:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Wrzesień-październik 2000
26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok
3 posters
Gość
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Sob 6 Mar - 21:48
GośćGość
Gość
Gość
26.09.2000
Powietrze, przesiąknięte spokojem i koncentracją, wpływa przez kanał tchawicy w niespiesznym pędzie. Wypełnia z wolna płuca, ociera się o ścianki organu i lokuje na chwilę w jego cieple, by parę sekund później, pod postacią gorącego oddechu, ujść spod rozchylonych lekko warg.
Przeciwnie do Viljama, dziedziniec pozostaje jednak chłodny i nieuchwytny. Wręcz nieżywotny. W przestrzeni nie porusza się nikt i nic, poza pojedynczą sylwetką sędziego. Niezniechęcony podobnym złożeniem wydarzeń, idzie przed siebie.
Dziś nosi w sobie godnie elegancję domu - prezentuje się nienagannie i dumnie, krocząc między bogato zdobionymi krużgankami, jak na swoim. W istocie, ciężkie ornamenty widziane w otoczeniu, przedstawiane w najróżniejszym kształcie i w kolorze białego kamienia, okute w dostojność aury pobliskiego domu Jarlów, przywodzą myśli o jego własnym - domu rodzinnym. Oczami wyobraźni przenosi się do strzelistych wież, mosiężnych budowli, licznych alejek rozgałęziających się w ogrodzie. Przenosi się do miejsca, gdzie najmniejszy nawet detal wije się w oczach jak wstęgi rzucone na wietrze. Niby niepozorne, a jednak nie sposób ich zupełnie zignorować.
Ornamenty zakrzywiają się i rozsupłują w tylko sobie znanym porządku. Nie dają człowiekowi o nich zapomnieć. Choć przemijają wraz z przejściem obok nich, pozostają w głowie na dłużej. Tak przynajmniej bywa na wstępie. Po latach obcowania z bogactwem klanu, Viljam znieczula się na piękne widoki. Przechodzi przez aleję w obojętności, mija kamienne ławki. Jedną, drugą, trzecią... dopóki nie dociera do miejsca spotkania.
Dopiero wtedy przystaje, rozglądając się w zaciekawieniu po otoczeniu.
Ku rozczarowaniu architekta tego przybytku (gdyby tylko znał jego myśli) nie robi tego dla podziwu wobec sztucznie zorganizowanej przestrzeni. Nie robi tego nawet dla bliskości z miastem, które dawno już przestało mu imponować. Jest tu ze względu na absurd historii
- minione, niefortunne spotkanie z Kruczą Strażą w jego własnym domu, które zrodziło obietnicę zadośćuczynienia.
Szuka więc znajomej twarzy. Szuka Inspektora.
Wciąż nie pamięta jak mu jest na imię, ale jest dobrej myśli. Może dziś się dowie.
Może będzie miał okazję przejść do mniej formalnych aspektów ich znajomości.
Na razie jednak czeka.
Czeka na niego. Czeka aż przyjdzie.
Untamo Sorsa
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Sob 6 Mar - 22:04
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Nie wszystkie znajomości układają się dobrze od samego początku.
Właściwie – jeżeli ktoś wcześniej opowiedziałby mu historię o pomyleniu dokumentów i zupełnie przypadkowym wtargnięciu do domu nie dość, że faktycznego przedstawiciela dobrego rodu, to jeszcze piastującego nie byle jakie stanowisko w tym zaplutym świecie… No po prostu wzbudziłby jego śmiech. Untamo wciąż właściwie śmiał się z tego, czego przyszło mu dokonać, śmiech ten jednak mieszał się z wyrzutami sumienia i wstydem, które na jego pozycji były wręcz naturalną reakcja obronną.
I chociaż błąd z zasady nie należał do niego, bo on by jedynie pionkiem w tej całej pomylonej grze, który tylko wykonywał swoje równie pomylone obowiązki… Poczucie jakoby to miał jakiś dług wiszący mu nad karkiem było nie do zniesienia. Szczególnie jeżeli dotyczyło to posiadania długu u przedstawicielu Hallstromów którzy nigdy nie słynęli z wyrozumiałości, a zwyczajnego chłodu, który pewnie nakazałby wytarcie podłogi ciałem Untamo po jego „niewinnym” potknięciu.
Pewnie łatwiej byłoby przeprosić kobietę. Miłe słowa, wysłany list, kwiaty, prezent – a potem już tylko spokój serca, że zrobił coś i zapewne zostało mu to wybaczone. Jeżeli chodziło o mężczyzn podobnych jemu, sprawa mogła być już bardziej osobista. W końcu to zarówno Untamo jak i Viljam byli tymi bardziej honorowymi – obydwoje poniekąd dbali o swoje dobre imię, a kiedy przyszło do momentu zawahania – mogli gryźć. Sorsa nie mógł więc pozwolić na to, by dla uczciwości sprali się po pyskach. Mógł natomiast zaproponować pojednawcze spotkanie.
Stukot eleganckich butów obwieścił zatem pojawienie się starszego inspektora na placu boju. Sorsa rzecz jasna odwalił się niczym szczur na otwarcie kanału – mogło nawet wydawać się, że przystrzygł brodę, byle nie wyglądać jak absolutny pracoholik, który w swoim zabieganiu zapomina czasami o tym co jest wizytówką człowieka.
- Panie Hallstrom, cieszę się, że nie zrezygnował pan ze spotkania – w głosie zabrzmiała ulga. Poprawiwszy fryzurę szybkim ruchem, przybliżył się żwawym krokiem do sędziego, by wyciągnąć ku jemu dłoń w ramach już zupełnie naturalnego powitania, jak i może… Na znak pokoju? – Może już mniej oficjalnie… Untamo Sorsa. Nie chcę wystawiać pana na marznięcie, w końcu ten etap mamy już chyba za sobą… Chciałbym zabrać pana na kolację w ramach zadośćuczynienia. Mam nadzieję, że tym razem nie pomylę się i uda się trafić w gusta.
Och Untamo, jakiś ty jest głupi, że wierzysz w to, że i tym razem wszystko pójdzie bezproblemowo! W końcu z waszym szczęściem, twoim i Viljama, nigdy nie zaznacie spokoju duszy. Nie będzie wam dane zapoznać się lepiej w przytulnych warunkach restauracji, na którą jednego z was na pewno nie stać, a na którą musiałeś pożyczyć dziś trochę pieniędzy.
Gdy tylko odsunęli się bowiem od miejsca spotkania, już prawie skręcając w interesującą ich uliczkę, ich cudnym oczom ukazała się niezwykle niezręczna scena rodzajowa. Dobrze – niezręczna dla kogoś, kto nie potrafił zwykle przejść obojętnie wobec ludzkiej krzywdy. No i swoją drogą – kogoś, kto nie chciał pokazać się w złym świetle przed tym, którego przed chwilą jeszcze próbował czarować słodkimi słówkami i obietnicami zadośćuczynienia.
Nieprzytomny człowiek. Świetnie.
- Mój kruczy instynkt nakazuje zerknąć jak bardzo jest pijany, w takiej pozycji może udławić się treścią żołądka, przepraszam pana, panie Hallstrom, ale tylko upewnię się, że wszystko z tym panem jest w porządku… – dawno nie tłumaczył się przed nikim tak wylewnie. Pewnie ostatnio było to w wieku nastoletnim, kiedy matka oskarżała go o palenie? Sam nie wiedział. W każdym razie zbliżenie się do ciała nieprzytomnego było kolejnym krokiem który podjął.
A lekkie potrząśnięcie ramieniem i przyjrzenie się jego ubraniom, twarzy i pozycji ciała było kolejnym.
- Słyszy mnie pan?
Właściwie – jeżeli ktoś wcześniej opowiedziałby mu historię o pomyleniu dokumentów i zupełnie przypadkowym wtargnięciu do domu nie dość, że faktycznego przedstawiciela dobrego rodu, to jeszcze piastującego nie byle jakie stanowisko w tym zaplutym świecie… No po prostu wzbudziłby jego śmiech. Untamo wciąż właściwie śmiał się z tego, czego przyszło mu dokonać, śmiech ten jednak mieszał się z wyrzutami sumienia i wstydem, które na jego pozycji były wręcz naturalną reakcja obronną.
I chociaż błąd z zasady nie należał do niego, bo on by jedynie pionkiem w tej całej pomylonej grze, który tylko wykonywał swoje równie pomylone obowiązki… Poczucie jakoby to miał jakiś dług wiszący mu nad karkiem było nie do zniesienia. Szczególnie jeżeli dotyczyło to posiadania długu u przedstawicielu Hallstromów którzy nigdy nie słynęli z wyrozumiałości, a zwyczajnego chłodu, który pewnie nakazałby wytarcie podłogi ciałem Untamo po jego „niewinnym” potknięciu.
Pewnie łatwiej byłoby przeprosić kobietę. Miłe słowa, wysłany list, kwiaty, prezent – a potem już tylko spokój serca, że zrobił coś i zapewne zostało mu to wybaczone. Jeżeli chodziło o mężczyzn podobnych jemu, sprawa mogła być już bardziej osobista. W końcu to zarówno Untamo jak i Viljam byli tymi bardziej honorowymi – obydwoje poniekąd dbali o swoje dobre imię, a kiedy przyszło do momentu zawahania – mogli gryźć. Sorsa nie mógł więc pozwolić na to, by dla uczciwości sprali się po pyskach. Mógł natomiast zaproponować pojednawcze spotkanie.
Stukot eleganckich butów obwieścił zatem pojawienie się starszego inspektora na placu boju. Sorsa rzecz jasna odwalił się niczym szczur na otwarcie kanału – mogło nawet wydawać się, że przystrzygł brodę, byle nie wyglądać jak absolutny pracoholik, który w swoim zabieganiu zapomina czasami o tym co jest wizytówką człowieka.
- Panie Hallstrom, cieszę się, że nie zrezygnował pan ze spotkania – w głosie zabrzmiała ulga. Poprawiwszy fryzurę szybkim ruchem, przybliżył się żwawym krokiem do sędziego, by wyciągnąć ku jemu dłoń w ramach już zupełnie naturalnego powitania, jak i może… Na znak pokoju? – Może już mniej oficjalnie… Untamo Sorsa. Nie chcę wystawiać pana na marznięcie, w końcu ten etap mamy już chyba za sobą… Chciałbym zabrać pana na kolację w ramach zadośćuczynienia. Mam nadzieję, że tym razem nie pomylę się i uda się trafić w gusta.
Och Untamo, jakiś ty jest głupi, że wierzysz w to, że i tym razem wszystko pójdzie bezproblemowo! W końcu z waszym szczęściem, twoim i Viljama, nigdy nie zaznacie spokoju duszy. Nie będzie wam dane zapoznać się lepiej w przytulnych warunkach restauracji, na którą jednego z was na pewno nie stać, a na którą musiałeś pożyczyć dziś trochę pieniędzy.
Gdy tylko odsunęli się bowiem od miejsca spotkania, już prawie skręcając w interesującą ich uliczkę, ich cudnym oczom ukazała się niezwykle niezręczna scena rodzajowa. Dobrze – niezręczna dla kogoś, kto nie potrafił zwykle przejść obojętnie wobec ludzkiej krzywdy. No i swoją drogą – kogoś, kto nie chciał pokazać się w złym świetle przed tym, którego przed chwilą jeszcze próbował czarować słodkimi słówkami i obietnicami zadośćuczynienia.
Nieprzytomny człowiek. Świetnie.
- Mój kruczy instynkt nakazuje zerknąć jak bardzo jest pijany, w takiej pozycji może udławić się treścią żołądka, przepraszam pana, panie Hallstrom, ale tylko upewnię się, że wszystko z tym panem jest w porządku… – dawno nie tłumaczył się przed nikim tak wylewnie. Pewnie ostatnio było to w wieku nastoletnim, kiedy matka oskarżała go o palenie? Sam nie wiedział. W każdym razie zbliżenie się do ciała nieprzytomnego było kolejnym krokiem który podjął.
A lekkie potrząśnięcie ramieniem i przyjrzenie się jego ubraniom, twarzy i pozycji ciała było kolejnym.
- Słyszy mnie pan?
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Mistrz Gry
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Sob 6 Mar - 22:06
Untamo Sorsa wykonuje akcję: Kości
'Midgard – poszlaki' :
'Midgard – poszlaki' :
Gość
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Pon 15 Mar - 20:29
GośćGość
Gość
Gość
Norny rozpuszczają swoje wici jak rozpustne bóstwa przypadku, które w swej żądzy zabawy zapędziły się o krok za daleko. Inaczej nie da się wyjaśnić, skąd na drodze życia poczciwego sędziny znalazło się miejsce na Kruczą Straż i nagłe aresztowanie. Błąd systemu to za mało, by opisać absurd minionych dni. Najważniejsze w tym wszystkim pozostaje jednak to, że zanim dochodzi do powtórnego spotkania z Inspektorem, nikną wszelkie ewentualne bariery, które mogłyby powstrzymać Viljama przed chęcią rozmowy.
Wbrew historii tych dwojga, za sprawą ciętego żartu Untamo, topnieje nie tylko chłodnomyślicielska postawa sędziego, ale również skutecznie kruszą się nabudowane wokół niego mury. Nie nosi w sobie żalu za pomyłkę, ani nawet nie w głowie mu karanie Inspektora za poczynione (zbędnie) kroki, które niemal doprowadziły go pod drzwi inspektoratu. Tak naprawdę, z perspektywy czasu, pozostaje w nim jedynie drobna wesołość, jako odpowiedź na niedorzeczność charakteru ich pierwszego kontaktu.
Mógłby pozostawić w sobie żal za zakajdankowanie go, tylko po co? Dla zachowania pozorów surowości? Nie potrzebuje podtrzymywać tego wizerunku przed kimś, kto zupełnie nic sobie z tego nie robi. Nie uważa również, by konieczne było szukanie zemsty tam, gdzie nie ma niczyjej winy. Owszem, błąd w systemie z feralnego dnia aresztowania wynikał z cudzej pomyłki, ale mylić się jest rzeczą ludzką, a Viljam doskonale to rozumie. Na co dzień w końcu obcuje nie tylko z tymi, którzy popełniają błędy, ale też z tymi, którzy starają się je wychwycić i ocenić w miarę możliwości obiektywnie.
Obiektywnie rzecz ujmując, w oczach Hallstroma Inspektor jest więc bezpieczny i zupełnie NIEWINNY. Chwyta więc za dłoń wypielęgnowanego mężczyzny bez cienia wahania, kiwnąwszy mu dodatkowo głową na znak przywitania.
– Untamo... – powtarza za nim miękko i spokojnie, ukontentowany tym, że w końcu będzie wiedział, jak się do niego zwracać – Moje gusta nie są wygórowane, tak sądzę.
Krótkie skwitowanie tuż przed przechadzką. Jak się okazuje, ta również nie należy do najdłuższych. Ledwie bowiem wychodzą zza pierwszego zakrętu, gdy na drodze staje im, a raczej rozkłada się przed nimi, cudza sylwetka.
Może nawet by to skomentował, gdyby nie Untamo, który wykazuje się lepszym refleksem. Viljamowi pozostaje więc jedynie skinąć porozumiewawczo głową i... nie robić nic. Wsuwa jedynie dłonie do kieszeni płaszcza, obserwując działania towarzysza.
– Wiesz, Untamo... nie jestem medykiem, ale na Twoim miejscu wolałbym go przechylić na bok, zanim wspomniana treść żołądka wyląduje w niepowołanym miejscu – rzuca odrobinę krytycznie, choć łagodnie, wskazując jedynie na czynność, którą Sorsa i tak pewnie miał już w planach.
– Nici z zaspokajania naszych żołądków, co?
Śmieje się krótko, co po części jest odpowiedzią na kolejny absurd, jaki go przy Inspektorze spotyka, a po części jest też nawiązaniem do obietnicy Untamo.
Obietnicy, którą nie łatwo w obecnej sytuacji będzie spełnić.
Wbrew historii tych dwojga, za sprawą ciętego żartu Untamo, topnieje nie tylko chłodnomyślicielska postawa sędziego, ale również skutecznie kruszą się nabudowane wokół niego mury. Nie nosi w sobie żalu za pomyłkę, ani nawet nie w głowie mu karanie Inspektora za poczynione (zbędnie) kroki, które niemal doprowadziły go pod drzwi inspektoratu. Tak naprawdę, z perspektywy czasu, pozostaje w nim jedynie drobna wesołość, jako odpowiedź na niedorzeczność charakteru ich pierwszego kontaktu.
Mógłby pozostawić w sobie żal za zakajdankowanie go, tylko po co? Dla zachowania pozorów surowości? Nie potrzebuje podtrzymywać tego wizerunku przed kimś, kto zupełnie nic sobie z tego nie robi. Nie uważa również, by konieczne było szukanie zemsty tam, gdzie nie ma niczyjej winy. Owszem, błąd w systemie z feralnego dnia aresztowania wynikał z cudzej pomyłki, ale mylić się jest rzeczą ludzką, a Viljam doskonale to rozumie. Na co dzień w końcu obcuje nie tylko z tymi, którzy popełniają błędy, ale też z tymi, którzy starają się je wychwycić i ocenić w miarę możliwości obiektywnie.
Obiektywnie rzecz ujmując, w oczach Hallstroma Inspektor jest więc bezpieczny i zupełnie NIEWINNY. Chwyta więc za dłoń wypielęgnowanego mężczyzny bez cienia wahania, kiwnąwszy mu dodatkowo głową na znak przywitania.
– Untamo... – powtarza za nim miękko i spokojnie, ukontentowany tym, że w końcu będzie wiedział, jak się do niego zwracać – Moje gusta nie są wygórowane, tak sądzę.
Krótkie skwitowanie tuż przed przechadzką. Jak się okazuje, ta również nie należy do najdłuższych. Ledwie bowiem wychodzą zza pierwszego zakrętu, gdy na drodze staje im, a raczej rozkłada się przed nimi, cudza sylwetka.
Może nawet by to skomentował, gdyby nie Untamo, który wykazuje się lepszym refleksem. Viljamowi pozostaje więc jedynie skinąć porozumiewawczo głową i... nie robić nic. Wsuwa jedynie dłonie do kieszeni płaszcza, obserwując działania towarzysza.
– Wiesz, Untamo... nie jestem medykiem, ale na Twoim miejscu wolałbym go przechylić na bok, zanim wspomniana treść żołądka wyląduje w niepowołanym miejscu – rzuca odrobinę krytycznie, choć łagodnie, wskazując jedynie na czynność, którą Sorsa i tak pewnie miał już w planach.
– Nici z zaspokajania naszych żołądków, co?
Śmieje się krótko, co po części jest odpowiedzią na kolejny absurd, jaki go przy Inspektorze spotyka, a po części jest też nawiązaniem do obietnicy Untamo.
Obietnicy, którą nie łatwo w obecnej sytuacji będzie spełnić.
Prorok
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Sob 20 Mar - 13:33
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Jeśli sądziliście, że po waszym pierwszym spotkaniu kolejne przebiegnie we względnie normalnej i spokojnej atmosferze, musieliście być większymi optymistami niż można byłoby się tego spodziewać, w dodatku w ogóle nieświadomymi praw, jakimi spisywane były przez Norny ludzkie losy. A wasze splecione były nieustającymi, zadziwiającymi zrządzeniami opatrzności, które wyłącznie z pozoru, z punktu widzenia nieświadomego obserwatora, miały za zadanie urozmaicać ścieżki waszych – i tak wystarczająco obfitujących w niespodzianki – żyć.
Nie uszliście nawet ułamka drogi, kiedy waszym oczom, już w nieco bardziej ruchliwej części starego miasta, ukazał się widok w pierwszej chwili wzbudzający strach i podejrzenia – wszak o znajdywaniu w najróżniejszych częściach Midgardu okaleczonych ciał było, niestety, coraz powszechniejsze. Tym razem szczęście dopisało wam chociaż w niewielkim stopniu. Człowiek, właściwie dość młody, na oko trzydziestoletni mężczyzna, którego znaleźliście leżącego przy ścianie jednego z budynków, wydawał się zdrowy, poza brzydkim rozcięciem łuku brwiowego i niezaprzeczalnym faktem bycia nieprzytomnym.
Untamo, decydując się udzielić nieszczęśnikowi pomocy, mógł stwierdzić, że młodzieniec na pewno nie spożywał alkoholu. W ogóle nie wyglądał na kogoś, kto mógłby spożywać cokolwiek nielegalnego, zakazanego czy po prostu wyskokowego. Schludny ubiór wskazywał, że albo wracał, albo dopiero wybierał się na ważne spotkanie, mimo że wokół niego nie zauważyliście żadnej teczki, dokumentów, kwiatów czy paczki, którą mógłby upuścić. Nie angażujący się bezpośrednio w tymczasową akcję ratunkową Viljam mógł dostrzec po drugiej stronie ulicy czynny sklepik spożywczy. Może warto byłoby sprawdzić, czy w okolicy ktokolwiek widział, co stało się z mężczyzną, powoli, niemal opieszale odzyskującym świadomość, jakby pod wpływem siły osobowości inspektora Sorsy.
Nie uszliście nawet ułamka drogi, kiedy waszym oczom, już w nieco bardziej ruchliwej części starego miasta, ukazał się widok w pierwszej chwili wzbudzający strach i podejrzenia – wszak o znajdywaniu w najróżniejszych częściach Midgardu okaleczonych ciał było, niestety, coraz powszechniejsze. Tym razem szczęście dopisało wam chociaż w niewielkim stopniu. Człowiek, właściwie dość młody, na oko trzydziestoletni mężczyzna, którego znaleźliście leżącego przy ścianie jednego z budynków, wydawał się zdrowy, poza brzydkim rozcięciem łuku brwiowego i niezaprzeczalnym faktem bycia nieprzytomnym.
Untamo, decydując się udzielić nieszczęśnikowi pomocy, mógł stwierdzić, że młodzieniec na pewno nie spożywał alkoholu. W ogóle nie wyglądał na kogoś, kto mógłby spożywać cokolwiek nielegalnego, zakazanego czy po prostu wyskokowego. Schludny ubiór wskazywał, że albo wracał, albo dopiero wybierał się na ważne spotkanie, mimo że wokół niego nie zauważyliście żadnej teczki, dokumentów, kwiatów czy paczki, którą mógłby upuścić. Nie angażujący się bezpośrednio w tymczasową akcję ratunkową Viljam mógł dostrzec po drugiej stronie ulicy czynny sklepik spożywczy. Może warto byłoby sprawdzić, czy w okolicy ktokolwiek widział, co stało się z mężczyzną, powoli, niemal opieszale odzyskującym świadomość, jakby pod wpływem siły osobowości inspektora Sorsy.
Untamo Sorsa
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Nie 21 Mar - 20:16
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Podchodząc bliżej do ofiary jakiegoś zderzenia zapewne i biorąc pod palce jego policzek, zauważa ranę rozchodzącą się na czaszce nieszczęśnika. Czy zderzenie to miało miejsce z podłożem, tępym narzędziem czy czyjąś chciwą krwi pięścią? Tego jeszcze nie wiedzą, a w obecnych warunkach, przy lekkim półmroku i braku innych oznak nieszczęść wszelakich – nic nie wskazywało na to, by odpowiedzi miały dotrzeć do nich nieproszone.
Untamo westchnął. Wolałby, by mężczyzna pozostawał po prostu w stanie upojenia, trafił na izbę wytrzeźwień, znaną jako Najdroższy Hotel w Mieście i zażegnał wszelkie przemyślenia na temat tego jak mogło dojść do tego, że tak… Ogarnięty mężczyzna wala się po brudnym bruku.
- Nie jest pijany, panie Hallstrom – powiedział pełnym obaw głosem Sorsa, tylko na moment podnosząc się do pozycji wyprostowanej, by spojrzeć z zaniepokojeniem w oczy Viljama. I chociaż pełne jakby rozbawienia stwierdzenie dotyczące napełniania żołądków z pewnością mogło poskutkować dopisaniem plusika w notesie pamięci obok nazwiska sędziego, tak teraz… Zabrzmiało nieco upiornie. Co prawda Sorsa doskonale obracał się wśród meandrów czarnego humoru, jednak w obliczu kolejnego okaleczonego ciała, które znaleźć im (jako Kruczym Strażnikom) przyszło na ulicach Midgardu… Chciałby móc patrzeć na to zdarzenie z tak dużym dystansem. – Nie wygląda na pobitego do nieprzytomności. Prędzej ogłuszonego…
Zastanawia się głośno. Właściwie w tym momencie obydwoje, zarówno Sorsa jak i Hallstrom mają tą przewagę, by wiedzieć z pierwszej ręki co złego zdarzało się ostatnimi czasy w granicach i okolicach ich miasta.
- Nie lubię wystawiać nikogo na burczenie brzucha, ale jako prawo wcielone pewnie rozumie pan o czym od razu pomyślałem, widząc te… Rozcięcie – a mówiąc to, na nowo pochylił się przy nieprzytomnym mężczyźnie, byle ustawić jego ciało w takiej pozycji, w której nie powinien udławić się własną śliną. A jako, że podejrzewał u nieszczęśnika wstrząs mózgu – podejrzewał również, że ten nie powinien pozostać w stanie uśpienia tak długo, by w ogóle mogli rozważać jego przenoszenie.
- Proszę pana, stracił pan przytomność… – mówił do mężczyzny przez jeszcze chwilę, obmacując kieszenie jego odzienia, jakby w poszukiwaniu jakichkolwiek przedmiotów czy dokumentów. Może nie powinien tego robić, może to jakiś dziwny zwyczaj złodziejski, który nie powinien występować u Kruczego Strażnika, jednak chęć poznania potencjalnej tożsamości była silniejsza niż instynkt samozachowawczy i zwykła, ludzka przyzwoitość. – Proszę pana, słyszy mnie pan?
Może powinien skupić się na obserwacji otoczenia, jednak w momencie, w którym zauważył, że jego wołania do uśpionej duszy przynoszą skutki, jakby zaostrzył jeszcze swoje dopytywania:
- Jest pan z nami?
Untamo westchnął. Wolałby, by mężczyzna pozostawał po prostu w stanie upojenia, trafił na izbę wytrzeźwień, znaną jako Najdroższy Hotel w Mieście i zażegnał wszelkie przemyślenia na temat tego jak mogło dojść do tego, że tak… Ogarnięty mężczyzna wala się po brudnym bruku.
- Nie jest pijany, panie Hallstrom – powiedział pełnym obaw głosem Sorsa, tylko na moment podnosząc się do pozycji wyprostowanej, by spojrzeć z zaniepokojeniem w oczy Viljama. I chociaż pełne jakby rozbawienia stwierdzenie dotyczące napełniania żołądków z pewnością mogło poskutkować dopisaniem plusika w notesie pamięci obok nazwiska sędziego, tak teraz… Zabrzmiało nieco upiornie. Co prawda Sorsa doskonale obracał się wśród meandrów czarnego humoru, jednak w obliczu kolejnego okaleczonego ciała, które znaleźć im (jako Kruczym Strażnikom) przyszło na ulicach Midgardu… Chciałby móc patrzeć na to zdarzenie z tak dużym dystansem. – Nie wygląda na pobitego do nieprzytomności. Prędzej ogłuszonego…
Zastanawia się głośno. Właściwie w tym momencie obydwoje, zarówno Sorsa jak i Hallstrom mają tą przewagę, by wiedzieć z pierwszej ręki co złego zdarzało się ostatnimi czasy w granicach i okolicach ich miasta.
- Nie lubię wystawiać nikogo na burczenie brzucha, ale jako prawo wcielone pewnie rozumie pan o czym od razu pomyślałem, widząc te… Rozcięcie – a mówiąc to, na nowo pochylił się przy nieprzytomnym mężczyźnie, byle ustawić jego ciało w takiej pozycji, w której nie powinien udławić się własną śliną. A jako, że podejrzewał u nieszczęśnika wstrząs mózgu – podejrzewał również, że ten nie powinien pozostać w stanie uśpienia tak długo, by w ogóle mogli rozważać jego przenoszenie.
- Proszę pana, stracił pan przytomność… – mówił do mężczyzny przez jeszcze chwilę, obmacując kieszenie jego odzienia, jakby w poszukiwaniu jakichkolwiek przedmiotów czy dokumentów. Może nie powinien tego robić, może to jakiś dziwny zwyczaj złodziejski, który nie powinien występować u Kruczego Strażnika, jednak chęć poznania potencjalnej tożsamości była silniejsza niż instynkt samozachowawczy i zwykła, ludzka przyzwoitość. – Proszę pana, słyszy mnie pan?
Może powinien skupić się na obserwacji otoczenia, jednak w momencie, w którym zauważył, że jego wołania do uśpionej duszy przynoszą skutki, jakby zaostrzył jeszcze swoje dopytywania:
- Jest pan z nami?
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Gość
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Pią 26 Mar - 22:28
GośćGość
Gość
Gość
Z początku nie czuje niepokoju. Zerka bezdennie w kierunku sklepiku spożywczego, nie pospieszając swojego towarzysza. Daje mu odpowiednio dużo czasu na reakcję, a sam nie robi wiele więcej poza wykazaniem się odrobiną cierpliwości. Nawet się przy tym nie porusza, pociąga jedynie lekko nosem, wdychając do nozdrzy przyjemnie chłodzące od wewnątrz powietrze.
Jego myśli bujają się w prawie przyjemnej sferze. Tuła się świadomością może niezupełnie po idyllicznej krainie, ale za to w krainie obdartej ze wszelkiej brutalności. Bardziej prawdopodobna wydaje mu się bowiem wizja upojonego alkoholem delikwenta, niżeli cokolwiek innego, dlatego właśnie dokładnie taki scenariusz pisze w głowie nieznajomemu. Jego brak przytomności tłumaczy zbytnią zachłannością na procenty, a leżenie w półmroku pustej alejki za nieśmieszny żart Norn. Od niedawna lubią nieco namieszać.
Gdy jednak, wbrew wszelkim oczekiwaniom sędziego, Sorsa odzywa się z obawą w głosie, wyrażając tym samym prostą acz nieciekawą prawdę o znalezionym człowieku, Viljam odrywa wzrok od alejki, z automatu zerkając najpierw na kolegę, a potem na nieprzytomnego jegomościa.
– Jesteś pewien? – pyta krótko, nieco sceptycznie, podchodząc do Untamo. Potrzebuje się upewnić, zobaczyć na własne oczy. Dlatego staje przy inspektorze i z niewielkiej odległości przygląda się leżącemu.
Wydaje mu się, że klatka piersiowa nieszczęśnika wyłożonego na brudnej ziemi porusza się miarowo pod warstwą ubrań. To dobrze. Raczej żyje. Ale co z rozcięciem na twarzy? Vil ściąga nieco brwi, próbując doszukać się przyczyny.
– Znacznie łatwiej myśli mi się, gdy muszę fakty uporządkować, a nie je samodzielnie zbierać – mówi otwarcie, odkrywając przed Untamo pewną zależność, która tak samo może świadczyć o jego sile, jak i słabości. Jest wyśmienitym analitykiem, ale kiepskim detektywem. Nie bawi go szukanie dowodów, aczkolwiek układanie ich w całość to inna sprawa.
– Co widzisz? – pyta wprost, zdając się na jego doświadczenie.
Ufa mu. Z niewyjaśnionej przyczyny i na nieokreślony czas.
– Lepiej spytam, czy nie widzieli niczego podejrzanego w sklepie. Tutaj na nic Ci się nie zdam – dodaje zaraz, właściwie nie dając Untamo czasu na odpowiedź. Bezpośrednia rozmowa, wyciąganie kluczowych informacji, doszukiwanie się prawdy... tutaj móże zabłysnąć. Przy martwych dowodach czuje się tak, jakby poza nieożywioną materią – śladami i tropami – coś jeszcze zamarło... jego własne myśli, nieskłonne do wybierania z przestrzeni tego, co najważniejsze.
Za to bez problemu może selekcjonować słowa. W tym naprawdę czuje się dobrze.
Odwraca się więc na pięcie, przechodzi szybkim krokiem przez długość alejki i gdy dociera do brzegu uliczki, przebiega przez nią truchtem, dotykając klamki drzwi sklepu.
Pociąga za zardzewiały rygiel.
Czy za otwartym skrzydłem czekała go odpowiedź?
Jeszcze nie wie.
Jego myśli bujają się w prawie przyjemnej sferze. Tuła się świadomością może niezupełnie po idyllicznej krainie, ale za to w krainie obdartej ze wszelkiej brutalności. Bardziej prawdopodobna wydaje mu się bowiem wizja upojonego alkoholem delikwenta, niżeli cokolwiek innego, dlatego właśnie dokładnie taki scenariusz pisze w głowie nieznajomemu. Jego brak przytomności tłumaczy zbytnią zachłannością na procenty, a leżenie w półmroku pustej alejki za nieśmieszny żart Norn. Od niedawna lubią nieco namieszać.
Gdy jednak, wbrew wszelkim oczekiwaniom sędziego, Sorsa odzywa się z obawą w głosie, wyrażając tym samym prostą acz nieciekawą prawdę o znalezionym człowieku, Viljam odrywa wzrok od alejki, z automatu zerkając najpierw na kolegę, a potem na nieprzytomnego jegomościa.
– Jesteś pewien? – pyta krótko, nieco sceptycznie, podchodząc do Untamo. Potrzebuje się upewnić, zobaczyć na własne oczy. Dlatego staje przy inspektorze i z niewielkiej odległości przygląda się leżącemu.
Wydaje mu się, że klatka piersiowa nieszczęśnika wyłożonego na brudnej ziemi porusza się miarowo pod warstwą ubrań. To dobrze. Raczej żyje. Ale co z rozcięciem na twarzy? Vil ściąga nieco brwi, próbując doszukać się przyczyny.
– Znacznie łatwiej myśli mi się, gdy muszę fakty uporządkować, a nie je samodzielnie zbierać – mówi otwarcie, odkrywając przed Untamo pewną zależność, która tak samo może świadczyć o jego sile, jak i słabości. Jest wyśmienitym analitykiem, ale kiepskim detektywem. Nie bawi go szukanie dowodów, aczkolwiek układanie ich w całość to inna sprawa.
– Co widzisz? – pyta wprost, zdając się na jego doświadczenie.
Ufa mu. Z niewyjaśnionej przyczyny i na nieokreślony czas.
– Lepiej spytam, czy nie widzieli niczego podejrzanego w sklepie. Tutaj na nic Ci się nie zdam – dodaje zaraz, właściwie nie dając Untamo czasu na odpowiedź. Bezpośrednia rozmowa, wyciąganie kluczowych informacji, doszukiwanie się prawdy... tutaj móże zabłysnąć. Przy martwych dowodach czuje się tak, jakby poza nieożywioną materią – śladami i tropami – coś jeszcze zamarło... jego własne myśli, nieskłonne do wybierania z przestrzeni tego, co najważniejsze.
Za to bez problemu może selekcjonować słowa. W tym naprawdę czuje się dobrze.
Odwraca się więc na pięcie, przechodzi szybkim krokiem przez długość alejki i gdy dociera do brzegu uliczki, przebiega przez nią truchtem, dotykając klamki drzwi sklepu.
Pociąga za zardzewiały rygiel.
Czy za otwartym skrzydłem czekała go odpowiedź?
Jeszcze nie wie.
Prorok
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Nie 28 Mar - 14:32
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Okoliczności, w jakich się znaleźliście, narzuciły wam zweryfikowanie waszych zwyczajowych metod pracy. Co prawda o ile Untamo Sorsa, jako doświadczony inspektor Kruczej Straży, mógł być przyzwyczajony do bezpośredniego kontaktu z poszkodowanymi, podejrzanymi oraz świadkami, o tyle Viljam Hallström dopiero miał zasmakować w wątpliwej przyjemności zdobywania informacji najbardziej prozaicznymi, osobistymi sposobami.
Dzwoneczek u wejścia do sklepu piskliwie oznajmił pojawienie się w lokalu potencjalnego klienta, a stojący za ladą mężczyzna tylko na pierwszy rzut oka wydawał się niezainteresowany tym, kogo przywiały do niego Norny. Jeszcze przed wejściem do środka Viljam mógł dostrzec, jak sprzedawca raz o raz z chorobliwą ciekawością zerka przed witrynę w stronę, na chodniku Untamo zajmował się dochodzącym do siebie nieszczęśnikiem – na nic więc zdawało się usilne kartkowanie zeszytu, które prawdopodobnie, w mniemaniu mężczyzny, miało oddalić od niego podejrzenia o posiadaniu wiedzy na jakikolwiek inny temat niż ten związany z prowadzeniem przez niego działalności.
- Dzień dobry, panu. Czego pan potrzebuje? Nie przypominam sobie, żebym kiedyś tutaj pana widział, może więc zaproponuję pyszny, biały ser? Jest wyjątkowy, pozyskiwany wyłącznie od rzygokota. Posiada mnóstwo niezastąpionych właściwości odżywczych – oznajmił na wstępie, nie dając sędziemu dojść do głosu, jakby przewidywał, że jeśli nie rozproszy jego uwagi, sam otrzyma mnóstwo niewygodnych pytań.
Pytaniami pełnymi troski został natomiast zaatakowany odzyskujący przytomność jegomość, którego personaliów nie udało się poznać Sorsie, ponieważ po szybkim przeszukaniu nie udało mu się znaleźć żadnych dokumentów, które mógłby mieć przy sobie poszkodowany. Zdezorientowany, z wciąż dość nieprzytomnym spojrzeniem rozejrzał się wokół siebie, niezdarnie próbując podnieść się przynajmniej do pozycji siedzącej.
- O bogowie, dobrzy bogowie… Pan też to… Widział? – zapytał rozedrganym od emocji głosem, lewą dłonią przesuwając po płycie chodnika, jakby chciał w ten sposób sprawdzić, gdzie się znajduje i czy na pewno to, co widzi, jest prawdziwe. – Och, moja głowa… Co się. – Urwał, spoglądając pytająco na inspektora. – Co się stało? Co to było?
Obydwoje rzucacie k100 na wyciągnięcie informacji z przesłuchiwanych. W przypadku Viljama, próg wynosi 55 – koniecznie spróbuj dowiedzieć się, czy sprzedawca coś widział. Próg dla Untamo to 40 – musisz dowiedzieć się, co się stało i kim jest poszkodowany mężczyzna.
Dzwoneczek u wejścia do sklepu piskliwie oznajmił pojawienie się w lokalu potencjalnego klienta, a stojący za ladą mężczyzna tylko na pierwszy rzut oka wydawał się niezainteresowany tym, kogo przywiały do niego Norny. Jeszcze przed wejściem do środka Viljam mógł dostrzec, jak sprzedawca raz o raz z chorobliwą ciekawością zerka przed witrynę w stronę, na chodniku Untamo zajmował się dochodzącym do siebie nieszczęśnikiem – na nic więc zdawało się usilne kartkowanie zeszytu, które prawdopodobnie, w mniemaniu mężczyzny, miało oddalić od niego podejrzenia o posiadaniu wiedzy na jakikolwiek inny temat niż ten związany z prowadzeniem przez niego działalności.
- Dzień dobry, panu. Czego pan potrzebuje? Nie przypominam sobie, żebym kiedyś tutaj pana widział, może więc zaproponuję pyszny, biały ser? Jest wyjątkowy, pozyskiwany wyłącznie od rzygokota. Posiada mnóstwo niezastąpionych właściwości odżywczych – oznajmił na wstępie, nie dając sędziemu dojść do głosu, jakby przewidywał, że jeśli nie rozproszy jego uwagi, sam otrzyma mnóstwo niewygodnych pytań.
Pytaniami pełnymi troski został natomiast zaatakowany odzyskujący przytomność jegomość, którego personaliów nie udało się poznać Sorsie, ponieważ po szybkim przeszukaniu nie udało mu się znaleźć żadnych dokumentów, które mógłby mieć przy sobie poszkodowany. Zdezorientowany, z wciąż dość nieprzytomnym spojrzeniem rozejrzał się wokół siebie, niezdarnie próbując podnieść się przynajmniej do pozycji siedzącej.
- O bogowie, dobrzy bogowie… Pan też to… Widział? – zapytał rozedrganym od emocji głosem, lewą dłonią przesuwając po płycie chodnika, jakby chciał w ten sposób sprawdzić, gdzie się znajduje i czy na pewno to, co widzi, jest prawdziwe. – Och, moja głowa… Co się. – Urwał, spoglądając pytająco na inspektora. – Co się stało? Co to było?
Obydwoje rzucacie k100 na wyciągnięcie informacji z przesłuchiwanych. W przypadku Viljama, próg wynosi 55 – koniecznie spróbuj dowiedzieć się, czy sprzedawca coś widział. Próg dla Untamo to 40 – musisz dowiedzieć się, co się stało i kim jest poszkodowany mężczyzna.
Untamo Sorsa
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Sro 31 Mar - 9:56
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
To że Viljam na własną rękę podjął się rozejrzenia się po otoczeniu dokładniej i stwierdził, że powinien zwrócić się z pytaniem do kogoś postronnego, było dla Untamo bardzo wygodne, zarówno moralnie, jak i pod względem troski o dobre imię siebie jak i siebie jako Kruczego Strażnika. W końcu nie wiedział jak odebrane może być proszenie sędziego o latanie po okolicy i wypytywanie potencjalnych świadków zdarzenia, nie wiedział czy nie przyczyni się do postawienia na nim jeszcze większego krzyżyka, kiedy to Viljam stwierdzi, że Sorsa myśli tylko i wyłącznie o pracy, ignorując możliwość spędzenia czasu w przyjemnym i tak wyszukanym towarzystwie, jak te sędziego.
W gruncie rzeczy – nie myliłby się. Sorsa był po prostu cholernym pracoholikiem.
- Nie śmiałbym o to prosić, jednak jeżeli tylko masz ochotę – powiedział, wisząc nad przytomniejącym mężczyzną i odprowadził Hallstroma krótkim spojrzeniem, widocznie przez moment zawiesiwszy się w myślowym niebycie. Dopiero gdy kątem oka zauważył, że zaczepiany przez niego mężczyzna, ten do tego czasu zdecydowanie mniej wygadany niż sędzia, zaczyna przypominać sobie o konieczności powrotu do przytomnych – Sorsa jakby momentalnie traci Viljama z oczu i skupia całość swojej uwagi na poszkodowanym.
- Co miałem widzieć, drogi panie? – pyta, jednak w głowie pełno jest litości dla sytuacji w jakiej znalazł się mężczyzna. Właściwie – utrata przytomności dla każdego była tak samo bolesna – to jak zapadnięcie w sen w samym centrum zdarzeń. Wiele cię omija. – Był pan nieprzytomny, znalazłem pana w takim stanie – z raną na głowie, leżącego na chodniku. Jak się pan czuje? Potrzebuje pomocy lekarza?
Wiedział, że boli go głowa, może jednak cokolwiek w jego samopoczuciu pozostawało jeszcze niewyjawione? Chciał zasypać go pytaniami, byle uspokoić swoją żądzę wiedzy, jednak wiedział, że w takim stanie i takim szoku, porywczość może tylko zaszkodzić. Dlatego nawet nie rzucał nieznajomemu informacji o własnej profesji – czasami ta w końcu wpychałą ludziom w gardła milczenie lub kłamstwo.
- Chce pan bym pomógł panu wstać? Co tu się właściwie stało? – dopytał jeszcze, widocznie zakładając, że tylko tak zdobędzie jego zaufanie.
W gruncie rzeczy – nie myliłby się. Sorsa był po prostu cholernym pracoholikiem.
- Nie śmiałbym o to prosić, jednak jeżeli tylko masz ochotę – powiedział, wisząc nad przytomniejącym mężczyzną i odprowadził Hallstroma krótkim spojrzeniem, widocznie przez moment zawiesiwszy się w myślowym niebycie. Dopiero gdy kątem oka zauważył, że zaczepiany przez niego mężczyzna, ten do tego czasu zdecydowanie mniej wygadany niż sędzia, zaczyna przypominać sobie o konieczności powrotu do przytomnych – Sorsa jakby momentalnie traci Viljama z oczu i skupia całość swojej uwagi na poszkodowanym.
- Co miałem widzieć, drogi panie? – pyta, jednak w głowie pełno jest litości dla sytuacji w jakiej znalazł się mężczyzna. Właściwie – utrata przytomności dla każdego była tak samo bolesna – to jak zapadnięcie w sen w samym centrum zdarzeń. Wiele cię omija. – Był pan nieprzytomny, znalazłem pana w takim stanie – z raną na głowie, leżącego na chodniku. Jak się pan czuje? Potrzebuje pomocy lekarza?
Wiedział, że boli go głowa, może jednak cokolwiek w jego samopoczuciu pozostawało jeszcze niewyjawione? Chciał zasypać go pytaniami, byle uspokoić swoją żądzę wiedzy, jednak wiedział, że w takim stanie i takim szoku, porywczość może tylko zaszkodzić. Dlatego nawet nie rzucał nieznajomemu informacji o własnej profesji – czasami ta w końcu wpychałą ludziom w gardła milczenie lub kłamstwo.
- Chce pan bym pomógł panu wstać? Co tu się właściwie stało? – dopytał jeszcze, widocznie zakładając, że tylko tak zdobędzie jego zaufanie.
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Mistrz Gry
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Sro 31 Mar - 9:56
The member 'Untamo Sorsa' has done the following action : kości
'k100' : 44
'k100' : 44
Gość
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Sro 31 Mar - 19:26
GośćGość
Gość
Gość
Wejście do pomieszczenia, opatrzone ukradkowym spojrzeniem sklepikarza, wywołuje w Viljamie lekkie zdziwienie. Skryte jednak za maską spokoju, nie wyjaskrawia się w zachowaniu sędziego. W końcu wchodząc do sklepu, nie ma złych intencji. Chce tylko porozmawiać. Mimo tego atmosfera gęstnieje z sekundy na sekundę. Nie mają znaczenia motywacje. Wystarczy tylko, że przechodzi kilka kroków w głąb lokalu, a w przestrzeni już zastyga aura niepokoju i wzajemnego braku zaufania. Jak ociężała chmura burzowa, osiada złowieszcza i ciemna nad głowami mężczyzn. Tylko chwila, jedno nierozsądne tknięcie, dzieli ich od tego, by miriada wrogości wylała się falą w rozmowie. Na razie jednak oboje pozostają w pozie sceptycyzmu i wymuszonej przez kulturę uprzejmości.
- Dzień dobry... i dziękuję, brzmi smacznie. Nie przyszedłem jednak tutaj zaopatrzyć się w jedzenie. Chciałem spytać... czy widział pan może coś podejrzanego w ostatnich paru godzinach?
Osobliwie niedelikatny sposób na rozpoczęcie dyskusji to ryzykowny ruch. Nie chce jednak przeciągać tej dyskusji w nieskończoność, a ze względu na pośpiech, jaki nim kieruje, nie przejawia w sobie cech stratega. Przeciwnie. Stawia na prostotę i bezpośredniość. Być może robi przy tym błąd. Jest już jednak za późno, by cofnąć słowa. Nie stara się więc tego robić. Przeciwnie. Opiera się dłonią o blat, który wydziela granice między nim, a sklepikarzem, dając tym samym sygnał tego, że być może zabawi tu dłużej niż tylko dwie minutki.
- Coś, co zwróciło Pana uwagę?
Dopowiada, poszerzając swoje pytanie o nowy kontekst i możliwe, że również nowe odpowiedzi. Nie wszystko bowiem musi wydawać się właścicielowi lokalu podejrzane, a mimo wszystko może być przecież kluczowe w rozwiązaniu zagadki nieprzytomnego mężczyzny z ulicy. Na tym powinno zależeć im obu. W końcu jeśli w okolicach sklepu dzieją się rzeczy niepokojące, to pierwszą osobą, która może przy tym ucierpieć jest między innymi sklepikarz i jego interes.
Jeżeli w alei miała miejsce próba morderstwa, czy cokolwiek innego, co wychodzi poza ramę prawa, to dostateczny powód do tego, by ludzie w panice unikali tego miejsca, a przy tym unikali także zakupów w sklepie.
- Dzień dobry... i dziękuję, brzmi smacznie. Nie przyszedłem jednak tutaj zaopatrzyć się w jedzenie. Chciałem spytać... czy widział pan może coś podejrzanego w ostatnich paru godzinach?
Osobliwie niedelikatny sposób na rozpoczęcie dyskusji to ryzykowny ruch. Nie chce jednak przeciągać tej dyskusji w nieskończoność, a ze względu na pośpiech, jaki nim kieruje, nie przejawia w sobie cech stratega. Przeciwnie. Stawia na prostotę i bezpośredniość. Być może robi przy tym błąd. Jest już jednak za późno, by cofnąć słowa. Nie stara się więc tego robić. Przeciwnie. Opiera się dłonią o blat, który wydziela granice między nim, a sklepikarzem, dając tym samym sygnał tego, że być może zabawi tu dłużej niż tylko dwie minutki.
- Coś, co zwróciło Pana uwagę?
Dopowiada, poszerzając swoje pytanie o nowy kontekst i możliwe, że również nowe odpowiedzi. Nie wszystko bowiem musi wydawać się właścicielowi lokalu podejrzane, a mimo wszystko może być przecież kluczowe w rozwiązaniu zagadki nieprzytomnego mężczyzny z ulicy. Na tym powinno zależeć im obu. W końcu jeśli w okolicach sklepu dzieją się rzeczy niepokojące, to pierwszą osobą, która może przy tym ucierpieć jest między innymi sklepikarz i jego interes.
Jeżeli w alei miała miejsce próba morderstwa, czy cokolwiek innego, co wychodzi poza ramę prawa, to dostateczny powód do tego, by ludzie w panice unikali tego miejsca, a przy tym unikali także zakupów w sklepie.
Mistrz Gry
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Sro 31 Mar - 19:26
The member 'Viljam Hallström' has done the following action : kości
'k100' : 27
'k100' : 27
Prorok
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Pon 5 Kwi - 15:30
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Sprzedawca spojrzał z nieskrywanym oburzeniem na Viljama, jakby nie potrafił pojąć, że ktokolwiek mógłby odwiedzić jego sklep w zamiarze innym niż zaopatrzenie się w te bardziej i mniej potrzebne produkty spożywcze. Westchnął niemal cierpiętniczo, chcąc dać mu tym samym do zrozumienia, że skoro rozmowa przybierze taki, a nie inny bieg, to niewiele będzie mógł dla niego zrobić poza, prawdopodobnie, szybkim wskazaniem drogi wyjścia.
- Aha! Tak myślałem! Wiedziałem, że pan tu wcale nie po zakupy przyszedł, to było widać w pana kroku, w tym wyrazie twarzy. – Wyrzucił dłoń w przód, robiąc nią nieokreślony gest na wysokości fizjonomii sędziego. – Ale nie mam panu nic do powiedzenia. Nic nie widziałem, nic nie słyszałem. Gdyby było inaczej, może być pan pewien, roiłoby się tu od patroli Kruczej Straży! – rzucił buńczucznie, za ladą przebierając z nogi na nogę. Nie był wszak pewny, czy ten dryblas nie sięgnie zaraz po siłowe argumenty, by wyciągnąć z bogom ducha winnego sklepikarza jakiekolwiek informacje, które będą zadowalające. Na wszelki wypadek, i na odczepnego, postanowił rzucić mu więc, w kontrze do kolejnego pytania, ochłap wiadomości, jaka mogłaby go zainteresować. – Ale poza tym łebkiem, który runął jak długi, nic się nie działo. Weź mu pan trochę lodu, bo guza pewnie będzie miał solidnego, i już mi głowy nie zawracaj durnymi pytaniami – dodał jeszcze, wskazując beczkę z lodem znajdującą się nieopodal drzwi. Po tonie głosu mężczyzny Viljam mógł wywnioskować, że ten nie udzieli mu już żadnych innych odpowiedzi. Nie było więc sensu dalej się naprzykrzać.
Tymczasem starszemu inspektorowi szło nieco lepiej ze zdobywaniem informacji od skołowanego całym zajściem mężczyzny, który wciąż próbował otrząsnąć się po upadku. Niebezpiecznie pobladł, kiedy dłonią dotknął rozciętego miejsca i na palcach ujrzał ślady krwi.
- Chyba… Chyba tak. Chyba pomoc jest niezbędna – wymamrotał z przestrachem, bo nie wiedział, czy przypadkiem zaraz nie wyzionie ducha na miejscu. Jeszcze tego mu do szczęścia brakowało, by wrócił do domu taki poobijany i w zupełnym nieporządku. O ile w ogóle Norny pozwolą mu jeszcze kiedykolwiek do domu wrócić. – Okrop… Okropnie boli mnie głowa. Nie tylko tu. – Ostrożnie dotknął miejsca skaleczenia. – Ale cała, cała głowa mnie boli, jakby coś próbowało mi ją rozerwać od środka – wyjaśnił nieskładnie, spoglądając na Untamo, jakby ten mógł powiedzieć mu, skąd bierze się ten ból i że ma w zanadrzu przyszykowane dla niego remedium. – Nie wiem. Nie wiem, co się stało. Wracałem z pracy, kiedy nagle pojawiło się to miejsce. Opustoszała ulica z szeregiem domów wyglądających na równie opuszczone. I jeszcze ten przyprawiający o mdłości zapach krwi? Tak, to chyba była krew – zachlipał, chowając twarz w rękach na wspomnienie obrazów, które przed kilkunastoma minutami zarysowały mu się w świadomości.
- Aha! Tak myślałem! Wiedziałem, że pan tu wcale nie po zakupy przyszedł, to było widać w pana kroku, w tym wyrazie twarzy. – Wyrzucił dłoń w przód, robiąc nią nieokreślony gest na wysokości fizjonomii sędziego. – Ale nie mam panu nic do powiedzenia. Nic nie widziałem, nic nie słyszałem. Gdyby było inaczej, może być pan pewien, roiłoby się tu od patroli Kruczej Straży! – rzucił buńczucznie, za ladą przebierając z nogi na nogę. Nie był wszak pewny, czy ten dryblas nie sięgnie zaraz po siłowe argumenty, by wyciągnąć z bogom ducha winnego sklepikarza jakiekolwiek informacje, które będą zadowalające. Na wszelki wypadek, i na odczepnego, postanowił rzucić mu więc, w kontrze do kolejnego pytania, ochłap wiadomości, jaka mogłaby go zainteresować. – Ale poza tym łebkiem, który runął jak długi, nic się nie działo. Weź mu pan trochę lodu, bo guza pewnie będzie miał solidnego, i już mi głowy nie zawracaj durnymi pytaniami – dodał jeszcze, wskazując beczkę z lodem znajdującą się nieopodal drzwi. Po tonie głosu mężczyzny Viljam mógł wywnioskować, że ten nie udzieli mu już żadnych innych odpowiedzi. Nie było więc sensu dalej się naprzykrzać.
Tymczasem starszemu inspektorowi szło nieco lepiej ze zdobywaniem informacji od skołowanego całym zajściem mężczyzny, który wciąż próbował otrząsnąć się po upadku. Niebezpiecznie pobladł, kiedy dłonią dotknął rozciętego miejsca i na palcach ujrzał ślady krwi.
- Chyba… Chyba tak. Chyba pomoc jest niezbędna – wymamrotał z przestrachem, bo nie wiedział, czy przypadkiem zaraz nie wyzionie ducha na miejscu. Jeszcze tego mu do szczęścia brakowało, by wrócił do domu taki poobijany i w zupełnym nieporządku. O ile w ogóle Norny pozwolą mu jeszcze kiedykolwiek do domu wrócić. – Okrop… Okropnie boli mnie głowa. Nie tylko tu. – Ostrożnie dotknął miejsca skaleczenia. – Ale cała, cała głowa mnie boli, jakby coś próbowało mi ją rozerwać od środka – wyjaśnił nieskładnie, spoglądając na Untamo, jakby ten mógł powiedzieć mu, skąd bierze się ten ból i że ma w zanadrzu przyszykowane dla niego remedium. – Nie wiem. Nie wiem, co się stało. Wracałem z pracy, kiedy nagle pojawiło się to miejsce. Opustoszała ulica z szeregiem domów wyglądających na równie opuszczone. I jeszcze ten przyprawiający o mdłości zapach krwi? Tak, to chyba była krew – zachlipał, chowając twarz w rękach na wspomnienie obrazów, które przed kilkunastoma minutami zarysowały mu się w świadomości.
Untamo Sorsa
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Nie 11 Kwi - 17:29
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Słysząc pomrukiwania, niepewną, ale zupełnie zrozumiałą mowę i dodając dwa do dwóch, Sorsa doszedł do wniosku, że ten oto osobnik zapewne był zupełnie nieplanowaną ofiarą jakiegoś zbiegu okoliczności. I Odyn jeden wiedział jak bardzo ten zbieg okoliczności był tylko niefortunnym zdarzeniem, a nie efektem ubocznym czegoś większego.
Podejrzliwość wobec ofiary zmalała, właściwie – w tym momencie, popchnięty poniekąd jego działaniami, doszedł do jednoznacznego wniosku, który to nakazywał przyznać się do swojej tożsamości. Już nie chodzi o przedstawianie się z imienia i nazwiska, to czasami w końcu uznawane było za zbyt poufałe. Co innego połączenie tego z tytułem jego, jako Kruczego Strażnika.
Poszkodowany na ten moment nie wydawał się być złoczyńcą, który wolałby podciąć sobie żyły niż skorzystać z pomocy stróża prawa w tak trudnym momencie. Stąd może pochopnie postanowił wysprzęglić się i objaśnić co nieco:
- Jestem starszym inspektorem w Kruczej Straży – powiedział, przykucnąwszy obok mężczyzny ponownie, widocznie oczekując, że ten nagle przypomni sobie wszystko, jakby ocucony tym, że osoba która przejęła się jego losem może dać mu autentyczną pomoc. W końcu niewielu w tym świecie miało odwagę podawać się za tego, kim nie było, a przynajmniej – za urzędnika służb bezpieczeństwa. W końcu ukrywanie swojej tożsamości było często niczym, wobec tego jak zaszkodzić mogło udawanie Kruczego Strażnika. W końcu nie dość, że za uczynek ten czekała dość bolesna dla portfela czy nawet wolności kara – czyny takie w końcu psuły opinię o ich służbie, co było, jakby to powiedzieć, niewygodne.
Przemyślenia przerwał mu jednak nagły poryw płaczu, jaki wstrząsnął ciałem rozmówcy. I o ile Untamo był pod tym względem bardzo konserwatywny, nie czując się swobodnie wyrażając emocje tak wylewnie – być może ktoś inny nie odebrałby reakcji tak jak on. Dla staromodnego Sorsy płaczący mężczyzna był już mężczyzną zatraconym w beznadziei – kimś, kto nie może powstrzymać wyjątkowo silnych emocji – stąd płacze. Nie zwykłym, naturalnym wrażliwcem nie bojącym się uronić łzy publicznie.
– Pomogę panu wstać. – Tylko to mógł w tym momencie zaproponować. – Zabiorę pana do szpitala, ale proszę przygotować się na to, że będzie pan musiał powiedzieć co nieco mi albo moim kolegom po fachu.
Pozostawał do znudzenia rzeczowy. Nim jednak podniósł się do pozycji stojącej, postanowił, może zbyt późno, po prostu sprawdzić coś przy pomocy zaklęcia. Spomiędzy warg Untamo wydobyło się krótkie Vándr, które miało teoretycznie sprawdzić najbliższy obszar pod kątem zaklęć magii zakazanej. Po możliwym upewnieniu się, że nie miał do czynienia z żadnym z nich lub wręcz przeciwnie, mógłby wreszcie pomóc poszkodowanemu.
- Jest pan pewien, że nie został pan tu teleportowany? – próbował powoli ciągnąć go za język, jednak wiedział, że zadawanie zbyt wielu pytań do osoby w takim szoku, w którym to aż roni się łzy, to nie najlepszy pomysł. Stąd starał się okazać mu jak najwięcej zrozumienia i cierpliwości.
Podejrzliwość wobec ofiary zmalała, właściwie – w tym momencie, popchnięty poniekąd jego działaniami, doszedł do jednoznacznego wniosku, który to nakazywał przyznać się do swojej tożsamości. Już nie chodzi o przedstawianie się z imienia i nazwiska, to czasami w końcu uznawane było za zbyt poufałe. Co innego połączenie tego z tytułem jego, jako Kruczego Strażnika.
Poszkodowany na ten moment nie wydawał się być złoczyńcą, który wolałby podciąć sobie żyły niż skorzystać z pomocy stróża prawa w tak trudnym momencie. Stąd może pochopnie postanowił wysprzęglić się i objaśnić co nieco:
- Jestem starszym inspektorem w Kruczej Straży – powiedział, przykucnąwszy obok mężczyzny ponownie, widocznie oczekując, że ten nagle przypomni sobie wszystko, jakby ocucony tym, że osoba która przejęła się jego losem może dać mu autentyczną pomoc. W końcu niewielu w tym świecie miało odwagę podawać się za tego, kim nie było, a przynajmniej – za urzędnika służb bezpieczeństwa. W końcu ukrywanie swojej tożsamości było często niczym, wobec tego jak zaszkodzić mogło udawanie Kruczego Strażnika. W końcu nie dość, że za uczynek ten czekała dość bolesna dla portfela czy nawet wolności kara – czyny takie w końcu psuły opinię o ich służbie, co było, jakby to powiedzieć, niewygodne.
Przemyślenia przerwał mu jednak nagły poryw płaczu, jaki wstrząsnął ciałem rozmówcy. I o ile Untamo był pod tym względem bardzo konserwatywny, nie czując się swobodnie wyrażając emocje tak wylewnie – być może ktoś inny nie odebrałby reakcji tak jak on. Dla staromodnego Sorsy płaczący mężczyzna był już mężczyzną zatraconym w beznadziei – kimś, kto nie może powstrzymać wyjątkowo silnych emocji – stąd płacze. Nie zwykłym, naturalnym wrażliwcem nie bojącym się uronić łzy publicznie.
– Pomogę panu wstać. – Tylko to mógł w tym momencie zaproponować. – Zabiorę pana do szpitala, ale proszę przygotować się na to, że będzie pan musiał powiedzieć co nieco mi albo moim kolegom po fachu.
Pozostawał do znudzenia rzeczowy. Nim jednak podniósł się do pozycji stojącej, postanowił, może zbyt późno, po prostu sprawdzić coś przy pomocy zaklęcia. Spomiędzy warg Untamo wydobyło się krótkie Vándr, które miało teoretycznie sprawdzić najbliższy obszar pod kątem zaklęć magii zakazanej. Po możliwym upewnieniu się, że nie miał do czynienia z żadnym z nich lub wręcz przeciwnie, mógłby wreszcie pomóc poszkodowanemu.
- Jest pan pewien, że nie został pan tu teleportowany? – próbował powoli ciągnąć go za język, jednak wiedział, że zadawanie zbyt wielu pytań do osoby w takim szoku, w którym to aż roni się łzy, to nie najlepszy pomysł. Stąd starał się okazać mu jak najwięcej zrozumienia i cierpliwości.
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Mistrz Gry
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Nie 11 Kwi - 17:29
The member 'Untamo Sorsa' has done the following action : kości
'k100' : 20
'k100' : 20
Gość
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Nie 11 Kwi - 17:44
GośćGość
Gość
Gość
Gwałtowna reakcja sprzedawcy, granicząca z kuriozum, w zetknięciu z sędziowskim rozsądkiem, przegrywa. Wbrew niepochlebnej opinii, jaką zdążył już wyrobić sobie o nim właściciel lokalu, Viljam nie traci bowiem rezonu. Wsparty o blat przed sobą ze spokojem obserwuje odgrywany przed nim teatrzyk, wznosząc brwi do góry na znak pobłażliwości.
Chwila wrogości dłuży się, jak pchnięta przez lejek gęsta substancja. Spływa opornie cienką strugą w dół, wypełniając kielich życia goryczą i niezrozumieniem. Czego jednak oczekiwał po prostym człowieku za ladą?
- Rozumiem... - rzuca ze spokojem, nerwowość jegomościa tłumacząc jego rozczarowaniem. Bądź co bądź jako osoba twardo stąpająca po ziemi rozumie prawo życia i prawo handlu. Klient mile widziany, to klient, który kupuje. A on był tylko zrządzeniem przypadku – intruzem, który wtargnął nieoczekiwanie na terytorium sklepu nieproszony.
- Wezmę też wspomniany ser, skoro pan poleca – dodaje ni stąd, ni zowąd, choć mimo przekazu, ton pozostaje surowy, niemal beznamiętny. Jakby w całym tym zamieszaniu robił na przekór właścicielowi lokalu, choć to nie do końca prawda. Powodem chęci zakupu jest intuicja. Cień świadomości, który podpowiada sędziemu, że ów specjał z rzygota to jedyne, co przyjdzie mu dziś jeść. Dlatego właśnie, z myślą o tym, by nie pozostawić żołądka pustym, decyduje się na zakup. Nie ma w tym aktu ustępstwa, czy sympatii, której ewidentnie oboje do siebie nie żywią – ani sklepikarz do niego, ani Viljam do sklepikarza.
Za zamówiony produkt płaci już bez słowa, rzucając banknot na ladę i przejmując drobny pakunek w papierowej, burej torebce. Przed wyjściem zgarnia również wspomniany lód, rzucając krótkie i zupełnie pozbawione nuty miękkości „Do widzenia”.
Dalsze naprzykrzanie się sklepikarzowi uznaje za zbyt upierdliwe, nawet jak dla niego. Z przyjemnością wraca więc do Untamo i pokrzywdzonego mężczyzny, wciskając w dłonie nieznajomego torebkę z lodem.
- Przyda się na bóle – kwituje krótko, nie wiedząc nawet, że chwilę wcześniej mężczyzna faktycznie się na nie skarżył. Wypowiedź Viljama jest jedynie wynikową logiki, która podpowiada mu, że każde łupnięcie w czaszkę musi kończyć się podobnymi dolegliwościami.
- Vándr – rzuca w kopii po Untamo, zauważając w międzyczasie, że ten, zajęty pomocą nieznajomemu, rzucił zaklęcie zbyt nieschludnie, by mogło zadziałać. W przypadku Hallstroma jest inaczej. Jeżeli w okolicy miały miejsce zakazane rytuały, to po poprawnie wypowiedzianej inkantacji powinny pojawić się jakieś ślady magii.
Chwila wrogości dłuży się, jak pchnięta przez lejek gęsta substancja. Spływa opornie cienką strugą w dół, wypełniając kielich życia goryczą i niezrozumieniem. Czego jednak oczekiwał po prostym człowieku za ladą?
- Rozumiem... - rzuca ze spokojem, nerwowość jegomościa tłumacząc jego rozczarowaniem. Bądź co bądź jako osoba twardo stąpająca po ziemi rozumie prawo życia i prawo handlu. Klient mile widziany, to klient, który kupuje. A on był tylko zrządzeniem przypadku – intruzem, który wtargnął nieoczekiwanie na terytorium sklepu nieproszony.
- Wezmę też wspomniany ser, skoro pan poleca – dodaje ni stąd, ni zowąd, choć mimo przekazu, ton pozostaje surowy, niemal beznamiętny. Jakby w całym tym zamieszaniu robił na przekór właścicielowi lokalu, choć to nie do końca prawda. Powodem chęci zakupu jest intuicja. Cień świadomości, który podpowiada sędziemu, że ów specjał z rzygota to jedyne, co przyjdzie mu dziś jeść. Dlatego właśnie, z myślą o tym, by nie pozostawić żołądka pustym, decyduje się na zakup. Nie ma w tym aktu ustępstwa, czy sympatii, której ewidentnie oboje do siebie nie żywią – ani sklepikarz do niego, ani Viljam do sklepikarza.
Za zamówiony produkt płaci już bez słowa, rzucając banknot na ladę i przejmując drobny pakunek w papierowej, burej torebce. Przed wyjściem zgarnia również wspomniany lód, rzucając krótkie i zupełnie pozbawione nuty miękkości „Do widzenia”.
Dalsze naprzykrzanie się sklepikarzowi uznaje za zbyt upierdliwe, nawet jak dla niego. Z przyjemnością wraca więc do Untamo i pokrzywdzonego mężczyzny, wciskając w dłonie nieznajomego torebkę z lodem.
- Przyda się na bóle – kwituje krótko, nie wiedząc nawet, że chwilę wcześniej mężczyzna faktycznie się na nie skarżył. Wypowiedź Viljama jest jedynie wynikową logiki, która podpowiada mu, że każde łupnięcie w czaszkę musi kończyć się podobnymi dolegliwościami.
- Vándr – rzuca w kopii po Untamo, zauważając w międzyczasie, że ten, zajęty pomocą nieznajomemu, rzucił zaklęcie zbyt nieschludnie, by mogło zadziałać. W przypadku Hallstroma jest inaczej. Jeżeli w okolicy miały miejsce zakazane rytuały, to po poprawnie wypowiedzianej inkantacji powinny pojawić się jakieś ślady magii.
Mistrz Gry
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Nie 11 Kwi - 17:44
The member 'Viljam Hallström' has done the following action : kości
'k100' : 64
'k100' : 64
Prorok
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Sob 17 Kwi - 22:04
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Niestety, działania podjęte przez Viljama, chociaż podyktowane już wyłącznie jego egoistycznymi pobudkami zapewnienia sobie strawy, wywołały w sprzedawcy falę kolejnych, negatywnych uczuć – jakby przypadkowy przechodzień żądający od niego najpierw bezsensownych informacji, ostatecznie postanowił z niego zadrwić i okazać mu litość. Litościwie więc zapakował sędziemu ser i i odprowadził chmurnym spojrzeniem najpierw do drzwi, a potem jeszcze wiódł za nim wzrokiem, dopóki Viljam nie zatrzymał się wreszcie przy Untamo i poszkodowanym obywatelu.
Mężczyzna wydawał się rzeczywiście pokrzepiony informacją, że trafił akurat w ręce przedstawiciela Kruczej Straży, jednocześnie z niewiadomego powodu uznał więc również, że może pozwolić sobie przy inspektorze na okazanie całej palety targających nim uczuć. Dlatego też oczy nie przestały zachodzić mu łzami, a ciałem wciąż wstrząsały spazmy, gdy w umyśle na nowo zamajaczył obraz długiej, opuszczonej ulicy ze stojącymi wzdłuż niej w nieregularnych odstępach drewnianymi domkami, o której wspomniał inspektorowi.
- Oczy… Oczywiście, oczywiście, powiem wszystko, co tylko będzie potrzebne – zaoferował bez wahania, nawet nie myśląc o tym, że mógłby cokolwiek przed funkcjonariuszami zataić. – Matka co prawda ostrzegała mnie, żebym nie spoufalał się ze Strażą, bo wy nam nie wierzycie… Ale to chyba nie jest prawda – dorzucił łamiącym się głosem, z wdzięcznością przyjmując od Viljama woreczek z lodem i przykładając go do bolącego miejsca, by zaraz przełożyć w kolejne. – Tak, jestem bezwzględnie… Bezwzględnie przekonany, że nikt mnie nie teleportował. To chyba był jeden z tych snów. Czasem mi się zdarza… Zdarza mi się widzieć różne rzeczy – wyznał niepewnie, rozglądając się, czy aby przypadkiem poza ich trójką w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby podsłuchać ich rozmowę. Nie lubił mówić o tym, że widzi. Kiedy pierwszy raz, jeszcze w kwietniu, wspominał znajomym o rozpaczy, jaka będzie trawiła w tym roku Midgard, niemal wszyscy go wyśmiali.
Tymczasem zaklęcie mające sprawdzić, czy na terenie, na jakim przebywali Untamo z Viljamem, użyta była magia zakazana pod jakąkolwiek postacią, spełzło na niczym. Podwójnie rzucony czar nie wykazał jakichkolwiek śladów zaklęć niedozwolonych.
Mężczyzna wydawał się rzeczywiście pokrzepiony informacją, że trafił akurat w ręce przedstawiciela Kruczej Straży, jednocześnie z niewiadomego powodu uznał więc również, że może pozwolić sobie przy inspektorze na okazanie całej palety targających nim uczuć. Dlatego też oczy nie przestały zachodzić mu łzami, a ciałem wciąż wstrząsały spazmy, gdy w umyśle na nowo zamajaczył obraz długiej, opuszczonej ulicy ze stojącymi wzdłuż niej w nieregularnych odstępach drewnianymi domkami, o której wspomniał inspektorowi.
- Oczy… Oczywiście, oczywiście, powiem wszystko, co tylko będzie potrzebne – zaoferował bez wahania, nawet nie myśląc o tym, że mógłby cokolwiek przed funkcjonariuszami zataić. – Matka co prawda ostrzegała mnie, żebym nie spoufalał się ze Strażą, bo wy nam nie wierzycie… Ale to chyba nie jest prawda – dorzucił łamiącym się głosem, z wdzięcznością przyjmując od Viljama woreczek z lodem i przykładając go do bolącego miejsca, by zaraz przełożyć w kolejne. – Tak, jestem bezwzględnie… Bezwzględnie przekonany, że nikt mnie nie teleportował. To chyba był jeden z tych snów. Czasem mi się zdarza… Zdarza mi się widzieć różne rzeczy – wyznał niepewnie, rozglądając się, czy aby przypadkiem poza ich trójką w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby podsłuchać ich rozmowę. Nie lubił mówić o tym, że widzi. Kiedy pierwszy raz, jeszcze w kwietniu, wspominał znajomym o rozpaczy, jaka będzie trawiła w tym roku Midgard, niemal wszyscy go wyśmiali.
Tymczasem zaklęcie mające sprawdzić, czy na terenie, na jakim przebywali Untamo z Viljamem, użyta była magia zakazana pod jakąkolwiek postacią, spełzło na niczym. Podwójnie rzucony czar nie wykazał jakichkolwiek śladów zaklęć niedozwolonych.
Gość
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Czw 22 Kwi - 15:54
GośćGość
Gość
Gość
Ciężar strachu, niesiony na ramionach ocudzonego mężczyzny, sprawia, że choć dojrzały i silny ciałem, nieznajomy nie wytrzymuje napięcia. Ciało gnie się pod naporem emocji w chłopięcej wręcz bezsilności, pozostawiając go w absolutnej rozsypce. Drgają przy tym wzburzone przez niepokój wargi, poruszone nagle, zupełnie nierytmicznie, niczym napięta do granicy możliwości struna, która zaraz może pęknąć i wydać z siebie ostatni jęk rozpaczy.
W przestrachu, jak w obliczu zagrożenia, kuli się i gibie również całe ciało, wstrząsane niepohamowanymi spazmami.
Widział to już z odległości, choć nie komentuje ani słowem, nawet wtedy, gdy jest już razem z dwoma pozostałymi zebranymi w alejce.
- Mówi Pan o snach na jawie?
Z ust dobywa się pierwsze niepowstrzymane pytanie, jakie nie tylko rozdziera dźwiękiem przestrzeń, ale i kruszy cugi rozsianej w atmosferze słabości.
W wypowiedzi sędziego nie ma bowiem krzty niepewności, czy strachu. Na strunach głosu Viljama zakotwicza się natomiast ciekawość i rozsądek. W ten sposób przywraca do przestrzeni odrobinę stabilności, jaką on i Untamo utracili w momencie spotkania na swej drodze nieznanego im mężczyzny.
- Czy w takich momentach - w trakcie snów - zdarza się Panu tracić na dłużej świadomość?
To już ostatnie jego wtrącenie, resztę czasu rezerwuje dla Inspektora Sorsy. Wprawdzie nie daje gwarancji na to, że wrodzona skłonność do szukania sensu w całości nie przerodzi się raz jeszcze w rozbudzoną potrzebę odezwania się, niemniej jednak intencje ma dobre.
Zresztą...
Bądź co bądź, mimo że z Kruczej Straży, Untamo nie ma monopolu na zadawanie pytań. Czuję się do tego uprawniony jako wysłannik prawa, poczciwy obywatel i honorowy obrońca uciemiężonych.
W przestrachu, jak w obliczu zagrożenia, kuli się i gibie również całe ciało, wstrząsane niepohamowanymi spazmami.
Widział to już z odległości, choć nie komentuje ani słowem, nawet wtedy, gdy jest już razem z dwoma pozostałymi zebranymi w alejce.
- Mówi Pan o snach na jawie?
Z ust dobywa się pierwsze niepowstrzymane pytanie, jakie nie tylko rozdziera dźwiękiem przestrzeń, ale i kruszy cugi rozsianej w atmosferze słabości.
W wypowiedzi sędziego nie ma bowiem krzty niepewności, czy strachu. Na strunach głosu Viljama zakotwicza się natomiast ciekawość i rozsądek. W ten sposób przywraca do przestrzeni odrobinę stabilności, jaką on i Untamo utracili w momencie spotkania na swej drodze nieznanego im mężczyzny.
- Czy w takich momentach - w trakcie snów - zdarza się Panu tracić na dłużej świadomość?
To już ostatnie jego wtrącenie, resztę czasu rezerwuje dla Inspektora Sorsy. Wprawdzie nie daje gwarancji na to, że wrodzona skłonność do szukania sensu w całości nie przerodzi się raz jeszcze w rozbudzoną potrzebę odezwania się, niemniej jednak intencje ma dobre.
Zresztą...
Bądź co bądź, mimo że z Kruczej Straży, Untamo nie ma monopolu na zadawanie pytań. Czuję się do tego uprawniony jako wysłannik prawa, poczciwy obywatel i honorowy obrońca uciemiężonych.
Untamo Sorsa
Re: 26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Czw 29 Kwi - 17:19
Untamo SorsaWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Helsinki, Finlandia
Wiek : 54 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : zastępca dowódcy na Wydziale Kryminalno-Śledczym Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : mistrz pościgów (I), obrońca (I), lider (II)
Statystyki : alchemia: 7 / magia użytkowa: 37 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 18 / charyzma: 27 / wiedza ogólna: 15
Sorsa nie miał nawet zamiaru oburzać się, że Viljam zadawał pytania – samo to, że ten nie poszedł obrażony po tym, gdy Untamo postanowił dla odmiany zająć się jakimś biedakiem, a nie ich słodkim wspólnym obiadkiem, już zasługiwało na nielichy podziw. W końcu mógł odejść – nie interesować się sprawą nieprzytomnego, poobijanego faceta i raz na zawsze skreślić Sorsę jako możliwego przyjaciela czy być może nawet – kolegę.
Łagodny uśmiech wyrósł więc na wargach starszego inspektora, gdy to sędzia postanowił przejąć pałeczkę wypytywania. Co prawda nie spodziewał się wielkiego wygadania po kimś, kto przeżył właśnie tak wielki szok, jednak ilość informacji które próbował wyciągnąć z niego Viljam nie była aż tak porażająca, by miała dołożyć mężczyźnie zmartwień.
Co prawda przypuszczenie o śnie na jawie w jakiś sposób wydawały mu się naciągane – być może jednak mężczyzna znajdował się pod wpływem jakiegoś zaklęcia? Albo aura miejsca, przedmiotu czy osoby tak na niego wpływała? A może z nim samym coś było nie tak? Na pewno nie był jedynym który to czuł, na pewno mógł w związku z tym liczyć na wytykanie palcami, jednak przypuszczenia narratora nie mogły równać się z przypuszczeniami Untamo, który po raz kolejny musiał przypomnieć sobie o tym, jak niewiele wiedział wciąż o otaczającym go świecie, jak wiele mógł jeszcze pomijać, na jak wiele mógł jeszcze nie wpaść…
- Lekarze na pewno panu pomogą. Proszę tylko koniecznie powiedzieć o wszystkim, nawet o tym co wydaje się panu nieistotne – dorzucił tylko do słów Viljama. Przy okazji przebiegł spojrzeniem ku sędziemu i postanowił dodać jeszcze: - Nie mamy szczęścia spotykać się w korzystnych warunkach… – a mruknięcie, chociaż wydawało się nieść wiadomość o marudnej nieco treści, wydawało się być rzucone niezwykle przyjaznym tonem. Tonem, którym mógł również uraczyć rannego. – Teleportuję nas bliżej szpitala, będzie szybciej…
Zaproponował, a jako, że nie spodziewał się nagłych buntów zarówno ze strony Viljama jak i rannego – tak właśnie zrobił, rzucając krótkie zaklęcie w eter. Na miejscu miał zamiar odprowadzić mężczyznę pod gabinet, zająć się spisaniem danych z jego dokumentów czy po prostu po usłyszeniu nazwiska z jego ust, a w późniejszym czasie – oczywiście napisać wiadomość do Kruczej Straży i oczekiwać na informacje w sprawie mężczyzny, jeżeli ci pofatygują się go przepytać.
On obecnie nie był na służbie, ale może będzie, kiedy ten dojdzie do siebie?
Szkoda tylko, że wraz z Viljamem musieli wciąż słuchać swoich burczących brzuchów.
Łagodny uśmiech wyrósł więc na wargach starszego inspektora, gdy to sędzia postanowił przejąć pałeczkę wypytywania. Co prawda nie spodziewał się wielkiego wygadania po kimś, kto przeżył właśnie tak wielki szok, jednak ilość informacji które próbował wyciągnąć z niego Viljam nie była aż tak porażająca, by miała dołożyć mężczyźnie zmartwień.
Co prawda przypuszczenie o śnie na jawie w jakiś sposób wydawały mu się naciągane – być może jednak mężczyzna znajdował się pod wpływem jakiegoś zaklęcia? Albo aura miejsca, przedmiotu czy osoby tak na niego wpływała? A może z nim samym coś było nie tak? Na pewno nie był jedynym który to czuł, na pewno mógł w związku z tym liczyć na wytykanie palcami, jednak przypuszczenia narratora nie mogły równać się z przypuszczeniami Untamo, który po raz kolejny musiał przypomnieć sobie o tym, jak niewiele wiedział wciąż o otaczającym go świecie, jak wiele mógł jeszcze pomijać, na jak wiele mógł jeszcze nie wpaść…
- Lekarze na pewno panu pomogą. Proszę tylko koniecznie powiedzieć o wszystkim, nawet o tym co wydaje się panu nieistotne – dorzucił tylko do słów Viljama. Przy okazji przebiegł spojrzeniem ku sędziemu i postanowił dodać jeszcze: - Nie mamy szczęścia spotykać się w korzystnych warunkach… – a mruknięcie, chociaż wydawało się nieść wiadomość o marudnej nieco treści, wydawało się być rzucone niezwykle przyjaznym tonem. Tonem, którym mógł również uraczyć rannego. – Teleportuję nas bliżej szpitala, będzie szybciej…
Zaproponował, a jako, że nie spodziewał się nagłych buntów zarówno ze strony Viljama jak i rannego – tak właśnie zrobił, rzucając krótkie zaklęcie w eter. Na miejscu miał zamiar odprowadzić mężczyznę pod gabinet, zająć się spisaniem danych z jego dokumentów czy po prostu po usłyszeniu nazwiska z jego ust, a w późniejszym czasie – oczywiście napisać wiadomość do Kruczej Straży i oczekiwać na informacje w sprawie mężczyzny, jeżeli ci pofatygują się go przepytać.
On obecnie nie był na służbie, ale może będzie, kiedy ten dojdzie do siebie?
Szkoda tylko, że wraz z Viljamem musieli wciąż słuchać swoich burczących brzuchów.
I'm prepared for this
I never shoot to miss
I never shoot to miss
Prorok
26.09.2000 – Dziedziniec Północny – U. Sorsa, V. Hallström & Prorok Sob 1 Maj - 16:19
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Po takiej zachęcie ze strony stróża prawa, mężczyzna nie zamierzał czekać z przyzwoleniem na zdanie szczegółowej relacji z tego, co zostało mu objawione. Miał pamięć dobrą, ale krótką, stąd każda chwila zwłoki mogła kosztować ich wszystkich utratę kolejnych ważnych detali, które rozmywałyby się pod wpływem osobliwości dnia powszedniego. Nie wspominając o tym, że do czasu przesłuchania go przez kolegów starszego inspektora wszelkie niuanse wizji nabrałyby niewyraźnych, rozmytych konturów, które nie naprowadziłyby nikogo na cokolwiek. Mógł więc tylko pokładać nadzieję w funkcjonariuszu – który najwyraźniej albo wracał już ze służby, albo w ogóle przebywał na urlopie i nie musiał przejmować się czczym gadaniem nieznajomego – że, po pierwsze, ma lepszą pamięć oraz, po drugie, nie zlekceważy całej sytuacji.
- Tak… i tak – powiedział z zawahaniem, nie będąc do końca pewnym, czy w taki sposób mógłby określić swoją przypadłość, mimo że chwilę wcześniej użył dokładnie takiego samego sformułowania. – Co wyrocznia, to różne reakcje na wizje – wyjaśnił zdawkowo, by zaraz przejść do właściwej sprawy. – Tak jak wspomniałem, to było jakieś dawno opuszczone miejsce. Ulica wyglądała na główną, była szeroka, ale bardzo zaniedbana. Pełno było na niej suchych liści i gałęzi. Trawa przy domach sięgała mi do pasa i rosła bardzo dziko. Szyby w kilku domach były wybite, a ponad tym wszystkim wznosił się górki masyw. Głowę dałbym sobie uciąć, że w oddali majaczyły mi ruiny twierdzy Forseti – zaczął mówić, starając się nie pominąć niczego, co uznał za istotne i co pamiętał z wizji. – W powietrzu unosił się jednak zapach krwi. Był metaliczny i mdły, to chyba musiała być krew, ale nigdzie nie było widać jej źródła. Niestety. Chyba więcej nie będę w stanie powiedzieć, bo to wszystko, co pamiętam. – Żal w głosie mężczyzny wydawał się autentyczny, a zaczerwienione oczy, które raz po raz kierował to na Untamo, to na Viljama, szukając w którymkolwiek z galdrów cienia jakiejkolwiek reakcji na własne słowa – aprobaty, zmieszania, nawet zniesmaczenia – nie wskazywały na to, że chłopak mógłby cokolwiek przed nimi ukryć.
Z ulgą przyjął decyzję inspektora o teleportowaniu ich w pobliże szpitala, zapewniając solennie, że pozostaje do dyspozycji i że w razie jakichkolwiek dodatkowych pytań, wystarczy, że zapytają o Jensa Ebbesena – czy to jeszcze w szpitalu, czy już w pracy, w Midgard-Filharmonien, gdzie był szatniarzem.
Untamo i Viljam z tematu
- Tak… i tak – powiedział z zawahaniem, nie będąc do końca pewnym, czy w taki sposób mógłby określić swoją przypadłość, mimo że chwilę wcześniej użył dokładnie takiego samego sformułowania. – Co wyrocznia, to różne reakcje na wizje – wyjaśnił zdawkowo, by zaraz przejść do właściwej sprawy. – Tak jak wspomniałem, to było jakieś dawno opuszczone miejsce. Ulica wyglądała na główną, była szeroka, ale bardzo zaniedbana. Pełno było na niej suchych liści i gałęzi. Trawa przy domach sięgała mi do pasa i rosła bardzo dziko. Szyby w kilku domach były wybite, a ponad tym wszystkim wznosił się górki masyw. Głowę dałbym sobie uciąć, że w oddali majaczyły mi ruiny twierdzy Forseti – zaczął mówić, starając się nie pominąć niczego, co uznał za istotne i co pamiętał z wizji. – W powietrzu unosił się jednak zapach krwi. Był metaliczny i mdły, to chyba musiała być krew, ale nigdzie nie było widać jej źródła. Niestety. Chyba więcej nie będę w stanie powiedzieć, bo to wszystko, co pamiętam. – Żal w głosie mężczyzny wydawał się autentyczny, a zaczerwienione oczy, które raz po raz kierował to na Untamo, to na Viljama, szukając w którymkolwiek z galdrów cienia jakiejkolwiek reakcji na własne słowa – aprobaty, zmieszania, nawet zniesmaczenia – nie wskazywały na to, że chłopak mógłby cokolwiek przed nimi ukryć.
Z ulgą przyjął decyzję inspektora o teleportowaniu ich w pobliże szpitala, zapewniając solennie, że pozostaje do dyspozycji i że w razie jakichkolwiek dodatkowych pytań, wystarczy, że zapytają o Jensa Ebbesena – czy to jeszcze w szpitalu, czy już w pracy, w Midgard-Filharmonien, gdzie był szatniarzem.
Untamo i Viljam z tematu