:: Midgard :: Okolice :: Jezioro Golddajávri
Mgliste moczary (K)
3 posters
Mistrz Gry
Mgliste moczary (K) Pon 14 Gru - 23:10
Mgliste moczary (K)
Na zachód od jeziora, wśród gęstych i wysokich drzew, znajdują się bagna, będące niekiedy bezpośrednim zagrożeniem dla nieświadomych, wędrujących tędy galdrów. Nad moczarami zawsze unosi się bowiem biała mgła, która nie tylko uniemożliwia uważne stawianie kroków, lecz sprawia także, że w miejscu tym wyjątkowo łatwo jest zatracić swoją orientację w terenie. Niekiedy mówi się, że pechowcy, którzy przypadkowo zaszli nad bagna, pozostali tu już na zawsze, po dziś dzień błądząc w gęstej mgle, nawiedzając wszystkich tych, którzy decydują się odwiedzić owe obszary. Chociaż nie wiadomo jak wiele jest prawdy w tych opowieściach, większość mieszkańców woli nie ryzykować, trzymając się od tego miejsca jak najdalej, choćby mieli nawet dotrzeć do celu okrężną drogą.
1, 2 – Wydaje ci się, że zabłądziłeś. Czy to siła sugestii spowodowana przez opowieści, czy rzeczywiście zdołałeś pomylić ścieżkę?
3 – Jeśli szukasz składników roślinnych, zdobywasz ich dwa razy więcej.
4 – Jeśli szukasz składników zwierzęcych, zdobywasz ich dwa razy więcej.
5 – Jeśli podróżujesz wieczorem lub nocą, spotykasz błędne ogniki, które najwyraźniej próbują skłonić cię do zboczenia z drogi. W przypadku wędrówki za dnia, nie dostrzegasz nic wyjątkowego.
6 – Poślizgnąłeś się i upadasz prosto w podmokły teren. Stajesz się brudny od stóp do głów, przez co musisz szybko się oczyścić.
W tym temacie możesz znaleźć ingrediencje. Aby je zdobyć, wystarczy napisać posta, wykonać rzut kością zgodny z mechaniką zbierania składników i rozliczyć się w aktualizacji rozwoju.
● Ingrediencje roślinne: białomirtwór (I), czosnek syberyjski (I), mech torfowy (I), muchomor czerwony (I), cis pospolity (II), metamorflora (II), monetka bukowa (II), szalej jadowity (II), tasznik pospolity (II), żarliwodrzew (II), starzec nierównozębny (III), płomykówka błotna (III);
● Ingrediencje zwierzęce: bäckahästen (II)– sierść, serce, gulon (III) – sierść, kły, pazury, oko, serce.
Kość k6 (obowiązkowa)
1, 2 – Wydaje ci się, że zabłądziłeś. Czy to siła sugestii spowodowana przez opowieści, czy rzeczywiście zdołałeś pomylić ścieżkę?
3 – Jeśli szukasz składników roślinnych, zdobywasz ich dwa razy więcej.
4 – Jeśli szukasz składników zwierzęcych, zdobywasz ich dwa razy więcej.
5 – Jeśli podróżujesz wieczorem lub nocą, spotykasz błędne ogniki, które najwyraźniej próbują skłonić cię do zboczenia z drogi. W przypadku wędrówki za dnia, nie dostrzegasz nic wyjątkowego.
6 – Poślizgnąłeś się i upadasz prosto w podmokły teren. Stajesz się brudny od stóp do głów, przez co musisz szybko się oczyścić.
Ingrediencje
W tym temacie możesz znaleźć ingrediencje. Aby je zdobyć, wystarczy napisać posta, wykonać rzut kością zgodny z mechaniką zbierania składników i rozliczyć się w aktualizacji rozwoju.
● Ingrediencje roślinne: białomirtwór (I), czosnek syberyjski (I), mech torfowy (I), muchomor czerwony (I), cis pospolity (II), metamorflora (II), monetka bukowa (II), szalej jadowity (II), tasznik pospolity (II), żarliwodrzew (II), starzec nierównozębny (III), płomykówka błotna (III);
● Ingrediencje zwierzęce: bäckahästen (II)– sierść, serce, gulon (III) – sierść, kły, pazury, oko, serce.
Toke Tougaard
Re: Mgliste moczary (K) Nie 10 Mar - 18:31
Toke TougaardŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Aarhus, Dania
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : zmiennokształtny
Zawód : złodziej wspomnień, kontratenor
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : akrobata (I), złotousty (II), dziecko Lokiego
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 10 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
02.06.2001
Biegł, coraz szybciej, nie oglądając się na siebie, wsłuchując się jedynie w swój oddech i kroki mknącej kilka kroków przed nim Synne. Krok za krokiem, krok za krokiem, wbiegając w końcu pośród mgłę unoszącą się nad moczarami i zatrzymując się gwałtownie.
Pochylił się, opierając dłonie na kolanach. Wciągnął w płuca kilka łapczywych haustów powietrza i zerknął na nią spod oka.
- Myślisz, że ich zgubiliśmy? - rzucił, prostując się w końcu i opierając dłoń o chropowatą powierzchnię jednego z drzew. Miał lekko zaróżowione policzki, a oczach odbijał się charakterystyczny błysk, wynik nagłego uderzenia adrenaliny. Z jego ust wyrwał się mimowolny wyraz rozbawienia, cichy chichot, chociaż kilka minut wcześniej wcale nie było mu do śmiechu. Niewinny spacer wokół jeziora, spontaniczna odmiana od specyficznego klimatu baru, miejsca pracy Synne, w którym dotąd się widywali, przybrał zaskakujący obrót. Grupa opryszczków, która wyrosła nagle nie wiadomo skąd, chcąc najprawdopodobniej korzystając z osłony nocy dla zabawy przetrącić im parę kości, okazała się przeciwnikiem, z którym nie byli gotowi się zmierzyć. Niemy impuls porozumienia połączył ich umysły, gdy równocześnie odwrócili się na pięcie i zaczęli uciekać.
- Na pewno spodziewałaś się, że niczym rycerz na białym rumaku wybawię cię z opresji. - Posłał jej żartobliwy, podszyty jednak ironią uśmiech, dobrze wiedząc, że wcale się tego po nim nie spodziewała. W ciągu niezliczonych już wyborów spędzonych przy barze przekonał się, że Synne nie należała do naiwnych idealistek. - Muszę cię jednak rozczarować. Aberacje magiczne nie pozwalają mi poprawnie czarować. Narobiłbym więcej szkód niż pożytku. - Kłamstwo przeszło mu przez usta gładko, bez mrugnięcia okiem. Nie usprawiedliwiał się, nie zależało mu na roli wybawiciela, żałował jedynie, że nie mógł po prostu posłać w stronę prześladowców kilku zakazanych zaklęć, tym samym dobitnie pokazując im z kim mieli do czynienia.
Nastawił uszu, wydało mu się, że pośród ciszy otulającej ich nocy i unoszącej się na moczarach mgły, wyłapał szelest, dźwięk łamanych gałązek i zmierzających w ich stronę kroków.
- Chyba tak łatwo się nie poddadzą - wyszeptał, przykładając palec do ust i lekkim ruchem głowy wskazując jej kierunek. Właśnie wtedy zdecydował się na nieprzemyślany ruch w ciemnościach, chciał postawić kilka kroków, aby spróbować spojrzeniem przebić się przez gęstą mgłę i wyłapać w niej jakiś ruch, zamiast tego potknął się o wystający korzeń i runął na ziemię.
Mistrz Gry
Re: Mgliste moczary (K) Nie 10 Mar - 18:31
The member 'Toke Tougaard' has done the following action : kości
'k6' : 6
'k6' : 6
Synne Mikkelsen
Re: Mgliste moczary (K) Czw 14 Mar - 18:24
Synne MikkelsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Vardø, Norwegia
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : biedny
Genetyka : selkie
Zawód : kelnerka w barze „Valravn”
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wilk
Atuty : akrobata (I), złotousty (II), focza skóra
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 5 /magia przemiany: 10 / magia twórcza: 10 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 25 / wiedza ogólna: 10
Wszystko musiało się koncertowo spierdolić.
Spokojny spacer w terenie, lekka rozmowa o wszystkim i o niczym zamieniła się nagle w konieczność szybkiej i żwawej ewakuacji poza zasięg ofensywnych czarów, pięści i wścibskich, oceniających spojrzeń. Skąd ta banda się tu wzięła? W okolicy było coś cennego, pilnowali łupu albo obstawiali jakiś przerzut? A może to był ten gatunek dryblasów, którzy szukali guza niezależnie od dnia i pory, tak dla rozrywki, tak dla sportu? Mieli przewagę liczebną, nie było sensu nawet wchodzić w starcie; nie, kiedy była tu tylko z Toke, nawet bez psów. Trzy osiemdziesięcio kilowe bestie potrafiły zrobić różnicę w znakomitej większości sytuacji.
Puściła się biegiem pierwsza. Odruch był instynktowny, podyktowany koniecznością ratowania własnej dupy na przestrzeni czterech ostatnich lat. Ścieżka poprowadziła ich bliżej owianych złą sławą bagien, mlecznobiała mgła rozlała się po okolicy niby mleko, ale Synne była pewna, że się nie zgubią. Że wrócą po śladach, że zapamięta charakterystyczne elementy mijanych drzew, ale… ale prawda była taka, że teraz nie wiedziała już dokąd biegną. Wracają w stronę drabów? Zgubili ich? ― Synne zatrzymała się i zadarła głowę, ale przez gęste korony drzew nic nie było widać. ― Gdzie była północ?
― Myślę, że sami się zgubiliśmy ― odparła bez chwili zawahania, wyraźnie zaniepokojona. Rozejrzała się jeszcze na boki, ale wciąż nie mogła złapać orientacji w terenie. Krótka przebieżka nie wpłynęła na jej oddech, nie odezwała się jeszcze znajomym, ciągnącym bólem w mięśniach. Mogłaby tak biec jeszcze kolejny kwadrans, a po takim zastrzyku adrenaliny, to i całą godzinę, byleby spierdolić drabom spod ręki.
Spojrzała na kompana; niepokój zastąpiła iskra rozbawienia. Ostatnie, czego po nim oczekiwała, to zabawa w ratowanie dam z opresji.
― Byłbyś chujowym rycerzem na białym rumaku ― stwierdziła wesoło i podparła się pod boki ― a ja byłabym chujową księżniczką, zaręczam.
Na wspomnienie aberracji tylko machnęła ręką na odlew; kłamał czy nie, nie miało to dla niej znaczenia. Nie oczekiwała tłumaczeń, zręcznych wymówek, czy nawet samej prawdy. Nic nie był jej winien, tak samo, jak ona jemu nie była nic winna; połączył ich wspólny pomysł na spacer i gdyby zostawił ją tu i teraz ― nie miałaby żalu, ani nie byłaby zdziwiona. Żyła na Ymirze Starszym już wystarczająco dużo czasu, by pozbyć się złudzeń.
Trzask łamanych gałązek i żywy szelest liści przywrócił ją do rzeczywistości, do tego co tu i teraz. Rozejrzała się czujnie, ale spojrzenie nie mogło przebić gęstej mgły, nie w nocy. Zmarszczyła brwi, dłoń odruchowo powędrowała do przypiętego do paska noża. Nie odezwała się już, dopasowując się do milczącego nakazu ciszy i podążyła we wskazanym przez kompana kierunku. Krok-krok-krok, jednostajny rytm krótkiego marszu przerwał głuchy odgłos padającego ciała i jęk naruszonego korzenia. Synne błyskawicznie dopadła do towarzysza i wyciągnęła dłoń, chcąc pomóc mu się pozbierać.
― Nie wiem gdzie jesteśmy ― szepnęła zduszonym głosem; spojrzenie znów strzeliło w bok, w ślad za kolejnym niepokojącym odgłosem ― mgła gęstnieje. Weź moją rękę i nie puszczaj, nie chcę cię zgubić. W każdym razie nie teraz ― dodała z przewrotnym uśmiechem.
Spokojny spacer w terenie, lekka rozmowa o wszystkim i o niczym zamieniła się nagle w konieczność szybkiej i żwawej ewakuacji poza zasięg ofensywnych czarów, pięści i wścibskich, oceniających spojrzeń. Skąd ta banda się tu wzięła? W okolicy było coś cennego, pilnowali łupu albo obstawiali jakiś przerzut? A może to był ten gatunek dryblasów, którzy szukali guza niezależnie od dnia i pory, tak dla rozrywki, tak dla sportu? Mieli przewagę liczebną, nie było sensu nawet wchodzić w starcie; nie, kiedy była tu tylko z Toke, nawet bez psów. Trzy osiemdziesięcio kilowe bestie potrafiły zrobić różnicę w znakomitej większości sytuacji.
Puściła się biegiem pierwsza. Odruch był instynktowny, podyktowany koniecznością ratowania własnej dupy na przestrzeni czterech ostatnich lat. Ścieżka poprowadziła ich bliżej owianych złą sławą bagien, mlecznobiała mgła rozlała się po okolicy niby mleko, ale Synne była pewna, że się nie zgubią. Że wrócą po śladach, że zapamięta charakterystyczne elementy mijanych drzew, ale… ale prawda była taka, że teraz nie wiedziała już dokąd biegną. Wracają w stronę drabów? Zgubili ich? ― Synne zatrzymała się i zadarła głowę, ale przez gęste korony drzew nic nie było widać. ― Gdzie była północ?
― Myślę, że sami się zgubiliśmy ― odparła bez chwili zawahania, wyraźnie zaniepokojona. Rozejrzała się jeszcze na boki, ale wciąż nie mogła złapać orientacji w terenie. Krótka przebieżka nie wpłynęła na jej oddech, nie odezwała się jeszcze znajomym, ciągnącym bólem w mięśniach. Mogłaby tak biec jeszcze kolejny kwadrans, a po takim zastrzyku adrenaliny, to i całą godzinę, byleby spierdolić drabom spod ręki.
Spojrzała na kompana; niepokój zastąpiła iskra rozbawienia. Ostatnie, czego po nim oczekiwała, to zabawa w ratowanie dam z opresji.
― Byłbyś chujowym rycerzem na białym rumaku ― stwierdziła wesoło i podparła się pod boki ― a ja byłabym chujową księżniczką, zaręczam.
Na wspomnienie aberracji tylko machnęła ręką na odlew; kłamał czy nie, nie miało to dla niej znaczenia. Nie oczekiwała tłumaczeń, zręcznych wymówek, czy nawet samej prawdy. Nic nie był jej winien, tak samo, jak ona jemu nie była nic winna; połączył ich wspólny pomysł na spacer i gdyby zostawił ją tu i teraz ― nie miałaby żalu, ani nie byłaby zdziwiona. Żyła na Ymirze Starszym już wystarczająco dużo czasu, by pozbyć się złudzeń.
Trzask łamanych gałązek i żywy szelest liści przywrócił ją do rzeczywistości, do tego co tu i teraz. Rozejrzała się czujnie, ale spojrzenie nie mogło przebić gęstej mgły, nie w nocy. Zmarszczyła brwi, dłoń odruchowo powędrowała do przypiętego do paska noża. Nie odezwała się już, dopasowując się do milczącego nakazu ciszy i podążyła we wskazanym przez kompana kierunku. Krok-krok-krok, jednostajny rytm krótkiego marszu przerwał głuchy odgłos padającego ciała i jęk naruszonego korzenia. Synne błyskawicznie dopadła do towarzysza i wyciągnęła dłoń, chcąc pomóc mu się pozbierać.
― Nie wiem gdzie jesteśmy ― szepnęła zduszonym głosem; spojrzenie znów strzeliło w bok, w ślad za kolejnym niepokojącym odgłosem ― mgła gęstnieje. Weź moją rękę i nie puszczaj, nie chcę cię zgubić. W każdym razie nie teraz ― dodała z przewrotnym uśmiechem.
Looking for trouble and if I cannot find it,
I will create it
Mistrz Gry
Re: Mgliste moczary (K) Czw 14 Mar - 18:24
The member 'Synne Mikkelsen' has done the following action : kości
'k6' : 2
'k6' : 2
Toke Tougaard
Re: Mgliste moczary (K) Sob 20 Kwi - 14:42
Toke TougaardŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Aarhus, Dania
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : zmiennokształtny
Zawód : złodziej wspomnień, kontratenor
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łasica
Atuty : akrobata (I), złotousty (II), dziecko Lokiego
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 10 / magia przemiany: 15 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Wilgoć przenikała pod ubrania, wnikała w pory, zimno ekspansywnie wspinało się po skórze. Zadrżał, bo przeszedł go nagły dreszcz, a przez twarz przebiegł cień, gdy skinął głową przyznając Synne rację. Zgubili się. Nie docierała jednak jeszcze do niego powaga sytuacji, wydawało się, że wystarczyło jedynie odwrócić się na pięcie i podążyć w kierunku, z którego przyszli. Stracił jednak orientację, biegnąc, uważał raczej, żeby nie zaplątać się w żaden korzeń, nie zderzyć z jakimś przypadkowym drzewem, niż zwracać uwagę na to, dokąd dokładnie zmierza.
- W takim razie może wyszłoby z tej naszej podwójnej chujowości coś dobrego. - Skłonił się w rozbawieniu w teatralnym ukłonie. - Minus plus minus daje plus.
Machnęła ręką na jego podszyte zapobiegawczością wyznanie. Zmrużył lekko oczy przyglądając się jej uważnie. Wciąż bawiło go, że przypadkowy wieczór sprzed paru miesięcy w barze, gdzie pracowała, Synne naiwnie uważała za ich pierwsze spotkanie. Lubił sobie wyobrażać, że w umysłach swoich ofiar pozostawał po sobie niezatarty ślad, jakby znak wodny, delikatną pieczęć, o której istnieniu wiedziałby jedynie on. Nawet jeśli jaki wprawiony medyk psychiatra dostrzegłby w czyjejś głowie dokonane spustoszenie, nie byłby w stanie znaleźć dokładnego źródła, śladu siły sprawczej. Zradzało to na twarzy Tougaarda złośliwy, zadowolony uśmiech. Niekiedy kusiło go więc, aby ponownie przeniknąć przez zasłonę jej myśli, poszukać owego znamienia, pozostałości swojej obecności, mimo że tamtym razem wcale nie wnikał tam stuprocentowo z własnej woli. Takie zlecenia zdarzały mu się rzadko, wtedy chyba nawet po raz pierwszy. Poczta pantoflowa, z Magnusem jako ogniwem, wobec którego z powodu swojej siostry miał wieczny dług, sprawiła, że to na niego spadł obowiązek wykonania brudnej roboty. I chociaż nie był w stanie połączyć w jedną całość faktów, bo nie znał wszystkich informacji, doskonale pamiętał wspomnienie, które usunął jej z pamięci. Mógł przewijać je w głowie niczym na taśmie video śniących, równocześnie posyłając jej uśmiech pełen triumfu, a jego źródła Synne pozostawał zupełnie nieświadoma. Czuł, że ma nad nią przewagę. Przewaga jednak narzucała podwójną ostrożność. Nie mógł wzbudzić w niej choćby cienia podejrzeń, równocześnie uparcie, zapewne na dłuższą metę błędnie, wciąż miał ją na oku, co w końcu zaowocowało czymś w rodzaju długoterminowej znajomości, która zaprowadziła ich dzisiaj właśnie w to miejsce.
Gdy upadł, jęknął nie tylko naruszony korzeń, ale i on sam. Nie miał czasu na reakcję, nie zdążył chwycić się sterczącej nieopodal gałęzi, czy podeprzeć się, aby zupełnie nie stracić równowagi. Cały uwalony błotem, chwycił ją za rękę, pozwalając tym samym wyciągnąć się z tej nagłej opresji. Wytarł o materiał spodni brudne dłonie, równocześnie zdając sobie sprawę, że uwalone ubranie stanowiło teraz jego, ich, najmniejszy problem.
- Masz rację - przytaknął, mocno chwytając jej dłoń, zaplatając na niej swoje szczupłe palce. Mgła zdawała się ich oblekać. A chociaż jej pojawienie mogliby uznać za dobrą monetę, bo chroniła ich przed tymi, którzy za nimi podążalii, to równocześnie wpędzała w pułapkę. Okolica nie wyglądała już jak zaledwie parę minut wcześniej, trudno było dostrzec więcej niż przestrzeń na odległość wyciągniętej dłoni. Przyszlo mu na myśl, że ludzkie umysły miały w sobie coś z tej białej zawiesiny, zamazującej kształty, wyraźnie jednak odcinającej je na tle swojego otoczenia. Trudno było cokolwiek z niej wyłuskać, ale gdy już wzrok przeniknął przez eteryczną zasłonę, doznawało się nagłego olśnienia i nierzadko trafiało na niepodważalny skarb - w jego przypadku na cudze wspomnienie warte dodania do z pietyzmem pielęgnowanej kolekcji.
- Cholera. Nic nie widać. Jeśli się cofniemy, to znowu trafimy na tych bydlaków…Posuwanie się naprzód też wydaje się nienajlepszym pomysłem. Nie mam ochoty dać się wciągnąć jakiemuś leśnemu bagnu. Chyba powinniśmy rzucić monetą? - zażartował. Mimo wszystko bezpieczniej było zawrócić i zmierzyć się z na ten moment niewidzialnym, ale słyszalnym w ciemnościach przeciwnikiem. O tym, że ktoś się zbliżał świadczyły coraz wyraźniej dochodzące do ich uszu trzaski łamanych gałęzi. Musieli zaryzykować.
W razie czego zawsze mógł po raz drugi wyczyścić jej pamięć, usuwając z niej prawdę o swojej przypadłości.
- W takim razie może wyszłoby z tej naszej podwójnej chujowości coś dobrego. - Skłonił się w rozbawieniu w teatralnym ukłonie. - Minus plus minus daje plus.
Machnęła ręką na jego podszyte zapobiegawczością wyznanie. Zmrużył lekko oczy przyglądając się jej uważnie. Wciąż bawiło go, że przypadkowy wieczór sprzed paru miesięcy w barze, gdzie pracowała, Synne naiwnie uważała za ich pierwsze spotkanie. Lubił sobie wyobrażać, że w umysłach swoich ofiar pozostawał po sobie niezatarty ślad, jakby znak wodny, delikatną pieczęć, o której istnieniu wiedziałby jedynie on. Nawet jeśli jaki wprawiony medyk psychiatra dostrzegłby w czyjejś głowie dokonane spustoszenie, nie byłby w stanie znaleźć dokładnego źródła, śladu siły sprawczej. Zradzało to na twarzy Tougaarda złośliwy, zadowolony uśmiech. Niekiedy kusiło go więc, aby ponownie przeniknąć przez zasłonę jej myśli, poszukać owego znamienia, pozostałości swojej obecności, mimo że tamtym razem wcale nie wnikał tam stuprocentowo z własnej woli. Takie zlecenia zdarzały mu się rzadko, wtedy chyba nawet po raz pierwszy. Poczta pantoflowa, z Magnusem jako ogniwem, wobec którego z powodu swojej siostry miał wieczny dług, sprawiła, że to na niego spadł obowiązek wykonania brudnej roboty. I chociaż nie był w stanie połączyć w jedną całość faktów, bo nie znał wszystkich informacji, doskonale pamiętał wspomnienie, które usunął jej z pamięci. Mógł przewijać je w głowie niczym na taśmie video śniących, równocześnie posyłając jej uśmiech pełen triumfu, a jego źródła Synne pozostawał zupełnie nieświadoma. Czuł, że ma nad nią przewagę. Przewaga jednak narzucała podwójną ostrożność. Nie mógł wzbudzić w niej choćby cienia podejrzeń, równocześnie uparcie, zapewne na dłuższą metę błędnie, wciąż miał ją na oku, co w końcu zaowocowało czymś w rodzaju długoterminowej znajomości, która zaprowadziła ich dzisiaj właśnie w to miejsce.
Gdy upadł, jęknął nie tylko naruszony korzeń, ale i on sam. Nie miał czasu na reakcję, nie zdążył chwycić się sterczącej nieopodal gałęzi, czy podeprzeć się, aby zupełnie nie stracić równowagi. Cały uwalony błotem, chwycił ją za rękę, pozwalając tym samym wyciągnąć się z tej nagłej opresji. Wytarł o materiał spodni brudne dłonie, równocześnie zdając sobie sprawę, że uwalone ubranie stanowiło teraz jego, ich, najmniejszy problem.
- Masz rację - przytaknął, mocno chwytając jej dłoń, zaplatając na niej swoje szczupłe palce. Mgła zdawała się ich oblekać. A chociaż jej pojawienie mogliby uznać za dobrą monetę, bo chroniła ich przed tymi, którzy za nimi podążalii, to równocześnie wpędzała w pułapkę. Okolica nie wyglądała już jak zaledwie parę minut wcześniej, trudno było dostrzec więcej niż przestrzeń na odległość wyciągniętej dłoni. Przyszlo mu na myśl, że ludzkie umysły miały w sobie coś z tej białej zawiesiny, zamazującej kształty, wyraźnie jednak odcinającej je na tle swojego otoczenia. Trudno było cokolwiek z niej wyłuskać, ale gdy już wzrok przeniknął przez eteryczną zasłonę, doznawało się nagłego olśnienia i nierzadko trafiało na niepodważalny skarb - w jego przypadku na cudze wspomnienie warte dodania do z pietyzmem pielęgnowanej kolekcji.
- Cholera. Nic nie widać. Jeśli się cofniemy, to znowu trafimy na tych bydlaków…Posuwanie się naprzód też wydaje się nienajlepszym pomysłem. Nie mam ochoty dać się wciągnąć jakiemuś leśnemu bagnu. Chyba powinniśmy rzucić monetą? - zażartował. Mimo wszystko bezpieczniej było zawrócić i zmierzyć się z na ten moment niewidzialnym, ale słyszalnym w ciemnościach przeciwnikiem. O tym, że ktoś się zbliżał świadczyły coraz wyraźniej dochodzące do ich uszu trzaski łamanych gałęzi. Musieli zaryzykować.
W razie czego zawsze mógł po raz drugi wyczyścić jej pamięć, usuwając z niej prawdę o swojej przypadłości.
Synne Mikkelsen
Re: Mgliste moczary (K) Pon 20 Maj - 19:29
Synne MikkelsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Vardø, Norwegia
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : biedny
Genetyka : selkie
Zawód : kelnerka w barze „Valravn”
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wilk
Atuty : akrobata (I), złotousty (II), focza skóra
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 5 /magia przemiany: 10 / magia twórcza: 10 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 25 / wiedza ogólna: 10
Parsknęła krótko, rozbawiona jego słowami i ukłonem, który nie pasował do sytuacji. Do szybkich oddechów, do napięcia trzymającego mięśnie w stanie najwyższej gotowości, do tego niewygodnego przeczucia, że zaraz coś się stanie. Synne rozejrzała się z roztargnieniem; zdawało jej się, że coś słyszy, ale dźwięk był nieuchwytny, zaraz rozlał się we mgle, wsiąkł w glebę.
Nigdy nie zastanawiała się właściwie nad tym, czemu Norny tak często splatały nici ich losów razem, nie doszukiwała się w tym fałszu, ani podwójnego dna. Poznany – jak jej się wydawało – w barze chłopak był miłym towarzystwem, tak po prostu. Lubiła go, tak jak lubiła innych ludzi przynależnych do czeluści Przesmyku i Ymira, a po paru głębszych mogłaby powiedzieć, że być może lubi go trochę bardziej, upatruje w nim bliższego kolegi, kogoś, komu mogłaby powiedzieć coś w zaufaniu. Gdyby jednak Norny dały jej szansę na odkrycie prawdy, gdyby dotarło do niej, że to właśnie on stoi za ziejącą w pamięci dziurą… Lubiła myśleć, że potrafi sobie poradzić. Lubiła myśleć, że jest już na tyle ostrożna i na tyle przewidująca, by poradzić sobie z wiadomościami tego kalibru. Ale w głębi ducha tliło się przekonanie, że kolejna zdrada, wbity w nóż plecy, złamałby ją w ten czy inny sposób. Odczułaby to o wiele mocniej niż by sobie tego życzyła, fundament jej świata znów zachwiałby się w posadach.
Nieświadomość, w tym przypadku, była aktem łaski Norn. Wyrokiem w zawieszeniu.
Uścisk jego dłoni był zaskakująco pewny i mocny, Synne odwzajemniła go bezwienie, jakby w tym krótkim geście mieli przekazać sobie coś poza błahym zapewnieniem, że wszystko będzie dobrze. Odruchowo obmacała pasek wolną dłonią; nóż był na swoim miejscu. Gotowy na jej ruch, gotowy do użycia. Synne ściągnęła brwi, strzeliła spojrzeniem w bok, w stronę nagłego rumoru, który znów rozmył się w powietrzu nim zdążyłaby w ogóle uchwycić jego źródło i dopasować do czegoś konkretnego.
– Mamy dwa wyjścia – stwierdziła mrukliwie. – I każde z nich chujowe. Ja mówię: uciekajmy. Uciekajmy jeszcze kawałek, przed siebie. Jak na nich trafimy to trudno, trzeba będzie się bronić albo jakoś przedrzeć i uciekać dalej. Ale… może to naiwne, ale może zdołamy się wywinąć i gdzieś schować. Moczary mają to do siebie, że bywają nieprzewidywalne. – Uśmiechnęła się pod nosem paskudnie, oczami wyobraźni widząc, jak oprawcy źle stają, a bagno wciąga ich w swoje odmęty. – Niestety jest to miecz obosieczny, ale… – wzruszyła ramionami – nie mamy za bardzo innego wyjścia.
Hałas powtórzył się, tym razem jakby bliżej, mocniej. Wyraźniej. Synne odsunęła się dwa kroki w tył, mocniej zacisnęła palce na zimnej dłoni towarzysza.
– Chodź. Zobaczymy, czy Norny nam sprzyjają, czy mają nas w dupie – rzuciła wyzywającym tonem, jakby chciała sprowokować boginie do interwencji, a potem pociągnęła go dalej, w stronę moczar, w stronę tego, co kompletnie nieznane.
Nigdy nie zastanawiała się właściwie nad tym, czemu Norny tak często splatały nici ich losów razem, nie doszukiwała się w tym fałszu, ani podwójnego dna. Poznany – jak jej się wydawało – w barze chłopak był miłym towarzystwem, tak po prostu. Lubiła go, tak jak lubiła innych ludzi przynależnych do czeluści Przesmyku i Ymira, a po paru głębszych mogłaby powiedzieć, że być może lubi go trochę bardziej, upatruje w nim bliższego kolegi, kogoś, komu mogłaby powiedzieć coś w zaufaniu. Gdyby jednak Norny dały jej szansę na odkrycie prawdy, gdyby dotarło do niej, że to właśnie on stoi za ziejącą w pamięci dziurą… Lubiła myśleć, że potrafi sobie poradzić. Lubiła myśleć, że jest już na tyle ostrożna i na tyle przewidująca, by poradzić sobie z wiadomościami tego kalibru. Ale w głębi ducha tliło się przekonanie, że kolejna zdrada, wbity w nóż plecy, złamałby ją w ten czy inny sposób. Odczułaby to o wiele mocniej niż by sobie tego życzyła, fundament jej świata znów zachwiałby się w posadach.
Nieświadomość, w tym przypadku, była aktem łaski Norn. Wyrokiem w zawieszeniu.
Uścisk jego dłoni był zaskakująco pewny i mocny, Synne odwzajemniła go bezwienie, jakby w tym krótkim geście mieli przekazać sobie coś poza błahym zapewnieniem, że wszystko będzie dobrze. Odruchowo obmacała pasek wolną dłonią; nóż był na swoim miejscu. Gotowy na jej ruch, gotowy do użycia. Synne ściągnęła brwi, strzeliła spojrzeniem w bok, w stronę nagłego rumoru, który znów rozmył się w powietrzu nim zdążyłaby w ogóle uchwycić jego źródło i dopasować do czegoś konkretnego.
– Mamy dwa wyjścia – stwierdziła mrukliwie. – I każde z nich chujowe. Ja mówię: uciekajmy. Uciekajmy jeszcze kawałek, przed siebie. Jak na nich trafimy to trudno, trzeba będzie się bronić albo jakoś przedrzeć i uciekać dalej. Ale… może to naiwne, ale może zdołamy się wywinąć i gdzieś schować. Moczary mają to do siebie, że bywają nieprzewidywalne. – Uśmiechnęła się pod nosem paskudnie, oczami wyobraźni widząc, jak oprawcy źle stają, a bagno wciąga ich w swoje odmęty. – Niestety jest to miecz obosieczny, ale… – wzruszyła ramionami – nie mamy za bardzo innego wyjścia.
Hałas powtórzył się, tym razem jakby bliżej, mocniej. Wyraźniej. Synne odsunęła się dwa kroki w tył, mocniej zacisnęła palce na zimnej dłoni towarzysza.
– Chodź. Zobaczymy, czy Norny nam sprzyjają, czy mają nas w dupie – rzuciła wyzywającym tonem, jakby chciała sprowokować boginie do interwencji, a potem pociągnęła go dalej, w stronę moczar, w stronę tego, co kompletnie nieznane.
Looking for trouble and if I cannot find it,
I will create it