Mirjam Järvelä
Gość
Mirjam Järvelä Czw 24 Gru - 11:17
GośćGość
Gość
Gość
Mirjam Järvelä
Wieczór był chłodny, okryty grubym, miękkim woalem śniegu, który błyszczał jasno w mlecznych przestworzach Laponii, kontrastując z niebem, na które wiatr wydmuchał zimną paletę barw – długie pasma grynszpanu, żółte i różowe smugi pędzla nieznanego artysty, seledynowe kurtyny północnego teatru. W tę spokojną i senną noc zimową, w którą nawet zwierzęta zdawały się ukrywać głęboko w swoich norach, jeden tylko głos rozdzierał panującą wokół ciszę – niemowlę, jak gdyby w reakcji na chłodne powietrze wieczoru, wydało z siebie głośny, kwilący płacz. Ojciec ostrożnie wziął je na ręce, z niepewnym, osobliwym wyrazem konsternacji przyglądając się gładkiej, bladej twarzy i pierwszym wiechciom jasnych włosów przylizanym wokół zaokrąglonej głowy, odczuwając jednocześnie, nie bez poczucia winy, jakoby było w tym dziecku coś dziwnego, coś, czego nie dostrzegał na twarzy syna, pewna obca i niezrozumiała przenikliwość, błyszcząca niepokojąco w błękitnej tęczówce oczu, pierwsza, subtelna zapowiedź czegoś, co na długo miało jeszcze pozostać tajemnicą.
Lata później Mirjam wyrosła na dziewczynę o delikatnej, nadnaturalnej wręcz urodzie, jasnych włosach i oczach, które, niby dwie szklane kule, zdawały się spoglądać na wszystko z taką przenikliwością, że niekiedy nie sposób było pozbyć się uczucia, jakoby potrafiła przejrzeć wzrokiem ludzką duszę na wylot. Wszystkie te cechy, które w pierwszej chwili potrafiły wzbudzić sympatię każdego – wrodzona delikatność, przejrzysty umysł i nieoszlifowany jeszcze intelekt – ginęły jednak prędko wśród burz i huraganów jej ognistego temperamentu. Bywała mściwa i arogancka, potrafiła znakomicie kłamać i znajdowała sobie upodobanie w doprowadzaniu ludzi do szału, podważając każde z ich twierdzeń za pomocą dialektycznych gier, zdradzając nie tylko błyskotliwy umysł, ale i zabójczą zapamiętałość. Przejawiała animalistyczną zawziętość i całkowity brak empatii, a gdy coś nie szło po jej myśli, wpadała w szał, tupała nogą dopóki drewniane deski nie ugięły się posłusznie pod jej ciężarem i krzyczała tak głośno, że drewniane domostwo, jak gdyby za sprawą tych przerażających wrzasków, zdawał się trząść w swoich fasadach. Największą radość sprawiało jej jednak działanie na przekór macosze, Mirjam prosperowała bowiem tym lepiej, im większa była jej niedola.
Miała dziewięć lat kiedy wyszła latem do ocieplanego szklanymi płytami ogrodu, przyjrzeć się okazałym kwiatom, rosnącym w pękach na tyłach Drewnianej Przystani, wpierw nachylając się, niby w wyrazie uznania dla imponujących koron róż, po czym wyciągając rękę do przodu, by dotknąć palcami ich czerwonych płatków – gest ten, poczęty mimowolnie, skończył się jednak jakoś nikczemnie i nim zdała sobie sprawę z tego, co podpowiadała jej podłość niedojrzałego serca, zacisnęła palce na gęstych kielichach, zrywając jeden płatek za drugim, obdzierając krzewy z całego ich piękna, całej wyjątkowości. Czuła jak kolce wbijają się w jej cienką, filigranową skórę, jak krew spływa po rękach i skapuje pomiędzy grządki, brudzi piękną, bladoróżową sukienkę, wsiąkając w jej ozdobne wzory. Później, w akompaniamencie stłumionego szlochu macochy, pokornie przyjęła na kark uderzenia ojcowskiej ręki, pozwalając by łzy – wprawdzie dziecinne, głupie i nieszczere – obficie spływały po jej szczupłych, lekko zaokrąglonych policzkach. Nigdy wprawdzie nie miała rodzicom za złe gniewu i kierowanych ku niej aktów przemocy, na rzewne i pełne skruchy przeprosiny wzruszała jedynie ramionami, przywołując na blade lico życzliwy uśmiech. Rozumiem, mówiła, nie szkodzi – nie pozostawiłam ojcu innego wyboru.
Wchodząc w wiek nastoletni, Mirjam tyranizowała mężczyzn chłodem. Po buńczucznym, awanturniczym charakterze pozostał ledwie chwilowy błysk rozdrażnienia, który pojawiał się niekiedy w jej jasnych, błękitnych tęczówkach, gdy coś nie szło po jej myśli. Wyrosła na kobietę o szlachetnym i cierpliwym usposobieniu, a choć jej spokojny, pełen uprzejmości charakter potrafił zjednać sobie każdego, ona sama w głębi serca pozostawała równie chytra i nikczemna, co w dzieciństwie. W przeciwieństwie do macochy, która zawsze siebie krytykowała – swój wygląd i inteligencję, ale również pragnienia, złości, kompleksje i lęki – Mirjam nie robiła tego nigdy, pozwalała by mężczyźni spoglądali na nią i podziwiali nie tylko kształt jej smukłego ciała, ale również kunszt wypracowanego latami charakteru, subtelnej filuterności, za pomocą której pozostawiała ich zawsze z pewnym cierpkim, trudnym do zniesienia niedosytem. Za pomocą perfidnej kokieterii potrafiła posiąść wszystko, co choć na chwilę zyskało jej zainteresowanie – magiczne sanie w prezencie od ojca, rozległą mapę gwiazd, zabytkowe kielichy i złotą biżuterię, nareszcie również pradawne księgi, na kartach których zgromadzone była magia dotąd przez nią niepoznana, a jednak tak przemożnie piękna i intrygująca. W ciemnej samotni pokoju długie noce z fascynacją studiowała opisy zakazanych zaklęć i rytuałów, jednocześnie wytrwale naginając kręgosłup ku skoliozie moralnej rozwiązłości. Do swoich pragnień, marzeń i sekretów nie dopuszczała nikogo, o nikim nie myślała w kontekście przyszłości i nikomu nie pozwalała uchwycić się na stałe. Prosperowała w rzeczywistości, którą wykreowała z najpiękniejszych nici własnego umysłu, w prywatnym, szklanym świecie, który jawił się z daleka jako zjawiskowy, nadnaturalny woal jej pożądanej ekscentryczności. Przykładała ogromną wagę do zachowania swojej dyskrecji i intymności, a jednak – w końcu musiała popełnić błąd.
Eemil był od niej niewiele starszy, miał pokorną, dyskursywną naturę, co w zaskakujący sposób nie dyskwalifikowało go jednak z posiadania znakomitych, choć nieprzydatnych kwalifikacji zawodowych, pewnej niespotykanej i subtelnej nastrojowości, którą zawierał w swoich wierszach. Niektórzy jego czytelnicy, widząc go, odczuwali niekiedy zawód, Eemil miał bowiem pospolicie przystojną, fińską urodę i cechował się nieco przesadną elegancją, która uczyniłaby z niego zapewne dobrego handlowca, ale nie poetę. Mimo to udało im się nawiązać coś w rodzaju romansu, który, jak się wydawało, polegał przede wszystkim na tym, że ona nim gardziła w takim samym stopniu, w jakim on ją ubóstwiał – Mirjam pozwalała, by trzymał ją za rękę, gdy przechadzali się razem wzdłuż brzegu rzeki, uśmiechała się z ostrożną delikatnością, gdy czytał jej wiersze, jednocześnie nie hamowała się jednak, by za pomocą swoich niecodziennych umiejętności i przenikliwych gier wykorzystywać go na każdy z możliwych sposobów. Wbrew wrodzonym skłonnościom, mężczyźni wzbudzali w niej zazwyczaj swojego rodzaju odrazę, którą umiejętnie ukrywała w towarzystwie, lecz której upust dawała bez przeszkód, gdy tylko zostawała sama – denerwowała ją ich pokora i nieporadność, uniżenie, jakie odczuwali względem miłości, nienawidziła ich błyszczących, niekiedy przeszklonych z emocji oczu, wpatrujących się w nią z takim przejęciem, jak gdyby naprawdę sądzili, że kiedykolwiek miałaby szansę ich pokochać. Eemil był jednak inny – pod płaszczem pozornej flegmatyczności, był domyślny i nieprzejednany. Był pierwszym, któremu udało się ją oszukać.
Do dziś pamięta, jak stała naprzeciwko niego i czuła, jak jej wściekłość nabrzmiewa, jak ten wyważony, dystyngowany spokój, który tak długo próbowała zachować, wymyka jej się spod kontroli. Wątła obawa, która wpierw rozbłysła w jej sercu, gdy go zobaczyła, rozpierzchła się prędko, niby za sprawą silnego podmuchu wiatru, ustępując miejsca złości, zdziwieniu i niebaczącemu na nic okrucieństwu. Jej twarz – dotąd tak piękna i delikatna – wykrzywiła się w niepokojącym paroksyzmie, na policzkach i wokół oczu pojawiły się natomiast zmarszczki, które, niby pajęczyna, oplotły jej straszliwą fizjonomię. Mężczyzna cofnął się o krok do tyłu, w postaci stłumionego krzyku dając upust swojemu przerażeniu, wówczas było już jednak za późno dla nich obojga – dla niej, bo lata pokryjomych praktyk czarnomagicznych oraz ten sam gniew, który tak często przejawiała w dzieciństwie sprawiły, że przekroczyła nareszcie dotąd tak skrzętnie pilnowaną granicę zatracenia, dla niego, bo w zderzeniu z zaklęciem nie miał najmniejszej szansy na obronę. Upadł na ziemię, krzycząc, gdy jego wzrok zaszedł bielą ślepoty – tej prawdziwej i kalekiej, nie tej, którą Mirjam nosiła w sobie. Gdy jej wściekłość tajała, kobieta uśmiechnęła się blado, z satysfakcją pytając się w myślach – na cóż komu takie piękne, przejrzyste oczy, jeśli nie posiada się nikogo, kto mógłby w nie spoglądać?
Od tamtej pory nie wiedziała Eemila ani razu. Słyszała wprawdzie niekiedy, jak ludzie przekazywali sobie z ust do ust historie o wędrownym poecie, którego oślepiła miłość, imienia Eemila nie głośno nie wypowiadał jednak nikt. Opierała głowę na ojcowskim ramieniu, pozwalając by fałszywe łzy zsuwały jej się po policzkach, gdy wspominała żałośnie i z teatralną troskliwością o zaręczynach, o przyszłości, o ślubie, który nigdy się nie odbył – i choć nie miała problemu, by przekonać rodziców do swojego smutku, po raz pierwszy odczuła wówczas, że w Rovaniemi nie jest już bezpieczna, że długie lata tak skrzętnie ukrywanych przed wszystkimi skłonności, które z dnia na dzień pozwalały jej osuwać się coraz głębiej w ciemną otchłań magii zakazanej, nie były już czymś, co w rodzinnym mieście można by zakrywać ciepłym uśmiechem i pedantycznością kobiecej kurtuazji. Pierwszy raz, pod pretekstem wyprawy nad Morze Białe, wyjechała z miasta, gdy konsekwencje jej grzesznej natury rozpostarły się w postaci wężowiska czarnych żył na drobnych, bladych ramionach, drugi – gdy w wieku dwudziestu dwóch lat, pozostawiwszy zaróżowiony odcisk pocałunku na czole schorowanego ojca, przyjechała do Midgardu.
Obca i gwarna atmosfera miasta – choć Mirjam nigdy by się do tego nie przyznała – początkowo wprawiła ją w nieprzyjemne zakłopotanie, pełne frustracji uczucie, że rzeczywistość, którą dotąd widziała jako coś, co od zawsze było jej bezwzględnie niepodległe, miała czelność traktować ją z podobną impertynencją. Drobny sklep, w którym kontynuowała swoją działalność zielarską i który niebawem stał się również miejscem jej kolejnych występków, rozrósł się i zyskał na reputacji, wachlarz dostępnych wewnątrz ingrediencji przyciągał bowiem nie tylko alchemików i pracowników szpitala, lecz również młodych mężczyzn, którzy opłakiwali w duszy utraconą cnotę, jednocześnie żarliwie pragnąc utracić jej nieco więcej. Prędko wdrożyła się w nowe życie – życie, które znów, tak jak zawsze, było jej posłuszne, które mogła przygnieść do ziemi obcasem swojego prawego buta, niezależnie do tego za jak naiwną miał ją ojciec w dniu, w którym wyjeżdżała i za jak niedojrzałą uważała ją macocha, chlipiąc cicho w materiałową chustkę. Mirjam wiedziała, że wyróżnia się spośród większości ludzi, wiedziała, że jest wyjątkowa – oślepła, aby móc nareszcie przejrzeć na oczy.
Mistrz Gry
Re: Mirjam Järvelä Sob 26 Gru - 13:21
Karta zaakceptowana
Strasznym uczuciem musi być brak poczucia kontroli nad otoczeniem, kiedy przez większość życia nie miało się problemów, by rzeczywistość naginać pod własne dyktando. Ale przyzwyczaj się, Mirjam, że tam, gdzie społeczność ludzi przypomina kociołek szalonego alchemika, do którego wrzucane są wszelkie możliwe składniki, możliwość panowania nad otaczającym cię światem zawęża się, odkrywając przed Tobą nowe: perspektywy, ale również zagrożenia. Miej się na baczności.
W prezencie od Mistrza Gry na początek rozgrywki otrzymujesz broszkę w kształcie modliszki. Broszka wysadzana jest szlachetnymi kamieniami: onyksem i niebieskim spinelem, a ich niezwykłe właściwości, takie jak pogłębienie poczucia kontroli nad własnym życiem, wnoszenie inspiracji i jasności umysłu czy sprzyjanie zachowaniu wewnętrznej spójności z pewnością wspierają Cię w codziennych czynnościach. Na tym jednak nie kończą się jej osobliwe cechy. Jeśli nakreślisz na niej runę uruz, modliszka ożywa – to dzięki niej jesteś w stanie zdobywać raz na dwa tygodnie bardzo rzadkie i często nielegalne ingrediencje, nie tylko te roślinne.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
W prezencie od Mistrza Gry na początek rozgrywki otrzymujesz broszkę w kształcie modliszki. Broszka wysadzana jest szlachetnymi kamieniami: onyksem i niebieskim spinelem, a ich niezwykłe właściwości, takie jak pogłębienie poczucia kontroli nad własnym życiem, wnoszenie inspiracji i jasności umysłu czy sprzyjanie zachowaniu wewnętrznej spójności z pewnością wspierają Cię w codziennych czynnościach. Na tym jednak nie kończą się jej osobliwe cechy. Jeśli nakreślisz na niej runę uruz, modliszka ożywa – to dzięki niej jesteś w stanie zdobywać raz na dwa tygodnie bardzo rzadkie i często nielegalne ingrediencje, nie tylko te roślinne.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!