:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Wrzesień-październik 2000
27.09.2000 – Gabinet felczera – M. Eggen
Magnus Eggen
27.09.2000 – Gabinet felczera – M. Eggen Czw 29 Kwi - 18:32
Magnus EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : Niegdyś łowca Gleipniru. Dziś przestępca — najemnik, lichwiarz, morderca, złowrogi duch Przesmyku Lokiego; wierny kundel służący człowiekowi, któremu zawdzięcza zaślepienie.
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : obrońca (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 36 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
27.09.2000
Ciało płonęło okrutnie żywym ogniem.
Szczątki dymiącego marmuru wciąż zwodziły zmysły, kamienie majaczyły przed oczami, dusząca woń wżerała się głęboko pod powierzchnię nozdrzy, każdy oddech był coraz bardziej świszczący i zarazem bolesny. Płuca kąsały okrutnie przy najdrobniejszym ruchu, przy kurczu wydychanego powietrza, przy zaciąganiu się śmiercionośną trucizną zimnych korytarzy górskiej jaskini.
Niewiele pamiętał.
Strzępy wspomnień rozsypane gdzieś na granicy świadomości, okruchy minionej przeszłości osnute mglistymi sylwetkami dwójki alchemików, nielicznymi słowami smakującymi zakazanymi zaklęciami, ryk magicznego stworzenia — bestii, której wynaturzone kontury zapiekły pod powiekami; te opadały coraz bardziej, gwałtowniej, niekontrolowanie.
Mięśnie płonęły.
Oddech charczał.
Palce bezsilnie usiłowały uchwycić się życia.
Pierdolona wola walki wyciągająca go ponad powierzchnię świata zza grobowej, kamiennej trumny, jaką mogła pozostać jaskinia, do której posłało ich pragnienie pieniędzy. Nieznaczny uśmiech zakradł się na twarz mężczyzny rozświetlając jego ponure oblicze na długość sekundy, nim wszystko pomknęło w nicość. Podobno przespał całą noc, jednak nawet to wydarto pamięci przed przebudzeniem. Gorycz alchemicznej mikstury przysłonięta ostrym smakiem alkoholu, którego zażądał przed opatrywaniem wciąż widocznych skaleczeń.
— Miałeś szczęście — głos felczera sięgnął przez odległość centymetrów.
Magnus nieznacznie przesunął spojrzeniem po dłoniach mężczyzny. Nie przytaknął ani nie zaprzeczył, zbyt zmęczony nadmiernymi słowami, których nie potrafił wyszukać, co dopiero sformułować dłuższe zdanie. Naga skóra klatki piersiowej unosiła się równie gwałtownie, jak opadała; ozdobiona mozaiką wielobarwnych śladów — siniaki wciąż mieniły się odcieniami fioletu i żółci, zadrapania zdążyły nabrać ostrości kształtów, kilka głębokich ran wciąż szpeciło nierównymi krawędziami. Wszystko poprzetykane blednącymi bliznami, które wpisane zostały w historię Eggena wraz ze zbrodniami, jakie przyszło mu popełnić.
— Jak… — ochrypłość gardłowego pomruku oplotła słowo. Przełknięcie śliny okazało się równie nieprzyjemne, co spojrzenie felczera. — Źle... — jest?, zapragnął dodać, jednakże zabrakło oddechu.
Mężczyzna wyprostował się znad opatrywanego obojczyka.
— Wciąż żyjesz, to już coś, Eggen — odparł beznamiętnie, nim zaczął wyliczać. — Obojczyk jest złamany, kilka żeber również, do tego wyraźnie stłuczenia na zewnątrz i w środku. Pozostałe urazy widzisz sam.
Lekko skinął głową w odpowiedzi.
— Znam cię wystarczająco długo, by wiedzieć, że prędzej czy później się wyliżesz. Ubolewałbym nad stratą takiego klienta. — Karykatura śmiechu wyrwała się obu spomiędzy ust. Prawdą było, iż Magnus bywał tu wielokrotnie i jako jeden z nielicznych spłacał każdy dług, który zaciągał wykrwawiając się na stole tajemniczego medyka. — Pozostaje jeszcze gargulcoza, ale o tym później. Dostaniesz wszystko, co potrzebne do przeżycia, ale złamania potrzebują czasu.
— Odpoczynek? — wycharczał nieznacznie.
Felczer skinął głową.
— Prześpij się oraz przez kilka dni unikaj trolli i innego cholerstwa, a jeśli będziesz potrzebował pomocy, wiesz gdzie mnie znaleźć. — Magnus chwycił palcami wciąż umazanymi krwią, błotem i brudem z górskiej jaskini świstek papieru, wreszcie decydując się na głębszy oddech. Wszystko ponownie zapłonęło, ból przysłonił obrazy, dłoń samoistnie zacisnęła się w pięść. — Widzimy się za dwa tygodnie.
Bądź szybciej, jeśli nadarzy się okazja, dodał w myślach Eggen.
Magnus z tematu
p u r p o s e
— that's all any of us want now, every single one of us. Not answers, not Löve — just a reason to exist.