Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Karczma „Bjära”

    3 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karczma „Bjära”
    „Bjära” nie cieszy się w Midgardzie dobrą renomą, choć wiele osób wciąż odwiedza to miejsce, korzystając z niskich cen i faktu, że lokal otwarty jest całodobowo. Często zatrzymują się tutaj przejezdni, nieświadomi obskurności starej karczmy, która, wybudowana na placu Grünerløkka przeszło sto lat temu, nigdy nie przeszła gruntownego remontu - w przeciwieństwie do okolicy. Niektórzy powiadają nawet, że pod spróchniałymi deskami podłogi mieszkają koboldy, które kradną alkohol i uprzykrzają życie pechowym klientom, właściciel szynku niewiele robi sobie jednak z tych pogłosek, licząc przede wszystkim na obecność stałych bywalców lokalu.
    Widzący
    Vaia Cortés da Barros
    Vaia Cortés da Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t3586-vaiana-cortes-da-barros#36https://midgard.forumpolish.com/t3599-vaiana-cortes-da-barros#36182https://midgard.forumpolish.com/t3600-hector#36189https://midgard.forumpolish.com/f120-vaia-cortes-da-barros


    19.06.2001

    Już dawno odgrażała się Agnarowi, że któregoś dnia już ona mu pokaże, kto tu kogo przepije. Eriksen po dziś dzień nie dowierzał, ile potrafiła wypić Brazylijka, bo przecież takie chuchro nie mogło pić więcej niż rodowity Skandynaw – takich komentarzy nasłuchała się na pęczki, odkąd była w Midgardzie, jeśli tylko następował temat alkoholu i odporności na niego. Vaia zawsze odgrażała się, że jak chcą, to pokaże swój mocny łeb, ale praca zazwyczaj nie ułatwiała znalezienia chwili na porządne chlańsko, zwłaszcza, gdy tak naprawdę w każdej chwili mogli dostać wezwanie na akcję. Wprawdzie Agnar był łowcą Gleipniru, ale poziom wolnego czasu był mniej więcej taki sam, jak u wysłanników. W każdej chwili coś mogło się wydarzyć, Vaia była tego w pełni świadoma.
    Ale w końcu taki wieczór się nadarzył, gdzie mogli znaleźć odpowiednie miejsce i sprawdzić, które z nich będzie w stanie wypić więcej. Złośliwe błyski w czarnych oczach Vai mówiły jasno, że była święcie przekonana, że to jej przypadnie w udziale wygrana. Ale tak naprawdę nawet, gdyby tak się nie stało, to i tak stawiała, że będzie to świetna zabawa. A szczęśliwy kot, którym aktualnie była, to kot potrafiący się bawić.
    „Bjära” była dosyć obskurną karczmą. Przynajmniej tak słyszała i podobnoż też nie miała zbyt dobrej renomy – Barros nie miała pojęcia, dlaczego. Karczma jak karczma. Jest barman, jest tanio, jest alkohol, jest gdzie dupę posadzić. I przy okazji w razie czego Agnar miał blisko do domu, gdyby już odpuścił picie. Vi mogła mieć trochę dalej, albo po prostu iść kimać do niego, wątpiła, żeby był z tym jakiś problem. Do karczmy przyszła jako pierwsza tak naprawdę z jednego konkretnego powodu – chciała mieć pewność, że w razie co nic im nie zagrozi i będą mieli stolik przy ścianie. Nigdy nie twierdziła, że nie miała lekkiej paranoi, zgodnie z którą jakiekolwiek siedzenia tyłem do okna lub drzwi w jej wypadku nie wchodziły w grę. A że udało się dorwać miejsce w kąciku? Tym lepiej dla niej.
    Zdążyła obejrzeć sobie alkohole i stwierdzić, że powinna znaleźć tu coś dla siebie. W zasadzie wyjąwszy whisky – tak zwaną rudą na myszach – której nie znosiła, mogła wypić chyba wszystko. Oczywiście preferowała słodkie alkohole, ale pewnie Agnar wręcz przeciwnie. Ale w sumie skandynawskie alkohole też mieli, a w razie czego w kolorowej torbie znajdowała się flaszka aguardente na zapicie. Aguardente była słodka, przynajmniej ta, którą miała Vaia. I cholernie mocna, ale tego było za mało, żeby mogła się z Agnarem uchlać. Tak czy tak przygotowała odpowiednią ilość kasy, żeby mieli z czego pić – skoro wstawiona robiła się po czterech flaszkach, to kasa musiała się zgadzać.
    - Tutaj! – pomachała z krzesła na widok Eriksena, szczerząc się z pełnią radości widocznej w całej sylwetce. Wcale nie wyglądała już na taką zmarnowaną, jak podczas ich ostatniego spotkania. Sfatygowana kurtka wisiała na krześle, a Vaia bezczelnie świeciła nagimi ramionami w kolorze karmelu. Przynajmniej bluzka była na tyle długa, by zasłaniać najnowszą bliznę po nieudanej akcji z początku miesiąca.
    - Co pijemy? Byle nie whisky, błagam. Nie znoszę tego świństwa. – zrobiła śliczne oczka. Żeby zakład miał moc, musieli w końcu pić to samo, albo chociażby o tej samej mocy.


    You die before me and I'll kill you.
    Widzący
    Agnar Eriksen
    Agnar Eriksen
    https://midgard.forumpolish.com/t1757-agnar-eriksen#18223https://midgard.forumpolish.com/t1761-agnar-eriksenhttps://midgard.forumpolish.com/t1762-roguehttps://midgard.forumpolish.com/f153-agnar-eriksen


    Obiecywał Vai od wielu tygodni, że w końcu się spotkają, gdzie będą mogli usiąść i zwyczajnie pić. Kobieta zaś wzięła sobie do serca pokazanie, że nie jest chuchrem. Nie musiała jego do tego przekonywać. Widział ją nie raz w akcji i zdawał sobie sprawę, że to tylko pozory. Nigdy nie miała być czempionem podnoszenia ciężarów, ale była silna i szybka, inaczej nie siedziałaby w Kruczej.
    Ostatnie dni były przepełnione pracą, to że jedna organizacja się uspokoiła nie świadczyło o tym, że nagle cały Midgard się opanował.
    Wręcz przeciwnie. Natura nie znosiła pustki, zawsze musiała ją wypełnić. Tak samo było z ludźmi i ich aglomeracjami. Tam gdzie umierała jedna organizacja, tam na jej truchle wyrastały kolejne, a to oznaczało, że Łowcy mieli pełne ręce roboty.
    Wyjście w ramach oderwania się od codziennych spraw mogło okazać się zbawienne do zachowania równowagi w życiu.
    Vai wybrała miejsce, które miało swoją historię. Nazywane dość niepochlebnie i cieszące się złą opinią posiadało stałych bywalców. Agnar był jednym z nich. To właśnie w takich lokalach szukał potencjalnych informatorów, a sam gospodarz też potrafił mu wskazać kim warto się zainteresować.
    Wchodząc do karczmy nie traktował jej jak speluny, ponieważ nią nie była. Miała swój charakter dzięki temu, że właściciel nie zdecydował się na jej remont jak to czynili jego sąsiedzi. Jeżeli chciałeś poznać okoliczny folklor należało się udać do „Bjära”.
    Vai już siedziała przy stoliku. Jak zawsze z widokiem na drzwi i bar. Nigdy nie pozwalała sobie siedzieć tyłem. Czujna nawet wtedy kiedy miała wolne. Być może dlatego tak dobrze się dogadywali.
    Spodziewał się, że zastrzeże od razu rdzawy trunek. Lubiło się bądź nienawidziło, nie było niczego pośrodku. Nie przepadał za słodkimi trunkami, także rum również odpadał. -Koniak albo Porto. - Zasugerował siadając po drugie stronie stołu. Porto też było słodkawe, ale zdecydowanie mniej od rumu. -Chyba, że gin? - Rzucił kobiecie uważne spojrzenie. Gin potrafił być zdradliwy, zwłaszcza jak dodawało się do niego wodę i cytrynę. Wchodziło niczym sok, ale próba wstania często kończyła się lądowaniem na ziemi.


    hunter

    He no longer clung to the simplistic ideals
    of right and wrong or good and evil.
    He understood better than anyone
    that dark and light were intertwined
    in strange and complex ways.

    Widzący
    Vaia Cortés da Barros
    Vaia Cortés da Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t3586-vaiana-cortes-da-barros#36https://midgard.forumpolish.com/t3599-vaiana-cortes-da-barros#36182https://midgard.forumpolish.com/t3600-hector#36189https://midgard.forumpolish.com/f120-vaia-cortes-da-barros


    Im dłużej tu siedziała, tym bardziej nie rozumiała złej renomy Bjäry. Wcale nie była obskurna, choć nie świeciła wyremontowanym, nowoczesnym wnętrzem – no i co z tego? W takich przybytkach najlepiej się piło, miały najlepsze historie i najwięcej można było usłyszeć czy się dowiedzieć. Paradoksalnie w głowie Vai takie właśnie miejsca były najbezpieczniejsze, bo umiała się w nich odnaleźć. Wiedziała, czego się spodziewać. A nierzadko miały swoje niepisane zasady, dzięki czemu nawet taki paranoik jak ona mógł się odnaleźć.
    Na tę karczmę wpadła całkiem przypadkiem, ale patrząc w ostatecznym rozrachunku – gdzie nikt nawet nie spojrzał w jej stronę na dłuższą metę, co bardzo sobie ceniła – pewnie będzie wpadać częściej. Może sama, pogadać z osobnikiem za barem, a może i czasem wyciągnie kogoś do towarzystwa. Byle alkohol był dobry, a towarzystwo znośne, więcej tak naprawdę nie potrzebowała. A w końcu z przypadku poznawało się najfajniejszych ludzi – bądź co bądź samego Agnara poznała całkowicie przypadkiem.
    - Porto dobre. Słodkawe. Słabe, jak na wino przystało, ale lubię. Koniaku chyba nie piłam. A nawet jeśli, to nikt mi nie mówił, co polewa. – drgnięcie kącików ust wskazywało, że nie była to taka rzadka sytuacja. Jak każdy miała swoje ulubione alkohole, ale o ile nie trafiała na coś, czego naprawdę z całego serca nienawidziła, to nie wybrzydzała w procentach. Co dają, to brać, a jak jeszcze stawiają, to już na pewno się nie zadaje pytań, co leją.
    - No to co? O co się zakładamy? – hazard podobno był czymś złym, rzecz jasna zależy, kogo się pytało, ale w każdym była ta drobinka hazardzisty. Vi nie grywała w karty, przynajmniej nie dla forsy, ani w tym samym celu w kości, ale wyzwania czy innego typu zakłady jak najbardziej. Jeszcze w Brazylii stawiali zakłady o różne rzeczy, czasem o konkretne osoby, co miało swoje własne lokalne zasady, a Vaia uwielbiała te momenty, gdy po cichu lub całkiem jawnie kibicowało się konkretnym osobom. Wygrana miała wtedy drugorzędne znaczenie, choć czasem, na złość niektórym, leciały całkiem mocne kwoty.
    Kiedy oboje zdecydowali się już na konkretny alkohol dźwignęła tyłek z krzesła i bardzo cichym, kocim krokiem podeszła do szynkwasu, z szerokim uśmiechem zamawiając od razu po dwie flaszki na łebka. Prawdziwe chlanie zaczynało się jej zdaniem od 5 butelek, ale do tego kiedyś dojdą. Zresztą istniała opcja, że potem przerzucą się na coś mocniejszego.


    You die before me and I'll kill you.
    Widzący
    Agnar Eriksen
    Agnar Eriksen
    https://midgard.forumpolish.com/t1757-agnar-eriksen#18223https://midgard.forumpolish.com/t1761-agnar-eriksenhttps://midgard.forumpolish.com/t1762-roguehttps://midgard.forumpolish.com/f153-agnar-eriksen


    Gdy był młodszy spędzał więcej czasu w miejscach takie jak to. To właśnie w takich przybytkach zdobywał szlify walki na pięści, sprawdzając jak nauki nabyte na szkoleniach przełożą się na prawdziwe życie. Znał ruchy kolegów rekrutów, wiedział jak wyprowadzają ciosy, przyzwyczaił się do ich umiejętności. W karczmach tego typu miał szansę na poznanie innych metod walki - walki ulicznej, brudnej i pełnej fałszywych ruchów. Wielokrotnie wracał z podbitym okiem i złamanym nosem, obitą szczęką i licznymi siniakami na ciele. Wracał z czym jeszcze - z wiedzą.
    Nauczył się wiele, nabył nowe umiejętności, stawał się coraz lepszy na treningach, ponieważ w trakcie starć zawsze bacznie obserwował przeciwnika, a potem jego techniki wykorzystywał i sprawdzał na kolegach. Tym właśnie miał być Łowca - obserwatorem, człowiekiem, który wykorzysta każdą sposobność, aby być jeszcze lepszym. Tylko dlatego przeżył i przetrwał w tym świecie tak długo. Nie był jeszcze kaleką, nie zakończył swojej aktywnej służby w wieku trzydziestu lat, tylko zbliżając się do czterdziestki nadal wychodził na misje.
    -Gdybyś piła koniak, wiedziałabyś.- Odparł swobodnie pewien tego co mówi. Trunek ten miał charakterystyczny smak, nie do pomylenia z niczym innym. Słysząc pytanie oparł się o krzesło zastanawiając się przez chwilę. Zmrużył przy tym oczy, w charakterystyczny dla siebie sposób, by dłużej rozmyślał. -Mam lepszy pomysł. Znam pewną grę. - Zastukał palcami w blat stołu. Zabawa, o której wspomniał urozmaicała wieczory rekrutom, ale też braciom Eriksen kiedy zimowe zawieruchy trzymały ich całymi dniami w murach domu, skąd nie było gdzie się udać. -Nazywa się “Nigdy przenigdy”. Polega na tym, że mówię coś co może dotyczyć ciebie. Chociażby… Nigdy przenigdy nie uderzyłaś słabszego od siebie. Jeżeli się mylę - ja piję, jeżeli jest to prawda - pijesz ty. I nie jeden łyk. A całą zawartość szklanki. - Wskazał na puste jeszcze naczynia. -Potem mówisz ty i tak na zmianę. Kto pierwszy padnie. - Otworzył pierwszą butelkę i rozlał jej zwartość do czekających naczyń. Teraz pozostało czekać, czy Vai podejmie wyzwanie. Był niemal pewien, że tak się stanie. Być może nawet doda coś od siebie do zasad.


    hunter

    He no longer clung to the simplistic ideals
    of right and wrong or good and evil.
    He understood better than anyone
    that dark and light were intertwined
    in strange and complex ways.

    Widzący
    Vaia Cortés da Barros
    Vaia Cortés da Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t3586-vaiana-cortes-da-barros#36https://midgard.forumpolish.com/t3599-vaiana-cortes-da-barros#36182https://midgard.forumpolish.com/t3600-hector#36189https://midgard.forumpolish.com/f120-vaia-cortes-da-barros


    W takich miejscach Vaia czuła się w pewien sposób jak u siebie. Były znajome, wyglądały bardzo podobnie – ale nie pod kątem wystroju, ale przede wszystkim atmosfery. Nie różniła się aż tak mocno od tego, co znała zarówno z faweli, jak i w późniejszym czasie z portów różnego rodzaju, a co najważniejsze, były to całkiem dobre wspomnienia. Przyjemne można rzec, przypominające przede wszystkim dawną beztroskę. Tylko głupiec bałby się takich miejsc, a przede wszystkim głupiec, który nie potrafił pojąć podstawowych reguł rządzących takimi miejscami. Vaia nie miała tego problemu – najpierw należało usiąść, rozejrzeć się i się nie wychylać. A dalej wszystko szło już samo.
    A że przy okazji w takiej karczmie można było zaliczyć mordobicie bez zobowiązań… To była chyba pierwsza rzecz, której nauczył ją Alejandro. Jeśli możesz się z kimś zmierzyć bez konsekwencji i potem pójść chlać jak równy z równym bez względu na to, kto wygra – zrób to. Nigdy nie wiesz, kiedy będzie to przydatne. Więc dokładnie to robiła, a że karczmy były ku temu wręcz idealne…
    - Wierzę na słowo. Kiedyś mi dasz spróbować. – stwierdziła bez namysłu. Skoro Eriksen wspominał o koniaku, to pewnie ten napitek gdzieś posiadał. Barros nie miała żadnego problemu z próbowaniem nowych trunków, chociaż nie uważała się w żadnym wypadku za alkoholiczkę. Mogła przecież nie pić i nie zawsze to robiła. A że czasem alkoholem zapijała ataki paniki… Każdy miał swoje słabości.
    Oparła łokcie na stole, podpierając w ten sposób brodę i zmrużyła lekko oczy. Gry alkoholowe zawsze były ciekawsze niż zwykłe, a przy okazji czasem pozwalały na rozmowy, na które normalnie nie miałoby się odwagi. Testowane wielokrotnie i skutecznie. Kącik ust dziewczyny drgnął wyraźnie, gdy podał swój przykład. No to miałby pierwszą szklankę za sobą, bo jakby na to nie spojrzeć, Vi bardzo często lała słabszych od siebie. Między innymi na tym polegała jej praca, a za dzieciaka najczęściej korzystała z faktu, że znęcający się nad młodszymi dzieciakami zbiry były silniejsze od nich, ale nie od niej. A przynajmniej ona była od nich sprytniejsza. Mniejsza o to. Nie zmieniało to faktu, że grę jako taką znała.
    - To ja znam w trochę innej wersji. Oczywiście im więcej osób gra, tym zabawniej, ale to nie jest konieczność. Rzucam tekstem, na przykład „nigdy nie uciekałam od kogoś przez okno” i jeżeli ty uciekałeś, pijesz. Jeśli nie uciekałeś, well, piję ja. Na marginesie, miałbyś pierwszą szklankę za sobą. – puściła mu oczko, lekko rozbawiona samym pomysłem. Coś na zasadzie gry w prawda lub wyzwanie, ale w lepszej wersji. – Obie opcje są świetne. Acz można by dorzucić coś jeszcze do zasad. – przymrużyła oczy z satysfakcją. – Po trzech pomyłkach dodatkowa, karna szklaneczka. Co Ty na to? – w sumie czemu nie, ciekawiło ją, co wymyśli Agnar. Dlatego odchyliła się na krześle i jeszcze raz kontrolnie rozejrzała po karczmie.


    You die before me and I'll kill you.
    Widzący
    Agnar Eriksen
    Agnar Eriksen
    https://midgard.forumpolish.com/t1757-agnar-eriksen#18223https://midgard.forumpolish.com/t1761-agnar-eriksenhttps://midgard.forumpolish.com/t1762-roguehttps://midgard.forumpolish.com/f153-agnar-eriksen


    Mówili, że wywołanie uśmiechu na twarzy Łowcy graniczy niemal z cudem, a oni sami nie należą do zbytnio zabawnych osób. Jakże krzywdząca opinia kiedy siedział w karczmie z dobrą kumpelą. Kobietą, która składała go wielokrotnie i jeszcze nie uciekła. Nie leżało to w jej naturze. Być może należało mieć odpowiedni charakter, aby zadawać się z Łowcami. Teraz mrużyła oczy przyglądając się Agnarowi z zadowoleniem, z miną kota, który zjadł całą miskę śmietanki.
    -Może być, dodajmy jednak, że po trzech złych odpowiedziach karniak, a po sześciu druga strona daje zadanie do wykonania. - Podnosił poprzeczkę jak za czasów kiedy dopiero był rekrutem w Gleipnirze, kiedy jeszcze na barkach nie nosił tyle doświadczeń co teraz, a ciało nie zdobiło tak wiele blizn. Dowodów, że uciekł Śmierci spod kosy. Powinien nie żyć już parę ładnych razy, ale zawsze wychodził ze starć. Z mniejszym lub większym pokiereszowanem, ale zawsze żywy.
    Zbliżali się do ustalenia zasad więc należało uzupełnić szklanki alkoholem. Płyn zalśnił w szkle zachęcająco, a oni siedzieli naprzeciwko siebie jak typowi oponenci w sparingu. Tym razem jednak nie miały iść w ruch pięści i mięśnie, a szklanki i słowa.
    Nie często pozwalał sobie na taką swobodę, wiedząc, że zawsze jest na służbie. Niezależnie gdzie aktualnie przebywał, jeżeli obok będzie działa się sprawa wymagająca wsparcia Łowcy jest zobligowany działać. Nie mógł sobie pozwolić na odcinanie się od swojego fachu. Zawsze na posterunku, ale od czasu do czasu, nawet Łowca musiał odpocząć. To był ten dzień, kiedy Agnar uznał, że chowa pierścień oraz wszystkie atrybuty wskazujące na to kim jest i pozwoli sobie na swobodę.
    Karczmarz zerkał na nich ukradkiem sprawdzając czy musi się wybitnie martwić o stan swojego przybytku, czy jednak może pozwolić sobie na zniknięcie na chwilę na zapleczu. Uznał najwidoczniej, że jeszcze nie stanowią zagrożenia, ponieważ zdecydował się na to drugie.
    -Rozpoczynaj. - Agnar podsunął szklankę w stronę Vai, a sam przyciągnął swoją do siebie. Gra została rozpoczęta, był ciekaw od czego zacznie. Czy spokojnie, a może uzna, że lepiej startować z wysokiej poprzeczki.


    hunter

    He no longer clung to the simplistic ideals
    of right and wrong or good and evil.
    He understood better than anyone
    that dark and light were intertwined
    in strange and complex ways.



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.