:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
08.02.2001 – Bakklandet, Trondheim – M. Pakarinen & Bezimienny: C. Iversen
2 posters
Bezimienny
08.02.2001 – Bakklandet, Trondheim – M. Pakarinen & Bezimienny: C. Iversen Nie 25 Sie - 23:54
08.02.2001
Jego podróże rzadko miały wydźwięk rekreacyjny. Zwykle, kiedy musiał udać się do innego państwa, sprawa dotyczyła tematów służbowych - czy to związanych z jego legalną działalnością, czy to z tą drugą. Prowadząc podwójne życie, niewiele czasu pozostaje na rekreację, poza tym nigdy nie należał do ludzi, którzy trwonią wolny czas na leżenie. Imprezy odbywały się okazjonalnie podczas współpracy z innymi firmami albo podczas zacieśniania kontaktów biznesowych, ale zawsze miał wtedy cel - i nie była nim zabawa.
Tym razem było inaczej. Od grudnia obiecywał Mirze, że pojawi się na jej koncercie i do tej pory nie znalazł ku temu sposobności. Koncert w styczniu, który grała w Midgardzie, przegapił stłamszony natłokiem pracy. Początek roku to zawsze burzliwy okres, wtedy przychodzą wszystkie podsumowania, trzeba poddać analizie całą firmę i wyciągnąć odpowiednie wnioski, by ułożyć z nich plan i prognozę na cały kolejny rok - to wymagające zajęcie, dlatego nie wyrobił się i nie zdążył ostatecznie posłuchać jej muzyki.
Teraz nie zamierzał zawieść, czego mogła się spodziewać, biorąc pod uwagę, jak często odwoływał swoją obecność w przeszłości. Chciał ją zaskoczyć, dlatego zapytał tylko o harmonogram koncertów i poszukał dla siebie dogodnego terminu.
Wypadło na Norwegię i był całkiem zadowolony, bo dawno nie miał okazji odwiedzić Trondheim. Pojawił się trochę wcześniej i dla czystej przyjemności, przechadzał się uliczkami, próbując zapamiętać, jak najwięcej szczegółów.
Koncert odbywał się w dzielnicy Bakklandet, która już sama w sobie była urocza i przyciągała wieloma restauracjami i bliskością rzeki.
Obserwował zarówno galdrów, jak i śniących, w przypadku tych drugich z odrobinę większą dawką pogardy. Nie pałał do nich nienawiścią, ale też nie zadawał się z nimi, jeśli nie było takiej konieczności. Zamiast wyszukiwać powodów, by zepsuć sobie doszczętnie humor, postanowił skupić się na pozytywnych stronach przybycia do miasta - koncert Miry to główna atrakcja, więc kiedy nadeszła odpowiednia godzina, zmienił kierunek do celu, by zdążyć na czas.
Nie miał daleko. Sam koncert odbywał się na świeżym powietrzu, więc musiał zająć dobre miejsce, z odpowiednim widokiem na scenę. Dopiero po występie będzie mógł porwać Mirę na kolację i porozmawiać o wrażeniach.
Nieznajomy
O tej porze roku rzadko wychodzili na scenę, a jednak zdarzało im się to. Priorytetem były kluby, ale kiedy dało się ogrzać nieco scenę, także te plenerowe wchodziły w grę. Tym razem zespół zawitał do Trondheim. Przyszło dość dużo ludzi, co cieszyło wykonawców. Mniejsze grupy muzyczne występujące najwcześniej, miały za zadanie przyciągnąć uwagę tłumu i przygotować na występ zespołu, w którym śpiewała Mira Pakarinen. Miał to być koncert z przytupem i z efektami wizualnymi. Zaś rozkoszą dla ucha miało być połączenie chóru z wokalem rudowłosej. Dodatkowo zaprosili zaprzyjaźnione wokalistki innych zespołów, które gościnnie śpiewały z Mirą w jednej z piosenek.
Orientalna muzyka, która była wstępem do mocnego wejścia instrumentów rozbrzmiała, co oznaczało, iż za chwilę na scenę wyjdzie ona – ognistowłosa kobieta, o wręcz niezmordowanym zapale. To miał być bardzo ciekawy występ, zważywszy na okoliczności i otoczkę. Gdzieś za muzykami płonął ogień, a przed nimi co jakiś czas wznosiły się kłęby sztucznego dymu.
I wtedy pojawiła się ona, w ciemnym stroju, przez co jej włosy mocno kontrastowały z ubiorem. Podeszła do ustawionego mikrofonu i zaczęła śpiewać…
Po pierwszej piosence przywitała się z tłumem, który godnie ich przyjął u siebie. Popatrzyła po zgromadzonych i wypatrzyła nieliczne, znane sobie twarze. Uśmiechnęła się, czując zadowolenie z ich przyjścia. Po krótkiej przemowie, zaczęli grać dalej. Nie zwalniali tempa, wręcz przeciwnie.
Trzecim kawałkiem, który zagrali była niespodzianka. Na scenie pojawiły się dwie inne kobiety, które Mira zaprosiła do współpracy, kiedy to nagrywali nowy singiel. Jedna z nich potrafiła oczarować widzów, ale trzy? Magnetyzujące spojrzenia i głosy godne prawdziwych bogiń, sprawiły, że wielu ludzi zapomniało wręcz o tym, gdzie byli i wpatrywali się w scenę jak urzeczeni. Długowłose dobrze wiedziały, co robić, by porwać tłum. Później wolniejsze melodie i słowa pełne przemyśleń na temat świata i ludzi, zaczęły królować, by w końcu przejść w następne mocniejsze dźwięki.
Mira dużo mówiła o tym, co zdarzyło się z początkiem roku, zapowiedziała kolejne koncerty, a także plany na bliską przyszłość. Pozdrawiała tych, którzy nie dali się chłodowi i dali się okryć ciepłem, jakie biło od zespołu i ich twórczości.
W swoim żywiole byli wszyscy, od muzyków, po Mirę i mały chór, który towarzyszył im gościnnie. Wszystkim zależało, by zapamiętano ten występ.
Po wykonaniu dwunastu piosenek, ukłonili się i podziękowali za ciepłe przyjęcie. A gdy zniknęli na zapleczu, słyszeli jeszcze nawołujące słowa do powrotu na scenę. Byli na to przygotowani, wiedzieli co zagrać, by zakończyć to z emocjami i przytupem.
Pozornie spokojny utwór, o dość długim wstępie, rozwinęła się z czasem. Mira śpiewała, a tłum słuchał. Nikt nie śmiał zakłócać ciszy i skupienia. Pakarinen pokazała swoje możliwości wokalne, kończąc ich show w emocjonalny i głęboki sposób.
Po brawach i ukłonach mogli zejść ze sceny i odpocząć. Kto był sprytny lub po prostu znał kogoś z zespołu, mógł się jakoś dostać za kulisy. W sąsiadującym ze sceną budynku, mieściły się pokoje dla wykonawców. Tam Mira weszła do przydzielonego jej pomieszczenia by odetchnąć.
Orientalna muzyka, która była wstępem do mocnego wejścia instrumentów rozbrzmiała, co oznaczało, iż za chwilę na scenę wyjdzie ona – ognistowłosa kobieta, o wręcz niezmordowanym zapale. To miał być bardzo ciekawy występ, zważywszy na okoliczności i otoczkę. Gdzieś za muzykami płonął ogień, a przed nimi co jakiś czas wznosiły się kłęby sztucznego dymu.
I wtedy pojawiła się ona, w ciemnym stroju, przez co jej włosy mocno kontrastowały z ubiorem. Podeszła do ustawionego mikrofonu i zaczęła śpiewać…
Po pierwszej piosence przywitała się z tłumem, który godnie ich przyjął u siebie. Popatrzyła po zgromadzonych i wypatrzyła nieliczne, znane sobie twarze. Uśmiechnęła się, czując zadowolenie z ich przyjścia. Po krótkiej przemowie, zaczęli grać dalej. Nie zwalniali tempa, wręcz przeciwnie.
Trzecim kawałkiem, który zagrali była niespodzianka. Na scenie pojawiły się dwie inne kobiety, które Mira zaprosiła do współpracy, kiedy to nagrywali nowy singiel. Jedna z nich potrafiła oczarować widzów, ale trzy? Magnetyzujące spojrzenia i głosy godne prawdziwych bogiń, sprawiły, że wielu ludzi zapomniało wręcz o tym, gdzie byli i wpatrywali się w scenę jak urzeczeni. Długowłose dobrze wiedziały, co robić, by porwać tłum. Później wolniejsze melodie i słowa pełne przemyśleń na temat świata i ludzi, zaczęły królować, by w końcu przejść w następne mocniejsze dźwięki.
Mira dużo mówiła o tym, co zdarzyło się z początkiem roku, zapowiedziała kolejne koncerty, a także plany na bliską przyszłość. Pozdrawiała tych, którzy nie dali się chłodowi i dali się okryć ciepłem, jakie biło od zespołu i ich twórczości.
W swoim żywiole byli wszyscy, od muzyków, po Mirę i mały chór, który towarzyszył im gościnnie. Wszystkim zależało, by zapamiętano ten występ.
Po wykonaniu dwunastu piosenek, ukłonili się i podziękowali za ciepłe przyjęcie. A gdy zniknęli na zapleczu, słyszeli jeszcze nawołujące słowa do powrotu na scenę. Byli na to przygotowani, wiedzieli co zagrać, by zakończyć to z emocjami i przytupem.
Pozornie spokojny utwór, o dość długim wstępie, rozwinęła się z czasem. Mira śpiewała, a tłum słuchał. Nikt nie śmiał zakłócać ciszy i skupienia. Pakarinen pokazała swoje możliwości wokalne, kończąc ich show w emocjonalny i głęboki sposób.
Po brawach i ukłonach mogli zejść ze sceny i odpocząć. Kto był sprytny lub po prostu znał kogoś z zespołu, mógł się jakoś dostać za kulisy. W sąsiadującym ze sceną budynku, mieściły się pokoje dla wykonawców. Tam Mira weszła do przydzielonego jej pomieszczenia by odetchnąć.
Bezimienny
Wieki nie był na takim koncercie i zdążył zapomnieć jakie wrażenia towarzyszą takiemu przeżyciu.
Na wstępie rozbrzmiała orientalna muzyka, której nie był fanem, więc ten moment nieco przespał, ożywiając się bardziej na wyjście rudowłosej znajomej. Mocne brzmienia zdecydowanie bardziej przypadły mu do gustu i nie mógł oderwać oczu od kobiety, czarującej głosem zebrany tłum. Rzadko miał okazję zobaczyć ją w akcji, więc teraz nadrabiał stracone występy i poznawał repertuar. Nie każda piosenka mu się podobała, ale nawet wtedy słuchał uważnie i chłonął każdą nutę. Nie, żeby był jakiś wrażliwy na muzykę, bo pewnie nawet by nie zauważył, gdyby kobieta przez chwilę fałszowała, ale nie sposób było nie docenić kunsztu, gdy dźwięki wibrowały mu w klatce piersiowej, a napierający i wiwatujący tłum, przekazywał masę zachęcającej energii. Nie czuł się w ten sposób od dłuższego czasu, szczególnie że praca pochłaniała każdą minutę życia, pozostawiając niewiele miejsca na przyjemności. Teraz spełniał poniekąd swoje postanowienie noworoczne, że oprócz obowiązków znajdzie również chwile wytchnienia, czy to na wakacjach, czy to na jakichś wydarzeniach typu właśnie koncert.
Wejście dwóch dodatkowych kobiet na scenę wywołało poruszenie i ogrom oklasków, a choć sam nie znał ich z imienia i nazwiska, tak musiał w duchu przyznać, że połączenie ich głosów dawało spektakularny efekt. Trio zdominowało uwagę fanów i miał wrażenie, że pod koniec ogłuchnie przez głośną muzykę i krzyki zewsząd dochodzące. Próbował się rozluźnić w sposób, na jaki zwykle sobie nie pozwalał i falował razem z tłumem. Dał się ponieść na tyle, że dwanaście piosenek zleciało mu w oka mgnieniu i razem z innymi nawoływał zespół, gdy zeszli ze sceny po ostatnim kawałku. Ci usłuchali próśb i wrócili z piosenką wolniejszą, ale głęboką i emocjonalną, która uderzała w czułe struny najbardziej zatwardziałych serc. Jej głos elektryzował całe ciało, aż miał wrażenie, że znalazł się w innym świecie.
Gdy koncert dobiegł końca, tłum zaczął się rozpraszać, a on nie zamierzał tracić czasu na przepychanie się do wyjścia. Poszedł od razu na przód, gdzie przedostał się za kulisy i dowiedział, gdzie przebywa Mira. Na pewno potrzebowała odpoczynku, ale zamierzał zrobić jej niespodziankę. Wszedł do pomieszczenia przeznaczonego dla artystów, niemal od razu odnajdując ją wzrokiem.
- Byłaś niesamowita - stwierdził na wejściu, podchodząc bliżej kobiety, jednocześnie wyciągnął dłonie, by ją przytulić. Była czerwona z wysiłku, na czole błyszczały pojedyncze krople potu, a rozgrzane ciało przywarło do niego na moment.
- Wspaniały koncert - podsumował jeszcze, jakby poprzednia pochwała nie wystarczała do oddania wrażeń. Z tej okazji miał dla niej drobny upominek, a właściwie nie tyle drobny, co niewielki. Wyciągnął z kieszeni płaszcza podłużne pudełko z biżuterią ze sklepu jubilerskiego Kalyani i podał je kobiecie z delikatnym uśmiechem. Po otworzeniu jej oczy spoczęły na delikatnej, minimalistycznej bransoletce z białego złota. Mężczyzna nie spuszczał z niej oczu, wyczekując reakcji.
Na wstępie rozbrzmiała orientalna muzyka, której nie był fanem, więc ten moment nieco przespał, ożywiając się bardziej na wyjście rudowłosej znajomej. Mocne brzmienia zdecydowanie bardziej przypadły mu do gustu i nie mógł oderwać oczu od kobiety, czarującej głosem zebrany tłum. Rzadko miał okazję zobaczyć ją w akcji, więc teraz nadrabiał stracone występy i poznawał repertuar. Nie każda piosenka mu się podobała, ale nawet wtedy słuchał uważnie i chłonął każdą nutę. Nie, żeby był jakiś wrażliwy na muzykę, bo pewnie nawet by nie zauważył, gdyby kobieta przez chwilę fałszowała, ale nie sposób było nie docenić kunsztu, gdy dźwięki wibrowały mu w klatce piersiowej, a napierający i wiwatujący tłum, przekazywał masę zachęcającej energii. Nie czuł się w ten sposób od dłuższego czasu, szczególnie że praca pochłaniała każdą minutę życia, pozostawiając niewiele miejsca na przyjemności. Teraz spełniał poniekąd swoje postanowienie noworoczne, że oprócz obowiązków znajdzie również chwile wytchnienia, czy to na wakacjach, czy to na jakichś wydarzeniach typu właśnie koncert.
Wejście dwóch dodatkowych kobiet na scenę wywołało poruszenie i ogrom oklasków, a choć sam nie znał ich z imienia i nazwiska, tak musiał w duchu przyznać, że połączenie ich głosów dawało spektakularny efekt. Trio zdominowało uwagę fanów i miał wrażenie, że pod koniec ogłuchnie przez głośną muzykę i krzyki zewsząd dochodzące. Próbował się rozluźnić w sposób, na jaki zwykle sobie nie pozwalał i falował razem z tłumem. Dał się ponieść na tyle, że dwanaście piosenek zleciało mu w oka mgnieniu i razem z innymi nawoływał zespół, gdy zeszli ze sceny po ostatnim kawałku. Ci usłuchali próśb i wrócili z piosenką wolniejszą, ale głęboką i emocjonalną, która uderzała w czułe struny najbardziej zatwardziałych serc. Jej głos elektryzował całe ciało, aż miał wrażenie, że znalazł się w innym świecie.
Gdy koncert dobiegł końca, tłum zaczął się rozpraszać, a on nie zamierzał tracić czasu na przepychanie się do wyjścia. Poszedł od razu na przód, gdzie przedostał się za kulisy i dowiedział, gdzie przebywa Mira. Na pewno potrzebowała odpoczynku, ale zamierzał zrobić jej niespodziankę. Wszedł do pomieszczenia przeznaczonego dla artystów, niemal od razu odnajdując ją wzrokiem.
- Byłaś niesamowita - stwierdził na wejściu, podchodząc bliżej kobiety, jednocześnie wyciągnął dłonie, by ją przytulić. Była czerwona z wysiłku, na czole błyszczały pojedyncze krople potu, a rozgrzane ciało przywarło do niego na moment.
- Wspaniały koncert - podsumował jeszcze, jakby poprzednia pochwała nie wystarczała do oddania wrażeń. Z tej okazji miał dla niej drobny upominek, a właściwie nie tyle drobny, co niewielki. Wyciągnął z kieszeni płaszcza podłużne pudełko z biżuterią ze sklepu jubilerskiego Kalyani i podał je kobiecie z delikatnym uśmiechem. Po otworzeniu jej oczy spoczęły na delikatnej, minimalistycznej bransoletce z białego złota. Mężczyzna nie spuszczał z niej oczu, wyczekując reakcji.
Nieznajomy
Potrzebowała chwili na oddech, to prawda, ale po krótkim odpoczynku, miała zamiar wyjść do czekających na zespół ludzi. Mira nie należała do nadętych, zadufanych w sobie cwaniaków, którzy jedynie liczą pieniądze za występ. Nie tylko była gotowa wystąpić za darmo na jakiś szczytny cel, ale i wyjść, pomimo zmęczenia, by ktoś się uśmiechnął, otrzymawszy od niej podpis na którejś z płyt. Finka była osobą, która ceniła sobie fanów, gdyby tak nie było, nie przyszłoby tak wiele osób. Prawdę mówiąc wolała śpiewać, niż pracować dla Komisji, ale nie byłaby w stanie zrezygnować z kontaktu ze śniącymi, którzy przecież ją fascynowali swoją zaradnością i pomysłami.
Pakarinen miała zamiar odetchnąć przez kilka chwil i pójść się wykąpać. Ubranie leżało w torbie podróżnej, którą miała w swoim pomieszczeniu. Już miała je wyciągnąć, gdy ktoś wszedł do środka.
Niespodzianka się udała, gdyż na twarzy kobiety zagościł uśmiech. Mogła być zmęczona, ale nigdy nie wygoniłaby przyjaciół czy rodziny. Wpadła wprost w ramiona mężczyzny i przylgnęła do niego na dłuższy czas.
– Dziękuję – powiedziała cicho. - Cieszę się, że znalazłeś czas na przyjście. Powinnam cię ochrzanić za to, że ominąłeś ten koncert w Midgardzie, ale… wybaczam – dodała.
– Lubisz mnie zaskakiwać – przyznała, uśmiechając się promiennie. Mimo wysiłku, była zadowolona. Może dlatego, że muzycy starali się dać z siebie wszystko, a ona czasami wychodziła z siebie, by tylko wszystko było perfekcyjne. Jej najbliższe krewne obdarzone były mocnymi głosami, które zapadały w pamięć. Nie chciała być gorsza od nich, szczególnie od babci, która była znaną fińską śpiewaczką.
Była zdumiona niespodzianką, jaką dla niej miał. Delikatna biżuteria była wspaniałym prezentem, ale… czy zasłużyła na taki gest?
– Jest piękna – przyznała. – Nie trzeba było, ale to bardzo miłe – rzadko otrzymywała takie piękności. Cóż, która kobieta pogardziłaby takim upominkiem? Na pewno nie Mira.
– Jeśli poczekasz, będę mieć dla ciebie więcej czasu, niż pięć minut, słowo – obiecała, po czym wzięła swoją torbę.
– Wezmę szybki prysznic i wracam, słowo – puściła mu oczko. – Możesz się częstować czym chcesz – wskazała na tacę z owocami. Dobre na zaostrzenie apetytu.
Mira wyszła, dosłownie na dziesięć minut. Musiała zmyć z siebie ślady zmęczenia. Każdy koncert był wymagający, a ona nie była kimś, kto stał w miejscu, o nie.
Przeczesała mokre włosy, które po chwili wysuszyła zaklęciem, a potem znów przejechała po nich szczotką. Wzrok spoczął znowu na ozdobie, która lśniła na jej nadgarstku. Uśmiechnęła się.
Kiedy była już gotowa, przyszła z powrotem do przyjaciela.
– Jestem cała twoja – powiedziała z uśmiechem. To był drobny żart, chociaż kto wie, jak skończy się ten wieczór.
– Trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Tęskniłam – powiedziała szczerze, podchodząc do Colborna. – Ale się nie gniewam, że musiałam tyle czekać, zawsze jesteś dość zajęty. Ja też nie mogę narzekać na nudę. Ot i życie – podsumowała.
Pakarinen miała zamiar odetchnąć przez kilka chwil i pójść się wykąpać. Ubranie leżało w torbie podróżnej, którą miała w swoim pomieszczeniu. Już miała je wyciągnąć, gdy ktoś wszedł do środka.
Niespodzianka się udała, gdyż na twarzy kobiety zagościł uśmiech. Mogła być zmęczona, ale nigdy nie wygoniłaby przyjaciół czy rodziny. Wpadła wprost w ramiona mężczyzny i przylgnęła do niego na dłuższy czas.
– Dziękuję – powiedziała cicho. - Cieszę się, że znalazłeś czas na przyjście. Powinnam cię ochrzanić za to, że ominąłeś ten koncert w Midgardzie, ale… wybaczam – dodała.
– Lubisz mnie zaskakiwać – przyznała, uśmiechając się promiennie. Mimo wysiłku, była zadowolona. Może dlatego, że muzycy starali się dać z siebie wszystko, a ona czasami wychodziła z siebie, by tylko wszystko było perfekcyjne. Jej najbliższe krewne obdarzone były mocnymi głosami, które zapadały w pamięć. Nie chciała być gorsza od nich, szczególnie od babci, która była znaną fińską śpiewaczką.
Była zdumiona niespodzianką, jaką dla niej miał. Delikatna biżuteria była wspaniałym prezentem, ale… czy zasłużyła na taki gest?
– Jest piękna – przyznała. – Nie trzeba było, ale to bardzo miłe – rzadko otrzymywała takie piękności. Cóż, która kobieta pogardziłaby takim upominkiem? Na pewno nie Mira.
– Jeśli poczekasz, będę mieć dla ciebie więcej czasu, niż pięć minut, słowo – obiecała, po czym wzięła swoją torbę.
– Wezmę szybki prysznic i wracam, słowo – puściła mu oczko. – Możesz się częstować czym chcesz – wskazała na tacę z owocami. Dobre na zaostrzenie apetytu.
Mira wyszła, dosłownie na dziesięć minut. Musiała zmyć z siebie ślady zmęczenia. Każdy koncert był wymagający, a ona nie była kimś, kto stał w miejscu, o nie.
Przeczesała mokre włosy, które po chwili wysuszyła zaklęciem, a potem znów przejechała po nich szczotką. Wzrok spoczął znowu na ozdobie, która lśniła na jej nadgarstku. Uśmiechnęła się.
Kiedy była już gotowa, przyszła z powrotem do przyjaciela.
– Jestem cała twoja – powiedziała z uśmiechem. To był drobny żart, chociaż kto wie, jak skończy się ten wieczór.
– Trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Tęskniłam – powiedziała szczerze, podchodząc do Colborna. – Ale się nie gniewam, że musiałam tyle czekać, zawsze jesteś dość zajęty. Ja też nie mogę narzekać na nudę. Ot i życie – podsumowała.
Bezimienny
Cień uśmiechu przemknął przez jego twarz, widząc radość w oczach kobiety, gdy tylko pojawił się na horyzoncie. Domyślał się, że po występie musiała być zmęczona, być może nie miała siły na przyjmowanie gości, a jednak nie odprawiła go, a zamiast tego wpadła w jego ramiona. Przycisnął ją mocniej do siebie, ale nie chciał wyjść na zachłannego, więc odstąpił na krok i przyjrzał jej się uważnie.
- Przepraszam, obowiązki nie pozwoliły mi wtedy uczestniczyć w koncercie, dlatego postanowiłem ci to wynagrodzić - zapewnił z uśmiechem, bo faktycznie praca zajmowała w jego życie pierwsze miejsce, ale pamiętał też o osobach, z którymi miał szczególne relacje, a te należało przecież pielęgnować. Może nie był zawsze prawdomówny, może czasem udawał łagodniejszego, niż był w rzeczywistości, ale Mira była jedną z osób, które od kilku lat trwały w jego życiu i choć sam się do tego nie przyzna, to był wdzięczny, że ma kogoś takiego.
Jeśli chodzi o niespodzianki, to sam może zaskakiwać, ale z drugiej strony nienawidzi, kiedy ktoś próbuje go zaskoczyć - lubi być przygotowanym na każdą ewentualność i wiele rzeczy udaje mu się przewidzieć, ale chyba każdy mając tyle sekretów, co on, starałby się zachować ostrożność.
- To drobiazg - odparł od niechcenia, bo prezent faktycznie nie uszczuplił w znacznym stopniu jego majątku, a miał być zaledwie gestem, który sprawi jej przyjemność. Z biegiem lat nauczył się traktować kobiety tak, jak same tego chciały, choć nie zawsze robił to w zgodzie z wewnętrznymi przemyśleniami i poglądami. Nie wnikał za bardzo, czy kobiecie naprawdę spodobała się biżuteria, czy pochwała była czysto kurtuazyjna, bo nie miało to większego znaczenia w kontekście dalszej rozmowy.
- Będę czekał - kiwnął jeszcze głową i gdy zniknęła w łazience, rozejrzał się uważniej po wnętrzu, podchodząc do tacy z owocami, podrzucił kilkukrotnie jabłkiem, ale odłożył je z powrotem, rezygnując z poczęstunku. Nie był głodny, nie po to tu przyszedł. Resztę czasu przeczekał na siedząco, a Mira na szczęście nie próbowała testować jego cierpliwości i wróciła do niego po dziesięciu minutach. Kobiety potrafią w tych kwestiach przesadzać, przesiadując w wannie choćby godzinę, a nie lubił tracić czasu.
Uśmiechnął się zarówno na jej widok, jak i na komentarz, który nie musiał wcale odbiegać od rzeczywistości. Ich spotkania miewały różny wydźwięk i żadnemu z nich to chyba nie przeszkadzało.
- To prawda, gdy praca pochłania większość czasu, dni mijają w błyskawicznym tempie. Ani się obejrzałem a już minął styczeń - z biegiem lat upływ czasu przybierał na prędkości, ale chyba każdy tak to odczuwał, więc nie zamierzał się żalić. Radził sobie, gospodarował dostępnymi zasobami w ramach możliwości i wychodziło mu to całkiem nieźle, kosztem życia prywatnego, co w tym roku miał trochę zmienić, ale na razie nie było ku temu sposobności. Ten koncert i spotkanie z Mirą może być początkiem rozwoju towarzyskiego w jego wydaniu, a z drugiej strony może też zaspokoić potrzeby na kolejne pół roku.
- Jesteś jedną z niewielu osób w moim otoczeniu, które rozumieją mój styl życia i są wyrozumiałe pod tym względem. Niełatwo nawiązać relacje, gdy ktoś próbuje zagarnąć sobie cały mój wolny czas, a znowu do przyjaźni potrzeba zaufania... zdecydowanie lepiej wychodzi mi praca - przyznawał się tym samym do swoich ułomności pod względem zawierania szczerych relacji, bo tych kurtuazyjnych i biznesowych nie liczył. - Chyba jesteśmy pod tym względem podobni.
- Przepraszam, obowiązki nie pozwoliły mi wtedy uczestniczyć w koncercie, dlatego postanowiłem ci to wynagrodzić - zapewnił z uśmiechem, bo faktycznie praca zajmowała w jego życie pierwsze miejsce, ale pamiętał też o osobach, z którymi miał szczególne relacje, a te należało przecież pielęgnować. Może nie był zawsze prawdomówny, może czasem udawał łagodniejszego, niż był w rzeczywistości, ale Mira była jedną z osób, które od kilku lat trwały w jego życiu i choć sam się do tego nie przyzna, to był wdzięczny, że ma kogoś takiego.
Jeśli chodzi o niespodzianki, to sam może zaskakiwać, ale z drugiej strony nienawidzi, kiedy ktoś próbuje go zaskoczyć - lubi być przygotowanym na każdą ewentualność i wiele rzeczy udaje mu się przewidzieć, ale chyba każdy mając tyle sekretów, co on, starałby się zachować ostrożność.
- To drobiazg - odparł od niechcenia, bo prezent faktycznie nie uszczuplił w znacznym stopniu jego majątku, a miał być zaledwie gestem, który sprawi jej przyjemność. Z biegiem lat nauczył się traktować kobiety tak, jak same tego chciały, choć nie zawsze robił to w zgodzie z wewnętrznymi przemyśleniami i poglądami. Nie wnikał za bardzo, czy kobiecie naprawdę spodobała się biżuteria, czy pochwała była czysto kurtuazyjna, bo nie miało to większego znaczenia w kontekście dalszej rozmowy.
- Będę czekał - kiwnął jeszcze głową i gdy zniknęła w łazience, rozejrzał się uważniej po wnętrzu, podchodząc do tacy z owocami, podrzucił kilkukrotnie jabłkiem, ale odłożył je z powrotem, rezygnując z poczęstunku. Nie był głodny, nie po to tu przyszedł. Resztę czasu przeczekał na siedząco, a Mira na szczęście nie próbowała testować jego cierpliwości i wróciła do niego po dziesięciu minutach. Kobiety potrafią w tych kwestiach przesadzać, przesiadując w wannie choćby godzinę, a nie lubił tracić czasu.
Uśmiechnął się zarówno na jej widok, jak i na komentarz, który nie musiał wcale odbiegać od rzeczywistości. Ich spotkania miewały różny wydźwięk i żadnemu z nich to chyba nie przeszkadzało.
- To prawda, gdy praca pochłania większość czasu, dni mijają w błyskawicznym tempie. Ani się obejrzałem a już minął styczeń - z biegiem lat upływ czasu przybierał na prędkości, ale chyba każdy tak to odczuwał, więc nie zamierzał się żalić. Radził sobie, gospodarował dostępnymi zasobami w ramach możliwości i wychodziło mu to całkiem nieźle, kosztem życia prywatnego, co w tym roku miał trochę zmienić, ale na razie nie było ku temu sposobności. Ten koncert i spotkanie z Mirą może być początkiem rozwoju towarzyskiego w jego wydaniu, a z drugiej strony może też zaspokoić potrzeby na kolejne pół roku.
- Jesteś jedną z niewielu osób w moim otoczeniu, które rozumieją mój styl życia i są wyrozumiałe pod tym względem. Niełatwo nawiązać relacje, gdy ktoś próbuje zagarnąć sobie cały mój wolny czas, a znowu do przyjaźni potrzeba zaufania... zdecydowanie lepiej wychodzi mi praca - przyznawał się tym samym do swoich ułomności pod względem zawierania szczerych relacji, bo tych kurtuazyjnych i biznesowych nie liczył. - Chyba jesteśmy pod tym względem podobni.
Nieznajomy
Mira doskonale rozumiała Colborna. Na szczęście jakoś znajdowali czas, by się spotkać, chociaż bywało różnie. Ich przyjaźń mogła być różnie interpretowana, ale czy ich to obchodziło? Dobrze im było tak, jak teraz. Chociaż kobieta potrzebowała stałego partnera, takiego, który ją wesprze i będzie w stanie nadążyć za jej rytmem życia, a ten był szalony. Iversenowi nie przeszkadzało to, jak żyła. A jej nie obchodziło to, co robił ze swoim życiem. Mogli się więc dobrze dogadywać.
Gdy tylko się zbliżyła, objęła go ramionami, nie chcąc tak szybko wypuszczać go dalej, niż na kilka kroków. Och, był pociągający. Cóż, im starszy tym był seksowniejszy, taka prawda.
Jej pomalowany na czarno paznokieć, zaczął delikatnie wodzić po twarzy mężczyzny. Nie chciała go podrapać, nie to było jej intencją. Ot jej dzika natura dawała znać o sobie. Uśmiechnęła się drapieżnie.
– Sprawiłeś mi niespodziankę, więc teraz będę musiała się jakoś odwdzięczyć – zauważyła. – Mamy dla siebie trochę czasu, prawda? Nie zostawisz mnie tak szybko – nie pozwoli na to. Poza tym sam przyszedł, więc chyba miał zamiar spędzić z nią nieco czasu.
– Jakie masz plany na dziś? – zapytała, zakładając rude kosmyki zasłaniające część twarzy za ucho.
– Nie bój się, nie będę Cię zmuszać do zwierzeń – mogła oczywiście próbować, roztaczając swoją aurę, która potrafiła zmusić ludzi do zwierzeń. Nie, nie była taka. Czasem lubiła się w ten sposób zabawić, ale robiła tak z osobami, których nie znała. No, zwykle tak czyniła.
Tym razem jednak nie planowała niczego takiego. Szanowała Iversena. Poza tym w ich relacji ważne było to, że byli tolerancyjni wobec siebie. Mira nigdy nie drążyła, nie szukała. Mogli o wiele lepiej wykorzystać czas, jaki mieli.
– Dokąd pójdziemy? – zapytała rudowłosa. Nie będą tam siedzieć, bo to nie miało żadnego sensu. Mogli się zagubić w kolejnych ulicach, próbując znaleźć coś dla siebie. Przygody najlepsze były wtedy, gdy brało w niej udział więcej osób. Dwójka to już odpowiednia liczba. Nie potrzebowała nikogo więcej.
Gdy tylko się zbliżyła, objęła go ramionami, nie chcąc tak szybko wypuszczać go dalej, niż na kilka kroków. Och, był pociągający. Cóż, im starszy tym był seksowniejszy, taka prawda.
Jej pomalowany na czarno paznokieć, zaczął delikatnie wodzić po twarzy mężczyzny. Nie chciała go podrapać, nie to było jej intencją. Ot jej dzika natura dawała znać o sobie. Uśmiechnęła się drapieżnie.
– Sprawiłeś mi niespodziankę, więc teraz będę musiała się jakoś odwdzięczyć – zauważyła. – Mamy dla siebie trochę czasu, prawda? Nie zostawisz mnie tak szybko – nie pozwoli na to. Poza tym sam przyszedł, więc chyba miał zamiar spędzić z nią nieco czasu.
– Jakie masz plany na dziś? – zapytała, zakładając rude kosmyki zasłaniające część twarzy za ucho.
– Nie bój się, nie będę Cię zmuszać do zwierzeń – mogła oczywiście próbować, roztaczając swoją aurę, która potrafiła zmusić ludzi do zwierzeń. Nie, nie była taka. Czasem lubiła się w ten sposób zabawić, ale robiła tak z osobami, których nie znała. No, zwykle tak czyniła.
Tym razem jednak nie planowała niczego takiego. Szanowała Iversena. Poza tym w ich relacji ważne było to, że byli tolerancyjni wobec siebie. Mira nigdy nie drążyła, nie szukała. Mogli o wiele lepiej wykorzystać czas, jaki mieli.
– Dokąd pójdziemy? – zapytała rudowłosa. Nie będą tam siedzieć, bo to nie miało żadnego sensu. Mogli się zagubić w kolejnych ulicach, próbując znaleźć coś dla siebie. Przygody najlepsze były wtedy, gdy brało w niej udział więcej osób. Dwójka to już odpowiednia liczba. Nie potrzebowała nikogo więcej.
Bezimienny
Obojgu pasował układ, w którym cieszyli się wzajemną relacją i przyjaźnią, bez konieczności poznawania wszystkich faktów, bez wzajemnego kontrolowania. Byli wolni, wręcz nieuchwytni, a jednak potrafili cieszyć się wzajemnym towarzystwem. Doceniał to, że nie próbowała przekraczać granicy, którą postawili, że nie dążyli do niczego więcej, obracając się w bezpiecznej, a przede wszystkim wygodnej sferze. Nie chciałby jej stracić, a doszłoby do tego, gdyby zaczęło robić się niezręcznie. Na razie nie musiał się tym martwić, skoro mieli to samo stanowisko.
- Innym razem. Dzisiaj to ja zapewniam atrakcje - uśmiechnął się kącikiem ust, przejmując dowodzenie, tak jak lubił. Kobieta zapewniła wspaniały koncert i teraz po jego stronie leżały dalsze niespodzianki. Miał nadzieję, że nie będzie się kłóciła ani opierała, w końcu dawało im to pretekst do kolejnego spotkania, nie żeby go potrzebowali.
- Tak, resztę dnia i nocy mam zarezerwowane tylko dla ciebie - odparł, nie wspominając, że jutro z rana będzie musiał wracać do pracy, żeby nie psuć wydźwięku wypowiedzi, szczególnie że w jego przypadku tyle wolnego czasu to naprawdę dużo. Zwykle mógł jej poświęcić maksymalnie trzy godziny, ale tym razem obiecał sobie, że wynagrodzi jej wszystkie opuszczone koncerty, niewypełnione obietnice i zaproszenia. Może nawet kobieta zdoła to docenić.
- Wkrótce się przekonasz - szepnął enigmatycznie, przyciągając ją bliżej. Rozchylonymi ustami musnął skrawek jej szyi, mając nadzieję, że nie będzie korciło ją do dalszych pytań.
- Ani ja ciebie - kiwnął głową; w końcu takie były niepisane zasady ich układu, ani on nie zadaje niepotrzebnych pytań, ani ona.
Gdyby wyczuł choć cień fałszu albo próbę węszenia w jego biznesie, ich relacja zakończyłaby się w drastyczny sposób, bo pomimo sympatii, którą do niej czuł, nie odpuszczał w istotnych dla niego sprawach. A praca była przecież najważniejsza.
- Pomyślałem, że musisz być głodna po takim występie, więc zarezerwowałem restaurację niedaleko - przedstawił pierwszą część planu i czekał na reakcję, a jeśli nie było sprzeciwu, to wystarczyło, żeby ubrała się do wyjścia, wtedy i on narzuci płaszcz i za moment będą mogli się delektować wspaniałą kuchnią.
Mira i Colborn z tematu
- Innym razem. Dzisiaj to ja zapewniam atrakcje - uśmiechnął się kącikiem ust, przejmując dowodzenie, tak jak lubił. Kobieta zapewniła wspaniały koncert i teraz po jego stronie leżały dalsze niespodzianki. Miał nadzieję, że nie będzie się kłóciła ani opierała, w końcu dawało im to pretekst do kolejnego spotkania, nie żeby go potrzebowali.
- Tak, resztę dnia i nocy mam zarezerwowane tylko dla ciebie - odparł, nie wspominając, że jutro z rana będzie musiał wracać do pracy, żeby nie psuć wydźwięku wypowiedzi, szczególnie że w jego przypadku tyle wolnego czasu to naprawdę dużo. Zwykle mógł jej poświęcić maksymalnie trzy godziny, ale tym razem obiecał sobie, że wynagrodzi jej wszystkie opuszczone koncerty, niewypełnione obietnice i zaproszenia. Może nawet kobieta zdoła to docenić.
- Wkrótce się przekonasz - szepnął enigmatycznie, przyciągając ją bliżej. Rozchylonymi ustami musnął skrawek jej szyi, mając nadzieję, że nie będzie korciło ją do dalszych pytań.
- Ani ja ciebie - kiwnął głową; w końcu takie były niepisane zasady ich układu, ani on nie zadaje niepotrzebnych pytań, ani ona.
Gdyby wyczuł choć cień fałszu albo próbę węszenia w jego biznesie, ich relacja zakończyłaby się w drastyczny sposób, bo pomimo sympatii, którą do niej czuł, nie odpuszczał w istotnych dla niego sprawach. A praca była przecież najważniejsza.
- Pomyślałem, że musisz być głodna po takim występie, więc zarezerwowałem restaurację niedaleko - przedstawił pierwszą część planu i czekał na reakcję, a jeśli nie było sprzeciwu, to wystarczyło, żeby ubrała się do wyjścia, wtedy i on narzuci płaszcz i za moment będą mogli się delektować wspaniałą kuchnią.
Mira i Colborn z tematu