Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Stare arkady

    3 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Stare arkady
    Stara konstrukcja otaczająca niewielki dziedziniec, na którym w cieplejsze dni występują często uliczni artyści, w tym szczególnie znana, niewidoma skrzypaczka, przystająca regularnie pod jednym z łuków przez wiosenno-letnie tygodnie. Arkady niewątpliwie wymagają odnowienia, jednak wieczorami oświetlonymi złotawą łuną podwieszanych latarni wciąż zachwycają ponadczasowym klimatem.
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    3.05.2001

    Szybko zaczął doceniać pojedyncze, wolne popołudnia, które wywalczył po tak wielu miesiącach współpracy z astronomami. Choć „wywalczył” wydawało mu się za ostrym słowem, by opisać rozmowę, którą zainicjował w chwili ich przerwy od ślęczenia nad starymi, zakurzonymi tomami. W pierwszej chwili byli przecież tak zaskoczeni, że to on odezwał się pierwszy, że w większości nie przyswoili niczego, co powiedział – poza Yamileth, która od czasu jak ukradł jej Blankę, zdawała się być wyczulona na jego obecność. Niby nie mógł jej winić, ale podobna czujność drażniła jego zmysły i zaszczepiała w gadzich rejonach mózgu przeświadczenie, że Serrano przyglądała mu się jak drapieżnik czekający aż upatrzona ofiara rozproszy się na kilka chwil niezbędnych do ataku. Nikt tego zapewne nie zauważył, ale przestał drzemać na kanapie obok, odsypiając regularne nocne pobudki, gdy pracowali nad książkami, notatkami czy innymi dokumentami.
    Nie mógł mieć pewności, że Yamileth nie skorzysta. I niespecjalnie mógł się z kimś tym podzielić – nawet z Blanką, która po złamaniu serca kuzynce nie miała już nad nią takiej samej władzy jak wcześniej. Tylko by się niepotrzebnie denerwowała, a Es... Służby przyzwyczaiły go przecież, jak radzić sobie w sytuacjach zagrożenia. Kajman i jego instynkty splecione już nierozerwalnie z jego też miały coś do powiedzenia. Poradzi sobie. Przeczeka.
    Nie spiesząc się, ze sporym pakunkiem owiniętym w papier pod pachą i drugim, nieco mniejszym wystającym z płóciennej torby, która musiała wyglądać nieco dziwnie na tle skórzanej kurtki, szedł ulicą mającą go zaprowadzić spod drzwi sklepu do arkad, stamtąd do mostu przerzuconego nad rzeką przecinającą Midgard. Nie spieszył się – nie było takiej potrzeby. Miał wolne. To, że spędzał je najpierw na bezcelowym krążeniu po mieście, dalej poznając jego zakamarki, a następnie załatwianiu zakupów dla Blanki w sklepie artystycznym, który sobie upatrzyła... Cóż. Nie musiał mieć przecież wielkich planów.
    Poprawiając pod pachą kilka spakowanych płócien, zwolnił, zbliżając się do starych arkad, pod którymi rozstawiała się skrzypaczka o mlecznych, wyraźnie odznaczających się w twarzy oczach. Kiedy zobaczył ją pierwszy raz, Barros wzdrygnął się, nie potrafiąc opanować dyskomfortu, jaki wywoływało w nim cudze kalectwo. Za bardzo brał je do siebie. Za szybko zastanawiał się, jak sam poradziłby sobie w podobnej sytuacji – kiedy Francisco stracił nogę, to było jedyne, o czym potrafił myśleć, zapętlając się w coraz większej górze nieprawdopodobnych scenariuszy.
    Przystanął nieopodal, wyłuskując z kieszeni paczkę papierosów, wsuwając jednego do ust i odpalając krótkim zaklęciem. Kajman ukryty pod skórą Barrosa wciąż posykiwał nieufnie na widok ognia, ale przyzwyczajał się. Czym częściej płomyk pojawiał się nad kciukiem, a nie zepsutą zapalniczką, tym mniej przestawało to już robić na nim wrażenie.
    Wydmuchując obłoczek dymu, z przyjemnością słuchał pierwszych tonów, jakie wprawna ręka zaczęła wydobywać z wiekowych, rzeźbionych ręcznie skrzypiec, zastanawiając się, czy po zakupach dla Blanki zostały mu w kieszeniach jakieś monety. Pewnie coś wyłuska. Za chwilę.
    Ruch na obrzeżu pola widzenia mimowolnie ściągnął jego uwagę, a znajoma twarz wywołała lekkie zmarszczenie brwi.
    - Åland? – spytał z nutą zaskoczenia w głosie, przyglądając się młodemu mężczyźnie, znajomemu Yamileth, który zaraz po ich przyjeździe do Midgardu pomagał astronomom gromadzić niezbędne im w pracy materiały, a także na początku pełniąc rolę tłumacza. Po miesiącu zastąpili go jeszcze młodszym Isakiem, bo objawiła się u niego uśpiona latami bólączka, która przykuła mężczyznę najpierw do szpitalnego, a potem domowego łóżka. Teraz jednak zdawał się stać bez większego problemu, wyprostowany, jakby nic mu nie dolegało.
    - Dobrze cię widzieć. Wyglądasz dużo lepiej – dodał, wyciągając rękę do powitania. - Udało im się znaleźć jakieś leki?
    Ślepcy
    Toke Tougaard
    Toke Tougaard
    https://midgard.forumpolish.com/t3490-toke-tougaard#35081https://midgard.forumpolish.com/t3499-toke-tougaardhttps://midgard.forumpolish.com/t3500-struna#35161https://midgard.forumpolish.com/


    Zimny dotyk na skórze. Kryształowa fiolka pamięci, którą chwilę wcześniej obracał w dłoniach, obiła się o obojczyk, schowana pod materiałem lnianej koszuli. Poprawił cienki łańcuszek, przesuwając go na swoje miejsce. Był to rutynowy gest, niczym zamknięcie swoistego rytuału jakim stało się dla Toke wykradanie cudzych wspomnień.
    Maska obcej twarzy, którą dzisiaj przywdział uwierała mu lekko - rzadko zdarzało mu się przybierać wygląd dawnych ofiar, kusiły go jednak delikatne, niemal chłopięce rysy mężczyzny, którego spotkał parę tygodni temu w tym samym barze, który właśnie opuszczał. Ból w jego oczach był wtedy niemal namacalny, dopiero po jakimś czasie przeglądając wspomnienia Alanda swym ślepym okiem odkrył prawdziwy powód tlącego się w ciemnych tęczówkach cierpienia. Choroba czaiła się niezauważalnie, chociaż nieznajomy wyraźnie wyczuwał jej nadejście. Toke zafascynowały ślady okaleczeń na przedramionach mężczyzny, które dostrzegł mimochodem, gdy tamten podawał mu rękę - zupełnie jakby Aland jednym bólem starał się przykryć ten drugi, większy, skrywany, pulsujący w nieokreślonym rejonie ciała, wybuchający tak nagle, bez żadnego ostrzeżenia. Próbował stłumić niczym nieusprawiedliwione cierpienie - podobnie jak Toke, gdy zastępował własną pustkę pamięci pustką tworzoną w umysłach innych. Uderzyło go wtedy to dziwne podobieństwo.
    Wtopił się gładko w płynący przez Dzielnicę Trzech Skaldów tłum, wahając się przez moment czy nie powinien poświęcić chwili, aby powrócić do swojej własnej twarzy. Zrezygnował jednak z tego posunięcia, nie chciał, aby ktoś niepowołany dostrzegł jego przemianę - łatwo byłoby dodać dwa do dwóch, gdyby z miejsca, np. toalety, do której chwilę wcześniej wszedł Alden wyszedł Tougaard we własnej osobie. Takie prawdopodobieństwo zawsze istniało, tym bardziej w tej okolicy, w sąsiedztwie filharmonii, jego miejsca pracy - o wiele bardziej rzucał się tutaj w oczy, był bardziej rozpoznawalny..
    Zmroziła go na chwilę myśl, że postępował tego dnia zdecydowanie zbyt pochopnie - wybierając taką a nie inną twarz i wykorzystując ją tak blisko miejsc będących nieodłącznym elementem jego codzienności. Nie warto było jednak płakać nad rozlanym mlekiem.
    Niepotrzebnie przystanął. Niepotrzebnie powiódł wzrokiem po symetrycznych łukach starych arkad, w które niewidoma skrzypaczka wpisywała się z wrodzoną gracją - była ich nieoderwalną częścią. Niemal co wieczór wsłuchiwał się w wygrywane przez nią melodie, gdy wracał do domu po długim dniu prób przed nowym spektaklem.
    Zesztywniał lekko, gdy usłyszał swoje-nieswoje imię. Głębokim oddechem starał się uspokoić nagłą gonitwę myśli. Zwrócił twarz w stronę nieznajomego, układając usta w uprzejmy uśmiech, lekko unosząc brwi w wystudiowanym zaskoczeniu.
    - Miło mi to słyszeć, dziękuję - powiedział lekko, wyciągając rękę w stronę potężnego mężczyzny, mierząc go uważnie spojrzeniem, starając się utrzymać na wodzy swoje ślepe oko. Musiał postępować ostrożnie, nie mógł gwałtownie wtargnąć do obcego umysłu w poszukiwaniu chociaż drobnej wskazówki, która pozwoliłaby mu wybrnąć z twarzą z tej sytuacji. Był zbyt rozgorączkowany, aby zrobić to w taki sposób, aby nieznajomy nie poczuł, no cóż, że coś jest nie tak. - I owszem, poddaję się eksperymentalnej terapii - ściszył lekko głos, nachylając się w jego stronę poufale, ściskając wyciągniętą na powitanie dłoń. Dodał z lekkim zakłopotaniem: - Może i wyglądam znowu jak grecki bóg, leki jednak niezwykle mieszają mi w głowie… Mógłbyś proszę… Mam ostatnio niezwykle kłopotliwy problem z łączeniem twarzy rozmówców z odpowiednim nazwiskiem... - Uśmiechnął się ponownie z zakłopotaniem, próbując zyskać na czasie. Badał uważnym spojrzeniem rysy nieznajomego, równocześnie przeczesując  w pamięci skrawki wspomnień Alanda, do których udało mu się dotrzeć przed paroma tygodniami. Wykradł mu wtedy z pamięci, z dzisiejszej perspektywy zupełnie nieistotną chwilę. Teraz próbował przebiec myślami przez nakładające się na siebie obrazy, znaleźć w nich chociaż ślad wspomnień związanych ze stojącym przed sobą mężczyzną, wyłuskać z nich informacje, która nakierowałaby go na właściwe tory. Nie było to najłatwiejszym zadaniem zważywszy na to, jak wiele cudzych umysłów w minionych tygodniach przeglądał.
    Widzący
    Esteban Barros
    Esteban Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t2153-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2162-esteban-barroshttps://midgard.forumpolish.com/t2163-pedrohttps://midgard.forumpolish.com/f166-mieszkanie-zespolu-yamileth-serrano


    Ostatni raz widział Ålanda, gdy całą grupą odwiedzili go w szpitalu – wydawał się wtedy taki cholernie mały i bledszy niż zwykle na tle białych prześcieradeł. Es trzymał się z boku, z rękoma wciśniętymi głęboko do kieszeni kurtki, by nikt nie zauważył, jak mocno zaciskał je w pięści, nie mogąc dać im zajęcia w postaci sięgnięcia po papierosa. Nie mówił nic, pozwalając trajkotać Nicie, Salowi, Blance, a sam to przyglądał się mężczyźnie, to uciekał od niego wzrokiem, uparcie odpychając wspomnienia, w których to jego starszy brat utknął na szpitalnym łóżku. Minęło już trochę czasu, a Francisco wróciły siły oraz chęci do życia, ale widmo tamtego wypadku nakładało się na niczemu winnego Ålanda. Nie żeby wcześniej rozmawiali zbyt wiele, ale choć z początku zdziwiony, że Barros nie był kolejnym naukowcem, traktował go z życzliwością, niemal od ręki zdrabniając imię i nie przejmując się gburowatą otoczką. Stanowił swego rodzaju ewenement, a Es czuł wyrzuty sumienia, że nigdy do niego nie napisał i nie zapytał o zdrowie. Czy nie było mu czegoś trzeba. Cholera, a co jeśli choroba unieruchamiała go w łóżku na dłuższy czas, a nie było nikogo, kto choćby zrobiłby mu kubek herbaty czy przyniósł zakupy?
    Nie powinien się tym przejmować. To nie był jego interes.
    Tylko że teraz Åland stał przed nim jak gdyby nigdy nic, a cichy wyrzut sumienia uniósł z zaciekawieniem głowę, wpatrując się wyczekująco w Esa. Ściśnięta bez zawahania dłoń ugłaskała ukłucie niepokoju, choć na określenie greckiego boga jedna z ciemnych brwi Barrosa uniosła się  nieco. Może znał go za krótko, ale Norweg zawsze wydawał się pochłonięty tylko i wyłącznie swoimi publikacjami i materiałami, po powierzchowności sunąc spojrzeniem bez większego zainteresowania – Nita skarżyła im się przecież, że w ogóle nie reagował na jej zaczepki. Niby nie musiał, niby mógł mieć kompletnie inne preferencje... Nie to było przecież najważniejsze, ot wydało się nieco dziwne – choć na pewno nie tak zaskakujące, jak brak pamięci odnośnie nazwiska Esa. Widząc, że nie byli stąd, Åland postawił sobie przecież za punkt honoru nauczyć się, jak poprawnie wymawiać ich imiona – robił to powtarzając za nimi układy ust, naśladując miękkie sylaby najlepiej jak potrafił. Śmiali się, że nigdy nie zapomni i nawet Esowi drgnął kącik ust.
    Zapomniał.
    - Barros – rzucił, maskując konsternację zaciągnięciem się papierosem. - Esteban – dodał zaraz, dopełniając informacji. - Szczęście, że udało im się coś znaleźć, okropna sprawa – popukał palcami w ramę płótna wystającego z torby przerzuconej przez ramię, stawiając ją zaraz na ziemi tak, by materiały opierały się o jedną z kolumn. Po ledwie chwili namysłu rzucił na torbę zaklęcie pomniejszające, a zaraz potem te zmniejszające wagę i umieścił zakupy wielkości naparstka w jednej z kieszeni kurtki. Dopiero, gdy odstawił torbę w jakiś sposób dotarło do niego, że była cholernie niewygodna.
    Milczał przez chwilę, zmagając się ze znajomą niemożnością wypełnienia ciszy czymś, co nie brzmiałoby jak odnajdywany na siłę, byle jaki temat – wreszcie sięgnął po paczkę z papierosami, wyciągając ją zachęcająco w kierunku Ålanda.
    - Campeao. Próbowałem tych lokalnych, które polecałeś, ale to straszny szajs. Nie umiecie robić fajek – rzucił, krzywiąc się i odruchowo mocniej wciskając głowę w ramiona, gdy chłodniejszy powiew wiatru musnął mu policzki, niosąc ze sobą znajomą woń miasta i... Coś ostrego, jakby kwaśnego, co podrażniło ukrytego pod skórą kajmana i nakazało podnieść dłoń, potrzeć nos. Dziwne.
    Ślepcy
    Toke Tougaard
    Toke Tougaard
    https://midgard.forumpolish.com/t3490-toke-tougaard#35081https://midgard.forumpolish.com/t3499-toke-tougaardhttps://midgard.forumpolish.com/t3500-struna#35161https://midgard.forumpolish.com/


    Przez lata nauczył się przeglądać cudze wspomnienia tak jak studiuje się poranną gazetę - naprędce, nieco powierzchownie, ale równocześnie tak, aby wyczytać z niej esencję i najważniejsze informacje dnia. Dar Odyna na wiele mu pozwalał, zwłaszcza, gdy chodziło o nieobudowane żadnym murem umysły. Łatwo by mu przeniknąć przez cienką zasłonę myśli i przewinąć przed swym wewnętrznym okiem taśmę cudzej historii. Zazwyczaj prześlizgiwał się po niej właściwie pobieżnie, tak jak wertuje się już przeczytaną powieść w poszukiwaniu konkretnego cytatu, doboru słów pozwalających na precyzyjne wyjawienie myśli, czy innej nęcącej pamięć informacji. Początkowo przywiązywał większą wagę do cudzych tożsamości, czynników i charakterystyk, które budowały szkielet ich osobowości. Pragnął wtedy zrozumieć skąd brało się jego własne wybrakowanie, czy istniał jakiś wewnętrzny komponent pozwalający zapełnić pustkę, którą sam odczuwał. Z czasem opuścił sobie tak pogłębione poszukiwania, zadowalając się jedynie urywkami, skupiając się na konkretnych wspomnieniach niczym nałogowiec, człowiek uzależniony, pragnący jedynie poczuć się na haju, znowu zasmakować błogości, która rozchodzi się pod skórą, gdy tylko uda mu się ponownie zdobyć narkotyk. Zagarniał je do siebie chełpliwie, niekiedy niecierpliwie, był w gruncie rzeczy człowiekiem głęboko zależnym, nie tylko od zakazanej magii, ale i cudzych reminiscencji.
    Nie znał przeszłości Alanda, nie poświęcił jej za wiele czasu, skupił się jedynie na tym, co najważniejsze. Gdy stał tak pośród popołudniowego tłumu, spoglądając z wymuszonym uśmiechem na swego rozmówcę, zaczynał żałować, że tak łatwo sobie odpuścił. W przeszłości bywał o wiele ostrożniejszy, przywiązywał większą wagę do szczegółów, zdradliwe przekonanie, że bezbłędnie opanował  sztukę wykradania wspomnień, sprawiło, że płynął z prądem porywając ze sobą odłamki kolejnych zdobyczy, nie oglądając się za siebie.
    - Ach, oczywiście. Barros - odparł, smakując to obcobrzmiące nazwisko w ustach. - Na ten moment wyniki są całkiem obiecujące… Chociaż wciąż miewam gorsze dni. - Bez wahania brnął w kłamstwo, dostrzegając w oczach mężczyzny cień konsternacji. Nie spodobało mu się z jaką precyzją Barros pozbył się niepotrzebnego balastu i jakby nigdy nic schował do kieszeni dotąd nieporęczny pakunek. Zupełnie jakby coś przeczuwał. Toke z premedytacją zdecydował więc wykorzystać swe ślepe oko i wniknął na moment do obcego umysłu w poszukiwaniu sam nie wiedział czego, jakiegoś tropu, dowodu na to, że nieznajomy nie odnosił się do niego z tak dużym zaufaniem jak na pierwszy rzut oka można by przypuszczać. Zdał sobie sprawa, że uwaga o greckim bogu zdecydowanie nie była najlepszym posunięciem. Zaraz potem dostrzegł w jego myślach odbicie złego przeczucia wzbudzonego przez niepozorny zapach, który dotarł mu do nozdrzy. Zdziwił się lekko, nie bardzo rozumiejąc dlaczego właśnie to zwróciło jego uwagę.
    Rzucił okiem na paczkę papierosów, wyciągniętą w swoją stronę. Zastanawiał się czy to podstęp. Zmarszczył lekko brwi.
    - Nie, dzięki. Wiesz przecież, że nie palę - zaryzykował, równocześnie napinając mięśnie, przygotowując swoje ciało do ucieczki. Miał dziwne przeczucie, że to nie był jego szczęśliwy dzień. Usiłował uspokoić przyspieszony oddech, mięśnie twarzy napięły się lekko, a broda zadrżała wyraźnie. Z trudem przychodziło mu ukryć zdenerwowanie.

    Rzut na dar Odyna.
    ● 60-89 – dostęp do ostatnich wspomnień i możliwość odczytania myśli;
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Toke Tougaard' has done the following action : kości


    'k100' : 82



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.