Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    05.03.2001 – Biblioteka – L. Nørgaard & Prorok

    2 posters
    Widzący
    Lasse Nørgaard
    Lasse Nørgaard
    https://midgard.forumpolish.com/t1236-lasse-idar-nrgaard#9818https://midgard.forumpolish.com/t1264-lasse-nrgaardhttps://midgard.forumpolish.com/t1266-tyv#10151https://midgard.forumpolish.com/f120-lasse-i-ida-nrgaard


    05.03.2001

    Gdy był młodszy, rodzinny dom przynosił mu ukojenie. Znał na pamięć wstęgi jego korytarzy, każdą skrzypiącą deskę w długich, skręconych schodach, portrety ich przodków porozwieszane na jasnych ścianach, a w nich przenoszone z pokolenia na pokolenia cechy Nørgaardów, które widział również w swojej twarzy, twarzach sióstr i matki — te same bystre oczy, ciężkie powieki, wysokie kości policzkowe, te same dumne uśmiechy i uniesione brwi. Ostatni Przylądek stanowił bastion rzeczy oczywistych i nieuniknionych, rzeczy, które tkwiły w nim od urodzenia i z którymi miał umrzeć. Tutaj jego pochodzenie nie było ani przywilejem, ani przywarą — było po prostu, głośne i czyste jak łza. Lasse Nørgaard — pamiętał uniesiony głos profesora Erlingssona, tamtego dnia gdy dziadek pierwszy raz zabrał go ze sobą do instytutu. Był jeszcze nastolatkiem, a serce rzucało się pod jego żebrami jak oszalałe, usłyszał bowiem wtedy ciężar swojego nazwiska w cudzych ustach. Było ładne, acz chrobotliwe i wisiało w powietrzu dłużej niż pozostałe słowa. Dziadek położył dłoń na jego ramieniu, zacisnął palce, przyznał ponad jego głową, że pokłada w nim wielkie nadzieje, na co profesor Erlingsson zacmokał z uznaniem. A więc tym była nieunikniona oczywistość jego urodzenia — tą dumą, którą czuł, gdy pasował do obrazów na ścianie i tym ciężarem, który układał się na jego ramionach jak ręce dziadka, jak spojrzenie babki, jak przyszłość, którą należało wypełnić do końca. Nørgaard było w istocie pięknym nazwiskiem i teraz, kiedy parzyło mu wrócić do Ostatniego Przylądka, Lasse po raz pierwszy od kilku tygodni przypomniał sobie, jak dotkliwie boleć będzie jego strata. Dom przestał dawać ukojenie, portrety przodków przestały go przypominać. Wszystko w tej cholernej rezydencji przywodziło na myśl grobowiec.
    Z tego właśnie powodu kroczył korytarzem tak wolno, jak tylko mógł, odwlekając tym samym spotkanie z babką w szybciej lub później kończącą się nieskończoność. Najzwyczajniej w świecie, tak jak każdy więzień lub kryminalista (zdrajca był może, zdrajca było najlepszym określeniem), starał się odroczyć moment swojej egzekucji. Nie był gotowy trafić na stryczek, jeszcze nie teraz — potrzebował jeszcze kilku kroków, by przełknąć wyrzuty sumienia i pogodzić się z tym, co mogło go dziś czekać. Nie pomógł fakt, iż po drodze minąć musiał zakryty czarnym muślinem, świeżo namalowany portret Silje. Domyślał się, że matka postanowiła uchwycić jej młodość w ostatecznym akcie swojej miłości i przeczekać żałobę nim odsłoni obraz, pozwalając mu wstąpić w poczet martwych. Lasse czuł jednak, jak oczy siostry śledzą go spod warstwy lejącego się materiału — nie musiał jej widzieć, by odgadnąć jej spojrzenie, zatroskany wyraz jej twarzy. Strata była taka świeża. Zrobiło mu się niedobrze.
    Kiedy stanął w końcu w drzwiach, jego serce na kilka sekund skurczyło się i zeschło jak ogryzek. Babka świetnie wybrała punkt  rozmowy — biblioteka była jego ulubionym pomieszczeniem, stanowiła symbol tego, co tak gorąco kochał w Ostatnim Przylądku i swojej rodzinie. Wydawało mu się, że zapraszając go tutaj, Kasandra rozpoczęła dyskusję, nim paść mogły pierwsze słowa. Równie dobrze mogła rozłożyć ręce i krzyknąć, że jest niewdzięczny. Zobacz, spójrz na wszystko to, co od nas dostałeś, na wszystkie swoje przywileje i możliwości. Jak możesz być tak bezmyślny?
    Proszę mi wybaczyć spóźnienie — odezwał się, a jego słowa zabrzmiały kuriozalnie zimno i zbyt oficjalnie. Musiał zagryzać wnętrze policzka, by nie spuścić wzroku. Musiał trzymać głowę prosto, podbródek wysoko, musiał patrzeć babce w oczy. Miał wrażenie, że byłaby niezadowolona, gdyby już teraz dostrzegła tak rażącą słabość. — To były trudne tygodnie. Bardzo długie. Mam więcej wizji i nie najlepiej śpię — jego głos był cichy, oddech płytki. Kasandra zawsze łudząco przypominała jego matkę. Od kiedy pamiętał, czuł przy nich obowiązek, by stale się usprawiedliwiać. — Nigdy nie chciałem... — zaczął po krótkiej, wymownej ciszy. — Nie zamierzałem robić niczego, co mogłoby skrzywdzić lub skompromitować naszą rodzinę. Nie kierowałem się złą wolą. — Przełknął ślinę. Ukochana biblioteka stała się nagle okrutnie zimna. — Ale Dahlia nie kłamała, nie zupełnie. Cokolwiek, o co mnie oskarżyła, było przynajmniej w części prawdą.


    As the devil spoke we spilled out on the floor and the pieces broke and the people wanted more and the rugged wheel is turning another round

     
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Kasandra nie była ostatnio w najlepszym nastroju. Była szczerze zmęczona wydarzeniami dni minionych i zamieszaniem, które wytworzyło się wokół jej rodziny za sprawa magicznych mediów, nawet jeśli wszyscy myśleli o niej, że jest niezniszczalna. Starała się tym razem, by pogrzeb przebiegł spokojnie, dlatego też zrezygnowano z uroczystości pogrzebowej w grobowcu Helligsted, jak to stało się w przypadku jej zmarłego męża Lauge, na rzecz rodzinnego grobowca w Aalborg. Silje zasługiwała na to, by być jak najbliżej rodziny – rodziny, która ostatnimi czasy się rozpadała na malutkie kawałki. Nieustannie krążyło nad nią widmo śmierci i niepowodzeń, a jako jarl klanu musiała coś zrobić; nie mogła też zrezygnować z rozmowy z Lasse po tym, czego dowiedziała się od Dahlii Tordenskiold. Szokująca wiadomość o zbyt zażyłej relacji jej wnuczka ze znacznie starszym mężczyzna sprawiła, że postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i dowiedzieć się na jego temat jak najwięcej więcej. Poczynania i śledztwo Kasandry przerwała jednak tragiczna śmierć jej wnuczki, dlatego z trudem zadecydowała o odłożeniu rozmowy z Lasse w czasie. Początek marca, nawet jeśli w dalszym ciągu nie wydawał się odpowiednim czasem, wciąż był lepszym momentem niż luty. Kiedy Lasse wreszcie pojawił się w bibliotece w Ostatnim Przylądku, przywitała się z nim odpowiednio, choć było w jej gestach coś, co świadczyło o dystansie.
    Dobrze cię widzieć, wnuczku – powiedziała Kasandra z ostrożnym uśmiechem na zmęczonej twarzy. Pojawił się na krótko; w końcu lada moment będzie musiała z nim przeprowadzić poważną rozmowę. Nie podobało jej się to, czego dowiedziała się od Dahlii; od zawsze snuła względem Lasse zupełnie inne plany. Choć to kobiety były najważniejsze w ich klanie, to jednak nie chciała, by jeden z jej wnuków poczuł się pomijany. – To bardzo ciężki dla nas, Nørgaardów, czas... Wiem, że mieliśmy porozmawiać już wcześniej, ale mam nadzieję, że rozumiesz okoliczności, których ostatecznie nikt z nas się nie spodziewał. Bogowie wystawiają nas na próbę. – Musiała być silna. Była ostoją tego klanu i przyrzekła swojej matce, gdy była jeszcze młoda, że zrobi wszystko, by utrzymać Norgaardow w ryzach. Jednak od wydarzeń z zeszłego roku narastało w niej wyjątkowo niepokojące przeczucie, że zawiodła – przynajmniej teraz, niemal pod sam koniec swojej drogi, odnosząc wrażenie, że w rzeczywistości niewiele już jej zostało, by naprawić rodzinę; by poskładać ją kawałek po kawałku. To był już dla niej wyścig z czasem.
    O jakich wizjach mówisz? Czy… widziałeś coś związanego z siostrą? – zapytała zaintrygowana Kasandra, po czym splotła za plecami ręce, decydując się na pozostanie w stojącej pozycji. U niej było wręcz odwrotnie – w ostatnim czasie miała znacznie mniej niepokojących wizji, ale nie chroniło jej to w żaden sposób przed bezsennymi nocami. – Opowiedz mi zatem o wszystkim. Uznajmy, że o niczym nie mam pojęcia, a ty chcesz mi wyznać swój sekret. – Mogła wysuwać oskarżenia na podstawie tego, co usłyszała, lecz postanowiła rozpocząć dyskusję spokojnie, dając mu szansę na wybronienie się z sytuacji.
    Widzący
    Lasse Nørgaard
    Lasse Nørgaard
    https://midgard.forumpolish.com/t1236-lasse-idar-nrgaard#9818https://midgard.forumpolish.com/t1264-lasse-nrgaardhttps://midgard.forumpolish.com/t1266-tyv#10151https://midgard.forumpolish.com/f120-lasse-i-ida-nrgaard


    Dom zdawał się brać głęboki oddech — biblioteka wypełniła się powietrzem i znieruchomiała na kilka długich sekund. Świat stanął w miejscu, a wraz z nim Lasse, który utknął w progu niczym cień stojącej naprzeciw niego babki. Fala mdłości zacisnęła złowrogą pięść pod mostkiem, by po chwili wypełnić go całego  dobijającą świadomością własnej beznadziei. Było to uczucie podobne temu, które przychodzi do nas, gdy wiemy już, iż czeka nas upadek, choć nie zdążyliśmy jeszcze stracić równowagi. Któregoś wiosennego poranka uciekał przed starszym bratem, wspinając się na rozłożyste drzewo w rodzinnym ogrodzie, a gdy Malthe ustał pod jego koroną i zadarł podbródek z przebiegłym uśmiechem na jasnej twarzy, Lasse wiedział już, że czeka go bolesny upadek, chociaż w tamtej sekundzie nadal siedział na gałęzi, a brat trzymał dłonie w kieszeniach. Zbił sobie wtedy kolana, zdarł skórę na łokciach do krwi, a matka ścisnęła ramię Malthe tak mocno, że przez kolejny tydzień nosił na nim podłużne, wielobarwne siniaki, bo wtedy konsekwencje upadków były proste i przewidywalne, zawsze wypełnione tymi samymi śladami na ciele i tym samym rodzajem piekącego bólu. Teraz — w samym sercu Ostatniego przylądka, twarzą w twarz z Kasandrą — ta nieuchronna tragedia zdawała się ciemnieć przy samym końcu, urywać się jak rozbita przedwcześnie wizja. Lasse nie miał pojęcia, czego powinien się spodziewać, stał więc w progu i próbował uciekać przed wzrokiem babki. Gdy nazwała go wnuczkiem, serce opadło na dno jego żołądka. Miała taki smutny uśmiech. W jego wyobraźni zawsze stanowiła obraz kobiety ze stali, tymczasem dziś wydawała mu się krucha i zmęczona, a na jej widok Lasse pragnął przepraszać, choć sam nie był jeszcze pewien, za co.
    Ludzie w Midgardzie mówią, że to jakaś klątwa — odparł powoli, unosząc na nią cień delikatnego, porozumiewawczego uśmiechu. Ich rodzinę zawsze ławo było nazwać niepokojącą, z jej przyszłością, runami, z jej opuszczonym domem pełnym uczonych kobiet, teraz jednak zdawały się gonić ją nieszczęścia. Śmierć za śmiercią, każda z nich bardziej ponura od poprzedniej. — Tak chyba łatwiej wytłumaczyć tragedie — dodał ciszej, spuszczając wzrok i na kilka chwil wbijając go w podłogę pod swoimi stopami. Czuł się winny. Rozpacz, którą przyniosło morderstwo Silje nadal unosiła się w powietrzu, gorzka i mglista, a on stał pośród niej otoczony kolejnym skandalem, kolejnym problemem, który Kasandra będzie musiała wziąć we własne dłonie.
    Zaskoczyło go jej pytanie, być może dlatego, że sam starał się o tym nie myśleć — wizje przyszły wraz ze śmiercią siostry i nigdy nie były związane z nią; nieskładne i bardziej chaotyczne nawet niż zwykle, urywały się szybko, a Lasse nie miał siły ich rozpamiętywać i ciągnąć dalej. Pozwalał wizjom dręczyć go i płynąć, przerywać sen i raptownie rozszerzać źrenice, lecz wśród krótkich urywek obcych nieszczęść, obcej krwi i pogrążonego w krzyku Midgardu potrafił odnaleźć swojej młodszej siostry. Jeszcze nie.
    Nie wydaje mi się. Ostatnio są bardzo... szczątkowe — wyjaśnił, a głos zachwiał się na ostatnim słowie. Za każdym razem było tak samo, za każdym razem musiał przyznawać się, ze nie był w pełni wyrocznią, że ta magia nigdy nie powinna była należeć do niego. Nie był w stanie przewidzieć nieszczęścia Silje i nie był w stanie jej pomóc. NA jej wspomnienie znów zrobiło mu się słabo i przez chwilę pragnął jedynie uciec z biblioteki, wycofać się i schować w swoim starym pokoju. Mógłby położyć głowę na poduszce, wmówić sobie na jedną noc, że znów jest bezpieczny. Kolejne słowa babki jednak pozbawiły go równowagi. Spodziewał się, że zareaguje tak samo jak jej córka — zimnym spojrzeniem i surową reprymendą, kwaśnym wyrzutem wycedzonym przez zęby. A jednak Kasandra chciała go wysłuchać. Miał wyznać jej sekret. Serce zabiło szybciej, a on wszedł głębiej w ciepły brzuch biblioteki. — Dahlia mnie przyłapała — zaczął ostrożnie, opierając się długi, dębowy stół. Zaczynała boleć go noga. Nie potrafił układać słów na języku. — Była okrutna, a ja przecież… nie zrobiłem nic złego, nie tak naprawdę. Zakochałem się i nie wiedziałem, jak mogę to  dłużej ukrywać. Wiem, że to naiwne, ale jestem już zmęczony — próbował brzmieć pewnie i stanowczo, lecz głos słabł  i łamał się przy granicach słów. — Nie mogę dłużej się przed wami chować. Matka wie zresztą od kilku lat. Obiecałem jej, że się zmienię, żeby uniknąć wstydu, ale nie potrafiłem. Wstydzę się tego, jakim jestem człowiekiem, mojego daru, kalectwa i nieostrożności, ale tej miłości już nie. — Zacisnął palce mocniej na krawędzi blatu i podniósł wzrok na babkę. Był rozbolały, niemal skruszony. — Wiem, że wysłałaś do Safíra list i wiem, co w nim napisałaś. To nie jest jego wina, babciu, nie chcę, żeby cierpiał.


    As the devil spoke we spilled out on the floor and the pieces broke and the people wanted more and the rugged wheel is turning another round

     
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    W ostatnich czasach nie miewała zbyt wielu wizji – nie do końca wiedziała, czym to jest spowodowane, jednak bogowie najwyraźniej nie chcieli, by poznała prawdę. Kasandra powoli zaczynała wierzyć w to, że nad Nørgaardami zawisła klątwa, która ściąga na jej rodzinę wyłącznie niebezpieczne sytuacje, nie pozwalając im normalnie funkcjonować. Choć była silną kobietą, to czuła się coraz bardziej zmęczona tym, co się działo – najpierw niespodziewanie odszedł jej mąż Lauge, uwielbiany przez wszystkich profesor magii rytualnej, a teraz – jedna z jej najmłodszych wnuczek, która miała w rzeczywistości całe życie przed sobą. Musiała zabezpieczyć przyszłość swojego klanu, choć rozpadał się on na jej oczach niczym domek z kart. Budowała go od wielu lat, starając się zapewnić silną pozycję Nørgaardów w magicznej Skandynawii – i wiedziała, że w tym momencie nie będzie mogła się poddać. Nie teraz. W końcu przyrzekła przyrzekła swojej matce, gdy była jeszcze młoda, że zrobi wszystko, by utrzymać Norgaardow w ryzach, a Kasandra zawsze dotrzymywała słowa. Nie rzucała ich lekkomyślnie na wiatr, bowiem doskonale znała ich znaczenie – nauczyły ją tego lata zasiadania w Radzie czy praca w Departamencie Tajemnic.
    Nie wiem, co mam ci powiedzieć, mój drogi. Być może... – zrobiła moment przerwy, by spojrzeć na swojego wnuczka. – Być może to klątwa. Nie mam innego wytłumaczenia. Moje wizje... Nie pojawiają się od wielu miesięcy – postanowiła wyznać mu prawdę, nawet jeśli niechętnie dzieliła się swoją ułomnością. Nie widziała w nich ani Lauge, ani Silje, choć zastanawiała się nad tym, czy może nie potrafiła odczytać w odpowiednim czasie symboli, które by ich na to przygotowały. Jak widać, nie tylko Norny wystawiały ją bez końca na próbę, lecz wszystkich Nørgaardów. Lasse również miewał szczątkowe wizje, co ją bez wątpienia zaniepokoiło; był w końcu wyrocznią, mimo że niektórzy patrzyli na mężczyzn obdarzonych tą umiejętnością z pogardą. – Nie jesteś w tym wszystkim sam – westchnęła cicho, poprawiając swój naszyjnik, choć wciąż zachowywała dystans. Dystans, który był jej mechanizmem obronnym przed tym, co zaraz miała usłyszeć. Dahlia Tordenskiold mówiła prawdę, lecz Kasandra, nawet jeśli poczyniła odpowiednie kroki w tej sprawie, niemal do samego końca łudziła się, że być może było inaczej.
    Lasse... – powiedziała jego imię spokojnym tonem głosu, wsłuchując się w opowieść, która w pewnym momencie wytrąciła ją z równowagi. – Dagmar wiedziała i mi nic nie powiedziała? – Była zaskoczona tym, że jej córka postanowiła przemilczeć ten fakt. Kasandra zdawała sobie sprawę o podobnych przypadkach w klanach magicznych. Nie on pierwszy, nie ostatni. Przymierze Pierwszych reprezentowało jednak konserwatywne poglądy, które były jej o wiele bliższe niż liberalne. Nie rozumiała więc tego, jak mężczyzna mógł pokochać drugiego mężczyznę – to było dla niej wbrew naturze. –  Jak ty wyobrażasz sobie swoją przyszłość? Z nim? Z tym mężczyzną, który pracuje w jakimś sierocińcu za marne pieniądze? Dlaczego nie myślisz o naszej rodzinie? Teraz, w obliczu ostatnich tragedii, które nas spotkały, powinno ci zależeć jeszcze bardziej.  
    Widzący
    Lasse Nørgaard
    Lasse Nørgaard
    https://midgard.forumpolish.com/t1236-lasse-idar-nrgaard#9818https://midgard.forumpolish.com/t1264-lasse-nrgaardhttps://midgard.forumpolish.com/t1266-tyv#10151https://midgard.forumpolish.com/f120-lasse-i-ida-nrgaard


    Nigdy nie zapomniał o tym, że rodzinny dom potrafił przyprawiać go o mdłości. Gdy był dzieckiem, z płaczem przyznał babce, że co noc ma te same wizje — biegł korytarzem wschodniego skrzydła, a za jego plecami szalał pożar; grube ściany i wysokie sufity waliły się niczym rozrzucane po dywanie klocki, szkielet Ostatniego Przylądka trzeszczał i krzyczał, nikt jednak nie był w stanie go uratować. Za każdym razem podłoga pod jego stopami w końcu pękała, a on wpadał w paszczę rozdartej szczeliny — czarną, zimną i bezzębną. Trząsł się, gdy o tym opowiadał, a babka gładziła go po włosach, jej głos dudnił w jego uchu. Zawsze była czymś ciepłym, czymś stabilnym, czymś, czego mógł się złapać, gdy upadał. To nie wizja, to koszmary — tłumaczyła mu, przykładając chłodną dłoń do jego  policzka, wtedy trawionego gorączką i dziecięcym lękiem. Pamiętał cień jej uśmiechu wybijający się niewyraźnie na tle nocnego półmroku. Nasz dom stoi tu od setek lat i będzie stał kolejne setki. Chował płacz w poduszce, lecz Kasandra miała rację. Ostatni Przylądek stal twardo na zmarzniętej ziemi Jutlandii, zawsze tak samo monumentalny, upiornie nachylony ponad rachityczną sylwetką Aalborga. Nie płonął, choć Lasse czuł czasem język płomieni przeskakujące zwinnie między pokojami. Jego ściany były ostatnią pewną rzeczą w chaosie, zamknięta w jego murach rodzina ostatnią instancją, do której mógł się udać po wybaczenie. Pragnął być wolny, nie potrafił jednak pogodzić się z myślą, iż mógłby stracić ich miłość — uczony głos babki, dłoń matki na ramieniu, cichą dumę ojca; śmiech jego rodzeństwa i wspomnienie oczy Silje wbitych z rozmarzeniem w niebo. Ostatnio znów śnił o tym, że dom płonie, a on woła ich imiona, desperacko trwając paznokciami w ścianę. Za każdym razem zostawiali go tam, jakby był nieprzydatnym meblem — czymś, czego stratę można przeboleć w jeden wieczór.
    To nie klątwa, wiedzielibyśmy, gdyby to była klątwą, prawda? Chyba trochę się na tym znamy — odezwał się w końcu, choć głos załamał mu się delikatnie. To mogła być klątwa, nie pozwalał sobie jednak na taką myśl. Nie chciał wyobrażać sobie, jak umierają, jeden po drugim, wszyscy na równie idiotyczne, bezsensowne sposoby. — Wrócą. Być może... być może Norny chcą, żebyś odpoczęła. Może nie mają już niczego do dodania... — zabrzmiał ciszej, niemal szeptał. Nie był w stanie przyznać jej kolejny raz, iż wolałby stracić swój dar na zawsze, niż przeżywać kolejny raz te same serie absurdalnych, podartych wizji przyszłości. Nie znosiła kiedy to robił, a on bał się jej rozczarowania. Przytaknął wiec jedynie, gdy zapewniła go, ze nie jest z tym sam, choć w rzeczywistości wszyscy byli w tym osamotnieni. Nie mogli zrozumieć wzajemnie swojego bólu, każdy miał bowiem zupełnie inny kształt.
    Pożałował swojego wyznania, zanim jeszcze słowa zsunęły się z jego języka. W gardle rodzinnej biblioteki, jego naiwne zapewnienia brzmiały niemal infantylnie, a on resztkami sił powstrzymywał łzy pchające się uparcie do oczu. Chciał być silny, lecz umysł miał osłabiony, a wyrzuty sumienia atakowały go nagłymi przypływami gorąca. Jej słowa były okrutne głównie dlatego, ze były szczere. Pragnął krzyczeć, że dadzą sobie radę, że on da sobie radę i krzycząc, kiedy tak o nim mówiła. Zamiast tego jednak stał nadal w tym samym miejscu, z opuszczoną głową i bladą twarzą. Nie wiedział, jak ma wybrać, która miłość jest ważniejsza.
    Nie chciała, żeby ktoś wiedział. Obiecałem, że nigdy więcej tego nie zrobię — słowa ledwo przeszły mu przez gardło. Zadrżał lekko, nadal niezdolny podnieść wzroku na babkę. Był sobą rozczarowany, boleśnie zawstydzony faktem, iż nie potrafi wyprostować się i zachować jak mężczyzna, który walczy o własne życie. Mieli rację — nadal był tylko chłopcem. — Jest dobrym człowiekiem, lepszym niż ja. Dba o mnie kocha mnie chciał dodać, ale nie mógł znieść myśli o tym, iż babka mogłaby go wyśmiać. — Nie chcę, żeby coś mu się stało. — Zrobiło mu się słabo. Bał się tej straty tak bardzo, że miał ochotę wyć jak dziecko. Dlaczego nie myślisz o naszej rodzinie? Niemal w panice poderwał głowę, odnajdując spojrzenie Kasandry. Oczy miał szeroko otwarte, usta rozchylone, a w jego oddechu zadrgała rozpacz, gdy w skroniach znów odezwał się głos Dahlii, zapętlony niczym koszmarna, dziecięca wyliczanka. — Zawsze myślę o rodzinie, każdą decyzję podejmowałem tak, żebyście chociaż przez chwilę byli ze mnie dumni — jego głos uniósł się nagle, a on poczuł, jak napięte mięśnie jego ciała drgają lekko w strachu i gniewie. — Funkcjonowałem pod naszym nazwiskiem jak wdzięczny syn, pozwalałem się dręczyć wizjom, wybierałem całą ścieżkę swojego życia tak, by pasowała do tego, czego ode mnie oczekujecie, a teraz... — przerwał wnet, przerażony własną zuchwałością. — Nigdy wcześniej nie zrobiłem niczego wbrew wam. — Jego wzrok spoważniał. Przypominał teraz kogoś, kto za wszelką cenę stara się utrzymać na powierzchni. — Babko, pozwól mi żyć z nim po cichu. Zostanę kawalerem i nie będę wchodził dobru rodziny w drogę. — Jego serce biło zbyt szybko i zbyt głośno. Obawiał się, ze i Kasandra dosłyszy jego dudnienie. Musiał być silny — przypominał sobie — musiał w końcu nabrać w płuca powietrza i zapanować nad drżeniem swojego głosu. — Cóż innego ci zostało? Żaden szanujący się ojciec nie odda córki swojego rodu młodszemu synowi z klanu, w którym nazwiska przenoszą kobiety ani za okaleczoną męską wyrocznię, za którą, na domiar złego, ciągną się tak nieprzyjemne, wstydliwe plotki — Nie odrywał wzorku z twarzy babki, choć nadal bał się jej reakcji i  konsekwencji, które ta bezczelność może na niego ściągnąć. Jego głos był spokojny, oczy skupione, pod skórą jednak gotowała się w nim krew. — A nawet jeżeli znajdzie się ktoś na tyle zdesperowany, ryzykujesz kolejny skandal i kolejny pogrzeb — dodał po chwili, tym razem ciszej, cedząc słowa przez zęby. — Silje w końcu też nie chciała wychodzić za mąż.


    As the devil spoke we spilled out on the floor and the pieces broke and the people wanted more and the rugged wheel is turning another round

     
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Może... – Kasandra nie była pewna. Choć Nørgaardowie jak nikt inny znali się na klątwach i magii runicznej, na świat wydając najwybitniejszych uczonych w tej dziedzinie i wyrocznie, nie wykluczała tego, że ktoś próbował się pozbyć jej rodziny z wykorzystaniem ich własnej broni. Nie miała pojęcia, co powinna była powiedzieć swojemu wnukowi, gdyż w ostatnim czasie czuła, że zawiodła jako jarl klanu, nawet jeśli nie zwykła się uzewnętrzniać. Najpierw niespodziewana śmierć jej męża, później tragiczny wypadek wnuczki, nie wspominając już o coraz częstszych problemach z wizjami czy wstydliwej chorobie Lasse. Kasandra była starej daty kobietą i traktowała homoseksualizm jako zboczenie, co nie było niczym dziwnym w konserwatywnym środowisku galdrów. Nie chciała pod żadnym pozorem tracić swojego wnuka, bojąc się, że kolejna utrata mogłaby całkowicie złamać ich rodzinę. – Wierzę, że wizje wkrótce wrócą na stałe. – Albo przynajmniej zaczną pojawiać się w stosownych momentach, które mogłyby ich przygotować na najgorsze. – Cokolwiek to jest i ktokolwiek za tym stoi, musimy być teraz silni. Musimy zachować jedność. Jesteśmy Nørgaardami, Lasse. Nie możesz o tym zapominać. Nigdy. – Choć z trudem wsłuchiwała się w jego opowieść o miłości mężczyzny do mężczyzny, to Kasandra od dawna miała już na ten temat wyrobioną opinię.
    Tylko wydaje ci się, że jest dobrym człowiekiem. Tacy, jak on, kochają nasze pieniądze i nazwisko. To pijawki. Wykorzystują nas – zaczęła Kasandra, kierując swój przenikliwy wzrok na twarz Lasse. – Czy myślisz, że jesteś pierwszym, który próbował rzucić wszystko dla innego mężczyzny? – Ta fanaberia przenikała również w szeregi innych klanów magicznych, choć robiono wszystko, by o tym publicznie nie mówić. Kasandra wiedziała jednak o tym, że istniała od zarania dziejów. – Otóż nie, nie jesteś pierwszym. Ale... Ale udało im się wyjść na prostą. Istnieją różne sposoby. Jednym z nich jest choćby małżeństwo z kobietą, którą możesz szczerze pokochać. Którą możesz wybrać. Daję ci wolną rękę. Jeszcze. W innym przypadku będzie musiała wziąć sprawy w swoje ręce. – Żyć z nim po cichu? Jak mógłbyś spojrzeć bogom prosto w oczy... Lasse, mógłbyś mieć dzieci, być ojcem, a on... On ci tego nie da. Taką decyzją możesz stracić wszystko. Powiedz mi, jesteś naprawdę gotów na to, by wyzbyć się wszystkich luksusów, które miałeś od dzieciństwa? Pieniędzy, ubrań, dachu nad głową? Przyjaciół…? Rodziny...? – Mógł domyślać się, co mogło to oznaczać z ust Kasandry. Była gotowa na najbardziej radykalne rozwiązania, choć nie chciała go tracić.
    Lasse, mój drogi... Nie obchodzi mnie, co galdrowie spoza naszego klanu mówią o mężczyznach-wyroczniach. Oni mają swoje przeświadczenia, my mamy swoje. Nie wiedzą, co to znaczy widzieć więcej, nie mają pojęcia... To oznaka, że zostałeś stworzony do tego, by kroczyć ścieżką magii runicznej. To trudna, niełatwa droga, ale zawsze cię w tym wspierałam, jak i inni Nørgaardowie. Mój zmarły brat, Gustav, też był przecież wyrocznią i wiem, jak bardzo cierpiał z tego powodu – wyznała kobieta, choć bardzo rzadko pozwalała sobie na ckliwości i uzewnętrznianie się przed innymi. Ostatnie wydarzenia sprawiły jednak, że coraz częściej rozpamiętywała przeszłość. – Jesteś Nørgaardem i choć to kobiety dzierżą u nas władzę, to nie powinno to być żadną ujmą. Poza tym... Chciałabym, byś kogoś poznał. – Tylko kogo? Przyszłą narzeczoną? Kasandra nie doprecyzowała; splotła jedynie dłonie, wyczekując reakcji wnuka. Nie chciała teraz rozmawiać o Silje, choć coś w niej drgnęło, gdy poruszył jej temat.
    Widzący
    Lasse Nørgaard
    Lasse Nørgaard
    https://midgard.forumpolish.com/t1236-lasse-idar-nrgaard#9818https://midgard.forumpolish.com/t1264-lasse-nrgaardhttps://midgard.forumpolish.com/t1266-tyv#10151https://midgard.forumpolish.com/f120-lasse-i-ida-nrgaard


    Nigdy — powtórzyl za nią, a jego szept stał się jeszcze cichszy, jeszcze słabszy, jakby dźwięk tych słów od początku należeć miał jedynie do niego. Nigdy. Nie byłby w stanie zapomnieć o tym, kim był — jego nazwisko żyło w nim jak samodzielny organ, jak drugie serce, które pompowało w żyły wysławianą, błękitną krew. Był Nørgaardem ponad wszystko inne, był Nørgaardem gdy uśmiechał się grzecznie ponad rodzinnym stołem, gdy unosił podbródek na korytarzach instytutu, gdy pośród dostojnych sylwetek  dzieci pozostałych klanów był w stanie przypominać kogoś, kogo babka nazwać potrafiła dumą. Był Nørgaardem, ponieważ nic innego mu nie pozostało — wszystko, co miał i wszystko, czym mógł być, istniało tylko dzięki jego rodzinie. Powinien być wdzięczny. Nie był w stanie wyobrazić sobie świata, w którym jego imię nie łączyło się w tak naturalny sposób ze wzniosłym tonem nazwiska; publicznie ludzie nie nazywali go wszak Lasse, mówili mu Młody Nørgaard, reszta tożsamości byłą jedynie drugą myślą, która wracała do ludzi dopiero po czasie, po latach, gdy nauczyli się już rozróżniać go i jego brata. Przymknął oczy, nabierając powietrza w płuca. Kochał rodzinną bibliotekę, choć kurz drapał go w nos, a jej zapach przywodził na myśl ciężkie, surowe spojrzenie ojca.
    Nie podobał mu się sposób, w jaki mówiła o jego miłości, choć od początku przecież się go spodziewał. Krzywił się lekko i kręcił głową, niby w sprzeciwie, gdy powtarzała, że nie jest pierwszym (nie był, oczywiście — od kilku dni nie mógł przestać myśleć o Björnie i o tym jaki kolor miały jego oczy, gdy mówił, że nie może wszystkiego zostawić). Nie potrafił zdobyć się na gniew, choć głos babki huczał w jego uszach jak groźba — nie mógł winić jej za to, że nie rozumie. Zawsze chciała dla nich jak najlepiej, zawsze chciała tylko żeby wszyscy byli bezpieczni, choć bezpieczeństwo w każdych ustach brzmiało trochę inaczej.
    Nie, nie, nie Safír, on nie jest taki, nie dba o moje pieniądze ani o moje nazwisko — wydusił, siląc się na stanowczość, choć głos drżał mu lekko, kruchy od emocji. — Przecież doskonale wie, że musiałbym to wszystko porzucić, żebyśmy mogli... — przerwał, poruszony nagle ciężarem własnych słów. Porzucić. Kolejne słowa znów wybrzmiały w jego głowie głosem Björna — mógłbyś to wszystko zostawić? Wychował się w wygodzie, lecz to nie utraty pozycji i pomiędzy obawiał się najbardziej — nie chciał zostać sierotą, nie potrafił żyć z myślą, iż jego własna rodzina mogłaby odwrócić od niego wzrok. Co gdyby pewnego dnia zupełnie przestali go kochać? — Nie można szczerze pokochać kogoś, kogo poślubiło się z rozsądku. To nie jest wolna ręka, babko, to zwykły przymus — uniósł się lekko, przenosząc wzrok na twarz Kasandry. Oczy miał pociemniałe z frustracji i żalu, policzki zaróżowione w pierwszych objawach paniki. Długo uważał, że pragnął być ojcem - wyobrażał sobie, iż mógłby naprawić wszystkie błędy, które popełnił Isak. Teraz nie potrafił jednak wyobrazić sobie swojego życia rozciągniętego na płótnach rodzinnych portretów. Byłby nieszczęśliwy, jego żona samotna, wątpił, by kiedykolwiek doczekali się dzieci, a gdyby te mimo wszystko się pojawiły, szybko nauczyłyby się go nienawidzić. Żyłby w chłodzie, w tym samym surowym zimnie, które sprawiało, że skóra jego rodziców przypominała chińską porcelanę.
    Milczał, zaciskając wargi w wąską linię i wstrzymując rozpacz w dole gardła, jak gdyby bał się, iż w każdej chwili może wybuchnąć płaczem. Nie potrafił zaprzeczyć — nie chciał ich tracić. Sam widok wąskiej twarzy babki kuł go w serce, samo wspomnienie dzieciństwa upchnięte szczelnie w kątach rodzinnej rezydencji przyprawiał go o mdłości. Zapominał czasem, że potrzebował ich akceptacji, żeby nadal oddychać.
    Nie chcę wybierać między jedną miłością, a drugą — wypalił cicho, a naiwne wyznanie zabrzmiało chwiejnie, jakby trzęsło się pod naporem spojrzenia Kasandry. — Wiem...Wiem, że zawsze mnie wspierałaś, ale ty jedyna doskonale wiesz, że ten dar nigdy nie powinien należeć do mnie. Nie dlatego nawet, iż jestem mężczyzną, a dlatego, że jestem...słaby. Jestem nieudolną wyrocznią, od samego początku wszyscy zdawali sobie z tego sprawę — ty, matka, wszystkie ciotki. Nie umiem nieść tego ciężaru, przyszłość jest dla mnie zbyt wielka. — Posłusznie wzniósł wzrok na twarz babki, wpatrując się w nią tak, jakby pragnął ją przeprosić. — Nie chciałem was rozczarować. Naprawdę nie chciałem. — Czuł, jak cały jego bunt gaśnie, jak przeświadczenie własnej siły opada ciężko na barki, rozłamując kruche kości. Prowadził walkę, której nie był w stanie wygrać. W milczeniu wyobrażał sobie, że mógłby po prostu stąd wyjść, uciec bez słowa i wrócić do Midgardu, do Safíra, do życia, które Kasandra miała prawo nazywać wstydem. Został jednak, przytwierdzony do podłogi kwaśnym przeświadczeniem obowiązku, a gdy babka kolejny raz się odezwała, na jego twarzy pojawił się miękki wyraz szczerego zaskoczenia. — Poznał? Kogo?


    As the devil spoke we spilled out on the floor and the pieces broke and the people wanted more and the rugged wheel is turning another round

     
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Nie możesz mieć pewności, że taki nie jest. Nigdy – powtórzyła twardo Kasandra, nie wierząc w czystość intencji wybranka jej wnuka. W swoim życiu widziała już niejedno, przez co ciężko było ją zaskoczyć – spotkała wcześniej już mężczyzn, którzy mącili w głowach innych mężczyzn, by zdobyć ich majątek i rozbić rodziny, a potem – zostawiali ich z niczym. Nie mogła pozwolić, by tak było w przypadku Lasse; nie chciała, by zaprzepaścił wszystko, co do tej pory udało mu się osiągnąć. Nie mógł splamić ich klanowego nazwiska. – Miłość to nie wszystko. Pamiętaj o tym. Jesteś jeszcze taki młody i taki... naiwny. – Choć Kasandra nigdy nie wspominała o tym nikomu, to początkowo nie kochała Lauge – musiała wywiązać się między nimi przyjaźń, aż po jakimś czasie po raz pierwszy poczuła do niego coś więcej. – Jesteś gotów na to, by wszyscy się od ciebie odwrócili? Jesteś gotów na to, by zostać p a r i a s e m? – Czy był na tyle naiwny, że myślał, że nic się nie zmieni? Że w dalszym ciągu będzie utrzymywał kontakt z rodziną? W takich przypadkach możliwe było tylko jedno rozwiązanie: izolacja. Izolacja od tych, których kochał najbardziej, coś, czego musiał się przecież Lasse bać.
    Nie wyjdziesz stąd, dopóki mi nie obiecasz, że spróbujesz się zmienić. To twoja ostatnia szansa – Kasandra spodziewała się, że rozmowa z wnukiem będzie coraz trudniejsza. W końcu była sprawdzianem ich relacji. Nie chciała wydziedziczać Lasse ze względu na to, co ostatnio działo się w ich rodzinie. Potrzebowali chwili spokoju i wytchnienia, by wrócić do normalności. Była jednak przygotowana na najgorsze. -- Nie, nie próbuję cię teraz swatać. Chciałabym, żebyś spróbował porozmawiać z terapeutą. – Było to niecodzienne, jak na Kasandrę  Nørgaard, rozwiązanie, lecz na ten moment – koniecznie, skoro ich dzisiejsza konwersacja nie odwiodła go od jego absurdalnych planów porzucenia dotychczasowego życia na rzecz marnej egzystencji z Safírem. Helgi Verner był znanym psychiatrą w kręgach Rady. Ludzie cenili go za swoją dyskrecję – mówiło się, że był powiernikiem klanowych sekretów, dlatego Kasandra postanowiła skorzystać z jego pomocy. – Także o twoim ciężarem, z którym nie potrafisz sobie poradzić. Może rozmowa z kimś, kogo nie znasz, kto jest profesjonalistą, pomoże ci na to spojrzeć inaczej – wyjaśniła, kierując się w stronę wyjścia z biblioteki. Ich spotkanie dobiegało już końca.
    Jeśli on ci w najbliższych tygodniach nie pomoże, a ty dalej będziesz upierał się przy swoim, to wtedy… – Po raz ostatni spojrzała na Lasse. – Wtedy będziesz skreślony. Stracisz wszystko, co posiadasz. Zamknę przed tobą każde drzwi w Midgardzie. Obiecuję, że sama zatrzasnę ci je przed nosem. I nie tylko przed tobą. Przed nim też. I kim wtedy będziesz?, zapytała sama siebie w myślach. – Lasse... – wypowiedziała jego imię jeszcze raz, otwierając masywne drzwi i wpuszczając doktora Vernera do środka, któremu skinęła porozumiewawczo głową. – Zejdź na ziemię. Nie masz pojęcia o życiu. Wrócisz na kolanach, gdy przy pierwszej lepszej okazji zabraknie ci pieniędzy na kawę. – Zamknęła drzwi za sobą, pozostawiając go sam na sam z terapeutą. Lasse nie mógł opuścić pomieszczenia, dopóki nie przeprowadził z nim rozmowy.

    Prorok i Lasse z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.