Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    03.04.2001 – Ławka wśród kwiatów – Bezimienny: F. Mekler & Nieznajomy: H. Hemre

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    03.04.2001

    Maya — wiewiórka Hringa Hamre, jak gdyby nic stanęła na blacie w pracowni należącej do Anfinna Melkera, wciskając się między Fenrisa a przygotowywany z największą starannością eliksir, którego jakość przez natrętność gryzonia stanęła pod znakiem zapytania. Mężczyzna z niezadowolonym cmoknięciem zabrał jej list i odłożył go na bok, naiwnie licząc, że ta weźmie z błękitnej miseczki nasypane orzechy i odejdzie. Nic bardziej mylnego. Maya zamiast tego czekała, aż Melker wręczy jej poda jej należytą ilość orzechów, wyjadając w międzyczasie po jednym, usadowiwszy się przy naczyniu. Uwarzony eliksir szybko stracił więc uwagę alchemika na rzecz gryzonia, który musiał się z Fenrisem odpowiednio wytargować. Kiedy Maya w końcu odeszła usatysfakcjonowana niebotyczną ilością orzechów wciśniętych do pyszczka, zapoznał się z listem od Hringa, który proponował mu spotkanie i chciał o czymś porozmawiać. Wrócił do zleceń na eliksiry spisanych odręcznie w notatniku, decydując, że odpisze mu twierdząco dopiero po powrocie do domu.
    Fenris Melker doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego Hring Hamre zdecydował się na miejsce odległe od głównych arterii, dającej ich trójce jak najwięcej przestrzeni i szansę na poufną rozmowę. Mogli dzięki temu w pełni skorzystać z uroków tego miejsca. Kiedy alchemik dotarł na miejsce, Irene trzymała go za rękę i jako pierwsza wyrwała się, aby przywitać wujka. Fenris podszedł do rzeczonej ławki z niespiesznie i zajął na niej miejsce obok lekarza, uprzednio witając się z nim skinieniem głowy. Rozpiął guziki czarnego płaszcza, by nic go nie uwierało przy siedzeniu; przygotowany poniekąd na to, że jeśli Irene się zgrzeje, to wróci tylko po to, aby wcisnąć mu na kolana swoją lekką kurtkę przejściową. Alchemik usiadł tak, by mieć wyprostowane nogi, choć skrzyżował je w kostkach. Był tego dnia ubrany w całości na czarno.
    Od pół roku sytuacja dotycząca reputacji brata Mikaela, po nałożeniu na niego pieczęci Lokiego, wcale się nie poprawiła. Alchemik nie skomentował tego ani razu, zajmował się jednak od tego czasu Irene Hamre, której tego dnia musiał zapleść dwa, małe warkoczyki po obu stronach twarzy i umieścić spinki z jednorożcami w jak najlepszych miejscach. Bezsprzecznie przepadł dla tej małej blondynki i nie poddawał w wątpliwość żadnej z jej faz fiksacji na danej tematyce. Fenris przyjmował to z takim spokojem, z jakim przyjmuje się zmianę wynikającą z płynnego przechodzenia pór roku, jakby nie spojrzeć sam czerpał z tego pewną frajdę. Melker nie od dziś był skupiony na tym, aby jak najciekawiej spędzać czas z Irene, która od zamieszkania z nim stała się w jego odczuciu trochę bardziej spokojniejsza, a sam Hring bywał w mieszkaniu alchemik bardzo częstym gościem.
    Więc o czym chciałeś ze mną tak właściwie porozmawiać? — podjął neutralnym tonem Fenris, korzystając z tego, że Irene była w większej odległości od nich zafascynowana roślinnością i obserwacją owadów. Posłała Hringowi pytające spojrzenie. Warto podkreślić, że wciąż znajdowała w polu ich widzenia, choć regularnie zerkała za Melkerem, jakby w obawie, że ten gdzieś jej zniknie. Alchemik doskonale rozumiał, skąd się to u niej brało, jednak nigdy nie zwracał jej na to uwagi, licząc, że z czasem jej to przejdzie.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Spontaniczność na dobre rozgościła się w życiu Hringa Hamre, który od pół roku nie potrafił niczego planować nawet na tydzień w przód. Nieoczekiwani i bardzo niechciani goście, pacjenci zjeżdżający do niego, zachęceni przez rekomendacje zapewniające ich o wysokiej dyskrecji zaślepionego medyka, a przede wszystkim – i co najgorsze – głód. Ten rodzaj pragnienia wymagający od niego czegoś więcej niż jedzenia i picia. Czuje go nawet teraz, pisząc list do Fenrisa i przekazując go Mai. Wie doskonale, co powinien zrobić, by go zaspokoić; gdzie mógłby się udać, żeby uszło mu to płazem i na kim, żeby nikt nie poczuł potrzeby pościgu za nim. Mimo tego decyduje inaczej, bo jego priorytety uwzględniają przede wszystkim małą, jasnowłosą dziewczynkę. Wszystko inne znajduje się poniżej tego.

    Mężczyzna w cienkim płaszczu pojawia się punktualnie w wyznaczonym przez siebie miejscu, pozornie wyglądając boleśnie wręcz zwyczajnie. Ot, kolejny elegancko ubrany człowiek korzystający z uroków skandynawskiej wiosny. Pobladłe, ale wciąż wyróżniające się bieli jego skóry żyły są ukryte skrzętnie pod rękawami koszuli i wierzchniego ubioru. Pięczęć – zakryta przez jedną z rękawiczek pozbawionych palców. Nie przebywa długo wśród większej grupy galdrów zgromadzonych w Ogrodach Baldura, ostatnie wydarzenia w Midgardzie sprawiają, że jeszcze bardziej stroni od zbiegowisk, bojąc się rozpoznania jako ślepiec. Jednego nie jest w stanie w całości zamaskować, stąd nie szuka kontaktu wzrokowego z żadną z mijanych przez siebie osób.

    Już z daleka widzi Irene, a uśmiech bez udziału jego woli pojawia się na zmizerniałej twarzy, gdy wyciąga ręce w stronę bratanicy.

    Cześć, dziecino — wzdycha, przytulając ją mocniej do siebie i gładząc po jasnej główce. Najchętniej zabrałby ją znowu do siebie, do pokoju w którym mieszkała przez ostatnie sześć lat, by zapełniła po raz kolejny pustkę w ogromnym mieszkaniu. Nie daje po sobie poznać jak wiele kosztuje go cała ta sytuacja, nauczył się przy dziewczynce udawać skutecznie zadowolenie i spokój, nawet kiedy wewnątrz ma ochotę krzyczeć. Tylko raz w obecności Irene pozwolił emocjom wziąć nad nim kontrolę, więcej razy tego błędu już nie popełnił.

    Po krótkiej rozmowie, a raczej wysłuchaniu nowych historii dziesięciolatki przechowywanych specjalnie na takie okazje, siada obok jej tymczasowego opiekuna. Nie wyciąga papierosów; niepisana zasada numer jeden: przy Irene nie palimy. Może znajdować się w pewnej odległości od nich, o wiele bardziej zaaferowana pięknymi kompozycjami jakie oferował park niż dwójką mężczyzn, ale to nie znaczy, że Hamre jest zwolniony z tego kodeksu, jaki ustalił sam dla siebie.

    Niepisana zasada numer dwa: nie interesowanie się zanadto Fenrisem Melkerem.

    A muszę mieć jakiś konkretny temat do rozmowy z tobą podczas spotkań z Irene? — mruknął, zakładając nogę na nogę nonszalancko. (Kłamie, ale kłamstwo w przeciwieństwie do czarów nie pozostawia na jego ciele śladów.) Również w tej chwili pilnuje, by ta nie schodziła im z pola widzenia. Jedna jedyna ucieczka dziecka z domu wystarcza, by ciągle sprawdzał czy nie postanowiła odstawić kolejnego numeru. Nie jest to prawdopodobne, cel tamtejszej wycieczki siedzi obok niego, tak samo trzymając oko na małą Hamre. — Niczego wam nie trzeba? Może mam się dołożyć do jakichś kosztów związanych z Irene? Przecież wiem, że wychowanie dziecka swoje kosztuje.

    Dopiero teraz decyduje się na spojrzenie w stronę Fenrisa. Naturalnie błękitne oczy bardziej przypominają stalową szarość; już jakiś czas nie używał magii, ale pozbycie się ślepczej bieli jest trudne. Nie pamięta kiedy ostatnio wszystkie skutki uboczne jego inności zniknęły całkowicie.

    Jeśli tylko czegoś potrzebujesz, to przecież nie odmówię.

    Przysługa za przysługę.

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Nie pierwszy raz Fenris Melker miał możliwość bliższego przyjrzenia się, jak wyblakła twarz Hamre zdaje się nabierać barw, kiedy w niedalekiej odległości znajdowała się Irene. W swoim mieszkaniu alchemik starał się im stworzyć warunki do spędzania czasu tej dwójki na osobności, decydując się zwykle na kąpiel w trakcie, której zaczytywał się w danym tytule. Początkowo był to pretekst, by nie oglądać zbyt długo Hringa Hamre po naznaczeniu pieczęcią Lokiego, gdyż prędko mogłoby to wyeskalować do konfliktu. Ten jednak Fenris wolał zdusić w zarodku, mając na uwadze przede wszystkim komfort i bezpieczeństwo jasnowłosej dziewczynki, która ze wszelką cenę powinna unikać stresów. Dlatego pamiętna wymiana zdań między Melkerem a Hamre poprzedzona leżakowaniem w łazience przez tego drugiego i poinformowania alchemika o owym zajściu bez owijania w bawełnę, lecz w pełnią drzemiących w niej emocji, odbyła się na osobności. Skutkowała również tym, że Fen ograniczał rozmowy z Hringiem do zbędnego minimum, nie angażując się w dłuższe rozmowy, wyraźnie na niego wkurwiony z ten całokształt bezmyślności zaklęty w jego osobie. W tym byli względnie zgodni — ich niesnaski nie były przeznaczone ani dla oczu Irene, a już tym bardziej nie dla jej uszu. Obaj wykazywali się również zbliżoną postawą wobec palenia papierosów, co nierzadko sprowadzało się do tego, że głód nikotynowy zmuszał alchemika do popalania niczym za małolata, pozbywając się dowodu zbrodni w najmniej przewidywalnym momencie. Nawet podczas tego spotkania Melker miał paczkę papierosów wybrzuszającą się w kieszeni płaszcza, jednak nie wiedział, że prędko przyjdzie mu zatęsknić za używką.
    Możemy zmilczeć swoje towarzystwo — odpowiedział niemal od razu na głupie pytanie wystosowane przez Hringa Hamre, choć w pierwszym odruchu musiał ugryźć się w język, aby nie mruknąć, żeby nie zawracał mu następnym razem dupy i żeby przychodził pod jego adres, bo nie jest na jego dowolne zawołanie. Fenris Melker od razu pożałował, że w ogóle na pomysł lekarza przystanął. To był właśnie ten moment, gdy lekko podniesione ciśnienie alchemik chciałby ugłaskać papierosem, jednak z wiadomych przyczyn nie wchodziło to nawet w grę. Dlatego też pomasował krótko skronie. Musiał tylko przetrwać obecność ślepca, tyle i aż tyle.
    Wbrew pozorom nie wydawało się to aż takie trudne, zwłaszcza, że stracił czujność, wodząc wzrokiem za jasnowłosą dziewczynką, tym samym odpowiadając na jej potrzeby zerkania w jego stronę. Wszystko zmieniło się wraz z momentem aż Hamre znów nie otworzył jadaczki: niczego wam nie trzeba? Może mam się dołożyć do jakichś kosztów związanych z Irene? Przecież wiem, że wychowanie dziecka swoje kosztuje. Jeśli tylko czegoś potrzebujesz, to przecież nie odmówię. W niemiej odpowiedzi na te jakże bezmyślne słowa alchemik wzdrygnął się, jak w odpowiedzi na kontakt z czymś co najmniej wstrętnym, by w kolejnej chwili zjeżyć się. Następnie Melker posłał mu długie, nieprzychylne spojrzenie, a na twarzy mężczyzny zawitał niedowierzający grymas.
    Ani ja, ani Irene nie jesteśmy twoimi utrzymankami i jak masz za dużo pieniędzy, a nie wiesz, co z nimi zrobić, to rozdaj je potrzebującym albo zmniejsz sobie liczbę godzin na osobistej praktyce. Tak dla twojej wiadomości: świetnie sobie radziliśmy bez ciebie, gdybym potrzebował większej ilości pieniędzy, to przyjmę więcej zleceń, więc nie, dzięki. Poza tym byłbyś ostatnią osobą, którą bym poprosił o pomoc czy jakieś pieprzone datki, Hring. Nie jesteś Miką, na tobie nie można polegać. — Kiedy znów odwrócił głowę w stronę Irene, jej spojrzenie przecięło się z tym Melkera, jakby czekała na ten kontakt wzrokowy i to, że pośle jej niemrawy uśmiech, żeby mogła wrócić spokojnie do swoich obserwacji zagajnikowej flory i fauny. Pozorowany dowód, że wszystko było w porządku. Fenris tymczasem już teraz pożałował, że posunął się do argumentu z Mikaelem, jednak takie pieprzenie ze strony Hringa za każdym razem działało na niego jak płachta na byka. Jedyny żywy Hamre powinien być tego świadom aż nadto po wcześniejszych interakcjach z alchemikiem, kiedy nieudolnie podejmował jego temat, więc może potrzebował kolejnego zimnego prysznica, żeby stopami dotknąć ziemi, a nie się od niej odrywać ze względu na dobrobyt finansowy. Melker nie chciał niczego lekarzowi zawdzięczać, a już tym bardziej zyskać status jego dłużnika. Nie potrzebował jego łaski, tylko dlatego, że przez kilka lat wychowywał córkę Mikaela, choć wcześniej nawet nie wiedział o jej istnieniu. Kpina.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Zrobił błąd. Ogromny błąd, który kosztował go tak wiele i nie mógł zrobić nic, kiedy Ivar stanął w jego drzwiach razem z innymi Kruczymi Strażnikami. Co gorsza – znał również ich twarze. Zapewne nie raz ze sobą współpracowali, witali się w przejściu z życzliwymi uśmiechami. Teraz zamieniły się w spojrzenia pełne niechęci jakimi obrzucali żyły widoczne pod niemalże przezroczystą skórą. Wszystko, jak na dłoni, dowód na dowodzie. Jakie szczęście, że Irene nie było wtedy w mieszkaniu. Nie musiała tego oglądać tak jak tych pierwszych dni agonii, gdy chciała pomóc, przestraszona przemianą. Wiedziała przecież, co to oznacza. Została o tym ostrzeżona raz, może dwa. Może nawet z ust samego Hringa zwijającego się na łazienkowych kafelkach, ust rozchylanych coraz szerzej, by zawalczyć o każdy jeden oddech; wydawało mu się, że niedługo zamrze w jego tchawicy. Czy tak czuła się jego matka tamtego dnia, gdy woda gromadząca się w jej płucach ostatecznie zabiła ją?

    Mógłby przytaknąć tamtego dnia Fenrisowi. Przyznać, że jest egoistą i zaślepiła go własna arogancja, by uważać, że paranie się zakazaną magią otworzy przed nim możliwości poradzenia sobie z chorobą Irene, a w dalszej kolejności – kto wie! – ogólnoświatowy przełom. To właśnie, nomen omen, zaślepiło go. Własna buta do której nie mógł się przyznać, bo to byłoby zaprzeczeniem jego wysokiego mniemania o sobie. Pięknej historii napisanej o samym sobie we własnej głowie. Po prostu wyszedł, dziękując jak zawsze za to, że pozwolił mu przyjść zobaczyć się z bratanicą. Zawsze wychodzi też ze spuszczoną głową, jak zbity pies, bo nie umie znieść smutnego spojrzenia dziewczynki skupionego na nim. Przecież obiecał, że to tylko chwila.

    Tyle szczęścia, że Fenris Melker jest z nią blisko. Na poziomie, który od początku wzbudzał jego podejrzenia, ale według wykreowanej przez siebie zasady, nie zadawał wielu pytań. Nie kwestionował przywiązania najmłodszej Hamre do tego człowieka, akceptując jej potrzebę spotykania się z nim; nie miał odwagi odmawiać jej, obawiając się kolejnego ataku zakończonego sinymi policzkami i kaszlem szarpiącym niemalże do wymiotów. Wujek Fenris regularnie pojawiał się w ich życiu przez te sześć lat; w parku, na mieście, w jego pracowni, w mieszkaniu Hringa. Gdziekolwiek akurat odpowiadało, a sam najpierw uważnie przyglądał się temu, co robiła ta dwójka. Później, spokojniejszy, zostawiał ich na tych kilka chwil, później słuchając przy obiedzie co takiego dziewczynka robiła wspólnie z nim.

    To nie jest jałmużna, nie musisz czuć się urażony. Nie masz czym — mruczy, przesuwając palcami po skórzanym pasku zegarka na swoim nadgarstku. Dla niego oczywistym jest, że pieniądz ma znaczenie w życiu. Nim Irene pojawiła się w jego życiu, myszkował je na swoim koncie długo. Partnerki i partnerzy przychodzili, ale i odchodzili; nigdy się nie ożenił, podobne plany pozostawały daleko poza jego kręgiem zainteresowań. Nie miał ochoty, nie miał czasu. Teraz jest starym kawalerem, na dodatek ślepcem. Nawet mimo posiadanych pieniędzy nie był dobrą partią dla większości osób. Szczęście, że nawyknął do życia samotnika pogrążonego w pracy, teraz mającej na celu odzyskanie utraconej dobrej opinii. — Chcę po prostu dobra Irene. Może chce jakichś zajęć dodatkowych? Albo coś cię obciąża? Dziewczynki w jej wieku mają różne zachcianki. Chociaż… — urywa i wypuszcza powoli powietrze.

    Chociaż tyle mogę jej dać na ten moment.

    Teoretycznie przebywanie Irene w jego domu nie jest niczym zakazanym. W praktyce wie, że może to poskutkować odsunięciem się od niej wielu osób. Koleżanek, przyjaciółek, może nieprzyjemnymi uwagami nawet od dorosłych. Nie chce, by miało to na nią wpływ. To są jego błędy, to jego cyrk. Ona była tylko niewinnym dzieckiem, niczym nie zawiniła. Kocha ją, a jak zdążył sobie przypomnieć z pomocą Irene, miłość wymaga od ludzi także tych trudnych decyzji. On swoją podjął, będąc dłużnikiem Fenrisa Melkera.

    Interesującym wydaje się fakt, że zdajesz się wiedzieć bardzo dużo moim bracie — rzuca niby to od niechcenia, jakby ta kwestia wcale nie interesowała go. Sam go sprowokował, nawiązując do zmarłego Miki, pochowanego sześć lat temu. Zasada numer dwa miała szansę stać się elementem przeszłości tak jak i sam Mikael Hamre. — O Irene, o nim, o tym jaki był… Wybacz, że nigdy nie zapytałem. Założyłem jakoś automatycznie, że byliście po prostu bliskimi przyjaciółmi z pracy.

    Dziewczynka wyciąga z kieszeni garść orzechów laskowych i rzuca jednemu ogrodowej wiewiórce, gdy Hring patrzy na bok twarzy Fenrisa. Co mi odpowiesz, Melker?

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Melker obrał jedną kluczową strategię do wytrzymania w towarzystwie Hringa Hamre, który zdążył go rozdrażnić w stosunkowo krótkim przesmyku czasu i wprowadzić go w stan pulsującej irytacji — ignorować jego i to całe ględzenie odklejonego bogacza. Lekarz sam stwierdził, że nie potrzebowali rozmawiać i alchemik dokładnie tego zamierzał się trzymać, nawet jeśli: to nie jest jałmużna, nie musisz czuć się urażony. Nie masz czym, skwitował tylko lekceważącym prychnięciem. Przez cztery lata życia Irene — brat Miki nie istniał w ich codzienności, co więcej nawet nie zamajaczył na horyzoncie. Nie obchodził go los jego i tego, co u niego słychać, a co dopiero jak sobie ten właściwie radzi. Gdyby nie śmierć w efekcie napadu, dni wciąż by mijały, a Hring nie zainteresowałby się niczym poza czubkiem własnego nosa i pędem po wąskich szczeblach kariery. Irene nie wpadłaby w jego łapy i nie kreowałby się teraz jako najbardziej zaangażowany krewniak w życiu dziesięciolatki, który naraził ją swoim leżakowaniem na zimnych kafelkach na stres, może nawet ostatni napad chorobowy. To nie tak, że Fenris nie wierzył w szczerość intencji Hringa i jego zainteresowanie dziesięcioletnią blondynką — po prostu uważał, że jego rozmówca mimo wysokiego wykształcenia, najwyraźniej leżał pod jakimś komunikacyjnym kamieniem, osiągając zaszczytny poziom beznadziei.
    Jedyne co mnie obciąża to twoje gadanie — odciął się zdecydowanie Melker, nie obdarowując go nawet przelotnym spojrzeniem. Fenris potrafił sobie doskonale radzić z zarabianiem pieniędzy na boku, nawet jeśli bawił się w prywatny skarbiec dla Ingvara, który czasem nocował na jego kanapie w pokoju dziennym. O tym fakcie jednak nigdy nie wspomina, a Irene wie, by o obecności gościa na jego prośbę nic nie mówić. Zdarzało mu się również pracować incognito dla miejscowego typa spod ciemnej gwiazdy w jakże eleganckim opakowaniu i sporządzać dla niego zakazane eliksiry. Alchemik nie chciał wiedzieć, dlaczego Ilja składał na nie zamówienia i do czego miały się one przysłużyć, szczerze powiedziawszy – Melker miał to w głębokim poważaniu, liczyła się jedynie sowita opłata za wykonane zlecenie. Od pozostałych rzeczy umywał grzecznie ręce i nie zadawał pytań, więc jawił się jako idealny współpracownik. Fenris zatem nie chciał i nie potrzebował pomocy miłościwego Hringa Hamre, który nalegał, żeby władować mu swoją kasę. Co warto jednak podkreślić, wcale nie skłamał ani nie wyzłośliwiał się bez pokrycia, że po pomoc zgłosiłby się do każdego innego, ale nie do lekarza niegdyś zatrudnionego w Kruczej Straży.  Jasnowłosa dziesięciolatka była w takim wieku, że wciąż istotny był dla niej czas spędzony z najbliższymi dla niej osobami. — Irene jest ze mną dobrze, niczego jej nie brakuje i nie zabraknie, więc już skończ. Przypominam, że przed chwilą nie chciałeś o niczym rozmawiać, więc bądź przynajmniej w tej kwestii słowny.
    Problem z Hringiem Hamre polegał na tym, że nie miał on zielonego pojęcia dlaczego jasnowłosa dziewczynka wykazywała tak widoczne przywiązanie do Fenrisa Melkera i nie potrafił dociec skąd ono się wzięło. Stąd: przeceniał siebie, bo alchemik wcale nie traktował go jako swojego dłużnika. Wziął młodą Hamre do siebie tylko dlatego, że traktował ją jak córkę i uczestniczył w jej wychowaniu od maleńkości, a ona nawet po przekazaniu w ręce wuja nie pozwoliła Melkerowi na wycofanie się z jej życia. Fakt, że były patolog nie wściubiał nosa w nieswoje sprawy było Fenowi na rękę z dwóch powodów: niezmiennie pozostawali na stabilnej stopie niezainteresowania sobą, co było bezpiecznym pułapem i że nie zadawał niewygodnych pytań. Cóż, z tego ostatniego będzie musiał się za chwilę wycofać z nagłym uderzeniem głodu nikotynowego i ciążącej w kieszeni płaszcza paczki papierosów. Melker jednak nigdy nie zapalił w obecności Irene, nie chcąc dawać jej koszmarnego przykładu.
    Kiedy Hamre przekroczył granicę, której nigdy na przestrzeni tylu minionych lat się nie pojął, zaburzając ich status quo, najpierw uznał, że się przesłyszał. Alchemikowi zaszumiało w uszach, jednak w kontrze do nagłego zbicia z pantałyku, pojawił się ognik złości, że w ogóle miał czelność, wchodzić na grunt, który zupełnie go nie dotyczy. Zwilżył wargi, zanim podjął się odpowiedzi, rzucając mu przy okazji pogardliwe spojrzenie:
    Taa, tym rodzajem przyjaciół, którzy mieszkają pod jednym dachem i wspólnie wychowują dziecko. — Głos Fenrisa został stał się chłodny, a on sam wrócił do obserwacji dziesięciolatki. Alchemik nie zamierzał tłumaczyć Hringowi jak działa świat i jaka dokładnie relacja łączyła go z Miką. Nie miał obowiązku tłumaczyć się komuś obcemu z absolutnie niczego, a już zwłaszcza panu-nieobecnemu. Dlatego podjął już decyzję, że jeśli Hamre weźmie to za zachętę do zadawania kolejnych pytań, podejmie bardziej konkretne działania, by mu tę możliwość odebrać.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Od kiedy Mikael wyprowadził się z ich współdzielonego w Midgadzie mieszkania, nigdy więcej nie skontaktował się z bliźniakiem. W końcu wróci, pomyślał złośliwie nad dopijaną w niewielkiej kuchni kawą. Wróci, bo mnie potrzebuje. Hring również go potrzebował, bardziej niż wtedy zdawał sobie z tego sprawę, ale gniew często przysłania ludziom rozsądek. Przeliczył się w tamtej chwili, oczekując, że brat skontaktuje się z nim, gdy tylko rozjuszenie ustąpi wyrzutom sumienia, a sam nie umiał schować dumy do kieszeni i wyciągnąć dłoń pierwszy na znak pojednania. Przykre słowa padły z obu stron, ale żadne nie chciało przerwać tego milczenia. Im dłużej ono trwało, tym bardziej nie wiedział, co właściwie powinien powiedzieć, żeby uzyskać przebaczenie; miał wrażenie, że coś między nimi pękło już dawno temu, a to było jedynie konsekwencją nienaprawienia tego w porę.

    Nie wiedział nic o Irene, a gdy już bratanica pojawiła się w jego życiu, nie mógł spytać Mikaela jak pojawiła się na tym świecie. Dzieci nie biorą się znikąd, mała Hamre musiała jakąś matkę mieć, ale ta w przeciągu ostatnich sześciu lat nie zdecydowała się na kontakt z córką pozostając nieobecną, tak jak robiła to w trakcie pierwszych czterech lat życia Irene. Nawiązanie kontaktu z dziewczynką zabrało mu nieco czasu, nie miał przecież doświadczenia w wychowywaniu dzieci, ale małej – zagubionej przez nagły brak ojca – wystarczyło poświęcenie uwagi i odrobina cierpliwości, by zaufała mu. Niewykluczone, że w tym wszystkim udział miał wygląd Hringa, ale najważniejsze było, że czterolatka poczuła się w jego mieszkaniu jak w domu.

    Teraz córka jego brata jest jedynym spoiwem jakie sprawia, że siedzi na tej konkretnej ławce obok Melkera i silił się na bardziej stonowany ton, maskując szyderczy uśmieszek. Nie chce, żeby Irene musiała być świadkiem ich kłótni i denerwowała się tym widokiem. Traktowali ją obaj jak drobny puszek podatny na każdy podmuch wiatru, ale ani Hring, ani Fenris nie chcieli doprowadzić do kolejnego ataku. Każdy z nich był obciążający, osłabiał i tak mizernie wyglądającą dziewczynkę.

    Moje gadanie — powtarza powoli z lekkim rozbawieniem. Lekka irytacja udziela się również jemu; nie widzi, co w jego słowach mogło być źle odebrane. Oferował jedynie swoją pomoc, bez sugestii, że mężczyzna nie radzi sobie z wychowaniem dziecka od strony finansowej. Odpuszcza sobie nazwanie go przewrażliwym i postanawia, że dla własnego spokoju nie będzie już tego tematu poruszać. Najwyżej wciśnie w kieszonkę kurteczki Irene 200 talarów, niech kupi sobie coś ładnego albo smacznego. Składa ramiona na torsie, poruszając nerwowo stopą, rozkładajac napięcie, ale nie wystarcza to, by poczuć ulgę. — Nie, nie powiedziałem, że nie chcę z tobą rozmawiać. Powiedziałem, że nie miałem konkretnego tematu na rozmowę z tobą, gdy tutaj przychodziłem. Nie zmienia to faktu, że coś nas łączy – czy tego obaj chcemy, czy nie. — Nutka tego samego napięcia zatańczyła na wypowiadanych słowach. Nic z tego nie miałoby miejsca, gdyby nie bawiąca się w zasięgu ich wzroku bratanica Hringa. Gdyby nie przemiana w ślepca utrudniająca życie nie tylko jemu. — Przynajmniej w tej kwestii? A kiedy byłem niesłowny? — dziwi go ten dobór słów, bo nigdy nie oszukał Melkera ani nie próbował grać w żadne gierki.

    Widzi, że pytania dotyczące relacji łączącej Mikę i Fenrisa złoszczą tego drugiego, ale nie sprawia to, że wycofuje się rakiem. Uderza kolejny raz, bo skoro sam podjął tę rozmowę, zamierzał ją doprowadzić do końca. Niezależnie od tego, jak bardzo mogłoby to urazić alchemika.

    To bardzo bliska przyjaźń w takim razie — kiwa głową, lekko wydymając wargi w zamyśleniu. Koniec tych podchodów, teraz będzie uderzał bezpośrednio, by mieć potwierdzenie swoich przypuszczeń, dotąd chowanych dla siebie. — Irene to gaduła, a małe dzieci nie znają pojęcia tajemnicy. Pewnie sam dobrze o tym wiesz, a jej komentarze dotyczące ciebie, to jak rzekomo nazywał cię Mikael… Próbowałem to sobie tłumaczyć tym, ale tak jak tak niewielkie dzieci też średnio radzą sobie z kłamstwem i tak wiarygodnym zmyślaniem — wyjaśnia, upewniając się w tym samym czasie, że mała Hamre nie planuje przyjść do nich z fascynującą opowieścią o tym, co udało jej się zaobserwować wśród krzewów zasadzonych w parku. — Nie mam nic do tego. To było życie Mikaela i twoje, ale mała sama was zdradziła.

    Nie jest takim hipokrytą, by moralizować mężczyznę, skoro sam zabawiał się i z mężczyznami, i z kobietami.

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Droga Mikaela Hamre przecięła się z tę należącą do studiującego alchemię Fenrisa, gdy pewnego razu po przekroczeniu progu pracowni należącej do Anfinna Melkera, za ladą zastał nieznanego, nieco wycofanego w pierwszym kontakcie mężczyznę. Szybko zostali sobie przedstawieni, jednak bynajmniej nie było to uczucie od pierwszego wejrzenia. Po prawdzie więź między nimi budowała się stopnioowo i startowała z czystego koleżeństwa, wspinając się powoli na wierzchołek zwany przyjaźnią, by z niego rzucić się w przepaść zakochania. Prędko okazało się również, że nowy pracownik wiedział o nim nieco więcej niż Fenris o nim. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jego własny dziadek nie szczędził informacji, że to on przejmie ten biznes, nawet jeśli wnuk już wtedy wiedział, że zyskiwał doświadczenie do zatrudnienia w szpitalu. Nie podejrzewał, że los zakpiłby sobie z niego na tyle, by ochoczo powrócił pod skrzydła Anfinna po zaślepieniu drugiego Hamre. Z kolei o byciu wyrocznią dowiedział się dopiero, gdy Mika obdarzył go pełnym zaufaniem i choć wydawał się poddenerwowany przekazywaniem mu tej rewelacji przy skromnym śniadaniu — dla Melkera nie było to niczym, co sprawiłoby, że uznałby to za informację, mogącą przekreślić ich znajomość. O negatywnym stosunku Mikaela do własnego brata bliźniaka wiedział dość dobrze, choć brakowało mu należytego punktu odniesienia (zyskał go znacznie później), to przyjmował za pewnik wersję swojego partnera. Fenris nie dążył nigdy do poznania Hringa i to nie miało mieć miejsca. Nie powinien zgodnie z tym założeniem poznać nawet jasnowłosej Irene, która pojawiła się w ich życiu nagle i stanowiła pewien pułap w ich relacji, przy którym zrobiło się znacznie poważniej — odtąd obaj zmuszeni zostali do dopasowania się pod podrzucone maleństwo. Mika ani myślał konsultować się z Hringiem choćby w kwestii zdrowia małej i o bracie nie miał do powiedzenia ani jednego dobrego słowa. Po tragicznym zdarzeniu — Irene trafiła do nieznanego sobie wuja. Do obcych rąk. Co dodatkowo uderzało pogrążonego w żałobie po Mice Melkera, tyle że nie miał na to większego wpływu. Ucieczka Irene od wuja i odnoszenie dziewczynki do nowego miejsca zamieszkania na Starym Mieście było trudne. Nie potrafił się tym zajściem w pełni cieszyć, mimo że naprawdę by chciał.
    Osoba wywołująca w Fenrisie Melkerze tak ogromny poziom dysonansu poznawczego, zderzająca obraz nakreślony mu przez byłego partnera — zyskiwał coraz więcej rys, siedziała teraz obok niego. W pierwszych kontaktach, gdy Irene domagała się dramatycznie kontaktu z alchemikiem, starał się sprowadzać kontakt z Hringiem do absolutnego minimum. Nie lubił na niego patrzeć, bo żołądek obracał mu się wokół własnej osi, gdy uderzało go to nieznośne podobieństwo wizualne z Miką; było nie do zniesienia. Zdarzało mu się nawet uciekać spojrzeniem w innym miejscu, pozować na zamyślonego lub niezbyt świadomie wstrzymywać oddech, gdy w jego umyśle rozgrywała się w burza z wyładowaniami niemalże inspirowanymi możliwościami samego Thora. Dopiero po jakimś czasie zaczął wyłapywać różnice z Mikaelem, kiedy żelazne ramiona żałoby powoli wypuszczały z objęć jego ciało, choć bardziej mimowolnie niż celowo. Melkerowi wychwytywanie ich było zwyczajnie nie w smak. Nie chciał, by w jego głowie obijał się zapatrzony w czubek własnego nosa irytujący bogacz, który miał na własność dziecko, które niegdyś to on wychowywał. Każdy z tych czynników z osobna pchnął Fenrisa w objęcia nałogu, jak się okazało wspólnie dzielonego z Hringiem. Teraz w otoczeniu parkowej roślinności, szczęścia i zainteresowania widocznym na buzi Irene, Melker starał się przetrwać to spotkanie, które powoli przypominało chodzenie po linie.
    Niestety. Dlatego powinieneś spędzić czas z Irene, a nie siedzieć na tej ławce i szukać tego tematu do rozmowy — odciął się Fenris, chcąc urwać tę wymianę zdań, na którą nie miał już w ogóle najmniejszej ochoty. Denerwowała go gadka Hringa Hamre i jego rozdawanie pieniędzmi, tak jakby Melker na nie czekał. Denerwowała go jego wyniosła postawa, jakby miał pojęcie o czymkolwiek, a nie był tak zaślepiony swoim wielkim mniemaniem zaślepiającym mu obraz rzeczywistości. Określenie, że coś ich łączyło, alchemik preferowałby, żeby zastąpić na tolerowali się i nie rozchodziło się to o nich, tylko o dobro jasnowłosej dziewczynki zachwycającej się otoczeniem, w którym się znalazła, wykazując większą ufność do świata niż Fenris. Czasem jej tego zazdrościł. — Mam robić ci rachunek sumienia? Daleko to szukać, że miałeś się nią opiekować, a doprowadziłeś się do obecnego stanu, narażając jej zdrowie i bezpieczeństwo? Bądź poważny, Hamre. — Melker podarował sobie dociśnięcie szpileczki. Fenris zawsze trzymał go na dystans, nie chciał skracać go, choćby nie wiem co. Nie szanował lekarza i to, że nie grał sobie w chuja z nim, nie oznaczało, że przez wzgląd na Mikę mógłby na nim polegać czy mu w pełni zaufać.
    Alchemik liczył, że zagranie tą kartą zamknie Hringowi Hamre gębę i nie będzie podpytywał — do tego go przyzwyczaił przecież, że nigdy nie drążył. Przyjmował rzeczy tak, jak Melker je rzucał, a czy je obrabiał wewnątrz czaszki we własną interpretacją — cóż, w to nigdy zasadniczo nie wnikał. Wraz z mocniejszym zaciśnięciem palców na skrzyżowaniu ramion, doznał krótkiego wrażenia derealizacji. Fenris miał nadzieję, że się przesłyszał, jednak przy przenoszeniu spojrzenia z czupryny dziewczynki i przeniesieniu go na Hringa ten zdążył zlodowacieć.
    Posłuchaj uważnie, tego co ci powiem, Hamre, bo drugi raz się nie powtórzę — głos Melkera stał się momentalnie beznamiętny. Nie obdarzył nawet krótkim spojrzeniem dziewczynki. — Nie zamierzam tłumaczyć się ze swojego życia jakiemuś durnemu heterykowi, któremu zawsze wydaje się, że pozjadał wszystkie rozumy. Przestań się wpierdalać tam, gdzie nikt cię nie potrzebuje. Potrzebujesz potwierdzenia, że byliśmy w związku? Tak, więc teraz się odpierdol i zacznij zajmować się dzieckiem, z którym masz widzenie, a nie moją relacją z twoim martwym bratem. Wydaje mi się, że gdyby cokolwiek cię z Miką łączyło to byś o tym wiedział, jak o obecności Irene, mam rację? — Alchemik nie potrzebował potwierdzenia i ignorował wszystkie znaki, żeby zachował cokolwiek dla siebie. Fenris Melker czuł, jak poziom irytacji osiąga coraz to wyższy poziom, czemu towarzyszyło również zmarszczeni brwi. — Nie musisz odpowiadać, bo doskonale wiem, co twój brat o tobie uważał i nigdy nie opowiadał o tobie w superlatywach. Nie chciał utrzymywać z tobą żadnych kontaktów, więc może łaskawie powiesz mi dlaczego tak cię nie znosił? — Nie odrywał wzroku od Hringa Hamre, który sam wbił kijek w mrowisko, więc musiał przyjąć to wyzwanie lub się definitywnie zamknąć. Fenris natomiast starał się wyprzeć ze świadomości znajomą i wzbierającą ochotę, by zapalić papierosa.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Nie pamięta, by kiedykolwiek Mikael miał dziewczynę. Albo chłopaka. Młodszy z braci zawsze był tym bardziej wycofanym, cichszym, mniej dziarskim. Do dzisiaj nie wie, czy było to kwestią wyłącznie wątpliwego daru, jaki uzyskał od bogów, czy pewne cechy ich charakterów zostały jeszcze w łonie matki rozdzielone między nimi i nie było szansy na zmianę tego stanu rzeczy. To Hring błyszczał w towarzystwie i przygaszał swojego młodszego brata, ściągał na siebie uwagę, mimo że Mikael nie był gorszy od niego. Był równie pracowity, ambitny i uzdolniony, w dziedzinie alchemii bardziej od niego. Poczucie niesprawiedliwości wylało się z niego tamtego dnia, wszystkie myśli niewypowiedziane przez ten cały czas, żal za bycie tym “gorszym” również w oczach ojca. Przynajmniej tak pragnie na to patrzeć medyk.

    Nie dopuszcza do siebie myśli, że cokolwiek mogłoby zostać zatajone przed nim. Mikael zawsze mówił mu wszystko, chociaż on nie zawsze reagował tak jak powinien; żałuje tego, ale był tylko dzieckiem. Dzieci nie są mistrzami biegłymi w sztuce empatii, tej brakuje nawet dorosłemu Hringowi, o ile coś nie dotyka go bezpośrednio. Strata brata boli tym mocniej, im więcej wspomnień ich dzieciństwa wraca do niego falami, zalewa go i uświadamia o tym, co mogliby mieć teraz, gdyby kolejny raz odpuścił mu jako ten starszy, mądrzejszy i przyszedł do niego ze słowami przeprosin na ustach. Ile to razy musiał go przeprosić, gdy zbyt gwałtownie zareagował na zgubienie jego ulubionej maskotki albo zjedzenie całego deseru? Dobrze wiesz, na czym polega różnica, Hamre. Nie udawaj naiwnego. Wypłynięcie takiej ilości żółci to nie to samo, co dziecinne sprzeczki. Teraz nie ma już żadnej możliwości na naprawienie ich relacji. Zostaje mu jedynie chęć odkrycia, co stało za morderstwem.

    Nieważne jak bardzo nie w smak jest Melkerowi mówienie o jakichkolwiek więzach między nimi, Irene, dziecko jego brata i przyjaciela Fenrisa, istnieje i wymaga ich uwagi. Oburza go mówienie o działaniu przeciwko niej; nie umiałby, powinien to wiedzieć. Cokolwiek złego wydarzyło się, nie było to związane z jego wolą. Kolejny raz wypomniane mu zostaje zaślepienie, a Hring nie umie udawać, że nie porusza go to w żaden sposób.

    — Nie zrobiłem tego, żeby ją narazić. Nie to było moją intencja. Możesz sobie uważać na mój temat, co tylko ci się podoba. To twoja decyzja, nie zamierzam cię do siebie przekonywać na siłę, ale nie masz prawa zarzucać mi, że źle się nią zaopiekowałem. Masz mi cokolwiek do zarzucenia poza tym? — wyrzuconym z siebie z irytacją słowom towarzyszyło krótkie, ale wymowne machnięcie prawą dłonią. To przecież na niej umieszczona została pieczęć Lokiego od której nie będzie mógł się już nigdy uwolnić inaczej niż poprzez odrąbanie jej. To niczego nie zmieni. Ciemne żyły, nienaturalne jasne oczy, głód niemożliwy do zaspokojenia w żaden inny sposób niż poprzez ucieczkę w ten najgorszy rodzaj magii… Zostaną z nim do końca życia, to wyrok nie odwołalny.

    Nie jest, nomen omen, ślepy. Wzrok go nie myli, widzi jak jego rozmówca cały sztywnieje. Nie daje mu to żadnej satysfakcji, chociaż prezentuje się w sposób dotąd mu nieznany. Najbliżej tego stanu ujrzał go, gdy pierwszy raz nazwał go wprost egoistą przez stan, do jakiego się doprowadził; wtedy nie był przygotowany na atak, stąd wycofał się po cichu, upewniając się, że Irene dalej spała i ominęła ją ich kłótnia. Teraz z pełną premedytacją wchodził na cienki lód i obserwował, co wydarzy się dalej. Jeden fałszywy ruch i znajdzie się pod wodą.

    Nie zmuszam cię do tłumaczenia mi się z czegokolwiek, spokojnie. Pierwszy i ostatni raz zadałem ci pytanie o to, nie będziesz się musiał tak denerwować — chłodno stwierdza. Obietnica bez pokrycia, jednak chce wierzyć, że drugi raz do tego nie będą wracać. Ku własnemu zaskoczeniu zauważa, że ten temat nie jest komfortowy także dla niego. Ma wrażenie jakby żołądek zacisnął się w supeł ciężki do rozwiązania. Tym razem nie zamierza wycofać się, ale kolejne słowa przychodzą z trudem: — Mikael to wciąż mój brat. Nieważne, jak bardzo sie pokłóciliśmy i jak bardzo nie chciał mnie znać. — Był jego bratem. Zawsze nim będzie. Nie jest łatwo myśleć o tym, jak bardzo mógł go nienawidzieć przez te wszystkie lata, ale i tak zadaje pytanie, bojąc się odpowiedzi. — Nie znosił mnie? Coś ci o mnie powiedział? Że jestem zapatrzonym w siebie cynikiem? Że jestem wyrachowany? Śmiało, zdążył mi to wszystko przekazać. A może wolał nie mówić nic i udawać, że nie istnieje tak jak to robił przez te wszystkie lata, nie dając nawet znaku życia?
    Nie ma w tym ani cienia drwiny, ani złości. Hring Hamre nie przewidział w swoich planach scenariusza, gdzie to jego głos stanie się całkowicie wyrzuty z emocji. Nie przez obojętność, Mikael nie jest mu obojętny mimo upływu lat. Jest i tak wiele, że nie umie żadnej z nich właściwie wyartykułować.

    Mój brat miał prawo czuć żal do mnie i do naszego ojca. Ba! zdziwiłbym się, gdyby powiedział cokolwiek miłego o nas. Więc nie chwalił się jakie były między nami relacje? — suchy śmiech opuszcza jego usta i spuszcza wzrok na usypaną parkową ścieżkę. Nie zauważa stąd jak dziewczynka tym razem na stałe zwraca uwagę na ich dwójkę, zdezorientowana tym, co obserwowała. — Dużo się wydarzyło. Za dużo. Tyle powinieneś na ten moment wiedzieć. Skoro sam nie jesteś zainteresowany zwierzeniami, to dlaczego ja mam ci opowiadać o naszym życiu cokolwiek więcej niż zdążył ci opowiedzieć o nim Mikael.

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Melker nie chce sprowadzać ich na tę samą przestrzeń, nie chce z nim niczego współdzielić i odgradza się od niego umyślnie. To Fenris budował z Mikaelem relację, która w świadomości Hringa nie istniała, dlatego jego wyrywanie strzępków pod spytki tak bardzo drażniło. Przypominał psa, który złapał trop i kopał, robiąc wszędzie naokoło dziury i uważając, że rozwalanie wilgotnego piachu, gdzie popadnie, to naturalna kolej rzeczy. Alchemik traktował to jako przekraczanie granic i nie wierzył w żadne zapewnienia Hamre. W zasadzie wszystkie jego zapewnienia przesiewał przez sito, mając z tyłu głowy wszystko, co zdążył o nim usłyszeć od jego rodzonego brata. Ten mur zarzutów, żalu i pretensji wzniesiony przez Mikaela nie runął, mimo że zyskiwał z czasem coraz więcej pęknięć i kruszył się z każdym momentem, gdy dysonans poznawczy Fenrisa w zderzeniu z Hringiem rósł w siłę.
    Fenris Melker wychodził z założenia, że jedynie co ich łączyło to Irene i Hring nie miał zaproszenia do ich przeszłości, niezależnie od pretekstu utkanego za pośrednictwem jasnowłosej, niewinnej dziewczynki. Żywił wobec niego dużą niechęć wobec wpychania nosa w nieswoje sprawy i nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że miał mu to wyraźnie za złe. To, że Hamre zyskał prawa do opieki nad Irene i zajął się nią z musu po śmierci Miki, nie oznaczało, że zyskał przez to przywilej do zadawania pytań. Wchodził zbyt pewnie z buciorami na terytorium, na którym nie był mile widziany.
    Nie zmienia to podstawowego faktu, że twoim obowiązkiem jest myśleć do przodu o ewentualnych konsekwencjach – te zlekceważyłeś. A co jeszcze chcesz usłyszeć? O zadawaniu pytań, które nawet w ułamku cię nie dotyczą, bo to, że dzielisz geny z Mikaelem w kontekście rzeczywistości nic nie znaczy? A może wolałbyś usłyszeć, jakie nastawienie do ciebie, wypracował we mnie twój własny brat? — Irytacja w głosie Hringa odpowiadała poziomowi tej słyszanej u Fenrisa; przynajmniej w tym jednym rezonują. Mogli się przerzucać złością za zaślepienie i zbyt wielkie ego Hamre, które rozsypało się jak domek z piasku przy oddawania ciepła jego ciała na zimnych, łazienkowych kafelkach. Tyle że fakty pozostawały niezmienne – mleko się rozlało, a po tym widocznym gołym okiem incydentem, który pozwalał Melkerowi łatwiej odróżniać wizualnie Hringa od Mikaela bez kotłowania wewnątrz własnej głowy, tak czy siak nie dało się od tego odwołać. Oczywiście, że dalej miał wobec lekarza pierwszego kontaktu na domowej praktyce, złe emocje za narażenie Irene, ale była to przeszłość. Teraz blondynka znajdowała się pod opieką Fenrisa, a z byłym pracownikiem Kruczej Straży widywała się o uzgodnionych porach i w wyznaczonych wspólnie dniach.
    Ostrzał niewygodnych pytań najwyraźniej dotyka pewnym odłamem niewygody nawet Hringa Hamre, z którego standardowa pewność siebie niezbyt subtelnie uleciała jak powietrze z zakłutego balonika. Melker jest jednak na tyle zirytowany, że nie sprawiłoby mu najmniej przyjemności. Alchemik przewrócił oczami bardziej odruchowo niż celowo.
    Tak myślisz, Hamre? Mikael gwoli ścisłości był twoim bratem, podjął decyzję, że nie chce utrzymywać z tobą kontaktu. To ty po jego stracie nie możesz się z tym pogodzić. — Do pewnego momentu Melker miał nadzieję, że na tym Hring patrzący jedynie przez pryzmat czubka własnego nosa po prostu skończy. Jego głos stał się chłodniejszy, jednak kolejna pytania, które uleciały ze ślepca, sprawiły, że Fenris spojrzał na niego z niekrytą niechęcią, marszcząc brwi do momentu pojawienia się między nimi charakterystycznej lwiej zmarszczki. Alchemik nie wiedział, czy bardziej nie dowierzał temu, że jego rozmówca próbował wyciągnąć z niego aż tyle, widząc tak silny opór i niechęć ze strony obecnego opiekuna Irene. — Mówił o tobie dostatecznie wiele, abym nie miał o tobie dobrego zdania i żebym nie lubił cię od pierwszego wejrzenia. Zgaduję, że nawet wtedy byłeś tak zapatrzony w siebie, że nie zauważyłeś. — Melker wcale nie rozmijał się z prawdą; wirował dokoła niej w spójnym, niezaburzonym rytmie. Mikael miał wobec Hringa i ich ojca bardzo duże pokłady żalu, poczucia krzywdy i niesprawiedliwości poprzeplatanej do tego wrażeniem wykluczenia, a wszystko to w ramce tego gorszego, niemal nieudanego syna, z którego zrobiono w młodym wieku kozła ofiarnego. Wszystkie emocje, które podczas jednego z wielu wieczorów spędzonych w swoim towarzystwie przelał w niego Mika, teraz mogły szczątkowo ujrzeć światło dzienne. Fenris nie zamierzał dopuszczać Hringa do tak lekkiej i pełnej swobody rozmowy, wolał go odciąć, tak jak odcina się pępowinę u niemowlaka. Ile razy mógł mu powtarzać, że Mika nie chciał go w swoim życiu i zdecydował się na odejście, nie odwracając się w stronę przeszłości?
    Melker pokręcił głową i przeczesał ręką włosy, wracając spojrzeniem do Irene, która stała w bezruchu, obserwując ich. Pomachał do niej, ale nie odmachała, wciąż zaciskając małe pięści. Nie była na tyle niepojętna, aby nie wyłapać, że znowu się szarpali, jednak dzieliła ich za duża przestrzeń, by mogła odczytać co stało się kością niezgody pomiędzy dwoma najbliższymi osobami w jej życiu. Alchemik miał oficjalnie dość Hringa Hamre i tego jego ciągłego zataczania w tych okręgach egocentrycznie o siebie. Nie uważał, że Mikael był krystaliczny, obiektywny w swoich osądach i jego uczucia, które odbiły się od lekarza niegdyś zatrudnionego dla Kruczej Straży, nie były skażone negatywem i krzywdą. Nie czuł się jednak zobowiązany do tego, aby wskazywać nieprawidłowości, które sam dostrzegał w zarysie przedstawianym przez byłego partnera, a tym co zauważał Fenris.
    I przy tym pozostańmy. Niech wersja Mikaela będzie tą właściwą, skoro nie zamierzasz jej rozmontowywać i może w dalszym ciągu działać na twoją niekorzyść. To twój wybór, ja umywam ręce, Hamre.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Jakby przyjmując nastawienie wręcz odwrotne do tego fenrisowego, Hring nie żywi żadnych szczególnych uczuć wobec Fenrisa. Od początku jest dla niego tylko człowiekiem, do którego z jakiegoś względu Irene żywi ciepłe uczucia, szukając jego uwagi, prosząc o możliwość spędzenia z nim większej ilości czasu. Byli wtedy dla siebie nowymi osobami. Irene przyglądała się mu z zainteresowaniem, widocznie zaintrygowana tak doskonałą kopią, jaką stanowił Hring – różnica była faktycznie niewielka, gdy przybierali identyczny wyraz twarzy, zawierała się wyłącznie w garbatym nosie starszego, bardziej przypominającym ten ojcowski. Zdezorientowana dziewczynka nie zwracała jednak uwagi na takie szczegóły, próbując odnaleźć się z nowym miejscu, z mężczyzną, który był jej wujkiem, a którego nie poznała nigdy. To normalne, że szukała kogoś jej znanego. W tym przypadku aż nadto.

    Nie wie, jaki splot wydarzeń wywołał najpierw pojawienie się w życiu Mikaela córka z nieznaną kobietą (przypuszcza od początku, że musiała to być huldra dalszego pokolenia), później natomiast zamieszkanie z Melkerem jako partnerem. Krzywo uśmiecha się do myśli o tym jak fatalnie mógłby zareagować na to ich ojciec. Równie źle, co gdy nabrał podejrzeń, że jego idealny syn ma pewne wady, a podstawową stanowił brak żony. Przy tej nawet pieczęć Lokiego nie była tak dużą skazą, jak nieustatkowanie się w wieku niemal czterdziestu lat.

    Miałem swoje powody. Nie zrobiłem tego dla swojej przyjemności — zamiast przyznać rację, rzuca kolejnym argumentem mającym teoretycznie zmyć z niego winę. Jednak znając charakter Hamre, jego uwielbienie do wygody i zadowolenie z zajmowanej posady, z zaufania, jakim go darzono, ciężko było zrozumieć, czego właściwie szukał w magii zakazanej. Dla wielu absurdalnym było porzucenie tego na rzecz… no właśnie, czego? Zakrywania się jak najbardziej, by żaden fragment ciemnej żyły nie mógł rzucić się w oczy? Przyjmowania do mieszkania, niegdyś tak pięknego, czystego i przytulnego, ludzi o zszarganej opinii? Z obrzydzeniem myśli o tym, do czego sprowadziło się jego życie. Patrzy na dziewczynkę skaczącą przez wydeptane ścieżki i przypomina sobie, co było jego celem. Szukał możliwości odwrócenia tego, co miało krzywdzić bezwarunkowo. Nie znalazł nic. — Z wielką chęcią wysłucham tego, nie krępuj się — kąśliwie odparł. Mógł spróbować go, zobaczyć jak zareaguje. Skoro rwie się tak do oceniania go, niech powie mu to wprost.

    Wszystko, co miałby mu do powiedzenia Fenris, Hring zna te słowa od dawna. Padały z ust Mikaela, wyrzucane były mu przez kochanków, partnerki, zwłaszcza bylą narzeczoną, która jak się później okazało, sama nie grała od początku czysto w tę grę, jaką nawiązali. Pewne rzeczy nie powinny stawać się powszechnością, ale do tego, co zaczynali o nim uważać ludzie znajdujący się blisko, odrobinę zbyt blisko, był przyzwyczajony. Jeżeli Melker powiedział mu coś nowego, byłby naprawdę zaskoczony do tej pory nieodnotowanymi obelgami.

    Nie wydaje mi się, żeby powiedział ci tyle, żebyś wiedział, co właściwie miało miejsce — stwierdza równie chłodno. To nie z jego winy wyszedł tamtego dnia z wynajmowanego przez ich dwójkę mieszkania. Sam na to się zdecydował, gdy wyrzucił z siebie wszystko, aż do cna i uznał, że nie potrzebuje dłużej rodziny. Ty również nie szukałeś tego kontaktu, przypomina mu natrętny głos wewnątrz podczas próby zrzucenia na martwego brata całej odpowiedzialności za przeszłe wydarzenia. — Wbrew pozorom ślepy nie jestem — parska bez cienia radości. Nie dało się pominąć, z jaką rezerwą podchodził do niego mężczyzna. — Nie masz z czego być dumnym, żebyś się tak puszył.

    Wtaje z ławki gwałtownie, co zwraca od razu uwagę Irene. Koniec tej przerwy na pogadankę. Jeśli liczył na spokojną rozmowę, to najwyraźniej nie może w tej kwestii liczyć na Fenrisa. Nie zamierza próbować na siłę łamać lodu pomiędzy nimi, nie dla niego tutaj przyszedł.

    Masz rację. Wybacz, że zacząłem ten temat — rzuca beznamiętnie, poprawiając rękawiczki na dłoniach. Zaczyna udawać, że nie widzi aktualnego opiekuna dziewczynki, czując, jak sam jego widok zaczyna podbudowywać w nim irytację. Zamiast tego skupia się w pełni na swojej bratanicy. — Irene, chodź! Może pójdziemy na tamto stoisko, co? Widziałem, że mają tam maskotki z jednorożcami.

    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Skoro Hring Hamre tak dzielnie, choć z taktem wskakiwania na spróchniałe belki, domagał się pociągnięcia tematu, to Fenris Melker nie zamierzał mu tego zaszczytu odebrać. Sam się przecież prosił, a przy negatywnych emocjach, które wywołał u alchemika, selekcjonowanie informacji i odfiltrowywanie informacji okazywało się poza zasięgiem. Poza tym obecny opiekun Irene chciał, aby to co powie wybrzmiało w sposób jednoznaczny i nie pozostawiało żadnych złudzeń. Powątpiewał wprawdzie w umiejętność Hringa w refleksyjne myślenie, gdyż wszelkie uwagi zdawały się spływać po nim jak woda po kaczce, a on sam przypominał kamień, którego brzegi nie chciały się zbytnio wyszlifować.
    To nie jest żadna tajemnica, że Mika cię nie znosił i całej tej twojej maniery. Nie pomylił się w określeniu ciebie jako wygodnickiego i zapatrzonego w czubek własnego nosa pracoholika. Nie pomylił się również w tym, że słabo znosisz krytykę i unosisz się dumą. Nie potrafisz też normalnie komunikować się, bo brzmisz jak paniczyk, któremu się wydaje, że rozwiązuje się wszystko i zyskuje sympatie grubością portfela. I nieomal bym zapomniał, że jesteś przede wszystkim egoistą. — Melker pominął to, że rysowany rzez Mikaela czarnobiały obraz jego brata bliźniaka był zatruty na wskroś nienawiścią, frustracją, poczuciem niesprawiedliwości i żalem. Pewne detale i elementy tej wersji przestawały pasować i Fenris dostrzegał te rozbieżności, bo choć był utorowany przez opinie Miki, to nie pozostawał obojętny na swoje własne obserwacje. Irene domagająca się i poszukująca aktywnie uwagi, a także obecności alchemika przyczyniła się do przecięcia ścieżek Melkera i drugiego Hamre. Blondynka potrafiła wyzbierać dla Fena bukiecik, trzymając go w ręce aż do momentu, gdy mogła mu go wręczyć, gdy pojawił się w polu jej widzenia. Nie potrafił się od niej odciąć z obojętnością, gdyż sam był do niej bardzo przywiązany, tylko sprawa stała się o wiele bardziej skomplikowana, gdy zabrakło Mikaela.
    A to nowość, bo zachowujesz się tak, jakbyś nie widział i nie słyszał — Fenris nie zamierzał odmawiać sobie możliwości i przyjemności z wbicia Hringowi szpilki; dawało mu to satysfakcję i było sposobem na rozładowanie negatywnych emocji, które obudził w nim lekarz. Paczka papierosów tkwiąca niezmiennie w kieszeni płaszcza, zdawała się pod napływem myśli o używce, ciążyć niczym ciężarek. — Jakie to niby ma znaczenie, skoro wasz kontakt nie istniał? — odciął się oschle. Żaden z nich nie dążył do odnowienia kontaktu, a tym bardziej wyjaśnienia między sobą czegokolwiek. Stanowisko Miki było Fenrisowi znane: nie uważał przedstawicieli swojego nazwiska za rodzinę.
    Jeśli do tej pory Hring podnosił ciśnienie alchemikowi, to osiągnął punkt kulminacyjny swoim bezczelnym i ignoranckim: Irene, chodź! Może pójdziemy na tamto stoisko, co? Widziałem, że mają tam maskotki z jednorożcami. Sam ten tekst zjeżył Melkera wystarczająco, by posłał Hamre wrogie spojrzenie spode łba. Następnie alchemik podnosił się z miejsca z pozorowanym spokojem, otrzepawszy nawet płaszcz z niewidocznych gołym okiem paprochów. Jednak gdy dziewczynka przystanęła już nieopodal obojga, zakomunikował wymownie:
    Nie — odmowa to granica, którą stawia Hringowi Hamre w tym teatrze i nieudolnym szachowaniu Melkera obecnością dziewczynki. Ton głosu ma jednak taki, że nie uwzględniał on już zmiany zdania. — ja i Irene idziemy do domu. — nacisk na słowo dom okazywał się niepodważalny, tym bardziej, że Fenris nachylił się do blondynki, poprawiając jej kaptur. Dotknął również wierzchem dłoni chłodny, zaróżowiony policzek dziewczynki. Kiedy się wyprostował wyciągnął rękę do Irene, która ufnie za nią złapała. To, co różni lekarza od alchemika, to to, że ten drugi wychowywał ją od maleńkości i darzy go większym zaufaniem, czego dowodem jest głębia ich relacji. — A jak wujek Hring będzie chciał przynieść ci maskotkę, to zrobi to przy następnym spotkaniu, o którym poinformuje cię w liście przyniesionym przez Mayę. Do mnie pisał już nie będzie. Idziemy, skarbie. — Tym razem to Melker potraktował Hringa niczym powietrze, odchodząc z dzieckiem. W odróżnieniu od Irene nie zerknął ani razu w stronę zaślepionego lekarza. Jeśli Hamre chciał tak bardzo spróbować zaszachować Fenrisa dzieckiem, to było to adekwatne zderzenie go z rzeczywistością i jasny komunikat, że pomyliły mu się miejsca. Alchemik zamierzał dać mu jeszcze popalić.

    Fenris i Hring z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.