Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    11.01.2001 – Ogród botaniczny – Bezimienny: A. Myklebust & Nieznajomy

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    11.01.2001

    To był jeden z tych dni, w których praca nieznośnie się dłużyła, ale zarazem było jej tyle, żeby nie móc nawet spokoju czegoś przekąsić albo wypić kawy. Co chwilę trzeba było coś pilnie zrobić, tu uzupełnić papierki, tam jakieś pilne wezwanie i jeszcze na dokładkę trafił się dzień, że duchy były bardziej rozwydrzone i głośniejsze niż zwykle. Astrid wracając do domu była więc rozdrażniona i zmęczona. Chciała jedynie dostać się jak najszybciej w zacisze swojego domu, gdzie miała pewność, że żaden upierdliwy martwiak bez ciała nie da rady wleźć i wyć jej nad głową, cokolwiek zechce robić. A aktualnie najchętniej chyba by po prostu padła na łóżko i zasnęła, zanim jeszcze jej głowa opadłaby na poduszkę. Czuła, że powoli zakrada się do niej migrena. Efekt zbyt długiego przebywania w jazgocie tworzonym przez dusze i próbach skupienia się w wysoce niekomfortowych warunkach. Zdecydowanie powinni pozbyć się ze szpitala niematerialnych lokatorów. Nawet nie raczyli płacić czynszu, a tylko przeszkadzali, nie licząc się z tym, że im pomóc z ranami zdecydowanie nie mogła, za to żywym jak najbardziej, w czym w zasadzie najbardziej przeszkadzali. Jakby byli zazdrośni, że to żywym poświęca swoją uwagę, zamiast nim. Może kiedyś duchy w końcu się nauczą, że nagabywanie mediów w szpitalu kończy się jedynie rozdrażnieniem jednej z niewielu osób, które jakkolwiek mogą ich niematerialny byt zauważyć i być może coś faktycznie dla niego zrobić.
    Chcąc jak najszybciej dostać się do domu, obrała drogę przez ogród botaniczny. W cieplejsze miesiące rośliny koiły zmęczone oczy i przyjemnie było zatrzymać się w tym miejscu na chwilę i odpocząć. Teraz jednak wszystko było przykryte śniegiem, więc Astrid myślami była kompletnie gdzie indziej. Przed oczami już jawiła jej się gorąca herbata i przyjemny trzask ognia w kominku. Nic dziwnego więc, że nie zwracała uwagi na otoczenie, idąc alejkami na autopilocie prowadzącym ją po parkowych alejkach w kierunku domu
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Mrok nieustępliwie wdziera się w midgardzkie arterie, zamazuje kształty, mami wzrok, wytęża inne zmysły. Skrzypienie kroków w śniegu wydaje się jej donośniejsze, ma wrażenie, jakby była zdolna rozpoznać poszczególnych przechodniów jedynie po takcie i rytmie, w jakim podeszwy butów stykają się z białym kożuchem ogarniającym ulice. Czeka oparta o szklaną ścianę ogrodu, nucąc pod nosem dziecięcą wyliczankę, spojrzenie ma jednak czujne, tasujące otoczenie w poszukiwaniu następnej ofiary. Jest sępem krążącym nad padliną.
    W końcu ją zauważa - niewielką sylwetkę, młodą twarz ciosaną cieniami rzucanymi przez pobliską latarnię. Nie pierwsza dzisiejszego dnia, nie ostatnia tej nocy - kolejny przypadkowy przechodzień, któremu spróbuje otworzyć oczy, choć niewielu w istocie daje się przekonać. Im częściej krąży po ulicach zaczepiając przypadkowe osoby, tym mocniej nie może uwierzyć w ludzką głupotę, ograniczenie narzucone przez konwenanse, przyzwyczajenie, być może i zwykłe niezrozumienie dla tego, jacy odmieńcy są niebezpieczni. Jakby Midgard zapomniał o zdrowym rozsądku. Jakby nikogo nie obchodził los dzieci, które miały dorastać w świecie zawładniętym przez zwykły obłęd, los ich samych skazanych na życie w wiecznym strachu, na więzy rzekomej postępowości splatające nadgarstki.
    Nie jest głupia, zdaje sobie sprawę, że w ten sposób nie przekona wszystkich. Część na nią splunie, inni nawet nie spróbują rozumieć, nie chodziło jednak, by z miejsca przekonać ich wszystkich. Wystarczy jeden galdr na dziesiątki innych, z ziarenkiem niepewności zasianym pod pękającą skorupą wzgardy do Wyzwolonych, jedna osoba marszcząca brwi w konsternacji, zastanowieniu nad tym, co się do niej mówi. Cegła po cegle, galdr po galrdzie mieli sprawić, że to miasto zrozumie, odwróci się od tych, których powinno pozamykać się w klatkach.
    Odpycha się od ściany, zastępując Astrid drogę. Wprawnym ruchem chwyta kobiecy nadgarstek, wybijając wzrok w niebieską tarczę tęczówek.
    - Jak wielką cenę ma dla ciebie wolność? - nieco chrypliwy, damski głos wydobywa się spomiędzy warg. Uśmiecha się do niej, wyczekując odpowiedzi. Tylko jedna jest w jej mniemaniu poprawa, jednak nie boi się tych błędnych - wyuczona doświadczeniem odbija niemal wszystkie argumenty z zatrważającą prostotą.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Krok i ciche chrupanie delikatnej warstewki śniegu, który nie został jeszcze usunięty ze ścieżek. Równy rytm, jaki wybrzmiewał przez jej nogi, to jedyne co do niej docierało, kiedy przemierzała alejki pogrążona w myślach. Prozaicznych, bo oscylujących w okolicach prób zaplanowania sobie chociaż trochę następnego dnia, który szczęśliwie miała wolny. Nie, żeby było to skuteczne myślenie, raczej odnotowywanie, że musi zrobić kilka rzeczy i lepiej, żeby nie zapomniała na zakupach o kupieniu czegoś. Zapewne w domu wszystko i tak spisze sobie na listę do zrobienia, żeby nie pomieszać nic. Przy jej poziomie aktualnego roztargnienia zapewne by się z czymś zamotała i nawet jeśli teraz w głowie miała "nie zapomnij o...", to po wyspaniu się zapewne wywietrzałoby jej to z umysłu.
    Może gdyby zwracała uwagę na otoczenie, mogłaby z wyprzedzeniem zauważyć nagabującą innych postać i jakoś jej uniknąć. Może uniknęłaby niezbyt przyjemnego spotkania z wyzwoloną. Jednak jej zmęczenie i śmienie głowy wraz z roztargnieniem z zamyślenia skutecznie sprawiło, że nie zauważyła kobiety, dopóki ta nie wyskoczyła przed nią i nie chwyciła jej za nadgarstek, za co została spiorunowana niezbyt zadowolonym spojrzeniem chmurnych oczu, wyrwanych z zamyślenia.
    — Słucham? — Wyraźnie była zaskoczona nagłym złapaniem za nadgarstek i zatrzymaniem przez osobę przed nią. Było po niej również widać, że nie skupiła się na słowach kobiety na tyle, żeby wyłapać pytanie, jakie w jej stronę skierowała.
    — Proszę mnie puścić, nie ma potrzeby, żeby łapać mnie od razu za nadgarstek. — Mimo widocznego rozdrażnienia zatrzymaniem na zimnie i zawracaniem głowy, siliła się jednak na uprzejmość. Nie było winą kobiety, że miała paskudnie męczący dzień oraz że bardzo wyraźnie zbliżała jej się migrena, którą lepiej byłoby przetrwać w zaciszu własnego mieszkania. Dodatkowo przecież nie dosłyszała tego, co mówiła, może jednak potrzebowała pomocy? Bardzo starała się nie wyciągać pochopnych wniosków i nie burczeć na niewinną osobę.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Nie zawsze taka była. Niegdyś Wyzwoleni malowali się w jej umyśle jaskrawymi odcieniami fanatyzmu, zupełnie niezainteresowana przyświecającą im szaloną agendą ignorowała ich istnienie. Są niegroźni, mawiała machając ręką w bagatelizującym geście, za każdym razem, gdy przewijali się wśród dyskusji spędzonych przy lampce wina. Dopóki nie straciła brata. Dopóki kłapiący pysk warga nie spłynął krwią najbliżej jej na świecie osoby, spychając ją samą w głęboki dół rozpaczy. Stawiała kroki w ich kierunku stopniowo, najpierw niepewnie, ale wraz z każdym następnym miesiącem żałoby, coraz mocniej zaczynała im wierzyć. W końcu jej własne poglądy stopiły się z ich, stali się jednością, a ona jednym z najwierniejszych członków jakich mogli sobie tylko zażyczyć. Obiecała sobie - jakiś czas temu - że zrobi wszystko, by powstrzymać fale śmierci zadaną kłami, szponami i jadem potworów, aberracji stąpających po Migdardzie. Dla wszystkich tych, którzy stracili kogoś z ręki odmieńców i dla tych, którzy dopiero mieli ich stracić.
    - Masz rodzinę? Dzieci? - pyta, jeszcze ciaśniej zaciskając dłoń na kobiecym nadgarstku. - Lękasz się czasem o ich los? Boisz się, że stracisz najbliższe twojemu sercu osoby? - Nie daje za wygraną, zarzucając kobietę kolejnymi pytaniami, niczym trucizna próbuje się przedostać do wnętrza jej osoby, chcąc poznać lęki i obawy, jakie mogą nią targać. W końcu ją puszcza, ale nadal zastępuje drogę, nie pozwalając wyrwać się z sideł, które zastawiła. Daje jej czas, by przetrawiła zapadłe słowa, poszukała w sobie odpowiedzi. - Ta fala śmierci, która pochłania nasze miasto nie jest przypadkiem. Każdy może być następny i musimy to powstrzymać - dodaje, uważnie przyglądając się twarzy Astrid, szukając na niej jakiegokolwiek cienia zrozumienia. Świetnie zdaje sobie sprawę, że Wyzwoleni nie cieszą się chlubną sławą, nie wykłada więc wszystkich kart na stół, czeka z ujawnieniem swojej przynależności. Jeszcze tylko trochę.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Jeszcze nie połączyła osoby przed nią z fanatyczką od wyzwolonych. Astrid całkowicie zapomniała o tej frakcji, stwierdzając, że są po prostu szaleńcami, plątającymi się po ulicach i wciskającymi swoje ideały komu popadnie. Swoją drogą, zwykle miała na tyle szczęścia, żeby na nich nie trafiać i szczęśliwie ich omijać.
    — Nie mam zamiaru odpowiadać na takie pytanie kompletnie obcej osobie. — Powiedziała, dalej siląc się na spokój, chociaż drażniło ją to, że kobieta dalej ją trzymała za nadgarstek, powoli sprawiając przy tym ból. Szarpnęła nim delikatnie i dopiero wtedy, jakby kobieta się zorientowała, co robi i ją wypuściła, nie dając jednak jej przejść dalej. Astrid cofnęła się, żeby pozostawić między sobą a tą dziwną kobietą trochę miejsca. Słowa, które z siebie wyrzucała nieznajoma, spływały po zmęczonej Astrid bez większego zaczepienia się gdziekolwiek.
    — Krucza Straż na pewno sobie poradzi z powstrzymaniem tej fali śmierci. Lepiej się w to nie pchać, bo można tylko wszystko im skomplikować i w efekcie, w najlepszym przypadku trafić na oddział ratunkowy, a w najgorszym do kostnicy, o ile znajdą w ogóle ciało. — Stwierdziła z pewnością dźwięczącą w słowach. Nie miała zamiaru pchać się jeszcze w rozwiązywanie spraw za kruczych. Po coś byli, ona była jedynie medykiem, kimś, kto mógł ich poskładać do kupy, jeśli zrobią sobie coś złego. To kruczy byli od tego, żeby ładować swoje zadki w niebezpieczeństwo.
    — Pani da mi przejść, jest zimno, miałam koszmarny dyżur w pracy, jestem zmęczona, nie mam ochoty słuchać nonsensów. — Powiedziała w nadziei, że to może ruszy kobietę na bok. No przecież nie będzie tutaj chyba stała i blokowała przejścia przez następne kilka godzin? Zastanawiała się przez chwilę, czy kobieta nie zacznie szaleć, jeśli spróbuje odejść od niej i dostać się do wybranego celu naokoło. Przecież była i inna ścieżka, która wiodła do upragnionej kamienicy i ciepła domu.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Niezmiennie łatka szaleńca przywierała do niej dzień po dniu, snując się jak cień, niechciane piętno, które nie było już jednak tak dotkliwe, jak na samym początku. Być może, gdyby los, czy Norny obdarzyły ją odrobiną łaski, nie podążyłaby tą ścieżką. Sploty przypadków, nici historii i wydarzeń, kończące się na szpuli konsekwencji, nie były jednak na tyle dobrotliwe, by pokazać jej inny sposób. Inny świat. Inny punkt widzenia.
    - Krucza Straż to banda nieudaczników - odpowiada ostro, krzywiąc się przy tym. Siły porządkowe nie miały w tym mieście żadnej władzy, kontrola przesypywała im się przez place jak ziarenka piasku. Byli leniwi. Stosowali przestarzałe metody. Wierzyli w bujdy, w które osoby na ich stanowisku nigdy nie powinny nawet do siebie dopuszczać. Jak mieli czuć się bezpiecznie w mieście, które stawało do góry nogami? - W kostnicy kończą ci, którzy nie biorą spraw w swoje ręce. Gdyby Strażnicy panowali nad tym co się dzieje, nagłówki gazet nie byłyby pełne kolejnych doniesień o zgonach. Ilu z tych nieszczęśników padło ofiarą odmieńców? - pyta z pasją przenikającą przez każą jej żyłę, wszelkie komórki, które sprawiają, że istnieje. Dziewczyna wyglądała na inteligentną - jedną z tych, które mają mądrość wymalowaną w tarczach tęczówek. Musiała w końcu ją zrozumieć, pojąć prawdę, do której dostępu odmawiano wszystkim dookoła. - Błagam, posłuchaj tego, co mam do powiedzenia. Uwierz. Na szali jest tyle bezbronnych, niewinnych istnień - niemal załkała, choć w środku nadal starała się zachowywać opanowanie. Do jednych przemawiały argumenty, do innych emocje. Musiała spróbować każdej, z dostępnych opcji. - To żadne nonsensy. Co, gdybym była pieprzonym wargiem? Wystarczyłoby jedne niepochlebne słowo, a rozszarpałabym twoją tchawicę? Jak szybko znaleźliby cię tu Kruczu? Jutro? W przyszłym tygodniu? Znając ich, przekręciliby sprawę, wybielili te bestie obarczając winą jakiego ślepca. - Opiera dłonie na jej barkach, spoglądając prosto w oczy. Może wcale nie zdiagnozowała jej błędnie, może balansowała na skraju szaleństwa. - Żyjemy w zakłamaniu. Ty żyjesz w zakłamaniu.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Granica między normalnością a szaleństwem bywa płynna i zależna od osoby, którą się o to spyta. Dla Astrid szaleństwem było chcieć skazać osoby z genetykami na śmierć za to, co robi ledwo garstka z nich. To tak, jakby chcieć wymordować wszystkich ludzi, bo przecież są i tacy, którzy prawa nijak nie przestrzegają i krzywdzą innych. To była skrajność, której Astrid zaakceptować nijak nie potrafiła.
    — Odmieńców? Kogo kwalifikujesz do roli "odmieńca"? Bo wiesz, masz okazję właśnie szarpać za rękaw medium, więc pewnie wolałabyś w tej chwili znaleźć się co najmniej na drugim końcu tego parku. — Lodowaty ton w głosie i rozdrażnienie w końcu przebiły się całkiem przez zmęczenie, dając upust w słowach i wbiciu szpilki nieznajomej. Nie byłby to co prawda pierwszy raz, kiedy została nazwana odmieńcem, jednak była zmęczona, kobieta jej ewidentnie nie chciała słuchać i przepuścić, a i resztki cierpliwości, którą przez cały dzień szargały duchy, poszła w drzazgi za sprawą nieznajomej i jej natręctwa.
    — Ilu z tych nieszczęśników miało w dupie Kruczą straż, która apeluje o ostrożność? Ilu z nich samo wepchnęło się w niebezpieczeństwo, chcąc samemu załatwić sprawę, zamiast zostawić to Kruczym? Bo nie uwierzę, że wszyscy z nich byli święci i grzecznie siedzieli na dupie. — Fuknęła, próbując się wyrwać z uścisku nieznajomej. Nie miała zamiaru dłużej tolerować jej zachowania i prób narzucania zarówno myśli, jak i czynów. Była porządnie rozzłoszczona, więc jedyne, co otrzymywała kobieta to spojrzenie błękitnych tęczówek, które gdyby mogły, to zmroziłyby ją całą natychmiast w miejscu, w którym stała.
    — Patrząc na to, że Kruczy przechodzą tędy regularnie, idąc na swoją zmianę? Za jakieś pięć może dziesięć minut. Pomijając to, że nie mamy pełni, więc gdybyś faktycznie była Wargiem, jedyny sposób, w jaki mogłabyś mnie zaatakować, to magią, więc szanse byłyby wyrównane na tyle, że pewnie w połowie walki zastaliby nas Kruczy. — Prychnęła pewna swego. Warg, czy nie, skoro nie było pełni, to nijak jej ta kobieta nie zagrażała w odczuciu Astrid. Przynajmniej jeśli nie była ślepcem albo wyszkolona w zaklęciach pojedynkowych, a nie wyglądała na taką. Nie mówiąc już o tym, że gdyby faktycznie ją zamordowano, to Kruczym ciężko byłoby ukryć faktyczny powód śmierci, przez wzgląd na jej rodzinę pełną medyków, mogących z łatwością stwierdzić, czy raport koronera jest prawidłowy, czy sfałszowany.
    — Wargowie, jeśli są rozsądni, to piją Księżycowy Wywar pozwalający im zachować swój rozum podczas pełni. A jeśli tego rozsądku nie mają, to zajmuje się nimi Gleipnir. Nie mam zamiaru popierać ludobójstwa tylko dlatego, że ktoś miał pecha zostać pogryzionym przez Warga, ale i miał na tyle szczęścia, żeby to przeżyć, a jakiś idiota niemający rozumu we łbie szaleje. To tak, jakby być za wymordowaniem ludzi, bo przecież wśród ludzi również są szemrane typy. — Odepchnęła dłonie zmierzające do jej barków. O nie, nie chciała, żeby ta kobieta ją więcej przytrzymywała w miejscu i w ogóle odtykała. Niech się odpatyczkuje i zajmie się dręczeniem kogoś innego.
    — Otwórz oczy kobieto i spójrz krytycznie na to, w co wierzysz, bo najwyraźniej pogrążyłaś się w niezdrowej i nielogicznej obsesji. — Powiedziała trochę łagodniej, jednak dalej w głosie czaił się wyraźny chłód. Zrobiła krok w bok i nawet jeśli kobieta dalej zamierzała jej blokować przejście, ruszyła przed siebie, najzwyczajniej w świecie próbując ją przesunąć na bok siłą i przejść w kierunku, który od początku miała obrany. Do domu.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Skrajności lubiły stapiać się w całość z innymi, tworzyć mozaiki w otaczającym ich świecie - te piękne i te najokrutniejsze. Nigdy zatrzymała się przed jedną z nich, nie zerknęła na kolorowe szkiełko odbijające snop dziennego światła. Może, gdyby wyrobiła w sobie umiejętność śmielszej refleksji, gdyby nie pożerał jej taki ból, dostrzegłaby pęknięcia w barwionej tafli.
    - Medium? - unosi brew, puszczając ją jak za sprawką niewerbalnego zaklęcia. Odstępuje kawałek do tyłu, pociera podbródek w geście konsternacji. Pieprzone medium. Nie najgorsze z potworów, jakie można spotkać na tutejszych ulicach, w miarę niegroźnie, powiązane z przodkami, duchami przeszłości, tradycji. Utwierdzone w kulturze jako postacie szanowane. Niegroźne, acz równie spaczone.
    Dotykała przed chwilą potwora.
    Słucha jej, napięta, gotowa do skoku jakby zaraz miała zostać zaatakowana. Oni wszyscy są przecież tacy sami, nie panują nad najbardziej pierwotnymi z instynktów. Wpatruje się w jej ładną twarz skąpaną mrokiem, zastanawiając się, czy aby wszyscy tacy nie byli - jak huldry i niksy, mamiąc delikatnością oblicza.
    - Taka piękna i taka trująca - mówi, cmokając teatralnie z grymasem wykrzywiającym spierzchnięte wargi. - Ludzie biorą sprawy w swoje ręce, bo na tych idiotów w mundurach nie ma co liczyć - sama pluje jadem, ale odkąd usłyszała, że Astrid zasilała grono odmieńców, wyraźnie pozwala sobie na coraz mniej. Jest niepewna. Wycofana. Robi krok do tyłu, słuchając jej następnych słów. - Życie odmieńca za moje własne? Pomyśl tylko ile przyszłych istnień mogłabym ocalić. Kto wie, może mnie nie doceniasz. Może mogłabym wyrwać ci serce z piersi, zanim zdążysz wyrecytować którąkolwiek z inkantacji? - Puste groźby. Wbrew temu, co mówi, stawia kolejny krok do tyłu. Potem następny i następny, wycofując się kobiecie z drogi.
    Boi się.
    Gdy pada na nią snop wydobywający się z pobliskiej latarni, Astrid może wyraźnie zauważyć strach wkomponowany w delikatne rysy twarzy, powiększone źrenice, drobne drżenie rąk. Wyraźnie nie ma ochoty na walkę - nie z jedną z nich.
    - To żadne ludobójstwo, a niezbędne środki ostrożności. Jak trzymanie żrącego kwasu w fiolce z cienkiego szkła  i chowanie go w kieszeni płaszcza - w końcu upadniesz, naczynie się rozbije, a ty skończysz balansując na granicy śmierci. - Zapał z niej ulatuje, mówi z coraz mniejszym przekonaniem.
    To tak, jakby być za wymordowaniem ludzi, bo przecież wśród ludzi również są szemrane typy.
    Przekręca głowę, zastanawia się nad tym chwilę.
    - Nie, nie. To nie tak, to nie prawda - powtarza samej sobie, wpatrując się w rozedrgane dłonie, przegrywając tę stosunkowo prostą rozgrywkę.
    Co, jeśli, w słowach Astrid jest ziarnko prawdy?
    Co, jeśli się myli?
    - Jesteś zła! Jesteś odmieńcem! - krzyczy za nią, bez przekonania, wyuczoną formułą, którą wpoiła w nią nowa rodzina, coraz słabiej, coraz bardziej wątle.
    Co, jeśli Astrid ma rację?
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Pieprzone medium, szalona kujonka, na pewno ściągająca na testach przy pomocy duchów. Co z tego, że te prędzej jej przeszkadzały, niż cokolwiek ułatwiały w szkole. Obrazy zmieniały się niczym w kalejdoskopie. Nowa informacja sprawiała, że przekręcało się delikatnie szkiełko, zmieniając obraz, który się widziało. Na lepsze? Na gorsze? To już zależało od tego, kto w danej chwili przez to szkiełko spoglądał.
    — Możesz spróbować. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy ktoś mnie atakuje z samej nienawiści do tego, jaka się urodziłam. — Była spokojna. Nie wydzierała się, nie dowodziła swoich racji. Nie starała się doskoczyć kobiecie do gardła, ot, stanęła, obserwując ją chłodno, aczkolwiek dalej z tym kłującym po oczach spokojem z odrobiną jedynie rozdrażnienia, że kobieta wszystkich władowała do jednego wora, bez głębszego zastanowienia i krytycznego myślenia.
    — Rozsądniej jest trzymać kwas w butelce z cienkiego szkła, we własnej kieszeni, czy jednak przelać go do porządnego pojemnika, który można odstawić w bezpieczne miejsce, gdzie nikomu nie zrobi krzywdy, jeśli nie zostanie specjalnie użyty w takimż zamiarze? Można zająć się problemem wargów i innych genetycznych przypadłości bez potrzeby mordowania wszystkich za samo to, jacy się urodzili, bądź stali przez nieszczęśliwy wypadek. Zamiast ich mordować, można wdrożyć medykamenty, czy prawa, które będą chroniły tych, którzy mają mniej siły, by się samemu obronić. Gladrów, którzy popełnią przestępstwo, osądza się i skazuje, skoro to powszechnie przyjęta norma, to zastosujmy ją również dla genetyk. Rozważajmy ich przewiny indywidualnie, a nie pod kątem całości, w której zawsze znajdzie się jakieś zgniłe jajo. — Podjęła metaforę, delikatnie przekręcając głowę na bok i wpatrując się w kobietę przed nią. Próbując jeszcze faktycznie dotrzeć do jej umysłu, szturchnąć w niej sumienie, włączyć jej myślenie krytyczne, aby chociaż rozważyła swoje stanowisko. Przemyślała, za czym tak naprawdę się opowiada.
    — Jestem ratownikiem. Nie morduję innych, tylko dlatego, że nie pasują do mojego postrzegania świata. Ratuję życie każdego, kto trafi na oddział, albo do kogo zostanie wezwana pomoc. Dlaczego więc nazywasz mnie złą? W jaki sposób, według Wyzwolonych, jak medium, mogę skrzywdzić innych, skoro jedyne czym się różnię od innych galdrów, to umiejętność widzenia martwych, o co nikogo nigdy nie prosiłam? Możliwość, by słyszeć ich udrękę, kiedy pozostają tutaj, zamiast znaleźć się w Valhalli albo Helheimie? Wiesz, że wiele razy chciałam się pozbyć tego daru? Bo nie jest łatwo widzieć i słyszeć przez zasłonę, która dla większości osób dookoła jest zasłonięta. — Zatrzymała się i wbiła spojrzenie w tę przerażoną kobietę. Współczuła jej, prawdopodobnie trochę z jej słów dotarło do niej, wstrząsnęło nią. Czy powinna posuwać się dalej? Poza wytknięcie, że nazywa potworem osobę, która ratuje życie innych? Jej wzrok spoczął trochę obok kobiety, jakby widziała tam kogoś jeszcze i wahała się przez chwilę, czy o nim wspominać.
    — Widzę mężczyznę, którego straciłaś. Jest do Ciebie podobny. — Powiedziała łagodnie, z odrobiną współczucia. — Być może, gdybyś z nim porozmawiała przy pomocy prawdziwego medium, mogłabyś mu pomóc przejść do Valhalli... Pozwól mu powiedzieć to, czego nie zdążył za życia. — Nie dodała, że pewnie pomógłby jej przy okazji wyjść z tej matni, z tego szaleństwa, w jakie się prawdopodobnie zaplątała z żalu po jego śmierci. Nie to było ważne, a sam fakt, że ten duch najprawdopodobniej dalej się o nią martwił i chciał, coś jej przekazać, żeby ulżyć jej w cierpieniu. Sama Astrid zaś, nie mając nic więcej do dodania, najzwyczajniej w świecie ruszyła do domu, który znajdował się ledwie kilka kroków od miejsca, w którym została zatrzymana przez kobietę.

    Astrid i Nieznajomy z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.