Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    10.03.2001 – Piwnica Lokiego – L. Sjöström & P. Dahlin

    2 posters
    Ślepcy
    Pekka Dahlin
    Pekka Dahlin
    https://midgard.forumpolish.com/t1926-pekka-dahlinhttps://midgard.forumpolish.com/t1934-pekka-dahlinhttps://midgard.forumpolish.com/t1932-ydalirhttps://midgard.forumpolish.com/


    10.03.2001

    Przesmyk Lokiego - oko prawa tu nie sięga, co czyni z niego bezpieczną przestrzenią dla szemranych interesów. Pekka tak rzadko tu zagląda, że czasem zdarza mu się o tym zapomnieć. Tym razem nie jest inaczej. Jak zwykle przywiodły go do tego miejsca interesy, a nie ściskająca za gardło tęsknota. Droga do Piwnicy Lokiego jednak nie zatarła się w pamięci, a przynajmniej tak mu się wydaje, gdy jego sylwetka znika w mroku owijanej złą sławą ulicy. Kiedyś - gdy dopiero co obdarty z tożsamości, bez talara przy duszy i zaniepokojony o swój los wygnańca - przybył do Migdardu bywał tu częściej, dzisiaj czuje się w tym zapomnianym przez bogów skrawku stolicy magicznej Skandynawii jak przybysz znikąd, co nie zmienia faktu, że nie brakuje mu pewności siebie.
    Gdy przez przypadek wpada na jegomościach, który niespodziewanie wybiega z przeciwległej ulicy, uśmiecha się z typową dla siebie bezczelnością i na użytek własny rekwiruje mu portfel z kieszeni obszernego płaszcza z protekcjonalnie wypowiedziany „uważaj jak leziesz”. Facet jest tak zaoferowany tym, by stąd zniknąć, że nawet nie zauważa, że zostaje pozbawiany najprawdopodobniej całego swojego majątku i tym samym jakikolwiek środków do życia. Wyrzuca z siebie wiązankę przekleństw i znika Pecce z oczu, który zerka do swojej przypadkowej zdobyczy. Chociaż mężczyzna nie dysponował ogromną fortuną, przynajmniej nie pojawi się w Piwnicy z pustymi rękami. Jak pić, to na czyjś rachunek.
    Kiedy w końcu zatrzymuje się przy najbardziej atrakcyjnej ścianie w okolicy, kładzie dłoń na cegle, która otwiera ukryte przejście. Dahlin bez zawahania pokonuje kręte stopnie, uważając przy tym, by nie stracić równowagi. Mamrocze pod nosem zaklęcie otwierające drzwi i w końcu wchodzi do środka.
    Lokal nie jest przeludniony jak większość spelun w Przesmyku. Nie jest też speluną w pełni tego słowa znaczeniu - jest urządzony ze smakiem, którego może pozazdrościć nie jeden midgadzki, cieszący się dobrą renomą bar. I pomimo swojej nazwy, wystrój wnętrza nie ma nic wspólnego z piwnicą. Pekka dobrze pamięta, jakie było jego zaskoczenie, gdy pierwszy raz przeszedł przez próg tego pomieszczenia. Obecnie jednak nie towarzyszy mu nic poza lekkim rozbawieniem, widocznym i w spojrzeniu, i na wargach, na których uformowała się lekki uśmiech. Wsuwa do ust papierosa i rusza prosto do baru. Żałuje, że nie ukradł uciekającemu, gdzie pieprz rośnie mężczyźnie zegarka, o ile go w ogóle posiadał - nie miał pojęcia, która jest godzina i jak bardzo, albo czy w ogóle się spóźnił. Jak kocha to poczeka, pozwala sobie na tą jakże refleksyjną myśl. Nie jest przecież rolexem, by chodzić na czas. Wzrok wbija w barmana stojącego za barem.
    - Jesteś tu nowy? - zagaduje bezmyślnie, zapalając papierosa, choć równie dobrze mężczyzna pracować mógł tu już od miesięcy. - Polej szota. - Zaciąga się nałogiem.
    Ślepcy
    Loke Sjöström
    Loke Sjöström
    https://midgard.forumpolish.com/t1925-loke-sjostromhttps://midgard.forumpolish.com/t1928-loke-sjostrom#21688https://midgard.forumpolish.com/t1929-jormungand#21693https://midgard.forumpolish.com/


    W Piwnicy Lokiego czuję się wyjątkowo swobodnie — być może dlatego, że z powodu imienia mam wrażenie, jakby lokal należał do mnie. Pracuję tutaj dopiero od niedawna, a tę część Midgardu poznaję wyjątkowo powoli — jest jak mikroorganizm, który widać tylko pod mikroskopem. Łatwo go przeoczyć, choć przez to, co się ostatnimi czasy dzieje w mieście, rośnie zainteresowanie tą zaniedbaną okolicą. A ja lubię, przynajmniej na początku, gdy jeszcze nikt do końca mnie nie zna, obserwować z ukrycia ludzi. Zaczynam uczyć się, kto jest nieodłącznym elementem Przesmyku Lokiego, na kogo należy uważać i komu serwować darmowego drinka a kto tylko kolejnym intruzem, który próbuje nas rozszyfrować od środka — Kruczą Straż rozpoznaję już na kilometr. I to z zamkniętymi oczami. Nieważne, gdzie bym był — czy jest to Londyn, Paryż czy Berlin, miasto nie ma najmniejszego znaczenia, bo ich metody wszędzie są takie same. Mogą próbować się przebierać, udawać lojalnych przyjaciół, fałszować prawdziwą tożsamość, próbować mnie przekupić brzęczącymi talarami, ale ja znam ich reguły gry. Scenariusz jest zwykle ten sam, zmieniają się jedynie aktorzy — są jednak zawsze tak samo marni i patetyczni. Gdybym tylko miał więcej kasy w portfelu, wysłałbym ich na darmowe lekcje aktorstwa — może wtedy łatwiej byłoby pochwalić się sukcesami przed szefem. Podobnie było wczoraj, gdy jednego z ich szpicli wyrzuciłem na zbity pysk – dla takich jak on nie ma miejsca w Piwnicy Lokiego. Mimo że jestem tu od niedawna, zaczynam się czuć, jakbym był u siebie w domu.
    Tak? — Lakoniczne pytanie nieznajomego mężczyzny, którego wcześniej tu nie widziałem, w pewnym momencie wyrywa mnie z zamyślenia podczas żmudnego polerowania barowego szkła. Odkładam szklankę na drewnianą półkę, z zaciekawieniem zerkając na niego kątem oka. Nie kojarzę jeszcze wszystkich twarzy osób przychodzących na co dzień do lokalu; w końcu pracuję tu zaledwie dwa lub trzy tygodnie. Nie da się ukryć, że Midgard wciąż jest dla mnie tabula rasą — wiem jednak, że ten całkiem urodziwy blondas, który właśnie do mnie niezobowiązująco zagadał, nie wygląda na kogoś, kto pasowałby w jakikolwiek sposób do regularnie bywających tu ślepców. W końcu Piwnicy Lokiego daleko było do pozostałych, obskurnych miejsc w okolicy — wyróżniała się na mapie barów swoją elegancją, na co dzień przyciągając bardziej obytą i wykształconą klientelę, która niby to przypadkiem znalazła się na marginesie społecznym. A takich, jak on znam na wylot — wystarczy spojrzeć na jego ubiór, by upewnić się, że najprawdopodobniej mam do czynienia z kolejnym chłystkiem, nic nieznaczącą płotką. — Od niedawna. — Przytakuję zgodnie z prawdą głową, w mgnieniu oka wykonując jego zamówienie, które po chwili podstawiam mu pod nos. Bez namysłu korzystam z przywileju barmana i pozwalam sobie nalać do kieliszka obok dodatkowego alkoholu dla mnie. Jest dziś pusto. — Nie wyglądasz mi na stałego bywalca. — Nie chciałem powiedzieć: nie pasujesz tu, bo nie zajmuję się selekcją. Póki jesteś ślepcem i nie robisz rabanu — nic mi do tego.
    Ślepcy
    Pekka Dahlin
    Pekka Dahlin
    https://midgard.forumpolish.com/t1926-pekka-dahlinhttps://midgard.forumpolish.com/t1934-pekka-dahlinhttps://midgard.forumpolish.com/t1932-ydalirhttps://midgard.forumpolish.com/


    Kiedy w Piwnicy pojawił się po raz pierwszy, czuł na sobie czujne spojrzenie obsługi. Słusznie, bowiem okantował nadzianego ślepca i nie uszło mu to płazem. Konsekwencje tego niecnego występu prześladowały go przez kilka miesięcy. Wspomina to z rozbawieniem.
    Kiedy w Piwnicy pojawił się po raz drugi, został powitany przez uroczy komitet powitalny składający się z trzech dryblasów, którzy dobitnie uświadomili mu, że nie jest tu mile widziany.
    Kiedy w Piwnicy pojawił się po raz trzeci, nikt już nie zwracał na niego uwagi, a on ją na siebie nie ściągał. Wtedy uwierzył, że to trzech razy sztuka.
    W swojej siedmioletniej karierze złodzieja do Piwnicy zerkał wielokrotnie, choć z roku na rok coraz rzadziej, aż w końcu zdarzało mu się to sporadycznie, raz na kilka miesięcy. Nie przepada za tym lokalem. Jest zbyt… wyszukany, wręcz ekstrawagancki, a obowiązujące tu ceny nie są skrojone na  marny budżet mętu. Dzisiaj jest tu z czystej konieczności. Przygląda się procesowi tworzenia szota. Musi przyznać, że gnojek ma całkiem sprawne ręce jak na kogoś, kto zatrudniony jest tu od nie dawna. Ciekawe czy wysłali pracowników na szkolenie, a może to kwestia życiowych doświadczeń? Nic go to nie obchodzi. Po prostu jest mistrzem zapełnienia myśli bzdurami.
    - Masz dobre oko. - Usta wykrzywia w aroganckim uśmiechu. Powinien postarać się o lepszy kamuflaż, zadbać o właściwą prezencje, ale kiedy zwlekł się z posłania z kacem tak wielkim, że przez kilka sekund nie wiedział, jak się nazywa i gdzie jest, nie miał do tego głowy. Nie miał też ani czasu, ani możliwości. Musiał możliwie jak najszybciej ulotnić się z obskurnego pokoju, co też uczynił, niechętnie co prawda, bo mróz nie zachęcał do ekspedycji, ale wyboru nie miał właściwie żadnego.
    Rozsiada się wygodniej na krześle i rozgląda się po lokalu, by zlokalizować zapijaczoną mordę, z którą spotkać miał się w Piwnicy dzisiejszego wieczora, chociaż w tym wypadku zapijaczona morda to spore nadużycie - w żadnym wypadku nie definiuje tego osobnika, jednakże Pekka w ramach poprawy własnego samopoczucia lubi stosować te określenie w stosunku do jego osoby. Nie odnotowuje jednak jego szalenie utęsknionej obecności wśród ograniczonej liczby klientów.
    - Gdzie ten frajer się podziewa? - mamrocze pod nosem, nie do końca świadomy, że uzewnętrznia swoje myśli. Zaraz, tracąc zainteresowanie otoczeniem, wzrok przenosi na barmana. Chwyta w dłoń szklankę z przygotowanym przezeń trunkiem. Obraca ją w palcach, by w końcu wyjąć wolną dłoń papierosa spomiędzy warg i wyzerować szklankę w dwóch  błyskawicznych łykach. Nawet się przy tym nie wzdryga, gdy przyjemne ciepło rozlewa się po ścianie przełyku. - Która godzina? - Odstawia szkło na blat. Przesuwa je w kierunku barmana w niemym komunikacie polej następnego. - Mam nadzieję, że nie zostałem wystawiony do wiatru. Źle znoszę odrzucenie - przerywa ciszę; tym słowom nie towarzyszy gorycz czy rozżalenie. W zasadzie powinien się cieszyć, że ten synonim kłopotów nie pojawił się na horyzoncie. Z największą przyjemnością zadowoli się towarzystwem barmana, który widocznie upatrzył w tym szanse na przepłukania gardła alkoholem. - Mały dziś ruch - komentuje zatem, strzepując popiół do ciężkiej popielnicy, która musiała stać tu już wcześniej, ale dopiero teraz ją zauważa i korzysta z jej bliskości.
    Ślepcy
    Loke Sjöström
    Loke Sjöström
    https://midgard.forumpolish.com/t1925-loke-sjostromhttps://midgard.forumpolish.com/t1928-loke-sjostrom#21688https://midgard.forumpolish.com/t1929-jormungand#21693https://midgard.forumpolish.com/


    Choć nie znam Midgardu zbyt dobrze, wcześniej bywając tu wyłącznie na kilka dni, to jednak zaskakująco szybko udaje mi się wtopić w tłum i poznać bliżej prawdziwe, niebezpieczne oblicze dzielnicy Ymira Starszego, którą sobie nieprzypadkowo szczególnie upodobałem. Od samego początku zauważam, że Piwnica Lokiego nie jest taka, jak inne, obskurne lokale w okolicy, gdzie od wejścia zieje ognistym, tanim alkoholem a drewniane podłogi kleją się od warstw brudu — być może dlatego tak bardzo mi się spodobała, że pod wpływem chwili postanowiłem się tutaj zadomowić. Nie jestem przecież żadnym barmanem z prawdziwego zdarzenia, podróże po różnych krajach nauczyły mnie jednak kilku efektownych trików, by prezentować się całkiem wiarygodnie w oczach łatwowiernych laików. Przez lata niekończącej się tułaczki po Europie nauczyłem się robić wielu rzeczy; parałem się różnymi zawodami, by zdobyć trochę pieniędzy na swoje utrzymanie, choć większość dochodu w rzeczywistości zawdzięczałem licznym kradzieżom i hipnozie. Bez tego nie byłbym w stanie żyć na pewnym poziomie, który za wszelką cenę chciałem utrzymać — w końcu bycie zaklinaczem nie było tak dochodowe, jak mi się kiedyś wydawało. Wszystko to było jednak spowodowane tym, że w żadnym miejscu nie mogłem zostać na dłużej, nie miałem stałych klientów i zleceń, dzięki którym mógłbym się nieustannie rozwijać; nie łudziłem się więc, że w Midgardzie tym razem będzie inaczej.
    Ale musiałeś tu bywać, skoro cię wpuścili — zauważam celnie, podając jasnowłosemu mężczyźnie kieliszek z odpowiednio schłodzonym alkoholem. Wypijam jednym haustem swoją kolejkę w ramach przerwy, przyglądając się w międzyczasie swojemu tymczasowemu towarzyszowi. — Chyba, że akurat się mylę i to twój szczęśliwy dzień — dodaję jeszcze na wszelki wypadek, nonszalancko opierając się rękoma o drewnianą ladę, po czym wracam do obowiązków barmana, choć ostatecznie nie mam ich dziś zbyt wiele. Zaczynam polerować szkło, jedynie od czasu do czasu kontrolnie zerkając na to, co się dzieje w lokalu — jest dzisiaj wyjątkowo pusto, co wcale mi nie przeszkadza. Przynajmniej, jeśli nic się w najbliższym czasie nie wydarzy, będę mógł zamknąć lokal po pierwszej i wrócić wcześniej do domu. — Dochodzi jedenasta — odpowiadam na pytanie nieznajomego mężczyzny, zgodnie z jego życzeniem ponownie wypełniając kieliszek alkoholem. — Może jeszcze nie wszystko stracone. Jest jeszcze stosunkowo wcześnie, choć, jak zauważyłeś, nie ma dziś zbyt wielu ludzi. Tak to czasem jest, zwłaszcza w tygodniu.— Wzruszam bezradnie wątłymi ramionami, mimo że mógłbym zgonić to na karb mojej aury. Siadam na czarnym hokerze i postanawiam wziąć z niego przykład, sięgając po papierosa, którego zaraz niedbale wciskam do ust i odpalam zaklęciem. — Jestem Loke — przedstawiam się, wyciągając rękę w kierunku blondasa. Nowych znajomości nigdy dość, tym bardziej, że chcę wiedzieć, kto do nas przychodzi.
    Ślepcy
    Pekka Dahlin
    Pekka Dahlin
    https://midgard.forumpolish.com/t1926-pekka-dahlinhttps://midgard.forumpolish.com/t1934-pekka-dahlinhttps://midgard.forumpolish.com/t1932-ydalirhttps://midgard.forumpolish.com/


    Mieszka w stolicy magicznej Skandynawii od siedmiu lat, ale nadal niektóre zakamarki dzielnicy Ymira Starszego stanowią dla niego zagadkę. Coraz częściej bywa w innych zakątkach miasta, coraz rzadziej zagląda tam, gdzie powinien czuć się jak w domu, ale wcale tak się nie czuje. Nie ma domu, do którego mógł wrócić. Odciął się od sentymentów. Nie ma niczego, za czym mógłby tęsknić. Cały dobytek, jaki posiada, mieści się w obszernych kieszeniach kurtki.  Spalił za sobą wszystkie łączącą go z przeszłością pomosty, a przynajmniej to usiłuje sobie wmówić, udając, że myśli jego nie błądzą do siostry, która marnuje najlepsze lata swojego życia na przebywanie w towarzystwie ojca alkoholika. Ten mężczyzna już dawno powinien zniknąć z powierzchni ziemi. Teraz jednak Rosalinda nie wypełnia jego myśli. Koncentracje Pekka skupiona jest na barmanie, który najwyraźniej cierpi na brak zajęcia i nadmiar czasu, skoro podtrzymuje rozmowę właśnie z nim, z przybłędą znikąd, choć Dahlin uparcie utrzymuje, że urodził się tu, w Przesmyku Lokiego i tu pewnie wyzionie ducha.
    - Nic się przed tobą nie ukryje, co? - zaczepia go z rozbawieniem. Nie wie, w jakim celu mężczyzna drąży ten temat. Najwidoczniej w Midgardzie jest od nie dawna, skoro nie wie, jakie zasady panują w Przesmyku Lokiego. - Bywam tu czasem, od wielkiego święta - mówi to niemal konspiracyjnym szeptem, jakby zdradzał mu jedną z tajemnic wszechświata. - Wiesz, horrendalnie drogo tu macie - wyjawia mu fałszywy powód swojej lichej obecności w Piwnicy, które nawet nie leży obok prawdy. Pekka nigdy nie pije za swoje pieniądze, bo własnych pieniędzy nie ma. Żyje z tego, co ukradnie, zawsze na cudzy rachunek. To jego sposób na przetrwanie.
    Zaciąga się papierosem i spod przymrużonych powiek, napawając się dymem wypełniającym płuca, spogląda na swojego rozmówcę, który po chwili czyni to samo co on - pije drinka i sięga po papierosa. Wzmianka o środku tygodnia nie daje Pecce spokoju. Biorąc pod uwagę to, że jego egzystencja przez kilka ostatnich dni była jedną wielką imprezą, wydawało mu się, że jest weekend. Czyżby przezgonował i sobotę, i niedziele? Dochodzi jedenasta, słyszy z obcych ust, a wydawało mu się, że jest dopiero dziewiąta z hakiem, więc jak się okazuje, wszystko jest możliwe.
    - Dzisiaj jest poniedziałek? - Wtorek? A może środa? Nie rezygnuje jednak z beztroskiego uśmiechu, pytanie te też ma charakter bardziej humorystyczny. Wygląda na to, że to on wystawił frajera do wiatru, a nie na odwrót. - Pekka - łamie swój zwyczaj, a raczej nie ulega pokusie i nie przedstawia się wymyślonym na potrzeby tej konwersacji imieniem, o którym zaraz by zapomniał, co robi notorycznie. Notorycznie przedstawia się zmyślonym imieniem, a potem nie reaguje, gdy ktoś woła na niego "Helge” i dodaje z wyrzutem "ludzi na ulicy nie poznajesz?".
    Spogląda, z lekką, wrodzona podejrzliwością, na wyciągniętą ku niemu ręką, aż w końcu, z kilkusekundowym opóźnieniem, pieczętuje ich znajomość uściskiem dłoni, z przyjemnym dla oka uśmiechem tańczącym na wargach, choć nic nie zwiastuje tego, że wyjdzie poza mury Piwnicy.
    Cóż za zbieg okoliczności, że nazywasz się Loke i pracujesz w tym miejscu - kwituje, haustem opróżniając szkło. Sugeruje barmanowi, że skłamał? Być może. Interpretacja dowolna.  - Pytanie za pytanie - proponuje, by uatrakcyjnić sobie pobyt w tym miejscu. Zasad gry celowo nie ustala. Nie zależy mu na jego prawdomówności, gdyż sam jej nie oferuje. Za duży z niego łgarz, żeby wymagać od drugiej osoby szczerości. - Powiedz, od jak dawna mieszkasz w Midgardzie, Loke? - powtarza jeszcze raz jego imię, jakby sprawiało mu to przyjemność i może faktycznie tak jest, bo uśmiech na ustach Pekki jedynie się pogłębia. - Jeszcze jeden. - W ramach zachęty zagląda do wcześniej zarekwirowanego portfela i reguluje rachunek za dwa wcześniejsze shoty. Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie musiał się stąd ulotnić.
    Ślepcy
    Loke Sjöström
    Loke Sjöström
    https://midgard.forumpolish.com/t1925-loke-sjostromhttps://midgard.forumpolish.com/t1928-loke-sjostrom#21688https://midgard.forumpolish.com/t1929-jormungand#21693https://midgard.forumpolish.com/


    Powiedzmy. — Nie  jestem wszechwiedzący, choć lubię obserwować ludzi, zwłaszcza gdy pozwala mi na to moja praca. Jako barman widzę, kto jest stałym bywalcem Piwnicy Lokiego a kto jest tutaj tylko przypadkowym gościem, któremu udało się przypadkowo zdobyć hasło do lokalu. Pekka, jak udało mi się poznać jego imię, nie należał do regularnych gości — tych zdążyłem bardzo szybko wyłapać, zauważając bez większego problemu, kto na co dzień do nas przychodzi. Nie zmienia to jednak faktu, że niemal każdego wieczoru pojawiają się u nas nowe twarze, a ja, choćbym usilnie próbował spamiętać je wszystkie, nie byłem w stanie tego zrobić. Midgard był dla mnie zupełnie nowym miastem — ostatecznie nie znałem tu zbyt wielu ludzi, nie licząc tych, z którymi stosunkowo niedawno przybyłem do Skandynawii czy natrętnie prześladujących mnie demonów przeszłości. Cały świat chce mi zrobić na złość. — Wystarczy zaprzyjaźnić się z barmanem, by uniknąć horrendalnych cen. Ale to zapewne już wiesz. — Z niemałym rozbawieniem puszczam mu figlarnie oczko, kończąc żmudne polerowanie szkła, a następnie polewam nam do dwóch kieliszków idealnie schłodzonej wódki. — Na koszt firmy. — W końcu w lokalu nie ma dziś zbyt wielu ludzi, by nie powiedzieć, że jest zadziwiająco pusto, a mi potrzebne jest towarzystwo, żeby przetrwać jeszcze co najmniej kilka godzin.
    Poniedziałek. — Nie oceniam zbyt pochopnie, mnie też wielokrotnie zdarzało się zatracić poczucie czasu, zwłaszcza w podróży. Dni tygodnia mieszają mi się bez ustanku; czasami nie wiem, czy jest sobota, czy niedziela — w rzeczywistości jednak nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Nie mam zbyt wielu zobowiązań, nawet pracy nie traktuję zbyt poważnie, bo nie jestem żadnym barmanem — w końcu jestem tu tylko na chwilę. Piwnica Lokiego jest tylko przystankiem na mojej drodze. — Nie da się ukryć, to zrządzenie losu. Albo przeznaczenie, w zależności od interpretacji — odpowiadam zgodnie z prawdą, wzdychając ostentacyjnie pod nosem i uważnie spoglądając na jasnowłosego mężczyznę. — Do pewnego momentu nie miałem nawet pojęcia o istnieniu Przesmyku Lokiego, ale muszę ci przyznać, Pekka, że schlebia mi to, że midgardczycy tak bardzo czczą moje imię na każdym kroku. – To zadziwiające, że Loki, zaliczany w poczet bogów, symbol ognia i oszustwa, w dalszym ciągu był patronem niektórych miejsc, nawet jeśli były one przeznaczone dla marginesu społecznego. Na miejscu Rady optowałbym za innym, bardziej radykalnym rozwiązaniem, pozbywając się wszelkich pozostałości po tym, który chce doprowadzić do Ragnaröku — nie mnie jednak kwestionować ich decyzje, w końcu władza zawsze wie lepiej, pozostając głucha na głosy społeczeństwa.
    Jestem w Midgardzie od niedawna. — Przywiały nas krwawe wydarzenia, mordy rytualne, o których usłyszeliśmy w pozostałych zakątkach Europy. Uznaliśmy to za symboliczny znak, zaproszenie, by zawitać do magicznej Skandynawii, choć początkowo przyjąłem tę demokratycznie podjętą decyzję dość niechętnie. W końcu zbyt długo wzbraniałem się przed powrotem w rodzinne strony, jakby zdając sobie sprawę z tego, że pewnego dnia będę znów chciał wrócić do Uppsali. — A ty, jesteś stąd? — odbijam zaraz pytanie, w międzyczasie odbierając pieniądze od Pekki i regulując rachunek za dwa wcześniejsze kieliszki.
    Ślepcy
    Pekka Dahlin
    Pekka Dahlin
    https://midgard.forumpolish.com/t1926-pekka-dahlinhttps://midgard.forumpolish.com/t1934-pekka-dahlinhttps://midgard.forumpolish.com/t1932-ydalirhttps://midgard.forumpolish.com/


    Obserwuje. Czuł na sobie jego spojrzenie, kiedy wszedł do Piwnicy. Spostrzegawczość to podobna cecha każdego dobrego barmana, a jeśli Loke nie opanuje umiejętności trzymania języka ze zębami i każdego przypadkowego klienta będzie witać serią dociekliwych pytań, może zostać uznany za kruczego konfidenta. Pekka nie wie, co o nim myśleć. Bawi się jak zwykle świetnie, lawirując między półprawdami. Nie oczekuje szczerości, która w żadnym wypadku nie wybrzmiewa z jego własnych ust, ale nie może przecież pogardzić darmowym drinkiem. Jak dają, to bierz, jak biją - uciekaj. Dlatego Dahlin w dalszym ciągu poszczycić się może kompletnym uśmiechem.
    - Dobrze wiesz, jak zaskarbić sobie sympatię -  stwierdza z lekkim rozbawieniem. - Ja nie mogę ci zaoferować nic poza swoimi towarzystwem. Musisz się tym zadowolić.
    Nie wie skąd u barmana taki przejaw szczodrości. Chce wysępić od niego więcej informacji? Dobrze trafił. Chwalił go już za dobre oko? Pekka nie ma zamiaru się dzisiaj przed niczym wzbraniać. Jest w dobrym nastroju. Nie kolekcjonuje trosk, a raczej skutecznie ignoruje ich istnienie. Udaje, że dzisiaj są poza zasięgiem jego skromnych możliwości.
    - Poniedziałek - powtarza za nim. - Przeklęty poniedziałek - dodaje, obracając papierosa między palcami, choć skoncentrowany jest na Lokim, który, zdradzając, jaki jest dzień tygodnia, umiejscawia egzystencje Dahlina w konkretnym czasie, co podoba mu się trochę mniej. Niepotrzebnie pytał. - Przestań. Jak tu nie wymawiać z uwielbieniem imienia boga, któremu tak wiele zawdzięczamy? - wyraźna kpina zakrada się do tonu głosu Pekki, kiedy unosi szkło w geście toastu. Nie delektuje się drinkiem; opróżnia zawartość szklanki w trzech szybkich łykach, choć nie ma powodu, by sobie stąd pójść. - Podarował nam tak wiele - mówi dalej, zlizując z ust posmak alkoholu. Nie przerywa kontaktu wzrokowego z mężczyzną. Już nawet nie pamięta, kto go zapoczątkował - Loke czy on - i w tym momencie nie ma to najmniejszego znaczenia. Podtrzymanie kontakt wzrokowego w wykonaniu Pekki jest jedną z form skoncentrowania uwagi na jednym punkcie, co czasem, biorąc pod uwagę to, jak szybko potrafi się rozkojarzyć, wykracza poza jego możliwości.  – Fundament każdego światopoglądu, kłamstwa - wyjaśnia z jawnym rozbawieniem sięgającym również oczu. Nadal uparcie twierdzi, że łatwiej jest wyplenić prawdę niż kłamstwa, które głęboko zakorzeniło się w społeczeństwie galdrów, ale nie zjawił się tutaj, by wygłaszać swoją życiową filozofię opartą na ograniczonym zaufaniu do entuzjazmu przypadkowo napotkanemu barmanowi.
    Kolejnego peta zostawia w popielnicy i, tymczasowo tracąc zainteresowanie swoim rozmówcą, dla odmiany, nieco zapobiegawczo - w takich miejscach, jak to łatwo zetknąć z osobami, które nie ucieszą się na twój widok, niezależnie od tego, jak ładniej się do nich uśmiechniesz - rozgląda się po lokalu w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia. Garstka gości. Paru kojarzył z widzenia. Całą resztę w ogóle.
    - Stąd.
    Dwie prawdy, jedno kłamstwo. Nikomu nie obiecywał prawdomówności.
    Midgardem przesiąkł na wylot, stał się jego nierozerwalną częścią, nauczył się oddychać w rytm tempa tego miasta, utożsamiał z się nim, zżył się z jego uliczkami, jak własnymi żyłami ukrytymi pod skórą. Życie, jakie spędził poza granicami stolicy magicznej Skandynawii, jest tak odległe, że czasem ma wrażenie, że jest nie jest właścicielem związanych z nimi wspomnień i wmawia sobie, że nigdy nie należało od niego. Przecież już dawno się z niego rozliczył, a poza murami tego miasta nie czeka na niego inne życie. Utrzymuje więc, że midgardczykiem z krwi i kości.
    - Jak ci się tu podoba? Myślisz, że zapuścisz tu korzenie?
    Zapala kolejnego papierosa.
    Ślepcy
    Loke Sjöström
    Loke Sjöström
    https://midgard.forumpolish.com/t1925-loke-sjostromhttps://midgard.forumpolish.com/t1928-loke-sjostrom#21688https://midgard.forumpolish.com/t1929-jormungand#21693https://midgard.forumpolish.com/


    Ludzie nic o mnie nie wiedzą, a ja sam czasem mam nieodparte wrażenie, że już nie wiem, kim jestem. Rzadko kiedy pozwalam sobie na komfort bycie sobą — zazwyczaj nie wyjawiam swojego imienia, nie mówię o tym, skąd pochodzę, choć midgardzka ziemia zdaje się mi bliższa niż inne, europejskie miasta, a zawody, podobnie jak i przyjaciół, zmieniam jak rękawiczki. Być może niekiedy zadaję za dużo pytań, a moja nadmierna ciekawość doprowadzi mnie kiedyś do grobu, ale prawda jest taka, że dawno nie miałem okazji rozmawiać na co dzień w języku, który jest dla mnie ojczysty, a Piwnica Lokiego jest idealnym miejscem, by poznać nowych ludzi, choć wiem, że niektórzy patrzą na mnie wyjątkowo podejrzliwie. Jestem przecież tutaj zupełnie nowy. Obcy. Dziwny. Podejrzany. Boją się, co nie jest niczym zaskakującym w obecnych czasach, że jestem kolejnym konfidentem i podesłał mnie ktoś z Kruczej Straży; nurtuje ich mój niecodzienny akcent, mimo że jednocześnie żaden z nich nie odważy się otwarcie zapytać o moją przeszłość i skąd jestem. Konwersacja z niedawno poznanym towarzyszem o imieniu Pekka jest jedną z pierwszych, która trwa dłużej niż zwykle, dlatego decyduję się, by zaoferować mu drinka na mój koszt w zamian za towarzystwo, nawet jeśli już więcej się nie zobaczymy. Mimo że nie jestem dobry w utrzymywaniu znajomości, to przyda mi się kompan na chwilę, skoro mam jeszcze przetrwać za barem kilka najbliższych godzin.
    Przeżyję, przeżyję — powtarzam bardziej do siebie niż do niego, po czym kiwam nieznacznie głową na słowa jasnowłosego mężczyzny, uśmiechając się przy tym zawadiacko. W rzeczywistości nie jestem szczególnie wybredny; nie potrzeba mi dziś niczego więcej do szczęścia oprócz rozmowy i kolejnego kieliszka wódki dla zabicia czasu. — Masz rację, nie powinienem narzekać, tylko docenić pomysłowość mojej matki — zgadzam się z Pekką po chwili zastanowienia na temat wyjątkowości boga oszustw, kontrolnie rozglądając się kątem oka po pomieszczeniu, w którym nieoczekiwanie zrobiło się nieco gwarniej. — Na co dzień jednak widzący patrzą na mnie dość krzywo, gdy słyszą moje niecodzienne imię. W końcu wszyscy wiemy, jak postrzega się dziś mojego imiennika, chociaż odnoszę dziwne wrażenie, że przyjęli mnie tu do pracy głównie ze względu na niego — śmieję się perliście na samą myśl, bo czasem lubię sobie myśleć, że sam Loki, jeden z najpotężniejszych bogów nordyckich, czuwał nade mną od dnia narodzin. W końcu nie pozwolił mi odejść z tego świata w zbyt młodym wieku, w ostatnim momencie wysyłając demona z krainy Hel, nawet jeśli muszę za to płacić wysoką cenę do końca życia. Od bycia zmorą nie ma dziś innej ucieczki niż śmierć.
    Skoro jesteś stąd... Nie nudzi ci się w Midgardzie? — zastanawiam się na głos, mimo że wciąż nie znam tego miasta zbyt dobrze i nie mam pojęcia, co ma do zaoferowania. W przeszłości bywałem tu zbyt rzadko, podróżując najczęściej po Szwecji i Danii, a od mojej ostatniej wizyty w magicznej Skandynawii minęło kilka długich lat. — Sam nie wiem, do tej pory nigdzie nie zapuściłem korzeni na dłużej. Na razie traktuję Midgard jako przystanek, a co przyniesie przyszłość… Zobaczymy. — Każda historia zmory kończy się w podobny sposób: nagłą przeprowadzką do innego miasta, a ja jestem świadomy tego, że i tym razem będzie tak samo, chociaż ciężko mi teraz dokładnie oszacować, jak długo zostanę na terenach Midgardu.
    Ślepcy
    Pekka Dahlin
    Pekka Dahlin
    https://midgard.forumpolish.com/t1926-pekka-dahlinhttps://midgard.forumpolish.com/t1934-pekka-dahlinhttps://midgard.forumpolish.com/t1932-ydalirhttps://midgard.forumpolish.com/


    Nie odpowiada od razu - pozwala, aby na chwile spowiła ich mgła milczenia, tłumiona przez szmery rozmów zawieszonych za plecami Pekki, ich natężenie zmusza ślepca do konkluzji, że Piwnica Lokiego zaczęła się wypełniać klientelą. Obraca w palcach papierosa, aż w końcu wsuwa go do ust. Dym, odnajdując drogę do dróg oddechowych, zapełnia swoją obecnością pustą przestrzeń płuc tęskniących w każdej sekundzie swojego istnienia za nałogiem. Uśmiech, do tej pory figurujący na ustach, nie znika, nadal tkwi zarówno tam, jak i w spojrzeniu. Bladoniebieskie ślepia pozostają utkwione w obliczu nieznajomego. Próbuje rozpoznać emocje, jaka nawet przez ułamki sekund przebija się przez założoną przez Lokiego maskę obojętności. Zadanie te utrudniają opary otępienia skutecznie wślizgujące się pod sklepienie czaszki. Wywołuje je kilka bodźców jednocześnie - kac, jaki nie opuścił go od wczorajszej libacji, która zdołała wymknąć się spod kontroli, wątpliwie jakości tytoniu, który znajduje się w szlugach i alkohol, jaki wypił na pusty żołądek.
    - Jak można nudzić się w mieście, które nigdy nie zasypia?- w końcu milczenie zostaje przerwane, pytanie ulatnia się z jego gardła w towarzystwie papierosowych oparów, wywołując mrowienie w ścianach gardła. - Midgard ma do zaoferowania całkiem pokaźną pulę atrakcji - w tonie jego pojawia się miejsce na ironie, gdy słowa te zostają wypowiedziane, ale pozorna beztroska nie znika. Dochodzi do jej eskalacji, kiedy grymas rozbawienia na ustach Pekki zostaje pogłębiony. Niedbałym gestem strzepuje popiół do kieliszka, na którego dnie pozostało kilka kropel drinka.
    Dahlin nie pamięta, kiedy ostatni raz opuścił granice Midgardu. Kiedyś - kiedy w stolicy magicznej Skandynawii pojawił się pierwszy raz - aura tego miasta była na tyle przytłaczająca, że z trudem oddychał powietrzem tak różnym od tego, jaki był obecny w małej, szwedzkiej portowej mieścinie ulokowanej nad Bałtykiem, jednak wrażenie należało do zamglonej, zmierzchłej przeszłości, a jej rozpamiętywać nie chciał. Pozwolił, by część wspomnienia wywietrzała mu z głowy, a reszta wyblakła, stając się nieskładnym zlepkiem zdeformowanych przez czas przebłysków - jak roztrzaskane na małe odłamki szkło, które nigdy więcej nie przybiorą pierwotnego kształtu.
    - Pozwól, że zgadnę. - Celuje w niego niedopałkiem. Końcówka skręta jarzy się przytłumionym żarem. Wysilając odrobinę wyobraźnie, przyrównać ją można do dogasającego ze spojrzenia blasku, kiedy jego właściciel zagłębia się w ramionach śmierci, a przynajmniej takie skojarzenie nasuwa się Pecce, gdy w jego głowie formuje się jedna z teorii. – Przemieszczasz się z miejsca na miejsce, bo jesteś seryjnym mordercą? - ton Pekki balansuje na granicy neutralności, jakby pytał o godzinę. Uśmiech na jego wargach zmienia kształt na łobuzerski, ale szybko zostaje przekształcone w imitacje kwaśnego grymasu, kiedy kątem oka wyłapuje sylwetkę osoby, której ujrzeć tu nie chciał. W jego umyśle rodzi się myśl o natychmiastowej ewakuacji i, choć decyzje tą podejmuje spontanicznie, zrealizować ma ją zamiar jak najszybciej. - Moje wątpliwości rozwiejesz kiedy indziej - zdusza ostatnie westchnienie papierosa w popielnicy. Mimo iż słowa Dahlina mają wydźwięk obietnicy, nie ma pojęcia, czy rozkapryszone Norny postawią ich jeszcze na swojej drodze. - Bywaj, nieznajomy znikąd. - Parodiuje salut i kolejny raz umyka przed odpowiedzialnością. W kilkunastu krokach miesza się z tłoczącym się przy wejściu tłumem, a jego sylwetka, po otwarciu drzwi, znika w mrokach uliczki.

    Pekka z tematu
    Ślepcy
    Loke Sjöström
    Loke Sjöström
    https://midgard.forumpolish.com/t1925-loke-sjostromhttps://midgard.forumpolish.com/t1928-loke-sjostrom#21688https://midgard.forumpolish.com/t1929-jormungand#21693https://midgard.forumpolish.com/


    Można — odpowiadam krótko, uśmiechając się z nutką tajemniczości do Pekki. Niemal każde miasto, w którym byłem do tej pory, było w mniemaniu wielu rzekomo tym, co nigdy nie zasypia, oferując przy tym niezliczoną ilość atrakcji jednak po krótkim czasie zawsze się nudziłem, nie mogąc się doczekać, aż po raz kolejny zmienię miejsce zamieszkania. Nawet jeśli coraz bardziej zaczynam darzyć Midgard sympatią, to ciężko mi oszacować, na ile tu zostanę; co takiego musiałoby się wydarzyć, bym zdecydował się na dłuższy pobyt, a przez to, kim jestem, wydaje mi się to niemożliwe — więcej niż rok w moim przypadku to wieczność. Zaciekawiła mnie jednak obecna sytuacja w magicznej Skandynawii — mordy rytualne i szkarłatna krew na ulicach miasta przyciągnęła tu mnie i moich towarzyszy, byśmy przyjrzeli się bliżej zamiarom ślepców i Magisterium. Bo nie ma najmniejszych wątpliwości, że to ich sprawka — mogę się tylko domyślić, że wciąż aktywnie działają, nawet jeśli nie posiadam na ich temat żadnych wieści, odkąd zerwałem kontakt z moja rodziną, która ściśle współpracowała z ich najważniejszymi przedstawicielami. — Chciałbym wierzyć ci na słowo. Na razie wszystko odkrywam i myślę, że potrzebuję jeszcze trochę czasu, by wyrobić sobie moją ostateczną opinię na temat Midgardu — mówię dyplomatycznie, zabierając od niego szkło, by zaraz umyć je we wrzącej wodzie.
    Rozczaruję cię. Daleko mi do seryjnego mordercy — postanawiam się wytłumaczyć nieznajomemu mężczyźnie, choć domyślam się, że w Przesmyku Lokiego ich nie brakuje, nie wspominając już o miejscu, w którym pracuję. Ci, co mnie znają, wiedzą, że nie jestem w żadnym wypadku święty, ostatecznie niejedno mam już za uszami, lecz nigdy nie nazwałbym siebie dumnie mordercą. Bo przecież nie mam bezpośrednio do czynienia z tymi, którzy mają słabą wolę i na dłuższą metę nie potrafią poradzić sobie z moją aurą, lekkomyślnie decydując się pod jej wpływem na samobójstwo. Co najwyżej jestem w tej kwestii tylko pośrednikiem demona z krainy Hel, który pragnie jak najwięcej niewinnych ofiar u próg swojego królestwa. — Za dużo jest do zobaczenia, by spędzić życie tylko w jednym miejscu. — Choć jest to wymijająca odpowiedź, to jednak jest w tych słowach coś, co sprawia, że się z nimi poniekąd utożsamiam. Naturę wędrowca odkryłem w sobie stosunkowo późno, bo w momencie, w którym stałem się zmorą; byłem niejako zmuszony to zrobić, lecz teraz, gdy już się do tego przyzwyczaiłem, nie potrafię sobie wyobrazić innej rzeczywistości — nawet jeśli czasami jestem zmęczony tą wieczną tułaczką.
    Bywaj — mówię na pożegnanie przekonany, że pewnie jeszcze nie raz i nie dwa uda nam się zobaczyć. W końcu Przesmyk Lokiego jest stosunkowo małym miejscem, nie wspominając już o naszym wąskim środowisku ślepców, zepchniętym na sam margines społeczny, które na co dzień gnieździ się w kilku barach na krzyż w jednej z najbardziej niebezpiecznych dzielnic w Midgardzie. Kiedy Pekka znika mi wreszcie sprzed oczu, pozbawiając mnie kompana do rozmów, zabieram się do dalszej pracy. Noc okazuje się stosunkowo krótka — zamykam jakoś po drugiej bar i idę do domu, by odespać nocną zmianę. Zmory przecież też muszą spać.

    Loke z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.