:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
Strona 2 z 2 • 1, 2
13.12.2000 – Świątynia Nordycka – Święto Łucji (procesja i pokaz świateł)
+3
Mistrz Gry
Ursula Frisk
Prorok
7 posters
Prorok
13.12.2000 – Świątynia Nordycka – Święto Łucji (procesja i pokaz świateł) Czw 30 Lis - 21:46
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
First topic message reminder :
13.12.2000
Procesja i pokaz świateł
Zgodnie z coroczną tradycją, punktem kulminacyjnym Dnia Świętej Łucji jest uroczysta procesja, której przewodzą dzieci przywdziewające na ten czas białe szaty. Najważniejszą osobą, obecną na samym przedzie, jest przewodząca orszakowi dziewczynka, nosząca wianek z płonącymi świecami, która reprezentuje Łucję. Dzieci śpiewają staronordycką piosenkę o legendarnej świętej, kapłance, która pozostawała wierna bogom pomimo upokorzenia i wizji oddania życia. Na wydarzeniu nie zabrakło kapłanów, dyskretnie nadzorujących przebieg uroczystego przemarszu. Procesja wyruszyła z Placu Centralnego i zaczęła kierować się arteriami miasta do świątyni nordyckiej, w której miał odbyć się koncert chóru utworzonego z dziewcząt uczących się w Akademii Odala. W międzyczasie, galdrowie celebrowali światło przez puszczanie magicznych fajerwerków i taniec lewitujących ponad głowami świec.
Rzut k15 na wydarzenia losowe jest nieobowiązkowy. Jedna osoba może rzucić w imieniu pary.
Rzut k15 na wydarzenia losowe jest nieobowiązkowy. Jedna osoba może rzucić w imieniu pary.
Spis wydarzeń losowych
1 – nawet jeśli masz serce z kamienia, z nieznanej przyczyny śpiew dzieci zdołał tobą poruszyć. Czujesz, jak w jednym kąciku oka zatrzymuje się łza. Ukryjesz ją przed innymi?
2 – nieopodal ciebie musiała znajdować się niksa lub potomek innych magicznych istot, odznaczających się aurą. Przez najbliższą kolejkę czujesz się zmieszany i rozproszony. Nie usłyszałeś, co mówi do ciebie osoba, z którą właśnie rozmawiasz.
3 – zauważasz w tłumie osobę, której wyjątkowo nie darzysz sympatią. Czy postanowisz w związku z tym odsunąć się jak najdalej od twarzy, jakiej szczerze nie znosisz?
4 – co za pech! Jedno z dzieci potyka się i przypadkiem podpala krawędź twojego ubrania. Pozbądź się szybko problemu za pomocą właściwego zaklęcia, zanim sprawy przybiorą mniej optymistyczny obrót.
5 – miałeś ostatnio sny powiązane z mitologią nordycką. Czy dodatkowo procesja skłoni cię do poruszenia w rozmowie tematu wiary?
6 – zostaje ci zaoferowana możliwość puszczenia fajerwerków. Jeśli wyrazisz zgodę, wykonaj dorzut k100. Próg powodzenia wynosi 25 i jest liczony razem z twoją magią użytkową.
7 – jednej z dziewczynek zgasła świeca i prosi cię o ponowne zapalenie jej za pomocą magii. Jeśli postanowisz jej pomóc, wykonaj dorzut k100. Próg powodzenia wynosi 10 i jest liczony razem ze statystyką magii użytkowej. Osoby posiadające przynajmniej 10 punktów w tej dziedzinie nie muszą wykonywać rzutu.
8 – podchodzi do ciebie chłopiec przebrany za nisse i oferuje ciasteczka upieczone przez jego siostrę.
9 – idąc razem z procesją, przez chwilę znalazłeś się pod słynną zaczarowaną jemiołą. Odczuwasz krótki, trwający jedną turę przypływ zauroczenia w stosunku do swojego rozmówcy bądź innej osoby, znajdującej się blisko ciebie.
10 – decydujesz się oddalić od tłumu, by obejrzeć pokaz fajerwerków widocznych nad panoramą miasta z dogodniejszego miejsca.
11 – odkryłeś, że niesłychanie zmarzłeś. Posłużysz się przydatnym zaklęciem czy może uznasz, że to właściwy czas na udanie się do stoiska z grzanym winem?
12 – kątem oka zauważasz dziennikarzy Ratatoskra. Jeśli twoja rozpoznawalność wynosi przynajmniej 30, istnieje duża szansa, że zostaniesz uwzględniony/uwzględniona w najnowszym, nadchodzącym numerze czasopisma.
13 – jeden z krnąbrnych nastolatków rzuca źle wycelowanym zaklęciem, które przypadkiem zdołało cię trafić. Twoje włosy przez dwie tury będą mały dowolny, jaskrawy kolor. Czy postanowisz pouczyć niefortunnego dowcipnisia?
14 – przez moment czujesz się zaskoczony, kiedy w twoim pobliżu przelatuje nieokreślony cień. Dopiero później uświadamiasz sobie, że masz doskonały widok na taniec świec, unoszących się w bezpiecznej odległości nad uczestnikami zdarzenia.
15 – atmosfera uroczystości sprawia, że stajesz się sentymentalny. Postanawiasz poruszyć w prowadzonej rozmowie wspomnienia Jul obchodzonego w czasach dzieciństwa.
2 – nieopodal ciebie musiała znajdować się niksa lub potomek innych magicznych istot, odznaczających się aurą. Przez najbliższą kolejkę czujesz się zmieszany i rozproszony. Nie usłyszałeś, co mówi do ciebie osoba, z którą właśnie rozmawiasz.
3 – zauważasz w tłumie osobę, której wyjątkowo nie darzysz sympatią. Czy postanowisz w związku z tym odsunąć się jak najdalej od twarzy, jakiej szczerze nie znosisz?
4 – co za pech! Jedno z dzieci potyka się i przypadkiem podpala krawędź twojego ubrania. Pozbądź się szybko problemu za pomocą właściwego zaklęcia, zanim sprawy przybiorą mniej optymistyczny obrót.
5 – miałeś ostatnio sny powiązane z mitologią nordycką. Czy dodatkowo procesja skłoni cię do poruszenia w rozmowie tematu wiary?
6 – zostaje ci zaoferowana możliwość puszczenia fajerwerków. Jeśli wyrazisz zgodę, wykonaj dorzut k100. Próg powodzenia wynosi 25 i jest liczony razem z twoją magią użytkową.
7 – jednej z dziewczynek zgasła świeca i prosi cię o ponowne zapalenie jej za pomocą magii. Jeśli postanowisz jej pomóc, wykonaj dorzut k100. Próg powodzenia wynosi 10 i jest liczony razem ze statystyką magii użytkowej. Osoby posiadające przynajmniej 10 punktów w tej dziedzinie nie muszą wykonywać rzutu.
8 – podchodzi do ciebie chłopiec przebrany za nisse i oferuje ciasteczka upieczone przez jego siostrę.
9 – idąc razem z procesją, przez chwilę znalazłeś się pod słynną zaczarowaną jemiołą. Odczuwasz krótki, trwający jedną turę przypływ zauroczenia w stosunku do swojego rozmówcy bądź innej osoby, znajdującej się blisko ciebie.
10 – decydujesz się oddalić od tłumu, by obejrzeć pokaz fajerwerków widocznych nad panoramą miasta z dogodniejszego miejsca.
11 – odkryłeś, że niesłychanie zmarzłeś. Posłużysz się przydatnym zaklęciem czy może uznasz, że to właściwy czas na udanie się do stoiska z grzanym winem?
12 – kątem oka zauważasz dziennikarzy Ratatoskra. Jeśli twoja rozpoznawalność wynosi przynajmniej 30, istnieje duża szansa, że zostaniesz uwzględniony/uwzględniona w najnowszym, nadchodzącym numerze czasopisma.
13 – jeden z krnąbrnych nastolatków rzuca źle wycelowanym zaklęciem, które przypadkiem zdołało cię trafić. Twoje włosy przez dwie tury będą mały dowolny, jaskrawy kolor. Czy postanowisz pouczyć niefortunnego dowcipnisia?
14 – przez moment czujesz się zaskoczony, kiedy w twoim pobliżu przelatuje nieokreślony cień. Dopiero później uświadamiasz sobie, że masz doskonały widok na taniec świec, unoszących się w bezpiecznej odległości nad uczestnikami zdarzenia.
15 – atmosfera uroczystości sprawia, że stajesz się sentymentalny. Postanawiasz poruszyć w prowadzonej rozmowie wspomnienia Jul obchodzonego w czasach dzieciństwa.
Nieznajomy
Jan-Erik Nystrom
Na przykrótki moment ściąga ku sobie brwi w minie wypełnionej nie tylko zdziwieniem, ale i swoistym skonfundowaniem, gdy kobieta stąpająca tuż obok przypisuje mu racje. Z początku więc nie odzywa się, a wyłącznie lustruje ją wzrokiem, jakby w oczekiwaniu na rzewny i nieprzyjemnie kąśliwy rechot. Jan-Erik na wskroś wie, że ma słuszność, każdorazowo ją ma, bo życie tresuje go od pięćdziesięciu ponad lat, ale młoda kobieta akceptująca ten fakt wydaje się absurdalnie naciągana. Konsternacja na facjacie nie mija, gdy w oczywisty sposób zastanawia się nad czymś, nad jedną wielką szaradą. Przez głowę przechodzi krótka idea, żeby rzucić okiem w środek intelektu doktor Fenrisdóttir i pojąć, czy powszednio ucina wątek, aby nie musieć już nasłuchiwać więcej zdziadziałego pitolenia, czy w prawdziwości zakłada jego prawdę. Zagadka szybko rozplątuje się, gdy dziewczyna mówi dalej. Słyszy tylko, jak gdzieś z boku córka wzdycha ciężko, choć rzecz Nystrom wciąż powtarza jej, że ona jest od tych maksym o hucpiarskiej i niepokornej młodzieży wyjątkiem.
— O to, to! A ile mi tego czasu zostało, żeby go trwonić w ten sposób? — nie spodziewa się dożyć leciwej starości, śmierć na służbie wydaje się nie tylko stosunkowo dobrym, ale i wykonalnym scenariuszem. Aby tylko dziecko wychować do końca i wnuki poznać, tak w duszy mu się chce. — Pani to jest jeszcze młoda to co innego, ale uświadomi sobie pani też ten nieuchronny upływ lat. Przeleci prędzej, niż się zdaje — a być może wtedy będzie w stanie zastanowić się, czy na palec nie warto jest włożyć obrączki i wydać na świat kilkoro dzieci. Jan-Erik nie ma aspiracji wpychać się w życie Abigel z buciorami, jednak wypracowane zdanie na dosłownie każdy istniejący temat wytłuszcza w nim wewnętrzny konserwatyzm starej daty. Nadmierne i zbyt rozwlekłe skupianie się na karierze u kobiet nie może prowadzić do niczego porządnego. Ślepy jest na ironie, że na dzieci grymasi, ale spodziewa się, że ziemia będzie sunąć w przód jednostajnie i normalnie. Ból strzaskanej rodziny, zgonu małżonki i w końcu, śmierci jedynego syna pożera go od środka, wyraźnie pragnie żywota takiego jak niegdyś, zanim ziemski padół pękł. Ma pecha, bo przez ulicę, którą metaforycznie zmierza, przebiega mu nie czarny kot, a biały zły człowiek. Wciąż nie wie, kto zranił wtedy Marie, wszystkie ślady nie prowadzą do rozstrzygnięcia tej tajemnicy, przez lata zaś zacierają się pod powłoką kurzu.
Barwy mieniące się na nieboskłonie zapowiadają punkty kulminacyjne przemarszu, który przychodzi im ze sobą dzielić. To piękne i urzekające chwile, choć mężczyzna zdaje się nie zauważać błahych przyjemności, z wyjątkiem oczywiście rybactwa, o którym trajkoce z niespotykaną wcześniej dynamiką. Jego córka zdaje się do tego przywyknąć, skupiona jest na niebie i atmosferze, a nie na gadaniu starego pryka. Jan porusza się, dopiero gdy towarzysząca mu kobieta napomyka o zatoce Skjálfandi i ojcu, czytelnie kiwa głową, bo chce słuchać dalej. Toń wody niesie za sobą zapomnienie, jakiego łaknie. — Nie byłem... Poleca pani? — Húsavík? Nie ma pojęcia nawet gdzie na mapie to znaleźć. Na pewno nie w Szwecji. — Ta... Jak ktoś ma czas na tego typu morświny, czy wieloryby, to i warto na pewno... — nie przeraża go czeluść oceanu, najzwyczajniej harpun jest w opinii Kruczego mniej atrakcyjnym obiektem niż taka porządna wędka. — To też, wie pani, zależy co, kto lubi. Bo w wędkarstwie to chodzi o cierpliwość, żeby siedzieć i czekać do usranej śmierci i złapać jeden moment, w którym HAP! taka rybka chwyci haczyk. Polowanie na humbaki to jak łapanie jeleni albo reniferów — wzrusza ramionami. — Ale pani ojciec musiał pokaźny kawał świata obejrzeć z kutra... Daleko z nim pani pływała? — zagaja jeszcze, ale nie z grzeczności, a trywialnej ciekawości. Przesiadywanie przy przeręblu albo na małym stateczku na środku stawu dźwięczy niczym najcudowniejszy sen dla Jana-Erika. A jak obok jeszcze ma flaszkę czystej wódki, nie przeszkadza mu nikt i nic, a córka jest bezpieczna, zdrowa i spokojna w ciepłym domu, wtedy w końcu może siedzieć i dumać nad przygnębiającą przeszłością, której uczciwie nienawidzi, wpatrując się we własne pomarszczone odbicie w tafli wody. Gdy pochód zmierza ku końcowi, a niewypełniona obietnica dulczy nad głową Szweda, wtedy też, odkrztusza ślinę, nieco zagubiony w okolicznościach.
— Ta... Potowarzyszyłbym pani jeszcze, ale obiecałem córce, że pójdziemy na lussekatter. Rodzinna tradycja, zawsze robiła je jej mama, rozumie pani — chmurnieje na niedługi moment, wzrok obniżając na brukową kostkę, gdy bolesne powietrze wypuszcza z płuc. — Do widzenia, doktor Fenrisdóttir — kiwa głową, wyruszając w dal, lecz jeden raz, gdy tylko jest parę kroków obok, odwraca głowę, aby popatrzeć na kobietę, o której w dalszym ciągu trudno się myśli, że mogłaby go zaintrygować.
Jan-Erik z tematu
Bezimienny
Abigel Fenrisdóttir
Zlustrowała go czujnym, krytycznym spojrzeniem, gdy wspomniał o nadchodzącym schyłku swojego życia. Jeszcze przed paroma dniami nawet mogłaby się z nim zgodzić; zarośnięta twarz i nieprzystępny wzrok, zwłaszcza z jednym ślepym okiem, mogły budzić skojarzenia z doświadczeniem, jak i starością. Niejednokrotnie wyrocznia myślała o nim jak o starcu, który spędziwszy lata swej świetności w Kruczej Straży, z wolna kierował swoje kroki do grobowca, nie otrzymawszy od życia okazji na spełnienie czy radość. Tyle że dziś gładko ogolony policzek i rozświetlona uśmiechem twarz poddawała przemyślenia w wątpliwość, zarówno o przeszłości, jak i przyszłości Jana. Na wzmiankę o własnej młodości nie mogła ukryć rozbawionego uśmiechu. Uczęszczający na Instytut studenci mogliby się z nim nie zgodzić, wrzucając panią doktor do jednego worka z wykładowcami, których dziecięce oczy mogły widzieć powstanie Midgardu. Abigel pozwoliła sobie jedynie na wzruszenie ramion. Nie mieli wpływu na upływ czasu, po co więc się nim zamartwiać?
Czy mogła polecić wizytę w Húsavík? W niewielkiej miejscowości, w której spędziła zarówno najpiękniejsze, jak i najgorsze w życiu chwile? Nie lubiła tam wracać, przykre wspomnienia dominowały, zagarniając dla siebie każdą możliwą przestrzeń. Nie było tam już matki, której piękno i wrażliwość zginęły pod natłokiem mieszającej zmysły choroby. Nie było Safíra, którego ojciec przegnał z domu przez własne, bzdurne przekonania. Nie było też Ragnara, który choć wykreślony z rodzinnej linii nadal pozostawał jej bliski, a z którym trudno było złapać dziś kontakt, zwłaszcza wtedy, gdy najbardziej go potrzebowała. Nawet z ojcem nie można było dojść do porozumienia, wrak człowieka, echo lat świetności.
- Na ryby? Z pewnością - przytaknęła po chwili krótkiego namysłu. - Może i słynie z połowu na wielkie zdobycze, lecz wędkarzy i tak nie brakuje. Nie brak tam wielbicieli dorszy i tasz. - Metoda spokojnego wędkowania różniła się od zarzucania potężnej siatki w oczekiwaniu na masowy rezultat na szeroką skalę. Przy wypływaniu na wieloryby lubiła adrenalinę, jakiej próżno szukać przy milczącym, wielogodzinnym przesiadywaniu w łodzi, a mimo to ceniła sobie święty spokój i możliwość pobycia z samą sobą.
Choć przywykła do wysublimowanego języka akademickiego, nie skrzywiła się na wybrzmiewające przekleństwo. Prostota słów mężczyzny pozwalała jej odciągnąć się od sztywnych ram, w jakie sama wcisnęła się już lata temu, pragnąc poświęcić się karierze naukowej. Nie drażnił dziś, miast tego przywołując na twarz uśmiech, jakiego nie sposób opanować. - Jeśli mogłabym zdecydować, gdzie do śmierci czekać na zdobycz, to tylko tam. - Rozpogodziła się nieco, dystansując od mało przyjemnych myśli, które na powrót chciały wedrzeć się do umysłu wyroczni. Towarzyszący jej rozmówca zdawał się znacznie silniej zajmować jej uwagę, niż upiory przeszłości. Zaraz pokręciła przecząco głową w odpowiedzi na zadane pytanie.
- Miałam paręnaście lat, więc nie zwykliśmy zapuszczać się daleko. Zwykle zatrzymywaliśmy się w okolicy wyspy Lundley. Latem, gdy słońce nie zachodziło za horyzont, obserwowaliśmy maskonury. - Zmyślnie pominęłą fragment o momencie, w którym zaprzestała wypraw z ojcem. To nie ryby ją odrzucały, nie długie chwile milczenia, poprzetykane świstem wiatru i szumu wzburzonej wody. Budził się w niej kategoryczny sprzeciw i niechęć do godzenia się na wysłuchiwanie przytyków. - On sam nigdy nie szczędził opowieści, ale spaceru może nam nie wystarczyć, by podzielić się wszystkimi. - Może innym razem?, zdawało się mówić jej spojrzenie, gdy ciemne brwi drgnęły lekko i sięgnęła wzrokiem ponad głowami kroczących przed nimi osób, naprędce oceniając pozostały im czas - za mało.
Ciche, zaskoczone westchnienie wydarło się spomiędzy jej ust na wspomnienie zwyczaju słodkości wychodzących spod matczynej ręki. Z łatwością połączyła posiadane kropki, widząc zasępiającą się twarz na samo wspomnienie kobiety. Skinęła głową ze zrozumieniem, nie widząc powodu, dla którego miałaby go dłużej przy sobie zatrzymywać.
- Do widzenia, panie Nystrom. Wszystkiego, co dobre - pożegnała go z życzeniami, odprowadzając oddalającego się wraz z córką galdra wzrokiem. Wychwyciła jeszcze jego spojrzenie znad ramienia, gdy sięgał do niej wzrokiem - z jakiego powodu?! - łapiąc się na rumieńcu, który nagle oblewa jej twarz, a ciepło ogarnia sylwetkę ciasnym uściskiem. Zamiast odpowiedzieć uśmiechem czy unieść dłoń w geście pożegnania, uciekła pospiesznie wzrokiem, speszona na samą myśl, że Jan-Erik mógł ją przyłapać i jeszcze wyciągnąć wnioski. Heimsk stelpa, zaklęła do siebie po islandzku, przyzywając się do porządku. Rozejrzała się po zebranych w świątyni galdrach, zapaliła świecę, oddając cześć świętej Łucji, a następnie opuściła wzgórze, ponownie pozwalając sobie na zasypanie licznymi myślami.
Abigel z tematu
Strona 2 z 2 • 1, 2