:: Midgard :: Stare Miasto :: Kolegium Sprawiedliwości :: Wielka Biblioteka
Mała czytelnia
3 posters
Mistrz Gry
Mała czytelnia Wto 21 Gru - 12:35
Mała czytelnia
W Wielkiej Bibliotece znajduje się specjalnie wydzielona czytelnia, przeznaczona do czytania oraz nauki – przestronna sala otoczona jest licznymi regałami, pełnymi książek z rozmaitych dziedzin, nie brakuje w niej również pomocy naukowych, takich jak ogromne globusy, mapy czy arkusze zawierające przeprowadzone pod egidą Kolegium badania. Wewnątrz ustawione są liczne stoły, najczęściej pięcio- bądź sześcioosobowe, na samą salę rzucone zostało natomiast zaklęcie wyciszające, która uniemożliwia wykonywania głośnych dźwięków, tym samym przymuszając korzystających z czytelni galdrów do posługiwania się półszeptem i zachowywania spokoju.
Felix Sommerfelt
Re: Mała czytelnia Pią 29 Mar - 22:30
Felix SommerfeltŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Vardø, Norwegia
Wiek : 40 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : złotnik, zaklinacz - właściciel salonu "Oddech Walkirii"
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sroka
Atuty : zaklęty (I), rzemieślnik (II), odporny (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 26 / sprawność: 5 / charyzma: 8 / wiedza ogólna: 5
5.06.2001
Nie powinien był żonglować zleceniami w kalendarzu tylko dlatego, że czuł ekscytację na myśl o pracy nad artefaktem dla Holta – to z założenia nie było dobre dla interesu faworyzować tak jednego klienta. A już szczególnie tak upierdliwego, z wyraźnie przerośniętym mniemaniem o sobie. Powinien był go przetrzymać jak każdego innego, rozum o tym wiedział – to ta cholerna ambicja wyrwała się przed szereg, swoim nagabywaniem i przypominaniem nie dając Felixowi pracować w spokoju nad niczym innym, najpierw podsuwając wstępne pomysły na projekt, a później każąc kopać za informacjami.
Cholera, to naprawdę nie było dobre dla interesu.
W domowej bibliotece znalazł opasłe opracowanie na temat ponadprzeciętnych zdolności osób obdarzonych nieludzkimi genami – wertując przykurzone strony odświeżył sobie informacje odnośnie ich siedlisk, sposobów rozpoznawania, użyteczności społecznej... W którymś momencie porzucił jednak dalsze czytanie, coraz wyraźniej zauważając, że autor miał bardzo konkretne przekonania na temat takich osób i pozornie kompletne opracowanie przemycało gdzieniegdzie treści propagandowe, mając za zadanie podsycić nieufność czytelnika. Wcale by się nie zdziwił, gdyby tom został napisany i wydany z inicjatywy Gleipniru.
Przegląd starych notatek, które zrobił pod okiem Almy, nie dał mu wiele więcej niż potwierdzenie teorii, jaką wysnuł podczas spotkania z Nikiem – że większość tego typu artefaktów robiona była na zasadzie klątw, które szybko się wyczerpywały i finalnie nie wykazywały trwałej skuteczności. Powinien być zirytowany tym brakiem informacji, ale Felix czuł głównie niezdrowe podniecenie perspektywą samodzielnego szukania rozwiązań, kombinowania i eksperymentowania. Dawno nie wpadł mu w ręce tak ekscytujący projekt. Planując przejrzenie zbiorów Wielkiej Biblioteki, wrócił myślami do propozycji pomocy i mniej więcej zdając sobie sprawę, jak trudno i długie mogły okazać się poszukiwania na chybił trafił – nie powie przecież opiekunom biblioteki, że szukał tomów powiązanych z zaklinaniem, jeszcze nie upadł na głowę – uznał, że dodatkowa para rąk będzie więcej niż przydatna. I znów, kolejny wyjątek od swoich zasad, który robił dla tego zamówienia. Powinien upewnić się, że ostatni. Odsunąć Nika od projektu aż do momentu powstania prototypu i jego testowania. Choć prawdę powiedziawszy miał to ochotę zrobić od razu, gdy na jego wiewiórkę odpisał dorysowując z boku wiadomości buźkę przesyłającą buziaka – bezczelny gnojek.
Mimo wczesnej pory, między regałami czytelni krążyło parę osób, ale nie wchodzili sobie nawzajem w drogę. Sądząc po młodym wieku większość była zapewne studentami szukającymi materiałów do prac, których brakowało w bibliotekach Instytutów. Z działu o magicznych przedmiotach wszelkiej maści zabrał dwa tomy traktujące o historii i potencjalnych metodach wytwarzania pierwszych artefaktów – skoro nowsze metody się nie sprawdzały, równie dobrze mógł poszukać inspiracji lub wskazówek w przeszłości.
Wybrał stolik nieco na uboczu, zajmując miejsce tuż przy oknie, gdzie było dobre światło. Z torby wyciągnął czysty zeszyt do notatek, w ciszy przeglądając spis treści tomu i ignorując wstęp, w którym na pierwszy rzut oka było wiele pięknych, zawiłych słów, ale mało treści, przekartkował strony do rozdziału o pierwszych odkrytych na terenach Skandynawii artefaktach. To ich przodkowie powinni mieć najwięcej do powiedzenia w dziedzinie radzenia sobie z genetykami, o których mówił Holt, ale jeśli tutaj nie znajdzie nic przydatnego, Felix zamierzał później przejść do opisów pozostawionych przez inne kultury. Z policzkiem wspartym na zwiniętej pięści, szybko przesuwał wzrokiem po tekście, szukając słów-kluczy, nie zwracając szczególnie uwagi na otoczenie.
Nik Holt
Re: Mała czytelnia Sob 30 Mar - 11:58
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Wiadomość od Felixa była dokładnie tym, na co czekał. No, oczywiście nie był świadomy faktu, że to na nią czekał, dopóki rzecz jasna nie przybyła do niego śliczna wiewiórka zaklinacza. Rzucenie okiem na kalendarz wywołało czysty śmiech ze strony fossegrima - od ich spotkania minęły ledwie dwa dni, a Felix już zajął się pracą na temat artefaktu. I już zatęsknił za jego towarzystwem. Nik czuł się bardzo usatysfakcjonowany tym faktem, a do tego sprawiło mu to jakąś dziwną, bardzo zaskakującą wręcz radość. Miejsce wskazywało natomiast na to, że czeka go bardzo pracowity dzień spędzony na grzebaniu za informacjami. Słusznie, bardzo słusznie, to znaczyło tylko, że Sommerfelt porządnie zabrał się za zlecenie Holta, a raczej za to małe, artefaktowe zlecenie.
Uznając, że jeden dzień zamknięcia sklepu mu nie zaszkodzi - zarabiał wystarczająco, żeby żyć na przyzwoitym poziomie - zgarnął notes na notatki i kilka pisadeł. Nie mógł pozbyć się szerokiego uśmiechu na twarzy, zwłaszcza, że zamierzał jeszcze trochę potestować zaklinacza. Fascynowało go, cały czas, że oparł się jego aurze. Musiał wydrzeć mu ten sekret, ale najpierw chciał lepiej go poznać. I oczywiście dostać swój artefakt. Całą drogę z Ymira na stare miasto przeszedł pogwizdując cichutko, nawet nie rozglądając się za potencjalnymi turystami, których fundusze mogłyby zasilić jego własny portfel. Dokładnie tak, jak dzień wcześniej, gdy Nornom ducha winny idiota zasponsorował jemu i Mortensenowi żarcie i spore dawki alkoholu. Czemu inny nie miałby zafundować mu dzisiejszego posiłku?
Wszedł do biblioteki, kierując się od razu do czytelni. W sumie dawno nie odwiedzał tego przybytku, jednak w trakcie studiów często bywał w czytelni, szukając informacji o roślinach albo po prostu się ucząc w spokoju. Na Ymirze nie zawsze było to możliwe. Uśmiechnął się do własnych wspomnień, w bibliotece najłatwiej było znaleźć wtedy klientów na rośliny - tutaj zaczynał z początkami swojego handlu. Ukłonił się jednemu z bibliotekarzy i ukradkiem wypytał, czy już artefaktnik pojawił się na miejscu. Opiekun ksiąg mniej więcej wskazał mu kierunek, więc Nik bez wahania skierował się w tamtą stronę. Dobry humor i jakaś sympatia żywiona do Sommerfelta sprawiły, że oczywiście nie mógł podejść i przywitać się jak normalny galdr. Nie, skądże znowu.
Z bardzo bezczelnym uśmieszkiem zakradł się za plecami zaklinacza - hej, był złodziejem, umiał to robić - i nachylił się nad jego uchem.
- Tęskniłeś? - zamruczał nisko, muskając palcami jego kark, zanim błyskawicznie umknął na bok, tak na wszelki wypadek, gdyby mężczyzna miał jakieś bardziej skomplikowane odruchy obronne niż zejście na zawał w tej samej sekundzie. Zaraz potem też usadowił tyłek na krześle po przeciwnej stronie stolika, wywalając na stół notes i pisadła.
- Co my tu mamy. - mruknął, sprawdzając tomy, które przytargał ze sobą Felix. - Artefakty, historia artefaktów, pobieżna historia niks, fossegrimów i selkie... Guzik to warte, czytałem. Facet kojarzy te genetyki chyba tylko z nazw, w którymś momencie pomylił niksę z huldrą. - prychnął wymownie. - Pomijam ilość niechęci do innych... Zaraz pójdę pogrzebać za lepszymi tomami. Masz już coś istotnego, żebym się nie dublował, czy lecimy od zera? - upewnił się na wszelki wypadek. Cały czas mówił pogłosem, żeby nie przeszkadzać innym. Wbrew pozorom umiał się zachowywać w miejscach publicznych, o ile oczywiście chciał. Aktualnie chciał, bo zależało mu na artefakcie - proste.
Uznając, że jeden dzień zamknięcia sklepu mu nie zaszkodzi - zarabiał wystarczająco, żeby żyć na przyzwoitym poziomie - zgarnął notes na notatki i kilka pisadeł. Nie mógł pozbyć się szerokiego uśmiechu na twarzy, zwłaszcza, że zamierzał jeszcze trochę potestować zaklinacza. Fascynowało go, cały czas, że oparł się jego aurze. Musiał wydrzeć mu ten sekret, ale najpierw chciał lepiej go poznać. I oczywiście dostać swój artefakt. Całą drogę z Ymira na stare miasto przeszedł pogwizdując cichutko, nawet nie rozglądając się za potencjalnymi turystami, których fundusze mogłyby zasilić jego własny portfel. Dokładnie tak, jak dzień wcześniej, gdy Nornom ducha winny idiota zasponsorował jemu i Mortensenowi żarcie i spore dawki alkoholu. Czemu inny nie miałby zafundować mu dzisiejszego posiłku?
Wszedł do biblioteki, kierując się od razu do czytelni. W sumie dawno nie odwiedzał tego przybytku, jednak w trakcie studiów często bywał w czytelni, szukając informacji o roślinach albo po prostu się ucząc w spokoju. Na Ymirze nie zawsze było to możliwe. Uśmiechnął się do własnych wspomnień, w bibliotece najłatwiej było znaleźć wtedy klientów na rośliny - tutaj zaczynał z początkami swojego handlu. Ukłonił się jednemu z bibliotekarzy i ukradkiem wypytał, czy już artefaktnik pojawił się na miejscu. Opiekun ksiąg mniej więcej wskazał mu kierunek, więc Nik bez wahania skierował się w tamtą stronę. Dobry humor i jakaś sympatia żywiona do Sommerfelta sprawiły, że oczywiście nie mógł podejść i przywitać się jak normalny galdr. Nie, skądże znowu.
Z bardzo bezczelnym uśmieszkiem zakradł się za plecami zaklinacza - hej, był złodziejem, umiał to robić - i nachylił się nad jego uchem.
- Tęskniłeś? - zamruczał nisko, muskając palcami jego kark, zanim błyskawicznie umknął na bok, tak na wszelki wypadek, gdyby mężczyzna miał jakieś bardziej skomplikowane odruchy obronne niż zejście na zawał w tej samej sekundzie. Zaraz potem też usadowił tyłek na krześle po przeciwnej stronie stolika, wywalając na stół notes i pisadła.
- Co my tu mamy. - mruknął, sprawdzając tomy, które przytargał ze sobą Felix. - Artefakty, historia artefaktów, pobieżna historia niks, fossegrimów i selkie... Guzik to warte, czytałem. Facet kojarzy te genetyki chyba tylko z nazw, w którymś momencie pomylił niksę z huldrą. - prychnął wymownie. - Pomijam ilość niechęci do innych... Zaraz pójdę pogrzebać za lepszymi tomami. Masz już coś istotnego, żebym się nie dublował, czy lecimy od zera? - upewnił się na wszelki wypadek. Cały czas mówił pogłosem, żeby nie przeszkadzać innym. Wbrew pozorom umiał się zachowywać w miejscach publicznych, o ile oczywiście chciał. Aktualnie chciał, bo zależało mu na artefakcie - proste.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Felix Sommerfelt
Re: Mała czytelnia Sob 30 Mar - 21:51
Felix SommerfeltŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Vardø, Norwegia
Wiek : 40 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : złotnik, zaklinacz - właściciel salonu "Oddech Walkirii"
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sroka
Atuty : zaklęty (I), rzemieślnik (II), odporny (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 26 / sprawność: 5 / charyzma: 8 / wiedza ogólna: 5
Powinien był domyślić się, że pozwalanie sobie na absolutne skupienie nad studiowanym tematem lub pracą, stanowiło błąd, gdy przychodziło do Holta – niepokornego i złośliwego, zdającego się czerpać dużo radości z zachodzenia innym za skórę. Podkreślał to tylko chętnie w trakcie ich całych dwóch spotkań, kłócąc się, wytykając niedoróbki, wyciągając ręce do drogocennych kamieni, na które Felix czekał miesiącami. Był cwaniakiem. Wrzodem na dupie, ale dał mu też najciekawsze zlecenie od wielu miesięcy i choćby z tego powodu nie mógł całkiem spisywać blondyna na straty – nawet jeśli w krótkiej kalkulacji odrzucał argumenty za jego wyraźnie lotnym umysłem, ostrym językiem i fizjonomią pechowo wpasowującą się we wszystko, co śmiało przyciągało wzrok Sommerfelta i przykuwało go na dłużej.
Pech. Jeden wielki pech. Musiał pamiętać, co liczyło się najbardziej – interes i jego renoma – a nie chwilowe zachcianki, które można było zaspokoić na wiele innych sposób. Z ludźmi, którzy nie wpadaliby w zębatki dobrze naoliwionego mechanizmu, wywołując potencjalne długotrwałe szkody.
Wiedział, że Nik przyjdzie – dostał przecież od niego potwierdzenie z tym durnym rysunkiem buźki przesyłającej całusa – i powinien był się rozglądać. Zauważyć jego wejście do przyjemnie cichej czytelni, ale skupiony na zadaniu przed sobą, podążył jego tropem jak koń z klapkami na oczach. Nie pierwszy i nie ostatni raz, ale zwykle zdarzało mu się to w zaciszu własnej biblioteczki i pracowni – tam, gdzie był bezpieczny. Tutaj? Cholera, nawet jeśli dookoła zdawali się krążyć tylko studenci, tutaj zdecydowanie nie był. Holt boleśnie mu to uświadomił, zakradając się i muskając kark opuszkami palców.
Felix nigdy nie był najlepszy w tych podstawowych, typowo bojowych czy obronnych zaklęciach – jego talenty leżały zupełnie gdzie indziej – ale najpierw Alma, a później rzeczywistość kontaktów z innymi ślepcami wyrobiły w nim odpowiednie odruchy. Nauczyły, że jeśli ktoś zachodził cię od tyłu, najpierw ciskałeś w niego zaklęciem zdzierającym skórę z twarzy, a potem zadawałeś pytania. Czar rzucony na ogromne pomieszczenie wytłumił rzucone gardłowo zaklęcie, zmienił je w ledwie szept, podobnie jak i tąpnięcie, gdy uderzyło w dywan, znacząc go ciemną smugą. Zdając sobie sprawę, że to tylko Nik, któremu zachciało się żartów, wcisnął dłonie poznaczone ciemnymi żyłami pod blat stołu, rzucając mu błyszczące irytacją spojrzenie.
- Idiota – syknął, gdy ten jak gdyby nigdy nic rozsiadał się po przeciwnej stronie stołu, wyciągnął przybory do pisania i zaczął przeglądać księgi, które Sommerfelt zdążył wyciągnąć z regałów. Upewniając się, że jego ciało nie mogło już zdradzić postronnym skażenia zakazaną magią, uniósł dłoń, pocierając okolicę mostka. Serce waliło mu mocno, wywołując ten sam niepokój co zawsze – czy podobne sytuacje nie skracały czasu pomiędzy kolejnymi atakami drzewozrostu. Ostatni... Ostatni miał niecały miesiąc wcześniej, tego samego dnia gdy odbywała się premiera nowej sztuki teatralnej, a jeszcze poprzedni... Na tyle dawno, że nie potrafił sobie dokładnie przypomnieć teraz daty. Raczej nie powinien się martwić. Raczej.
- Potrzebujemy opracowania gatunkowego – rzucił wreszcie, wciąż z nutą rozdrażnienia przebrzmiewającą w głosie. - I mitów. Najlepiej paru opracowań różnych autorów, żeby je porównać.
Pech. Jeden wielki pech. Musiał pamiętać, co liczyło się najbardziej – interes i jego renoma – a nie chwilowe zachcianki, które można było zaspokoić na wiele innych sposób. Z ludźmi, którzy nie wpadaliby w zębatki dobrze naoliwionego mechanizmu, wywołując potencjalne długotrwałe szkody.
Wiedział, że Nik przyjdzie – dostał przecież od niego potwierdzenie z tym durnym rysunkiem buźki przesyłającej całusa – i powinien był się rozglądać. Zauważyć jego wejście do przyjemnie cichej czytelni, ale skupiony na zadaniu przed sobą, podążył jego tropem jak koń z klapkami na oczach. Nie pierwszy i nie ostatni raz, ale zwykle zdarzało mu się to w zaciszu własnej biblioteczki i pracowni – tam, gdzie był bezpieczny. Tutaj? Cholera, nawet jeśli dookoła zdawali się krążyć tylko studenci, tutaj zdecydowanie nie był. Holt boleśnie mu to uświadomił, zakradając się i muskając kark opuszkami palców.
Felix nigdy nie był najlepszy w tych podstawowych, typowo bojowych czy obronnych zaklęciach – jego talenty leżały zupełnie gdzie indziej – ale najpierw Alma, a później rzeczywistość kontaktów z innymi ślepcami wyrobiły w nim odpowiednie odruchy. Nauczyły, że jeśli ktoś zachodził cię od tyłu, najpierw ciskałeś w niego zaklęciem zdzierającym skórę z twarzy, a potem zadawałeś pytania. Czar rzucony na ogromne pomieszczenie wytłumił rzucone gardłowo zaklęcie, zmienił je w ledwie szept, podobnie jak i tąpnięcie, gdy uderzyło w dywan, znacząc go ciemną smugą. Zdając sobie sprawę, że to tylko Nik, któremu zachciało się żartów, wcisnął dłonie poznaczone ciemnymi żyłami pod blat stołu, rzucając mu błyszczące irytacją spojrzenie.
- Idiota – syknął, gdy ten jak gdyby nigdy nic rozsiadał się po przeciwnej stronie stołu, wyciągnął przybory do pisania i zaczął przeglądać księgi, które Sommerfelt zdążył wyciągnąć z regałów. Upewniając się, że jego ciało nie mogło już zdradzić postronnym skażenia zakazaną magią, uniósł dłoń, pocierając okolicę mostka. Serce waliło mu mocno, wywołując ten sam niepokój co zawsze – czy podobne sytuacje nie skracały czasu pomiędzy kolejnymi atakami drzewozrostu. Ostatni... Ostatni miał niecały miesiąc wcześniej, tego samego dnia gdy odbywała się premiera nowej sztuki teatralnej, a jeszcze poprzedni... Na tyle dawno, że nie potrafił sobie dokładnie przypomnieć teraz daty. Raczej nie powinien się martwić. Raczej.
- Potrzebujemy opracowania gatunkowego – rzucił wreszcie, wciąż z nutą rozdrażnienia przebrzmiewającą w głosie. - I mitów. Najlepiej paru opracowań różnych autorów, żeby je porównać.
Nik Holt
Re: Mała czytelnia Pon 1 Kwi - 11:56
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Reakcja Felixa była wręcz mistrzowska. Wprawdzie nie do końca spodziewał się takich efektów swojego zaskakiwania innych, ale musiał przyznać, że zaklęcie ciśnięte w dywan w miejscu, w którym stał ułamek wcześniej, w zupełności wyczerpywało jego prywatną satysfakcję. Problemem mogły być co najwyżej żyły Felixa pokrywające się czernią, o tym jednak nie pomyślał. Na całe szczęście ani studenci ani bibliotekarze nie zwrócili uwagi na ten ruch mężczyzny, Nik mógł więc odetchnąć z ulgą. Zaklinacz był mu mimo wszystko potrzebny tutaj, bez Kruczej wiszącej nad głową.
- Nie śpij, bo cię okradną. - poinformował go z wyszczerzem na mordce. Rozsiadł się wygodnie, patrząc z zaciekawieniem na mężczyznę. Z jakichś kompletnie niezrozumiałych powodów lubił przebywać w jego towarzystwie, cieszyły go ich rozmowy nawet, jeśli odbyli tylko dwie. Po prostu obecność Felixa sprawiała mu jakąś dziwną radość, nad którą zastanawiać się nie zamierzał. Nie zamierzał sobie również jej odmawiać - a skoro to znaczyło częstsze siedzenie na głowie zaklinacza, Nik nie miał nic przeciwko. Zwłaszcza, że właśnie dostał kolejny argument, by się go trzymać - zaklęcie, które wleciało w dywan. Nie wiedział, z jakiego zakresu ono było, ale zdecydowanie miał pomysł. I w swojej bezczelności w pełni zakładał, że Felix bez problemu się zgodzi. Może teraz aura zadziała? Tak czy tak brunet był o wiele lepszą opcją niż Magnus czy jego najbardziej zaufany człowiek. Nik nie ufał im ani na jotę, odkąd blond pinda próbowała go udusić. Wprawdzie gadała coś o szacunku do magii, ale Nika to nie przekonało ani trochę. Nie zamierzał pokładać w nich całej swojej zakazanej edukacji, bez względu na to, co musiałby w tym celu zrobić. Póki nie zostanie pełnoprawnym ślepcem nie zamierzał im powierzać chociaż krztyny zaufania. O dziwo inaczej sprawa miała się z Sommerfeltem. Z nim to był po prostu handel. Coś za coś.
- Nie ma problemu. - skinął głową, uśmiechając się lekko. Podniósł tyłek z krzesła i bez zbędnego gadania skierował się do odpowiedniego regału w bibliotece.
Przegrzebanie pozycji zajęło mu trochę. Wbrew pozorom było ich dosyć sporo, jednak czy przedstawiały jakąś większą wartość merytoryczną… Według Nika wcale, o faktycznej historii genetyk nie mówiły za wiele, jednak Holt uznał, że woli przynieść Felixowi wszystko, co znajdzie. Zawsze więcej czasu spędzonego razem, a przy okazji mógłby sam załapać, jak odbijać ewentualne pytania o bycie fossegrimem. Same plusy. Przyniósł więc do stolika stosik wątpliwej jakości ksiąg - będzie można się trochę pośmiać - i położył to wszystko obok Felixa.
- Na razie mam tyle. Potem pójdę po następne. - wyjaśnił lekkim tonem, zaczynając przeglądać pierwszą z brzegu książkę i o dziwo całkowicie uczciwie zaczął robić notatki. Mimo bycia bezczelem naprawdę mu zależało. I na artefakcie i tak ogólnie. Pomyślał sobie, że znalezienie punktów wspólnych nawet dla takich bzdur mogłoby w czymś pomóc. A już na pewno w odkryciu głupoty twórców tych ksiąg.
- Naucz mnie tego. - mruknął kątem ust, robiąc ruch dłonią, jakby rzucał zaklęcie. - Proszę. Zapłacę w czym zechcesz. - dodał cicho, patrząc z uwagą na Felixa. Rzadko prosił. Nawet bardzo rzadko, ale to nie był artefakt. To nie był handel. To było coś innego. - Naucz mnie magii zakazanej. Proszę. - powtórzył samym ruchem ust w taki sposób, żeby nikt go nie usłyszał.
wiedza: 40 + 5 = 45
Próg powodzenia: 65
- Nie śpij, bo cię okradną. - poinformował go z wyszczerzem na mordce. Rozsiadł się wygodnie, patrząc z zaciekawieniem na mężczyznę. Z jakichś kompletnie niezrozumiałych powodów lubił przebywać w jego towarzystwie, cieszyły go ich rozmowy nawet, jeśli odbyli tylko dwie. Po prostu obecność Felixa sprawiała mu jakąś dziwną radość, nad którą zastanawiać się nie zamierzał. Nie zamierzał sobie również jej odmawiać - a skoro to znaczyło częstsze siedzenie na głowie zaklinacza, Nik nie miał nic przeciwko. Zwłaszcza, że właśnie dostał kolejny argument, by się go trzymać - zaklęcie, które wleciało w dywan. Nie wiedział, z jakiego zakresu ono było, ale zdecydowanie miał pomysł. I w swojej bezczelności w pełni zakładał, że Felix bez problemu się zgodzi. Może teraz aura zadziała? Tak czy tak brunet był o wiele lepszą opcją niż Magnus czy jego najbardziej zaufany człowiek. Nik nie ufał im ani na jotę, odkąd blond pinda próbowała go udusić. Wprawdzie gadała coś o szacunku do magii, ale Nika to nie przekonało ani trochę. Nie zamierzał pokładać w nich całej swojej zakazanej edukacji, bez względu na to, co musiałby w tym celu zrobić. Póki nie zostanie pełnoprawnym ślepcem nie zamierzał im powierzać chociaż krztyny zaufania. O dziwo inaczej sprawa miała się z Sommerfeltem. Z nim to był po prostu handel. Coś za coś.
- Nie ma problemu. - skinął głową, uśmiechając się lekko. Podniósł tyłek z krzesła i bez zbędnego gadania skierował się do odpowiedniego regału w bibliotece.
Przegrzebanie pozycji zajęło mu trochę. Wbrew pozorom było ich dosyć sporo, jednak czy przedstawiały jakąś większą wartość merytoryczną… Według Nika wcale, o faktycznej historii genetyk nie mówiły za wiele, jednak Holt uznał, że woli przynieść Felixowi wszystko, co znajdzie. Zawsze więcej czasu spędzonego razem, a przy okazji mógłby sam załapać, jak odbijać ewentualne pytania o bycie fossegrimem. Same plusy. Przyniósł więc do stolika stosik wątpliwej jakości ksiąg - będzie można się trochę pośmiać - i położył to wszystko obok Felixa.
- Na razie mam tyle. Potem pójdę po następne. - wyjaśnił lekkim tonem, zaczynając przeglądać pierwszą z brzegu książkę i o dziwo całkowicie uczciwie zaczął robić notatki. Mimo bycia bezczelem naprawdę mu zależało. I na artefakcie i tak ogólnie. Pomyślał sobie, że znalezienie punktów wspólnych nawet dla takich bzdur mogłoby w czymś pomóc. A już na pewno w odkryciu głupoty twórców tych ksiąg.
- Naucz mnie tego. - mruknął kątem ust, robiąc ruch dłonią, jakby rzucał zaklęcie. - Proszę. Zapłacę w czym zechcesz. - dodał cicho, patrząc z uwagą na Felixa. Rzadko prosił. Nawet bardzo rzadko, ale to nie był artefakt. To nie był handel. To było coś innego. - Naucz mnie magii zakazanej. Proszę. - powtórzył samym ruchem ust w taki sposób, żeby nikt go nie usłyszał.
wiedza: 40 + 5 = 45
Próg powodzenia: 65
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Mistrz Gry
Re: Mała czytelnia Pon 1 Kwi - 11:56
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'k100' : 40
'k100' : 40
Felix Sommerfelt
Re: Mała czytelnia Pon 1 Kwi - 16:45
Felix SommerfeltŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Vardø, Norwegia
Wiek : 40 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : złotnik, zaklinacz - właściciel salonu "Oddech Walkirii"
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sroka
Atuty : zaklęty (I), rzemieślnik (II), odporny (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 26 / sprawność: 5 / charyzma: 8 / wiedza ogólna: 5
Drobne złośliwostki zwykle mu nie przeszkadzały – spływały po Felixie jak po kaczce, bez nadawania im szczególnych znaczeń, bo koniec końców dopóki współpraca układała mu się z kimś dobrze, to podobne zachowania co najwyżej wskazywały na wyostrzony charakter. Sam przecież też nierzadko przeplatał swój sposób wypowiedzi okazjonalnymi przytykami – chyba że rozmawiał z klientem. Ta grupa miała zaszczyt oglądać absolutnie sfabrykowane, fałszywe oblicze zaklinacza stworzone i podtrzymywane jedynie po to, by złoto płynęło nieprzerwanym potokiem do jego kieszeni.
Złośliwość Nika niestety mogła mieć swoje konsekwencje – poważne konsekwencje. Gdyby nie wczesna pora, mały ruch w czytelni i skupienie pozostałych odwiedzających na tomach, których poszukiwali, za ten wybryk z zaklęciem mógłby mieć na głowie Kruczą Straż. Zostałby naznaczony, w oczach zwykłych galdrów straciłby całą renomę, mógłby zamknąć sklep i musiałby polegać wyłącznie na kontaktach wśród ślepców. Wolał, żeby nigdy do tego nie doszło. Rozdrażniony nagłymi myślami o chorobie i przyszłości, która by go czekała za jedno niefortunne potknięcie, zaczął się zastanawiać, czy dałby radę zakląć przedmiot ukrywający efekty przemiany w ślepca. Musiał to później sprawdzić. Przejrzeć to i owo. Może napisać do Almy, jeśli... Nie. Nie do Almy. Kiedy przychodziło do niego, Felix jak nigdy unosił się dumą.
Powtarzał Amandine, że nie mogła przedkładać uczuć nad rozum, bo kiedyś zwiodą ją na manowce, a sam co robił? Nie potrafił do końca wybaczyć mężczyźnie, którego przecież wykorzystał do nauki zaklinania, wściekły że ten uznał swoje ideały i Magisterium za ważniejsze od niego. Właśnie dlatego należało trzymać ludzi na dystans, nie przywiązywać się do nikogo.
Amandine była wyjątkiem, jego jedyną prawdziwą słabością.
Podążając za własną radą, wciąż z pewnym rozdrażnieniem odpowiedział Nikowi, co jego zdaniem mogło być potrzebne, obserwując jak blondyn zaraz zniknął między regałami. Nie wrócił już do studiowania księgi, którą otworzył przed sobą z aż tak niepodzielną uwagą jak jeszcze przed momentem, śledząc go kątem oka, dopóki znów nie usiadł po przeciwnej stronie stołu.
- Nie czytaj dokładnie, szukaj słów-kluczy – podsunął, gdy Holt przysunął sobie pierwszy tok i zeszyt. - Nie mamy czasu na każdą w całości. Chodzi nam tylko o elementy wspólne w mitach, pochodzenie zdolności i ich wpływ na umysł – dodał, choć wcale nie mógł mieć pewności, że Nik będzie potrafił przeglądać treść tak, jak mu zasugerował. Jego mózg mógł mieć kompletnie inną konstrukcję, mógł nie łapać w lot nowych informacji tak samo jak Felix i Amandine. Tak czy inaczej – był. Nawet jeśli pracowałby wolniej, to jednak pracował. Pchał poszukiwania do przodu.
Ledwie zdążył się pochylić nad własną księgą, spuścić znów wzrok na tekst i zakręcić długopisem w dłoni, gdy cichy szept blondyna znów przyciągnął jego uwagę. Felix podniósł na niego spojrzenie, czując zaraz jak brwi podjeżdżają mu nieco w górę – i na samą prośbę o naukę i na fakt, że Nik zwyczajnie poprosił, nie wplatając w swoje słowa żadnej złośliwostki. Uczył już Amandine, wiedział, że potrafi to robić, ale ona... Ona była rodziną. Jego słabym punktem, który musiał wyposażyć w narzędzia do obrony. A Nik? Kompletną niewiadomą. Kimś, kto nie zasłużył jeszcze na zaufanie i może nigdy miał go nie zyskać.
Rozglądając się powoli dookoła upewnił się, że nikt nie podsłuchiwał.
- Powinieneś poprosić kogoś, komu ufasz. Żeby się potem tobą zajął – zaczął cicho, palcem pocierając skroń, ale osłaniając jednocześnie usta dłonią. - Nie chcesz sam przechodzić przemiany.
Złośliwość Nika niestety mogła mieć swoje konsekwencje – poważne konsekwencje. Gdyby nie wczesna pora, mały ruch w czytelni i skupienie pozostałych odwiedzających na tomach, których poszukiwali, za ten wybryk z zaklęciem mógłby mieć na głowie Kruczą Straż. Zostałby naznaczony, w oczach zwykłych galdrów straciłby całą renomę, mógłby zamknąć sklep i musiałby polegać wyłącznie na kontaktach wśród ślepców. Wolał, żeby nigdy do tego nie doszło. Rozdrażniony nagłymi myślami o chorobie i przyszłości, która by go czekała za jedno niefortunne potknięcie, zaczął się zastanawiać, czy dałby radę zakląć przedmiot ukrywający efekty przemiany w ślepca. Musiał to później sprawdzić. Przejrzeć to i owo. Może napisać do Almy, jeśli... Nie. Nie do Almy. Kiedy przychodziło do niego, Felix jak nigdy unosił się dumą.
Powtarzał Amandine, że nie mogła przedkładać uczuć nad rozum, bo kiedyś zwiodą ją na manowce, a sam co robił? Nie potrafił do końca wybaczyć mężczyźnie, którego przecież wykorzystał do nauki zaklinania, wściekły że ten uznał swoje ideały i Magisterium za ważniejsze od niego. Właśnie dlatego należało trzymać ludzi na dystans, nie przywiązywać się do nikogo.
Amandine była wyjątkiem, jego jedyną prawdziwą słabością.
Podążając za własną radą, wciąż z pewnym rozdrażnieniem odpowiedział Nikowi, co jego zdaniem mogło być potrzebne, obserwując jak blondyn zaraz zniknął między regałami. Nie wrócił już do studiowania księgi, którą otworzył przed sobą z aż tak niepodzielną uwagą jak jeszcze przed momentem, śledząc go kątem oka, dopóki znów nie usiadł po przeciwnej stronie stołu.
- Nie czytaj dokładnie, szukaj słów-kluczy – podsunął, gdy Holt przysunął sobie pierwszy tok i zeszyt. - Nie mamy czasu na każdą w całości. Chodzi nam tylko o elementy wspólne w mitach, pochodzenie zdolności i ich wpływ na umysł – dodał, choć wcale nie mógł mieć pewności, że Nik będzie potrafił przeglądać treść tak, jak mu zasugerował. Jego mózg mógł mieć kompletnie inną konstrukcję, mógł nie łapać w lot nowych informacji tak samo jak Felix i Amandine. Tak czy inaczej – był. Nawet jeśli pracowałby wolniej, to jednak pracował. Pchał poszukiwania do przodu.
Ledwie zdążył się pochylić nad własną księgą, spuścić znów wzrok na tekst i zakręcić długopisem w dłoni, gdy cichy szept blondyna znów przyciągnął jego uwagę. Felix podniósł na niego spojrzenie, czując zaraz jak brwi podjeżdżają mu nieco w górę – i na samą prośbę o naukę i na fakt, że Nik zwyczajnie poprosił, nie wplatając w swoje słowa żadnej złośliwostki. Uczył już Amandine, wiedział, że potrafi to robić, ale ona... Ona była rodziną. Jego słabym punktem, który musiał wyposażyć w narzędzia do obrony. A Nik? Kompletną niewiadomą. Kimś, kto nie zasłużył jeszcze na zaufanie i może nigdy miał go nie zyskać.
Rozglądając się powoli dookoła upewnił się, że nikt nie podsłuchiwał.
- Powinieneś poprosić kogoś, komu ufasz. Żeby się potem tobą zajął – zaczął cicho, palcem pocierając skroń, ale osłaniając jednocześnie usta dłonią. - Nie chcesz sam przechodzić przemiany.
Mistrz Gry
Re: Mała czytelnia Pon 1 Kwi - 16:45
The member 'Felix Sommerfelt' has done the following action : kości
'k100' : 21
'k100' : 21
Nik Holt
Re: Mała czytelnia Pon 1 Kwi - 19:02
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Teoretycznie Nik także był klientem. Zażyczył sobie artefaktu, który miał wykonać Felix. I po targach - nieco nieudanych - przystał w całości na felixowe żądanie zapłaty. Tyle, że Nik był klientem specyficznym, upierdliwym i jeszcze oferującym swoją pomoc w trakcie. Doliczając do tego wrodzoną bezczelność i chęć do złośliwostek tworzył mieszankę, której mało który handlarz czymkolwiek miał okazję widzieć. Może któregoś dnia zaklinacz dowie się, że to wszystko było spowodowane tylko i wyłącznie tym, że Nik po prostu go polubił. To pewnie jednak przyjdzie z czasem i z czasem być może Holt odrobinkę spuści z tonu. Na razie się jednak na to nie zapowiadało - zresztą już nad strumieniem pokazywał swoje jestestwo, choć nawet nie brał pod uwagę, że mogliby się znowu spotkać. A teraz proszę.
Może poczuł odrobinę wyrzutów sumienia, że mógł sprowadzić olbrzymie kłopoty na Sommerfelta i przy okazji pewnie jeszcze siebie. Ale skąd miał wiedzieć, że facet zareaguje magią, spróbuje walnąć w niego zaklęciem i narazi swoją tożsamość? Wbrew pozorom Nik nie życzył żadnemu ślepcowi wypadnięcia w ręce Kruczej Straży. A już na pewno nie życzył tego Felixowi. Pomijając to, że mężczyzna go intrygował i ciekawił, Nik zaczynał go w pewien sposób lubić. To zirytowane spojrzenie, które mu posyłał. Ale harmonijki i tak nie zamierzał mu wybaczyć. I dalej chciał pomacać pianino. Jednak nie mógł czuć się aż tak winnym, bo raz, że nic się nie stało, a dwa miękka skóra pod jego palcami była tego warta, tak zwyczajnie.
Rozdrażnienie Felixa jednak było na tyle zrozumiałe, że Nik odpuścił mu dalsze bycie ćwokiem, przynajmniej na tę chwilę, i kulturalnie poszedł po książki. Które to tomiszcza zaczął równie grzecznie przeglądać, bez dodatkowych komentarzy pod adresem Felixa i pracy, której nie wykonywał, wgapiając się w fossegrima. Nik nie oponował, chce, niech się gapi.
- Jasne. - zgodził się z nim, uznając ten argument, po czym zaczął faktycznie tylko przeglądać książki, zatrzymując się na tych bardziej interesujących fragmentach, które notował na kartce, oczywiście też w skrótach i z krótkimi adnotacjami, w której książce i na jakiej stronie znajdował odpowiednie informacje. Tak, jakby było to potem potrzebne i żeby mogli szybko odnaleźć odpowiednie informacje. Tryb tego typu pracy jakoś specjalnie mu nie przeszkadzał, na studiach miewał podobny, chociaż dotyczył zupełnie innego rodzaju zadań. Wtedy zajmował się botaniką, a teraz? Teraz własną genetyką i pokrewny. Chociaż chyba selkie nie mógł pod to podciągnąć… Będzie musiał podpytać Synne.
- Ja nikomu nie ufam. - stwierdził z nutkami rozbawienia, unosząc kącik ust w górę. Dopiero po tym oparł niby to policzek na dłoni, co pozwalało skutecznie przysłonić usta, by nikt czasem nie odczytał z ruchu warg jego wypowiedzi. - Po co ma się ktoś mną zajmować? - zamrugał lekko oczami. - Dam sobie radę. Wystarczy się nauczyć zaklęć, organizm się dostosuje. Co ty pieprzysz o jakichś przemianach. - zmarszczył nos i pokręcił głową, z lekko ironicznym spojrzeniem. - Nie chcesz uczyć to nie, znajdę kogoś innego. Zwyczajnie niezbyt spodobały mi się metody aktualnego nauczyciela. - dorzucił lekko ironicznie, wzruszając ramionami. Odmowa go jakoś nie ruszyła, Nik nie zamierzał być nachalny. Na upartego zawsze mógł wrócić do Magnusa lub tej blond wiedźmy. A jak nie, to zaciągnie następny dług wobec Villa. Wprawdzie od jakiegoś czasu nie widział ślepca, ale wiedział, gdzie zostawić mu wiadomość.
- Większość się w tych tomach pokrywa. Ale swego czasu czytałem kilka takich, dla kolegi, i z tego, co mówił, to wierutne bzdury oparte na stereotypach. - skomentował swoje notatki, stukając je długopisem. Zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się ewidentnie nad pewnymi rzeczami. Odchylił się na krześle, szukając w pamięci lektury. Przecież z jednej z ksiąg uczył się o fossegrimach i ich naturze. I wszystko się sprawdziło i na pewno było tam coś więcej, tylko wtedy skupiał się jedynie nad swoją naturą i historią… Zerwał się z miejsca, kierując jeszcze raz do regałów, szukając jednak konkretnej pozycji. Mruczał do siebie komentarze o pokrytych kurzem tomach, zanim w końcu wrócił do Felixa z triumfem wypisanym na twarzy.
- Mam. - powiedział z satysfakcją i lśniącymi oczami, z zadowoleniem pokazując odpowiednie wersy. - To wygląda, jakby autor uciął sobie pogawędkę z przedstawicielami genetyk, tymi czystej krwi, nie ich potomkami. Najbardziej rzetelne źródło, jakie wpadło mi w ręce. - wyjaśnił, robiąc odpowiednie notatki. Pismo Nika wyglądało z góry jak bazgroły, ale po przyjrzeniu się okazywało się być całkiem artystycznym i bardzo wyraźnym sposobem tworzenia notatek. Nie było problemu z odczytaniem go.
wiedza: 62 + 5 = 67
Próg powodzenia: 65
Może poczuł odrobinę wyrzutów sumienia, że mógł sprowadzić olbrzymie kłopoty na Sommerfelta i przy okazji pewnie jeszcze siebie. Ale skąd miał wiedzieć, że facet zareaguje magią, spróbuje walnąć w niego zaklęciem i narazi swoją tożsamość? Wbrew pozorom Nik nie życzył żadnemu ślepcowi wypadnięcia w ręce Kruczej Straży. A już na pewno nie życzył tego Felixowi. Pomijając to, że mężczyzna go intrygował i ciekawił, Nik zaczynał go w pewien sposób lubić. To zirytowane spojrzenie, które mu posyłał. Ale harmonijki i tak nie zamierzał mu wybaczyć. I dalej chciał pomacać pianino. Jednak nie mógł czuć się aż tak winnym, bo raz, że nic się nie stało, a dwa miękka skóra pod jego palcami była tego warta, tak zwyczajnie.
Rozdrażnienie Felixa jednak było na tyle zrozumiałe, że Nik odpuścił mu dalsze bycie ćwokiem, przynajmniej na tę chwilę, i kulturalnie poszedł po książki. Które to tomiszcza zaczął równie grzecznie przeglądać, bez dodatkowych komentarzy pod adresem Felixa i pracy, której nie wykonywał, wgapiając się w fossegrima. Nik nie oponował, chce, niech się gapi.
- Jasne. - zgodził się z nim, uznając ten argument, po czym zaczął faktycznie tylko przeglądać książki, zatrzymując się na tych bardziej interesujących fragmentach, które notował na kartce, oczywiście też w skrótach i z krótkimi adnotacjami, w której książce i na jakiej stronie znajdował odpowiednie informacje. Tak, jakby było to potem potrzebne i żeby mogli szybko odnaleźć odpowiednie informacje. Tryb tego typu pracy jakoś specjalnie mu nie przeszkadzał, na studiach miewał podobny, chociaż dotyczył zupełnie innego rodzaju zadań. Wtedy zajmował się botaniką, a teraz? Teraz własną genetyką i pokrewny. Chociaż chyba selkie nie mógł pod to podciągnąć… Będzie musiał podpytać Synne.
- Ja nikomu nie ufam. - stwierdził z nutkami rozbawienia, unosząc kącik ust w górę. Dopiero po tym oparł niby to policzek na dłoni, co pozwalało skutecznie przysłonić usta, by nikt czasem nie odczytał z ruchu warg jego wypowiedzi. - Po co ma się ktoś mną zajmować? - zamrugał lekko oczami. - Dam sobie radę. Wystarczy się nauczyć zaklęć, organizm się dostosuje. Co ty pieprzysz o jakichś przemianach. - zmarszczył nos i pokręcił głową, z lekko ironicznym spojrzeniem. - Nie chcesz uczyć to nie, znajdę kogoś innego. Zwyczajnie niezbyt spodobały mi się metody aktualnego nauczyciela. - dorzucił lekko ironicznie, wzruszając ramionami. Odmowa go jakoś nie ruszyła, Nik nie zamierzał być nachalny. Na upartego zawsze mógł wrócić do Magnusa lub tej blond wiedźmy. A jak nie, to zaciągnie następny dług wobec Villa. Wprawdzie od jakiegoś czasu nie widział ślepca, ale wiedział, gdzie zostawić mu wiadomość.
- Większość się w tych tomach pokrywa. Ale swego czasu czytałem kilka takich, dla kolegi, i z tego, co mówił, to wierutne bzdury oparte na stereotypach. - skomentował swoje notatki, stukając je długopisem. Zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się ewidentnie nad pewnymi rzeczami. Odchylił się na krześle, szukając w pamięci lektury. Przecież z jednej z ksiąg uczył się o fossegrimach i ich naturze. I wszystko się sprawdziło i na pewno było tam coś więcej, tylko wtedy skupiał się jedynie nad swoją naturą i historią… Zerwał się z miejsca, kierując jeszcze raz do regałów, szukając jednak konkretnej pozycji. Mruczał do siebie komentarze o pokrytych kurzem tomach, zanim w końcu wrócił do Felixa z triumfem wypisanym na twarzy.
- Mam. - powiedział z satysfakcją i lśniącymi oczami, z zadowoleniem pokazując odpowiednie wersy. - To wygląda, jakby autor uciął sobie pogawędkę z przedstawicielami genetyk, tymi czystej krwi, nie ich potomkami. Najbardziej rzetelne źródło, jakie wpadło mi w ręce. - wyjaśnił, robiąc odpowiednie notatki. Pismo Nika wyglądało z góry jak bazgroły, ale po przyjrzeniu się okazywało się być całkiem artystycznym i bardzo wyraźnym sposobem tworzenia notatek. Nie było problemu z odczytaniem go.
wiedza: 62 + 5 = 67
Próg powodzenia: 65
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Mistrz Gry
Re: Mała czytelnia Pon 1 Kwi - 19:02
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'k100' : 62
'k100' : 62
Felix Sommerfelt
Re: Mała czytelnia Wto 2 Kwi - 16:01
Felix SommerfeltŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Vardø, Norwegia
Wiek : 40 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : złotnik, zaklinacz - właściciel salonu "Oddech Walkirii"
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sroka
Atuty : zaklęty (I), rzemieślnik (II), odporny (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 26 / sprawność: 5 / charyzma: 8 / wiedza ogólna: 5
Chyba trochę przecenił Nika – widząc go na progu swojego domu z cenną przesyłką od szemranego dostawcy, słusznie założył, że miał już kontakt ze ślepcami, ale nie wziął pod uwagę, jak bardzo nie był przyzwyczajony do ostrożności, z jaką musieli się borykać na co dzień. Jak musieli oglądać się za siebie, pilnować każdego użycia magii, reagować na sytuacje, w których zwykły galdr tylko krzyknąłby ze zdumieniem i trzepnął znajomego po ramieniu za próbę żartu.
Tyle dobrego, że przestał sobie żartować widząc rozdrażnienie zaklinacza i posłusznie poszedł po książki, odprowadzany przez niego wzrokiem – chciał tego czy nie, Felix zamierzał z większą uwagą dobierać momenty i miejsca spotkań, gdyby w przyszłości mogłaby mu się przydać jego pomoc. Nie zamierzał dać się zaskoczyć w podobny sposób po raz drugi.
Czytelnia nie była najlepszym miejscem do poruszania tematu nauki magii zakazanej – za dużo ludzi dookoła – ale dopóki szeptali i uważali, czy ktoś nie znalazł się w pobliżu, raczej nie ściągnęłoby mu to na głowę Kruczej Straży. Nie powiedział Nikowi kategorycznie „nie”, wyjątkowo szczerze udzielając mu rady na temat nauki – w końcu nie miał w tym żadnego interesu – ale z każdym jego słowem czoło Felixa przecinała coraz wyraźniejsza zmarszczka, a wewnątrz niego coś się gotowało. Świadomość, że Holt o niczym nie wiedział, smakowała na języku goryczą popiołu, nawet jeśli zachowywał się dotąd jak ostatni dupek. Nie widział, że szedł prostą drogą w pułapkę.
Tracąc na chwilę zainteresowanie tomem o starożytnych artefaktach, Sommerfelt przyglądał mu się w zamyśleniu, dyskutując sam ze sobą, czy powinien go uświadomić i wytłumaczyć to, co zostało przed nim zatajone. Czy powinien pokrzyżować komuś plany wykorzystania zaskakującej naiwności Nika, który najwyraźniej zaprzeczał sam sobie i zaufał swojemu nauczycielowi, nie próbując dowiedzieć się z innych źródeł, jak dokładnie przebiegał proces zostawania ślepcem. Jednym uchem słuchał komentarzy na temat notatek, jakie sporządzał, zanim westchnął i obrócił swój notes na ostatnią stronę, wyrywając kartkę.
Dostosowanie organizmu to katorga. Przechodzisz zatrucie magiczne, które przykuwa cię na miesiąc do łóżka z wysoką gorączką i brakiem sił na cokolwiek. Musisz mieć pomoc, jeśli nie chcesz z miejsca dostać pieczęci. Jeśli ci o tym nie powiedzieli, zastanowiłbym się na twoim miejscu dlaczego. I co chcą uzyskać. Nie możesz być taki naiwny, jeśli chcesz przetrwać.
Podrzyj kartkę po przeczytaniu.
Ładne, zamaszyste pismo Felixa stawało się wyraźnie ciaśniejsze, bardziej krzywe im szybciej pisał napędzany irytacją. Rozumiał wykorzystywanie innych dla osiągnięcia własnych korzyści. Rozumiał wymianę dóbr i usług, która wiązała jednostki paktem o ciszy i nieagresji. Tym co natomiast nosiło dla niego znamiona czystego skurwysyństwa, było wprowadzanie w pułapkę kogoś, kto jeszcze nie był jednym z nich i nie podjął o tym ostatecznej decyzji. Moralność Felixa chadzała bardzo krętymi, dziwacznymi ścieżkami.
Złożył kartkę na czworo i bez słowa podał ją Nikowi, wracając do przeglądania swojego tomu – w którymś momencie natrafił na obiecująco brzmiący rozdział o początkach zaklinania przy użyciu ognia, krwi lub wywarów wszelkiej maści. Wynotował parę tropów, tylko raz kontrolnie zerkając w kierunku siedzącego naprzeciwko blondyna.
Tyle dobrego, że przestał sobie żartować widząc rozdrażnienie zaklinacza i posłusznie poszedł po książki, odprowadzany przez niego wzrokiem – chciał tego czy nie, Felix zamierzał z większą uwagą dobierać momenty i miejsca spotkań, gdyby w przyszłości mogłaby mu się przydać jego pomoc. Nie zamierzał dać się zaskoczyć w podobny sposób po raz drugi.
Czytelnia nie była najlepszym miejscem do poruszania tematu nauki magii zakazanej – za dużo ludzi dookoła – ale dopóki szeptali i uważali, czy ktoś nie znalazł się w pobliżu, raczej nie ściągnęłoby mu to na głowę Kruczej Straży. Nie powiedział Nikowi kategorycznie „nie”, wyjątkowo szczerze udzielając mu rady na temat nauki – w końcu nie miał w tym żadnego interesu – ale z każdym jego słowem czoło Felixa przecinała coraz wyraźniejsza zmarszczka, a wewnątrz niego coś się gotowało. Świadomość, że Holt o niczym nie wiedział, smakowała na języku goryczą popiołu, nawet jeśli zachowywał się dotąd jak ostatni dupek. Nie widział, że szedł prostą drogą w pułapkę.
Tracąc na chwilę zainteresowanie tomem o starożytnych artefaktach, Sommerfelt przyglądał mu się w zamyśleniu, dyskutując sam ze sobą, czy powinien go uświadomić i wytłumaczyć to, co zostało przed nim zatajone. Czy powinien pokrzyżować komuś plany wykorzystania zaskakującej naiwności Nika, który najwyraźniej zaprzeczał sam sobie i zaufał swojemu nauczycielowi, nie próbując dowiedzieć się z innych źródeł, jak dokładnie przebiegał proces zostawania ślepcem. Jednym uchem słuchał komentarzy na temat notatek, jakie sporządzał, zanim westchnął i obrócił swój notes na ostatnią stronę, wyrywając kartkę.
Dostosowanie organizmu to katorga. Przechodzisz zatrucie magiczne, które przykuwa cię na miesiąc do łóżka z wysoką gorączką i brakiem sił na cokolwiek. Musisz mieć pomoc, jeśli nie chcesz z miejsca dostać pieczęci. Jeśli ci o tym nie powiedzieli, zastanowiłbym się na twoim miejscu dlaczego. I co chcą uzyskać. Nie możesz być taki naiwny, jeśli chcesz przetrwać.
Podrzyj kartkę po przeczytaniu.
Ładne, zamaszyste pismo Felixa stawało się wyraźnie ciaśniejsze, bardziej krzywe im szybciej pisał napędzany irytacją. Rozumiał wykorzystywanie innych dla osiągnięcia własnych korzyści. Rozumiał wymianę dóbr i usług, która wiązała jednostki paktem o ciszy i nieagresji. Tym co natomiast nosiło dla niego znamiona czystego skurwysyństwa, było wprowadzanie w pułapkę kogoś, kto jeszcze nie był jednym z nich i nie podjął o tym ostatecznej decyzji. Moralność Felixa chadzała bardzo krętymi, dziwacznymi ścieżkami.
Złożył kartkę na czworo i bez słowa podał ją Nikowi, wracając do przeglądania swojego tomu – w którymś momencie natrafił na obiecująco brzmiący rozdział o początkach zaklinania przy użyciu ognia, krwi lub wywarów wszelkiej maści. Wynotował parę tropów, tylko raz kontrolnie zerkając w kierunku siedzącego naprzeciwko blondyna.
Nik Holt
Re: Mała czytelnia Wto 2 Kwi - 17:51
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Cóż, mimo wszystko, mimo udawania i wielu masek, Nik był nadal tylko dwudziestoczteroletnim młodziakiem, któremu kazano dorosnąć zbyt szybko. A jego wejście w ten prawdziwy, dorosły świat, było zbyt szybkie, zbyt gwałtowne i zbyt wymuszone, bo żaden dzieciak nie powinien kończyć edukacji z widmem śmierci z rąk bliskiej osoby. Radził więc sobie, jak umiał, próbując wywalczyć niezależność na własnych warunkach. Czy mu to wychodziło? Różnie. Ale z tego też powodu miewał głupie pomysły.
Dokładnie tak samo, jak teraz. Nie spodziewał się zaklęć ze strony zaklinacza, na pewno też nie chciał go narażać. Był przyzwyczajony do kontaktów ze ślepcami, jednak oni rzadko kiedy używali zaklęć bez jakiegoś konkretnego celu – bo ciśnięcie w siebie na opak nie uważał za jakiś konkretny cel. Najwyżej będzie musiał trochę bardziej uważać i zwyczajnie nie zaskakiwać Felixa w miejscach publicznych. Nie chciał go potem wyciągać z pierdla. Zaraz. Czemu niby to on miałby ratować tyłek Somemrfeltowi? Nik wewnętrznie aż skrzywił się, że kombinował nad takim scenariuszem. Zaklinacz, bez względu na to, jak dobry, nie był dla Holta nikim aż tak ważnym, by dla niego ryzykował. Nawet, jeśli lubił towarzystwo tego głąba o nawet nie tak przerośniętym ego, jak myślał.
Nie miał też zielonego pojęcia, czemu Felix wyjechał z tą jakąś przemianą i zaufaniem. Nie musiał mu jakoś specjalnie ufać, żeby uczyć się zakazanych zaklęć. Blondynce też niespecjalnie ufał, a poznał od niej kilka nowych, ciekawych opcji. Nie potrzebował jakiegoś wielkiego zaufania, by poznawać magię, której podobno poznawać nie powinien. Średnio też rozumiał, o co mogło chodzić Sommerfeltowi, ale nikt przecież nie mógł go winić. Jedynym ślepcem, z którym miał do czynienia w miarę na stałe, był Villiam, którego zresztą przecież nigdy o takie sprawy nie wypytywał. A jakby tego brakowało, mężczyzna i tak mu znikł z horyzontu, załatwiając własne sprawy. I tak wiele mu zawdzięczał, więc Holt niespecjalnie się o to ciskał.
Zajął się przyniesionym tomem, przenosząc myśli na artefakt. Skupił się na nim, notując wszystkie niezbędne informacje, nie skupiając się już jedynie na fossegrimach, jak kiedyś, ale także i na innych genetykach. Trochę dla niepoznaki, trochę dla faktycznej ciekawości. Karteczka podsunięta w jego stronę zaskoczyła go nie mniej niż poprzednie słowa zaklinacza, ale tak naprawdę w pierwszej chwili uznał, że ma to coś wspólnego z artefaktem. Dlatego wsunął ją początkowo pod kartki własnego notesu, zanim uznał, że wynotował już wszystko, co się da.
- Mam chyba wszystko, co się dało o genetykach. – poinformował Felixa, zanim otworzył otrzymaną przed chwilą karteczkę i z każdym jednym słowem sztywniał. On sobie jaja robił. Robił go w kompletnego chuja. Nik nie mógł mu wierzyć, nie chciał tego robić. Ręce mu lekko zadrżały, gdy wbił na poły wściekły na poły przerażony wzrok w Felixa.
- Pierdolisz. – syknął mu, ale karteczki nie podarł. Wsadził ją ukradkiem do przedniej kieszeni spodni, zanim wystudiowanym, powolnym ruchem wstał z krzesła i znów skierował się do regałów. Musiał mieć jakieś potwierdzenie. Myśli kotłowały mu się w głowie, gdy szukał jakiejkolwiek pozycji o ślepcach. Musiały takie być, nawet jeśli propagandowe i ostrzegawcze. Dla niepoznaki złapał również kilka tomów odnośnie prawa – najwyżej ktoś postronny uzna, że Nik chciał wstąpić do Gleipniru (żeby go tam zajebali) albo do Kruczej (żeby skończył w pierdlu). Z zaciętym wyrazem twarzy zaczął przeglądać książki, zaczynając najpierw od prawniczych, potem przeszedł znowu przez te odnośnie genetyk i dobrał się do tych o ślepcach, z mocno bijącym sercem sprawdzając informacje na temat przemiany.
Dokładnie tak samo, jak teraz. Nie spodziewał się zaklęć ze strony zaklinacza, na pewno też nie chciał go narażać. Był przyzwyczajony do kontaktów ze ślepcami, jednak oni rzadko kiedy używali zaklęć bez jakiegoś konkretnego celu – bo ciśnięcie w siebie na opak nie uważał za jakiś konkretny cel. Najwyżej będzie musiał trochę bardziej uważać i zwyczajnie nie zaskakiwać Felixa w miejscach publicznych. Nie chciał go potem wyciągać z pierdla. Zaraz. Czemu niby to on miałby ratować tyłek Somemrfeltowi? Nik wewnętrznie aż skrzywił się, że kombinował nad takim scenariuszem. Zaklinacz, bez względu na to, jak dobry, nie był dla Holta nikim aż tak ważnym, by dla niego ryzykował. Nawet, jeśli lubił towarzystwo tego głąba o nawet nie tak przerośniętym ego, jak myślał.
Nie miał też zielonego pojęcia, czemu Felix wyjechał z tą jakąś przemianą i zaufaniem. Nie musiał mu jakoś specjalnie ufać, żeby uczyć się zakazanych zaklęć. Blondynce też niespecjalnie ufał, a poznał od niej kilka nowych, ciekawych opcji. Nie potrzebował jakiegoś wielkiego zaufania, by poznawać magię, której podobno poznawać nie powinien. Średnio też rozumiał, o co mogło chodzić Sommerfeltowi, ale nikt przecież nie mógł go winić. Jedynym ślepcem, z którym miał do czynienia w miarę na stałe, był Villiam, którego zresztą przecież nigdy o takie sprawy nie wypytywał. A jakby tego brakowało, mężczyzna i tak mu znikł z horyzontu, załatwiając własne sprawy. I tak wiele mu zawdzięczał, więc Holt niespecjalnie się o to ciskał.
Zajął się przyniesionym tomem, przenosząc myśli na artefakt. Skupił się na nim, notując wszystkie niezbędne informacje, nie skupiając się już jedynie na fossegrimach, jak kiedyś, ale także i na innych genetykach. Trochę dla niepoznaki, trochę dla faktycznej ciekawości. Karteczka podsunięta w jego stronę zaskoczyła go nie mniej niż poprzednie słowa zaklinacza, ale tak naprawdę w pierwszej chwili uznał, że ma to coś wspólnego z artefaktem. Dlatego wsunął ją początkowo pod kartki własnego notesu, zanim uznał, że wynotował już wszystko, co się da.
- Mam chyba wszystko, co się dało o genetykach. – poinformował Felixa, zanim otworzył otrzymaną przed chwilą karteczkę i z każdym jednym słowem sztywniał. On sobie jaja robił. Robił go w kompletnego chuja. Nik nie mógł mu wierzyć, nie chciał tego robić. Ręce mu lekko zadrżały, gdy wbił na poły wściekły na poły przerażony wzrok w Felixa.
- Pierdolisz. – syknął mu, ale karteczki nie podarł. Wsadził ją ukradkiem do przedniej kieszeni spodni, zanim wystudiowanym, powolnym ruchem wstał z krzesła i znów skierował się do regałów. Musiał mieć jakieś potwierdzenie. Myśli kotłowały mu się w głowie, gdy szukał jakiejkolwiek pozycji o ślepcach. Musiały takie być, nawet jeśli propagandowe i ostrzegawcze. Dla niepoznaki złapał również kilka tomów odnośnie prawa – najwyżej ktoś postronny uzna, że Nik chciał wstąpić do Gleipniru (żeby go tam zajebali) albo do Kruczej (żeby skończył w pierdlu). Z zaciętym wyrazem twarzy zaczął przeglądać książki, zaczynając najpierw od prawniczych, potem przeszedł znowu przez te odnośnie genetyk i dobrał się do tych o ślepcach, z mocno bijącym sercem sprawdzając informacje na temat przemiany.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Felix Sommerfelt
Re: Mała czytelnia Pon 8 Kwi - 14:42
Felix SommerfeltŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Vardø, Norwegia
Wiek : 40 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : złotnik, zaklinacz - właściciel salonu "Oddech Walkirii"
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sroka
Atuty : zaklęty (I), rzemieślnik (II), odporny (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 26 / sprawność: 5 / charyzma: 8 / wiedza ogólna: 5
W najśmielszych snach nie przyszło mu do głowy, że proste (wcale nie proste) zlecenie na artefakt wiązać się będzie z uświadamianiem młodocianemu fanowi magii zakazanej, co dokładnie wiązało się z jej nauką. Jak wpływała na organizm, na zawsze zmieniając jego chemię i podstawowe struktury, zanim objawiała się później przy każdej, najmniejszej nawet próbie używania magii. Nie była to aż tak powszechna wiedza, ale Felix (chyba naiwnie) zakładał, że interesując się akurat tą dziedziną magii, należało zachowywać większą ostrożność. Rozeznać się w kilku źródłach, nie brać na wiarę każdego strzępu informacji, jaki wpadał w ręce i przede wszystkim – porządnie się przygotować, by przy pierwszej okazji nie wpaść w ręce patrolowi Straży, lub nie zostać zauważonym przez kogoś postronnego. Świadkowie byli paradoksalnie bardziej niebezpieczni – oni mogli się nie rwać do wzywania stróżów prawa, a próbować szantażować.
Podając Nikowi kartkę zerknął na niego raz czy drugi, czekając na moment, w którym skończy wertować tom na temat niezwykłych genetyk i odczyta wiadomość. Gdy wreszcie to zrobił, Felix nie był zaskoczony widząc na jego twarzy przerażenie i wściekłość mieszające się w równych proporcjach, wykrzywiających przyjemne rysy jego twarzy w grymas. Naprawdę nic nie wiedział.
Sommerfelt zmarszczył z rozdrażnieniem brwi, kiedy blondyn nie posłuchał prośby na dole kartki i nie podarł wiadomości – gdyby wpadła w niepowołane ręce i sprawdzono by, kto miał ją w rękach...
- Podrzyj ją – z naciskiem powtórzył polecenie z kartki w odpowiedzi na syknięcie Holta, przez chwilę odprowadzając go wzrokiem, gdy wszedł między regały. Zostawił przy stole swoje rzeczy, Felix liczył więc, że wróci, a do tego czasu wrócił do otwartego przed sobą tomu o starożytnych artefaktach. Miał już przed sobą notatki dotyczące pierwszych sposobów zaklinania, które zdawały się nie mieć nic wspólnego ze współczesnym naznaczaniem runami – czy w ogóle można było zatem mówić o zaklinaniu? Czując, że zaczyna zbaczać w kierunku tematu filozoficznej dyskusji, przerzucił parę rozdziałów, dochodząc do starych metod wyrobu przedmiotów stających się później magicznymi artefaktami. Sam pracował tylko w metalach, uważał je zresztą za najbardziej trwałe nośniki dla magii zaraz po kamieniach szlachetnych, ale z zaciekawieniem przeczytał dokładniej ustęp o glinianych wytworach, o metodach łączenia plastycznej masy z drobinkami innych materiałów, by lepiej zakotwiczyć w nich intencję. Nie palił się do pracy z gliną, nie sądził też, by miał porzucić karierę złotnika na rzecz garncarstwa, ale rzecz była zaskakująco interesująca. Szczególnie fragment mówiący o tym, jak dawni wytwórcy artefaktów specjalnie nadawali magiczne właściwości kruchym przedmiotom, by móc rozbić je u stóp osoby, którą chcieli przeklnąć. Natychmiast pomyślał o tym, że podobną zasadę można by zastosować przy barwionym szkle, które w swoich projektach lubiła używać Amandine – byłby to sposób dla ślepców, by móc skorzystać z wcześniej wlanej w artefakt mocy, bez sięgania do magii mogącej zdradzić ich przed resztą społeczeństwa. To... Był jakiś pomysł. Wymagałby szczególnej ostrożności noszącego, ale...
Pod notatkami zapisał własnym szyfrem parę słów kluczy, które miały mu później przypominać, o czym dokładnie myślał. Parsknął krótko docierając do fragmentu o zwykłych otoczakach wyciąganych z rzeki, na których później zaczęto ryć pojedyncze runy, ale w gruncie rzeczy było to całkiem zmyślne rozwiązanie. Materiał był łatwo dostępny, wystarczyło schylić się w rzece, gorzej z obróbką – wymagała o wiele większej cierpliwości oraz uważności niż toczenie w glinie. Felix był w stanie sobie wyobrazić po samych metodach i czasie podanych w księdze, że podobne kamienne amulety musiały kiedyś stanowić luksus, tak jak teraz jego własne wytwory. Byłoby coś zabawnego w próbie stworzenia artefaktu na czymś tak niepozornym jak zwykły rzeczny kamień – musiałby się upewnić, że utrzyma magiczną intencję choć w połowie tak dobrze jak kamień szlachetny, ale dla dyskretnych artefaktów... Była to jaka myśl. Nie oceniał jeszcze czy dobra lub praktyczna.
Podając Nikowi kartkę zerknął na niego raz czy drugi, czekając na moment, w którym skończy wertować tom na temat niezwykłych genetyk i odczyta wiadomość. Gdy wreszcie to zrobił, Felix nie był zaskoczony widząc na jego twarzy przerażenie i wściekłość mieszające się w równych proporcjach, wykrzywiających przyjemne rysy jego twarzy w grymas. Naprawdę nic nie wiedział.
Sommerfelt zmarszczył z rozdrażnieniem brwi, kiedy blondyn nie posłuchał prośby na dole kartki i nie podarł wiadomości – gdyby wpadła w niepowołane ręce i sprawdzono by, kto miał ją w rękach...
- Podrzyj ją – z naciskiem powtórzył polecenie z kartki w odpowiedzi na syknięcie Holta, przez chwilę odprowadzając go wzrokiem, gdy wszedł między regały. Zostawił przy stole swoje rzeczy, Felix liczył więc, że wróci, a do tego czasu wrócił do otwartego przed sobą tomu o starożytnych artefaktach. Miał już przed sobą notatki dotyczące pierwszych sposobów zaklinania, które zdawały się nie mieć nic wspólnego ze współczesnym naznaczaniem runami – czy w ogóle można było zatem mówić o zaklinaniu? Czując, że zaczyna zbaczać w kierunku tematu filozoficznej dyskusji, przerzucił parę rozdziałów, dochodząc do starych metod wyrobu przedmiotów stających się później magicznymi artefaktami. Sam pracował tylko w metalach, uważał je zresztą za najbardziej trwałe nośniki dla magii zaraz po kamieniach szlachetnych, ale z zaciekawieniem przeczytał dokładniej ustęp o glinianych wytworach, o metodach łączenia plastycznej masy z drobinkami innych materiałów, by lepiej zakotwiczyć w nich intencję. Nie palił się do pracy z gliną, nie sądził też, by miał porzucić karierę złotnika na rzecz garncarstwa, ale rzecz była zaskakująco interesująca. Szczególnie fragment mówiący o tym, jak dawni wytwórcy artefaktów specjalnie nadawali magiczne właściwości kruchym przedmiotom, by móc rozbić je u stóp osoby, którą chcieli przeklnąć. Natychmiast pomyślał o tym, że podobną zasadę można by zastosować przy barwionym szkle, które w swoich projektach lubiła używać Amandine – byłby to sposób dla ślepców, by móc skorzystać z wcześniej wlanej w artefakt mocy, bez sięgania do magii mogącej zdradzić ich przed resztą społeczeństwa. To... Był jakiś pomysł. Wymagałby szczególnej ostrożności noszącego, ale...
Pod notatkami zapisał własnym szyfrem parę słów kluczy, które miały mu później przypominać, o czym dokładnie myślał. Parsknął krótko docierając do fragmentu o zwykłych otoczakach wyciąganych z rzeki, na których później zaczęto ryć pojedyncze runy, ale w gruncie rzeczy było to całkiem zmyślne rozwiązanie. Materiał był łatwo dostępny, wystarczyło schylić się w rzece, gorzej z obróbką – wymagała o wiele większej cierpliwości oraz uważności niż toczenie w glinie. Felix był w stanie sobie wyobrazić po samych metodach i czasie podanych w księdze, że podobne kamienne amulety musiały kiedyś stanowić luksus, tak jak teraz jego własne wytwory. Byłoby coś zabawnego w próbie stworzenia artefaktu na czymś tak niepozornym jak zwykły rzeczny kamień – musiałby się upewnić, że utrzyma magiczną intencję choć w połowie tak dobrze jak kamień szlachetny, ale dla dyskretnych artefaktów... Była to jaka myśl. Nie oceniał jeszcze czy dobra lub praktyczna.
Nik Holt
Re: Mała czytelnia Sob 13 Kwi - 18:34
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Był… zdenerwowany. Zdenerwowany to chyba nawet mało powiedziany, bo to, że nie drżały mu ręce, gdy szukał tomów, było tylko i wyłącznie jakimś cudem. To, że szedł normalnym krokiem, nie dając po sobie niczego poznać, zawdzięczał chyba tylko temu, że przecież podobnie było w teatrze na gali, gdy musiał trzymać się ostro w kupie, by jego aura nie wypłynęła na zewnątrz. Teraz było dokładnie tak samo. Musiał się pilnować. Mocno pilnować.
Wrócił do stolika i łypnął na Sommerfelta. Zaklinacz na szczęście był pochłonięty swoją własną pracą, co Nikowi prawdę mówiąc bardzo odpowiadało. Mógł w spokoju przejrzeć swoje pozycje, z każdą chwilą zdając sobie sprawę, że mimo wszystko książki nie mówiły wszystkiego. A przynajmniej nie te, które były tu dostępne. Nie miał za wiele opcji, chociaż fakt, w końcu w jednej z nich znalazł bardzo mglistą wzmiankę o tym, że przemiana była bolesna. Ale co mu to dawało? Nic. Praktycznie nic. Bolesnych było bardzo wiele rzeczy, a tu nawet nie dali skali porównawczej.
Na chwilę nawet wbił wzrok w Felixa, jakby chciał go potraktować jakimś wykrywaczem kłamstw – gdyby go oczywiście miał – ale nic z tych rzeczy. Nie miał pojęcia, czy ślepiec mówił prawdę, czy go oszukiwał. Najgorsze jednak było to, że niekoniecznie posiadał opcję sprawdzenia tego. Fakt, nie dopytał Magnusa. Powinien to zrobić. Skupił się jedynie na tym, jak szybko może opanować tę moc, jak wygląda opanowywanie jej, jak przechodzi się ten proces… Ale nie wpadło mu do głowy spytać się o przemianę per se. Jej przebieg. Istnienie w ogóle. Był na siebie wściekły za to zaniedbanie, ale jednocześnie czuł się przerażony samą myślą bycia zdanym na czyjąś łaskę. Opiekę. Zwał jak zwał, efekty byłyby takie same. Naprawdę nie spodziewał się za wiele dobrego po innych ludziach.
Nawet nie zorientował się, jak popłynął myślami i to wcale nie były te pozytywne myśli. Za bardzo obawiał się, że ktoś mógłby wykorzystać jego stan. Moment słabości. Mógłby poprosić Ulrika, jasne. Akurat tu był dziwnie pewny, że warg by go nie sprzedał do Kruczej. Ale z drugiej strony Ulrik był tą jedną z bardzo nielicznych osób, które chciał trzymać z dala od swojego syfu. Egoistycznie chciał, by mężczyzna miał o nim dobre zdanie. Inni go nie obchodzili, niech myślą, co chcą, ale Enger to była inna rzecz. Inna sprawa. Miał się nie pchać w kłopoty i co robił? No właśnie. Nie był pewny, co by zrobił, gdyby się okazało, że to była prawda. Że faktycznie tak będzie wyglądać przemiana, a on będzie musiał zrobić wszystko, by ją przeżyć. Felix nie zdawał sobie sprawy, że to miało głębsze dno. Pewnie tak, ktoś musiałby go pilnować. Ale była jeszcze kwestia jego genów, z którymi, być może, musiałby się zdradzić. Miesiąc to długo. Musiał znaleźć się nad wodą co tydzień. Z białym bursztynem i jego magią w najlepszym wypadku przetrzymałby bez wody dwa tygodnie? Podejrzewał, że nawet mniej. Wiele mniej.
W końcu jednak zerwał się, zgarniając książki i odniósł je na miejsce. Wszystkie emocje, cały ten strach i złość tłumił w sobie, ale przynajmniej miał już plan działania. Musiał najpierw potwierdzić to wszystko i to u kogoś zaufanego. Bogowie dajcie, żeby miał wiele takich osób. Zgrzytnął wewnętrznie zębami, po czym wrócił do stolika i postukał knykciami w blat, by zwrócić na siebie uwagę. Najpierw na oczach zaklinacza podarł poprzednią karteczkę z wiadomością, a potem spojrzał na niego. Nadal był lekko rozchwiany. Nadal odrobinę drżały mu ręce.
- Odezwę się. – powiedział krótko i nie czekając na żadne pożegnanie wyszedł z biblioteki. Musiał się uspokoić, musiał iść nad wodę. Nie chciał, by ktoś go śledził, więc zwyczajnie się teleportował, tak o, ze środka ulicy. Nie on pierwszy i nie ostatni zapewne.
Nik i Felix z tematu
Wrócił do stolika i łypnął na Sommerfelta. Zaklinacz na szczęście był pochłonięty swoją własną pracą, co Nikowi prawdę mówiąc bardzo odpowiadało. Mógł w spokoju przejrzeć swoje pozycje, z każdą chwilą zdając sobie sprawę, że mimo wszystko książki nie mówiły wszystkiego. A przynajmniej nie te, które były tu dostępne. Nie miał za wiele opcji, chociaż fakt, w końcu w jednej z nich znalazł bardzo mglistą wzmiankę o tym, że przemiana była bolesna. Ale co mu to dawało? Nic. Praktycznie nic. Bolesnych było bardzo wiele rzeczy, a tu nawet nie dali skali porównawczej.
Na chwilę nawet wbił wzrok w Felixa, jakby chciał go potraktować jakimś wykrywaczem kłamstw – gdyby go oczywiście miał – ale nic z tych rzeczy. Nie miał pojęcia, czy ślepiec mówił prawdę, czy go oszukiwał. Najgorsze jednak było to, że niekoniecznie posiadał opcję sprawdzenia tego. Fakt, nie dopytał Magnusa. Powinien to zrobić. Skupił się jedynie na tym, jak szybko może opanować tę moc, jak wygląda opanowywanie jej, jak przechodzi się ten proces… Ale nie wpadło mu do głowy spytać się o przemianę per se. Jej przebieg. Istnienie w ogóle. Był na siebie wściekły za to zaniedbanie, ale jednocześnie czuł się przerażony samą myślą bycia zdanym na czyjąś łaskę. Opiekę. Zwał jak zwał, efekty byłyby takie same. Naprawdę nie spodziewał się za wiele dobrego po innych ludziach.
Nawet nie zorientował się, jak popłynął myślami i to wcale nie były te pozytywne myśli. Za bardzo obawiał się, że ktoś mógłby wykorzystać jego stan. Moment słabości. Mógłby poprosić Ulrika, jasne. Akurat tu był dziwnie pewny, że warg by go nie sprzedał do Kruczej. Ale z drugiej strony Ulrik był tą jedną z bardzo nielicznych osób, które chciał trzymać z dala od swojego syfu. Egoistycznie chciał, by mężczyzna miał o nim dobre zdanie. Inni go nie obchodzili, niech myślą, co chcą, ale Enger to była inna rzecz. Inna sprawa. Miał się nie pchać w kłopoty i co robił? No właśnie. Nie był pewny, co by zrobił, gdyby się okazało, że to była prawda. Że faktycznie tak będzie wyglądać przemiana, a on będzie musiał zrobić wszystko, by ją przeżyć. Felix nie zdawał sobie sprawy, że to miało głębsze dno. Pewnie tak, ktoś musiałby go pilnować. Ale była jeszcze kwestia jego genów, z którymi, być może, musiałby się zdradzić. Miesiąc to długo. Musiał znaleźć się nad wodą co tydzień. Z białym bursztynem i jego magią w najlepszym wypadku przetrzymałby bez wody dwa tygodnie? Podejrzewał, że nawet mniej. Wiele mniej.
W końcu jednak zerwał się, zgarniając książki i odniósł je na miejsce. Wszystkie emocje, cały ten strach i złość tłumił w sobie, ale przynajmniej miał już plan działania. Musiał najpierw potwierdzić to wszystko i to u kogoś zaufanego. Bogowie dajcie, żeby miał wiele takich osób. Zgrzytnął wewnętrznie zębami, po czym wrócił do stolika i postukał knykciami w blat, by zwrócić na siebie uwagę. Najpierw na oczach zaklinacza podarł poprzednią karteczkę z wiadomością, a potem spojrzał na niego. Nadal był lekko rozchwiany. Nadal odrobinę drżały mu ręce.
- Odezwę się. – powiedział krótko i nie czekając na żadne pożegnanie wyszedł z biblioteki. Musiał się uspokoić, musiał iść nad wodę. Nie chciał, by ktoś go śledził, więc zwyczajnie się teleportował, tak o, ze środka ulicy. Nie on pierwszy i nie ostatni zapewne.
Nik i Felix z tematu
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.