Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Lustrzane odbicie (J. Tikkala & T. Tougaard, styczeń 2001)

    2 posters
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Swoje długi należało spłacać.  Był o tym przekonany, dlatego tak chętnie korzystał z każdej nadarzającej się formy egzekucji i nie czekał w nieskończoność, bo ludzka pamięć potrafiła być niezwykle ulotna. Jako, że ostatnio znowu przyuważył młodą snującą się w nieodpowiedniej dzielnicy i nie omieszkał poinformować o tym jej przerażającego brata, tak teraz, zgodnie z umową, narzucał się Toke, egzekwując swoje wynagrodzenie. Niezbyt wyszukane w tej części miasteczka, pospolicie zwane samogonem. Obawiał się chłopaka i podskórnie czuł, że powinien trzymać się od niego z daleka, ale potrzeba szybkiej gratyfikacji była silniejsza. Miejsce, podobnie do alkoholu też nie należało do jakichś specjalnie wyszukanych, ale było dalekie od tych, w których z reguły się poniewierał. Prawdę mówiąc - pasowało mu bardziej. Jakoś nie miał chęci pokazywać się w towarzystwie chłopaka w bardziej publicznych miejscach i chociaż Salon Luster był pomysłem Toke, przystał na niego bez większego kręcenia nosem, co raczej nie często się zdarzało.
    - Masz dziwne upodobania.- powiedział na dzień dobry mijając go szerokim łukiem i opierając się o ścianę budynku, jakby wcale się z nim nie umawiał, tylko przystanął obok, bo właśnie tak zamierzał od momentu opuszczenia domu albo nagle zmęczył się wędrówką.
    - Przyniosłeś czy niepotrzebnie tracę swój cenny czas?- przyglądał mu się zupełnie niczym własna, ciekawska wiewiórka. Zapuszczał żurawia usiłując ustalić czy ilość przyniesionych kropli będzie choć trochę satysfakcjonująca. Jukka miał dziś więcej pytań niż odpowiedzi. Nadmierną gadatliwością usiłował ukryć strach, który Tougaard w nim wywoływał. Sam sobie nawet zadawał pytania i sam na nie odpowiadał mrucząc coś pod nosem niezrozumiale. Starał się zagłuszyć wyimaginowane poczucie grozy. Pragnął spojlerów, żeby zniwelować strach. Zabieg ten chyba zakończył się chwilowym powodzeniem. Nawet ten nieuzasadniony lęk gdzieś na chwilę powędrował, skoro chłopak był w stanie nie tyle z nim rozmawiać, co nawet zainicjować rozmowę..
    Nie przepadał za nim. Za Toke. Jego uśmiech nie tyle nawet go irytował czy drażnił, co wywoływał jakiś nieprzyjemny dreszcz, który przebiegał po plecach ilekroć skrzyżowali ze sobą spojrzenia. Ilekroć zauważył, jak go modeluje. Coś mu w nim nie grało. Sam do końca nie wiedział co. Czy wspomnienie było prawdziwe, czy coś sobie dopowiedział? A może jego bujna wyobraźnia wytworzyła obrazy, które nie miały prawa zaistnieć?
    - To gdzie jest to wejście? - zaczął się niepokoić.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Krzywy uśmieszek błąkał się po bladych ustach, nieco spękanych od przeszywającego grudniowego chłodu, gdy przebierając w miejscu nogami wypatrywał przybycia Jukki. Wiedział, że miał wobec niego dług - narastający z każdą kolejną parszywą sytuacją, w którą wplątywała się Thea, a której konsekwencji już niezliczoną ilość razy udało im się uniknąć właśnie dzięki ostrzeżeniom Jukki, docierającym do Toke z niezwykłym wręcz wyczuciem czasu. W gruncie rzeczy, mimo postawy pełnej nonszalancji i niewymuszonego rozluźnienia, nie znosił, a równocześnie czuł się zaintrygowany tym dziwnym uczuciem w dołku, które towarzyszyło mu przy każdym ich spotkaniu. Miał wrażenie, że ten dług, choć spłacany regularnie, bez ociągania, ciągnął się za nim potem niczym nocna mara, skaza na honorze, burząc pielęgnowane od lat przekonanie, że wszystkiego jest w stanie dokonać zupełnie sam. A może nie chodziło o sam dług, a o tlącą się w jego wnętrzu obawę, neutralizowaną pospiesznym wzruszeniem ramion; obawę, że wtedy, tamtej nocy, przez ten ułamek nieznośnie dłużącej się - zapewne jedynie we wspomnieniach - sekundy Jukka dostrzegł cień drzemiącej w nim prawdy. To nie było wspomnienie, do którego przepadał wracać.
    Chociaż przecież wszystkiemu była winna ona. Thea.
    - Nawet sobie nie wyobrażasz - mruknął przekornie w odpowiedzi, odbijając się od ściany, wyciągając z kieszeni kurtki upchnięte tam dłonie pozbawione rękawiczek. Wbił spojrzenie w jego niebieskie tęczówki, wypatrując w nich reakcji na nie pozbawione drugiego dna słowa. Sięgnął za pazuchę kurtki, po chwili ukazując jego butelkę wysokoprocentowego trunku. - Tym razem zdecydowałem się na coś z wyższej półki. Z pewnością doceni je tak wprawne podniebienie jak twoje - odparł z nutą sarkazmu, wręczając mu zapłatę. Glögg najwyższej jakości, podarowany mu przez oddanego fana.
    Obserwował go przez moment uważnie, spod półprzymkniętych powiek wyzierających spod naciągniętego na głowę kaptura, chociaż tak naprawdę tylko jedno ze świdrujących młodzieńca oczu dostarczało mu obraz jego twarzy. Ten był jakby połowiczny, niepełny, korciło go, żeby wykorzystać drugie z nich, spojrzeć w jego wnętrze, bo już od dłuższego czasu to, co zewnętrzne, nie wydawało się Tougaardowi wystarczające. To drugie, zupełnie ślepe, poruszało się całkiem naturalnie jakby wcale nie dotknęło go przekleństwo daru, który Toke posiadał. Wyczuwał rezerwę, niechęć podszytą strachem. Poczucie nieprzyzwoitej satysfakcji rozlało się po jego wnętrzu, gdy teatralnym gestem wskazywał mu wejście do tego tajemniczego przybytku. Miał świadomość, że stąpa po cienkiej linii, że Jukka nosił w sobie nie tylko strach, ale przede wszystkim podejrzliwość, jakby domyślał się prawdy. Nie tylko o objawiających się pod skórą Tokę ciemnych żyłach, ale i o pozbawionej skrupułów pustce, która wypełniała go niczym wydmuszkę.
    Była w tym pewna ironia. W tym, że wyznaczył im spotkanie właśnie w takim miejscu - pełnym luster, które zdolne były uchwycić nawet najskrzętniej skrywane drgania mięśni twarzy, grymasy wykrzywiające lico, a w jego przypadku, odbijając tym samym czystą prawdę tokowego wnętrza. Świadomie igrał z tamtą obawą, neutralizował ją, gdy było mu to na rękę, gdy było to zbyt niebezpieczne, podsycając jej iskrę pozornie bez powodu, w wieczory takie jak te, z założenia pozbawione głębszych znaczeń.
    - Podobno wizyty w tym salonie nie tak łatwo zapomnieć - szepnął prowokacyjnie, nachylając się do ucha Jukki tak, że chłopak mógł poczuć na swoim policzku jego oddech.
    Podłoga zaskrzypiała lekko, gdy przekroczyli próg.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Gwałtowność ruchów, zwłaszcza ze strony, z której spodziewał się ataku, nieco usztywniła mięśnie przywykłe w ruchu obronnym raczej zastygać niż spinać się do ucieczki. Przez zauważalny „ułamek sekundy” Jukka zamarł, gdy chłopak postanowił odbić się od ściany i wyciągnąć ręce z kieszeni. Nie potrafił nawet ukryć tego odruchu. Zamierzał jednak udawać, że nic podobnego nie miało miejsca uznając go za niebyły. Sztukę wyparcia miał opanowaną do perfekcji. Tak przynajmniej można by uważać. Jednak niepewność, która wyrysowała się na jego twarzy w związku z odruchowym grymasem, nie dała się tak łatwo zmyć. Toke zawsze wywierał na nim jakieś większe wrażenie. Może przez tą pewność siebie, mniej dziecinne usposobienie. Coś mrocznego. Nieokreślone coś.
    Drugie dna znaczeń w połączeniu ze świdrującym spojrzeniem chłopaka, tak dominującym i osaczającym zarazem... Cała ta mieszanka niewypowiedzianych doznań wysuszyła mu gardło. Nerwowo odchrząknął. Chciał to zrobić niezauważalnie. Być może nawet mu się to udało. Każda jednak zgłoska będąca jego wytworem wydawała mu się głośna na tyle, że mogłaby wywołać górską lawinę. To zabierało mu trochę spontaniczności. Powiedzmy sobie szczerze, od tego pamiętnego wieczora, gdy wraz z Theą i Toke uciekali w popłochu przed kruczymi, wyrosła jakaś ściana, która stanowczo odgradzała go od Tougaarda, dystansowała i nie pozwalała na zbyt swobodną spontaniczność, do której Tikkala był przyzwyczajony.
    - I wolę tego nie robić. – wolał sobie nie wyobrażać. Znowu minimalnie drgnął, gdy uświadomił sobie, że całkiem wyraźnie, choć cicho, wypowiedział swoje myśli. To było bardzo nie dobre, gdy myśli ulewały się na zewnątrz przez wrota uchylonych ust i język rozwiązywał się przekraczając barierę zębów. Nie powinno się być tak szczerym wobec kogoś, kogo się obawiało i w czyim towarzystwie nie czuło się zupełnie … przynajmniej bezpiecznie, o ile nie dobrze.
    Oddany oczekującej obserwacji rozjaśnił się na widok ładnej butelki. To nie było wcale tak, że Jukka nie potrafił docenić zacnego napitku. Nie lubił przepłacać za coś, czego zadaniem było nieco ogrzać ciało, rozluźnić mięśnie i sprawić, że wszelkie upokorzenia i przykre sytuacje pójdą w niepamięć, przynajmniej na te kilka godzin umożliwiające chociaż częściową regenerację sił mentalnych i fizycznych.
    - Znajdujesz przyjemność w obrażaniu mnie? – odważył się mu postawić w niepewnym wyzwaniu wznosząc wzrok w stronę chłopaka, chociaż jego głos nieco zaskrzypiał jak nienaoliwiony zawias. Zbyt wysoki ton nie współgrał z tym wszystkim. Otoczką, którą tworzył chcąc udowodnić chyba tylko sobie, że na to go stać. Wydał jakiś fałszywy ton niczym drapnięcie pazurem po tafli szkła, który to ton nie potrafił nic poza sprowokowaniem grymasu bólu i dezaprobaty. Miał na koniuszku języka, by dodać, że to nie on aż się prosił, by kruczy wpisali jego imię. Wyryli je w swoich księgach na potępienie, ale powstrzymał się. Toke naprawdę unosił wszystkie najdrobniejsze włoski na jego skórze w uczuciu niekontrolowanego przestrachu. A jednak dość zdecydowanym ruchem sięgnął po butelkę, żeby się chłopak jednak nie rozmyślił w międzyczasie.
    - Znam się na dobrych rzeczach i potrafię dostrzegać różnicę. – znów jego głos przycichł dając mu odczuć tą nieznośną suchość w ustach. Głośno przełknął ślinę i niezbyt pewnym tonem kontynuował. - Nie zawsze powodziło mi się źle. Miałem dobry dom, kochającego ojca i opływałem w luksusy. – oczywiście jako Erika, w tym jednym z lepszych albo najlepiej sfabrykowanych momentów życia. Nie mniej jednak, dusza raz skażona poczuciem estetyki i umiejętnością klasyfikacji tego co tragiczne, przyzwoite i luksusowe, mimo iż czasem zmuszona jest zadowalać się bylejakością wcale nie znaczy, że nie dostrzega tej różnicy. Jukka ją widział, nawet dość wyraźnie, ale sam z siebie nie wydałby tyle na alkohol. Prędzej na ozdoby, nawet jeśli jedyną wartością jaką przedstawiały miałby być ich przyjemny dla oka wygląd.
    Lustrowany tak przez ślepca nieco zgarbił się w sobie. Temu badawczemu typowi spojrzeń nie potrafił się jakoś sprzeciwić ani przeciwstawić. Czuł, jak przestrzeń między nimi się obkurcza.
    Z niejakim ociąganiem poszedł przodem we wskazanym kierunku. Ostatnim razem, gdy tu był, znalazł się w tym miejscu dość przypadkowo. Dlatego nie potrafił sam odnaleźć wejścia. I gdy już miał dać krok, ciepły szept chłopaka zderzył się z chłodem jego policzka. Przejechał odruchowo po nim dłonią. Żeby go z siebie zetrzeć, przytrzymać albo zamaskować w ten sposób inną reakcję. Jeśli takie działania miałyby moc dodawania i odbierania punktów do czegoś, to Jukka właśnie straciłby -10 do pewności siebie. Przez chwilę się zawahał, po czym przekroczył próg niemal skradając się, a mimo to podłoga zaskrzypiała oznajmiając złośliwym zwierciadłom, że weszli. Od momentu przekroczenia progu Jukka czuł się nieswojo. Jakby był osaczony już nie tylko obecnością Toke, ale i jakiejś bliżej nie określonej i nie nazwanej siły, która przyglądała im się z ukrycia. Chciał anonimowości? Jednak chyba znacznie bardziej anonimowo i spokojniej czułby się w lokalu pełnym ochlajtusów niż bezlitosnych luster. Bez zastanowienia, na odwagę, odkręcił otrzymaną przed paroma chwilami butelkę i pociągnął kilka solidnych łyków. Przetarł szyjkę i zwrócił ją w stronę kolegi.
    - Pijałem lepsze, ale też się nada - ocenił nieco przekornie, z całą pewnością.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Nie wiedział, kiedy dokładnie stał się odbiciem własnego ojca. Tym, który wzbudzał strach, mimowolnie prowokował napięcie mięśni nakazujące ciału przybrać pozycję samoobrony. Tym, który dostrzegał niepokój czający się w tęczówka cudzych oczu. Przemiana następowała stopniowo, niezauważalnie zakradając się pod skórę, niosąc ze sobą pustkę wypłukującą z duszy resztki pozostałych tam emocji. Jednak nawet tę opadającą na twarz maskę, nieznośnie upodabniającą go do ojca, musiał nauczyć się kontrolować. Jukka był jedną z niewielu osób, przy których Toke mógł otwarcie pozwolić sobie na chwilę naturalności, cień oszustwa wyraźnie powlekał jego oblicze, deformując rysy w karykaturalnym obrazie. Usta wykrzywiała kpina, gesty i ruchy stawały się gwałtowniejsze, nie tak wystudiowane jak na co dzień. Urzekający swym zachowaniem, kokietujący spojrzeniem mężczyzna rozpływał się nagle w powietrzu ustępując miejsca podobno prawdziwemu ja - jakkolwiek tego ostatniego Toke już od dawna nie potrafił zdefiniować.
    Chociaż mimowolnie zdawał sobie sprawę z wrażenia jakie wywierał na Jukkim, z tyłu głowy kołatała mu myśl, że jeden nieprecyzyjnie wykonany krok, jeden fałszywy ruch, a ich role mogą się odwrócić. I to on znajdzie się na przegranej pozycji, spadnie w przepaść, do której upychał od lat nawarstwiające się kłamstwa, obłudę oblekającą niemal każdy aspekt jego egzystencji i fikcyjność własnej osobowości. Stał się w końcu jedynie sklejoną z cudzych doświadczeń skorupą, naśladowcą cudzych uśmiechów, reakcji przystających do sytuacji, obłędnym aktorem zbudowanym z odbić ludzkich zachowań i intencji, pozbawionym własnego scenariusza.
    Błysnął uśmiechem w odpowiedzi na uwagę chłopaka, biel zębów rysowała się wyraźnie na tle coraz szybciej zapadającej nocy, tembr śmiechu odbił się od ścian pobliskich kamienic, jakby on również był wyćwiczonym przez lata echem cudzych wybuchów euforii.
    - Przyjemność, ależ skąd? - żachnął się z egzaltacją. - Tylko się z tobą droczę. Doceniam twój wyrafinowany gust - dodał bałamutnie, przewracając oczami, równocześnie posyłając chłopakowi kuksańca w ramię. Dłoń na chwilę zacisnęła się na ramieniu Jukki, palce wbiły się w materiał zimowego płaszcza, rozluźniły się jednak gwałtownie i opadły bezwiednie wzdłuż ciała, a na czole Toke pojawiły się momentalnie gniewne zmarszczki. Ni stąd ni zowąd opanowało go nagłe uczucie destrukcyjnej awersji, nie potrafił go dokładnie nazwać. Kiedyś zapewne określiłby je mianem zazdrości. Dobry dom. Kochający ojciec. Luksusy. - Najwyraźniej miałeś szczęście - odparował ostrzej niż zamierzał, bo słowa Jukki poruszyły w nim niegdyś wrażliwą, dzisiaj już jedynie niezwykle drażliwą strunę. Nie wierzył w to szczęście, traktował je jak kolejne kłamstwa; nie wierzył, że tak banalne aspekty rzeczywistości potrafiły uczynić życie pełniejszym. Wykradł ludziom tak wiele podobnych wspomnień, mieszczących w sobie to wszystko: dobroć, miłość i dobrobyt i wcale nie czuł się dzięki temu chociaż trochę bardziej kompletny. Wzruszył lekko ramionami, chcąc strząsnąć z siebie to nagłe uczucie napawające go odrazą do samego siebie. Przez ułamek sekundy czuł się znowu upokarzająco słaby. Szybko jednak doprowadził się do porządku, posyłając w stronę towarzysza komentarz o ciągnącej się za salonem luster sławie.
    Tuż przy wejściu natrafił na jakiegoś mężczyznę proponującego mu zniżkę, odtrącił go od siebie niecierpliwym ruchem ręki jakby odganiał od siebie natrętną muchę. Nie po to tutaj dzisiaj przyszedł, nie zamierzał tracić czasu na podobne głupstwa. Skrzypienie podłogi, wyłaniające się z półmroku kolejne lustra wprawiły go w nagłe poczucie ekscytacji, po wcześniejszym rozdrażnieniu nie było już śladu. Upiorna atmosfera panująca w salonie działała na niego ożywczo, jakby znalazł się we właściwym dla siebie środowisku.
    - Byłeś już tu kiedyś? - zapytał, przejmując od niego butelkę i pociągając porządny łyk, zagłębiając się w przestrzeń salonu, chciał jak najszybciej zostawić za sobą wejście, wkroczyć w ten zwierciadlany labirynt i nie oglądać się za siebie. - Twoje zdrowie! I tej przeklętej Thei, przez którą los postawił nas sobie na drodze. - Tak właściwie nic specjalnego na dzisiaj nie zaplanował. Od dłuższego czasu kusiło go, aby zawitać w te progi, dlaczego nie miał zrobić tego akurat dzisiaj? Akurat z Jukką? Po Przesmyku Lokiego i nie tylko, od dawna krążyły przeróżne opowieści o tym miejscu, ukazując je za każdym razem w diametralnie innym świetle. Wydawało się, że każdy odczuwał je inaczej. Działał instynktownie, poruszał się z gracją artysty pomiędzy zwierciadłami, wstąpił w niego ten sam duch, który opanowywał go na operowej scenie. Liczył jednak na inny, nietypowy, zwierciadlany spektakl.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Potrafił być dość empatyczny. To był bardzo wystudiowany stopień empatii. Wykorzystywany do własnych potrzeb. Wyciągany zza pazuchy w chwilach najmniej odpowiednich i sprzyjających szantażowi.
    Tikkala spojrzał na niego spode łba. Już miał się odezwać, ale ból skutecznie zamknął mu twarz. Jukka momentalnie się w sobie skulił, po czym roztarł miejsce, gdzie spotkał go kuksaniec, jakby faktycznie tak bardzo miał być bolesny. Skrzywił się, ale na jakąś jawną i głośną formę protestu nie mógł się zdobyć. Nie jestem twoim psem.- pomyślał posyłając mu jakieś powłóczyste, smętne spojrzenie. Jednocześnie sądząc, że psa pewnie traktowałby lepiej.Szybko jednak ten ton przebrzmiał nadając na chwilę wyrazowi jego twarzy więcej pewności siebie.
    Konfabulantem był wybornym, zwłaszcza, gdy dostrzegł tę iskrę zazdrości w oczach chłopaka czy raczej słysząc ją w ostrzejszym tonie wypowiedzi. Zupełnie nie wiedzieć czemu, zamiast na tym zamknąć temat, postanowił go nieco pociągnąć. Przeskoczyła jakaś klepka i postanowił wykorzystać nadarzającą się sytuację na słowną przewagę. Nie lubił, gdy stawiało się go w pozycji ofiary, chociaż nigdy z niej nie był w stanie się wyzwolić. - Owszem, miałem całkiem sporo szczęścia. Co niedziela chodziliśmy z ojcem na spacer do parku, potem na lody. - to nic, że o lodach mógł co najwyżej pomarzyć, bo Erika musiała być lekka, więc o wszelkich słodyczach mógł zapomnieć. Nieważna była prawda, ważne było jak to w tej chwili przedstawiał. Zawsze liczyły się pozory kreowane dla innych. Prawda spała w cieniu, z daleka od świateł dni i reflektorów sławy. - Ojciec poświęcał mi niemal każdą wolną chwilę. - uśmiechnął się z ledwie zauważalnym grymasem tryumfu. O tak, zazdrość mi. Zazdrość mi w tej chwili, przerażający osobniku.
    Miejsca i ich sława, która trwała jedynie na ustach zwiedzających i tylko dopóki nie wybrzmiała rezonując na nich. Nie mniej jednak coś w tej sławie było takiego, że przekraczając próg salonu Jukka nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś go śledzi, ktoś czai się po drugiej strony zwierciadeł. Podgląda ich, sprawdza i nie odpuści jakby miało tu wydarzyć się coś, co nie powinno minąć niezauważenie. Przełknął głośno ślinę. Nie czuł się tu zbyt pewnie. Podejrzliwie spojrzał na handlarza i nawet nie przeszkadzało mu, że Tore zbył go dość ostentacyjnie.
    - Byłem. - odpowiedział lekko roztargniony rozglądając się dookoła jakby zza tych luster miał się wyłonić jakiś nieuchwytny szpieg. - Ale wydaje mi się, że trochę inaczej zapamiętałem tą wizytę. - dodał. Nie był w stanie skupić się na ramach… coś czaiło się w chłodnych taflach gładkich zwierciadeł. Odruchowo złapał go za rękaw, gdy zbyt płynnie poruszał się po tych “labiryntach”. Nie chciał się z nim teraz rozdzielać. Samotna wędrówka zmuszająca go do obserwowania odbić jedynie jego własnej twarzy byłaby chyba ponad jego siły..- Spieszy ci się tak? - warknął. Dopiero przyuważył, że w mijanym lustrze ich sylwetki pocieniały, a głowy rozrosły się nieproporcjonalnie. Zaśmiał się nerwowo. - To by było dopiero wypić jakiś eliksir zmieniający wygląd pod wpływem ujrzanego odbicia. - nie słyszał o czymś takim, ale to nie znaczyło, że takie coś nie istniało. Świat galdrów był barwny, zwłaszcza jeśli miało się zasoby, by zrobić z nimi  właściwy użytek. - I twoje. - dodał pospiesznie, przechwytując swoją zdobycz. To, że postanowił się podzielić swoim napitkiem nie znaczyło, że miał też pozbyć się całości zarobku. - Serio, musisz ją lepiej pilnować. - powiedział prawdziwie zatroskany. - Widziałem, co dzieje się z galdrami, którzy mają skłonności do zakazanych praktyk. To nie jest los, który chciałbyś, żeby podzieliła. Poza tym, kruczy są.. - urwał. To paskudne wrażenie, że ktoś mu się przygląda, słucha… nie chciało to  ważenie opuścić przestrzeni znajdującej się między nimi. Dlaczego wydawało mu się, że chłopak go nie słucha tylko skupia się na podziwianiu siebie w mijanych szklanych taflach? To było jeszcze bardziej niepokojące. Jakby ktoś chciał ściągnąć ich uwagę na siebie. - Nie masz przypadkiem wrażenia, że ktoś nas śledzi? - zapytał. Niepokój  w nim wzrastał.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Nie postrzegał go jako ofiary. Nie lubił tego słowa, smaku jego znaczenia w ustach, bo gdyby je uznał, musiałby przyjąć do wiadomości, że kiedyś - gdy był jedynie drobnym, nieco niezdarnym, dopiero odrastającym od ziemi chłopcem podatnym na zło widoczne w każdym geście, słowie czy nawet spojrzeniu ojca - samego siebie mógłby określić tym mianem. A wybrzmiewała w nim słabość, coś na kształt namacalnej niedoskonałości (bo jak to, nie potrafił się obronić, być ponad swoim katem?), obdarzając ludzką osobowość niezależnym od jego woli mankamentem, brzydotą uwłaczającej mu miałkości. Jukka nie był dla niego nawet, jak do tej pory, zwyczajowym obiektem występnych eksperymentów, chociaż już od dłuższego czasu korciło go, żeby i jemu pogrzebać niepostrzeżenie w głowie. Na ten moment był jedynie, jak wielu przed nim, przynętą, możliwą pułapką zastawioną na Toke przez los, bo to wszystko mogło się przecież kiedyś skończyć, a on sam zostać zdemaskowanym. Właśnie dlatego z zasady postępował ostrożnie, zwłaszcza, gdy pokazywał światu swoje prawdziwe a nie zmiennokształtne oblicze. Zwłaszcza, gdy rzucone pod nosem Endurminnig miałoby położyć się cieniem na z jakiegoś względu cennej dla Tougaarda znajomości. A Tikkala na przestrzeni ostatnich miesięcy pokazał mu jak wielką potrafił mieć wartość. Był jego szpiegiem, oczami na Theę, bo kontrola nad nią przychodziła mu z coraz większym trudem, przysparzającym mu jedynie kłopotów, a tych wolał unikać - czemu swoją drogą zaprzeczałaby sama jego obecność w tym miejscu. W Przesmyku Lokiego, w ulubionym zakątku ślepców, gdzie ktoś taki jak on - artysta, kontratenor ceniony przez przedstawicieli klanów - nie powinien postawić stopy. Pęczniało w nim jednak przekonanie, że bez względu na wszystko, bez względu na okoliczności, zawsze udałoby mu się wymknąć, niezauważenie uciec. Dzisiaj był przy nim przy tym wszystkim Jukka, czy już raz nie udało im się zwiać wystrychając Kruczych na dudka?
    Włoski na karku stanęły mu dęba, absurdalne opary rozdrażnienia rozlewały się po skórze, gdy Jukka roztaczał przed nim kolejne wizje szczęśliwego dzieciństwa. Uczucie to było tym bardziej irracjonalne, że Toke mimowolnie domyślał się jak niewiele miały one wspólnego z prawdą. Mówiły mu o tym liczne blizny widoczne na ciele Jukki, tę, które dostrzegł kiedyś, zupełnym przypadkiem, już nawet nie pamiętał dokładnie przy jakiej okazji. Może rękawy płaszcza podwinęły mu się kiedyś niepostrzeżenie, w którymś z barów gdzie przyszło im rozliczyć się z kolejnej przysługi; może rzuciło mu się to w oczy w trakcie tamtej ucieczki, gdy gnali przed siebie na złamanie karku, obijając się o ściany portowych kamienic, potykając się o bruzdy brukowej kostki, myśląc jedynie o tym, aby przechytrzyć Kruczych, niewiele sobie robiąc ze spraw w tamtym momencie zupełnie przyziemnych. Chociaż Toke do dzisiaj żałował pochopnie rzuconego zaklęcia, nabrzmiałych czernią żył przez kilka sekund przebijających przez cienką skórę jego smukłej szyi, zanim nie przysłonił jej szalikiem.  
    - Lody są przereklamowane - skwitował w końcu, a w jego tonie wybrzmiewała nagła infantylność. Rzucił tę uwagę po dłuższej chwili, gdy już byli w środku, a narzucający się im handlarz już jakiś czas temu zniknął za bramą, przeklinając pod nosem. Wyrzekł to gdzieś między pierwszym łykiem, a przechadzką pośród luster przerwaną nagłym szarpnięciem w okolicy przedramienia, gdy Tikkala gwałtownie szarpnął go za ramię jakby obawiał się, że Toke za bardzo się oddali i zostawi go tutaj samego. Przez cień padający na jego twarz przedarł się na chwilę kolejny upiorny uśmieszek, wykrzywił usta w groteskowym grymasie i nachylił się bliżej jednego z luster obserwując zdeformowane jego magicznymi właściwościami odbicie. Wyrósł przed nim nagle szkaradny, powykręcany konstrukt, najwidoczniej będący nim samym. - A co jeśli dopiero teraz widzimy w tych refleksach swoje prawdziwe twarze? - zapytał, świadomy, że Yukka także mógł dostrzec to jego zdeformowane alter ego przeglądające się w zwierciadle, zrozumieć skrytą w tych słowach sugestię. Nagłe ukłucie ni to rozgoryczenia, ni to już dawno zaakceptowanej prawdy, sprawiło, że wyraz twarzy Toke na moment złagodniał - uderzyło go nagłe przekonanie, że tym właśnie było dostrzegane w lustrze odbicie. Zwierciadłem jego czarnej, przeżartej występkiem duszy, pustej i niezdolnej do odczuwania wznioślejszych emocji. Poczuł jeszcze większą nienawiść do ojca, ta wzrastała w nim nieustannie, jakby wciąż nie w pełni docierał do niego fakt jego śmierci. Śmierci, do której sam przecież doprowadził. Przez lata próbował ją w sobie zagrzebać, przykryć warstwą brudnej ziemi, tej samej, pod którą zniknęła drewniana ojcowska trumna. Nie potrafił jednak jej w sobie stłumić, było to chyba najsilniej odczuwane uczucie, które mu jeszcze pozostało.
    Odwrócił się do Jukki na powrót, znowu sprowadzając swoje myśli na właściwe w swoim mniemaniu tory. Nie było w nich więc miejsca ani dla  ojca, ani dla świadomości o bezgłosie własnej klatki piersiowej, bo przecież już dawno nie było w niej serca, jak Thea zwykła mu przez ostatnie lata powtarzać.
    - Właśnie dlatego postanowiłem skorzystać z twoich usług, żeby lepiej jej pilnować- powiedział, zastanawiając się na ile szczera była troska słyszana w głosie towarzysza. Czy zwracając się się do niego nieco bardziej polubownie, próbował wzbudzić w nim zaufanie? - Thea sama wybrała dla siebie taką drogę, byłoby dobrze, gdyby jeszcze nauczyła się nią kroczyć, a nie wciąż gubić się w jej zawiłych meandrach jakby ktoś wrzucił ją do jakiegoś pieprzonego labiryntu. Droga jest przecież prosta. - Dla mnie jest, przemknęło mu przez myśl, ale nie wypowiedział tego zdania na głos. Zamiast tego spojrzał uważnie w stronę Jukki, także nastawił uszy i rozglądnął się czujnie na boki. - Stary, masz paranoję. Chyba, że masz na myśli tego przeklętego handlarza? - Miał wrażenie, że znowu dostrzegł z daleka jego sylwetkę. Ta jednak rozpłynęła się w powietrzu równie szybko jak się pojawiła. Po chwili namysłu doszedł do wniosku, że to najwidoczniej salon mącił im w głowie, jego atmosfera przenikała do kości, brała w posiadanie umysł, każąc im wierzyć w omamy wzrokowe. - Dlaczego myślisz, że zależy mi na jej losie? Może dbam jedynie o własne interesy? - dodał, jakby także przed Jukkiem nie chciał się przyznać, że mogło mu na kimś w jakiś sposób zależeć. Przywiązanie również wydawało mu się zawsze przejawem skrajnej słabości. Gdyby ojciec tak zaborczo nie kochał matki, nie popadłby w szaleństwo rzutujące potem na jego i Thei życie.
    Konta specjalne
    Nieznajomy
    Nieznajomy
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    – Nie znasz się.– machnął ręką. Miał mu zazdrościć, a tu spłycał jego wypowiedź. Owoc zakazany zawsze miał pyszny smak. Coś tak zwyczajnego jak lody urastały więc w pojęciu chłopaka do rangi rarytasu. - Ale przynajmniej wywiązujesz się ze swoich obietnic. - stwierdził. Mile go łechotała świadomość, że Toke nie był obojętny na jego wyimaginowane przechwałki. Zupełnie nie rozumiał dlaczego tak było. Dlaczego to robił. Nie musiał mu się ani przypodobać, ani pokazać od lepszej strony. To było jednak silniejsze od niego. Może to jedyna jego radość ostatnich dni, że wielka sława midgardzkiej Opery zazdrościła mu szczęśliwego dzieciństwa. A gdyby wszystko potoczyło się nieco inaczej to Jukka odniósłby sukces na deskach sceny magicznej Skandynawii. Zupełnie nie miał pojęcia jak miało by to się udać, a jednak taka wizja utraconej przyszłości była na tyle bolesna, że musiał widzieć jak zazdrość chłopaka przebija przez jego mięśnie. Przecież Toke nie miał mu czego zazdrościć. Miał wszystko. Sławę, pieniądze, siostrę. Trochę pogrubioną i sprawiającą kłopoty, ale jednak siostrę. Rodzinę. On nie miał nic.
    – Za mało wypiłeś, żeby bredzić.– skwitował Jukka przechylając kolejny łyk i podsuwając koledze butelkę. Niby jak te prześmiewcze albo odrażające odbicia miały być odbiciem ich rzeczywistej natury? Roześmiał się nerwowo, po czym nieco ożywił.
    – O, patrz, to prawdziwy ja.– stuknął palcem w jedną z mijanych tafli, która ukazała go tak jak wyglądał. Odbicie nagle puściło frywolnie oczko, przesłało całusa kołysząc się w rytm niesłyszalnej muzyki. Obraz poczerniał ukazując kpiący wyraz twarzy zbliżonej wyglądem do Jukki, która czerniała ulegając rozkładowi, by ponownie zacząć się zachowywać jak na odbicie przystało - odbijając jego rzeczywiste oblicze. Jukka zawstydził się oblewając rumieńcem w odcieniu soczystego buraka. Zdecydowanie ktoś ich śledził i zaklął to lustro tak, żeby go specjalnie zawstydzić i upokorzyć. – Głupie zwierciadła. – zezłościł się stając w miejscu, zaciskając pięści i tupiąc nogą. O mało w tej złości nie potłukł lustra. Wymierzona pięść ześlizgnęła się po ramie. Wywołała ból, który dał się poznać światu jako pojedynczy warkot wymykający się spomiędzy jego zaciśniętych gniewnie ust. Też dysponował arsenałem infantylnych zachowań. Nie chciał przyjąć do świadomości, że właśnie to odbijały ukazując galdrom całą prawdę o nich. Tę najbardziej wstydliwą i skrywaną. Na którą się nie zgadzali. – Mylisz się. One kłamią. – stwierdził dość urażonym tonem. Opowieść o Thei musiała się pojawić by uciąć temat odbić.
    – Nie jest taka prosta. – jego głos stał się bardziej beznamiętny. Zmiana tematu bardziej mu leżała. Lepiej rozmawiać o kimś niż o sobie. Zwłaszcza, jeśli mówiło się o tych wstydliwszych aspektach życia. Droga ślepców wcale nie była ani prostrza ani łatwiejsza.
    – Nie mam paranoi.– zniecierpliwił się oburzając. – Widzisz jakie numery odwalają te zwierciadła. Skąd możesz wiedzieć czy któreś z nich nie jest jakimś fejkiem?– zdecydowanie mówił jak paranoik, który miał coś na sumieniu i bardzo chciał to ukryć jednocześnie zupełnie nie potrafiąc tego zrobić. Dlaczego właśnie tu się spotykali? Samo wspomnienie, że jakieś odbicia miałyby być prawdziwe go napełniały jakimiś niejasnymi i nieprzyjemnymi odczuciami. W większości odbić Toke wyglądał jakoś złowieszczo podsycając jeszcze lęki Tikkali. – A może ktoś nas śledzi? Może nawet od tej chwili, gdy uciekaliśmy przed kruczymi? Może mają nas na oku? – odleciał na chwilę myślami pogrążając się w swoich obawach urojeniach i paranojach, które ponoć nie istniały... – Nie mów o niej tylu fałszywych rzeczy.– jakoś głupio go upomniał, jakby chciał zamaskować przed sobą samym te głupoty, które odwalała. Zupełnie jakby miał coś wspólnego z wyborami Thei. Jakby był współwinny i zasłużył sobie na taki sam los spotykając strażników. Za dużo czasu spędzał ze ślepcami w dzieciństwie. To odcisnęło na nim swoje piętno. Sprawiało, że czuł się współwinny.
    – Jakby ci na niej nie zależało odciąłbyś się od niej. Wydał ją kruczym. Albo…– zastanowił się chwilę – zupełnie nie przejmował jej losem.– wzruszył ramionami, jakby zupełnie nie dbał o to, co właściwie było prawdą, w którą chłopak chciał, żeby uwierzył. Jukka wiedział swoje. Niezależnie od tego, co mu będzie usiłował wmówić Toke, nic nie zmieni jego zadania w tym temacie. Nie przeszkadzało mu to jednak w tym, żeby podjąć jego grę. – W takim razie musi mieć coś na ciebie i tak dobrze ukryte, że jej śmierć nie jest ci na rękę w takim samym stopniu jak jej wpadka z kruczymi.– uśmiechnął się przewrotnie. Głupia myśl mu zaświtała. Jukka ewidentnie lubił igrać z losem. Przejechał dłonią po policzku Tougaarda. – Chyba powinniśmy wynegocjować lepsze wynagrodzenie dla mnie.– głupio by było na tym nie skorzystać. Świadomość, że mógł być niebezpieczny wcale nie była silniejsza niż chęć osiągnięcia korzyści.– A może zamiast z tobą, powinienem uciąć sobie miłą pogawędkę z Theą?– przyglądał mu się dość prowokacyjnie racząc się kolejnym łykiem alkoholu. Grabił sobie i nie dbał o to. Bardziej przerażała go świadomość, że ktoś mógłby ich teraz śledzić.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Wiedział, że zazdrość była uczuciem zgubnym, nie do końca dla niego zrozumiałym. To w końcu ona popchnęła go do czynów, które uczyniły go tym kim był dzisiaj. To właśnie ze względu na nią ślizgał się spojrzeniem ślepego oka po cudzych umysłach, przewracał kolejne karty wspomnień, bo pragnął zrozumieć czym było to efemeryczne szczęście prowokujące uśmiech, sprawiające, że jego rozmówcy stawali się na moment jakby zupełnie oderwani od tu i teraz, zatopieni w myślach, w których on nie widział nawet najmniejszego odbicia własnej egzystencji.
    Alkohol przyjemnie rozgrzewał gardło, Toke bez wahania pociągnął z butelki kolejny łyk, uśmiechając się półgębkiem. Zdecydowanie wywiązywał się ze złożonych obietnic, nie mógł w końcu pozwolić sobie na żaden zbędny dług, mimo że w przypadku Jukki sytuacja była o wiele bardziej złożona. Nie mógł tak po prostu się od niego uwolnić, zrezygnować z usług, które już nie jeden raz uratowały tyłek jemu i Thei. Tikkala za dużo też wiedział, za wiele podejrzewał, Toke niepostrzeżenie odsunął przed nim zasłonę do tej części swojego życia, którą dotąd nie zwykł się z nikim dzielić. Nie mógł więc stracić go z oczu.
    - Myślę, że kryją jednak w sobie o wiele więcej prawdy niż myślisz. - Zaśmiał się gardłowo, dostrzegając jak jedno z luster gra Jucce na nosie, nie tylko go przedrzeźniając, ale i zupełnie zmieniając jego oblicze. Przechylił lekko głowę obserwując jak chłopak niemal dziecinnie tupie nogą, dłoń Toke wystrzeliła w stronę zaciśniętej pięści, zdążył ją jednak pochwycić dopiero, gdy na skórze powstały już delikatne zadrapania po kontakcie z nierówną powierzchnią lustrzanej ramy. Przesunął palcem po skaleczeniu, niemal od razu wypuszczając ją ze swoich objęć, uśmiechnął się półgębkiem na ten przelotny dotyk. Kątem oka dostrzegł, że jego odbicie właśnie przeobraziło się imponujących rozmiarów cień, pozbawiony konkretnych rysów twarzy, w ciemności mrugały do niego białe bielma pustych, pozbawionych jakichkolwiek emocji oczu. Wiedział, że oto właśnie zwierciadło ukazywało mu jego prawdziwe odbicie. - Nie bądź naiwny - odciął się, gdy Jukka zarzucił lustrom kłamstwo, co najmniej jakby i jemu wmawiał oszustwo. Nie mijałby się w końcu za bardzo z prawdą.
    Temat Thei wracał. Zawsze wracał. Kładł się cieniem na każdym ich spotkaniu, chociaż w gruncie rzeczy jedynie z jej powodu się ze sobą widywali. Młodsza siostra była ogniwem łańcucha łączącej ich relacji, chociaż sama może nie do końca zdawała sobie z tego sprawę.
    - Fałszywych? Przecież prawie jej nie znasz - odparł, wytrącony z równowagi zarzutami, które padły z ust Jukki. jakby próbował wzbudzić w nim wyrzuty sumienia. A Toke wcale ich nie miał, wcale nie zależało mu - a w każdym razie tak sobie wmawiał - na siostrze w taki sposób, o jaki chłopak mógłby go podejrzewać. Thea bywała przeszkodą, nieprzyjemną zadrą nadającą jeszcze większego ciężaru spoczywającej na jego barkach odpowiedzialności. Dziewczyna była niereformowalna, wymykała się wszelkim schematom, popadała w szaleństwo. Z jakiegoś dziwnego powodu podejrzewał, że wina za to spoczywała także na nim. Może naczytał się, naoglądał siostrzano-braterskich relacji do tego stopnia, że mimo braku zrozumienia do tworzonej przez krew więzi, tego, że sam nie potrafił się w niej odnaleźć, zdefiniować tego, co tak naprawdę odczuwał, to z jakiegoś niezrozumiałego powodu podejrzewał, że jako ten starszy powinien ją wtedy ochronić. Ojciec jednak umiejętnie zatruł mu umysł, pozbawiając nie tylko wspomnień matki, ale niszcząc zażyłość między rodzeństwem, mogącą przerodzić się kiedyś w przyjaźń. Świadomość tego jak wiele jej zawdzięczał, że nosiła w sobie brzemię podobne do jego własnego, zamiast konkretyzować ich powiązanie, jeszcze bardziej mąciła mu w głowie.
    Dał się sprowokować. Może ze względu na alkohol krążący w żyłach, może nawiedzające go za każdym razem pragnienie, aby sięgnąć głębiej umysłu Jukki, odkryć, co chowa się za połaciami pozorów, lawiną słów, które wylewały się z jego ust. Chwycił, znowu, dłoń, która chwilę wcześniej dotknęła jego twarzy, zrobił to delikatnie, z tańczącym na ustach fałszywym uśmiechem. Jaszczurzy grymas szybko jednak zniknął z jego twarzy, gdy popchnął go gwałtownie w stronę najbliższego lustra, mocno zaciskając palce na jego nadgarstku, zatrzaskując go w kleszczach swojego dotyku. Drugą ręką chwycił Jukkę za podbródek, boleśnie zaciskając się koło jego ust, czuł pod palcami zarys szczęki chłopaka. Nie rozluźnił uścisku, przysuwając się do jego twarzy na odległość zaledwie kilku centymetrów.
    - Nie waż się do niej zbliżać. Nie waż się o nic pytać - wycharczał, wbijając spojrzenie w jarzące się w ciemnościach oczy chłopaka. Gwałtownym ruchem przysunął jego twarz do najbliższej srebrzystej tafli, oblicze Toke znalazło się zaraz obok. W pomieszczeniu rozległ się huk butelki roztrzaskującej się o gładką posadzkę. - Zobacz, zobacz z kim masz do czynienia. - Skinął głową, wskazując na tańczący w zwierciadle złowrogi cień. Nachylił się ku niemu jeszcze bliżej, sięgając ślepym okiem w głąb umysłu Jukki, na moment zatapiając się w plątaninie myśli i przebłysków wspomnień, obijając się o krawędzie obcej sobie pamięci...
    Odepchnął chłopaka gwałtownie, wyprostował się poprawiając poły kurtki.
    - Nigdy nie wspominałeś o tym, że zależałoby ci na innej zapłacie - dodał po chwili, jakby nigdy nic, nieco kokieteryjnie, przywołując na twarz zupełnie neutralny wyraz, ponownie skrywając w swym wnętrzu drzemiącego w sobie potwora.

    Toke i Jukka z tematu



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.