Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    11.10.2000 – Gabinet z kominkiem – Nieznajomy: L. Völsung & Bezimienny: V. Hallström

    2 posters
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    18.09.2000

    Przygląda się tej niespodziewanej eskalacji emocji, która gdyby mogła rozgorzałaby w burzę stulecia, ale zamiast widowiskowej wizualizacji viljamowskich emocji, może je namacalnie poczuć, gdy dotyka jego dłoni, czując pod palcami napięcie i pulsującą w żyłach krew.
    Jest gorący od adrenaliny, od pędzącej po autostradzie czerwonej posoce, która czerpiąc z gorejących wewnątrz emocji ogrzewa całe ciało.
    Widzi jak bardzo go dotknęły jej słowa, choć wcale nie były inne od wcześniejszych i wcale nie tak ostre jak mogłyby się wydawać. Spogląda przez to na niego z mieszaniną zatroskania, ale i niezrozumienia sytuacji.
    Czy ego sędziego mogłoby być aż tak delikatne?
    Czy Viljam poczuł jak Lofn obala budowle charakteru postawione na obłudzie?
    Czy sam czuje jak usuwa mu się grunt pod nogami, gdy ktoś zauważy chociaż część prawdy?
    Kusi ją, by drążyć temat znacznie bardziej, szukając o wiele głębiej, wiedząc, że ledwie dotknęła wierzchołka góry lodowej, a problem leży gdzieś na dnie oceanu. Martwi ją jednak tak gwałtowna i niepotrzebna reakcja na coś, co wydawałoby się być ledwie bzdurą. Coś jednak jest na rzeczy, gdy mężczyzna reaguje w taki sposób na zwykłe słowne zaczepki.
    - Prowadź. – decyduje się zamilknąć, jedynie słuchając wcześniejszych wywodów i tłumaczeń. Być może wrócą do tematu, gdy daleki spacer do viljamowej posiadłości zadziała jak zimny prysznic, przynosząc zarówno orzeźwienie, jak i uspokojenie.
    Pozwala się prowadzić w ciszy, nie puszczając jego dłoni ani na minutę. Czasami spogląda w jego stronę zauważając, że jest niesamowicie skupiony na obieraniu właściwej drogi, jakby w tym momencie było to najważniejsze i jedyne słuszne zadanie, na które powinien przelać swoją energię. Zauważa też, że wcale jej nie przeszkadza brak atencji z jego strony.

    Po dotarciu do mieszkania, Viljam bez słowa kieruje swojego gościa do gabinetu, a ona nie protestuje. W przedsionku odkłada jedynie buty i dopiero tutaj orientuje się, że w pospiechu zapomniała kurtki z kawiarni, ale zamiast niej zgarnęła rękawiczki. I to wcale nie te od niej, a te kupne należące do mężczyzny.
    - Twoje rękawiczki. – wreszcie zabiera głos, gdy przepuszcza ją w drzwiach prowadzących do gabinetu. Już od progu uderza ją przyjemne ciepło, a nawet zaduch, ponieważ po zderzeniu z palącym powietrzem, czuje jak jej zlodowaciałe policzki oblewają się, niezależnym od jej woli, rumieńcem.
    Skórzana galanteria ląduje na biurku, gdy łowczyni przemierza pomieszczenie w typowym dla siebie odruchu sprawdzania nowego terenu. Zatrzymuje się dopiero nieopodal kominka, z którego sączy się przyjemne ciepło i powoli zaczyna do niej docierać jak bardzo przemarzła. Czuje jak pod cienką warstwą materiału wyskakuje gęsia skórka, gdy porusza rękoma, by spleść je na klatce piersiowej.
    - Dlaczego moje słowa aż tak Cię wzburzyły? – no właśnie, dlaczego? Nie powiedziała nic co nie byłoby prawdą lub o nią nie zakrawało, ledwie zauważyła pewien schemat.
    - Powiedziałam jak Cię odebrałam, a przede wszystkim, że miałam dysonans poznawczy. – zaczęła miękko, ważąc słowa i dwa razy zastanawiając się nim coś powie. - Możemy wiele rzeczy mówić, opisywać jacy jesteśmy, a i tak inni mogą nas postrzegać w sposób odbiegający od wizerunku, który mamy sami. – odetchnęła głośno wypuszczając powietrze ze świstem. Zależało jej na sprostowaniu tej kwestii, ale miała wrażenie, że im bardziej pragnęła to wyjaśnić, tym mocniej brnęła w las.
    - Przepraszam. – uniosła na niego wzrok, usiłując odczytać co teraz zachodziło w jego procesach myślowych. - Wiem, że... – wyswobodziła dłoń, by zaczesać nią włosy do góry w geście chwilowego zakłopotania. - Czasami jestem zbyt bezpośrednia. - przesunęła palcami pomiędzy brązowymi kosmykami przeciągając przez całą ich długość i przez moment bawiąc się końcówką między opuszkami.
    - Może i zwróciłam uwagę na te dwa odmienne zachowania, ale nie powiedziałam, że mi one nie odpowiadają. - ponownie spojrzała na niego w przelocie, błyskając błękitem tęczówek, gdy zawadiacko rozglądała się po pomieszczeniu, wyłapując po drodze co ciekawsze elementy.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Dłoń, schowana płytko w kieszeń płaszcza, dotyka faktury darowanego mu pudełka. Choć nie jest w połowie tak szorstkie, jak usposobienie Viljama, podczas powrotu do domu zdaje się jedynym, znaczącym elementem spaceru. Ani mijane punkty ulicy, ani nawet obecność Lofn tuż obok niego, nie  dostają tyle uwagi, co miętolony w palcach podarunek, którym bawi się bezwiednie całą drogę. Ta jednak kiedyś musi się skończyć i... kończy się. To wtedy dopiero wyciąga podarek z kieszeni i w wyuczonym, spokojnym manewrze odwiesza odzienie na dedykowaną temu ścianę.
    Pozostawiony na korytarzu płaszcz zawisa smętnie na miedzianym haczyku. Solidnym smagnięciem codzienności zdaje się ledwie wyblakłą plamą w cieniu nieoświetlonego holu.
    Oni podobnie, poruszani w ciemności pomieszczenia, niczym posępne fantasmagorie, które chwilowo nie mają żadnego znaczenia dla świata i dla Norn, tworzą niewyraźne, ale smukłe kształty. Nie pozostają jednak w pamięci pomieszczenia na długo. Szybko nikną w ciemnościach przedpokoju. Zaraz za nimi ciągnie się jedynie smuga nieporozumienia, a dalej... nie ma już nic. Pozostaje pustka. Taką, jaką ją zastali przed wejściem do przedsionka.
    Drzwi do gabinetu mijają niezmiennie w ciszy.
    Dają przestrzeni wypełnić się niedopowiedzeniem i rosnącym pragnieniem kontaktu, gdy usta kobiety, zapewne wciąż ciekawe motywów zachowania towarzysza i chętne na wymianę zdań, w końcu się otwierają. On jednak pozostaje milczący. Skinąwszy lekko głową na znak zrozumienia, krótkim muśnięciem wzroku oplata pozostawione na biurku rękawiczki. Kupne rękawiczki.
    Nie komentuje. Sam jednak w tym samym czasie, gdy ona zostawia galanterię na biurku, on odkłada kartonik z podarkiem na jedną z półek, tuż obok darowanego kiedyś globusa.
    Żadne z przedmiotów nie wydają się na tyle istotne, by wyznaczyć im specjalne miejsce – stoją w równym szeregu, równe też sobie, jakby w zasadzie stanowiły jedynie formalne wypełnienie półki.
    Dlaczego miałoby to być istotne? — odpowiada pytaniem na pytanie.
    Przez ciasno zaciśnięty filtr powściągliwości nie uchodzą żadne, nawet pojedyncze słowa, które miałyby przybliżyć ją do odpowiedzi. Uczucia i myśli, jak w studni niedopowiedzenia, toną w chłodzie i w eterze. W wodach tajemnicy. Tymczasem sam, wiedziony silną potrzebą oderwania się od kwintesencji rozmowy, szuka alternatywy dla ich wspólnej dyskusji:
    Mówiłaś, że chcesz przekonać się, co mnie interesuje. Zawodowo wszystko to, co znajdziesz w woluminach. Albo na papierach.
    Mówiąc to, jednocześnie porusza się swobodnie i płynnie po pomieszczeniu. Miękko stawiane kroki, pewne co do obranego kierunku, nie zakłócają ani przez moment ich kontaktu. Można nawet rzec, że zamykają go w przyjemnie spokojnej ramie gościnności. Potwierdza to cel poruszenia, gdy docierając do głębokiego fotela przy kominku, zgarnia z niego puchaty, ogrzany ciepłem gabinetu koc. W ten sposób nie tylko znajduje się teraz tuż przy jej ramieniu, ale również jest w stanie zapewnić jej odrobinę komfortu, gdy w troskliwym, samczym geście, staje za nią i otula jej ramiona miękkim flauszem.
    Ręce nie kończą wędrówki na samych tylko barkach kobiety, wciąż za jej plecami, z ramionami wyciągniętymi jakby na obręczy wokół ciała towarzyszki, zaciąga krańce koca na wysokości obojczyków Lofn, z dłońmi obejmującymi lekko jej ciało.
    Przez dłuższą acz leniwą chwilę przytula ją do siebie. Owiewa gorącym oddechem zziębniętą szyję i zagrzewa własną piersią plecy gościa, okryte jedynie gęsią skórką i cienką warstwą koszuli.
    To ja przepraszam. Uniesienie się było niepotrzebne.
    Spokój, łagodność, szczerość.
    Emocje, ostudzone chłodnym zimowym powietrzem po przechadzce, wyciszają się. Zakneblowane rozsądkiem, nie uchodzą parą z ust. Pozostaje jednak ciepło rozgrzanego złością ciała i mięśnie twarde od napięcia, wyczuwalne pod dotknięciem dłoni, gdyby tylko ktoś zdecydowałby się na ich przebadanie. Pomimo tego z zewnątrz łagodnieje. Ignoruje nadmiar myśli i mrowienie w kręgosłupie, które w ostatnim odbiciu emocji prześlizguje się przez kręgi.
    Wiem, że pierwszy spasowałem, ale... czyżbyś właśnie chwilę temu się speszyła?
    Głos nabiera humoru i przekory. Uśmiecha się dyskretnie przy jej uchu, odwołując się do dobrze zapamiętanego w głowie gestu odgarnięcia włosów. Ta dziewczęca, nieharmonijnie grająca z jej silnym charakterem maniera, kontrastuje z typową dla niej pozą niezależnej i bezpośredniej babki.
    Możemy uznać, że mamy remis — dodaje wspaniałomyślnie, wreszcie, niespiesznie, ściągając z Lofn skrzyżowane na jej obojczykach ręce. Zanim jednak całkiem opuszczają ciało towarzyszki, w ostatnim dotknięciu opuszków i w ostatniej bliskości warg przy jej uchu szepcze gardłowo:
    Pragnę Cię.
    Słowa nasycają przestrzeń zmysłowością. Usta tymczasem, zaognione we wcześniejszej frustracji, tym razem poruszają się w rytm pożądania. Uwolnione na krótko, niemal przelotem, cienie temperamentu igrają błyskotliwie i żywo tuż za nią, niczym ognie w kominku tuż przed nią. Palce oddalają się tymczasem od ramion kobiety, gdy w bezpiecznie wykonanym kroku w tył, jedną rękę opuszcza wzdłuż ciała, drugą zakłada za skostniały przez nerwy kark.
    O to, czego pragnę, też wcześniej pytałaś — dodaje już nieco głośniej, w oderwaniu od wcześniejszej, subtelnie kuszącej nuty.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Kątem oka obserwuje go cały czas, nawet wtedy gdy mogłoby mu się wydawać, że skupia się na trzaskającym drewnie połykanym przez języki ognia. Widzi jak przemieszcza się po gabinecie jak rozeźlony tygrys, spacerujący po swoim terytorium i łypiący nieprzychylnym wzrokiem na buszującego w zaroślach myśliwego. Czuje się trochę jak intruz, ktoś kto wkroczył do jego posiadłości bez zaproszenia, ale przez kurtuazję nie wypadało go wyprosić.
    - Ponieważ ty jesteś istotny. – wzruszyła ramionami, jakby była to oczywista oczywistość, o której jakimś cudem Viljam nie wiedział. - Nie chcę Cię ranić ani denerwować, dlatego chciałabym wiedzieć co spowodowało taką reakcję. – czuła, że raczej nie uzyska odpowiedzi i będzie musiała się pogodzić z przegraną. Być może przy innej okazji lub za pośrednictwem listu uda jej się rozgryźć dlaczego zamiast prowadzić wyjątkowo intrygującą rozgrywkę w kawiarni skończyli zdenerwowani w gabinecie Viljama.
    Zasadniczo niczego z tego wieczora się nie spodziewała. Była przekonana, że sprawy potoczą się inaczej, że być może będą siedzieć spokojnie w lokalu, dyskutować o życiu i śmierci, przerzucając się jakimiś nudnymi, ale wyjątkowo mądrymi frazesami, a później rozejdą się do domów i ponownie wrócą do kurtuazyjnej wymiany listów.
    - Mógłbyś mi pożyczyć swoją ulubioną lekturę. Jestem ciekawa czy przebrnęłabym choćby przez połowę, a jeżeli nie, to użyczyłbyś mi swojej wiedzy i opowiedział o wszystkim tym, co pominęłam. – i wcale nie powiedziała tego w formie żartu czy typowej dla siebie zaczepki. Była szczerze zaciekawiona jego zainteresowaniami, nawet jeżeli podejrzewała, że umrze z nudów czytając jakieś skamieniałe woluminy dotyczące prawa galdrów. Szczerze wątpiła, by sędzia posiadał zapierające dech w piersi powieści przygodowe czy inną beletrystykę, która miała charakter rozrywkowy, aniżeli naukowy. Niemniej jednak chciała się zagłębić w temat, który był mu blisko, choćby miała zasypiać z nudów i przeklinać na zawiłości językowe.
    Pozwala się otulić kocem, spoglądając na niego ponad lewym ramieniem, bacznie obserwując kolejne ruchy. Ciepły materiał przyjmuje z wdzięcznością, wzdychając z zadowolenia, gdy skostniałe od zimowego mrozu ciało otrzymuje kolejną porcję ciepła. Odchyla głowę w bok, pozwalając, by viljamowski oddech wpasował się w jej kark, otulając swym ciepłem większą powierzchnię zmarzniętej skóry. Jednocześnie tuli z zadowoleniem oczy, gdy czuje jego ręce dryfujące przy jej ciele. Wreszcie rozplata swoje dłonie, wyswobadzając je z uścisku kładąc palce najpierw na rękach mężczyzny, by zsunąć się po jego rozgrzanych dłoniach i chwycić w swoje krawędzie materiału, przytrzymując go.
    - Być może było potrzebne. – sugeruje łagodnie, powoli, spokojnie, ponownie przerzucając spojrzenie przez ramię, by móc wychwycić jego wzrok. - Nie przepraszaj za swoje emocje, chciałabym je tylko zrozumieć. – zarzuca na niego sidła, usiłując podejść mężczyznę z nieco innej strony, skoro wcześniej jej się nie udało.
    - Nie pochlebiaj sobie. – zaczyna kokieteryjnie, na ten absurdalny zarzut o speszeniu się. - Nawet nie ustaliliśmy nagrody, to co to za zakład. – a przecież to była najważniejsza jego część, gdy wiadomo było o co toczy się gra i jak wysoka jest stawka.
    - Nic nie uznajemy. Oddałeś walkę walkowerem, ale... – przygląda się hipnotyzującym płomieniom, zastanawiając się nad ich zabawą. - Ale nie lubię łatwych wygranych, więc uznajmy, że tamtego nie było. Kiedy indziej ponownie się założymy. – parska rozbawiona jego reakcją, jakby to faktycznie on miał decydować, czy był remis, czy jednak go nie było. A przecież nie było, gdy nagle poddał grę i opuścił lokal. Trzeba było się dwa razy zastanowić!
    - Wiem. – dodaje bezczelnie zaraz za nim. - Ja Ciebie też. – mówi po części do niego, a po części w eter, nawet nie kwapiąc się, by odwrócić się do swojego rozmówcy. Stoją tak jeszcze jakiś czas, dla nich może trwać wieczność, ale w rzeczywistości nie upłynęła nawet minuta, gdy kobieta w końcu zmienia pozycję i odwraca się w jego kierunku. Teraz ona za nim goni, postępując krok do przodu, by niebezpiecznie zrównać się ze swoim rozmówcą. Dziarsko zadziera głowę do góry, spoglądając na niego zaczepnie, ale i z pewną dozą czułości.
    - Ale nie wiem czy nie chciałabym, by to... – spogląda mu głęboko w oczy, irytująco przeciągając tę chwilę w nieskończoność. Unosi się na palcach, by sięgnąć jego warg. - Cokolwiek pojawiło się między nami, miało jakieś znaczenie i wartość. – niemal wyszeptała ostatnie słowa w jego usta, muskając je swoimi, drażniąc i obiecując nagrodę, która na koniec wypowiedzi wcale nie nastąpiła. Wraca na ziemię, ale nie zwiększa dystansu pomiędzy nimi, wręcz przeciwnie, pozostaje w tym samym miejscu, wciąż jednak skryta pod grubą warstwą podarowanego koca.
    - Nadal tego chcę, byś pozwalał sobie na bycie sobą, nawet jeżeli jest to trudne i obezwładniające.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    To, że coś mnie interesuje, nie sprawia, że da się lubić… jeśli chodzi o księgi prawa, nie sądzę, bym miał swoją ulubioną. Rozpatruję je raczej pod względem przydatności.
    Słowa dyskusji nikną znienacka. Utykają w szczelinach kobiecej natrętności, gdy zakleszczony między prętami zbyt intymnych pytań, świadomie wycofuje się z rozmowy. Uchodzi w cień, może nawet poddaje się pod cudzą niełaskę, gdy w odbiciu ignorancji i w klatce nieprzystępności, decyduje się nie odpowiadać wcale.
    Ciężkie okucie milczenia, wywiercone na deskach znajomości. Język, w dyskretnym afroncie połykający słowa ewentualnych emocji. Palce dłoni, luźno muskające włókna flauszu, wyswobodzone z uścisku dżentelmena – uwolnione i puszczone w rajd bliskości, gdy w swobodnym objęciu, śmiało i bez zawahania, pociera opuszkami o kruchość jej ciała, ale też o ciepły materiał wełny. Bada szerokość i kształt skrytych pod kocem kości obojczyków tylko po to, by odwieść myśli od celu rozmowy. Zamknąć temat subtelnym dotykiem, niejako wyswobadzającym.
    Buch oddechu zalega ciepłem w zagłębieniu szyi, zagrzewa linię żył rosnącym pożądaniem, wyrażonym chwilę później w słowach. Teraz jednak, w oddaleniu od niej, zgęstniały obłok podniecenia posuwa się dalej, osuwa parą w dół i opada na męskie barki. Przenika uderzeniem gorąca przez płótno skóry – osadza się szczególnie chętnie w podbrzuszu. Nim jednak ciało daje temu wyraz zewnętrznie, niweluje ewentualne bodźce pobudzające. Stoi na dystans, z ręką zaplecioną za karkiem. Masuje pojedyncze kręgi, pozwalając sobie na chwilę odprężenia. Płatki warg rozchylają się przy tym subtelnie, wypuszczając z siebie ciche sapnięcie ulgi.
    Póki ręka nie dociera do napiętych mięśni przy kręgach, nawet nie ma świadomości tego, jak bardzo jest spięty, jak wiele dałby teraz za sowity masaż.
    Więcej jednak niż powodów do rozluźnień, ma powodów do napięć, gdy w nagłym poruszeniu kobieta wstępuje na palce, otula go narkotyzującym zapachem lawendy i dociska się do niego, udręczając go słodyczą słów czy motylim muśnięciem ust. Gest ten tchnie pokusą i niezdrową obietnicą spełnienia. Porusza wodze wyobraźni, wzniecone w ruchu namiętności, choć pokracznie obszyte niejednoznacznością, gdy w niezapowiedzianym wycofaniu, Lofn schodzi z palców, oddalając się od jego ust. Za późno. Teraz nie może się wycofać. Spijając ze spotkania soki dynamicznej gry, łyk po łyku, wypełnia czarkę pożądaniem, które tylko czeka na rozlanie.
    Głowa, wbrew wcześniejszej powściągliwości, wyznacza kurs myśli wprost na zmysłowość.
    Obezwładniające dla kogo?
    Podszept przekory wymyka się spomiędzy spragnionych pocałunku warg. Talerze błękitu, wiązane zainteresowaniem, wypalają drogę do kobiecych warg, gdy w ogniu pragnień patrzy na jej twarz z niekrytym pożądaniem.
    W odwrocie własnych słów przybliża się do niej, nacierając ciałem w niesygnalizowanej wcześniej niecierpliwości. Chwyta ją w ramiona.
    Obezwładniające dla kogo? Dobre pytanie, gdy wyniesiony na grzbietach fantazji, widzi ją w pętach namiętnego objęcia.
    Przestań się droczyć…
    Słowa wątpliwej jakości prośby wypełzają szeptem, a choć cicho artykułowane, mają w sobie więcej dojmującego w formie nakazu, niż którekolwiek wcześniej. Srogość głosek przecina drażniący płaszcz pokusy cięciem ostrzeżenia, gdy znając granicę własnego opanowania, daje jej sygnał, że właśnie je traci.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/




    Lofn i Viljam z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.