:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
16.12.2000 – Schody na piętro – Nieznajomy: S. Landvserk & Bezimienny: O. Wahlberg
2 posters
Nieznajomy
16.12.2000 – Schody na piętro – Nieznajomy: S. Landvserk & Bezimienny: O. Wahlberg Sro 29 Lis - 16:44
16.12.2000
Sigurd był umówiony z Olafem na spotkanie właśnie tego dnia. Czasu miał niewiele. Ubrał się jak zwykle elegancko w czarny garnitur, który zakrywał każdą część ciała oprócz dłoni i twarzy. Nie spał zbyt wiele, gdyż w nocy miał akcje, ale nie mógł odpuścić tego spotkania. Nie wiedział kiedy indziej mógłby się z nim spotkać i porozmawiać. Też bardzo mu zależało na celu jaki chce osiągnąć.
Pojawił się w galerii dość szybko, było jeszcze kilka minut do spotkania więc powoli się przespacerował. O tej godzinie było mniej ludzi, ale to nie dziwne. Była to pora, w której ludzie zazwyczaj pracowali. Jeżeli chodzi o Sigurda, jego godziny pracy trochę inaczej wyglądały. Można powiedzieć, że cały czas jest na służbie i tylko czeka na wezwanie. Był wysłannikiem, więc w siedzibie stawiał się tylko aby potrenować, a także złożyć raporty dokończonych spraw, lub sprawozdania tych trwających.
Podszedł pod biuro Olafa i zapukał dwa razy. Gdy usłyszał, że może wejść zrobił to.
- Witaj Olafie, miło Cię widzieć. - powiedział i wszedł do środka. Rozejrzał się po biurze, które było dość zjawiskowe. - Ładne biuro, dobrze je w końcu zobaczyć. - dodał kurtuazyjnie i zajął miejsce na jednym z fotelu dla gości.
- Chętnie porozmawiałbym o sztuce, ostatnim wernisażu, czy wystroju wnętrze, ale wiem, że masz ograniczony czas, więc przejdę od razu do rzeczy. - powiedział spokojnie, ale z poważną twarzą, którą zazwyczaj przybiera w pracy, lub w akcji, koncentrując się w pełni na swoim celu. - Chciałbym ubić z tobą myślę, że nie codzienny interes. Chce wykupić usługi Villemo Holmsen na wyłączność. Jaką chciałbyś cenę? - dopowiedział siedząc spokojnie na fotelu. Ciekawiło go zdanie Olafa, gdyż wiedział że pewnie Villemo jest jedną z jego ulubionych pracownic.
Bezimienny
Re: 16.12.2000 – Schody na piętro – Nieznajomy: S. Landvserk & Bezimienny: O. Wahlberg Sro 29 Lis - 16:45
Poranne spotkanie niedługo po wernisażu w tajemniczej sprawie, jaką nakreślił mu w liście Landsverk zdawało się nie ściągać snu z powiek Olafa, który jednak był nie tylko żywo zainteresowany problemem, ale i zwyczajnie zaintrygowany jaki cel miało osobiste spotkanie ze stałym klientem, który wyjątkowo mocno cenił sobie anonimowość w murach galerii. Besettelse rzecz jasna takową zapewniało, szczyciło się nią, a jej właściciel czerpał z tego żywe korzyści. Rozlegające się pukanie rzecz jasna przyjął zaproszeniem do środka, a gdy w drzwiach zjawił nieelegancko ubrany mężczyzna, wtedy też Wahlberg wstał od swojego biurka i zbliżając się do Sigurda, wyciągnął dłoń na przywitanie.
— Cieszę się, że udało ci się dotrzeć. Dziękuję, spędzam tu większość czasu, musiał zadbać o estetykę — wspomniał, wzrok przenosząc na białe ściany zdobione wyszukanymi dziełami, zwłaszcza tymi autorstwa matki Olafa, Lissbeth Wahlberg, tymi, na które spoglądał, gdy wokół brzmiała cisza. Zaraz potem wskazał towarzyszowi jeden z foteli dla gości tuż obok stolika kawowego, a sam podszedł do kredensu, przy którym zwykł przygotowywać swoją rytualną herbatę, nim jednak zdążył sięgnąć po puszkę suchych ziół, gotowych do zaparzenia, rozległo się pytanie, na które właściciela galerii wręcz wryło.
— Planowałem zaproponować ci herbatę, ale może w takim razie poranna whisky? — nie oczekując na odpowiedź, podszedł do barku, z którego wyciągnął dwie czarki z grubym dnem, do których zaś wlał odpowiednią ilość alkoholu, zaraz potem niosąc go do stolika i stawiając tuż obok gościa. Wciąż milczał, również, wtedy gdy siadał naprzeciwko, rozpinając zwyczajowo marynarkę. — Nim przejdziemy do konkretnych deklaracji, muszę spytać, co skłania cię do podobnej propozycji, Sigurdzie? — był wyraźnie ciekawy, zwłaszcza bacząc na fakt, że nie dalej jak paręnaście dni wcześniej Villemo Holmsen udowodniła swój urok, o czym Landsverk nie mógł wiedzieć, chyba że sama zainteresowana wyjawiłaby mu tajemnicę, lecz wtedy konsekwencje, z jakimi musiałaby się zmierzyć, byłyby wręcz zatrważające. — Lilije — podkreślił przybrane imię kurtyzany — jest wyjątkowa, zgodzę się, lecz czemu? — od tego mogło zależeć, jak faktycznie potoczą się ich niecodzienne negocjacje, na które na razie przynajmniej Olaf pozostawał otwarty.
— Cieszę się, że udało ci się dotrzeć. Dziękuję, spędzam tu większość czasu, musiał zadbać o estetykę — wspomniał, wzrok przenosząc na białe ściany zdobione wyszukanymi dziełami, zwłaszcza tymi autorstwa matki Olafa, Lissbeth Wahlberg, tymi, na które spoglądał, gdy wokół brzmiała cisza. Zaraz potem wskazał towarzyszowi jeden z foteli dla gości tuż obok stolika kawowego, a sam podszedł do kredensu, przy którym zwykł przygotowywać swoją rytualną herbatę, nim jednak zdążył sięgnąć po puszkę suchych ziół, gotowych do zaparzenia, rozległo się pytanie, na które właściciela galerii wręcz wryło.
— Planowałem zaproponować ci herbatę, ale może w takim razie poranna whisky? — nie oczekując na odpowiedź, podszedł do barku, z którego wyciągnął dwie czarki z grubym dnem, do których zaś wlał odpowiednią ilość alkoholu, zaraz potem niosąc go do stolika i stawiając tuż obok gościa. Wciąż milczał, również, wtedy gdy siadał naprzeciwko, rozpinając zwyczajowo marynarkę. — Nim przejdziemy do konkretnych deklaracji, muszę spytać, co skłania cię do podobnej propozycji, Sigurdzie? — był wyraźnie ciekawy, zwłaszcza bacząc na fakt, że nie dalej jak paręnaście dni wcześniej Villemo Holmsen udowodniła swój urok, o czym Landsverk nie mógł wiedzieć, chyba że sama zainteresowana wyjawiłaby mu tajemnicę, lecz wtedy konsekwencje, z jakimi musiałaby się zmierzyć, byłyby wręcz zatrważające. — Lilije — podkreślił przybrane imię kurtyzany — jest wyjątkowa, zgodzę się, lecz czemu? — od tego mogło zależeć, jak faktycznie potoczą się ich niecodzienne negocjacje, na które na razie przynajmniej Olaf pozostawał otwarty.
Nieznajomy
Re: 16.12.2000 – Schody na piętro – Nieznajomy: S. Landvserk & Bezimienny: O. Wahlberg Sro 29 Lis - 16:45
Sigurd miał istotną dla niego sprawę, która ostatnio zaprzątała mu głowę. Mógł to załatwić tylko z Olafem. Posiadał kilka scenariuszy jak może odbyć się ta rozmowa, ale każdy wiedział jak to z planami bywało. Liczył na to, że uda mu się uzyskać to co chciał.
Pierwsze uprzejmości mają za sobą, więc przeszedł od razu do rzeczy. Sigurd nie chciał marnować czasu swojego, a także Olafa, który pewnie miał dużo na głowie. Nie pieścił się w układanie delikatnego gruntu, pewnie dlatego ani razu nie brał udziału w negocjacjach, czy to z przestępcami, którzy mają zakładników, czy to z samobójcą, który stał na gzymsie. W takich sytuacjach wolał działać, zwłaszcza że był w tym bardzo dobry. Zawsze wykonywał przemyślany pierwszy ruch, który przynosił rezultaty.
- Tylko odrobinę. Będę jeszcze dzisiaj w biurze. - odezwał się jeżeli chodziło o whisky. Sigurd później ma służbę, więc nie może się swobodnie napić. Oczywiście jeden drink mu nie zaszkodzi, gdyż oficjalnie cały czas jest w stanie gotowości. Musiał nauczyć się żyć z tym, że wyzwany może zostać zawsze i wszędzie. Gdy Olaf zasiadł przed nim i zadał mu te pytanie przez chwilę milczał zamaczając delikatnie usta w złotym trunku. Odłożył szklankę na stolik spoglądając na przedmówce.
- Pytasz z czystej, prywatnej ciekawości, czy z biznesowego punktu? - miało to dla niego ogromne znaczenie, ponieważ te dwie sprawy tak podobne, były niesamowicie odległe. - Jeżeli z biznesowego punktu to mogę powiedzieć, że mógłby być to rozwój twojej działalności. Sam doskonale wiesz jak wpływowi, bogaci ludzie szybko się nudzą i żeby ich utrzymać trzeba zapewnić im dodatkową rozrywkę. Myślę, że prywatyzacją kurtyzan, mógłbyś się nieźle wzbogacić, klienci byliby zadowoleni, a i myślę, że niektóre dziewczyny miałby większe morale i byłby docenione posiadając jednego klienta, który je wybrał, docenił. - po jego reakcji Sigurd był w stanie stwierdzić, że jest pierwszym klientem, który proponuje taki układ.
- Jeżeli zapytałeś z osobistej, prywatnej ciekawości to mogę odpowiedzieć ci krótko. Chce ją i nie chce, żeby kto inny ją posiadał. - wypowiedział to bez najmniejszego zajęknięcia i wątpliwości. Był szczery w tym co robił.
Pierwsze uprzejmości mają za sobą, więc przeszedł od razu do rzeczy. Sigurd nie chciał marnować czasu swojego, a także Olafa, który pewnie miał dużo na głowie. Nie pieścił się w układanie delikatnego gruntu, pewnie dlatego ani razu nie brał udziału w negocjacjach, czy to z przestępcami, którzy mają zakładników, czy to z samobójcą, który stał na gzymsie. W takich sytuacjach wolał działać, zwłaszcza że był w tym bardzo dobry. Zawsze wykonywał przemyślany pierwszy ruch, który przynosił rezultaty.
- Tylko odrobinę. Będę jeszcze dzisiaj w biurze. - odezwał się jeżeli chodziło o whisky. Sigurd później ma służbę, więc nie może się swobodnie napić. Oczywiście jeden drink mu nie zaszkodzi, gdyż oficjalnie cały czas jest w stanie gotowości. Musiał nauczyć się żyć z tym, że wyzwany może zostać zawsze i wszędzie. Gdy Olaf zasiadł przed nim i zadał mu te pytanie przez chwilę milczał zamaczając delikatnie usta w złotym trunku. Odłożył szklankę na stolik spoglądając na przedmówce.
- Pytasz z czystej, prywatnej ciekawości, czy z biznesowego punktu? - miało to dla niego ogromne znaczenie, ponieważ te dwie sprawy tak podobne, były niesamowicie odległe. - Jeżeli z biznesowego punktu to mogę powiedzieć, że mógłby być to rozwój twojej działalności. Sam doskonale wiesz jak wpływowi, bogaci ludzie szybko się nudzą i żeby ich utrzymać trzeba zapewnić im dodatkową rozrywkę. Myślę, że prywatyzacją kurtyzan, mógłbyś się nieźle wzbogacić, klienci byliby zadowoleni, a i myślę, że niektóre dziewczyny miałby większe morale i byłby docenione posiadając jednego klienta, który je wybrał, docenił. - po jego reakcji Sigurd był w stanie stwierdzić, że jest pierwszym klientem, który proponuje taki układ.
- Jeżeli zapytałeś z osobistej, prywatnej ciekawości to mogę odpowiedzieć ci krótko. Chce ją i nie chce, żeby kto inny ją posiadał. - wypowiedział to bez najmniejszego zajęknięcia i wątpliwości. Był szczery w tym co robił.
Bezimienny
Re: 16.12.2000 – Schody na piętro – Nieznajomy: S. Landvserk & Bezimienny: O. Wahlberg Sro 29 Lis - 16:45
Tak więc odrobinę.
Nalana ledwo degustacyjna porcja klasycznej whisky dojrzewającej w mrozie koła podbiegunowego, majaczyła bursztynową barwą, gęsto rozlewającą się w szklance jak uderzające o kuter fale Morza Barentsa, gdy Olaf wręczał ją prosto w dłoń swojego dzisiejszego gościa. O ile wygodniejsze było działanie na własny rachunek, bez obaw, że służbowa wiewiórka dopadnie go w trakcie kurtuazyjnego spotkania. Mógłby nawet współczuć Ladnsverkowi w jego zależności od kaprysu midgardzkich złoczyńców, jednak znacznie ważniejszą była nić porozumienia, którą utrzymywali, wraz z cichym zapewnieniem o nierozerwalnej i obustronnej dyskrecji.
Siadając naprzeciw, nie odejmował wzroku od towarzysza, tuż po zadaniu pytania upijając pierwszy łyk alkoholu. Tak właściwie Wahlberga interesował każdy powód, dla którego Sigurd zdecydował się na wysunięcie propozycji o posiadaniu monopolu na usługi Lilije. Korzystał z niej często, obydwoje o tym wiedzieli, lecz dokładne pobudki nie były znane właścicielowi Besettelse. Mógł więc zamienić się w słuch, kiwając głową w pełnym zrozumieniu. Wysunięte wnioski jakoby w ten sposób miał rozwinąć biznes, prywatyzując dostępne w jego murach kurtyzany, nie były kompletną nowością. Skrupulatne przeliczanie każdego runicznego talara prowadziło do momentu, w którym potencjalne scenariusze mnożyły się w niedostępnych dla nikogo papierach, lecz dla Olafa, również z racji głębokiego romantyzmu, jakim przed samym sobą się szczycił, nie zawsze zgodnie z faktami, znacznie bardziej liczyły się powody osobiste, to te zwykle zachęcały do większych wydatków, do bezkompromisowych rozwiązań i, w końcu, do walki o swoje. Wreszcie więc otrzymał odpowiedź. Zazdrość. Najpiękniejszą z męskich cech przebijająca się właśnie przez stalowy profil Landsverka była absurdalnie zrozumiała i oczywista, gdy w końcu została przedstawiona głośno.
— Obydwa punkty są dla mnie ważne, jednak zadowolenie moich klientów ma największe znaczenie — powiedział przekonany, dla siebie samego zostawiając fakt, że ich satysfakcję z kolei przelicza na pieniądze. — Każda z moich dziewcząt chce tu być, każda z nich decyduje o własnym losie, a ja jestem jedynie ich opiekunem — który umyślnie manipuluje nimi dla swojej korzyści. — Wybacz mi, Sigurdzie, lecz są zbyt drogie, aby każdy z moich klientów mógł pozwolić sobie na własną damę. Nie oszczędzam na nich, dostają to, czego zapragną. Ograniczenie ich do jednego gościa wiązałoby się ze znaczącym spadkiem wynagrodzeń, a tego dla nich bym nie chciał. Oczywiście, mówię tutaj o ogóle odwiedzających podziemia. Każdy klient jest inny. Są ci bardziej i mniej przeciętni, ale... — Wahlberg upił kolejny łyk alkoholu, specjalnie przedłużając dalszą część zdania. — … na koniec dnia wszyscy jesteśmy tylko mężczyznami, czyż nie? Potrafimy oszaleć na punkcie miękkich ust, gładkiej skóry dekoltu, miękkich włosów i ciasnych ud — na krótki moment zatrzymał się w słowach, pozwalając sobie na uśmiech.
Nie wypełnił danego sobie słowa, że nie tknie żadnej z kurtyzan. Doprowadziła do tego Villemo, której krew przemawiała głośniej niż zdrowy rozsądek. Złamała go i jego obojętność, nie dziwił się więc, że złamała i jego.
— Zdradź mi, dlaczego ona? — nachylił się w przód, znacząco rozluźniając ciało, słuchając nie tak jak sprzedawca, a tak jak słucha inny mężczyzna. — Czemu nie wybierzesz którejkolwiek innej? — czy na to pytanie w ogóle istniała odpowiedź inna niż „a czemu nie”?
Nalana ledwo degustacyjna porcja klasycznej whisky dojrzewającej w mrozie koła podbiegunowego, majaczyła bursztynową barwą, gęsto rozlewającą się w szklance jak uderzające o kuter fale Morza Barentsa, gdy Olaf wręczał ją prosto w dłoń swojego dzisiejszego gościa. O ile wygodniejsze było działanie na własny rachunek, bez obaw, że służbowa wiewiórka dopadnie go w trakcie kurtuazyjnego spotkania. Mógłby nawet współczuć Ladnsverkowi w jego zależności od kaprysu midgardzkich złoczyńców, jednak znacznie ważniejszą była nić porozumienia, którą utrzymywali, wraz z cichym zapewnieniem o nierozerwalnej i obustronnej dyskrecji.
Siadając naprzeciw, nie odejmował wzroku od towarzysza, tuż po zadaniu pytania upijając pierwszy łyk alkoholu. Tak właściwie Wahlberga interesował każdy powód, dla którego Sigurd zdecydował się na wysunięcie propozycji o posiadaniu monopolu na usługi Lilije. Korzystał z niej często, obydwoje o tym wiedzieli, lecz dokładne pobudki nie były znane właścicielowi Besettelse. Mógł więc zamienić się w słuch, kiwając głową w pełnym zrozumieniu. Wysunięte wnioski jakoby w ten sposób miał rozwinąć biznes, prywatyzując dostępne w jego murach kurtyzany, nie były kompletną nowością. Skrupulatne przeliczanie każdego runicznego talara prowadziło do momentu, w którym potencjalne scenariusze mnożyły się w niedostępnych dla nikogo papierach, lecz dla Olafa, również z racji głębokiego romantyzmu, jakim przed samym sobą się szczycił, nie zawsze zgodnie z faktami, znacznie bardziej liczyły się powody osobiste, to te zwykle zachęcały do większych wydatków, do bezkompromisowych rozwiązań i, w końcu, do walki o swoje. Wreszcie więc otrzymał odpowiedź. Zazdrość. Najpiękniejszą z męskich cech przebijająca się właśnie przez stalowy profil Landsverka była absurdalnie zrozumiała i oczywista, gdy w końcu została przedstawiona głośno.
— Obydwa punkty są dla mnie ważne, jednak zadowolenie moich klientów ma największe znaczenie — powiedział przekonany, dla siebie samego zostawiając fakt, że ich satysfakcję z kolei przelicza na pieniądze. — Każda z moich dziewcząt chce tu być, każda z nich decyduje o własnym losie, a ja jestem jedynie ich opiekunem — który umyślnie manipuluje nimi dla swojej korzyści. — Wybacz mi, Sigurdzie, lecz są zbyt drogie, aby każdy z moich klientów mógł pozwolić sobie na własną damę. Nie oszczędzam na nich, dostają to, czego zapragną. Ograniczenie ich do jednego gościa wiązałoby się ze znaczącym spadkiem wynagrodzeń, a tego dla nich bym nie chciał. Oczywiście, mówię tutaj o ogóle odwiedzających podziemia. Każdy klient jest inny. Są ci bardziej i mniej przeciętni, ale... — Wahlberg upił kolejny łyk alkoholu, specjalnie przedłużając dalszą część zdania. — … na koniec dnia wszyscy jesteśmy tylko mężczyznami, czyż nie? Potrafimy oszaleć na punkcie miękkich ust, gładkiej skóry dekoltu, miękkich włosów i ciasnych ud — na krótki moment zatrzymał się w słowach, pozwalając sobie na uśmiech.
Nie wypełnił danego sobie słowa, że nie tknie żadnej z kurtyzan. Doprowadziła do tego Villemo, której krew przemawiała głośniej niż zdrowy rozsądek. Złamała go i jego obojętność, nie dziwił się więc, że złamała i jego.
— Zdradź mi, dlaczego ona? — nachylił się w przód, znacząco rozluźniając ciało, słuchając nie tak jak sprzedawca, a tak jak słucha inny mężczyzna. — Czemu nie wybierzesz którejkolwiek innej? — czy na to pytanie w ogóle istniała odpowiedź inna niż „a czemu nie”?
Nieznajomy
Re: 16.12.2000 – Schody na piętro – Nieznajomy: S. Landvserk & Bezimienny: O. Wahlberg Sro 29 Lis - 16:45
Sigurd uwielbiał wszelakie, drogie i wykwintne trunki. Degustował je i kolekcjonował. Było to jego małe hobby. Każda zakupiona i otwarta butelka miała swoją historię. Zawierała przeróżne wspomnienia, które zawsze można było przywołać przelewając przez gardło jej soki. Jeszcze jednym nośnikiem dawnych historii były jego przeróżne blizny. Każda powstała w inny sposób, za pomocą innych przyrządów czy zaklęć. Były przestrogą, a także cennym doświadczeniem, które wzbogaciły jego umiejętności.
- Nie powiedziałem, że taka oferta powinna dotyczyć wszystkich klientów. Pewnie ciebie interesują tylko ci z największymi sakiewkami i tylko oni byliby w stanie zafundować sobie taki luksus. Bogacze szukają u ciebie przeróżnych fantazji, zapewne nie jeden obrzydliwie bogaty klient będzie chciał kurtyzanę na wyłączność i będzie w stanie dać za to nie małą sumę. Nie wiem też dlaczego dziewczyny miałby na tym tracić. Można wprowadzić jakiś tymczasowy... a raczej abonamentowy - chyba tak to się wymawia - okres płatności. Na przykład, klient chce wynająć kurtyzanę na wyłączność na miesiąc. W takim razie musi zapłacić z góry za każdy dzień, nawet jakby nie byli w stanie się spotkać. Pewnie nie byłoby to tanie, aby odstraszyć innych, mniej wykwintnych klientów. Co powiesz na podwójną stawkę dzienną? Wykup miesięczny byłby nie małym majątkiem. - wytłumaczył chyba najdokładniej jak potrafił. Sigurd nie za bardzo widział jakby Olaf miałby na tym stracić, a chyba może coś o tym wiedzieć, w końcu miał przejąć rodzinny biznes, jednej z największych, Midgardzkich banków. To że nie poszedł w ślady rodziny, nie oznacza że nie przykładał się do nauki. Robił to i to jeszcze bardziej, aby mieć więcej swobody. Od najmniejszych lat wiedział jak utorować sobie drogę do wolności. Była to ścieżka pełna wyrzeczeń i sztucznych uśmiechów, ale opłaciła się. Robi to co chce i jest tam gdzie chce.
- Myślę, że nie każdego można wrzucić do tego samego wora. - zapewne każdy klient był inny, chciał czegoś innego. Przynajmniej Sigurd taki był. Zawsze szukał własnej drogi podążając za pragnieniami.
Słysząc jego kolejne słowa rozsiadł się wygodniej w fotelu. Za bardzo nie rozumiał dlaczego Olaf drążył temat jego upodobania. Zaczął się powtarzać i robił to dość nachalnie. Sigurd był detektywem, potrafił odczytywać ludzi i wyłapać ich najmniejsze potknięcia. Czyżby Villemo była dla niego kimś więcej niż tylko kurtyzaną?
- Dlaczego ona? To bardzo prostę. - specjalnie przerwał i zamoczył delikatnie usta zimnym trunkiem. - Tylko ona była wstanie rozświetli od dawna zaciemnioną drogę, którą kroczyłem po omacku od kilku lat izolując się od reszty. Tylko ona potrafiła rozbić serce z kamienia sprawiając, że ponownie coś jestem w stanie czuć. Nie ma takiej "innej", a nawet jakby była to moje pragnienie się nie zmieniło. Chce Villemo Holmsen alias "Lilije". - odpowiedział zdecydowanie i pewnie swoich słow. Nic tego nie zmieni.
- Nie powiedziałem, że taka oferta powinna dotyczyć wszystkich klientów. Pewnie ciebie interesują tylko ci z największymi sakiewkami i tylko oni byliby w stanie zafundować sobie taki luksus. Bogacze szukają u ciebie przeróżnych fantazji, zapewne nie jeden obrzydliwie bogaty klient będzie chciał kurtyzanę na wyłączność i będzie w stanie dać za to nie małą sumę. Nie wiem też dlaczego dziewczyny miałby na tym tracić. Można wprowadzić jakiś tymczasowy... a raczej abonamentowy - chyba tak to się wymawia - okres płatności. Na przykład, klient chce wynająć kurtyzanę na wyłączność na miesiąc. W takim razie musi zapłacić z góry za każdy dzień, nawet jakby nie byli w stanie się spotkać. Pewnie nie byłoby to tanie, aby odstraszyć innych, mniej wykwintnych klientów. Co powiesz na podwójną stawkę dzienną? Wykup miesięczny byłby nie małym majątkiem. - wytłumaczył chyba najdokładniej jak potrafił. Sigurd nie za bardzo widział jakby Olaf miałby na tym stracić, a chyba może coś o tym wiedzieć, w końcu miał przejąć rodzinny biznes, jednej z największych, Midgardzkich banków. To że nie poszedł w ślady rodziny, nie oznacza że nie przykładał się do nauki. Robił to i to jeszcze bardziej, aby mieć więcej swobody. Od najmniejszych lat wiedział jak utorować sobie drogę do wolności. Była to ścieżka pełna wyrzeczeń i sztucznych uśmiechów, ale opłaciła się. Robi to co chce i jest tam gdzie chce.
- Myślę, że nie każdego można wrzucić do tego samego wora. - zapewne każdy klient był inny, chciał czegoś innego. Przynajmniej Sigurd taki był. Zawsze szukał własnej drogi podążając za pragnieniami.
Słysząc jego kolejne słowa rozsiadł się wygodniej w fotelu. Za bardzo nie rozumiał dlaczego Olaf drążył temat jego upodobania. Zaczął się powtarzać i robił to dość nachalnie. Sigurd był detektywem, potrafił odczytywać ludzi i wyłapać ich najmniejsze potknięcia. Czyżby Villemo była dla niego kimś więcej niż tylko kurtyzaną?
- Dlaczego ona? To bardzo prostę. - specjalnie przerwał i zamoczył delikatnie usta zimnym trunkiem. - Tylko ona była wstanie rozświetli od dawna zaciemnioną drogę, którą kroczyłem po omacku od kilku lat izolując się od reszty. Tylko ona potrafiła rozbić serce z kamienia sprawiając, że ponownie coś jestem w stanie czuć. Nie ma takiej "innej", a nawet jakby była to moje pragnienie się nie zmieniło. Chce Villemo Holmsen alias "Lilije". - odpowiedział zdecydowanie i pewnie swoich słow. Nic tego nie zmieni.
Bezimienny
Re: 16.12.2000 – Schody na piętro – Nieznajomy: S. Landvserk & Bezimienny: O. Wahlberg Sro 29 Lis - 16:45
Słuchał każdego słowa ze spokojem, pozwalając im wybrzmieć, gdy stoicki i wyraźny w rysach profil Landsverka wyrażał swoje zdanie. Ze zrozumieniem i szczerym zrozumieniem kiwał głową, aby w ten ledwie widoczny sposób przekazać, jak bardzo zgadza się z jego opinią. Ledwie sączył deserową porcję whisky, pozwalając mu upierać się, w zakupie. Sigurd chciał dokonać jasnej transakcji, pokaźną sakwę runicznych monet wymieniając na wdzięki jednej z najpiękniejszych kurtyzan w wachlarzu Besettelse. Olaf słuchał i ani razu nie przerwał.
— Nie sakwa ma znaczenie, a lojalność i przywiązanie, jakimi jestem obdarzany — odparł Wahlberg, lecz nie drgnęła mu powieka, choć dogłębnie poczuł się urażony sformułowaniem, jakoby liczyły się jedynie pieniądze. Oczywiście dokładnie tak było, lecz grał inaczej, nie to chciał osiągnąć, aby postrzegano przez pryzmat zarobków. Musi postarać się zatem bardziej, cenna lekcja na przyszłość została zapisana na jednej ze ścian niewidzialną farbą. Faktem jednak było, że jego dzisiejszy gość był uczciwym, stałym klientem, nigdy niesprawiającym problemów, do którego można było mieć (ograniczone co prawda, ale jednak) zaufanie. — Nie mniej... Tak jak wspomniałem, każdy klient jest inny i wymaga innej opieki, a ty Sigurdzie jesteś ważnym gościem moich podziemi — na krótki moment pominął zaproponowaną kwotę, dając sobie dodatkowe minuty, aby wybrzmiała. Oferta była szczodra, nie mógł zaprzeczyć. Podwójna dzienna stawka za kolejne trzydzieści dni zdecydowanie pokrywała wydatki, jakich musiał się podjąć na rzecz Villemo, jednak pełna wymierność zarobku, jakiego dokonywał na jej osobie była znacznie bardziej skomplikowana, niemal niepoliczalna, biorąc pod uwagę fakt, że niedawno połączyła ich gorzka tajemnica.
Wiedza to potęga, tego nauczał go ojciec, zanim przyszło mu odejść. Bez wiedzy i doświadczeń człowiek był nikim, lecz prawdziwe perły znajdować można było pomiędzy słowami. Motywacja Sigurda do zakupu Lilije była absolutnie kluczowa dla podjęcia negocjacji, to też Wahlberg rad był, że Kruczy zdecydował się nią podzielić. Teraz znał jego determinacje, pragnienia i w końcu uczucia, wiedział jak kierować dziewczyną, aby uzyskać od niego jak najwięcej. Choć nerw policzka wykrzywiającego usta w jednostronny uśmiech pełen zrozumienia był wyuczony, tak właściciel galerii umieścił go tam szczerze. Zagubiona pod lodem dusza niespełnionego artysty wrażliwa była na piękno, również piękno kobiet. — Kimże jestem, aby stać na drodze twoim pragnieniom? — uśmiechając się w zrozumieniu, wstał, podchodząc do regału, aby zabrać z jego szuflady elegancką teczkę, tą dotyczącą Villemo, a następnie nie siadając, oparty o blat stojącego nieco dalej biurka, wyciągnął z niej terminarz jej wieczorów na nadchodzący miesiąc, ostentacyjnie kierując dłoń z piórem w jego stronę, aby zapewnić Ladnsverkowi czas ze swoją ulubienicą. Nim atrament dotknął kartki, zawahał się jednak, prostując plecy.
— Jednak... Nim dopniemy formalności... — przeciągał pauzy, bacznie przyglądając się towarzyszowi, jakby nad czymś się zastanawiał. Nie podjął jeszcze decyzji, świadom konsekwencji owej. Jeśli Sigurd nie dostanie, czego chce, zapewne wykradnie to w inny sposób, ofiarując Lilije prywatną opiekę. Jeśli dostanie, układ w końcu będzie musiał upaść, kończąc się nudą klienta, lub rozjarzonym do czerwoności uczuciem wobec kurtyzany. Obydwie opcje nie były wygodne, obydwie były opłacalne. — Podwójna stawka dzienna to uczciwa oferta, lecz Lilije to nie tylko kurtyzana. Jest doskonałą damą galerii, zna się na sztuce, opowiada o niej, roztaczając czar podobny temu, który dostrzegasz w jej oczach. To wyjątkowa kobieta, z którą wyjątkowo ciężko byłoby mi się rozstać. Czas Villemo — wciąż nie wiedział, skąd zna jej prawdziwe imię, lecz ta rozmowa winna odbyć się nie z Sigurdem, a z samą zainteresowaną — i korzyści, jakie przynosi jej obecność w Besettelse, nie są przeliczalne na dwie sakwy złota dziennie, mógłbym rzec, że jest nieocenioną pomocą również dla oficjalnego biznesu. Nie będziemy jednak drobiazgowi. Podwójna dzienna stawka przez miesiąc do 15 stycznia włącznie, wraz z zabezpieczeniem z postaci kaucji wynoszącej dwukrotność miesięcznej stawki, zwrotnej, jeśli spełnisz warunki umowy, to znaczy – Lilije dalej będzie korzystać z mojej opieki medycznej oraz dalej będzie mogła przeznaczyć dwa dni w ciągu tygodnia na odpoczynek, za które również otrzyma wypłatę. To dla mnie niezwykle ważne, obiecałem jej opiekę. Jej kuracje, stroje, przygotowanie, jak zwykle zostanie po mojej stronie. Za miesiąc powtórzymy to spotkanie i zobaczymy, czy wciąż jest kobietą, która potrafi rozbić kamień zaklęty wokół twojego serca. Przystaniesz na to? — wyciągnął dłoń w stronę mężczyzny, gotów uścisnąć ją, aby potwierdzić umowę, o ile gotów był się zgodzić.
— Nie sakwa ma znaczenie, a lojalność i przywiązanie, jakimi jestem obdarzany — odparł Wahlberg, lecz nie drgnęła mu powieka, choć dogłębnie poczuł się urażony sformułowaniem, jakoby liczyły się jedynie pieniądze. Oczywiście dokładnie tak było, lecz grał inaczej, nie to chciał osiągnąć, aby postrzegano przez pryzmat zarobków. Musi postarać się zatem bardziej, cenna lekcja na przyszłość została zapisana na jednej ze ścian niewidzialną farbą. Faktem jednak było, że jego dzisiejszy gość był uczciwym, stałym klientem, nigdy niesprawiającym problemów, do którego można było mieć (ograniczone co prawda, ale jednak) zaufanie. — Nie mniej... Tak jak wspomniałem, każdy klient jest inny i wymaga innej opieki, a ty Sigurdzie jesteś ważnym gościem moich podziemi — na krótki moment pominął zaproponowaną kwotę, dając sobie dodatkowe minuty, aby wybrzmiała. Oferta była szczodra, nie mógł zaprzeczyć. Podwójna dzienna stawka za kolejne trzydzieści dni zdecydowanie pokrywała wydatki, jakich musiał się podjąć na rzecz Villemo, jednak pełna wymierność zarobku, jakiego dokonywał na jej osobie była znacznie bardziej skomplikowana, niemal niepoliczalna, biorąc pod uwagę fakt, że niedawno połączyła ich gorzka tajemnica.
Wiedza to potęga, tego nauczał go ojciec, zanim przyszło mu odejść. Bez wiedzy i doświadczeń człowiek był nikim, lecz prawdziwe perły znajdować można było pomiędzy słowami. Motywacja Sigurda do zakupu Lilije była absolutnie kluczowa dla podjęcia negocjacji, to też Wahlberg rad był, że Kruczy zdecydował się nią podzielić. Teraz znał jego determinacje, pragnienia i w końcu uczucia, wiedział jak kierować dziewczyną, aby uzyskać od niego jak najwięcej. Choć nerw policzka wykrzywiającego usta w jednostronny uśmiech pełen zrozumienia był wyuczony, tak właściciel galerii umieścił go tam szczerze. Zagubiona pod lodem dusza niespełnionego artysty wrażliwa była na piękno, również piękno kobiet. — Kimże jestem, aby stać na drodze twoim pragnieniom? — uśmiechając się w zrozumieniu, wstał, podchodząc do regału, aby zabrać z jego szuflady elegancką teczkę, tą dotyczącą Villemo, a następnie nie siadając, oparty o blat stojącego nieco dalej biurka, wyciągnął z niej terminarz jej wieczorów na nadchodzący miesiąc, ostentacyjnie kierując dłoń z piórem w jego stronę, aby zapewnić Ladnsverkowi czas ze swoją ulubienicą. Nim atrament dotknął kartki, zawahał się jednak, prostując plecy.
— Jednak... Nim dopniemy formalności... — przeciągał pauzy, bacznie przyglądając się towarzyszowi, jakby nad czymś się zastanawiał. Nie podjął jeszcze decyzji, świadom konsekwencji owej. Jeśli Sigurd nie dostanie, czego chce, zapewne wykradnie to w inny sposób, ofiarując Lilije prywatną opiekę. Jeśli dostanie, układ w końcu będzie musiał upaść, kończąc się nudą klienta, lub rozjarzonym do czerwoności uczuciem wobec kurtyzany. Obydwie opcje nie były wygodne, obydwie były opłacalne. — Podwójna stawka dzienna to uczciwa oferta, lecz Lilije to nie tylko kurtyzana. Jest doskonałą damą galerii, zna się na sztuce, opowiada o niej, roztaczając czar podobny temu, który dostrzegasz w jej oczach. To wyjątkowa kobieta, z którą wyjątkowo ciężko byłoby mi się rozstać. Czas Villemo — wciąż nie wiedział, skąd zna jej prawdziwe imię, lecz ta rozmowa winna odbyć się nie z Sigurdem, a z samą zainteresowaną — i korzyści, jakie przynosi jej obecność w Besettelse, nie są przeliczalne na dwie sakwy złota dziennie, mógłbym rzec, że jest nieocenioną pomocą również dla oficjalnego biznesu. Nie będziemy jednak drobiazgowi. Podwójna dzienna stawka przez miesiąc do 15 stycznia włącznie, wraz z zabezpieczeniem z postaci kaucji wynoszącej dwukrotność miesięcznej stawki, zwrotnej, jeśli spełnisz warunki umowy, to znaczy – Lilije dalej będzie korzystać z mojej opieki medycznej oraz dalej będzie mogła przeznaczyć dwa dni w ciągu tygodnia na odpoczynek, za które również otrzyma wypłatę. To dla mnie niezwykle ważne, obiecałem jej opiekę. Jej kuracje, stroje, przygotowanie, jak zwykle zostanie po mojej stronie. Za miesiąc powtórzymy to spotkanie i zobaczymy, czy wciąż jest kobietą, która potrafi rozbić kamień zaklęty wokół twojego serca. Przystaniesz na to? — wyciągnął dłoń w stronę mężczyzny, gotów uścisnąć ją, aby potwierdzić umowę, o ile gotów był się zgodzić.
Nieznajomy
Re: 16.12.2000 – Schody na piętro – Nieznajomy: S. Landvserk & Bezimienny: O. Wahlberg Sro 29 Lis - 16:45
Sigurd doskonale wiedział jak myślą i działają biznesmeni, zwłaszcza ci, którzy lubują się w nielegalnych biznesach. Miewał z nimi niekiedy do czynienia, zazwyczaj łapiąc i zamykając w więzieniach. Nie był jednak od skazywania. Jego zadaniem było łapać, aby postawić przed okiem sprawiedliwości.
- Doskonale wiem, że sam nie wierzysz w swoje słowa, chociaż kimże jestem, żeby to punktować. - jak już wcześniej można było zauważyć Sigurd był bezpośredni. Zachowywanie ładnej buźki do złej gry nie było w jego stylu. W jego działaniu nie było półśrodków, nawet w pracy. Jeżeli ma zachować dyskrecje to to zrobi, lecz jak ma działać szybo i ostro, tym bardziej to zrobi.
- Cieszy mnie fakt, że jestem dla ciebie tak ważnym klientem. - nie wiedział czy mówi szczerze, czy tylko po to, żeby podlizać się jednemu z najbardziej dochodowych klientów? Nie miało to dla niego zbytniej różnicy. Jego uszy były głuche na pochlebstwa. Nie raz proponowano mu łapówki, łagodzono pięknymi słówkami, lecz był bezwzględny. Jego filozofią było, że prawdziwe zdanie innych pozna dopiero po ich czynach. Słowa zwodzą.
Landsverk zgadza się, że wiedza to potęga. Dlatego większość jego misji i zadań jest ściśle tajna. Był kopalnią tajemnic, a wejść do niej po prostu się nie da. Na wiele tematów nie mógł rozmawiać, a nawet komentować. Co się tyczy dzisiejszego spotkania... faktycznie przyszedł tutaj przygotowany, nawet na batalie tylko po to, żeby uzyskać swój cel. Zawsze był przygotowany, tylko głupieć idzie na totalny żywioł.
Słysząc jego słowa, że nie stanie na jego pragnieniom, nie zareagował jakoś wielce. Czekał. Na co czekał? Właśnie na to jedno "ale", które zawsze musi się pojawić przed samym zakończeniem.
- Rozumiem. Nie mam zamiaru Ci jej wykradać działając za jej plecami. Jestem świadom ile dla niej zrobiłeś. Jednak jeżeli kiedyś zapragnie innego życia, pozwolisz jej odejść, czy staniesz na drodze? - to było dla niego jedno z ważniejszych pytań. Ci, którzy działali w czarnych interesach zazwyczaj byli chciwi i przez to też niesamowicie dumni. Ta pokrętna duma potrafi zawrócić w głowie, przez co przechodzą na złą stronę mocy.
- Przystaje na tą propozycje. - powiedział ściskając dłoń mężczyzny, pieczętując ich umowę. Szczerze? Wydawało mu się, że dłużej będzie musiał przekonywać Olafa. Czyżby Sigurd okazał się tak dobrym negocjatorem, czy Olaf miał w tym jeszcze inny interes? Teraz nie chciał się nad tym zastanawiać, osiągnął cel.
- Doskonale wiem, że sam nie wierzysz w swoje słowa, chociaż kimże jestem, żeby to punktować. - jak już wcześniej można było zauważyć Sigurd był bezpośredni. Zachowywanie ładnej buźki do złej gry nie było w jego stylu. W jego działaniu nie było półśrodków, nawet w pracy. Jeżeli ma zachować dyskrecje to to zrobi, lecz jak ma działać szybo i ostro, tym bardziej to zrobi.
- Cieszy mnie fakt, że jestem dla ciebie tak ważnym klientem. - nie wiedział czy mówi szczerze, czy tylko po to, żeby podlizać się jednemu z najbardziej dochodowych klientów? Nie miało to dla niego zbytniej różnicy. Jego uszy były głuche na pochlebstwa. Nie raz proponowano mu łapówki, łagodzono pięknymi słówkami, lecz był bezwzględny. Jego filozofią było, że prawdziwe zdanie innych pozna dopiero po ich czynach. Słowa zwodzą.
Landsverk zgadza się, że wiedza to potęga. Dlatego większość jego misji i zadań jest ściśle tajna. Był kopalnią tajemnic, a wejść do niej po prostu się nie da. Na wiele tematów nie mógł rozmawiać, a nawet komentować. Co się tyczy dzisiejszego spotkania... faktycznie przyszedł tutaj przygotowany, nawet na batalie tylko po to, żeby uzyskać swój cel. Zawsze był przygotowany, tylko głupieć idzie na totalny żywioł.
Słysząc jego słowa, że nie stanie na jego pragnieniom, nie zareagował jakoś wielce. Czekał. Na co czekał? Właśnie na to jedno "ale", które zawsze musi się pojawić przed samym zakończeniem.
- Rozumiem. Nie mam zamiaru Ci jej wykradać działając za jej plecami. Jestem świadom ile dla niej zrobiłeś. Jednak jeżeli kiedyś zapragnie innego życia, pozwolisz jej odejść, czy staniesz na drodze? - to było dla niego jedno z ważniejszych pytań. Ci, którzy działali w czarnych interesach zazwyczaj byli chciwi i przez to też niesamowicie dumni. Ta pokrętna duma potrafi zawrócić w głowie, przez co przechodzą na złą stronę mocy.
- Przystaje na tą propozycje. - powiedział ściskając dłoń mężczyzny, pieczętując ich umowę. Szczerze? Wydawało mu się, że dłużej będzie musiał przekonywać Olafa. Czyżby Sigurd okazał się tak dobrym negocjatorem, czy Olaf miał w tym jeszcze inny interes? Teraz nie chciał się nad tym zastanawiać, osiągnął cel.
Bezimienny
Re: 16.12.2000 – Schody na piętro – Nieznajomy: S. Landvserk & Bezimienny: O. Wahlberg Sro 29 Lis - 16:45
Nie obruszył się i na kamiennej twarzy zamarłej w uprzejmym uśmiechu nie okazał żadnego zdziwienia, innego niż te wypracowane. — Czemu, Sigurdzie? Jestem w tym biznesie od blisko piętnastu lat, naprawdę sądzisz, że gdyby waga sakwy miała dla mnie najwyższe znaczenie, Besettelse dziś szczyciłoby się tak wyszukaną dyskrecją? — brew uniósł wyżej, bo choć słowa były prawdziwe, tak konkluzja jakoby złoto miało najmniejsze znaczenie, rzecz jasna – kłamliwe. Kruczy miał rację, czego nie miał zamiaru przyznawać mu właściciel galerii, skrupulatnie jednak oddzielający kwestie majątkowe od lojalnościowych, wyszukując złotego środka, gotów jednak poświęcić tych mniej zamożnych, gdyby doszło do takiej konieczności. Zdarzyło mu się to, zwłaszcza w przypadku osób tracących swoją reputację na skutek niepohamowanych instynktów zwierzęcych lub zwyczajnych skandali, o jakich nie czytało się w Orakelu, a w Ratatoskrze.
Mówił szczerze, figura w postaci wysoko postawionego Kruczego, który szczycił się znaczącym w midgardzie nazwiskiem była wręcz idealnym klientem, o jakiego Olaf zamierzał zabiegać bez ukrywania owego faktu. Również dlatego negocjacje poszły tak banalnie, choć na nowy układ i potencjalne zagrożenie wykupieniem Villemo na własność, również miał plan. Nie słychać było wystrzałów armat, nikt nie podnosił bagnetów w górę, grożąc ostrzem. Ostatecznie kluczem okazało się zadane przez Landsverka pytanie, jakby przeczuwał, że i w tym znajdzie się dylemat właściciela dziewczęcia. Nim odpowiedział na pytanie, upił więc kolejny łyk whisky ze szklanki. Villemo nie była typową kurtyzaną, umiejącą jedynie otwierać nogi i udawać uniesienia, wiedziała o tym świecie i o świecie sztuki znacznie więcej niż przeciętna, to też czyniło z niej niezwykle ambitną i potrzebną pomoc, nie tylko dla podziemi, ale i parteru Besettelse. Drobne podarki, takie jak wysłana rano papierośnica, czy wręczona tylko na jej ręce turkusowa suknia, miały utrzymać dziewczę w ryzach.
— Nie jestem katem, a Besettelse nie jest więzieniem, Sigurdzie — odpowiedział na zadane pytanie, przypatrując się mężczyźnie, jakby próbował odkryć jego myśli zawarte w bystrych oczach, lecz nigdy nie posiadł Daru Odyna, zapewne byłby na to zbyt słaby. — Jeśli kiedyś Villemo zdecyduje się odejść, wesprę ją tak, jak będę w stanie — uśmiechnął się, świadom, że goszczący tu dziś mężczyzna poznał inne kobiety, których już nie było w szeregach dam szkarłatnych sal, jak chociażby Fjaril.
Ściskając dłoń gościa, pieczętowali umowę, a Lilije niewiele miała do powiedzenia, choć znając jej osobę, Olaf nie spodziewał się problemów w tej materii. Mimo wszystko czekała na nich rozmowa, którą zamierzał przeprowadzić możliwie szybko, aby kurtyzana zdawała sobie sprawę ze swojego położenia. Teatralnym gestem przekreślił kilka terminów w kalendarzu, dając w ten sposób znać, że oto umowa została dopięta. Nie potrzebowali podpisów, biznes nie działał legalnie.
— Skąd znasz jej imię i nazwisko, Sigrudzie? Daruj mi wścibskość. Pytam, bo to nietypowe, a anonimowość moich dziewcząt jest podstawą ich bezpieczeństwa — spytał, siadając znów naprzeciw, rozpinając marynarkę w kurtuazyjnym i wyuczonym geście. Przedstawiła się, czy poznali się w tamtym życiu? A może Kruczy Strażnik przygotował śledztwo na jej temat, co byłoby złamaniem niepisanych konwenansów? Opcji było wiele, a ciekawość kierująca Wahlbergiem nie zamierzała się powstrzymywać, choć tę informację mógł uzyskać również od samej zainteresowanej.
Mówił szczerze, figura w postaci wysoko postawionego Kruczego, który szczycił się znaczącym w midgardzie nazwiskiem była wręcz idealnym klientem, o jakiego Olaf zamierzał zabiegać bez ukrywania owego faktu. Również dlatego negocjacje poszły tak banalnie, choć na nowy układ i potencjalne zagrożenie wykupieniem Villemo na własność, również miał plan. Nie słychać było wystrzałów armat, nikt nie podnosił bagnetów w górę, grożąc ostrzem. Ostatecznie kluczem okazało się zadane przez Landsverka pytanie, jakby przeczuwał, że i w tym znajdzie się dylemat właściciela dziewczęcia. Nim odpowiedział na pytanie, upił więc kolejny łyk whisky ze szklanki. Villemo nie była typową kurtyzaną, umiejącą jedynie otwierać nogi i udawać uniesienia, wiedziała o tym świecie i o świecie sztuki znacznie więcej niż przeciętna, to też czyniło z niej niezwykle ambitną i potrzebną pomoc, nie tylko dla podziemi, ale i parteru Besettelse. Drobne podarki, takie jak wysłana rano papierośnica, czy wręczona tylko na jej ręce turkusowa suknia, miały utrzymać dziewczę w ryzach.
— Nie jestem katem, a Besettelse nie jest więzieniem, Sigurdzie — odpowiedział na zadane pytanie, przypatrując się mężczyźnie, jakby próbował odkryć jego myśli zawarte w bystrych oczach, lecz nigdy nie posiadł Daru Odyna, zapewne byłby na to zbyt słaby. — Jeśli kiedyś Villemo zdecyduje się odejść, wesprę ją tak, jak będę w stanie — uśmiechnął się, świadom, że goszczący tu dziś mężczyzna poznał inne kobiety, których już nie było w szeregach dam szkarłatnych sal, jak chociażby Fjaril.
Ściskając dłoń gościa, pieczętowali umowę, a Lilije niewiele miała do powiedzenia, choć znając jej osobę, Olaf nie spodziewał się problemów w tej materii. Mimo wszystko czekała na nich rozmowa, którą zamierzał przeprowadzić możliwie szybko, aby kurtyzana zdawała sobie sprawę ze swojego położenia. Teatralnym gestem przekreślił kilka terminów w kalendarzu, dając w ten sposób znać, że oto umowa została dopięta. Nie potrzebowali podpisów, biznes nie działał legalnie.
— Skąd znasz jej imię i nazwisko, Sigrudzie? Daruj mi wścibskość. Pytam, bo to nietypowe, a anonimowość moich dziewcząt jest podstawą ich bezpieczeństwa — spytał, siadając znów naprzeciw, rozpinając marynarkę w kurtuazyjnym i wyuczonym geście. Przedstawiła się, czy poznali się w tamtym życiu? A może Kruczy Strażnik przygotował śledztwo na jej temat, co byłoby złamaniem niepisanych konwenansów? Opcji było wiele, a ciekawość kierująca Wahlbergiem nie zamierzała się powstrzymywać, choć tę informację mógł uzyskać również od samej zainteresowanej.
Nieznajomy
Re: 16.12.2000 – Schody na piętro – Nieznajomy: S. Landvserk & Bezimienny: O. Wahlberg Sro 29 Lis - 16:46
Sigurd był gruboskórnym Kruczym Strażnikiem. Widział bardzo wiele na tym świecie, zwłaszcza tą potencjalnie, ciemną stronę żeby nie być ślepym czym ta machina jest napędzana. W nielegalnych interesach kryje się tyle pieniędzy, że wielu jest w stanie zabić, a nawet dać się zabić tylko żeby pohamować swoją chciwość. Królowie półświatka potrafią lawirować na granicy chciwości i kompromisu, aby cały czas być na szczycie tym samym zarabiając bardzo wiele. Ci którzy przekroczyli te linie byli wyłapywani i wsadzani do więzień prze takich osobników jak Sigurd. Oczywiście na ich miejsce powstawało pięciu nowych szkodników, ale już tak bardzo nie szkodzili będąc nauczeni błędami poprzednika.
- Królowie podziemia potrafią lawirować na granicy chciwości i kompromisu. Moim zdaniem też to potrafisz, tylko uważaj, żeby w którymś momencie jej nie przekroczyć. Wielu tak właśnie zakończyło "kariery". - miał na ten temat duże pojęcie. Jeżeli któryś z jego szefów postanowi aresztować Olafa i zamknąć jego biznes to będzie oznaczało, że chciwość chwyciła górę.
Słysząc jego kolejną odpowiedz spoglądał nie zdradzając zupełnie nic. Nie drgnął ani na milimetr, nie dając żadnych odpowiedzi. Zachowywał się jak na przesłuchaniu wyciągając informacje, ale ich nie zdradzając. Był w tym mistrzem. Musiał nim być jako Wysłannik Forsetiego.
- Dobrze to słyszeć. - dodał tylko kończąc na tym ten temat. Nie miał zamiaru mówić nic więcej, ani nie musiał więcej wiedzieć. Te słowa mu wystarczyły, a czy były prawdą, czy też to już inna kwestia. Weryfikacja prawdy zawsze dla niego była męcząca, dlatego wolał skupiać się na dowodach, które o dużo łatwiej znaleźć.
Słysząc jego kolejną kwestię, lekko się zdziwił. Nie wiedział że Olaf może przejąć się czymś takim jak to, że zna prawdziwe imię i nazwisko Liljie. Nie była to żadna tajemnica.
- Myślałem, że pogodziłeś się z stratą anonimowości gdy postanowiłeś zatrudnić znaną osobistość. Może jest ci to wiadome, ale jestem miłośnikiem sztuki i kiedyś często chodziłem do teatrów. Tam właśnie poznałem młodą aktorkę Villemo, z którą miałem przenosić zamienić parę słów po występie. Wtedy nie myślałem o niej tak jak teraz. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Na występy chodził ze swoją byłą żoną i nie w głowie mu romanse. Jest rozwodnikiem, teraz to co innego. - Jeżeli to wyczerpało twoją ciekawość, nie chciałbym ci dłużej zabierać czasu. Jak to już wszystko co mamy do załatwienia to Cię teraz opuszczę. - powiedział i powstał z miejsca.
- Miło z tobą się robi interesy. - dopowiedział tylko i postanowił ruszyć w stronę drzwi. Jeżeli Olaf postanowił go jeszcze zatrzymać to nie protestował i został, w przeciwnym wypadku wyszedł z biura.
- Królowie podziemia potrafią lawirować na granicy chciwości i kompromisu. Moim zdaniem też to potrafisz, tylko uważaj, żeby w którymś momencie jej nie przekroczyć. Wielu tak właśnie zakończyło "kariery". - miał na ten temat duże pojęcie. Jeżeli któryś z jego szefów postanowi aresztować Olafa i zamknąć jego biznes to będzie oznaczało, że chciwość chwyciła górę.
Słysząc jego kolejną odpowiedz spoglądał nie zdradzając zupełnie nic. Nie drgnął ani na milimetr, nie dając żadnych odpowiedzi. Zachowywał się jak na przesłuchaniu wyciągając informacje, ale ich nie zdradzając. Był w tym mistrzem. Musiał nim być jako Wysłannik Forsetiego.
- Dobrze to słyszeć. - dodał tylko kończąc na tym ten temat. Nie miał zamiaru mówić nic więcej, ani nie musiał więcej wiedzieć. Te słowa mu wystarczyły, a czy były prawdą, czy też to już inna kwestia. Weryfikacja prawdy zawsze dla niego była męcząca, dlatego wolał skupiać się na dowodach, które o dużo łatwiej znaleźć.
Słysząc jego kolejną kwestię, lekko się zdziwił. Nie wiedział że Olaf może przejąć się czymś takim jak to, że zna prawdziwe imię i nazwisko Liljie. Nie była to żadna tajemnica.
- Myślałem, że pogodziłeś się z stratą anonimowości gdy postanowiłeś zatrudnić znaną osobistość. Może jest ci to wiadome, ale jestem miłośnikiem sztuki i kiedyś często chodziłem do teatrów. Tam właśnie poznałem młodą aktorkę Villemo, z którą miałem przenosić zamienić parę słów po występie. Wtedy nie myślałem o niej tak jak teraz. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Na występy chodził ze swoją byłą żoną i nie w głowie mu romanse. Jest rozwodnikiem, teraz to co innego. - Jeżeli to wyczerpało twoją ciekawość, nie chciałbym ci dłużej zabierać czasu. Jak to już wszystko co mamy do załatwienia to Cię teraz opuszczę. - powiedział i powstał z miejsca.
- Miło z tobą się robi interesy. - dopowiedział tylko i postanowił ruszyć w stronę drzwi. Jeżeli Olaf postanowił go jeszcze zatrzymać to nie protestował i został, w przeciwnym wypadku wyszedł z biura.
Bezimienny
Re: 16.12.2000 – Schody na piętro – Nieznajomy: S. Landvserk & Bezimienny: O. Wahlberg Sro 29 Lis - 16:46
Uśmiech nie zszedł z twarzy właściciela galerii, który słuchał słów goszczącego u niego mężczyzny z bezwzględnym zainteresowaniem. Takowy wręcz rozszerzył się, gdy niewypowiedziana groźba upadku padła głośno. Nie był to pierwszy, nie był ostatni raz, kiedy ktoś próbował zastraszyć go wizją prowadzącej do katastrofy chciwości i żaden z nich nie miał racji. Olaf nie odjął więc wzroku, piwnym spojrzeniem wypatrując w oczach Kruczego Strażnika czegoś więcej niż kamień. Sam miał jeden spokojny wyraz twarzy głoszący wyraźnie "nie boję się". Nie miał czego, zbyt wielu miał w garści.
— Zapominasz, przyjacielu, że nie jestem królem podziemia, jak mnie nazwałeś, a właścicielem galerii sztuki. Niepotrzebnie obawiasz się o moją przyszłość. Chyba że tak naprawdę mierzi cię twoja? — znał gusta polityków, jarlów, Kruczych, profesorów, medyków. Wszyscy oni w podziemiach odnajdywali swoją rozpacz, wliczając w to Sigurda Landsverka. Jeśli kiedykolwiek Besettelse poszłoby na dno, tak każdy jego klient utonie wraz z kapitanem tego okrętu. Byli tego świadomi, dlatego mu się udawało. Wzroku nie odpuścił tak długo, jak długo było potrzeba, wyraźnie zaznaczając granicę, która dziś przez pragnącego ubić targu mężczyznę została przekroczona, ku rozczarowaniu. Ten odsłonił dziś czuły punkt zimnego serca, punkt, jakim była Villemo Holmsen. Oczywiście, że oferta była korzystna i nie zamierzał z niej rezygnować na korzyść utarcia mu nosa, lub zabawy. Był przecież biznesmenem, bez wątpienia znającym się na tym, jak osiągnąć sukces, w końcu szczyciło się nim nie tylko Besettelse, ale i młodzi artyści wychodzący spod pieczy mecenasa. Dziś Kruczy ewidentnie przecenił sławę swojej wybranki lub w zawoalowany sposób usiłował odwrócić kota ogonem. To bez znaczenia, Olaf nie oczekiwał prawdy, tylko odpowiedzi.
— Znana osobistość to wyjątkowo szczodra opinia — uśmiechnął się szerzej wyraźnie rozbawiony, zaraz potem upijając ostatni łyk alkoholu z kryształu. Lilije nie była znaną aktorką, a jej występy na deskach spalonego teatru były dopiero początkiem zwęglonej kariery. — Jednakże cieszy mnie, że przypadła ci do gustu również na innych deskach, ale nie, to nie wszystko, Sigurdzie. Pozostaje ostatnia sprawa — wstał razem z mężczyzną, zapinając własną marynarkę, przyzwyczajony do nienagannej prezencji w każdej sytuacji, a następnie podszedł bliżej. — Granice wytrzymałości jej ciała pozostają granicami nienaruszalnymi. Jeśli w jakiś sposób zostaną przekroczone, a zapewniam cię, że dowiem się o tym, umowa zostanie zerwana — stał wyprostowany, a minę miał poważną. Mógł mieć absurdalnie wątpliwą moralność, ale jego kurtyzany nie ginęły z rąk klientów, nieważne jak głębokie odchyły takowi mieli. Landsverk nigdy nie był agresywnym klientem, nie potrzebował więc zapewnień, że tego nie zrobi, ale pewne słowa między dwojgiem mężczyzn musiały być wypowiedziane głośno, aby wybrzmiały i rezonowały. Teraz to było już wszystko, tak więc szykując się już do rozmowy z samą zainteresowaną, której nie zapytał o zgodę, pożegnał ze swoim gościem.
Olaf i Sigurd z tematu
— Zapominasz, przyjacielu, że nie jestem królem podziemia, jak mnie nazwałeś, a właścicielem galerii sztuki. Niepotrzebnie obawiasz się o moją przyszłość. Chyba że tak naprawdę mierzi cię twoja? — znał gusta polityków, jarlów, Kruczych, profesorów, medyków. Wszyscy oni w podziemiach odnajdywali swoją rozpacz, wliczając w to Sigurda Landsverka. Jeśli kiedykolwiek Besettelse poszłoby na dno, tak każdy jego klient utonie wraz z kapitanem tego okrętu. Byli tego świadomi, dlatego mu się udawało. Wzroku nie odpuścił tak długo, jak długo było potrzeba, wyraźnie zaznaczając granicę, która dziś przez pragnącego ubić targu mężczyznę została przekroczona, ku rozczarowaniu. Ten odsłonił dziś czuły punkt zimnego serca, punkt, jakim była Villemo Holmsen. Oczywiście, że oferta była korzystna i nie zamierzał z niej rezygnować na korzyść utarcia mu nosa, lub zabawy. Był przecież biznesmenem, bez wątpienia znającym się na tym, jak osiągnąć sukces, w końcu szczyciło się nim nie tylko Besettelse, ale i młodzi artyści wychodzący spod pieczy mecenasa. Dziś Kruczy ewidentnie przecenił sławę swojej wybranki lub w zawoalowany sposób usiłował odwrócić kota ogonem. To bez znaczenia, Olaf nie oczekiwał prawdy, tylko odpowiedzi.
— Znana osobistość to wyjątkowo szczodra opinia — uśmiechnął się szerzej wyraźnie rozbawiony, zaraz potem upijając ostatni łyk alkoholu z kryształu. Lilije nie była znaną aktorką, a jej występy na deskach spalonego teatru były dopiero początkiem zwęglonej kariery. — Jednakże cieszy mnie, że przypadła ci do gustu również na innych deskach, ale nie, to nie wszystko, Sigurdzie. Pozostaje ostatnia sprawa — wstał razem z mężczyzną, zapinając własną marynarkę, przyzwyczajony do nienagannej prezencji w każdej sytuacji, a następnie podszedł bliżej. — Granice wytrzymałości jej ciała pozostają granicami nienaruszalnymi. Jeśli w jakiś sposób zostaną przekroczone, a zapewniam cię, że dowiem się o tym, umowa zostanie zerwana — stał wyprostowany, a minę miał poważną. Mógł mieć absurdalnie wątpliwą moralność, ale jego kurtyzany nie ginęły z rąk klientów, nieważne jak głębokie odchyły takowi mieli. Landsverk nigdy nie był agresywnym klientem, nie potrzebował więc zapewnień, że tego nie zrobi, ale pewne słowa między dwojgiem mężczyzn musiały być wypowiedziane głośno, aby wybrzmiały i rezonowały. Teraz to było już wszystko, tak więc szykując się już do rozmowy z samą zainteresowaną, której nie zapytał o zgodę, pożegnał ze swoim gościem.
Olaf i Sigurd z tematu