Jaskinia Járnsaxy
3 posters
Mistrz Gry
Jaskinia Járnsaxy Wto 12 Gru - 17:22
Jaskinia Járnsaxy
Jaskinia Járnsaxy, tuż po „Ślepym Koźle” czy Piwnicy Lokiego, należy do jednych z popularniejszych barów w tej części miasta. Sama nazwa wzięła się od olbrzymki, będącej rzekomo kochanką samego Thora, którą w szczególności upodobała sobie właścicielka Ingeborg, niegdyś uchodząca za najlepszą zaklinaczkę w okolicy. Na starość jednak postanowiła spróbować swoich sił w działalności własnej, czego owocem stał się ten niewielki i ukryty pomiędzy kamieniczkami lokal. Z reguły przyciąga on podejrzaną klientelę, w tym licznych ślepców z marginesu społecznego, a sama Ingeborg nie boi się otwarcie krytykować poczynań politycznych Rady.
Margrét Jäderholm
Re: Jaskinia Járnsaxy Wto 10 Wrz - 16:59
Margrét JäderholmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Höfn, Islandia
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : wyrocznia
Zawód : handlarka magicznych artefaktów, völva
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : zaślepiony (I), pasjonat run (II), trzecie oko
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 11 / wiedza ogólna: 5
01.08.2001
Zdecydowanie za późno wyszła dziś z pracy, przez co miała zdecydowanie mniej czasu na wyszykowanie się do wyjścia. Nie, żeby musiała specjalnie się stroić, po prostu wyznaczała sobie wysokie standardy, by zawsze wyglądać pięknie. Szybki prysznic i poprawienie makijażu na mocniejszy, bardziej wieczorowy, zostawiło niewiele czasu na resztę, dlatego spięła włosy w wysokiego kucyka i włożyła prostą sukienkę.
Przekraczając próg baru, dokładnie o umówionej godzinie, od razu zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu znajomej twarzy. Oczekiwała, że mężczyzna już na nią czeka, szczególnie że nie tolerowała spóźnialstwa, odbierając to jako oznakę braku szacunku i stratę jej czasu. Ściągnęła z pleców lekką kurtkę, chroniącą przed wieczornym wiatrem i trzymając ją w dłoniach, szła wzdłuż stolików, aż dotarła do celu. Z zadowoleniem zauważyła, że nie wybrał miejsca przy barze, gdzie zdecydowanie trudniej zachować prywatność rozmowy. Nawet tutaj ktoś mógł podsłuchiwać, choć Sjöström wybrał stolik w najbardziej ustronnym kącie sali. Nie, żeby mieli tu omawiać wielkie tajemnice, ale chciała między innymi poruszyć temat Magisterium.
Powiesiła kurtkę na wieszaku obok i nachyliła się do mężczyzny, całując go w policzek.
- Loke - rzuciła, uśmiechając się wyjątkowo szczerze. - Cieszę się, że napisałeś. Mi też ostatnio czas ucieka przez palce, nie zdawałam sobie sprawy, ile minęło od naszego spotkania.
Usiadła na wolnym miejscu, zakładając nogę na nogę i rozglądając się niespiesznie po pomieszczeniu. Ostatnio rzadko odwiedzała jakiekolwiek bary, dlatego próbowała wyłapać, czy wnętrze lokalu uległo zmianie. Nic takiego nie zauważyła, nie na pierwszy rzut oka, dlatego skupiła spojrzenie na Loke.
- Zamówiłeś już? - nie miał przed sobą żadnej szklanki, ale mógł już poprosić kelnerkę o drinka. Niezależnie od tego, zgodnie z jego propozycją, to on stawiał dziś drinki. - Dla mnie na razie whisky z lodem.
Była przyzwyczajona, że mężczyźni wyręczali ją w tak prostych kwestiach, jak złożenie zamówienia, przenoszenie rzeczy niezależnie od wagi i właściwie obracała się tylko wokół takich dżentelmenów, którzy potrafili uszanować kobietę w towarzystwie. Loke na pewno zdążył to zauważyć, choć w jego przypadku te wymagania były odrobinę zaniżone. Przez wzgląd na ich znajomość - to, co razem przeszli, miał u niej spory kredyt. Doskonale pamiętała każdy dzień spędzony w grupie, jak wiele się wtedy nauczyła i ile zawdzięczała konkretnie Lokiemu. Był jej wsparciem w chwilach największych wątpliwości, czego nie zamierzała zapomnieć.
- To co? Zdążyłeś się zadomowić? - uniosła brwi z ciekawością, biorąc pod uwagę koczowniczy tryb życia, jaki do tej pory prowadzili. Ostatnio nie był w stanie określić, ile zostaną w Midgardzie, ale może coś się zmieniło? Nie byłoby źle mieć go pod ręką. Niewiele osób obdarzała czymś na kształt zaufania, a on należał do tego wąskiego grona. Z drugiej strony znała jego naturę i obawiała się, że po jakimś czasie zacznie się dusić w jednym miejscu.
Loke Sjöström
Re: Jaskinia Járnsaxy Wto 10 Wrz - 20:56
Loke SjöströmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Uppsala, Szwecja
Wiek : 33 lata
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : włóczęga, dorywczy hipnotyzer, zaklinacz i barman w „Piwnicy Lokiego”
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : agresor (I), odporny (II), plaga koszmarów
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 15 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 5
Jestem w Járnsaxie nieco wcześniej niż planowałem. Lubię tutaj przychodzić w wolnym czasie — zaraz po Piwnicy Lokiego, gdzie na co dzień pracuję, jest to jedno z moich ulubionych miejsc na mapie Midgardu. Częściowo wiedzą, kim jestem, choć nie wszystko — zaledwie tyle, ile sam chciałem im przekazać. Najważniejszą informacją jest dla nich to, że mam na imię Loke i nierzadko wpadam po zmianie z lokalu naprzeciwko, by ponarzekać na klientów i podzielić się nowymi anegdotami. Dziś jednak miałem dzień wolny i pojawiłem się tu w celach towarzyskich — lada moment miałem spotkać się z Margrét, której z różnych przyczyn nie widziałem od marca, choć obiecywałem, że odezwę się w najbliższym czasie. Siadam przy jednym z niskich drewnianych stolików i rozkładam ręce na wygodnej, starannie wykonanej drewnianej powierzchni w oczekiwaniu na Jäderholm. Po chwili zapalam papierosa, delektując się chwilą spokoju, czując, jak napięcie z dnia opada ze mnie, zastępowane przez spokój i równowagę. To jedno z niewielu miejsc w Midgardzie, gdzie czuję się stosunkowo swobodnie, gdzie mogę oderwać się od codzienności i zanurzyć się w chwilach prostego, ulotnego szczęścia.
— Dobrze cię widzieć, Margrét. — Cieszy mnie jej widok, choć szczerze żałuję, że spotykamy się dopiero teraz. Myślałem, że nastąpi to wcześniej, ale potrzebowałem czasu, by zadomowić się w Midgardzie i zająć się wreszcie prawdziwym powodem mojego przyjazdu do miasta. Przyglądam się jej w przyjacielski, choć nienachalny sposób, dyskretnie studiując każdy detal, każdy wyraz jej porcelanowej twarzy, których przez lata brakowało mi najbardziej. Ale nawet w tym krótkim spojrzeniu jest coś, co nieuchronnie skłania mnie do refleksji nad przeszłością i teraźniejszością, nad tym, co mogłoby być a co zostało przegapione. Widzę, że Margrét jest inna niż kiedyś. Zmieniła się, co wcale nie powinno mnie dziwić — Jäderholm była teraz dorosłą kobietą. Silną. Niezależną. Nie była już szarą myszką, która dopiero wchodziła w świat magii zakazanej. — Ja sam nie wiem, kiedy to się stało. Mamy już czerwiec, a mam nieodparte wrażenie, że widzieliśmy się zaledwie kilka tygodni temu — odpowiadam szczerze, gdy widzę Margrét, która usiadła naprzeciwko mnie, zakładając nogę na nogę.
— Nie, nie zamówiłem — odpowiadam krótko, po czym gestem przywołuję zaprzyjaźnioną kelnerkę. — Bądź tak miła, Kristo, i przynieś nam dwie whisky z lodem — składam zamówienie, by chwilę później wrócić wzrokiem do siedzącej naprzeciwko Jäderholm, która chciała dowiedzieć się czegoś więcej na temat ostatnich tygodni spędzonych w Midgardzie. Z jednej strony działo się więcej, niż myślałem, a z drugiej — nie miałem pojęcia, od czego zacząć. — Można powiedzieć, że tak — zaczynam nieco zagadkowym tonem głosu, bez większych szczegółów, mimo że zaraz planuję podzielić się pozostałymi informacjami. — Midgard ma w sobie coś intrygującego. Nigdy nie sądziłem, że wyrażę się o jakimkolwiek mieście w ten sposób, ale... Nie sądzisz, że miejscowi galdrowie są tutaj nieco bardziej... naiwni? — Odseparowani od śniących. Od całego świata. Naiwni, łatwowierni.
— Dobrze cię widzieć, Margrét. — Cieszy mnie jej widok, choć szczerze żałuję, że spotykamy się dopiero teraz. Myślałem, że nastąpi to wcześniej, ale potrzebowałem czasu, by zadomowić się w Midgardzie i zająć się wreszcie prawdziwym powodem mojego przyjazdu do miasta. Przyglądam się jej w przyjacielski, choć nienachalny sposób, dyskretnie studiując każdy detal, każdy wyraz jej porcelanowej twarzy, których przez lata brakowało mi najbardziej. Ale nawet w tym krótkim spojrzeniu jest coś, co nieuchronnie skłania mnie do refleksji nad przeszłością i teraźniejszością, nad tym, co mogłoby być a co zostało przegapione. Widzę, że Margrét jest inna niż kiedyś. Zmieniła się, co wcale nie powinno mnie dziwić — Jäderholm była teraz dorosłą kobietą. Silną. Niezależną. Nie była już szarą myszką, która dopiero wchodziła w świat magii zakazanej. — Ja sam nie wiem, kiedy to się stało. Mamy już czerwiec, a mam nieodparte wrażenie, że widzieliśmy się zaledwie kilka tygodni temu — odpowiadam szczerze, gdy widzę Margrét, która usiadła naprzeciwko mnie, zakładając nogę na nogę.
— Nie, nie zamówiłem — odpowiadam krótko, po czym gestem przywołuję zaprzyjaźnioną kelnerkę. — Bądź tak miła, Kristo, i przynieś nam dwie whisky z lodem — składam zamówienie, by chwilę później wrócić wzrokiem do siedzącej naprzeciwko Jäderholm, która chciała dowiedzieć się czegoś więcej na temat ostatnich tygodni spędzonych w Midgardzie. Z jednej strony działo się więcej, niż myślałem, a z drugiej — nie miałem pojęcia, od czego zacząć. — Można powiedzieć, że tak — zaczynam nieco zagadkowym tonem głosu, bez większych szczegółów, mimo że zaraz planuję podzielić się pozostałymi informacjami. — Midgard ma w sobie coś intrygującego. Nigdy nie sądziłem, że wyrażę się o jakimkolwiek mieście w ten sposób, ale... Nie sądzisz, że miejscowi galdrowie są tutaj nieco bardziej... naiwni? — Odseparowani od śniących. Od całego świata. Naiwni, łatwowierni.