Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    08.02.2001 – Kawiarnia „Na rogu” – Bezimienny: A. Bergdahl & Nieznajomy: I. Nørgaard

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    08.02.2001

    Cały rok minął Anselmowi pod znakiem pracy naukowej, której oddał się w całości. Dni i noce zlewały się ze sobą, a czas poświęcony na odkrywanie islandzkiej drobnej fauny, płynął rytmicznie, niczym żabi rechot. Zima trzymała wszystko w swoim mroźnym uścisku - dużą część swojego urlopu naukowego spędzał na studiowaniu podręczników, nauczaniu i projektowaniu badań eksperymentalnych. Jednak wiosną otworzył się przed Anselmem zupełnie inny, nieznany dotąd świat. Stawy i strumienie okolic Akureyri, mimo swoich niskich temperatur, spętane były łańcuchami kropkowanego żabiego skrzeku, a motyle, choć wyblakłe nieco po zimie i wystrzępione, polatywały omdlewającym lotem wśród łubinu. To oszałamiająca, rześka pora roku, w której ta dzika natura budziła się powoli do życia na jego oczach, dała Anselmowi wiele do myślenia – przede wszystkim uświadomiła mu, że on sam przez wiele lat był niczym ten długo nieodkryty gatunek płaza, który spędzał mu sen z powiek przez kilkanaście miesięcy, a którego wierne szkice, przekroje i szczegółowe opisy spoczywają teraz w szufladzie biurka, gotowe do recenzji. Podczas samotnych wędrówek i dziesiątek godzin poświęconych skrupulatnym obserwacjom, Anselm poznawał również samego siebie, odbywając ze sobą wiele długich rozmów, zadając sobie wiele trudnych pytań i na równie wiele próbując znaleźć odpowiedź. Ten długi wyjazd okazał się więc nie tylko kamieniem milowym w jego naukowej karierze – pewne jest, że Anselm z Islandii nie wrócił taki sam.
    Huczne powitanie w rodzinnym domu - oczywiście - podniosło mu ciśnienie, chociaż Jorunn wynajęła najlepszego cukiernika w Norwegii, by stworzył tort w kształcie żaby. Anselm jednak uznał to za zupełnie nieśmieszny żart, prawdopodobnie dlatego, że tort aż za bardzo przypominał żabę – by dodać realizmu żabiej lepkości, został polany cienką, błyszczącą warstwą lukru - widok krojenia tej ogromnej żaby nożem zwyczajnie go przerastał. Przecież sami kroiliście żaby w szkole! Krzyczała do biegnącego po schodach, zirytowanego syna. Ale nie wkładaliśmy ich sobie potem do ust! Zabrzmiało z końca korytarza, zanim trzaśnięcie drzwiami rozniosło się echem po całym piętrze. Przynajmniej on nie wkładał.
    Powrót do Midgardu był jednak czymś, na co czekał z ogromnym wytęsknieniem, chociaż Islandia przyciągała go swoimi hipnotyzującymi krajobrazami, a pracownicy Instytutu byli zachwyceni jego zaangażowaniem w rozwój nauki i usilnie próbowali zatrzymać go chociaż jeden dzień dłużej. Anselm pozostawał jednak nieugięty, przede wszystkim dlatego, że za bardzo tęsknił za swoimi przyjaciółmi. I nie, wcale nie chodziło o jego współlokatorów, których powierzył na czas swojego wyjazdu Lasse. Tak naprawdę nie potrzebowali zbyt wiele – czasem po prostu trzeba przykręcić temperaturę w terrariach, dać im jedzenia i sprawdzić wilgotność powietrza. Poprosiłem, żeby nie były dla ciebie niemiłe. Dodał, zupełnie zapominając, że żaby mogły obrzucić kuzyna najgorszymi inwektywami, ale ten i tak by ich nie zrozumiał.
    Jednak mijał już ponad tydzień od jego powrotu do Midgardu, a Lasse nie odpowiedział na żaden list. Trafić na niego też było ciężko. Lasse jakby rozpłynął się w powietrzu i jedynym rozwiązaniem tej zagadki była dla Anselma Ida. Jedyne wiarygodne źródło. Jedyna nadzieja. Pomijając fakt, że za nią również bardzo tęsknił, ale nie przyzna się do tego głośno.
    Zajął stolik w umówionej kawiarni, bliżej okna. Pomieszczenie pachniało parzoną kawą, ciastem i świeżo ściętymi kwiatami, najprawdopodobniej z ogrodu właścicieli. W oczekiwaniu na kuzynkę próbował udawać bardzo zainteresowanego jednostronicowym menu, by powstrzymać się od niecierpliwego rozglądania się po lokalu i chwytaniu przypadkowych spojrzeń.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Gdyby ktoś zapytał o to Idę, to zaprzeczyłaby bez żadnego zawahania, jednak prawda była taka, że stęskniła się za Anselmem. Z początku jego nieobecność traktowała jako błogosławieństwo, z czasem jednak zauważyła, że łapie się na zerkaniu na fotel, przy którym zazwyczaj siedział u nich w mieszkaniu, jakby oczekiwała, że zobaczy tam jego blond czuprynę pochyloną nad książką. Zauważyła, że rośliny w ich mieszkaniu ginęły w znacznie szybszym tempie, co podkusiło ją o stwierdzenie, że ich kuzyn opiekował się nimi w sekrecie.
    Dostrzegła go już z ulicy, gdy zajął miejsce przy oknie i desperacko udawał, że czyta menu. Jego twarz była tak samo rozczulająco nieporadna, jak gdy byli dziećmi i rówieśnicy dokuczali mu i Lasse na korytarzach, aż spotykali się z ostrzegającym spojrzeniem Idy. Nie po to wspinała się na tę żałosną drabinę popularności w akademii, aby nie móc dzięki temu chociaż trochę ochronić swojego brata czy kuzyna przed wyzwiskami.
    Gdy weszła do środka i zajęła szybko miejsce naprzeciw niego, dostrzegła, że jego twarz jednak się zmieniła w jakiś niezrozumiały dla niej sposób. Inna, aczkolwiek wciąż znajomo podobna. Islandzkie powietrze musi mu służyć, pomyślała, uśmiechając się blado.
    Zamówiłeś już coś? — spytała, wysuwając z jego dłoni menu, nie dając mu czasu na odpowiedź. Dłonie miała wciąż chłodne od zimowego powietrza, a poliki oblane czerwienią, spływającą aż po jej nos. Podciągnęła delikatnie rękawy golfa, odsłaniając wąski zegarek. — Chyba ciasto cytrynowe jest tu bardzo dobre — powiedziała, wygrzebując z pamięci wszystkie informacje, jakie słyszała o tym miejscu. — Urosły ci włosy — dodała, odkładając menu z powrotem na stolik i patrząc ponownie na kuzyna.
    Gdy wysoka kelnerka w mysich włosach podeszła do ich stolika, Ida zamówiła pospiesznie ciepły napój i kawałek ciasta. Była dzisiaj w dobrym, od bardzo długiego czasu, humorze.
    Dawno wróciłeś? — spytała, gdy kobieta wróciła w stronę lady. Zdziwiło ją, że to do niej odezwał się jako pierwszej (jak zakładała), jednak prawdą było, że Lasse obecnie był… nieuchwytny. Powody tego, na całe szczęście, nie były powszechnie znane, więc nic dziwnego, że do Anselma nie dotarła ta wiadomość. Dagmar i Kassandra z pewnością nie rozpowiadały tej nowiny na herbatce z ciocią. Ida obstawiała, na podstawie poprzednich doświadczeń, że wszystko zostanie jak najszybciej zamiecione pod dywan, pod warunkiem jedynie, że Lasse się przyporządkuje.
    Na samą myśl, ściskało ją w żołądku.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Drzwi uchyliły się ze skrzypnięciem, w pomieszczeniu zatańczył podmuch mroźnego powietrza i zaraz zniknął, by wymieszać się ze słodko-gorzkim zapachem, tętniącego szumem przyciszonych rozmów wnętrza. Anselm wciąż kurczowo trzymał w dłoniach kartę, a głowę podniósł dopiero na dźwięk odsuwanego od stolika krzesła. Te same ciemne, bystre oczy, wpatrywały się w niego w sposób, który kojarzył jedynie z jedną osobą. Po karku przebiegł mu dreszcz, jednak nie było to spowodowane wcześniejszą nagłą zmianą temperatury, a ciepłym wspomnieniem; mozaiką uczuć i sentymentów, które wyryły się w jego podświadomości, przypominając o chłopcu, którym wciąż był. Teraz stawał się nim jeszcze bardziej, jednocześnie bojąc się tego przenikliwego spojrzenia, że przewierci go na wylot.
    - Właśnie miałem zamiar – wyrzucił z siebie, po tym, jak Ida pozbawiła go karty. Złożył dłonie na kolanach, nie za bardzo wiedząc, co ma z nimi zrobić. Wykorzystał ten krótki moment, by przyjrzeć się jej niegdyś okrągłym, rumianym jak dojrzałe jabłka policzkom. Teraz koloru było mniej, jakby ktoś namalował siedzącą przed nim Idę akwarelami, używając bardzo dużo wody. Przypominała porcelanową lalkę. Kiedyś, jako mały chłopiec wymyślił sobie, że zacznie prowadzić ewidencję jej piegów i przy okazji zbada, co wpływa na ich rozmieszczenie oraz ilość w ciągu kilku dni. Z jakiegoś powodu stwierdził, że jego asystentem zostanie ulubiona wówczas żaba – całkiem dorodny okaz hyla arborea, odnaleziony pewnego dnia w stawie rodzinnego rezerwatu. Nie sądził jednak, że umieszczenie asystenta na policzku Idy, tym samym przerwie jej błogi sen, a rozpoczęte próby skończą się na sprzedaniu solidnej śliwy w oko pomysłodawcy i wykonawcy badania, rzecz jasna, przez samą badaną. Sam asystent został rzekomo przetransportowany z powrotem do zbiornika, jednak Anselm wciąż myśli, że ciotka Dagmar kazała przyrządzić jego dorodne udka gościom. W końcu wiedział, co w trawie piszczy. Nie był głupi. Miał już wtedy dziesięć lat.
    - Nie przepadam za ciastem cytrynowym, ale zaufam ci. Na pewno smakuje lepiej niż suszona ryba z masłem – odparł z obrzydzeniem, nie kryjąc swojego rozbawienia. Gdy kelnerka przyjęła zamówienie i odeszła od ich stolika, Anselm w odpowiedzi na komentarz Idy przejechał dłońmi po swoich włosach. – Tobie chyba grzywka, co? Masz teraz, zdaję mi się, większe czoło – mistrz subtelnych opinii.
    Siedział prosto, jak kłoda. Jakby siedzenie nie było czynnością, do której był przyzwyczajony, na pewno nie w ten sposób. Mimo wszystko radował się na to spotkanie i nie mógł się go doczekać, tak jak nie mógł doczekać się powrotu do domu, im mniej dni zostawało mu do opuszczenia Islandii. Rok to całkiem niewiele - zdawał się być przecież tylko kroplą w morzu. Ale kiedy nie widzisz swoich bliskich, ta kropla może zamienić się w niszczący przypływ.
    - Równo tydzień temu. Dobrze wrócić do domu – zapadła cisza, podczas której zaczął nerwowo bawić się serwetką. Zawiesił wzrok na swoich dłoniach i trochę czasu minęło, zanim udało mu się sformułować następne zdanie. – Cieszę się, że cię widzę, Ida.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Za każdym razem, gdy widziała swojego kuzyna, przed oczami pojawiał się traumatyczny wieczór, gdy z niezrozumiałego dla niej nadal powodu, położył na jej twarzy oślizgłą, rechoczącą żabę. Gdy Ida, przebudzona przez obce ciało na jej głowie, krzyknęła z przerażenia, ta zdecydowała się zajrzeć z ciekawością do jej buzi. Motywy Anselma pozostają dla niej tajemnicą po dzisiejszy dzień, gdyż jedyne, co potrafił powiedzieć na swoje usprawiedliwienie, to „naukowiec nie zdradza swoich motywacji cywilom, Ida”, po czym obraził się na resztę wieczoru, gdy został poinformowany, że jego wspólnik zostanie odstawiony do stawu, skąd przyszedł. Ida jednak widziała, jak tego wieczoru psy jej matki, podejrzanie chętnie oblizywały się po pyszczkach.
    Pokiwała głową, nie kwestionując, czemu stawia ciasto cytrynowe i suszoną rybę w jednym zdaniu. Nauczyła się, bardzo bolesną metodą prób i błędów, że najlepiej jest nie kwestionować za bardzo tego, co jej kuzyn mówi, ani nie szukać logiki w jego toku rozumowania. Sama zresztą miała tendencje do przeskakiwania wątków, gdy robiła się bardzo podekscytowana.
    Wzięła głęboki oddech, licząc w myślach do pięciu, zanim ubrała się w uśmiech i zdecydowała odpowiedzieć.
    Moje czoło nie zmieniło swoich rozmiarów, ale dziękuję za tę obserwację — powiedziała przez zęby, siląc się na miły ton. Obiecała sobie, że będzie sympatyczna; że powstrzyma język i za każdym razem, gdy Anselm powie coś, co, w innym wypadku by ją zdenerwowało, pomyśli najpierw o czymś innym, potem odpowie. Był to jeden z kroków, jaki postanowiła podjąć, aby stać się lepszą Idą, niż była wczoraj.
    Miała zresztą cały rok, aby naładować baterie i wznowić swoją tolerancję na osobowość kuzyna na najwyższy poziom. Nie był, tak naprawdę, taki zły, jak mogłaby przysiąc w dzieciństwie. Ostatnie lata dały jej zupełnie inną perspektywę na to, co jest uciążliwe i warte złości, a co nieco mniej. W ostatecznym rozrachunku Anselm był bardziej uroczy niż szkodliwy.
    Wbiła w niego wzrok, który miękł z każdą sekundą, a gdy przyznał się do tego, że miło jest ją zobaczyć, poczuła, jak wzruszenie ściska ją za serce. Uśmiechnęła się, tym razem szerzej i z bardziej rozluźnionymi mięśniami twarzy i położyła dłoń na jego dłoni, która jeszcze przed chwilą bawiła się nerwowo serwetką.
    Ja też się cieszę, że cię widzę, Anselm — powiedziała łagodnie, wiedząc, ile mogło go kosztować, aby jej to powiedzieć. — Naprawdę — dodała szybko, obawiając się oskarżenia o niepotrzebny sarkazm. Mogłyby być całkowicie słuszne i podparte poprzednimi doświadczeniami, tym razem jednak jej słowa były jak najbardziej szczere. Nie chciała powtórzyć błędu, który popełniła z Lasse — gdy pozwoliła swoim emocjom wyrzucić na brzeg wszystkie paskudne myśli, które topiły się w jej głowie.
    Musiała wreszcie przestać palić wszystkie mosty, na jakich stała.
    Dużo się działo, gdy cię nie było — zaczęła ostrożnie, wypatrując reakcji na jego twarzy, czy może jednak informacje dotarły już do ciotki, która następnie przekazała je swojemu synowi.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Anselm był wierny wyznawanym ideom. Żelazne zasady nauki stanowiły coś w rodzaju jego kręgosłupa moralnego – wiele rzeczy dla innych stanowiących zagadkę, czy nawet absurd, dla niego miały wielką wagę. Nie wszyscy byli w stanie to zrozumieć. Tak było również z Idą. Dlatego też nie mógł zdradzić tej tajemnej wiedzy, jaką były motywy przeprowadzenia eksperymentu. Każdy szanujący się naukowiec nie zdradza takich rzeczy, proste.
    Niezależnie od tego, jakie to niosło za sobą konsekwencje.
    Nie bolało go, że rzadko znajdował zrozumienie wśród znajomych. Nie próbował go także szukać na siłę. Ponad wszystko inne szanował fakt, że umysł Idy był czasem zbyt zamknięty – i wcale nie miał zamiaru jej za to winić. O wiele lepiej żyło mu się z takim przekonaniem, bo już niejednokrotnie próbował tłumaczyć jej rzeczy i za każdym razem kończyło się to w ten sam sposób. To znaczy, kończyło się co najmniej tragicznie, dla obojga. Szkoda czasu na szukanie wspólnego języka tam, gdzie z góry niemożliwym jest go odnaleźć.
    - Tak? Wydawało mi się, że wygląda nieco inaczej… W zasadzie ty wyglądasz nieco inaczej. Dobrze sypiasz? – przechylił głowę, zdobywając się na odwagę, by przyjrzeć się kuzynce nieco dłużej, dokładniej. Oprócz tego, że cała zdawała się nieco przygaszona, jej oczy, ciemne, sarnie oczy, otulał cień. To powodowało, że mimo szczerego, ciepłego uśmiechu, jaki słała w jego stronę, wyglądała na zmęczoną.
    Nigdy nie chciał nikogo skrzywdzić, szczególnie słowem. Jednak zdawało się, że robi to całkiem często, chociaż nigdy z premedytacją i nie do końca świadomie. To chyba cecha, z którą przyszło mu żyć od urodzenia – poza tym, że z jego samego można było czytać, jak z otwartej księgi. Jeżeli tylko ktoś miał w sobie na tyle cierpliwości, żeby go wysłuchać. Patrzył to na Idę, a to na ich złączone dłonie i chyba nie do końca wierzył w realność tej sytuacji. Jakby pod jego nieobecność Ida uległa podmianie na swoją łagodniejszą wersję. I to było doświadczenie co najmniej dziwne – gdzie schowała się prawdziwa Ida? Gdzie była ta Ida, która przypominała lody śmietankowe, które tak naprawdę smakują, jak majonez? A może to tylko lody śmietankowe, które tak bardzo przypominały majonez, że nawet smakowały podobnie? Może naprawdę wszystko zależy od naszego nastawienia. Wszystko zaczyna się w głowie.
    Kelnerka postawiła przed nimi ich zamówienia, więc musieli rozdzielić dłonie, by zrobić miejsce na talerze.
    – Chciałem o tym z tobą porozmawiać. Czy wszystko dobrze? Mam wrażenie, że wszyscy coś wiedzą, ale nikt nie chce powiedzieć, co się stało. Ktoś umarł? - spytał, przypominając sobie, jak Jorunn od pierwszych dni po jego powrocie, uparcie unikała wszelkich rozmów, nawet nie chcąc spojrzeć swojemu synowi w oczy i znaczną część dnia poświęcała na doglądanie koni. Na jego ostatnie listy także nie odpisała. Do rozpoczęcia sezonu jeździeckiego jeszcze dobrze ponad miesiąc, dlatego dla Anselma wydawało się to co najmniej podejrzane. Trudno również nie wspomnieć o Lasse, na którego odpowiedź czekał już od dobrych dwóch miesięcy. Miał niepokojące przeczucie, że zdarzyło się coś, o czym nawet ptaki nie chcą ćwierkać. Upił łyk czarnej kawy i nagle wszystkie kropki zaczęły się łączyć. Wszystko stało się jasne. Zrobił wielkie oczy, wbijając wzrok w Idę. – Jesteś w ciąży.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Doskonale pamiętała, jak wiele rzeczy zdawało się przelatywać mu obok głowy, jakby jego puszyste, kręcone włosy chroniły go w jakiś sposób przed informacjami, które mogły mu zaszkodzić. Był tak wysoki, niedziwne więc, że chodził z głową w chmurach. Miała wrażenie, jakby czasami go nie było, chociaż siedział zaraz obok. Był podobny z Lasse pod tym względem — tego, ile oczywistości ulatywało ich uwadze. Jeśli coś nie było zapisane w książce, mogło równie dobrze nie istnieć.
    Czasami jednak, jakby sam nie był tego świadomy, rzucał trafne spostrzeżenia.
    Yhym — odparła jedynie, uspokajając go uśmiechem. Nie sypiała, tak naprawdę, przytłoczona samotnością, którą od jakiegoś czasu czuła. Jakby wyżerała jej serce, kawałeczek po kawałku. Przestała szukać ratunku w obcych ramionach, prawda była taka, że czuła się po tym jedynie gorzej, jakoś tanio i zepsucie. Jednak noce spędzone na pustym materacu w jej pokoju wcale nie były lepsze. — To od nauki. Zbliżają się egzaminy — wyjaśniła, wiedząc, że w to uwierzy. Nauka była czymś, w co wierzył.
    To irytowało ją najbardziej. Nie mogła być nawet na niego zła zbyt mocno, za które rzeczy robił i mówił, bo zawsze robił to w sposób, który trzeba było wybaczyć. Ida, on nie miał tego na myśli, daj mu spokój, mówił Lasse wiele razy na jego obronę, gdy rzucał jednym czy dwoma komentarzami. Raz powiedział, że woli rozmawiać z ropuchami niż z nią, co z jakiegos powodu uderzyło ją doszczętnie i chociaż mieli po naście lat, to płakała potem w pokoju. Zastanawiała się często czy dla zranienia konieczna jest intencjonalność. Gdyby tak było, mogłaby potykać się z nożem w ręku prosto w klatki piersiowe ludzi i wymagać wybaczenia, bo wcale nie celowała.
    Przygryzła usta, gotowa na pytanie o Lasse. Głowiła się mocno, co ma mu powiedzieć — ile może mu powiedzieć tak, aby nie zaszkodzić bardziej bratu. Nie spodziewała się jednak tego, co następnie padło z ust kuzyna. Zatrzymała się na chwilę, mrugając oczami bardzo szybko, jakby sprawdzała, czy się nie przesłyszała. W pierwszym odruchu chciała się zaśmiać, w drugim na niego nakrzyczeć, w trzecim postanowiła skłamać.
    Dla zabawy.
    Gestem nakazała mu się zbliżyć do siebie, a sama pochyliła się do przodu. Wszystko mówiła takim tonem, że jedynie Anselm mógł to usłyszeć. Nie chciała kolejnego nagłówka w gazecie.
    Tak — powiedziała udawanie poważnym tonem, starając się, jak mogła ukryć oburzenie, że Anselm mógł w ogóle coś takiego absurdalnego zasugerować. — Proszę, Anselm, pomóż mi ja… ja nie wiem, co mam zrobić — jej głos zadrgał idealnie w miejscu, w którym chciała. Jakby opowiadała wiersz, recytując słowa, doskonale wiedziała, które z nich powinno zostać wypowiedziane z największym naciskiem. Mięśnie jej twarzy zadrżały, a ona wpatrywała się w niego dużymi, smutnymi oczami, usilnie próbując pomyśleć o czymś smutnym, aby samotna łza spłynęła po jej policzku. — Nie wiem, kto jest ojcem… — dodała, ściszonym głosem, wzrok ze wstydem spuszczając w blat stolika.  
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Idzie trafnie mogło się zdawać, że wiele rzeczy go omija. Umysł brodząc wśród słów i liczb, tak gęsto usianych między grubymi stronami starych woluminów, staje się mało wrażliwy na niuanse. Próbki rzeczywistości są zbyt delikatne, by mieć tak długi termin ważności. Czy to znaczy, że są warte więcej, niż idealnie zachowany w formalinie, gadzi szkielet? Jest tylko to, co widać. Anselm zawsze chciał widzieć i wiedzieć więcej. Może na tym polegał problem. Ta trafność spostrzeżeń to jedynie produkt uboczny. Był co najmniej tak ciekawski, jak troskliwy.
    Mimo wszystko udał, że wierzy w jej bajkę o egzaminach. Łyk kawy prędko wypłukał wszelkie uwagi, które znów mogłyby zostać potraktowane opacznie.
    Nie, nie powiedział, że woli. Miał na myśli, że czasem łatwiej było mu zrozumieć żaby, niż ją. I to nie żadna złośliwość. Przy Idzie Anselm musiał wspiąć się na wyżyny komunikacji, a przede wszystkim uważnie śledzić kąciki warg i wszystkie mikro gesty, które kierowała w jego stronę. Dlatego tak rzadko się przy niej odzywał. Powodem nie było onieśmielenie, czy splątanie myśli, o które mogła go przyprawiać. Wręcz przeciwnie, Anselm przy swojej ukochanej krewnej zdawał się aż nazbyt wyczulony, ważąc w głowie każde jej słowo. Starał się. Całe życie się starał. Można powiedzieć, że za każdym razem uczył się przy niej czegoś nowego. Była mu niemal tak droga, jak jego największy kolekcjonerski okaz. Uważał, że ta dzika, rzadka ropucha albo jest wybitnie trująca albo posiada jakieś wyjątkowe życiodajne właściwości, dlatego nazwał ją na cześć swojej kuzynki.
    Przysunął się do niej posłusznie, biorąc w dłoń zamówioną kawę. Drobne naczynie drżało w jego uścisku, ale Anselm z całych swoich sił próbował zachować wewnętrzny spokój, mimo nieprzyjemnego szczypania gorąca wokół palców i zduszonej głęboko triumfującej intuicji. Im więcej słów padało z ust Idy, tym większe stawały się jego oczy. Ostatnie zdanie tak nim wstrząsnęło, że odsuwając się od kuzynki, strącił łokciem filiżankę. Naczynie rozbiło się na kamiennej posadzce z piskliwym hukiem. Resztki kawy ściekały teraz żałośnie po jego nogawkach. – Cholera, przepraszam – zbladł, by zaraz spłonąć rumieńcem. Poczuł na sobie wzrok całego lokalu, co wprawiło go w jeszcze większe osłupienie. Starał się to, z marnym skutkiem, zignorować, susząc spodnie stołową serwetką.
    Wiele myśli kłębiło się w jego głowie, jeszcze więcej pytań, począwszy od tego, kto już wie, a skończywszy na najczarniejszych scenariuszach. Po dłuższym zastanowieniu pochylił się nad kuzynką ponownie, a jego szept przybrał konspiracyjny ton. – Kto mógłby nim być? – zabrzmiało to komiczniej, niż przypuszczał. Ostatnie, nasuwające się na język pytanie, miało kwaśny smak przeparzonej kawy. – Ida… Chcesz zatrzymać to dziecko? – w myślach lustrował rodzinne zbiory. Na pewno znalazłby tam kilka stosownych pozycji, musiałby jedynie przypomnieć sobie kilka podstaw z alchemii, może zwrócić się po pomoc. Mógłby złamać wiele zasad, które rodzina tak usilnie starała mu się wpoić. Ale najważniejsze i tak było dobro Idy. Najważniejsze było jej słowo.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Przyszła kiedyś do niego z troską wymalowaną żywymi kolorami na jej małej buzi. Nie chciała powiedzieć, o co jej chodzi, dopóki nie zgodził się wyjść z nią na wrzosowiska. Ściskała jego rękę bardzo mocno, bez zważania na narzekanie, że go to boli. Wiatr targał wysokimi, suchymi trawami, aż wreszcie dotarli do niewielkiego drzewa, pod którym leżała mała, zwinięta w kłębek sarenka. Futerko miała jeszcze puszyste, a oczy zmrużone ze zmęczenia. Oddychała ciężko, zbyt ciężko, aby Ida z czystym sumieniem mogła stwierdzić, że najbezpieczniej będzie zostawić ją w spokoju.
    Nie wiedziałam... nie wiedziałam, co zrobić — przyznała, przykucając obok, kompletnie ignorując rosę na jej lakierkach oraz sukience. Spojrzała w górę na Anselma, oczami otwartymi z przerażenia, identycznymi, jak sarenki, która skomlała obok. — Bardzo ją boli?
    Pamięta, że pomyślała wtedy, gdzie jest matka tego maleństwa. Na wrzosowiskach łatwo było ukryć się w wysokiej trawie, jednak Ida szukała wzrokiem bardzo długo jakichkolwiek śladów, aby matka zwierzątka krzątała się gdzieś niedaleko. Z każdą minutą robiła się coraz bardziej zła, wściekła wręcz i oburzona.
    Jak można tak porzucić swoje dziecko.
    Huk rozbitej filiżanki wyrwał ją z zamyślenia oraz sprawił, że sama się odsunęła gwałtownie do tyłu, zerkając nerwowo na zgromadzone w ich stronę spojrzenia. Nie miało znaczenia, że jej słowa były niewinnym żartem, małą zemstą w stronę kuzyna za nieproszone uwagi o jej czole. Widok jego ściśniętych brwi, zmartwionego spojrzenia oraz dźwięk zduszonego szeptu wprawił ją w lekkie wyrzuty sumienia.
    Chcesz zatrzymać to dziecko?
    Pomyślała znowu o tej samotnej, porzuconej sarence; o tym, jak duże były jej oczy i ile przerażenia mogły w sobie zmieścić. Rozpoznała je bardzo wyraźnie, wyglądały niemal tak samo, jak jej własne, gdy błagalnie szukała swojej matki w pokoju, jakiejś szczyty ciepła w jej spojrzeniu. Kiedyś myślała, że nie powinna sama być matką; że nikt jej nie nauczył, jak nią być, jak kochać coś tak małego i bezbronnego. Zdała sobie jednak sprawę, że nie potrafi odpowiedzieć na to hipotetyczne i całkowicie nierzeczywiste pytanie.
    Przepraszam, Anselm, ja... — Starła wilgoć z kącika oka. Nawet nie zauważyła, gdy się tam znalazła. — Żartowałam, nie ma żadnego dziecka, przepraszam.
    Spuściła wzrok w dzielący ich blat stołu. Po chwili przyszła kelnerka ze ścierką i zmiotką w ręku, aby sprzątnąć rozlaną kawę i strzępki filiżanki. Ida milczała cały czas, gdy kobieta przebywała w ich towarzystwie, pytając przy okazji Anselma, czy nie zechciałby nowej kawy, zapewniając go, że nic takiego się nie stało.
    Nie wie pan nawet, ile dziennie filiżanek ląduje na podłodze. Prawdziwa epidemia — zaśmiała się, odchodząc.

    Anselm i Ida z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.