Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Dead men tell no tales (październik 1998, N.Holt & S.Mikkelsen)

    2 posters
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Ktoś mógłby powiedzieć, że Nik się pogubił. Znalazł swoją niszę w przestępczej działalności, poznając Przesmyk od zupełnie innej strony - jakby już go nie znał. Kradzieże stawały się coraz łatwiejsze, coraz bardziej wsiąkał w to miejsce, zwykły student z zewnątrz, a wewnątrz... Pierwsze próby handlu nielegalnym towarem powiodły się. Powolutku budował „zaufanie”, jeśli o czymś takim w ogóle można było mówić w kontekście Przesmyku. Bardziej w kontekście handlu jako takiego, zaczynał właśnie III rok nauki w Instytucie Kenaz i chętnie dostarczał alchemikom z innego wydziału roślinne ingrediencje. I nie tylko alchemikom, już miał reputację faceta, który spod ziemi wyciągnie potrzebne ingrediencje.
    Trudno było tylko czasem ukrywać się z tym, kim był. Czasem zbyt trudno było ukryć swoją aurę, gdy tak bardzo rwała się z założonej smyczy, zwłaszcza, gdy przypadkiem znajdował się wśród wielu ludzi. A prócz tego narażał się, solidnie, bo Przesmyk nie lubił obcych, a Nik chyba jednak był obcy. Z niektórymi osobnikami miał problem od samego początku, ale jakoś mu się udawało. Do tej pory. Zaczęło się od klasycznej pyskówki, do której Holt był całkiem przyzwyczajony, ale szybko, zbyt szybko eskalowało. Najpierw pieści, a potem Nik w jednej chwili czuł ręce na gardle, a w drugiej... W drugiej jego własne były pokryte krwią, tryskającą z przebitych nożem trzewi. Mężczyzna umierał z wyrazem zaskoczenia na twarzy, a jakimiś resztkami ludzkich odruchów blondyn próbował go ratować. Chyba. Był w zbyt dużym szoku, próbując zrozumieć, co się właśnie stało. Dlaczego się stało. Ostatnią przytomną myślą zabrał swój nóż z ciała faceta i zwyczajne uciekł, porzucając trupa albo dogorywającego przeciwnika.
    Błąkał się, nie wiedząc, co robić, każdy szelest traktując jak kolejne zagrożenie. Pokryty krwią się wyróżniał, do swojej klitki nie chciał wracać ze strachu, a nogi same z siebie prowadziły go niewiadomo dokąd. Nawet nie wiedział, w którym momencie zjawił się przed drzwiami Synne, nie planował tego, ale dokąd właściwie miał pójść?
    Zapukał do drzwi, brudząc je krwią, którą miał na rękach. Wprawdzie w ciemnościach ulic nie było jej praktycznie niczego widać, ale Nik czuł się, jakby każdy wiedział, co zrobił, jak i komu. Drugą dłonią cały czas trzymał nóż, także pokryty krwią, w oczach i na twarzy natomiast miał wypisany szok.
    - Synne... - jęknął na widok kobiety. - Ja nie chciałem, to nie tak miało być, on mnie złapał i... - zaczął się tłumaczyć, nie wiadomo po co, nie wiadomo czemu, całkowicie bez ładu i składu. - On tam leży, ja chyba... - urwał, gdy zdał sobie sprawę z tego, co właściwie się stało. Co zrobił.
    Zrobiło mu się niedobrze, całkowicie niedobrze, wepchnął się do Synne do mieszkania i pognał do łazienki, by zwymiotować całą treść żołądka. Opadł na podłogę, wstrząsany torsjami. Miał cały czas przed oczami wyraz twarzy tamtego mężczyzny, krew płynącą z jego ciała, barwiącą jego ręce, jego ubrania... Znów zwymiotował, choć żołądek już miał pusty. Był blady niczym ściana, jedynie oczy, pociemniałe z emocji, lśniły w jego twarzy niczym w gorączce.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Tej nocy nie potrafiła zasnąć. Uporczywe myśli wybijały ponad gładką taflę uporządkowanych wspomnień, kłuły niepokojem i poczuciem zagrożenia, wzbudzały podwyższoną czujność. Aarni powtarzał jej, że mieszkanie nad sklepem jest bezpieczne, że nikt niepożądany nie odważy się jej niepokoić, ale gdy tylko znikał załatwić swoje sprawy ― nie mogła pozbyć się wrażenia, że Przesmyk jej nie chce. Że tu nie pasuje, że nie powinna się tu nigdy pojawić, a tym bardziej zamieszkać. Niewygodne myśli nie powodowały jednak nagłych wątpliwości, wręcz przeciwnie ― wzbudzały przedziwną ciekawość. Synne lubiła rozciągnąć się na łóżku i każdą z nich obejrzeć bardzo dokładnie, przemyśleć i przeanalizować. Dlaczego się pojawiła? Dlaczego akurat teraz? Przecież za dnia, wśród ludzi, szeroko pojętej klienteli sklepu alchemicznego, czuła się jak ryba w wodzie. Jak ktoś, kto w przeciągu tygodni wrósł w strukturę Przesmyku tak bardzo, że nie poradziłby sobie w innym miejscu.
    Zajęta rozmyślaniem i śledzeniem wędrówki księżyca po niebie, straciła rachubę czasu. Czuła jego niedokładny przepływ, tak jak niedokładnie wyczuwała falę rozlewającą się leniwie na brzegu. I choć morze było daleko, tak oddziaływanie grawitacji było wciąż to samo, a krążąca w jej żyłach krew przodkiń odpowiadała na milczącą sugestię księżyca, przynosząc fale łagodnych emocji i spowijając umysł przyjemną mgłą otępienia.
    Rozluźniona i spokojna, zapadnięta w dwa koce jak w miękkie, focze futro, zajęła się obserwacją psów. Trzy czarne kulki pozostawały nieruchome, doskonale niewinne i ― przede wszystkim ― absolutnie nieświadome tego, że lada moment trzeba będzie się ruszyć i zejść na dół, na malutką połać zieleni za sklepem by uniknąć ewentualnej przykrej niespodzianki. Nim jednak Synne pomyślała choćby o tym, by się wygramolić z łóżka, ktoś załomotał w drzwi. Trzy psy jak na komendę podniosły łby, Synne błyskawicznie sięgnęła po leżący na szafce nocnej nóż. Kogo licho przyniosło? Złodzieja? Koleżkę po fachu? Na pewno nie Aarniego, ten nie napierdalał w drzwi jak w dzwon świątynny. Wyślizgnęła się z łóżka i zamknęła za sobą drzwi, w absurdalnym odruchu obronnym chcąc odciąć od tego wszystkiego psy, potem odblokowała zamek głównych drzwi i szarpnęła za klamkę, gotowa zaatakować szybko, bez ostrzeżenia. Jak wąż.
    Tego, co za progiem, się nie spodziewała. Dłoń z bronią zamarła wpół ruchu, usta rozchyliły się bezwiednie.
    Nik ― wydusiła po chwili, lustrując go spojrzeniem od góry do dołu. Wyjaśnienia, mętne i nieskładne, nie tłumaczyły sytuacji ani trochę, ale rozumiała. Na wszystkich Asów, Wanów i cały pierdolony Asgard ― rozumiała i bez słów.
    Odskoczyła na bok; przyjaciel gwałtownie wtoczył się do środka i zaraz zniknął w łazience, a dobiegające stamtąd odgłosy nie pozostawiały wiele miejsca wyobraźni. Zdjęta niepokojem o potencjalny ogon ― wyjrzała na klatkę, ale nie, nikogo nie zauważyła. Żadnego podejrzanego cienia majaczącego w ciemności, żadnego obcego zapachu. Tylko drobiny kurzu migoczące w srebrnej poświacie księżyca.
    Gdy pojawiła się w łazience ― było już po wszystkim. Nik leżał na podłodze, cały drżący i blady, jakby był już jedną nogą w grobie. Tylko oczy zdawały się żywe, przepełnione emocjami, których każdy na Przesmyku musiał prędzej czy później doświadczyć.
    Przyklęknęła obok, powoli ułożyła mu dłoń na ramieniu, ścisnęła je lekko.
    Nik, spójrz na mnie. Na mnie ― powtórzyła. Dłoń przesunęła na blady policzek, na czoło, czułym gestem odgarnęła mu ze skroni zakrwawione włosy. ― Nic ci nie jest? Zrobił ci coś? ― Teraz to było najważniejsze. ― Gdzie… gdzie jest ciało?
    Która właściwie była godzina? Ile zostało do świtu? Kiedy wróci Aarni? Pytania mnożyły się jak krople zimnego potu.
    Jesteś cały we krwi ― powiedziała cicho, dotykając jego kurtki; materiał zdążył już zesztywnieć od posoki. Kątem oka zauważyła porzucony nóż. ― Opowiedz mi. Opowiedz co się stało, zobaczysz, będzie lepiej ― dodała desperacko. Na chwilę złapała jego dłonie, uścisnęła je mocno, z przekonaniem kogoś, kto był już w jego miejscu. Z przekonaniem kogoś, kto popełnił swoje błędy i zna właściwą ścieżkę.


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Nie do końca myślał teraz, co robi ani tym bardziej dokąd idzie. Pewnie nie powinien przychodzić do Synne, bo mógłby sprowadzić na nią problemy. Ktoś przecież mógł go śledzić. Ale był w zbyt dużym szoku, zbyt przerażony tym, co się stało, by myśleć o takich niuansach. Ba, on nawet nie wiedział, dokąd idzie, a co dopiero do kogo. Lubił kobietę, nawet jeśli była dziwnie pasująco-niepasująca do Przesmyku, w którym coraz częściej się obracał. Może i miał spore problemy z zaufaniem, ale jakoś tak Synne mimo wszystko nie sprawiała, że tylko szukał, kiedy wbije mu nóż w plecy. Ot po prostu.
    Pewnie dlatego kierowany instynktem znalazł się właśnie w jej mieszkaniu, jeszcze pod wpływem adrenaliny, która trzymała go w kupie. Tak roztrzęsiony był chyba tylko raz, akurat wtedy, gdy w jednym momencie dowiedział się, że nie do końca jest człowiekiem i musiał uciekać przed śmiercią. Takie rzeczy krzywią psychikę, zresztą Nik był skrzywiony od dawien dawna. I teraz siłą rzeczy też był roztrzęsiony, bo nigdy w życiu nie sądził, mimo swoich buńczucznych deklaracji, że przyjdzie mu kogoś zabić. W jakikolwiek sposób, niekoniecznie w samoobronie.
    Mówi się, że od tego właśnie są przyjaciele. Pewnie dlatego znalazł się właśnie na wycieraczce Synne, bo w jakiś głupi, niepasujący do niego sposób, ufał jej, że ani go nie wyda, ani tym bardziej nie postanowi zakończyć jego jakże marnego żywota. Pewnie właśnie dlatego to właśnie do niej zaprowadziła go podświadomość i teraz trząsł się na podłodze, próbując w jakikolwiek dojść ze sobą do ładu. Ze sobą, z Synne, z tym, co właściwie zrobił. Pewnie gdyby nie sytuacja, kluczyłby z odpowiedziami, albo wręcz przeciwnie, nie potrafił znaleźć słów. Teraz jednak, pytania pochylającej się nad nim kobiety sprawiały, że kurczowo mógł trzymać się zdrowych zmysłów, bo czuł, że zaraz oszaleje. Posłusznie spojrzał na nią, dusząc rodzący się w gardle krzyk, bo przez ułamek sekundy zamiast Synne dostrzegł twarz tamtego mężczyzny, zastygniętą w wyrazie zdziwienia. Szarpnął się, ale uścisk na ramieniu był inny, bardziej znajomy, więc został w miejscu.
    - W Przesmyku… - pytania miały jakiś sens, miały jakąś logikę, ale ich sens mu umykał, bo na stan, w jakim się teraz znalazł, było ich po prostu za wiele. Więc przyczepił się do ostatniego, które było najprostsze do wyjaśnienia. – W zaułku. Za antykwariatem. Tam w głębi, z tyłu. – udzielał wyjaśnienia coraz bardziej drżącym głosem, niczym zmoknięty kociak przyciskając policzek do dłoni blondynki, bo to był jedyny sposób, by zostać myślami tu i teraz, by nie odpłynąć i nie schować się w dziwnej, obronnej skorupie.
    - To nie moja. – rzucił odruchowo, gdy dotknęła pokrwawionej kurtki, a potem zorientował się, że była mokra od krwi. Umysł zarejestrował ten fakt i Nik prawie natychmiast zerwał z siebie odzienie, blednąc jeszcze bardziej. Nie był ranny, chyba nie był, większość krwi na pewno była tamtego. Uścisnął jej dłonie, mocno, prawie wbijając paznokcie, w ogóle nie przypominając małego gnojka, który wszystkich prowokował i mógł wleźć i ukraść wszystko, co było potrzebne. Podporządkował się za to poleceniu, choć prawie nigdy tego nie robił, jakby te słowa rzucane przez selkie były wszystkim, co trzymały go przed tym, by kompletnie się nie rozsypał.
    - Poszedłem do Przesmyku. Jak zawsze. Miałem dostarczyć towar. – mówił krótkimi, prostymi zdaniami, co w jakiś sposób faktycznie pomagało. – Napatoczył się. Zawsze przyłazi. Zawsze mnie wkurza. Zaatakował. Ja… - urwał, przełykając ślinę. – Synne, nie chciałem. To nie tak miało być. – oddechy Holta zaczęły robić się coraz szybsze, tak jak jego słowa. Jakby zaraz miał wpaść w panikę, choć przecież nie miał się już czego obawiać. – On mnie zaatakował. Nie chciałem go zabić. Zaczął mnie dusić. Naprawdę chciałem go tylko odepchnąć. A nagle miałem nóż i on leżał tam i tak cholernie krwawił i był tak zdziwiony i patrzył na mnie i krwawił i chyba nie żyje i… - urwał, gdy zabrakło mu w końcu oddechu, kiedy wyrzucał z siebie słowa na jednym, dłuższym wdechu. – Zabiłem go…


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    W dzielnicy Ymira Starszego trudno było o nowe znajomości, które z miejsca nie pachniałyby oszustwem, chęcią wyzysku lub były dalekie od zwykłego krętactwa. Część z nich udawało jej się rozpoznać już na wstępie, część wciąż zaskakiwała w przykry sposób, tym samym pomagając jej zahartować charakter. “Jeśli chcesz mieć miękkie serce, to musisz mieć twardą dupę” – do znudzenia powtarzał jej Aarni, a im dłużej kręciła się wśród podejrzanych ludzi, tym więcej sensu dostrzegała w tym prawidle.
    Z Nikiem łączyło ją dziwne, bardzo osobliwe przekonanie, że mają jakiś wspólny punkt, który jest ponad ciemnymi sprawkami Przesmyku. Nie do końca rozumiała, co jej własna intuicja próbuje jej przekazać, ale przyglądała się temu przeczuciu z dozą ostrożnego zainteresowania. Lubiła go, Aarni lubił jego ingrediencje. Pozostawało też to absurdalnie pewne przekonanie, że mogłaby go traktować jak przyjaciela – że chciałaby go tak traktować – ale sama ostatnimi czasy nie wiedziała, co tak naprawdę powinna, a czego nie.
    Ostatecznie, skupiła się na tym, co tu i teraz. Na tym, że Nik zaufał właśnie jej, że wpadł tu jak huragan, cały przerażony, zakrwawiony i oszołomiony własnym czynem. I choćby miała zamiast mieć pod drzwiami jakiś patrol z Kruczych – nie zamierzała go wydać. Nigdy w życiu.
    Szarpnął się, gdy złapała go za ramię, ale zaraz – jakby w kontrze – wtulił policzek w jej dłoń. Synne uśmiechnęła się cierpliwie, ponownie odgarnęła mu włosy z czoła, przeczesałą je palcami w uspokajającym geście. Zdawało się, że dotyk dobrze na niego działał, pozwalał zakotwiczyć się w tym co tu i teraz.
    Mhm – potaknęła, kiwnęła głową. Wiedziała o którym miejscu mówi, znała je. Nie było daleko…
    Obrzuciła go uważnym spojrzeniem, gdy przyznał, że to nie jego krew. Sądząc po ilości, musiał napastnika trafić w tętnicę. Synne zmarszczyła brwi, ale wysłuchała jego historii w całości i w milczeniu.
    Jesteś w szoku – stwierdziła w końcu mocnym głosem, chcąc przebić się przez szok wciąż trzymający jego umysł w garści. – Możesz nie czuć bólu, a jesteś… jesteś cały brudny, Nik. Jeśli gdzieś cię dziabnął, to się o tym nie dowiemy, póki się nie umyjesz. – Ruchem głowy wskazała w bok, na prysznic. – Popilnuję cię. Mogę sobie nawet zasłonić oczy, jeśli się wstydzisz – dodała żartobliwie, chcąc jakoś go rozproszyć, sprawić, by przestał skupiać się tak na popełnionym czynie. Żyli wśród zbirów, to było pewne, że prędzej czy później stanie przed naturalnym wyborem: jego własne życie albo czyjeś. I choć życzyła mu, by nigdy nie musiał go dokonać, tak Przesmyk odarł ją już z paru złudzeń, pozostawiając po sobie ponurą pewność, że pewne rzeczy są nieuniknione.
    Zrobiłeś co musiałeś – wciąż mocno ściskała jego dłonie, zdawało się, że to kolejny sposób na zatrzymanie go przy zdrowych zmysłach – słyszysz mnie, Nik? Zrobiłeś co musiałeś, żeby wyjść z tego żywy. To nie ty zaatakowałeś, nie ty szukałeś guza, tylko tamten. – Przysunęła się nieco bliżej, uwolniła jedną dłoń z żelaznego uścisku i go objęła, pociągnęła do siebie. – To co teraz czujesz… jeszcze trochę z tobą zostanie. Ale oswoisz się z tą świadomością. Pokażę ci jak. Już… też już kogoś zabiłam.


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Dotyk zawsze dobrze na niego działał. Może właśnie z tego powodu tak rzadko sobie na niego pozwalał, o ile nie odbywał się on w kontrolowanych, ściśle określonych warunkach. Nik przejawiał dziwne, ponure przeświadczenie, że nie może pokazać, jak bardzo czegoś potrzebuje, bo zaraz to straci i nie dostanie nigdy więcej, albo ta wiedza zostanie wykorzystana przeciwko niemu. Ale czasem, tak jak teraz, bywały takie momenty, że nie był w stanie tego zrobić. Że maski opadały jedna po drugiej, a on gubił się we własnym chaosie i jedyne, co mogło przywrócić mu względną normalność, to właśnie dotyk, pewny i trzymający przy sobie.
    Nie wiedział, czemu właściwie wybrał Synne. Dlaczego ona stała się pierwszą podświadomą myślą, kiedy szukał miejsca, gdzie mógłby się udać. Uciec. Ukryć się. Przecież początkowo łączył ich tylko interes. Aarni, który kupował od niego rośliny, a kobieta była tak… z przypadku. Przecież mogłaby go wydać w każdej możliwej chwili, że przecież pewnie wcale nie powinien jej ufać, a już na pewno nie traktować jak przyjaciółki. Ale mimo wszystko traktował i jak dotąd nawet nie pomyślał, by zrobić jej cokolwiek nieprzyjemnego.
    Więc siedział teraz, w jej łazience. Wtulał się w jej dłoń, szukając oparcia. I oddychał powoli, poddając się miękkim palcom, szukając zagubionych gdzieś własnych klepek z głowy, by chociaż trochę wrócić do siebie i oprzytomnieć. Pewnie gdy to już nastąpi będzie potrzebował wiele alkoholu, by zagłuszyć zimno, które ogarniało go na samą myśl o śmierci tamtego.
    Jesteś w szoku.
    Szoku? Może i tak. Wpatrywał się w Synne, jakby była wyrocznią mogącą powiedzieć mu, co ma dalej robić. Brudny. No tak, był cały we krwi. I brudził jej mieszkanie. Łazienkę? Nie miał za bardzo siły niczego z tym zrobić. Potem przeprosi pewnie, teraz jednak czuł, jakby miał odpłynąć. Ożywił się dopiero, gdy zaproponowała mu, że go popilnuje, a potem zarzuciła wstydliwość. Wtedy musiał się już odezwać, musiał zareagować i zrobił to tak, jak na niego przystało. Prychnął na nią, unosząc niemrawo kąciki do ust.
    - Nigdy nie byłem wstydliwy. – i na dowód tego chciał zacząć skostniałymi rękami ściągać z siebie koszulkę. Nie wstydził się swojego ciała, okoliczności były, jakie były, a on może faktycznie potrzebował się wykąpać. Wymyć z tej paskudnej krwi, rozgrzać zziębnięte ciało, chociaż prawdę mówiąc bardziej miał zziębniętą duszę. Teraz do końca życia będzie musiał trwać ze świadomością, że kogoś zabił. Zadrżał na całym ciele, jakby niewidzialny duch dmuchał mu w kark. Duch tamtego trupa…
    Mocny uścisk utrzymał go na powierzchni. Pozwolił mu nie zatonąć, a jedynie wziąć głęboki oddech, patrząc na kobietę z wdzięcznością w oczach. Pozwolił się przytulić, wcisnął się w nią, mocno zaciskając wokół niej swoje własne ręce. Miała rację. Mówiła prawdę. Ale czy to cokolwiek zmieniało? Śmierć to śmierć. Powody nie były istotne.
    - Ja nawet nie wiem, jak to się stało, Synne. – powiedział w końcu, zagubionym tonem i westchnął. – Jak można się oswoić? Widzę go. Tam… Dmucha mi w kark. Przyjdzie po mnie. – zacisnął ręce, wstrząsany gwałtownym dreszczem. Znowu zaczynało mu się zbierać na wymioty, ale dzielnie się trzymał. – Ty? Kogo? – podniósł gwałtownie głowę, wpatrując się w jej oczy. O dziwo nie było w jego własnych złości. Nie było wyrzutu. Był… niepokój. Martwił się, o nią. Tak po prostu. Niepokoiło go, że ktoś mógłby zmusić ją do morderstwa. A może ona też się broniła?


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Drobna prowokacja przyniosła spodziewany owoc; Synne odwzajemniła nikły uśmiech swojego gościa, z przyjemnością witając pokrzepiający jej myśli okruch ciepła. Spędziła na ulicy, wśród ciemnych zaułków i groźnie wykrzywionych twarzy, tyle czasu, by doskonale rozumieć, czego bał się w tamtej uliczce Nik i w jak głębokim akcie desperacji musiał zadziałać. Przesmyk był niebezpieczny nawet dla tutejszych, a co dopiero dla niej czy Nika, który zdecydowanie odstawał w budowie ciała od chociażby takiego Aarniego. Oboje, i ona i Holt, stanowili potencjalnie łatwy cel. I – jak pokazała rzeczywistość – oboje, gdzieś głęboko na dnie własnych dusz, postanowili odrzucić tę łatę. Przemoc wlała się w ich dłonie przypadkiem, ale mogła stanowić istotny przełom.
    Dla niej na pewno był to przełom. Gorzki w smaku i niewygodny w konsekwencjach.
    Świetnie – mruknęła z aprobatą i przejęła od niego brudną koszulkę. Odruchowo spojrzała na metkę – ubrania Aarniego powinny się nadać, mimo różnicy – a potem zwinęła ją w kulkę i cisnęła do umywalki. Potem ją namoczy i przepierze, krew wciąż była świeża, powinna zejść.
    Gorąca woda potrafi zdziałać cuda – obiecała melodyjnie, jakby sam tembr jej głosu miał sprawić mu przyjemność i otulić iluzją ciepła. Gdy przygarnął ją mocniej do siebie, przeczesała jego jasne, zakrwawione włosy palcami i ucałowała skroń. Czasami rozmowa ciałem wychodziła jej lepiej niż słowami. Czasami tylko tak dało się z kimś porozumieć, gdy w gardle rosła niemożliwa do przełknięcia gula lub gdy na szyi wzmacniał się nacisk pętli strachu. Czuła, że Nik tego właśnie potrzebował. Spokoju, ciepła i dotyku.
    Być może to samo wyczuł od niej Vermund, kiedy w końcu oprzytomniała z gorączki. Synne przymknęła oczy, westchnęła cicho, na moment odpływając myślami do innego mieszkania, innej nocy i innej roli. Wtedy to ona była w rozsypce.
    Gdy podniosła powieki, jej myśli na powrót były czyste, skupione na tym, co tu i teraz. Uśmiechnęła się do Nika łagodnie, wargami musnęła jego czoło. Wszystko będzie dobrze – próbowała mu przekazać – wszystko będzie dobrze…
    Potrzebujesz czasu, Nik. To wszystko – szepnęła miękko i jeszcze raz przeczesała mu włosy. Czuła jak krew oblepia jej palce, jak zastyga na skórze, tworząc to niemiłe uczucie klejącej powłoki. Nie ruszyła się jednak z miejsca, gotowa zostać na tej podłodze choćby do rana, jeśli miało mu to pomóc.
    To był instynkt. Wola życia. Zawsze dzieje się szybko. I nie tak, jak byś tego chciał – dodała cicho, wpuszczając między myśli własne demony i wspomnienia. Niewygodne, gorzkie, pełne pretensji do siebie samej. Mogła zabić szybciej. Mogła uciec. Mogła nie próbować zabijać w ogóle. Mogła nie lekceważyć powagi sytuacji.
    Nikt po ciebie nie przyjdzie, słyszysz? Nikt. Przesmyk widział już wiele trupów, a gdy się umyjesz, na twoich dłoniach nie będzie nawet śladu po tamtym typie. Wrócę tam i zatrę pozostałe ślady – oznajmiła z determinacją – poproszę Aarniego żeby pomógł pozbyć się ciała. Potem wywęszę każdą plotkę i zadbam o to, żeby pozostała plotką, fałszywą historią, jakich tu setki. Bez śladu nie ma plotek. Bez plotek nie ma podejrzeń.
    Gdy poderwał głowę, w jego oczach dostrzegła zmartwienie i niepokój. Znów się uśmiechnęła; miło i delikatnie, jakby rozczulona.
    Potrzebowałam pieniędzy na... na spłatę bardzo chujowego długu – wyznała cicho, na granicy szeptu – i trafiłam na kogoś, kto równie mocno chciał się pozbyć pewnej osoby. Trucizna. To miało być łatwe…
    Głos na chwilę jej się złamał, zaraz zgasł w gardle, a ciężar tej historii ponownie osiadł jej na barkach. Synne zmarkotniała; kierowana prostym odruchem dłoń znów przeczesała jego włosy.
    …Nie było łatwe, jak się pewnie już domyślasz. Zorientowała się w ostatniej chwili, zaczęłyśmy się szarpać… potem uciekła, więc pognałam za nią. Wzywała pomocy, ale to był dom na uboczu, nikt nie usłyszał. Nie w porę. Dopadłam ją przy jeziorze, chciałam to jakoś zakończyć, bogowie, jakkolwiek. Chciałam po prostu żeby przestała tak krzyczeć…
    Wspomnienie rozlało się jej przed oczami, przesłoniło białe kafle łazienki, zatroskane spojrzenie Holta i nocną rzeczywistość, wszystkie odgłosy nagle zgasły, by ustąpić innym. Cichy szum wody obmywającej brzeg jeziora. Szelest trzciny. Plusk podpływającej pod taflę ryby. Pusty odgłos bąbelków umykającego powietrza, kiedy w końcu dotarło do niej, że kobieta – kimkolwiek właściwie była – nie żyje.
    Nie doceniłam jej woli życia, tego, że będzie tak walczyć. Gdy powaliła mnie w wodę i wepchała w zimną toń, miałam wrażenie, że to ja stanę się ofiarą. Że zginę tam, w jakimś zapomnianym przez bogów miejscu, a mojego trupa znajdą za miesiąc. To, co wtedy się we mnie obudziło… nie wiem jak to nazwać, Nik, ale jestem pewna, że też to dzisiaj czułeś. Jakąś nienazwaną siłę, dzięki której udało ci się wywinąć śmierci, a potem dowlec aż tutaj i dopiero teraz się rozsypać. Ze mną było podobnie, jakoś… nie pamiętam jak, to wszystko działo się za szybko, zbyt gwałtownie… ale wciągnęłam ją pod wodę i tam wydusiłam z niej życie.
    Podniosła na niego spojrzenie; nieśmiało i powoli, trochę bojąc się tego, co może zobaczyć w jego oczach. Wydawała się złamana i pusta, jakby przywołanie tej historii kosztowało ją zdecydowanie więcej niż zakładała.
    Stąd wiem, że szok mija – dokończyła cicho – mija też drżenie rąk. Mijają koszmary. Mija wrażenie ciągłego zagrożenia. Wszystko czego potrzebujesz, to czas.


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Od dawna miał wrażenie, że Przesmyk to nie jest tylko miejsce, w którym dzieją się różne rzeczy. Od pierwszego dnia, w którym przekroczył tę „magiczną” granicę dzielącą resztę miasta od szemranego Przesmyku Lokiego Nik odnosił wrażenie, że jest to dziwna, żyjąca istota, która jednym sprzyja, a innym wręcz przeciwnie, jednak zasłużenie na jej przychylność wcale nie było takie łatwe. W głowie Holta istota zwana Przesmykiem była kapryśna, kierująca się sobie tylko znanymi kryteriami w wybieraniu tych, którym pozwoli przeżyć, jednocześnie karmiąc się siłą, przemocą, krwią i w ostatecznym rozrachunku śmiercią. To przecież wcale nie było tak, że nigdy wcześniej nie był na ulicy, że nie plątał się wśród przestępców, załatwiając dla nich różne ciemne sprawki i ucząc się przetrwania. Nadal w Przesmyku było zupełnie inaczej, odmiennie i… nigdy wcześniej nie musiał zabić, nawet po to, by się bronić.
    Od tej pory świat miał się dzielić na ten przed i na ten po. Z pełną świadomością, że te resztki niewinności, które jeszcze posiadał, nigdy już nie wrócą.
    - Ślady mogą zostać. – powoli zaczynał myśleć, chyba. – Krew źle się spiera… - nie był jednak tego taki pewny, jednak melodyjny ton Synne, jej spokój i pewność w głosie sprawiały, że przez paskudne, mroczne myśli zaczynały przebijać się nieśmiałe promyczki nadziei, że może faktycznie nie będzie aż tak źle. – Dobrze. – nie protestował już, zamykając oczy i opierając policzek o jej ramię. Dłoń we włosach, miękki dotyk ust… z siłą rozpędzonego młota Thora uderzyła w niego świadomość, że nie był sam. Raz, że teraz, a dwa, że… chyba w ogóle. Odetchnął głęboko, choć dreszcze nie chciały minąć. Mimo tego jednak patrzył trochę bardziej trzeźwo, jakby jej zabiegi dawały jakąś poprawę, albo przynajmniej kierowały myśli w inną stronę, tę bardziej przyjemną.
    Przeniósł wzrok na kobietę, jakby coś rozważał. Zastanawiał się nad czymś, usilnie szukał opcji wyjścia, jakby chciał jej wierzyć, ale się tego obawiał, obawiał dopuścić do siebie coś więcej. Nie miało to nic wspólnego z zaufaniem, co raczej wieczną ucieczką. Jaką różnicę robił mu fakt, że będzie uciekał przed jeszcze kimś?
    - Mogę tu zostać? Nie wiem, czy… czy zdołam być teraz sam. – poprosił, z wahaniem i trochę ze wstydem, bo Nik nigdy nie lubił przyznawać się do słabości. Nie lubił pokazywać, że coś było nie tak. Ale przecież Synne i tak i tak wiedziała. – Boję się, że wróci w snach. – wyszeptał pustym głosem i było jasne, że zrobi wszystko, żeby nie zasnąć. A jeśli już miałby odpłynąć do krainy snów, to nie sam. Jakimś cudem, na co wpadł przypadkiem, na Synne jego aura nie działała i wyjątkowo błogosławił ją w duchu za to. Zazwyczaj niemożność wyprania komuś mózgu byłaby sporą przeszkodą, ale teraz po prostu nie musiał się przejmować.
    - Będzie kolejnym, którego Przesmyk pochłonął w swoje czeluście i już nie wypuścił… - nie był pewny, czy proszenie Aarniego, by jemu pomógł, było dobrym pomysłem, ale nie mógł się opierać. Nie potrafił tego nawet zrobić, więc tylko skinął głową. Jeden długo w te czy we w te nie robił mu już żadnej różnicy, bo i tak tej nocy zaciągnął ich wiele, przede wszystkim u samego Przesmyku. – Dziękuję. Że mnie nie zostawiłaś. – dodał, o wiele ciszej, uśmiechając się blado.
    Zaraz potem jednak wbił wzrok w jej twarz, gdy opowiadała o śmierci, którą zadała sama kiedyś. Słuchał, ale nie zadawał pytań, przyswajał informacje, będąc po prostu obok niej, z troską widoczną w oczach. Cały czas był blisko, starając się dawać jej dokładnie taką samą pociechę, jaką ona dawała jemu.
    - Długi zawsze są chujowe. I zawsze spłata ich przychodzi w nieodpowiednim momencie. – rzucił cicho, jak ktoś, kto doskonale wiedział o tym, co mówił. Owinął ją mocno rękami, próbując zakotwiczyć w teraźniejszości, gdy pochłonęły ją wspomnienia. – Przeżyłaś, Synne. I tylko to się liczy. – powiedział twardym tonem, bez najmniejszego wahania słyszalnego w głosie. – Zrobiłaś, co było konieczne. – nie miał problemu ze śmiercią. Nie miał problemu z tym, że niektórzy umierali, bo najwyraźniej tak miało być. Miał problem tylko z tym, że to on zabił, ale teraz to zeszło na inny plan. Nik rzadko przejmował się sobą. Przejmował się innymi, choć rzadko to okazywał, bo skoro jemu nikt nie okazywał troski, to czemu niby on miał to zrobić? Ale teraz siedzieli oboje na zimnych kafelkach, uwalani krwią bezimiennego trupa, którego pochłonie Przesmyk, jak wielu przed nim.
    - Mając do wyboru swoje życie albo jej wybrałaś własne. I dobrze. – wymamrotał, ani myśląc, by ją potępiać. Byłby cholernym hipokrytą w takim wypadku. Zgarnął kobietę jedynie na kolana, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że zaraz i ona będzie uwalana krwią.
    - To tylko kolejny powód, by oglądać się za siebie… Chyba… chyba nie robi mi to już różnicy. – powiedział powoli, choć nie można było stwierdzić, czy zaczął dochodzić do siebie. – Będziesz zaraz cała brudna, Synne… Od krwi. – nie mógł się zmusić, by powiedzieć „mojej” krwi. Bo to w jakiś sposób była jego krew. To on ją wydobył na świat. – Musisz się wymyć. – ale i tak nie zrobił nic, żeby ją puścić.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Zostań – odparła łagodnie, spoglądając w jego stronę. Wyglądał już lepiej, spojrzenie miał bardziej trzeźwe, przytomniejsze, choć na dnie błękitnych oczu dostrzegała cień przygnębienia i świadomości czynu. – Jeśli wróci w snach, to będę zaraz obok. Jakoś sobie poradzimy – dodała, raz jeszcze gładząc jego włosy, po czym przesunęła dłoń niżej, przez jego policzek i szyję, prosto na niemiłosiernie spięty bark. – Ale być może mam w zanadrzu pewnego asa, który trochę rozproszy twoje myśli i ułatwi zaśnięcie. Nawet trzy asy. Lubisz psy, Nik? – dopytała, nie chcąc dłużej trzymać tajemnicy tylko dla siebie. Jej osobiście widok szczeniaków poprawił humor, a próby opanowania tworzonego przez nich chaosu tak skutecznie odciągały myśli od ponurych ścieżek, że w przeciągu ostatnich dni czuła się tak, jakby faktycznie nic się nie stało. Jakby zawsze tu była, w tym mieszkaniu, z psami, z Aarnim. Jakby nie było nic wcześniej i jakby miało nie być już nic później.
    Skinęła powoli głową, gdy Nik podsumował tę krótką historię słowami o Przesmyku. Sama lepiej by tego nie ujęła.
    Nie ma sprawy – uśmiechnęła się krótko, słodko – mam nadzieję, że jeśli będę w potrzebie, to odpowiesz mi tym samym. Jak… jak przyjaciel. – Ostatnie słowa wymówiła cicho, trochę nieśmiało. Zdarzało jej się wcześniej obdarzać ludzi sporym pokładem zaufania – i przejechała się na tym niepomiernie – ale w towarzystwie Nika było jakoś… inaczej. Jakby ta znajomość funkcjonowała na innych zasadach, choć nie do końca potrafiła zakreślić granice i zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Na pewno nie patrzył na nią maślanymi oczami, jak pół klienteli alchemicznego sklepu.
    Zgasła, gdy podzieliła się z nim historią zabójstwa; choć sprawa wydawała się należeć do przeszłości, to jej rozdrapanie wcale nie było takie proste, a gdy już sięgnęła po tamte wspomnienia – nie chciały spokojnie ułożyć się w szufladce pamięci i osunąć się w głębiny świadomości. Z wdzięcznością więc przyjęła jego obecność, to, że nie próbował jej na siłę pocieszyć. Zrozumienie. Nik rozumiał i zdawało jej się, że jest to cenniejsze niż jakiekolwiek inne deklaracje.
    Skorzystała z oferowanych przez niego objęć i przez chwilę trwała w martwym bezruchu, raz po raz przeżywając tamto wspomnienie. Miała wrażenie jakby dłonie ścierpły jej od zimna tamtego bajora, a na gardle czerniła się sina pręga, ale nim przeszłość pochłonęła ją całkiem, Nik zakotwiczył ją w tym co tu i teraz. Odetchnęła głębiej, ciszej. Minęło.
    Czasem zastanawiam się, czy nie było innej drogi – mruknęła, z lekkim parsknięciem witając nowe siedzisko w postaci kolan Holta – czy nie dało się tego zrobić jakoś… inaczej. Lepiej. – Wzruszyła ramionami. – Aarni ciągle powtarza, żebym takie rzeczy zostawiała zawodowcom, bo jeszcze ściągnę na siebie jakieś kłopoty. A mi się wydaje, że gorzej i tak już nie będzie. Wygląda więc na to, że mamy w tej materii dość podobne stanowisko. I wcale nie wiem, czy to dobrze…
    Machnęła ręką, bagatelizując plamy z krwi. Miała ciemną, luźną koszulkę i krótkie spodenki – cokolwiek miało się do niej przykleić i tak nie będzie widać. Nawet jak się nie do końca spierze.
    Nie szkodzi. Zapach… zapach mnie nie odrzuca. Przywykłam. – W końcu w foczej skórze jadała ryby kompletnie surowe; zapach posoki, nawet jej smak, był czymś, co uważała za element swojej natury. – Wskoczę pod prysznic po tobie, a teraz ogarnę ci jakieś rzeczy na noc, hm? I poszukam czegoś mocniejszego, wydaje mi się, że nie pogardziłbyś szklaneczką pełną procentów na dobranoc. Tylko wiesz co? – Przechyliła głowę, jej oczy błysnęły rozbawieniem. – Najpierw musisz mnie puścić.


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Jakoś sobie poradzimy. My. Nie on sam. To było jakieś inne, jakieś dziwne na tle jego przeszłości, ale jednocześnie... wierzył jej. Po prostu wierzył, że będzie lepiej, że może być lepiej. Synne nie patrzyła na niego półprzytomnym wzrokiem, jak inni, gdy jego aura wymykała się spod kontroli, dokładnie jak działo się to teraz. Paradoksalnie ten fakt uspokajał go mocniej niż cokolwiek innego, co mogłaby zrobić czy powiedzieć, choć nie zmieniało to faktu, że bardzo doceniał wsparcie jej ramion. Było coś innego w zwykłej ofercie przytulenia, która nie niosła za sobą żadnych innych żądań. Czuł, że napięcie powoli odpuszczało, bo tutaj faktycznie w jakiś sposób był bezpieczny.
    Zaskoczony uniósł brwi, gdy najpierw powiedziała o ułatwieniu zaśnięcia, a potem spytała o psy. Też głupie pytanie, oczywiście że lubił. Ogólnie wolał zwierzęta bardziej niż ludzi, ze względu na ich lojalność. Na upartego taka selkie też była zwierzątkiem. Może właśnie dlatego lubił towarzystwo kobiety, chociaż nie znał jej prawdziwej natury?
    - Jasne, że lubię. - parsknął w odpowiedzi, unosząc kąciki ust. Zmiana tematu na zwierzaki była zaskakująca, ale jednocześnie pomocna. Odwracała uwagę od tego, co zrobił. - Ogólnie lubię zwierzęta. Są lepsze od ludzi, bardziej wierne. Lojalne. Zwierzę nie wbije ci noża w plecy. - przyznał z lekkim wzruszeniem ramion, jednak z żywym zaciekawieniem w głosie. Zaraz jednak poskładał do kupy trzy asy z pytaniem o zwierzaki i oczy rozbłysły mu natychmiast.
    - Masz psa? Znaczy trzy? Serio? Pokaż! - ożywił się tak, jakby jeszcze chwilę nie siedział zwinięty w kłębek nieszczęścia po przypadkowym zabójstwie. Zwierzaki, zwłaszcza futerkowe, na każdego działały zbawiennie, na Nika zresztą też. Naprawdę wolał zwierzaki od ludzi, a możliwość wytulania psów i pewnie ich właścicielki była zdecydowanie lepszą opcją na spędzenie reszty nocy. Pomysły Synne na poprawienie mu nastroju zdecydowanie działały. Był pewny, że jej tego nie zapomni, tak samo jak bezinteresownej pomocy, bo przecież mogła go wydać.
    - Zawsze. - powiedział bez wahania, słysząc jej nieśmiałą prośbę. - Wiesz, gdzie mnie szukać w razie co. Zawsze możesz na mnie liczyć. - i mówił to całkowicie szczerze. Nik rozumiał pojęcie lojalności, rozumiał pojęcie przyjaźni, problemem było chyba tylko to, że miał bardzo mało osób, do których mógł je odnieść. Ale wieczory takie jak te zbliżały. Były inne od wszystkiego, co do tej pory znał, z Synne było bardzo inaczej. Było jakoś tak... szczerze. Bez działania jego aury, którą ostrożnie zaczął w końcu ściągać, by wziąć ją pod kontrolę. Chociaż czy aby na pewno musiał?
    - Może była. - nie zamierzał okłamywać kobiety, trzymając ją na kolanach i rozważając je słowa. - Może gdyby dobrze pomyśleć to znalazłoby się inne rozwiązanie. Ale chyba... wtedy nie było czasu na myślenie, nie? Użyłaś jedynej możliwej opcji. Broniłaś siebie. - z każdym słowem zaczynał zdawać sobie sprawę, że teraz, u niego było tak samo. Nie było czasu myśleć, chciał po prostu przeżyć i był to kolejny raz, gdy jego nić życia okazała się być zbyt śliska i wymknęła się nożycom Norn. - Niektóre błędy mają to do siebie, że nie da się ich już naprawić. Uszy do góry. Siedzimy w tym oboje. I fakt, gorzej nie będzie. - puścił jej oczko, bo tak, bo Nik rozumiał. Bo chociaż bywał hipokrytą, to jednak nie aż takim.
    Spojrzał na nią z zaciekawieniem za to, gdy wspomniała, że jest przyzwyczajona do zapachu. To nie było normalne, ale Nik nie pytał. Uważał, że jeżeli zechce, to sama mu powie. Dlatego jedynie skinął głową, czując nagłe zmęczenie, gdy adrenalina opadła.
    - Muszę? - rzucił zrzędliwym tonem, bo jednak siedzenie na kafelkach z przyjemnym ciężarem na kolanach było miłe. Nie chciało mu się tego zmieniać. Nie, Nik wcale nie potrzebował przytulania. Puścił jednak Synne, strzelając karkiem i pozbierał się z podłogi. - Zdecydowanie nie pogardzę procentami. Nawalony lepiej zasnę. - stwierdził uczciwie i wzruszył ramionami. Znał swoje demony, wiedział, co może przyjść w nocy. Westchnął pod nosem i kiedy Synne wyszła, rozebrał się do końca i zapchał pod prysznic. Czas było zmyć krew, odświeżyć się i ubrać. A potem szklaneczka alkoholu brzmiała świetnie.

    Nik i Synne z tematu


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.