:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
Strona 2 z 2 • 1, 2
13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta)
+2
Vivian Sørensen
Prorok
6 posters
Prorok
13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta) Czw 30 Lis - 21:12
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
First topic message reminder :
13.12.2000
Dekorowanie miasta
Znana, kultywowana w Midgardzie tradycja polega na rozpoczęciu ozdabiania stolicy wspólnie przez wszystkich mieszkańców. Kierowani wskazówkami odpowiednich, wyznaczonych przez Radę projektantów, używają magicznych zdolności do umieszczenia ozdób, czy to na wielkiej choince czy pośród zabytkowych kamienic. Dzięki podobnej inicjatywie każdy galdr może poczuć atmosferę nadchodzącego Jul oraz być dumnym z drobnego, lecz widocznego wkładu we wspólne przygotowanie miasta. Nic dziwnego, że jak co roku Plac Centralny przyciągnął słusznej wielkości tłum galdrów. Dekoracje są zmieniane przy każdej, kolejnej celebracji, dlatego nie można liczyć na szarość i znużenie rutyny.
W pojedynczej aktywności mogą uczestniczyć maksymalnie 3 osoby. Po zakończonej sukcesem pomocy i wypełnionym, fabularnym poście, należy zgłosić się drogą prywatną do dowolnej osoby z administracji, aby zaktualizowała listę. Wszystkie osoby pomagające w przyozdabianiu miasta otrzymają dodatkowy punkt do reputacji. W nawiasach znajdują się progi, od których można zakładać powodzenie. Obowiązuje rzut k100 sumowany ze statystyką magii użytkowej oraz ewentualnym, pasującym atutem. Próg jest wystawiony dla pracy zespołowej i dotyczy działań całej drużyny.
Każdy uczestniczący w dekorowaniu, powinien na dole swojego posta zamieścić informację:
W pojedynczej aktywności mogą uczestniczyć maksymalnie 3 osoby. Po zakończonej sukcesem pomocy i wypełnionym, fabularnym poście, należy zgłosić się drogą prywatną do dowolnej osoby z administracji, aby zaktualizowała listę. Wszystkie osoby pomagające w przyozdabianiu miasta otrzymają dodatkowy punkt do reputacji. W nawiasach znajdują się progi, od których można zakładać powodzenie. Obowiązuje rzut k100 sumowany ze statystyką magii użytkowej oraz ewentualnym, pasującym atutem. Próg jest wystawiony dla pracy zespołowej i dotyczy działań całej drużyny.
Każdy uczestniczący w dekorowaniu, powinien na dole swojego posta zamieścić informację:
- Kod:
[size=10]Wykonywana aktywność: wpisz[/size]
Lista aktywności
Wieszanie bombek na choince umieszczonej w samym środku Placu Centralnego (zaklęcie Bifask, próg powodzenia 135).
Wykonane przez: Olaf Wahlberg, Frida Guldbrandsen
Umieszczenie gwiazdy na samym szczycie choinki (zaklęcie Bifask, próg powodzenia 165).
Wykonane przez: Gert Molander i Asta Mølgaard
Wysprzątanie okolicznych zaułków (zaklęcie Ljóss, próg powodzenia 150).
Wykonane przez: Vivian Sørensen i Viljam Hallström
Przystrojenie latarni ulicznych wieńcami (zaklęcie Bifask, próg powodzenia 120).
Wykonane przez: Dahlia Tordenskiold i Halvard Tordenskiold
Wykonane przez: Olaf Wahlberg, Frida Guldbrandsen
Umieszczenie gwiazdy na samym szczycie choinki (zaklęcie Bifask, próg powodzenia 165).
Wykonane przez: Gert Molander i Asta Mølgaard
Wysprzątanie okolicznych zaułków (zaklęcie Ljóss, próg powodzenia 150).
Wykonane przez: Vivian Sørensen i Viljam Hallström
Przystrojenie latarni ulicznych wieńcami (zaklęcie Bifask, próg powodzenia 120).
Wykonane przez: Dahlia Tordenskiold i Halvard Tordenskiold
Mistrz Gry
Re: 13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta) Czw 30 Lis - 21:33
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 16
'k100' : 16
Nieznajomy
Re: 13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta) Czw 30 Lis - 21:34
Frida Guldbrandsen
Chociaż dni upływające w atmosferze zbliżającego się Jul napawały świątecznym nastrojem i optymizmem midgardzką społeczność, tak przesiąknięty bólem umysł Wahlberga zdawał się pozostawać na te czynniki kompletnie obojętny, a przez to również wybitnie niechętny przychyleniu się jej pomysłowi wzięcia udziału w dekorowaniu miasta. Nie potrafiła się temu dziwić, nie minął nawet tydzień i z pewnością ostatnią ważną dla niego rzeczą było deliberowanie nad doborem wieńców zawieszanych na ulicznych latarniach czy nad umiejscowieniem jodłowych girland na placu, Guldbrandsen potrafiła być jednak równie nieustępliwa co atak bólączki i szepcząc łagodnie o działaniach wizerunkowych i korzyściach płynących z pokazania się, postawiła ostatecznie na swoim. Teraz kroczyła dumnie, wsparta na ramieniu Olafa, odziana w futro z arktycznych lisów kontrastujące z czernią jej lśniących włosów, wyginając karminowe usta we wdzięcznym, przyjaznym uśmiechu posyłanym wszystkim mijanym po drodze przechodniom.
- To tradycja, a tym warto być wiernym, szczególnie publicznie - odparła ledwie słyszalnie, szyję skręcając w jego kierunku, by nikt postronny nie łowił słów przeznaczonych tylko dla uszu jej towarzysza. Patrona? Wciąż nie stawiała go na tym stanowisku, nie, dopóki na ich znajomości kładł się cień wątpliwości, nie, dopóki cały ten układ wciąż był w fazie testowej. Dzisiejszy dzień miał być kolejną próbą dotarcia się, kolejną szansą na udowodnienie, że danie trochę wiary ma sens, zamierzała więc wykorzystać okazję do cna, nie pozwalając humorom Wahlberga dojść do decydującego głosu, który storpedowałby wszystkie plany na rzecz zaszycia się w domowym zaciszu z dala od wszystkiego i wszystkich.
Dorodna choinka stanowiła centralny punkt placu, doprawdy trudno było o lepsze miejsce, dlatego też z zadowoleniem śledziła przesuwające się w powietrzu bombki, które już po chwili osiadały na odpowiednich gałązkach drażniących nozdrza zapachem gęstego, iglastego lasu. Kolejne narzekania rozbrzmiały tuż przy jej uchu, nie westchnęła jednak teatralnie, ani nie wywróciła oczami, gdy ciepłe usta musnęły jej skórę, a ona sama, dodatkowo świadoma śledzących ich niby od niechcenia spojrzeń, uraczyła Olafa czarującym uśmiechem, zupełnie jakby obydwoje byli wprost zachwyceni z możliwości wzięcia udziału we wspólnych przygotowaniach i dekorowaniu miasta. - Tylko kilka bombek, niech cię zobaczą - szepnęła w odpowiedzi, chwilę później ujmując w palce wręczoną jej ozdobę. - Bifask - zawtórowała w inkantacji, przystrajając kolejną gałązkę na wybranej przez siebie wysokości. Faktycznie, to wciąż było mało, lecz ledwo tu przyszli - nie było powodu, by aż tak się spieszyć, z pewnością mogli poświęcić temu zajęciu jeszcze parę cennych minut.
- Gdy skończymy dekorowanie, weźmiemy udział w procesji Świętej Łucji i pokazie świateł. Będą tam wszyscy - oznajmiła pogodnie, czując podskórnie jego ogromną radość na te wieści. - Nie będziemy podążać za orszakiem aż do świątyni, skręcimy w ulicę Gammel i wesprzemy lokalnych rzemieślników zakupem ozdób świątecznych do twojego mieszkania - nakreśliła zarys całościowego planu, włączając w to również tradycyjne dekorowanie domostw. - Resztę rozkosznej celebracji pozostawiam do twojej decyzji - dodała przyciszonym głosem, tym razem malując przed oczami Wahlberga nieco przyjemniejszą wizję, licząc na to, że zwieńczenie dnia wynagrodzi mu cierpienia, na jakie go skazywała na Placu Centralnym.
wieszanie bombek na choince umieszczonej w samym środku Placu Centralnego Bifask: 59/135
20 (k100) + 5 (statystyka) = 25
Mistrz Gry
Re: 13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta) Czw 30 Lis - 21:34
The member 'Nieznajomy' has done the following action : kości
'k100' : 20
'k100' : 20
Bezimienny
Re: 13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta) Czw 30 Lis - 21:35
Olaf Wahlberg
Powietrze wypuścił nieco głośniej w swoistej irytacji, że spacer miał swój cel. Już prędzej zimne powietrze działałoby kojąco, gdyby nie wzywające obowiązki, nakreślane mu skrupulatnie przez towarzyszkę, która ze szczególną dbałością zwracała uwagę na jego reputację. Wierzył Nornom, a skoro ta reprezentowała ich wolę, tak więc poddawał się jej, wciąż niezadowolony z tego faktu, gotów jednak spróbować. Otwierane coraz szerzej usta ujawniały kolejne części jego życia, a przecież mógł tak wiele stracić. Temu też powstrzymywał się, nie ukazywał jej całego siebie. Jeśli rzeczywiście miała dobre zamiary, a Norny patronowały jej czynom i słowom, tak była to opłacalna decyzja. Wciąż było mu mało, odniesiony sukces miał być dopiero przedsmakiem. Kiwnął więc głową w niemym zrozumieniu, że zrobi to ku tradycji. Zwłaszcza publicznie. Przywdziewali łagodne uśmiechy, raczące zebranych dookoła, jakby czerpali z tej chwili najwyższą przyjemność, przystrajając choinkę znajdującą się w centralnym punkcie obleganego mieszkańcami tego miasta placu. Sam bywał tu niejednokrotnie, będąc rodowitym midgardczykiem znał miasto niemal od podszewki, pomijając dzielnice, które zwyczajnie nie były dla niego dostatecznie urokliwe, albo zamożne, aby niepotrzebnie się tam zapuszczać. Nie raz Lissbeth Wahlberg, pani matka, uśmiechała się do tłumów, czyniąc z samej siebie w swojej własnej opinii najważniejszy punkt celebracji Święta Łucji. Nie była nim, tak samo zresztą jak teraz Olaf, ale Frida miała rację. Pokazanie się, gdy dookoła byli nie tylko zaufani klienci, czy patroni jego dziewcząt, ale także odwiedzający go regularnie mecenasi sztuki, było szczególnie istotne, zwłaszcza w obliczu ostatniej zabawy Lykke. Obserwował, jak jedna z bombek ląduje na choince, posłana tam przez jego towarzyszkę.
— Doskonałe miejsce, da radość każdemu, kto w nie spojrzy — uśmiechnął się, zaraz potem kierując kolejną bombkę w tamtą stronę. — Bifask — a ta uniosła się nieznacznie, szybując, aby wkrótce zawisnąć na gałęzi. Skwitował to kolejnym rozanielonym wyrazem twarzy, zwracając się teraz w stronę wpatrzonego w tę magię dziecka, które przystanęło przy ubranej w średniej jakości płaszcz kobiecie. Nie była biedaczką, ale z pewnością odstawała od ich dwójki. — Chcesz zawiesić jedną z ozdób? — spytał miękko chłopca, nachylając się ku niemu, aby, gdy tylko matka wyraziła na to zgodę, pochwycić go w ramiona i unieść wyżej, wręczając jedną z mniejszych bombek w kształcie renifera do ręki, aby ten mógł własnymi siłami ją tam umieścić. Nie czuł się szczególnie komfortowo, trzymając w objęciach dziecko, lecz szybkie spojrzenie na Fridę uświadamiało i ją i jego w przekonaniu, że to jedynie publiczne zachowanie, że robił to co musiał, aby jego reputacja pozostała nienaruszoną, a obraz nazwiska Wahlberg wciąż odznaczał się miłym echem na midgardzkich placach.
— Brzmi wybornie — skwitował, zupełnie nie wyobrażając sobie jak klasyczne mieszkanie na najwyższych piętrach wiekowej kamienicy, miało zostać przystrojone prostymi rzemieślniczymi ozdobami. — Zawsze wspieram początkujących artystów. Być może na ulicy znajdziemy kolejnego człowieka, który zasili mój panoptikum — szczerze się tego nie spodziewał, styl ozdób świątecznych, często kiczowatych i robionych dla tłumów, znacząco odbiegał od tego, co reprezentowało sobą Besettelse. — Czy jest ci dostatecznie ciepło? — spytał z troską, o dziwo niesztuczną.
wykonywana aktywność: wieszanie bombek na choince umieszczonej w samym środku Placu Centralnego
100 (k100) + 15 (statystyka) + 3 (ekwipunek)
Mistrz Gry
Re: 13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta) Czw 30 Lis - 21:37
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 100
'k100' : 100
Nieznajomy
Re: 13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta) Czw 30 Lis - 21:40
Frida Guldbrandsen
Przyjść na Plac Centralny w momencie, w którym zebrany na nim tłum midgardczyków odzianych w ciepłe, zimowe płaszcze zaczynał gęstnieć, zająć odpowiednie miejsce tuż u podnóża wysokiej choinki, która przyciągała spojrzenia wszystkich, zawiesić na niej dostatecznie wiele ozdób, by w widoczny sposób nakreślić własną wizję co do jej estetyki, emanując przy tym świątecznym ciepłem i rozpromienionym uśmiechem ogrzewającym napotykane osoby bardziej niż buchające w domowym kominku płomienie, a potem zniknąć w sobie tylko znanych celach, z dala od wścibskich oczu, by zmyć z twarzy zesztywniałe, przesłodzone uśmiechy i odprężyć się w poczuciu spełnionego obowiązku. Zamierzała realizować ten plan punkt po punkcie, na tyle szybko, by był możliwie jak najmniej uciążliwy, lecz dostatecznie wolno, by kolejne działania odnosiły zamierzone skutki, tłumiąc przy tym narastające niezadowolenie Wahlberga, przy którym wciąż stąpała ostrożnie i z rozmysłem, z jednej strony zdecydowanym gestem nakreślając swoje oczekiwania (będące przecież oczekiwaniami Norn), a z drugiej starając się go w niewymuszony sposób przekonać co do szczerości swoich intencji. Nie pragnęła go osaczać ani siłą nakłaniać do otwarcia się przed nią; pewne rzeczy wymagały czasu, wyginała więc usta w przyjemnym dla oka uśmiechu, będąc po prostu blisko, mówiąc, kiedy chciał, by mówiła i milcząc, kiedy czuła, że słowa są zbędne.
- Mam nadzieję, że udekorowana choinka każdego przechodnia wprawi w cudowny nastrój - skwitowała odpowiednio głośno, by słowa te usłyszał wianuszek stojących wokół osób uczestniczących w przybieraniu placu świątecznymi ozdobami, lecz nie za głośno, by całość wciąż pozostawała naturalna i nienachalna. Puszysta kobieta w płaszczu w kolorze kawy z mlekiem przytaknęła ochoczo, a wokół rozległ się pomruk zadowolenia, gdy kolejne bombki unosiły się coraz wyżej i wyżej. - Bifask - wyrzekła raz jeszcze Frida, a bombka z wesołymi bałwankami zawisła na gałęzi. Doskonale, mówiły jej oczy w kolorze gorzkiej czekolady, gdy Olaf unosił dziecko w górę, by i ono mogło dołączyć. Nie był to gest ojcowski, ni czuły, lecz odpowiednio silny i pewny, by chłopiec wychylił się bez obaw i zawiesił bombkę, uśmiechając się od ucha do ucha. - Wiesz, że renifery to zwierzęta stadne? - zapytała ciepłym tonem Frida, wręczając malcowi kolejną bombkę, żeby i ją zawiesił na choince, kilka gałązek dalej. Chwilę później dziecko powróciło pod kuratelę matki, która dziękując serdecznie, oddaliła się z nim w stronę stoiska z szafranowymi bułeczkami.
- Wystarczy wieniec, kilka zawieszek z jemioły, może ładny świecznik - wymieniła kilka propozycji, nie zamierzając rewolucjonizować minimalistycznej przestrzeni mieszkalnej pełnowymiarowymi figurkami nisse czy julbock. - Może to właśnie dzień, w którym znajdziesz gwiazdę kolejnego wernisażu - oznajmiła, wciąż z odpowiednią głośnością i pobłyskującą w oczach ekscytacją, której nie czuła na myśl o słomianych lalkach w kształcie kozłów ani o ociekających brokatem sznurach, dla budowania odpowiedniego wrażenia była jednak w stanie wykrzesać z siebie wystarczającą ilość pozornego entuzjazmu. - Jest idealnie, dziękuję - odpowiedziała na pytanie Wahlberga, odnajdując piwne tęczówki i uśmiechając się z wdzięcznością.
Mistrz Gry
Re: 13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta) Czw 30 Lis - 21:40
The member 'Nieznajomy' has done the following action : kości
'k100' : 70
'k100' : 70
Bezimienny
Re: 13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta) Czw 30 Lis - 21:41
Olaf Wahlberg
Ze spokojem przysłuchiwał się słowom Fridy, świadom, że korzystanie z ozdób świątecznych, jakie zdecyduje się dziś zakupić, niekoniecznie okaże się rzeczywistą zmianą w wystroju zadbanego i eleganckiego apartamentu w jednej z kamienic starego miasta. Nie do końca też był świadom czego spodziewać się w ulicznym rzemiośle, choć z pewnością, jako esteta, na wypadek dostrzeżenia szczególnej ozdoby, nie zawaha się prawdziwie jej skomplementować. Zawieszane na choince bombki tłoczyły się, w istocie formując tam prawdziwie świąteczny nastrój. Nienaganne maniery wymagały zachwytu nad tym widokiem, nie jedynie ze względu na opinię publiczną, ale sam fakt dobrego wychowania, co też Olaf uczynił, w szczerym i szerokim uśmiechu obserwując gromadzone tam bombki.
— Gdy całe miasto rozświetla się tysiącem lampionów i połyskujących ozdób, ciężko jest mówić o nieszczęściu — skwitował nienagannie, choć pięści same zaciskały się, na szczęście jedynie w wyobrażeniach. Niemoc zapomnienia o ostatnim ataku powodowała, że gardło zaciskało się nieprzyjemnie, a chęć spalenia tego miejsca zdawała się wręcz przytłaczająca. Oczywiście nie zrobił nic, nie chyląc czoła przed własną manią, a jedynie przytakując kobiecie, która towarzyszyła mu dziś. Rodzinna atmosfera zdawała się być nachalnie sztuczna, a przynajmniej on nie potrafił się w niej odnaleźć. Wyprostowane plecy, wysoko uniesiony nos i klasyczne skrzypce wtórujące do kolacji w domu państwa Wahlberg sprawiły, że Olaf nigdy nie poznał prawdziwej magii Jul i najpewniej nigdy jej nie pozna.
— Bifask — wypowiedział kolejny raz, gdy zdobiona złotem i karmazynem bombka wielkości głowy noworodka poszybowała przez zimne powietrze, aby w końcu zatrzymać się na jednej z iglastych gałązek, po czym miękko na niej zawisnąć. Frida obiecała, że to zaledwie chwila, ale ta zdawała się przedłużać. Oczywiście, celem nie było samo ubranie choinki, a czas spędzony pod nią, w złotym jej blasku. To nie miał być koniec, czekał ich jeszcze przecież spacer po to nieszczęsne rękodzieło.
— Z pewnością te uliczne dzieła będą godne więcej niż uwagi — odparł, zakładając, że decyzję i tak podejmie dopiero po ujrzeniu ich. — Uważasz, że nastała pora, aby wziąć w opiekę kogoś nowego? Miałem pomyśleć o tym dopiero w marcu, ale może rzeczywiście już czas... — wpatrywał się w kobietę, oczekując odpowiedzi, którą jej ustami przekażą mu Norny. Co należało? Co najbardziej się miało opłacić? Co miało mieć najwyższy wpływ na sukces? Co przede wszystkim przynieść wymierne zyski?
Na chwilę zatrzymał się w ciemnych oczach kobiety, a krótki szczery uśmiech, inny od tego, który ofiarował znajomym i nieznajomym w tym miejscu, zatrzymał się na ustach Olafa, tak jakby rozmyślał nad czymś, wpatrzony w jej spojrzenie. Zaraz jednak odwrócił głowę, ponownie na choinkę. — Zjedzmy potem kolację w jakiejś mniejszej restauracji, z dala od tłumów — oznajmił, chociaż w jego głosie wybrzmiało pytanie.
Nieznajomy
Re: 13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta) Czw 30 Lis - 21:41
Frida Guldbrandsen
Sama nie była fanką ludowego rzemiosła ani eklektycznych bibelotów; rodzinny dom w Tromsø urządzony był wygodnie i funkcjonalnie, jednocześnie był jednak wolny od przedmiotów zbędnych, które tylko łapałyby kurz. Można by więc rzec, że nigdy nie nauczyła się zrozumienia dla zagracania przestrzeni mieszkalnej, a i późniejsze podróże wypleniły z niej jakiekolwiek kiełkujące sentymenty mogące nakłaniać do kolekcjonowania szpargałów, z którymi później nie miałaby co zrobić. W jej własnych czterech kątach jedynymi dodatkami zdawały się być rytualne kadzidła poukładane na salonowych regałach, chociaż ciężko byłoby je nazwać mianem zbędnych.
- Okres pomiędzy dniem Świętej Łucji a Jul jest naprawdę magiczny - wtórowała mu w doskonale wystudiowanym zachwycie, sama w istocie rzeczy nie pamiętając szczęśliwych, rodzinnych dni świątecznych; ojciec umarł zbyt szybko, a wraz z nim rozsypał się domek z kart, zmieniając Guldbrandsenów w grupkę nierozumiejących się wzajemnie jednostek toczących między sobą własne wojny podjazdowe. Wnętrzności Fridy skręcały się nieprzyjemnie na samą myśl, że w perspektywie niecałych dwóch tygodni czeka ją wspólna kolacja wraz z Mikkelem i najdroższą rodzicielką. Powstrzymała ciężkie westchnienie, odpychając od siebie tę wizję, to nie było miejsce ani czas na podobne zmartwienia.
- Bifask - kontynuowała przyozdabianie choinki, tym razem posyłając w górę dość sporą bombkę w biało-złote paski. Krucha ozdoba uniosła się wysoko i skierowała w prawą stronę, by osiąść na gałązce trochę poniżej szczytu drzewka. Chociaż nie zamierzała wyrażać podobnych kwestii na głos, powoli sama zaczynała mieć nadzieję, że za parę chwil skończą zabawę z bombkami i ruszą dalej, nim koniuszki palców ścierpną pomimo ciepłych rękawiczek.
Skinęła głową, zgadzając się w temacie ulicznego dzieła, do którego nigdy nie przykładała zbyt dużo uwagi, po czym zerknęła w stronę Wahlberga, słysząc jego pytanie. Czyżby faktycznie wierzył jej już na tyle, by prawdziwie zawierzyć jej słowom i pozwolić im wpływać na swoje decyzje? - Powiew świeżości z pewnością okaże się być ożywczy - wyrzekła miękko, zgodnie z własnymi przekonaniami, że stagnacja w dłuższej perspektywie prowadzi do znużenia, a tego, szczególnie w świecie sztuki, należało się wystrzegać za wszelką cenę. - Ale jeszcze nie teraz, w nowym roku - dodała po chwili, nakreślając dokładniejsze ramy czasowe. Jul był czasem świątecznego rozkojarzenia, a nie podejmowania wiążących i poważnych decyzji. - Myślałeś już o kimś konkretnym? - zapytała z zainteresowaniem, sama nie mając zbyt wiele doświadczenia w dziedzinach artystycznych, którym nigdy nie oddała serca rwącego się w innych kierunkach.
Uśmiech zatańczył na jej ustach ponownie, gdy w przestrzeni między nimi wybrzmiała kolejna propozycja, podszyta znakiem zapytania, który po krótkiej chwili namysłu skwitowała nieznacznym skinieniem głowy. - Myślę, że Flora nie będzie dziś szczególnie oblegana - większość tłumów zebranych na Placu Centralnym miała zapewne bawić się w zimowej aurze, kosztując świątecznych przekąsek i grzanego wina aż do sytości lub przenosząc się do domostw na rzecz bardziej kameralnych celebracji, kto więc miałby wypełniać skrytą w najstarszej Kamienicy Starego miasta restaurację o suficie utkanym z kwiatów?
Bezimienny
Re: 13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta) Czw 30 Lis - 21:41
Olaf Wahlberg
Już dawno Wahlberg utworzył we własnej głowie plany na kolację, która klasycznie odbywałaby się w gronie rodziny. Te były dokładnie takie same jak zwykle. Zanurzyć się w pracy, lub w zabawie, w zależności od tego co akurat znajdzie się w jego dłoniach. Samotność nie była męką, a nieraz upragnionym stanem, sprawiającym, że dające się we znaki bóle odnajdywały swe ujście. Nie pragnął, by ktoś na to patrzył, pomocy i tak nie mógł oczekiwać, bo zwyczajnie owa nie istniała.
— Zawsze bliższe mi było Midsommar, ale przypuszczam, że masz rację — ocenił spokojnym tonem, nie bagatelizując ani Świętej Łucji, ani Jul, a jednak mniej skrępowany był gdy gorąc uderzał w twarz, a zimny wiatr pozostawał wspomnieniem lub niedaleką przyszłością. Wtedy też działo się najwięcej przyjemności, choć oczywiście w trakcie sezonu narciarskiego, gdy to rozpalony w kominku ogień hulał i tańczył w rytm stukania kieliszków szampana, również można było je odszukać. Teraz jednak nie na nartach, nie z grzanym winem, a z magią, która ulatywała z jego dłoni, wieszał na choince kolejne ozdoby. Tym razem białą jak śnieg bombkę, zdobioną złotymi ornamentami, florystycznymi wzorami, kilka tych w kształcie róż i kwiatów polnych, i w końcu nawet te fikuśne, półokrągłe, trójkątne, zabawne… — Bifask — czar po raz kolejny opuścił jego usta, gdy tym razem kremowa podłużna bombka zmierzała w stronę iglastego drzewka, zapełniając ostatnie już wolne miejsca. W służbie społeczeństwu, aby widziało.
Nie ufał jej w pełni, ale wróżba się sprawdziła. Czy to łut szczęścia, przyuważony niebezpiecznie, czy rzeczywiście Norny przepowiedziały jej tajemnice jego bólu? Najtrudniejszym był czas, gdy decyzje miały zostać podjęte, ale tego przecież jeszcze mieli co niemiara, jeszcze wiele... Jeszcze nie musiał decydować… Na razie słuchał, kiwając w zrozumieniu głową, zaś na informację, jakoby dopiero Nowy Rok był dobrym czasem, potwierdził krótkim uśmiechem, bo w istocie, sam też tak uważał.
— Jeszcze nie, zwykle w takich sytuacjach kieruję się instynktem. Oczywiście podpartym znajomością rynku — może i w głowie miał kilku mniejszych i młodszych artystów, ale korciło go, aby zaprosić do współpracy Einara. Dawny przyjaciel miał niewątpliwy talent, ale jego nazwisko nie było nieznanym. Jeske zaś sprawdzała się w swej roli doskonale. — Może w następnym roku będzie mi dane podjąć decyzję, albo... Albo ktoś mi ją wskaże — ostatnią część zdania wypowiedział już niemal szeptem, bardziej do siebie, niż do niej, kontemplując nad tym, czy Norny maczałyby w tym palce.
— Doskonały pomysł. Niech będzie Flora — uśmiechnął się nieco szerzej, obserwując, jak drzewko które właśnie przystroili, wyglądało na tle Placu Centralnego. To cieszyło oko, zdawało się samodzielnie tworzyć grudniowy nastrój tuż obok. — Może udamy się na sam wpierw do rzemieślników? — zaproponował. — Wiesz, że spacery, takie jak ten który czeka nas na procesji, preferuję odbywać po kolacji — wiedziała.
Podając kobiecie swoje ramię, pochylił je nieco niżej, by mogła bez trudu się oprzeć. Śliske ulice, skrzypiący pod butami śnieg, czy w końcu ten prószący prosto w twarz grubymi płatkami miały kierować ich kroki dalej, tam, gdzie nakazały Norny.
Nieznajomy
Re: 13.12.2000 – Plac Centralny – Święto Łucji (dekorowanie miasta) Sob 2 Gru - 11:42
Frida Guldbrandsen
Zatrzymała się w połowie ruchu, z dłonią śmiesznie zawieszoną tuż nad kolejną bombką, którą miała zamiar posłać wysoko w górę na pachnące igliwiem gałązki i zerknęła ku Olafowi zaskoczona jego słowami. Wspominał Midsommar, lecz czy to konkretne Midsommar, gdy ich drogi w osobliwym chichocie losu skrzyżowały się po raz pierwszy, tylko po to, by rozejść się na długie lata i nie zwiastować ponownego przecięcia się? Czy to możliwe, że pamiętał właśnie tamtą noc przesilenia letniego, lecz nie ją samą, którą uczynił kobietą w czerwcowym upale przy akompaniamencie rozkosznych jęków i bezdechu spijanego prosto z ust? Nie musiał pamiętać, upomniała samą siebie, zaciskając szczęki mocniej, to nieważne - i chociaż ubodzona pycha wbijała ostre szpilki pomiędzy jej żebra, nie pozwoliła sobie na skwaśnienie uśmiechu.
- Więc preferujesz frywolną rozrywkę na oblepionej czerwcową rosą trawie ponad teatrzyk rodzinnej sielanki przy suto zastawionym stole w polarną noc? - zapytała pogodnym tonem, sięgając ostatecznie po sporą bombkę ze złocistymi gwiazdkami na tle koloru maków, dokładnie takich jak te, które wplatała tamtego wieczoru w jego wianek. Trzymała ją chwilę w dłoni, pozwalając, by i on dostrzegł barwę, ta jednak najwidoczniej nie wywołała podobnych skojarzeń w zestawieniu z jej słowami. - Miałabym w pełni uzasadnione obawy o twoje zdrowie psychiczne, gdybyś wybrał inaczej - stwierdziła nonszalancko, nie potrafiąc sobie wyobrazić, by ktokolwiek o zdrowych zmysłach w takim zestawieniu wybrał Jul. - Bifask - trzymana przez nią bombka dołączyła do pozostałych umieszczonych pomiędzy choinkowymi gałązkami, uzupełniając kompozycję, która nabierała już ostatnich szlifów.
- W odpowiednim czasie pojawi się odpowiednia osoba - oznajmiła z niezachwianą pewnością, Norny wszak nie miały w zwyczaju rozczarowywać, w stosownym momencie uchylając rąbka tajemnicy przed wybrańcami. Czy Wahlberg miał być jednym z nich, skoro nić przeznaczenia skierowała ją właśnie do niego? Jaki był ich plan, co dla niego szykowały? - Jeśli znasz pytania, poznasz i odpowiedzi - stwierdziła enigmatycznie, chociaż z pewnością wiedział, że chodzi jej o seidr. Błysk zadowolenia zalśnił w oczach Guldbrandsen, gdy jej propozycja restauracyjna spotkała się z uznaniem, a ostatnia z ozdób zajęła należne jej miejsce. - Oczywiście, mamy czas - zgodziła się, uśmiechem kwitując wspomnienie ostatniego spaceru, na jakim byli.
Kąciki jej ust wciąż pozostawały uniesione, gdy odzianą w skórzaną rękawiczkę dłoń raz jeszcze wsuwała pod ramię mężczyzny, by pożegnawszy się z pozostałymi, którym życzyli wesołych świąt, ruszyć dalej, do kolejnego punktu na jej liście rzeczy do zrobienia, nim będą mogli przejść do prawdziwych przyjemności.
Olaf i Frida z tematu
Strona 2 z 2 • 1, 2