Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Leśna droga

    2 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Leśna droga
    Jedna z wielu ścieżek wydeptanych setkami nóg przez setki lat, która wiedzie między potężnymi, wiekowymi sylwetkami świerków, zazwyczaj omijając najpopularniejsze szlaki turystyczne, a co za tym idzie, podążając nią, rzadko kiedy natrafić można na żywą, przede wszystkim ludzką, istotę. Po obu stronach traktu, im bardziej zagłębia się w coraz ciemniejszy las, można zauważyć co jakiś czas zmianę leśnego poszycia – od niewysoko rosnących traw, poprzez krzewy brusznicy, rozłożyste ramiona paproci, następnie znów na trawach i połaciach mchu skończywszy – oraz terenu.
    Gość
    Anonymous


    15.05.2001


    Przyjemne, majowe powietrze muskało wszystko wokół swoją niewidzialną, delikatną dłonią. Wiatr, który wprawiał korony drzew w ruch był niczym skald, który swoją pieśnią porywał serca świerków rosnących tutaj od dawien dawna. Jest to piękny i ogromny las, w którym można niemalże zatracić poczucie czasy. Dzisiejsze słońce nie było intensywne, było delikatne, nieśmiałe niczym młoda dziewczyna, która właśnie zobaczyła osobę, którą skrycie kochała.
    Hugo wybrał się dziś na spacer. Postanowił, że zamiast siedzieć w domu w czterech ścianach, gdzie jedynym kompanem jest mający wieczny żal ojciec, to wyjdzie i pooddycha świeżym, leśnym powietrzem. Niewiele myśląc, jak tylko wrócił z pracy, która też go dziś psychicznie zmęczyła, ubrał swoją ulubioną, bordową koszulę flanelową, wygodniejsze spodnie typu bojówki w barwie grafitu i buty w rozmiarze 58, zawiązywane czarnymi sznurówkami. Na całość zarzucił kurtkę w kolorze ciemnej zieleni, ale jej już nie zapinał, nie lubił tego.
    Bycie olbrzymem miało swoje zalety – niecodzienny wzrost, postawna budowa ciała sprawiały, że niewielu znalazło się takich, którzy Cię zaczepiali. A nawet jeśli usilnie próbowali, czy to pod wpływem używek czy innego przejawu agresji szybko zdawali sobie sprawę, że jakikolwiek atak nie miał żadnego sensu. Hugo nie jest pacyfistą, rzadko zdarza się, by wykorzystywał swoją nadludzką siłę i wytrzymałość, by dla zwyczajnej satysfakcji skopać komuś tyłek. Jeśli ktoś przesadza i nie zaniecha agresywnych działań mimo ostrzeżeń musi być gotów ponieść konsekwencje. Bycie olbrzymem to także wady – Hugo nie jest w stanie ukryć swojej odmienności tak jak inni galdrowie, nigdy nie był dobry w chowanego i ciężko znaleźć na miejscu buty w rozmiarze, który nosi. Zdecydowanym plusem jest to, że nie widać po nim, że waży przeszło sto trzydzieści kilogramów. Mimo tak ogromnej wagi, jego budowa ciała nie świadczy zupełnie o tym, co jest swoistym asem w rękawie. Wracając jednak do spaceru…
    Gdy tylko Hugo opuścił urbanistyczne populacje i znalazł się w cichym, iglastym lesie odetchnął głęboko i z wyraźną ulgą. Stronił nieco od ludzi nie dlatego, że ich nie lubił, tylko, że był pod względem relacji z innymi nieco upośledzony. Wynikało to z wielu czynników, ale to opowieść na kiedy indziej. Z racji na swoją wyróżniającą się inność ciężko jest mu znaleźć jakąkolwiek bratnią duszę. Idąc leśną ścieżką trzymał ręce w kieszeni sycąc się spokojem tego miejsca. Mierząc ponad dwa metry czuł się, jakby był jednym z tych drzew, choć tak niewielki w porównaniu z ich wielkością. Śpiew ptaków, szum liści wyciszał go i wprowadzał w błogi stan rozluźnienia. Czuł jak jego mięśnie tracą napięcie, a oddech spowalnia i robi się głębszy. Brązowe oczy Hugo wpatrywały się w każdy skrawek tego lasu w jego polu widzenia. Postanowił zejść ze ścieżki, brodząc po kostki w niewielkiej, acz bardzo gęstej krzewinie, gdzieniegdzie uchylając się przed gałęziami drzew z ostrzejszym igliwiem. Szedł tak, zamyślony, patrząc przed siebie, zapominając o całym świecie…
    Ból przyszedł nagle. Zwolnienie blokady zatrzasku spowodowało, że grube i ostre zęby pułapki na dużą zwierzynę weszły głęboko w kostkę Hugo, rozrywając naskórek, mięśnie. Ból otępił olbrzyma, który upadł jak wielka góra, sycząc z bólu. Czuł, jak pulsujące, nieprzyjemne uczucie zmieszało się z powoli wypływającą na leśne runo krwią. Rozdarta kostka krzyczała i wiła się w nieopisanych spazmach, gdy podrdzewiałe, acz grube zęby sideł trzymały ją w spaczonych objęciach.
    - Ah, kurw…. – przeklął soczyście. Usiadł, zerknął na sytuację, w jakiej się znalazł. Nie miał nic, co mogłoby mu pomóc, a do miasta przecież daleko. Pułapka nie wyglądała na wytrzymałą, toteż za sprawą adrenaliny Hugo złapał ją swoimi silnymi dłońmi i bez problemu ściągnął sidła ze swojej kostki. Problem leżał jednak w tym, że po wyjęciu zębów pułapki z jego ran buchnęła większość ilość czerwonej posoki. Odrzucił zardzewiały przedmiot, rozchlapując większą ilość krwi wokół. Oddychał szybko.
    Pamiętaj o oddechu – mówił sam do siebie. Próbował wstać – nic z tego, mimo, że był wytrzymały, sidła musiały spowodować jakieś poważniejsze obrażenia, niewidoczne gołym okiem z tej perspektywy. Przy każdej próbie ból zalewał jego czaszkę, że aż zaczęło mu piszczeć w uszach. Jedyne, co teraz mu przyszło na myśl to zaciśnięcie swoich silnych dłoni na ranach, co spowodowało kolejną falę bólu. Krzyknął – chyba miał pękniętą kość.
    - Na krew Ymira! – zawołał, przypominając sobie, jak krew lodowego olbrzyma pokonanego przez bogów została przez nich zamieniona w morza i oceany. Teraz, patrząc, jak jego krew płynęła na leśne runo zastanawiał się, jak wielkim oceanem dla małych stworzeń żyjących w runie leśnym jest kropla jego olbrzymiej krwi.
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Las był dla niego jak niepojęta księga, spisana akapitami drzew, dekorowana szczodrze przez arabeski gęstych, poskręcanych gałęzi, przesiąknięta szelestem odcinającym się z pogłosami stawianych miarowo kroków. Szedł, rozmyślając nad więzią o jakiej często mówiła mu Villemo, zupełnie, jakby oczekiwała, że prędzej czy później zdoła pojąć jej słowa, otwierając się na podszepty głoszone przez swoich przodków. Jego matka powróciła do własnego schronienia, oddając go w ręce ludzi - nie miała zostać przenigdy przykładną żoną ani przykładną matką. Nie pamiętał jej - trudno, by ją pamiętał, skoro porzuciła go zaraz po narodzinach składając zawiniątko w pobliżu pierwszej, upatrzonej przez nią posiadłości - nie wierzył, że jej działanie było podszyte celem, nie wierzył, że kiedykolwiek patrzyła się na mieszkańców magicznej części Trondheim, szukając odpowiedniej osoby zdolnej przygarnąć dziecko. Oddała mu, w zamian za to, rozległe przestrzenie wad, oddała mu zwierzęce przekleństwo wijącego się ogona, którego musiał ukrywać przed postronnymi, lękając się odrzucenia. Zanurzony w ciemnej toni rozmyślań, wątpił, aby zyskał sposobność na zjednoczenie się z naturą - bez względu na skrycie się w mniej dostępnych terenach europejskich lasów, huldrom i huldrekallom towarzyszył przede wszystkim jeden, wyraźny cel. Słynęli z dużej obłudy, ze skłonności, o których mówiono głośno i z obrzydzeniem, potępiając szerzącą się bez najmniejszych zahamowań niemoralność. Ludzie, pośród których żył, uwielbiali ukrywać swe prawdziwe intencje, tłamsili swoje pragnienia, pozwalając im wyglądać dopiero przy szczelnie zamkniętych drzwiach, później nakazując, by trwały skute milczeniem.
    Ze wszystkich, nawarstwionych rozważań wyrwało go zawołanie rozdzierające okoliczne powietrze. Przestraszył się na początku, drgnął i zatrzymał się, początkowo nie wiedząc, co uczynić. Zgniótł ciche przekleństwo w ustach, decydując się ostatecznie skonfrontować źródło dobiegającej skargi, pochodzącej ewidentnie od kogoś, kto wymagał pomocy. Sam nie był szczególnym altruistą - istniały pomimo tego sytuacje, w których nawet on decydował się na podobne, szlachetnie ludzkie odruchy. Ruszył przed siebie, dostrzegając chwilę później mężczyznę - pierwszym, co bezsprzecznie przykuwało uwagę, był rozmiar jego sylwetki, nietuzinkowy wzrost, który sugerował zmieszanie krwi z olbrzymami.
    - Bogowie - …w których nie wierzył. - Co miało tutaj miejsce?! - zawołał, na samym wstępie nie wiedząc, co dokładnie miało miejsce. Szkarłatne ślady posoki rozlewały się mimo tego ochoczo, prędko uświadamiając go - przypadkowego, nasuniętego kaprysem losu przechodnia - o całej powadze sytuacji. Bał się, jedynie, że nieznajomy pospiesznie uzna go za kłusownika, który celowo zastawił pułapkę na magiczną zwierzynę - obawiał się, że w podobnym przypadku nie zdążyłby się nawet skutecznie wytłumaczyć.
    - Fetill - ostatkiem trzeźwych myśli rzucił teraz zaklęcie, odnajdując nareszcie drogę do rozsądku. Nie był co prawda najpilniejszym studentem magii leczniczej, liczył jednak, że równie banalna inkantacja zakończy się powodzeniem, nakładając tymczasowy opatrunek na otworzoną ranę.

    Fetill (15) – opatruje magicznym bandażem uszkodzenia ciała.
    90 (k100) + 5 (statystyka) = 95>15, zaklęcie udane


    Oboje z tematu


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Einar Halvorsen' has done the following action : kości


    'k100' : 90



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.