Księgarnia Mimira
2 posters
Mistrz Gry
Księgarnia Mimira Nie 13 Gru - 19:40
Księgarnia Mimira
Niepozorna księgarnia na placu Ymira Starszego mieści się wśród wąskich, szemranych ulic, ciągnących się pomiędzy murowanymi fasadami starych gmachów. Chociaż niewątpliwie wiele osób słyszało o tym miejscu przypadkiem, mało kto faktycznie był w środku, a jeszcze mniej osób potrafi wskazać dokładne położenie, w którym znajduje się wejście do księgarni. Wszystko dlatego, że sam lokal ukryty jest wśród budynków za pomocą magii, która nie tylko nie każdemu umożliwia odnalezienie drzwi wejściowych, lecz sprawia także, że księgarnia za każdym razem zmienia swoje położenie pomiędzy przecznicami. Na szczęśliwców, którym uda się jednak dostać do środka, czeka labirynt wypełnionych książkami regałów i biblioteczek, gdzie, pośród barwnych i niekiedy zakurzonych tytułów, znaleźć można cenne, białe kruki oraz dzieła zapomniane nawet przez wybitnych literatów i intelektualistów skandynawskich.
Chaaya Damgaard
Re: Księgarnia Mimira Sro 3 Sty - 18:32
Chaaya DamgaardWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Odense, Dania
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : jubilerka, właścicielka salonu jubilerskiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : koń
Atuty : rzemieślnik (I), znawca transmutacji (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 10 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 20 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 8 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
08.06.2001
Zmierzwione kłęby szarych chmur odcięły porannemu słońcu drogę do dzielnicy Ymira Starszego, co na początku czerwca samo w sobie zakrawało o ironię, lecz w takim miejscu należało do codzienności. Lepka mgła ścisnęła ceglane boki kamienic i wiła się na frezach w sztuce ulotnego piękna, zasłaniając wyszczerbione upływem czasu ściany. Skuszona lekkim ruchem powietrza przylgnęła do ciała skrytego przesłoną zwiewnego okrycia. Tuż przed śmiercią w bloku południowej temperatury pragnęła poczuć upajający bukiet kamelii, malin i pomarańczy. Ekosystem wąskich, zagraconych wszystkim uliczek i błotnistych skwerów byłby idealnym odwzorowaniem warunków panujących w Bombaju, gdyby nie zabrakło gęstej woni świeżych przypraw i gorączkowych pokrzykiwań sprzedawców. Włóczenie się w tamtym mieście nie groziło oberwaniem bolesnym zaklęciem, o ile ktoś z Midgardu nie uznał wycieczki krajoznawczej za dobry pomysł. Tu prawdopodobieństwo było wyższe, zwłaszcza podczas samotnego spaceru z woreczkiem kamieni szlachetnych upchanym na dnie skórzanej torby, którą dla niepoznaki zawiesiła na ramieniu.
Od blisko czterech, trzech miesięcy szukała osoby gotowej robić to za nią. Nigdy nie czerpała przyjemności z przemykania zacienionymi uliczkami, dlatego u kresu podróży wsunęła się za potężne drzwi otwierające świat księgarni Mimira. Przez lata prowadzenia interesów widziała je zaledwie kilkakrotnie i rzadko miała dość czasu na zajrzenie do środka. Klasyczny wystrój wnętrza w przeciwieństwie do obskurnego charakteru ulic był przyjemny dla oka. Potężne, dębowe półki sięgające sufitu trwały wyprostowane niczym żołnierze na służbie, utrzymując ciężar aksamitnych i skórzanych woluminów. Z nabożną czcią głaskała grzbiety opuszkami palców, bojąc się, że zbyt silny nacisk zamieni je w puch. Korzystając z atmosfery odosobnienia wspięła się na antresolę po żeliwnej konstrukcji kręconych schodow, z ulgą przyjmując brak towarzystwa nieznajomych osób, w których upatrywała potencjalnych chętnych na skarb schowany w torbie. Przygaszone światło lamp odwzorowywało wrażenie znane jej z uniwersyteckich bibliotek, gdy spędzała noce na przygotowaniu się do egzaminów. Samo wspomnienie stresu towarzyszącemu studiom sprawiło, że wykrzywiła usta w gorzkim grymasie niezadowolenia i przyśpieszyła kroku. Na dłużej zatrzymała się dopiero przy jednym z ostatnich regałów - przykuła spojrzenie do książki obitej śnieżnobiałą skórą, z wytłoczonym na okładce złotym żurawiem i wężem. Pochopnie założyła, że mogła odbyć bardzo długą drogę z Japonii, ale strony zostały zapisane jej rodzimym językiem.
Zmierzwione kłęby szarych chmur odcięły porannemu słońcu drogę do dzielnicy Ymira Starszego, co na początku czerwca samo w sobie zakrawało o ironię, lecz w takim miejscu należało do codzienności. Lepka mgła ścisnęła ceglane boki kamienic i wiła się na frezach w sztuce ulotnego piękna, zasłaniając wyszczerbione upływem czasu ściany. Skuszona lekkim ruchem powietrza przylgnęła do ciała skrytego przesłoną zwiewnego okrycia. Tuż przed śmiercią w bloku południowej temperatury pragnęła poczuć upajający bukiet kamelii, malin i pomarańczy. Ekosystem wąskich, zagraconych wszystkim uliczek i błotnistych skwerów byłby idealnym odwzorowaniem warunków panujących w Bombaju, gdyby nie zabrakło gęstej woni świeżych przypraw i gorączkowych pokrzykiwań sprzedawców. Włóczenie się w tamtym mieście nie groziło oberwaniem bolesnym zaklęciem, o ile ktoś z Midgardu nie uznał wycieczki krajoznawczej za dobry pomysł. Tu prawdopodobieństwo było wyższe, zwłaszcza podczas samotnego spaceru z woreczkiem kamieni szlachetnych upchanym na dnie skórzanej torby, którą dla niepoznaki zawiesiła na ramieniu.
Od blisko czterech, trzech miesięcy szukała osoby gotowej robić to za nią. Nigdy nie czerpała przyjemności z przemykania zacienionymi uliczkami, dlatego u kresu podróży wsunęła się za potężne drzwi otwierające świat księgarni Mimira. Przez lata prowadzenia interesów widziała je zaledwie kilkakrotnie i rzadko miała dość czasu na zajrzenie do środka. Klasyczny wystrój wnętrza w przeciwieństwie do obskurnego charakteru ulic był przyjemny dla oka. Potężne, dębowe półki sięgające sufitu trwały wyprostowane niczym żołnierze na służbie, utrzymując ciężar aksamitnych i skórzanych woluminów. Z nabożną czcią głaskała grzbiety opuszkami palców, bojąc się, że zbyt silny nacisk zamieni je w puch. Korzystając z atmosfery odosobnienia wspięła się na antresolę po żeliwnej konstrukcji kręconych schodow, z ulgą przyjmując brak towarzystwa nieznajomych osób, w których upatrywała potencjalnych chętnych na skarb schowany w torbie. Przygaszone światło lamp odwzorowywało wrażenie znane jej z uniwersyteckich bibliotek, gdy spędzała noce na przygotowaniu się do egzaminów. Samo wspomnienie stresu towarzyszącemu studiom sprawiło, że wykrzywiła usta w gorzkim grymasie niezadowolenia i przyśpieszyła kroku. Na dłużej zatrzymała się dopiero przy jednym z ostatnich regałów - przykuła spojrzenie do książki obitej śnieżnobiałą skórą, z wytłoczonym na okładce złotym żurawiem i wężem. Pochopnie założyła, że mogła odbyć bardzo długą drogę z Japonii, ale strony zostały zapisane jej rodzimym językiem.