:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Marzec-kwiecień 2001
01.04.2001 – Salon – V. Räikkönen & M. Jäderholm
2 posters
Viggo Räikkönen
Re: 01.04.2001 – Salon – V. Räikkönen & M. Jäderholm Nie 3 Wrz - 22:12
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
01.04.2001
Wyczuwalne napięcie, jakim emanowała Margrét powoli zaczynało drażnić najemnika, ten pełen wyrozumiałości dla jej humorków starł się przechodzić nad nimi do porządku dziennego, tudzież jakkolwiek dyplomatycznie je rozwiązywać, lecz tym razem, nijak mógł jej pomóc, nawet gdy przyszła do niego kilka dni temu wylewając swą frustrację spróbował rozmowy, niestety niczego to nie zmieniło, a sam Fin odnosił wrażenie, że wyłącznie zaogniło rozterki kobiety, dla której pracował. Ta w sklepie zachowywała i owszem pełen profesjonalizm nie dawała mu podstaw do jakichkolwiek domysłów, lecz on wiedział swoje i przyznać musiał, to ze skruchą, iż zepsuł ostatnie ich spotkanie swoją swobodną postawą, co skutkowało tym, że nie rozładował w pełni napięcia, jakie struło myśli. Zamierzał to jednak zmienić, ot naprawić, a przynajmniej spróbować.
Tego dnia poprosił o zwolnienie ze swych obowiązków na kilka godzin przed zamknięciem interesu ruch panował niewielki, a smętna monotonia dnia nie zapowiadała zmian w tej kwestii, dlatego uzyskał zgodę. Nie tłumaczył się z tego, co zamierzał robić, ot po prostu wyszedł mruknąwszy pod nosem pożegnanie, to wszystko. Z góry miał zaplanowane kroki działania, był w tym dość prosty i brakowało mu finezji, ale miał całkiem dobrą pamięć i potrafił łączyć kropki, więc wiedział, co może być pomocne, czego mogłaby od niego oczekiwać i jak to przedstawić. Co prawda dalej powątpiewał w swój pomysł pod względem relacji damsko-męskich, był zwykle sceptyczny i jak przy innych pomysłach oraz założeniach, czuł się pewnie, a doświadczenie i siła charakteru szły w tym w parze, tak tutaj na tle bardziej emocjonalnym, miewał istne pole minowe. Jednakże myślał długo, aż wreszcie wykoncypował pomysł, który miał szansę powodzenia, to jest lepszy niż to, co zaproponował w swojej chacie. Bo na wspomnienie o tym zgrzytał ze złości zębami. Jak mógł tak do niej powiedzieć?
Odebrał przesyłkę na mieście i zgodnie z planem dotarł do mieszkania Margrét, będąc jej jedynym pracownikiem, jak i zaufanym człowiekiem wszedł w posiadanie kluczy, które pozwoliły mu wejść i przygotować salon na jej powrót. W pierwszej kolejności rozpalił w kominku, a także uznał, że światło kilku świec również nie zaszkodzi. Poprawił marynarkę, a także zwalczył chęć rozpięcia kilku jeszcze guzików koszuli, czuł jak ta go uwiera, wręcz pragnął ją z siebie zerwać, jednak musiał wytrzymać. Czekał cierpliwie na jej powrót wpatrując się w tarczę zegara, jak zastygły posąg, bez śmielszego ruchu. Szczęk zamka był zbawienny dla jego uszu, momentalnie wyszedł na powitanie, a oblicze przyozdobił lekkim uśmiechem.
– Mam coś dla ciebie – w głosie berserkera pobrzmiewała pewność siebie, wraz z lekką dumą, iż wytrzymał i nie zerwał z siebie eleganckiego ubrania. – Twoje ulubione czerwone wino i... Pomyślałem, że może beza z musem truskawkowym, trochę poprawi ci humor – patrzył na nią z powagą i czającym się pod tą fasadą uczuciem, którego przecież była świadoma. – Usiądź i odpocznij, wszystko przygotuje. – Zabawne, że postrach galardów, stał się lokajem, jego wikińscy przodkowie niewątpliwie krytycznie spoglądają na niego z Walhalli, lecz w tym akurat momencie, niezbyt się tym przejmował. Uznając priorytet poprawienia humoru Margrét za ważniejszy, niż to, co jakieś duchy mogą pomyśleć.
Margrét Jäderholm
Re: 01.04.2001 – Salon – V. Räikkönen & M. Jäderholm Czw 7 Wrz - 19:18
Margrét JäderholmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Höfn, Islandia
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : wyrocznia
Zawód : handlarka magicznych artefaktów, völva
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : zaślepiony (I), pasjonat run (II), trzecie oko
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 11 / wiedza ogólna: 5
Kobieta miała bardzo specyficzne podejście do swojego ochroniarza. Przede wszystkim był kimś dużo więcej i nawet sama przed sobą nie przyznawała, ile tak naprawdę dla niej znaczy. Lubiła go denerwować, jeszcze bardziej lubiła go prowokować. Pociągała za każdy istniejący sznureczek, byle tylko wywołać w nim określoną reakcję. Na tym etapie znała go na wylot, więc często potrafiła przewidzieć jego zachowanie. I choć nie powinna się na niego irytować, to jednak był jedyną osobą, której okazywała całą gamę emocji, nie zostawiając niczego w ukryciu. Całkowicie różne charaktery niejednokrotnie prowadziły do mniejszych lub większych spięć, ale mężczyzna stawał zawsze na wysokości zadania i rozpędzał gradowe chmury. I chociaż momentami widziała u niego rozdrażnienie albo zniecierpliwienie jej osobą, to niewiele ją to obchodziło. Co innego, gdyby złość była skierowana w innym kierunku, wtedy chciałaby znać wszystkie szczegóły i skrupulatnie ułożyłaby plan działania przeciw osobie, która zalazła mu za skórę. W swojej zaborczości uważała, że tylko ona może robić mu krzywdę psychiczną i fizyczną, a każdy inny staje się automatycznie wrogiem ich obojga.
Jej kiepski humor trochę się przeciągał i zdawała sobie sprawę, że wpływa to również na niego, ale nie zamierzała udawać, że jest w porządku. Zresztą czas przelatywał jej ostatnio przez palce, a powtarzalność kolejnych dni coraz bardziej nużyła. Dzisiaj także spędziła większość dnia w sklepie, użerając się z niezdecydowaniem klientów. Dodatkowo przeprowadzała rytuał, więc zmęczenie dawło się we znaki, gdy przekraczała próg swojego mieszkania.
Nie zdziwiłaby jej obecność Viggo, gdyby nie to, jak się prezentował. Miał klucze, więc mógł przychodzić bez zapowiedzi i często korzystał z tego przywileju, ale rzadko widziała go ubranego w garnitur. Zszokowana przez pierwsze moment w ogóle nie reagowała, tylko wpatrywała się w niego z zastanowieniem, czy dziś wypada jakaś ważna data. Po jego pierwszych słowach zorientowała się, że wcale nie chodziło o jakieś święto. Chciał jej poprawić nastrój, jak zawsze, gdy miała gorszy okres. Różnie się za to zabierał i z różnym skutkiem, ale tym razem trafił w dziesiątkę. Widok mężczyzny w takim wydaniu za każdym razem ją zachwycał, aż żałowała, że nie nosi się tak codziennie. Znała jego podejście do eleganckich zestawów, więc nie próbowała go zmuszać, a wręcz tym bardziej doceniała chwile, kiedy starał się jej przypodobać.
- Wspaniale - skomentowała z uśmiechem, z wejściem do salonu, rejestrując zmiany, jakich dokonał na jej przyjście. Świece? Niedźwiedź robił się na stare lata romantyczny, ale urzekło ją to w jakiś sposób. - To był ciężki dzień.
Zamiast usiąść, wstąpiła do łazienki, żeby się odświeżyć po całym dniu. Gdy wróciła do salonu, wino było już na stole, a beza czekała na skonsumowanie. Podeszła niespiesznie i w pierwszej kolejności uniosła kieliszek, wznosząc niemy toast. Jedzenie odrobinę mniej ją w tym momencie interesowało, zamiast tego podeszła do mężczyzny, nie zrywając kontaktu wzrokowego. Delikatnie dotknęła jego torsu, za chwilę dokładając drugą dłoń, w drobnych pociągnięciach wygładzając koszulę. Dotykała i sprawdzała, czy wszystko było na swoim miejscu, czy jej lekcje nie poszły w las.
- Uklęknij - stojąc na palcach, sięgała ustami jego ucha. Czekała aż wykona polecenie, a następnie niespiesznie okrążyła go, zatrzymując się z tyłu, by z łatwością zedrzeć z niego marynarkę.
Wróciła do przodu, ocierając się biodrem o jego policzek, patrząc na mężczyznę z góry, przekazała mu, czego od niego oczekuje. Czarna sukienka była wystarczająco kusa i odsłaniająca, żeby nie potrzebował dodatkowego zaproszenia.
Jej kiepski humor trochę się przeciągał i zdawała sobie sprawę, że wpływa to również na niego, ale nie zamierzała udawać, że jest w porządku. Zresztą czas przelatywał jej ostatnio przez palce, a powtarzalność kolejnych dni coraz bardziej nużyła. Dzisiaj także spędziła większość dnia w sklepie, użerając się z niezdecydowaniem klientów. Dodatkowo przeprowadzała rytuał, więc zmęczenie dawło się we znaki, gdy przekraczała próg swojego mieszkania.
Nie zdziwiłaby jej obecność Viggo, gdyby nie to, jak się prezentował. Miał klucze, więc mógł przychodzić bez zapowiedzi i często korzystał z tego przywileju, ale rzadko widziała go ubranego w garnitur. Zszokowana przez pierwsze moment w ogóle nie reagowała, tylko wpatrywała się w niego z zastanowieniem, czy dziś wypada jakaś ważna data. Po jego pierwszych słowach zorientowała się, że wcale nie chodziło o jakieś święto. Chciał jej poprawić nastrój, jak zawsze, gdy miała gorszy okres. Różnie się za to zabierał i z różnym skutkiem, ale tym razem trafił w dziesiątkę. Widok mężczyzny w takim wydaniu za każdym razem ją zachwycał, aż żałowała, że nie nosi się tak codziennie. Znała jego podejście do eleganckich zestawów, więc nie próbowała go zmuszać, a wręcz tym bardziej doceniała chwile, kiedy starał się jej przypodobać.
- Wspaniale - skomentowała z uśmiechem, z wejściem do salonu, rejestrując zmiany, jakich dokonał na jej przyjście. Świece? Niedźwiedź robił się na stare lata romantyczny, ale urzekło ją to w jakiś sposób. - To był ciężki dzień.
Zamiast usiąść, wstąpiła do łazienki, żeby się odświeżyć po całym dniu. Gdy wróciła do salonu, wino było już na stole, a beza czekała na skonsumowanie. Podeszła niespiesznie i w pierwszej kolejności uniosła kieliszek, wznosząc niemy toast. Jedzenie odrobinę mniej ją w tym momencie interesowało, zamiast tego podeszła do mężczyzny, nie zrywając kontaktu wzrokowego. Delikatnie dotknęła jego torsu, za chwilę dokładając drugą dłoń, w drobnych pociągnięciach wygładzając koszulę. Dotykała i sprawdzała, czy wszystko było na swoim miejscu, czy jej lekcje nie poszły w las.
- Uklęknij - stojąc na palcach, sięgała ustami jego ucha. Czekała aż wykona polecenie, a następnie niespiesznie okrążyła go, zatrzymując się z tyłu, by z łatwością zedrzeć z niego marynarkę.
Wróciła do przodu, ocierając się biodrem o jego policzek, patrząc na mężczyznę z góry, przekazała mu, czego od niego oczekuje. Czarna sukienka była wystarczająco kusa i odsłaniająca, żeby nie potrzebował dodatkowego zaproszenia.
Viggo Räikkönen
Re: 01.04.2001 – Salon – V. Räikkönen & M. Jäderholm Czw 7 Wrz - 21:56
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Lubił, kiedy uśmiech tańczył na jej ustach z jej pierwszymi słowami poczuł ulgę, gdyż przez cały czas oczekiwania jego ciało było spięte, jakby wyczekiwało ciosu. Nie był zbyt dobry w szykowaniu tego typu niespodzianek, może nie tyle, co odczuwał presję, jak zwyczajnie denerwował się efektem końcowym, i oczywiście nic wielkiego nie zrobił, ot drobnostki, ale to tylko pokazywało, jak daleko zakorzeniona w niedźwiedziu była ta niepewność.
Początkowe wahanie powoli ustępowało, był zapatrzony w nią, jak w obrazek. Nawet kiedy zniknęła za drzwiami łazienki, czekał cierpliwie praktycznie w bezruchu. Skinął w toaście, samemu nie sięgał po wino, nie chciał, wolał unikać alkoholu, a pijał faktycznie sporadycznie i jeśli już to wyłącznie miód, czasem faktycznie dawał się skusić na przysłowiową lampkę wina do posiłku, lecz nie czuł się po tym zbyt dobrze ponadto zawsze więcej pozostawało dla Margrét. Jej dotyk sprawiał przyjemność, której efektem był delikatny uśmiech na twarzy najemnika, podskórnie mięśnie grały, pod cieniutkim materiałem koszuli napinając się tym samym, jego sylwetka zdawała się jeszcze bardziej wypracowana, niż w rzeczywistości była. Nie panował nad ciałem w takich momentach pewnej intymności, zwłaszcza jej osoba sprawiała, że prężył się i rozluźniał naprzemiennie w zależności od rodzaju czułości, jaką mu ofiarowała. Miała świadomość, jaka przepaść fizyczna ich dzieli, a mimo to uwielbiała go prowokować, to mogło budzić wątpliwości w istnienie zdrowego rozsądku u wyroczni, taka zabawa z tykającym wulkanem. Jednak jak dotąd udawało im się razem egzystować, aż dziw, że się nie pozabijali patrząc obiektywnie na różnicę charakterów. W takich chwilach, gdy przemyślenia atakują umysł, już i tak do reszty przejęty bliskością blondynki czuł, że była wyjątkowa. Z nikim wcześniej tak silnej więzi nie miał, a gra osobowości, ten kontrast sprawiał paradoksalnie, że tym bliżsi się sobie stawali.
Początkowe wahanie powoli ustępowało, był zapatrzony w nią, jak w obrazek. Nawet kiedy zniknęła za drzwiami łazienki, czekał cierpliwie praktycznie w bezruchu. Skinął w toaście, samemu nie sięgał po wino, nie chciał, wolał unikać alkoholu, a pijał faktycznie sporadycznie i jeśli już to wyłącznie miód, czasem faktycznie dawał się skusić na przysłowiową lampkę wina do posiłku, lecz nie czuł się po tym zbyt dobrze ponadto zawsze więcej pozostawało dla Margrét. Jej dotyk sprawiał przyjemność, której efektem był delikatny uśmiech na twarzy najemnika, podskórnie mięśnie grały, pod cieniutkim materiałem koszuli napinając się tym samym, jego sylwetka zdawała się jeszcze bardziej wypracowana, niż w rzeczywistości była. Nie panował nad ciałem w takich momentach pewnej intymności, zwłaszcza jej osoba sprawiała, że prężył się i rozluźniał naprzemiennie w zależności od rodzaju czułości, jaką mu ofiarowała. Miała świadomość, jaka przepaść fizyczna ich dzieli, a mimo to uwielbiała go prowokować, to mogło budzić wątpliwości w istnienie zdrowego rozsądku u wyroczni, taka zabawa z tykającym wulkanem. Jednak jak dotąd udawało im się razem egzystować, aż dziw, że się nie pozabijali patrząc obiektywnie na różnicę charakterów. W takich chwilach, gdy przemyślenia atakują umysł, już i tak do reszty przejęty bliskością blondynki czuł, że była wyjątkowa. Z nikim wcześniej tak silnej więzi nie miał, a gra osobowości, ten kontrast sprawiał paradoksalnie, że tym bliżsi się sobie stawali.
Margrét Jäderholm
Re: 01.04.2001 – Salon – V. Räikkönen & M. Jäderholm Sro 13 Wrz - 19:42
Margrét JäderholmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Höfn, Islandia
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : wyrocznia
Zawód : handlarka magicznych artefaktów, völva
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : zaślepiony (I), pasjonat run (II), trzecie oko
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 11 / wiedza ogólna: 5
Viggo Räikkönen
01.04.2001 – Salon – V. Räikkönen & M. Jäderholm Czw 14 Wrz - 20:20
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Viggo i Margrét z tematu