Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    16.01.2001 – Ogrody uniwersyteckie – A. Eriksen & Bezimienny

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    16.01.2001

    Kończył doręczanie paczek na dziś. Wyjątkowo szybko z tym się uporał. Całkiem sporo adresatów znajdowało się w obrębie kampusu, więc dziś dobrze się bawił w towarzystwie rówieśników udając sobie, że jest jednym z nich. Lubił te swoje fałszywe życia, których namiastkę zabrał z dziecięcych lat.
    Chwilę dłużej zabawił w ogrodach uniwersyteckich. Takie miejsca pełne były różnych ogłoszeń kryjących ciekawe oferty. Nie pogardziłby małą fuchą, zwłaszcza że ostatnio cierpiał na nadmiar wolnego czasu. Poza tym nigdy nie wiadomo gdzie czeka towarzysz kolejnej podróży, która, jak już zdążył przywyknąć, zakończy się przed najbliższym Jul pogrążając go w samotności, z której z czasem coraz ciężej było się odkuć.
    Grupa testowa do leczenia uzależnień z pomocą magicznych eliksirów… Asystent do badań nad genetyka fossegrim… kontrola nad genetyką…należy szukać kontaktu…udać się do Przesmyku Lokiego? Co za bzdury – czytał wyrywkowe fragmenty na głos. Komentował niektóre z nich. Zdziwił się tym ostatnim. Nachalne. Banalne. Niebezpieczne. Od kiedy się przejmował czymś takim? Od akcji z Theą i Toke. To ogłoszenie zdawało się być dobrym pretekstem do zdobycia odrobiny przychylności wśród kruczych. Ostatnia wpadka z przesyłką do domu jednego z nich… ten plakat zdawał się być dość ważnym elementem dla jego życia i kontaktów. Nie zamierzał przejść obojętnie nad tym jak większość młodych galdrów. Plakat wydawał się już wisieć tu jakiś czas. Nie rzucał się w oczy nadmiernie. Początkowo chciał go ściągnąć, ale przemyślał sprawę, że lepszym wyjściem będzie powiadomić kogoś kto być może na podstawie tego gdzie został powieszony, albo dzięki temu, że nie został zdjęty dowie się znacznie więcej na temat osoby, która za tym stoi. Przecież Jukka szczerze nienawidził ślepców i chętnie przyczyniłby się do zmniejszenia ich populacji. Jedyną właściwą osobą, która przyszła mu na myśl był Agnar Eriksen. Ten sam, któremu doręczał całkiem sporo przesyłek w ostatnim czasie. Chwilami mając wręcz wrażenie, że ściga się z jego śliczną wiewiórką i jego zadanie tak naprawdę polega na tym, by ją przeszkolić i odpowiednio zmotywować. Dopóki dostawał za to pieniądze, nie obchodziła go celowość ciągłych dostaw. To był też czynnik, który skierował go właśnie pod adres Eriksena.
    Było dość zauważalne, że przerwał mu jego poranną rutynę, ale Jukka był nieustępliwy, gadatliwy ponad zwyczajowy słowotok i pewnie Agnar chcąc nie chcąc dał się zaciągnąć na teren kampusu tylko po to, żeby wreszcie chłopaczyna zamilkł.
    To właśnie to ogłoszenie, o którym całą drogę wspominałem.– Kilka stwierdzeń, krótki tekst, którego wyrecytowanie zajęłoby może minutę, może pół…. W tempie Jukki – poniżej piętnastu sekund, a o którym nawijał dobre pół godziny. Teraz dumnie prężył się przed kilkoma różnymi ogłoszeniami i wskazywał na to właściwe, które wabiło do Przesmyku Lokiego obdarzonych genetykami młodych galdrów, którzy szukali swojej drogi.
    Nie wydaje się panu trochę dziwne i podejrzane? – zapytał, gdy uznał, że mężczyzna przeczytał całość wnikliwie i cisza trwała zbyt długo.
    Widzący
    Agnar Eriksen
    Agnar Eriksen
    https://midgard.forumpolish.com/t1757-agnar-eriksen#18223https://midgard.forumpolish.com/t1761-agnar-eriksenhttps://midgard.forumpolish.com/t1762-roguehttps://midgard.forumpolish.com/f153-agnar-eriksen


    Dzień był dość spokojny jak na codzienną rutynę Agnara, jeżeli o spokoju można mówić kiedy przychodzi do przeglądania raportów innych Łowców. Szlag go jasny zalewał kiedy musiał rozczytywać bazgroły naskrobane na kolanie byle oddać raporty na czas. Odkodowanie ich spadało na głowę Eriksena, który najchętniej spaliłby je w piecu a szefostwu powiedział, że się zawieruszyły. Awans na Specjalistę łączył się z prestiżem i większa samodzielnością ale również niańczeniem młodszych Łowców.
    -Pierdolę… - mruknął pod nosem kiedy po raz kolejny nie był w stanie stwierdzić czy w rubryce napisane jest złapać, złowić czy zebrać. Kolejne zaś słowa nie ułatwiały mu zrozumienie wydźwięku zdania z kontekstu. Wstał odpalając papierosa; zaciągając się tytoniem zamknął teczkę z raportem nad którym ślęczał od przeszło godziny. Papierkowa robota nie była na jego nerwy, ale musiał ten przykry obowiązek odhaczać. U zdrowych zmysłów trzymała go jedynie wizja patrolu na jaki miał się udać. Zbliżało się święto i pełnia, wargowie zaczynali być wtedy pobudzeni, a noc polarna ułatwiała przemykanie innym istotom, którym należało wskazać drogę do opuszczenia spokojnych dzielnic. Nie był głupcem, więc miał świadomość, że mieszańcy żyją między nimi. Skutecznie się ukrywają, przybierają maski zwykłych galdrów, a potem rozpoczynają swój dziki taniec.
    Musieli pilnować aby nie dochodziło do bezpodstawnych oskarżeń, a parę “uprzejmnie donoszę, że mój sąsiad to huldra” już do nich wpłynęło. Okazało się to wierutną bzdurą i działaniem na szkodę, ale nie mogli ignorować żadnego takiego donosu.
    Gwałtowne pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia, a pod nosem Eriksen zmielił przekleństwo, że znów dołożą mu papierów do ogarniania. Jakież było jego zdziwienie kiedy w progu stanął młody kurier. Chłopak ostatnimi czasy regularnie dostarczał paczki i je odbierał, a wiewiórka Łowcy realnie zaczęła z nim wyścigi kto będzie pierwszy. Trochę go to bawiło, ale Jukka był oddany swojej pracy i nawet jeżeli wyklinał Eriksena tak nie dał tego po sobie poznać.
    Informacja o dziwnym ogłoszeniu było idealną wymówką aby wyrwać się z biura. Byle pierdoła byłaby w stanie sprawić, że Łowca z chęcią porzucał obecne zadanie; ścierpi nawet ciągłą gadaninę młodego byle wyjść z budynku. Mruknął pod nosem sięgając po ogłoszenie przyczepione niedbale do tablicy. Przez chwilę je wertował, badając pismo osoby, która kreśliła słowa na papierze. Sam nośnik informacji w postaci kartki mógł dać wskazówki kto jest autorem.
    -Panowanie nad genetyką oraz Przesmyk Lokiego. -Powiedział powoli i następnie niebieskie spojrzenie przeniósł na kuriera. -Dobre wyczucie. - Pochwalił szorstko, co w jego wykonaniu było ogromnym uznaniem. Zerwał plakat. -Papier jakości… wątpliwej. Charakter pisma dość ciężki i kanciasty. Nie pisał to ktoś kto często zajmuje się tworzeniem plakatów. - Zwrócił uwagę Jukki na rzeczone kwestie, a potem rozejrzał się uważnie dookoła. -Chodź, zobaczymy czy gdzieś jest ich więcej. - Ruchem głowy wskazał kierunek, w którym powinni się udać. -Spotkałeś kiedyś kogoś obdarzonego… genetyką? - Pytanie choć w swym brzmieniu zdawało się być niewinne, w ustach Eriksena brzmiało dość niebezpieczne.


    hunter

    He no longer clung to the simplistic ideals
    of right and wrong or good and evil.
    He understood better than anyone
    that dark and light were intertwined
    in strange and complex ways.

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Mile połechtany urósł we własnych wyobrażeniach a z ust wyrwał mu się pomruk samozadowolenia.  Jukka nie często słyszał tak miłe słowa, a nawet szorstka pochwała była pochwałą, które łowił, kolekcjonował i do których wracał często w swoich gdybaniach. Kto nie lubił być docenianym? Tym bardziej ośmielał się i przekonywał do Agnara i z całą pewnością, gdy tylko ponownie coś go zaniepokoi na tyle, by uznał, że kruczy powinni to wiedzieć – pogna choćby pora była nieprzyzwoita… albo przegoni własną wiewiórkę, jeśli sam nie będzie mieć sposobności.
    Przyglądał się wskazywanym elementom, na które łowca zwracał uwagę. Mężczyzna dzielił się z nim swoimi spostrzeżeniami, co sprawiało, że chciał mu towarzyszyć w dalszych krokach, które Eriksen postanowił podjąć. Normalnie odhaczyłby swój dobry uczynek i poszedł dalej. Tym razem jakoś nie miał śmiałości ani chęci uciekać, tym bardziej, że kruczy podchodził do niego prawdziwie jak do równego sobie, co było dość miłe… i niecodzienne. Poza tym – kupił go sobie od progu. Nie ważne, że najście chłopaka było dobrym pretekstem do porzucenia nużących obowiązków i stanowiło usprawiedliwienie łopoczące pod banderą walki z magicznym zepsuciem. Liczyło się to, że Jukka poczuł się wysłuchany i doceniony za wzorowe, galdryjskie podejście. Gdyby za to wręczali ordery – przyjąłby go i nosił dumnie na piersi… dopóki z powrotem nie musiałby kroczyć uliczkami Przesmyku.
    Świetna myśl – podchwycił. – Wiedziałem co robię, biegnąc po pana. Sam bym nie wpadł na to, żeby sprawdzić w innych miejscach. - przyznał. Może nie powinien, ale gadatliwość sprawiała, że pewnych rzeczy nie potrafił ukrywać. Podążał więc za Eriksenem usiłując dotrzymać mu kroku. Przemieszczał się za nim prawie niesłyszalnie. Łypał okiem to na lewo, to na prawo. W głównej mierze jednak starając się nadążyć.
    Co prawda pytanie nieco go zaskoczyło wybijając ze ścieżek, którymi błądziły jego myśli, ale ani nie miał co ukrywać, ani nie odebrał tego jako podstępne. (Chociaż faktycznie, w ustach kruczego zabrzmiało jakoś bardziej złowieszczo.) Bywał lekkoduchem, gdy uważał, że jest to dla niego w jakiś sposób opłacalne. Obecnie nie znał nikogo o kim mógłby powiedzieć, że jest posiadaczem jakiejś genetyki. Od dawna wiedział, że ludzie po prostu mu się podobali. Właśnie m.in. przez to, że okazywali mu zainteresowanie. Inni wzbudzali w nim strach czy jedynie niechęć. Czy to była kwestia genetyk? Może tak, a może nie. Nie był wielkim znawcą.
    Kiedyś, dawno temu, jak mieszkałem z matką w Finlandii.– przyznał – ale odkąd ojciec zabrał mnie do Midgardu wyrywając z niezbyt ciekawego towarzystwa więcej czasu spędzałem wśród śniących. - być może to wyznanie sprawi, że straci na sympatii kruczego te kilka punktów ustukanych na starcie, ale starał się trzymać z dala od galdrów i tym samym ślepców w galdryjskich skórach, choć powinni nosić pieczęcie, jak jego matka. – Sam pan najlepiej wie, że ci, co posiadają genetykę niechętnie się do tego przyznają. Aura robi swoje Nie potrafię jej rozróżniać… – skrzywił się nieco. Sam nie był w tym za bardzo obeznany. Słyszał co prawda i o niksach, i o huldrach, ale osobniki takie w całej okazałości widywał faktycznie jedynie w Finlandii. Pewnie zabiłby się o takich i do końca życia nie poznał, że miał z nimi styczność.
    Jak pan myśli – wiele osób zaangażowało się w robienie tych ogłoszeń? – zapytał, gdy na chwilę zatrzymali się w miejscu, gdzie całkiem prawdopodobnie było znaleźć kolejny. – Bo nie wiem czy nastawić się na ogólny wygląd czy jednak czytać wszystko po kolei? -– sprawiał wrażenie nieco zagubionego, obejmując wzrokiem kolejną tablicę pełną ogłoszeń o różnej wielkości papieru. Miał nawet wrażenie, że tablica go przyciąga, ale jak się dość szybko okazało – nie do Przesmyku Lokiego tylko po jedną z pożyczek dla studentów. Zmieszał się i jednocześnie odetchnął z ulgą. Gdyby wspomniał o odczuwanym przyciąganiu było by mu teraz wstyd.
    Widzący
    Agnar Eriksen
    Agnar Eriksen
    https://midgard.forumpolish.com/t1757-agnar-eriksen#18223https://midgard.forumpolish.com/t1761-agnar-eriksenhttps://midgard.forumpolish.com/t1762-roguehttps://midgard.forumpolish.com/f153-agnar-eriksen


    Praca w terenie była tym co mężczyzna lubił w swojej robocie, choć nie raz odbiło mu się to czkawką to przecież świadomie wybrał swój los. Nikt go nie przymuszał. Papierkowa robota była elementem składowym pracy, ale jeżeli mógł jej uniknąć to nawet powieka mu nie drgnie aby zwinąć się z biura.
    Wyłapywanie wszelkiego elementu, który mącił na ulicach miasta było jego głównym zadaniem, choć uganianie się za huldrami i niksami nie należało do jego ulubionych zadań tak mógł chociaż nogi rozprostować. Trzymając w dłoni ogłoszenie zatrzymał się przy kolejnej tablicy, na niej też widniało podobne do tego, które już mieli.
    -Spójrz. - Polecił młodemu wskazując na ogłoszenie. Praktycznie identyczne. Zerwał je i wraz z drugim podał kurierowi aby trzymał. -Rozdzielimy się. - Uznał w końcu, ponieważ we dwóch mogli na kampusie znaleźć więcej takich ogłoszeń. Wzmianka o życiu wśród śniących nie była czymś czego się spodziewał więc zerknął na chłopaka unosząc nieznacznie jedną brew ku górze. -Coś takiego. - Mruknął pod nosem nie komentując niczego więcej, a jedynie rozglądał się dookoła z uwagą. Jukka miał sporo słuszności w tym co mówił, nawet jeżeli trafił na kogoś z demonów to ich aura dostatecznie otępiła mu umysł. Mało kto był odporny na ich uroki. Nie raz widział jak silni łowcy im ulegali - podstępne stworzenia, należało na nie uważać. -Patrząc na te dwa ogłoszenia szukamy jednej osoby, która je zamieszcza. Choć warto patrzeć też na inne. Nie wykluczam, że ktoś inny wpadł na podobny pomysł lub pomagał pomysłodawcy. - Przebiegł wzrokiem po tablicy, ale poza pożyczkami studenckimi, drobnymi ogłoszeniami nic nie zwróciło jego uwagi. -Pójdziesz tamtędy i sprawdzisz inne tablice, ogłoszenia porozwieszane na drzewach czy słupach. Spotkamy się tutaj za pół godziny.
    Nie pytał Jukki czy ma inne zadania lub zobowiązania. Z jego pomocą szybciej się uwinie, a chłopak zdawał się zaciekawiony całą sytuacją. Nie miał zamiaru nie skorzystać z pomocy jaką młody oferował. Wyciągnął kolejnego papierosa, którego odpalił i chowając dłonie w kieszenie płaszcza ruszył w drugą stronę. Uważnie się rozglądał, a następnie przystawał kiedy dostrzegł drobne ogłoszenia. Ku jego zdumieniu znalazł ich jeszcze cztery, wszystkie napisane tym samym charakterem pisma - mniej lub bardziej czytelne, ale nie miał wątpliwości, że wyszły spod tej samej ręki. Wargów należało eliminować, inne genetyki - sugerować im w dosadny sposób aby nie mieszali się między galdrów. Walka z wiatrakami, ale po to powstali aby starać się ucinać łby hydrze, chociaż na jej miejsce wyrastały trzy kolejne.
    Kiedy dotarło do niego, że na więcej plakatów nie natrafi zawrócił aby spotkać się z kurierem, jeżeli ten jednak nie uznał, że nie jest od tego. Jakoś w to wątpił, zwłaszcza wtedy kiedy dostrzegł jego sylwetkę w oddali.
    -I jak? - Zapytał gasząc końcówkę papierosa.


    hunter

    He no longer clung to the simplistic ideals
    of right and wrong or good and evil.
    He understood better than anyone
    that dark and light were intertwined
    in strange and complex ways.

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Zwodnicza myśl — jak majaczenie w dali mirażowego blasku błędnych ogników — że może powinien Midgard odwiedzać częściej, że w niepamięć wypadałoby po tylu latach wrzucić pojawiające się przekonanie o tym, jakoby całe miasto sprzeniewierzyło się przeciw niemu, raz za razem wypływa na taflę świadomości, przymuszając w niepokojący sposób do podjęcia wędrówki myśli i ciała na północ półwyspu, gdzie od kilku tygodni szczelnie zamknięta powieka dnia zakrywa pogrążony w mroku polarnej nocy świat, do którego wstęp ma wyłącznie na pół gwizdka, na słowo honoru, na chwilę. W rodzinne strony cyklicznie wraca jak bumerang; jak opiłek metalu przyciągany przez zbyt silne pole magnetyczne, bez względu na to, jak daleko zostanie rzucony, jak daleko sam kolejnym razem wyrwie się poza wpływ działania Midgardu, miasto, w którym spędził lwią część dzieciństwa, uporczywie wzywa go raz za razem błahostkami — mglistą wzmianką o przedmiotach, których przydatność sam powinien ocenić; nie do końca uregulowanymi rachunkami; długiem wdzięczności, o który w czas upomina się stary znajomy ze szkoły; rodzinnymi powinnościami, którymi powinien uspokoić tę część rodziny, z którą wolałby nigdy więcej się nie spotykać.
    Nie inaczej jest tym razem. Znów, wcale nie z własnej woli, stolicę magicznej Skandynawii odwiedza, bo musi. Bo musi omówić strategię na nowy rok; bo Esbenowi nie po drodze jest do Trondheim; bo ostatnim razem złożona w pijackim uniesieniu obietnica, że dokładnie za miesiąc, spotkają się ponownie, zawisa nad nim jak katowski topór, jak jedna z dziesiątek klątw, istnieniu którym nie do końca daje wiarę; bo może tym razem uda mu się postawić kropkę na końcu wciąż żywego wspomnienia. Kiedy jednak pod nogi ostry wiatr zawiewa mu przemokniętą od śniegu płachtę papieru, wie już, że czas pożegnania jest jeszcze daleko przed nim. Mnie w dłoniach niewiele mówiący mu plakat, choć poruszenie, jakie dostrzega niedaleko przed sobą, nie pozostawia mu złudzeń, że z dużą dozą prawdopodobieństwa znalazł się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie — co wcale go nie dziwi, w Midgardzie nigdy nie było dla niego ano dobrego miejsca, ani dobrego czasu.
    O co chodzi? Ktoś spuścił niedźwiedzia ze smyczy, że ruszyła społeczna kampania kontroli nad gniewem? — Mimo że pytanie zostaje zadane swobodnym tonem, w głosie pobrzmiewa mu niewyraźna nuta zaciekawienia, zaś uważny, stężały w oczekiwaniu wzrok lokuje na starszym z dwójki mężczyzn, na wyrost zakładając, że którykolwiek z nich zaznajomiony będzie ze sprawą — może jedynie powierzchownie go niedotyczącą.
    Widzący
    Agnar Eriksen
    Agnar Eriksen
    https://midgard.forumpolish.com/t1757-agnar-eriksen#18223https://midgard.forumpolish.com/t1761-agnar-eriksenhttps://midgard.forumpolish.com/t1762-roguehttps://midgard.forumpolish.com/f153-agnar-eriksen


    Wtem usłyszał głos za sobą i odwrócił się aby spojrzeć w kolejną parę oczu, która postanowiła przystanąć obok tablicy ogłoszeń.
    -Raczej próba wtopienia się w tłum.- Odpowiedział spokojnie wskazując na plakaty. -Coś panu na ten temat wiadomo? - Zapytał, choć nie spodziewał się przytaknięcia, ciekaw był reakcji mężczyzny, która mogł powiedzieć mu znacznie więcej niż tysiąc słów opuszczających jego usta. Jukka dał znać, że dostrzegł jeszcze jedno miejsce i zniknął za budynkiem. Łowca westchnął cicho zastanawiając się, kto mógł już skorzystać z tej wątpliwej jakości pomocy. -To wygląda jak prywatna inicjatywa, a nie społeczna kampania. - Ktoś się nudził, może i miał dobre intencje, a te są najgorsze, ponieważ prowadzą do podejmowania błędnych decyzji.
    Agnar nie raz w swoim życiu widział galdrów przeczołganych przez błędne wybory. Mierzenie się z konsekwencjami nigdy nie było proste ani tym bardziej przyjemne. Miał pełną tego świadomość, ponieważ doświadczył tego na własnej skórze. Chętnie by poznał człowieka, który wpadł na pomysł tych plakatów i czy sam realizował oferowane usługi czy może ktoś inny mu zlecił ich wykonanie. Wzrok Łowcy prześlizgnął się ponad ramieniem niespodziewanego rozmówcy i nagle go dostrzegł. Młody chłopak, jeszcze z mlekiem pod nosem, właśnie podszedł do jednej z tablic i wyciągnął ze swojej torby tubę z plakatami.
    -No proszę - Mruknął pod nosem, patrzył jak chłopak wyciąga kartki i zaczyna je wieszać. -Chce pan się dowiedzieć? Tam może czekać odpowiedź.


    hunter

    He no longer clung to the simplistic ideals
    of right and wrong or good and evil.
    He understood better than anyone
    that dark and light were intertwined
    in strange and complex ways.

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Mars zastanowienia na krótki moment zastyga pomiędzy loarowymi brwiami, gdy rozważa podejście do tematu od przedstawionej mu przez mężczyznę strony — sam, będąc zbyt nijakim, zbyt pospolitym zarówno dla społeczności galdryjskiej, jak też dla środowiska śniących, nigdy nie odczuwał potrzeby dopasowywania się do zbiorowości, z jaką przychodziło mu współegzystować — nigdy nie musiał też tego robić, za każdym razem znajdując się, bardziej lub mniej świadomie, daleko pod granicą przeciętności. Obcym jest więc dla niego koncepcja i konieczność wtapiania się przez kogokolwiek w tłum, gdy sam rozpaczliwie, przez wiele lat podejmował starania, by na tle rodziny, znajomych czy magicznego otoczenia być kimś więcej niż tylko Loarem Lindahlem. W tym jednym, jedynym przypadku trudno mu postawić się w skórze drugiej osoby i zrozumieć dlaczego pomiędzy dziesiątkami innych ludzi chować chce swoją wyjątkowość. Schowaną w kieszeni dłoń zaciska w pięść, czując jak paznokcie żłobią mu głęboko skórę śródręcza.
    Nie bardzo. Okazjonalnie bywam w Midgardzie — wyznaje oszczędnie, bez krztyny żalu, który w podobnych sytuacjach mógłby z pewnością zabarwić głos jakiegokolwiek innego człowieka; który w innych okolicznościach jego samego ściskałby za gardło tak silnie, że o rodzinnym mieście nie potrafiłby mówić bez emocji. Te jednak, na przestrzeni lat niezaglądania pomiędzy karty księgi wspomnień, zdążyły wypłowieć, stając się niewiele znaczącym faktem.
    Gorzki uśmiech przemyka mu przez wargi, sprawiając że przez mgnienie chwili przywodzi na myśl człowieka, który wie, jak wiele fatalnych ludzkich wyborów doprowadziło do sytuacji, o której rozmawiają.
    Tylko idiota porywałby się z motyką na słońce. — Wypowiedzenie tak odważnego, w pewnym sensie kontrowersyjnego, stwierdzenia przychodzi mu z osobliwą swobodą. — Jednostka niczego nie zmieni, nie angażując w swoje przedsięwzięcie większej ilości osób. Zwłaszcza w tak wymagającym temacie — doprecyzowuje wcześniej rzuconą myśl, podążając za spojrzeniem swojego rozmówcy i bez skrępowania oglądając się za siebie, by podczas krótkiej chwili milczenia obserwować zmagania młodego człowieka w trakcie wyłuskiwania przez niego z otworu tuby jednej z plakatowych plansz do złudzenia przypominających tę, jaka stała się przedmiotem ich dyskusji.
    Lecz mimo początkowo okazanego zainteresowania, nie kwapi się z wykonaniem jakiegokolwiek ruchu — poza początkowym skierowaniem wzroku we właściwą stronę, nie od razu rusza się z miejsca, jak gdyby ostatecznie nie zależało mu w żadnym wypadku, by poznać naturę niecodziennych działań; jak gdyby bał się podejrzeć znajdujące się przed nim odpowiedzi. Dystans jednak topnieje między nim a młodzikiem, kiedy z pełną wątpliwości miną kieruje kilka kroków ku tablicy z ogłoszeniami.
    Za pięć talarów powiem panu, jak najszybciej trafić do tej dziury. — Młodzik z niejaką dumą wskazuje palcem na niewiele mówiącą mu nazwę.
    Dostaniesz dwa, jeśli powiesz, jaki jest interes w spraszaniu do siebie rozchwianych genetycznie galdrów. — Propozycja gładko ulatuje spomiędzy loarowych warg, a wyczekujące spojrzenie ponownie zakotwicza się na treści tajemniczego ogłoszenia.
    A Odyn jeden wie. Może, żeby Wyzwolonych nie kłuli w oczy. Proszę! I proszę powiedzieć, że przyszedł pan dzięki Martinowi! — Jedną z mniejszych ulotek wciska gwałtownie w jego dłoń i nie czekając na nic więcej w głąb kampusu, w świeżym śniegu przykrywającym trawnik znacząc wąską ścieżkę.
    Widzący
    Agnar Eriksen
    Agnar Eriksen
    https://midgard.forumpolish.com/t1757-agnar-eriksen#18223https://midgard.forumpolish.com/t1761-agnar-eriksenhttps://midgard.forumpolish.com/t1762-roguehttps://midgard.forumpolish.com/f153-agnar-eriksen


    Przyglądał się przez chwilę mężczyźnie. Spokojny, wycofany, nie rzucający się w oczy, a jednak jego słowa wyraźnie rysowały sylwetkę i postrzeganie świata. Jaskrawą, grubą linią odcinały się od postawy i wyglądu. Zmysł łowczego, psa gończego nie pozwalał mu odchodzić obojętnie od osób, które same zwyczajną rozmowę, zaczepiają - nawet nie w pełni świadomie, że tym samym skupiają na sobie uwagę innych, więc - nie nikną w tłumie. Okazjonalność nie wyklucza znajomości ze sprawą, ale przemilczał tę uwagę, uznając ją za zbędną w tej chwili. Zamiast tego uśmiechnął się krzywo jako komentarz odważnego stwierdzenia.
    -Kto powiedział, że ten ktoś nie jest idiotą? - Zapytał, choć zdawało się, że tylko retorycznie. Ludzie podejmowali się dziwnych zadań, zachowywali się racjonalnie, stąpają po kruchym lodzie narażając życie swoje i innych. -Jednostki bywają bardzo silne. - Dodał jeszcze, bo może nie zmieni ona świata, ale zmieni rzeczywistość wokół siebie, a ta zacznie oddziaływać na wszystko co jest jednostce bliskiej. Wystarczył jeden mały kamyk, aby sprowadzić lawinę. W tym momencie, nieznajomy ruszył w kierunku plakaciarza, który właśnie siłował się z kolejnym ogłoszeniem. Podążył za nim, ciekaw co się wydarzy. Jak na człowieka, który się tematem nie interesował szybko chwycił haczyk. Dlaczego? Każde działanie zawsze miało jakiś motyw. Nawet jeżeli człowiek w pełni sobie tego nie uświadamiał, tak coś zawsze nim kierowało. Głęboko podszyty lęk, tęsknota lub też zwyczajna ciekawość wyrobiona jeszcze w okresie dzieciństwa. Przystanął z boku, przysłuchiwał się całej rozmowie, uważnie obserwując dwóch aktorów tej niespodziewanej sceny. Usłyszał adres oraz potwierdzenie, że osoba, która się zajmowała usługą dbała o swoją anonimowość oraz ukrywanie motywacji. Ciekawe. -Mogę? - Wskazał na ulotkę, która została bezceremonialnie wciśnięta w dłoń mężczyzny. Zerknął na adres. Tak jak mógł się spodziewać, adres kierował do najgorszych z możliwych dzielnic. Tam, gdzie nikt nie zadaje niewygodnych pytań, nie drąży, bo wie, że skoro tu jest to już może zostać skazana. Zerwał plakat z tablicy ogłoszeń. Czy osoba, ta realnie pomaga innym czy może wykorzystuje ich desperację, a może wszystko na raz?
    -Ciekawe… - Mruknął pod nosem patrząc to na ulotkę to na plakat. -Motywacje mogą być równie interesujące co samo wykonanie rzecznej usługi. Lub równie trywialne i nudne. Żerujące na rozpaczy innych. - Doświadczenie życiowe mówiło mu, żeby stawiać na to drugie.


    hunter

    He no longer clung to the simplistic ideals
    of right and wrong or good and evil.
    He understood better than anyone
    that dark and light were intertwined
    in strange and complex ways.

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Bywały lata — najpierw w dzieciństwie, podczas zabaw z rówieśnikami, którzy pierwsze doświadczenia z przebudzonym magicznym potencjałem mieli za sobą; następnie w trakcie pobierania nauki w zwykłej placówce szkolnej, gdzie magia pogrzebana była głęboko w uczniowskich niespełnionych oczekiwaniach i marzeniach; potem w czasie, gdy esencja nowego miasta, nowego miejsca, które miało na kolejne lata stać się nowym domem, zaczęła wnikać w jego własne tkanki, kiedy próbował zespalać się z Trondheim, ucząc się nie tylko tego, co wykładowcy starali się przekazać na zajęciach, ale przede wszystkim dopasowania siebie samego do obcego otoczenia — kiedy cudzy wzrok drażniący mu skórę ostrzem podejrzliwego, uważnego spojrzenia wywoływał w nim panikę. Z biegiem czasu pamięć zacierała to nieprzyjemne uczucie, by zawsze nieoczekiwanie uderzyć go nim w twarz — jak teraz, gdy krew w żyłach tężeje mu pod wpływem przesuwającego się po nim wyraźnie oceniającego wzroku łowcy. Nie ma już jednak ani pięciu, ani czternastu, ani dwudziestu dwóch lat, nie ma też potrzeby, żeby panikować, bo ani niczemu nie jest winny, ani nie zależy mu, jak odebrany zostanie przez kogoś, z kim Norny prawdopodobnie nigdy więcej nie zetną już jego ścieżek.
    Wzruszenie ramion — tak nieznaczne, jakby chciał jedynie rozprostować nieco zastane kości, nie zaś udzielić niewerbalnej odpowiedzi — jest jedyną reakcją na rzucone jak gdyby w przestrzeń pytanie.
    Owszem. — Zna kilka przypadków tak silnych osobowości, które zdołały poderwać do pracy mniej pewne swego jednostki. — Ale ta swoimi działaniami chyba osiąga rezultaty odwrotne do zamierzonych. — Sugestywnie zerka na prawdopodobnie już wcześniej ściągnięte plakaty. Powątpiewa, by jego rozmówca był kolekcjonerem ulicznych, prawie że awangardowych, afiszów.
    Wątpliwości, jak przenikający przez materiał płaszcza i spodni chłód, ogarniają go również w chwili, kiedy zaczepiony młodzieniec udziela swojej odpowiedzi — najpierw jednej, później kolejnej. Już wie, że nie otrzyma zadowalających go wyjaśnień; już wie — w chwili, kiedy przed oczyma miga mu wąska spłacheć pleców młodzika — że nie uzyska więcej informacji poza tymi, które wytłuszczone ma niechlujnym pismem na plakatach i broszurkach. Usta drgają mu na skraju rozbawienia, wargi układają się jednak w pełnym politowania uśmiechu, z jakim odbiera od Martina podaną mu ulotkę, na którą nawet nie zerka, ochoczo oddając ją mężczyźnie, z którym wcześniej rozmawiał.
    Jasne. — Rzucone mimochodem zapewnienie dotyczące prośby chłopaka, staje się jednocześnie potaknięciem na pytanie łowcy. Pozbawione druków dłonie wciska głęboko w kieszenie, głowę chowając w ramionach, gdy niespodziewany podmuch wiatru przecina pas uczelnianych ogrodów, przypominając swoją obecnością o tym, dlaczego na błoniach można dostrzec niewielu spacerowiczów. — Może należałoby ich szukać w ostatnich wydarzeniach, jeśli w ogóle wydarzyło się coś, co sprowokowałoby tak wyjątkową deklarację pomocy. — Z nieco słabnącym, jakby przegnanym wiatrem, zainteresowaniem przypatruje się mężczyźnie, na dobre przestając liczyć, że uda mu się zaczerpnąć języka na temat znaczących wydarzeń mających miejsce w Midgardzie. — Zresztą, ma pan adres, a Martin na pewno będzie wniebowzięty, jeśli dowie się, jak skutecznie ściąga interesantów do źródła. — Kąśliwy ton nakierowany na wspomnienie o plakaciarzu nieintencjonalnie zabarwia całość wypowiedzi. Nie chcąc jednak wdawać się w dalszą dyskusję, żegna się krótkim skinieniem głowy.

    Loar z tematu
    Widzący
    Agnar Eriksen
    Agnar Eriksen
    https://midgard.forumpolish.com/t1757-agnar-eriksen#18223https://midgard.forumpolish.com/t1761-agnar-eriksenhttps://midgard.forumpolish.com/t1762-roguehttps://midgard.forumpolish.com/f153-agnar-eriksen


    Mógł śmiało stwierdzić, że jego zadanie właśnie tutaj się kończyło. Ulotka wskazywała adres, a plakat pasował do niej perfekcyjnie. Ktokolwiek za tym stał należało to sprawdzić. Teoretycznie powinna tym zająć się Krucza Straż, ale jeżeli przychodzili tam ci, których natura obdarzyła dodatkowymi umiejętnościami pierwsze co, to raporty spłyną do Łowców. Istniała też szansa, że nigdy się nie pojawią na biurku Specjalisty.  Ktoś przymknie na to oko, jak na większość niewygodnych zdarzeń w mieście.
    -Działania Wyzwolonych- Skomentował krótko, bo inaczej nie potrafił wytłumaczyć tego działania. Wyzwoleni budzili w galdrach poczucie strachu, wskazywali im wroga, wszystkich obdarzonych inną genetyką. Sam nie był zwolennikiem bratania się z nimi, ale nie był głupcem. Miał świadomość, że ci żyją wśród innych, starają się nie wychylać i póki nie szkodzą swoim zachowaniem nie zwracał na nich uwagi. W momencie, w którym zaczynają zagrażać wkraczali Łowcy. Wcisnął dłonie do kieszeni płaszcza wraz z podarowaną ulotką wiedząc, że jego praca tutaj została zakończona. Jukka zniknął z zasięgu wzroku, jak zwykle miał w zwyczaju, niesforny chłopak. Wyciągnął Agnara z biura, a teraz sam się ulotnił. Jednak nie miał do niego żalu, łowca tego potrzebował, a teraz miał nawet powód, aby się udać na inspekcję pod wskazany adres.
    Skinął jedynie na pożegnanie nieznajomemu, z którym zapewne nigdy nie zdarzy mu się więcej spotkać. Jego ścieżki często przecinały przypadkowe spotkania, czy coś wnosiły do życia? Być może, ale nigdy nad tym zbyt długo się nie zastanawiał podążając drogą, która została mu wyznaczona przez Norny. Agnar brał życie takim jakie było, nie szukał w nim wielkiego planu. Był jednym z wielu, z milionów.

    Agnar z tematu


    hunter

    He no longer clung to the simplistic ideals
    of right and wrong or good and evil.
    He understood better than anyone
    that dark and light were intertwined
    in strange and complex ways.



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.