepiłby to piękne ciało.
Löve podejrzewała wiatr czy dziki – Järvelä czuła gęstą czerń sączącą się z jej serca na samą myśl, że ktoś mógłby chcieć Islę skrzywdzić.
W efekcie nic na tę historię nie powiedziała, bo bardzo, naprawdę bardzo nie chciała wdzierać się zadrą goryczy w to, jak otwarta i beztroska była Löve. Nie dziś. Albo przynajmniej – jeszcze nie teraz.
Wsypała do wody wszystko, co miała, pozwalając, by otuliła je świeża chmura intensywnie kwiatowych, ziołowych zapachów. Zaraz potem z cichym westchnieniem przyjemności zanurzyła się w ciepłej – gorącej – wodzie, pozwalając, by ta objęła ją aż po szyję. Przygryzając wargę lekko, wsparła głowę na brzegu basenu i przymknęła oczy. Czasem naprawdę niewiele było jej trzeba.
- Ja... Nie. Zazwyczaj nie. To nie jest magia, nie w tym sensie, żeby... – Potrząsnęła głową. – Nie potrzeba słów.
Myślała przez chwilę. Rzeczywiście – nie miała słów. Jednak rytuały, może–
- Lubię się… To znaczy... – Wiedziała, co chce powiedzieć. Wiedziała, co chce pokazać. Nie potrafiła tego zrobić. Wreszcie sapnęła cicho, sfrustrowana. Słowa zwykle nie przychodziły jej łatwo.
Podniosła się bardziej do siadu, odruchowo zgarnęła włosy na tył, zlepiając je w mokry, łatwiejszy do kontrolowania węzeł.
- Chodź – zachęciła, wyciągając do Isli rękę. – Usiądź przede mną. Pokażę ci – zaproponowała i uśmiechnęła się miękko. Nie potrafiła do reszty pozbyć się cienia obaw, lęku, że Isla zupełnie źle ją zrozumie, spłoszy się, dostrzeże w dotyku, bliskości coś, czego Sirkku nigdy nie próbowała w nim zawrzeć. Tym niemniej–
Isla przecież nie myślała tak, nie w ten sposób. To, że sama Siri zapętlała się w podobnych obawach było niczym więcej jak skazą pozostawioną na niej przez Midgard – przez samo miasto, przez zamieszkujących je ludzi, przez te zasady, które były jej tak zupełnie obce.
W Finlandii wszystko przecież wyglądało zupełnie inaczej.