Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Uliczne latarnie (V. Vårvik & R. Bakken, listopad 2000)

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    W sztucznym świetle ulicznych latarni świeża warstwa puchu mieniła się niczym tysiące srebrzystych kawałków brokatów, stanowiąc przyjemny dla oka kontrast z groteskowo powykręcanymi nagimi gałęziami drzew, podobnym szponom krwiożerczej bestii, gotowym pochwycić każdego, kto zanadto się do nich zbliży. Viktor był jednak bezpieczny; na nieodśnieżonym chodniku z dala od podstępnych konarów, chociaż ciężkie glany zapadały się w mroźnym całunie, stale nabierającym objętości dzięki gęstym płatkom śniegu wirującym w powietrzu.
    Chłód listopadowej nocy zdawał się zupełnie nie przeszkadzać studentowi, który przemierzał park w rozpiętym zimowym płaszczu. “To dlatego, że urodziłem się za kołem podbiegunowym”, chciałby dumnie rzec, lecz prawdziwym powodem, dla którego niska temperatura nie robiła na nim wrażenia, był alkohol krążący w jego żyłach. Szkocka whisky, urodzinowy prezent czekający trzy tygodnie na spożycie, była gorzka i młody Vårvik krzywił się za każdym razem, gdy unosił butelkę do ust, lecz przynajmniej alkohol dawał poczucie złudnego ciepła. I choć zdawał sobie sprawę z tego, jak wielce nieodpowiedzialne było picie na mrozie, tak nie przeszkadzało mu to w ruszeniu na miasto. Jeżeli mu się poszczęści, wpadnie pod nocną linię magibusa, albo natrafi na zbirów, którzy dwa tygodnie temu zaatakowali go w Przesmyku Lokiego. Cokolwiek, by zapomnieć o wydarzeniach poprzedniego wieczora, palących wstydem na samo wspomnienie. Czy Viktor naprawdę to zrobił? Naprawdę przekroczył granicę, do której nigdy nie powinien się zbliżać?
    Upił jeszcze jeden łyk złocistego trunku i nagle nabrał ogromnej chęci, żeby zapalić. Zdrętwiałe palce sięgnęły więc ku kieszeni płaszcza, z której wyciągnął paczkę papierosów. I, jak na złość, okazało się, że nie ma przy sobie zapalniczki, że musiał zostawić ją w kieszeni niedbale rzuconych na oparcie krzesła spodni, albo na tonącym w papieru biurku. Użyć zaklęcia? Ha! Nie pomyślał nawet o zaklęciu! A taki niby mądry, tyle książek w domu trzymał, natomiast nauczyciele z Akademii w Trondheim tak bardzo go chwalili. I co z tego, skoro wyczarowanie iskierki zdawało się go przerastać?
    Na szczęście gdzieś naprzeciwko niego zjawiła się nieznana sylwetka, do której bez wahania się zbliżył. Mężczyzna, w słabym świetle zdawał się być w jego wieku, albo niewiele od niego starszy.
    Cześć, cześć, mógłbyś mnie… Umm… — przeniósł bezradne spojrzenie na papierosa pomiędzy smukłymi palcami — ...poratować ogniem?
    Co złego może się stać, jeżeli w środku nocy zaczepisz obcą osobę w parku? Vårvik podświadomie liczył na to, że wszystko. Przynajmniej nieznajomy miał przyjemną twarz.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Uliczne latarnie rozświetlały drogę Ramonowi, kiedy ten zdecydował się na spacer po parku. Nie należał do osób lubujących się w nocnych wędrówkach, bo uważał to za wyjątkowo niebezpieczne, ale przecież nie mógł pozwolić sobie na to, żeby strach dyktował mu to, w jaki sposób miał żyć. Był sprytnym facetem i skoro dał sobie radę przez tak dług czas, to jeden głupi spacer z całą pewnością mu tego nie zepsuje. Postanowił bowiem żyć chwilą. Nie wiedział, skąd wzięło się u niego to postanowienie, bo nigdy wcześnie nie należał do osób szczególnie spontanicznych. Lubił planować, obstawiać różne scenariusze, bo przy jego trybie życia i umiejętnościom, nie należał do ludzi, którzy czuli się bezpiecznie.
    Z każdym kolejnym krokiem śnieg przyjemnie skrzypiał pod stopami Ramona. Mężczyzna lubił ten dźwięk i chociaż słyszał go bardzo często, to nie znudził mu się jeszcze. Przyjemne dźwięki, wydobywające się spod jego stóp nie były jednak w stanie zasłonić przejmującego zimna. Bakken nie był fanem niskich temperatur. Z tego właśnie powodu spacerował otulony ciepłym płaszczem i grubym szalikiem, w który mógł wtulić swoją twarz, gdy tylko zaczęło wiać. Nie chciał wracać zbyt szybko do siebie, musiał się przewietrzyć i uporządkować myśli, bo był aktualnie na takim etapie, że nie wiedział, co może się z nim stać. Nie było sensu planować przyszłości, skoro nie wiedział, jaki będzie punkt wyjścia tych planów. Wypuścił powietrze i potarł zmarszczone lekko czoło. Był nieco spięty, więc dlatego też spacer miał się okazać idealnym remedium na wszelkie smutki i zmartwienia.
    Z zamyślenia i samej wędrówki wyrwał go nieznajomy głos. Przeniósł swoje spojrzenie na chłopaka, który wydawał mu się być w jego wieku, chyba że podobnie jak Ramon mógł dowolnie zmieniać swój wygląd, ale na to były jednak dość nikłe szanse. Tak właściwie to Bakken nie miał jeszcze okazji poznać innego zmiennokształtnego, więc uważał się za osobę prawdziwie wyjątkową. Nie trzeba więc chyba mówić, jak wysokie miał o sobie mniemanie.
    Nie palę – odpowiedział krótko. Nie był fanem palenia oraz palaczy, chociaż oczywiście gryzł się w język zawsze, gdy ktoś wyciągał przy nim papierosa. Uważał to za niezdrowy nałóg, niemniej jednak nie miał zamiaru nikogo krytykować, bo sam nie prowadził zbyt porządnego życia.
    A nie znasz żadnego zaklęcia na to? – zapytał z ciekawości. Oczywiście doceniał, jeśli nieznajomy chciał być nieco samowystarczalny i nie chciał wysługiwać się magią w tak błahych sytuacjach. Było to godne podziwu, bo Ramon, nawet jeśli uwielbiał magię, to nie chciał być od niej zależny w stu procentach.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Przekręcił głowę na bok z konsternacją wymalowaną na jasnym licu, niczym szczenię słuchające nagany swego właściciela, lecz zupełnie nierozumiejące jego słów. Nie miał ognia, co? Kłamstwo, przecież wszyscy go mieli — takie dziwne czasy nastały, że ludzie woleli raczyć się trucizną, aniżeli wychodzić naprzeciw swoim demonom. Nieznajomy nie mógł być wyjątkiem, każdy wszak dźwigał na barkach swój własny ciężar, a jeżeli był i uważał się za człowieka szczęśliwego, powinien jak najszybciej udać się do specjalisty. Viktor zdążył zwątpić już w istnienie magicznego stanu zwanego szczęściem; istniało tylko czekanie, wieczne zawieszenie pomiędzy zaspokojeniem, a niedosytem.
    Skąd pewność, że w ogóle jestem galdrem, co? — zapytał miękko, szczerząc przy tym zęby w psotnym uśmiechu, jakby lada moment miał zaproponować mężczyźnie coś bardzo złego i niekoniecznie legalnego. — No, no, nie bądź taki…. Podzielę się z tobą szkocką, chcesz? Na pewno chcesz... — wymruczał, podsuwając szyjkę butelki pod samą twarz obcego, jakby sam zapach whisky miał sprawić, że ten przystanie na hojną ofertę chwiejącego się na własnych nogach studenta. Ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Na pewno nie dla samego Viktora, który zachowywał się tak, jakby jutra miało nie być (a na pewno jakby bardzo nie chciał, aby nastał kolejny dzień), beztrosko zaczepiając przypadkowych przechodniów w środku nocy.
    A tak w ogóle, tooooo…. W ogóle to co robisz sam o tej porze, coooo? — teraz to twarz studenta znalazła się blisko twarzy mężczyzny — Niebezpiecznie jest chodzić samemu, weź mnie ze sobą!
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Zmrużył oczy i westchnął cicho. Nie spodziewał się, że w ogóle ktoś go zaczepi. Ramon lubił samotne wędrówki, czyli takie na których kontakt z innymi osobami jest ograniczony do absolutnego minimum, w którym to zawierały się jedynie mijające bokiem sylwetki. Nie był aspołeczny i nie starał się izolować, ale po prostu wolał być pozostawiony sam sobie. Tak został wychowany przez matkę, która od dziecka wpajała mu to, żeby nikomu nie ufał i przed nikim się nie otwierał. Dlatego pozostał zimny, oschły i zamknięty na jakiekolwiek szczere relacje. Jak można się więc spodziewać, spotkanie nieznajomego nie tylko pokrzyżowało mu plan, jak również bardzo mu nie odpowiadało.
    Nieznajomy wyglądał jak nieletni. Przynajmniej w oczach Ramona. Nie żeby pan Bakken sam był osobą leciwą, ale w swojej pracy, która już od dłuższego czasu była jedyną okazją do kontaktów z kimś innym, miał do czynienia jedynie ze starszymi klientami. Przyzwyczaił się więc już do bardziej dojrzałych twarzy, a ta którą miał przed sobą nie była skalana nawet pojedynczą zmarszczką.
    Ach strzelałem – odpowiedział. No jakby zaczepił śniącego to pewnie dałby radę wytłumaczyć, że przez zaklęcie chodziło mu o jakieś głupie proszę. – Alkoholu też nie piję – odpowiedział. No, gdyby nie praca, jaką się trudnił, to Ramon byłby całkiem porządnym człowiekiem z wyjątkowo trudnym charakterem. Niemniej jednak właśnie ze względu na pracę musiał dbać o swoje zdrowie i ciało. O ile to ostatnie mógł w każdej chwili zmienić, to jednak nie byłby w stanie naprawić płuc czy wątroby. Dwoma palcami odsunął więc butelkę od twarzy.
    Chciałem się wybrać na samotny spacer – wyjaśnił, nie odczuwał potrzeby by skłamać. – A nie pomyślałeś, że to ja mogę być tym niebezpieczeństwem? – zapytał, przybierając poważną minę. No bo w sumie mógłby przecież, w teorii, zrobić komuś krzywdę. Ujął też twarz chłopaka w dłoń i odsunął ją od swojej. W końcu za naruszanie jego przestrzeni prywatnej się płaciło, a on musiał mieć pewne zasady, których się nie łamie. Przy okazji drugą ręką zabrał chłopakowi jego alkohol.
    Nigdzie cię nie zabiorę – powiedział, wylewając chłopakowi jego alkohol. – A ty czemu upijasz się w parku o tej porze? – zapytał z ciekawości.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Sam Viktor nie spodziewał się, że tego wieczora kogoś zaczepi; właściwie, to przywykł do tego, że to on sam był zaczepiany przez miłośników wysokoprocentowych trunków (i niestety, nie byli to kompanii studenckich imprez odbywających się w akademikach oraz mieszkaniach opłacanych z kieszeni ciężko pracujących rodziców), zatem odwrócenie ról można przypisać swoistemu rozwojowi młodego Vårvika — jeżeli popracuje jeszcze nad magią zakazaną i przejdzie przemianę w ślepca, być może będzie mógł ubiegać się o tytuł Straceńca Roku. Nawet teraz klatkę piersiową rozdzierał ból; miał wrażenie, że serce obrosło mu skorupą przylegających nań trosk, stając się coraz cięższe i cięższe, i choć nie odważył się wypowiedzieć swych obaw na głos, i choć odsuwał od siebie natrętne myśli o samouinicestwieniu, nie mógł wyzbyć się przeczucia, że niebawem załamie się pod wpływem tego ciężaru.
    Miał ciężkie serce. Nie musiał przywiązywać kamienia, pisała jakaś śniąca poetka, której nazwisko brzmiało obco i dziwnie i za nic w świecie nie potrafił sobie go przypomnieć.
    Szkoooda — westchnął przeciągle, wodząc mętnym wzrokiem po twarzy swojego rozmówcy, jakby naiwnie liczył, że w ten sposób uda mu się zapamiętać chociaż część detali jego twarzy. Upił więc samotny łyk z butelki, lecz nie zwiększył dzielącego ich dystansu. Wciąż uparcie stał obok mężczyzny, licząc na... właściwie, to sam nie wiedział na co liczył.
    Spacer? Brwi Viktora lekko uniosły się ku górze, lecz żadne pytanie nie przecisnęło się przez krtań. Zamiast tego przygryzł wargę, gdy ciepło obcych palców spotkało się z chłodem jego skóry; zrobił to nieświadomie, gdy ciało przeszedł dawno zapomniany dreszcz. — Liczę na to, że jesteś niebezpieczny — wymamrotał z uśmiechem, który nie chciał zejść z jego warg, po czym bez słowa wypuścił butelkę z kościstych palców — zarówno przez spowodowane upojeniem opóźnieniem reakcji, jak i naiwną myśl, że być może przypadkowy przechodzień zmienił zdanie i chce się z nim napić — by następnie z narastającą bezsilnością patrzeć, jak jej zawartość barwi śnieg na ciemny kolor. Wylał. Jego. Szkocką.
    Nie potrafił jednak być zły; ramiona jedynie uniosły się w westchnieniu zrezygnowania.
    Próbuję zapomnieć o tym, co zrobiłem — odparł beztrosko, lekceważąco, tonem zupełnie niepasującym do wagi wypowiedzianych słów. — Okropnie ładny jesteś… Znaczy, okropny i nieładny...
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Niezbadane są wyroki losu, który jak widać lubił kłaść ludziom kłody pod nogi. Ramon nie lubił, gdy miał w życiu pod górkę. Unikał niebezpieczeństw i nie chciał być nigdy w centrum uwagi, nawet jeśli sądził, że powinien. Miał o sobie bardzo wysokie mniemanie, przez co na wielu ludzi spoglądał z góry. Był okropnie nudną osobą, jeśli chciałoby się spojrzeć na wszystko co robił, jeśli nie tyczyło się to pracy, która dla niego była jedyną bardziej ekscytującą rzeczą. W swoim życiu przede wszystkim kierował się swoim bezpieczeństwem, z tego właśnie względu nie mógł sobie pozwolić na robienie głupstw i rzeczy nieprzemyślanych.
    Zdrowia byłoby mi szkoda – odpowiedział. Nikomu jednak nie miał zamiaru robić wykładów na temat szkodliwości wszelkich używek, bo sam nie był medykiem i nie znał się na takich rzeczach. Z resztą każdy miał swój własny rozum i wiedział co robił. Westchnął, odgarniając sobie włosy z czoła.
    Jesteś za młody do chodzenia pijanym po parku – powiedział w końcu. Nie obchodziło go to, co nieznajomy miał zamiar zrobić ze swoim życiem. No ale czy chciał mieć młodego chłopaka na sumieniu? Pewnie nie przejąłby się jego losem zbyt mocno, bo w końcu się nie znali, ale jakaś myśl mogłaby zasiać się mu w głowie. No i po co? My\usiał więc wylać mu ten alkohol, żeby nieznajomy nie czuł pokusy dalszego upijania się. Albo zrobił to z czystej złośliwości.
    Jesteś dziwnym chłopcem, szukasz sobie kłopotów? – zapytał. Nieznajomy wydawał się mu zagubiony emocjonalnie. Ludzie, którzy nie mają problemów i nie muszą się z nimi mierzyć nie sięgają po alkohol i nie spacerują pijani po okolicy, w której mogą natknąć się na różnych typów. Miał szczęście, że Ramon nie należał do tych, którzy wykorzystują takie sytuacje. Owszem, był złośliwy i niemiły, ale na tym się to wszystko kończyło, więc najgorsze co mógł komuś zrobić, to obrazić.
    A co takiego zrobiłeś? Pokłóciłeś się z rodzicami? – zapytał nieco kpiącym tonem. Chłopak wydawał mu się być młody, więc pierwsze co przyszło Ramonowi do głowy, to właśnie to, że pokłócił się z rodzicami i ma jakiś dziwny okres buntu, który nakazuje mu tak głupie zachowanie. Nie żeby on sam był od chłopaka lepszy, biorąc pod uwagę gdzie ostatecznie skończył.
    Czy to nie szczęście, być ładnym? – zapytał. Nigdy nie uważał za stosowne dziękowania za bycie ładnym. On sam miał po prostu szczęście, że urodził się z odpowiednimi genami, nie mówiąc już o tym, że zawsze mógł zmienić w sobie to, co mu się nie podobało.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    "Zdrowia byłoby mi szkoda."
    W odpowiedzi na jego słowa jedynie prychnął, wywracając teatralnie oczami. Jakby naprawdę zależało mu na zdrowiu, nie wystawiałby go na szwank, włócząc się po okolicy późną porą. Poza tym, jaki był sens nadmiernego dbania o swoje zdrowie, skoro na końcu i tak zamieni się jedynie w bielejące kości? Być może zostanie na tym padole łez nieco dłużej, niż grzesznicy ulegający prymitywnemu pragnieniu wystawienia swych ciał na działalność trucizny, lecz w ostatecznym rozrachunku, to oni wyjdą na tym korzystniej. Życie w ascetyzmie to żadne życie.— Jestem za młody na wiele rzeczy. — na przykład na miłość tego, którego kochał ponad wszystko. Och, gdyby tylko Viktor urodził się kilka lat wcześniej; być może wtedy ukochany nie traktowałby go jak dziecka, infantylnego i niepoważnego (ale czy zachowanie młodego galdra było dojrzałe i odpowiedzialne?), a być może, ale tylko może, patrzyłby na niego jak równego sobie.
    Chciał wreszcie zasłużyć na odrobinę miłości. Czy to tak wiele?
    Kłopotów? — zmarszczył brwi zaskoczony jego pytaniem, zaraz jednak na jego twarzy pojawił się niby beztroski uśmiech, lecz cierpkość wylewała się z każdego drgnienia mięśni twarzy — Och nie, szukam rozwiązania moich problemów.
    Samobójstwo brzmiało smutnie nudno (poza tym, poprzednim razem mu się nie udało, a obcy ludzie zaczęli wchodzić mu do głowy), za to ogranie ze swym losem... Och! Cóż za ekscytacja, nie wiedząc, czy zakończy swe życie wykrwawiając się w śniegu, czy zachłyśnie się wodą. Możliwe, choć najmniej atrakcyjne ze wszystkich opcji, było również to, że nie stanie się nic, a Viktor wróci do domu cały i zdrów, by paść z policzkiem przytulonym do poduszki.
    Zagubiony? Był bardzo zagubiony. Życie mu się sypało — zapewne z boku nie wyglądało to tak tragicznie, jak widział to student, lecz kiedy codzienne czynności urastają do rangi wielkich przeszkód, byle niepowodzenie przerastało człowieka.
    Gdyby żyli, pewnie pokłóciliby się ze mną o to, co się stało... — przytaknął z melancholią kryjącą się w drżącym głosie. Pytanie nieznajomego, prozaiczne na pierwszy rzut oka, dotknęło duszy Viktora w sposób, w jaki nie chciał, aby była ona dotykana; zbierał gorące łzy pod powiekami, ściskał krtań, rozlewał się gorzkim smakiem na języku. — Straciłem przyjaciela. To znaczy, nie straciłem; on wcale nie umarł, ale chyba nie będzie chciał się dłużej ze mną przyjaźnić. Zresztą, chyba nigdy też nie patrzyłem na niego jak na przyjaciela... Ale teraz to już bez znaczenia, znienawidzi mnie za to i nie będzie chciał mnie widzieć…
    Alkohol obdzierał ze wstydu; kiedy był pijany mógł bez przeszkód mówić o rzeczach, których nie odważyłby się powiedzieć na trzeźwo. Zwierzanie się obcej osobie było łatwiejsze, niż komuś bliskiemu; istniała szansa, że już nigdy więcej się nie spotkają.
    Nie wiem — odparł po chwili zastanowienia — Nigdy nie byłem ładny.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Uśmiechnął się. Nieznajomy wydawał mu się niegroźny, a więc Ramon nie miał żadnych przeciwwskazań by z nim rozmawiać. Jasnowłosy sprawiał wrażenia zagubionego dziecka, które nie może znaleźć swojego miejsca w świecie. Taka troszkę romantyczna dusza, zżerana od środka swoimi emocjami, którym nie pozwala ujrzeć światła dziennego.
    Z całą pewnością za młody na picie alkoholu w takich ilościach i o takiej porze, ale rób co chcesz – powiedział. W końcu już i tak wylał chłopakowi alkohol, więc mógł dalej udawać, że mu nie zależało. Pamiętał jednak, że kiedyś również znajdował się w takiej sytuacji. Oczywiście nie miał pojęcia, co działo się w życiu nieznajomego, bo skąd miałby na to wpaść, niemniej jednak będąc młodszym, również czuł się zagubiony. Z umiejętnościami takimi, jakie miał on musiał się pilnować. Musiał się ukrywać i tłumić emocje, by przypadkiem nie zmienić wyglądu wtedy, gdy było to niewskazane. Zmiennokształtność miała być jego zgubą, a przynajmniej taka była w ustach jego matki, która zawsze go straszyła. W jej mniemaniu Ramon miał sprowadzić na siebie wszystkie możliwe nieszczęścia, by w ostateczności znaleźć się w jakimś dole. Tak się nie stało, a chłopak na swojej drodze spotkał kilka osób, którym zmiana wyglądu odpowiadała. Właśnie przez to wpakował się w życie w burdelach i domach uciech cielesnych. Być może gdyby jego matka miała do niego inne podejście, to jego życie byłoby zupełnie inne.
    I jak ci to wychodzi? – zapytał. Oczywiście rozwiązań mogło być mnóstwo począwszy od prostych, a skończywszy na najbardziej drastycznych. Każdy sobie radził jak potrafił. W końcu wszyscy mierzyli się z jakimiś problemami. – Niech ci tylko nic głupiego do głowy nie przychodzi – powiedział. Samobójstwa były głupią rzeczą, no ale nie siedział ludziom w głowach, więc nie wiedział, z czym się borykali.
    Och – wydusił z siebie na wieść, że rodzice chłopaka nie żyli. Nie chciał brnąć w ten temat, bo nawet on miał pewne granice, których nie chciał przekraczać. Owszem, był niemiły i czasami chamski, ale przypominać komuś, że jego rodzice nie żyją było już poniżej wszelkich poziomów. Odchrząknął więc i zapanowała krótka, ale dość niezręczna cisza. – Ach, miłość… czemu miałby cię znienawidzić, co takiego zrobiłeś? – zapytał z nieskrywaną ciekawością w swoim głosie.
    Przesadzasz, jest całkiem uroczy – stwierdził, bo może jego zimne serduszko nieco go ruszyło na wieść o tym, że chłopak nie miał rodziców.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Wywrócił oczami, niemalże teatralnie, niczym dzieciak słuchający rodzicielskiego kazania; słuchał od niechcenia, nie zamierzając dostosować się do ani jednej z rad. Wszakże to on wiedział najlepiej, był najmądrzejszy, najwspanialszy i omylnie przekonany o własnej niezniszczalności. Różnica jednak polegała na tym, iż Viktor zdawał sobie sprawę z kruchości własnej egzystencji, przekraczał granice, prowokował, szukał kłopotów — była to swoista forma autoagresji.
    Dobrze, tatusiu, nie będę pił alkoholu w takich miejscach — odfuknął, wsuwając —  po tak długim obracaniu przez odrętwiałe palce — rozpaczliwie pomiętego papierosa pomiędzy wargi, by następnie przypalić go zaklęciem; robiąc to patrzył nieznajomemu prosto w oczy, unosząc kąciki ust w zaczepnym uśmiechu. Skoro mężczyzna nie chciał mu pomóc, musiał wziąć sprawy w swoje ręce. Zaraz potem wypuścił dym z płuc, prosto w twarz swojego rozmówcy. Śmiało, bezczelnie, prowokując do, w zależności od interpretacji, pocałunku lub bójki.
    W odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami. Czy stałby przed nim, gdyby udało mu się znaleźć rozwiązanie?
    Za późno na rady! — prychnął gniewnie, odsuwając się od obcego — Na moje życie składają się same głupie pomysły i jeszcze głupsze decyzje!
    Roześmiał się nawet, lecz był to pusty, pozbawiony radości śmiech cynika. Nagle poczuł trudną do opisania złość względem matki o to, że nazwała go Viktor — o ironio, z łaciny zwycięzca — skoro czuł się przegrany w każdym aspekcie. Och, zrobiła to specjalnie! Wiedziała, jak nędzny żywot będzie wiódł, zatem zrobiła to celowo, żeby czuł się teraz taki mały i upokorzony!
    Och, nic wielkiego... Pocałowałem go, a on tego nie odwzajemnił. I możemy udawać, że nic się nie stało, ale nasza relacja już nigdy nie będzie taka sama i zaczniemy się od siebie odsuwać, bo wszyscy się zawsze ode mnie, kurwa, odsuwali — westchnął niby beztrosko, lecz pod powiekami zebrały się gorące łzy, nadające szklistości jego spojrzeniu. Pośpieszenie wytarł oczy rękawem, udając, że przeciera je ze zmęczenia, a usta znów wygięły się w wymuszonym uśmiechu — No, no, już, przestań, bo się jeszcze zarumienię! Nie musisz mówić mi pięknie, żeby zdobyć moje zaufanie. Poszedłbym z tobą, nawet gdybyś miał Pieczęć Lokiego na dłoni i pozwolił ci robić ze sobą co tylko zechcesz.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Pokręcił lekko głową. Było to smutne, że musiał wkręcić się w taką przytłaczającą rozmowę. Nie znał swojego rozmówcy, nie miał pojęcia, co siedziało mu w głowie, ale z każdym kolejnym słowem, które wypowiadał, Ramon zaczynał odczuwać pewnego rodzaju sympatię. Nie było to jeszcze coś, co zmusiłoby Ramona do rozwinięcia znajomości. Był bowiem samotnikiem i nie lubił zbierać sobie przyjaciół. Nie miał ich zbyt wielu, o ile kogokolwiek mógł tak nazwać. Oczywiście posiadał bliższe relacje. Każdy z jego znajomych czy przyjaciół był osobą, do której Ramon miał zaufanie. Nie był w stanie otaczać się wieloma osobami, bo zależało mu na prywatności i bezpieczeństwie. W końcu wystarczyłoby, żeby powiedział o swoich umiejętnościach jednej nieodpowiedniej osobie, by cała jego tożsamość, tak skrzętnie ukrywana przez te wszystkie lata, ujrzała światło dzienne. A on cenił sobie swoją anonimowość i to, że w każdej chwili mógł zmienić się w kogoś innego, nie musząc bać się o zdemaskowanie.
    Cieszę się – odpowiedział, nie reagując na zaczepkę chłopaka. Miał doświadczenie w powściąganiu swoich emocji. W jego kręgach emocje nie były czymś, co się podobało. To on miał sprawiać wrażenie, jakby wszystko mu odpowiadało, a wszelkie radości i smutki zduszać w zarodkach, by później w swojej miłej samotności, przeklinać i obrażać wszystkich, przy których musiał się powstrzymywać. W końcu emocji nie można było dusić w sobie zbyt długo.
    Jestem ostatnią osobą, która powinna doradzać innym – uśmiechnął się. W końcu wszyscy odradzali mu to, co aktualnie robił. Jak widać niezbyt szło mu słuchanie rad innych i był przekonany, że to dyskwalifikowało go do tego, by mówił innym, co mają robić ze swoim życiem. Lubił wydawać ludziom polecenia i gdy inni go słuchali, ale nie chciał mieć czyjegoś życia w swoich rękach i myślach. Nie chciał angażować się aż tak.
    To nie myśl o nim, głupio jest zadręczać się myślami o człowieku, który nie myśli o tobie – odpowiedział. On sam nigdy nie był zakochany. Nigdy więc nie czuł gorzkiego smaku odtrącenia. Miłość i zauroczenie było dla niego pojęciem abstrakcyjnym, którego nie potrafił sobie wyobrazić i które uważał za żałosne i naiwne. Być może było to podyktowane doświadczeniem w burdelach, w których pracował i tym, że obsługiwał klientów, którzy byli w „szczęśliwych” związkach. – Robisz błąd ufając innym, masz szczęście że mam zbyt mało czasu by to wykorzystać – powiedział, bo o ile wizja „robienia z kimś co tylko się chciało” była kusząca, to jednak daleko było Ramonowi do posuwania się do jakichś niecnych czynów.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Nie chciał zwalać się nikomu na głowę, być problemem, obarczać ciężarem psychicznym własnych traum. Nie chciał i – zazwyczaj – udawało mu się unikać kompromitujących zwierzeń, ale ostatnimi czasy desperacja wkradła się do jego umysłu i zapragnął jak nigdy dotąd, aby jego głos został usłyszany, wyrzucić z siebie emocje, z którymi sobie nie radził. Dopiero gdy wytrzeźwieje dotrze do niego, czego się dopuścił; wówczas będzie mu ogromnie wstyd przed samym sobą i wleje w siebie kolejne ilości alkoholu,  aby zapomnieć o zażenowaniu, jakie towarzyszyło mu, gdy spoglądał w lustro.
    Irytowało go to, że nieznajomy wykazywał się w stosunku do niego cierpliwością godną stoików. Viktor nie pragnął zrozumienia, zależało mu na kontrataku, wdaniu się w pyskówkę, szarpaninę. Zdawał sobie sprawę z tego, jak szczeniackie było jego zachowanie, lecz nie mógł i nie chciał temu w żaden sposób zaradzić. Miał w głowie mętlik, najprawdziwszy węzeł gordyjski sprzecznych ze sobą myśli i uczuć. Chciał krzyczeć dopóki struny głosowe nie odmówią posłuszeństwa, walić pięściami na oślep w pierwszy lepszy cel, aż obedrze knykcie, rozpruć własną skórę — zrobić cokolwiek,  by ból fizyczny zagłuszył to, co działo się wewnątrz niego.
    Ludzie lubią umoralniać innych  — wzruszył ramionami, kolejny raz zaciągając się papierosem — Kim ty właściwie jesteś? — wbił pomiędzy nich drzazgę pytania,  pochylając się nieco nad swoim rozmówcą (był od niego zaledwie kilka centymetrów wyższy, ale grube podeszwy butów dodawały mu wzrostu. — Jak to robisz, że nie poddajesz się takim…. przyziemnym pokusom?
    Zbył jego uwagę cichym parsknięciem. Gdyby w życiu kierowano się jedynie zasadą wzajemności, nie byłoby tylu poetów, pisarzy i artystów. A tak się składało, że Viktor uwielbiał literaturę i sztukę, choć sam uważał, że ma dwie lewe ręce do wszystkiego.
    Dopiero co mówiłeś, że chciałeś wybrać się na samotny spacer — westchnął, kolejny raz odpowiadając wybiórczo. Zdawało się, że młodszy galdr słyszy tylko to, co chce usłyszeć, że zamyka się na wszelkie słowa pocieszenia, że nie chce słuchać porad. Nie wynikało to jednak z próżności, o nie; zwyczajnie odnosił wrażenie, że mężczyzna produkuje się na marne — nie pomoże komuś, kto czuł się stracony dla świata.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Dla Ramona niemal każda osoba, z którą miał nieplanowany kontakt, była problemem zwalającym się na głowę. Nie ufał ludziom i nie przepadał za ich towarzystwem. Wiele razy zdążył się przekonać, że zbyt wielkie zaufanie może prowadzić do okropnych rzeczy. Już nawet nie chciał liczyć ile razy pozwolił wykorzystać siebie i swoje umiejętności, tylko po to, by w ostateczności mieć problemy. Nauczył się więc robić tak, by każde jego działanie odbywało się na jego własnych warunkach. To on miał dyktować to, co działo się dookoła. Niestety na drodze pojawiali się jednak osobnicy, tacy jak ten nieznajomy, którzy skutecznie niszczyli jego misterny plan.
    Nie umoralniam, lepiej nie brać moich uwag do serca – powiedział, uśmiechając się lekko. Nie chciał mówić nieznajomemu kim jest i czym się zajmował. Nie był to dobry pomysł aby rozmawiać o swojej profesji na prawo i lewo. Zależało mu na tym, by nikt nie wiedział o nim zbyt wiele. Z resztą nie był wylewny i zazwyczaj to on wysłuchiwał historii swoich klientów. Mężczyźni, którzy go odwiedzali nie chcieli słuchać jego historii. Przychodzili spełniać swoje prywatne zachcianki i nie obchodziło ich, kim była osoba stojąca po drugiej stronie. Bakken wypierał się prawdy o sobie. Wstydził się tego skąd pochodził i jak toczyło się jego życie. Jego własna matka skutecznie zaniżała mu poczucie własnej wartości przez wiele lat, a Ramon potrzebował kolejnych, by odbudować pewność siebie niemal do patologicznych rozmiarów.
    Po prostu jestem lepszy od innych, używki są łatwą ucieczką od problemów – powiedział szczerze. Kiedy nie pracował, to nie musiał udawać swojego charakteru, który już niejedną osobę zdołał przepędzić. Był szczery i mówił co myślał bez strachu o to, z jaką opinią może się to spotkać. Aktualnie miał przed sobą rówieśnika, który z całą pewnością nie należał do grona, które musiały mieć o Bakkenie dobre zdanie. Ciemnowłosy wyszczerzył się.
    I dobrze mi szło, dopóki nie stanąłeś na mojej drodze – odpowiedział. – To kim jest ten twój wybranek? – zapytał, bo skoro już rozmawiali, to mogli pogadać właśnie o nieszczęśliwej miłości niż o jego życiu. Musiałby na szybko wymyślać jakaś historię.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Viktor natomiast kochał ludzi; intrygowali go, od najmłodszych lat chciał poznać mechanizmy kierujące ich zachowaniem, odpowiedzieć na pytanie dlaczego ktoś jest taki, jaki jest i robi to, co robi, obnażyć cudze traumy oraz sekrety, lecz nie z okrucieństwa, a chęci pomocy. Jednocześnie sam na tę pomoc się zamykał, unikał rozmów o swoim stanie, budował wokół siebie mur - właściwie, to całą twierdzę - by nie rzucać się w oczy i nie sprawiać nikomu problemów.
    Ale przecież nie można silnym przez cały czas — pokręcił głową ze zmartwieniem malującym się na twarzy. Nie rozumiał nieznajomego, a bardzo chciał zrozumieć; wiedział, że w rozmowach z obcymi ludzie zawsze stają się pokazać z jak najlepszej strony, wybielić się, umniejszyć rozmiar swych win, lecz była to droga donikąd. Viktor o wiele bardziej byłby spokojniejszy, gdyby dane było mu ujrzeć ludzką twarz mężczyzny, poharataną grzeszkami, naznaczoną błędami przeszłości, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nie miał prawa niczego od niego wymagać, więc słuchał jedynie z pokorą tego, co ma mu do powiedzenia.
    Shh... Za dużo chcesz wiedzieć — mruknął, przykładając palec do ust nieznajomego, tylko po to, aby wprowadzić go w konsternację niespodziewanym naruszeniem jego przestrzeni osobistej, dzięki której strzelił mu pstryczka w nos. Delikatnego, bardziej zaczepnego, aniżeli mającego sprawić mu ból — To za moją szkocką — roześmiał się.
    Och, pijany był taki odważny, taki śmiały; po alkoholu świat był lepszy, bardziej znośny i sam Viktor stawał się bardziej wyrozumiały względem siebie, nie krzywił się z obrzydzenia na widok swego odbicia w lustrze i nawet dochodził do cynicznego wniosku, że być może jemu też należy się odrobina pomocy, ramię do wypłakania oraz dobre słowo.
    Nie będę ci już zajmował czasu. Do zobaczenia! — bo tego, że jeszcze kiedyś się spotkają, był niemalże pewien, jakby same norny szeptały mu do ucha swe wizje. A potem odszedł chwiejnym krokiem w tylko sobie znanym kierunku, a jego sylwetka powoli tonęła w mroku nieoświetlonej części parku.

    Viktor i Ramon z tematu



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.