Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    look at me in the eyes, and tell me what you see? (M. Jäderholm & V. Räikkönen, Styczeń 1996)

    2 posters
    Ślepcy
    Viggo Räikkönen
    Viggo Räikkönen
    https://midgard.forumpolish.com/t1882-viggo-raikkonen#20535https://midgard.forumpolish.com/t1884-viggo-raikkonen#20661https://midgard.forumpolish.com/t1883-nakkihttps://midgard.forumpolish.com/f122-viggo-raikkonen


    Styczeń. 1996


    Upadłe pragnienia podszyte obietnic złotą monetą, ćmiły umysły próżne w nurcie zwodniczego rozdania; karta była kluczem, swego rodzaju jedyną odpowiedzią, tak jednak ryzykancko niepewną, iż zdroworozsądkowy śmiałek nie przekroczyłby progu kasyna, a zwłaszcza nie usiadłby do stołu, gdyby gra była z góry naznaczona widmem porażki, to jednak było zaskakujące, że tym razem nie wszystko układało się zgodnie z pierwotnym założeniem. Dym z wolno palonych cygar osiadał na skórze – przesiąknięty tym zapachem, czuł odrazę walcząc z przemożną chęcią rozdarcia eleganckich wieczorowych ubrań i wyrwania się z okowów człowieczej natury, by posmakować wolności pod pierwotnym kształtem na łonie natury, tym samym oczyszczając ciało i duszę z plugastwa, jakim przesiąknął. Powstrzymywał się. Umysł skupiony na głębokiej analizie ruchów rywali nie oddawał steru panice z wolna kiełkującej, ale swe korzenie mającej we wcześniejszym rozdaniu. Czuł już przed ujawnieniem prawdy, iż popełnił błąd wystawiając się na atak poległ, nie było ratunku, gdyż próżność zaślepiła oczy widmem łatwego zysku. Przeklinając swą bezradność pozostawało mu oczekiwanie na wyrok, ten jednak nie zapadł zburzony, ba przerwany pojawieniem się na placu boju kolejnej frakcji kogoś, kto echem przeszłości silnie wrył się w miękkiej tkance umysłu pozostawiając, tam swój odcisk, którego upływający czas nie zamaże. Wiedział, że ten pozostanie z nim do śmierci. Oddani swej strategii, pogrążeni w modłach o „łut szczęścia” gracze spleceni w wirze gry wydobywającej z człowieka paskudne oblicze chciwości – hazardziści, ulegli pod biczem przeznaczenia kształtującym się w wizji wygranej, przez pozornie niepozorną, acz głupcem ten, kto za niepozorną ją weźmie. Odszedł od stołu, bez słowa po przegranej, lecz smak goryczy, nieco łagodziła mina tych, co dzielili już skórę na niedźwiedziu w swej zachłanności, nie zauważając nadciągającego zagrożenia, które podpełzło niezauważone i poraziło swą bezwzględnością odbierając tchnienie nadziei na zysk. To mu w zupełności wystarczył, ta świadomość, jaką miał oraz obraz kruszejącej fasady w obliczach poważnych i dostojnych, nieco arogancki uśmiech wykwitł na twarzy, gdy omijał swych partnerów gry, acz momentalnie zbladł, przy ostatnim z nich. Trudno przełknąć emocje narastające nagle w piersi patrząc w oczy, tak głębokie, a zarazem tak nieodgadnione. Wyczuwał wszystko i nic.
    Chodźmy stąd – rzucił, krótko w obawie, jakby brakło mu odwagi, aby powiedzieć cokolwiek więcej, jakby stracił swą siłę i butę w ułamku sekundy, gdyby był trzciną, jaką mocniejszy powiew wiatru gotów był złamać. Nie był, a jednak tak się czuł. Bezsilny.
    Wigor powrócił, acz zaledwie w niewielkim stopniu, gdy wiódł ją ścieżką prowadzącą od skraju lasu do progu swego domostwa. Owocu własnych rąk. Nie wiedział, co mówić, jak powinien się zachować, czy przeprosić, a może czynić wyrzuty? Być może wszystko naraz, a jednak milczał. Wpuszczając mroźne powietrze do środka przepuścił ją w drzwiach i pochylony nad paleniskiem przygotował stos w kominku, by po chwili wzniecić ogień. Pozwalając przez moment zgrabiałym od zimna palcom nasycić się odrobiną ciepła. Kilka świec i nikłe światło lampy rozświetliło powierzchnię skromnego, acz zadbanego salonu. – Napijesz się czegoś? – Pytanie podyktowane, wpierw odchrząknięciem dopiero teraz baczniej przyjrzał się kobiecie. Była ubrana jak dzieło sztuki w swej nienagannej elegancji – pociągająca, jak zawsze i jak nigdy wcześniej, być może wydawała się taka przez miesiące nieobecności w jego życiu. On sam, chociaż nieskromnie ubrany w jeden z najlepszych strojów wieczorowych, czuł się przy niej śmiesznie szary i nijaki. Kwaśny uśmiech rozorał usta nakładając na twarz grymas, który przez półmrok w salonie spotęgowała gra świateł.
    Wypiękniałaś – westchnął ciężko, po czasie wyrzucając wreszcie z siebie te słowa, jakie trzymał od chwili, gdy ją ujrzał przy stole w kasynie.
    Ślepcy
    Margrét Jäderholm
    Margrét Jäderholm
    https://midgard.forumpolish.com/t2130-margret-jaderholm#25194https://midgard.forumpolish.com/t3477-margret-jaderholm#34993https://midgard.forumpolish.com/t2151-ominis#25462https://midgard.forumpolish.com/f179-margret-jaderholmhttps://midgard.forumpolish.com/f179-margret-jaderholm


    Nigdy nie lekceważyła swoich wizji. W każdej próbowała wyszukać element, który mógłby się jej do czegoś przydać, który mógłby pomóc Magisterium albo bezpośrednio jej. Lubiła wiedzieć, co się wydarzy, wtedy mentalnie mogła się na to przygotować, a później zadziwiać pozostałych swoim niewzruszeniem. Nie zawsze udawało jej się uzyskać jakiekolwiek informacje, czasami obrazy były niespójne, czasami niewiele widziała, ale zawsze doszukiwała się w tym głębi, czasami nawet zapisując kluczowe elementy, by potem poskładać całość.
    Dziś nie musiała tego robić, bo scena, którą zobaczyła w swojej głowie, była wyraźna i zawierała wszystkie niezbędne szczegóły — miejsce, czas i okoliczności, a przede wszystkim głównego zainteresowanego, którego na dłuższy moment straciła z oczu. Celowo się przed nią ukrywał? A może ich dawna więź osłabła na tyle, że nie było czego zbierać? Mogło być wiele powodów, dlaczego przestała widywać go w wizjach... aż do teraz. To nie powinno mieć znaczenia, a jednak nie potrafiła przejść obok tego obojętnie. Nie ignorowała swoich wizji, ale perspektywa spotkania mężczyzny po dłuższej przerwie, napawała ją entuzjazmem, szczególnie że piętrzył się w niej żal i złość za długie milczenie.
    Weszła do gry w połowie, a przeszywające spojrzenie zielonych oczu nie odstępowało nawet na moment, wwiercając się z intensywnością w mężczyznę, który ją uraził. Powinna wydrapać mu oczy, tu i teraz, ale zamiast działać impulsywnie, wolała zdać się na rozsądek. Jeszcze przy stole nagle zapanowałaby męska solidarność i powstrzymaliby ją przed wymierzeniem kary... a przecież co się odwlecze to nie uciecze, a mężczyzna drugi raz tak łatwo nie zniknie z jej radaru. Nawet jeśli zginie, już ona postara się, żeby jego truchło nie zaznało spokoju. Nieustępliwa w dążeniu do celów i spełnianiu swych gróźb, dopełniłaby zemsty, nawet jeśli miałaby być to ostatnia rzecz, którą by zrobiła. Z drugiej strony jej działania zawsze są przemyślane i odpowiednio zakamuflowane, by odpowiedzialność nie spadła na nią jak grom z jasnego nieba. W tej branży trzeba mieć oczy dookoła głowy, a ona nie zamierzała głupio ryzykować, skoro jej ambitne plany zakładały, że będzie ważnym graczem na planszy Magisterium, a nie zwykłym pionkiem.
    Nawet teraz, choć nie miała wiele czasu na planowanie tego spotkania, wiedziała mniej więcej, co chce zrobić, jak to rozegrać i jaki osiągnąć efekt. Połowę sukcesu uzyskała, widząc jego minę, gdy dołączyła do stołu dla poważnych panów, czyli starych hazardzistów, którzy trwonią dorobek życia z niezrozumiałego dla niej powodu. Nie ciągnęło jej do tego, choć doskonale znała zasady i nie bała się wykorzystać swoich atutów, co właśnie udowodniła, ucierając nosy protekcjonalnym dupkom. Ta wygrana cieszyła ją jednak tylko z jednego powodu, pokazała im, kto tu rządzi — drobna i z wyglądu niepozorna kobieta. Pewność siebie mogła wynikać z wcześniejszej wizji, ale jej bezwzględność w wykorzystaniu przewagi nie pozostawiła na nich suchej nitki.
    Nie zaszczyciła go spojrzeniem, kiedy rzucił to ni rozkaz, ni prośbę, ni błaganie. Siedziała jeszcze moment, wahając się, czy powinna zaprzątać sobie tym głowę, ale przecież po to tu przyszła. Wstała z podniesioną głową i chłodną gracją, poprawiając czarną, opinającą sukienkę z głębokim dekoltem, by za moment narzucić na siebie czarne futro i wychodząc na styczniowy chłód. Nie odezwała się ani przez moment, gdy prowadził ją do swojego domu, ale w powietrzu czuć było ciszę przed burzą, jakby tylko fakt niedogodnych warunków powstrzymywał ją przed egzekucją.
    Po wejściu do środka rozejrzała się krótko, powstrzymując się od komentarza, czekała cierpliwie, aż rozpali kominek i pomieszczenie ociepli się na tyle, by mogła zdjąć futro.
    - Czerwone wino. Wytrawne - skoncentrowany komunikat w chłodnej formie opuścił jej usta, gdy odgarnęła z twarzy pojedyncze pasmo z grzywki, uznając ostatecznie, że spięte w koka włosy przestały być wygodne, dlatego wyciągnęła długą, ostro zakończoną szpilkę do włosów, a upięcie rozluźniło się na tyle, że wystarczyło subtelne potrząśnięcie głową, by fale opadły swobodnie na plecy, a w jej ręku pozostała broń zdolna wydłubać oko.
    - Nie mogę powiedzieć tego samego o tobie. Niewiele się zmieniłeś - oczywiście widziała, jaki był wystrojony, jaki przystojny, ale nie zamierzała teraz prawić mu komplementów, kiedy przecież w jej mniemaniu zasługiwał na karę. Obracając w dłoni przedmiot, zastanawiała się, gdzie powinna go wbić, by zatopił się całkowicie.
    W międzyczasie zrobiło się na tyle ciepło, że zdjęła futro i odrzuciła je na krzesło, a sama rozsiadła się na kanapie, zakładając nogę na nogę, obserwowała go z nieprzystępnym wyrazem twarzy.
    - Gdzie się podziewałeś? - z powodu niepozorne pytanie, kryło głębsze problemy z tym że ją zostawił bez słowa, że nie dawał znaku życia, że wolał hazard niż jej towarzystwo. Delikatne szpilki boleśnie raniły jej dumę, dodatkowo złośliwe podszepty, że nie wiadomo co robił, z nie wiadomo kim, powodowały w niej żądzę mordu i tylko dzięki ich rozwiniętej przeszłości, nie przystąpiła do właściwego ataku.
    Ślepcy
    Viggo Räikkönen
    Viggo Räikkönen
    https://midgard.forumpolish.com/t1882-viggo-raikkonen#20535https://midgard.forumpolish.com/t1884-viggo-raikkonen#20661https://midgard.forumpolish.com/t1883-nakkihttps://midgard.forumpolish.com/f122-viggo-raikkonen


    Upiorne zawodzenie wichru w szczelinach drewnianych okiennic przywodziło na myśl rozrzuconą watahę wilków, które nawoływały się w nieprzebytych ciemnościach, tak zaabsorbowany owym dźwiękiem, niemal zapomniał o sytuacji, w jakiej się znalazł, niejako na własne życzenie. Poczuł z nagła żałować, iż jest tu z nią, a nie gdzieś tam, hen zza lasami i górami, setki jeśli nie tysiące kilometrów stąd na śnieżny pustkowi, gdzie wiatr przecina, jeno z rzadka zapadającą ciszę, a nad głowami nielicznych zwierząt w głównej mierze reniferów majaczy obraz zorzy polarnej rozświetlając paletą barw różnorodną noc polarną.
    Ciepło rozlewało się stopniowo, acz przyjemnie językami ognia pieszcząc nieprzywykłe do wygód plecy, był spięty i gotowy, tak przywykł to wpisywało się w jego tożsamość, ta wieczna czujność, niczym u leśnego zwierza, który gotów czmychnąć, gdy tylko wyczuje nadchodzące zagrożenie, tak jednak odrobinę niezręczna wydawałaby się ucieczka z własnego salonu, zwłaszcza że jeszcze parę chwil temu sam swego gościa tu zaprosił. Przełykając narastają gulę w przełyku zabrał głos, o dziwo pewnie, na co momentalnie dostał odpowiedź, jakby tą skromną postawą rozwikłał węzeł słów i słówek, a w nich kryjących się dwuznaczności oraz szpil wymierzonych prosto w miękką tkankę skóry. To był jej znak rozpoznawczy, za jakim jakaś część najemnika wyjątkowo tęskniła, aż dziw, że miał w sobie pokłady siły zdolne do sprostania, takiej osobliwości. W jej ruchach widoczna z razu zdała się pewność i wyższość, nad wszystkimi i wszystkim. Pewność spojrzenia zlustrowała wnętrze salonu niechętnie – dostrzegł to, ale nie zamierzał też wypominać. Miała swoje mankamenty, wady, ale i szereg zalet, za które ją niezwykle cenił, jako osobę. Fakt, że zaczęła to spotkanie od rozmowy, a także, co niezwykle istotne zadawania pytań skłaniało do przemyślenia następnych kroków i nieulegania emocjom.
    Mimowolnie uwolnił się od duszących macek jedwabnej muchy wplątanej w wieczorową kreację, by po chwili nie cierpiąc tej wymuskanej elegancji rozpiąć sprawnymi ruchami palców kilka pierwszych guzików koszuli, momentalnie odczuł ulgę, jakby na powrót mogąc oddychać pełną piersią. W ślad za blondynką odrzucił marynarkę również na oparcie krzesła i skinął głową na znak, że spełni pierwszą prośbę o wino.
    Te zaserwował jej w jedynym, jaki posiadał kieliszku do wina, o niewyszczerbionych krawędziach. Burgund zakrywał znacznie więcej powierzchni, niż wypadało, tak jednak nie uważał tego za jakiś afront, wręcz przeciwnie. Sobie samemu szczędząc alkoholu postawił butelkę oraz szkło na blacie stoliczka. Jej pytanie kołowało w umyśle najemnika, ten jednak widocznie zwlekał z odpowiedzią, dopiero kiedy Margrét upiła łyk alkoholu poczuł, coś na kształt przedwczesnej ulgi. Po chwili postanowił złamać odległość ich dzielącą i sięgając po drewniany taboret, który zwykł służyć, jako podpora dla nóg usiadł naprzeciwko niej. Przeszywając ją spojrzeniem butelkowozielonych oczu, w jakich jednak cień buty i arogancji dziwnie zblakły, a zastąpiło je coś na kształt niewypowiedzianej troski.
    Byłem cały czas tu – dom coś, czego nigdy nie miał i za czym nie mógł tęsknić. Stworzony od fundamentów, od podstaw za pomocą własnych rąk, był efektem pracy i pragnienia posiadania czegoś swojego, jakiegoś miejsca, ot azylu, gdzie będzie czuł się wolny. Tak było do czasu, aż się pojawiła w jego progach z miejsca nakreślając, niejako atmosferę. Skrzywił się, jakby rozgryzł w ustach ziarno goryczy wzrokiem nie schodził poniżej jasno wytyczonej linii, będącej granicą, jakiej w chwili obecnej nie zamierzał przekraczać – świadom, jak ryzykowne, by to mogło być.
    A ty? – Wyrzut, uraza, a może chowana w meandrach zapomnienia złość czająca się, jak drapieżnik, który gdy tylko zwietrzy odpowiedni moment zaatakuje. Znał ją. Czuł spokojne bicie serca, miarowy puls, niemal usypiający, ta cisza i atmosfera budziły w nim wrażliwość, być może uśpione pragnienie bycia z kimś, kto go rozumiał. Tak wiele nocy spędzonych w samotności, tylko wszechogarniająca ciemność wokół, a świat zdawał się tak ogromny, był zaledwie ziarenkiem piasku w boskim igrzysku.
    Zbyt długo był sam, pozostawiony własnym demonom, a gdy podejrzliwość zakradała się, jak pająk, co srebrzystą nicią tka sieć knując swą intrygę. Tak zrodzona z nieufności ostrożność budziła się ze snu. Skoncentrowany zaatakował nieoczekiwanie i jakby w pierwszym ruchu zaskakując samego siebie. Żelazny chwyt dłoni zacisnął się na łabędziej szyi. Ciężarem ciała blokując ruchy kobiety zakleszczając ją tym samym na kanapie, a wolną dłonią unieruchamiając rękę, w jakiej trzymała ostro zakończoną spinkę.
    Zniknęłaś, a teraz wracasz, po roku… – Cedził słowa z rozmysłem, spokojnie nie dając podstaw, ku temu, by mogła wątpić w jego samokontrolę. W pierwszym ruchu jej zapach nie rzucił się z taką siłą w nozdrza, dopiero teraz, gdy pochylony nad jej ciałem w odległości tak bliskiej, w jakiej nie był z nikim od ich ostatniego spotkania poczuł ukucie żalu. Chwyt począł tracić na swej mocy, a oczy błądziły po twarzy – rozbiegane i nieuchwytne, jak młode zające na późnowiosennej łące.
    Ślepcy
    Margrét Jäderholm
    Margrét Jäderholm
    https://midgard.forumpolish.com/t2130-margret-jaderholm#25194https://midgard.forumpolish.com/t3477-margret-jaderholm#34993https://midgard.forumpolish.com/t2151-ominis#25462https://midgard.forumpolish.com/f179-margret-jaderholmhttps://midgard.forumpolish.com/f179-margret-jaderholm


    Nie planowała tego spotkania, a decyzja, że spotka się z nim w takich okolicznościach przyszła nagle, spowodowana wizją. Nie wiedziała nawet, czy powinna kontynuować to spotkanie, czy jednak zostawić go w samotności, dając im jeszcze więcej czasu na analizę. Tylko czy to w czymkolwiek pomoże? Ich drogi rozeszły się jakiś czas temu, więc może powinni to tak zostawić i nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki? Wiedziała, że bliższe relacja to słabość, dlatego nawet przed sobą nie przyznawała się do tęsknoty, przez którą wyżywała się na słabszych jednostkach. Nie mogła go winić, nie tak dosłownie, bo przecież to była jej decyzja, a jednak fakt, że przeszedł z tym do porządku dziennego i nie odzywał się, kłuł niczym drzazga. W swojej próżności postawiła więc całą złość na zaistniałą sytuację przelać na mężczyznę, a moment zemsty będzie słodki.
    Teraz obserwowała go niby kobra gotowa do ataku. Nie robił nic złego, próbował przygotować otoczenie dla jej komfortu, ale tego właśnie oczekiwała, właśnie to powinien robić, to żadna zasługa. Pewnie mógł się nawet bardziej postarać, ale miała ważniejsze kwestie w głowie, niż narzekanie. Nieco bardziej uboga przestrzeń, niż te, do których przywykła, nie przeszkadzała jej tak bezpośrednio, ale przypominała o czasach, kiedy nie powodziło jej się, przypominało początki - dzieciństwo, o którym za wszelką cenę chciała zapomnieć. W konsekwencji jej mina mogła wydawać się nieprzychylna, ale nigdy nie potępiałaby ciężkiej pracy, jaką włożył w to miejsce. Sama nie doszła do sukcesu własnymi siłami, tylko polegała na bogatych rodzicach, a choć mniemanie o sobie miała wysokie, to nigdy nie wywyższała się na tle materialnym - na każdym innym już tak, w końcu była zwyczajnie lepsza.
    - Nie krępuj się, w końcu jesteś u siebie - wtrąciła z przekąsem, patrząc jak rozpina kilka guzików koszuli. Mógł się jej całkiem pozbyć, mógł się ubrać w kożuch, a jej mina pozostawała beznamiętna, zamknięta na jego szorstki urok, jakby stara zadra nie pozwoliła jej ruszyć z miejsca, dopóki nie wykona odpowiedniego kroku. Nie zamierzała go instruować, nie była jego nauczycielką ani matką, obecnie nie miała nad nim żadnej realnej władzy, a jednak czuła się w jego towarzystwie potężna na tyle, że mogłaby zrobić wszystko, że ulegnie jej słowom, jeśli tylko się postara.
    - Chcesz mnie upić? To ci nie pomoże - odebrała kieliszek bez zbędnych podziękowań, widząc że nalał jej znacznie więcej niż powinien. Może nie chciał później dolewać albo zbyt śmiało zakładał, że zostanie tak długo, by wypić cały kieliszek, może nawet butelkę. Niemniej upiła łyka i odstawiła naczynie, skupiając wzrok na mężczyźnie, którego zwoje mózgowe pracowały chyba na najwyższych obrotach.
    Jego przeszywające spojrzenie nie oddziaływało na nią w żaden sposób, odwzajemniała je z nieprzejednaną miną.
    - A jednak na tyle zajęty, że nie potrafiłeś się odezwać, jakie to smutne - westchnęła sarkastycznie, pomijając kwestię, że sama również nie wyciągnęła ręki. Ale to przecież było normalne, to on powinien pisać, odwiedzać i starać się utrzymać kontakt. To on wszystko zepsuł.
    A teraz śmiał czynić jej wyrzuty, jakby sam był pokrzywdzony. Niemniej świadomość, że sam miał do niej jakiś żal, była ekscytująca, bo to oznaczało, że nie ignorował jej przez zobojętnienie. Za to ona doskonale potrafiła grać obojętną, co mógł teraz doświadczyć na własnej skórze.
    - A mnie tu nie było - odparła enigmatycznie, nie siląc sie na szczegóły, nie zasługiwał na nie, nie teraz. Nie poczynił nawet kroku, by w swej łaskawości mogła zastanowić się nad wybaczeniem.
    Wykonał za to ruch, którego się nie spodziewała. Drgnęła niespokojnie, gdy złapał ją za szyję, jednocześnie unieruchamiając dłoń ze szpilką - jedyną bronią, którą aktualnie posiadała. Znieruchomiała i czekała cierpliwie, aż wybuch osłabnie; w tym czasie zadarła brodę i patrzyła mu w oczy z przeszywającym chłodem. Oczywiste, że nie będzie się siłować z kilkukrotnie silniejszym mężczyzną, musiała to rozegrać inaczej. Wolną dłoń położyła delikatnie nadgarstku ręki, którą trzymał na szyi, jasno dając do zrozumienia, że życzy sobie, żeby ją puścił. Nie zamierzała z nim rozmawiać w takiej pozycji, nie zamierzała dawać mu nawet skrawka kontroli.
    - Zapominasz się - wycedziła przez zaciśnięte zęby, a dopiero kiedy puścił ją i wracał z powrotem na stołek, odprowadzała go ze szpilką na torsie, budując dystans, a jednocześnie trzymając go pod butem. Nie zabrała nogi, kiedy usiadł, trzymała ją dalej na wysokości mostka i nie zamierzała odpuścić. Chociaż może powinna, może nie był gotowy na to spotkanie, może jego gwałtowna natura powinna ją odstraszyć na dobre. Patrząc na niego, wahała się, czy powinna próbować się porozumieć, czy dać sobie spokój i wrócić do domu. - To był błąd.
    Ślepcy
    Viggo Räikkönen
    Viggo Räikkönen
    https://midgard.forumpolish.com/t1882-viggo-raikkonen#20535https://midgard.forumpolish.com/t1884-viggo-raikkonen#20661https://midgard.forumpolish.com/t1883-nakkihttps://midgard.forumpolish.com/f122-viggo-raikkonen


    Naznaczeni dotykiem przeznaczenia orbitowali wokół siebie. Od czasu do czasu ich drogi przecinały się, doprowadzając do spotkań, te z kolei zawsze były okraszone zapadającymi w pamięć wydarzeniami, tak splecione losy zupełnie obcych sobie ludzi, a jednocześnie tak bliskich stanowiły niewątpliwie pokaz kapryśności bogów. Räikkönen, nigdy nie był człowiekiem wielkiej wiary, lecz nawet on dostrzegał, w tym wszystkim, jakieś głębsze znaczenie, tak jakby z góry przeznaczone, było im spotkanie, które zaowocowało późniejszą znajomością i innymi wydarzeniami. Rozumiejąc to i niejako akceptując ten stan rzeczy, potrafił dostosować się do tego, to jest; ukorzyć się w swej upartej prostocie akceptując fakt dokonany, a choćby próbował uciekać i wzbraniać się, tak wiedział, że prędzej, czy później spotkają się, czy zatem poprawnym, było stwierdzenie, że w ich delikatnie mówiąc niecodziennym przypadku: „nie powinno wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki?” Osobiście, gdyby najemnik został, takim banałem potraktowany uśmiechnąłby się niewątpliwie kpiąco i machną lekceważąco ręką. Wiedział, że nić, jaka ich złączyła, była z rodzaju tych nierozłącznych, czy raczej wyłącznie śmierć, mogła ich rozdzielić, to też w głębi ducha wiedział, iż w niedalekiej przyszłości znów zobaczy jej twarz.
    Gdy odeszła, bez słowa nie czynił jej wyrzutów, nie przeklinał w duchu, chociaż doświadczenie życiowe, mogło być tu po jego stronie, bowiem już raz został podobnie potraktowany, tak on jednak pozostał ufny swej intuicji i nie zawiódł się. Czy jednak miał powód do dumy z tego tytułu? Gdy teraz z pogardą w oczach spoglądała na niego, trudno mu było zrozumieć motywy i uczucia. Błądził więc po omacku zdany wyłącznie na swą naturę, która przez te kilka miesięcy odrobinę zardzewiała.
    Teatrzyk kąśliwości trwałby i może dalej, gdyby nie jego gwałtowna reakcja. Tak słowa wypowiadane przez blondynkę nagle straciły jakikolwiek sens, a odpowiedzi na nie pozostawały głuche. Czuł się zdezorientowany, może nawet odrobinę pokrzywdzony takim protekcjonalnym tonem. Nie wiedział, kiedy stała się względem niego taka nieprzychylna, jakby zupełnie zatraciła dawną ufność. A te wszystkie wypowiedziane słowa w ciągu kilku minut zlewały się w jeden kłębek. Nic dziwnego, że najemnik czuł przesyt i zapewne musiałby skupić się na dłuższy moment, by spokojnie móc odpowiedzieć na wszystko. Nie miał na to cierpliwości, nigdy nie bawiły go słowne utarczki, był na nie zbyt toporny, za mało rzutki, nie tak światowy i bystry, by podołać komuś lotnemu w tej szermierce. Wyraz irytacji odsłonił się na twarzy berserkera powoli, ale znacząco podkreślając linię żuchwy i zmarszczki na czole. Oddech jednak nie zmienił się, wciąż głęboki i spokojny.
    Zażegnany wybuch stanowczości w czynach odreagował dłuższymi, niż powinien oddechami, podczas których powieki bezwiednie opadły na zwierciadła brudnozielonych oczu. Zakrywając kotarą mroku obraz tak przyciągający, a jednocześnie odpychający, była niezwykle atrakcyjna. Pożądanie narastało w piersi, był pozbawiony jej obecności przez tak długi czas i teraz zwyczajnie wariował. Ganiąc swą nadgorliwość, musiał wstrzymać, nie poddać się tej grze na wyczekanie, a przynajmniej trwać w tym jeszcze chwilę. Nieco satysfakcji dodawała mu pewność, że i ona czuła podobne przyciąganie, jedynie chowa je umiejętniej.
    Próbując zaakcentować swoją dominację Margrét w drobnym, acz złośliwym akcencie odcisnęła swe piętno na piersi mężczyzny, lecz ten pozostawał niewzruszony taką demonstracją, jakby ta nieznaczna przeszkoda, mogła oddzielić go od niej. Było to co najmniej trywialne, miast przejąć się zareagował zgoła inaczej. Zawieszając spojrzenie na wyciągniętej nodze wolno podążał, ku górze, aż dotarł do jej wymownego oblicza mówiącego wiele, jednak nie dawał wiary temu, co wypływało z jej ust – wiedział lepiej, bowiem znał ją. W ruchu wypływającym, jakby od niechcenia chwycił dłonią jej nogę i płynnie sunął w górę, tym samym podnosząc się z drewnianego stołka z gracją czającego się niedźwiedzia, aż do momentu, gdy przyklęknął przed postacią kobiety, a jego palce zacisnęły się stanowczo udzie. Nie kalkulował specjalnie zdając się zupełnie na instynkt wolną dłonią wdarł się nachalnie pod pośladek nekromantki i podniósł się wraz z nią pozwalając, aby ta oplotła nogi na wysokości jego bioder. Dopiero teraz, gdy złote pasma kochanki spływały na twarz najemnika podarował jej cień uśmiechu.
    Chcesz się pieprzyć, czy dalej będziesz zgrywała kapryśną księżniczkę? – Zakomunikował krótko, lecz z odpowiednią dozą emocji w głosie. Wydawało się, że pierwszy szok, miał już za sobą, jej pojawienie się w jego życiu po takiej przerwie, mogło wiele sugerować, lecz najemnik w chwili obecnej nie miał ochoty pochylać się nad tymi kwestiami. Liczyła się tylko ona.
    Z kobietą na rękach cofnął się w stronę centralnej części salonu, bliżej ciepła, które padało z paleniska, ale także ze względu na to, by języki ognia oświetlały lepiej jej twarz, chciał na nią patrzeć w tej pozycji.
    Ślepcy
    Margrét Jäderholm
    Margrét Jäderholm
    https://midgard.forumpolish.com/t2130-margret-jaderholm#25194https://midgard.forumpolish.com/t3477-margret-jaderholm#34993https://midgard.forumpolish.com/t2151-ominis#25462https://midgard.forumpolish.com/f179-margret-jaderholmhttps://midgard.forumpolish.com/f179-margret-jaderholm


    Zimna jak lód, a jednocześnie plująca jadem za każdym razem, gdy wypowiadała w jego kierunku jakiekolwiek słowa. Widział ją już w wielu stanach - złą, smutną, kapryśną, przestraszoną, poznał niemal całą paletę emocji, bo spośród wszystkich ludzi z jej otoczenia, nie wiedzieć czemu, to właśnie jemu pozwalała na najwięcej.
    A jednak teraz doświadczał czegoś nowego, jej chłodne oblicze jak nigdy wcześniej wpatrywało się w niego beznamiętnie, pomimo że pod fasadą kryło się wiele niewypowiedzianych słów, żali i pretensji, które zalałyby jego i całą tę chałupę, gdyby tylko zaczęły z niej wypływać. Nie mogła sobie pozwolić na słabość, nie mogła przyznać przed nim, a może nawet przed sobą, że jego nieobecność tak bolała, że żal piętrzył się przez cały ten czas, a droga, którą obrała nie miała powrotu.
    Zachodziły w niej zmiany, nie na lepsze, zatracała się w magii, której z początku nawet nie chciała. Nie potrafiła się już przed tym bronić, nawet przestała próbować. I mimo że miała teraz o sobie mniemanie zimnej suki, tak nie potrafiła przejść obojętnie obok ich dziwnej, pełnej wzlotów i upadków relacji. Nie potrafiła tego nazwać, bo i nie musiała, żadne z nich nie potrzebowało łatek. Dusiłaby się w klatce, każde z nich potrzebowało wolności, a jednocześnie dzielili wspólne wartości, czuli wzajemną więź, której nie mogli się pozbyć. Może to przeznaczenie, może to mniej lub bardziej świadome wybory doprowadziły ich do nieznośnej, ale może potrzebnej przerwy, a teraz do ponownego spotkania.
    Wiedziała jak niebezpiecznym jest osobnikiem, jak ostrożnie powinna postępować, a jednak nic sobie z tego nie robiła i prowokowała go słowem i czynem, niemal na każdym kroku, jakby testowała jego wytrzymałość. To mogło się źle skończyć, a ona ceniła sobie rozwagę i zdrowe podejście do życia, do świata. Ale zabrakłoby pikanterii bez odrobiny adrenaliny i szaleństwa. Może tak bardzo ufała jego samokontroli, a może miała nadzieję, że jego słabość w stosunku do niej powstrzyma niedźwiedzie zapędy?
    Nie spodziewała się, że po tym pokazie siły, będzie próbował jeszcze innych sztuczek. Przeceniła swoją obojętność, bo zmiękła niespodziewanie pod naciskiem jego stanowczego dotyku, sunącego po nodze. Obserwowała jego ruchy, nie próbując go powstrzymać - była niczym posąg, zimna i piękna, twarda z wierzchu, ale w gruncie rzeczy podatna na rozbicia. Wciągnęła gwałtownie powietrze i jakby w zwolnionym tempie rejestrowała to, co się dzieje. Dłoń na jej pośladku, poderwanie jej ciała do góry, a na koniec bezczelne słowa nieokrzesanego brutala. Nerwowy impuls przeszył jej ciało, a ręka błyskawicznie wystrzeliła, lądując płasko na policzku berserkera. Donośny plask rozległ się po pomieszczeniu, choć fizycznie nie mogła zrobić mu przecież krzywdy, nie kiedy dzieliła ich tak miażdżąca różnica sił. A chciałaby teraz, by dużo bardziej odczuł jej gest.
    - Pieprzony dupek - warknęła w nagłej irytacji, że traktował ją jak szmacianą lalkę, którą bezkarnie może podnosić i przenosić. Za kogo on się uważał? Myślał, że poryw namiętności przekreśli wszystkie pretensje i żale?
    Druga część kobiety czuła ekscytację i pożądanie, znając dokładnie jego zapędy i brutalność, w zniecierpliwieniu czekając na dalszy ciąg. Nie bezczynnie, jako że nigdy nie należała do osób wstydliwych, nie potrafiących sięgnąć po to, czego naprawdę pragną.
    Wściekała się na niego, mogła ciskać w niego słownymi igłami, rzucać się z pięściami, ale była świadoma, że nic jej to nie da, nawet jeśli pokornie pozwoliłby jej na wszystko. Najprostszą prawdą było to, że chciała jego, brakowało jej ich relacji, a fakt, że nie próbowała znaleźć zastępstwa ani substytutu, powodował narastającą stopniowo frustrację, którą właśnie miał okazję posmakować.
    Mocno przywarła do niego ustami, zaciskając go chwilowo w kleszczach nie tyle namiętnego, co żarliwego pocałunku. Nie była ani trochę delikatna, bo i po nim nie tego oczekiwała. Nogi oplotła jeszcze ciaśniej wokół jego bioder i jednocześnie zacisnęła palce na jego potylicy, by jeszcze szczelniej zamknąć ich w tej długo wyczekiwanej przyjemności.
    Ślepcy
    Viggo Räikkönen
    Viggo Räikkönen
    https://midgard.forumpolish.com/t1882-viggo-raikkonen#20535https://midgard.forumpolish.com/t1884-viggo-raikkonen#20661https://midgard.forumpolish.com/t1883-nakkihttps://midgard.forumpolish.com/f122-viggo-raikkonen


    Dostrzegał iskierki złości tlącej się w owalu zlodowaciałej maski, którą mu prezentowała dzisiejszej nocy. Był to widok wielce irytujący, gdyż powodów tej reakcji domyślał się i bynajmniej nie odczuwał poczucia winy, to ona uciekła, a on spróbował żyć normalnie, jeśli jakakolwiek normalność mogłaby kiedykolwiek zagościć w jego słowniku, tak tłamszony przez lata pod jarzmem niewoli, tudzież skrępowany długiem wdzięczności w pewnym stopniu pozbawiony, był wolności, kiedy rozeszły się ich drogi, miał niepowtarzalną okazję, aby żyć swoim życiem, tylko dla siebie i podjął te wyzwanie. Nie żałował tej decyzji, chociaż splątany samotnością miewał momenty prawdziwie melancholijne, wręcz podchodzące pod stany depresyjne. Odczuwając pustkę w duszy, czuł się bowiem jak wydmuszka, tak jakby nie potrafił znaleźć miejsca dla siebie w tym świecie, bez „bata nad głową”, momentami tracił porządek rzeczy i zalegał w nieładzie myśli, trwając w chaosie, który należało uporządkować, bo w przeciwnym razie doszczętnie zwariuje.
    Hazard, czy raczej jego praca stawiały go w gorszych chwilach do pionu i wyciągały z dołków, w jakie popadał, to jednak nie zawsze pomagało, a piętrzące się butelki po alkoholu w kątach domu zaczynały wyrastać, jak grzyby po deszczu. Jego zwierzęca natura, ta tląca się w piersi furia, bywały zwodnicze. Czasem rozmyślał, czy jeśli zatraci rozsądek zupełnie, to mógłby zostać w tej odmiennej, a jednocześnie tak bliskiej mu formie do końca życia?
    Ciskała weń lodowymi igłami i chociaż milczała, to robiła to w sposób na tyle wymowny, że gdyby jej nie znał zapewne zmroziłoby go do szpiku kości. Potrafiła wzbudzić strach, pomimo młodego wieku nie należało jej lekceważyć, była okrutna i bezwzględna, zdradzała zapędy socjopatki. A jednak odczuwał do niej bliżej nieokreślone przywiązanie, coś przyciągało go do niej i sprawiało, że czuł się zawsze spokojniejszy w jej towarzystwie, a wszelkie lęki ulatniały się, jakby za dotknięciem magicznej różdżki. Działała na niego w sposób bliżej nieokreślony, gdyż gdyby nawet pragnął, to nie potrafiłby tego uczucia dokładniej opisać.
    Kiedy dźwięk siarczystego policzka przeciął jak pejcz powietrze. Viggo uśmiechnął się arogancko odsłaniając zęby, a w oczach jego tliła się wesołość, jakiej nie sposób pomylić z niczym innym, znała tę figlarność. Ta reakcja jedynie utrwaliła się na jego obliczu zaraz po słowach blondynki.
    Ślepcy
    Margrét Jäderholm
    Margrét Jäderholm
    https://midgard.forumpolish.com/t2130-margret-jaderholm#25194https://midgard.forumpolish.com/t3477-margret-jaderholm#34993https://midgard.forumpolish.com/t2151-ominis#25462https://midgard.forumpolish.com/f179-margret-jaderholmhttps://midgard.forumpolish.com/f179-margret-jaderholm


    Jej próżność wybijała się ponad wszystko inne. Powinien się przed nią kajać, prosić o wybaczenie i obiecywać, że nigdy więcej nie zostawi jej na tak długo. Pomijając nieistotne szczegóły, że to ona wyjechała, to on postanowił się nie odzywać, nie wysłał ani jednej wiadomości i przeszedł do porządku dziennego, czym jawnie godził w jej ego. Próbowała sobie tłumaczyć tę sytuację na różne sposoby, żeby zneutralizować poczucie porzucenia, ale nie należała do tak dobrych jednostek, które życzą drugiej stronie szczęścia. Nie. Albo należał do niej albo do nikogo, takie było właściwie podejście. Kwestią dyskusyjną pozostaje to, czy kiedykolwiek faktycznie należał do niej, ale pewnie mieliby odmienny pogląd na ten temat. Nie obdarzała uwagą każdego, a on trwało odznaczył się w jej życiu i nie potrafiła go wymazać ani zapomnieć. Może gdyby go zabiła, doznałaby zamknięcia rozdziału i ruszyła ze swoim życiem? Ta drastyczna opcja wydawała jej się niemożliwa, bo choć potrafiła zabijać, potrafiła ranić na milion sposób, nawet jego, tak nie wyobrażała sobie, żeby mogła mu wyrządzić trwałą krzywdę.
    Myślała, że akurat on, spośród wszystkich osób w jej życiu zainteresuje się, gdzie się znajduje i czy jest bezpieczna, bolało ją, że tak po prostu o niej zapomniał. Powinien ponieść karę. Choć sama nie była przecież bez winy, bo odeszła z własnej woli. Nie była świadoma, że jej nieobecność ciążyła berserkerowi, a ich przywiązanie na obojgu odcisnęło piętno. Nie miała pojęcia, co się z nim działo przez ten czas, a tym bardziej, co czuł, a jednak egoistycznie zakładała, że za mało się o nią troszczył, mimo że sama nie przejmowała się jego problemami.
    Nawet ten wymierzony policzek był tak głupio znajomy i przyjemny, jakby zwiastował ciąg dalszy. On również o tym wiedział, dlatego posłał jej arogancki uśmiech. Nie była w stanie go tym zirytować ani doprowadzić do przemiany, potrafił doskonale nad sobą panować, kiedy była w pobliżu albo przekuć złość w inne silne uczucie, które znajdowało ujście w szalonych doznaniach. Byli zupełnie różni, a jednak niezaprzeczalnie połączeni, jakby Norny już przypieczętowały ich los. Pewnie mogła z tym walczyć, na przekór udowadniać jemu i sobie, że osobno będą funkcjonować tak samo, a jednak nie potrafiła się na to zdobyć. Nawet gdy potrzebowała odejść wiedziała, że jeszcze się zobaczą. Nie próbowała go rekrutować i namawiać, żeby ruszał z nią, bo nie miała prawa wywracać jego życia do góry nogami. Nawet taka egoistka była w stanie odmówić sobie czegoś, czego bardzo chciała. Może zależało jej bardziej, niż byłaby w stanie przyznać? Może te wszystkie dziwne uczucia kryły drugie dno i wkrótce przekona się, co tak naprawdę oznaczają. Na razie w całej złości i żalu celebrowała ponowne spotkanie.

    Ślepcy
    Viggo Räikkönen
    Viggo Räikkönen
    https://midgard.forumpolish.com/t1882-viggo-raikkonen#20535https://midgard.forumpolish.com/t1884-viggo-raikkonen#20661https://midgard.forumpolish.com/t1883-nakkihttps://midgard.forumpolish.com/f122-viggo-raikkonen


    Ślepcy
    Margrét Jäderholm
    Margrét Jäderholm
    https://midgard.forumpolish.com/t2130-margret-jaderholm#25194https://midgard.forumpolish.com/t3477-margret-jaderholm#34993https://midgard.forumpolish.com/t2151-ominis#25462https://midgard.forumpolish.com/f179-margret-jaderholmhttps://midgard.forumpolish.com/f179-margret-jaderholm


    Ślepcy
    Viggo Räikkönen
    Viggo Räikkönen
    https://midgard.forumpolish.com/t1882-viggo-raikkonen#20535https://midgard.forumpolish.com/t1884-viggo-raikkonen#20661https://midgard.forumpolish.com/t1883-nakkihttps://midgard.forumpolish.com/f122-viggo-raikkonen


    Ślepcy
    Margrét Jäderholm
    Margrét Jäderholm
    https://midgard.forumpolish.com/t2130-margret-jaderholm#25194https://midgard.forumpolish.com/t3477-margret-jaderholm#34993https://midgard.forumpolish.com/t2151-ominis#25462https://midgard.forumpolish.com/f179-margret-jaderholmhttps://midgard.forumpolish.com/f179-margret-jaderholm




    - Byłeś mi wierny? - zapytała, przejeżdżając palcem wskazującym po jego wardze, zastanawiając się, czy fakt, że brakowało mu tego odnosił się do jej ciała, czy ogólnie do aktu samego w sobie. Wiedział, co chciała usłyszeć, ale nie ośmieliłby się jej okłamać. Byłaby wściekła, gdyby prawda wyszła na jaw, ale pomijając ten aspekt, wydawało jej się, że po prostu nie miał potrzeby, by karmić ją kłamstwem. Nie kiedy przez większość czasu był jej oddany i nie wykonał w jej kierunku ani jednego fałszywego kroku. Nie mogła, co prawda, oczekiwać, że będzie jej mówił o każdym szczególe ze swojego życia - nie interesowały ją drobnostki, w końcu każdy miał prawo do prywatności; to o poważnych wydarzeniach chciała wiedzieć. Zbudowanie domku na obrzeżach Midgardu było sporym przedsięwzięciem, dlatego miała żal, że nie odezwał się do niej. Z drugiej strony sama również tego nie zrobiła, mimo że w jej życiu także wiele się działo i miałaby co opowiadać, a jednak nic z tych przygód nie nadawało się do opisywania na kartce, którą każdy mógł przejąć i wykorzystać przeciw niej.
    - Proste życie... - skomentowała, gdy skończył opowiadać o sobie. Był zaradny i faktycznie widziała go w roli takiego samotnika, który pracą własnych rąk zdobywa wszystko, co potrzebne do przeżycia. Jej to nie wystarczyło. Lubiła pławić się w luksusach, bo zbyt dobrze znała smak biedy. Nie zamierzała wracać do tego stanu, więc robiła wszystko, by w tym świecie być kimś, a jednocześnie żyć zgodnie ze swoimi przekonaniami. Na razie różnie to wychodziło.
    - Nowe perfumy - odparła kąśliwie, posyłając mu spojrzenie spod półprzymkniętych powiek. Nie wiedział, co miał na myśli odnośnie zapachu, może wyczuwał nowy rodzaj magii, a może jeszcze coś innego.
    - Po przemianie musiałam odpocząć od tego miasta, dusiłam się. Dołączyłam do wędrownych ślepców, uczyłam się nowych rzeczy i poznawałam nowych ludzi - mówiła bez emocji, jakby droga w nieznane sama w sobie nie była ekscytująca. Z perspektywy czasu nie mogła powiedzieć, że żałuje, potrzebowała oddechu, a spędzony poza Midgardem czas pozwolił jej się w jakimś stopniu rozwinąć.
    Pozwoliła mu na nagłe zbliżenie i czułość, choć było to dla niej lekko osobliwe, bo zwyczajnie nie była do tego przyzwyczajona. Codzienna powściągliwość nie pozwalała jej w pełni cieszyć się tym doświadczeniem.
    - Ale już wróciłam. Otworzyłam sklep z magicznymi artefaktami - poinformowała, widząc w tym furtkę, o której już wcześniej myślała.
    - Mógłbyś być ciągle blisko mnie... jako ochroniarz? - podsunęła, zastanawiając się, czy przyjmie ofertę, czy nie będzie chciał wchodzić w żadne układy. Nie zamierzała go do niczego zmuszać, ale potrzebowała go - przy nim czuła się bezpieczniej, a w sklepie znajdowało się przecież dużo wartościowych przedmiotów, które potencjalnie mogą kusić cwaniaków i złodziei. Już wcześniej rodzice podpowiadali, żeby znalazła sobie kogoś do ochrony, bo jako wysoko postawieni członkowie Magisterium mieli sporo wrogów, więc czekały na nią potencjalne zagrożenia, z którymi mogła, ale nie musiała radzić sobie sama.
    Ślepcy
    Viggo Räikkönen
    Viggo Räikkönen
    https://midgard.forumpolish.com/t1882-viggo-raikkonen#20535https://midgard.forumpolish.com/t1884-viggo-raikkonen#20661https://midgard.forumpolish.com/t1883-nakkihttps://midgard.forumpolish.com/f122-viggo-raikkonen


    Jej pytanie wywołało lekki grymas na twarzy najemnika, podczas którego usta uniosły się w swych kącikach nieznacznie, a powieki przysłoniły butelkową zieleń oczu. Przeczuwał, że to pytanie padnie z jej ust po tak długim czasie, mógł wszak zacząć żyć z inną kobietą lub kobietami, to samo tyczyło się jej, co prawda była w pewnych kwestiach niezwykle stanowcza, jednakże pozostawała sobą i wiedział, jaki potrafiła mieć temperament. Nie wiedział wielu rzeczy, a odpowiedź na zadane pytanie stawiała go na przegranej pozycji znał ją nazbyt dobrze, gdyby sypiał z innymi, gdyby się o tym dowiedziała wiedział, co mogłoby się wydarzyć, była toksycznie zaborcza, to samo tyczyło się i jego, nie bądźmy hipokrytami – upomniał sam siebie, przecież doskonale wiedział, że gdyby poczuł zapach innego mężczyzny na jej ciele wpadłby w furię. W tej układance charakterów oboje przedstawiali czysty chaos.
    Mhm… – mruknął, ocierając się z premedytacją ostrą szczeciną zarostu o jej gładką skórę. Nie chciał dawać jej bezpośredniej odpowiedzi drocząc się z nią, ale i chowając do jej osoby urazę – odeszła od niego. To był cios, o którym nie prędko zapomni.
    Nie dał wiary w nowe perfumy jednakże przeczuwał, że wkrótce dowie się wszystkiego, choć z natury nie należał do ludzi wścibskich, nawet jeśli chodziło o bliskie mu osoby. Miała prawo do swoich tajemnic, to było oczywiste, a i sam nie zamierzał spowiadać się z każdej myśli przed nią.
    Rozumiem. – Skwitował z ponurą powagą w głosie. Nie do końca wierzył w to wszystko, lecz też nie naciskał. Zadowolony był z tego, że postanowiła wrócić wiedząc jak istotną rolę w jej życiu odgrywa Midgard, była jak statek, który wypłynął do zamorskich portów w interesach, a następnie powraca do macierzystego portu, odnajdując w nim kres swej podróży. Była tej nocy z nim, a postara się o to, aby i kolejną noc spędziła z nim. Bo chociaż niewiele miał jej do opowiedzenia, tak chciał nacieszyć się ponownie jej osobą.
    Yhm – oko za oko, poczuł się dotknięty, że nie był tym, do którego przybyła w pierwszej kolejności, że przypadkowe spotkanie ukartowane przez los, mogło ich spotkać w jakimkolwiek zakątku miasta, to było odrobinę przykre, że tyle czasu zwlekała. On sam specjalnie się nie krył, gdyby tylko chciała, mogłaby go odnaleźć, ale nie chciała. Ta rysa pozostanie na ich relacji.
    Jej propozycja wydała się nudna dla najemnika, ale miała pewne plusy. Skoro ona przedstawiała na pierwszym miejscu swój status materialny, a także organizację, której tak wiernie i ochoczo służy, że nie mogła szybciej spotkać się z nim, tak i on zastanowił się, nad swoimi priorytetami odpowiedź dla blondynki okraszając chwilą milczenia.
    Zgoda. – Przyjął to, co mu oferowała i położył się wygodniej wypuszczając kobietę z objęć. Wiedział, że jak się obudzi zastanie ją obok siebie, ta nigdzie nie zniknie, zbyt wiele rzeczy ją tu wiązało, w tym mieście.      


    zt dla obojga  



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.