:: Midgard :: Stare Miasto :: Dom Jarlów
Arboretum
4 posters
Mistrz Gry
Arboretum Pon 8 Sie - 11:24
Arboretum
Arboretum przy Domu Jarlów, założone w XIX wieku przez Susanne Rosenkrantz, która była znaną i uwielbianą przez wszystkich miłośniczką fauny i flory, nie należy do największych, lecz od lat przyciąga miłośników przyrody i botaniki z całego regionu. Usytuowane w bliskim sąsiedztwie głównej części ogrodów, jest starannie zaplanowane i pielęgnowane, łącząc w sobie zarówno walory estetyczne, jak i naukowe, biorąc pod uwagę to, że wielu gatunków roślin nie spotka się nigdzie indziej, a niektóre okazy są unikatowe na skalę krajową i podtrzymywane za pomocą magii. Każde drzewo i krzew ma swoją historię, która jest starannie udokumentowana i opisana na niewielkich tabliczkach informacyjnych rozmieszczonych w całym ogrodzie. Na samym środku mieści się z kolei fontanna z rzeźbą samej założycielki arboretum.
Prorok
Re: Arboretum Pią 23 Sie - 21:10
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Światło zachodzącego słońca przelewa się przez korony drzew, malując niebo w odcieniach głębokiej pomarańczy, różu i złota. Długie cienie kładą się na ziemi, tworząc mozaikę światła i mroku, która tańczy po ścieżkach i trawnikach.
W miarę jak słońce zanika za horyzontem, arboretum powoli przechodzi w nocny tryb życia. Wzdłuż żwirowych alejek zaczynają rozświetlać się pochodnie, ich migoczące płomienie rzucają ciepłe, bursztynowe światło na otaczającą roślinność. W powietrzu unosi się subtelny zapach żywicy i kwitnących roślin, a delikatny wiatr przynosi odgłosy szelestu liści. W głębi arboretum, między wysokimi cyprysami, można dostrzec kamienne ławki, skąpane w półmroku. Są idealnym miejscem, by usiąść i wsłuchać się w śpiew ptaków, które powoli szykują się do snu, ustępując miejsca nocnym dźwiękom cykad i żab.
Kwiaty o intensywnych barwach, jak fioletowe wisterie czy czerwone rododendrony, wydają się teraz niemalże świecić w półmroku, ich kolory są nasycone i głębokie. Wokół nich unoszą się wieczorne motyle i ćmy, które przyciąga delikatne światło latarenek zawieszonych na gałęziach,
Zjazd klanów przed wyborami Głosiciela Praw zawsze oferował małą atrakcję w postaci poszukiwania skarbów, więc i w tym roku nie mogło jej zabraknąć. W różnych miejscach ukryto małe upominki, które należało znaleźć. Im więcej par oczu, tym większa szansa na szybkie odkrycie skarbów. Większość tego czasu spędzano na rozmowach o ważnych i błahych sprawach, kiedy nikt inny nie mógł usłyszeć zbyt wiele.
Witajcie w atrakcji poszukiwania skarbów! Możecie swobodnie prowadzić rozmowy i jednocześnie szukać ukrytych skarbów. Aby odnaleźć niespodziankę, należy rzucać kością k100, aż do uzbierania minimum 300 punktów. Dlatego warto szukać w grupach dwu- lub trzyosobowych, ponieważ wszystkie rzuty się sumują.
Po zebraniu minimalnej ilości punktów, należy rzucić kością k10, aby sprawdzić, co udało się znaleźć. Bez względu na liczbę uczestników, każdy otrzymuje po jednym egzemplarzu znalezionego przedmiotu.
K10
Amulet z runą ochronną: Mały naszyjnik z zawieszką w kształcie runy, Algiz (ᛉ) symbolizującej ochronę i opiekę.
Dodaje + 1 do rzutów na zaklęcia ochronne, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Miniaturowy róg do picia: Symbol siły i odwagi, róg do picia był ważnym atrybutem wśród wikingów. Róg, kiedy naleje się do niego kilka kropel alkoholu od razu przybiera rozmiary normalnego rogu i można z niego pić.
Dodaje + 1 do magii użytkowej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Pływający świecznik w kształcie łodzi wikingów: Replika łodzi wikingów, która unosi się na wodzie i może pomieścić małą świeczkę, symbolizująca podróże i odkrywanie nowych światów.
Dodaje + 1 do magii użytkowej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Kamień runiczny: Mały kamień z wygrawerowaną prostą inskrypcją w języku staronordyckim, mający przynosić spokój i równowagę. Położony przy łóżku przynosi spokojny sen.
Noszony przy sobie dodaje + 1 do magii leczniczej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Worek z suszonymi ziołami: Mały woreczek z mieszanką ziół używanych przez wikingów, takich jak krwawnik, rozmaryn czy lawenda, przynoszących ochronę i uzdrowienie.
Noszony przy sobie dodaje + 1 do magii leczniczej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Miniaturowa replika Mjölnira: Symboliczny młot Thora, który chroni przed złem i daje siłę. Na tyle mały, że mieści się w dłoni.
Dodaje + 1 do magii użytkowej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Drewniana figurka Odyna: Mała figurka Odyna, boga mądrości i wojny, który inspirował wikingów do walki i zdobywania wiedzy.
Dodaje +1 do wiedzy ogólnej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Bransoletka z motywem smoka: Symbol mocy i ochrony, smok był ważnym motywem w mitologii nordyckiej. Bransoletka została wykonana ze skóry imitującej smoczą łuskę.
Dodaje +1 do wiedzy ogólnej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Miniaturowy kompas Wikingów (Vegvísir): Symbol Vegvísir, znany również jako "Kompas Wikingów", który miał chronić podróżników przed zgubieniem drogi został umieszczony w niedużym medalionie.
Dodaje +1 do magii użytkowej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Ozdobny róg barani: Miniaturowy róg barani, symbolizujący siłę i determinację wykonany został z kamienia.
Dodaje +1 do magii użytkowej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
W miarę jak słońce zanika za horyzontem, arboretum powoli przechodzi w nocny tryb życia. Wzdłuż żwirowych alejek zaczynają rozświetlać się pochodnie, ich migoczące płomienie rzucają ciepłe, bursztynowe światło na otaczającą roślinność. W powietrzu unosi się subtelny zapach żywicy i kwitnących roślin, a delikatny wiatr przynosi odgłosy szelestu liści. W głębi arboretum, między wysokimi cyprysami, można dostrzec kamienne ławki, skąpane w półmroku. Są idealnym miejscem, by usiąść i wsłuchać się w śpiew ptaków, które powoli szykują się do snu, ustępując miejsca nocnym dźwiękom cykad i żab.
Kwiaty o intensywnych barwach, jak fioletowe wisterie czy czerwone rododendrony, wydają się teraz niemalże świecić w półmroku, ich kolory są nasycone i głębokie. Wokół nich unoszą się wieczorne motyle i ćmy, które przyciąga delikatne światło latarenek zawieszonych na gałęziach,
Zjazd klanów przed wyborami Głosiciela Praw zawsze oferował małą atrakcję w postaci poszukiwania skarbów, więc i w tym roku nie mogło jej zabraknąć. W różnych miejscach ukryto małe upominki, które należało znaleźć. Im więcej par oczu, tym większa szansa na szybkie odkrycie skarbów. Większość tego czasu spędzano na rozmowach o ważnych i błahych sprawach, kiedy nikt inny nie mógł usłyszeć zbyt wiele.
INFORMACJE
Witajcie w atrakcji poszukiwania skarbów! Możecie swobodnie prowadzić rozmowy i jednocześnie szukać ukrytych skarbów. Aby odnaleźć niespodziankę, należy rzucać kością k100, aż do uzbierania minimum 300 punktów. Dlatego warto szukać w grupach dwu- lub trzyosobowych, ponieważ wszystkie rzuty się sumują.
Po zebraniu minimalnej ilości punktów, należy rzucić kością k10, aby sprawdzić, co udało się znaleźć. Bez względu na liczbę uczestników, każdy otrzymuje po jednym egzemplarzu znalezionego przedmiotu.
K10
Amulet z runą ochronną: Mały naszyjnik z zawieszką w kształcie runy, Algiz (ᛉ) symbolizującej ochronę i opiekę.
Dodaje + 1 do rzutów na zaklęcia ochronne, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Miniaturowy róg do picia: Symbol siły i odwagi, róg do picia był ważnym atrybutem wśród wikingów. Róg, kiedy naleje się do niego kilka kropel alkoholu od razu przybiera rozmiary normalnego rogu i można z niego pić.
Dodaje + 1 do magii użytkowej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Pływający świecznik w kształcie łodzi wikingów: Replika łodzi wikingów, która unosi się na wodzie i może pomieścić małą świeczkę, symbolizująca podróże i odkrywanie nowych światów.
Dodaje + 1 do magii użytkowej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Kamień runiczny: Mały kamień z wygrawerowaną prostą inskrypcją w języku staronordyckim, mający przynosić spokój i równowagę. Położony przy łóżku przynosi spokojny sen.
Noszony przy sobie dodaje + 1 do magii leczniczej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Worek z suszonymi ziołami: Mały woreczek z mieszanką ziół używanych przez wikingów, takich jak krwawnik, rozmaryn czy lawenda, przynoszących ochronę i uzdrowienie.
Noszony przy sobie dodaje + 1 do magii leczniczej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Miniaturowa replika Mjölnira: Symboliczny młot Thora, który chroni przed złem i daje siłę. Na tyle mały, że mieści się w dłoni.
Dodaje + 1 do magii użytkowej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Drewniana figurka Odyna: Mała figurka Odyna, boga mądrości i wojny, który inspirował wikingów do walki i zdobywania wiedzy.
Dodaje +1 do wiedzy ogólnej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Bransoletka z motywem smoka: Symbol mocy i ochrony, smok był ważnym motywem w mitologii nordyckiej. Bransoletka została wykonana ze skóry imitującej smoczą łuskę.
Dodaje +1 do wiedzy ogólnej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Miniaturowy kompas Wikingów (Vegvísir): Symbol Vegvísir, znany również jako "Kompas Wikingów", który miał chronić podróżników przed zgubieniem drogi został umieszczony w niedużym medalionie.
Dodaje +1 do magii użytkowej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Ozdobny róg barani: Miniaturowy róg barani, symbolizujący siłę i determinację wykonany został z kamienia.
Dodaje +1 do magii użytkowej, działa do końca tego okresu rozliczeniowego
Można grać do 30.09.2024
Vaia Cortés da Barros
Re: Arboretum Nie 8 Wrz - 12:36
Vaia Cortés da BarrosWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Salvador, Brazylia
Wiek : 34 lata
Stan cywilny : rozwódka
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jaguarundi amerykański
Atuty : pięściarz (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 16 / magia natury: 6 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 22 / magia twórcza: 5 / sprawność: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
22.07.2001
Zjazd się skończył i musiała przyznać, że nie poszło tak źle. Z chwilą zakończenia zbiegowiska skończyła się i jej służba na dzisiejszy dzień, dlatego zamiast grzecznie ewakuować się z terenów siedziby jarlów zainstalowała się gdzieś na tyłach, by zacząć swoje zwiedzanie. Miała przy tym ogromną nadzieję, że nie wpadnie tu na żadnego jarla, bo interakcji z nimi zdecydowanie jej wystarczyło. A skoro była po służbie, to koszula od munduru skończyła obwiązana w pasie, by nie zasłaniać ramion.
Musiała jednak przyznać, że postarali się w kwestii tak zwanych atrakcji towarzyszących. Taniec ognistych sylwetek był intrygujący, ale po przemyśleniu doszła do wniosku, że coś musiało być w tym alkoholu, bo wnioskując po szeptach nie każdy widział to samo, co ona. Zadawanie o to pytań chyba jednak mijało się z celem, zresztą nawet nie wiedziała, kogo o to pytać. Przynajmniej ten widok zdecydowanie poprawił jej nastrój, a kiedy umilkła muzyka, nie czuła już tej niepokojącej chęci odrzucenia ludzkiej natury i przejścia do wygodniejszej formy kota.
Dlatego mogła spokojnie zwiedzać, a że do budynku wchodzić nie chciała, to wybór padł na pobliskie Arboretum. Odetchnęła zapachem żywicy i nocnych kwiatów, powoli przechadzając się wśród skąpanych w ciepłym świetle alejek. Midgardzka natura potrafiła być piękna, nawet jeśli czasem zabójcza. To jednak było normalne, taka równowaga swuiats, gdzie jedne rośliny potrafiły leczyć a inne zabijać.
Pochyliła się nad jednym z kwiatów, delikatnie sprawdzając zapach unoszący się nad roślinką. Lekko słodkawy, ale przyjemny, nie niósł za sobą żadnych niepokojących wrażeń. Szum liści zwiększał wrażenie eteryczności tego miejsca, a wcześniejsza tabliczka o skarbach... Nie, żeby jej zależało, ale czemu miała nie połazić głębiej po tym wspaniałym miejscu. Zwłaszcza, gdy usłyszała cudze kroki, a potem dostrzegła bardzo znajomą sylwetkę wśród roślinności.
- Nie zgub się wśród tych roślinek. - zażartowała sobie z lekkim rozbawieniem, choć czujnie obserwowała przyjaciela. Zdaje się, że nie był zbytnio szczęśliwy z przebywania tutaj i patrząc na ilość polityki nie była tym faktem zaskoczona.
- Wszystko w porządku? Doprawialiście czymś alkohol? - jasne, że waliła prosto z mostu, bo nie musiała się tym przecież przejmować. Zresztą przecież Agnar znał jej podejście, nigdy nie kryła się ze swoimi antypolitycznymi poglądami. Nie chciała zagłębić się w to bagno.
- Patrząc po tym, co mówiłeś na początku, było dosyć spokojnie. Nikt nie natłukł się po gębie i nawet gróźb nie było. - ulżyło jej prawdę mówiąc, nie chciała na swoim dyżurze bitwy pomiędzy jarlami, niech się leją na cudzych wartach. Zwłaszcza, że bardzo nie chciała widzieć w użytku tego topora, po który sięgał Hallström.
Rozejrzała się dookoła, próbując wypatrzyć wspomniany skarb. Była dosyć zaintrygowana, co mogło skrywać się wśród listowia. Zresztą teraz po służbie liczyła tylko i wyłącznie na czystą zabawę, więc byłaby zadowolona nawet, gdyby niczego nie dostrzegła. Liczyło się poszukiwanie, a nie znalezienie.
- Szukasz ze mną skarbu? Ot żeby połazić wśród roślinek. - zaproponowała ze swobodą.
when killing them with kindness doesn't work...try voodoo
Mistrz Gry
Re: Arboretum Nie 8 Wrz - 12:36
The member 'Vaia Cortés da Barros' has done the following action : kości
'k100' : 61
'k100' : 61
Agnar Eriksen
Re: Arboretum Czw 19 Wrz - 13:20
Agnar EriksenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 37 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : zamożny
Zawód : łowca Gleipniru w stopniu specjalisty
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : ryś
Atuty : twardziel (I), myśliwy (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 25 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Główna część dobiegła końca. Mógł odetchnąć z ulgą chociaż rozmowa z dziadkiem nie przebiegła pomyślnie. Ten nie chciał zdradzać się ze swoich planów szybko usadził wnuka na miejscu przypominając mu o jego pozycji oraz kolejce do tytułu Jarla. Agnar miał pełną świadomość, że jest blisko. Zdecydowanie za blisko tego miana. Cały czas liczył, że spojrzenie Hakona padnie na jego młodszych kuzynów, którzy mieli większe szanse na posiadanie dzieci, mieli mniej ryzykowne prace, ale była to płonna nadzieja; tę musiał zapić solidną ilością alkoholu. Gorzki posmak pozostał jednak na języku.
W rozmyślaniach miał udać się w swoją stronę, ale w poszukiwaniu oddechu udał się jednak do arboretum, gdzie choć znajdowała się atrakcja to przyciągała zdecydowanie mniej osób. Zapewne tor łuczniczy lub wróżby zbierały więcej chętnych. Z jednej strony chciał zapalić, ale z drugiej nie miał ochoty sięgać po paczkę. Wobec tego luzując jedynie kołnierzyk koszuli oraz rozpinając marynarkę udał się na spacer alejkami.
Dostrzegał grę cieni na trawniku, to jak światło załamuje się na płatkach kwiatów. W połączeniu z ciszą całość wywierała odpowiedni efekt na odwiedzających to miejsce.
Nie był zresztą jedynym, który zapuścił się żwirowymi ścieżkami. Vaia szybko zorientowała się, że do niej dołączył.
-Znam lepiej to miejsce od ciebie. - Rzucił z przekąsem w głosie, gdyż była to prawda. Jako Eriksen przebywał często w Domu Jarlów i otaczających go ogrodach. Zjazd nie był jedynym, który odbywał się w tym miejscu. Wiele ważnych spotkań odbywało się w tych murach. Gdyby potrafiły mówić, zapewne nasłuchaliby się wielu opowieści. Zamiast tego, jako niemi obserwatorzy chłonęły kolejne pokolenia i ich historie. Wcisnął dłonie w kieszenie spodni. -Nie wiem czy je doprawiali, obstawiam iluzje niż używki. - Nie mogli sobie pozwolić na odurzenie przebywających na Zjeździe, to mogło wywołać niepotrzebne poruszenie i plotki, a tych przed wyborami kandydaci woleli unikać. -Było wiele ukrytych gróźb. - Uśmiechnął się krzywo dostrzegając że sygnały w gładkich słowach okraszonych odpowiednimi gestami. W trakcie rozmów padło wiele ostrzeżeń, które każdy kandydat musiał wyłapać jeżeli chciał przetrwać kolejną batalię. Nauczył się je dostrzegać, od dzieciaka wychowany w środowisku, które żywiło się naiwniakami, którzy sądzili, że uczciwością i prostolijnością uda im się przetrwać w tym zawiłym świecie polityki. -Co mi szkodzi. - Wzruszył ramionami i wytężył wzrok w celu poszukiwania skarbu, który był ukryty gdzieś pomiędzy rabatami lub na drzewach wśród gałęzi, przywiązany sznurkami. -Jakbyś miała głosować? Na kogo padłby twój wybór? - Zapytał po chwili milczenia kiedy przeczesywał kolejne krzewy rododendronów, w których mogła kryć się mała nagroda.
|Skarb: 61 + 87 = 148/300
W rozmyślaniach miał udać się w swoją stronę, ale w poszukiwaniu oddechu udał się jednak do arboretum, gdzie choć znajdowała się atrakcja to przyciągała zdecydowanie mniej osób. Zapewne tor łuczniczy lub wróżby zbierały więcej chętnych. Z jednej strony chciał zapalić, ale z drugiej nie miał ochoty sięgać po paczkę. Wobec tego luzując jedynie kołnierzyk koszuli oraz rozpinając marynarkę udał się na spacer alejkami.
Dostrzegał grę cieni na trawniku, to jak światło załamuje się na płatkach kwiatów. W połączeniu z ciszą całość wywierała odpowiedni efekt na odwiedzających to miejsce.
Nie był zresztą jedynym, który zapuścił się żwirowymi ścieżkami. Vaia szybko zorientowała się, że do niej dołączył.
-Znam lepiej to miejsce od ciebie. - Rzucił z przekąsem w głosie, gdyż była to prawda. Jako Eriksen przebywał często w Domu Jarlów i otaczających go ogrodach. Zjazd nie był jedynym, który odbywał się w tym miejscu. Wiele ważnych spotkań odbywało się w tych murach. Gdyby potrafiły mówić, zapewne nasłuchaliby się wielu opowieści. Zamiast tego, jako niemi obserwatorzy chłonęły kolejne pokolenia i ich historie. Wcisnął dłonie w kieszenie spodni. -Nie wiem czy je doprawiali, obstawiam iluzje niż używki. - Nie mogli sobie pozwolić na odurzenie przebywających na Zjeździe, to mogło wywołać niepotrzebne poruszenie i plotki, a tych przed wyborami kandydaci woleli unikać. -Było wiele ukrytych gróźb. - Uśmiechnął się krzywo dostrzegając że sygnały w gładkich słowach okraszonych odpowiednimi gestami. W trakcie rozmów padło wiele ostrzeżeń, które każdy kandydat musiał wyłapać jeżeli chciał przetrwać kolejną batalię. Nauczył się je dostrzegać, od dzieciaka wychowany w środowisku, które żywiło się naiwniakami, którzy sądzili, że uczciwością i prostolijnością uda im się przetrwać w tym zawiłym świecie polityki. -Co mi szkodzi. - Wzruszył ramionami i wytężył wzrok w celu poszukiwania skarbu, który był ukryty gdzieś pomiędzy rabatami lub na drzewach wśród gałęzi, przywiązany sznurkami. -Jakbyś miała głosować? Na kogo padłby twój wybór? - Zapytał po chwili milczenia kiedy przeczesywał kolejne krzewy rododendronów, w których mogła kryć się mała nagroda.
|Skarb: 61 + 87 = 148/300
hunter
He no longer clung to the simplistic ideals
of right and wrong or good and evil.
He understood better than anyone
that dark and light were intertwined
in strange and complex ways.
Mistrz Gry
Re: Arboretum Czw 19 Wrz - 13:20
The member 'Agnar Eriksen' has done the following action : kości
'k100' : 87
'k100' : 87
Vaia Cortés da Barros
Re: Arboretum Sob 21 Wrz - 15:09
Vaia Cortés da BarrosWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Salvador, Brazylia
Wiek : 34 lata
Stan cywilny : rozwódka
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jaguarundi amerykański
Atuty : pięściarz (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 16 / magia natury: 6 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 22 / magia twórcza: 5 / sprawność: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Ooho. Uniosła wysoko brwi, widząc reakcję Agnara na jej słowa. Żartowała sobie tylko, a on w taki sposób? Najwyraźniej był zestresowany całym tym zebraniem. Jeśli dobrze widziała, po oficjalnej części polazł rozmawiać z jarlem Eriksenem, więc no niech będzie, mógł się zestresować. Powinna oczywiście na niego nasyczeć i być złośliwą mendą – w końcu nic mu nie zrobiła – no ale zdecydowała się odpuścić. Coś miała wrażenie, że oboje mieli kiepskie nastroje, więc wywołanie kłótni nie byłoby zbyt trudne. Prawdę mówiąc nie chciała się kłócić tu i teraz, wolała po prostu połazić wśród natury. A jak emocje zebrania opadną, to mogli się żreć ile wlezie. Co wcale nie oznaczało, że Eriksenowi odpuściła.
- To nie mów tego na głos, będzie wstyd, jak się zgubisz. – odparła słodkim głosem, szczerząc się całkiem bezczelnie. Nie negowała, że zapewne tak było, choć w odpowiednim stanie zgubić się można było nawet we własnym mieszkaniu.
- Z tego, co kojarzę, było kilka różnych wizji w jednym czasie. Ale z drugiej strony… Ach pieprzyć to. – machnęła ręką. Nie miała siły na toczenie tego typu dywagacji, wystarczająco dzisiaj psychicznie się wymęczyła. Czymkolwiek były te widoczki, musiała przyznać, że przynajmniej jej wersja była super. Ogniste sylwetki tańczące wśród muzyków były wspaniałym przypomnieniem starych, dobrych czasów, nawet jeśli pilnowanie zgromadzenia miało więcej wad niż zalet. Natomiast na ukryte groźby westchnęła głęboko.
- Jak ja się cieszę, że jestem tylko zwykłym gliną. Do tego kompletnie niepolitycznym. – stwierdziła z dużą satysfakcją w głosie, zaraz potem uśmiechając się z radością, kiedy mężczyzna przystał na jej propozycję wspólnego szlajania się po alejkach w poszukiwaniu skarbów. No, nawet mogła mu wybaczyć te jego przekąsy na początku. Nie miała większego żalu, skupiła się więc na przeczesywaniu wzrokiem krzaków… czegoś. Ładne były nawet, podeszła więc bliżej, by przetrzepywać nawet ręcznie delikatne gałązki z dbałością o to, by ich nie uszkodzić. Zresztą liście były miłe w dotyku, Vaia zawsze lubiła naturę, to ją mocno łączyło z tą kocią częścią jestestwa.
- Ja? – parsknęła szczerze na pytanie o głos na kandydata. – Na nikogo. – stwierdziła bez najmniejszego namysłu. – Zawsze miałam problem z politykami i polityką jako taką. Nawet nie chodzi o poglądy, co o polityków jako takich. W Brazylii króluje w większości korupcja, chociaż to i tak nie jest poziom Kolumbii. Wszyscy lubią mydlić oczy ładnymi słówkami, a gdy przyjdzie co do czego, to się wypną. Nie, nie mam swojego kandydata. A pomijając nawet okoliczności, to na pewno nie po jednym wystąpieniu dzisiaj, choć mogę stwierdzić, że poglądy Myklebust są… w pewnym sensie groźne. Z mojego punktu widzenia, ale ja nie jestem stąd, a to bardzo wiele zmienia. – dorzuciła, wzruszając ramionami. Traktowanie wszystkich ślepców jako chorych potrzebujących pomocy było groźne. Zbyt groźne. Zbyt dużo wiedziało doskonale, co robi. Problem polegał na tym, jak odróżnić ich od osób, które wybrały taką ścieżkę, bo naprawdę nie widziały innej drogi.
- To skomplikowane. Na pewno jestem przeciwko tępieniu genetyk za to, że się tacy urodzili. – dorzuciła, prostując się znad krzaka. Wydawało jej się, że dostrzegła jakiś błysk między gałązkami, ale niestety był to tylko refleks świetlny.
Skarb: 148+31 = 179/300
- To nie mów tego na głos, będzie wstyd, jak się zgubisz. – odparła słodkim głosem, szczerząc się całkiem bezczelnie. Nie negowała, że zapewne tak było, choć w odpowiednim stanie zgubić się można było nawet we własnym mieszkaniu.
- Z tego, co kojarzę, było kilka różnych wizji w jednym czasie. Ale z drugiej strony… Ach pieprzyć to. – machnęła ręką. Nie miała siły na toczenie tego typu dywagacji, wystarczająco dzisiaj psychicznie się wymęczyła. Czymkolwiek były te widoczki, musiała przyznać, że przynajmniej jej wersja była super. Ogniste sylwetki tańczące wśród muzyków były wspaniałym przypomnieniem starych, dobrych czasów, nawet jeśli pilnowanie zgromadzenia miało więcej wad niż zalet. Natomiast na ukryte groźby westchnęła głęboko.
- Jak ja się cieszę, że jestem tylko zwykłym gliną. Do tego kompletnie niepolitycznym. – stwierdziła z dużą satysfakcją w głosie, zaraz potem uśmiechając się z radością, kiedy mężczyzna przystał na jej propozycję wspólnego szlajania się po alejkach w poszukiwaniu skarbów. No, nawet mogła mu wybaczyć te jego przekąsy na początku. Nie miała większego żalu, skupiła się więc na przeczesywaniu wzrokiem krzaków… czegoś. Ładne były nawet, podeszła więc bliżej, by przetrzepywać nawet ręcznie delikatne gałązki z dbałością o to, by ich nie uszkodzić. Zresztą liście były miłe w dotyku, Vaia zawsze lubiła naturę, to ją mocno łączyło z tą kocią częścią jestestwa.
- Ja? – parsknęła szczerze na pytanie o głos na kandydata. – Na nikogo. – stwierdziła bez najmniejszego namysłu. – Zawsze miałam problem z politykami i polityką jako taką. Nawet nie chodzi o poglądy, co o polityków jako takich. W Brazylii króluje w większości korupcja, chociaż to i tak nie jest poziom Kolumbii. Wszyscy lubią mydlić oczy ładnymi słówkami, a gdy przyjdzie co do czego, to się wypną. Nie, nie mam swojego kandydata. A pomijając nawet okoliczności, to na pewno nie po jednym wystąpieniu dzisiaj, choć mogę stwierdzić, że poglądy Myklebust są… w pewnym sensie groźne. Z mojego punktu widzenia, ale ja nie jestem stąd, a to bardzo wiele zmienia. – dorzuciła, wzruszając ramionami. Traktowanie wszystkich ślepców jako chorych potrzebujących pomocy było groźne. Zbyt groźne. Zbyt dużo wiedziało doskonale, co robi. Problem polegał na tym, jak odróżnić ich od osób, które wybrały taką ścieżkę, bo naprawdę nie widziały innej drogi.
- To skomplikowane. Na pewno jestem przeciwko tępieniu genetyk za to, że się tacy urodzili. – dorzuciła, prostując się znad krzaka. Wydawało jej się, że dostrzegła jakiś błysk między gałązkami, ale niestety był to tylko refleks świetlny.
Skarb: 148+31 = 179/300
when killing them with kindness doesn't work...try voodoo
Mistrz Gry
Re: Arboretum Sob 21 Wrz - 15:09
The member 'Vaia Cortés da Barros' has done the following action : kości
'k100' : 31
'k100' : 31
Agnar Eriksen
Re: Arboretum Sro 25 Wrz - 13:31
Agnar EriksenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 37 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : zamożny
Zawód : łowca Gleipniru w stopniu specjalisty
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : ryś
Atuty : twardziel (I), myśliwy (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 25 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Był zmęczony i rozdrażniony niczym ryś, a właśnie to zwierzę do było jego totemem. Dlatego teraz czujny, lekko zirytowany zerkał na Vaię, która śmiało trącała struny jego cierpliwości; napięte do granic.
Lubiła ryzykować, pakować się palec między drzwi i zaglądać gdzie nie trzeba. Takie osoby nie dożywają sędziwej starości. Musiała mieć tego świadomość albo sprawnie ignorowała wszelkie znaki.
Przechadzał się między krzakami spoglądając co jakiś czas pomiędzy gałęzie. Nie szukał skarbu z wielkim zapałem, jakby od tego zależało jego życie. Niedbale i od niechcenia, ale chodziło o to, aby zająć się czymś innym. Na chwilę uspokoić myśli i krew, która szybciej pulsowała w żyłach. Jednak w sposób, który zdradzał złość i irytację, nie zaś podniecenie jak w trakcie polowania.
Przeczesał dłonią ciemne włosy, które na skroniach zaczynała prószyć siwizna, tym samym burząc idealnie ułożoną fryzurę.
-Korupcja jest wszędzie. - Widział ją nawet wśród Łowców. Szybko się takich pozbywali, ale zawsze pojawili się kolejny wyrastając jak grzyby po deszczu. Polityka zaś sięgała po niego długimi mackami, oplatając coraz ciaśniej. -Sądziłem, że ucieknę od polityki. - Dodał schylając się przy jednym z krzaków, ale niczego tam nie znalazł więc spojrzał w górę spodziewając się, że być może, pomiędzy gałęziami drzew coś dojrzy. -Jednak nawet nazwisko Eriksen zmusza do skręcenia w tym kierunku. - Nie było idealnego programu, jego dziadek wyraźnie mu to wskazał w krótkiej rozmowie jaką wymienili i nie zapowiadało się, aby przy najbliższej okazji mogli znów poruszyć tę kwestię. Agnar nie poczuwał się do tego, aby pojawić się w siedzibie rodowej. Dobrze mu było w domu na obrzeżach, gdzie nikt go nie zaczepiał.
Temat genetyk był mu bliski. Mierzył się z nim w swojej pracy, kiedy galdrowie zwyczajnie donosili na każdego, kogo podejrzewali o bycie innym. Nawet jak nic im nie zrobili, zwykła, czysta zawiść brała górę nad zdrowym rozsądkiem. Wiele takich donosów lądowało u niego w koszu. Sięgnął po paczkę papierosów i niemo wskazał na nią sugerując Vai, aby się poczęstowała.
Skarb: 179+ 6 = 185/300
Lubiła ryzykować, pakować się palec między drzwi i zaglądać gdzie nie trzeba. Takie osoby nie dożywają sędziwej starości. Musiała mieć tego świadomość albo sprawnie ignorowała wszelkie znaki.
Przechadzał się między krzakami spoglądając co jakiś czas pomiędzy gałęzie. Nie szukał skarbu z wielkim zapałem, jakby od tego zależało jego życie. Niedbale i od niechcenia, ale chodziło o to, aby zająć się czymś innym. Na chwilę uspokoić myśli i krew, która szybciej pulsowała w żyłach. Jednak w sposób, który zdradzał złość i irytację, nie zaś podniecenie jak w trakcie polowania.
Przeczesał dłonią ciemne włosy, które na skroniach zaczynała prószyć siwizna, tym samym burząc idealnie ułożoną fryzurę.
-Korupcja jest wszędzie. - Widział ją nawet wśród Łowców. Szybko się takich pozbywali, ale zawsze pojawili się kolejny wyrastając jak grzyby po deszczu. Polityka zaś sięgała po niego długimi mackami, oplatając coraz ciaśniej. -Sądziłem, że ucieknę od polityki. - Dodał schylając się przy jednym z krzaków, ale niczego tam nie znalazł więc spojrzał w górę spodziewając się, że być może, pomiędzy gałęziami drzew coś dojrzy. -Jednak nawet nazwisko Eriksen zmusza do skręcenia w tym kierunku. - Nie było idealnego programu, jego dziadek wyraźnie mu to wskazał w krótkiej rozmowie jaką wymienili i nie zapowiadało się, aby przy najbliższej okazji mogli znów poruszyć tę kwestię. Agnar nie poczuwał się do tego, aby pojawić się w siedzibie rodowej. Dobrze mu było w domu na obrzeżach, gdzie nikt go nie zaczepiał.
Temat genetyk był mu bliski. Mierzył się z nim w swojej pracy, kiedy galdrowie zwyczajnie donosili na każdego, kogo podejrzewali o bycie innym. Nawet jak nic im nie zrobili, zwykła, czysta zawiść brała górę nad zdrowym rozsądkiem. Wiele takich donosów lądowało u niego w koszu. Sięgnął po paczkę papierosów i niemo wskazał na nią sugerując Vai, aby się poczęstowała.
Skarb: 179+ 6 = 185/300
hunter
He no longer clung to the simplistic ideals
of right and wrong or good and evil.
He understood better than anyone
that dark and light were intertwined
in strange and complex ways.
Mistrz Gry
Re: Arboretum Sro 25 Wrz - 13:31
The member 'Agnar Eriksen' has done the following action : kości
'k100' : 6
'k100' : 6
Vaia Cortés da Barros
Re: Arboretum Pią 4 Paź - 18:02
Vaia Cortés da BarrosWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Salvador, Brazylia
Wiek : 34 lata
Stan cywilny : rozwódka
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jaguarundi amerykański
Atuty : pięściarz (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 16 / magia natury: 6 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 22 / magia twórcza: 5 / sprawność: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Kot zawsze rozpoznał drugiego kota, czasem dostrzegała u Agnara coś wybitnie kociego, ale niespecjalnie o to pytała. Za to ryzyko było jej drugim imieniem, nigdy nie przejmowała się tym, że czasem przekracza granicę – zwyczajnie dlatego, że mogła i wiedziała, do którego momentu takie igranie ze śmiercią było jeszcze akceptowalne.
Ale zazwyczaj, w przypadku Agnara, miało to jeszcze jeden cel; czasem lepiej, by wyładował się na niej, bo mogła sobie z tym poradzić. Z innymi nigdy nie można było być tego pewnym. Nie zmieniało to jednak faktu, że w przeważającej większości bardzo skutecznie ignorowała rozdrażnienie rozmówców, drążąc temat i denerwując, bo zwyczajnie mogła. Dokładnie takim typem osoby była.
I od zawsze wiedziała, że nie umrze ze starości. Każdy Wartownik o tym wiedział, Wysłannicy chyba tak samo. Tak wyglądała kolej rzeczy i dokładnie tak zamierzała odejść z tego świata. Z hukiem. Pchając już nawet nie palce między drzwi, a całą głowę.
Przesunęła wzrokiem po gałęziach, zatrzymując się na chwilę. Przymknęła oczy, nachylając się nad jednym z krzewów i wdychając przyjemnie słodki zapach kwiatów. Cisza arboretum uspokajała bardziej, chociaż obiektywnie rzecz biorąc ona zdążyła się już uspokoić, Agnar chyba jeszcze nie. Zwłaszcza, gdy zaczął mówić o korupcji, o polityce, o nazwisku. Wyprostowała się i podeszła do niego, delikatnie zabierając mu z ręki paczkę fajek i w zamian oferując niewielkiego fajka z własnej kieszeni, przypominającego bardziej ręcznie robioną samoróbkę jointa niż papierosa per se.
- To odpal. Ale nie wypal więcej niż pół na raz, jest dość mocne. – wyjaśniła, częstując się jednak papierosem z paczki Agnara. – Palił to mój kumpel z dawnych lat, z bardzo krótkim lontem zresztą. – dyskretnie pominęła, że wspomniany kumpel był po prostu wargiem i musiał się czymś zajmować, bo nie zawsze jego brat bliźniak był obok, by go powstrzymać. – Mieszanka ziołowa, całkiem dobry uspokajacz, ale zaczyna się od małych dawek… No chyba, że kopcisz jak ja, ja to potrafię na raz wypalić dwa takie. – westchnęła lekko, na razie odpuszczając skarb, ale tylko na razie, bo jej wzrok tylko luźno przesuwał się po ziemi pod krzewami.
- Oczywiście, że korupcja jest wszędzie. I należy ją tępić. Ale są miejsca, gdzie jej skala przeraża. – uśmiechnęła się, ale trochę ze smutkiem. – Od nazwiska nie da się uciec, chyba że na drugi końcu świata. – w jej głosie nie było żadnych emocji, co było dziwne, nawet jak na nią. – Tylko tak można być anonimowym. Ale wtedy trzeba uciec i nigdy nie wracać w swoje strony, bo nawet jak zmienisz nazwisko to i tak ktoś cię rozpozna. Taka tam dygresja. – mruknęła, potrząsając głową. – Nie wybieramy sobie tego, w jakiej rodzinie przychodzimy na świat, ale do końca życia płacimy potem za nazwisko. – mimowolnie zastanowiła się, co powiedzieliby jej przyjaciele stąd dowiadując się, z jakiej rodziny pochodziła. Co powiedziałby Agnar.
Skarb: 185+77=262/300
Ale zazwyczaj, w przypadku Agnara, miało to jeszcze jeden cel; czasem lepiej, by wyładował się na niej, bo mogła sobie z tym poradzić. Z innymi nigdy nie można było być tego pewnym. Nie zmieniało to jednak faktu, że w przeważającej większości bardzo skutecznie ignorowała rozdrażnienie rozmówców, drążąc temat i denerwując, bo zwyczajnie mogła. Dokładnie takim typem osoby była.
I od zawsze wiedziała, że nie umrze ze starości. Każdy Wartownik o tym wiedział, Wysłannicy chyba tak samo. Tak wyglądała kolej rzeczy i dokładnie tak zamierzała odejść z tego świata. Z hukiem. Pchając już nawet nie palce między drzwi, a całą głowę.
Przesunęła wzrokiem po gałęziach, zatrzymując się na chwilę. Przymknęła oczy, nachylając się nad jednym z krzewów i wdychając przyjemnie słodki zapach kwiatów. Cisza arboretum uspokajała bardziej, chociaż obiektywnie rzecz biorąc ona zdążyła się już uspokoić, Agnar chyba jeszcze nie. Zwłaszcza, gdy zaczął mówić o korupcji, o polityce, o nazwisku. Wyprostowała się i podeszła do niego, delikatnie zabierając mu z ręki paczkę fajek i w zamian oferując niewielkiego fajka z własnej kieszeni, przypominającego bardziej ręcznie robioną samoróbkę jointa niż papierosa per se.
- To odpal. Ale nie wypal więcej niż pół na raz, jest dość mocne. – wyjaśniła, częstując się jednak papierosem z paczki Agnara. – Palił to mój kumpel z dawnych lat, z bardzo krótkim lontem zresztą. – dyskretnie pominęła, że wspomniany kumpel był po prostu wargiem i musiał się czymś zajmować, bo nie zawsze jego brat bliźniak był obok, by go powstrzymać. – Mieszanka ziołowa, całkiem dobry uspokajacz, ale zaczyna się od małych dawek… No chyba, że kopcisz jak ja, ja to potrafię na raz wypalić dwa takie. – westchnęła lekko, na razie odpuszczając skarb, ale tylko na razie, bo jej wzrok tylko luźno przesuwał się po ziemi pod krzewami.
- Oczywiście, że korupcja jest wszędzie. I należy ją tępić. Ale są miejsca, gdzie jej skala przeraża. – uśmiechnęła się, ale trochę ze smutkiem. – Od nazwiska nie da się uciec, chyba że na drugi końcu świata. – w jej głosie nie było żadnych emocji, co było dziwne, nawet jak na nią. – Tylko tak można być anonimowym. Ale wtedy trzeba uciec i nigdy nie wracać w swoje strony, bo nawet jak zmienisz nazwisko to i tak ktoś cię rozpozna. Taka tam dygresja. – mruknęła, potrząsając głową. – Nie wybieramy sobie tego, w jakiej rodzinie przychodzimy na świat, ale do końca życia płacimy potem za nazwisko. – mimowolnie zastanowiła się, co powiedzieliby jej przyjaciele stąd dowiadując się, z jakiej rodziny pochodziła. Co powiedziałby Agnar.
Skarb: 185+77=262/300
when killing them with kindness doesn't work...try voodoo
Mistrz Gry
Re: Arboretum Pią 4 Paź - 18:02
The member 'Vaia Cortés da Barros' has done the following action : kości
'k100' : 77
'k100' : 77
Agnar Eriksen
Re: Arboretum Nie 6 Paź - 0:06
Agnar EriksenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 37 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : zamożny
Zawód : łowca Gleipniru w stopniu specjalisty
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : ryś
Atuty : twardziel (I), myśliwy (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 25 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Spojrzał na podarowaną samoróbkę i długo się nie zastanawiał. Normalnie nie wziąłby czegoś takiego - ostrożność i uwaga były wpisane w jego rzeczywistość, ale z de Barros było inaczej. W przedziwny, pokręcony sposób jej ufał i wiedział, że nie dążyła do jego szkody.
-Hmm... - Mruknął jedynie odpalając jointa. Zaciągnął się ziołową mieszanką, która osiadła na podniebieniu i gardle. Przyjemna odmiana po papierosach jakie namiętnie palił. Wypuścił kłąb dymu nosem i zaciągnął się ponownie zerkając uważnie na kobietę, kiedy wspominała o nazwisku. Brzmiało to jakby mówiła z własnego doświadczenia. Nigdy nie pytał jej w pełni o przeszłość wychodząc z założenia, że każdy ma prawo do prywatności i swojego życia. On był ostatnim do oceniania innych. Kiwnął jedynie głową, zapamiętując słowa jakie wypowiadała. -Nie chcę uciekać od własnego nazwiska. - Bo wbrew wszystkiemu był z niego dumny. Wiedział kim są Eriksenowie i wiedział do czego są zdolni. Był jednym z nich.
Zwyczajnie polityka nie była jego światem. Zaciągnął się jeszcze raz, ale już mniej, dozując sobie mieszankę jaką mu podała. Wolał być ostrożnym, bo nawet jeżeli ona mu źle nie życzyła, to nie wiedział z czym dokładnie ma do czynienia. Choć nie podejrzewał, że całkowicie odpłynie.
Rozejrzał się ponownie wokół siebie, być może jednak coś wypatrzą i znajdą. Skoro już łazi po krzakach i między rabatami starając się przy tym ich nie zdeptać, bo jakimś sposobem ktoś zobaczy, że to właśnie Eriksen uszkodził bratki.
-Coś mamy. - Wskazał na pakunek zawieszony na jednym drzewie. Spojrzał na Vaię. - Ściągniesz sama, czy cię podsadzić? - Zapytał uśmiechając się krzywo kącikiem ust, wyraźnie się z nią drażniąc, tak jak ona sama uczyniał to wcześniej wobec niego. Przy tym pociągnął kolejnego bucha ignorując radę o spaleniu tylko połowy.
Całkiem nieźle smakowało. Potem zapyta o skład.
Skarb: 162 + 45 = 307
-Hmm... - Mruknął jedynie odpalając jointa. Zaciągnął się ziołową mieszanką, która osiadła na podniebieniu i gardle. Przyjemna odmiana po papierosach jakie namiętnie palił. Wypuścił kłąb dymu nosem i zaciągnął się ponownie zerkając uważnie na kobietę, kiedy wspominała o nazwisku. Brzmiało to jakby mówiła z własnego doświadczenia. Nigdy nie pytał jej w pełni o przeszłość wychodząc z założenia, że każdy ma prawo do prywatności i swojego życia. On był ostatnim do oceniania innych. Kiwnął jedynie głową, zapamiętując słowa jakie wypowiadała. -Nie chcę uciekać od własnego nazwiska. - Bo wbrew wszystkiemu był z niego dumny. Wiedział kim są Eriksenowie i wiedział do czego są zdolni. Był jednym z nich.
Zwyczajnie polityka nie była jego światem. Zaciągnął się jeszcze raz, ale już mniej, dozując sobie mieszankę jaką mu podała. Wolał być ostrożnym, bo nawet jeżeli ona mu źle nie życzyła, to nie wiedział z czym dokładnie ma do czynienia. Choć nie podejrzewał, że całkowicie odpłynie.
Rozejrzał się ponownie wokół siebie, być może jednak coś wypatrzą i znajdą. Skoro już łazi po krzakach i między rabatami starając się przy tym ich nie zdeptać, bo jakimś sposobem ktoś zobaczy, że to właśnie Eriksen uszkodził bratki.
-Coś mamy. - Wskazał na pakunek zawieszony na jednym drzewie. Spojrzał na Vaię. - Ściągniesz sama, czy cię podsadzić? - Zapytał uśmiechając się krzywo kącikiem ust, wyraźnie się z nią drażniąc, tak jak ona sama uczyniał to wcześniej wobec niego. Przy tym pociągnął kolejnego bucha ignorując radę o spaleniu tylko połowy.
Całkiem nieźle smakowało. Potem zapyta o skład.
Skarb: 162 + 45 = 307
hunter
He no longer clung to the simplistic ideals
of right and wrong or good and evil.
He understood better than anyone
that dark and light were intertwined
in strange and complex ways.
Mistrz Gry
Re: Arboretum Nie 6 Paź - 0:06
The member 'Agnar Eriksen' has done the following action : kości
'k100' : 45
'k100' : 45
Vaia Cortés da Barros
Re: Arboretum Nie 6 Paź - 1:47
Vaia Cortés da BarrosWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Salvador, Brazylia
Wiek : 34 lata
Stan cywilny : rozwódka
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jaguarundi amerykański
Atuty : pięściarz (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 16 / magia natury: 6 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 22 / magia twórcza: 5 / sprawność: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Gdyby wyraził wątpliwość co do składu, Vaia nie wahałaby się i zaciągnęła dymem jako pierwsza. Zresztą nie proponowałaby czegoś, czego bezpieczeństwa nie byłaby pewna. Chciała pomóc Agnarowi chociaż trochę, a nie zrobić mu kuku. Uśmiechnęła się jednak kątem ust, kiedy zaciągnął się dymem. No, nie można powiedzieć, by pomysły Tiga paliło się źle. Nadal pamiętała eksperymentalne papierosy, choć tamte nie miały takiego fajnego działania, jak te. Chociaż niestety ten ćwok ponury nigdy nie chciał jej podać składu mieszanki i tylko się głupio szczerzył.
- Nie patrz tak na mnie. Moje nazwisko ma długą historię i w pewnych miejscach dosyć kijową. Dlatego przestawiam się przeważnie nazwiskiem po eks mężu. - stwierdziła bardzo oględnie. Były rzeczy, o których nie powiedziała nawet bratu, choć ten szlajał się cholera wie gdzie. Wysłała nawet list do Szalonej Kozy, tylko po to, by się dowiedzieć, że jakiś czas temu Domingo zrezygnował z marynarskiego życia na Amarantine. Kolejna osoba do martwienia się, jeszcze trochę i z nim osiwieje.
- Rozumiem. Ale niestety jest jak jest. Prędzej czy później wyjdzie na to, że będziesz musiał zagłębić się w politykę. Uczciwie współczuję. - wolała nie pytać, z czym jeszcze wiązało się bycie w klanie. Stawiała na mnóstwo ograniczeń, życie na świeczniku i problemy z prywatnością. Wszystko pewnie jednak dało się przeżyć, zwłaszcza, gdy żyło się tak od początku.
Uniosła wysoko brwi widząc, jak Agnar wbrew ostrzeżeniu wypala coraz więcej. Krótkie zamyślenie pozwoliło sobie przypomnieć dokładne działanie specyfiku - nieduża ilość wyciszała emocje, pozwalała panować nad gniewem lub paniką i zwyczajnie uspokajała. Za duże dawki za to nieco zmulały, wywoływały senność i rozwalały koncentrację. Czasem się śmiali, że to podobnie jak alkohol, choć bez ataków agresji.
- Te, Eriksen, jak zaśniesz na ławce to ja cię holować nie będę. - zastrzegła z uroczym uśmieszkiem, choć było pewne, że w razie czego postara się, by Agnar trafił do domu. Za to propozycja podsadzenia nie mogła pozostać bez echa. Cokolwiek wisiało na drzewie było stosunków wysoko. Vaia jednak umiała łazić po drzewach, dachach i jeszcze przecież mogła zmienić się w jaguarundi. No ale skoro Agnar tak pięknie proponował…
- A podsadź dobry panie, nie moja wina, że natura poskąpiła wzrostu. - stanęła pod drzewem, czekając, aż Eriksen faktycznie ją uniesie. Na szczęście była lekka, więc nie musiał obawiać się o kręgosłup. - Co my tu właściwie mamy ciekawego...
Zgarnęła pakiecik i delikatnie zaczęła go rozpakowywać, by dostać się do środka. Na widok smoczych bransoletkek uśmiechnęła się szeroko.
- Jakie fajne! Pięknie wykonane, a do tego ze smokiem. Podobają mi się. Myślałam, że to podpucha z tym skarbem. - wręczyła Agnarowi jedną bransoletkę, a drugą natychmiast zaplątała sobie na ręce.
- Nie patrz tak na mnie. Moje nazwisko ma długą historię i w pewnych miejscach dosyć kijową. Dlatego przestawiam się przeważnie nazwiskiem po eks mężu. - stwierdziła bardzo oględnie. Były rzeczy, o których nie powiedziała nawet bratu, choć ten szlajał się cholera wie gdzie. Wysłała nawet list do Szalonej Kozy, tylko po to, by się dowiedzieć, że jakiś czas temu Domingo zrezygnował z marynarskiego życia na Amarantine. Kolejna osoba do martwienia się, jeszcze trochę i z nim osiwieje.
- Rozumiem. Ale niestety jest jak jest. Prędzej czy później wyjdzie na to, że będziesz musiał zagłębić się w politykę. Uczciwie współczuję. - wolała nie pytać, z czym jeszcze wiązało się bycie w klanie. Stawiała na mnóstwo ograniczeń, życie na świeczniku i problemy z prywatnością. Wszystko pewnie jednak dało się przeżyć, zwłaszcza, gdy żyło się tak od początku.
Uniosła wysoko brwi widząc, jak Agnar wbrew ostrzeżeniu wypala coraz więcej. Krótkie zamyślenie pozwoliło sobie przypomnieć dokładne działanie specyfiku - nieduża ilość wyciszała emocje, pozwalała panować nad gniewem lub paniką i zwyczajnie uspokajała. Za duże dawki za to nieco zmulały, wywoływały senność i rozwalały koncentrację. Czasem się śmiali, że to podobnie jak alkohol, choć bez ataków agresji.
- Te, Eriksen, jak zaśniesz na ławce to ja cię holować nie będę. - zastrzegła z uroczym uśmieszkiem, choć było pewne, że w razie czego postara się, by Agnar trafił do domu. Za to propozycja podsadzenia nie mogła pozostać bez echa. Cokolwiek wisiało na drzewie było stosunków wysoko. Vaia jednak umiała łazić po drzewach, dachach i jeszcze przecież mogła zmienić się w jaguarundi. No ale skoro Agnar tak pięknie proponował…
- A podsadź dobry panie, nie moja wina, że natura poskąpiła wzrostu. - stanęła pod drzewem, czekając, aż Eriksen faktycznie ją uniesie. Na szczęście była lekka, więc nie musiał obawiać się o kręgosłup. - Co my tu właściwie mamy ciekawego...
Zgarnęła pakiecik i delikatnie zaczęła go rozpakowywać, by dostać się do środka. Na widok smoczych bransoletkek uśmiechnęła się szeroko.
- Jakie fajne! Pięknie wykonane, a do tego ze smokiem. Podobają mi się. Myślałam, że to podpucha z tym skarbem. - wręczyła Agnarowi jedną bransoletkę, a drugą natychmiast zaplątała sobie na ręce.
when killing them with kindness doesn't work...try voodoo
Mistrz Gry
Re: Arboretum Nie 6 Paź - 1:47
The member 'Vaia Cortés da Barros' has done the following action : kości
'k10' : 8
'k10' : 8
Agnar Eriksen
Re: Arboretum Czw 17 Paź - 11:56
Agnar EriksenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 37 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : zamożny
Zawód : łowca Gleipniru w stopniu specjalisty
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : ryś
Atuty : twardziel (I), myśliwy (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 25 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Nie wiedział co jest w środku, ale niewiele go to interesowało. Świadomość, że nie zna składu tego co palił było nawet uspokajające. Nie chciał teraz roztrząsać tego jak na niego zadziała. Zwyczajnie był zmęczony całym spotkaniem i irytował się na samą myśl co go będzie czekało później.
-Mhm…- skomentował jedynie wzmiankę o nazwisku po eks mężu notując w pamięci, że warto kiedyś zgłębić rzeczony temat, lecz nie dzisiaj. Nie był to najlepszy moment na takie rozmowy. -Już wolę kolejne potwory. - Dodał ponuro, co było prawdą. Wybrał takie a nie inne życie, ponieważ czuł, że bycie głęboko w polityce nie jest dla niego. Oczywiście, był do tego przygotowywany. Od najmłodszych lat tresowany i uczony jak należy się zachowywać, jakie podejmować decyzje, ale szczerze liczył, że go to ominie. Dzisiaj jednak dziadek postarał się o to, aby tak się właśnie nie stało. Nie miał zamiaru jednak poddawać się bez walki. Miał inne plany i za stary był na to, aby traktować go jak szczyla i chłopca na posyłki.
-To mnie zostawisz. - Mruknął podając jej skręta i podchodząc bliżej do drzewa. Odpowiednio się ustawił, aby mogła wskoczyć mu na barana i tym samym sięgnąć po ukryty skarb. Była dość drobna i lekka więc nie miał problemów z utrzymaniem równowagi, a tym bardziej wyprostowaniem się. - Co tam znalazłaś?
Szczerze był zainteresowany tym co zostało ukryte przez organizatorów całego zjazdu. Pamiętał, że zawsze upominki miały jakąś wartość i były wykonane z dobrej jakości surowców. W domu nadal stała jedna rzeźba, którą wygrał w turnieju łuczniczym. Stanowiła całkiem ładną ozdobę i wspomnienie dobrej zabawy. Odczekał aż kobieta rozpakuje paczkę, a potem ujął w dłoń bransoletę. -Się szarpnęli… - Oznajmił z niemałym zaskoczeniem. Bransolety były ładne i dobrze wykonane, żaden tam szmelc, który zaraz się wyrzuci do śmietnika w drodze do domu. Kiedy nałożył bransoletę na nadgarstek tak wpasowała się idealnie i nie zdawała się być zbędnym dodatkiem. -Zawsze jest jakiś skarb, tylko nigdy nie wiadomo co się znajdzie. Bywają różne rzeczy. - Mogli natrafić na coś innego, nie tylko bransolety. Obejrzał się przez ramię na Dom Jarlów, na miejsce, z którego przyszli. Wziął głębszy oddech jakby pozbywał się całego ciężaru świata jaki nosił na swoich barkach. Spojrzał na Vaię. -Sądzę, że na mnie czas. Wracamy?
Być może była z kimś umówiona, a może chciała dłużej poszperać w Domu Jarlów skoro miała taką okazję. Niezależnie co wybierze nie miał zamiaru jej powstrzymywać. Nie tym razem.
-Mhm…- skomentował jedynie wzmiankę o nazwisku po eks mężu notując w pamięci, że warto kiedyś zgłębić rzeczony temat, lecz nie dzisiaj. Nie był to najlepszy moment na takie rozmowy. -Już wolę kolejne potwory. - Dodał ponuro, co było prawdą. Wybrał takie a nie inne życie, ponieważ czuł, że bycie głęboko w polityce nie jest dla niego. Oczywiście, był do tego przygotowywany. Od najmłodszych lat tresowany i uczony jak należy się zachowywać, jakie podejmować decyzje, ale szczerze liczył, że go to ominie. Dzisiaj jednak dziadek postarał się o to, aby tak się właśnie nie stało. Nie miał zamiaru jednak poddawać się bez walki. Miał inne plany i za stary był na to, aby traktować go jak szczyla i chłopca na posyłki.
-To mnie zostawisz. - Mruknął podając jej skręta i podchodząc bliżej do drzewa. Odpowiednio się ustawił, aby mogła wskoczyć mu na barana i tym samym sięgnąć po ukryty skarb. Była dość drobna i lekka więc nie miał problemów z utrzymaniem równowagi, a tym bardziej wyprostowaniem się. - Co tam znalazłaś?
Szczerze był zainteresowany tym co zostało ukryte przez organizatorów całego zjazdu. Pamiętał, że zawsze upominki miały jakąś wartość i były wykonane z dobrej jakości surowców. W domu nadal stała jedna rzeźba, którą wygrał w turnieju łuczniczym. Stanowiła całkiem ładną ozdobę i wspomnienie dobrej zabawy. Odczekał aż kobieta rozpakuje paczkę, a potem ujął w dłoń bransoletę. -Się szarpnęli… - Oznajmił z niemałym zaskoczeniem. Bransolety były ładne i dobrze wykonane, żaden tam szmelc, który zaraz się wyrzuci do śmietnika w drodze do domu. Kiedy nałożył bransoletę na nadgarstek tak wpasowała się idealnie i nie zdawała się być zbędnym dodatkiem. -Zawsze jest jakiś skarb, tylko nigdy nie wiadomo co się znajdzie. Bywają różne rzeczy. - Mogli natrafić na coś innego, nie tylko bransolety. Obejrzał się przez ramię na Dom Jarlów, na miejsce, z którego przyszli. Wziął głębszy oddech jakby pozbywał się całego ciężaru świata jaki nosił na swoich barkach. Spojrzał na Vaię. -Sądzę, że na mnie czas. Wracamy?
Być może była z kimś umówiona, a może chciała dłużej poszperać w Domu Jarlów skoro miała taką okazję. Niezależnie co wybierze nie miał zamiaru jej powstrzymywać. Nie tym razem.
hunter
He no longer clung to the simplistic ideals
of right and wrong or good and evil.
He understood better than anyone
that dark and light were intertwined
in strange and complex ways.
Vaia Cortés da Barros
Re: Arboretum Wto 29 Paź - 17:32
Vaia Cortés da BarrosWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Salvador, Brazylia
Wiek : 34 lata
Stan cywilny : rozwódka
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : wysłannik Forsetiego
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jaguarundi amerykański
Atuty : pięściarz (I), miłośnik pojedynków (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 16 / magia natury: 6 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 22 / magia twórcza: 5 / sprawność: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Uniosła delikatnie brew, patrząc na Eriksena, ale nie dopytywała głębiej. Nie była też świadoma, że takimi krótkimi wzmiankami kopała sobie grób, do którego kiedyś Agnar ją wrzuci, zadając pytania, na które zdecydowanie odpowiadać nie chciała. Ale brak świadomości takich spraw zdecydowanie ułatwiał pewne rzeczy i jakoś specjalnie nie pilnowała języka przy mężczyźnie. No bo co się mogło stać, prawda? Najwyżej zada kilka pytań.
W pierwszej chwili chciała nawet skomentować coś o potworach, ale dokładnie w tym momencie, ten ponury ton Agnara i jego wzrok sprawiły, że cała rzeczywistość uderzyła ją niczym obuchem. Byli zmęczeni, oboje. Skręty pozwalały się wyciszyć, ale nie likwidowały zmęczenia, a złośliwostki i przytyki… zawsze i wszędzie, ale nie w chwili, gdy bądź co bądź bliski jej mężczyzna potrzebował zapewne odpoczynku po całym tym nurzaniu się w politycznym bagnie. Nie, żeby sama nie potrzebowała odpoczynku. Dlatego sobie darowała i jedynie potrząsnęła głową na jego następny komentarz.
- Na teleport do domu jeszcze mnie stać. – stwierdziła jedynie, bez dodatkowych komentarzy. Zresztą raczej Agnar nie chciałby, żeby znaleziono go tutaj pod wpływem używek… A nawet i bez tego spanie w ogrodzie pewnie nie było zbyt dobrze odbierane. Tak jej się przynajmniej wydawało. Zgarnęła podanego skręta i zgasiła go zaklęciem, chowając resztę do kieszeni spodni.
- Bransoletki znalazłam. – rzuciła niedbale, ale za to z czystą fascynacją widoczną w oczach. Vaia była zachwycona znaleziskiem, zwłaszcza dzięki wykonaniu. Czasem była jak taka sroka, lubiła dobrze wykonaną biżuterię. – Jak sądzisz, mają jakieś właściwości? – zerknęła całkowicie niewinnie na Agnara, uśmiechając się przy tym niczym dziecko na widok nowej zabawki. Na propozycję wyjścia jednak skinęła energicznie głową. Tak, lepiej było tu nie zostawać.
- Mhm. Dosyć kłębienia się dziennikarzom pod nosem. – uśmiechnęła się kątem ust. – Wracamy. Nie mam najmniejszej ochoty wpaść tu na jakiegoś polityka. Raport pójdzie jutro… odprowadzić cię? – spytała rzeczowo, ale też i z ciekawością. Nie miała nic przeciwko powrotom w towarzystwie Eriksena, bo choć tłum ją całkowicie wykończył, tak istniało wąskie grono osób, których obecność obok po prostu lubiła. Ale w pełni byłaby też w stanie zrozumieć, gdyby łowca odmówił. Zdaje się, że dzisiejsze spotkania nie poszły w dobrym kierunku, a jego dziadek nie sprawiał wrażenia ciepłego i kochanego, jak abuela Esmeralda, kiedy nie wściekała się na wszystkich gringos.
- Spacer z dala od ludzi brzmi jak całkiem dobra opcja przed snem. – dodała lekkim tonem, patrząc pytająco. Nie było też wcale tak, że zamierzała go do czegokolwiek zmuszać. Wbrew pozorom rozgadana zazwyczaj Barros potrafiła też siedzieć cicho, a teraz właśnie był dobry moment do ciszy. Nie musieli rozmawiać w drodze powrotnej, by zwyczajnie cieszyć się własnym towarzystwem.
W pierwszej chwili chciała nawet skomentować coś o potworach, ale dokładnie w tym momencie, ten ponury ton Agnara i jego wzrok sprawiły, że cała rzeczywistość uderzyła ją niczym obuchem. Byli zmęczeni, oboje. Skręty pozwalały się wyciszyć, ale nie likwidowały zmęczenia, a złośliwostki i przytyki… zawsze i wszędzie, ale nie w chwili, gdy bądź co bądź bliski jej mężczyzna potrzebował zapewne odpoczynku po całym tym nurzaniu się w politycznym bagnie. Nie, żeby sama nie potrzebowała odpoczynku. Dlatego sobie darowała i jedynie potrząsnęła głową na jego następny komentarz.
- Na teleport do domu jeszcze mnie stać. – stwierdziła jedynie, bez dodatkowych komentarzy. Zresztą raczej Agnar nie chciałby, żeby znaleziono go tutaj pod wpływem używek… A nawet i bez tego spanie w ogrodzie pewnie nie było zbyt dobrze odbierane. Tak jej się przynajmniej wydawało. Zgarnęła podanego skręta i zgasiła go zaklęciem, chowając resztę do kieszeni spodni.
- Bransoletki znalazłam. – rzuciła niedbale, ale za to z czystą fascynacją widoczną w oczach. Vaia była zachwycona znaleziskiem, zwłaszcza dzięki wykonaniu. Czasem była jak taka sroka, lubiła dobrze wykonaną biżuterię. – Jak sądzisz, mają jakieś właściwości? – zerknęła całkowicie niewinnie na Agnara, uśmiechając się przy tym niczym dziecko na widok nowej zabawki. Na propozycję wyjścia jednak skinęła energicznie głową. Tak, lepiej było tu nie zostawać.
- Mhm. Dosyć kłębienia się dziennikarzom pod nosem. – uśmiechnęła się kątem ust. – Wracamy. Nie mam najmniejszej ochoty wpaść tu na jakiegoś polityka. Raport pójdzie jutro… odprowadzić cię? – spytała rzeczowo, ale też i z ciekawością. Nie miała nic przeciwko powrotom w towarzystwie Eriksena, bo choć tłum ją całkowicie wykończył, tak istniało wąskie grono osób, których obecność obok po prostu lubiła. Ale w pełni byłaby też w stanie zrozumieć, gdyby łowca odmówił. Zdaje się, że dzisiejsze spotkania nie poszły w dobrym kierunku, a jego dziadek nie sprawiał wrażenia ciepłego i kochanego, jak abuela Esmeralda, kiedy nie wściekała się na wszystkich gringos.
- Spacer z dala od ludzi brzmi jak całkiem dobra opcja przed snem. – dodała lekkim tonem, patrząc pytająco. Nie było też wcale tak, że zamierzała go do czegokolwiek zmuszać. Wbrew pozorom rozgadana zazwyczaj Barros potrafiła też siedzieć cicho, a teraz właśnie był dobry moment do ciszy. Nie musieli rozmawiać w drodze powrotnej, by zwyczajnie cieszyć się własnym towarzystwem.
when killing them with kindness doesn't work...try voodoo
Agnar Eriksen
Re: Arboretum Pon 18 Lis - 12:30
Agnar EriksenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tromsø, Norwegia
Wiek : 37 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : zamożny
Zawód : łowca Gleipniru w stopniu specjalisty
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : ryś
Atuty : twardziel (I), myśliwy (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 16 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 25 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Nie wiedział czy bransoleta coś dodaje więcej po za tym, że prezentuje się dobrze na nadgarstku. Agnar w milczeniu obserwował Vaia, choć jego wzrok zdawał się przechodzić przez nią, jakby szukał odpowiedzi gdzieś poza widzialnym światem. W głowie wciąż pulsowały mu słowa, rozmowy, twarze – cały polityczny teatr, w którym zagrał dziś kolejną, równie męczącą jak każda wcześniej, rolę. Skręt, choć chwilowo znieczulił krawędzie, nie był w stanie w pełni wyciszyć jego myśli.
– Właściwości? – powtórzył, nie ukrywając sceptycyzmu, choć kącik jego ust zadrżał w czymś, co mogło być cieniem uśmiechu. – Jeśli mają, pewnie przekonasz się o tym pierwsza. Albo ostatnia. Zależy, co wsadzili w ten skarb. – Przekrzywił lekko głowę, jego spojrzenie na moment stało się ostrzejsze, a potem złagodniało, gdy dostrzegł w jej oczach tę dziecinną fascynację. – Może sam się przekonam.
Ogród, choć z pozoru cichy, wydawał się dziś zbyt bliski, zbyt duszny. Ludzie, politycy, dziennikarze – każdy z nich czekał tylko na najmniejszy błąd. A Agnar miał dość stąpania po cienkiej linie. – Raport jutro – powtórzył za nią w zamyśleniu, niemal wchodząc jej w słowo. – Lepiej nie drażnić więcej losu. – Spojrzał na nią kątem oka, gdy zapytała, czy go odprowadzić. Przez chwilę nie odpowiedział, jakby próbował ocenić, czy jej obecność była mu w tym momencie potrzebna, czy jedynie przeszkodziłaby mu w zanurzeniu się w własnych myślach. – Spacer brzmi dobrze – powiedział w końcu, jego głos brzmiał teraz ciszej, bardziej zamyślenie. – Jeśli mam wybrać towarzystwo, niech to będzie twoje. – Poprawił kołnierz garnituru i ruszył w stronę wyjścia z ogrodu. – Cisza z tobą… jest przynajmniej ciszą. Reszta tego pieprzonego świata nie zna znaczenia tego słowa. - Nie oglądając się za siebie, ruszył dalej, zakładając, że podąży za nim, ale nie narzucając tego w żaden sposób. To była jego specyficzna forma akceptacji – nieproszona, ale szczera.
|Agnar zt
– Właściwości? – powtórzył, nie ukrywając sceptycyzmu, choć kącik jego ust zadrżał w czymś, co mogło być cieniem uśmiechu. – Jeśli mają, pewnie przekonasz się o tym pierwsza. Albo ostatnia. Zależy, co wsadzili w ten skarb. – Przekrzywił lekko głowę, jego spojrzenie na moment stało się ostrzejsze, a potem złagodniało, gdy dostrzegł w jej oczach tę dziecinną fascynację. – Może sam się przekonam.
Ogród, choć z pozoru cichy, wydawał się dziś zbyt bliski, zbyt duszny. Ludzie, politycy, dziennikarze – każdy z nich czekał tylko na najmniejszy błąd. A Agnar miał dość stąpania po cienkiej linie. – Raport jutro – powtórzył za nią w zamyśleniu, niemal wchodząc jej w słowo. – Lepiej nie drażnić więcej losu. – Spojrzał na nią kątem oka, gdy zapytała, czy go odprowadzić. Przez chwilę nie odpowiedział, jakby próbował ocenić, czy jej obecność była mu w tym momencie potrzebna, czy jedynie przeszkodziłaby mu w zanurzeniu się w własnych myślach. – Spacer brzmi dobrze – powiedział w końcu, jego głos brzmiał teraz ciszej, bardziej zamyślenie. – Jeśli mam wybrać towarzystwo, niech to będzie twoje. – Poprawił kołnierz garnituru i ruszył w stronę wyjścia z ogrodu. – Cisza z tobą… jest przynajmniej ciszą. Reszta tego pieprzonego świata nie zna znaczenia tego słowa. - Nie oglądając się za siebie, ruszył dalej, zakładając, że podąży za nim, ale nie narzucając tego w żaden sposób. To była jego specyficzna forma akceptacji – nieproszona, ale szczera.
|Agnar zt
hunter
He no longer clung to the simplistic ideals
of right and wrong or good and evil.
He understood better than anyone
that dark and light were intertwined
in strange and complex ways.