:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
19.02.2001 – Promenada nadmorska – V. Holmsen & Prorok
2 posters
Prorok
Re: 19.02.2001 – Promenada nadmorska – V. Holmsen & Prorok Sob 11 Mar - 19:18
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
19.02.2001
Arvid Ulvestad był niespełna sześdziesięcioletnim mężczyzną - żyjącym samotnie wdowcem, który w opinii swoich bliskich sąsiadów uchodził za człowieka co najmniej ekscentrycznego. Zawsze, kiedy wyściubiał nosa zza drzwi niewielkiego lokum - a działo się to stosunkowo rzadko, do dwóch-trzech razy na tydzień - mknęły w jego kierunku spojrzenia nasączone wyraźną i szorstką dezaprobatą. Ulvestad nie przejmował się nimi, zupełnie, jakby prawdziwie nigdy ich nie dostrzegał - tak samo jak nie obarczał żadną, większą uwagą woni spalenizny przy kolejnym, nieudanym eksperymencie. Mieszkańcy nie przepadali za jego ekscesami, za badaniami, przez które światło w jego mieszkaniu gasło o późnych porach, za marszem donośnych dźwięków i przenikliwych zapachów, które wychylały się nie tak rzadko za progi jego pracowni - część mu zwyczajnie współczuła ze względu na tragiczne okoliczności, w jakich utracił żonę, część była ponadto wdzięczna jego wielką uczynność, z jaką naprawiał wszystkie, odmawiające posłuszeństwa urządzenia. Ulvestad był bez wątpienia biegły w inżynierii magicznej, choć jego pasja mogła stać się dla innych niestety uciążliwa. W ostatnim czasie mężczyzna pracował nad wykrywaczem klątw - aby go przetestować, nie omieszkał zapuścić się na tereny Dzielnicy Ymira Starszego, wiedząc, że tam najbardziej prawdopodobnie wynalazek zacznie go alarmować o obecności niebezpiecznych przedmiotów, nasączonych runiczną esencją. Niestety, początkowe próby spełzły jednak na niczym - nie wyczuł żadnego ciepła na niepozornym, przypominającym kieszonkowy zegarek prototypie. Ulice, którymi się przemieszczał, były wyjątkowo puste, a przerzedzona masa przechodniów brnęła wokoło niego z wyraźną obojętnością.
Dopiero później zapuścił się nieco głębiej, zaczynał szukać po różnych, bocznych zaułkach, narażając się na padnięcie łupem złodziejaszków. Z cichą skargą westchnienia i ciążącą na sercu wątpliwością, czy opracowany wynalazek rzeczywiście działa, postanowił wrócić do domu przez portal na Dzielnicy Ranghildy Potężnej. Portowe środowisko sprzyjało przemytowi podejrzanych artefaktów - z tą właśnie myślą przemierzał aleje wspomnianej części miasta, docierając na promenadę nadmorską. Niemal podskoczył, gdy urządzenie nareszcie zaczęło emitować ciepło - ostrzeżenie, że w pobliżu znajduje się przeklęty przedmiot - ku jego zdziwieniu, nie znalazł jednak nikogo oprócz samotnej, przemierzającej okolicę kobiety, od której z bliżej niewyjaśnionych przyczyn miał trudność oderwać wzrok. Poprawił okulary i prędko doszedł do wniosków - zdumiewających wniosków, gdyż zawsze, wprost bezgranicznie chciał ufać skonstruowanym przez siebie samego dziełom.
- Przepraszam! Przepraszam! Niech pani zaczeka! - rzucił się pędem za nieznajomą, licząc w duchu, że zdoła ją zatrzymać wykrzyczanymi spontanicznie słowami.
Villemo Holmsen
Re: 19.02.2001 – Promenada nadmorska – V. Holmsen & Prorok Sro 15 Mar - 15:18
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Miesiąc luty zdawał się ciągnąć niemiłosiernie, tęskniła za wiosną, jej zapachami i dźwiękami tak miłymi dla ucha niksy. Życie i pragnienia chciały uwolnić się w raz ze śpiewem ptaków. Ciągnęło ją na łono natury gdzie w miękkości trawy będzie mogła zanurzyć dłonie w chłodnej wodzie jezior. Pragnęła ucieczki na chwilę z miasta, ale na razie wszystko skute lodem nie pozwalało na zniknięcie chociaż na chwilę. Musiała zadowolić się swoimi spacerami promenadą nadmorską. Woda ją wołała, wzywała do siebie, ale musiała uważać, nie mogła zdradzić się choćby gestem.
Ubrana w płaszcz wyszła na spacer. Codziennie nosiła na sobie kolczyki od Olafa, bo choć z diamentów i nie pasowały go kaszmirowego swetra i granatowego płaszcza, tak odczuwała potrzebę nakładania ich każdego dnia. Zachwycające, pięknie się mieniły w świetle.
Mróz nie zachęcał do wychodzenia na zewnątrz, ale jej to nie przeszkadzało, nawet lepiej. Brak tłumów odbierała z ulgą i lekkością na ramieniu. Nie czując na sobie ciągłych spojrzeń, wiecznie zbyt ciężkich, wiecznie lepkich, wiecznie głodnych mogła wystawić porcelanową twarz na chłód dnia. Bryza od morza złożyła na policzkach swoje mroźne pocałunki zostawiając na niej zaróżowienia w okolicy policzków.
Głębszy wdech wręcz bolał, zmuszał płuca do przyjęcia haustu powietrza, ale wbrew pozorom czuła z tego powodu radość. Namiastka wolności, namiastka tego czego tak pragnęła, czego szukała w spotkaniach z Einarem, czego wypatrywała wraz z nadejściem wiosny. Liczyła, że uda się jej udowodnić Olafowi,że jest warta sceny jaką jej pokazał. Dał nadzieje i następnie obwarował warunkami, które bolały, ale marzenia i pragnienia były silniejsze od niej. Skłonna ulec, wystawić się tym samym na gniew i pogardę ze strony innego demona. Koszula już czekała, mogła wysłać pocztą, ale z jakieś przyczyny wolała czekać aż znów ich drogi się skrzyżują, choć nie wiedziała kiedy. Nie wysyła listów, nie wołała uznając, że gdy nadejdzie odpowiedni moment, ponownie zmierzą się z własną mocą.
Niespodziewany głos wyrwał ją z zamyślenia. Zmarszczyła brwi lekko poirytowana, że ktoś jej przerwał samotny spacer. Przekonana, że to jeden z klientów ośmielił się złamać jedną z głównych zasad była gotowa zmusić go, aby odszedł. Jednak zamarła gdy stalowym spojrzeniem napotkała uprzejmą twarz wyjątkowo przejętego człowieka.
-Tak? - Zapytała, czyżby nieuważnie spętała go swoją aurą? Powinna biedaka uwolnić. Nie miała nastroju do okrutnej zabawy.
Ubrana w płaszcz wyszła na spacer. Codziennie nosiła na sobie kolczyki od Olafa, bo choć z diamentów i nie pasowały go kaszmirowego swetra i granatowego płaszcza, tak odczuwała potrzebę nakładania ich każdego dnia. Zachwycające, pięknie się mieniły w świetle.
Mróz nie zachęcał do wychodzenia na zewnątrz, ale jej to nie przeszkadzało, nawet lepiej. Brak tłumów odbierała z ulgą i lekkością na ramieniu. Nie czując na sobie ciągłych spojrzeń, wiecznie zbyt ciężkich, wiecznie lepkich, wiecznie głodnych mogła wystawić porcelanową twarz na chłód dnia. Bryza od morza złożyła na policzkach swoje mroźne pocałunki zostawiając na niej zaróżowienia w okolicy policzków.
Głębszy wdech wręcz bolał, zmuszał płuca do przyjęcia haustu powietrza, ale wbrew pozorom czuła z tego powodu radość. Namiastka wolności, namiastka tego czego tak pragnęła, czego szukała w spotkaniach z Einarem, czego wypatrywała wraz z nadejściem wiosny. Liczyła, że uda się jej udowodnić Olafowi,że jest warta sceny jaką jej pokazał. Dał nadzieje i następnie obwarował warunkami, które bolały, ale marzenia i pragnienia były silniejsze od niej. Skłonna ulec, wystawić się tym samym na gniew i pogardę ze strony innego demona. Koszula już czekała, mogła wysłać pocztą, ale z jakieś przyczyny wolała czekać aż znów ich drogi się skrzyżują, choć nie wiedziała kiedy. Nie wysyła listów, nie wołała uznając, że gdy nadejdzie odpowiedni moment, ponownie zmierzą się z własną mocą.
Niespodziewany głos wyrwał ją z zamyślenia. Zmarszczyła brwi lekko poirytowana, że ktoś jej przerwał samotny spacer. Przekonana, że to jeden z klientów ośmielił się złamać jedną z głównych zasad była gotowa zmusić go, aby odszedł. Jednak zamarła gdy stalowym spojrzeniem napotkała uprzejmą twarz wyjątkowo przejętego człowieka.
-Tak? - Zapytała, czyżby nieuważnie spętała go swoją aurą? Powinna biedaka uwolnić. Nie miała nastroju do okrutnej zabawy.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Prorok
Re: 19.02.2001 – Promenada nadmorska – V. Holmsen & Prorok Sro 15 Mar - 21:19
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Zdyszany, poczciwy wynalazca, wodził wciąż gorączkowym wzrokiem, rozdarty pomiędzy uwagą podarowaną prototypowi wykrywacza klątw - a tą, która nieumyślnie garnęła w stronę kobiety. Podobne zachowania nie były wpisane w stały element jego charakteru - pochłonięty zagadnieniami technologii, potrafił zapominać nawet o konieczności posiłków, miał również swoje lata - a pustki po stracie żony, z którą tworzył niezwykle zgodne małżeństwo, wierzył, że nie potrafił zastąpić nikt inny z dostępnych na świecie istnień.
- Arvid Ulvestad - przedstawił się, łapiąc donośniej oddech. - Proszę wybaczyć najście - nie wiedział, jak ją zatrzymać, by nie wyjść na banalnego oszusta-nagabywacza. Sprawa, którą miał jej wyjaśnić, była dosyć złożona i wymagała więcej niż dwóch-trzech wyrzuconych na pastwę eteru słów - mówił w związku z tym szybko, z jednocześnie nachodzącą nerwowością, pod której presją próbował możliwie najpłynniej zawrzeć sens całej sytuacji i konieczności poświęcenia przez nieznajomą chwili czasu.
- Zajmuję się inżynierią magiczną - dodał niemal natychmiast, nadal dzierżąc grzejący go w palce obiekt wielkości kieszonkowego zegarka - trzymał go przed sobą, jakby dla poświadczenia o prawdziwości każdego z głoszonych obecnie zdań. Odchrząknął i mówił dalej: - Urządzenie, które skonstruowałem, zaalarmowało mnie, że może być pani w posiadaniu - tu wbił w nią swoje spojrzenie z wyraźnym i przede wszystkim szczerym przejęciem - niezwykle szkodliwego przedmiotu - zakończył, dumny z siebie, że udało mu się możliwie najbardziej streścić. Ani przez chwilę nie myślał, że kobieta mogłaby dzierżyć przedmiot, pragnąc wyrządzić szkodę drugiej osobie, prędzej rozważał, że była nieświadomą ofiarą czyiś - niezwykle złych i haniebnych - poczynań. Klątwy, podobnie jak i trucizny, działały skrycie, wpływając na obranych za swój cel ludzi, często skąpanych w niewiedzy, wyniszczanych od środka.
- Przedmiotu naznaczonego klątwą - napomniał poufałym szeptem, zupełnie jakby bał się, że ktokolwiek jest w stanie ich obserwować i usłyszeć zbyt wiele z nawiązanej rozmowy.
- Arvid Ulvestad - przedstawił się, łapiąc donośniej oddech. - Proszę wybaczyć najście - nie wiedział, jak ją zatrzymać, by nie wyjść na banalnego oszusta-nagabywacza. Sprawa, którą miał jej wyjaśnić, była dosyć złożona i wymagała więcej niż dwóch-trzech wyrzuconych na pastwę eteru słów - mówił w związku z tym szybko, z jednocześnie nachodzącą nerwowością, pod której presją próbował możliwie najpłynniej zawrzeć sens całej sytuacji i konieczności poświęcenia przez nieznajomą chwili czasu.
- Zajmuję się inżynierią magiczną - dodał niemal natychmiast, nadal dzierżąc grzejący go w palce obiekt wielkości kieszonkowego zegarka - trzymał go przed sobą, jakby dla poświadczenia o prawdziwości każdego z głoszonych obecnie zdań. Odchrząknął i mówił dalej: - Urządzenie, które skonstruowałem, zaalarmowało mnie, że może być pani w posiadaniu - tu wbił w nią swoje spojrzenie z wyraźnym i przede wszystkim szczerym przejęciem - niezwykle szkodliwego przedmiotu - zakończył, dumny z siebie, że udało mu się możliwie najbardziej streścić. Ani przez chwilę nie myślał, że kobieta mogłaby dzierżyć przedmiot, pragnąc wyrządzić szkodę drugiej osobie, prędzej rozważał, że była nieświadomą ofiarą czyiś - niezwykle złych i haniebnych - poczynań. Klątwy, podobnie jak i trucizny, działały skrycie, wpływając na obranych za swój cel ludzi, często skąpanych w niewiedzy, wyniszczanych od środka.
- Przedmiotu naznaczonego klątwą - napomniał poufałym szeptem, zupełnie jakby bał się, że ktokolwiek jest w stanie ich obserwować i usłyszeć zbyt wiele z nawiązanej rozmowy.
Villemo Holmsen
Re: 19.02.2001 – Promenada nadmorska – V. Holmsen & Prorok Pią 17 Mar - 10:30
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Zamrugała zaskoczona, ponieważ człowiek, który stał przed nią, cały zdyszany, nie przypominał klientów. Musiała aurą go dotknąć, nieopatrznie spętać kiedy przechodziła obok. Westchnęła cicho wiedząc, że nie będzie to łatwe, zwłaszcza teraz jak stał tuż obok.
-Bardzo mi miło, jednak… - Zaczęła gotowa do odprawić, ale zamarła kiedy mówił dalej. Przejęcie na jego twarzy oraz słowa jakie towarzyszyły temu wyglądowi zmusiły ją do zastanowienia się czy nie ma do czynienia z naciągaczem, który chce wmówić jej jakiś swój wynalazek.-Obawiam się, że jest pan w błędzie. - Rozpoczęła delikatnie i uprzejmie. -Nie mam przy sobie żadnych przedmiotów, które mogłyby być niebezpieczne czy obciążone klątwą. - Wydawało się, że mówi całkowicie szczerze i prawdziwie wierzy w swoje słowa. Niksa zaś nie była przekonana co do tego, że wisiorek z łabędziem, zegarek lub kolczyki miały coś wspólnego z magią. Wisiorek posiadała od urodzenia, zegarek zakupiła dobrych kilka lat temu, a kolczyki były podarkiem od człowieka, który przecież nie życzył jej źle, nawet jeżeli wcześniej testowała jego granice i narażała się na słuszny gniew.
Zerknęła na dłoń mężczyzny, w której wciąż trzymał swoje urządzenie.
-Może parametry są źle ustawione? - Zagadnęła jeszcze i wskazała na rzeczony przedmiot. -Jak to dokładnie działa? - Nie chciała mu sprawiac przykrości odprawiają z niczym, mogła zaś podarowac chwilę rozmowy oraz uśmiech, który z nim zostanie na chwilę nim muśnięcie czaru całkowicie go opuści. Wydawał się poczciwą osobą, a nie chciała dziś być okrutną.
-Bardzo mi miło, jednak… - Zaczęła gotowa do odprawić, ale zamarła kiedy mówił dalej. Przejęcie na jego twarzy oraz słowa jakie towarzyszyły temu wyglądowi zmusiły ją do zastanowienia się czy nie ma do czynienia z naciągaczem, który chce wmówić jej jakiś swój wynalazek.-Obawiam się, że jest pan w błędzie. - Rozpoczęła delikatnie i uprzejmie. -Nie mam przy sobie żadnych przedmiotów, które mogłyby być niebezpieczne czy obciążone klątwą. - Wydawało się, że mówi całkowicie szczerze i prawdziwie wierzy w swoje słowa. Niksa zaś nie była przekonana co do tego, że wisiorek z łabędziem, zegarek lub kolczyki miały coś wspólnego z magią. Wisiorek posiadała od urodzenia, zegarek zakupiła dobrych kilka lat temu, a kolczyki były podarkiem od człowieka, który przecież nie życzył jej źle, nawet jeżeli wcześniej testowała jego granice i narażała się na słuszny gniew.
Zerknęła na dłoń mężczyzny, w której wciąż trzymał swoje urządzenie.
-Może parametry są źle ustawione? - Zagadnęła jeszcze i wskazała na rzeczony przedmiot. -Jak to dokładnie działa? - Nie chciała mu sprawiac przykrości odprawiają z niczym, mogła zaś podarowac chwilę rozmowy oraz uśmiech, który z nim zostanie na chwilę nim muśnięcie czaru całkowicie go opuści. Wydawał się poczciwą osobą, a nie chciała dziś być okrutną.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Prorok
Re: 19.02.2001 – Promenada nadmorska – V. Holmsen & Prorok Pią 17 Mar - 20:09
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Arvid Ulvestad popełniał czasami błędy - niektóre z nich, dokonane w beztroskich czasach młodości, potrafiły zapewnić mu dłuższy pobyt w szpitalu im. Alberta Lindgerna. Wierzył jednak swoim urządzeniom, a zwłaszcza tym, którym poświęcał długie okresy pracy. Nic dziwnego, że postanowił być wyjątkowo uparty w przypadku wykrywacza klątw, nad jakim przecież pracował przetykanymi bezsennością tygodniami.
- Nie, to nie jest możliwe - potrząsnął natychmiast głową. - Testowałem je w warunkach domowych i wszystko działało bez zarzutów… - zaczął nerwowo skubać swój siwy zarost. Namawiał przez wiele dni znajomego znawcę magii runicznej, by naznaczył najprostszą oraz najmniej szkodliwą formułą któryś z jego przedmiotów użytkowych. Obecnie, kiedy już dopracował urządzenie, postanowił je wypróbować w naturalnym środowisku.
- Skąd u pani takie przeświadczenie? Na pewno nie kupiła pani przedmiotu w mało uczęszczanym miejscu? Nie otrzymała pani ostatnio czegoś w prezencie? Nie poczuła się pani inaczej po dotknięciu pierwszy raz dowolnego obiektu? Proszę się zastanowić, to jest bardzo istotne - naciskał, drążył, przejęty wyraźną troską. Był wynalazcą, ale przede wszystkim był również dobrym człowiekiem - nie chciał zostawić młodej kobiety, przed którą było jeszcze całe życie, samej z niewygodną i potencjalną przeciwnością wciąż uwalnianą jak podawana podstępem trucizna. Nieznajoma wyróżniała się urodą - z pewnością uchodziła za nieodparcie piękną i miała wielu przejętych adoratorów. Obsesja nieodwzajemnionego zauroczenia mogła doprowadzić do choćby pragnienia zemsty, choć sama, ciążąca klątwa mogła okrutnie spłynąć w pozornie niemal zwyczajnej, prozaicznej sytuacji.
- Widzi pani, na każdą klątwę przypada sekwencja run, czyli poniekąd słów obdarzonych wyjątkową mocą. Nic dziwnego, że emitują właściwą sobie energię magiczną, którą można… - rozpoczął cierpliwie wyjaśnienia. O wszystkim, powiązanym z inżynierią magiczną, mówił z niezwykłą pasją, a w oczach tańczyły mu rozsypane, żywe refleksy entuzjazmu. Niedługo później uświadomił sobie jednak, że cała opowieść nie jest teraz kluczowa - ba, wręcz przeciwnie, jest w stanie odwieść ich od esencji spotkania.
- Och, na wszystkie demony, przecież nie będę pani tym zanudzał! - skarcił wkrótce sam siebie. Musieli skupić się na obecnym problemie, na tym, czy rzeczywiście kobieta nie została obarczona negatywnym wpływem, ukrytym pośród noszonych przez nią przedmiotów.
- Nie, to nie jest możliwe - potrząsnął natychmiast głową. - Testowałem je w warunkach domowych i wszystko działało bez zarzutów… - zaczął nerwowo skubać swój siwy zarost. Namawiał przez wiele dni znajomego znawcę magii runicznej, by naznaczył najprostszą oraz najmniej szkodliwą formułą któryś z jego przedmiotów użytkowych. Obecnie, kiedy już dopracował urządzenie, postanowił je wypróbować w naturalnym środowisku.
- Skąd u pani takie przeświadczenie? Na pewno nie kupiła pani przedmiotu w mało uczęszczanym miejscu? Nie otrzymała pani ostatnio czegoś w prezencie? Nie poczuła się pani inaczej po dotknięciu pierwszy raz dowolnego obiektu? Proszę się zastanowić, to jest bardzo istotne - naciskał, drążył, przejęty wyraźną troską. Był wynalazcą, ale przede wszystkim był również dobrym człowiekiem - nie chciał zostawić młodej kobiety, przed którą było jeszcze całe życie, samej z niewygodną i potencjalną przeciwnością wciąż uwalnianą jak podawana podstępem trucizna. Nieznajoma wyróżniała się urodą - z pewnością uchodziła za nieodparcie piękną i miała wielu przejętych adoratorów. Obsesja nieodwzajemnionego zauroczenia mogła doprowadzić do choćby pragnienia zemsty, choć sama, ciążąca klątwa mogła okrutnie spłynąć w pozornie niemal zwyczajnej, prozaicznej sytuacji.
- Widzi pani, na każdą klątwę przypada sekwencja run, czyli poniekąd słów obdarzonych wyjątkową mocą. Nic dziwnego, że emitują właściwą sobie energię magiczną, którą można… - rozpoczął cierpliwie wyjaśnienia. O wszystkim, powiązanym z inżynierią magiczną, mówił z niezwykłą pasją, a w oczach tańczyły mu rozsypane, żywe refleksy entuzjazmu. Niedługo później uświadomił sobie jednak, że cała opowieść nie jest teraz kluczowa - ba, wręcz przeciwnie, jest w stanie odwieść ich od esencji spotkania.
- Och, na wszystkie demony, przecież nie będę pani tym zanudzał! - skarcił wkrótce sam siebie. Musieli skupić się na obecnym problemie, na tym, czy rzeczywiście kobieta nie została obarczona negatywnym wpływem, ukrytym pośród noszonych przez nią przedmiotów.
Villemo Holmsen
Re: 19.02.2001 – Promenada nadmorska – V. Holmsen & Prorok Pon 20 Mar - 15:09
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Przekonanie o nieomylności jego sprzętu było pełne podziwu, ale jakoś nie potrafiła uwierzyć, że jakiś klient mógły odarować jej coś co będzi działało na jej szkodę. Po pierwsze musiało przejść przez Olafa i uzyskać jego akceptację, po drugie nie otrzymywały aż tak wiele prezentów do gości, wszystko raczej trafiało bezpośrednio do Olafa i to on decydował czy dziewczyna otrzyma rzeczony przedmiot. Przecież nie otrzymał ostatnio żadnego prezentu. W tym momencie jej dłoń odruchowo trafiła na kolczyki w uszach. Zawahała się, przecież Olaf by tego nie zrobił. Bywa zaborczy i trochę niebezpieczny, ale przecież nigdy nie działał na niekorzyść swoich pracownic.
Niczego nie kupowała od nieznanych jej kupców czy z miejsc, które ogólnie uznawane były za podejrzane, bardzo uważała na to z kim i kiedy się zadaje, choć niektóre znajomości zaczęły się rozwijać w kierunku jakiego nie przewidziała. -Nie zaopatruje się w miejscach mi nie znanych. - odpowiedziała, aż jej się żal człowieka zrobiło, ponieważ nawet chciała aby miał rację, ale przecież nie mógł. Uśmiechnęła się rozbawiona lekko, gdy zawołał, że na wszystkie demony nie będzie jej tutaj zanudzał. Bardzo nie miał świadomości z kim przyszło mu rozmawiać.
Nie chcąc, aby odszedł z niczym w końcu odpięła diamentowe kolczyki.
-Prosze spojrzeć, to ostatni prezent jaki otrzymałam. - zwróciła się do wynalazcy podając mu na wyciągniętej dłoni rzeczone kolczyki, które mieniły się w zimowym świetle, przypominały lód, który iskrzył się pod wpływem promieni słonecznych. Czekała, aż sprawdzi je swoim sprzętem, który na pewno niczego nie wykaże.
Nie znała się na klątwach, to prawda, że dnia, kiedy otrzymała kolczyki miała ogromny ból głowy, którego nie dały radę uśmierzyć żadne mieszanki ziołowe, a Olaf tego dnia dał jej wolne. Im dłużej przebywała w towarzystwie mężczyzny tym bardziej się zastanawiała czy rzeczywiście nie padła ofiarą złości jakiegoś klienta, ale nie mam nic na sobie co od jakiegoś otrzymała.
Niczego nie kupowała od nieznanych jej kupców czy z miejsc, które ogólnie uznawane były za podejrzane, bardzo uważała na to z kim i kiedy się zadaje, choć niektóre znajomości zaczęły się rozwijać w kierunku jakiego nie przewidziała. -Nie zaopatruje się w miejscach mi nie znanych. - odpowiedziała, aż jej się żal człowieka zrobiło, ponieważ nawet chciała aby miał rację, ale przecież nie mógł. Uśmiechnęła się rozbawiona lekko, gdy zawołał, że na wszystkie demony nie będzie jej tutaj zanudzał. Bardzo nie miał świadomości z kim przyszło mu rozmawiać.
Nie chcąc, aby odszedł z niczym w końcu odpięła diamentowe kolczyki.
-Prosze spojrzeć, to ostatni prezent jaki otrzymałam. - zwróciła się do wynalazcy podając mu na wyciągniętej dłoni rzeczone kolczyki, które mieniły się w zimowym świetle, przypominały lód, który iskrzył się pod wpływem promieni słonecznych. Czekała, aż sprawdzi je swoim sprzętem, który na pewno niczego nie wykaże.
Nie znała się na klątwach, to prawda, że dnia, kiedy otrzymała kolczyki miała ogromny ból głowy, którego nie dały radę uśmierzyć żadne mieszanki ziołowe, a Olaf tego dnia dał jej wolne. Im dłużej przebywała w towarzystwie mężczyzny tym bardziej się zastanawiała czy rzeczywiście nie padła ofiarą złości jakiegoś klienta, ale nie mam nic na sobie co od jakiegoś otrzymała.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Prorok
Re: 19.02.2001 – Promenada nadmorska – V. Holmsen & Prorok Sob 25 Mar - 15:15
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
W sercu poczciwego wynalazcy przelewał się właśnie teraz rozgrzany napar współczucia; kobieta, młoda, o trudnym do zaprzeczenia, wręcz namacalnym uroku, mogła być jego córką - i padła łupem podstępu. Wierzył, że nieznajoma mogła nie poznać przeraźliwie rozległej gamy zagrożeń czyhających nie tylko na przedstawicielki płci pięknej, co również na wszystkich ludzi, bez względu na przebudzenie - bądź jego brak - pierwiastka magicznego.
W tłumie i nawet w bliskim, hermetycznym gronie przyjaciół pojawiały się i krążyły osoby zakłamane, zawistne, które pod pudrem pięknych i gładko uformowanych słów skrywały odrażające, szkaradne twarze sekretów.
- Na mordę Ymira! - zakrzyknął niezbyt kulturalnie, kiedy przybliżył urządzenie do zdjętej przez kobietę biżuterii, zgodnie z jej oświadczeniem podarowanej odpowiednio wcześniej w charakterze prezentu. Z trudem utrzymał prototyp urządzenia w rękach, który po przechyleniu go w stronę kunsztownego dodatku, stał się nieznośnie gorący, parząc mu spracowaną skórę. Przerzucał go, z jednej dłoni do drugiej, bojąc się, że konstruowany długo wynalazek upadnie i się rozbije o szorstką płytę chodnika.
- A niech mnie! Chyba przesadziłem z tym ciepłem, które ma wydzielać wykrywacz - otarł samotną kroplę potu z czoła, próbując równocześnie ukoić kołaczące nieznośnie serce. Był w dużej mierze wdzięczny kobiecie za okazany mu zalążek zaufania, za poświęcenie czasu i niewyśmianie stawianych przez niego podejrzeń - w przypadku swoich projektów spotykał się wielokrotnie z prześmiewczym i pełnym lekceważenia tonem.
- Wygląda na to, że te kolczyki, jakkolwiek piękne się nie wydają, ktoś zdołał naznaczyć klątwą. Trzeba będzie je zbadać… Nie jestem znawcą starożytnych run, ale mój przyjaciel jest z zawodu ich tłumaczem i wieloletnim ekspertem z tej dziedziny. Powiedziałbym mu niezwłocznie o zaistniałej sytuacji - powiedział i ostatecznie odsunął swój pierwszy wykrywacz klątw, chowając go w zagłębieniu jednej z kieszeni płaszcza. Wyglądał na niezwykle zaangażowanego w trwającą obecnie sprawę, nawet, gdy nie znał tożsamości kobiety - nie była mu w żaden sposób bliska, ani nie oczekiwał od niej żadnej zapłaty - był z natury człowiekiem bezinteresownym, który zwyczajnie nie umiał zdzierżyć wyrządzanej innym krzywdy.
- Oczywiście mam nadzieję, że nie ma pani nic przeciwko? Klątwy to straszliwe paskudztwo, narzędzie przebiegłych tchórzy… Trzeba się z nimi rozprawiać jak najszybciej jest to możliwe - postanowił się ostatecznie upewnić.
W tłumie i nawet w bliskim, hermetycznym gronie przyjaciół pojawiały się i krążyły osoby zakłamane, zawistne, które pod pudrem pięknych i gładko uformowanych słów skrywały odrażające, szkaradne twarze sekretów.
- Na mordę Ymira! - zakrzyknął niezbyt kulturalnie, kiedy przybliżył urządzenie do zdjętej przez kobietę biżuterii, zgodnie z jej oświadczeniem podarowanej odpowiednio wcześniej w charakterze prezentu. Z trudem utrzymał prototyp urządzenia w rękach, który po przechyleniu go w stronę kunsztownego dodatku, stał się nieznośnie gorący, parząc mu spracowaną skórę. Przerzucał go, z jednej dłoni do drugiej, bojąc się, że konstruowany długo wynalazek upadnie i się rozbije o szorstką płytę chodnika.
- A niech mnie! Chyba przesadziłem z tym ciepłem, które ma wydzielać wykrywacz - otarł samotną kroplę potu z czoła, próbując równocześnie ukoić kołaczące nieznośnie serce. Był w dużej mierze wdzięczny kobiecie za okazany mu zalążek zaufania, za poświęcenie czasu i niewyśmianie stawianych przez niego podejrzeń - w przypadku swoich projektów spotykał się wielokrotnie z prześmiewczym i pełnym lekceważenia tonem.
- Wygląda na to, że te kolczyki, jakkolwiek piękne się nie wydają, ktoś zdołał naznaczyć klątwą. Trzeba będzie je zbadać… Nie jestem znawcą starożytnych run, ale mój przyjaciel jest z zawodu ich tłumaczem i wieloletnim ekspertem z tej dziedziny. Powiedziałbym mu niezwłocznie o zaistniałej sytuacji - powiedział i ostatecznie odsunął swój pierwszy wykrywacz klątw, chowając go w zagłębieniu jednej z kieszeni płaszcza. Wyglądał na niezwykle zaangażowanego w trwającą obecnie sprawę, nawet, gdy nie znał tożsamości kobiety - nie była mu w żaden sposób bliska, ani nie oczekiwał od niej żadnej zapłaty - był z natury człowiekiem bezinteresownym, który zwyczajnie nie umiał zdzierżyć wyrządzanej innym krzywdy.
- Oczywiście mam nadzieję, że nie ma pani nic przeciwko? Klątwy to straszliwe paskudztwo, narzędzie przebiegłych tchórzy… Trzeba się z nimi rozprawiać jak najszybciej jest to możliwe - postanowił się ostatecznie upewnić.
Villemo Holmsen
Re: 19.02.2001 – Promenada nadmorska – V. Holmsen & Prorok Pią 7 Kwi - 12:04
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Diamenty lśniły w zimowym świetle, iskrzyły się na dłoni obleczonej czarną, skórzaną rękawiczką. Dobrze skrojoną, jedną z tych co uznaje się za te z wyższej półki. Olaf w końcu dbał o swoje dziewczęta. Nie pozwalał, aby nawet po godzinach chodziły źle ubrane. Nawet po wyjściu z galerii, nadal stanowiły jego wizytówkę, choć anonimową. Każda z nich miała inne imię, a Lilije - ulubienica, mogła szczycić się dość intymną bliskością z właścicielem przybytku.
Dlatego też, gdy urządzenie mężczyzny zaczęło szaleć w obecności biżuterii nie wiedziała co powiedzieć na samym początku. Wpatrywała się jedynie niemo w jego zaskoczoną twarz, chyba się nie spodziewał, że wynalazek zareaguje tak gwałtownie.
-Jest pan pewien? - Zapytała po chwili. Czy Olaf rzeczywiście podarował jej z premedytacją piękno obleczone w kłamstwo? Cz karmił ją gładkimi słowami, a ona naiwnie mu uwierzyła? Nie możliwe, przecież ją ochronił! Doskonale pamiętała, jaskrawy obraz od razu stanął przed oczami. Wściekły tłum, który chciał ją rozerwać na kawałki, oskarżał o bycie wynaturzeniem. Czy wtedy rzuciła na kogoś urok? Zawsze starała się być bardzo dyskretna. Nie pamiętała tak dokładnie, ale widziała wtedy plecy galdra, który sam zmierzył się z tłumem i dał jej szansę ucieczki. Nie mogła podejrzewać, nawet nie miała powodów podejrzewać, że będzie chciał zawładnąć nią. Miała zapytać czy jest w stanie rozpoznać co to za klątwa, ale kolejne słowa mężczyzny powstrzymały potok słów. -Czy może mnie pan z nim skontaktować? - Zapytała od razu kiedy przyznał, że zna człowieka, który się bardziej zna w tematyce klątw. Coś ją gniotło w żołądku, ciężkie kamienie opadły na samo jego dno, budziły lęk w podświadomości. Uczucie zdrady oraz obaw opadły na ramiona niksy, która zaczęła negować wszystko co do tej pory osiągnęła, wszystko co do tej pory przeżyła. Nie chciała jeszcze wydawać surowych osądów, być może to wszystko okaże się jedną, wielką pomyłką.
Dlatego też, gdy urządzenie mężczyzny zaczęło szaleć w obecności biżuterii nie wiedziała co powiedzieć na samym początku. Wpatrywała się jedynie niemo w jego zaskoczoną twarz, chyba się nie spodziewał, że wynalazek zareaguje tak gwałtownie.
-Jest pan pewien? - Zapytała po chwili. Czy Olaf rzeczywiście podarował jej z premedytacją piękno obleczone w kłamstwo? Cz karmił ją gładkimi słowami, a ona naiwnie mu uwierzyła? Nie możliwe, przecież ją ochronił! Doskonale pamiętała, jaskrawy obraz od razu stanął przed oczami. Wściekły tłum, który chciał ją rozerwać na kawałki, oskarżał o bycie wynaturzeniem. Czy wtedy rzuciła na kogoś urok? Zawsze starała się być bardzo dyskretna. Nie pamiętała tak dokładnie, ale widziała wtedy plecy galdra, który sam zmierzył się z tłumem i dał jej szansę ucieczki. Nie mogła podejrzewać, nawet nie miała powodów podejrzewać, że będzie chciał zawładnąć nią. Miała zapytać czy jest w stanie rozpoznać co to za klątwa, ale kolejne słowa mężczyzny powstrzymały potok słów. -Czy może mnie pan z nim skontaktować? - Zapytała od razu kiedy przyznał, że zna człowieka, który się bardziej zna w tematyce klątw. Coś ją gniotło w żołądku, ciężkie kamienie opadły na samo jego dno, budziły lęk w podświadomości. Uczucie zdrady oraz obaw opadły na ramiona niksy, która zaczęła negować wszystko co do tej pory osiągnęła, wszystko co do tej pory przeżyła. Nie chciała jeszcze wydawać surowych osądów, być może to wszystko okaże się jedną, wielką pomyłką.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Prorok
Re: 19.02.2001 – Promenada nadmorska – V. Holmsen & Prorok Pią 7 Kwi - 16:03
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Sam fakt, że kobieta była skłonna go wysłuchać, wystarczał wynalazcy już w zupełności; nie musiała mu wierzyć, nie musiała bynajmniej wierzyć całkowicie; wątpliwości były zasadne, zwłaszcza, jeśli sam przedmiot otrzymała od osoby darzonej przez nią zaufaniem, której nigdy nie śmiałaby podejrzewać o podobne występki. Nie znał historii kolczyków, które mógł ujrzeć z bliska, nachylając jeszcze nie tak dawno w ich stronę wykrywacz klątw; były z pewnością kunsztownie wykonane przez doświadczonego jubilera i równie, niezwykle cenne. Ktoś, z całą pewnością, nie żałował w tym przypadku talarów; musiał być majętnym człowiekiem.
- Jestem bardziej niż pewien - pokiwał posępnie głową. Nie dopytywał kobiety o samo dokładniejsze pochodzenie kolczyków, o to, jak blisko była związana z człowiekiem, od którego je otrzymała, czy może nie były one anonimowym prezentem wręczonym od wstydliwego wielbiciela. Szanował jej prywatność; zależało mu tylko i wyłącznie na rozwikłaniu spoczywających jego zdaniem na obiekcie run nadających mu wrogie i niekorzystne właściwości.
- Niestety - dodał po chwili tuż po przełknięciu śliny. Był zbyt skupiony na samym prototypie, na wszystkich, krążących szczegółach i zapominał o równie istotnym, emocjonalnym pierwiastku. Powinien być bardziej świadomy (wytknął sobie natychmiast) i rozumieć, że w głowie nieznajomej mógł zapanować chaos. Sam nie wiedziałby przecież, jak się zachować i co myśleć o osobie podejrzanej o konszachty z zakazaną, nienawistną częścią magii runicznej.
- Porozmawiam z nim w najbliższym czasie. Mój przyjaciel ma pracownię w Dzielnicy Ostatniej Walkyrii. Możliwe, że nawet kiedyś zdołała ją pani minąć - obiecał; tylko tyle (albo aż tyle) był w stanie dla niej uczynić. Zamierzał udać się niezwłocznie do przyjaciela, poniekąd również dlatego, że pragnął prędko otrzymać rezultaty na temat działania (lub wadliwości) opracowanego wynalazku i miałby naprawdę duże wyrzuty sumienia, gdyby niepotrzebnie nastraszył przypadkowego przechodnia.
- Proszę zabrać ze sobą wszystkie inne przedmioty, które uważa pani za podejrzane, jeśli takie rzecz jasna ma pani w swoim asortymencie - polecił jej tuż przed pożegnaniem; obecnie pozostało mu czekać, czekać i przekonać się, czy niestety miał rację i drogocenne kolczyki zostały obarczone zdradliwym działaniem klątwy.
- Jestem bardziej niż pewien - pokiwał posępnie głową. Nie dopytywał kobiety o samo dokładniejsze pochodzenie kolczyków, o to, jak blisko była związana z człowiekiem, od którego je otrzymała, czy może nie były one anonimowym prezentem wręczonym od wstydliwego wielbiciela. Szanował jej prywatność; zależało mu tylko i wyłącznie na rozwikłaniu spoczywających jego zdaniem na obiekcie run nadających mu wrogie i niekorzystne właściwości.
- Niestety - dodał po chwili tuż po przełknięciu śliny. Był zbyt skupiony na samym prototypie, na wszystkich, krążących szczegółach i zapominał o równie istotnym, emocjonalnym pierwiastku. Powinien być bardziej świadomy (wytknął sobie natychmiast) i rozumieć, że w głowie nieznajomej mógł zapanować chaos. Sam nie wiedziałby przecież, jak się zachować i co myśleć o osobie podejrzanej o konszachty z zakazaną, nienawistną częścią magii runicznej.
- Porozmawiam z nim w najbliższym czasie. Mój przyjaciel ma pracownię w Dzielnicy Ostatniej Walkyrii. Możliwe, że nawet kiedyś zdołała ją pani minąć - obiecał; tylko tyle (albo aż tyle) był w stanie dla niej uczynić. Zamierzał udać się niezwłocznie do przyjaciela, poniekąd również dlatego, że pragnął prędko otrzymać rezultaty na temat działania (lub wadliwości) opracowanego wynalazku i miałby naprawdę duże wyrzuty sumienia, gdyby niepotrzebnie nastraszył przypadkowego przechodnia.
- Proszę zabrać ze sobą wszystkie inne przedmioty, które uważa pani za podejrzane, jeśli takie rzecz jasna ma pani w swoim asortymencie - polecił jej tuż przed pożegnaniem; obecnie pozostało mu czekać, czekać i przekonać się, czy niestety miał rację i drogocenne kolczyki zostały obarczone zdradliwym działaniem klątwy.
Villemo Holmsen
19.02.2001 – Promenada nadmorska – V. Holmsen & Prorok Czw 13 Kwi - 10:41
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Nagle biżuteria zaczęła ciążyć niczym kamień na drobnej dłoni. Patrzyła na kolczyki w niemym zastanowieniu, a potem zerkała na mężczyznę przez chwilę zastanawiając się czy nie została oszukana, czy jej nie naciąga, czy nie bawi się kosztem naiwnej osoby. Za taką teraz mogła uchodzić gdy w chłodzie dni kroczyła samotnie po promenadzie. Jednak przekonywała się coraz bardziej, że człowiek ten nie wygląda jak oszust. Cichy niepokój narastał związany z czymś innym, co jeżeli się okaże to prawdą? Co jeżeli Olaf ją oszukał, czy będzie mogła się uwolnić od niego? Od tej klątwy? czym w ogóle była. Serce zabiło szybciej, gdy wspomniała słowa Einara, jego złość, jego niedowierzanie wybrzmiewające w głosie. Słodki jad jaki sączył jej do ucha, by zaraz dać się porwać w falach dzikiego tańca, w zakazanym rytmie.
Zacisnęła dłoń na kolczykach, które zaraz schowała do kieszeni płaszcza. Nagły ból głowy sprawił, że na chwilę straciła wątek. Ostatnio często ją męczył, nie wiedziała skąd się brał, ale przechodził gdy zaczynała tańczyć, kiedy jej zmysły otulone i skupione na każdym ruchu, na napięciu mięśni odciążały skołowany umysł.
Sięgnęła do torebki, z której wyciągnęła wizytówkę kustoszki galerii.
-Proszę szukać mnie pod tym adresem. - wskazała na adres i podała mężczyźnie. -Będę czekać na wiadomość od pana. - Jeżeli ta w ogóle nadejdzie. Istniała niemała szansa, że nigdy więcej go nie zobaczy. Zachwycony swoim wynalazkiem skupi się na jego rozwoju, ulepszaniu tego co stworzył, a to sprawi, że już nigdy więcej nie pochyli się nad sprawą kustoszki z przeklętymi kolczykami. Aura zawibrowała niebezpiecznie, podsycana niepewności emocji, naturalny odruch, aby się chronić, zjednywać sobie otoczenie. Wzięła głębszy oddech; nie chciała karmić trucizną poczciwego człowieka. -Przepraszam, ale czas na mnie. - Posłała mu ciepły uśmiech, aurą musnęła stroskane czoło by je rozchmurzyć. -Proszę się do mnie odezwać.
Z tymi słowami wyminęła mężczyznę i skierowała się w drogę powrotną, targana muzyką strachu i niepewności chciała skryć się w czterech ścianach bezpiecznego mieszkania.
Villemo i Prorok z tematu
Zacisnęła dłoń na kolczykach, które zaraz schowała do kieszeni płaszcza. Nagły ból głowy sprawił, że na chwilę straciła wątek. Ostatnio często ją męczył, nie wiedziała skąd się brał, ale przechodził gdy zaczynała tańczyć, kiedy jej zmysły otulone i skupione na każdym ruchu, na napięciu mięśni odciążały skołowany umysł.
Sięgnęła do torebki, z której wyciągnęła wizytówkę kustoszki galerii.
-Proszę szukać mnie pod tym adresem. - wskazała na adres i podała mężczyźnie. -Będę czekać na wiadomość od pana. - Jeżeli ta w ogóle nadejdzie. Istniała niemała szansa, że nigdy więcej go nie zobaczy. Zachwycony swoim wynalazkiem skupi się na jego rozwoju, ulepszaniu tego co stworzył, a to sprawi, że już nigdy więcej nie pochyli się nad sprawą kustoszki z przeklętymi kolczykami. Aura zawibrowała niebezpiecznie, podsycana niepewności emocji, naturalny odruch, aby się chronić, zjednywać sobie otoczenie. Wzięła głębszy oddech; nie chciała karmić trucizną poczciwego człowieka. -Przepraszam, ale czas na mnie. - Posłała mu ciepły uśmiech, aurą musnęła stroskane czoło by je rozchmurzyć. -Proszę się do mnie odezwać.
Z tymi słowami wyminęła mężczyznę i skierowała się w drogę powrotną, targana muzyką strachu i niepewności chciała skryć się w czterech ścianach bezpiecznego mieszkania.
Villemo i Prorok z tematu
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach