:: Forum :: Mieszkanie Hallbergów
Salon z biblioteczką
3 posters
Mistrz Gry
Salon z biblioteczką Wto 23 Sty - 16:23
Salon z biblioteczką
Serce domu. Duże okna oferują widok na pobliski park, jednocześnie sprawiając że pomieszczenie wydaje się jeszcze większe niż jest w rzeczywistości. Zajmująca całą ścianę biblioteczka jest dumą bliźniaków i różnorodnością tytułów mogłaby rywalizować z pomniejszą biblioteką. Przejścia z salonu do biblioteczki i kuchni ozdobione są rzeźbionymi w drewnie łukami.
Alexander Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Sro 24 Sty - 16:04
Alexander HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : konsultant Kruczej Straży w zakresie wywiadu, tatuator
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : wiking (I), odporny (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 13 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 14 / wiedza ogólna: 5
17 V 2001
Nie miał klientów, nie miał pomysłów, nie miał niczego. Zupełnie niczego.
Sapnął cicho i z rezygnacją opadł na kanapę. Nie bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nie lubił się nudzić, a dzisiaj dokładnie to się działo – nudził się. Niby świadomie nie umówił żadnych klientów, chcąc mieć jeden dzień wolnego. Niby wiedział, że nie musi mieć weny codziennie, że nic się nie stanie, jeśli dzisiaj, wyjątkowo, nie stworzy nic nowego. Niby doskonale rozumiał, że nuda czasem też była potrzebna – szczególnie, jeśli nudziło się w świetnym towarzystwie.
Ale nie mógł. No po prostu nie mógł. Nie dzisiaj.
- Piaaaa – zajęczał cicho, przeturlał głowę po oparciu kanapy, spojrzał na siostrę.
Siedziała w kącie kanapy, zaczytana, popijała herbatę niespiesznie – wyraźnie odpoczywała. Też tak chciał. Naprawdę chciałby tak samo.
- Piaaa, zróbmy coś – zamarudził znowu, podsunął się bliżej, wsparł brodę na zgiętych kolanach bliźniaczki. – Nosi mnie – mruknął.
To nie tak, że nie potrafił usiedzieć na miejscu nigdy. Potrafił. W zasadzie, bardzo często spędzał godziny zaszyty w spokoju we własnej pracowni – tu, w domu, albo na starym mieście – albo w sypialni, z nosem w książce. Od dzieciaka miał tendencję tracić poczucie czasu, zaczytując się w opracowaniach na temat run, skandynawskich mitach, czy, na przykład, jakiejś szczególnie dobrej fikcji. Nie nudziło mu się spędzanie dni w taki sposób, nie potrzebował ciągle być w ruchu.
Tylko dzisiaj. Dzisiaj potrzebował bardzo, a gdy pierwotny plan wyjścia na cały dzień z domu został zniweczony przez towarzyszącą im od rana ulewę, Alex nie potrafił sobie z tym poradzić.
Więc robił to, co akurat umiał – był upierdliwy.
Z sapnięciem przysunął się jeszcze bliżej, wepchnął się w minimum wolnego miejsca między Pią a oparciem kanapy, objął ją w talii i wsparł policzek na jej piersi.
- Nudzi mi się – zaburczał, ewidentnie oczekując od niej cudów. – Zróbmy coś – powtórzył. – Zagrajmy w coś – zaproponował, myślami wędrując do kolekcji gier planszowych zamkniętej w jednej z szafek. – Albo, nie wiem, zaprośmy kogoś. Zróbmy przyjęcie. Zbudujmy dinozaura z puszek po napojach. Ulepmy jakieś coś z glinki – wymieniał kolejne propozycje, do żadnej specjalnie się nie przywiązując.
Bogowie, jak on potrzebował coś ze sobą zrobić.
- Co czytasz? – kontynuował bycie namolnym, bezczelnie wychylił się, by zajrzeć w książkę Pii.
Najwyraźniej nie znalazł tam jednak nic ciekawego dla siebie, bo ponownie oklapł z sapnięciem, znów przytulając się. Mimowolnie, zaczepnie skubnął delikatną skórę na szyi Pii zębami.
- Rośliny – rzucił nagle w kolejnym przebłysku nieokiełznanej kreatywności. – Moglibyśmy skoczyć do ogrodniczego i kupić jakieś rośliny. Zasadzić je w donicach, zrobić jakieś… – Machnął ręką w bliżej niesprecyzowanym geście. Nie bardzo wiedział, do czego zmierza.
- Albo prochy. Moglibyśmy wziąć prochy – rzucił z niewinnym uśmiechem. Jeśli poprzednie propozycje Pii nie wzruszyły, ta wzruszy ją na pewno – motywując zapewne głównie do trzepnięcia Alexa w ten durny łeb. Ale przynajmniej zwróci na niego uwagę. Będą robić coś razem.
Czasem naprawdę był gorszy niż dziecko.
Pia Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Sro 24 Sty - 22:15
Pia HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : medyk anatomopatolog w szpitalu im. Alberta Lindgrena
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : Odporny (I), Złotousty (II), Niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
Dawno nie złożyło się tak, by mieli z Alexem wolne dokładnie w tym samym czasie i cieszyła się prawdopodobnie bardziej, niż dawała po sobie to poznać. Fakt, plany wyjścia z mieszkania i spokojnego spaceru po lesie spaliły na panewce, gdy zaskoczyło ich poranne oberwanie chmury, ale Pia była zdeterminowana, by jak najlepiej wykorzystać ten dzień, grzejąc się w cieple ulubionego człowieka. Ubrana w ulubione dresy zszyte własnoręcznie z kilku pastelowych materiałów, z imbirową herbatą pod ręką i wciąż pachnącą klejem drukarskim książką w ręku naprawdę cieszyła się na kilka spokojnych chwil. Być może planowała później podsunąć Alexowi stopy do wymasowania i poprosić, żeby podzielił się jedną z tych bajecznie musujących kul do kąpieli, które sam zużywał o wiele wolniej niż Pia i w efekcie zawsze miał zapas. Może namówiłaby go też, żeby zamówili coś do jedzenia, zamiast sami gotować. Później, kiedy przeczyta już parę rozdziałów na temat sakralnych pochówków galdrów sprzed dwustu lat.
Gdyby tylko Alex nie postanowił być atencyjną mendą.
Nie zareagowała na pierwsze dźwięki swojego imienia, doskonale świadoma, że jej brat posiadał niespożyte pokłady energii i nie zawsze należało na nie reagować, bo częściej niż rzadziej znajdował sobie jakieś zajęcie, albo się wyciszał. Strategia ta jednak wyraźnie nie miała dzisiaj zadziałać, bo niewzruszony cichym siorbnięciem herbaty przysunął się bliżej, najpierw wspierając brodę na kolanach siostry, a potem wspierając się na jej boku całym ciężarem. Pia sapnęła cicho, poprawiając ułożenie książki, jeszcze zdeterminowana by nie reagować – poza tym, gdyby podniósł trochę swojego ciężaru, byłoby im w tej pozycji całkiem miło. Rozprostowałaby nogi, a wtedy mógłby ułożyć głowę na jej kolanach.
Nie skupiała się już w pełni na książce, choć jeszcze udawała, że z zainteresowaniem przygląda się zdjęciu przedstawiającemu ładnie spreparowany szkielet ubrany w szatę z wielobarwnych, ponoć przeklętych klejnotów. Nic dziwnego, że Alex tylko rzucił okiem – sam zdecydowanie wolał wszystko to, co jeszcze żyło. Jak ona, kiedy drgnęła na skubnięcie na szyi.
- Bogowie, ale z ciebie jełop – rzuciła wreszcie ze zrezygnowaniem, zamkniętą książką zdzielając brata w czoło. - Nie będziemy brać żadnych prochów. Ani kupować roślinek, żeby zaspokoić twój chwilowy instynkt tacierzyński. Zasuszysz je w trzy sekundy. I ja w ogóle nie chcę wiedzieć, czemu akurat pomyślałeś o braniu czegokolwiek, panie Krucza Straż – burknęła, odstawiając herbatę na stolik ustawiony przy kanapie. To chwilowo tyle z relaksu. Może jednak nakładanie się na siebie ich dni wolnych nie stanowiło najlepszego pomysłu, jeśli przymusowo spędzali czas w czterech ścianach – oczywiście istniały sposoby, by Alexa skutecznie zmęczyć i rozmiękczyć tylko tutaj, ale przecież obiecali sobie, że będą rozsądniejsi. Bardziej... Przystosowani społecznie.
Czasem to Pię cholernie męczyło, chociaż sama wyszła z propozycją, próbując zachować się dojrzale i odpowiedzialnie.
- Jak nie możesz wysiedzieć, idź rozpakuj tę skrzynię, która od wczoraj zalega w kuchni. Jak to znowu jakieś artystyczne tusze ręcznie wytwarzane z dziewiczych tyłków japońskich makaków, nawet mi o tym nie mów.
Gdyby tylko Alex nie postanowił być atencyjną mendą.
Nie zareagowała na pierwsze dźwięki swojego imienia, doskonale świadoma, że jej brat posiadał niespożyte pokłady energii i nie zawsze należało na nie reagować, bo częściej niż rzadziej znajdował sobie jakieś zajęcie, albo się wyciszał. Strategia ta jednak wyraźnie nie miała dzisiaj zadziałać, bo niewzruszony cichym siorbnięciem herbaty przysunął się bliżej, najpierw wspierając brodę na kolanach siostry, a potem wspierając się na jej boku całym ciężarem. Pia sapnęła cicho, poprawiając ułożenie książki, jeszcze zdeterminowana by nie reagować – poza tym, gdyby podniósł trochę swojego ciężaru, byłoby im w tej pozycji całkiem miło. Rozprostowałaby nogi, a wtedy mógłby ułożyć głowę na jej kolanach.
Nie skupiała się już w pełni na książce, choć jeszcze udawała, że z zainteresowaniem przygląda się zdjęciu przedstawiającemu ładnie spreparowany szkielet ubrany w szatę z wielobarwnych, ponoć przeklętych klejnotów. Nic dziwnego, że Alex tylko rzucił okiem – sam zdecydowanie wolał wszystko to, co jeszcze żyło. Jak ona, kiedy drgnęła na skubnięcie na szyi.
- Bogowie, ale z ciebie jełop – rzuciła wreszcie ze zrezygnowaniem, zamkniętą książką zdzielając brata w czoło. - Nie będziemy brać żadnych prochów. Ani kupować roślinek, żeby zaspokoić twój chwilowy instynkt tacierzyński. Zasuszysz je w trzy sekundy. I ja w ogóle nie chcę wiedzieć, czemu akurat pomyślałeś o braniu czegokolwiek, panie Krucza Straż – burknęła, odstawiając herbatę na stolik ustawiony przy kanapie. To chwilowo tyle z relaksu. Może jednak nakładanie się na siebie ich dni wolnych nie stanowiło najlepszego pomysłu, jeśli przymusowo spędzali czas w czterech ścianach – oczywiście istniały sposoby, by Alexa skutecznie zmęczyć i rozmiękczyć tylko tutaj, ale przecież obiecali sobie, że będą rozsądniejsi. Bardziej... Przystosowani społecznie.
Czasem to Pię cholernie męczyło, chociaż sama wyszła z propozycją, próbując zachować się dojrzale i odpowiedzialnie.
- Jak nie możesz wysiedzieć, idź rozpakuj tę skrzynię, która od wczoraj zalega w kuchni. Jak to znowu jakieś artystyczne tusze ręcznie wytwarzane z dziewiczych tyłków japońskich makaków, nawet mi o tym nie mów.
Alexander Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Czw 25 Sty - 11:07
Alexander HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : konsultant Kruczej Straży w zakresie wywiadu, tatuator
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : wiking (I), odporny (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 13 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 14 / wiedza ogólna: 5
Parsknął cicho, zdzielony książką, nie próbował się jednak uchylić. Pewnie zasłużył. Z drugiej strony, jego propozycje nie były przecież aż tak złe. To znaczy, poza prochami. I to nie tak, że chwilowy instynkt tacierzyński, on przecież umiał zadbać o... No, dobra, może nie do końca umiał. O większość roślin w ich domu dbała Pia, a te, które miał u siebie w sypialni, wybierali specjalnie tak, by mogły przetrwać nawet bombardowanie – a co dopiero Alexa z jego tendencją do zapominania o podlewaniu.
- Technicznie rzecz biorąc nie jestem Kruczą Strażą – odparł teraz niewinnie. – Nie chcieli mnie tam, pamiętasz? Sądzę więc, że niespecjallnie mają prawo oczekiwać, że będę wzorem do naśladowania. Szczególnie, że jedna miła agentka dosyć jasno postawiła sprawę, jak to ekspresem wypną się na mnie dupą, jeśli zrobię coś nie tak. To raczej średnio wpływa na morale. Lojalność. I w ogóle – mądralował się.
Jeszcze przez chwilę wylegiwał się uwalony na Pii, opuszkami palców błądząc w górę i w dół jej brzucha, pilnując się, by nie wsunąć ich pod bluzę blondynki, nie dotknąć nagiej skóry.
Rozumiał, dlaczego już jakiś czas temu zarządziła, że powinni się opanować, ale, bogowie, czasem to było naprawdę trudne.
Wreszcie westchnął ciężko, sapnął, podniósł się z powrotem do siadu i przeczesał włosy palcami. Uśmiechnął się szeroko na dziewicze tyłki makaków – nie przypominał sobie, by zamawiał kiedyś akurat takie, ale nie zdziwiłby się, gdyby rzeczywiście tak było. Odkąd było go na to stać, gromadził naprawdę różne, naprawdę egzotyczne materiały artystyczne. Wielu z nich jak dotąd nawet nie otworzył, ale to nic. Lubił mieć. Lubił myśl, że gdyby chciał, mógłby namalować obraz płynnym złotem albo wytatuować kogoś barwnikami przygotowywanymi tradycyjnie przez żyjące jeszcze nowozelandzkie plemiona.
- Ty jednak nie rozumiesz, czym jest sztuka – rzucił bezczelnie, choć doskonale wiedział, że Pia rozumie. Oboje byli kreatywni, oboje patrzyli na świat przez soczewki marzycieli – choć, być może, blondynka trochę mniej to pokazywała, zaszywając się ze swoimi pasjami we własnej sypialni lub, czasami, w pracowni Alexa, z której od początku mogła korzystać jak ze swojej.
Słysząc za sobą ostrzegawcze sapnięcie, roześmiał się i pomaszerował do kuchni. Bo faktycznie, paczkę przydałoby się rozpakować. Mógł to zrobić. Pewnie powinien.
Był na etapie wydobywania piankowych wypychaczy przesyłki, gdy jego uwagę zwrócił cichy szelest pod jedną z kuchennych szafek. Alex znieruchomiał. Marszcząc brwi, nasłuchiwał, a gdy do szelestu dołączyło coś jakby skrobanie po podłodze prędko pozostawił paczkę samą sobie, gotów sprawdzić, co im się zalęgło. Mimowolnie powęszył lekko – i uśmiechnął się szeroko.
- Hej, mała, wiesz że mamy tu... – zawołał i nie dokończył, bo niewielkie, ciemnobrązowe ciałko wyprysnęło spod szafki, przemknęło mu między nogami i pognało do salonu w rozkosznych susach.
Alex gotów był pognać za nim, opanował się jednak i po prostu poszedł.
- Szczura – dokończył będąc już z powrotem na progu salonu. – Takiego małego, siedział pod szafką i pewnie wpierdzielał okruchy z twoich maślanych bułeczek. Gdzieś tutaj pobiegł ale...
Mężczyzna ruszył w kierunku kanapy, rozglądając się.
- ...nie jestem pewien gdzie.
Myśl, że wciąż nie wiedział, co jest w paczce pozostawionej w kuchni nie zaprzątała mu w tej chwili głowy. Zapomniał o przesyłce wraz z pierwszym przebłyskiem ciemnobrązowego futerka i prawdopodobnie nie miał sobie o niej przypomnieć przez kolejny kwadrans czy dwa.
- Technicznie rzecz biorąc nie jestem Kruczą Strażą – odparł teraz niewinnie. – Nie chcieli mnie tam, pamiętasz? Sądzę więc, że niespecjallnie mają prawo oczekiwać, że będę wzorem do naśladowania. Szczególnie, że jedna miła agentka dosyć jasno postawiła sprawę, jak to ekspresem wypną się na mnie dupą, jeśli zrobię coś nie tak. To raczej średnio wpływa na morale. Lojalność. I w ogóle – mądralował się.
Jeszcze przez chwilę wylegiwał się uwalony na Pii, opuszkami palców błądząc w górę i w dół jej brzucha, pilnując się, by nie wsunąć ich pod bluzę blondynki, nie dotknąć nagiej skóry.
Rozumiał, dlaczego już jakiś czas temu zarządziła, że powinni się opanować, ale, bogowie, czasem to było naprawdę trudne.
Wreszcie westchnął ciężko, sapnął, podniósł się z powrotem do siadu i przeczesał włosy palcami. Uśmiechnął się szeroko na dziewicze tyłki makaków – nie przypominał sobie, by zamawiał kiedyś akurat takie, ale nie zdziwiłby się, gdyby rzeczywiście tak było. Odkąd było go na to stać, gromadził naprawdę różne, naprawdę egzotyczne materiały artystyczne. Wielu z nich jak dotąd nawet nie otworzył, ale to nic. Lubił mieć. Lubił myśl, że gdyby chciał, mógłby namalować obraz płynnym złotem albo wytatuować kogoś barwnikami przygotowywanymi tradycyjnie przez żyjące jeszcze nowozelandzkie plemiona.
- Ty jednak nie rozumiesz, czym jest sztuka – rzucił bezczelnie, choć doskonale wiedział, że Pia rozumie. Oboje byli kreatywni, oboje patrzyli na świat przez soczewki marzycieli – choć, być może, blondynka trochę mniej to pokazywała, zaszywając się ze swoimi pasjami we własnej sypialni lub, czasami, w pracowni Alexa, z której od początku mogła korzystać jak ze swojej.
Słysząc za sobą ostrzegawcze sapnięcie, roześmiał się i pomaszerował do kuchni. Bo faktycznie, paczkę przydałoby się rozpakować. Mógł to zrobić. Pewnie powinien.
Był na etapie wydobywania piankowych wypychaczy przesyłki, gdy jego uwagę zwrócił cichy szelest pod jedną z kuchennych szafek. Alex znieruchomiał. Marszcząc brwi, nasłuchiwał, a gdy do szelestu dołączyło coś jakby skrobanie po podłodze prędko pozostawił paczkę samą sobie, gotów sprawdzić, co im się zalęgło. Mimowolnie powęszył lekko – i uśmiechnął się szeroko.
- Hej, mała, wiesz że mamy tu... – zawołał i nie dokończył, bo niewielkie, ciemnobrązowe ciałko wyprysnęło spod szafki, przemknęło mu między nogami i pognało do salonu w rozkosznych susach.
Alex gotów był pognać za nim, opanował się jednak i po prostu poszedł.
- Szczura – dokończył będąc już z powrotem na progu salonu. – Takiego małego, siedział pod szafką i pewnie wpierdzielał okruchy z twoich maślanych bułeczek. Gdzieś tutaj pobiegł ale...
Mężczyzna ruszył w kierunku kanapy, rozglądając się.
- ...nie jestem pewien gdzie.
Myśl, że wciąż nie wiedział, co jest w paczce pozostawionej w kuchni nie zaprzątała mu w tej chwili głowy. Zapomniał o przesyłce wraz z pierwszym przebłyskiem ciemnobrązowego futerka i prawdopodobnie nie miał sobie o niej przypomnieć przez kolejny kwadrans czy dwa.
Pia Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Sob 27 Sty - 19:59
Pia HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : medyk anatomopatolog w szpitalu im. Alberta Lindgrena
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : Odporny (I), Złotousty (II), Niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
Technicznie rzecz biorąc, nie jestem Kruczą Strażą.
Mimowolnie wywróciła nieco oczami, doskonale świadoma faktu, że dotknęła tematu w zły sposób – że powołując się na jego lepsze instynkty, nie powinna wspominać o Straży, co do której sama go uprzedzała, że się nie dostanie ze swoim futerkowym problemem. Ich futerkowym problemem, choć w przypadku Pii zmiana planów odnośnie kariery nie wymagała aż tak drastycznej poprawy. Wciąż miała pacjentów i pomagała ludziom, tylko w nieco niekonwencjonalny sposób. Alexa wołano do pomocy tylko wtedy, gdy akurat była taka potrzeba, na co dzień pozostawiając go samemu sobie – jakby na to nie spojrzeć, z ich dwójki wyszła na tym lepiej, chociaż jej bliźniak wydawał się zadowolony z życia. Chętnie chodził do swojego salonu i opowiadał o pomysłach na nowe wzory. Prawdę powiedziawszy, Pia chyba egoistycznie cieszyła się, że nie pozwolono mu zostać pełnoprawnym strażnikiem – martwiłaby się za każdym razem, gdy zakładałby mundur i wychodził z domu.
Kiedy wreszcie zaproponowała mu produktywne spędzenie czasu z rozpakowywaniem przesyłki, naiwnie sądziła, że kupiła sobie kilka chwil spokoju od nadaktywności Alexa. Że pójdzie, rozpakuje paczkę, a potem usatysfakcjonowany wykonanym zadaniem wróci i być może po prostu rozłoży się obok na kanapie z własną książką lub szkicownikiem – mogliby wtedy poegzystować we wspólnej przestrzeni. Byłoby miło.
Może by się udało, gdyby coś nie mignęło Pii na samej granicy wzroku, a Alex wracając do salonu oznajmił, że mają w domu szczura. Szczura. Co?
Powoli podniosła wzrok znad książki, przez dłuższą chwilę po prostu wpatrując się pytająco w rozjaśnioną podnieceniem twarz brata, zanim informacja na dobre przebiła się do tego obszaru mózgu, który odpowiedzialny był za łączenie faktów. Gdy nagle hasła szczur, pod szafką, pobiegł połączyły się w jedną całość, kobieta zbladła jak ściana, podrywając się na nogi na kanapie i trzymając przed sobą książkę w twardej oprawie, jakby zamierzała jej użyć jako broni. Nie myślała o tym jak idiotycznie wyglądała z bosymi stopami balansując na miękkim siedzisku, które walczyło z jej poczuciem równowagi, dziko rozglądając się po podłodze.
- Alex – jej głos był napięty, wyraźnie wyższy niż na co dzień - Ja mówiłam, że masz rozpakować paczkę, a nie znajdować cholernego szczura! Skąd on się tu w ogóle wziął?! Brudny szczur w naszym domu! – nakręcała się, spanikowana o wiele bardziej niż by przypuszczała. Była rozważną, odpowiedzialną i elegancką panią doktor, ta panika i potrzeba zatłuczenia niewidocznego gryzonia książką nie przystawała komuś takiemu.
Kiedy coś zachrobotało za oparciem kanapy, odwróciła się na niej tak gwałtownie, że prawie przez nie wypadła, prosto na niewielkie, wyraźnie uszaty stworzenie z długim ogonem. Książka została ciśnięta na podłogę szybciej niż Pia zdążyła pomyśleć, ale problem z równowagą przełożył się na nieprecyzyjne celowanie i głośny huk tylko spłoszył stworzenie, które rzuciło się pędem ku regałom i donicom z bujnymi roślinami.
- Łap go, Alex! – wrzasnęła, ledwo powstrzymując odruch złapania w połowie jeszcze pełnego kubka z herbatą i użycia go jako kolejnego pocisku ziemia-szczur. - Nie w mojego fikusa! – jęknęła z nutą zbyt bliską płaczliwej, gdy zobaczyła, jak gryzoń o ciemnym futerku wskoczył prosto do jednej z donic, ciągnąc za sobą oślizgły ogon. Nigdy żadnego nie dotykała, ale była pewna, że jest oślizgły. I brudny. I śmierdzi kanałem.
Mimowolnie wywróciła nieco oczami, doskonale świadoma faktu, że dotknęła tematu w zły sposób – że powołując się na jego lepsze instynkty, nie powinna wspominać o Straży, co do której sama go uprzedzała, że się nie dostanie ze swoim futerkowym problemem. Ich futerkowym problemem, choć w przypadku Pii zmiana planów odnośnie kariery nie wymagała aż tak drastycznej poprawy. Wciąż miała pacjentów i pomagała ludziom, tylko w nieco niekonwencjonalny sposób. Alexa wołano do pomocy tylko wtedy, gdy akurat była taka potrzeba, na co dzień pozostawiając go samemu sobie – jakby na to nie spojrzeć, z ich dwójki wyszła na tym lepiej, chociaż jej bliźniak wydawał się zadowolony z życia. Chętnie chodził do swojego salonu i opowiadał o pomysłach na nowe wzory. Prawdę powiedziawszy, Pia chyba egoistycznie cieszyła się, że nie pozwolono mu zostać pełnoprawnym strażnikiem – martwiłaby się za każdym razem, gdy zakładałby mundur i wychodził z domu.
Kiedy wreszcie zaproponowała mu produktywne spędzenie czasu z rozpakowywaniem przesyłki, naiwnie sądziła, że kupiła sobie kilka chwil spokoju od nadaktywności Alexa. Że pójdzie, rozpakuje paczkę, a potem usatysfakcjonowany wykonanym zadaniem wróci i być może po prostu rozłoży się obok na kanapie z własną książką lub szkicownikiem – mogliby wtedy poegzystować we wspólnej przestrzeni. Byłoby miło.
Może by się udało, gdyby coś nie mignęło Pii na samej granicy wzroku, a Alex wracając do salonu oznajmił, że mają w domu szczura. Szczura. Co?
Powoli podniosła wzrok znad książki, przez dłuższą chwilę po prostu wpatrując się pytająco w rozjaśnioną podnieceniem twarz brata, zanim informacja na dobre przebiła się do tego obszaru mózgu, który odpowiedzialny był za łączenie faktów. Gdy nagle hasła szczur, pod szafką, pobiegł połączyły się w jedną całość, kobieta zbladła jak ściana, podrywając się na nogi na kanapie i trzymając przed sobą książkę w twardej oprawie, jakby zamierzała jej użyć jako broni. Nie myślała o tym jak idiotycznie wyglądała z bosymi stopami balansując na miękkim siedzisku, które walczyło z jej poczuciem równowagi, dziko rozglądając się po podłodze.
- Alex – jej głos był napięty, wyraźnie wyższy niż na co dzień - Ja mówiłam, że masz rozpakować paczkę, a nie znajdować cholernego szczura! Skąd on się tu w ogóle wziął?! Brudny szczur w naszym domu! – nakręcała się, spanikowana o wiele bardziej niż by przypuszczała. Była rozważną, odpowiedzialną i elegancką panią doktor, ta panika i potrzeba zatłuczenia niewidocznego gryzonia książką nie przystawała komuś takiemu.
Kiedy coś zachrobotało za oparciem kanapy, odwróciła się na niej tak gwałtownie, że prawie przez nie wypadła, prosto na niewielkie, wyraźnie uszaty stworzenie z długim ogonem. Książka została ciśnięta na podłogę szybciej niż Pia zdążyła pomyśleć, ale problem z równowagą przełożył się na nieprecyzyjne celowanie i głośny huk tylko spłoszył stworzenie, które rzuciło się pędem ku regałom i donicom z bujnymi roślinami.
- Łap go, Alex! – wrzasnęła, ledwo powstrzymując odruch złapania w połowie jeszcze pełnego kubka z herbatą i użycia go jako kolejnego pocisku ziemia-szczur. - Nie w mojego fikusa! – jęknęła z nutą zbyt bliską płaczliwej, gdy zobaczyła, jak gryzoń o ciemnym futerku wskoczył prosto do jednej z donic, ciągnąc za sobą oślizgły ogon. Nigdy żadnego nie dotykała, ale była pewna, że jest oślizgły. I brudny. I śmierdzi kanałem.
Alexander Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Nie 28 Sty - 12:21
Alexander HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : konsultant Kruczej Straży w zakresie wywiadu, tatuator
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : wiking (I), odporny (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 13 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 14 / wiedza ogólna: 5
Sądził, że znał Pię całkiem nieźle. Po dwudziestu ośmiu latach wydawało mu się, że doskonale wie, jak jego siostra wygląda, jak się zachowuje, co lubi a czego nie znosi. Uważał, że zna jej lęki i marzenia, i że niewiele jest już rzeczy, które mogłyby go w niej zaskoczyć.
To, że jego bliźniaczka boi się szczurów, było jednak dla Alexa czymś nowym – pewnie głównie dlatego, że dotąd żadnego nie spotkali.
Hallberg nie wiedział, czy nagła panika Pii bardziej go bawi czy rozczula, był natomiast absolutnie pewien, że pocisk w postaci ciężkiej książki był zupełnie zbędny, podobnie jak ucieczka na kanapę. Że w ogóle cały ten ambaras był wcale niepotrzebny, wszak mówili tylko o małym, grubiutkim stworzeniu. Gdyby gryzoń miał być zagrożeniem dla dwójki berserków, to naprawdę oznaczałoby, że świat staje na głowie.
- Ej, nie bądź taką rasistką – rzucił więc teraz z zupełnie nieskrywanym rozbawieniem, spod uniesionych brwi spoglądając na bliską histerii Pię. – Jak szczur to od razu brudny? Stereotypy, kochanie, paskudne stereotypy – mądralował się.
Gdy książka z hukiem minęła stworzonko, Alex sapnął cicho.
- Ale weź mu tak nie rób no – burknął Hallberg i pokręcił głową rozczarowany. – Chcesz żeby nam tu zawału dostał?
Głupie pytanie, uświadomił to sobie zaraz po tym jak je zadał. Oczywiście, że chciała.
Gdy tylko szczur wyprysnął w kierunku regałów i roślin, Alex wystrzelił za nim. Nie potrzebował dodatkowej zachęty, choć, trzeba przyznać, wizja Pii miotającej się, gdyby gryzoń ogryzł jej fikusa była całkiem dobrym argumentem, by jeszcze bardziej przyłożyć się do łowów. Blondynka może i trzymała swojego niedźwiedzia na wodzy, ale i tak do perfekcji opanowała wściekanie się w sposób, który nie budził jej genów. Hallberg nie miał pojęcia, jak to robiła, ale nawet stoicko spokojna, ze złością zduszoną w zarodku, potrafiła być przerażająca.
I cholernie atrakcyjna.
- Ratatuj, zaczekaj! – zawołał teraz bez zastanowienia, nurkując za zwierzakiem między donice. – Poczekaj no, przecież… Ha! Mam go! – oznajmił z satysfakcją po ledwie chwili szamotania się między fikusem Pii a trzema innymi roślinami, co do nazw których nie był pewien.
Wygrzebał się spod liści i, uśmiechnięty szeroko, wyciągnął szczura w kierunku Pii. Chwycił stworzonko tuż poniżej przednich łapek, co sprawiło, że zwierzak dyndał mu z dłoni jak makaron. Małe, czarne oczka wpatrywały się w blondynkę, nosek pracował intensywnie, nerwowo.
- Patrz, jaki słodki. – Alex uśmiechnął się szeroko i palcem drugiej ręki pogłaskał lekko łebek gryzonia.
Zwierzak zadarł główkę, memlnął palca na próbę. Hallberg wyszczerzył się.
Jeszcze chwilę trzymając gryzonia tak, jakby ten zalegał im przynajmniej trzy czynsze, w końcu na próbę przełożył go na swoje przedramię i przytrzymał przy piersi. Szczur nie wydawał się speszony. Ostrożnie potuptał to w jedną, do w drugą stronę, obniuchując Alexa intensywnie. Hallberg przyglądał mu się jak zaczarowany.
- Chcę go – oznajmił w pewnej chwili i uniósł wzrok na Pię. – Zatrzymajmy go – powtórzył z niemal dziecięcym uporem. – Zorganizuję mu klatkę i w ogóle.
To nie tak, że zawsze chciał mieć zwierzaka, ale teraz, trzymając gryzonia na rękach, wychodziło na to, że chyba jednak chciał.
Szczur śmiało przewędrował mu na ramię, wsadził nos do ucha, polizał policzek. Alex nie przestawał się uśmiechać.
- Zaraz wrócę – stwierdził wreszcie i, w przypływie impulsu, nie czekając na reakcję Pii, teleportował się do miasta, do najbliższego zoologicznego. Szczura zabrał ze sobą. Nie ufał Pii na tyle, by zostawić gryzonia pod jej opieką.
Wrócił rzeczywiście szybko – ze szczurem tym razem w kieszeni, potężną, piętrową klatką wyładowaną zestawem hamaczków, domków i przeróżnych zabawek dla szczurów i...
- W sklepie powiedzieli, że szczurom jest najlepiej w stadzie, więc wziąłem jeszcze dwa – oznajmił z uśmiechem, podnosząc wyżej transporterek z parką zwierzaków. Jeden był w kolorze jasnego piasku, drugi – zupełnie nagi. Oba były małe, widać, że jeszcze dzieciaki.
- Tego jasnego Ratatuj wybrał sobie sam, a wydepilowanego wziąłem dla ciebie. – Wyszczerzył się. – Nazywają się Lazań i Spaget – oznajmił, ruchem głowy wskazując kolejno na syjama i golasa.
To, że jego bliźniaczka boi się szczurów, było jednak dla Alexa czymś nowym – pewnie głównie dlatego, że dotąd żadnego nie spotkali.
Hallberg nie wiedział, czy nagła panika Pii bardziej go bawi czy rozczula, był natomiast absolutnie pewien, że pocisk w postaci ciężkiej książki był zupełnie zbędny, podobnie jak ucieczka na kanapę. Że w ogóle cały ten ambaras był wcale niepotrzebny, wszak mówili tylko o małym, grubiutkim stworzeniu. Gdyby gryzoń miał być zagrożeniem dla dwójki berserków, to naprawdę oznaczałoby, że świat staje na głowie.
- Ej, nie bądź taką rasistką – rzucił więc teraz z zupełnie nieskrywanym rozbawieniem, spod uniesionych brwi spoglądając na bliską histerii Pię. – Jak szczur to od razu brudny? Stereotypy, kochanie, paskudne stereotypy – mądralował się.
Gdy książka z hukiem minęła stworzonko, Alex sapnął cicho.
- Ale weź mu tak nie rób no – burknął Hallberg i pokręcił głową rozczarowany. – Chcesz żeby nam tu zawału dostał?
Głupie pytanie, uświadomił to sobie zaraz po tym jak je zadał. Oczywiście, że chciała.
Gdy tylko szczur wyprysnął w kierunku regałów i roślin, Alex wystrzelił za nim. Nie potrzebował dodatkowej zachęty, choć, trzeba przyznać, wizja Pii miotającej się, gdyby gryzoń ogryzł jej fikusa była całkiem dobrym argumentem, by jeszcze bardziej przyłożyć się do łowów. Blondynka może i trzymała swojego niedźwiedzia na wodzy, ale i tak do perfekcji opanowała wściekanie się w sposób, który nie budził jej genów. Hallberg nie miał pojęcia, jak to robiła, ale nawet stoicko spokojna, ze złością zduszoną w zarodku, potrafiła być przerażająca.
I cholernie atrakcyjna.
- Ratatuj, zaczekaj! – zawołał teraz bez zastanowienia, nurkując za zwierzakiem między donice. – Poczekaj no, przecież… Ha! Mam go! – oznajmił z satysfakcją po ledwie chwili szamotania się między fikusem Pii a trzema innymi roślinami, co do nazw których nie był pewien.
Wygrzebał się spod liści i, uśmiechnięty szeroko, wyciągnął szczura w kierunku Pii. Chwycił stworzonko tuż poniżej przednich łapek, co sprawiło, że zwierzak dyndał mu z dłoni jak makaron. Małe, czarne oczka wpatrywały się w blondynkę, nosek pracował intensywnie, nerwowo.
- Patrz, jaki słodki. – Alex uśmiechnął się szeroko i palcem drugiej ręki pogłaskał lekko łebek gryzonia.
Zwierzak zadarł główkę, memlnął palca na próbę. Hallberg wyszczerzył się.
Jeszcze chwilę trzymając gryzonia tak, jakby ten zalegał im przynajmniej trzy czynsze, w końcu na próbę przełożył go na swoje przedramię i przytrzymał przy piersi. Szczur nie wydawał się speszony. Ostrożnie potuptał to w jedną, do w drugą stronę, obniuchując Alexa intensywnie. Hallberg przyglądał mu się jak zaczarowany.
- Chcę go – oznajmił w pewnej chwili i uniósł wzrok na Pię. – Zatrzymajmy go – powtórzył z niemal dziecięcym uporem. – Zorganizuję mu klatkę i w ogóle.
To nie tak, że zawsze chciał mieć zwierzaka, ale teraz, trzymając gryzonia na rękach, wychodziło na to, że chyba jednak chciał.
Szczur śmiało przewędrował mu na ramię, wsadził nos do ucha, polizał policzek. Alex nie przestawał się uśmiechać.
- Zaraz wrócę – stwierdził wreszcie i, w przypływie impulsu, nie czekając na reakcję Pii, teleportował się do miasta, do najbliższego zoologicznego. Szczura zabrał ze sobą. Nie ufał Pii na tyle, by zostawić gryzonia pod jej opieką.
Wrócił rzeczywiście szybko – ze szczurem tym razem w kieszeni, potężną, piętrową klatką wyładowaną zestawem hamaczków, domków i przeróżnych zabawek dla szczurów i...
- W sklepie powiedzieli, że szczurom jest najlepiej w stadzie, więc wziąłem jeszcze dwa – oznajmił z uśmiechem, podnosząc wyżej transporterek z parką zwierzaków. Jeden był w kolorze jasnego piasku, drugi – zupełnie nagi. Oba były małe, widać, że jeszcze dzieciaki.
- Tego jasnego Ratatuj wybrał sobie sam, a wydepilowanego wziąłem dla ciebie. – Wyszczerzył się. – Nazywają się Lazań i Spaget – oznajmił, ruchem głowy wskazując kolejno na syjama i golasa.
Pia Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Sro 31 Sty - 11:27
Pia HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : medyk anatomopatolog w szpitalu im. Alberta Lindgrena
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : Odporny (I), Złotousty (II), Niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
To, że Alex nie był świadom strachu Pii przed szczurami, nie było niczym dziwnym – ona sama nie była go świadoma, aż do momentu, gdy zostało jej oznajmione, że oto znalazła się w tym samym pomieszczeniu z jednym z nich. Dopiero świadomość bliskości gryzonia, który stereotypowo przedstawiany był jako nosiciel plagi, stworzenie brudne i świadczące o wszechobecnym syfie, gwałtownie szturchnęła instynkt przetrwania i walki. Kiedy ciężki tom minął się z gryzoniem na centymetry, powodując jego ucieczkę w drogocenne rośliny, czuła już, jak szybko biło jej serce.
Chcesz, żeby nam tu zawału dostał?
Tak. Dokładnie tego chciała. Żeby dostał zawału, przekręcił się, zniknął i zabrał ze sobą wszystkie drobinki brudu i zarazków, które zdążył już rozsiać w kuchni i salonie. Pia podniosła głowę, z ustami zaciśniętymi w cienką linię rzucając Alexowi błyszczące początkiem złości spojrzenie, ale chyba go nie zauważył, rzucając się w pościg za szczurem i wyławiając go spomiędzy donic z wychuchanymi, zadbanymi roślinami. Chociaż na tyle się przydawał.
Nie zastanawiając się nad tym specjalnie, Pia przeszła na dalszy koniec kanapy, wciąż nie siadając z powrotem, w razie gdyby musiała poderwać się do biegu – albo w ucieczce, albo po to, by wyposażyć się w jedną z ciężkich, żeliwnych patelni, które mieli na wyposażeniu kuchni i zatłuc gryzonia. Była medykiem i z zasady szanowała wszystko, co żyło – jak się właśnie o sobie dowiadywała, szczury stanowiły wyjątek od tej szlachetnej reguły.
Patrz, jaki słodki.
- Niech sobie będzie słodki gdzie indziej! – syknęła jak rozjuszona kotka, w ogóle nie przyjmując do wiadomości rozczulenia Alexa, uznając je za jakąś chwilową dysfunkcję mózgu spowodowaną jego wcześniejszym znudzeniem i szukaniem sobie zajęcia. Pech chciał, że całą uwagę skupiał właśnie na stworzeniu, od którego widoku Pia czuła ciarki pełzające jej po plecach. Nieważne, co powiedziałby jej bliźniak, jak zachwalał wszystkie potencjalne zalety zwierzątka, alarm jaki wył jej pod czaszką i serce pompujące coraz szybciej krew nie pozwalały na to, by chłodniej oceniła sytuację. Dojrzalej.
Nie zdążyła nawet zaprotestować, gdy Alex oświadczył, że chce zatrzymać zwierzaka, bo już go nie było – po prostu teleportował się, nie czekając na jej opinię, przyzwolenie, czy cokolwiek innego. Ciul bagienny po prostu wziął się zawinął, zanim mogła zatrzymać plan, jaki postanowił wprowadzić w życie.
- Zabiję go. Ja go kiedyś zabiję – warknęła sama do siebie w nagle opustoszałym salonie, ostrożnie schodząc z kanapy na podłogę i biorąc kilka głębszych oddechów z dłonią ułożoną w okolicach serca. Biło na tyle szybko i mocno, że doskonale czuła je przez skórę – podobnie jak i zaczątki swędzenia, które pamiętała z momentów, gdy znajdowała się blisko przemiany. Futro chcące przebić jasną skórę. Przygryzła lekko wargę, kierując się do kuchni, w której poza spożywczymi produktami przechowywali też żelazny zapas uspokajających eliksirów – coś, czego nie mogli zaniedbać. Był swoistą polisą ubezpieczeniową.
Odkorkowując pierwszą z brzegu buteleczkę z ciemnego szkła, pociągnęła długi łyk, przez chwilę przesuwając gorzkawy napar w ustach, zanim go przełknęła, świadomie próbując rozluźnić mięśnie. Najpierw kark, tam zawsze bolało najbardziej od napięcia. Potem ramiona...
Tąpnięcie czegoś ciężkiego na podłodze w salonie gwałtownie wyrwało Pię z medytacyjnego transu, w jaki próbowała się wprowadzić, by opanować emocje – ze złym przeczuciem, nie odkładając otwartej buteleczki eliksiru, wyszła z kuchni, napotykając wzrokiem sylwetkę Alexa. Alexa, obok którego stała potężna, ofoliowana klatka pełna przeróżnych akcesoriów i który unosił właśnie półprzezroczysty transporter z zawartością.
… wziąłem jeszcze dwa.
Był z siebie taki cholernie zadowolony. Taki uśmiechnięty. Pia nie pamiętała, kiedy ostatnim razem czuła tak nieodpartą potrzebę dania mu w ryj.
- Dla mnie – powtórzyła powoli, odruchowo ściszając nieco głos, kiedy przeniosła lodowato niebieskie spojrzenie na intensywnie węszące zwierzątka. W szczególności na całkowicie gołego szczurka. Spaget. Gryzoń dla niej. O bogowie.
Czuła, jak ręka zaczęła jej lekko drżeć, ale mimo to uniosła do ust buteleczkę z eliksirem, duszkiem wypijając jej zawartość do dna.
- Ja cię kiedyś zatłukę, Alex. Urwę ci nogę i właśnie nią zatłukę. Jak jakąś upiorną maczugą – mówiła powoli, wyraźnie akcentując słowa i w myślach poganiając własne ciało, by szybciej przyjęło kojące działania uspokajającego specyfiku. Objęła się rękoma, odruchowo gładząc dłonią ramię, jakby sama siebie mogła lepiej uspokoić.
Chcesz, żeby nam tu zawału dostał?
Tak. Dokładnie tego chciała. Żeby dostał zawału, przekręcił się, zniknął i zabrał ze sobą wszystkie drobinki brudu i zarazków, które zdążył już rozsiać w kuchni i salonie. Pia podniosła głowę, z ustami zaciśniętymi w cienką linię rzucając Alexowi błyszczące początkiem złości spojrzenie, ale chyba go nie zauważył, rzucając się w pościg za szczurem i wyławiając go spomiędzy donic z wychuchanymi, zadbanymi roślinami. Chociaż na tyle się przydawał.
Nie zastanawiając się nad tym specjalnie, Pia przeszła na dalszy koniec kanapy, wciąż nie siadając z powrotem, w razie gdyby musiała poderwać się do biegu – albo w ucieczce, albo po to, by wyposażyć się w jedną z ciężkich, żeliwnych patelni, które mieli na wyposażeniu kuchni i zatłuc gryzonia. Była medykiem i z zasady szanowała wszystko, co żyło – jak się właśnie o sobie dowiadywała, szczury stanowiły wyjątek od tej szlachetnej reguły.
Patrz, jaki słodki.
- Niech sobie będzie słodki gdzie indziej! – syknęła jak rozjuszona kotka, w ogóle nie przyjmując do wiadomości rozczulenia Alexa, uznając je za jakąś chwilową dysfunkcję mózgu spowodowaną jego wcześniejszym znudzeniem i szukaniem sobie zajęcia. Pech chciał, że całą uwagę skupiał właśnie na stworzeniu, od którego widoku Pia czuła ciarki pełzające jej po plecach. Nieważne, co powiedziałby jej bliźniak, jak zachwalał wszystkie potencjalne zalety zwierzątka, alarm jaki wył jej pod czaszką i serce pompujące coraz szybciej krew nie pozwalały na to, by chłodniej oceniła sytuację. Dojrzalej.
Nie zdążyła nawet zaprotestować, gdy Alex oświadczył, że chce zatrzymać zwierzaka, bo już go nie było – po prostu teleportował się, nie czekając na jej opinię, przyzwolenie, czy cokolwiek innego. Ciul bagienny po prostu wziął się zawinął, zanim mogła zatrzymać plan, jaki postanowił wprowadzić w życie.
- Zabiję go. Ja go kiedyś zabiję – warknęła sama do siebie w nagle opustoszałym salonie, ostrożnie schodząc z kanapy na podłogę i biorąc kilka głębszych oddechów z dłonią ułożoną w okolicach serca. Biło na tyle szybko i mocno, że doskonale czuła je przez skórę – podobnie jak i zaczątki swędzenia, które pamiętała z momentów, gdy znajdowała się blisko przemiany. Futro chcące przebić jasną skórę. Przygryzła lekko wargę, kierując się do kuchni, w której poza spożywczymi produktami przechowywali też żelazny zapas uspokajających eliksirów – coś, czego nie mogli zaniedbać. Był swoistą polisą ubezpieczeniową.
Odkorkowując pierwszą z brzegu buteleczkę z ciemnego szkła, pociągnęła długi łyk, przez chwilę przesuwając gorzkawy napar w ustach, zanim go przełknęła, świadomie próbując rozluźnić mięśnie. Najpierw kark, tam zawsze bolało najbardziej od napięcia. Potem ramiona...
Tąpnięcie czegoś ciężkiego na podłodze w salonie gwałtownie wyrwało Pię z medytacyjnego transu, w jaki próbowała się wprowadzić, by opanować emocje – ze złym przeczuciem, nie odkładając otwartej buteleczki eliksiru, wyszła z kuchni, napotykając wzrokiem sylwetkę Alexa. Alexa, obok którego stała potężna, ofoliowana klatka pełna przeróżnych akcesoriów i który unosił właśnie półprzezroczysty transporter z zawartością.
… wziąłem jeszcze dwa.
Był z siebie taki cholernie zadowolony. Taki uśmiechnięty. Pia nie pamiętała, kiedy ostatnim razem czuła tak nieodpartą potrzebę dania mu w ryj.
- Dla mnie – powtórzyła powoli, odruchowo ściszając nieco głos, kiedy przeniosła lodowato niebieskie spojrzenie na intensywnie węszące zwierzątka. W szczególności na całkowicie gołego szczurka. Spaget. Gryzoń dla niej. O bogowie.
Czuła, jak ręka zaczęła jej lekko drżeć, ale mimo to uniosła do ust buteleczkę z eliksirem, duszkiem wypijając jej zawartość do dna.
- Ja cię kiedyś zatłukę, Alex. Urwę ci nogę i właśnie nią zatłukę. Jak jakąś upiorną maczugą – mówiła powoli, wyraźnie akcentując słowa i w myślach poganiając własne ciało, by szybciej przyjęło kojące działania uspokajającego specyfiku. Objęła się rękoma, odruchowo gładząc dłonią ramię, jakby sama siebie mogła lepiej uspokoić.
Alexander Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Sro 31 Sty - 13:16
Alexander HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : konsultant Kruczej Straży w zakresie wywiadu, tatuator
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : wiking (I), odporny (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 13 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 14 / wiedza ogólna: 5
Alex czasem nie myślał. Dosyć często. Wielokrotnie podejmował decyzje pod wpływem chwili i choć generalnie raczej nigdy ich nie żałował, nie był głupi – wiedział, że to nie najlepszy sposób na organizowanie sobie życia. Co nie oznaczało, że zamierzał się zmienić. I że nie zamierzał przygarnąć szczurów, skoro same tak ochoczo pchały mu się w ręce.
Pia? Hallberg wiedział, że na początku będzie niezadowolona, ale czy to byłby pierwszy raz? No nie. Niejednokrotnie już gderała na jego pomysły, burczała pod nosem jakim to Alex jest jełopem, by finalnie zgodzić się, że to może jednak nie koniec świata, jeśli zrobią coś na jego sposób. Zwykle nie przyznawała tego na głos, jasna sprawa, ale Halllberg i tak wiedział swoje.
To dlatego teraz nie wahał się ani chwili, ochoczo szastał gotówką na wszystko, co uprzejmy personel sklepu uznał za niezbędne dla szczurzego dobrobytu – łącznie z dwoma dodatkowymi zwierzątkami, skoro w takim stadzie miało im się żyć lepiej. Ani przez moment nie brał pod uwagę, że cierpliwość Pii może się kiedyś skończyć, a jej entuzjazm – spóźniony czy nie – nie zawsze jest taki oczywisty.
I nawet będąc już z powrotem w domu, nie od razu zauważył te wszystkie oczywiste symptomy siostrzanej złości. Zaaferowany zwierzakami, wpatrywał się w nie jak zaczarowany, wygodnie ignorując i cichszy ton Pii, i nagły chłód jej spojrzenia, i nawet doskonale znajomą fiolkę eliksiru w jej dłoni.
- Dla ciebie – przytaknął beztrosko, jednocześnie otwierając transporter i głaszcząc małe szczurasy. Klatkę już wcześniej odstawił pod regał, zamierzając zająć się nią później. – Chłopaczek w sklepie mówił, że Spaget jest bardzo miły, taki nieśmiałek. Że lubi spędzać czas z innymi szczurami – i z ludźmi też. Podobno najlepiej jak się go głaszcze za uszkiem.
Zawahał się, próbując przypomnieć sobie, co jeszcze usłyszał w zoologicznym.
- A, i one czasem wibrzą oczami. Jak im dobrze, jak są zrelaksowane i w ogóle. To podobno wygląda dosyć strasznie, jakby jakichś drgawek dostawały czy coś, ale żeby się nie przejmować, bo to dobrze jak tak robią – wyjaśnił z entuzjazmem.
Dopiero jasno postawiona groźba sprawiła, że zamknął i siebie, i transporterek, i uniósł uważne spojrzenie na Pię.
Och, świetnie. Misiek prawie na wolności.
Bez wahania odstawił transporter na stolik, po chwili wahania wsadził do niego też Ratatuja – tym samym popełniając jeden z pierwszych błędów początkującego posiadacza gryzoni – i zaraz znalazł się obok blondynki. Śmiało objął ją i niespecjalnie poruszony jej oporami, przyciągnął mocno do siebie.
- Hej – zamruczał cicho, muskając ustami jej włosy.
Pia była napięta jak postronek, a to nigdy nie wróżyło dobrze. Szczególnie u niej. Szczwgólnie dlatego, że na co dzień tak bardzo dławiła wszystkie emocje, że gdy wreszcie wybuchały – robiły to dużo bardziej efektownie niż w przypadku Alexa. I jakkolwiek zazwyczaj bardzo by się cieszył, gdyby Pia pozwoliła sobie na bycie po prostu sobą – berserkiem, którym urodziła się tak samo, jak on – tak w tej chwili to raczej nie doprowadziłoby do niczego dobrego. Nie tu, w domu, w samym środku miasta.
- Pia – rzucił krótko. Odsunął się lekko i palcem naparł na podbródek siostry, zmuszając ją by spojrzała na niego, prosto w jego zielone ślepia.
- To tylko zwierzaki – stwierdził miękko. – Mogę je oddać, wypuścić Ratatuja gdzieś za domem. Nie chciałbym – podkreślił szczerze. – Ale mogę. Nie wiedziałem, że to... – zawahał się. – Nie sądziłem, że będą ci przeszkadzały. Nie że aż tak.
Spoglądał na nią przez dłuższą chwilę i nagle całe te jej postanowienia, że powinni być bardziej rozsądni, zaczęły brać w łeb. Zbyt długo była dla niego najbliższym sercu człowiekiem, zbyt często pomagała mu – a on jej – tłumić emocje właśnie w taki sposób, czułością wykraczającą poza ogólnie przyjęte normy dla rodzeństwa. Rozumiał, dlaczego chciała, by zaczęli zachowywać się normalnie – chyba nawet te przekonanie podzielał – ale zmiany nigdy nie były tak proste. Jeśli dotąd berserczą agresję najłatwiej było ugasić będąc obok, blisko, skóra przy skórze – oduczenie się tego, znalezienie innego sposobu było wyzwaniem.
Wyzwaniem, któremu chyba nie potrafił jeszcze w pełni stawić czoła.
Pochylił się nad Pią i pocałował ją miękko, wciąż obejmując w talii i trzymając mocno przy sobie, gdy napięte mięśnie drżały jej pod skórą, szorstka, niedźwiedzia sierść próbowała przebić się na wierzch, a ludzkie zęby zaostrzały się nieco, leniwie upodabniając się do tych zwierzęcych.
Pia? Hallberg wiedział, że na początku będzie niezadowolona, ale czy to byłby pierwszy raz? No nie. Niejednokrotnie już gderała na jego pomysły, burczała pod nosem jakim to Alex jest jełopem, by finalnie zgodzić się, że to może jednak nie koniec świata, jeśli zrobią coś na jego sposób. Zwykle nie przyznawała tego na głos, jasna sprawa, ale Halllberg i tak wiedział swoje.
To dlatego teraz nie wahał się ani chwili, ochoczo szastał gotówką na wszystko, co uprzejmy personel sklepu uznał za niezbędne dla szczurzego dobrobytu – łącznie z dwoma dodatkowymi zwierzątkami, skoro w takim stadzie miało im się żyć lepiej. Ani przez moment nie brał pod uwagę, że cierpliwość Pii może się kiedyś skończyć, a jej entuzjazm – spóźniony czy nie – nie zawsze jest taki oczywisty.
I nawet będąc już z powrotem w domu, nie od razu zauważył te wszystkie oczywiste symptomy siostrzanej złości. Zaaferowany zwierzakami, wpatrywał się w nie jak zaczarowany, wygodnie ignorując i cichszy ton Pii, i nagły chłód jej spojrzenia, i nawet doskonale znajomą fiolkę eliksiru w jej dłoni.
- Dla ciebie – przytaknął beztrosko, jednocześnie otwierając transporter i głaszcząc małe szczurasy. Klatkę już wcześniej odstawił pod regał, zamierzając zająć się nią później. – Chłopaczek w sklepie mówił, że Spaget jest bardzo miły, taki nieśmiałek. Że lubi spędzać czas z innymi szczurami – i z ludźmi też. Podobno najlepiej jak się go głaszcze za uszkiem.
Zawahał się, próbując przypomnieć sobie, co jeszcze usłyszał w zoologicznym.
- A, i one czasem wibrzą oczami. Jak im dobrze, jak są zrelaksowane i w ogóle. To podobno wygląda dosyć strasznie, jakby jakichś drgawek dostawały czy coś, ale żeby się nie przejmować, bo to dobrze jak tak robią – wyjaśnił z entuzjazmem.
Dopiero jasno postawiona groźba sprawiła, że zamknął i siebie, i transporterek, i uniósł uważne spojrzenie na Pię.
Och, świetnie. Misiek prawie na wolności.
Bez wahania odstawił transporter na stolik, po chwili wahania wsadził do niego też Ratatuja – tym samym popełniając jeden z pierwszych błędów początkującego posiadacza gryzoni – i zaraz znalazł się obok blondynki. Śmiało objął ją i niespecjalnie poruszony jej oporami, przyciągnął mocno do siebie.
- Hej – zamruczał cicho, muskając ustami jej włosy.
Pia była napięta jak postronek, a to nigdy nie wróżyło dobrze. Szczególnie u niej. Szczwgólnie dlatego, że na co dzień tak bardzo dławiła wszystkie emocje, że gdy wreszcie wybuchały – robiły to dużo bardziej efektownie niż w przypadku Alexa. I jakkolwiek zazwyczaj bardzo by się cieszył, gdyby Pia pozwoliła sobie na bycie po prostu sobą – berserkiem, którym urodziła się tak samo, jak on – tak w tej chwili to raczej nie doprowadziłoby do niczego dobrego. Nie tu, w domu, w samym środku miasta.
- Pia – rzucił krótko. Odsunął się lekko i palcem naparł na podbródek siostry, zmuszając ją by spojrzała na niego, prosto w jego zielone ślepia.
- To tylko zwierzaki – stwierdził miękko. – Mogę je oddać, wypuścić Ratatuja gdzieś za domem. Nie chciałbym – podkreślił szczerze. – Ale mogę. Nie wiedziałem, że to... – zawahał się. – Nie sądziłem, że będą ci przeszkadzały. Nie że aż tak.
Spoglądał na nią przez dłuższą chwilę i nagle całe te jej postanowienia, że powinni być bardziej rozsądni, zaczęły brać w łeb. Zbyt długo była dla niego najbliższym sercu człowiekiem, zbyt często pomagała mu – a on jej – tłumić emocje właśnie w taki sposób, czułością wykraczającą poza ogólnie przyjęte normy dla rodzeństwa. Rozumiał, dlaczego chciała, by zaczęli zachowywać się normalnie – chyba nawet te przekonanie podzielał – ale zmiany nigdy nie były tak proste. Jeśli dotąd berserczą agresję najłatwiej było ugasić będąc obok, blisko, skóra przy skórze – oduczenie się tego, znalezienie innego sposobu było wyzwaniem.
Wyzwaniem, któremu chyba nie potrafił jeszcze w pełni stawić czoła.
Pochylił się nad Pią i pocałował ją miękko, wciąż obejmując w talii i trzymając mocno przy sobie, gdy napięte mięśnie drżały jej pod skórą, szorstka, niedźwiedzia sierść próbowała przebić się na wierzch, a ludzkie zęby zaostrzały się nieco, leniwie upodabniając się do tych zwierzęcych.
Pia Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Sro 7 Lut - 21:26
Pia HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : medyk anatomopatolog w szpitalu im. Alberta Lindgrena
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : Odporny (I), Złotousty (II), Niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
Zapytana w codziennej rozmowie, czy przestraszyłaby się szczurów lub innych gryzoni, Pia najpewniej zmarszczyłaby nosek, zastanowiła się przez chwilę, po czym oznajmiła, że chyba nie, ale nie chciała ich w pobliżu. A już na pewno przez myśl by jej nie przeszło, że widok małego szczurka, jego błyszczących jak guziczki oczu i ruchliwych wąsików wywoła w niej tak silną histerię. Na litość, przecież od paru lat przebywała na co dzień w towarzystwie martwych ciał, które u każdego przeciętnego obywatela o klepkach w odpowiednich miejscach wywoływał przynajmniej ciarki niepokoju, rozcinała je i pochylona nad kolejnymi organami, studiowała, będąc bombardowaną specyficzną mieszanką eliksirów konserwujących i materii organicznej posuwającej się powoli w rozkładzie.
To było obrzydliwe w ogólnie przyjętych normach społecznych, a dla Pii stanowiło chleb powszedni. Żołądek nie wiązał jej się w supeł od samiutkiego początku, gdy reszta studentów odsuwała się jak najdalej od sekcyjnego stołu.
Nie bała się więc nieboszczyków, robaki mordowała bezlitośnie ściągniętym nonszalancko kapciem, wysokości nie robiły na niej większego wrażenia, podobnie jak i ciasne przestrzenie, ale w długim ogonku i małych łapkach było coś, co poruszyło w niej najbardziej pierwotne struny. A gdy zwierzątek pojawiło się więcej... Podobnie jak innych lęków, nie potrafiłaby tego racjonalnie wytłumaczyć. Po prostu tak było.
Ostatnim razem emocje uderzyły ją z taką gwałtownością, gdy Magnus nie odpuszczał i zagonił ją w kozi róg na leśnym szlaku – a przynajmniej tak sądził. Tutaj okoliczności wymagały jednak większej uwagi, lepszej samokontroli. Mimo wszystko nie zapomniała, że mieszkali w centrum miasta, blisko innych ludzi.
Nie przestając obejmować się ramionami, próbowała oddychać powoli i absolutnie nie patrzeć w kierunku transportera trzymanego przez Alexa – Alexa, który nagle pojawił się przed nią z pustymi rękoma i otoczył ją nimi, przyciągając bliżej. Wcale nie było mu łatwo, bo Pia przecież nie chciała, by ktoś ją ruszył – w nerwach zawsze spinała się i twardniała jak skała, niewzruszona w obliczu sztormowych fal. Nie zmieniały tego nawet czułe objęcia bliźniaka, który znał ją lepiej niż ktokolwiek na świecie, ani delikatne muśnięcie ust na jasnych włosach. Drgnęła dopiero, gdy palcem naparł na jej podbródek i zmusił, by skupiła wzrok na nienaturalnie zielonych oczach, pozwoliła przypomnieć sobie, gdzie dokładnie była i nie zamykała się w panicznych, kręcących coraz szybciej myślach.
Zamrugała powoli, słuchając jak zapewniał, że jeśli powie tylko słowo, gryzonie znikną – że nie będzie szczęśliwy, ale to zrobi, dla niej. Alex zwykle był jełopem, jaki szybciej robił niż myślał, ale czasem – czasem – potrafił powiedzieć dokładnie te rzeczy, które potrzebowała usłyszeć. Do dziś nie wiedziała, jak to robił. Może to ta mityczna więź między bliźniakami?
Kiedy pochylił się i ją pocałował, odrzucając wszystkie obietnice o powrocie do normalności, jakie sobie złożyli oraz rozsądek, do którego się odwołali, nie zaprotestowała, lgnąc do niego tak samo jak setki razy wcześniej, z desperacją i głodem, strachem przed przemianą. Czując na plecach ostrzegawcze swędzenie, rozplotła ręce, mocno zaciskając dłonie na koszulce Alexa, mnąc w palcach materiał, trzymając go przy sobie jak koło ratunkowe z całym jego ciepłem i znajomym, kojącym zapachem. Mięśnie drżały jej z wysiłku, kiedy naparła na wargi bliźniaka, rozsunęła je językiem i wsunęła głęboko, robiąc drobny krok w przód i przywierając do jego torsu. A potem następny i jeszcze jeden, mocniejszy, śmielszy, popychając Alexa w kierunku kanapy i zmuszając, by na niej usiadł, samej wdrapując się zaraz na jego kolana, wplatając palce w krótkie kosmyki.
Wiedziała, że nie powinna – że sama zarządziła powrót do normalności i społecznych norm, twardo wykładając samej sobie i Alexowi, czego nie mogli powtarzać, a teraz sama w chwili potrzeby deptała wszystkie te zakazy, wracając na utarte, sprawdzone ścieżki.
Dziadek im tego nigdy nie powiedział w swoich opowieściach o berserkach, ale dość szybko sami odkryli, że niedźwiedzią furię dało się odroczyć seksem - najlepiej z drugim berserkiem.
To było obrzydliwe w ogólnie przyjętych normach społecznych, a dla Pii stanowiło chleb powszedni. Żołądek nie wiązał jej się w supeł od samiutkiego początku, gdy reszta studentów odsuwała się jak najdalej od sekcyjnego stołu.
Nie bała się więc nieboszczyków, robaki mordowała bezlitośnie ściągniętym nonszalancko kapciem, wysokości nie robiły na niej większego wrażenia, podobnie jak i ciasne przestrzenie, ale w długim ogonku i małych łapkach było coś, co poruszyło w niej najbardziej pierwotne struny. A gdy zwierzątek pojawiło się więcej... Podobnie jak innych lęków, nie potrafiłaby tego racjonalnie wytłumaczyć. Po prostu tak było.
Ostatnim razem emocje uderzyły ją z taką gwałtownością, gdy Magnus nie odpuszczał i zagonił ją w kozi róg na leśnym szlaku – a przynajmniej tak sądził. Tutaj okoliczności wymagały jednak większej uwagi, lepszej samokontroli. Mimo wszystko nie zapomniała, że mieszkali w centrum miasta, blisko innych ludzi.
Nie przestając obejmować się ramionami, próbowała oddychać powoli i absolutnie nie patrzeć w kierunku transportera trzymanego przez Alexa – Alexa, który nagle pojawił się przed nią z pustymi rękoma i otoczył ją nimi, przyciągając bliżej. Wcale nie było mu łatwo, bo Pia przecież nie chciała, by ktoś ją ruszył – w nerwach zawsze spinała się i twardniała jak skała, niewzruszona w obliczu sztormowych fal. Nie zmieniały tego nawet czułe objęcia bliźniaka, który znał ją lepiej niż ktokolwiek na świecie, ani delikatne muśnięcie ust na jasnych włosach. Drgnęła dopiero, gdy palcem naparł na jej podbródek i zmusił, by skupiła wzrok na nienaturalnie zielonych oczach, pozwoliła przypomnieć sobie, gdzie dokładnie była i nie zamykała się w panicznych, kręcących coraz szybciej myślach.
Zamrugała powoli, słuchając jak zapewniał, że jeśli powie tylko słowo, gryzonie znikną – że nie będzie szczęśliwy, ale to zrobi, dla niej. Alex zwykle był jełopem, jaki szybciej robił niż myślał, ale czasem – czasem – potrafił powiedzieć dokładnie te rzeczy, które potrzebowała usłyszeć. Do dziś nie wiedziała, jak to robił. Może to ta mityczna więź między bliźniakami?
Kiedy pochylił się i ją pocałował, odrzucając wszystkie obietnice o powrocie do normalności, jakie sobie złożyli oraz rozsądek, do którego się odwołali, nie zaprotestowała, lgnąc do niego tak samo jak setki razy wcześniej, z desperacją i głodem, strachem przed przemianą. Czując na plecach ostrzegawcze swędzenie, rozplotła ręce, mocno zaciskając dłonie na koszulce Alexa, mnąc w palcach materiał, trzymając go przy sobie jak koło ratunkowe z całym jego ciepłem i znajomym, kojącym zapachem. Mięśnie drżały jej z wysiłku, kiedy naparła na wargi bliźniaka, rozsunęła je językiem i wsunęła głęboko, robiąc drobny krok w przód i przywierając do jego torsu. A potem następny i jeszcze jeden, mocniejszy, śmielszy, popychając Alexa w kierunku kanapy i zmuszając, by na niej usiadł, samej wdrapując się zaraz na jego kolana, wplatając palce w krótkie kosmyki.
Wiedziała, że nie powinna – że sama zarządziła powrót do normalności i społecznych norm, twardo wykładając samej sobie i Alexowi, czego nie mogli powtarzać, a teraz sama w chwili potrzeby deptała wszystkie te zakazy, wracając na utarte, sprawdzone ścieżki.
Dziadek im tego nigdy nie powiedział w swoich opowieściach o berserkach, ale dość szybko sami odkryli, że niedźwiedzią furię dało się odroczyć seksem - najlepiej z drugim berserkiem.
Alexander Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Czw 8 Lut - 11:28
Alexander HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : konsultant Kruczej Straży w zakresie wywiadu, tatuator
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : wiking (I), odporny (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 13 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 14 / wiedza ogólna: 5
Zapytany, czy za odpowiedni dobór słów i deklaracji rzeczywiście odpowiadała ta mityczna więź między bliźniakami, powiedziałby, że raczej nie. Że uzasadnienie jest dużo bardziej przyjemne, dużo bardziej racjonalne – po prostu znał Pię jak samego siebie. Od urodzenia trzymali się razem, przez długi czas nie mieli specjalnie nikogo poza sobą – dziadek się nie liczył, relacja z nim była zupełnie innego kalibru. Z tej perspektywy nietrudno było uwierzyć, że Hallberg wiedział o siostrze niemal wszystko – i nie potrzebował do tego swojego wzroku Odyna. Oczywiście, wraz z dorastaniem, zaczynali mieć sekrety, on przed Pią, ona przed nim. Ich drogi w którymś momencie musiały rozejść się chociaż trochę – ich upodobania, lęki i marzenia się zmieniały, ich plany na życie też. Podstawa jednak pozostawała ta sama i Alex wciąż uparcie uważał, że nikt nigdy nie pozna Pii tak, jak on ją znał.
I nie chodziło przecież tylko o charakter. Tak dobrze, jak znał jej humory, znał też jej ciało.
Potrzebował tylko tego pierwszego zaciśnięcia dłoni siostry na jego koszulce by wiedzieć, że blondynka się nie cofnie – ale też raczej się nie przemieni. Ta myśl uderzyła go gwałtownie, wyrywając na wierzch wszystko, co tak skrupulatnie starali się zakopać – nie zapomnieć, ale po prostu odsunąć na bok dość daleko, by nauczyć się żyć… Cóż, inaczej. Normalniej, jak pewnie powiedziałąby większość.
Na pewno?, cisnęło mu się na usta, resztki rozsądku wyły, by potwierdził, że Pia rzeczywiście tego chce. Nie zrobił tego. O nic nie zapytał, bojąc się, że gdy to zrobi, siostrze wróci jej codzienny rozsądek, jej odpowiedzialność, która każe jej zabrać ręce, odetchnąć głęboko i stwierdzić, że absolutnie nie.
Nie chciał, by znów była rozsądna. Nie chciał, by była odpowiedzialna.
Nie krył głodu, oddając pocałunki gwałtownie, niemal równie desperacko jak Pia. Nie potrzebował jej, by powstrzymać berserczą furię, ale, bogowie, nie znaczyło to, że nie potrzebował jej z innego powodu.
Tęsknił za nią. Tak cholernie tęsknił za jej dotykiem, ciepłem, za jej zapachem i smakiem jej skóry na języku.
Nie opierał się, dał się poprowadzić do kanapy i opadł na nią z sapnięciem gdy tylko poczuł mebel ocierający się o jego łydki. Gdy Pia wspięła mu się na kolana, objął ją w talii zaborczo i przyciągnął do siebie. Sięgnął ustami jej szyi i wciągnął głęboko jej znajomy, kojący zapach.
Gdy stało się jasnym, że mógł, nie potrafił się powstrzymać, nie potrafił zwolnić. Łapczywe pocałunki w pewnym momencie zaczęły smakować zwierzęcą agresją. Gdy wsuwał dłonie pod bluzę Pii, pieścił ją mocno, zachłannie błądząc dłońmi po jej nagim ciele. Gdy sięgnął na jej pośladki, ścisnął je i jeszcze silniej przygarnął dziewczynę do siebie, niejako zmuszając ją, by wsparła się na nim bardziej, przy przywarła do niego całą sobą.
Przewędrował pocałunkami na szyję blondynki, niezbyt świadom, jak wiele śladów zostawia swoimi gwałtownymi pieszczotami. Kąsał delikatną skórę od ucha po nasadę szyi dziewczyny, a gdy w dalszej wędrówce przeszkodziła mu bluza medyczki, z głuchym pomrukiem naciągnął ją, odsunął, gwałtownie odsłonił więcej ciała, by móc sięgnąć ramienia i obojczyka siostry.
Gdy raz sobie pozwolił – gdy Pia mu pozwoliła – dławiony przez ostatnie miesiące głód wylał się z niego gwałtowną falą. Brakowało mu medyczki, ale też, w dużo bardziej podstawowy sposób, brakowało mu po prostu kobiety – czyjegoś ciała, czyjegoś ciepła, czyjejś bliskości – tworząc niebezpiecznie zdradliwą kobinację potrzeb i pragnień.
Nie mogąc odsuwać bluzy dalej, sapnął cicho, odchylił się lekko, wspierając mocno na oparciu kanapy i zdjął – zdarł niemal, biorąc pod uwagę brak większej delikatności – ciepły materiał z Pii, odsłaniając nagie, jasne ciało. Odrzucił bluzę byle gdzie i zacisnął mocn odłonie na bokach dziewczyny.
- Jesteś tak cholernie śliczna – wymruczał i znów błądził, znów eksplorował, znaczył pocałunkami ścieżki wzdłuż jej ramion, barków, mostka.
Chciał jej bardziej niż potrafiłby to wyrazić słowami.
Bawił się z nią przez chwilę, z godną podziwu premedytacją omijając jej piersi. Czuł, jak Pia spina się za każdym razem, gdy był już dość blisko wrażliwszych punktów – i gdy cofał się, znów wracając wyżej lub zbaczając na bok. W którejś chwili szarpnęła go mocniej za włosy i Alex roześmiał się, czując podniecenie rosnące proporcjonalnie do zniecierpliwienia siostry.
I nie chodziło przecież tylko o charakter. Tak dobrze, jak znał jej humory, znał też jej ciało.
Potrzebował tylko tego pierwszego zaciśnięcia dłoni siostry na jego koszulce by wiedzieć, że blondynka się nie cofnie – ale też raczej się nie przemieni. Ta myśl uderzyła go gwałtownie, wyrywając na wierzch wszystko, co tak skrupulatnie starali się zakopać – nie zapomnieć, ale po prostu odsunąć na bok dość daleko, by nauczyć się żyć… Cóż, inaczej. Normalniej, jak pewnie powiedziałąby większość.
Na pewno?, cisnęło mu się na usta, resztki rozsądku wyły, by potwierdził, że Pia rzeczywiście tego chce. Nie zrobił tego. O nic nie zapytał, bojąc się, że gdy to zrobi, siostrze wróci jej codzienny rozsądek, jej odpowiedzialność, która każe jej zabrać ręce, odetchnąć głęboko i stwierdzić, że absolutnie nie.
Nie chciał, by znów była rozsądna. Nie chciał, by była odpowiedzialna.
Nie krył głodu, oddając pocałunki gwałtownie, niemal równie desperacko jak Pia. Nie potrzebował jej, by powstrzymać berserczą furię, ale, bogowie, nie znaczyło to, że nie potrzebował jej z innego powodu.
Tęsknił za nią. Tak cholernie tęsknił za jej dotykiem, ciepłem, za jej zapachem i smakiem jej skóry na języku.
Nie opierał się, dał się poprowadzić do kanapy i opadł na nią z sapnięciem gdy tylko poczuł mebel ocierający się o jego łydki. Gdy Pia wspięła mu się na kolana, objął ją w talii zaborczo i przyciągnął do siebie. Sięgnął ustami jej szyi i wciągnął głęboko jej znajomy, kojący zapach.
Gdy stało się jasnym, że mógł, nie potrafił się powstrzymać, nie potrafił zwolnić. Łapczywe pocałunki w pewnym momencie zaczęły smakować zwierzęcą agresją. Gdy wsuwał dłonie pod bluzę Pii, pieścił ją mocno, zachłannie błądząc dłońmi po jej nagim ciele. Gdy sięgnął na jej pośladki, ścisnął je i jeszcze silniej przygarnął dziewczynę do siebie, niejako zmuszając ją, by wsparła się na nim bardziej, przy przywarła do niego całą sobą.
Przewędrował pocałunkami na szyję blondynki, niezbyt świadom, jak wiele śladów zostawia swoimi gwałtownymi pieszczotami. Kąsał delikatną skórę od ucha po nasadę szyi dziewczyny, a gdy w dalszej wędrówce przeszkodziła mu bluza medyczki, z głuchym pomrukiem naciągnął ją, odsunął, gwałtownie odsłonił więcej ciała, by móc sięgnąć ramienia i obojczyka siostry.
Gdy raz sobie pozwolił – gdy Pia mu pozwoliła – dławiony przez ostatnie miesiące głód wylał się z niego gwałtowną falą. Brakowało mu medyczki, ale też, w dużo bardziej podstawowy sposób, brakowało mu po prostu kobiety – czyjegoś ciała, czyjegoś ciepła, czyjejś bliskości – tworząc niebezpiecznie zdradliwą kobinację potrzeb i pragnień.
Nie mogąc odsuwać bluzy dalej, sapnął cicho, odchylił się lekko, wspierając mocno na oparciu kanapy i zdjął – zdarł niemal, biorąc pod uwagę brak większej delikatności – ciepły materiał z Pii, odsłaniając nagie, jasne ciało. Odrzucił bluzę byle gdzie i zacisnął mocn odłonie na bokach dziewczyny.
- Jesteś tak cholernie śliczna – wymruczał i znów błądził, znów eksplorował, znaczył pocałunkami ścieżki wzdłuż jej ramion, barków, mostka.
Chciał jej bardziej niż potrafiłby to wyrazić słowami.
Bawił się z nią przez chwilę, z godną podziwu premedytacją omijając jej piersi. Czuł, jak Pia spina się za każdym razem, gdy był już dość blisko wrażliwszych punktów – i gdy cofał się, znów wracając wyżej lub zbaczając na bok. W którejś chwili szarpnęła go mocniej za włosy i Alex roześmiał się, czując podniecenie rosnące proporcjonalnie do zniecierpliwienia siostry.
Pia Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Czw 8 Lut - 14:07
Pia HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : medyk anatomopatolog w szpitalu im. Alberta Lindgrena
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : Odporny (I), Złotousty (II), Niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
Pia stosunkowo szybko zrozumiała, że to co robili, nie mieściło się w granicach normy rozumianej społecznie jako właściwe – że gdyby ktoś z ich środowiska dowiedział się, jak pewnego dnia zaczęli radzić sobie z destrukcyjnymi emocjami, nie patrzyliby już na nich tak samo. To właśnie chyba tego bała się najbardziej. Potępienia i obrzydzenia, które bez wątpienia odcisnęłoby się na twarzach rodziców oraz dziadka, którzy choć nie podpowiadali im innych rozwiązań niż eliksiry, nie mieliby żadnego problemu osądzać. Tak przynajmniej sądziła w te gorsze wieczory, gdy skulona pod kołdrą rozważała bez końca, jak mogłaby wyglądać konfrontacja świata jej i Alexa ze światem innych ludzi. Byliby nimi zawiedzeni, bez dwóch zdań. Zawiedzeni i zdegustowani, szczególnie rodzice, choć sami nigdy nie musieli borykać się z krwią wrzącą w żyłach jak lawa.
To nie było sprawiedliwe, ale nigdy nie znalazła odpowiedzi na to, co byłoby – mogli tylko udawać, gdy należało, ze swoim skrzywieniem kryć się za zamkniętymi drzwiami.
Alex pomagał jej tłumić w zarodku destrukcję, do której oboje byli zdolni, ale przede wszystkim był najbliższym i najdroższym jej człowiekiem. Zmuszona do wyboru, nie wahałaby się dłużej niż uderzenie serca, jeśli musiałaby wybierać między nim, a resztą rodziny. To on znał jej prawdziwą twarz ze wszystkimi wadami i nie próbował uciekać, czy próbować naginać Pii do własnej woli.
Gdyby Alex powiedział coś, kiedy zaciskała palce na jego koszulce i napierała, popychając go na kanapę, może otrzeźwiłoby ją to mimo widma znienawidzonej przemiany – dało chwilę niezbędną, by wypaść z mieszkania i teleportować się gdzieś w okolice lasu, lub gdziekolwiek indziej, gdzie nie mogłaby zrobić nikomu krzywdy poza sobą samą. Może. A może nie. Przecież też za nim tęskniła. Bardziej niż byłaby w stanie przyznać to na głos.
To nie było sprawiedliwe, ale nigdy nie znalazła odpowiedzi na to, co byłoby – mogli tylko udawać, gdy należało, ze swoim skrzywieniem kryć się za zamkniętymi drzwiami.
Alex pomagał jej tłumić w zarodku destrukcję, do której oboje byli zdolni, ale przede wszystkim był najbliższym i najdroższym jej człowiekiem. Zmuszona do wyboru, nie wahałaby się dłużej niż uderzenie serca, jeśli musiałaby wybierać między nim, a resztą rodziny. To on znał jej prawdziwą twarz ze wszystkimi wadami i nie próbował uciekać, czy próbować naginać Pii do własnej woli.
Gdyby Alex powiedział coś, kiedy zaciskała palce na jego koszulce i napierała, popychając go na kanapę, może otrzeźwiłoby ją to mimo widma znienawidzonej przemiany – dało chwilę niezbędną, by wypaść z mieszkania i teleportować się gdzieś w okolice lasu, lub gdziekolwiek indziej, gdzie nie mogłaby zrobić nikomu krzywdy poza sobą samą. Może. A może nie. Przecież też za nim tęskniła. Bardziej niż byłaby w stanie przyznać to na głos.
Alexander Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Czw 8 Lut - 19:04
Alexander HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : konsultant Kruczej Straży w zakresie wywiadu, tatuator
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : wiking (I), odporny (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 13 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 14 / wiedza ogólna: 5
Nie miał podobnych rozważań jak Pia – a przynajmniej nigdy się do nich nie przyznał. Bo może – tylko może – jeszcze na początku czuł jakąś gorycz, ostry posmak na języku za każdym razem, gdy wyobrażał sobie, z jakimi komentarzami musieliby się liczyć. Jakimi spojrzeniami śledziliby ich rówieśnicy – i co myśliliby sobie rodzice. Alex nie wstydził się tego, kim był i z pewnością nie wstydził się tego, co czuł w stosunku do Pii, ale nie był na tyle głupi, by nie rozumieć, że nie spotkaliby się ze zrozumieniem. Że, gdyby ktokolwiek wiedział, jak żyją, w jednej chwili staliby się gorsi.
Z czasem przestał się nad tym zastanawiać – podobnie chyba jak Pia. Dał sobie spokój rozważaniom, co pomyśleli by inni i, cóż, po prostu żył – tak jak chciał, tak jak oboje chcieli. Gdy zgodził się z sugestią bliźniaczki, by spróbowali inaczej, normalniej – zrobił to raczej przez wzgląd na nią niż dlatego, że sam tak chciał. Rozumiał pobudki siostry, wiedział, że jej decyzja jest rozsądna. Po prostu sam raczej by takiej nie podjął. Nie chciałby.
Teraz, gdy od tak, bez większego trudu przekroczyli granicę postawioną przez Pię, nie zamierzał się cofać. Nie potrafiłby.
Z czasem przestał się nad tym zastanawiać – podobnie chyba jak Pia. Dał sobie spokój rozważaniom, co pomyśleli by inni i, cóż, po prostu żył – tak jak chciał, tak jak oboje chcieli. Gdy zgodził się z sugestią bliźniaczki, by spróbowali inaczej, normalniej – zrobił to raczej przez wzgląd na nią niż dlatego, że sam tak chciał. Rozumiał pobudki siostry, wiedział, że jej decyzja jest rozsądna. Po prostu sam raczej by takiej nie podjął. Nie chciałby.
Teraz, gdy od tak, bez większego trudu przekroczyli granicę postawioną przez Pię, nie zamierzał się cofać. Nie potrafiłby.
Pia Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Czw 8 Lut - 22:08
Pia HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : medyk anatomopatolog w szpitalu im. Alberta Lindgrena
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : Odporny (I), Złotousty (II), Niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
Alexander Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Pią 9 Lut - 13:08
Alexander HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : konsultant Kruczej Straży w zakresie wywiadu, tatuator
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : wiking (I), odporny (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 13 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 14 / wiedza ogólna: 5
Pia Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Sob 10 Lut - 19:37
Pia HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : medyk anatomopatolog w szpitalu im. Alberta Lindgrena
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : Odporny (I), Złotousty (II), Niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
Alexander Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Nie 11 Lut - 21:34
Alexander HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : konsultant Kruczej Straży w zakresie wywiadu, tatuator
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : wiking (I), odporny (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 13 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 14 / wiedza ogólna: 5
Pia Hallberg
Re: Salon z biblioteczką Pon 12 Lut - 21:24
Pia HallbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Ankarede, Szwecja
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : berserker
Zawód : medyk anatomopatolog w szpitalu im. Alberta Lindgrena
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź brunatny
Atuty : Odporny (I), Złotousty (II), Niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
Otwierała już usta, by powiedzieć coś jeszcze, gdy z okolic zapomnianego transportera rozległ się cichy pisk i szuranie pazurków na plastiku. Wzdrygnęła się mimowolnie, choć w bezpiecznym zamknięciu ramion bliźniaka szczurze jestestwo w tym samym pomieszczeniu nie napełniało jej takim samym lękiem i złością, jak stało się to na początku – albo po prostu eliksir uspokajający zaczął działać. Wypiła przecież duszkiem całą buteleczkę. Pia westchnęła powoli, przymykając oczy i niedbałym ruchem ręki odsuwając z czoła przylepione do niego płowe kosmyki. Gdy na powrót spojrzała na Alexa, czuła się w pewnym sensie pokonana.
- Mogą zostać – oznajmiła niechętnie, choć bez ostrego, lodowatego tonu jakiego używała jeszcze niedawno w kontekście niczemu niewinnych zwierzątek. - Ale nie chcę ich widzieć. Nie pomogę ci się nimi zajmować – uprzedziła, po iskrach w zielonych oczach Alexa domyślając się już, że nieważne co powie, żadne dodatkowe obostrzenia się nie liczyły, tak długo jak zgadzała się na obecność gryzoni w domu.
- Będę tego żałować, prawda? – spytała retorycznie z westchnieniem. - Trzymaj je u siebie. Zabiję cię, jeśli przemienię się w domu i go zdemoluję – dodała, próbując znów przywołać swój chłodny, odpowiedzialny autorytet, ale było to bardzo trudne z nagim ciałem bliźniaka tak blisko i wyrazem jego twarzy, jakby Pia zawiesiła dla niego na niebie wszystkie gwiazdy.
- Po prostu... Pilnuj ich – mruknęła, przyciągając go znów do siebie i pozwalając, by ułożył głowę na jej mostku tak samo jak wcześniej.
Słysząc ciche popiskiwanie wiedziała, że będzie żałować – nie zdawała sobie tylko sprawy, jak prędko to nastąpi.
Pia i Alex z tematu