:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
16.01.2001 – Fjeskall Restaurant – C. Damgaard & Bezimienny: C. Iversen
2 posters
Chaaya Damgaard
16.01.2001 – Fjeskall Restaurant – C. Damgaard & Bezimienny: C. Iversen Nie 10 Gru - 9:06
Chaaya DamgaardWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : jubilerka, właścicielka salonu jubilerskiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : rzemieślnik (I), znawca transmutacji (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 10 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 20 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 8 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
16.01.2001
Pozbawiona gwarantów spokoju przybyła do restauracji kwadrans przed partnerem biznesowym. Omówienie rocznego bilansu niebywale wdzięcznego zysku nie mogło odbyć się w bardziej wykwintnych okolicznościach niż te, które gwarantowała im rezerwacja stolika w Fjeskall. Wybór terminu również nie pozostawiła przypadkowi, bowiem kolacja w środku tygodnia dała im szansę zachowania względnej prywatności. Nawet tak popularne miejsce jak to miewało moment na nabranie oddechu przed gorączką nadchodzącego weekendu. Dopiero widok nadmiernej ilości złotych zdobień i draperii częściowo rozmył zadowolenie z czekających na nią doznań smakowych, wyciągając na wierzch wspomnienie odczucia zniesmaczenia w reakcji na zbyt bogaty wystrój. Na szczęście perspektywa skosztowania wyśmienitego wina odrobinę rekompensowała poczucie dyskomfortu. Jako jubiler potrafiła ocenić zdolność adaptacji metali szlachetnych do biżuterii czy wnętrz, w tym przypadku nie mogąc zdobyć się na stwierdzenie pochwalające kompozycję architekta. Na tak zamkniętej przestrzeni zachowanie umiaru było kluczowym warunkiem osiągnięcia sukcesu, tymczasem galdr odpowiedzialny za wystrój musiał być prawdziwym miłośnikiem tradycji miłującej wszystko to, co miało drogocenną wartość i dało się umieścić na ścianach. Po wsunięciu się na miękkie, pokryte aksamitem siedzenie krzesła poprosiła kelnera o butelkę najlepszego wina, jakie mieli w zwyczaju wyjmować tylko na wyjątkowe okazje. Popłacała nie tylko znajomość obsługi w wielu lokalach w Midgardzie, lecz także zaciąganie przez nich długu na poczet obdarowywania kochanek i kochanków laurem z nanizanych diamentów, szafirów i jadeitów.
Zapraszając tu Colborna nie widziała potrzeby szokowania go ilością złota. Ubrana nazbyt skromnie w prostą, burgundową suknię z nanizanymi przy dekolcie drobnymi akwamarynami nie sprawiała wrażenia właścicielki salonu jubilerskiego, choć srebrna bransoleta węża ściśle przylegająca do ramienia pyszniła się czystym pięknem. Gadzie ślepia lśniły w przytłumionym świetle kryształowych żyrandoli. Rozwaga nakazywała wybrać dodatki stosowne do zysku, jaki razem osiągnęli na przełomie tamtego roku, lecz w tym wypadku wolała postawić na podpowiedzi udzielane przez intuicję. Rozmowy o interesach nie należało prowadzić wyłącznie przez pryzmat chłodnych kalkulacji, a również pragnień podpowiadanych przez żądne przygód serce. Temperament muśnięty prażącym słońcem pustyni pragnął więcej i więcej. Niezdolna powstrzymywać go w ryzach musiała podjąć określone decyzje, zobowiązana do zabezpieczenia przyszłości rodziny Damgaard, gdyby jeszcze raz przyszło im zmierzyć się z przekleństwem przywiedzionym przez chorobliwe zapędy ojca.
Bezimienny
Nowy Rok to dla właściciela biznesu zawsze gorący okres, bo jeszcze w grudniu trzeba podomykać wszystkie zaległe sprawy, natomiast w styczniu produkcja szła pełną parą, a w zimowych miesiącach galdrowie nieco bardziej byli skłonni do zakupu magicznych samochodów, bo w porównaniu do innych środków transportu, tutaj nie padało im na głowę, było ciepło i komfortowo. Niektórzy wykorzystywali jego auta to bardziej figlarnych spotkań, inni czerpali przyjemność z testowania i rozbijania ich na różne sposoby - nie wnikał specjalnie, zgodnie z polityką, że po zakupie produktu, przedmiot należał do nowego właściciela i mógł z nim robić dosłownie wszystko. Chyba że celowo próbowałby niszczyć dobre imię marki, wtedy musiałby zainterweniować, ale odpowiednie przepisy w umowie zabezpieczały go przed takimi okolicznościami.
Wiedział, że dochód i rozpoznawalność oprócz szeroko pojętej reklamy, gwarantują także partnerzy biznesowi. Nie ma to jak połączenie dwóch różnych środowisk, by wymieszały się i wydały wspólnie fortunę na ich produkty. Jedną z takich partnerek była właścicielka sklepu jubilerskiego, z którą współpracował od niemal dwóch lat. Dał jej szansę, gdy była zaledwie raczkującym przedsiębiorstwem, a teraz miała już wyrobioną jakąś renomę, a współpraca przynosiła odpowiednie zyski dla obu stron. Jak to bywa podczas takich współprac, właściciele muszą spotykać się, zwykle na początku roku, podsumowującym poprzedni, dltego propozycja spotkania Chaayi nie wywołała zaskoczenia, była wręcz oczekiwana i gdyby sama tego nie zrobiła, niedługo on by przejął inicjatywę.
Restauracja Fjeskall była jedną z tych bogatych, przesadnie wystawnych. Mężczyzna nie lubił przerostu formy nad treścią, ale skupiał się na dobrym jedzeniu, pozostawiając wystrój jako sprawę drugorzędną. Ważne, by mieli sposobność porozmawiać o rzeczach ważnych, wykonać założenia spotkania. Przyszedł na miejsce o czasie, ubrany w szykowny garnitur i równo ułożone włosy, a w neseserze znajdowały się wszystkie niezbędne dokumenty.
- Chaaya, wyglądasz zjawiskowo - przywitał się z kobietą, gdy kelner przyprowadził go do stolika, przy którym czekała na niego partnerka. Byłby ślepcem (hehe), gdyby nie dostrzegał jej urody, ale w biznesie liczyło się to, co w głowie i na szczęście nie zawodziła i na tym polu. Do tej pory dogadywali się bez zarzutów, dlatego podał jej również bukiet ekskluzywnych kwiatów, ciężko dostępnych o tej porze roku.
- Mam nadzieję, że święta i Nowy Rok spędziłaś w przyjemnej atmosferze? - zapytał, jakby go to interesowało, choć tak naprawdę zwykły smalltalk był obowiązkowym punktem każdego służbowego spotkania. Nie pytał o szczegóły, chciał tylko w najmniejszym stopniu wykazać zainteresowanie i pokazać, że widzi w niej przede wszystkim człowieka, nie tylko opłacalną współpracę - choć to jednak przede wszystkim.
Wiedział, że dochód i rozpoznawalność oprócz szeroko pojętej reklamy, gwarantują także partnerzy biznesowi. Nie ma to jak połączenie dwóch różnych środowisk, by wymieszały się i wydały wspólnie fortunę na ich produkty. Jedną z takich partnerek była właścicielka sklepu jubilerskiego, z którą współpracował od niemal dwóch lat. Dał jej szansę, gdy była zaledwie raczkującym przedsiębiorstwem, a teraz miała już wyrobioną jakąś renomę, a współpraca przynosiła odpowiednie zyski dla obu stron. Jak to bywa podczas takich współprac, właściciele muszą spotykać się, zwykle na początku roku, podsumowującym poprzedni, dltego propozycja spotkania Chaayi nie wywołała zaskoczenia, była wręcz oczekiwana i gdyby sama tego nie zrobiła, niedługo on by przejął inicjatywę.
Restauracja Fjeskall była jedną z tych bogatych, przesadnie wystawnych. Mężczyzna nie lubił przerostu formy nad treścią, ale skupiał się na dobrym jedzeniu, pozostawiając wystrój jako sprawę drugorzędną. Ważne, by mieli sposobność porozmawiać o rzeczach ważnych, wykonać założenia spotkania. Przyszedł na miejsce o czasie, ubrany w szykowny garnitur i równo ułożone włosy, a w neseserze znajdowały się wszystkie niezbędne dokumenty.
- Chaaya, wyglądasz zjawiskowo - przywitał się z kobietą, gdy kelner przyprowadził go do stolika, przy którym czekała na niego partnerka. Byłby ślepcem (hehe), gdyby nie dostrzegał jej urody, ale w biznesie liczyło się to, co w głowie i na szczęście nie zawodziła i na tym polu. Do tej pory dogadywali się bez zarzutów, dlatego podał jej również bukiet ekskluzywnych kwiatów, ciężko dostępnych o tej porze roku.
- Mam nadzieję, że święta i Nowy Rok spędziłaś w przyjemnej atmosferze? - zapytał, jakby go to interesowało, choć tak naprawdę zwykły smalltalk był obowiązkowym punktem każdego służbowego spotkania. Nie pytał o szczegóły, chciał tylko w najmniejszym stopniu wykazać zainteresowanie i pokazać, że widzi w niej przede wszystkim człowieka, nie tylko opłacalną współpracę - choć to jednak przede wszystkim.
Chaaya Damgaard
Chaaya DamgaardWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : jubilerka, właścicielka salonu jubilerskiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : rzemieślnik (I), znawca transmutacji (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 10 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 20 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 8 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Kalyani była niezwykle kapryśnym dzieckiem. Rozpaczała, gdy poświęcano jej zbyt mało uwagi, a w chwilach największej trwogi roniła krokodyle łzy. Zadowolenie przyniosło dopiero zapewnienie dobrobytu, jakim nazwała nawiązanie współpracy ze świetnie prosperującym galdrem, Colbornem, właścicielem firmy odpowiedzialnej za produkcję magicznych samochodów. Nowoczesność oznaczała harmonię z wszystkim, co piękne i doskonałe, do czego należała biżuteria wykonana z troską o efekt bliski perfekcji. Gdyby nie to, być może nie zdołałaby prosperować na tyle efektywnie, by ciosać na głowie Sorensonów zmartwienia. W śnieżnej zamieci okalającej Midgard wypalała drogę przy pomocy ognistego usposobienia, zdeterminowana do zagarnięcia dla siebie całego rynku. Z zadowoleniem śledziła informacje roznoszące się o jej salonie, o tym, jak bardzo egzotyczne cuda można znaleźć na aksamitnych poduszkach wewnątrz witryn. Znajomość z Iversenem również miała wkład w wzrost popularności, choć gdyby oferowane przez nią błyskotki nie były wysokiej jakości, zapewne nawet szeroko zakrojona akcja nie przyniosłaby żadnego efektu. Na widok zbliżającego się mężczyzny nie mogła odpowiedzieć inaczej niż szerokim, serdecznym uśmiechem, świadoma intuicyjnego wykorzystania przewagi wynikającej z przedstawianej prezencji. Poczuła się tym bardziej doceniona, gdy złożył na jej ręce bukiet przepięknych kwiatów. Niestety, mimo fascynacji otrzymanym podarunkiem, musiała oddać go w ręce kelnera - inaczej do końca kolacji zwiędłyby i nie miałaby z czym wrócić do domu.
— Dziękuję Ci, są przepiękne. Ciebie również dobrze widzieć w zdrowiu. Najwyraźniej nam obojgu służy energia rozpoczynającego się roku — być może moce noworocznych postanowień faktycznie były bardziej stanowcze niż te, z którymi mieli styczność w przeciągu pozostałych miesięcy. Wygodnie układając plecy na oparciu krzesła umościła czujne spojrzenie na twarzy Colborna, nienachalnie studiując poszczególne elementy lica. Zatrzymała się na niebieskich tęczówkach, które przywodziły jej na myśl tafle lodu pokrywające jeziora i rzeki w trakcie srogich zim. Nigdy wcześniej nie miała okazji przyjrzeć im się tak dokładnie, choć równie dobrze wcale nie szukała ku temu możliwości.
— Zdecydowanie. Przede wszystkim doceniam to, że mogłam spędzić je w spokoju, odpoczywając od grudniowego natłoku pracy — kłamstwem byłoby powiedzenie, że tęskniła do przedświątecznej zawieruchy w salonie. Ilość zamówień przyprawiała o ból głowy i niejednokrotnie miała ochotę zamknąć pracownię już na samym początku miesiąca, byle móc zająć się tym, co znajdowało się na wystawie sklepu. — Wierzę, że twoje święta były równie udane. Pozwoli to nam lepiej wkroczyć w ten rok, przy okazji podsumowując poprzedni.
Liczyła, że humor Colborna w dalszej części spotkania będzie równie dobry jak teraz, choć im dłużej myślała o konieczności przedstawienia mu swojego punktu widzenia, tym bardziej w to wątpiła. Nic nie mogło trwać wiecznie. Miała nadzieję, że optymistyczne zestawienie ubiegłych miesięcy pozwoli im obojgu na zachowanie względne satysfakcjonującego nastroju - nic innego nie mogły przedstawić im dokumenty mieszczące się w jej torebce oraz przyniesionym przez niego neseserze.
— Dziękuję Ci, są przepiękne. Ciebie również dobrze widzieć w zdrowiu. Najwyraźniej nam obojgu służy energia rozpoczynającego się roku — być może moce noworocznych postanowień faktycznie były bardziej stanowcze niż te, z którymi mieli styczność w przeciągu pozostałych miesięcy. Wygodnie układając plecy na oparciu krzesła umościła czujne spojrzenie na twarzy Colborna, nienachalnie studiując poszczególne elementy lica. Zatrzymała się na niebieskich tęczówkach, które przywodziły jej na myśl tafle lodu pokrywające jeziora i rzeki w trakcie srogich zim. Nigdy wcześniej nie miała okazji przyjrzeć im się tak dokładnie, choć równie dobrze wcale nie szukała ku temu możliwości.
— Zdecydowanie. Przede wszystkim doceniam to, że mogłam spędzić je w spokoju, odpoczywając od grudniowego natłoku pracy — kłamstwem byłoby powiedzenie, że tęskniła do przedświątecznej zawieruchy w salonie. Ilość zamówień przyprawiała o ból głowy i niejednokrotnie miała ochotę zamknąć pracownię już na samym początku miesiąca, byle móc zająć się tym, co znajdowało się na wystawie sklepu. — Wierzę, że twoje święta były równie udane. Pozwoli to nam lepiej wkroczyć w ten rok, przy okazji podsumowując poprzedni.
Liczyła, że humor Colborna w dalszej części spotkania będzie równie dobry jak teraz, choć im dłużej myślała o konieczności przedstawienia mu swojego punktu widzenia, tym bardziej w to wątpiła. Nic nie mogło trwać wiecznie. Miała nadzieję, że optymistyczne zestawienie ubiegłych miesięcy pozwoli im obojgu na zachowanie względne satysfakcjonującego nastroju - nic innego nie mogły przedstawić im dokumenty mieszczące się w jej torebce oraz przyniesionym przez niego neseserze.
Bezimienny
To prawda, że biżuteria jego partnerki biznesowej wyróżniała się wysoką jakością i dbałością o szczegóły, a jego ówczesna pomoc nie była przecież bezinteresowna. Nie był Świętym Mikołajem tylko przedsiębiorcą, dbającym przede wszystkim o własne interesy, więc jeśli nie widziałby w tej współpracy odpowiednio wysokich korzyści dla jego firmy, nie podjąłby jej na pierwszym miejscu. Biznes bywa przewrotny i czasami dobrze prosperujące zakłady mogą z dnia na dzień upaść, ale zwykle było to efektem nieprawidłowego zarządzania. Sam starał się podejmować tylko wyważone, opłacalne ryzyko, co czyniło go trochę bezpiecznym w interesach, ale dzięki temu nie wpakował się jeszcze na minę. Większe ryzyko podejmował w określonych przypadkach, a choć firma Chaayi z początku była dla niego niewiadomą, tak po poznaniu twardego charakteru kobiety zrozumiał, że ciężką pracą będzie w stanie osiągnąć swój cel.
Między innymi dlatego ją cenił, na swój sposób. Nie uważał jej może za równej sobie, ale była daleka od obrazu słabej kobiety, którą ojciec wyrył mu w czaszce, jeszcze za dzieciaka. Swoim zdeterminowaniem pokazała, że nawet zaczynając od zera, można osiągnąć sukces, a na tym etapie jej marka była dość rozpoznawalna, by obojgu przynosiła profity. Nie był naiwny i zdawał sobie sprawę, że ich współpraca w pewnym momencie dobiegnie końca, był na to w jakimś stopniu przygotowany, choć dzisiaj jego nastawienie było pozytywne, rokujące dobre wieści o wynikach i prognozach na kolejny rok.
Z uśmiechem przyjął jej słowa, że kwiaty przypadły jej do gustu - chciał jej sprawić przyjemność, docenić w sposób oczywisty, a jednocześnie nienachalny. Patrzył na nią pogodnym spojrzeniem, ale jednocześnie głowę trzymał wysoko, zaznaczając swoją pewność siebie. Drobne gesty podczas spotkań biznesowych wpływały na postrzeganie drugiej osoby, budowanie odpowiedniej więzi, autorytetu. Nigdy nie okazał jej braku szacunku ani nie znieważył jej, ale jednocześnie nadal utrzymywał niewidzialną granicę między nią, początkującą właścicielką firmy, a nim, doświadczonym przedsiębiorcą, uczącym się do tej roli całe życie. Startowali z innej pozycji, ale porównywanie przeszłości mijało się z celem.
- Ja niestety nie miałem tyle szczęścia, ale nie narzekam. Uważam święta za udane - druga część wypowiedzi była oczywiście kłamstwem, bo samotne święta dalekie były od udanych, ale nie mogła tego wiedzieć, nikomu się nie zwierzał, szczególnie że nie było to tematem ich spotkania.
Biznesowe spotkanie miało pewne etapy, przez które musieli przejść, a po krótkim small-talku mogli zajrzeć do menu i wybrać obiad, zanim przejdą do oficjalnych podsumowań.
- Często tu bywasz? Polecasz konkretną pozycję z menu? - zapytał jeszcze, wertując kartki, zawieszając spojrzenie na konkretnych daniach, wzbudzających jego zainteresowanie.
Po zamówieniu przystawki, obiadu i drinka, mieli trochę czasu, więc postanowił wykorzystać go na początkowe podsumowania.
- Pewnie zdążyłaś zapoznać się z analizami zysków. Myślę, że oboje możemy być zadowoleni z wyników - zaczął mówić i zanim przeszedł do uwag, dał kobiecie przestrzeń, by wypowiedziała się ze swojej perspektywy.
Między innymi dlatego ją cenił, na swój sposób. Nie uważał jej może za równej sobie, ale była daleka od obrazu słabej kobiety, którą ojciec wyrył mu w czaszce, jeszcze za dzieciaka. Swoim zdeterminowaniem pokazała, że nawet zaczynając od zera, można osiągnąć sukces, a na tym etapie jej marka była dość rozpoznawalna, by obojgu przynosiła profity. Nie był naiwny i zdawał sobie sprawę, że ich współpraca w pewnym momencie dobiegnie końca, był na to w jakimś stopniu przygotowany, choć dzisiaj jego nastawienie było pozytywne, rokujące dobre wieści o wynikach i prognozach na kolejny rok.
Z uśmiechem przyjął jej słowa, że kwiaty przypadły jej do gustu - chciał jej sprawić przyjemność, docenić w sposób oczywisty, a jednocześnie nienachalny. Patrzył na nią pogodnym spojrzeniem, ale jednocześnie głowę trzymał wysoko, zaznaczając swoją pewność siebie. Drobne gesty podczas spotkań biznesowych wpływały na postrzeganie drugiej osoby, budowanie odpowiedniej więzi, autorytetu. Nigdy nie okazał jej braku szacunku ani nie znieważył jej, ale jednocześnie nadal utrzymywał niewidzialną granicę między nią, początkującą właścicielką firmy, a nim, doświadczonym przedsiębiorcą, uczącym się do tej roli całe życie. Startowali z innej pozycji, ale porównywanie przeszłości mijało się z celem.
- Ja niestety nie miałem tyle szczęścia, ale nie narzekam. Uważam święta za udane - druga część wypowiedzi była oczywiście kłamstwem, bo samotne święta dalekie były od udanych, ale nie mogła tego wiedzieć, nikomu się nie zwierzał, szczególnie że nie było to tematem ich spotkania.
Biznesowe spotkanie miało pewne etapy, przez które musieli przejść, a po krótkim small-talku mogli zajrzeć do menu i wybrać obiad, zanim przejdą do oficjalnych podsumowań.
- Często tu bywasz? Polecasz konkretną pozycję z menu? - zapytał jeszcze, wertując kartki, zawieszając spojrzenie na konkretnych daniach, wzbudzających jego zainteresowanie.
Po zamówieniu przystawki, obiadu i drinka, mieli trochę czasu, więc postanowił wykorzystać go na początkowe podsumowania.
- Pewnie zdążyłaś zapoznać się z analizami zysków. Myślę, że oboje możemy być zadowoleni z wyników - zaczął mówić i zanim przeszedł do uwag, dał kobiecie przestrzeń, by wypowiedziała się ze swojej perspektywy.
Chaaya Damgaard
Chaaya DamgaardWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : jubilerka, właścicielka salonu jubilerskiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : rzemieślnik (I), znawca transmutacji (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 10 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 20 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 8 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Swobodna atmosfera lokalu była dalece odmienna temu, do czego przyzwyczaiła się podczas dotychczasowych spotkań. Formalna otoczka krępowała ruchy i osłaniała spojrzenie czarną płachtą. O ile wciąż musieli zachować uprzejmości stosowne wobec zaistniałych okoliczności, tak nie zamierzała wtłaczać sztywnych reguł na siłę, choć przedmiotem ich rozmowy miało być podsumowanie zeszłorocznych zysków i strat. Utrzymaniu łagodnego usposobienia nie przeszkadzała choćby pewność siebie kipiąca z postawy przyjętej przez Colborna - niezdolna zachować pokorę odwdzięczyła mu się w podobny sposób. Decyzję o wyborze takiego zachowania ułatwiała świadomość niewielkiej różnicy wieku. Posiadane przez niego doświadczenie nie zmieniało drzemiącego wewnątrz piersi temperamentu, choć dotąd nie posiadła przyjemności dostrzeżenia go w naturalnych warunkach. Okryty fasadą wyznaczonej granicy zawsze pilnował swojego tembru głosu, wypowiadanych słów czy gry ciała, lecz też skłamałaby mówiąc, że przez okres współpracy przyglądała się mu niezwykle uważnie.
— Niestety będziemy musieli zdać się na intuicję, ponieważ nie bywam tu zbyt często i nie poznałam menu od podszewki. Sądzę jednak, że renoma szefa kuchni obroni się w smaku potraw — tuż po zebraniu przez kelnera zamówień poprosiła go przyniesienie wina dopiero wtedy, gdy drink dla Iversena będzie już gotowy. Nie zamierzała wykazać się nietaktem i skosztować alkoholu w samotności, tuż przed jego nosem.
Zgrabne przejście do tematu formalności związanych z biznesem mimowolnie wyzwoliło na jej twarzy wyraz ostrożnego zadowolenia. Jako jubiler aspirujący do zagarnięcia znacznej części rynku dla siebie nie mogła wymarzyć sobie lepszego początku niż to, które stworzyła razem z nim. Niezależnie od ostatecznego wyniku rozmowy zamierzała pamiętać go jako zdecydowanego, stanowczego galdra zdolnego do wykonania chłodnej kalkulacji. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że posiadanie tych cech w trakcie prowadzenia własnej firmy było niezbędne choćby do rozpoczęcia walk z konkurencją.
— Jestem pod wrażeniem osiągniętych wyników finansowych. Nie spodziewałam się tak udanego początku. Kalyani jest na dobrej drodze rozwoju i uważam to za optymistyczną prognozę na przyszłość. Przede mną jeszcze wiele wyrzeczeń, ale jestem na nie gotowa — wiedziała, z czym wiąże się samodzielne prowadzenie działalności. Tuż przed otworzeniem salonu zasięgnęła porady wuja, który po wyskoku swojego brata musiał przejąć władzę nad rodzinnym przedsiębiorstwem. To dzięki niemu odważyła się skoczyć na głęboką wodę i sięgnąć po triumf pozbawiony skazy ojca. Pragnęła uczynić z nazwiska Damgaard diament nieskalany brudem. — Muszę jednak przyznać, że nasze działania mogły być jeszcze bardziej dynamiczne. Wtedy mielibyśmy szansę całkowicie oderwać się od postawionych na początku oczekiwań.
Zeszłoroczny plan nie był doskonały. Posiadał elementy nadające się do kosmetycznych poprawek, lecz wciąż aspirował do miana personifikacji perfekcji.
— Niestety będziemy musieli zdać się na intuicję, ponieważ nie bywam tu zbyt często i nie poznałam menu od podszewki. Sądzę jednak, że renoma szefa kuchni obroni się w smaku potraw — tuż po zebraniu przez kelnera zamówień poprosiła go przyniesienie wina dopiero wtedy, gdy drink dla Iversena będzie już gotowy. Nie zamierzała wykazać się nietaktem i skosztować alkoholu w samotności, tuż przed jego nosem.
Zgrabne przejście do tematu formalności związanych z biznesem mimowolnie wyzwoliło na jej twarzy wyraz ostrożnego zadowolenia. Jako jubiler aspirujący do zagarnięcia znacznej części rynku dla siebie nie mogła wymarzyć sobie lepszego początku niż to, które stworzyła razem z nim. Niezależnie od ostatecznego wyniku rozmowy zamierzała pamiętać go jako zdecydowanego, stanowczego galdra zdolnego do wykonania chłodnej kalkulacji. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że posiadanie tych cech w trakcie prowadzenia własnej firmy było niezbędne choćby do rozpoczęcia walk z konkurencją.
— Jestem pod wrażeniem osiągniętych wyników finansowych. Nie spodziewałam się tak udanego początku. Kalyani jest na dobrej drodze rozwoju i uważam to za optymistyczną prognozę na przyszłość. Przede mną jeszcze wiele wyrzeczeń, ale jestem na nie gotowa — wiedziała, z czym wiąże się samodzielne prowadzenie działalności. Tuż przed otworzeniem salonu zasięgnęła porady wuja, który po wyskoku swojego brata musiał przejąć władzę nad rodzinnym przedsiębiorstwem. To dzięki niemu odważyła się skoczyć na głęboką wodę i sięgnąć po triumf pozbawiony skazy ojca. Pragnęła uczynić z nazwiska Damgaard diament nieskalany brudem. — Muszę jednak przyznać, że nasze działania mogły być jeszcze bardziej dynamiczne. Wtedy mielibyśmy szansę całkowicie oderwać się od postawionych na początku oczekiwań.
Zeszłoroczny plan nie był doskonały. Posiadał elementy nadające się do kosmetycznych poprawek, lecz wciąż aspirował do miana personifikacji perfekcji.
Bezimienny
Z doświadczenia wiedział, że większość służbowych rozmów nie odbywała się w zamkniętych gabinetach ze sztywno ułożonym terminarzem. Nie, jeśli w grę wchodziły poważne pieniądze, ludzie chcieli nawiązać współpracę z kimś, w obecności kogo czują się komfortowo, a ciężko to stwierdzić w sztywności biur. Zdecydowanie lepiej załatwiać takie kwestie w restauracjach, klubach, albo miejscach ściśle związanych z daną profesją. Jeśli chciał pozyskać jakiegoś współpracownika, musiał pokazać się z jak najlepszej strony, a atmosfera nie może być przytłaczająca.
Podobnie było z Chaayą, niemal od początku ich spotkania przebiegały w pozornie lekkim otoczeniu, dlatego też teraz zamierzali omawiać sprawy swoich firm w restauracji, a nie zatęchłej fabryce czy na zapleczu sklepu jubilerskiego. Ich współpraca dotąd toczyła się prawidłowo, według pierwotnych założeń - takie spotkania jak dzisiaj odbywali może dwa razy do roku, poza tym widząc się jedynie na wydarzeniach reklamujących, których oboje byli gospodarzami. Nie było więc zbyt dużo czasu, by się wzajemnie wybadać, ale taki stan rzeczy odpowiadał Colbornowi, bo zwykle ze swoimi współpracownikami nie utrzymywał większego kontaktu, żeby w żaden sposób nie mógł mu zaszkodzić. Szczególnie biorąc pod uwagę jej twardy charakter, obawiałby się, że dzięki swojej spostrzegawczości odkryłaby coś, czego nie powinna i narobiła mu tym samym kłopotów, sprowadzając je jednocześnie na siebie.
Kiwnął głową i wybrał dania bez jej pomocy, za to z pomocą kelnera. Wierzył, że tak dobra restauracja nie zawiedzie jego oczekiwań i w jakimś stopniu ufał, że kobieta wybrała odpowiednie miejsce.
- Twoja determinacja i pracowitość to klucz do sukcesu. Jeśli nadal będziesz pracować równie ciężko, staniesz się jeszcze bardziej rozpoznawalna, twoja marka wzniesie się na wyżyny i będziesz poważną konkurencją dla Sørensenów - mówił szczerze, bo zdołał zorientować się, że kobieta nie przebiera w środkach i naprawdę chce coś osiągnąć, a fakt, że całą pracę wykonywała od zera, tym bardziej nakazywał ją docenić. Miała w sobie dość samozaparcia i uporu, by pociągnąć interes, jeśli po drodze obejdzie się bez większych wpadek.
- To prawda, mógł być bardziej dynamiczny. Jednakże moją osobistą preferencją jest stopniowe budowanie marki. Patrzę na to w szerszej perspektywie, rozkładam plany na trzy lata i optymalizuje zyski. Trzeba zachować zdrowy umiar, by klient nie odczuł, że rzucasz mu się nachalnie prosto w twarz - wyjaśnił swoje podejście, choć oczywiście ona mogła mieć inne. Zresztą w branży jubilerskiej podejście mogło być trochę inne. Jego klienci wydawali niemałe sumy na magiczne samochody, musieli więc czuć się odpowiednio zaopiekowani, a reklama nie mogła ich przytłaczać, w końcu prawdziwie ekskluzywny produkt nie potrzebuje natarczywej sprzedaży, a prędzej klasy i taktu. Co nie zmienia faktu, że oczywiście zawsze jest pole do poprawy.
- Również mam kilka uwag, co do poprawy współpracy na ten rok - zaczął, ale zanim zdążył się rozwinąć otrzymali swoje napoje i informację, że za chwilę pojawią się także dania. - Proponuję krótki toast za udaną współpracę - podniósł swojego drinka i z lekkim uśmiechem skierował go w stronę kobiety.
Podobnie było z Chaayą, niemal od początku ich spotkania przebiegały w pozornie lekkim otoczeniu, dlatego też teraz zamierzali omawiać sprawy swoich firm w restauracji, a nie zatęchłej fabryce czy na zapleczu sklepu jubilerskiego. Ich współpraca dotąd toczyła się prawidłowo, według pierwotnych założeń - takie spotkania jak dzisiaj odbywali może dwa razy do roku, poza tym widząc się jedynie na wydarzeniach reklamujących, których oboje byli gospodarzami. Nie było więc zbyt dużo czasu, by się wzajemnie wybadać, ale taki stan rzeczy odpowiadał Colbornowi, bo zwykle ze swoimi współpracownikami nie utrzymywał większego kontaktu, żeby w żaden sposób nie mógł mu zaszkodzić. Szczególnie biorąc pod uwagę jej twardy charakter, obawiałby się, że dzięki swojej spostrzegawczości odkryłaby coś, czego nie powinna i narobiła mu tym samym kłopotów, sprowadzając je jednocześnie na siebie.
Kiwnął głową i wybrał dania bez jej pomocy, za to z pomocą kelnera. Wierzył, że tak dobra restauracja nie zawiedzie jego oczekiwań i w jakimś stopniu ufał, że kobieta wybrała odpowiednie miejsce.
- Twoja determinacja i pracowitość to klucz do sukcesu. Jeśli nadal będziesz pracować równie ciężko, staniesz się jeszcze bardziej rozpoznawalna, twoja marka wzniesie się na wyżyny i będziesz poważną konkurencją dla Sørensenów - mówił szczerze, bo zdołał zorientować się, że kobieta nie przebiera w środkach i naprawdę chce coś osiągnąć, a fakt, że całą pracę wykonywała od zera, tym bardziej nakazywał ją docenić. Miała w sobie dość samozaparcia i uporu, by pociągnąć interes, jeśli po drodze obejdzie się bez większych wpadek.
- To prawda, mógł być bardziej dynamiczny. Jednakże moją osobistą preferencją jest stopniowe budowanie marki. Patrzę na to w szerszej perspektywie, rozkładam plany na trzy lata i optymalizuje zyski. Trzeba zachować zdrowy umiar, by klient nie odczuł, że rzucasz mu się nachalnie prosto w twarz - wyjaśnił swoje podejście, choć oczywiście ona mogła mieć inne. Zresztą w branży jubilerskiej podejście mogło być trochę inne. Jego klienci wydawali niemałe sumy na magiczne samochody, musieli więc czuć się odpowiednio zaopiekowani, a reklama nie mogła ich przytłaczać, w końcu prawdziwie ekskluzywny produkt nie potrzebuje natarczywej sprzedaży, a prędzej klasy i taktu. Co nie zmienia faktu, że oczywiście zawsze jest pole do poprawy.
- Również mam kilka uwag, co do poprawy współpracy na ten rok - zaczął, ale zanim zdążył się rozwinąć otrzymali swoje napoje i informację, że za chwilę pojawią się także dania. - Proponuję krótki toast za udaną współpracę - podniósł swojego drinka i z lekkim uśmiechem skierował go w stronę kobiety.
Chaaya Damgaard
Chaaya DamgaardWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : jubilerka, właścicielka salonu jubilerskiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : rzemieślnik (I), znawca transmutacji (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 10 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 20 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 8 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Obecność Sørensenów na rynku jubilerskim nastręczała jej bólu głowy od początku działalności. Nawet fala nieprzychylnym informacji nie była w stanie zmienić przeszłości, bowiem magiczny klan cieszył się w Midgardzie większym zaufaniem niż nazwisko wywodzące się z odległych Indii. Przeklinała upartość płynącą w krwi galdrów, a zwłaszcza głupców nadmiernie przywiązanych do tradycji. Strach przed nowym doświadczeniem paraliżował zdolność posiłkowania się rozsądkiem przy podejmowaniu decyzji. Ciesząc się dekadami bogactwa stali w miejscu. Nie wątpiła w to, że wielu uznałoby Colborna za szaleńca, skoro zechciał zainwestować w produkcję samochodów dostosowanych do potrzeb magii.
— Odyn mi świadkiem, że nie pragnę niczego więcej. Nie zadowala mnie deptanie im po piętach — każdy inwestycja była środkiem do osiągnięcia celu. Unosząca się zewsząd nieufność wobec nich była najlepszą okazją ku temu, by zmyć wspomnienie ojca zafascynowanego magią zakazaną i pozwolić rodzinie Damgaard zalśnić na nowo. Opieka nad domowym ogniskiem nie ograniczała się wyłącznie do dbania o relacje - zataczała coraz to szersze kręgi, obejmując choćby kwestię zaufania. Jakość prezentowana w Kalyani od samego początku musiała być idealna, ocierająca się o perfekcję. Chciała być znana z osiągnięcia doskonałości.
W spokoju wysłuchała słów Colborna. Wiele mu zawdzięczała i być może nie zdołałaby wspiąć się na obecnie zajmowaną pozycję, lecz założenia postawione przez nią tuż po otworzeniu salonu zakładały nieco inny model funkcjonowania działalności. Na ten moment wolała zdobyć się jedynie na porozumiewawcze skinięcie głową i ciepły uśmiech. Wypowiedziane uwagi były istotne. Zawsze zdawała sobie sprawę, że nachalność nie przyniesie jej rozgłosu, a jeśli już, to tylko w negatywnym kontekście. Zawsze zachowywała stosowny umiar i pilnowała, by biżuteria wychodząca spod jej rąk była traktowana jak unikat. Uniesienie kieliszka wina do toastu było formalnością. Bogaty bukiet smaku musnął jej zmysły w czułej pieszczocie, jednocześnie pozwalając na nabranie śmiałości.
— Ostatni rok w istocie był dla nas udany i jestem wdzięczna, że możemy świętować go razem. Niemniej przyznam, że cenię sobie niezależność… zarówno w życiu, jak i biznesie.
Nie zamierzała przechodzić o tej kwestii tak szybko, ale równie dobra okazja mogła już nie nadejść przez pozostałą część wieczoru.
— Odyn mi świadkiem, że nie pragnę niczego więcej. Nie zadowala mnie deptanie im po piętach — każdy inwestycja była środkiem do osiągnięcia celu. Unosząca się zewsząd nieufność wobec nich była najlepszą okazją ku temu, by zmyć wspomnienie ojca zafascynowanego magią zakazaną i pozwolić rodzinie Damgaard zalśnić na nowo. Opieka nad domowym ogniskiem nie ograniczała się wyłącznie do dbania o relacje - zataczała coraz to szersze kręgi, obejmując choćby kwestię zaufania. Jakość prezentowana w Kalyani od samego początku musiała być idealna, ocierająca się o perfekcję. Chciała być znana z osiągnięcia doskonałości.
W spokoju wysłuchała słów Colborna. Wiele mu zawdzięczała i być może nie zdołałaby wspiąć się na obecnie zajmowaną pozycję, lecz założenia postawione przez nią tuż po otworzeniu salonu zakładały nieco inny model funkcjonowania działalności. Na ten moment wolała zdobyć się jedynie na porozumiewawcze skinięcie głową i ciepły uśmiech. Wypowiedziane uwagi były istotne. Zawsze zdawała sobie sprawę, że nachalność nie przyniesie jej rozgłosu, a jeśli już, to tylko w negatywnym kontekście. Zawsze zachowywała stosowny umiar i pilnowała, by biżuteria wychodząca spod jej rąk była traktowana jak unikat. Uniesienie kieliszka wina do toastu było formalnością. Bogaty bukiet smaku musnął jej zmysły w czułej pieszczocie, jednocześnie pozwalając na nabranie śmiałości.
— Ostatni rok w istocie był dla nas udany i jestem wdzięczna, że możemy świętować go razem. Niemniej przyznam, że cenię sobie niezależność… zarówno w życiu, jak i biznesie.
Nie zamierzała przechodzić o tej kwestii tak szybko, ale równie dobra okazja mogła już nie nadejść przez pozostałą część wieczoru.
Bezimienny
Nawiązanie współpracy między nimi miało podłoże czysto biznesowe, a Colborn przed podpisaniem umowy dokładnie zbadał rynek, w którym zamierzał się odtąd obracać. Sørensenowie jako stary klan cieszył się zaufaniem wiernych klientów, ale jednocześnie ich potknięcie z magią zakazaną miało daleko idące konsekwencje w postaci utraty dochodów i dużej części nabywców. Ich działania podzieliły ludzi na tych, którzy bez względu na wszystko dali im kolejną szansę oraz na tych, którzy skreślili ich po pierwszej większej wpadce. Teraz próbowali się odbić, więc otworzenie konkurencyjnego salonu jubilerskiego było strzałem w dziesiątkę i choć ciężko było doścignąć ich poziomu, budowanego przez lata, to Chaaya doskonale sobie poradziła w tej kwestii, zyskiwała nowych klientów i pracowicie dążyła do swoich celów, więc wróżył jej dobrą karierę, o ile po drodze nie zboczy z obranej ścieżki.
- Apetyt rośnie w miarę jedzenia, to nic złego. Jeśli mogę dać ci jakąś radę… mierz siły na zamiary - nie sztuka wypstrykać się z wszystkich pomysłów i strategii w pierwszy rok, a potem bez fantazji prowadzić swój biznes. Metody zarządzania były oczywiście różne, ale widział na własne oczy firmy upadające przez brak konsekwencji i długofalowego działania. Nie chciał, by ją to spotkało, bo pomimo czysto służbowej relacji, w jakimś stopniu kibicował kobiecie i nie ucieszyłoby go, gdyby zbyt szybko się wypaliła. A z drugiej strony daleki był od narzucania swojej wizji, w końcu sama była odpowiedzialna za swoje dzieło, ich obopólna współpraca nie przekraczała granic, nie angażowali się w sprawy drugiej osoby.
Tym bardziej zdziwiły go jej kolejne słowa. Odłożył szklankę z alkoholem i spojrzał na nią badawczo, jakby z twarzy próbował wyczytać prawdziwe znaczenie jej słów.
- Również cenię sobie niezależność w życiu, ale biznes rządzi się swoimi prawami. Łatwiej zdobyć zasięg klientów po połączeniu sił, o ile ma to logiczny wydźwięk, a nasza współpraca właśnie taka jest, dlatego przynosi korzyści - zaczął, choć widział do czego zmierza. Nie zamierzał jej tego ułatwiać, jeśli chciała zrezygnować, musiała powiedzieć o tym wprost. Nie będzie się niczego domyślał ani bawił się w zgadywanie, skoro traktowali się poważnie.
Był trochę zawiedziony, bo nie oczekiwał, że kobieta zechce tak szybko zakończyć ich kooperację, ale nie zatrzyma jej na siłę, jeśli pozostanie głucha na logiczne argumenty i dane, które czarno na białym przedstawiały zalety kontynuowania obranej ścieżki.
- Czy znalazłaś lepszą opcję dla twojego salonu? - zapytał, oczekując uczciwości z jej strony, bo jeśli chciała wejść we współpracę z kimś innym, to mogła przecież mówić otwarcie, przecież prędzej czy później i tak się dowie.
- Apetyt rośnie w miarę jedzenia, to nic złego. Jeśli mogę dać ci jakąś radę… mierz siły na zamiary - nie sztuka wypstrykać się z wszystkich pomysłów i strategii w pierwszy rok, a potem bez fantazji prowadzić swój biznes. Metody zarządzania były oczywiście różne, ale widział na własne oczy firmy upadające przez brak konsekwencji i długofalowego działania. Nie chciał, by ją to spotkało, bo pomimo czysto służbowej relacji, w jakimś stopniu kibicował kobiecie i nie ucieszyłoby go, gdyby zbyt szybko się wypaliła. A z drugiej strony daleki był od narzucania swojej wizji, w końcu sama była odpowiedzialna za swoje dzieło, ich obopólna współpraca nie przekraczała granic, nie angażowali się w sprawy drugiej osoby.
Tym bardziej zdziwiły go jej kolejne słowa. Odłożył szklankę z alkoholem i spojrzał na nią badawczo, jakby z twarzy próbował wyczytać prawdziwe znaczenie jej słów.
- Również cenię sobie niezależność w życiu, ale biznes rządzi się swoimi prawami. Łatwiej zdobyć zasięg klientów po połączeniu sił, o ile ma to logiczny wydźwięk, a nasza współpraca właśnie taka jest, dlatego przynosi korzyści - zaczął, choć widział do czego zmierza. Nie zamierzał jej tego ułatwiać, jeśli chciała zrezygnować, musiała powiedzieć o tym wprost. Nie będzie się niczego domyślał ani bawił się w zgadywanie, skoro traktowali się poważnie.
Był trochę zawiedziony, bo nie oczekiwał, że kobieta zechce tak szybko zakończyć ich kooperację, ale nie zatrzyma jej na siłę, jeśli pozostanie głucha na logiczne argumenty i dane, które czarno na białym przedstawiały zalety kontynuowania obranej ścieżki.
- Czy znalazłaś lepszą opcję dla twojego salonu? - zapytał, oczekując uczciwości z jej strony, bo jeśli chciała wejść we współpracę z kimś innym, to mogła przecież mówić otwarcie, przecież prędzej czy później i tak się dowie.
Chaaya Damgaard
Chaaya DamgaardWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : jubilerka, właścicielka salonu jubilerskiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : rzemieślnik (I), znawca transmutacji (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 10 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 20 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 8 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Zawsze byli wobec siebie szczerzy. Niezależnie od bólu towarzyszącemu prawdzie potrafili znaleźć rozwiązanie problemu bądź dojście do porozumienia, które odpowiadało początkowym założeniom umowy. Jako galdr doświadczony ze ścieżkami rozwoju rynku w Midgardzie wiedział o wiele więcej, zwłaszcza, że ostatnie lata spędziła z dala od rodzinnego domu i na tyle rzadko wracała w chłodne objęcia Skandynawii, by działać w oparciu o już sprawdzone strategie. Rozpoczęcie działalności wymagało odmiennego sposobu myślenia, czemu początkowo przyglądał się wyłącznie jej wuj, a potem Colborn. Szacunek do wykonanej przez niego pracy nie oznaczał, że zamierzała ograniczyć własną wizję niezależności. Nieugięta pod ciężarem spojrzenia rozmyślała gorączkowo nad właściwym doborem słów, bowiem nawet w gęstniejącej atmosferze widziała szansę spokojnej rozmowy i idących wraz z nią rozważnych wniosków. Zbyt wiele mu zawdzięczała, żeby przez jeden błąd porzucić znajomość zbudowaną na fundamencie wzajemnego zrozumienia i rozsądku, jakim kierowali się w trakcie współpracy. Choćby ze względu na to zawsze była lojalna wobec Iversena, związana nie tylko formalną umową, lecz również poczuciem moralnego obowiązku.
— Żadna oferta nie może wykupić mojej uczciwości, Colbornie. Nie rzucam zobowiązań na wiatr i dotrzymuję słowa — pragnęła rozwiać jego wątpliwości. W czasie nagłego wzrostu popularności Kalyani wielokrotnie spotykała się z propozycjami odnośnie nawiązania relacji biznesowej, kuszona bajecznymi możliwościami oraz torbą brzęczącą sztabkami złota. Im więcej ich było, tym bardziej nie potrafiła zdobyć się na pobłażliwość, skrajnie zirytowana bezczelnością przedstawicieli znamienitych rodzin. Nie łamała danych przyrzeczeń. Musiała jednak znaleźć własną drogę, a rozpoczęcie roku mocnym postanowieniem dało jej stosowną pewność siebie i śmiałość sięgania po nowe, intrygujące doświadczenia. — Zawsze ceniłam twoją wiedzą i cieszyłam się z rad, jakie otrzymywałam. Pozwoliły mi się rozwijać i nabrać odwagi. To z kolei sprawia, że pragnę kierować moim salonem sama i patrzeć, jak rozkwita. Jestem Ci za wszystko wdzięczna i mam nadzieję, że zrozumiesz moje motywy i nie będziesz miał mi tego ruchu za złe.
Nie spodziewała się wiele, ponieważ nie miał obowiązku przystać na jednoznacznie określoną sytuację.
— Żadna oferta nie może wykupić mojej uczciwości, Colbornie. Nie rzucam zobowiązań na wiatr i dotrzymuję słowa — pragnęła rozwiać jego wątpliwości. W czasie nagłego wzrostu popularności Kalyani wielokrotnie spotykała się z propozycjami odnośnie nawiązania relacji biznesowej, kuszona bajecznymi możliwościami oraz torbą brzęczącą sztabkami złota. Im więcej ich było, tym bardziej nie potrafiła zdobyć się na pobłażliwość, skrajnie zirytowana bezczelnością przedstawicieli znamienitych rodzin. Nie łamała danych przyrzeczeń. Musiała jednak znaleźć własną drogę, a rozpoczęcie roku mocnym postanowieniem dało jej stosowną pewność siebie i śmiałość sięgania po nowe, intrygujące doświadczenia. — Zawsze ceniłam twoją wiedzą i cieszyłam się z rad, jakie otrzymywałam. Pozwoliły mi się rozwijać i nabrać odwagi. To z kolei sprawia, że pragnę kierować moim salonem sama i patrzeć, jak rozkwita. Jestem Ci za wszystko wdzięczna i mam nadzieję, że zrozumiesz moje motywy i nie będziesz miał mi tego ruchu za złe.
Nie spodziewała się wiele, ponieważ nie miał obowiązku przystać na jednoznacznie określoną sytuację.
Bezimienny
Colborn nie zawsze był wobec niej szczery, czasami podejmował działania, o których nie mogła wiedzieć, ale w konsekwencji przynosiły one zysk lub nie przynosiły strat, więc nie musiała znać szczegółów. W pozostałych kwestiach pozostał transparentny, by mogła mu zaufać jako partnerowi biznesowemu - nie rozdawał tego tytułu na prawo i lewo, nie każdy interes kwalifikował się w jego rankingu zainteresowań, a ona miała trochę szczęścia, że zwrócił na nią uwagę, choć w dużej mierze była to jej ciężka praca i upór w dążeniu do celów, ale w jakimś stopniu również podobieństwa do niego, przynajmniej te, które udało mu się wyłapać po kilku rozmowach.
Dopóki obowiązywała ich umowa, kobieta nie mogła jej zerwać bez odpowiedzialności finansowej, którą odczułaby boleśnie nawet na obecnym etapie, kiedy jej firma stała się bardziej rozpoznawalna i dochodowa. Nie zmienia to faktu, że ich kontrakt powoli wygasał i miała prawo nie podpisać kontynuacji, a on nie zamierzał jej zmuszać.
Posłał jej delikatny uśmiech, bo uznał, że to miłe zapewnienie, bo choć nie podejrzewał jej o działanie za jego plecami i szukanie sobie lepszych ofert, tak doskonale wiedział jak zbudowany jest rynek i że wcale nie musiała szukać, by otrzymać propozycję; natrętów nie brakowało. Doceniał jej lojalność i tym bardziej żałował, że zamierzała się wycofać, kiedy ich współpraca rozwijała się prężnie i wkrótce mogłaby przejść na wyższy poziom.
- Cenisz sobie niezależność i szanuję to. Musisz być jednak przygotowana na konsekwencje i brak mojej pomocy w kryzysowych sytuacjach, jeśli zamierzasz całkiem się odciąć - nie groził jej, nie stawiał żadnych warunków, ale każde działanie, a szczególnie biznesowe niosło za sobą pokłosie, z którym mogła, ale nie musiała sobie poradzić na własną rękę. Domyślał się, że nie wysnułaby takiej propozycji, gdyby jej dobrze nie przemyślała, więc w zasadzie czekał na oficjalną deklarację.
- Rozumiem, że chcesz całkowicie urwać współpracę? Żadnych wspólnych reklam, żadnych wspólnych skrzyżowań, żadnych połączeń? - próbował ustalić na czym stoi, żeby już na tak wczesnym etapie planować dalsze kroki. Sam będzie musiał to dobrze przeliczyć, ile straci na tym rozłamie i jakie to przyniesie skutki w dalekosiężnym kontekście dla obu biznesów.
Dopóki obowiązywała ich umowa, kobieta nie mogła jej zerwać bez odpowiedzialności finansowej, którą odczułaby boleśnie nawet na obecnym etapie, kiedy jej firma stała się bardziej rozpoznawalna i dochodowa. Nie zmienia to faktu, że ich kontrakt powoli wygasał i miała prawo nie podpisać kontynuacji, a on nie zamierzał jej zmuszać.
Posłał jej delikatny uśmiech, bo uznał, że to miłe zapewnienie, bo choć nie podejrzewał jej o działanie za jego plecami i szukanie sobie lepszych ofert, tak doskonale wiedział jak zbudowany jest rynek i że wcale nie musiała szukać, by otrzymać propozycję; natrętów nie brakowało. Doceniał jej lojalność i tym bardziej żałował, że zamierzała się wycofać, kiedy ich współpraca rozwijała się prężnie i wkrótce mogłaby przejść na wyższy poziom.
- Cenisz sobie niezależność i szanuję to. Musisz być jednak przygotowana na konsekwencje i brak mojej pomocy w kryzysowych sytuacjach, jeśli zamierzasz całkiem się odciąć - nie groził jej, nie stawiał żadnych warunków, ale każde działanie, a szczególnie biznesowe niosło za sobą pokłosie, z którym mogła, ale nie musiała sobie poradzić na własną rękę. Domyślał się, że nie wysnułaby takiej propozycji, gdyby jej dobrze nie przemyślała, więc w zasadzie czekał na oficjalną deklarację.
- Rozumiem, że chcesz całkowicie urwać współpracę? Żadnych wspólnych reklam, żadnych wspólnych skrzyżowań, żadnych połączeń? - próbował ustalić na czym stoi, żeby już na tak wczesnym etapie planować dalsze kroki. Sam będzie musiał to dobrze przeliczyć, ile straci na tym rozłamie i jakie to przyniesie skutki w dalekosiężnym kontekście dla obu biznesów.
Chaaya Damgaard
Chaaya DamgaardWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : jubilerka, właścicielka salonu jubilerskiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : rzemieślnik (I), znawca transmutacji (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 10 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 20 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 8 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Uwagi Colborna słusznie dotknęły słabości wyboru samotnej ścieżki, bowiem mając go przy boku mogła liczyć na pomoc i względne bezpieczeństwo przy zagrożeniu kapryśnego rynku, lecz trwając w takim układzie oddaliłaby się od istoty pracy, przestałaby czerpać przyjemność z kształtowania drogocennego piękna. Wątpiła w indywidualność takich przemyśleń, choć Midgard jeszcze lata temu był miejscem przesiąkniętym konserwatyzmem do cna i obecność kobiet mających pomysły wykraczające poza macierzyństwo nie należała do naturalnego obrazu codzienności. Świadomość współtowarzyszenia w niedoli oraz pewny grunt pod nogami pozwoliły mierzyć się z roztaczaną przez niego powagą, nie tracąc drobnej iskierki z blasku swych oczu.
— Jestem świadoma konsekwencji. Wiem, że mogę ponieść karę za swoją śmiałość, ale chcę spróbować. Od czasu rozpoczęcia współpracy dużo się nauczyłam — niedocenienie jego doświadczenia byłoby pierwszym błędem. Co prawda rynek jubilerski miał inną formę niż motoryzacyjny, ale zasady pozostawałaby podobne i wymiana wiedzy wchodziła w grę. Rozpoczęła prowadzenie Kalyani sama, z niewielką pomocą wuja i udzielonych przez niego wskazówek, dlatego powrót do modelu samodzielnego biznesu spodziewała się odczuć jako powrót do korzeni. Niemniej, po roku prowadzenia interesów z partnerem, własnoręczne podejmowanie kluczowych decyzji mogło okazać się odświeżające i jednocześnie pouczające. Chęć znalezienia własnej ścieżki nie oznaczała jednak całkowitego odcięcia się od towarzystwa Iversena.
— Naprawdę sądzisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? — porozumiewawcze mrugnięcie miało wpłynąć na poszerzenie przestrzeni swobody, jakiej podczas kilku ostatnich minut zabrakło z oczywistego powodu. Odważyła się nawet na drobny łyk wina. — Nie zakładałam całkowitego ucięcia znajomości. Nigdy bym się na to nie zdecydowała, zwłaszcza, że ostatni rok należał do udanych i będę dobrze wspominać naszą współpracę — znalezienie wspólnego języka zazwyczaj nie nastręczało im problemów. Wielokrotnie nie stroniła również od typowego dla siebie tonu na pograniczu frywolności, pilnując swobodnie wytyczonej granicy. Zazwyczaj wolała unikać mieszania ze sobą życia zawodowego i prywatnego.
— Jestem świadoma konsekwencji. Wiem, że mogę ponieść karę za swoją śmiałość, ale chcę spróbować. Od czasu rozpoczęcia współpracy dużo się nauczyłam — niedocenienie jego doświadczenia byłoby pierwszym błędem. Co prawda rynek jubilerski miał inną formę niż motoryzacyjny, ale zasady pozostawałaby podobne i wymiana wiedzy wchodziła w grę. Rozpoczęła prowadzenie Kalyani sama, z niewielką pomocą wuja i udzielonych przez niego wskazówek, dlatego powrót do modelu samodzielnego biznesu spodziewała się odczuć jako powrót do korzeni. Niemniej, po roku prowadzenia interesów z partnerem, własnoręczne podejmowanie kluczowych decyzji mogło okazać się odświeżające i jednocześnie pouczające. Chęć znalezienia własnej ścieżki nie oznaczała jednak całkowitego odcięcia się od towarzystwa Iversena.
— Naprawdę sądzisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? — porozumiewawcze mrugnięcie miało wpłynąć na poszerzenie przestrzeni swobody, jakiej podczas kilku ostatnich minut zabrakło z oczywistego powodu. Odważyła się nawet na drobny łyk wina. — Nie zakładałam całkowitego ucięcia znajomości. Nigdy bym się na to nie zdecydowała, zwłaszcza, że ostatni rok należał do udanych i będę dobrze wspominać naszą współpracę — znalezienie wspólnego języka zazwyczaj nie nastręczało im problemów. Wielokrotnie nie stroniła również od typowego dla siebie tonu na pograniczu frywolności, pilnując swobodnie wytyczonej granicy. Zazwyczaj wolała unikać mieszania ze sobą życia zawodowego i prywatnego.
Bezimienny
Spotkanie nie przebiegło zgodnie z jego pierwotnie założonym planem, a podsumowanie zeszłego roku przerodziło się w zerwanie współpracy. Początkowe zaskoczenie nie znalazło odzwierciedlenia na jego twarzy, bo kierowany życiowym doświadczeniem, potrafił zachować kamienną minę nawet w najbardziej kryzysowej sytuacji - a ta taka nie była. Oczywiście odrobinę żałował, że ich współpraca nie przeciągnęła się jeszcze kilka lat, ale im dłużej o tym myślał, tym więcej sensu miało. W pewnym momencie mogliby za bardzo przeniknąć we własne struktury, a potem ich firmy byłyby ze sobą kojarzone, co w dalekosiężnym założeniu wcale nie było dobre. Musieli stanowić odrębną całość, a choć nadal uważał, że powinni kontynuować współpracę przez kolejny rok, tak nie zamierzał jej na siłę zatrzymywać.
- To prawda, jesteś pojętna i szybko wyciągasz odpowiednie wnioski. Życzę ci, żeby zdobyte doświadczenie przydało się na dalszej, indywidualnej ścieżce - posłał jej uśmiech, by podkreślić swoje dobre nastawienie i zaznaczyć, że nie ma żalu. W biznesie każdy musi patrzeć na siebie, a kiedy wizja jednego parnera odbiera od wizji drugiego, wtedy czas rozejść się w pokoju. Sytuacja mogłaby wyglądać inaczej, gdyby Chaaya działała za jego plecami albo postąpiła niewłaściwie, wtedy wyciągnąłby konsekwencje, a w akcie zemsty próbowałby doprowadzić do upadku jej firmy. Tego nie musiała się obawiać, ale jednocześnie nie będzie mogła już liczyć na żadną formę pomocy ani wsparcia, nawet jeśli podwinie jej się noga. Nie wchodził dwa razy do tej samej rzeki, więc jej decyzja musiała być ostateczna dla obu stron.
- Ja również będę dobrze wspominać naszą współpracę i cieszę się, że nie zamierzasz się całkiem odcinać - kolejny uśmiech wypłynął na jego twarz, choć umysł spowity był cyferkami i wstępnymi planami zmiany przygotowanych wcześniej harmonogramów. Czeka go nadprogramowa praca, tak samo jak jego dział biurowy; będą musieli przeprowadzić symulację kosztów i ewentualne poszerzenia reklamy, które rekompensowałyby stratę Kalyani. Nic z czym nie zdoła sobie poradzić, a w perspektywie czasu może wyjdzie mu to na dobre.
Po zakończonym jedzeniu, poczekał aż kobieta wybierze deser i dodatki, które ją interesowały. Spotkanie biznesowe zakończyło się i jak się okazało, było to ostatnie ich spotkanie w tym charakterze. Będzie musiał pomyśleć nad stosownym prezentem z okazji zakończenia współpracy, a tymczasem musiał wracać do swoich obowiązków.
- Za dwadzieścia minut mam kolejne spotkanie. Dziękuję za omówienie zeszłego roku i całokształt współpracy - podniósł się z krzesła, zapiął guzik marynarki i podszedł do kobiety, żegnając ją w iście szarmanckim geście ucałowania wierzchu dłoni. Na wyjściu uiścił rachunek i zniknął za drzwiami lokalu.
Colborn i Chaaya z tematu
- To prawda, jesteś pojętna i szybko wyciągasz odpowiednie wnioski. Życzę ci, żeby zdobyte doświadczenie przydało się na dalszej, indywidualnej ścieżce - posłał jej uśmiech, by podkreślić swoje dobre nastawienie i zaznaczyć, że nie ma żalu. W biznesie każdy musi patrzeć na siebie, a kiedy wizja jednego parnera odbiera od wizji drugiego, wtedy czas rozejść się w pokoju. Sytuacja mogłaby wyglądać inaczej, gdyby Chaaya działała za jego plecami albo postąpiła niewłaściwie, wtedy wyciągnąłby konsekwencje, a w akcie zemsty próbowałby doprowadzić do upadku jej firmy. Tego nie musiała się obawiać, ale jednocześnie nie będzie mogła już liczyć na żadną formę pomocy ani wsparcia, nawet jeśli podwinie jej się noga. Nie wchodził dwa razy do tej samej rzeki, więc jej decyzja musiała być ostateczna dla obu stron.
- Ja również będę dobrze wspominać naszą współpracę i cieszę się, że nie zamierzasz się całkiem odcinać - kolejny uśmiech wypłynął na jego twarz, choć umysł spowity był cyferkami i wstępnymi planami zmiany przygotowanych wcześniej harmonogramów. Czeka go nadprogramowa praca, tak samo jak jego dział biurowy; będą musieli przeprowadzić symulację kosztów i ewentualne poszerzenia reklamy, które rekompensowałyby stratę Kalyani. Nic z czym nie zdoła sobie poradzić, a w perspektywie czasu może wyjdzie mu to na dobre.
Po zakończonym jedzeniu, poczekał aż kobieta wybierze deser i dodatki, które ją interesowały. Spotkanie biznesowe zakończyło się i jak się okazało, było to ostatnie ich spotkanie w tym charakterze. Będzie musiał pomyśleć nad stosownym prezentem z okazji zakończenia współpracy, a tymczasem musiał wracać do swoich obowiązków.
- Za dwadzieścia minut mam kolejne spotkanie. Dziękuję za omówienie zeszłego roku i całokształt współpracy - podniósł się z krzesła, zapiął guzik marynarki i podszedł do kobiety, żegnając ją w iście szarmanckim geście ucałowania wierzchu dłoni. Na wyjściu uiścił rachunek i zniknął za drzwiami lokalu.
Colborn i Chaaya z tematu