:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström
4 posters
Prorok
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Pią 25 Lis - 19:20
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
07-08.02.2001
Spotkanie z völvą
Świat skandynawskich galdrów nigdy nie znał słynniejszych wyroczni od tych wywodzących się z klanu Nørgaardów. Dzisiaj przedstawiciele rodziny pozwolili na skorzystanie ze swoich zdolności śmiałkom pragnącym poznać niejasną przyszłość. Należy przy tym pamiętać, że przepowiednie wyroczni zawsze się spełniają, przeznaczenie jest niezmienne i można jedynie przygotować się na werdykty losu. Jedną ze słynnych wyroczni, nadal aktywną jako völva jest Hedvig Nørgaard, siostra Kasandry Nørgaard, obecnego jarla. To właśnie między innymi ona przybyła do Oslo, aby w ramach święta zjednoczenia krajów nordyckich przyjąć osoby mające do niej pytania na temat oczekujących ich wydarzeń.
Aby uzyskać przepowiednię od Hedvig Nørgaard, należy obowiązkowo rzucić kością k6. Uzyskany wynik jest wiążący i obowiązkowy do fabularnego odegrania zgodnie z poniższą legendą.
Aby uzyskać przepowiednię od Hedvig Nørgaard, należy obowiązkowo rzucić kością k6. Uzyskany wynik jest wiążący i obowiązkowy do fabularnego odegrania zgodnie z poniższą legendą.
przepowiednie
1, 2 – wyrocznia przekazuje ci pozytywne wieści; dowiadujesz się, że najbliższe tygodnie będą dla ciebie pomyślne. Otrzymujesz bonus +2 punktów do wszystkich rzutów kośćmi w fabularnym lutym.
3 – wyrocznia ostrzegła cię podczas swojej wizji, że druga osoba pozna strzeżony przez ciebie sekret. Masz obowiązek odegrania rozgrywki na przedstawiony temat w fabularnym lutym, najlepiej jeśli rozpoczniesz ją w przeciągu najbliższych dwóch tygodni. Charakter tajemnicy jest dowolny i wybrany przez gracza, jednak nie powinien być czymś błahym, czego postać nie stara się ukrywać.
4 – wyrocznia podczas przepowiedni zamiera, mówiąc, że niezwykle rzadko miewała w przeszłości podobne wizje. Czyżby ujrzała coś wyjątkowego? Czy jest to dobry znak, a może wręcz przeciwnie, niekorzystny? Zgłoś się w odpowiednim temacie po ingerencję Proroka, który napisze ci spersonalizowaną przepowiednię.
5 – w przeciągu najbliższych tygodni znacząco pogorszy się twoje zdrowie. Jeśli chorujesz na genetyczne schorzenie, doznasz jego napadu; w przeciwnym wypadku zapadniesz na dowolną chorobę zakaźną z kompendium. Masz obowiązek odegrania rozgrywki na przedstawiony temat w fabularnym lutym, najlepiej, jeśli rozpoczniesz ją w przeciągu najbliższych dwóch tygodni.
6 – wyrocznia przekazuje ci niekorzystne wieści; przez najbliższe tygodnie nieustannie będzie cię prześladował pech. Otrzymujesz karę -2 punktów do wszystkich rzutów kośćmi w fabularnym lutym.
3 – wyrocznia ostrzegła cię podczas swojej wizji, że druga osoba pozna strzeżony przez ciebie sekret. Masz obowiązek odegrania rozgrywki na przedstawiony temat w fabularnym lutym, najlepiej jeśli rozpoczniesz ją w przeciągu najbliższych dwóch tygodni. Charakter tajemnicy jest dowolny i wybrany przez gracza, jednak nie powinien być czymś błahym, czego postać nie stara się ukrywać.
4 – wyrocznia podczas przepowiedni zamiera, mówiąc, że niezwykle rzadko miewała w przeszłości podobne wizje. Czyżby ujrzała coś wyjątkowego? Czy jest to dobry znak, a może wręcz przeciwnie, niekorzystny? Zgłoś się w odpowiednim temacie po ingerencję Proroka, który napisze ci spersonalizowaną przepowiednię.
5 – w przeciągu najbliższych tygodni znacząco pogorszy się twoje zdrowie. Jeśli chorujesz na genetyczne schorzenie, doznasz jego napadu; w przeciwnym wypadku zapadniesz na dowolną chorobę zakaźną z kompendium. Masz obowiązek odegrania rozgrywki na przedstawiony temat w fabularnym lutym, najlepiej, jeśli rozpoczniesz ją w przeciągu najbliższych dwóch tygodni.
6 – wyrocznia przekazuje ci niekorzystne wieści; przez najbliższe tygodnie nieustannie będzie cię prześladował pech. Otrzymujesz karę -2 punktów do wszystkich rzutów kośćmi w fabularnym lutym.
Isabella de' Medici
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Sob 10 Gru - 0:23
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
07.02.2001
Kto nie chciałby znać swojej przyszłości?
Taka wiedza to potęga, bo można wcześniej się przygotować do tego, co nadchodzi - może nie w pełni, ale w jakimś stopniu można się pogodzić z losem.
Vekkelse zostało zorganizowane podobnie jak co roku, niezależnie od ilości zaginięć. Można by pomyśleć, że galdrów nie interesuje los sąsiadów, dopóki mają zapewnioną odpowiednią ilość rozrywki. Święto Thora przebiegło, co prawda bez zarzutów, ale martwiła się, że tym razem nie będą mieli tyle szczęścia. Z drugiej strony wiedziała, że niezdrowym byłoby uleganie strachowi i ogólnej paranoi, a to przecież już się działo, począwszy od publicznych podejrzeń, aż po ataki i polowania Wyzwolonych, przez których strach było wychodzić na ulicę. Robiło się coraz bardziej niebezpiecznie, a udawanie i tuszowanie problemów hucznym obchodzeniem świąt było zwyczajnie fałszywe. Nie, żeby całkiem nie obchodzić zjednoczenia krajów nordyckich, to ważne święto, ale w tych ciężkich czasach organizatorzy mogli zorganizować je nieco skromniej.
Nie miała na to wpływu, ale skoro już klany podjęły się dodatkowych atrakcji, sama zamierzała sprawdzić niektóre z nich. Obawiała się spotkania z volvą, bo przecież mogła usłyszeć przepowiednię, której wcale nie chciała. Mogła tutaj dowiedzieć się o czymś strasznym, ale z drugiej strony przeżyła w swoim życiu już tyle, że teraz, gdyby miało się coś wydarzyć, wolałaby wiedzieć.
Była ostrożna, a jednak na wielu płaszczyznach życia mogła jeszcze ponieść klęskę. Czy to by ją złamało? Czy po tylu upadkach była w stanie jeszcze przeżyć coś na tyle mocno, by zatrzęsło jej światem? Śmierć matki byłaby bardzo bolesna, ale skoro przeżyła to w wieku nastoletnim z ojcem, to jako dorosła kobieta tym bardziej sobie poradzi.
Nie była pewna tego kroku do samego końca, dopóki nie weszła do budynku. Serce waliło jej, jakby miała się dowiedzieć o genetycznej, nieuleczalnej chorobie, ale przecież to już miała za sobą. Powtarzała sobie, że lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć. Ostatecznie przełamała się i zebrała/ na odwagę, by wejść do salonu volvy i kiedy przyszła jej kolej, Hedvig Nørgaard wydała wyrok, a to co powiedziała ani trochę nie przypadło jej do gustu.
Mistrz Gry
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Sob 10 Gru - 0:23
The member 'Isabella de' Medici' has done the following action : kości
'k6' : 4
'k6' : 4
Loke Sjöström
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Sob 10 Gru - 1:37
Loke SjöströmŚlepcy
online
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 33 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : włóczęga, dorywczy hipnotyzer, zaklinacz i barman w „Piwnicy Lokiego”
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : agresor (I), odporny (II), plaga koszmarów
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 15 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
Nie lubię patrzeć w przeszłość ani w przyszłość. Völvy szczerze mnie przerażają, wywołują we mnie dziwne poczucie dyskomfortu, choć przecież powinny wzbudzać szacunek i respekt. Nie wiem, co się dzieje, że nagle chcę pokonać swój irracjonalny strach i sprawdzić, co w rzeczywistości Norny dla mnie przygotowały. Czuję, że popełniam kardynalny błąd, którego wkrótce będę żałował; że prawdopodobnie lepiej byłoby nie wiedzieć, co czeka mnie w najbliższych tygodniach, lecz równocześnie nie potrafię się w żaden sposób powstrzymać. Midgard jest dla mnie znakiem zapytania; z jednej strony wyjątkowo fascynuje mnie to, co tam się dzieje, gdy z niemałym zainteresowaniem czytam każdego dnia o kolejnych morderstwach rytualnych, a z drugiej — poniekąd przeraża i wywołuje zaniepokojenie, bo nigdy wcześniej nie interesowałem się skandynawskim konfliktem widzących i ślepców, przez co nie do końca rozumiem jego faktyczne podłoże. Zwiedziony jednak uroczystym świętowaniem z okazji Vekkelse, pojawiam się jak inni galdrowie w stolicy Norwegii, bezproblemowo wtapiam się w tłum ludzi, a później, zupełnie przypadkiem, odwiedzam jeden z gabinetów na Placu Magnusa Dobrego.
Spotkania z völvą cieszą się zaskakująco dużą popularnością wśród atrakcji przygotowanych przez klany magiczne, dlatego niecierpliwie czekam na swoją kolej; kręcę się po szerokim, ozdobionym w mitologiczne sceny freski korytarzu i kątem oka obserwuję nieznajome mi osoby, które przyszły tutaj w tym samym celu, co ja: aby poznać swoją przyszłość. Przez moment zastanawiam się jeszcze, czy to aby na pewno odpowiedni pomysł — jest już jednak zdecydowanie za późno, by zrezygnować. Kiedy uchylają się masywne drzwi od gabinetu, wchodzę pewnym krokiem do środka i siadam naprzeciwko Hedvig Nørgaard, by dowiedzieć się, co ma mi do powiedzenia. Nie podoba mi się to, co słyszę; nie jest to teoretycznie nic, czego bym się spodziewał lub chciałbym wiedzieć, z niewymownym żalem muszę też przyznać, że nie mam żadnego wpływu na kształt przepowiedni. Wiem jednak, że kłopoty ze zdrowiem to nie jest dobry znak. Jestem przecież przeklętą zmorą, zawarłem pakt z demonem, by dalej żyć. Wychodzę więc z budynku, zatrzymuję się przed nim na trochę, po czym odpalam papierosa. Nie jestem sam, obok mnie stoi jakaś kobieta, lecz nie zwracam na nią uwagi.
— Czyżby przepowiednia niezgodna z oczekiwaniami? — zagaduję wreszcie niezobowiązująco po chwili milczenia, w dalszym ciągu na nią nie patrząc, lecz z politowaniem obserwując ustawiający się obok tłum ludzi gotowych poznać swoje przeznaczenie. Zaciągam się tylko dymem papierosowym i przeklinam siebie ostro w głowie za to, co właśnie zrobiłem, bo teraz intensywnie myślę o tym, co przyniesie najbliższa przyszłość i nie potrafię przestać. W końcu przepowiednie zawsze się sprawdzają, a Hedvig Nørgaard nie mogła kłamać na tego, co zobaczyła.
Spotkania z völvą cieszą się zaskakująco dużą popularnością wśród atrakcji przygotowanych przez klany magiczne, dlatego niecierpliwie czekam na swoją kolej; kręcę się po szerokim, ozdobionym w mitologiczne sceny freski korytarzu i kątem oka obserwuję nieznajome mi osoby, które przyszły tutaj w tym samym celu, co ja: aby poznać swoją przyszłość. Przez moment zastanawiam się jeszcze, czy to aby na pewno odpowiedni pomysł — jest już jednak zdecydowanie za późno, by zrezygnować. Kiedy uchylają się masywne drzwi od gabinetu, wchodzę pewnym krokiem do środka i siadam naprzeciwko Hedvig Nørgaard, by dowiedzieć się, co ma mi do powiedzenia. Nie podoba mi się to, co słyszę; nie jest to teoretycznie nic, czego bym się spodziewał lub chciałbym wiedzieć, z niewymownym żalem muszę też przyznać, że nie mam żadnego wpływu na kształt przepowiedni. Wiem jednak, że kłopoty ze zdrowiem to nie jest dobry znak. Jestem przecież przeklętą zmorą, zawarłem pakt z demonem, by dalej żyć. Wychodzę więc z budynku, zatrzymuję się przed nim na trochę, po czym odpalam papierosa. Nie jestem sam, obok mnie stoi jakaś kobieta, lecz nie zwracam na nią uwagi.
— Czyżby przepowiednia niezgodna z oczekiwaniami? — zagaduję wreszcie niezobowiązująco po chwili milczenia, w dalszym ciągu na nią nie patrząc, lecz z politowaniem obserwując ustawiający się obok tłum ludzi gotowych poznać swoje przeznaczenie. Zaciągam się tylko dymem papierosowym i przeklinam siebie ostro w głowie za to, co właśnie zrobiłem, bo teraz intensywnie myślę o tym, co przyniesie najbliższa przyszłość i nie potrafię przestać. W końcu przepowiednie zawsze się sprawdzają, a Hedvig Nørgaard nie mogła kłamać na tego, co zobaczyła.
Mistrz Gry
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Sob 10 Gru - 1:37
The member 'Loke Sjöström' has done the following action : kości
'k6' : 5
'k6' : 5
Prorok
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Pon 12 Gru - 6:34
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Völva była w istocie silnie przejęta, wnikając w treść przepowiedni; tak jak wspomniała Isabelli przed chwilą, niezwykle rzadko doświadczała podobnych rodzajów wizji. Na jej sędziwej twarzy pokrytej siateczką zmarszczek ostygła maska skupienia; podczas rytuału kobieta zdawała się pogrążona w zupełnie odrębnym świecie, odchodząc świadomością od ścisłych, przyziemnych spraw, od otoczenia, od wszystkich, zgromadzonych detali. Podobny, śledzony stan nie wzbudzał w nikim zdumienia, prędzej mógł wzbudzać podziw oraz poniekąd grozę, strach przed własną przyszłością, przed przeznaczeniem, którego nie można zmienić – wierzono, że oto wyrocznie znajdowały się bliżej bogów niż pozostali śmiertelnicy, korzystając z ich łask, jednocząc się z nimi oraz z zastępem przodków, od których czerpały moc.
– Widzę postać – stwierdziła niespodziewanie. – Jest niewyraźna, przymglona, ale…. ale… wyczuwam jej złe intencje – zadrżała. Kim mogła być rzeczywiście osoba dostrzeżona przez völvę? Przestępcą? Ślepcem? Osobą, której poszukiwała Isabella w ramach swojej pracy jako koroner w Kruczej Straży? Obecna sytuacja, w jakiej znajdował się Midgard, w jakiej znaleźli się wszyscy galdrowie zamieszkujący Europę Północną, nie napawała optymizmem.
– Spotkasz ją. Nie będzie chciała cię skrzywdzić, nie, ciebie nie. Nie teraz – dodała. – Wie o nich. O zaginięciach. Morderstwach. Wie, kim naprawdę jest sprawca. – Wyrocznia starała się jak najwięcej uzyskać z doznanej wizji. Niestety, nawet dla tak doświadczonej völvy jak ona, przyszłość czasami zwykła zamykać bramy. Niektóre rzeczy miały pozostać nadal nierozwikłane, oczekując, w pełni cierpliwie, na swój odpowiedni moment. Było niemalże jasne, że Hedvig odnosi się do aktualnej sytuacji w Midgardzie, do zabójstw o prawdopodobnym podłożu rytualnym, wobec których oficerowie wciąż pozostali bezsilni. Niedługo później starsza kobieta opadła widocznie z sił; wizja ewidentnie zmęczyła ją, zupełnie, jakby gniew i nienawiść trawiące tajemniczą osobę, toczyły ją swoim wpływem, podstępnie drążąc od środka. Przepowiednia uległa zakończeniu.
– Widzę postać – stwierdziła niespodziewanie. – Jest niewyraźna, przymglona, ale…. ale… wyczuwam jej złe intencje – zadrżała. Kim mogła być rzeczywiście osoba dostrzeżona przez völvę? Przestępcą? Ślepcem? Osobą, której poszukiwała Isabella w ramach swojej pracy jako koroner w Kruczej Straży? Obecna sytuacja, w jakiej znajdował się Midgard, w jakiej znaleźli się wszyscy galdrowie zamieszkujący Europę Północną, nie napawała optymizmem.
– Spotkasz ją. Nie będzie chciała cię skrzywdzić, nie, ciebie nie. Nie teraz – dodała. – Wie o nich. O zaginięciach. Morderstwach. Wie, kim naprawdę jest sprawca. – Wyrocznia starała się jak najwięcej uzyskać z doznanej wizji. Niestety, nawet dla tak doświadczonej völvy jak ona, przyszłość czasami zwykła zamykać bramy. Niektóre rzeczy miały pozostać nadal nierozwikłane, oczekując, w pełni cierpliwie, na swój odpowiedni moment. Było niemalże jasne, że Hedvig odnosi się do aktualnej sytuacji w Midgardzie, do zabójstw o prawdopodobnym podłożu rytualnym, wobec których oficerowie wciąż pozostali bezsilni. Niedługo później starsza kobieta opadła widocznie z sił; wizja ewidentnie zmęczyła ją, zupełnie, jakby gniew i nienawiść trawiące tajemniczą osobę, toczyły ją swoim wpływem, podstępnie drążąc od środka. Przepowiednia uległa zakończeniu.
INFORMACJE
Zadanie do wykonania: zgodnie z przepowiednią, rozegraj wątek ze ślepcem mającym powiązania z Magisterium. Postać musi posiadać min. 10 punktów stronnictwa.
Isabella de' Medici
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Sro 14 Gru - 0:22
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Przejęcie Volvy niespecjalnie podobało się kobiecie, bo to oznaczało, że nie jest to zwykła przepowiednia na zasadzie "twój przyjaciel cię zdradzi" tylko coś o jeszcze głębszym znaczeniu. Powinna skorzystać z przeczucia przed wejściem do salonu i uciekać gdzie pieprz rośnie, bo zaraz wyjdzie jej jakieś nieszczęście.
Udzielił jej się nastrój Hedvig Nørgaard i teraz sama siedziała na swoim krześle spięta, przejęta tym, co za chwilę usłyszy, jakby bała się poruszyć w obawie, że to pogorszy sprawę.
Postać o złych intencjach już nie brzmiała dobrze, ale na razie za mało szczegółów, by mogła to dosadniej intepretować. Niestety dalsza część nie rozwiała zbyt wielu możliwości, poza tym, że osoba o złych zamiarach nie będzie chciała jej na razie skrzywdzić. W przyszłości może, ale w tym jednym spotkaniu nie. Kolejne słowa wprawiły Isabellę w niemały szok, bo jeśli faktycznie spotka kogoś, kto zna sprawcę morderstw, to całe śledztwo będzie mogło się zakończyć. Pod warunkiem, że ta osoba wyzna jej dane. Tak dużo niewiadomych, tak niewiele szczegółów, że sama nie wiedziała, co o tym myśleć.
Chciała dopytać, chciała znać szczegóły, a nie wiedziała nawet gdzie i kiedy odbędzie się to spotkanie. Nie podobało jej się to, a volva wyglądała na wykończoną, jakby ta przepowiednia wyssała z niej energię. Nawet gdyby zaczęła wypytywać, do niczego więcej by nie doszła, więc ostatecznie wstała i wyszła z salonu. Nadal była w szoku i nie wiedziała, co o tym myśleć. Mroźne powietrze pozwalało jej się wyciszyć i opanować niepokój, ale przez chwilę stała nieruchomo, jakby kontemplując rzeczywistość, wszystko to, co już wiedziała z tym, co dopiero miało się wydarzyć. Jak miała się na to przygotować?
- Hm? - męski głos wyrwał ją z głębokiej zadumy, ale odwróciła głowę do jego źródła i zatrzymała spojrzenie na młodym mężczyźnie, który z jakiegoś powodu wydał jej się znajomy. Nie mogła go dopasować do żadnego miejsca ani nawet czasu, ale miała nieodparte wrażenie, że już kiedyś go widziała.
- Można powiedzieć, że przeszła moje najśmielsze oczekiwania - odparła enigmatycznie z delikatnym uśmiechem, bo choć zdradzać szczegółów nie zamierzała, to nie chciała też być niegrzeczna. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że wpatruje się w niego odrobinę zbyt natarczywie, ale to dlatego, że próbowała sobie przypomnieć, skąd może go znać.
- Przepraszam, czy my się już kiedyś nie poznaliśmy? - zapytała po chwili i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć jak jakiś tani podryw, którym oczywiście nie było. Ale co dwie głowy to nie jedna i jeśli ona nie zapamiętała, to może on będzie znał odpowiedź, na nurtujące ją pytanie.
Udzielił jej się nastrój Hedvig Nørgaard i teraz sama siedziała na swoim krześle spięta, przejęta tym, co za chwilę usłyszy, jakby bała się poruszyć w obawie, że to pogorszy sprawę.
Postać o złych intencjach już nie brzmiała dobrze, ale na razie za mało szczegółów, by mogła to dosadniej intepretować. Niestety dalsza część nie rozwiała zbyt wielu możliwości, poza tym, że osoba o złych zamiarach nie będzie chciała jej na razie skrzywdzić. W przyszłości może, ale w tym jednym spotkaniu nie. Kolejne słowa wprawiły Isabellę w niemały szok, bo jeśli faktycznie spotka kogoś, kto zna sprawcę morderstw, to całe śledztwo będzie mogło się zakończyć. Pod warunkiem, że ta osoba wyzna jej dane. Tak dużo niewiadomych, tak niewiele szczegółów, że sama nie wiedziała, co o tym myśleć.
Chciała dopytać, chciała znać szczegóły, a nie wiedziała nawet gdzie i kiedy odbędzie się to spotkanie. Nie podobało jej się to, a volva wyglądała na wykończoną, jakby ta przepowiednia wyssała z niej energię. Nawet gdyby zaczęła wypytywać, do niczego więcej by nie doszła, więc ostatecznie wstała i wyszła z salonu. Nadal była w szoku i nie wiedziała, co o tym myśleć. Mroźne powietrze pozwalało jej się wyciszyć i opanować niepokój, ale przez chwilę stała nieruchomo, jakby kontemplując rzeczywistość, wszystko to, co już wiedziała z tym, co dopiero miało się wydarzyć. Jak miała się na to przygotować?
- Hm? - męski głos wyrwał ją z głębokiej zadumy, ale odwróciła głowę do jego źródła i zatrzymała spojrzenie na młodym mężczyźnie, który z jakiegoś powodu wydał jej się znajomy. Nie mogła go dopasować do żadnego miejsca ani nawet czasu, ale miała nieodparte wrażenie, że już kiedyś go widziała.
- Można powiedzieć, że przeszła moje najśmielsze oczekiwania - odparła enigmatycznie z delikatnym uśmiechem, bo choć zdradzać szczegółów nie zamierzała, to nie chciała też być niegrzeczna. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że wpatruje się w niego odrobinę zbyt natarczywie, ale to dlatego, że próbowała sobie przypomnieć, skąd może go znać.
- Przepraszam, czy my się już kiedyś nie poznaliśmy? - zapytała po chwili i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć jak jakiś tani podryw, którym oczywiście nie było. Ale co dwie głowy to nie jedna i jeśli ona nie zapamiętała, to może on będzie znał odpowiedź, na nurtujące ją pytanie.
Loke Sjöström
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Sob 24 Gru - 15:50
Loke SjöströmŚlepcy
online
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 33 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : włóczęga, dorywczy hipnotyzer, zaklinacz i barman w „Piwnicy Lokiego”
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : agresor (I), odporny (II), plaga koszmarów
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 15 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
Zachorujesz. Usłyszeć coś podobnego z ust jednej z najbardziej znanych völv wywołało we mnie niespotykane do tej pory przerażenie. Rzadko boję się czegokolwiek; to nie tak, że jestem nieustraszony czy bezbrzeżnie głupi, ale swoje w życiu już przeszedłem. Jako młody chłopak byłem wystarczająco blisko śmierci — nie po to podpisałem cyrograf z demonem z krainy Hel, chcąc rozpaczliwie wydłużyć swoją egzystencję, żeby teraz bać się nagłej utraty zdrowia. Do tej pory nie zdarzało mi się chorować — widzę nawet po swoim ciele i twarzy, że starzeję się znacznie wolniej niż inni galdrowie w moim wieku. Zaczynam więc się intensywnie zastanawiać, czy robię coś źle; czy mój pan, od którego jestem całkowicie zależny od lat, jest wyjątkowo niezadowolony z moich ostatnich poczynań. Nie znam odpowiedzi na to pytanie, lecz przepowiednia Hedvig nie napawa mnie zbytnio optymizmem, nie pozwalając mi przestać o niej myśleć ani na chwilę. Nie pocieszał mnie dodatkowo fakt, że ostatecznie nie poznałem zbyt wielu szczegółów — jak to bywało w przypadku wizji, była ona zbyt lakoniczna i fragmentaryczna, bym mógł ją złożyć w jedną, spójną całość. Zauważam jednak, że nie jestem sam w podobnej sytuacji; że nie tylko mnie trapi to, co powiedziała Hedvig. Postanawiam zatem niezobowiązująco zagaić do ciemnowłosej kobiety stojącej obok mnie, bo w rzeczywistości nie stronię od przypadkowych kontaktów z ludźmi — problematyczne stają się dopiero te, które zamieniają się w bardziej zażyłe i intymne relacje. Jest to wówczas znak, że pora na wyprowadzkę — tak naprawdę nie mogę być w żadnym miejscu dłużej niż kilka miesięcy.
— Mogę powiedzieć to samo — kwituję krótko, zaciągając się dymem papierosowym, po czym z zainteresowaniem odwracam głowę w kierunku nieznajomej. Jej pytanie niespodziewanie wybija mnie dziś z rytmu po raz kolejny – należy do jednego z tych, których zawsze się poniekąd obawiam. Byłem w wielu krajach Europy, podróżowałem z jednego miasta do drugiego, spotykając wielu ludzi na swojej drodze i pozostawiając za sobą bałagan, dlatego nie jestem zdziwiony, że ktoś mnie w Skandynawii rozpoznał. To w końcu musiało się wydarzyć: mimo że Oslo to nie mój dom, to można powiedzieć, że niejako wróciłem w rodzinne strony, nawet jeśli przez lata unikałem ich jak ognia. Jakkolwiek bym chciał, nie jestem anonimowy, choć nikt tak naprawdę nie zna mojej prawdziwej tożsamości. Już na samym początku, gdy zacząłem rozumieć, co tak naprawdę oznacza być zmorą i jakie konsekwencje się z tym wiążą, obrałem pewną taktykę, używając imion i nazwisk zgodnych z moimi faktycznymi inicjałami. Dla bezpieczeństwa i wygody, choć czasem ciężko jest mi połapać się w kłamstwach serwowanych na dzień dobry. — Czy już się kiedyś poznaliśmy? Nie jestem do końca pewien, ale nie chcę niczego wykluczać. — Przeklinam siarczyście w myślach Norny; wystarczył zaledwie moment, bym przypomniał sobie, z kim mam właśnie do czynienia. Nie chcę jednak się zdradzać, mając nadzieję, że kobieta uzna swoje podejrzenia za pomyłkę, choć wątpliwe, by tak się właśnie stało. Mimo że nie znaliśmy się ostatecznie zbyt dobrze, to byliśmy przecież przez pewien czas sąsiadami. Stoję jeszcze przez chwilę w miejscu.
Lorenzo.
— Mogę powiedzieć to samo — kwituję krótko, zaciągając się dymem papierosowym, po czym z zainteresowaniem odwracam głowę w kierunku nieznajomej. Jej pytanie niespodziewanie wybija mnie dziś z rytmu po raz kolejny – należy do jednego z tych, których zawsze się poniekąd obawiam. Byłem w wielu krajach Europy, podróżowałem z jednego miasta do drugiego, spotykając wielu ludzi na swojej drodze i pozostawiając za sobą bałagan, dlatego nie jestem zdziwiony, że ktoś mnie w Skandynawii rozpoznał. To w końcu musiało się wydarzyć: mimo że Oslo to nie mój dom, to można powiedzieć, że niejako wróciłem w rodzinne strony, nawet jeśli przez lata unikałem ich jak ognia. Jakkolwiek bym chciał, nie jestem anonimowy, choć nikt tak naprawdę nie zna mojej prawdziwej tożsamości. Już na samym początku, gdy zacząłem rozumieć, co tak naprawdę oznacza być zmorą i jakie konsekwencje się z tym wiążą, obrałem pewną taktykę, używając imion i nazwisk zgodnych z moimi faktycznymi inicjałami. Dla bezpieczeństwa i wygody, choć czasem ciężko jest mi połapać się w kłamstwach serwowanych na dzień dobry. — Czy już się kiedyś poznaliśmy? Nie jestem do końca pewien, ale nie chcę niczego wykluczać. — Przeklinam siarczyście w myślach Norny; wystarczył zaledwie moment, bym przypomniał sobie, z kim mam właśnie do czynienia. Nie chcę jednak się zdradzać, mając nadzieję, że kobieta uzna swoje podejrzenia za pomyłkę, choć wątpliwe, by tak się właśnie stało. Mimo że nie znaliśmy się ostatecznie zbyt dobrze, to byliśmy przecież przez pewien czas sąsiadami. Stoję jeszcze przez chwilę w miejscu.
Lorenzo.
Isabella de' Medici
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Czw 29 Gru - 14:33
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Pluła sobie w brodę, że zdecydowała się przyjść do volvy, bo w tym momencie nawet nie potrafiła sobie przypomnieć toku myślowego, który skłonił ją do takiej decyzji. Teraz wydawało jej się to niezmiernie głupie, ale jeśli spojrzeć na to z szerszej perspektywy, to może dzięki temu będzie bardziej przygotowana na nadchodzące wydarzenia. Wiedziała, że spotka osobę, która zna sprawcę morderstw, to duże ułatwienie. Może będzie w stanie realnie pomóc w śledztwie i Kruczym w końcu uda się złapać przestępcę, dając Midgarczykom prezent, na jaki czekali od świąt. Bezradność funkcjonariuszy nie wpływała najlepiej na nastroje, a choć robili, co mogli, tak sprawca pozostawał nieuchwytny. Jeśli dobrze to rozegra, to może będzie w stanie coś zrobić, jakoś pomóc. Jako koroner miała ograniczone możliwości, nie stała na linii ognia, więc ta przepowiednia sama w sobie była zaskakująca. Będzie musiała na spokojnie przemyśleć sobie słowa Hedvig, które dokładnie wyryły się w jej pamięci. Ułoży sobie nawet wstępny plan działania, rozpisze możliwe scenariusze, by jak najmniej czynników było w stanie ją zaskoczyć. Zamierzała podejść do sprawy zadaniowo, profesjonalnie zyskać informacje, zadbać o własne bezpieczeństwo, żeby nie przepłacić tego zdrowiem lub życiem. Zależało jej na znalezieniu mordercy, chciała by Midgard uwolnił się od strachu, ale miała też instynkt samozachowawczy i nie należała do "bohaterów", którzy popędzą w wir walki, oddając własne życie. Wolałaby się nie poświęcać, ale przepowiednia volvy była czymś pewnym, więc bez względu na to, co będzie robić, los i tak ją dopadnie.
- Można uznać, że sami się o to prosiliśmy - stwierdziła z pobłażliwym uśmiechem, jakby oboje byli dziećmi, które narozrabiały. Gdyby nie przyszli do salonu volvy, byliby teraz spokojniejsi, nie znając nadchodzących wydarzeń. Nawet nie zastanawiała się specjalnie, co też przypadło mężczyźnie obok, ale z jego miny wnioskowała, że nic dobrego. Że też nie mogła usłyszeć, że otrzyma dodatkową fortunę albo odnajdzie zaginionego krewnego — tyle jest przecież opcji, czasami los uparcie krzyżuje czyjeś drogi, a jej akurat musiał skrzyżować z kimś o złych intencjach. Tyle dobrego, że zgodnie z przepowiednią na razie nie chciał zrobić jej krzywdy — co też mogło przecież oznaczać, że tylko przy pierwszym spotkaniu nic jej się nie stanie, o reszcie nie było już mowy, o ile jakieś będą. - Nawet nie pamiętam, co mnie podkusiło.
Nie wiedziała, po co mu to wszystko mówi. Może żeby podtrzymać kurtuazyjną rozmowę, skoro sam do niej zagadał i stanął obok. Patrząc na mężczyznę, miała nieodparte wrażenie, że gdzieś go już widziała, ale gdyby zamienili chociaż słowo, pewnie byłby w stanie skojarzyć miejsce i czas, w jakim się poznali. Teraz nie była w stanie połączyć kropek, więc albo znała kogoś podobnego, albo minęła go kilka razy na ulicy na tyle, że wyrył jej się we wspomnieniu.
- Może tylko mi się wydaje. To pewnie mało prawdopodobne, ostatnie kilka lat spędziłam we Włoszech - stwierdziła w eter, nie doszukując się ukrytego czy głębszego znaczenia. Nie widziała w tym nic więcej ponad czystym przypadkiem, choć z tyłu głowy czaił się cichutki głosik, który podpowiadał, że ten mężczyzna odegrał w jej życiu większą rolę, niż mogłaby się spodziewać.
- Można uznać, że sami się o to prosiliśmy - stwierdziła z pobłażliwym uśmiechem, jakby oboje byli dziećmi, które narozrabiały. Gdyby nie przyszli do salonu volvy, byliby teraz spokojniejsi, nie znając nadchodzących wydarzeń. Nawet nie zastanawiała się specjalnie, co też przypadło mężczyźnie obok, ale z jego miny wnioskowała, że nic dobrego. Że też nie mogła usłyszeć, że otrzyma dodatkową fortunę albo odnajdzie zaginionego krewnego — tyle jest przecież opcji, czasami los uparcie krzyżuje czyjeś drogi, a jej akurat musiał skrzyżować z kimś o złych intencjach. Tyle dobrego, że zgodnie z przepowiednią na razie nie chciał zrobić jej krzywdy — co też mogło przecież oznaczać, że tylko przy pierwszym spotkaniu nic jej się nie stanie, o reszcie nie było już mowy, o ile jakieś będą. - Nawet nie pamiętam, co mnie podkusiło.
Nie wiedziała, po co mu to wszystko mówi. Może żeby podtrzymać kurtuazyjną rozmowę, skoro sam do niej zagadał i stanął obok. Patrząc na mężczyznę, miała nieodparte wrażenie, że gdzieś go już widziała, ale gdyby zamienili chociaż słowo, pewnie byłby w stanie skojarzyć miejsce i czas, w jakim się poznali. Teraz nie była w stanie połączyć kropek, więc albo znała kogoś podobnego, albo minęła go kilka razy na ulicy na tyle, że wyrył jej się we wspomnieniu.
- Może tylko mi się wydaje. To pewnie mało prawdopodobne, ostatnie kilka lat spędziłam we Włoszech - stwierdziła w eter, nie doszukując się ukrytego czy głębszego znaczenia. Nie widziała w tym nic więcej ponad czystym przypadkiem, choć z tyłu głowy czaił się cichutki głosik, który podpowiadał, że ten mężczyzna odegrał w jej życiu większą rolę, niż mogłaby się spodziewać.
Loke Sjöström
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Nie 8 Sty - 12:44
Loke SjöströmŚlepcy
online
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 33 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : włóczęga, dorywczy hipnotyzer, zaklinacz i barman w „Piwnicy Lokiego”
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : agresor (I), odporny (II), plaga koszmarów
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 15 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
— Sami. — Kiwam nieznacznie głową na potwierdzenie, w dalszym ciągu nie wiedząc, co ostatecznie mam myśleć na ten temat. Zaciągam się nieco mocniej dymem papierosowym, opieszale podnosząc swoje spojrzenie na nieznajomą kobietę. A przynajmniej niewinnie udaję, że wcale nie kojarzę jej twarzy; że wcześniej nie mieszkaliśmy w tej samej kamienicy nieopodal Piazza Barberini. Duchy przeszłości zaczynają materializować się w moim otoczeniu coraz częściej, a to przestaje mi się podobać, wzbudzając moje wątpliwości, co do powrotu na skandynawskie ziemie. Czy przypadkiem nie powinienem był opuścić Europy i wyjechać na zupełnie inny kontynent, znacząco zmniejszając prawdopodobieństwo spotkania kogoś znajomego? — A przeznaczenia nie da się zmienić. — Każdy galdr doskonale o tym wie, choć pozostało mi się łudzić, że być może Hedvig źle odczytała swoją wizję. — Ponoć. Może próbowała pani coś w tym kierunku zmienić, przechytrzyć Norny, które przędą nić ludzkiego życia? — Ja oszukałem śmierć, a przynajmniej odroczyłem na jakiś czas swój wyrok; właściwiej byłoby jednak w tym kontekście uznać, że zwyczajnie miałem szczęście, kiedy na mojej drodze pojawił się demon z krainy Hel, składając mi w ostatniej chwili propozycję nie do odrzucenia. Chciałem zwyczajnie żyć, a nie tragicznie odejść z tego świata — zrobiłem to, co musiałem uczynić, nawet jeśli już do końca moich dni będę ponosił konsekwencje.
— We Włoszech — powtarzam cicho, niemal pod nosem, a na mojej twarzy pojawia się delikatny, charakterystyczny półuśmiech. Nie zamierzam zdradzać, że kilka miesięcy spędziłem w Rzymie, mając nadzieję, że kobieta nie połączy ze sobą faktów. Nie wiedziała o mnie zbyt wiele, a z powodu dłuższych włosów wyglądałem też inaczej; minęliśmy się tylko kilka razy na klatce schodowej, wymieniając drobne uprzejmości w języku włoskim, ale ostatecznie nie mam pojęcia, co lokalnym służbom bezpieczeństwa udało się ustalić w związku z tragiczną śmiercią jej męża Lorenzo. — Nie sądzę, byśmy się wcześniej spotkali. Nie przypominam sobie — kłamię perfidnie, po czym niedopałek ląduje pod ciężarem mojego buta, a ja rozglądam się po zatłoczonej okolicy. Mógłbym już teraz zostawić ją w spokoju i zniknąć w mgnieniu oka w tłumie ludzi, ale mam nieodparte wrażenie, że byłoby to zbyt podejrzane i ryzykowane, w związku z czym postanowiłem odczekać jeszcze moment i zapobiegawczo wybadać sytuację. — W takim razie, co podkusiło panią do powrotu do... Oslo? Midgardu?— snuję teorie na temat jej miejsca zamieszkania, jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. Na Vekkelse przybyli ludzie z różnych stron, dlatego też ciężko było zakładać, że wszyscy zamieszkiwali oficjalną stolicę Norwegii. Chcę się mylić, że to spotkanie rozejdzie się po kościach, lecz coś mi bez ustanku podpowiada, że to nie będzie ostatni raz i przyjdzie nam jeszcze się na siebie natknąć.
— We Włoszech — powtarzam cicho, niemal pod nosem, a na mojej twarzy pojawia się delikatny, charakterystyczny półuśmiech. Nie zamierzam zdradzać, że kilka miesięcy spędziłem w Rzymie, mając nadzieję, że kobieta nie połączy ze sobą faktów. Nie wiedziała o mnie zbyt wiele, a z powodu dłuższych włosów wyglądałem też inaczej; minęliśmy się tylko kilka razy na klatce schodowej, wymieniając drobne uprzejmości w języku włoskim, ale ostatecznie nie mam pojęcia, co lokalnym służbom bezpieczeństwa udało się ustalić w związku z tragiczną śmiercią jej męża Lorenzo. — Nie sądzę, byśmy się wcześniej spotkali. Nie przypominam sobie — kłamię perfidnie, po czym niedopałek ląduje pod ciężarem mojego buta, a ja rozglądam się po zatłoczonej okolicy. Mógłbym już teraz zostawić ją w spokoju i zniknąć w mgnieniu oka w tłumie ludzi, ale mam nieodparte wrażenie, że byłoby to zbyt podejrzane i ryzykowane, w związku z czym postanowiłem odczekać jeszcze moment i zapobiegawczo wybadać sytuację. — W takim razie, co podkusiło panią do powrotu do... Oslo? Midgardu?— snuję teorie na temat jej miejsca zamieszkania, jakby miało to jakiekolwiek znaczenie. Na Vekkelse przybyli ludzie z różnych stron, dlatego też ciężko było zakładać, że wszyscy zamieszkiwali oficjalną stolicę Norwegii. Chcę się mylić, że to spotkanie rozejdzie się po kościach, lecz coś mi bez ustanku podpowiada, że to nie będzie ostatni raz i przyjdzie nam jeszcze się na siebie natknąć.
Isabella de' Medici
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Czw 19 Sty - 0:40
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Delikatny uśmiech łagodzi oblicze Isabelli, gdy mężczyzna zgadza się z jej słowami, ale prawdopodobnie robi to tylko dlatego, że i jego przepowiednia daleka była od ideału. Gdyby volva miała coś miłego do powiedzenia, coś, czego mogliby z utęstknieniem czekać, wtedy ich nastroje byłyby diametralnie inne. Teraz smętnie wdychali mroźne powietrze, próbując odetchnąć po wyczerpujących wiadomościach. A może mężczyzna robił przystanek wyłącznie na papierosa i tylko ona potrzebowała chwili, zanim ruszy dalej?
Jego kolejne słowa uderzyły ją ze zdwojoną siłą. Czy przeznaczeniem była utrata ojca w młodym wieku? Czy przeznaczenie skierowało ją do Włoch, by tam wyszła bogato za mąż? Czy przeznaczniem jej mąż popełnił samobójstwo? Tego nie wiedziała, bo zwykle wystrzegała się wszelkiego rodzaju przepowiedni i teraz miała niezbity dowód, że słusznie.
- Niestety nie. Zawsze elastycznie szłam z prądem wydarzeń, które Norny na mnie zsyłały - odpowiedziała zadziwiająco szczerze jak na rozmowę z nieznajomym. Może wyjazd do Włoch próbowała powstrzymać i opóźnić, ale to jej jedyna ingerencja w los do tej pory. Czy teraz znając przyszłe wydarzenia będzie miała jakiś wpływ, by cokolwiek zmienić? Może faktycznie dzięki niej uda się ująć sprawcę tych wszystkich zaginięć i morderstw? Chciała w to wierzyć, ale bała się, że wplącze się w niebezpieczną grę, z której nie będzie już odwrotu. Nie obracała się w podejrzanym towarzystwie, ale zgodnie z przepowiednią spotka kogoś o złych intencjach, najpewniej ślepca, a jedyne pocieszenie w tej przepowiedni to to, że nie będzie chciał jej zrobić krzywdy, choć i to nie było pewne w kontekście czasu, bo volva przepowiedziała jedno wydarzenie, a jakie przyniesie do konsekwencje, to jedna wielka niewiadoma.
- A panu udało się coś zmienić? Jest nadzieja? - zapytała, odwracając ku niemu spojrzenie, jakby pod jego ciężarem nie mógł skłamać, choć w rzeczywistości mógł próbować jej sprzedać każdą bajeczkę. Nie zwykła wierzyć nieznajomym, ale też nie potrzebowała zaufania do zwykłej rozmowy. Informacje, które mu przekazywała o sobie nie były w żaden sposób tajne, choć nie podejrzewała go o jakieś niecne zamiary. Raczej nie jest osobą z przepowiedni.
- Może z kimś pana pomyliłam - przestało to być istotne, bo choć wciąż miała wrażenie, że gdzieś go widziała, tak próbowała przekonać się rozsądkiem, że najpewniej pomyliła go z innym, podobnym mężczyzną, który rzucił jej się w oczy.
Kolejne pytanie brzmiało już nieco bardziej osobiście, co wzbudzało jej podejrzenia, ale z drugiej strony mogła po prostu trafić na wścibskiego osobnika. Nie każdy zasługiwał na przesłuchanie, choć przebywając w większości z trupami, ta granica mimowolnie się rozcierała. Posłała mu uśmiech zamiast odpowiedzi, nie pozostając dłużną na ten przejaw zainteresowania.
- A pan? Mieszka w Midgardzie czy tylko przejazdem na Vekkelse? - śmiałe pytanie opuszcza jej usta, a kobieta odwraca się ciałem do mężczyzny, prezentując typowe dla niej pewność siebie i opanowanie. Chyba nie oczekiwał, że będzie jedynie zgarniał od niej informacje, nie dając od siebie nic w zamian?
Jego kolejne słowa uderzyły ją ze zdwojoną siłą. Czy przeznaczeniem była utrata ojca w młodym wieku? Czy przeznaczenie skierowało ją do Włoch, by tam wyszła bogato za mąż? Czy przeznaczniem jej mąż popełnił samobójstwo? Tego nie wiedziała, bo zwykle wystrzegała się wszelkiego rodzaju przepowiedni i teraz miała niezbity dowód, że słusznie.
- Niestety nie. Zawsze elastycznie szłam z prądem wydarzeń, które Norny na mnie zsyłały - odpowiedziała zadziwiająco szczerze jak na rozmowę z nieznajomym. Może wyjazd do Włoch próbowała powstrzymać i opóźnić, ale to jej jedyna ingerencja w los do tej pory. Czy teraz znając przyszłe wydarzenia będzie miała jakiś wpływ, by cokolwiek zmienić? Może faktycznie dzięki niej uda się ująć sprawcę tych wszystkich zaginięć i morderstw? Chciała w to wierzyć, ale bała się, że wplącze się w niebezpieczną grę, z której nie będzie już odwrotu. Nie obracała się w podejrzanym towarzystwie, ale zgodnie z przepowiednią spotka kogoś o złych intencjach, najpewniej ślepca, a jedyne pocieszenie w tej przepowiedni to to, że nie będzie chciał jej zrobić krzywdy, choć i to nie było pewne w kontekście czasu, bo volva przepowiedziała jedno wydarzenie, a jakie przyniesie do konsekwencje, to jedna wielka niewiadoma.
- A panu udało się coś zmienić? Jest nadzieja? - zapytała, odwracając ku niemu spojrzenie, jakby pod jego ciężarem nie mógł skłamać, choć w rzeczywistości mógł próbować jej sprzedać każdą bajeczkę. Nie zwykła wierzyć nieznajomym, ale też nie potrzebowała zaufania do zwykłej rozmowy. Informacje, które mu przekazywała o sobie nie były w żaden sposób tajne, choć nie podejrzewała go o jakieś niecne zamiary. Raczej nie jest osobą z przepowiedni.
- Może z kimś pana pomyliłam - przestało to być istotne, bo choć wciąż miała wrażenie, że gdzieś go widziała, tak próbowała przekonać się rozsądkiem, że najpewniej pomyliła go z innym, podobnym mężczyzną, który rzucił jej się w oczy.
Kolejne pytanie brzmiało już nieco bardziej osobiście, co wzbudzało jej podejrzenia, ale z drugiej strony mogła po prostu trafić na wścibskiego osobnika. Nie każdy zasługiwał na przesłuchanie, choć przebywając w większości z trupami, ta granica mimowolnie się rozcierała. Posłała mu uśmiech zamiast odpowiedzi, nie pozostając dłużną na ten przejaw zainteresowania.
- A pan? Mieszka w Midgardzie czy tylko przejazdem na Vekkelse? - śmiałe pytanie opuszcza jej usta, a kobieta odwraca się ciałem do mężczyzny, prezentując typowe dla niej pewność siebie i opanowanie. Chyba nie oczekiwał, że będzie jedynie zgarniał od niej informacje, nie dając od siebie nic w zamian?
Loke Sjöström
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Sob 28 Sty - 12:19
Loke SjöströmŚlepcy
online
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 33 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : włóczęga, dorywczy hipnotyzer, zaklinacz i barman w „Piwnicy Lokiego”
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : agresor (I), odporny (II), plaga koszmarów
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 15 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
— Zastanawiam się, czy warto zaryzykować — wydycham zimne powietrze, kątem oka spoglądając na Isabellę. Obracam nerwowo papierosa w dłoni, który zaraz ląduje pod moim butem. Czuję, że nasze spotkanie nieuchronnie zbliża się ku końcowi, a ja lada moment powinienem się stąd ulotnić, wnikając w tłum ludzi przybyłych na Vekkelse. — Pójść pod prąd. Spróbować choć raz. — Nie wiem, czy byłoby to dobre rozwiązanie; czy przypadkiem nie zezłościłbym tkających od wieków linę przeznaczenia Norn, śpiewających bez ustanku o przeszłości i przyszłości. Co by się stało, gdyby się nagle urwała? Czy wówczas utraciłyby bezpowrotnie swoją mądrość? Czy istniał w ogóle na tym świecie ktoś, kto byłby w stanie tego w jakikolwiek sposób dokonać? Od wyjścia z salonu völvy niezliczenie wiele pytań kłębiło się w mojej głowie, lecz na żadne z nich nie znałem i zapewne nie znajdę w najbliższym czasie satysfakcjonującej mnie odpowiedzi. Nawet Völuspá, jeden z najbardziej znanych poematów nordyckich, traktowała o stworzeniu i końcu świata, nie pozostawiając zbytnio miejsca na dowolność interpretacji czy dywagacje filozoficzne. W końcu zawsze, odkąd tylko sięgam pamięcią, kwestionowałem wszystko, co mogłem — być może dlatego znajduję się teraz w tym a nie innym miejscu. — Raczej nie. Przynajmniej na razie — odpowiadam bez cienia wątpliwości, choć w rzeczywistości udało mi się odroczyć datę moją śmierć. Nie zmienię jednak już tego, kim jestem, a jestem pogardzaną zmorą, którą najchętniej większość pozbawiłaby życia, nie rozumiejąc naszych motywacji, dla których podpisaliśmy cyrograf z demonem.
— Najwyraźniej. — Nie zdradzam zbyt wiele, pozwalając kobiecie tkwić w błędnym przeświadczeniu, że najprawdopodobniej z kimś mnie pomyliła, nawet jeśli ostatecznie zdaję sobie sprawę z tego, że Norny chcą mnie teraz ukarać za moje jestestwo i czyny. Nie mogę z tym nic zrobić, nie odkupię przecież swoich grzechów z przeszłości, dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak z tym żyć, nagminnie unikając sprawiedliwości. Sprawiedliwości, która — mam nadzieję — nigdy nie nadejdzie. W końcu nie zamierzam być sądzony za słabość innych ludzi, którzy z powodu mojej przytłaczającej aury nie potrafią wytrzymać w moim otoczeniu. Zupełnie jak Lorenzo. Nie czuję się w żaden sposób winny za to, kim jestem; nie zamierzam z pokorą wymalowaną na twarzy przepraszać za to, że chciałem żyć zamiast umierać w zbyt wczesnym wieku. Każdy by tak postąpił. — Włóczę się to tu, to tam. Może zawitam do Midgardu na jakiś czas. Zobaczymy, chociaż nie jest zbyt bezpiecznie, wszędzie ci ślepcy... — mówię, posyłając jej tajemniczy, charakterystyczny półuśmiech. Do miasta na styku trzech państw zdążyłem się już przeprowadzić, mimo że nie wiem, jak długo ostatecznie tam zostanę – zapewne do momentu, w którym niespodziewanie nie wybuchnie kolejny skandal. Nie chcę jednak o tym myśleć, podobnie jak o przerażającej mnie przepowiedni Hedvig; wkładam więc zziębnięte ręce do kieszeni płaszcza i zbieram się do odejścia.
— Najwyraźniej. — Nie zdradzam zbyt wiele, pozwalając kobiecie tkwić w błędnym przeświadczeniu, że najprawdopodobniej z kimś mnie pomyliła, nawet jeśli ostatecznie zdaję sobie sprawę z tego, że Norny chcą mnie teraz ukarać za moje jestestwo i czyny. Nie mogę z tym nic zrobić, nie odkupię przecież swoich grzechów z przeszłości, dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak z tym żyć, nagminnie unikając sprawiedliwości. Sprawiedliwości, która — mam nadzieję — nigdy nie nadejdzie. W końcu nie zamierzam być sądzony za słabość innych ludzi, którzy z powodu mojej przytłaczającej aury nie potrafią wytrzymać w moim otoczeniu. Zupełnie jak Lorenzo. Nie czuję się w żaden sposób winny za to, kim jestem; nie zamierzam z pokorą wymalowaną na twarzy przepraszać za to, że chciałem żyć zamiast umierać w zbyt wczesnym wieku. Każdy by tak postąpił. — Włóczę się to tu, to tam. Może zawitam do Midgardu na jakiś czas. Zobaczymy, chociaż nie jest zbyt bezpiecznie, wszędzie ci ślepcy... — mówię, posyłając jej tajemniczy, charakterystyczny półuśmiech. Do miasta na styku trzech państw zdążyłem się już przeprowadzić, mimo że nie wiem, jak długo ostatecznie tam zostanę – zapewne do momentu, w którym niespodziewanie nie wybuchnie kolejny skandal. Nie chcę jednak o tym myśleć, podobnie jak o przerażającej mnie przepowiedni Hedvig; wkładam więc zziębnięte ręce do kieszeni płaszcza i zbieram się do odejścia.
Isabella de' Medici
Re: 07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Sro 1 Mar - 0:34
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Czy warto pójść pod prąd? W młodości miała więcej siły do walki, choć nawet wtedy nie udało jej się wymknąć przeznaczeniu. Przepowiednia się spełni, czuła to w kościach, zresztą nawet nie zamierzała próbować tego powstrzymywać — chciała się zmierzyć z tym, co przyniosą Norny losu. Miała tylko nadzieję, że okaże się użyteczna w większej sprawie, więc jedyne co mogła, to dobrze się przygotować.
- To chyba zależy w jakiej sprawie. Myślę, że nie warto walczyć o przegrany przypadek - stwierdziła dość neutralnie, a jednak wydawać by się mogło, że ich rozmowa ma głębsze znaczenie, że pod wpływem odczuć po przepowiedniach, konwersacja sięgnęła głębiej, może nawet mogła coś znaczyć, gdyby nie to, że nie znali się i nic o sobie nie wiedzieli, poza dziwnym odczuciem déjà vu i wrażeniu, że już go gdzieś widziała. Zwykle ufała swoim instynktom, ale teraz postanowiła zignorować wewnętrzne głosy na rzecz rozsądku, bo w końcu nie miało to większego znaczenia. Nie mógł być nikim ważnym w jej życiu, inaczej na pewno by go zapamiętała. A reszta była tylko szumem w tle. Kto by się spodziewał, że akurat ten szum diametralnie odmienił jej życie?
Kiwnęła głową, nie próbując doszukiwać się drugiego dna. Zbyt pochłonięta była nowymi informacjami, cały czas analizując różne możliwości, przypadki, z którymi może się spotkać i próbowała wymyślić, jak się najlepiej przygotować.
Dopiero kolejne zdanie przykuwa jej uwagę, że przez moment przygląda się jego twarzy z zaciekawieniem. Nie ma znaczenia, czy mówi prawdę, czy kłamie, i tak w żaden sposób nie użyje tej informacji, ale też nie pozostaje całkiem obojętna.
- Midgard nie jest teraz bezpiecznym miejscem. Morderstwa, zniknięcia, prześladowania i samosądy. Nie polecam zatrzymywać się na dłużej - podczas święta wszyscy jakby zapominali o mrocznej stronie miasta, a jednak nie da się ukryć, że incydenty wcale nie straciły na intensywności, przeciwnie, podczas takich spędów przestępcom łatwiej działać. Co prawda nie miała pewności, z kim rozmawia, czy mężczyzna nie jest przypadkiem potencjalnym zagrożeniem, przed którym właśnie go ostrzegła. Ale nie obchodziło jej, że robi antyreklamę, jeśli mogła chociaż jedną osobę uratować przed nieszczęściem.
Wydychana para z ust była już ledwo widoczna, temperatura jej ciała spadła na tyle, że zrobiło jej się zimno, ale zamiast posiłkować się zaklęciami, włożyła dłonie do kieszeni płaszcza. Wystarczająco długo stała na mrozie.
- No nic, powodzenia. Może jednak uda się w końcu pójść pod prąd - posłała mu porozumiewawczy uśmiech, w pełnym przekonaniu, że nigdy więcej go nie spotka, po czym skierowała kroki do domu, by jeszcze na spokojnie sobie wszystko przemyśleć, może rozpisze sobie nawet wstępny plan działania, żeby nic nie mogło jej zaskoczyć?
Isabella z tematu
- To chyba zależy w jakiej sprawie. Myślę, że nie warto walczyć o przegrany przypadek - stwierdziła dość neutralnie, a jednak wydawać by się mogło, że ich rozmowa ma głębsze znaczenie, że pod wpływem odczuć po przepowiedniach, konwersacja sięgnęła głębiej, może nawet mogła coś znaczyć, gdyby nie to, że nie znali się i nic o sobie nie wiedzieli, poza dziwnym odczuciem déjà vu i wrażeniu, że już go gdzieś widziała. Zwykle ufała swoim instynktom, ale teraz postanowiła zignorować wewnętrzne głosy na rzecz rozsądku, bo w końcu nie miało to większego znaczenia. Nie mógł być nikim ważnym w jej życiu, inaczej na pewno by go zapamiętała. A reszta była tylko szumem w tle. Kto by się spodziewał, że akurat ten szum diametralnie odmienił jej życie?
Kiwnęła głową, nie próbując doszukiwać się drugiego dna. Zbyt pochłonięta była nowymi informacjami, cały czas analizując różne możliwości, przypadki, z którymi może się spotkać i próbowała wymyślić, jak się najlepiej przygotować.
Dopiero kolejne zdanie przykuwa jej uwagę, że przez moment przygląda się jego twarzy z zaciekawieniem. Nie ma znaczenia, czy mówi prawdę, czy kłamie, i tak w żaden sposób nie użyje tej informacji, ale też nie pozostaje całkiem obojętna.
- Midgard nie jest teraz bezpiecznym miejscem. Morderstwa, zniknięcia, prześladowania i samosądy. Nie polecam zatrzymywać się na dłużej - podczas święta wszyscy jakby zapominali o mrocznej stronie miasta, a jednak nie da się ukryć, że incydenty wcale nie straciły na intensywności, przeciwnie, podczas takich spędów przestępcom łatwiej działać. Co prawda nie miała pewności, z kim rozmawia, czy mężczyzna nie jest przypadkiem potencjalnym zagrożeniem, przed którym właśnie go ostrzegła. Ale nie obchodziło jej, że robi antyreklamę, jeśli mogła chociaż jedną osobę uratować przed nieszczęściem.
Wydychana para z ust była już ledwo widoczna, temperatura jej ciała spadła na tyle, że zrobiło jej się zimno, ale zamiast posiłkować się zaklęciami, włożyła dłonie do kieszeni płaszcza. Wystarczająco długo stała na mrozie.
- No nic, powodzenia. Może jednak uda się w końcu pójść pod prąd - posłała mu porozumiewawczy uśmiech, w pełnym przekonaniu, że nigdy więcej go nie spotka, po czym skierowała kroki do domu, by jeszcze na spokojnie sobie wszystko przemyśleć, może rozpisze sobie nawet wstępny plan działania, żeby nic nie mogło jej zaskoczyć?
Isabella z tematu
Loke Sjöström
07.02.2001 – Salon völvy – I. de' Medici & L. Sjöström Pią 3 Mar - 11:17
Loke SjöströmŚlepcy
online
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 33 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : włóczęga, dorywczy hipnotyzer, zaklinacz i barman w „Piwnicy Lokiego”
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : agresor (I), odporny (II), plaga koszmarów
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 15 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
Nie warto walczyć o przegrany przypadek. Nie wiem, czy jestem w stanie się zgodzić z tym zdaniem; czy słowa Isabelli, którą przypadkowo spotkałem, mają jakikolwiek sens. Nie chcę jednak się nad tym dłużej zastanawiać, bo nie po to tutaj przyszedłem; moje myśli w dalszym ciągu krążą wokół nieszczęsnej przepowiedni Hedvig. Chciałbym zapobiegawczo uciec, obronić się jakoś przed tym, co mi na własne życzenia powiedziała kilka minut temu — w końcu nie mam pojęcia, w jak dużym stopniu pogorszy się mój stan zdrowia. Gdybym nie poznał wcześniej możliwości völv i nie zobaczył pewnych rzeczy na własne oczy, to zapewne bym celowo zignorował jej wizję — jestem jednak świadomy ich mocy, choć pierwszy raz mam do czynienia z kimś, kto pochodzi z Nørgaardów, a to przecież o nich mówi się, że są najwybitniejszymi wyroczniami w magicznej Skandynawii. Nie mogła się mylić. Zaniepokojony dzisiejszą przepowiednią i pogrążony przemyśleniami, wreszcie wracam do Isabelii, która ostrzegła mnie przed Midgardem. Mógłbym powiedzieć je zuchwale, że doskonale o tym wiem — w końcu właśnie dlatego wróciłem w rodzinne strony, lecz nie pozostało mi nic innego, jak powstrzymać się przed jakąkolwiek reakcją, która mogłaby zdradzić moją prawdziwą tożsamość.
— Obiło mi się o uszy co nieco... — kłamię w żywe oczy, opatulając się szczelniej długim płaszczem, gdy nagle wiatr zawiał nieco mocniej. Nie wątpię w to, że Isabella miała rację; to nie był odpowiedni moment, by przeprowadzać się do Midgardu, a jednak, skuszeni tym, co się dzieje, postanowiliśmy po raz kolejny zaryzykować i dowiedzieć się, o co chodzi. Wciąż nie znaliśmy celu, dla którego mordowano ludzi w rytualny sposób, lecz byłem niemal całkowicie przekonany, że nie działo się to bez powodu, a ktoś, kto za tym stał, miał konkretny plan do wykonania. — Ale słyszałem też przy okazji, że ostatnio jest nieco spokojniej, a ci, którzy za tym stoją, ponoć przenieśli się na południe Norwegii... Ile w tym ostatecznie prawdy, nie wiem, jednak pozostaje nam mieć nadzieję, że to wszystko wkrótce się skończy — postanawiam po krótkim namyśle sprzedać jej plotkę na pożegnanie, a następnie odwracam swój wzrok w kierunku czekającego w kolejce po przepowiednie tłumu. Uśmiecham się lekko, nieco kwaśno, współczując im tego, czego za moment się dowiedzą z ust Hedvig, po czym, nie patrząc dłużej na kobietę, idę w kierunku centrum placu Magnusa Dobrego, zapalając kolejnego papierosa. To nie był jeszcze koniec Vekkelse, a ja byłem też ciekawy, co będzie dalej.
Loke z tematu
— Obiło mi się o uszy co nieco... — kłamię w żywe oczy, opatulając się szczelniej długim płaszczem, gdy nagle wiatr zawiał nieco mocniej. Nie wątpię w to, że Isabella miała rację; to nie był odpowiedni moment, by przeprowadzać się do Midgardu, a jednak, skuszeni tym, co się dzieje, postanowiliśmy po raz kolejny zaryzykować i dowiedzieć się, o co chodzi. Wciąż nie znaliśmy celu, dla którego mordowano ludzi w rytualny sposób, lecz byłem niemal całkowicie przekonany, że nie działo się to bez powodu, a ktoś, kto za tym stał, miał konkretny plan do wykonania. — Ale słyszałem też przy okazji, że ostatnio jest nieco spokojniej, a ci, którzy za tym stoją, ponoć przenieśli się na południe Norwegii... Ile w tym ostatecznie prawdy, nie wiem, jednak pozostaje nam mieć nadzieję, że to wszystko wkrótce się skończy — postanawiam po krótkim namyśle sprzedać jej plotkę na pożegnanie, a następnie odwracam swój wzrok w kierunku czekającego w kolejce po przepowiednie tłumu. Uśmiecham się lekko, nieco kwaśno, współczując im tego, czego za moment się dowiedzą z ust Hedvig, po czym, nie patrząc dłużej na kobietę, idę w kierunku centrum placu Magnusa Dobrego, zapalając kolejnego papierosa. To nie był jeszcze koniec Vekkelse, a ja byłem też ciekawy, co będzie dalej.
Loke z tematu