Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    05.05.2001 – Balkon – S. Mikkelsen & U. Enger

    3 posters
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    05.05.2001

    Dzień był ponury i szary. Niebo zaciągnęło się chmurami, skutecznie odcinając ciepły blask słońca i spowiło Midgard nieciekawą, deszczową aurą. Jeszcze parę lat temu dzień taki jak ten spędziłaby w miłym pokoju w akademiku, z kubkiem ciepłego kakao i słodkim rogalikiem. Może przeczytałaby dodatkowy rozdział żeby się przygotować na zajęcia, może zajęłaby się rysowaniem albo fantazjowaniem o tym przystojnym studencie z europejskiego profilu. Mogłaby się też zawinąć w koc i obserwować szarą panoramę miasta albo zajrzeć do Jannike, ona zawsze miała coś ciekawego do powiedzenia.
    Życie, które straciła na własne życzenie, wydawało się nagle o wiele ciekawsze niż upragniona wcześniej wolność, a wizja ciepłego kakao sprawiała, że Synne miała ochotę bezmyślnie patrzeć w okno i biczować się konsekwencjami chujowo podjętych decyzji. Co za pech. Co za, kurwa, pech.
    Synne pokręciła głową, w duchu wzdychając nad samą sobą, i żwawym krokiem przecięła pokój. Zapach deszczu był miły, jego szum niósł ukojenie, ale zaczęło robić się zwyczajnie zimno, a nagrzanie kawalerki należało raczej do zadań cięższych niż lżejszych. Złapała za wysłużoną klamkę, mechanizm się zaciął ― nic nowego ― potem zajęczał przeraźliwie, jakby go na męki brali ― powinna to nasmarować ― w końcu kliknął, a wraz z nim kliknęła cała rama, wieńcząc proceder zamykania. Otrzepała dłonie.
    No dobra ― podsumowała. Musiała znaleźć sobie jakieś zajęcie, inaczej będzie taplać się w tych smutkach do końca dnia, a wieczorem miała przecież wybrać się na łowy, zajrzeć do paru magazynów, może buchnąć komuś zegarek. Musiała wziąć się w garść.
    Nim zdecydowała co konkretnie zrobi ― jej spojrzenie przykuł ruch na zewnętrznej klatce. Sylwetkę intruza rozpoznała od razu, zrobiło jej się nawet weselej i czym prędzej wyślizgnęła się na balkon. Żelazna konstrukcja jęknęła ― to też nie było nic nowego ― zakołysała się lekko, gdy Ulrik wspiął się na kolejne stopnie z nietęgą miną. Ciekawe o co mogło…
    Zbladła, gdy wyciągnął przed siebie jej ociekający wodą płaszcz. I zbladła jeszcze mocniej, gdy zobaczyła wystającą ulotkę z kieszeni. Nie powinien jej zobaczyć. Nikt nie powinien jej zobaczyć.
    Kurwa mać.
    Ulrik ― odezwała się pierwsza; głos jej się złamał, w oczach zatańczył ognik niepokoju. Emocje były prawdziwe, choć uknuty naprędce pomysł narracji już nie do końca. ― Całe szczęście, że cię widzę… ― W jednym, płynnym ruchu wychyliła się za barierkę, jakby chciała sprawdzić czy nikt z dołu nie podsłuchuje i szybkim gestem zaprosiła go do siebie.


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Widzący
    Ulrik Enger
    Ulrik Enger
    https://midgard.forumpolish.com/t3627-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3640-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3641-ulfahttps://midgard.forumpolish.com/


    Przez pierwsze miesiące po ugryzieniu najtrudniej było przywyknąć do potrzeby niewidzialności. Niegdyś pragnął stać się niewidzialnym tylko wtedy, gdy rodzice pytali go o plany na przyszłość i oceny; a po dostaniu się do Gleipniru strząsnął ze swych ramion ten rodzaj wstydu. Zawsze był wysokim i głośnym chłopcem, był też takim młodzieńcem. Łatwo przychodziły mu nowe znajomości, potrafił odnaleźć się w większości rozmów (nie licząc tych o Kierkegaardzie), ludzie śmiali się z jego dowcipów.
    To wszystko nadal pomagało. Uśmiech grzecznego chłopca budził zaufanie właścicielki mieszkania, drobne przysługi procentowały na sympatię sąsiadów (na kogoś, kogo się lubi, trudniej donieść, prawda?), a choć nie był wprawnym kłamcą, to praca myśliwego zapewniała dogodną wymówkę na znikanie na część poranków i na całe noce. Starał się to zresztą różnicować i znikać nie tylko w pełnię.
    Po tygodniach spędzonych w lasach tęsknił nawet za ludzkim towarzystwem i zakładał, że sympatyczni ludzie mają w życiu łatwiej, więc nie wyzbył się dawnej osobowości. Trzymał się jej kurczowo jak życia, które tak łatwo był kiedyś gotów stracić. Tyle, że przez minione lata nauczył się nowej umiejętności, niewspółgrającej niegdyś z Ulrikiem Borumem. Umiejętności, której pierwszy raz nauczył go Gleipnir, ale tylko w stosunku do podejrzanych i zwierząt.
    Nauczył się być niewidzialny.
    Nie w ten dziwny, introwertyczny i gburowaty sposób, kojarzący się z Magnusem, nie. Z doświadczenia wśród łowców wiedział zresztą, że nazbyt posępni ludzie przyciągają do siebie podejrzenia i łatkę zmor. Że kogoś zadowolonego z życia trudniej posądzić o bycie ściganym wargiem.
    Nauczył się za to być niewidzialnym w obliczu kłopotów. Nie stawać w obronie uciśnionych. Nie ściągać na siebie niepotrzebnej uwagi. Gryźć się w język, gdy słyszał jak ludzie w barach przechwalają się nowymi przekrętami albo krzywdzeniem dziewczyn. To nie była jego sprawa. To już nie mogła być jego sprawa.
    Ludzie nie mogli go zapamiętać i nie mógł nikogo wkurwić.
    Odniesienie sąsiadce przemoczonego i zapomnianego na klatce schodowej płaszcza należało do dobrych uczynków, które rozpłyną się w meandrach codzienności, pozostawiając po sobie jedynie ciepły uśmiech. Dach na korytarzu przeciekał i znów rano, odzienie Synne tu nie wyschnie, a on i tak miał po drodze.
    Podniesienie ze schodów ulotek, które wypadły z kieszeni też było takim dobrym uczynkiem, a wręcz obowiązkiem. Może i panował tu syf, dla nadwrażliwych zmysłów warga wyjątkowo irytujący, ale miał zamiar być czystym sąsiadem i lokatorem. No i wynieść się po miesiącu, ale bez negatywnego wrażenia; kto wie, kiedy znowu przyjdzie mu szukać tymczasowego schronienia w okolicy?
    Przeczytanie tej ulotki było odruchem, a fala gniewu i wątpliwości—czymś nowym.
    Nie powinien się wtrącać.
    Nie powinien zabierać głosu.
    Powinien pozostać niewidzialny.
    Może i Synne miała uroczy uśmiech i młodą twarz, ale nie powinien jej nawet ufać. Nikomu nie powinien ufać.
    Prawie, prawie dał za wygraną, ale do głowy, jak na złość, przyszła mu Elsie. Równie młoda i w jakiś sposób równie samotna.
    Nigdy nie pytał Synne o rodzinę i nie miał takiego zamiaru, ale to dziwne, że mieszkała tu całkiem sama. I to dziwne, że czasami nie brzmiała wcale na dziewczynę z rynsztoka, a raczej na kogoś, kogo elokwencji uczyli rodzice podobni wykształceniem do jego własnych.
    Nie było go przy Elsie, nie mogło go przy niej być. Czy gdyby jego siostra wplątała się w coś durnego, nie zasłużyłaby na sąsiada, który nie zignoruje takiej sprawy? Westchnął ciężko, mając nadzieję, że tego nie pożałuje i wszedł po schodach zdecydowany na konfrontację.
    -Hej. - nie zwrócił się do niej po imieniu, trochę zirytowany nie tyle na nią, co na tą całą sytuację. Mieszkał w tej kamienicy od niedawna, nie chciał palić mostów, jeszcze nie. Szczególnie, że Synne widywał na mieście już w trakcie poprzednich pobytów w mieście i niestety go poznawała. -Zostawiłaś płaszcz, a tam nie wyschnie, dach na półpiętrze przecieka. No i coś ci wypadło. - burknął, ale dopiero wtedy, gdy wszedł do mieszkania. Nie zamierzał jej w końcu robić sceny przy ludziach. -Czym ty się interesujesz, Synne, co? Przecież to - chwilę zastanawiał się nad słowem, które mogłoby wyrazić nierozsądek i niebezpieczeństwo i potępienie na raz -gówno.
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Myśl, myśl, myśl, nakazała sobie samej, gdy Ulrik zmierzył ją spojrzeniem. Dostrzegała coś w jego oczach, jakiś… czy to był gniew? Ognik irytacji? Jeśli irytacja, to nie interesowała go zakazana magia; jeśli nie interesowała go zakazana magia, to zapewne będzie mieć kłopoty. Kim był? Co tu właściwie robił? Pojawił się dosłownie znikąd i wynajął mieszkanie, choć na jego kurtce osiadł już zapach lasu, jakby był tu jedynie na chwilę, nie na stałe. Synne zmrużyła lekko oczy, przez myśl jej przemknęło, że na irytację jest tylko jeden sposób.
    To… ― zaczęła niezgrabnie, z premedytacją wykorzystując fakt wzajemnej nieznajomości. Dla niego mogła być zagubiona i biedna, mogła być naiwna i słaba, mogła być wszystkim, byleby tylko rozmyć podejrzenia. ― To trochę długa historia, wiesz? ― Uśmiechnęła się łagodnie, nieco smutno, z kroplą wstydu barwiącą policzki i skinęła głową w bok, na prosty stolik pod oknem. ― Usiądziesz? Pogadamy i ci opowiem. Bo to… wiesz ― dodała z naciskiem, zaglądając mu z przejęciem w oczy ― ja taka nie jestem.
    Płaszcz rozwiesiła na drzwiach do łazienki, a tę nieszczęsną ulotkę ułożyła na stoliku. Mokry papier plasnął cicho, jakby ze skargą.
    Napijesz się czegoś? Mam… ― rzuciła, odchodząc w stronę kredensu ― …jakąś herbatę, wyobraź sobie. I cierpką lurę ukrywającą się pod napisem “kawa”. Zaproponowałabym ci piwo ― obejrzała się przez ramię na Ulrika i wzruszyła beztrosko ramionami ― ale wypiłam wszystko sama.
    Szykowanie napoju kupiło jej parę cennych minut, mogła przemyśleć strategię. Ulrik nie wydawał się specjalnie zły, teraz, po tej chwili, wyglądało na to, że jest bardziej zaniepokojony. Czy to zatem coś w stylu sąsiedzkiej interwencji? “Nie schodź na złą drogę”? Nigdy nie widziała go w mundurze ― a przecież mundur Kruczej Straży rozpoznałaby wszędzie ― nigdy też nie widziała by sam Ulrik robił coś podejrzanego. O ile znikanie na długie dni nie jest podejrzane samo w sobie.
    Czajnik zagwizdał przeciągle, Synne szybko zdjęła go z palnika. Kubek zapełnił się gorącą wodą, zapach mięty rozlał się po ciasnym pomieszczeniu. Lubiła miętę. Kojarzyła jej się z domem.
    Kojarzysz tego draba, który czasem chodzi po nocach przed frontowymi drzwiami? ― zagadnęła Ulrika miłym tonem, choć wyraźnie podszytym niepokojem. Kubek stuknął o blat, krzesło skrzypnęło, gdy usiadła. ― Musisz go kojarzyć, chyba wszyscy go tu znają. Nasza uliczka to niejedyne miejsce jego łowów, gość nagabuje dziewczyny albo ludzi, którzy nie potrafią się obronić. ― Jej słowa niewiele rozmijały się z prawdą. Faktycznie, drab chodził uliczkami, kręcił się przy froncie, był nachalny i często śmierdział tanią wódką.
    Nazywa się Kurt i według mnie nosi rękawiczki nie bez powodu. To on mi to wcisnął. ― Szybko i wprawnie umknęła wzrokiem, nerwowym gestem zaczesała kosmyk włosów za ucho, pod gestem kryjąc nieistniejącą historię o teoretycznej krzywdzie. ― Ja… ― krótka przerwa, krótki oddech, krótkie spojrzenie w stronę Ulrika ― boję się. Boję się, że mi coś zrobi. Nie mam siły się przed nim bronić, jest za silny. Mogę tylko uciec, zmylić go jakimś fortelem wymyślonym na szybko, ale to nic nie zmieni. Nadal będzie czekał gdzieś w ciemnym zaułku… ― Pokręciła głową, westchnęła. Po chwili milczenia odchyliła się bez sił, wsparła plecy o oparcie, opuszką palca musnęła rączkę kubka.
    Co mogłaby mu jeszcze powiedzieć, by uświetnić tę historię? Poza tym, że tak naprawdę Kurt ją po prostu nieziemsko wkurwiał, nie zrobił jej nic złego, bo złamała mu palce i więcej nie próbował?


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Widzący
    Ulrik Enger
    Ulrik Enger
    https://midgard.forumpolish.com/t3627-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3640-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3641-ulfahttps://midgard.forumpolish.com/


    -Dłuższa historia od tej ulotki? - burknął z powątpiewaniem, niezbyt przychylnie nastawiony wobec rozciągnięcia tematu. Z jednej strony teksty przywodzące na myśl zakazaną magię zaniepokoiły i wzburzyły go na tyle, że zdecydował się na konfrontację—czego nie robił przecież często. Z drugiej, instynkt samozachowawczy kazał mu jak najszybciej uciąć pogawędkę i spadać, nie mieszać się w cudze sprawy, nie rzucał w oczy. Był rozdarty między tymi dwoma emocjami, irytacją i strachem, ale perspektywa dłuższej i zawiłej historii nie współgrała z żadną z jego emocji. Konfrontował się z zagrożeniem łeb w łeb, tak jak łby należało ukręcać wargom. Nie czekaj aż się zmęczy, bo prędzej zmęczy ciebie. Strzelaj prosto w oczy i bądź odważny. — tłumaczyli mu w Gleipnirze. A gdy tamto życie się skończyło, w nowym nie było już miejsca na odwagę. Spieprzać należało jeszcze prędzej niż atakować.
    Zawahał się w progu, ale wtedy spojrzała mu w oczy, miękko, smutno. Znali się krótko, ale była stosunkowo cichą sąsiadką, wyglądała porządnie. Zawsze uśmiechała się z sympatią, której równie dobrze mogłaby mu nie okazywać. Ja taka nie jestem — wyznała, a on poczuł ukłucie wstydu na widok jej zawstydzonych rumieńców. Nigdy nie wiedział, co siedziało w głowach kobiet ani w głowach osób szukających informacji o plugawej magii (o ile jedną z nich była), ale wiedział jak to jest, być ocenianym na podstawie jednej pomyłki.
    -No wejdę, i tak nie powinniśmy mówić o czymś takim w korytarzu. - zgodził się, drugą część zdania dodając bardziej dla przekonania samego siebie niźli dla pouczenia Synne. Nie umiał pouczać kobiet, dorastanie z siostrą bardziej błyskotliwą i zdolniejszą w nauce od niego (a przy tym kochaną i serdeczną), skutecznie go tego oduczyło.
    -Nie, nie, nie trzeba. - zaprotestował w odpowiedzi na propozycję napoju. Ani nie chciał zostawać tutaj zbyt długo, ani robić jej... fałszywej nadziei? Nie wiedział jeszcze na co, czy na zrozumienie, czy na znajomość dłuższą niż parę tygodni, czy na... cóż, mimowolnie zaczął się zastanawiać dlaczego uśmiechała się do niego miło i dlaczego oferowała mu teraz napój, a hipotetyczna odpowiedź nie była zręczna dla kogoś, kto nigdy nie radził sobie w relacjach z dziewczynami, a od paru lat nie radził sobie w relacjach w ogóle.
    No i tyle mu, cholera, przyszło, z mówienia ludziom "dzień dobry" na klatce schodowej. Same niezręczności. Może powinien wtopić się głębiej w środowisko chamów i mruków z dzielnicy Ymira Starszego, ale w lesie miał pod dostatkiem milczenia i w ostatniej próbie niezatracenia dawnego Ulrika Borum kurczowo trzymał się form grzecznościowych wpojonych przez rodziców. I tak spuszczał głowę, widząc oprychów lub Kruczą Straż, ale przykre byłoby życie, w którym nie mógłby przywitać się nawet z drobną sąsiadką.
    Byłby wtedy jak ten drab, którego chyba nie kojarzył. Kojarzył za to wielu podobnych do typa opisanego przez Synne.
    -Takich kręci się tu pełno. - odpowiedział wymijająco, nie chcąc się przyznać, że chyba go nie kojarzy. Jego nie zaczepiał. Chwilę chodził po mieszkaniu, nerwowo, w tą i z powrotem, ale usiadł, gdy zrobiła to Synne. Było mu jakoś głupio nad nią górować.
    -A to można nosić rękawiczki bez powodu? - wyrwało mu się z uniesionymi brwiami, no przecież tylko jakieś paniusie na salonach nosiły je bez powodu ogrzania rąk. On nosił je zimą, ale przy polowaniach sprawdzały się by sznury i łańcuchy nie obtarły skóry i... -Och. Och. Takiego powodu. - zrozumiał z opóźnieniem, gdy wspomniała o ulotkach.
    Zrozumiał za to—od razu—dlaczego opowiadała o strachu. I dlaczego mówiła o tym jemu.
    A jako, że zrozumiał, to od razu umknął spojrzeniem. Z żalem. Ze wstydem.
    Źle wybrałaś obiekt zaufania, Synne.
    Kiedyś byłby może błędnym rycerzem, ale kiedyś nie kręcił się w takich dzielnicach poza polowaniami na zmory. I lepiej polował na potwory niż na chuliganów, a co dopiero ślepców.
    Tak czy siak, to było bardzo dawno temu.
    -Skoro się go boisz... - zaczął, z pewną dozą naiwności. -...to myślałaś, żeby donieść na niego Kruczym? Nawet jeśli wypalili mu pieczęć i puścili, to warunki zwolnienia pewnie nie obejmują nękania ludzi i namawiania ich do... plugastw. - ostrożnie dobrał słowa. Zdawał sobie sprawę, że w takiej dzielnicy donos pewnie nie będzie wyjściem—właśnie dlatego wybrał tą dzielnicę—ale Synne nie zachowywała się jak typowa dziewczyna z rynsztoka, a strach potrafił popchnąć ludzi do szukania pomocy w różnych miejscach (jak widać). Co właściwie tu robiła? Czy chciał wiedzieć? Nie, chciał tylko wiedzieć—i dlatego pytał, ostrożnie—czy to całe gówno mogło ściągnąć tu zainteresowanie Strażników. Jedne służby czy inne, jeszcze zbyt wiele wieści dotrze przypadkiem do Gleipniru albo do wszechwiedzących Eriksenów.
    Może powinien się wynieść szybciej niż zakładał.
    -A w ogóle to powinnaś to wyrzucić, od razu. Jeszcze będziesz miała kłopoty i kto wie, może te słowa to jakaś klątwa albo... w ogóle można wpaść w kłopoty od patrzenia na nie. - dodał, tknięty ukłuciem sumienia.
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Więc nie kojarzył. Cóż, szkoda, ta wariacja jej naprędce wymyślonego planu się nie powiodła, ale nie zwykła rezygnować przy pierwszym niepowodzeniu. Zwłaszcza, że wciąż nie była pewna tego, kim właściwie jest jej sąsiad. Nie chodziło rzecz jasna o szczegóły, nie oczekiwała zwierzeń nad butelką wódki, nie chciała wyciągać z niego sekretów i historii życia. Chodziło tylko o to, czy jest człowiekiem dociekliwym. Jeśli tak ― jak bardzo. Jeśli tak ― czy przeszkadzają mu ślepcy. Jeśli tak ― co jest gotów z tym uczynić.
    Jej osobiście nie przeszkadzało nic. Nic, poza źle zadanymi pytaniami.
    Zmrużyła lekko oczy, przechyliła głowę; ciemne włosy spłynęły kaskadą po ramieniu, odsłoniły łagodny łuk szyi. Ciekawe, czy ten odruch krążenia po pomieszczeniu miał coś jej powiedzieć ― może był to jakiś trop? Coś, na co powinna zwrócić uwagę? A to spojrzenie pełne żalu i wstydu? Czy trafiła na tchórza?
    Kiedy tylko wspomniał Kruczą Straż ― od razu spięła barki. Rys swobody zniknął z sylwetki, w oczach mignęło coś trudnego do określenia, myśli na sekundę wypełniła migawka doskonale znajomego munduru i skradzionej naszywki z nazwiskiem.
    Ulrik, to dzielnica Starszego i Przesmyk. Ostatnie czego nam tu brakuje, to Kruczej Straży ― mruknęła, dusząc w zarodku tamto wspomnienie. ― Problemy z takimi typami rozwiązuje się za pomocą uprzejmych sąsiadów, znajomości albo własnoręcznie ― wyjaśniła, bo zachowywał się tak, jakby nie wiedział. Może był taki jak ona cztery lata temu? Może uciekł z miejsca do którego już nie pasował i wylądował tutaj? Ta myśl sprawiła, że jej spojrzenie nagle złagodniało, a przez wargi prześlizgnęło się pełne zmęczenia westchnienie.
    To nawet nie są plugastwa ― mruknęła, jeszcze raz biorąc zmokłą ulotkę do ręki ― tylko jakieś pierdolety. ― Spojrzenie przecięło tekst, doskonale znajome linijki uformowały się w treść o sztuce zakazanej, ale i wspomnienie narastających niepokojów związanych z genetykami. Czytała to już tyle razy…
    Tu nawet nie chodzi o mnie ― dodała, upijając łyk miętowego naparu. Musiała jakoś przekierować jego uwagę, zainteresować czymś innym, niż ulotką ― ale o to, że gość może nam zaszkodzić. Jeśli ktoś wpadnie na trop tego gościa i wywęszy go pod naszą kamienicą, to zgadnij, do kogo dopierdolą się w następnej kolejności? ― Sugestywnie uniosła brwi. ― Musimy się go pozbyć. My, Ulrik, bo sama nie dam rady, a im mniej osób o tym wie, tym lepiej.
    Nachyliła się znów do stolika, wygodnie oparła łokcie na blacie i oplotła dłońmi ciepły kubek. Co jeszcze mogła zrobić, by go namówić do pozbycia się wyimaginowanego problemu? Czy tyle wystarczyło, żeby przestał fiksować się na tej ulotce?
    Coś podpowiadało jej, że Norny zadbały o to, by sprawa nie ucichła zbyt szybko.


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Widzący
    Ulrik Enger
    Ulrik Enger
    https://midgard.forumpolish.com/t3627-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3640-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3641-ulfahttps://midgard.forumpolish.com/


    Obserwowali siebie nawzajem. Ona z wprawą godną kogoś, kto miał dar do czytania ludzi, dar rozwijany przy klientach sklepów i karczm, dar wzmacniany wyjątkową genetyką. Ulrik, rzecz jasna, nic o tym nie wiedział i samemu takiego daru nie miał. Niuanse emocji były dla niego równie trudne jak dla każdego mężczyzny nieobdarzonego kobiecą wrażliwością; choć — zapewne dzięki wpływowi siostry — stokroć łatwiejsze niż dla Magnusa. Był za to spostrzegawczy, nauczono go tego. Nie szukał intryg ani nie szukał w ludziach zgnilizny, tego nie potrafił; ale potrafił tropić potwory. A gdy to powołanie mu odebrano, nauczył się tropić zwierzynę i oglądać się przez ramię. Wyłapywać spojrzenia ludzi, którzy odprowadzają go wzrokiem zbyt czujnie i zastanawiać się, czy to nowi rekruci czy jego własna paranoja. Wyczuwać strach. Synne spięła się wyraźnie, gdy wspomniał policję, choć nie potrafiłby określić czy się bała (nie aż tak desperacko jak niektórzy, jak Nik okradający go w biały dzień, rozpoznawał taki rodzaj strachu) i kogo. Ślepców czy Kruczej Straży? Zresztą, nie do końca miał do tego głowę, nigdy nie potrafił skupić się zbyt długo na jednej myśli.
    - Mhm. - odmruknął, gdy zaczęła mu tłumaczyć w jakiej dzielnicy się znajdują. Nie miał zamiaru stroszyć piór i przyznawać, że spędził w tej dzielnicy zbyt długi czas niżby chciał, choć nigdy na stałe; zawsze przelotem. Kilka miesięcy w latach dziewięćdziesiątych było najdłuższe, wcześniej polował tu na zmory jako dumny rekrut, a potem wpadał na kilka tygodni jako zaszczuty warg. Wygodniej było udawać niewiedzę, byleby ukryć egoistyczną, gwałtownie ogarniającą go ulgę splecioną z poczuciem winy. Krucza Straż naprawdę mogłaby pomóc tej dziewczynie, może nie licząc trudności w dzielnicy; ale on mniej bał się ślepców niż przedstawicieli służb i Gleipniru. Magia zakazana była plugawa, ale dla tych zwyrodnialców był po prostu jednym z wielu cieni w Dzielnicy Ymira, a nie wargiem ściganym z nazwiska. Pomimo poczucia winy, które mogła dostrzec na jego twarzy wyraźniej niż ulgę, musiał myśleć pragmatycznie. Musiał przeżyć, jakkolwiek męczące i upokarzające by to czasem nie było. Jeśli nie dla siebie, to dla Elsie.
    - Długo tu mieszkasz? - zainteresował się, nieudolnie udając, że nie słyszy aluzji o pomocnych sąsiadach. Przepraszam. - To dzielnica tych, którzy nie mają dokąd pójść… - odpowiedział za nią, również spoglądając na nią łagodniej; jakby w odpowiedzi na jej łagodne spojrzenie. -… albo szukają kłopotów. Uważaj na tych drugich. - na nowych sąsiadów też.
    Ciężko usiadł naprzeciwko, z ciekawością zerkając na ulotkę. Niby jakie pierdolety?
    - Wyrzuć to i spal. Wtedy się do ciebie nie dowalą. - zasugerował jakże pomocnie. Może i on pragnął unikać Kruczych, ale jakaś pogrzebana część jego duszy protestowała naiwnie wobec tonu, jakim mówiła o nich Synne. To tylko galdrowie, którzy wykonują swoją pracę. Kiedyś też miałem dobrą pracę. - Do nas. Nie mamy przecież nic do ukrycia - skłamał dość nieudolnie - a czarne żyły... no... przecież to widać. Kruczy też zobaczą, że nie jesteśmy... tacy. - nie potrafił sobie przypomnieć, czy widział jak Synne czarowała, ale miał wrażenie, że tak. Na klatce schodowej nigdy nie działało porządnie światło, czasami rozświetlali sobie magią drogę. Zresztą, nie była ślepcem, na pewno. Była na to za miła i za młoda.
    Bez przekonania sięgnął po ulotkę, którą odłożyła, chyba chcąc ją podrzeć samemu i zatrzeć ślady za Synne, bardzo demonstracyjnie. Przeleciał jednak jeszcze wzrokiem po tekście, nie czytając całego (nie lubił czytać), ale tym razem widząc coś, czego nie dostrzegł za pierwszym razem.
    Ochrona dla wargów, huldrekalli, selkie, niks, fossegrimów...
    Zamrugał.
    Nie powinno go dziwić poparcie ślepców dla d e m o n ó w jak huldrekalle, o selkie i niksach też nie miał najlepszego zdania, wargowie to rzecz jasna potwory, ale Nik był fossegrimem i nigdy nikogo nie skrzywdził. A on sam, pomimo bestialstwa krążącego we własnej krwi, desperacko potrzebował ochrony.
    Hm.
    - Skoro się go boisz - zaczął mówić, jeszcze zanim to przemyślał. -… to lepiej pogadam z nim sam. - wypalił, nie odrywając wzroku od ulotki.
    Może on wie na jej temat coś więcej.
    - A ty - uczciwa, normalna dziewczyna - lepiej trzymaj się od niego z daleka. Od tego z daleka. - dodał, podnosząc wzrok, tym razem łagodniejszy i zatroskany. Miał nadzieję, że nie gapił się na ulotkę zbyt długo, więc dodał jeszcze dla pewności - Widziałaś, co tam piszą o demonach i... potworach, nie? Tfu, pewnie zwodzą uczciwych galdrów na pokuszenie jakiś… huldr! - nie potrafił kłamać, ale udawać niechęć wobec odmieńców potrafił bardzo przekonująco; w końcu do niedawna był nią szczerze nasycony.
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Wystarczająco długo ― odparła wymijająco, nie chcąc podawać mu na złotej tacy więcej niż powinien wiedzieć. Zresztą, szczerość działała w obie strony, a on już drugi raz stosował na niej taktykę wybiórczej głuchoty. I wcale jej to nie umknęło.
    Radzisz mi z pozycji znikającego sąsiada, czy kolegi? ― Przyjrzała mu się ciekawsko spod oka, na wargach zaplątał się zaczepny półuśmiech. ― A co jeśli sama szukam kłopotów? Czy twój scenariusz przewiduje taką opcję? ― Przechyliła nieznacznie głowę, szczerze ciekawa jego reakcji. Spłoszy się? Ucieknie? Zdenerwuje? Odruchowo odszukała wzrokiem szufladę z nożami i zdusiła złośliwy głos podpowiadający, że gdyby chciał, to nawet nie zdążyłaby sięgnąć po broń.
    Uśmiech wyraźnie się poszerzył, nabrał lisiego uroku gdy powiedział, że nie mają nic do ukrycia. Dobre sobie. Zwietrzyłaby kłamstwo z kilometra, a co dopiero wypowiedziane w oczy w tak nieudolny sposób. Nachyliła się w jego stronę; mocno, aż zaskrzypiało krzesło.
    Nie mamy nic do ukrycia? Ulrik ― spojrzała na niego z pobłażaniem i sympatią jednocześnie ― chyba sam nie wierzysz w to, co mówisz. Każdy z nas ma jakiś brudny sekret, albo ich cały stos, i wolałby żeby reszta świata się o tym nie dowiedziała. A Kruczy ― taktyczna pauza i wymownie przygryziony policzek ― zobaczą to, co zechcą. Wiesz jak prosto znaleźć paragraf na cokolwiek? ― Ona wiedziała. Jej ojciec wiedział jeszcze lepiej i jeszcze skuteczniej.
    W milczeniu obserwowała jak sięga po ulotkę i jak przelatuje wzrokiem po treści. I nie byłoby w tym geście nic podejrzanego, gdyby nie to, że jak na objętość akapitów czytał ją wyjątkowo długo. Teoretycznie nie było jej to na rękę, miał przestać się interesować, ale… mogłaby przysiąc, że sposób w jaki spoglądał na ten kawałek papieru nagle uległ zmianie. Niewielkiej, ledwo dostrzegalnej, ale jednak.
    Upiła kolejny łyk naparu, schowała triumfalny uśmieszek w kubku. Ach, czyli jednak. Jednak było tam coś, co go zainteresowało, skoro nagle zmienił zdanie i chciał jej pomóc z wyimaginowanym problemem. Przez moment zastanawiała się, czy obrazić się za to, że najwyraźniej miał ją za głupią, czy kontynuować tę grę dalej.
    Ostatecznie, padło na to drugie.
    No pewnie ― potaknęła z wyraźną uciechą, odstawiając pusty kubek na bok ― pogadaj z nim. I koniecznie powiedz mi, czego ciekawego się dowiedziałeś. Choć nie zdziwiłabym się, gdyby rżnął głupa. W końcu nie jesteś bezbronną, urodziwą panienką.
    Dobry humor i nastrój do żartów zniknął nagle, jakby zdmuchnięty chłodnym podmuchem wiatru. Troska w jego spojrzeniu wypalała dziurę w jej duszy, a każde słowo zdawało się ważyć trzy kamienie. Wiedziała, że ludzie nie są dobrze nastawieni do odmiennych istot, szczególnie tych naznaczonych wyjątkową genetyką i nauczyła się przymykać na to oko, radzić sobie na swój sposób. Ale nie oznaczało to, że nie czuje bólu, wykluczenia.
    Przed oczami mignęły jej twarze znajomych “potworów”; przyjaciół, którym mogła zaufać o wiele bardziej niż zwykłym galdrom.
    Ach, widziałam. Straszne te monstra, prawda? Strach z domu wychodzić. ― Uśmiechała się, ale uśmiech ranił wargi. ― Nigdy nie wiadomo, czy się akurat z jednym nie rozmawia, dopóki nie będzie za późno.


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Widzący
    Ulrik Enger
    Ulrik Enger
    https://midgard.forumpolish.com/t3627-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3640-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3641-ulfahttps://midgard.forumpolish.com/


    - Zawsze można się stąd wyrwać. - odpowiedział jej frazesem, który jednak dla niego wcale frazesem nie był. Mogła wychwycić w jego głosie szczerą, niemalże naiwną nutę. Ulrik wierzył, że dla niego samego oraz dla plugawych ślepców nie ma powrotu, ale wszyscy inni, wszystkie nieszczęsne dusze w tej dzielnicy... - Mam przyjaciela, który mieszkał kiedyś w podobnym miejscu. - zdradził nagle, impulsywnie. Może dlatego, że choć próbował nie ufać nikomu, to w obecności Synne czuł się spokojniej; a sama brunetka wzbudzała w nim podobnie opiekuńcze instynkty jak Nik. - Właściwie w jeszcze gorszym. - mruknął z bladym uśmiechem, znalazł w końcu Holta na ulicy. - Skończył studia i prowadzi uczciwy biznes. - pochwalił się, to znaczy pochwalił swojego przyjaciela, bo szczerze wierzył w kłamstwa, którymi ten go karmił. Może i sklep Nika znajdował się w dzielnicy Ymira Starszego, ale zarazem nie znajdował się w dzielnicy Ymira Starszego - pomimo geograficznej lokalizacji, pod mieszkaniem i biznesem blondyna nie kręcili się chyba żadni ślepcy i na pewno nie nagabywali tam ludzi o ulotki, a klatka schodowa funkcjonowała lepiej niż w ich kamienicy i ściany nie były aż tak odrapane.
    - Powiedzmy, że starszego kolegi. - odpowiedział, a choć zamrugał z konsternacją gdy spytała o szukanie kłopotów, to ostatecznie spoważniał tylko i skrzyżował ramiona, spoglądając na Synne nie ze złością, a z troską. - A jeśli szukasz kłopotów, to powiedziałbym, że nie warto. Nigdy nie warto. - westchnął, jakoś smutno. - Cena zawsze jest wyższa niż myślisz, albo płaci ją kto inny. - na przykład łowca, odpychający spod warga gówniarza, któremu zachciało się szukać w lesie kłopotów.
    - Bez przesady, Krucza Straż nie jest aż tak nieuczciwa... - zaprotestował, bo jak na człowieka poszukiwanego przez Gleipnir pozostało w nim zaskakująco wiele lojalności i podziwu wobec dawnych pracodawców, jak i ogółem służb prawa. Jednak musiał przyznać Synne rację. W Kruczej pracowali chociażby krewni Agnara Eriksena, a to stawiało ich zbyt blisko jego sekretów. Posmutniał na myśl, że ucierpi przez nie kolejna niewinna osoba, ta niewinna dziewczyna—bo oni rozwiązaliby problem tego Karla lepiej niż on—no ale może wystarczy trzymać go z daleka. -… ale szanuję to, że masz rację. - chciał przyznać jej rację i uszanować jej troski na raz, ostatecznie wyszła z tego dziwna hybryda logiczna.
    Zawsze czytał wolno, dla rodziców za wolno (głupi Ulrik, żadne dziecko nie powinno się tak czuć przy własnym ojcu, ale on właśnie tak czuł się przez całe życie), ale ulotkę faktycznie przeczytał jeszcze wolniej, z wytężoną uwagą.
    - Mhm, mhm. Tak zrobię. - odpowiedział Synne w kwestii Karla z lekkim (mocnym?) rozkojarzeniem. - Nie martw się - uśmiechnął się blado - nie tak łatwo rżnąć przy mnie głupa. - obiecał, nieświadomy tego, że ona - wydająca mu się dziwnie sympatyczna, bezbronna i rzecz jasna niewinna - właśnie to robiła. Zaprzątnięty tym wrażeniem i treścią ulotek i rozmową (skupianie się na kilku rzeczach na raz nigdy nie szło mu wybitnie, chyba, że podczas tropienia zwierząt lub pościgu; w lesie łatwiej było mu się skoncentrować, a gdy uciekał napędzała go adrenalina) nie zauważył nawet, w którym momencie jego nieudolnego kłamstwa posmutniała; a jej późniejsze słowa wziął za szczere.
    - Tak, to prawda, ale nie martw się. Wiadomo, w sensie są sygnały ostrzegawcze! - obwieścił z przejęciem, bo w podświadomy sposób pragnął jej zaimponować, a właśnie tego uczyli go na kursie i tylko w Gleipnirze czuł się pojętnym uczniem. - Opowiedzieć ci, żebyś czuła się pewniej? - zaoferował, wreszcie siadając. - Huldrekalle, na przykład, zdradzają jawny dyskomfort nie tylko w świątyniach, ale na samo wspomnienie bogów... - zaczął z przejęciem, ochoczo dzieląc się z nią wpjonymi rekrutom stereotypami wskazówkami.
    Widzący
    Synne Mikkelsen
    Synne Mikkelsen
    https://midgard.forumpolish.com/t3630-synne-mikkelsen-budowa#366https://midgard.forumpolish.com/t3637-synne-mikkelsen#36786https://midgard.forumpolish.com/t3636-magister-magicus#36785https://midgard.forumpolish.com/f118-synne-mikkelsen


    Ulrik odchylił się w krześle i splótł ramiona na piersi, a słowa, którymi ją uraczył uderzały w tony co najmniej filozoficzne. Synne przyjęła jego manierę; zaplotła ramiona, ułożyła się w krześle wygodniej, zarzuciła nogę na nogę. Dotychczasowa lekkość gdzieś zniknęła, a Mikkelsen szybko przesiąknęła wprowadzoną do rozmowy nutą smutku.
    Mówisz jak ktoś, komu się upiekło – stwierdziła z lekkim, gorzkim uśmiechem. – Ale widzisz, jestem tutaj właśnie dlatego, że staram się ponosić cenę własnych kłopotów i nie obarczać nią innych.
    Dlatego nie wróciłam do domu, dlatego przepadłam w ciemnych uliczkach Ymira, dlatego ciągle zmieniam znajomych. Dlatego uciekłam. Wciąż uciekam.
    Uniosła krótko brwi, gdy najpierw teoretycznie zaprzeczył jej słowom, a zaraz potem przyznał jej rację. Przez chwilę brzmiało to tak, jakby sam zgubił się w gąszczu własnych myśli i domysłów, albo nagle przypomniał sobie coś, co zmieniło jego stanowisko. Synne przechyliła nieznacznie głowę, przyjrzała mu się na nowo. Może źle do niego podeszła? Może… może zamiast od razu dopuszczać się drobnych kłamstw i budować znajomość na fundamencie niedbale utkanej iluzji, powinna przełamać schemat? Nie wydawał się miejscowy, sąsiedzi wiedzieli o nim niewiele. Może – tak jak ona – pojawiał się i znikał? Może za którymś razem mogłaby zniknąć razem z nim?
    Prawie parsknęła, gdy uznał, że nie tak łatwo rżnąc przy nim głupa i z wielką przyjemnością weszła głębiej w tę ścieżkę. Znów zmieniła pozycję, teraz ułożyła dłonie na blacie, grając idealny przykład żywego zainteresowania i spojrzała na niego nad wyraz niewinnie, bezbronnie, jak porzucone kocię.
    Opowiedz mi – poprosiła cicho, miękko, czując jak krew w jej żyłach zaczyna szybciej krążyć, splatać się z cząsteczkami osobliwej magii selkie. Minęło już trochę czasu odkąd ostatni raz posługiwała się aurą, ale sięganie po nią w tak dogodnych warunkach wydawało jej się łatwe, podyktowane naturalnym odruchem. Uśmiechnęła się do Ulrika przymilnie.
    Opowiedz mi – powtórzyła; jej ton ociekał słodyczą miodu – szczególnie o selkie. O tym, jak je rozpoznać, jak uniknąć uroku, co im szkodzi. Często chodzę nad morze i zawsze się ich obawiam – skłamała bez mrugnięcia, umiejętnie splatajac słowa z wibrującą magią.
    Mógłbyś… mógłbyś kiedyś pójść ze mną? – zasugerowała nieśmiało. – Nad wodę. Albo… albo… – celowo gubiła wątek, kupując tym sobie kolejne sekundy działania aury. Na moment spuściła spojrzenie, jakby zawstydzona własnymi myślami, a gdy znów podniosła na niego oczy, wyglądała jak najbardziej bezbronne i wymagające ochrony stworzenie na świecie.
    Zostań ze mną, Ulriku. Broń mnie.

    35 (charyzma i atut specjalny) + 85 = 120


    Looking for trouble and if I cannot find it,
    I will create it
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Synne Mikkelsen' has done the following action : kości


    'k100' : 85
    Widzący
    Ulrik Enger
    Ulrik Enger
    https://midgard.forumpolish.com/t3627-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3640-ulrik-engerhttps://midgard.forumpolish.com/t3641-ulfahttps://midgard.forumpolish.com/


    Uniósł lekko brwi. Coś w wyrazie jej oczu, gorzkim uśmiechu, ale przede wszystkim w sensie wypowiadanych słów nie pasowało do tak młodej dziewczyny. Właściwie nie mogła być o wiele młodsza od Elsie, ale czy mogła być młodsza od niego, gdy zaczął płacić za własne grzechy?
    - Taka pustelnia to spora cena za... kłopoty. - zauważył cicho, porzucając na moment konwenanse powierzchownej rozmowy, które przyjmował w świeżych znajomościach (zawsze świeżych, zawsze w końcu był w drodze) i pozwalając chłodniej melancholii wślizgnąć się w ciepło brązowych oczu. Znał tą cenę, zbyt dobrze ją znał — ale jego kłopoty były naprawdę poważne, a zdrada podwójna i niewybaczalna. Zdradził Gleipnir, bo nie potrafił dla nich umrzeć; a potem zdradził Magnusa swoją posępnością, bo nie potrafił zachować się po wszystkim jakby nic się nie stało.
    Wchodząc tu z mrocznymi ulotkami był gotów uwierzyć, że może faktycznie wplątała się w coś posępnego; ale część jego podejrzeń zdążyła już się rozwiać, a resztę rozwiał ton i sposób w jakie mówiła o swoich kłopotach. Nie mówiła o sobie, mówiła o innych, o nieobarczaniu innych sobą. Potrafił to zrozumieć i w głębi serca wierzył, że osoby prawdziwie okrutne czy egoistyczne czy ślepe nie zdobyłyby się na tego rodzaju empatię. Zresztą, jej spojrzenie było niewinne, a uśmiech uroczy, a zainteresowanie jego byłą pracą, o której nie mógł mówić ekspertyzą bardzo miłe. W dezorientujący sposób sytuacja kojarzyła mu się zarówno z ciepłem roztaczanym przez Elsie, jak i z miłą choć konfundującą atencją otrzymywaną w barach od dziewczyn, na które Magnus patrzył spod byka.
    Oczywiście, że mógł jej opowiedzieć o odmieńcach, zarówno tych najgroźniejszych, jak i o całej reszcie. Nie był utalentowany w wielu dziedzinach w życiu, właściwie jedyne w czym był świetny to bycie szalenie skutecznym łowcą Gleipniru. Los mu to odebrał, pozostawiając w zamian jedynie możliwość polowania na stworzenia mniej inteligentne i niewinniejsze od chociażby zmór, na zwierzęta, których jedyną zbrodnią było posiadanie cennego futra. Nie lubił tej pracy, ale i nie stronił od niej, wychodząc z założenia, że łańcuch pokarmowy będzie działać tak czy inaczej. Lubił za to wykłady Gleipniru, wykładane inaczej niż przedmioty w szkole, przystępne i na swój sposób pasjonujące. Zapamiętał z nich sporo (może dlatego, że Magnus przeważnie na nie nie chodził) i przynajmniej ta wiedza mu pozostała, a teraz urocza sąsiadka potrzebowała tej wiedzy.
    - Oczywiście. - przytaknął i rozparł się wygodniej na krześle, w pozie samca alfa i prawdziwego fachowca. Już był gotów opowiedzieć jej o tym, jak zmory wysysają z ludzi energię i zsyłają koszmary, ale zaskoczyła go lekko, wypytując akurat o selkie. Selkie, które w porównaniu z huldrekallami wydawały się w sumie...
    ...nie, że nieszkodliwe, ale...
    - W takim razie mam dla ciebie dobrą wiadomość. - obwieścił triumfalnie i optymistycznie. - Statystycznie rzecz biorąc - nigdy nie rozumiał statystyk, ale na szczęście to przełożeni wykonywali je za niego - to niksy nad jeziorami są groźniejsze od selkie, a kobiety w ogóle są względnie bezpieczniejsze; przypadki utopienia przez fossegrimów nie są wbrew pozorom częste - niegdyś ująłby to mniej łagodnie dla fossgrimów, ale odkąd poznał sekret Nika, podchodził do nich o wiele bardziej tolerancyjniej. O selkie właściwie nie wiedział zbyt wiele, nigdy za swojej kadencji w Gleipnirze nie musiał na żadną polować, ale oczywiście nie przyzna się do niewiedzy. - Selkie wedle podań wolą głębiny, no i muszą gdzieś ukryć swoją skórę, a bez niej są bezbronne - właściwie, to na logikę powinny ją ukrywać w odludnych miejscach, więc nie chodząc w takie będziesz stosunkowo bezpieczna. A w odludnym miejscu łatwiej utonąć niż spotkać selkie. - uśmiechnął się blado. - Jeśli spotkasz ciemnowłosego, uroczego i charyzmatycznego mężczyznę - o oczach ciemnych jak węgiel i brodzie, która zawsze odrasta, ale to już nie opis selkie - przy którym poczujesz się wyjątkowo ufnie, to... po prostu nie ufaj temu zaufaniu, co? - przestrzegł ją, bo w jego wyobraźni selkie — jak wszystkie pokusy i wszystkie potwory — były mężczyznami.
    - Czemu nie. - spojrzał na Synne cielęco, gdy poprosiła by poszli nad morze. Spełniłby w tym momencie każde jej życzenie, które...
    ...które mógł spełnić. Cień na moment przemknął w jego spojrzeniu, zostawił nawet Nika gdy musiał uciekać z Midgardu i po tamtej sytuacji nie potrafił — nie mógł — nikomu obiecać, że zostanie. Jak to sama ujęła, nie mógł obarczać innych ludzi swoimi kłopotami; a chęć spędzenia trochę czasu w jej towarzystwie, choć silna, nie mogła być silniejsza od chęci przetrwania. - Zostanę dzisiaj, jeśli chcesz. - zaproponował, a raczej doprecyzował, bo siedziało się tu tak miło i nie chciał jej odmówić. - Opowiem ci, jak wystrzegać się zmór. - zaproponował, zapomniawszy już całkiem o tym, po co tak właściwie tu przyszedł.

    120 vs 68 (63+5 charyzma) = różnica 52 oczek - postać odczuwa silne zauroczenie, którego nie potrafi kontrolować, jest podatna na pytania i polecenia zgodne z jej poglądami.

    Ulrik I Synne z tematu
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Ulrik Enger' has done the following action : kości


    'k100' : 63



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.