:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
04.02.2001 – Gabinet wicekomendanta – U. Sorsa & Prorok
2 posters
Untamo Sorsa
Re: 04.02.2001 – Gabinet wicekomendanta – U. Sorsa & Prorok Pią 9 Gru - 13:17
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
04.02.2001
Wiele tematów do omówienia paliło mu się w głowie od dłuższego już czasu – temat ślepców, temat Wyzwolonych, temat Kruczej Straży. Untamo nigdy nie musiał tłumaczyć też, że pozostawał żywo zainteresowany interesami zawodowymi – przecież udzielał się w wielu kwestiach, przygotowywał nowych pracowników do pracy, chętnie również służył pomocą w kwestiach prywatnych, bo chociaż nie musiał tego robić, zwyczajnie zżył się z wieloma pracownikami wydziału. Czuł, że pomimo upływających lat i pomimo kilku większych kryzysów prywatnych (które mimo wszystko nie odbiły się na jego pracy zawodowej), wciąż miał Kruczej Straży w wiele do zaoferowania – ba, może nawet więcej niż dziesięć lat temu, kiedy co prawda – miał wiele wigoru, jednak mniej cennego doświadczenia. Więcej zdecydowania i porywczości, ale mniej ostrożności, która przecież wiele razy uratowała sytuację.
Właśnie dlatego umówić się miał z Komendantem, a i właśnie dlatego trafił nie do niego, a do jego Zastępczyni. Spieszyło mu się? Prawdopodobnie tak. Spodziewał się, że jeżeli teraz zignoruje swoje wątpliwości, po raz kolejny odeśle je na bok, by cierpieć i martwić się w ciszy. A rozwiązanie to, chociaż działało przecież przez lata, na ten moment nie wchodziło w grę – czuł, że zbyt wiele ma już do powiedzenia, by milczeć. Nawet, jeżeli wszystko to podkopie jego reputację w organizacji, będzie przynajmniej wiedział, że był ze sobą szczery.
Zapukał do drzwi, a zaproszony wszedł do środka. Ubrany elegancko, ale wciąż w swoim codziennym stylu, wszedł do pomieszczenia, przywitał się należycie i pytając o pozwolenie na zajęcie miejsca, rozpiął guzik sztruksowej marynarki i poprawił krawat, przygłaskawszy go. Gest ten miał pozwolić mu rozładować delikatny stres, który rodził się w jego ciele. Przez lata obył się jednak z napięciem, to nie mogło go już powstrzymać.
- Nie chciałem zdradzać zbyt wiele w liście, pani komendant – poinformował na wstępie. – Mam do omówienia jednak kilka poruszających mnie spraw. Wiem, że moje zdanie jest wśród was dość cenione, a wyżsi stanowiskiem pracownicy często pytają mnie o zdanie… – wprowadzenie, odchrząknięcie i spojrzenie w oczy wicekomendant. – Wszyscy boimy się ślepców, polujemy na nich jak się da. Martwi mnie jednak coś mniej oczywistego… Planujecie jakieś działania w sprawie Wyzwolonych? Mam – może mylne, pragnę zaznaczyć – mówiąc, wykonał dłonią uspokajający gest. – wrażenie, że z dnia na dzień ich działania stają się coraz bardziej zuchwałe. Niepokoi mnie to, że być może zbyt mało uwagi poświęcane jest ich obecności… – wyraził wątpliwość. Samo stwierdzenie to, kosztowało go już sporo zdecydowania – w końcu nie śmiał kwestionować decyzji góry, dopóki… Dopóki, no właśnie, ta nie działała jego zdaniem zbyt opieszale. Czy zrobiłby to lepiej? Nie wiedział. Wiedział jednak jak mógł pomóc im lepiej. Ale propozycja ta jeszcze nie padła.
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Prorok
Re: 04.02.2001 – Gabinet wicekomendanta – U. Sorsa & Prorok Nie 11 Gru - 16:59
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Nea Ernman, pod chwilową nieobecność komendanta Kruczej Straży, miała wyjątkowo dużo pracy. Uchodziła za niezwykle zorganizowaną i sumienną osobę – w końcu nie często można było spotkać kobietę na tak wysokim stanowisku w tak zmaskulinizowanej instytucji, dlatego każdego dnia udowadniała sobie, jak i innym mężczyznom, którzy mniej lub bardziej podważali jej kompetencje, że jest na właściwym miejscu. Dziś od samego rana zajmowała się obszerną dokumentacją, jednak udało jej się wygospodarować chwilę dla Untamo Sorsy. Początkowo nie do końca wiedziała, w jakim celu się z nią chciał spotkać, bowiem jego list był wyjątkowo oszczędny w słowa, ostatecznie nie zdradzajac prawdziwego powodu wizyty. Typowała kilka tematów, które mogły zajmować umysł mężczyzny, lecz ostatecznie nie miała zbyt wiele czasu, by się nad tym dłużej zastanawiać. Oddała się więc całkowicie pracy, w międzyczasie wyczekując Untamo Sorsy, który pojawił się w jej gabinecie o wyznaczonej w liście godzinie. Ernman szanowała go jako człowieka – w końcu był jednym z bardziej zaufanych i cenionych członków Kruczej Straży. Nie zmieniało to jednak faktu, że Nea nie we wszystkich kwestiach się z nim zgadzała.
– Dzień dobry, oficerze Sorsa – powiedziała melodyjnym głosem, zaczesując opadający kosmyk siwych włosów za ucho. Ernman wyglądała dość młodo, zawsze miała staranny makijaż i nienaganny ubiór, nawet wtedy, gdy przywdziewała mundur Kruczej Straży; jedynie nieliczni wiedzieli, że zbliżała się już do sześćdziesiątki. – Ach, czyli o tym przyszedł pan ze mną porozmawiać. – Z ciekawością podniosła swój wzrok znad sterty papierów, kierując go od razu na Sorsę, który po chwili usiadł naprzeciwko niej na skórzanym fotelu, wygłaszając swoje wyraźne niezadowolenie z braku jakichkolwiek, konkretnych działań w kwestii Wyzwolonych. Nawet jeśli Sorsa miał poniekąd rację, że Krucza Straż przymykała na nich oko, Ernman nie zamierzała się z nim pod żadnym pozorem zgadzać. – Czy może mi pan na samym początku wytłumaczyć, co pan ma na myśli przez zuchwałe działania? – Podbródek oparła na dłoniach, wpatrując się prosto w oczy Sorsy. – Czy wykrzykiwanie kilku, być może czasem kontrowersyjnych, haseł powinno zawracać nam głowę? – Ernman bagatelizowała problem Wyzwolonych nie bez powodu; zamierzała jednak wysłuchać tego, co miał do powiedzenia Untamo.
– Dzień dobry, oficerze Sorsa – powiedziała melodyjnym głosem, zaczesując opadający kosmyk siwych włosów za ucho. Ernman wyglądała dość młodo, zawsze miała staranny makijaż i nienaganny ubiór, nawet wtedy, gdy przywdziewała mundur Kruczej Straży; jedynie nieliczni wiedzieli, że zbliżała się już do sześćdziesiątki. – Ach, czyli o tym przyszedł pan ze mną porozmawiać. – Z ciekawością podniosła swój wzrok znad sterty papierów, kierując go od razu na Sorsę, który po chwili usiadł naprzeciwko niej na skórzanym fotelu, wygłaszając swoje wyraźne niezadowolenie z braku jakichkolwiek, konkretnych działań w kwestii Wyzwolonych. Nawet jeśli Sorsa miał poniekąd rację, że Krucza Straż przymykała na nich oko, Ernman nie zamierzała się z nim pod żadnym pozorem zgadzać. – Czy może mi pan na samym początku wytłumaczyć, co pan ma na myśli przez zuchwałe działania? – Podbródek oparła na dłoniach, wpatrując się prosto w oczy Sorsy. – Czy wykrzykiwanie kilku, być może czasem kontrowersyjnych, haseł powinno zawracać nam głowę? – Ernman bagatelizowała problem Wyzwolonych nie bez powodu; zamierzała jednak wysłuchać tego, co miał do powiedzenia Untamo.
Untamo Sorsa
Re: 04.02.2001 – Gabinet wicekomendanta – U. Sorsa & Prorok Czw 22 Gru - 12:59
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Czuł, że nawet jeżeli nie zostanie dobrze zrozumiany, przynajmniej zrzuci z siebie ciężar, który do tej pory go drażnił. Był w stanie nawet zrozumieć działania dowództwa, wiedząc, jak trudne bywa podejmowanie decyzji za innych, dręczony ciągłymi scenariuszami, które mogą się ziścić. Namiastkę tego doznawał na akcjach, kiedy to jako najstarszy i o najdłuższym stażu, mimowolnie stawał się naturalnym liderem. Nie miał zamiaru wylewać na Ernman wszystkich swoich frustracji, w końcu starał się mimo wszystko pozostawać najbardziej profesjonalnym, jak tylko mógł. Liczne szkolenia, które odbył w trakcie służby, nauczyły go, by w momentach konfliktów i różnicy zdań – kierować się celem, jakim zwykle było rozwianie wątpliwości i zażegnanie problemów, a nie własnymi emocjami, które przecież mimo woli kierowały nim w chwilach takich, jak wysłuchiwanie na temat strachu swojej córki o pracę, strachu Safíra o bezpieczeństwo, strachu własnego, jakoby to stając w ich obronie… Mógł oberwać rykoszetem.
- To przecież nie są zwykłe hasła, to też pełne agresji demonstracje. Przecież doszło do wymiany ognia, wybuchu – czuł się poniekąd niezrozumiany. Dawno nie doświadczył czegoś tak bezcelowo brutalnego. Bolesnego w samej obserwacji. Nie sądził, że w tym wieku akt agresji wobec wykluczonych mniejszości zdoła go jeszcze poruszyć. – Wiem, że to nie jest to samo co porwania, zakazana magia… Dobrze wiem, że nie możemy pozwolić na to, by te propagandowe działania odciągnęły naszą uwagę od znacznie groźniejszego problemu, ale… – zaznaczył już na wstępie. Nie twierdził bowiem i nigdy nie będzie, że problem Wyzwolonych jest bardziej palący od problemu Ślepców i zaginięć. Byłby głupcem, gdyby krytykował takie podejście. – Może mnie pani nazwać pomylonym marzycielem, ale chciałbym, żeby ludzie nie tracili poczucia bezpieczeństwa, które już i tak wisi na włosku – wyraził się niejasno. Nie chciał by komendant poczuła, że ten próbuje podkopać jej autorytet. Spotkał się tu w calu wymiany spostrzeżeń i chociaż był osobą zaufaną w Kruczej Straży – jego opinia wciąż mogła zostać przecież zignorowana. Zdaniem jego, piętnowanie Ślepca za wybranie takiej drogi życia to co innego, niż grożenie życiu kogoś, kto miał pecha urodzić się w rodzinie zmiennokształtnych. – Szkoda, że politycy często się z tym nie zgadzają.
Nie omieszkał skomentować podejścia Rady do kwestii Wyzwolonych. Obawiał się, że ci wszyscy zamożni pseudoarystokraci w garniturkach, mogą mieć z tym coś wspólnego, wierząc, że w każdej plotce musi znaleźć się chociaż ziarenko prawdy. Sorsa nie był diabelnie postępowy, w większości przypadków zgadzał się nawet z tradycjonalistycznymi pomysłami ugrupowania rządzącego… Ale przecież nie był nieczułym, pełnym agresji i frustracji matołem. Wykluczenie wciąż go poruszało.
- Nie chcę nagle zmieniać podejścia całego świata, po prostu wolałem wiedzieć czy dowództwo ma jakieś plany w tej sprawie – próbował się wybronić.
- To przecież nie są zwykłe hasła, to też pełne agresji demonstracje. Przecież doszło do wymiany ognia, wybuchu – czuł się poniekąd niezrozumiany. Dawno nie doświadczył czegoś tak bezcelowo brutalnego. Bolesnego w samej obserwacji. Nie sądził, że w tym wieku akt agresji wobec wykluczonych mniejszości zdoła go jeszcze poruszyć. – Wiem, że to nie jest to samo co porwania, zakazana magia… Dobrze wiem, że nie możemy pozwolić na to, by te propagandowe działania odciągnęły naszą uwagę od znacznie groźniejszego problemu, ale… – zaznaczył już na wstępie. Nie twierdził bowiem i nigdy nie będzie, że problem Wyzwolonych jest bardziej palący od problemu Ślepców i zaginięć. Byłby głupcem, gdyby krytykował takie podejście. – Może mnie pani nazwać pomylonym marzycielem, ale chciałbym, żeby ludzie nie tracili poczucia bezpieczeństwa, które już i tak wisi na włosku – wyraził się niejasno. Nie chciał by komendant poczuła, że ten próbuje podkopać jej autorytet. Spotkał się tu w calu wymiany spostrzeżeń i chociaż był osobą zaufaną w Kruczej Straży – jego opinia wciąż mogła zostać przecież zignorowana. Zdaniem jego, piętnowanie Ślepca za wybranie takiej drogi życia to co innego, niż grożenie życiu kogoś, kto miał pecha urodzić się w rodzinie zmiennokształtnych. – Szkoda, że politycy często się z tym nie zgadzają.
Nie omieszkał skomentować podejścia Rady do kwestii Wyzwolonych. Obawiał się, że ci wszyscy zamożni pseudoarystokraci w garniturkach, mogą mieć z tym coś wspólnego, wierząc, że w każdej plotce musi znaleźć się chociaż ziarenko prawdy. Sorsa nie był diabelnie postępowy, w większości przypadków zgadzał się nawet z tradycjonalistycznymi pomysłami ugrupowania rządzącego… Ale przecież nie był nieczułym, pełnym agresji i frustracji matołem. Wykluczenie wciąż go poruszało.
- Nie chcę nagle zmieniać podejścia całego świata, po prostu wolałem wiedzieć czy dowództwo ma jakieś plany w tej sprawie – próbował się wybronić.
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Prorok
Re: 04.02.2001 – Gabinet wicekomendanta – U. Sorsa & Prorok Wto 27 Gru - 10:25
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Kiedy już Sorsa ujawnił, o czym chciał z nią porozmawiać, Nea Ernman spodziewała się kierunku, w jaki mogła zmierzać dzisiejsza konwersacja. Nie była z tego faktu szczególnie zadowolona, bowiem był to temat wyjątkowo delikatny, o czym niekoniecznie mógł zdawać sobie Untamo. Kobieta starała się nigdy nie okazywać swoich poglądów, zwłaszcza jeśli były one kontrowersyjne – pozwalała sobie zatem lawirować między różnymi ludźmi, podejmując takie decyzje, które były dla niej korzystne. Chciała się utrzymać przy stołku; zbyt długo na to pracowała, by teraz poddać się bez walki. Docelowo miała ambicje, by zostać pierwszą kobietą na stanowisku Komendanta Kruczej Straży, lecz wiedziała, że do tego potrzeba było czasu i układów z Radą. Nie dało się przy tym ukryć, że dla Przymierza Pierwszych aktualne poczynania Wyzwolonych były na rękę, bowiem pozwalały one odwrócić nieco uwagę od całej sytuacji z mordercami, z którymi w żaden sposób sobie nie radzili, nieustannie błądząc we mgle i zbierając marne poszlaki. Wyprostowała się, gdy Untamo zaczął swoje dywagacje, przyjmując pozycję, która wskazywała na to, że uważnie słuchała jego słów, mimo iż ostatecznie niewiele ją to obchodziło.
– Panie Sorsa… – westchnęła cicho Nea, decydując się na to, by przejść na ty. W końcu znali się nie od dziś i nie było między nimi zbyt dużej różnicy wieku. – Untamo, znamy się nie od dziś. Może masz rację, że niektóre ich działania są zbyt śmiałe, ale przecież w naszym kraju istnieje wolność słowa. Nastroje wobec galdrów z genetykami zawsze były… ambiwalentne. Nie zmieni się mentalności ludzi. – Starała się być dla niego szczególnie miła, by nie powiedzieć: czarująca, chcąc odwieść go od tego pomysłu, by zająć się poczynaniami Wyzwolonych. – W całej historii instytucji Kruczej Straży dawno nie było tak mrocznego okresu. Dwadzieścia siedem mordów rytualnych miesięcznie, panoszący się ślepcy, nie mówiąc o tym, że w okolicach Midgardu grasuje dzika bestia… Dodając do tego inne przestępstwa, jak choćby kradzieże... – zaczęła wyliczać zgodnie z prawdą, przypominając sobie jednocześnie o dokumentacjii, którą wcześniej przeglądała. – Oficerowie Tiedemann i Soelberg znaleźli niedawno ciało młodego studenta. To mógł być mój syn. Albo twoja córka. Powiedz mi, Untamo, w co mamy włożyć ręce jako pierwsi, skoro brakuje nam ludzi?
– Panie Sorsa… – westchnęła cicho Nea, decydując się na to, by przejść na ty. W końcu znali się nie od dziś i nie było między nimi zbyt dużej różnicy wieku. – Untamo, znamy się nie od dziś. Może masz rację, że niektóre ich działania są zbyt śmiałe, ale przecież w naszym kraju istnieje wolność słowa. Nastroje wobec galdrów z genetykami zawsze były… ambiwalentne. Nie zmieni się mentalności ludzi. – Starała się być dla niego szczególnie miła, by nie powiedzieć: czarująca, chcąc odwieść go od tego pomysłu, by zająć się poczynaniami Wyzwolonych. – W całej historii instytucji Kruczej Straży dawno nie było tak mrocznego okresu. Dwadzieścia siedem mordów rytualnych miesięcznie, panoszący się ślepcy, nie mówiąc o tym, że w okolicach Midgardu grasuje dzika bestia… Dodając do tego inne przestępstwa, jak choćby kradzieże... – zaczęła wyliczać zgodnie z prawdą, przypominając sobie jednocześnie o dokumentacjii, którą wcześniej przeglądała. – Oficerowie Tiedemann i Soelberg znaleźli niedawno ciało młodego studenta. To mógł być mój syn. Albo twoja córka. Powiedz mi, Untamo, w co mamy włożyć ręce jako pierwsi, skoro brakuje nam ludzi?
Untamo Sorsa
Re: 04.02.2001 – Gabinet wicekomendanta – U. Sorsa & Prorok Czw 5 Sty - 13:22
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Wolność słowa – chciał przerzucić oczami, ale powstrzymał się ze zwyczajniej, ludzkiej przyzwoitości oraz poczucia szacunku do wyższej stanowiskiem. Zamiast więc wyrazić dezaprobatę, zwyczajnie kiwnął głową z uprzejmością – bo przecież takim po prostu był. Przełknął gorzką pigułkę dotyczącą opinii pani wicekomendant i widocznie musiał pogodzić się z tym co już wcześniej wiedział – miasto, kraj, instytucja, ryba – wszystko to psuło się od głowy. Nie mógł spodziewać się, że którykolwiek Kruczy Strażnik wyrazi się głośno na temat bezprawnych działań, jakie wprowadzają do przestrzeni i myśli ludzi Wyzwoleni. Zresztą – sam przecież oficjalnie milczał, nie chcąc narażać się na degradację czy przeniesienie do innego wydziału czy co gorsza – innego miasta. Szkoda tylko, że coraz rzadziej myślał o konsekwencjach tych, dochodząc do wniosku, że chociaż przed emeryturą mógłby być mniej częścią kolektywnej, wygodnej myśli, a jaśniej wydzieloną jednostką pełną własnych opinii.
Sorsa bał się tego, jak oceni ich historia. Bał się, że któreś z zaniedbań władzy odbije się na opinii całej instytucji. Już często oskarżano ich o brak skutecznych działań, gdy podjęcie tych było często zwyczajnie niemożliwe. Gdy Nea wspomniała o młodym studencie i porównała go do jego córki – Untamo skrzywił się bez zawahania. Oczywiście – słyszał o tym i prawda jest taka – również podporządkował to myśli o możliwym losie córki. Prawda jest taka, że jednak w każdym poruszanym wątku Klara mogła zostać poszkodowana – medycy genetycy musieli spotykać się z bezpośrednimi skutkami działań Wyzwolonych, w końcu jako lekarze działali na rzecz każdego wykluczonego tak samo. Ba – sam opiekun praktyk Klary był wargiem, a przez niepokoje zawinął się z Midgardu i postanowił żyć w spokoju z dala od zgiełku.
Nea nie rozumiała go. Nigdy nie zrozumie. On też nie był tu po to, by tłumaczyć jej nielogiczność działań Rady.
- Przepraszam cię, Nea – powiedział, gdy postawiono przed nim niewygodne pytanie. Wszystko co wicekomendant wypuściła ze swoich ust, miało kreować jego zdanie jako pełne nielogicznego żalu. I o ile żal faktycznie przemawiał przez niego, zdaniem Sorsy dało się zrobić z tym wszystkim coś więcej. Nie mógł tego zrobić jednak ani on, ani ona – decyzje te spoczywały bowiem w rękach władzy. – Wszyscy żyjemy teraz w ogromnym stresie. Przyszedłem tutaj pełny rozgoryczenia – przyznał się. Aż świerzbiło go, by wypluć jej w twarz nieczułość, brak empatii, być może zapędy socjopatyczne, jednak każda z myśli tych szybko umykała w kąt umysłu. Nauczony został, by respektować autorytety i bez względu na to jak bardzo teraz nie zgadzał się z przełożoną – musiał mieć do niej odpowiedni szacunek. – Wkładam w tę pracę całe moje serce, nie chcę myśleć, że wszystko to idzie na nic. Że sąsiedzi będą źle traktować mnie tylko dlatego, że uważają Straż za bezczynną w ich problemach. Jeżeli mogę zrobić coś więcej, w jakikolwiek inny sposób przyczynić się do możliwego zażegnania któregokolwiek z problemów, jestem gotowy na nadgodziny… – wytłumaczył. – Wiem, że wszystko wymaga czasu, ale gdyby w samym dziale poszukiwań, w którym już mam kilka przepracowanych w przeszłości lat, czy na stanowiskach dowódczych brakowało ludzi… – przełknął ślinę, spoglądając bezpośrednio w oczy wicekomendant, jakby chcąc dać znać co do szczerości swoich słów. – Myślę, że mam wszelkie predyspozycje by luki zapełnić.
Sorsa bał się tego, jak oceni ich historia. Bał się, że któreś z zaniedbań władzy odbije się na opinii całej instytucji. Już często oskarżano ich o brak skutecznych działań, gdy podjęcie tych było często zwyczajnie niemożliwe. Gdy Nea wspomniała o młodym studencie i porównała go do jego córki – Untamo skrzywił się bez zawahania. Oczywiście – słyszał o tym i prawda jest taka – również podporządkował to myśli o możliwym losie córki. Prawda jest taka, że jednak w każdym poruszanym wątku Klara mogła zostać poszkodowana – medycy genetycy musieli spotykać się z bezpośrednimi skutkami działań Wyzwolonych, w końcu jako lekarze działali na rzecz każdego wykluczonego tak samo. Ba – sam opiekun praktyk Klary był wargiem, a przez niepokoje zawinął się z Midgardu i postanowił żyć w spokoju z dala od zgiełku.
Nea nie rozumiała go. Nigdy nie zrozumie. On też nie był tu po to, by tłumaczyć jej nielogiczność działań Rady.
- Przepraszam cię, Nea – powiedział, gdy postawiono przed nim niewygodne pytanie. Wszystko co wicekomendant wypuściła ze swoich ust, miało kreować jego zdanie jako pełne nielogicznego żalu. I o ile żal faktycznie przemawiał przez niego, zdaniem Sorsy dało się zrobić z tym wszystkim coś więcej. Nie mógł tego zrobić jednak ani on, ani ona – decyzje te spoczywały bowiem w rękach władzy. – Wszyscy żyjemy teraz w ogromnym stresie. Przyszedłem tutaj pełny rozgoryczenia – przyznał się. Aż świerzbiło go, by wypluć jej w twarz nieczułość, brak empatii, być może zapędy socjopatyczne, jednak każda z myśli tych szybko umykała w kąt umysłu. Nauczony został, by respektować autorytety i bez względu na to jak bardzo teraz nie zgadzał się z przełożoną – musiał mieć do niej odpowiedni szacunek. – Wkładam w tę pracę całe moje serce, nie chcę myśleć, że wszystko to idzie na nic. Że sąsiedzi będą źle traktować mnie tylko dlatego, że uważają Straż za bezczynną w ich problemach. Jeżeli mogę zrobić coś więcej, w jakikolwiek inny sposób przyczynić się do możliwego zażegnania któregokolwiek z problemów, jestem gotowy na nadgodziny… – wytłumaczył. – Wiem, że wszystko wymaga czasu, ale gdyby w samym dziale poszukiwań, w którym już mam kilka przepracowanych w przeszłości lat, czy na stanowiskach dowódczych brakowało ludzi… – przełknął ślinę, spoglądając bezpośrednio w oczy wicekomendant, jakby chcąc dać znać co do szczerości swoich słów. – Myślę, że mam wszelkie predyspozycje by luki zapełnić.
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Prorok
Re: 04.02.2001 – Gabinet wicekomendanta – U. Sorsa & Prorok Sob 25 Lut - 21:24
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Nea nie miała pojęcia, jak oceni ich historia jako instytucję; wiedziała jednak, jak będzie się oceniało jej osobę, jeśli nie zdobędzie stołka komendanta Kruczej Straży. Zostanie zwyczajnie zapomniana. Tak blisko, a jednak tak daleko – nie chciała tego słyszeć, zamierzając przekuć swoje marzenia w prawdziwy, namacalny sukces. W końcu żadnej kobiecie do tej pory nie udało się zajść tak daleko, przynajmniej nie w Midgardzie. Sytuacja, z którą musieli się teraz zmierzyć, bez wątpienia nie była łatwa – oprócz rytualnych morderstw i grasującej po okolicach bestii, nastroje społeczeństwa podsycali Wyzwoleni. Nea była blisko związana z Radą – mało kto jednak wiedział, że jej matka w rzeczywistości pochodziła z jednego z klanów z Przymierza Pierwszych, skąd ostatecznie wyniosła konserwatywne, tradycyjne wartości. Choć ich się nie wstydziła, to nie przyznawała się do nich głośno i publiczne, podejmując decyzję w zależności od osobistych korzyści. A teraz Wyzwoleni odwracali uwagę od tego, z czym sobie nie do końca radzili, błądząc po omacku – Krucza Straż potrzebowała reform, z czego Nea zdawała sobie sprawę doskonale, lecz niewiele mogła jeszcze z tym zrobić. Była zaledwie wicekomendatem i w dalszym ciągu podległa Öbergowi – mimo że miała od niego zupełnie inne zdanie, to lojalnie zgrywała jego sojuszniczkę.
– Nic nie szkodzi, Untamo – odpowiedziała automatycznie, wzdychając cicho pod nosem. Odgarnęła lekko na bok długie włosy, po czym spojrzała uważnie na siedzącego naprzeciw niej mężczyznę, chowając część leżących na biurku dokumentów do szafki na klucz. – Nie dziwię się, ja też mam podobnie. – Wypowiedziane przez nią słowa były szczere, bowiem każdy dzień dla niej był wyjątkowo stresujący. – Wiem o tym, znamy się od lat i jestem świadoma twoich osiągnięć w pracy. Szanuję cię i doceniam twoje oddanie Kruczej Straży, dlatego chcę, byś wiedział, że będę miała na uwadze twoja propozycję. – Może dzięki temu Sorsa straci trochę czujność i odpuści temat Wyzwolonych. – Porozmawiam też z komendantem na temat nurtujących cię kwestii. Najpierw jednak musimy powstrzymać przynajmniej część rytualnych mordów. Wzmocnić patrole w nocy – powiedziała Nea, nie spuszczając wzroku z Untamo. Głowili się nad tym od dłuższego czasu i wciąż nie udało im się na nic sensownego natknąć.
– Nic nie szkodzi, Untamo – odpowiedziała automatycznie, wzdychając cicho pod nosem. Odgarnęła lekko na bok długie włosy, po czym spojrzała uważnie na siedzącego naprzeciw niej mężczyznę, chowając część leżących na biurku dokumentów do szafki na klucz. – Nie dziwię się, ja też mam podobnie. – Wypowiedziane przez nią słowa były szczere, bowiem każdy dzień dla niej był wyjątkowo stresujący. – Wiem o tym, znamy się od lat i jestem świadoma twoich osiągnięć w pracy. Szanuję cię i doceniam twoje oddanie Kruczej Straży, dlatego chcę, byś wiedział, że będę miała na uwadze twoja propozycję. – Może dzięki temu Sorsa straci trochę czujność i odpuści temat Wyzwolonych. – Porozmawiam też z komendantem na temat nurtujących cię kwestii. Najpierw jednak musimy powstrzymać przynajmniej część rytualnych mordów. Wzmocnić patrole w nocy – powiedziała Nea, nie spuszczając wzroku z Untamo. Głowili się nad tym od dłuższego czasu i wciąż nie udało im się na nic sensownego natknąć.
Untamo Sorsa
Re: 04.02.2001 – Gabinet wicekomendanta – U. Sorsa & Prorok Nie 19 Mar - 13:03
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Z każdym kolejnym rokiem na służbie, zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo nie pasował do wypracowanych wzorców władzy mundurowej. Wierzył w autorytet i zwierzchnictwo, jednak nie potrafił nie odczuwać emocji związanych z brakiem wysłuchania i swoistą niesprawiedliwością.
Przeczuwał, że wicekomendant próbuje grać z nim w grę pozorów, w nieuczciwą perswazję, w której on przecież wygrać nie mógł - był tylko starszym inspektorem o niższym stażu i marginalnym stanowisku. Nie czuł jednak, by jego znaczenie w organizacji było tak marginalne. Wiele razy podkreślano braki kadrowe, wiele razy tłumaczono brak działań "brakiem odpowiednich ludzi". On był odpowiednim człowiekiem, do cholery! Był przeznaczony tej pracy. Prawie każdy z jego współpracowników czy bliskich o tym wiedział.
- Też powinienem pomówić Komendantem po jego powrocie - powiedział, i chociaż w głowie nie miał chęci zaszkodzenia wicekomendant, właściwie mógł brzmieć jak ktoś, kto niezałatwiwszy sprawy drzwiami, dobierze się do niej oknem. Ludzie z misją byli w końcu bardzo niebezpieczni w swojej nieustępliwości. - Ale z pewnoscią ten porozmawia też o tym z tobą, więc... Zastanawiałem się ostatnio. Bardzo dużo myślę o tym co się dzieje. O tym jak czasami wysyłani byliśmy do zadań poza granicami Midgardu. Nie wiem czy pamiętasz, te doniesienia prowadzące do Oslo, do "Ułamanego Kła"… - wspomniał wydarzenie sprzed kilku miesięcy, ale samych przyczyn niepokojów w Midgardzie zapewne można byłoby doszukiwać się jeszcze dalej. - Myślałem o tym, jak bardzo nie wiemy kto przybywa do Midgardu. Przez portale, głównie je miałem na myśli. Dotarcie tutaj drogą lądową jest dużo trudniejsze... Sądzisz, że dobrze myślę, myśląc, że powinno się to kontrolować mocniej niż wcześniej? - tylko spekulował. Wydawało mu się, że samo umieszczenie kilkorga ludzi na placu łączności mogło pomóc ich podkopanemu wizerunkowi, zważywszy na to, że zadaniem tym mogli zajmować się nawet zwykli prewencjusze. Przy wypowiadaniu tych słów patrzył badawczo na Neę, spodziewając się pewnie, że jeżeli pomysł okaże się dobry - ta chętnie przypisze go sobie.
Przeczuwał, że wicekomendant próbuje grać z nim w grę pozorów, w nieuczciwą perswazję, w której on przecież wygrać nie mógł - był tylko starszym inspektorem o niższym stażu i marginalnym stanowisku. Nie czuł jednak, by jego znaczenie w organizacji było tak marginalne. Wiele razy podkreślano braki kadrowe, wiele razy tłumaczono brak działań "brakiem odpowiednich ludzi". On był odpowiednim człowiekiem, do cholery! Był przeznaczony tej pracy. Prawie każdy z jego współpracowników czy bliskich o tym wiedział.
- Też powinienem pomówić Komendantem po jego powrocie - powiedział, i chociaż w głowie nie miał chęci zaszkodzenia wicekomendant, właściwie mógł brzmieć jak ktoś, kto niezałatwiwszy sprawy drzwiami, dobierze się do niej oknem. Ludzie z misją byli w końcu bardzo niebezpieczni w swojej nieustępliwości. - Ale z pewnoscią ten porozmawia też o tym z tobą, więc... Zastanawiałem się ostatnio. Bardzo dużo myślę o tym co się dzieje. O tym jak czasami wysyłani byliśmy do zadań poza granicami Midgardu. Nie wiem czy pamiętasz, te doniesienia prowadzące do Oslo, do "Ułamanego Kła"… - wspomniał wydarzenie sprzed kilku miesięcy, ale samych przyczyn niepokojów w Midgardzie zapewne można byłoby doszukiwać się jeszcze dalej. - Myślałem o tym, jak bardzo nie wiemy kto przybywa do Midgardu. Przez portale, głównie je miałem na myśli. Dotarcie tutaj drogą lądową jest dużo trudniejsze... Sądzisz, że dobrze myślę, myśląc, że powinno się to kontrolować mocniej niż wcześniej? - tylko spekulował. Wydawało mu się, że samo umieszczenie kilkorga ludzi na placu łączności mogło pomóc ich podkopanemu wizerunkowi, zważywszy na to, że zadaniem tym mogli zajmować się nawet zwykli prewencjusze. Przy wypowiadaniu tych słów patrzył badawczo na Neę, spodziewając się pewnie, że jeżeli pomysł okaże się dobry - ta chętnie przypisze go sobie.
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Prorok
Re: 04.02.2001 – Gabinet wicekomendanta – U. Sorsa & Prorok Pon 10 Kwi - 20:07
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
– Oczywiście – potwierdziła bez zastanowienia kobieta, zaczesując siwawy kosmyk za ucho. – Zawsze możesz porozmawiać z komendantem. – Skinęła głową Nea na słowa Untamo, zastanawiając się, czy faktycznie poczyni cokolwiek w tym kroku. – Nie bardzo pamiętam, co wówczas się działo, więc jakbyś mógł mi streścić… Tyle ostatnio mam na głowie, że w niektórych rzeczach już sama zaczynam się gubić – powiedziała szczerze kobieta, nie potrafiąc sobie przypomnieć doniesień związanych ze sprawą w Oslo i „Ułamanym Kłem”. Wysłuchała jednak w spokoju propozycji Untamo, która wydawała jej się ciekawa – w przeciwieństwie do tego, co chciał zaproponować wcześniej, godząc w prywatne interesy wicekomendant. Do tej pory – przynajmniej oficjalnie – nie wpadła na to, by częściowo ograniczyć napływ ludzi do Midgardu. Obawiała się jedynie w tym przypadku reakcji obywateli, którzy za każdym razem reagowali ostro na ograniczenie wolności. Czy tak byłoby tym razem – tego Nea osobiście nie wiedziała, lecz w obliczu ostatnich wydarzeń należało spróbować różnych rozwiązań.
– Uważam, że to mógłby być dobry pomysł, Untamo – powiedziała bez namysłu Nea, spoglądając prosto w jego oczy. – Na ten moment Plac Łączności faktycznie nie został zabezpieczony. Nie mamy wpływu na to, kto przybywa do Midgardu, ale może polepszyłoby to bezpieczeństwo w mieście. Przynajmniej tymczasowo – zaczęła myśleć głośno, a propozycja, która spontanicznie wyszła ze strony Untamo, z minuty na minuty podobała jej się coraz bardziej. – Dziękuję ci za tę sugestię. Na pewno podzielę się z nią z komendantem, omówimy ją dokładnie – obiecała mu, po czym dodała po chwili: – Czy jest coś, o czym jeszcze chciałbyś porozmawiać? Nie ukrywam, że mam dziś trochę rzeczy do zrobienia. – Uśmiechnęła się lekko do Sorsy, podnosząc się z miejsca, by zakończyć ich spotkanie.
– Uważam, że to mógłby być dobry pomysł, Untamo – powiedziała bez namysłu Nea, spoglądając prosto w jego oczy. – Na ten moment Plac Łączności faktycznie nie został zabezpieczony. Nie mamy wpływu na to, kto przybywa do Midgardu, ale może polepszyłoby to bezpieczeństwo w mieście. Przynajmniej tymczasowo – zaczęła myśleć głośno, a propozycja, która spontanicznie wyszła ze strony Untamo, z minuty na minuty podobała jej się coraz bardziej. – Dziękuję ci za tę sugestię. Na pewno podzielę się z nią z komendantem, omówimy ją dokładnie – obiecała mu, po czym dodała po chwili: – Czy jest coś, o czym jeszcze chciałbyś porozmawiać? Nie ukrywam, że mam dziś trochę rzeczy do zrobienia. – Uśmiechnęła się lekko do Sorsy, podnosząc się z miejsca, by zakończyć ich spotkanie.
Untamo Sorsa
04.02.2001 – Gabinet wicekomendanta – U. Sorsa & Prorok Pią 14 Kwi - 15:13
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Uśmiech pojawił się na twarzy Untamo, gdy słowa Nei przybrały przyjemny ton. Spodziewał się, że jego propozycja nie przejdzie niezauważenie, uwględniając sczególnie to, że nad samym pomysłem (nim ten został zaproponowany) myślał, rozważając nie tylko dobro ogółu, a również swoje własne.
Zdawał sobie sprawę, że z każdą mniej czy bardziej udaną akcją, stawał się bardziej rozpoznawalny. I o ile często osoby znajdujące się po "dobrej" strone barykady nie zwracały uwagi na to, komu złapać przyszło kolejnego nicponia - ci po przeciwnej stronie zawsze pamiętali. Mogli kiedyś wypowiadać nazwisko Sorsa ze zniesmaczeniem, mogli pluć na jego widok, obrzucać niechętnymi spojrzeniami... Ale pewnego dnia mogli też przejść do czynów pełnych brudnych intencji. Właśni dlatego przed laty tak długo zwlekał przed podjęciem się pracy zgodnej ze swoim wykształceniem. Wolał nie myśleć o tym, co mogłoby się stać jego matce i córce - a może nawet i jemu samemu, gdyby podpadł niewłaściwym ludziom.
Bezpieczeństwo było wysoko cenioną przez Untamo wartością. Może dlatego był tak skutecznym Kruczym Strażnikiem.
- To była sprawa Bernsena - powiedział, jakby to miało rozświetlić już całą sprawę. Domniemanie wtedy - odpowiedzialny za pogodowy ambaras, była na tyle nieuważny by zdradzić swoje położenie. - Mało nie doszło wtedy do krwawej łaźni. Magia zakazana, karczma pełna ludzi... Na młot Thora. - Pokiwał głową, wracając do wspomnienia. Nie dało się ukryć, że w tamtym czasie igrali z żywiołem - walkę toczyli na cudzym terytorium, w pomieszczeniach pełnych ludzi. Znając naturę ślepców, można było zakładać nawet, że ci byliby gotowi podpalić budynek, byle uratować najwyższego z nich.
- Rad jestem, że rozważycie to chociaż - wyznał. Właściwie - cieszył się bardziej niż pokazywała to jego sylwetka. Chociaż wydawał się stonowany - chciał zabłysnąć. Chciał być doceniany. Na Odyna, każdy przecież tego chciał. Teraz jednak czuł sie w tym utwierdzany - dużo osób z którymi współpracował go poważało, ba - ludzie nawet go lubili. Pochlebne słowa z ust wicekomendant spijał więc z jeszcze większym zadowoleniem. - Czas to pieniądz, a ja mam córkę na utrzymaniu. Nie będę już zajmował ci czasu. Dziękuję za szczerą rozmowę, jesteśmy w kontakcie... - powiedział, nim jeszcze wstał, z szacunkiem ukłonił się Nei i odszedł ku wyjściu.
Untamo i Prorok z tematu
Zdawał sobie sprawę, że z każdą mniej czy bardziej udaną akcją, stawał się bardziej rozpoznawalny. I o ile często osoby znajdujące się po "dobrej" strone barykady nie zwracały uwagi na to, komu złapać przyszło kolejnego nicponia - ci po przeciwnej stronie zawsze pamiętali. Mogli kiedyś wypowiadać nazwisko Sorsa ze zniesmaczeniem, mogli pluć na jego widok, obrzucać niechętnymi spojrzeniami... Ale pewnego dnia mogli też przejść do czynów pełnych brudnych intencji. Właśni dlatego przed laty tak długo zwlekał przed podjęciem się pracy zgodnej ze swoim wykształceniem. Wolał nie myśleć o tym, co mogłoby się stać jego matce i córce - a może nawet i jemu samemu, gdyby podpadł niewłaściwym ludziom.
Bezpieczeństwo było wysoko cenioną przez Untamo wartością. Może dlatego był tak skutecznym Kruczym Strażnikiem.
- To była sprawa Bernsena - powiedział, jakby to miało rozświetlić już całą sprawę. Domniemanie wtedy - odpowiedzialny za pogodowy ambaras, była na tyle nieuważny by zdradzić swoje położenie. - Mało nie doszło wtedy do krwawej łaźni. Magia zakazana, karczma pełna ludzi... Na młot Thora. - Pokiwał głową, wracając do wspomnienia. Nie dało się ukryć, że w tamtym czasie igrali z żywiołem - walkę toczyli na cudzym terytorium, w pomieszczeniach pełnych ludzi. Znając naturę ślepców, można było zakładać nawet, że ci byliby gotowi podpalić budynek, byle uratować najwyższego z nich.
- Rad jestem, że rozważycie to chociaż - wyznał. Właściwie - cieszył się bardziej niż pokazywała to jego sylwetka. Chociaż wydawał się stonowany - chciał zabłysnąć. Chciał być doceniany. Na Odyna, każdy przecież tego chciał. Teraz jednak czuł sie w tym utwierdzany - dużo osób z którymi współpracował go poważało, ba - ludzie nawet go lubili. Pochlebne słowa z ust wicekomendant spijał więc z jeszcze większym zadowoleniem. - Czas to pieniądz, a ja mam córkę na utrzymaniu. Nie będę już zajmował ci czasu. Dziękuję za szczerą rozmowę, jesteśmy w kontakcie... - powiedział, nim jeszcze wstał, z szacunkiem ukłonił się Nei i odszedł ku wyjściu.
Untamo i Prorok z tematu
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss