Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    17.03.2001 – Dziwna kamienica – Bezimienny: U. Löfgren & Nieznajomy: S. Tordenskiold

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    17.03.2001

    Nadeszło dojrzałe popołudnie; wstęgami ulic sunęły kształty sylwetek, paciorki licznych przechodniów niesione z echem rytmicznej, monotonnej melodii kroków uderzających twardo o werble płyt chodnikowych. Skończyła na dzisiaj pracę; z aparatem fotograficznym w zasięgu dłoni, odsłoniętej, kąsanej przez agresywne, nieustępliwe stado panującego chłodu, ruszyła prężnie przed siebie. Wyłoniła się z portalu na przedmieściach miasta, nieuchwytna, przemykając jak cień pod spojrzeniem okien i sunąc w zaroślach tłumu, bez przyziemnego celu, bez sztywnych więzów rutyny, z umysłem zachmurzonym od myśli, odległym jak błękit nieba. Od kiedy tylko zaczęła pracę w Kruczej Straży, fotografia stała się jej pasją, czynnością, której oddawała się coraz częściej, próbując ją pielęgnować nie tylko w zakresie adekwatnie-niezbędnym do planowanej kariery oficera wywiadu, coraz bliższej i coraz bardziej szczęśliwie namacalnej. Nigdy nie sądziła, że odnajdzie w tym swoje zainteresowania, a jednak, spoglądanie na świat przez źrenicę obiektywu i przeglądanie wywołanych płacht zdjęć wprawiało ją w radosną i niemal dziecięcą ekscytację. Wizję, którą chciała uwiecznić, wybierała zawsze spontanicznie; tak samo, jak spontaniczna bywała w innych odruchach, w relacjach i swoich słowach, płynących gdy tylko mogła z nienaganną szczerością. Dziś również, tak lekko, bez presji, szukała obiektu, który mógł ją poruszyć, miejsca i chwili, które wetknięta pod cienką skórę intuicja uzna za dostateczne, właściwe. Szła już co najmniej kilkanaście minut, zanim się zatrzymała - Hvískr, obserwujący ją bez ustanku, przycupnął na jednej z nagich, bezlistnych jeszcze gałęzi. Osobliwy budynek kamienicy, wyglądającej na opuszczoną i zapomnianą, wypartą z kolekcji czasu, ze zbiorów licznych pamięci, rozbudził w niej nieuchronne zaintrygowanie. Przez moment tylko patrzyła się na milczącą fasadę, na zaniedbaną, prażoną przez lata słońcem łupinę tynku, na pokryte starannie rzeźbieniami okna, na oszczędne zapiski historii, która nie była dla niej teraz dostępna - i pewnie nie miała zostać nigdy ujawniona. Zamyśliła się i po kilku minutach chwyciła w ręce aparat - spróbowała odnaleźć możliwie najlepszy kąt dla przebłysku zdjęcia, dla zapisania budynku właściwie urzekająco na taśmie zwiniętej kliszy.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Powrót był trudny i pełen nieopisanej niepewności, która rozlała się po męskim umyśle, gdy ten chciał na moment skupić się wyłącznie na własnych emocjach. Bywał egoistą. Hedonizm niemalże płonął w meandrach żył Tordenskiolda, lecz przede wszystkim był człowiekiem honoru.
    Serce biło gwałtownie, kiedy na nowo zaczynał przemierzać labirynty uliczek, po których niegdyś uwielbiał chodzić. Robił to regularnie, każdego popołudnia, nie korzystając nigdy z perspektywy jaką dawała teleportacja. Wolał eskalować moment, w którym rozbiegane myśli zderzały się ze sobą, niczym galopujące istoty.
    Dzisiaj było podobnie.
    Szedł wolnym krokiem, analizując mijane sylwetki. Dostrzegał osoby, które stanowiły swoistego rodzaju niewiadomą. Obserwował też kobiety, tak bardzo pochłonięte przez intensywny dysputy, jakie prowadziły w swoim towarzystwie.
    Ludzie fascynowali go najbardziej, bowiem jawili się jako ci najmniej oczywiści, a jednocześnie najbardziej przewidywalni. Nie lubił tych kategorii, lecz rzadko w swej szarawej egzystencji doświadczał silnych odczuć względem kogokolwiek. Być może tylko ojciec potrafił wywołać w nim skrajnie irracjonalne poczucie bezsprzecznej nieodpowiedzialności. Częściej jednak, wywoływał w nim wrażenie uciskających na przełyk torsji, które szarpały jego ciałem za każdym razem, gdy mierzyli się kolejnymi sentencjami, pełnymi gorzkiego posmaku żalu i bólu.
    Nie zorientował się, gdy dotarł pod tę konkretną kamienicę. Skupiony na własnych wyobrażeniach raz po raz uciekał od obowiązków. Powinien znaleźć się w swoim miejscu pracy. Przypomnieć o tym, że nadal jest o b e c n y, jednocześnie nie chcąc wywierać presji, która miała zmącić spokój wszystkich.
    Z zamyślenia wybił go nagły dźwięk rozproszonego światła. Krótki refleks sprawił, że Sven mimo skupienia na stawianych krokach, a także ludziach, których mijał – zatrzymał się bez zastanowienia. Próbował odnaleźć winowajcę, tak gwałtownego sprowadzenia mężczyzny na ziemię, że niemal w pierwszej, ulotnej chwili nie skojarzył – kim była ów kobieta.
    Dopiero po chwili odnalazł we własnych wspomnieniach przyjaciółkę losowych i cudacznych zdarzeń, przez które ich losy krzyżowały się nieustannie.
    Uśmiech przyozdobił twarz Tordenskiolda, a zuchwałość wepchnęła go w wir chęci rozmowy.
    - Nie przypuszczałem, że będziesz pierwszą, którą spotkam po powrocie – powiedział zgodnie z prawdą, wciąż pozwalając na subtelne wygięcie warg. - Prawdopodobnie zrujnowałem twoją fotografię…
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Jej uśmiech, zagnieżdżony na twarzy, przechyla beztrosko wargi, przecieka jak promień słońca który nie pyta źrenic przezroczy okien zanadto o zaproszenie, który przebija fałdy skłębionych zasłon, nieznacznie nieodpowiedni, łagodnie nieadekwatny, tak oderwany od bruku mętnej rzeczywistości. Nie jest zła w żadnym stopniu i nie jest rozgoryczona, błyśnięcie strzału migawki okrywa się kurzem wspomnień. Każdy kadr fotografii jest krótkim objęciem chwili, czy może więc winić chwilę, że sprowadziła na nią mniej ostrożnego przechodnia? przechodnia, którego rysy wydają się jej znajome, którego pomimo płytkiej, utkanej z przypadków - kaprysów Norn znajomości jest w stanie rozpoznać wszędzie, którego głos znów dryfuje, muskając membranę świadomości.
    - Nie wszystko jeszcze stracone - odpowiada mu chytrze, nie kryjąc przy tym serdecznego rozbawienia. Musiał być pogrążony w rozważaniach, tę kwestię jednak, jak samą sprawę powrotu zdołała zręcznie przemilczeć, nie chcąc zanadto wnikać, nie teraz, w drażliwą i kruchą sferę odrębnej prywatności. Nie znali się przecież dobrze, nie czuła, że miała prawo jakkolwiek go wścibsko pytać, nie miała takiej potrzeby szczególnie w ramach zawodu, koneserki - kolekcjonerki informacji. Powroty bywały trudne, a z wypowiedzi mogła śmiało wnioskować, że od przynajmniej kilku tygodni nie dotknął alej Midgardu swoją obecnością.
    - Możesz obecnie uznać, że jesteś mi winien drobnej rekompensaty - dodała półżartobliwie - i udasz się ze mną sprawdzić, co kryje w sobie budynek - pół żartem, całkowicie poważnie; pragnęła w końcu odwiedzić i poznać całą scenerię schowaną przed nimi w środku. Nawet, gdyby jej spontaniczny kompan odmówił takiej wycieczki, udałaby się tam (nie) sama - z dzielnym, chroniącym ją Hvískrem siedzącym na kościstym ramieniu. Lubiła podobne miejsca; sączyły aurę tajemnic, aurę zagadkowości milczącej ciężką historią zaklętą w masywnych murach.
    - Słyszałeś o tym, co uważali Indianie o fotografiach? Ich zdaniem, robiąc komuś zdjęcie, kradnie się jego duszę - rzuciła zaczepnie jeszcze niedawno poznanym faktem, na który natrafiła czytając książkę na temat zwyczajów śniących rozsianych po różnych kontynentach. Obejrzała się zaledwie przez ramię, nie pytała, nie zapraszała więcej, mając w zamiarze tak czy inaczej dopełnić utkany plan. Jej palce oplotły klamkę, drzwi do klatki schodowej skrzypnęły porywczą skargą.
    Krok pierwszy, drugi i trzeci - decyzja była podjęta, przynajmniej przez nią w obecnej, trwającej chwili.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Nie spodziewał się jej tutaj, jakby nie przypuszczał, że los ponownie splecie ich drogi w jednym scenariuszy. Norny zdawały się więc łaskawe w swym dobrodziejstwie inwentarza, jakie oferowały raz po raz – gdy ludzie nie błagali.
    Sven Tordenskiold nie przywykł bowiem do proszenia. Mógł oczekiwać lub prowokować, by w rzeczywistości wydarzyło się coś, czego skrycie pragnął, a na myśl o tym serce wyrywało się z piersi. Rozkochał się w tym wiele lat temu, pojmując że hedonizm nie jest grzechem, a jedynie mankamentem podejmowanych decyzji.
    Uwielbiał p i ę k n o, które go otaczało niemalże na każdym kroku.
    Uwielbiał przede wszystkim świat, który dawał mu pozorne poczucie cudacznej stabilności.
    - Myślę, że kto inny powinien zostać bohaterem twoich zdjęć – odpowiedział z uśmiechem.
    Sympatia, którą darzył Ullę była ogromna. Lubił ją pod każdym względem, bowiem kobieta była nie tylko pełna niefrasobliwej spontaniczności, ale przede wszystkim przypominała mu o tym, co posiadali wolni ludzie. On był spętany ograniczeniami noszonego nazwiska, bo choć rodzina, z której pochodziła słynęła ze skandali – Sven zdawał się być nimi zmęczony.
    Uciekł i zaszył się w bezkresie niepewności, wracając do miejsca, gdzie wcale nie czuł się bezpieczniej.
    - Wolałbym nie wiązać z tobą wspomnień, w których wyłącznie wybawiam cię z opresji… Może kawa byłaby odpowiedniejszym wyborem do spotkania po kilku tygodniach, co? – propozycja mogła wydać się zuchwała, lecz w głowie mężczyzny pojawiła się wyłącznie troska. Obawiał się konsekwencji wejścia do środka, wszak zawsze gdy się spotykali działo się coś złego. Być może to on ściągał na nią gniew Norn, lecz wierzył iż daleko mu było do winowajcy – stawał się wybawcą, nawet nie myśląc ok konsekwencjach podejmowanej próby ratunku.
    - Być może byłoby to dla mnie wybawieniem – zaczął spokojnie, a uśmiech rozciągnął męskie, niemal idealnie skrojone wargi. Bywał egoistyczny w postrzeganie samego siebie, mimo iż nigdy nie stawiał się na piedestale jako wzór do pełnej niezwykłości. - Wierzysz w to? Jeśli tak, to na tych fotografiach możesz dostrzec demony, które cię przerażą – nie wstydził się ów osądu. Chciał jedynie uzmysłowić kobiecie, że świat nie zawsze bywał tak doskonały i tak piękny, jak ktokolwiek mógł sobie tego życzyć.
    W nim było pełno skrajności, a już z pewności więcej tych, które wielu zdołałoby nazwać podłością.
    - Jesteś pewna, że musimy tam wchodzić?
    Znał odpowiedzieć. Ulla była nieustępliwa.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Matka zwykła ostrzegać ją przed okrutnym światem, przed światem ostrym jak brzytwa której kanciasty jęzor przesuwa się po wrażliwej osłonie napiętej skóry, przed światem jej nieprzychylnym, przed światem wielu zagrożeń, chciwych rąk, kłamstw oraz władczych, szarpiących zwierzęco pragnień. Pod kloszem jej wątłych ramion nie tkwiła przesadnie długo, szukała drogi ucieczki, od pierwszej chwili, od pierwszych trzasków niezgody, zbyt zanurzona w świecie utkanych ambicją wrażeń, zbyt bardzo wielbiąca wolność na swoich krnąbrnych warunkach.
    - Nie lubisz dreszczu emocji? - spytała prowokująco. Kultura i przekonania sprawiały, zawsze fałszywie kreując pokrętny obraz, że to mężczyźni mieli być wybawcami kobiet, płci pięknej i eterycznej. Wierzyła, że sami lubią gdy przypisuje im się konkretną rolę, przywództwo i opiekuńczość, nie kłóciła się z nią - nie czuła takiej potrzeby, nie chciała nic udowadniać, zwłaszcza, gdy dzięki swojej ogólnej niepozorności odnosiła sukcesy w wymiarze obranej pracy.
    - Nie wiem - przyznała w lekkiej szczerości - jednak, jeśli się w tym nie mylą, zdjęcie zawiera duszę również jego autora. To w końcu jego spojrzenie - tak samo jak schnący obraz, labirynt pociągnięć pędzla, tak fotografie nosiły też tchnienia osób - autorów konkretnej wizji. Nazwisko Svena brzmiało dumnie, dostojnie, a ona coraz częściej odnosiła wrażenie, coraz częściej skłaniała się w stronę swego odczucia, że utrwalone, masywne dziedzictwo klanu uciska go niczym obręcz, tamując głęboki oddech.
    - Och, oczywiście, że nie musimy - nie musieli, a przede wszystkim nie miał żadnego obowiązku jej towarzyszyć, pomimo faktu że przecież cudze towarzystwo mogło znacznie ubarwić trwającą obecnie chwilę.
    - Nie zmienia to jednak faktu, że najzwyczajniej w świecie ciekawi mnie, co jest w środku.
    Nie czekała na niego, kiedy wsunęła się pewnym krokiem do środka i zniknęła wśród umęczenia zgrzytających zawiasów. Klatka schodowa tchnęła w nozdrza stęchliznę; jej chłód nie zdołał ostudzić piętrzącego się entuzjazmu, nie wywarł większego wpływu.
    Ruszyła butnie przed siebie, w kierunku łodygi wytartych przez lata stopni; nagle, niespodziewanie zupełnie powietrze przeszył wysoki krzyk tłuczonego szkła, jedno z okien z nieznanej przyczyny pękło.
    - Nic mi nie jest! - zawołała natychmiast, czując, że najwyraźniej ich towarzystwo muszą nawiedzać różne, drażniące niefortunności. Jej refleks zadziałał szybko; pomimo tego, zabrakło stosunkowo niewiele, a miałaby dłoń upstrzoną przez siatkę różnych skaleczeń, skazana na wizytę u medyków. Czyżby budynek nie chciał dziś żadnych gości?
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    W przeciwieństwie do niej – Sven był zdany na samego siebie od początku.
    Zawsze widziany był w roli gorszego. Mniej zaradnego. Nawet głupszego, gdy poświęcał czas pasjom innym niż te, w których chciał widzieć go ojciec. Początkowo nie potrafił tego zrozumieć, lecz z biegiem czasu, który czynił go człowiekiem okraszonym przez iluzję dwojakich zasad i reguł, jakimi się kierował, zaniechał poświęcania własnej psychiki, byle zadowolić rodziciela.
    Obiecał sobie też, że n i g d y nie podetnie dziecku skrzydeł, o ile Norny obdarzą go tym pozornym błogosławieństwem.
    - Doskonale wiesz, że kocham, ale… Człowiekowi w moim wieku przyświeca odpowiedzialność za kobietę – odparł z szelmowskim uśmiechem, wszak mimo własnych przekonań, doskonale liczył się z tym, że nie wszyscy mają potrzebę bycia tym, których ciekawość zaspokoją ostrzeżenia.
    Ludzie uwielbiali adrenalinę.
    Był przekonany, że Ulla nie odpuści. Jawiła się jako istota pełna ciekawości i – bądź co bądź – wykazywała się w jego obecności brakiem instynktu samozachowawczego. Lubił to w niej, wszak oznaczało to, że mógł porzucić maskę cynika i stać się troskliwym, pełnym zrozumienia mężczyzną.
    - W takim razie, jeśli nasze dusze znalazły się na zdjęciu, ciekawy jestem… Dokąd nas to zaprowadzi – nieznacznie się naigrywał, lecz robił to tylko i wyłącznie ze względu na sympatię do kobiety. Wydawałą się taka inna od tych wszystkich, którymi się otaczał, bowiem większość czasu spędzał we własnej jamie, która dla wielu stanowiła pogardliwą zagadkę. Wywrócił nawet teatralnie oczami, marząc by zabrać ją z tego parszywego miejsca i udać się do kawiarni bądź restauracji, byle dalej od potencjalnego zagrożenia, bo…
    … w trakcie ich spotkań – wszystko stawało się niebezpieczne.
    - A czy są rzeczy, które cię nie ciekawią? Pytam, ponieważ wydaje mi się, że n i g d y nie odpuszczasz, a co za tym idzie… Sięgasz po to, co uznajesz za intrygujące – głos miał melodyjny i delikatny, kiedy wypowiadał ów słowa. Lubił się z nią droczyć i przekomarzać, na tyle na ile pozwalały maniery i zasady społeczne, wszak te bywały wielokrotnie problematyczne.
    Wypuścił powietrze spomiędzy warg ze świstem. Był zrezygnowany i nie potrafił skupić się na niczym innym niż pokręcenie z dezaprobatą głowy. Powinien iść w swoim kierunku, lecz coś go zatrzymało.
    Gdy usłyszał dźwięk tłuczonego szkła, zaklął siarczyście i czym prędzej skierował swe kroki do środka. Patrzył po opustoszałych przestrzeniach, widząc błyszczące się odłamki szkła. Chciał mieć pewność, że dziewczynie nic nie groziło.
    - Właśnie dlatego zaproponowałem kawę – warknął dość nieprzyjemnie, wreszcie znajdując się tuż obok. - Tu jest niebezpiecznie, a poza tym… Znowu nasze spotkanie niesie za sobą ryzyko nieszczęścia.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Składała się z nierozważnych powtórzeń, z przymglonym muśnięć na płótnie rzeczywistości, z barw nieuchwytnych i trudnych do określenia tańczących z nutą kaprysu przed rozpostartym wzrokiem. Oddech niebezpieczeństwa skroplony na wątłym karku wpisany był w jej naturę, w jej ciąg wyborów, w jej zawód o którym dalej zdołała doszczętnie milczeć. W jej świecie część informacji była niezwykle cenna, cenniejsza niż sztabki złota, niż kolie pełne diamentów; zdarzało się jej przebywać w terenach nieodpowiednich dla młodych, roztropnych kobiet. Troska jej towarzysza, który znał ją jedynie z przypływów spontaniczności powinna budzić współczucie; była bowiem przypadkiem szalenie nieuleczalnym, niekiedy lecąc jak ćma w stronę ognia, nie myśląc, że wkrótce barwne płachty jej skrzydeł mogą się strawić w popiół. Przez krótką chwilę jej serce zabiło szybciej, dłoń jej zadrżała, jednak bez zgrzytnięć bólu, kawałki szyby milcząc jak cmentarzysko zamarły na zakurzonym i podniszczonym podłożu. Odesłała wtem Hvískra leniwym ruchem nadgarstka; podleciał, chcąc się upewnić, współdzieląc jej zaskoczenie. Sven zjawił się zaraz później; rozgoryczony, z ustami wykrzywionymi grymasem irytacji, z bajkową wręcz odpowiedzialnością - za nią, za kobietę, która nie powinna potrzebować ocalenia.
    - Zawsze jesteś taki ostrożny, Svenie Tordenskiold? - spytała krnąbrnie, podnosząc brodę, aż nie sypnęły kolejne, uśpione iskry zuchwałości. Podeszła bliżej, wbijając noże spojrzenia w przeciwne, tak jasne oczy; nawet, gdyby jej zachowanie uznawać za kokieterię, nie była ona świadoma, zagrana z premedytacją. Czuła, że ma sekrety; podskórnie szept podpowiedzi snuł się jak powiew wiatru, czuła, że skrywa w sobie wiele tajemnic jak każdy, spotkany człowiek. Mężczyzna, który przy pierwszym, wspólnym spotkaniu uznał ją za dziewczynę, która sprzedaje wdzięki w zamian za brzęk talarów, wyraźnie okrył się trwogą, gdy ujrzał jego sylwetkę wyłaniającą się zza zakrętu; to mogło oznaczać wiele, choć mogło nie znaczyć nic.
    - Dobrze - stwierdziła wspaniałomyślnie. - Następnym razem się zgodzę i udam się do kawiarni - minęła go, tylko aby pochwycić za jedną z klamek; drzwi jednak były zamknięte, nie ustępując, nie chcąc ich dziś dopuścić. Budynek nie chciał przekazać im akapitów historii, która go utworzyła, nadgryzła zębami czasu; możliwe, że tłukąc okno, próbował dziś ich wypłoszyć.
    - Mam nadzieję, że wtedy poczujesz się bezpieczniej - dodała i westchnęła niedługo z nutą zrezygnowania. Wszystkie, pobliskie wejścia nie miały ewidentnie zamiaru jej przepuścić; przystanęła przy jednej ze ścian, podniszczonych, łuszczących się w strupach tynku - oraz ponownie utkwiła swój wzrok w mężczyźnie.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Rozwaga towarzyszyła mężczyźnie, za każdym razem – kiedy chodziło o dobro kogoś innego. Lubił moment pozornej opieki, którą mógł otoczyć innych, jednocześnie zapominając o samym sobie. Hedonizm buzował w męskich żyłach. Wypalał w zeń poczucie wyższości, jednocześnie czyniąc go wrażliwym na nieszczęście, które przed laty stało obok niego, niczym najwierniejszy przyjaciel;
    ramię w ramię, jak równy z równym.
    Dzisiaj spoglądał na Ullę z pewnego rodzaju rozbawieniem, ale też przestrachem. Jej spontaniczność bywała czasem przytłaczająca, podobnie jak pogoń za ryzykiem. Sam wolał przyglądać się temu z boku, choć wywoływała w nim niebywałe pokłady i potrzebę bycia tuż obok, gdyby ponownie miało się wydarzyć coś nieprzewidywalnego, a przecież…
    …  W ich spotkaniach niemalże to górowało nad nimi.
    Chciał odpowiedzieć. Uśmiechnąć się zuchwale, lecz nic nie stanowiło realnego powodu dla jego wygiętych w kpinie wargi. Taksował ją uważnie, pozwalając myślom na mknięcie w meandrach umysłowej otchłani.
    - Owszem, ale nie jest to wadą… Nie tutaj, gdzie nikt nie pomógłby ci, a przecież zjawiłem się niemal jak wybawca, prawda? Preferuję inny rodzaj adrenaliny – rzucił dość tajemniczo, spoglądając na nią raz jeszcze.
    Była niewinna – mogłaby nie zrozumieć aluzji, pod której kurtyną, Sven Tordenskiold schował własne sekrety.
    Był wściekły na przekorność losu. Nie rozumiał, dlaczego niemal wszystkie ich splecione drogi w krótkim mirażu widzenia kończyły się katastrofą. Oczekiwał choć jednego spotkania, w którym zakosztują iluzorycznego spokoju, gdzie czas spędzą na bezkresie wypowiadanych słów.
    Dzisiaj zaczął rozważać czy wspólna ścieżka znajomości była jakkolwiek racjonalna.
    - O ile będzie następny raz… Obecnie obawiam się, że takowe spotkanie mogłoby skończyć się kolejnym skandalem, a mnie naprawdę wystarczy ilość moich skandali – stwierdził bez zastanowienia, wywracając oczami na ten swój charakterystyczny sposób. Sięgnął nawet do płaszcza, wyciągając paczkę papierosów, po czym odpalił jednego. Delektował się dymem nikotyny, choć nie zamierzał częstować Ulli – była za młoda.
    W tej chwili nie obchodziły go nawet zasady dobrego wychowania. Wściekłość targała męskim sercem.
    - A ty wolisz czuć na sobie oddech niebezpieczeństwa? To dość szczeniacka zachcianka – niezadowolenie pojawiło się w tonie mężczyzny, gdy lustrował swoją towarzyszkę. Nie wierzył, że chciała być aż tak nierozsądna, pozbawiając się szansy na opuszczenie ów ruiny bez perspektywy zderzenia się z ryzykiem i krzywdą dla siebie samej.
    - Dlaczego taka jesteś?
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Wybite okno szczerzy się niczym oprych.
    Odłamki szkła na skrzypiących deskach podłogi, kurz i stęchlizna w miękkich kieszeniach płuc, nieład, nieład i nieład. Nieładem jest sytuacja; nieładem jest ich spotkanie, nieładem jest drobny konflikt który jak ostrzegawcze grzmienie przed kotłującą się i gotową przypuścić swój atak burzą, nasyca wymianę zdań.
    Przyznaje przed samą sobą, że lubi nieporządek; docenia jego wydatną i niepokorną twórczość.
    - Po twojej postawie śmiem twierdzić… - a śmiałości ma dużo, zbyt dużo na tę sylwetkę pozornie kruchą, utkaną jak zwiewny sen. Nie może tego przemilczeć, nie teraz, nie w tej rozmowie.
    - …że nie preferujesz żadnego.
    Spojrzenie tworzy wyzwanie, osiada na nim natrętnie jak uporczywy insekt. Nie sadziła, aby był miłośnikiem wydatnej adrenaliny, prędzej miłośnikiem wygodnych dreszczów emocji. Nie znała go jednak dobrze, pod maską troskliwego człowieka mogły skrywać się brudy, mógł skrywać się wstrętny osad, wyschnięta breja, zastygła, okrzepła krew (jego czy prędzej innych?).
    - Zostawmy to wszystko Nornom. Nie chciałabym zostać skazą na twojej reputacji.
    Przyznała, nie mając najmniejszego zamiaru się narzucać. Był Tordenskioldem; mógł mieć na pęczki dziewcząt takich jak ona, liczących na mrzonkę szczęścia. Jej mimo tego nie zależało na wpływach i rzadko ulegała urokom cudzej fizjonomii; praca, którą wykonywała, podszyła w niej dodatkową nieufność. Nie chciała ufać iluzjom; wiele osób wiodących w odczuciu innych spokojne i sielskie życie, pięknych i wykształconych, skrywało za zamkniętymi drzwiami ust przewinienia.
    - Taka? - rzuciła, wysłuchując wymierzonego w jej kierunku oskarżenia. Zarzut, że jest dziecinna; dziecinnie, naiwnie głupia, że jej decyzje wydają się nielogiczne i pozbawione składu. Nie była zdenerwowana, prędzej zdziwiona jego całą postawą, którą przyszło jej teraz obserwować. Odsunęła się kilka kroków w tył; fragmenty stłuczonej szyby zachrzęściły złowrogo pod podeszwami butów.
    - To znaczy jaka jestem? Nie widzę nic szczenięcego w samej chęci poznania. Odnoszę wrażenie, że czasami - zadarła brodę z butnością, nie bojąc się ewentualnych rezultatów - warto podjąć ryzyko - czasami warto się najzwyczajniej przekonać, czasami warto zdobywać informacje. Głód wiedzy, który ją wciąż popychał, kształtował, rzeźbił jej życie, wywierał wyraźny wpływ nie tylko podczas szkolenia w Kruczej Straży. Bywała kapryśnie wścibska, choć wścibska w dobrej, jak chciała wierzyć, sprawie; nigdy nie zagłębiała się w szczegóły postronnej intymności, jeśli nie było to związane z przeczuciem łamania prawa.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Z biegiem lat dochodził do wniosku, że świat przypominał pewnego rodzaju iluzję, zaś z niego uczynił prawie stetryczałego i marudnego dziada, po którym oczekiwać można było kolejnych pretensji. Nie było bowiem kłamstwem, że Sven Tordenksiold stał się zgorzkniały i nieprzyjemny, a wynikiem były ostatnie zaręczyny, które sprawiły, że serce młodego mężczyzny biło wolniej. Wpadł w wir pracy, jakby chcąc zapomnieć o narzeczonej, która zniknęła bez słowa.
    Czuł się za to odpowiedzialny,
    tak jak i za Ullę, która skazana na jego towarzystwo, zawsze doświadczała irracjonalnych zjawisk;
    galdr żył w przeświadczeniu, że to on był ich przyczyną.
    - Kiedyś byłem inny… Nie tak zachowawczy, ale przecież nie jesteś tego ciekawa – odpowiedział z przekorą w głosie i wargami, które wygięły się w nikłym uśmiechu. Enigma wibrowała w męskim tonie, kiedy to zwracał się do niej z dozą protekcji i jednocześnie pozornego flirtu, lecz żadna z ów intencji nie posiadała drugiego dna.
    Roześmiał się, gdy wspomniała o reputacji.
    Wiedział, jaką posiadał opinię w towarzystwie, a perspektywa bycia przeklętym Tordenskioldem nawet bawiła go, gdy wracał we wspomnieniach do wyjawienia sekretu o swoim nowym hobby ojcu. Nie pasował mu burdel, tak samo jak i nieugięcie się do jego własnej woli, które wymuszał na synu. Był zbyt niepokorny, by skulić po sobie uszy i p r z e p r o s i ć za błędne decyzje, co rozjuszało starszego mężczyznę.
    Sven nie mógł zliczyć lat, w których ten starał się go upokorzyć.
    - Po prostu, czemu to robisz… Lgniesz do niebezpieczeństwa, plujesz rozsądkowi w twarz… – wyjaśnił pokrótce, wywracając oczami, tak jak miało to w zwyczaju, tak jak robił to nagminnie przy ludziach, którzy go irytowali. Ulla po prostu była jeszcze bardzo młoda i w odczuciu Svena – wcale nie potrafiła rozważać w swym sercu słuszności wybranych działań. Ryzykowała za dużo.
    - Dlaczego tak bardzo igrasz ze mną? – spytał w końcu, a niezręczność usiadła mu na języku.
    Zawsze był obok, gdy potrzebowała pomocy i zawsze z troską podchodził do jej wątłej sylwetki, byle tylko nie dostrzec na dziewczęcej twarzy grymasu. Wolał mieć pewność, że jest bezpieczna we własnym domostwie, aniżeli żyć ze świadomością szlajania się przez nią po zakamarkach Midgardu.
    - Kiedyś może mnie nie być przy tobie i co… Wtedy?
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Pod płaszczem nieostrożności, pod chytrym łukiem uśmiechu pobłażania ukrywa się błysk powagi, drogocennego złoża, metody w nagłym szaleństwie. Igrała z nim - ich drobne gry, epizody rozsypane w cząsteczkach, we włóknach splecionych losów wzniecały ciepłą przyjemność łaskoczącą nienachalnie jej skórę. Był w wielkim błędzie, gdy sądził, że nie jest jego ciekawa, nurtował ją w każdym stopniu, co była skłonna odkrywać z każdym dalszym spotkaniem, powoli, bez łapczywości. Cząstka po dalszej cząstce czerpała dla siebie spostrzeżenia, tworząc w umyśle obraz jego osoby, człowieka pełnego szarpiących się, rozwścieczonych sprzeczności, człowieka znacznie innego niż tylko puste i dumnie brzmiące nazwisko, odległe i górujące ponad wodospadem jej włosów. Lubiła poznawać ludzi, studiować pejzaże cech, wad oraz zalet i wszystkiego pomiędzy wyznaczoną skrajnością ich biegunów. Lubiła ludzi podobnie niejednoznacznych, spisanych zawiłym szyfrem, dostępnych i nieobecnych, realnych i nierealnych, przelanych z naczynia snów na rozległą i szorstką rzeczywistość.
    - Wtedy spotkamy się ponownie - odparła mu z promiennym uśmiechem, tak dziewczęcym, niewinnym jak pierwsze promienie wiosny subtelnie głaszczące ciepłem. Wierzyła, że się spotkają; przez większość czasu nie znajdował się przy niej, a jednak wciąż ją spotykał, a jednak - nie spotkało jej żadne wyjątkowe nieszczęście, nie nadwyrężyła jak dotąd strun przewrotnego losu. Nie tłumaczyła mu charakteru swojej pracy, nie szeptała o informacjach, jakie musi pozyskać niezbędnych dla oficerów Kruczej Straży, nie wspominała o tym, że oddech ryzyka skraplający się na nasadzie karku będzie jej towarzyszył przez większość dalszego życia.
    - Jak mogłeś już zauważyć, niektóre historie lubią się powtarzać - dodała z figlarnością, odsuwając się od niego i krocząc już w swoją stroną, chcąc zostać śladem wspomnienia odciśniętym wyraźnie na zwojach jego pamięci, wspomnienia które powróci, gdy dojrzy ją w gęstym tłumie lub w pustym wnętrzu zaułka. Nie mogli przecież przewidzieć kolejnych okoliczności, zdając się najzupełniej na chaotyczną spontaniczność, na wszystko, co niestabilne, wydarte szponom kontroli. Możliwe, że właśnie to nadawało prawdziwy smak ich relacji, prawdziwy kształt i charakter którego nie chcieli zmieniać, znów czując dreszcze emocji gdy rozważali mającą nastąpić przyszłość. Możliwe-możliwe-możliwe, w tym przypadku pozostało im jednak skromne pożegnanie, pozostawienie cmentarzyska rozbitego okna milczącego za sobą - oraz, niedługo później, zanurzenie się w gąszczu własnych spraw. Wiedzieli, że kiedy tylko nadejdzie właściwą chwila - znów zatrzymają się i porzucą przez chwilę swoją codzienność, znów wyjrzą, znów będą badać oraz ponownie obserwować, badawczo kierując wzrok na malującą się, znajomo-nieznajomą fizjonomię.

    Ulla i Sven z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.