:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
02.12.2000 – Pub „Ślepy Kozioł” – Bezimienny: L. Völsung & Nieznajomy: S. Nygaard
2 posters
Bezimienny
02.12.2000 – Pub „Ślepy Kozioł” – Bezimienny: L. Völsung & Nieznajomy: S. Nygaard Czw 22 Sie - 11:06
02.12.2000
Interes kręcił się całkiem nieźle ku jej zaskoczeniu, bo i skąd mogła wiedzieć, że jak tylko odejdzie z Gleipniru to nie będzie przymierać głodem. Wtedy nie miało to najmniejszego znaczenia, bo jedyne na czym jej tak naprawdę zależało, to ucieczka przed kłamstwami, którymi ją karmiono. Dopiero z czasem uprzytomniła sobie, że nie mogła tak po prostu cały ten czas mieszkać w lasach i prowadzić koczowniczy tryb życia. Były osoby, do których pragnęła wrócić i z powrotem mieć je u swego boku, nawet jeżeli oznaczało to konfrontację z przeszłością. I tak najpierw nieśmiało podejmowała się pojedynczych zleceń, by z czasem nie musieć ich szczególnie szukać czy się za nimi rozglądać, ponieważ sieć poleceń zaczęła działać aż za dobrze. Właśnie w ten sposób trafiła do niej najnowsza klientka, którą przysłał jej stały klient.
Przyjmując zlecenia zawsze zaznaczała, że nie bawi się w żadne nielegalne interesy, być może przez to miała nieco mniej obłożenia, ale i tak nie narzekała. Zapotrzebowanie było spore i przeważnie trudno jej było wygospodarować czas na inne przyjemności. W żadnym wypadku jej to nie przeszkadzało.
Wolnym krokiem zmierzała w stronę umówionego miejsca odbioru towarów. Nie lubiła podawać swojego adresu i zdecydowanie tego nie robiła. Preferowała miejsca nieoczywiste i najlepiej publiczne, jeżeli klient nie posiadał własnego sklepiku. W ten sposób miała większą szansę na zniwelowanie ewentualnych kłopotów, a nawet jeżeli nowy klient okazałby się niebezpieczny, to większość traciła odwagę pośród większej ilości ludzi. Zwłaszcza przy nowych osobach umawiała się w miejscach, które znała i wiedziała jak mogłaby się z nich wydostać gdyby cokolwiek miało pójść nie tak. Nie zakładała z góry ponurego scenariusza wydarzeń, ale jak to się mówi? Przezorny, zawsze ubezpieczony!
Dochodziła godzina siedemnasta, gdy Lofn przekroczyła próg pubu. Lokal powoli się zapełniał gośćmi, ale było jeszcze za wcześnie, by nie dało się znaleźć wolnego stolika. Dla niej była to godzina idealna, gdy już zaczęli krzątać się pierwsi goście, ale było w miarę przejrzyście. Przeważnie omijała godzin szczytu, gdy w pomieszczeniu nie szło nawet swobodnie przejść między stolikami, a kolejka do toalet ciągnęła się zygzakiem i wpadała do głównej izby pubu. Zajęła mniejszy stolik w bardziej ustronnym miejscu, ale z idealnym widokiem na salę, tak by mogła dostrzec zbliżającą się osobę. Oczekując na swoją towarzyszkę zamówiła kufel piwa.
Nieznajomy
Re: 02.12.2000 – Pub „Ślepy Kozioł” – Bezimienny: L. Völsung & Nieznajomy: S. Nygaard Czw 22 Sie - 11:06
Tego dnia Sanne była pochłonięta przez pracę, od rana miała całą listę zamówień do realizacji, wszyscy chcieli wszystko na już. Za odpowiednią opłatą była skłonna to zrobić, a jakże, jednak wiązało się to z potrzebą wczesnego wstania i zabrania się do roboty. Na szczęście nie było to problemem, Sanne zależało na utrzymaniu opinii jako dobrej alchemiczki, była gotowa zrobić wiele, żeby się jej to udało.
Konfrontacja z przeszłością, zawsze ciężki temat, doskonale wiedziała o tym sama Sanne, której losy rodzinne były niezwykle skomplikowane, szczególnie jej relacje z siostrą, z którą dużo tematów trzeba było przepracować, wszystko spowodowane decyzją ich matki, która zdecydowała się zabrać ze sobą Sanne, kiedy odchodziła, natomiast zostawiła Sissy. Nie wiedziała dlaczego, jednak ta sprawa była źródłem ich trudnej relacji, której nie da rady z dnia na dzień naprawić.
Czas leciał bardzo szybko aż nadszedł moment, w którym trzeba było zacząć się zbierać by spotkać się ze swoim dostawcą towarów, tych legalnych. Szkoda, że tylko legalnych, bo ze swoją skutecznością, dobrze jakby poszerzyła wachlarz swoich usług. No, ale nie można mieć wszystkiego.
Tuż po siedemnastej przekroczyła próg pubu, w którym tak często bywała. Lubiła tą atmosferę, a i alkohol zawsze był tutaj dobrej jakości i nikt za bardzo nie interesował się tym po co i jak długo każdy z gości tutaj przebywa.
Jak tylko weszła zobaczyła swoją towarzyszkę tego popołudnia przy daleki stoliku pod ścianą. Podeszła do baru by zamówić sobie podwójne whisky z colą po czym podeszła do stolika.
-Lofn. Miło Cię widzieć powiedziała siadając naprzeciwko.
Konfrontacja z przeszłością, zawsze ciężki temat, doskonale wiedziała o tym sama Sanne, której losy rodzinne były niezwykle skomplikowane, szczególnie jej relacje z siostrą, z którą dużo tematów trzeba było przepracować, wszystko spowodowane decyzją ich matki, która zdecydowała się zabrać ze sobą Sanne, kiedy odchodziła, natomiast zostawiła Sissy. Nie wiedziała dlaczego, jednak ta sprawa była źródłem ich trudnej relacji, której nie da rady z dnia na dzień naprawić.
Czas leciał bardzo szybko aż nadszedł moment, w którym trzeba było zacząć się zbierać by spotkać się ze swoim dostawcą towarów, tych legalnych. Szkoda, że tylko legalnych, bo ze swoją skutecznością, dobrze jakby poszerzyła wachlarz swoich usług. No, ale nie można mieć wszystkiego.
Tuż po siedemnastej przekroczyła próg pubu, w którym tak często bywała. Lubiła tą atmosferę, a i alkohol zawsze był tutaj dobrej jakości i nikt za bardzo nie interesował się tym po co i jak długo każdy z gości tutaj przebywa.
Jak tylko weszła zobaczyła swoją towarzyszkę tego popołudnia przy daleki stoliku pod ścianą. Podeszła do baru by zamówić sobie podwójne whisky z colą po czym podeszła do stolika.
-Lofn. Miło Cię widzieć powiedziała siadając naprzeciwko.
Bezimienny
Re: 02.12.2000 – Pub „Ślepy Kozioł” – Bezimienny: L. Völsung & Nieznajomy: S. Nygaard Czw 22 Sie - 11:06
Z niekłamanym zadowoleniem przyjęła w rozgrzane dłonie kufel zimnego piwa mimo że po jej plecach przepełzła jaszczurka znacząc miejsca po których przeszła chłodem. Zdecydowała się upić ledwie łyk, który był jak miód na serce. Idealnie kojący i orzeźwiający. Gdy tylko odstawiła szklankę z powrotem na blat stołu, kątem oka mogła wychwycić blondynkę, która zaszczyciła pub swoją obecnością. W czasie, gdy jej klientka pokonywała ten niezbyt długi dystans, zdążyła poprawić się na swoim miejscu, nieco wyprostować plecy i przesunąć w bok swoją torbę. Nie miało to absolutnie żadnego sensu, ale naglę poczuła irracjonalną potrzebę poruszenia drogocennym pakunkiem, po który przyszła Sanne.
- Dobry wieczór, prawie. – uniosła ledwie kąciki ust, gdy spojrzała ukradkiem w stronę okna. Na dworze już dawna panowała nieprzyjemna, typowo zimowa ciemność. - Ciebie również. - mrok pojawiał się przeważnie znienacka i choć początkowo zaczynał się gdzieś w okolicach szesnastej, to z każdym dniem wydzierał kolejne minuty, by czas swego panowania móc brutalnie wydłużyć, a mieszkańców Skandynawii wpędzić w jeszcze większą niedolę. Brak światła słonecznego potrafił naprawdę dać w kość i wpędzić w jakieś takie otumanienie, zresztą nie bez powodu tyle mówiono o jesiennej chandrze i zimowym letargu.
- Mam wszystko o co prosiłaś. – zsunęła dłoń ze stołu, by poklepać nią leżącą obok siebie torbę z pakunkiem dla kobiety. - Możemy od razu sfinalizować zamówienie, albo na koniec. Jak tobie wygodniej. – jej właściwie było obojętne, póki wszystko będzie w porządku i Sanne nie zdecyduje się jej na przykład oszukać. Mogła spodziewać się wielu rzeczy po swoich pierwszych klientach, nawet jeżeli byli z polecenia.
- Hadrian mówił, że jeszcze nie masz swojego sklepu. Mam nadzieję, że mimo tego nie narzekasz na zlecenia. Choć jest was tak wielu, to nadal każdy znajduje klientów. – takie zwykłe rozmowy potrafiły naprawdę wiele powiedzieć, choćby to czy w ogóle towarzysz zdecyduje się w nią zaangażować, jeśli tak to w jaki sposób będzie odpowiadać, czy jedynie grzecznościowo, a może sam zainicjuje dalszą część? Lofn być może nie miała wybitnych zdolności interpersonalnych, ale przez ostatnie dwa lata naprawdę wiele się nauczyła, zarówno o kontaktach międzyludzkich, jak i dbaniu o swoich klientów.
- Dobry wieczór, prawie. – uniosła ledwie kąciki ust, gdy spojrzała ukradkiem w stronę okna. Na dworze już dawna panowała nieprzyjemna, typowo zimowa ciemność. - Ciebie również. - mrok pojawiał się przeważnie znienacka i choć początkowo zaczynał się gdzieś w okolicach szesnastej, to z każdym dniem wydzierał kolejne minuty, by czas swego panowania móc brutalnie wydłużyć, a mieszkańców Skandynawii wpędzić w jeszcze większą niedolę. Brak światła słonecznego potrafił naprawdę dać w kość i wpędzić w jakieś takie otumanienie, zresztą nie bez powodu tyle mówiono o jesiennej chandrze i zimowym letargu.
- Mam wszystko o co prosiłaś. – zsunęła dłoń ze stołu, by poklepać nią leżącą obok siebie torbę z pakunkiem dla kobiety. - Możemy od razu sfinalizować zamówienie, albo na koniec. Jak tobie wygodniej. – jej właściwie było obojętne, póki wszystko będzie w porządku i Sanne nie zdecyduje się jej na przykład oszukać. Mogła spodziewać się wielu rzeczy po swoich pierwszych klientach, nawet jeżeli byli z polecenia.
- Hadrian mówił, że jeszcze nie masz swojego sklepu. Mam nadzieję, że mimo tego nie narzekasz na zlecenia. Choć jest was tak wielu, to nadal każdy znajduje klientów. – takie zwykłe rozmowy potrafiły naprawdę wiele powiedzieć, choćby to czy w ogóle towarzysz zdecyduje się w nią zaangażować, jeśli tak to w jaki sposób będzie odpowiadać, czy jedynie grzecznościowo, a może sam zainicjuje dalszą część? Lofn być może nie miała wybitnych zdolności interpersonalnych, ale przez ostatnie dwa lata naprawdę wiele się nauczyła, zarówno o kontaktach międzyludzkich, jak i dbaniu o swoich klientów.
Nieznajomy
Re: 02.12.2000 – Pub „Ślepy Kozioł” – Bezimienny: L. Völsung & Nieznajomy: S. Nygaard Czw 22 Sie - 11:07
Widać, że obydwie panie cieszyły się ze swojego napoju wybranego na to wieczorne spotkanie, Sanne bowiem czuła, że zapach whisky zawsze dodawał jej otuchy i wzmacniał, już nie mogła się doczekać przyjemnego smaku na języku, który tak uwielbiała. Dlatego też jak tylko usiadła naprzeciwko swojej towarzyszki tego wieczoru, upiła całkiem sporo ze swojej szklanki. Potem rozparła się na swoich krześle i przeniosła spojrzenie na swoją rozmówycznie, a jej wargi drgnęły unosząc się lekko do góry w uśmiechu, którzy niektórzy uważali za lekko ironiczny, nie wiedząc, że to jej zwykły sposób na okazywanie uśmiechu. Inna sprawa, że była osobą pełną cynizmu i ironii.
-Zimowy wieczór, co za urocza pora najbardziej chyba lubiła jednak jesień, z jednego prostego powodu, nie było prawie wcale ludzi wokół jezior, była dla nich za zimno, ale woda jeszcze nie zamarzła, i jak przystało na niksę mogła rozkoszować się kąpielą w jeziorze. W zimie cóż, czasem trzeba było przebić się przez lód, no i jednak kąpiel nie była komfortowa, przez co zdarzała się dużo rzadziej.
-Doskonale. Jeżeli zawsze się tak dobrze spisujesz... chętnie powierzyłabym Ci kolejne zlecenia odparła, zadowolona, że zebranie wszystkich składników jakie sobie zażyczyła przeszło tak bezproblemowo.
-Chyba nie ma co się śpieszyć, wierzę w zacieśnianie więzi przy szklaneczce dobrego trunku, a ktokolwiek mówił, żeby nie mieszać biznesu z przyjemnością chyba nie wiedział o czym mówi błysk w oku i nieco szersze uśmiech mógł sugerować, że przyjemność jaką ma na myśli w teorii wykracza poza wypicie drinka.
-Absolutnie nie narzekam. Grunt to bycie solidnym w swojej robocie. Coś, z czym jak widzę, Ty nie masz problemów. Chwali się, naprawdę, nie każdy jest taki solidny uniosła szklankę ze swoim trunkiem.
-Zacznijmy od toastu, za pomyślną współpracę!
-Zimowy wieczór, co za urocza pora najbardziej chyba lubiła jednak jesień, z jednego prostego powodu, nie było prawie wcale ludzi wokół jezior, była dla nich za zimno, ale woda jeszcze nie zamarzła, i jak przystało na niksę mogła rozkoszować się kąpielą w jeziorze. W zimie cóż, czasem trzeba było przebić się przez lód, no i jednak kąpiel nie była komfortowa, przez co zdarzała się dużo rzadziej.
-Doskonale. Jeżeli zawsze się tak dobrze spisujesz... chętnie powierzyłabym Ci kolejne zlecenia odparła, zadowolona, że zebranie wszystkich składników jakie sobie zażyczyła przeszło tak bezproblemowo.
-Chyba nie ma co się śpieszyć, wierzę w zacieśnianie więzi przy szklaneczce dobrego trunku, a ktokolwiek mówił, żeby nie mieszać biznesu z przyjemnością chyba nie wiedział o czym mówi błysk w oku i nieco szersze uśmiech mógł sugerować, że przyjemność jaką ma na myśli w teorii wykracza poza wypicie drinka.
-Absolutnie nie narzekam. Grunt to bycie solidnym w swojej robocie. Coś, z czym jak widzę, Ty nie masz problemów. Chwali się, naprawdę, nie każdy jest taki solidny uniosła szklankę ze swoim trunkiem.
-Zacznijmy od toastu, za pomyślną współpracę!
Bezimienny
Re: 02.12.2000 – Pub „Ślepy Kozioł” – Bezimienny: L. Völsung & Nieznajomy: S. Nygaard Czw 22 Sie - 11:07
- W moim fachu zima potrafi być zarówno obfitym, jak i ubogi w zbiory, a wszystko zależy czego w danym momencie poszukuję. – przeważnie lubiła wykorzystać tę nieprzychylną porę roku jako swego rodzaju wymuszony odpoczynek, tudzież jakąś formę wakacji. Jej zawód nie przewidywał dni urlopowych, te musiała sobie sama wyznaczyć, jeżeli w ogóle zamierzała odpocząć od pracy. Starała się żyć w zgodzie z naturą i podczas tych trzech miesięcy pozwolić sobie na małą regenerację. Co prawda były gatunki bestii, które o wiele łatwiej można było upolować właśnie w tym okresie, gdy dostęp do pożywienia był ograniczony, ale Lofn nigdy nie narzekała na swoje umiejętności.
- Bardzo chętnie. To czego potrzebujesz możesz mi wysyłać listownie, jeżeli nie będziemy miały czasu się spotkać. Staram się realizować zamówienia jak najszybciej, ale zależy od jego złożoności i dostępnych składników czy ich występowania w danej porze roku. Jeżeli cokolwiek byłoby niedostępne lub trzeba byłoby poczekać, to od razu napiszę, byś nie otrzymała niepełnego zamówienia. W takim wypadku będziesz miała możliwość dowiedzieć się czy ktoś inny posiada ten składnik. Być może nie jest to najlepsza praktyka, ale lubię być szczera wobec swoich klientów. – odsyłanie ich do swojej konkurencji mogło być jak miecz obusieczny, ale przeważnie na tym zyskała. Miała też nadzieję, że z czasem po prostu wszyscy nauczą się żyć w pewnego rodzaju symbiozie, dzięki której każdy będzie wygranym, zamiast usiłować dołki kopać pod innymi.
- Bardzo chętnie. – również wzniosła kufel z piwem, by uczcić, miała nadzieję!, przyszłą owocną współpracę. Lubiła pracować z kobietami i czuć wokół siebie kobiecą energie. Nie przypadkiem lista jej klientek była znacznie dłuższa od klientów. Absolutnie nie dyskryminowała mężczyzn, ale zauważyła, że o wiele lepiej robi jej się interesy z płcią żeńską, która między innymi właśnie przywiązywała wagę do jakości ich relacji, a nie jedynie zysków. Łowczyni bardzo sobie to ceniła, ponieważ o wiele bardziej zależało jej na komfortowej pracy, a nie samym zysku.
- Tyle się mówi o tym jak to mężczyźni lepiej prowadzą biznes, ale szczerze mówiąc… nie widzę tego. Kobiety o wiele lepiej dbają o relacje i wagę połączenia biznesowego, a to przecież koneksje są tak ważne. – upiła spory łyk alkoholu.
- Bardzo chętnie. To czego potrzebujesz możesz mi wysyłać listownie, jeżeli nie będziemy miały czasu się spotkać. Staram się realizować zamówienia jak najszybciej, ale zależy od jego złożoności i dostępnych składników czy ich występowania w danej porze roku. Jeżeli cokolwiek byłoby niedostępne lub trzeba byłoby poczekać, to od razu napiszę, byś nie otrzymała niepełnego zamówienia. W takim wypadku będziesz miała możliwość dowiedzieć się czy ktoś inny posiada ten składnik. Być może nie jest to najlepsza praktyka, ale lubię być szczera wobec swoich klientów. – odsyłanie ich do swojej konkurencji mogło być jak miecz obusieczny, ale przeważnie na tym zyskała. Miała też nadzieję, że z czasem po prostu wszyscy nauczą się żyć w pewnego rodzaju symbiozie, dzięki której każdy będzie wygranym, zamiast usiłować dołki kopać pod innymi.
- Bardzo chętnie. – również wzniosła kufel z piwem, by uczcić, miała nadzieję!, przyszłą owocną współpracę. Lubiła pracować z kobietami i czuć wokół siebie kobiecą energie. Nie przypadkiem lista jej klientek była znacznie dłuższa od klientów. Absolutnie nie dyskryminowała mężczyzn, ale zauważyła, że o wiele lepiej robi jej się interesy z płcią żeńską, która między innymi właśnie przywiązywała wagę do jakości ich relacji, a nie jedynie zysków. Łowczyni bardzo sobie to ceniła, ponieważ o wiele bardziej zależało jej na komfortowej pracy, a nie samym zysku.
- Tyle się mówi o tym jak to mężczyźni lepiej prowadzą biznes, ale szczerze mówiąc… nie widzę tego. Kobiety o wiele lepiej dbają o relacje i wagę połączenia biznesowego, a to przecież koneksje są tak ważne. – upiła spory łyk alkoholu.
Nieznajomy
Re: 02.12.2000 – Pub „Ślepy Kozioł” – Bezimienny: L. Völsung & Nieznajomy: S. Nygaard Czw 22 Sie - 11:07
-Pragmatyczne podejście do sprawy, które sobie niezwykle cenię. Większość narzeka mocno na zimę, dlatego, że większość towarów jest dużo trudniej dostępna. Jak nie wie się gdzie szukać. odparła Sanne i posłała jej znaczący uśmiech, który miał symbolizować to, że sama Sanne docenia wysiłki swojej rozmówczyni, oraz fakt, że wykonuje ona swoją robotę tak dobrze jak rzadko kto, przynajmniej jeśli chodzi o tych, z któymi Sanne miała do tej pory do czynienia. Nawet jeżeli Lofn robiła sobie wakacje zimową porą, to dużo wskazywało na to, że Sanne jednak nie pozostanie trzy miesiące bez żadnych dostaw bo i nie mogła sobie na to pozwolić. Sama jednak była zwolenniczką robienia sobie wakacji wtedy kiedy ma się na to ochotę. Ot, takie zalety pracy na własny rachunek, co Sanne bardzo sobie ceniła.
-Listowny sposób skłądania zamówień i ustalania odbioru bardzo mi się podoba. Doceniam również szczerość, nawet jeżeli wielu sprzedających uważa, że to zła praktyka biznesowa. Ja zdecydowanie ją wolę, niż wściskanie chłamu czy zwodzenie klientów - dlatego wszystkie wyprzedaże w trakcie Yule niezmiernie mnie irytują odparła zupełnie szczerze, dlatego, że miała wrażenie, że z Lofn może się zdobyć na szczerość bez większych problemów.
Jakość relacji ma olbrzymie znaczenie, dlatego Sanne była gotowa poświęcić dużo energii i czasu na pielęgnowanie i rozwijanie relacji. Przy dobrych relacjach dużo więcej jest możliwe, z czasem strona sprzedająca jest w stanie wysilać się bardziej by odnaleźć rzadkie towary, czy nawet można przedłużyć termin zapłaty, jeśli kiedykolwiek natrafi na trudności finansowe. Co miejmy nadzieję, nigdy nie nastąpi.
-Kobiety bardziej przykładają się do rozwijania relacji, zazwyczaj nie wyznają też w biznesie zasady 'po trupach do celu.', co osobiście, również jako sprzedający i wytwórca bardzo sobie cenię. A skoro już o tym mówię, to oczywiście możesz liczyć na zniżkę, jeżeli kiedykolwiek tak się złoży, że będzie potrzebować jakiejś mikstury na dosłownie cokolwiek.
-Listowny sposób skłądania zamówień i ustalania odbioru bardzo mi się podoba. Doceniam również szczerość, nawet jeżeli wielu sprzedających uważa, że to zła praktyka biznesowa. Ja zdecydowanie ją wolę, niż wściskanie chłamu czy zwodzenie klientów - dlatego wszystkie wyprzedaże w trakcie Yule niezmiernie mnie irytują odparła zupełnie szczerze, dlatego, że miała wrażenie, że z Lofn może się zdobyć na szczerość bez większych problemów.
Jakość relacji ma olbrzymie znaczenie, dlatego Sanne była gotowa poświęcić dużo energii i czasu na pielęgnowanie i rozwijanie relacji. Przy dobrych relacjach dużo więcej jest możliwe, z czasem strona sprzedająca jest w stanie wysilać się bardziej by odnaleźć rzadkie towary, czy nawet można przedłużyć termin zapłaty, jeśli kiedykolwiek natrafi na trudności finansowe. Co miejmy nadzieję, nigdy nie nastąpi.
-Kobiety bardziej przykładają się do rozwijania relacji, zazwyczaj nie wyznają też w biznesie zasady 'po trupach do celu.', co osobiście, również jako sprzedający i wytwórca bardzo sobie cenię. A skoro już o tym mówię, to oczywiście możesz liczyć na zniżkę, jeżeli kiedykolwiek tak się złoży, że będzie potrzebować jakiejś mikstury na dosłownie cokolwiek.
Bezimienny
Re: 02.12.2000 – Pub „Ślepy Kozioł” – Bezimienny: L. Völsung & Nieznajomy: S. Nygaard Czw 22 Sie - 11:07
Nowo poznana klientka wydawała się szczególnie intrygująca. Spodobała się jej od razu, ale dopiero po dłuższej rozmowie mogła stwierdzić, że miała naprawdę dobre przeczucie, które powoli się potwierdzało. Sanne, podobnie do Lofn, spoglądała na szerszą perspektywę i w przeciwieństwie do większości rozumiała, że warto myśleć globalnie. Za wiele czynników wpływało nawet na jej mały biznes, by nie zwracać uwagi na szereg rozmaitych czynników, które w łatwy sposób mogły zaburzyć działanie jej pracy. Nie zawsze chodziło tylko o tu i teraz, o łatwy i szybki zysk, który w przyszłości mógł się okazać nie tak lukratywną transakcją, z której w efekcie nie było profitów.
- Naprawdę się cieszę, że mamy podobne poglądy, o wiele łatwiej się wtedy współpracuje. Nie każdy chce patrzeć szerzej i się zastanawiać. Liczy się tylko tu i teraz, które często jest zgubne. – wzruszyła ramionami, bo już dawno temu przestała się tym jakoś szczególnie przejmować. To nie ona będzie musiała się martwić, to i po co psuć sobie krew.
Spojrzała na dno swojego kufla, nawet nie zauważyła kiedy zdążyła go opróżnić podczas rozmowy. Zerknęła za chwile w stronę jasnowłosej, której również niewiele zostało w szklace.
- Zaraz wracam. – zgarnęła swój kufel i podeszła do baru. Zajęło jej to dłużej niż się spodziewała, ale w międzyczasie zwyczajnie zrobiło się tłoczniej i dopchanie się do lady nie było takie łatwe jak na początku. Wróciła zwycięsko z kolejną porcją alkoholu zarówno dla siebie, jak i dla swojej towarzyszki, której wzięła to samo, sobie natomiast przynosząc coś mocniejszego niż piwo.
- Nie mogłabym się bardziej z tobą zgodzić. Nigdy nie rozumiałam idei przecen. – upiła łyk whisky delektując się alkoholem spływającym po gardle. - Dlatego ja preferuję okazjonalne zniżki i upusty dla stałych klientów ze względu na dobrą współpracę. – przeważnie jej się sprawdzała taka forma i się tego trzymała. Miała też inny rodzaj biznesu niż zwykłe sklepu i towar raczej jej nie zalegał w magazynie.
- Zapewne skorzystam, bardzo mi miło. – chociaż prędzej pofatygowałaby się do Gerta, a raczej on do niej, bo wszystkie specyfiki, które potrzebowała miała właśnie od niego, wciśnięte razem z przyjacielską miłością.
- Szczerze mówiąc jestem zaskoczona, że jak na razie jest tak spokojnie w mojej branży. Spodziewałam się jakiś wojen i podbierania klientów, ale chyba mnie to ominęło. A jak sytuacja wygląda u was?
- Naprawdę się cieszę, że mamy podobne poglądy, o wiele łatwiej się wtedy współpracuje. Nie każdy chce patrzeć szerzej i się zastanawiać. Liczy się tylko tu i teraz, które często jest zgubne. – wzruszyła ramionami, bo już dawno temu przestała się tym jakoś szczególnie przejmować. To nie ona będzie musiała się martwić, to i po co psuć sobie krew.
Spojrzała na dno swojego kufla, nawet nie zauważyła kiedy zdążyła go opróżnić podczas rozmowy. Zerknęła za chwile w stronę jasnowłosej, której również niewiele zostało w szklace.
- Zaraz wracam. – zgarnęła swój kufel i podeszła do baru. Zajęło jej to dłużej niż się spodziewała, ale w międzyczasie zwyczajnie zrobiło się tłoczniej i dopchanie się do lady nie było takie łatwe jak na początku. Wróciła zwycięsko z kolejną porcją alkoholu zarówno dla siebie, jak i dla swojej towarzyszki, której wzięła to samo, sobie natomiast przynosząc coś mocniejszego niż piwo.
- Nie mogłabym się bardziej z tobą zgodzić. Nigdy nie rozumiałam idei przecen. – upiła łyk whisky delektując się alkoholem spływającym po gardle. - Dlatego ja preferuję okazjonalne zniżki i upusty dla stałych klientów ze względu na dobrą współpracę. – przeważnie jej się sprawdzała taka forma i się tego trzymała. Miała też inny rodzaj biznesu niż zwykłe sklepu i towar raczej jej nie zalegał w magazynie.
- Zapewne skorzystam, bardzo mi miło. – chociaż prędzej pofatygowałaby się do Gerta, a raczej on do niej, bo wszystkie specyfiki, które potrzebowała miała właśnie od niego, wciśnięte razem z przyjacielską miłością.
- Szczerze mówiąc jestem zaskoczona, że jak na razie jest tak spokojnie w mojej branży. Spodziewałam się jakiś wojen i podbierania klientów, ale chyba mnie to ominęło. A jak sytuacja wygląda u was?
Nieznajomy
Re: 02.12.2000 – Pub „Ślepy Kozioł” – Bezimienny: L. Völsung & Nieznajomy: S. Nygaard Czw 22 Sie - 11:07
Im dłużej trwało to spotkanie, tym mocniejsze Sanne odnosiła wrażenie, że gdyby było więcej takich galdrów jak Lofn świat byłby o wiele lepszym miejscem. Była dosyć bezpośrednia, do tego potrafiła spojrzeć szerzej i to na to co jest tak naprawdę ważne, pomijając nieistotne głupoty i szczegóły. Potrafiła również patrzeć głębiej, nie tylko na chwilowy zysk i korzyść, z takiej relacji bowiem w dłuższej perspektywie nigdy nie rodziło się nic naprawdę dobrego. Sanne, i chyba Lofn też, zależało na tym by relacje handlowe czy też biznesowe przerodziły się w coś więcej, w relacje zbudowane na wzajemnym zaufaniu. Szczególnie jeżeli tak jak w tym wypadku, relacja taka miała być bardziej długotrwała.
-Również się cieszę, że jesteś kimś, kto myśli podobnie. Powierzchowne relacje i szybkie zyski, bez głębszej relacji jak dla mnie nie mają sensu. Zawsze stosuję całkiem osobiste podejście w stosunku do swoich klientów, jak i swoich biznesowych partnerów swoim zwyczajem uniosła kąciki ust do góry w geście uśmiechu.
Skinęła głową w odpowiedź na kolejne słowa, dbanie o odpowiedni poziom alkoholu w szklankach to była ważna sprawa, kolejny zwiastun dobrze układającej się współpracy. W trakcie gdy Lofn utknęła w kolejce, Sanne rozglądnęła się po pomieszczeniu w poszukiwaniu co ciekawszych osób, którym można się przyjrzeć bądź rozmów, które można podsłuchać, jednak nic takiego nie znalazła.
Z szerokim uśmiechem przywitała powracającą z alkoholem Lofn.
-Dziękuję. Widzę, że masz dobry gust. Następną kolejkę ja stawiam - powiedziała, chcąc dorzucić swoje dosłowne trzy grosze do tej przyjemnej atmosfery.
-Widzę, że mamy ze sobą więcej wspólnego niż można przypuszczać na pierwszy rzut oka. Na następne zakupy na Jul idziemy razem, ostatnie to była prawdziwa katorga - rzuciła ze śmiechem.
-Chyba wypracowała sobie już pewną markę, mam bowiem stałą grupę wiernych klientów, a i kilku nowych przybyło, choć nie mam w zwyczaju reklamować się zbyt nachalnie.
-Również się cieszę, że jesteś kimś, kto myśli podobnie. Powierzchowne relacje i szybkie zyski, bez głębszej relacji jak dla mnie nie mają sensu. Zawsze stosuję całkiem osobiste podejście w stosunku do swoich klientów, jak i swoich biznesowych partnerów swoim zwyczajem uniosła kąciki ust do góry w geście uśmiechu.
Skinęła głową w odpowiedź na kolejne słowa, dbanie o odpowiedni poziom alkoholu w szklankach to była ważna sprawa, kolejny zwiastun dobrze układającej się współpracy. W trakcie gdy Lofn utknęła w kolejce, Sanne rozglądnęła się po pomieszczeniu w poszukiwaniu co ciekawszych osób, którym można się przyjrzeć bądź rozmów, które można podsłuchać, jednak nic takiego nie znalazła.
Z szerokim uśmiechem przywitała powracającą z alkoholem Lofn.
-Dziękuję. Widzę, że masz dobry gust. Następną kolejkę ja stawiam - powiedziała, chcąc dorzucić swoje dosłowne trzy grosze do tej przyjemnej atmosfery.
-Widzę, że mamy ze sobą więcej wspólnego niż można przypuszczać na pierwszy rzut oka. Na następne zakupy na Jul idziemy razem, ostatnie to była prawdziwa katorga - rzuciła ze śmiechem.
-Chyba wypracowała sobie już pewną markę, mam bowiem stałą grupę wiernych klientów, a i kilku nowych przybyło, choć nie mam w zwyczaju reklamować się zbyt nachalnie.
Bezimienny
Re: 02.12.2000 – Pub „Ślepy Kozioł” – Bezimienny: L. Völsung & Nieznajomy: S. Nygaard Czw 22 Sie - 11:08
Łowczyni rzeczywiście była bardzo elastyczną osobą, która nie przepadała za niepotrzebnymi konfliktami. Przeważnie dostosowywała się do swojego towarzystwa i szła na wiele ustępstw, jeżeli widziała, że nic nie wskóra. Dzięki temu wiodła o wiele spokojniejsze życie, a tego zdecydowanie bardziej potrzebowała od wygrywania swoich racji. Na szczęście Gert był bardzo podobny i żyjąc razem przez tyle lat wypracowali pewien rodzaj symbiozy między sobą, dzięki czemu mogli funkcjonować w sposób swobodny i niemal idealny bez najmniejszych sporów czy konfliktów. Zważając na wyjątkowo spolegliwy charakter poczciwego olbrzyma naprawdę trudno było choćby wyobrazić sobie go w sytuacji, gdy wykłóca się o swoje.
- Kiedyś byłam bardziej wojownicza, kiedyś bardziej mi się chciało stawiać na swoim, ale potem stwierdziłam, że nie ma to sensu i potrzebuję równowagi w życiu, a nie ciągłego zamętu. - ponadto ceniła sobie prawdę i szczerość najbardziej na świecie stawiając je na złotym piedestale. Nic tak nie potrafiło jej wyprowadzić z równowagi jak przyłapanie kogoś na kłamstwie.
- Możemy spróbować, choć uprzedzam, że mogę być nieznośna po godzinie przedzierania się przez tłumy. - bo ich nie znosiła chyba jeszcze bardziej. Tłoczne miejsca były czymś czego unikała jak ognia. Spędzając całe dnie w przestronnych, pustych lasach czuła się jak osaczone przez myśliwych zwierzę, gdy wchodziła pomiędzy zbyt wielu ludzi. Ścisk i napierające ciała doprowadzały ją do umiarkowanego szaleństwa, podczas którego czym prędzej czmychała w najciemniejszą z możliwych, boczną uliczkę, byle złapać trochę powietrza i wyswobodzić się z tego koszmaru.
Siedzenie z Sanne okazało się o wiele przyjemniejsze niż na początku zakładała. Była pewna, że skończy się na krótkiej i szybkiej wymianie dóbr, ale w ogólnym rozrachunku została na jeszcze jedną kolejne, aż spojrzała na zegarek orientując się, że jeżeli zaraz stąd nie wyjdzie, to z pewnością spóźni się na następne spotkanie.
- Bardzo Cię przepraszam, ale muszę uciekać, było tak przyjemnie, że się zasiedziałam. - wstała nieco zbyt gwałtownie, zakręciło jej się w głowie, ale szybko unormowała oddech i zapanowała nad równowagą.
- Mam nadzieję, że do niedługiego zobaczenia. - uścisnęła kobiecie dłoń i skierowała się do wyjścia opuszczając lokal.
Lofn i Sanne z tematu
- Kiedyś byłam bardziej wojownicza, kiedyś bardziej mi się chciało stawiać na swoim, ale potem stwierdziłam, że nie ma to sensu i potrzebuję równowagi w życiu, a nie ciągłego zamętu. - ponadto ceniła sobie prawdę i szczerość najbardziej na świecie stawiając je na złotym piedestale. Nic tak nie potrafiło jej wyprowadzić z równowagi jak przyłapanie kogoś na kłamstwie.
- Możemy spróbować, choć uprzedzam, że mogę być nieznośna po godzinie przedzierania się przez tłumy. - bo ich nie znosiła chyba jeszcze bardziej. Tłoczne miejsca były czymś czego unikała jak ognia. Spędzając całe dnie w przestronnych, pustych lasach czuła się jak osaczone przez myśliwych zwierzę, gdy wchodziła pomiędzy zbyt wielu ludzi. Ścisk i napierające ciała doprowadzały ją do umiarkowanego szaleństwa, podczas którego czym prędzej czmychała w najciemniejszą z możliwych, boczną uliczkę, byle złapać trochę powietrza i wyswobodzić się z tego koszmaru.
Siedzenie z Sanne okazało się o wiele przyjemniejsze niż na początku zakładała. Była pewna, że skończy się na krótkiej i szybkiej wymianie dóbr, ale w ogólnym rozrachunku została na jeszcze jedną kolejne, aż spojrzała na zegarek orientując się, że jeżeli zaraz stąd nie wyjdzie, to z pewnością spóźni się na następne spotkanie.
- Bardzo Cię przepraszam, ale muszę uciekać, było tak przyjemnie, że się zasiedziałam. - wstała nieco zbyt gwałtownie, zakręciło jej się w głowie, ale szybko unormowała oddech i zapanowała nad równowagą.
- Mam nadzieję, że do niedługiego zobaczenia. - uścisnęła kobiecie dłoń i skierowała się do wyjścia opuszczając lokal.
Lofn i Sanne z tematu