:: Midgard :: Okolice :: Jezioro Golddajávri
Katedra Technologii Magicznej
3 posters
Mistrz Gry
Katedra Technologii Magicznej Pon 11 Mar - 17:04
Katedra Technologii Magicznej
Katedra Technologii Magicznej jest wynikiem wizji i hojności Hugo Vanhanena, jednego z najwybitniejszych ekspertów w dziedzinie magicznych technologii ostatnich lat. Ulokowana na obrzeżach miasta w nowo wybudowanym, choć nawiązującym do starego stylu ośrodku, w bliskim sąsiedztwie samego jeziora Golddajávri, łączy katedrę wraz z nowocześnie wyposażonym obserwatorium. Jest on nie tylko miejscem najważniejszych naukowych badań nad technologiami galdrów i śniących, ale również symbolem zintegrowania nowoczesności z astronomią czy bardziej tradycyjnymi dziedzinami naukowymi, które znalazły swoje miejsce w instytucie.
Prorok
Re: Katedra Technologii Magicznej Pon 11 Mar - 17:20
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
8.06.2001
W magicznej Skandynawii, gdzie rzeczywistość naprzemiennie splatała się z legendami i mitami, wydarzenia niezwykłe stawały się coraz bardziej powszechne, szczególnie po ostatnim głośnym incydencie w Kopenhadze, który wstrząsnął społecznością magiczną i nie tylko. Wszystko zaczęło się od serii tajemniczych aberracji magicznych, które po serii krwawych morderstw po raz kolejny przyniosły chaos i niepokój wśród galdrów. Choć bezpośrednio Katedra Technologii Magicznej nie zajmowała się takimi zdarzeniami, to jednak nie mogła pozostać obojętna na to, co się stało. Mówiło się, że aberracje, których siła była coraz większa, mogą namieszać w świecie galdrów, a kolejnym potwierdzeniem miał stać się tajemniczy meteoryt, który niespodziewanie spadł w okolicach Midgardu, co ukrywano przed mediami. Na radarach naukowców pojawiały się jednak coraz częstsze sygnały ostrzegawcze, sugerujące niepokojący wzrost aktywności magicznej w kosmosie. Nic więc dziwnego, że katedra, która była ośrodkiem naukowym, postanowiła zainicjować działania mające na celu zrozumienie i kontrolę nad tym zjawiskiem, jak i nowym znaleziskiem. Zebrano zespół ekspertów na czele z Blancą Vargas, aby zgłębić tajemnice meteorytu i jego ewentualne powiązania z występującymi aberracjami magicznymi, zabezpieczyć go i przenieść do laboratorium.
— Dzień dobry, Blanca — odezwał się profesor Hansen, gdy zobaczył Vargas na wejściu z samego rana. Był niewysokim, tęgim mężczyzną, który całe swoje życie poświęcił badaniom kosmosu. — Pora się zabrać za jego zbadanie. — Do tej pory obserwowany był w specjalnym pomieszczeniu, gdyż nie zachowywał się tak, jak wcześniejsze meteoryty. Rozgrzany do czerwoności, musiał zostać przeniesiony z pomocą magii, choć nawet to sprawiało problemy. — I jak, udało ci się odnaleźć coś na ten temat? Jakieś obserwacje? — zapytał profesor, dokładnie przyglądając się znalezisku. Jego powierzchnia była pokryta nieregularnymi, szkarłatnymi znakami, które wydawały się pulsować delikatnym światłem o złocisto-fioletowym odcieniu. Podczas gdy większość meteorytów miała gładką, metaliczną powierzchnię, ta anomalna skała kosmiczna była pokryta mikroskopijnymi wyżłobieniami i nierównościami, dając wrażenie, jakby każda z jej cząstek miała własne, indywidualne znaczenie.
INFORMACJE
W tej rundzie przysługują ci dwa rzuty. Pierwszy na wiedzę ogólną, która określa, czy udało ci się cokolwiek znaleźć podczas poszukiwań – próg powodzenia wynosi 50. Druga kość to k100 na spostrzegawczość – próg powodzenia wynosi 50.
Blanca Vargas
Re: Katedra Technologii Magicznej Pon 11 Mar - 20:16
Blanca VargasWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Zacatecas, Meksyk
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : zaręczona
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : astronom, malarka aktów
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : ocelot wielki
Atuty : awanturnik (I), uczona (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 29 / magia lecznicza: 11 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 21 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 9 / wiedza ogólna: 20
Ledwo wczoraj wróciła z Brazylii i zdecydowanie nie miała czasu, by odreagować – nie brała jednak pod uwagę nieobecności w Katedrze. To, że rozważała rezygnację z projektu Yamileth to jedno, nie było jednak mowy o tym, by zaniedbała też specjalizację. Może coś do niej dotarło po kłótni z Esem, może zrozumiała, co tak naprawdę kryło się po wszystkimi tymi ostrymi słowami, jakimi Barros obrzucił ją i ich projekt – nic, co powiedział, nie mogłoby jednak sprawić, by zrezygnowała ze wszystkiego. Z projektu – może. Z całokształtu swojej kariery naukowej – absolutnie nie.
To, że udało jej się dostać pod skrzydła profesora Hansensa było dla niej osiągnięciem tak samo dużym, jak współpraca z doktorem Arzeno. Obaj byli specjalistami w swoich dziedzinach i od obu mogła nauczyć się… Cóż, może nie wszystkiego, ale z pewnością bardzo dużo. Praca z obojgiem była nobilitacją, o której do niedawna marzyła tylko, nie myśląc nawet, że kiedykolwiek uda się te marzenia zrealizować.
Teraz, gdy nagle stały się rzeczywistością, Blanca była absolutnie przekonana, że zrobi wszystko, by nie zawieźć – Hansensa, Arzeno, własnego ojca. I siebie. Może przede wszystkim siebie.
W efekcie wpadła do Katedry po nieprzespanej nocy spędzonej w podróży, wyczerpana, z sińcami pod oczami, ale – o dziwo – uśmiechnięta. Uśmiech może i był początkowo odrobinę wymuszony, wystarczyło jednak, by zrobiła kilka pierwszych kroków korytarzami Katedry, by zaciągnęła się specyficznym zapachem instytutu i przypomniała sobie, co w ogóle tu robi, by entuzjazm rozgorzał w jej sercu nieco śmielej.
Meteoryt. Magiczne aberracje. I zespół – jej zespół, który miała prowadzić pod okiem profesora Hansena. Jak mogła się nie ekscytować?
Jeszcze na korytarzu przetarła więc twarz dłonią, jakby w ten sposób mogła dodać sobie trochę rumieńców, poprawiła ciasne upięcie włosów i, gdy dołączyła do profesora, czuła się bardziej niż gotowa do pracy.
Barros mógł mówić co chciał, ale praca naukowa – nawet, jeśli rzeczywiście była nic niewarta – uspokajała ją bardziej niż cokolwiek innego. Zakładając, że nie była akurat projektem Yami. Bo ta praca nie uspokajała jej wcale, szczególnie ostatnio.
- Dzień dobry, profesorze – przywitała się teraz z uśmiechem gdy tylko dotarła do pracowni.
Zsunęła plecak z ramion i schowała go do szafki, która zostałal jej przydzielona już parę dni temu, przeciągnęła się – i spojrzała na meteoryt.
Meteoryt który nie był meteorytem, przynajmniej nie w podstawowym rozumieniu.
Nie trzeba było jej dwa razy namawiać, by przyjrzała się skale bliżej. Raz jeszcze odetchnęła głęboko, by ostatecznie skupić się tylko na pracy, a nie na tym, co – kogo – zostawiła w Brazylii i pochyliła się ostrożnie nad znaleziskiem, uważając, by go jeszcze nie dotykać.
- Jest... Sztuczny – stwierdziła wreszcie ostrożnie, gdy Hansen zapytał o obserwacje. – Te znaki na pewno nie są dziełem natury – zaczęła wymieniać od najbardziej oczywistych spostrzeżeń. – Nie sądzę, żeby były – poprawiła się po chwili. Zdążyła nauczyć się już, że w astronomii nie używało się tak kategorycznych stwierdzeń, jak zawsze, nigdy i na pewno. Kosmos był jedną wielką tajemnicą, której być może nigdy w pełni nie zrozumieją – jeśli dodać do tego magię, defnitywne oceny były zwyczajnie niemożliwe.
- Jest nierówny, co sprawia, że atmosfera... Z jakiegoś powodu niewiele mu zrobiła. Wierzchnie skały nie stopiły się, gdy przez nią przechodził. I sama skała – dlaczego się nie rozpadła? – Zmarszczyła brwi lekko. W większości przypadków znajdowane były ledwie okruchy kosmicznych skał, jeśli trafiło się coś wielkości pięści – to był już znaczny sukces. Ten tutaj? Jego rozmiary przeczyły prawom fizyki.
- Wygląda jak konstrukt – powtórzyła wreszcie nieco pewniej. – Jak coś, co zostało stworzone, a nie po prostu powstało.
Rzut na wiedzę ogólną:
85 (rzut) + 17 (wiedza ogólna) = 102 >50, sukces
Spostrzegawczość: 75 >50, sukces
To, że udało jej się dostać pod skrzydła profesora Hansensa było dla niej osiągnięciem tak samo dużym, jak współpraca z doktorem Arzeno. Obaj byli specjalistami w swoich dziedzinach i od obu mogła nauczyć się… Cóż, może nie wszystkiego, ale z pewnością bardzo dużo. Praca z obojgiem była nobilitacją, o której do niedawna marzyła tylko, nie myśląc nawet, że kiedykolwiek uda się te marzenia zrealizować.
Teraz, gdy nagle stały się rzeczywistością, Blanca była absolutnie przekonana, że zrobi wszystko, by nie zawieźć – Hansensa, Arzeno, własnego ojca. I siebie. Może przede wszystkim siebie.
W efekcie wpadła do Katedry po nieprzespanej nocy spędzonej w podróży, wyczerpana, z sińcami pod oczami, ale – o dziwo – uśmiechnięta. Uśmiech może i był początkowo odrobinę wymuszony, wystarczyło jednak, by zrobiła kilka pierwszych kroków korytarzami Katedry, by zaciągnęła się specyficznym zapachem instytutu i przypomniała sobie, co w ogóle tu robi, by entuzjazm rozgorzał w jej sercu nieco śmielej.
Meteoryt. Magiczne aberracje. I zespół – jej zespół, który miała prowadzić pod okiem profesora Hansena. Jak mogła się nie ekscytować?
Jeszcze na korytarzu przetarła więc twarz dłonią, jakby w ten sposób mogła dodać sobie trochę rumieńców, poprawiła ciasne upięcie włosów i, gdy dołączyła do profesora, czuła się bardziej niż gotowa do pracy.
Barros mógł mówić co chciał, ale praca naukowa – nawet, jeśli rzeczywiście była nic niewarta – uspokajała ją bardziej niż cokolwiek innego. Zakładając, że nie była akurat projektem Yami. Bo ta praca nie uspokajała jej wcale, szczególnie ostatnio.
- Dzień dobry, profesorze – przywitała się teraz z uśmiechem gdy tylko dotarła do pracowni.
Zsunęła plecak z ramion i schowała go do szafki, która zostałal jej przydzielona już parę dni temu, przeciągnęła się – i spojrzała na meteoryt.
Meteoryt który nie był meteorytem, przynajmniej nie w podstawowym rozumieniu.
Nie trzeba było jej dwa razy namawiać, by przyjrzała się skale bliżej. Raz jeszcze odetchnęła głęboko, by ostatecznie skupić się tylko na pracy, a nie na tym, co – kogo – zostawiła w Brazylii i pochyliła się ostrożnie nad znaleziskiem, uważając, by go jeszcze nie dotykać.
- Jest... Sztuczny – stwierdziła wreszcie ostrożnie, gdy Hansen zapytał o obserwacje. – Te znaki na pewno nie są dziełem natury – zaczęła wymieniać od najbardziej oczywistych spostrzeżeń. – Nie sądzę, żeby były – poprawiła się po chwili. Zdążyła nauczyć się już, że w astronomii nie używało się tak kategorycznych stwierdzeń, jak zawsze, nigdy i na pewno. Kosmos był jedną wielką tajemnicą, której być może nigdy w pełni nie zrozumieją – jeśli dodać do tego magię, defnitywne oceny były zwyczajnie niemożliwe.
- Jest nierówny, co sprawia, że atmosfera... Z jakiegoś powodu niewiele mu zrobiła. Wierzchnie skały nie stopiły się, gdy przez nią przechodził. I sama skała – dlaczego się nie rozpadła? – Zmarszczyła brwi lekko. W większości przypadków znajdowane były ledwie okruchy kosmicznych skał, jeśli trafiło się coś wielkości pięści – to był już znaczny sukces. Ten tutaj? Jego rozmiary przeczyły prawom fizyki.
- Wygląda jak konstrukt – powtórzyła wreszcie nieco pewniej. – Jak coś, co zostało stworzone, a nie po prostu powstało.
Rzut na wiedzę ogólną:
85 (rzut) + 17 (wiedza ogólna) = 102 >50, sukces
Spostrzegawczość: 75 >50, sukces
Mistrz Gry
Re: Katedra Technologii Magicznej Pon 11 Mar - 20:16
The member 'Blanca Vargas' has done the following action : kości
'k100' : 85, 75
'k100' : 85, 75
Prorok
Re: Katedra Technologii Magicznej Pią 15 Mar - 14:42
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Profesor Hansen był osobą, która całe swoje życie poświęciła nauce, co miało zarówno swoje zalety, jak i wady. Z jednej strony uchodził za eksperta w swojej dziedzinie, będąc niekwestionowanym autorytetem w swoim fachu. Jego wszechstronne doświadczenie oraz dogłębna wiedza zdobywana przez lata pracy badawczej czyniły go niezwykle cenionym naukowcem w społeczności akademickiej i naukowej. Jednakże, poświęcenie całego życia nauce skutkowało pewnymi ograniczeniami czy brakiem równowagi w życiu osobistym. Hansen wiedział, że zbyt wiele czasu poświęcił na badania i naukową pracę, zaniedbując inne sfery życia, takie jak relacje rodzinne czy czas wolny. Gdyby mógł, najchętniej nie wychodziłby z Katedry — w końcu odkąd powstała, to ona była jego jedynym sensem istnienia. Nic więc dziwnego, że niemal każdy chciał z nim pracować, dla wielu ludzi profesor Hansen był bowiem wzorem do naśladowania. Jego wkład w rozwój wiedzy i naukowego postępu pozostawił trwały ślad, inspirując kolejne pokolenia naukowców do dążenia do doskonałości w swoich dziedzinach. Jednak ten, kto miał okazję już z nim współpracować, wiedział, że był również wymagający.
— Sztuczny...? — Nie do końca spodobało mu się określenie użyte przez Vargas. Dla niego w kosmosie nic nie było sztuczne. — Powiedziałbym raczej niespotykany. Coś, czego do tej pory nie widzieliśmy Musimy przemyśleć wszystko, co dotychczas uznawaliśmy za pewnik. To, co widzimy, wydaje się przekraczać granice naszej obecnej wiedzy — zawyrokował Hansen, uważnym wzrokiem patrząc na Vargas. Choć nie zgadzał się, co do pierwszej części jej wypowiedzi, stronił bowiem od kategorycznych stwierdzeń, reszta obserwacji była słuszna. — Sam jestem zdziwiony, że skała się nie rozpadła, ale te żłobienia... Co ciekawe, magia dziwnie reagowała, gdy próbowaliśmy ją przenieść. To było nie lada wyzwanie — westchnął pod nosem Hansen, przypominając sobie trud, jaki musieli włożyć, by meteoryt przenieść do Katedry. Jego umysł pracował gorączkowo, próbując znaleźć naukowe wyjaśnienie dla tego fenomenu. Jednakże, im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej zdawał sobie sprawę, że tradycyjne teorie nie tłumaczyłyby obserwowanych zjawisk.
— Mam propozycję, która być może jest dość radykalna, ale... Musimy dowiedzieć się, co jest w środku. — Przygotowując się wcześniej do operacji, zespół przeprowadził szereg testów, analizując materiał, z którego wykonana była tajemnicza konstrukcja, oraz potencjalne konsekwencje takiego działania. Wyniki, którymi podzielił się nimi na wszelki wypadek z Blancą, nie przynosiły jednak żadnych większych odkryć, gdyż nie zdążyli go zbadać w środku. — Co o tym myślisz? To właściwy ruch? Meteoryt nie rozpadł się na pół, więc nie możemy niczego zbadać… — Hansen skrzyżował ręce na klatce piersiowej, patrząc na Vargas.
— Sztuczny...? — Nie do końca spodobało mu się określenie użyte przez Vargas. Dla niego w kosmosie nic nie było sztuczne. — Powiedziałbym raczej niespotykany. Coś, czego do tej pory nie widzieliśmy Musimy przemyśleć wszystko, co dotychczas uznawaliśmy za pewnik. To, co widzimy, wydaje się przekraczać granice naszej obecnej wiedzy — zawyrokował Hansen, uważnym wzrokiem patrząc na Vargas. Choć nie zgadzał się, co do pierwszej części jej wypowiedzi, stronił bowiem od kategorycznych stwierdzeń, reszta obserwacji była słuszna. — Sam jestem zdziwiony, że skała się nie rozpadła, ale te żłobienia... Co ciekawe, magia dziwnie reagowała, gdy próbowaliśmy ją przenieść. To było nie lada wyzwanie — westchnął pod nosem Hansen, przypominając sobie trud, jaki musieli włożyć, by meteoryt przenieść do Katedry. Jego umysł pracował gorączkowo, próbując znaleźć naukowe wyjaśnienie dla tego fenomenu. Jednakże, im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej zdawał sobie sprawę, że tradycyjne teorie nie tłumaczyłyby obserwowanych zjawisk.
— Mam propozycję, która być może jest dość radykalna, ale... Musimy dowiedzieć się, co jest w środku. — Przygotowując się wcześniej do operacji, zespół przeprowadził szereg testów, analizując materiał, z którego wykonana była tajemnicza konstrukcja, oraz potencjalne konsekwencje takiego działania. Wyniki, którymi podzielił się nimi na wszelki wypadek z Blancą, nie przynosiły jednak żadnych większych odkryć, gdyż nie zdążyli go zbadać w środku. — Co o tym myślisz? To właściwy ruch? Meteoryt nie rozpadł się na pół, więc nie możemy niczego zbadać… — Hansen skrzyżował ręce na klatce piersiowej, patrząc na Vargas.
INFORMACJE
W tej rundzie przysługują ci dwa rzuty na dowolną akcję.
Blanca Vargas
Re: Katedra Technologii Magicznej Pon 18 Mar - 18:49
Blanca VargasWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Zacatecas, Meksyk
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : zaręczona
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : astronom, malarka aktów
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : ocelot wielki
Atuty : awanturnik (I), uczona (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 29 / magia lecznicza: 11 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 21 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 9 / wiedza ogólna: 20
Zmarszczyła brwi lekko, ale nie próbowała się kłócić. Była charakterna, nierzadko żywo dyskutowała, broniąc swoich przekonań naukowych, wiedziała jednak, kiedy odpuścić. Teraz, kiedy sama wcale nie była pewna, z czym mają do czynienia, nie zamierzała na siłę obstawać przy swoim. Nie mówiąc już o tym, że z pewnością nie zamierzała kłócić się z Hansenem. Był dla niej autorytetem i jakkolwiek Blanca miała dość śmiałości, by dyskutować z nawet tak znanymi, cenionymi osobistościami – na ten moment mężczyzna onieśmielał.
Skinęła więc tylko głową, przyjmując słowa profesora bez cienia protestu i odetchnęła lekko, zmuszając się, by nie kulić się pod jego wzrokiem.
Bogowie, czuła się jak wtedy, gdy stawiała dopiero pierwsze kroki w Instytucie, nie marząc nawet jeszcze o tym, że jej nazwisko może stać się chociaż trochę znane.
Zastanawiała się właśnie, jak z podobnym ewenementem poradziliby sobie astrofizycy śniących, gdy profesor zaproponował otwarcie meteorytu. Sapnęła cicho, zaskoczona, ale... Czy to naprawdę było aż tak radykalne?
Zwykle gdy mieli do czynienia z meteorytami, te były już w kawałkach – mniejszych czy większych, ale zawsze częściach czegoś większego. Żadna skała przechodząc przez atmosferę nie mogła pozostać zwartą całością, fizyka po prostu na to nie pozwalała. W efekcie na ziemię spadały okruchy – te, które nie spaliły wcześniej, przed dotarciem na ziemię.
To, co mieli teraz przed sobą, było dziwne. Nie poddało się fizyce, ale gdyby niedociągnięcia natury próbowali zastąpić magią? Wiadomo było już, że nie podziała na meteoryt temperatura – znalezisko już wcześniej było gorące, a jednak pozostało nienaruszone – może więc po prostu zwykła siła.
Prymitywne rozwiązanie, ale niepisaną zasadą w nauce było, by zaczynać od najprostszych podejść, a dopiero potem, jeśli to nie zadziała, przechodzić do bardziej skomplikowanych.
Pomyślała przelotnie, że rozsądniej byłoby może spróbować pobrać najpierw próbkę – nie była jednak pewna, czy Katedra dysponuje odpowiednio trwałym i długim próbnikiem. Nie wiedziała też, czy wystarczyłoby im siły – jej i profesorowi – by przebić się przez solidną powierzchnię meteorytu czystą siłą mięśni. A poza tym – to nie był jej styl. Nie do końca.
Blanca naprawdę nie miała nic przeciwko radykalnym, prostackim wręcz rozwiązaniom – jeśli tylko te mogły podziałać.
- Myślę, że moglibyśmy spróbować – przyznała więc wreszcie, jeszcze przez chwilę przyglądając się skale nim obejrzała się na Hansena. – Nie sądzę, żebyśmy ryzykowali zupełne zniszczenie skały – jest trwała, wyraźnie trwalsza niż wszystkie inne, o których słyszałam. I ewidentnie nie działają na nią podstawowe prawa fizyki, więc... – Wzruszyła ramionami. – Zróbmy to i zobaczmy co się stanie – rzuciła jak typowy naukowiec tuż przed tym, nim popełni znamienny w skutkach błąd.
Blanca wiedziała jednak, że bojąc się ryzyka, nigdy nie powinna zostać badaczem. Nauka tak nie działała.
Odetchnęła cicho.
- Mogę to zrobić. Chciałabym – poprawiła się. – Wolałabym jednak, żeby... – chrząknęła, nieco skrępowana. – Mógłby się pan cofnąć parę kroków? Cholera wie, z czym mamy do czynienia, więc trudno przewidzieć, co się stanie, gdy... – Machnęła rękę w obrazowym geście, mającym wyraźnie oznaczać rzucanie jakiegoś prostego, siłowego zaklęcia. W całym zaaferowaniu nawet nie zwróciła uwagi, że profesjonalny ton dyskusji zaczęła zamieniać na bardziej swobodny, niemal koleżeński.
Gdy znów zwróciła się w stronę meteorytu, gryzła wnętrze policzka przez moment, zastanawiając się, jak podejść do tego najlepiej.
- Clipeus – rzuciła wreszcie, w duchu przekonana, że Es nigdy nie był z niej tak dumny jak byłby teraz, wiedząc, że chociaż raz zachowała rozsądek.
Skoro sama Blanca zauważyła już, że nie mogli przewidzieć, co się stanie, rozsądnym było postawić między sobą i profesorem a meteorytem. Tak na wszelki wypadek.
- Dobra, zróbmy to – mruknęła potem cicho i odetchnęła głęboko. – Gladie – wymruczała.
Nie zależało jej, by przeciąć skałę na równe połówki – nie uważała, by to w ogóle miało szanse się udać. W efekcie celowała raczej na jeden ze skrajów meteorytów, chcąc zacząć od odcięcia jakiegoś kawałka, plastra, który pozwoliłby im zajrzeć w wewnętrzne warstwy znaleziska.
Skjald-borg (Clipeus) – wytwarza magiczną tarczę, przez którą nie są w stanie przeniknąć małe i średnie przedmioty, jednak rozpraszana zostaje jakimkolwiek zaklęciem.
Próg: 55
100 (rzut) + 27 (magia użytkowa) = 127 >55, udane
Tók af (Gladie) – przecina grubsze przedmioty, takie jak liny, niewłaściwie użyte może spowodować ranę lub nawet utratę palca.
Próg: 40.
62 (rzut) + 27 (magia użytkowa) = 89 >40, udane
Skinęła więc tylko głową, przyjmując słowa profesora bez cienia protestu i odetchnęła lekko, zmuszając się, by nie kulić się pod jego wzrokiem.
Bogowie, czuła się jak wtedy, gdy stawiała dopiero pierwsze kroki w Instytucie, nie marząc nawet jeszcze o tym, że jej nazwisko może stać się chociaż trochę znane.
Zastanawiała się właśnie, jak z podobnym ewenementem poradziliby sobie astrofizycy śniących, gdy profesor zaproponował otwarcie meteorytu. Sapnęła cicho, zaskoczona, ale... Czy to naprawdę było aż tak radykalne?
Zwykle gdy mieli do czynienia z meteorytami, te były już w kawałkach – mniejszych czy większych, ale zawsze częściach czegoś większego. Żadna skała przechodząc przez atmosferę nie mogła pozostać zwartą całością, fizyka po prostu na to nie pozwalała. W efekcie na ziemię spadały okruchy – te, które nie spaliły wcześniej, przed dotarciem na ziemię.
To, co mieli teraz przed sobą, było dziwne. Nie poddało się fizyce, ale gdyby niedociągnięcia natury próbowali zastąpić magią? Wiadomo było już, że nie podziała na meteoryt temperatura – znalezisko już wcześniej było gorące, a jednak pozostało nienaruszone – może więc po prostu zwykła siła.
Prymitywne rozwiązanie, ale niepisaną zasadą w nauce było, by zaczynać od najprostszych podejść, a dopiero potem, jeśli to nie zadziała, przechodzić do bardziej skomplikowanych.
Pomyślała przelotnie, że rozsądniej byłoby może spróbować pobrać najpierw próbkę – nie była jednak pewna, czy Katedra dysponuje odpowiednio trwałym i długim próbnikiem. Nie wiedziała też, czy wystarczyłoby im siły – jej i profesorowi – by przebić się przez solidną powierzchnię meteorytu czystą siłą mięśni. A poza tym – to nie był jej styl. Nie do końca.
Blanca naprawdę nie miała nic przeciwko radykalnym, prostackim wręcz rozwiązaniom – jeśli tylko te mogły podziałać.
- Myślę, że moglibyśmy spróbować – przyznała więc wreszcie, jeszcze przez chwilę przyglądając się skale nim obejrzała się na Hansena. – Nie sądzę, żebyśmy ryzykowali zupełne zniszczenie skały – jest trwała, wyraźnie trwalsza niż wszystkie inne, o których słyszałam. I ewidentnie nie działają na nią podstawowe prawa fizyki, więc... – Wzruszyła ramionami. – Zróbmy to i zobaczmy co się stanie – rzuciła jak typowy naukowiec tuż przed tym, nim popełni znamienny w skutkach błąd.
Blanca wiedziała jednak, że bojąc się ryzyka, nigdy nie powinna zostać badaczem. Nauka tak nie działała.
Odetchnęła cicho.
- Mogę to zrobić. Chciałabym – poprawiła się. – Wolałabym jednak, żeby... – chrząknęła, nieco skrępowana. – Mógłby się pan cofnąć parę kroków? Cholera wie, z czym mamy do czynienia, więc trudno przewidzieć, co się stanie, gdy... – Machnęła rękę w obrazowym geście, mającym wyraźnie oznaczać rzucanie jakiegoś prostego, siłowego zaklęcia. W całym zaaferowaniu nawet nie zwróciła uwagi, że profesjonalny ton dyskusji zaczęła zamieniać na bardziej swobodny, niemal koleżeński.
Gdy znów zwróciła się w stronę meteorytu, gryzła wnętrze policzka przez moment, zastanawiając się, jak podejść do tego najlepiej.
- Clipeus – rzuciła wreszcie, w duchu przekonana, że Es nigdy nie był z niej tak dumny jak byłby teraz, wiedząc, że chociaż raz zachowała rozsądek.
Skoro sama Blanca zauważyła już, że nie mogli przewidzieć, co się stanie, rozsądnym było postawić między sobą i profesorem a meteorytem. Tak na wszelki wypadek.
- Dobra, zróbmy to – mruknęła potem cicho i odetchnęła głęboko. – Gladie – wymruczała.
Nie zależało jej, by przeciąć skałę na równe połówki – nie uważała, by to w ogóle miało szanse się udać. W efekcie celowała raczej na jeden ze skrajów meteorytów, chcąc zacząć od odcięcia jakiegoś kawałka, plastra, który pozwoliłby im zajrzeć w wewnętrzne warstwy znaleziska.
Skjald-borg (Clipeus) – wytwarza magiczną tarczę, przez którą nie są w stanie przeniknąć małe i średnie przedmioty, jednak rozpraszana zostaje jakimkolwiek zaklęciem.
Próg: 55
100 (rzut) + 27 (magia użytkowa) = 127 >55, udane
Tók af (Gladie) – przecina grubsze przedmioty, takie jak liny, niewłaściwie użyte może spowodować ranę lub nawet utratę palca.
Próg: 40.
62 (rzut) + 27 (magia użytkowa) = 89 >40, udane
Mistrz Gry
Re: Katedra Technologii Magicznej Pon 18 Mar - 18:49
The member 'Blanca Vargas' has done the following action : kości
'k100' : 100, 62
'k100' : 100, 62
Prorok
Re: Katedra Technologii Magicznej Wto 2 Kwi - 11:32
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Młodość rządziła się swoimi prawami, a profesor Hansen doskonale o tym wiedział, gdyż sam kiedyś był taki jak jego podopieczna Blanca. Sam kwestionował poglądy i nauki swojego mentora, broniąc zaciekle swoich przekonań naukowych, lecz z biegiem czasu nauczył się także, kiedy warto odpuścić. Zrozumiał, że istnieją sytuacje, w których trzeba ustąpić, zwłaszcza w obliczu nieznanego. Kosmos wciąż był dla nich wielką zagadką — to, co o nim wiedzieli, było zaledwie tylko ułamkiem jego nieskończonej tajemnicy. Każde odkrycie, każdy krok w głąb nieba, otwierał nowe pytania i wprowadzał ich w głębsze zakamarki niepoznanych obszarów wszechświata. Pomimo wysiłków naukowców i badaczy, pozostawał on nieodgadnionym labiryntem pełnym niezbadanych cudów i fenomenów, które tylko czekały, aby zostać odkryte i zrozumiane przez ludzkość — zupełnie tak jak meteoryt, który spadł w okolicach Midgardu. Profesor Hansen od samego początku przeczuwał, że jest w nim coś fascynującego; to, że meteoryt nie rozpadł się na części po upadku było czymś, co świadczyło o jego wyjątkowości, co wydawało się nie poddawać prawom fizyki. Dlatego też nie miał wątpliwości, że miało to związek z magią. A magia, pomimo postępu nauki, wciąż była niewytłumaczalna.
— Zdecydowanie. — Skinął głową, dając jej wyraźny znak, że zgadza się z jej słowami. — To zadziwiające, że jest dalej w całości. — Profesor Hansen wiedział, że potrzebna będzie dalsza praca i badania, aby rozwikłać tę tajemnicę. Być może odkrycie odpowiedzi na te pytania otworzyłoby zupełnie nowe horyzonty w dziedzinie nauki. W końcu, jak mówił jego mentor, odkrycie prawdy jest jednym z największych osiągnięć, do których może dążyć człowiek. Następnie pozostawił ją samą sobie, pozwolił działać i poczynić pierwsze kroki w badaniu. Wiedział, że w obliczu nieznanego konieczne jest zachowanie szczególnej ostrożności, dlatego zgodził się na prośbę Blanki i cofnął się kilka kroków. Chociaż zaklęcie wydawało się udane, nie przyniosło oczekiwanych efektów. Choć Gladie zdołała odłamać niewielką część meteorytu, okazało się, że potrzebna jest jeszcze większa siła. Profesor Hansen zachęcił ją zatem do kolejnej próby, podkreślając, aby wykorzystała swój pełny potencjał.
— To chyba nie będzie takie proste, jakby się wydawało — zaczął spokojnym głosem, po tym, jak jeden kawałek meteorytu odleciał w jego kierunku, nie przebijając się przez barierę. Zaczął się jednak z niego ulatniać dziwny dym, co wzbudziło jeszcze większe zainteresowanie profesora. Wydawało mu się, że mogło to być spowodowane reakcją chemiczną lub fizyczną zachodzącą w jego wnętrzu po zderzeniu z barierą lub innym czynnikiem zewnętrznym, lecz nie miał pewności. — Spróbuj z tym zaklęciem jeszcze raz. Potrzeba nam czegoś więcej, niż tylko kawałka. — Hansen rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie, oczekując na kolejny ruch.
— Zdecydowanie. — Skinął głową, dając jej wyraźny znak, że zgadza się z jej słowami. — To zadziwiające, że jest dalej w całości. — Profesor Hansen wiedział, że potrzebna będzie dalsza praca i badania, aby rozwikłać tę tajemnicę. Być może odkrycie odpowiedzi na te pytania otworzyłoby zupełnie nowe horyzonty w dziedzinie nauki. W końcu, jak mówił jego mentor, odkrycie prawdy jest jednym z największych osiągnięć, do których może dążyć człowiek. Następnie pozostawił ją samą sobie, pozwolił działać i poczynić pierwsze kroki w badaniu. Wiedział, że w obliczu nieznanego konieczne jest zachowanie szczególnej ostrożności, dlatego zgodził się na prośbę Blanki i cofnął się kilka kroków. Chociaż zaklęcie wydawało się udane, nie przyniosło oczekiwanych efektów. Choć Gladie zdołała odłamać niewielką część meteorytu, okazało się, że potrzebna jest jeszcze większa siła. Profesor Hansen zachęcił ją zatem do kolejnej próby, podkreślając, aby wykorzystała swój pełny potencjał.
— To chyba nie będzie takie proste, jakby się wydawało — zaczął spokojnym głosem, po tym, jak jeden kawałek meteorytu odleciał w jego kierunku, nie przebijając się przez barierę. Zaczął się jednak z niego ulatniać dziwny dym, co wzbudziło jeszcze większe zainteresowanie profesora. Wydawało mu się, że mogło to być spowodowane reakcją chemiczną lub fizyczną zachodzącą w jego wnętrzu po zderzeniu z barierą lub innym czynnikiem zewnętrznym, lecz nie miał pewności. — Spróbuj z tym zaklęciem jeszcze raz. Potrzeba nam czegoś więcej, niż tylko kawałka. — Hansen rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie, oczekując na kolejny ruch.
INFORMACJE
Z racji stuprocentowego sukcesu w tej turze nie musisz rzucać na magiczną tarczę. Jednak z uwagi na trudność w przecięciu meteorytu próg zaklęcia Gladie wzrasta do 60. W przypadku niepowodzenia, możesz rzucić kostką jeszcze raz.
Blanca Vargas
Re: Katedra Technologii Magicznej Wto 2 Kwi - 18:10
Blanca VargasWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Zacatecas, Meksyk
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : zaręczona
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : astronom, malarka aktów
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : ocelot wielki
Atuty : awanturnik (I), uczona (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 29 / magia lecznicza: 11 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 21 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 9 / wiedza ogólna: 20
Dawno już, jeszcze w Instytucie, wyrobiła sobie miano w gorącej wodzie kąpanej. Była bystra, uczyła się szybko i chętnie – ale rzadko kiedy potrafiła usiedzieć cierpliwie na miejscu czy skulić uszy po sobie, godząc się z rozwiązaniami sprzed lat, gdy sama miała pomysł na coś nowego, lepszego. Nawet, jeśli pomysł ten nie był dobry. Nawet, jeśli były zupełnie zasadne powody, dla których od lat nic nie zmieniano.
W efekcie prędko znano ją już jako dobrą w swoim fachu, ale jednocześnie – dosyć upierdliwą. Nie każdy potrafił z nią pracować i ona nie potrafiła pracować z każdym. Jej studenci ją lubili, bo w pewnym momencie była najmłodsza w profesorskim gronie, najbardziej atrakcyjna i potrafiła pyskować. Wykłady też prowadziła lepiej, niż co niektórzy z tych bardziej sędziwych, no i można było z nią pogadać, radośnie dywagować na temat obalania teorii obowiązujących od stuleci. Słowem – studenci lubili ją za to, co wyższe profesorstwo doprowadzało do szewskiej pasji.
To, co dla wielu w skostniałych strukturach Instytutu było wadą Blanki, tutaj, w Katedrze, okazywało się zaletą. W pewnym sensie. Przynajmniej w takim, że Vargas nie widziała powodu, dla którego miałaby odwodzić profesora Hansena od planu dobrania się do meteorytu siłą, tylko ochoczo przystąpiła do dzieła.
Gdy mentor rzeczywiście odsunął się o krok, pozwalając Blance najpierw postawić barierę – rzuciła ją bez zarzutu, co, szczerze mówiąc, zaskoczyło ją samą – a potem przeorać powierzchnię skały zaklęciem tnącym, Vargas poczuła się… Chyba po prostu kimś znaczącym. Ekspertką. Nie taką, jak Hansen, ale wciąż większą, niż czuła się dotąd – szczególnie, gdy projekt Serrano nie przyniósł oczekiwanych wyników. Gdy sama Blanca nie osiągnęła w ramach niego niczego specjalnego. I to uczucie – bogowie, to było cholernie dobre. Satysfakcjonujące. Upajające wręcz. Nie potrafiła powstrzymać błąkającego się jej na ustach uśmiechu.
Kiedy od meteorytu odpadł pierwszy okruch, Blanca sapnęła cicho, patrząc, jak kawałek skały zadymił w zetknięciu z barierą. Zmarszczyła brwi lekko, nie do końca rozumiejąc, co widzi – nie sądziła jednak, by w tym przypadku profesor Hansen rozumiał więcej. To, ta skała – to było coś zupełnie nowego. Coś, co nie lubiło się z magią? Niewątpliwie musieli to sprawdzić.
Faktem było jednak, że pierwszy okruch nie na wiele im się mógł zdać – był zbyt mały, zbyt niepozorny, by pozwolić na przeprowadzenie jakichkolwiek większych analiz. Potrzeba było więcej, znacznie więcej – i Blanki nie trzeba było dwa razy namawiać.
- Gladie – rzuciła po raz kolejny, tym razem z większą pewnością siebie – bo skoro już raz jej się udało, a bariera była wręcz wzorcowa, to dlaczego miałaby w siebie wątpić?
Moc śmignęła jej z dłoni, zaklęcie błysnęło lekko, wdzierając się w zwarte cielsko meteorytu. Blanca czekała, marszcząc brwi w skupieniu. Czar jej wyszedł, wiedziała o tym. Czuła to. Pytanie tylko, czy tym razem to wystarczy?
Tók af (Gladie) – przecina grubsze przedmioty, takie jak liny, niewłaściwie użyte może spowodować ranę lub nawet utratę palca.
Próg: 60
93 (rzut) + 27 (magia użytkowa) = 120 >60, udane
Druga kość – awaryjna, niepotrzebna.
W efekcie prędko znano ją już jako dobrą w swoim fachu, ale jednocześnie – dosyć upierdliwą. Nie każdy potrafił z nią pracować i ona nie potrafiła pracować z każdym. Jej studenci ją lubili, bo w pewnym momencie była najmłodsza w profesorskim gronie, najbardziej atrakcyjna i potrafiła pyskować. Wykłady też prowadziła lepiej, niż co niektórzy z tych bardziej sędziwych, no i można było z nią pogadać, radośnie dywagować na temat obalania teorii obowiązujących od stuleci. Słowem – studenci lubili ją za to, co wyższe profesorstwo doprowadzało do szewskiej pasji.
To, co dla wielu w skostniałych strukturach Instytutu było wadą Blanki, tutaj, w Katedrze, okazywało się zaletą. W pewnym sensie. Przynajmniej w takim, że Vargas nie widziała powodu, dla którego miałaby odwodzić profesora Hansena od planu dobrania się do meteorytu siłą, tylko ochoczo przystąpiła do dzieła.
Gdy mentor rzeczywiście odsunął się o krok, pozwalając Blance najpierw postawić barierę – rzuciła ją bez zarzutu, co, szczerze mówiąc, zaskoczyło ją samą – a potem przeorać powierzchnię skały zaklęciem tnącym, Vargas poczuła się… Chyba po prostu kimś znaczącym. Ekspertką. Nie taką, jak Hansen, ale wciąż większą, niż czuła się dotąd – szczególnie, gdy projekt Serrano nie przyniósł oczekiwanych wyników. Gdy sama Blanca nie osiągnęła w ramach niego niczego specjalnego. I to uczucie – bogowie, to było cholernie dobre. Satysfakcjonujące. Upajające wręcz. Nie potrafiła powstrzymać błąkającego się jej na ustach uśmiechu.
Kiedy od meteorytu odpadł pierwszy okruch, Blanca sapnęła cicho, patrząc, jak kawałek skały zadymił w zetknięciu z barierą. Zmarszczyła brwi lekko, nie do końca rozumiejąc, co widzi – nie sądziła jednak, by w tym przypadku profesor Hansen rozumiał więcej. To, ta skała – to było coś zupełnie nowego. Coś, co nie lubiło się z magią? Niewątpliwie musieli to sprawdzić.
Faktem było jednak, że pierwszy okruch nie na wiele im się mógł zdać – był zbyt mały, zbyt niepozorny, by pozwolić na przeprowadzenie jakichkolwiek większych analiz. Potrzeba było więcej, znacznie więcej – i Blanki nie trzeba było dwa razy namawiać.
- Gladie – rzuciła po raz kolejny, tym razem z większą pewnością siebie – bo skoro już raz jej się udało, a bariera była wręcz wzorcowa, to dlaczego miałaby w siebie wątpić?
Moc śmignęła jej z dłoni, zaklęcie błysnęło lekko, wdzierając się w zwarte cielsko meteorytu. Blanca czekała, marszcząc brwi w skupieniu. Czar jej wyszedł, wiedziała o tym. Czuła to. Pytanie tylko, czy tym razem to wystarczy?
Tók af (Gladie) – przecina grubsze przedmioty, takie jak liny, niewłaściwie użyte może spowodować ranę lub nawet utratę palca.
Próg: 60
93 (rzut) + 27 (magia użytkowa) = 120 >60, udane
Druga kość – awaryjna, niepotrzebna.
Mistrz Gry
Re: Katedra Technologii Magicznej Wto 2 Kwi - 18:10
The member 'Blanca Vargas' has done the following action : kości
'k100' : 93, 62
'k100' : 93, 62
Prorok
Re: Katedra Technologii Magicznej Nie 5 Maj - 21:13
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Świat był pełen tajemnic. Kosmos miał ich jeszcze więcej — z tysiącami gwiazd i niezbadanych galaktyk. Głębokość nieba nocnego wzbudzała uczucie skromności i nieznanej fascynacji, każda gwiazda była bowiem jakby jednym z miliardów punktów w globalnej układance, zawiłej i nieskończonej. Ludzie patrzyli w górę, zastanawiając się, czy gdzieś tam, poza horyzontem ich zrozumienia, kryją się odpowiedzi na pytania, które od dawna nurtowały ludzkość, w tym najwybitniejszych naukowców. Wraz z każdym odkryciem na Ziemi i w kosmosie, ludzie odczuwali mieszankę ekscytacji i lęku, gdyż każde odkrycie rzucało nowe światło na niezbadane zakamarki świata i wszechświata, a jednocześnie pogłębiało mrok niewiedzy, który otaczał ich życie i egzystencję. Nie inaczej było w przypadku profesora Hansena. Nawet jeśli w wielu przypadkach polegała na żmudnej, długoletniej obserwacji, to każde odkrycie stanowiło dla niego punkt kulminacyjny. Wraz z nim dostrzegał on zarówno ekscytujące możliwości, jak i głęboką niepewność związana z tym, co jeszcze jest do odkrycia. Dla niego, jak i dla wielu innych badaczy, fascynacja i obawa szły w parze, co napędzało ich do kontynuacji poszukiwań i dążenia do poznania kolejnych tajemnic nie tylko świata, ale i wszechświata.
Meteoryt, który spadł w okolicach Midgardu, był dziwny. Było w nim coś, co z uzasadnieniem wzbudzało wątpliwości nie tylko w profesorze Hansena, ale i Vargas. Nienaturalnie duży i — jak mogłoby się zdawać — wyjątkowo oporny na magię. Normalny meteoryt rozprysnąłby się bez problemu za pomocą zwykłego Gladie, ale ten dopiero za drugim razem ujawnił swoje wnętrze. To, co odkryto w jego sercu, wzbudziło jeszcze większe zdziwienie — musiała jednak minąć dłuższa chwila, zanim przestał dymić. Zagłębiając się w skrytości tego tajemniczego obiektu, zarówno Hansena, jak i Vargas, poczuli jakby stąpali po granicy między znanych praw rządzących światem a nieodkrytymi tajemnicami kosmosu, gdyż to, co ujrzeli nie było tym, czego mogli się spodziewać. Cokolwiek to było, profesor Hagen nie mógł tego w żaden sposób dostrzec — po tym, jak opadły opary dymu, niemal automatycznie zakrył swoją twarz rękoma.
— Nic nie widzę — wypowiedział profesor Hansen, choć zrobił to z wyraźną trudnością w głosie. Inaczej było w przypadku Blanki, która pośród pomniejszych kawałków meteorytu mogła dostrzec przedziwny kryształ. To nie było zwykłe światło. Było to oślepiające, intensywne, jakby w sobie zawierało całą potęgę kosmosu. Kryształ ten wydawał się dla Vargas pulsować delikatnym, hipnotyzującym blaskiem. Blanca wpatrywała się w niego, jakby przyciągana magnetycznie jego obecnością. Profesor Hansen zaczął wykonywać niepewne ruchy, wciąż próbując coś dostrzec, lecz bolała go każda próba otwarcia oczu. — Blanca, widzisz cokolwiek?! Gdzie to coś się znajduje? — zapytał nieco głośniej, nie zdając sobie całkowicie sprawy z tego, że Blanca jakimś cudem mogła dostrzec kryształ. Tylko dlaczego tak się stało?
Meteoryt, który spadł w okolicach Midgardu, był dziwny. Było w nim coś, co z uzasadnieniem wzbudzało wątpliwości nie tylko w profesorze Hansena, ale i Vargas. Nienaturalnie duży i — jak mogłoby się zdawać — wyjątkowo oporny na magię. Normalny meteoryt rozprysnąłby się bez problemu za pomocą zwykłego Gladie, ale ten dopiero za drugim razem ujawnił swoje wnętrze. To, co odkryto w jego sercu, wzbudziło jeszcze większe zdziwienie — musiała jednak minąć dłuższa chwila, zanim przestał dymić. Zagłębiając się w skrytości tego tajemniczego obiektu, zarówno Hansena, jak i Vargas, poczuli jakby stąpali po granicy między znanych praw rządzących światem a nieodkrytymi tajemnicami kosmosu, gdyż to, co ujrzeli nie było tym, czego mogli się spodziewać. Cokolwiek to było, profesor Hagen nie mógł tego w żaden sposób dostrzec — po tym, jak opadły opary dymu, niemal automatycznie zakrył swoją twarz rękoma.
— Nic nie widzę — wypowiedział profesor Hansen, choć zrobił to z wyraźną trudnością w głosie. Inaczej było w przypadku Blanki, która pośród pomniejszych kawałków meteorytu mogła dostrzec przedziwny kryształ. To nie było zwykłe światło. Było to oślepiające, intensywne, jakby w sobie zawierało całą potęgę kosmosu. Kryształ ten wydawał się dla Vargas pulsować delikatnym, hipnotyzującym blaskiem. Blanca wpatrywała się w niego, jakby przyciągana magnetycznie jego obecnością. Profesor Hansen zaczął wykonywać niepewne ruchy, wciąż próbując coś dostrzec, lecz bolała go każda próba otwarcia oczu. — Blanca, widzisz cokolwiek?! Gdzie to coś się znajduje? — zapytał nieco głośniej, nie zdając sobie całkowicie sprawy z tego, że Blanca jakimś cudem mogła dostrzec kryształ. Tylko dlaczego tak się stało?
INFORMACJE
Poprzednie zaklęcia zakończyły się sukcesem. W tej turze masz możliwość wykonania dwóch, dowolnych akcji.
Blanca Vargas
Re: Katedra Technologii Magicznej Czw 9 Maj - 20:02
Blanca VargasWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Zacatecas, Meksyk
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : zaręczona
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : astronom, malarka aktów
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : ocelot wielki
Atuty : awanturnik (I), uczona (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 29 / magia lecznicza: 11 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 21 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 9 / wiedza ogólna: 20
Nie była pewna, czego się spodziewała, ale na pewno nie tego.
Rzucone zaklęcie tym razem przyniosło spodziewany skutek i Blanca nie mogła nie czuć satysfakcji, gdy meteoryt wreszcie odsłonił przed nimi swoje wnętrze. W najśmielszych snach nie przypuszczała jednak, że to, co kryło się pod warstwami skał, to... Co właściwie?
Nie od razu zauważyła reakcję Hansena – zbyt zafascynowana odkryciem, pochyliła się nad meteorytem jeszcze zanim opadł cały kurz. Machając dłonią, by rozwiać kłęby pyłu, Blanca niemal wetknęła nos w rozłupaną skałę i tylko resztki rozsądku kazały jej uważać, by niczego – jeszcze – nie dotknąć. Tak bardzo jednak chciała zobaczyć, co kryje się w środku! Nie była geologiem, go jasne, że rzut gołym okiem nie pozwoliłby jej przeanalizować składu meteorytu, tylko że...
Nic nie widzę.
Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, nie obejrzała się jednak na profesora, bo w chwili, gdy on wypowiadał swoje słowa, wzrok Vargas padł na... Kryształ. Kryształ, który nie przypominał niczego, co by znała. Jasne światło kłuło jej iskrzycowe oczy, nie tak jednak, by nie mogła tego wytrzymać – wręcz przeciwnie, Blanca pochyliła się jeszcze bardziej, przysunęła jeszcze trochę i nie mogła oderwać od niego wzroku. To było... Było...
Drgnęła, słysząc za sobą szuranie kroków profesora, czując ruch powietrza gdy mężczyzna nieporadnie próbował podejść bliżej.
- Ja... – zaczęła, chrząknęła cicho.
Nie rozumiała. Zupełnie nic nie rozumiała.
- To... To jakiś kryształ – powiedziała wreszcie ostrożnie. – Strasznie dziwny, świeci i... Pan naprawdę nie widzi? – spytała i z ociąganiem obejrzała się przez ramię, by zerknąć na mężczyznę. Bardzo trudno było jej oderwać wzrok od znaleziska, jakby dziwny kryształ wołał ją do siebie, hipnotyzował w jakiś sposób. Był cudowny. Był… niepokojący.
Przygryzając wargę lekko, prędko złożyła dłoń w symbol zaklęcia.
- Venire – rzuciła krótko, licząc na to, że gdzieś tutaj znajdzie się chociaż jedna para okularów przeciwsłonecznych – albo tych bardziej zabawnych, jednorazowych filtrów używanych czasem przez śniących do oglądania zaćmienia słonecznego. Blanca nie była pewna, czy to pomoże, skoro jednak światło było dla Hansena zbyt jasne, by mógł cokolwiek dostrzec – przyciemnienie go wydawało się dobrym pomysłem. Warto było przynajmniej spróbować. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że wśród bogatej kolekcji przerożnych magicznych i niemagicznych przedmiotów, jaką mogła poszczycić się Katedra, znajdą się też jakieś odpowiednie soczewki.
Znów spojrzała na kryształ, z wahaniem wyciągnęła rękę, by wreszcie dotknąć – nie samego, jażącego się jądra meteorytu, ale zewnętrznej warstwy skalnej. Nie była pewna, czy to rozsądne, ale oszołomiona widokiem jaśniejącego kamienia, nie myślała do końca jasno.
- Magus revali – wyszeptała nagle pod wpływem impulsu, cicho – jakby z obawy, że profesor, słysząc rzucane zaklęcie, źle ją oceni.
Blanca musiała jednak – musiała – sprawdzić, czy to aby na pewno nie był twór sztuczny. To – ten kryształ albo cały meteor. Rozumiała argumentację profesora, to, że nie wiedzieli o kosmosie jeszcze wielu rzeczy – to oczywiście byla prawda. Vargas jednak musiała się upewnić.
- Tutaj – rzuciła głośniej zaraz potem, sięgając po dłoń profesora i ostrożnie nakierowując go na meteor, podprowadzając tuż obok siebie. Nawet, jeśli rzucone wcześniej zaklęcie rzeczywiście przywoła jej jakieś okulary, mężczyzna wciąż będzie potrzebował chwili, by otrząsnąć się z wcześniejszego oślepienia – wątpiła, by nawet w chroniących oczy soczewkach był w stanie tak od razu dostrzec wszystko tak, jak ona.
Co z kolei prowadziło do kolejnego pytania – dlaczego ona widziała? Pierwsza myśl, jaka przyszła jej do głowy, była zupełnie szalona – chodziło o iskrzycę, o to, że jej oczy były inne. Tylko... Dlaczego? W jaki sposób?
Nie podzieliła się tą myślą, póki co znowu skupiając na skale.
- Moglibyśmy... – chrząknęła cicho. – Myślę, że moglibyśmy wypreparować ten kryształ, to jądro. Tylko chyba nie magią. To znaczty... Myślę, że może w tym przypadku łatwiej będzie nie magią. – Przygryzła lekko wnętrze policzka. – Moglibyśmy zrobić to metodami śniących. I zbadać go metodami śniących – zaproponowała ostrożnie. Myśli galopowały jej w kierunku przeróżnych testów, jakie mogliby wykonać, gdyby tylko Katedra dysponowała odpowiednim wyposażeniem – albo gdyby zdecydowała się zdobyć je poprzez współpracę z Arzeno, drugim z jej mentorów, inżynierem śniących.
Hitta (Venire) – sprowadza niemagiczny przedmiot, o którym się pomyśli, do rąk.
Próg: 20.
14 + 29 (magia użytkowa) = 43 >20, udane
Töfrandi (Magus revali) – odróżnia przedmiot magiczny od stworzonego przez śniących.
Próg: 40.
55 + 5 (magia twórcza) = 60 >40, udane
Rzucone zaklęcie tym razem przyniosło spodziewany skutek i Blanca nie mogła nie czuć satysfakcji, gdy meteoryt wreszcie odsłonił przed nimi swoje wnętrze. W najśmielszych snach nie przypuszczała jednak, że to, co kryło się pod warstwami skał, to... Co właściwie?
Nie od razu zauważyła reakcję Hansena – zbyt zafascynowana odkryciem, pochyliła się nad meteorytem jeszcze zanim opadł cały kurz. Machając dłonią, by rozwiać kłęby pyłu, Blanca niemal wetknęła nos w rozłupaną skałę i tylko resztki rozsądku kazały jej uważać, by niczego – jeszcze – nie dotknąć. Tak bardzo jednak chciała zobaczyć, co kryje się w środku! Nie była geologiem, go jasne, że rzut gołym okiem nie pozwoliłby jej przeanalizować składu meteorytu, tylko że...
Nic nie widzę.
Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, nie obejrzała się jednak na profesora, bo w chwili, gdy on wypowiadał swoje słowa, wzrok Vargas padł na... Kryształ. Kryształ, który nie przypominał niczego, co by znała. Jasne światło kłuło jej iskrzycowe oczy, nie tak jednak, by nie mogła tego wytrzymać – wręcz przeciwnie, Blanca pochyliła się jeszcze bardziej, przysunęła jeszcze trochę i nie mogła oderwać od niego wzroku. To było... Było...
Drgnęła, słysząc za sobą szuranie kroków profesora, czując ruch powietrza gdy mężczyzna nieporadnie próbował podejść bliżej.
- Ja... – zaczęła, chrząknęła cicho.
Nie rozumiała. Zupełnie nic nie rozumiała.
- To... To jakiś kryształ – powiedziała wreszcie ostrożnie. – Strasznie dziwny, świeci i... Pan naprawdę nie widzi? – spytała i z ociąganiem obejrzała się przez ramię, by zerknąć na mężczyznę. Bardzo trudno było jej oderwać wzrok od znaleziska, jakby dziwny kryształ wołał ją do siebie, hipnotyzował w jakiś sposób. Był cudowny. Był… niepokojący.
Przygryzając wargę lekko, prędko złożyła dłoń w symbol zaklęcia.
- Venire – rzuciła krótko, licząc na to, że gdzieś tutaj znajdzie się chociaż jedna para okularów przeciwsłonecznych – albo tych bardziej zabawnych, jednorazowych filtrów używanych czasem przez śniących do oglądania zaćmienia słonecznego. Blanca nie była pewna, czy to pomoże, skoro jednak światło było dla Hansena zbyt jasne, by mógł cokolwiek dostrzec – przyciemnienie go wydawało się dobrym pomysłem. Warto było przynajmniej spróbować. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że wśród bogatej kolekcji przerożnych magicznych i niemagicznych przedmiotów, jaką mogła poszczycić się Katedra, znajdą się też jakieś odpowiednie soczewki.
Znów spojrzała na kryształ, z wahaniem wyciągnęła rękę, by wreszcie dotknąć – nie samego, jażącego się jądra meteorytu, ale zewnętrznej warstwy skalnej. Nie była pewna, czy to rozsądne, ale oszołomiona widokiem jaśniejącego kamienia, nie myślała do końca jasno.
- Magus revali – wyszeptała nagle pod wpływem impulsu, cicho – jakby z obawy, że profesor, słysząc rzucane zaklęcie, źle ją oceni.
Blanca musiała jednak – musiała – sprawdzić, czy to aby na pewno nie był twór sztuczny. To – ten kryształ albo cały meteor. Rozumiała argumentację profesora, to, że nie wiedzieli o kosmosie jeszcze wielu rzeczy – to oczywiście byla prawda. Vargas jednak musiała się upewnić.
- Tutaj – rzuciła głośniej zaraz potem, sięgając po dłoń profesora i ostrożnie nakierowując go na meteor, podprowadzając tuż obok siebie. Nawet, jeśli rzucone wcześniej zaklęcie rzeczywiście przywoła jej jakieś okulary, mężczyzna wciąż będzie potrzebował chwili, by otrząsnąć się z wcześniejszego oślepienia – wątpiła, by nawet w chroniących oczy soczewkach był w stanie tak od razu dostrzec wszystko tak, jak ona.
Co z kolei prowadziło do kolejnego pytania – dlaczego ona widziała? Pierwsza myśl, jaka przyszła jej do głowy, była zupełnie szalona – chodziło o iskrzycę, o to, że jej oczy były inne. Tylko... Dlaczego? W jaki sposób?
Nie podzieliła się tą myślą, póki co znowu skupiając na skale.
- Moglibyśmy... – chrząknęła cicho. – Myślę, że moglibyśmy wypreparować ten kryształ, to jądro. Tylko chyba nie magią. To znaczty... Myślę, że może w tym przypadku łatwiej będzie nie magią. – Przygryzła lekko wnętrze policzka. – Moglibyśmy zrobić to metodami śniących. I zbadać go metodami śniących – zaproponowała ostrożnie. Myśli galopowały jej w kierunku przeróżnych testów, jakie mogliby wykonać, gdyby tylko Katedra dysponowała odpowiednim wyposażeniem – albo gdyby zdecydowała się zdobyć je poprzez współpracę z Arzeno, drugim z jej mentorów, inżynierem śniących.
Hitta (Venire) – sprowadza niemagiczny przedmiot, o którym się pomyśli, do rąk.
Próg: 20.
14 + 29 (magia użytkowa) = 43 >20, udane
Töfrandi (Magus revali) – odróżnia przedmiot magiczny od stworzonego przez śniących.
Próg: 40.
55 + 5 (magia twórcza) = 60 >40, udane
Mistrz Gry
Re: Katedra Technologii Magicznej Czw 9 Maj - 20:02
The member 'Blanca Vargas' has done the following action : kości
'k100' : 14, 55
'k100' : 14, 55
Prorok
Re: Katedra Technologii Magicznej Sob 25 Maj - 21:04
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Profesor Hansen nie mógł niczego dostrzec, gdy meteoryt wreszcie odsłonił przed nimi swoje wnętrze. Kryształ — jak się okazało po słowach Vargas — był naładowany dziwną energią, światłem, przez który musiał zakryć swoją twarz. Każda podejmowana przez niego próba kończyła się fiaskiem. Oczy bolały go coraz bardziej, pomimo ogromnej ciekawości, nie pozwalając mu dostrzec tego, co Blanca, która w tym czasie próbowała zrozumieć, co kryształ mógł oznaczać i dlaczego reagował na nią w taki sposób. Jej iskrzycowe oczy, zdolne widzieć światło w inny sposób niż oczy zwykłych ludzi, mogły dostrzegać coś więcej, coś ukrytego przed wzrokiem profesora Hansena. Czy to możliwe, że kryształ był stworzony specjalnie dla kogoś takiego jak ona? Dla osoby cierpiącej na iskrzycę, chorobę, która zamiast być przekleństwem, mogła okazać się kluczem do zrozumienia tego niezwykłego przedmiotu? Może właśnie ona była wybrańcem, który miał odkryć prawdziwe znaczenie tajemniczego kryształu.
— Nic... Nic a nic... Potrzebuję czegoś, co... — Nie dokończył, ale wiedział, że muszą znaleźć sposób na pokonanie tej bariery światła. Przyciemnione okulary były rozwiązaniem, które mogły im pomóc — musiały gdzieś tutaj być, wykorzystywali je bowiem niekiedy w trakcie różnych badań. Po kilku sekundach Blanca odnalazła je w szufladzie z pomocą zaklęcia, a kiedy mu je podała, Hansen założył je na nos z ulgą. — Jest... lepiej — odpowiedział z ulgą, nawet jeśli po światłowstręcie minęło trochę czasu, zanim mógł zacząć ponownie funkcjonować i widzieć wszystko w podobnym stopniu, co Vargas. W międzyczasie zainteresował się, dlaczego akurat Blance była w stanie patrzeć przez światło. — Ale... Ale jakim cudem ty widzisz? Przecież ten blask... Jest oślepiający — Sam potrzebował jeszcze chwili, by odnaleźć się ponownie w nowej sytuacji, co Vargas mogła odczuć, w związku z czym sięgnęła po dłoń profesora, po czym bardzo ostrożnie nakierowała go na meteor.
— To wszystko... Jest po prostu niesamowite — zbliżył się do kobiety, nieśmiało spoglądając na przedmiot z zaciekawieniem. Kryształ mógł być kluczem do odkrycia nowych źródeł energii, a nawet do zrozumienia nieznanych wcześniej zjawisk fizycznych. — Magus revali…? — zapytał z lekką rezerwą w głosie, lecz szybko zrozumiał, że Vargas miała rację — musieli sprawdzić różne opcje, a zaklęcie podpowiedziało jej, że był to przedmiot całkowicie magiczny. — Co czujesz? — Kontury dla profesora wciąż były mało wyraźne, lecz Musieli kontynuować swoje badania, znaleźć odpowiednie narzędzia i metody, aby w końcu odkryć tajemnice kryształu. Hansen, jak to Hansen, wiedział, że nie podda się łatwo. Zamyślił się na chwilę, wpatrując się w kryształ. Jej propozycja miała sens. Metody śniących, choć rzadko używane w takich przypadkach, mogły być tym razem kluczem do zrozumienia tajemnicy kryształu.
— Moglibyśmy spróbować. Może rzeczywiście powinniśmy spróbować podejść do tego bez użycia magii. Metody śniących są bardziej precyzyjne w takich przypadkach. Tylko czy my dysponujemy wszystkim, co jest nam potrzebne? — zgodził się z nią bez problemu, mimo iż najczęściej profesor Hansen opowiadał się za tym, co magiczne. Chciał jednak pozwolić jej działać, biorąc pod uwagę, że jakimś niewyjaśnionym cudem mogła widzieć przez światło. Skupił się jednak, podobnie jak Blanca, na skale.— To wnętrze tego meteorytu... — Badał jego fakturę ostrożnie dłońmi, czując pulsujące ciepło. — Nie przypomina ci czegoś? — spytał ją, jednocześnie podejmując kolejną decyzję. — Potrzebujemy pełnej analizy. Zbadajmy jego temperaturę. Ile luksów może mieć ten kryształ? — zaczął zadawać kolejne pytania profesor Hansen, kątem oka spoglądając na Vargas.
— Nic... Nic a nic... Potrzebuję czegoś, co... — Nie dokończył, ale wiedział, że muszą znaleźć sposób na pokonanie tej bariery światła. Przyciemnione okulary były rozwiązaniem, które mogły im pomóc — musiały gdzieś tutaj być, wykorzystywali je bowiem niekiedy w trakcie różnych badań. Po kilku sekundach Blanca odnalazła je w szufladzie z pomocą zaklęcia, a kiedy mu je podała, Hansen założył je na nos z ulgą. — Jest... lepiej — odpowiedział z ulgą, nawet jeśli po światłowstręcie minęło trochę czasu, zanim mógł zacząć ponownie funkcjonować i widzieć wszystko w podobnym stopniu, co Vargas. W międzyczasie zainteresował się, dlaczego akurat Blance była w stanie patrzeć przez światło. — Ale... Ale jakim cudem ty widzisz? Przecież ten blask... Jest oślepiający — Sam potrzebował jeszcze chwili, by odnaleźć się ponownie w nowej sytuacji, co Vargas mogła odczuć, w związku z czym sięgnęła po dłoń profesora, po czym bardzo ostrożnie nakierowała go na meteor.
— To wszystko... Jest po prostu niesamowite — zbliżył się do kobiety, nieśmiało spoglądając na przedmiot z zaciekawieniem. Kryształ mógł być kluczem do odkrycia nowych źródeł energii, a nawet do zrozumienia nieznanych wcześniej zjawisk fizycznych. — Magus revali…? — zapytał z lekką rezerwą w głosie, lecz szybko zrozumiał, że Vargas miała rację — musieli sprawdzić różne opcje, a zaklęcie podpowiedziało jej, że był to przedmiot całkowicie magiczny. — Co czujesz? — Kontury dla profesora wciąż były mało wyraźne, lecz Musieli kontynuować swoje badania, znaleźć odpowiednie narzędzia i metody, aby w końcu odkryć tajemnice kryształu. Hansen, jak to Hansen, wiedział, że nie podda się łatwo. Zamyślił się na chwilę, wpatrując się w kryształ. Jej propozycja miała sens. Metody śniących, choć rzadko używane w takich przypadkach, mogły być tym razem kluczem do zrozumienia tajemnicy kryształu.
— Moglibyśmy spróbować. Może rzeczywiście powinniśmy spróbować podejść do tego bez użycia magii. Metody śniących są bardziej precyzyjne w takich przypadkach. Tylko czy my dysponujemy wszystkim, co jest nam potrzebne? — zgodził się z nią bez problemu, mimo iż najczęściej profesor Hansen opowiadał się za tym, co magiczne. Chciał jednak pozwolić jej działać, biorąc pod uwagę, że jakimś niewyjaśnionym cudem mogła widzieć przez światło. Skupił się jednak, podobnie jak Blanca, na skale.— To wnętrze tego meteorytu... — Badał jego fakturę ostrożnie dłońmi, czując pulsujące ciepło. — Nie przypomina ci czegoś? — spytał ją, jednocześnie podejmując kolejną decyzję. — Potrzebujemy pełnej analizy. Zbadajmy jego temperaturę. Ile luksów może mieć ten kryształ? — zaczął zadawać kolejne pytania profesor Hansen, kątem oka spoglądając na Vargas.
INFORMACJE
W tej turze przysługują ci dwie, nieobowiązkowe akcje. Jeśli podejmiesz się analizy temperatury i luksów, próg powodzenia wynosi 55. Możesz zdecydować, którą ze statystyk do tego użyjesz — wiedzy ogólnej, magii użytkowej lub alchemii.
Blanca Vargas
Re: Katedra Technologii Magicznej Sob 1 Cze - 19:33
Blanca VargasWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Zacatecas, Meksyk
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : zaręczona
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : astronom, malarka aktów
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : ocelot wielki
Atuty : awanturnik (I), uczona (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 29 / magia lecznicza: 11 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 21 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 9 / wiedza ogólna: 20
Sama nie do końca rozumiała, co się dzieje, jak więc miała to wytłumaczyć profesorowi? Jakieś wyjaśnienia niewątpliwie jednak mu się należały, bo sytuacja, w której blask kryształu oślepia Hansena, ale dla niej jest co najwyżej niekomfortowy – cóż, była to sytuacja dosyć surrealistyczna.
- Nie jestem pewna – odpowiedziała więc teraz zgodnie z prawdą, nie kryjąc wahania. – Choruję na iskrzycę, więc może... Jeśli to światło nie jest światłem dziennym – a nie jest, to przecież wyraźnie coś innego – może moje oczy po prostu radzą sobie z tym lepiej. – Zmarszczyła brwi. Pomysł, jaki przyszedł jej do głowy, był szalony – zbyt szalony, by chciała się nim dzielić już w tej chwili – ale gdy raz się pojawił, Blanca nie mogła się od niego opędzić.
A co, jeśli to światło było podobne do światła gwiazd? Jeśli w krysztale zachodziły jakieś reakcje, podobne do reakcji termojądrowych stanowiących podstawę istnienia gwiazd? Za jasny blask musiała odpowiadać jakaś energia, prawdopodobnie jej gwałtowne zmiany, co z kolei pozwalało sądzić, że...
Zmusiła się, by skupić na słowach Hansena.
- Magiczny – odpowiedziała bez wahania na powątpiewanie w głosie profesora. Wiedziała, jakie miał podejście do jej teorii, że może być tu coś sztucznego, nie wstydziła się jednak, że i tak chciała to sprawdzić. Potwierdzenie czegoś, co już wiedzieli to też jakaś informacja. – Czysta magia.
Dając profesorowi – i sobie – chwilę na przemyślenia, skinęła głową lekko, gdy Hansen przystał ja jej propozycję. Biorąc pod uwagę trudności, jakie napotykali, niewiele mieli teraz do stracenia – spróbowanie różnych metod z pewnością nie mogło im zaszkodzić, a może tylko by pomogło.
- Jeśli nawet nie mamy wszystkiego, prawdopodobnie moglibyśmy poprosić o pomoc doktora Arzeno – stwierdziła. Nie miała dotąd okazji współpracoważ z inżynierem zbyt blisko, skoro jednak podjął się prowadzenia jej specjalizacji wspólnie z profesorem Hansenem, i skoro udało się już podpisać jakieś precedensowe umowy między Katedrą a NASA, sądziła, że warto byłoby spróbować. – Wątpię, żebyśmy mogli przywieźć sprzęt tutaj, z pewnością nie ten największy – gdybyśmy jednak przetransportowali meteoryt do Stanów... – Myślała intensywnie. – Z drugiej strony, sądzę, że coś powinniśmy tu mieć. Mikroskop, chociaż taki zwykły, świetlny. Może spektroskop? – Naprędce przypominała sobie, czego zdążyła się nauczyć czy to słuchając opowieści ojca, czy samodzielnie studiując prace naukowe śniących. Była cała masa testów wykorzystywanych do badań meteorytów, które moglyby się przydać także teraz – jedynym ograniczeniem była wspomniana już dostępność sprzętu.
Drgnęła lekko na pytanie o podobieństwa. Jej wcześniejszy pomysł, choć szalony, nagle znów doszedł do głosu.
- Gwiazdę – odpowiedziała ostrożnie. – Przypomina mi gwiazdę. Ten blask, niemożność patrzenia prosto w jej światło – i to, że ja widzę. Moje oczy lepiej radzą sobie w nocy, w świetle gwiazd i odbitym świetle Słońca. To... – zaśmiała się krótko, z zakłopotaniem. – To brzmi abstrakcyjnie, prawda? – zerknęła na profesora i pokręciła głową.
Brzmiało. Zdecydowanie brzmiało. A jednak nauka często była abstrakcyjna.
Na wzmiankę o pełnej analizie skinęła głową – pomiar intensywności światła i temperatury był dobrym pomysłem, była też niemal pewna, że widziała gdzieś tutaj luksomierz. Skoro zgodzili się już, że metody śniących mogły być w tym przypadku lepsze, chciała skorzystać z nich od razu i sprawdzić, co się stanie.
Przez dobrą chwilę szperała w szufladach, a znalazłszy poszukiwane urządzenie – niezbyt duże, zaskakująco niepozorne jak na to, ilu odpowiedzi mogło im, być może, udzielić – zaraz skierowała jego czujnik prosto na jasny blask kryształu.
Analiza temperatury i intensywności światła:
99 (rzut) + 20 (wiedza ogólna) + 7 (atut: uczona) = 126 >55, udana
Brak drugiej akcji, drugi rzut niewykorzystany.
- Nie jestem pewna – odpowiedziała więc teraz zgodnie z prawdą, nie kryjąc wahania. – Choruję na iskrzycę, więc może... Jeśli to światło nie jest światłem dziennym – a nie jest, to przecież wyraźnie coś innego – może moje oczy po prostu radzą sobie z tym lepiej. – Zmarszczyła brwi. Pomysł, jaki przyszedł jej do głowy, był szalony – zbyt szalony, by chciała się nim dzielić już w tej chwili – ale gdy raz się pojawił, Blanca nie mogła się od niego opędzić.
A co, jeśli to światło było podobne do światła gwiazd? Jeśli w krysztale zachodziły jakieś reakcje, podobne do reakcji termojądrowych stanowiących podstawę istnienia gwiazd? Za jasny blask musiała odpowiadać jakaś energia, prawdopodobnie jej gwałtowne zmiany, co z kolei pozwalało sądzić, że...
Zmusiła się, by skupić na słowach Hansena.
- Magiczny – odpowiedziała bez wahania na powątpiewanie w głosie profesora. Wiedziała, jakie miał podejście do jej teorii, że może być tu coś sztucznego, nie wstydziła się jednak, że i tak chciała to sprawdzić. Potwierdzenie czegoś, co już wiedzieli to też jakaś informacja. – Czysta magia.
Dając profesorowi – i sobie – chwilę na przemyślenia, skinęła głową lekko, gdy Hansen przystał ja jej propozycję. Biorąc pod uwagę trudności, jakie napotykali, niewiele mieli teraz do stracenia – spróbowanie różnych metod z pewnością nie mogło im zaszkodzić, a może tylko by pomogło.
- Jeśli nawet nie mamy wszystkiego, prawdopodobnie moglibyśmy poprosić o pomoc doktora Arzeno – stwierdziła. Nie miała dotąd okazji współpracoważ z inżynierem zbyt blisko, skoro jednak podjął się prowadzenia jej specjalizacji wspólnie z profesorem Hansenem, i skoro udało się już podpisać jakieś precedensowe umowy między Katedrą a NASA, sądziła, że warto byłoby spróbować. – Wątpię, żebyśmy mogli przywieźć sprzęt tutaj, z pewnością nie ten największy – gdybyśmy jednak przetransportowali meteoryt do Stanów... – Myślała intensywnie. – Z drugiej strony, sądzę, że coś powinniśmy tu mieć. Mikroskop, chociaż taki zwykły, świetlny. Może spektroskop? – Naprędce przypominała sobie, czego zdążyła się nauczyć czy to słuchając opowieści ojca, czy samodzielnie studiując prace naukowe śniących. Była cała masa testów wykorzystywanych do badań meteorytów, które moglyby się przydać także teraz – jedynym ograniczeniem była wspomniana już dostępność sprzętu.
Drgnęła lekko na pytanie o podobieństwa. Jej wcześniejszy pomysł, choć szalony, nagle znów doszedł do głosu.
- Gwiazdę – odpowiedziała ostrożnie. – Przypomina mi gwiazdę. Ten blask, niemożność patrzenia prosto w jej światło – i to, że ja widzę. Moje oczy lepiej radzą sobie w nocy, w świetle gwiazd i odbitym świetle Słońca. To... – zaśmiała się krótko, z zakłopotaniem. – To brzmi abstrakcyjnie, prawda? – zerknęła na profesora i pokręciła głową.
Brzmiało. Zdecydowanie brzmiało. A jednak nauka często była abstrakcyjna.
Na wzmiankę o pełnej analizie skinęła głową – pomiar intensywności światła i temperatury był dobrym pomysłem, była też niemal pewna, że widziała gdzieś tutaj luksomierz. Skoro zgodzili się już, że metody śniących mogły być w tym przypadku lepsze, chciała skorzystać z nich od razu i sprawdzić, co się stanie.
Przez dobrą chwilę szperała w szufladach, a znalazłszy poszukiwane urządzenie – niezbyt duże, zaskakująco niepozorne jak na to, ilu odpowiedzi mogło im, być może, udzielić – zaraz skierowała jego czujnik prosto na jasny blask kryształu.
Analiza temperatury i intensywności światła:
99 (rzut) + 20 (wiedza ogólna) + 7 (atut: uczona) = 126 >55, udana
Brak drugiej akcji, drugi rzut niewykorzystany.
Mistrz Gry
Re: Katedra Technologii Magicznej Sob 1 Cze - 19:33
The member 'Blanca Vargas' has done the following action : kości
'k100' : 99, 38
'k100' : 99, 38
Prorok
Re: Katedra Technologii Magicznej Nie 16 Cze - 20:39
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Niewytłumaczalność była czymś często spotykanym w ich dziedzinie. Kosmosu pod wieloma względami nie dało się wytłumaczyć — nie ich metodami, które w porównaniu do śniących były ograniczające. Profesor Hansen doskonale o tym wiedział, nawet jeśli niechętnie przyznawał ich wyższość nad galdrami. Dysponowali oni jednak o wiele lepszymi metodami, nawet jeśli były one czasem bardziej czasochłonne — magia jednak potrafiła przyspieszyć wiele rzeczy. To, co znaleźli w środku meteorytu, było czymś fascynującym — mógł dopiero po dłuższej chwili dostrzec jarzący się światłem kryształ. Światłem oślepiającym, lecz — jak wyznała Blanca — nie dla osób, które były chore na iskrzycę. To kolejny dowód na to, że świat nauki i magii nieustannie się przenikały. Profesor Hansen, mimo naukowych przyzwyczajeń, nie mógł zaprzeczyć istnieniu elementów, które wykraczały poza ramy tradycyjnego rozumowania. Tym razem nic nie mogło być pewne. Był sceptyczny z natury, zawsze trzymał się rygorystycznych metod badawczych, wierząc, że wszystko można wyjaśnić przy pomocy nauki. Jednak w obliczu tego, co widział, jego przekonania zaczęły się nagle chwiać.
— Być może. — Być może było jedynym słowem, które cisnęło się na usta profesora Hansena. Iskrzyca była rzadką chorobą, która dotykała niewielki procent populacji, ale — jak widać — w zamian za pewne niedogodności, dawała tym osobom zdolność dostrzegania rzeczy niewidocznych dla innych. — Jest fascynujący, nieprawdaż? — upewnił się, spoglądając to na znalezisko, to na stojącą obok Vargas. — Blask tego kryształu przewyższa wszystko, co kiedykolwiek widziałam. To tak, jakbyśmy mieli do czynienia z czymś pozaziemskim, czymś, co może zmienić nasze zrozumienie energii. — Hansen patrzył na kryształ, starając się znaleźć logiczne wytłumaczenie dla niezwykłego światła i energii, które emanowały z jego wnętrza. Zjawisko to było tak niezwykłe, że tradycyjne metody analizy mogły okazać się niewystarczające. Było w tym coś, co wymagało nowego podejścia, może nawet otwarcia się na koncepcje, które dotychczas odrzucał. Albo na pomoc doktora Arzeno.
— Nie wiem, czy powinniśmy przewozić meteoryt do Stanów. Możemy zawsze skontaktować się z Komisją do Spraw Niemagicznych, na pewno by pomogli nam coś zorganizować — zaczął myśleć na głos, zastanawiając się nad kolejnymi krokami. — Na pewno skontaktuj się z profesorem Arzeno — zadecydował szybko, gdy Blanca w międzyczasie zaczęła szukać potrzebnego urządzenia. Kiedy już je znalazła i przyłożyła do kryształu, luksomierz wskazał wartość, która niemal zwaliła ją z nóg. Odczyt pokazał niewiarygodnie wysoki poziom luksów, przewyższający jakiekolwiek dotychczasowe wyniki z laboratoriów. — Ta wartość… jest wyższa niż jakiekolwiek znane nam źródło światła. To prawie jakby ten kryształ był… żywy, jakby miał swoją własną energię, porównywalną do samej gwiazdy. — Bo profesor Hansen, jak odpowiedziała Vargas, miał wcześniej na myśli gwiazdę. Temperatura z kolei zaczęła stopniowo spadać, choć meteoryt wciąż pozostawał rozgrzany.
— Musimy przeprowadzić więcej testów. Tak jak mówisz, potrzebujemy spektroskopu, by sprawdzić, jakie widma światła emituje ten kryształ. Może to da nam więcej wskazówek, jakie reakcje zachodzą w jego wnętrzu. A jeśli to naprawdę jest coś w rodzaju gwiazdy, musimy być ostrożni. Energia, którą może uwolnić, może być niewyobrażalna — zauważył na sam koniec profesor Hansen, po czym spojrzał uważnie na Blancę. — Pomożesz przygotować mi sprzęt: spektroskop, kalorymetr, magnetometr, na pewno też mikroskop, ale chyba najlepszy będzie w tym przypadku ten ze świata śniących, elektronowy... Jak mówiłem, napisz do profesora Arzeno, spróbujmy też skontaktować się z Komisją. Znajdź też w bibliotece wszystko, co dotyczy iskrzycy. Może to nie jest szczególnie istotne, ale na pewno warto sobie odświeżyć wiedzę. — zawyrokował profesor Hansen, po chwili przygotowując się do tego, by odpowiednio zabezpieczyć kryształ przed dalszym etapem badań.
— Zabezpieczmy kryształ. Nie wiemy, jak to światło może wpływać na nasz wzrok. Nie możemy wykluczyć, że to światło może być jakimś rodzajem promieniowania, które jest dla nas szkodliwe, więc musimy zminimalizować naszą ekspozycję na nie. — Jego doświadczenie jako naukowca nauczyło go ostrożności w obliczu nieznanego. — To na dzisiaj tyle. Dziękuję ci za pomoc — powiedział na zakończenie profesor Hansen. Zdecydowali, że konieczne jest podjęcie dalszych kroków ostrożnościowych. Postanowili zatem przerwać na dziś badania nad kryształem, aby dać czas na opracowanie planu badawczego i konsultację z ekspertami.
Blanca i Prorok z tematu
— Być może. — Być może było jedynym słowem, które cisnęło się na usta profesora Hansena. Iskrzyca była rzadką chorobą, która dotykała niewielki procent populacji, ale — jak widać — w zamian za pewne niedogodności, dawała tym osobom zdolność dostrzegania rzeczy niewidocznych dla innych. — Jest fascynujący, nieprawdaż? — upewnił się, spoglądając to na znalezisko, to na stojącą obok Vargas. — Blask tego kryształu przewyższa wszystko, co kiedykolwiek widziałam. To tak, jakbyśmy mieli do czynienia z czymś pozaziemskim, czymś, co może zmienić nasze zrozumienie energii. — Hansen patrzył na kryształ, starając się znaleźć logiczne wytłumaczenie dla niezwykłego światła i energii, które emanowały z jego wnętrza. Zjawisko to było tak niezwykłe, że tradycyjne metody analizy mogły okazać się niewystarczające. Było w tym coś, co wymagało nowego podejścia, może nawet otwarcia się na koncepcje, które dotychczas odrzucał. Albo na pomoc doktora Arzeno.
— Nie wiem, czy powinniśmy przewozić meteoryt do Stanów. Możemy zawsze skontaktować się z Komisją do Spraw Niemagicznych, na pewno by pomogli nam coś zorganizować — zaczął myśleć na głos, zastanawiając się nad kolejnymi krokami. — Na pewno skontaktuj się z profesorem Arzeno — zadecydował szybko, gdy Blanca w międzyczasie zaczęła szukać potrzebnego urządzenia. Kiedy już je znalazła i przyłożyła do kryształu, luksomierz wskazał wartość, która niemal zwaliła ją z nóg. Odczyt pokazał niewiarygodnie wysoki poziom luksów, przewyższający jakiekolwiek dotychczasowe wyniki z laboratoriów. — Ta wartość… jest wyższa niż jakiekolwiek znane nam źródło światła. To prawie jakby ten kryształ był… żywy, jakby miał swoją własną energię, porównywalną do samej gwiazdy. — Bo profesor Hansen, jak odpowiedziała Vargas, miał wcześniej na myśli gwiazdę. Temperatura z kolei zaczęła stopniowo spadać, choć meteoryt wciąż pozostawał rozgrzany.
— Musimy przeprowadzić więcej testów. Tak jak mówisz, potrzebujemy spektroskopu, by sprawdzić, jakie widma światła emituje ten kryształ. Może to da nam więcej wskazówek, jakie reakcje zachodzą w jego wnętrzu. A jeśli to naprawdę jest coś w rodzaju gwiazdy, musimy być ostrożni. Energia, którą może uwolnić, może być niewyobrażalna — zauważył na sam koniec profesor Hansen, po czym spojrzał uważnie na Blancę. — Pomożesz przygotować mi sprzęt: spektroskop, kalorymetr, magnetometr, na pewno też mikroskop, ale chyba najlepszy będzie w tym przypadku ten ze świata śniących, elektronowy... Jak mówiłem, napisz do profesora Arzeno, spróbujmy też skontaktować się z Komisją. Znajdź też w bibliotece wszystko, co dotyczy iskrzycy. Może to nie jest szczególnie istotne, ale na pewno warto sobie odświeżyć wiedzę. — zawyrokował profesor Hansen, po chwili przygotowując się do tego, by odpowiednio zabezpieczyć kryształ przed dalszym etapem badań.
— Zabezpieczmy kryształ. Nie wiemy, jak to światło może wpływać na nasz wzrok. Nie możemy wykluczyć, że to światło może być jakimś rodzajem promieniowania, które jest dla nas szkodliwe, więc musimy zminimalizować naszą ekspozycję na nie. — Jego doświadczenie jako naukowca nauczyło go ostrożności w obliczu nieznanego. — To na dzisiaj tyle. Dziękuję ci za pomoc — powiedział na zakończenie profesor Hansen. Zdecydowali, że konieczne jest podjęcie dalszych kroków ostrożnościowych. Postanowili zatem przerwać na dziś badania nad kryształem, aby dać czas na opracowanie planu badawczego i konsultację z ekspertami.
INFORMACJE
Za rozgrywkę otrzymujesz +1 punkt do wiedzy ogólnej. Dodatkowo przysługuje ci 30 PD do odebrania w aktualizacji rozwoju postaci. Jeśli chcesz kontynuować badania, następnym etapem będzie: (1) skontaktowanie się listownie z profesorem Arzeno/Komisją i odpowiednie przygotowanie narzędzi do dalszych badań nad kryształem i (2) poszukiwania na temat iskrzycy. Kolejność, jak i forma wykonania jest dowolna. Za każdy wykonany etap przysługuje ci z góry kolejne 10 PD. W przypadku wszelkich pytań, proszę o kontakt przez prywatną wiadomość. Dziękuję za rozgrywkę!
Blanca i Prorok z tematu