Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Gabinet właściciela

    2 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Gabinet właściciela
    Na samym końcu bocznego korytarza znajdujesz kolejne drzwi, tym razem ozdobione miedzianą klamką. Przed nimi, oparty o ścianę stoi wysoki, szczupły mężczyzna — wystające spod kurtki przedramiona ma pokryte runicznymi tatuażami. Wzdrygasz się, gdy cię dostrzega i w popłochu chowasz się za zakrętem. Ze swojej kryjówki możesz obserwować, jak drzwi się otwierają, za nimi dostrzegasz średnich rozmiarów pomieszczenie zastawione ciężkimi meblami. Pośrodku stoi biurko zarzucone rozmaitymi przedmiotami — stosy papierów, kilka wieży poustawianych z talarów, pełna popielniczka, kryształowa karafka. Wokół biurka siedzą mężczyźni, nie widzisz ich twarzy, ale wiesz, że żarliwie dyskutują. Ten odwrócony twarzą do otwartych drzwi w końcu cię dostrzega i mruży oczy. Teraz jesteś już pewien — nie wrócisz do domu.
    Ślepcy
    Hring Hamre
    Hring Hamre
    https://midgard.forumpolish.com/t2323-hring-hamre#27492https://midgard.forumpolish.com/t2347-hring-hamre#27798https://midgard.forumpolish.com/t2348-maya#27802https://midgard.forumpolish.com/f108-hring-hamre


    19 KWIETNIA 2001

    Raz za razem powraca do Przesmyku Lokiego. Większość lokali w tym miejscu nie prezentuje sobą żadnego poziomu. Smród taniego alkoholu i podejrzany element stanowiący główną klientelę miejsc znajdujących się w tej części dzielnicy – z tym właśnie kojarzy mu się to miejsce. Jednocześnie jest dla niego przydatne. Nie musi przejmować się wymownymi spojrzeniami, gdy szybkim krokiem przemierza chodniki z przewiązaną bandażem prawą dłonią, zazwyczaj połowicznie wsuniętą nonszalancko do kieszeni płaszcza, dlatego tutaj topi smutki na dnie szklanki; najczęściej wybiera Piwnicę Lokiego, czasami Maailma Lõpp. Nigdy jednak nie chodzi o sam alkohol, trunki pić może także w domu, tutaj może słuchać i czerpać z tego garściami.

    Najbardziej jednak interesują go możliwości zaspokojenia swojego głodu. Tego znienawidzonego, duszącego pragnienia nie pozwalającego zaspokoić się niczym, co materialne. Najłatwiej znaleźć ofiarę taką, która nikomu się nie poskarży, bo nikt nie będzie chętny do wysłuchania. Niezdolną do obrony, przewracającą się o własne nogi, wraz z kolejnymi dawkami wódki plączącymi się coraz mocniej i ciałem odczuwającym konsekwencje grawitacji bardziej niż każdy inny człowiek wokół. Hamre zastanawia się czasami jak wiele razy nie pamiętali majaków wywoływanych przez zaklęcie lub uznawali to za pijackie majaki, ale nigdy nie jest to już jego zmartwieniem. Porzuca ich gdzieś w zaułku, czasem podlecza i znika. Schemat nudny, ale zapewne będzie go powtarzać aż do usranej śmierci, bo nic innego nie zdoła mu pomóc.

    Dzisiaj pojawił się tutaj w innym celu, wybierając późny wieczór dla zwiększenia anonimowości. Zaopatrzenie się w składniki potrzebne w jego pracy miało przebiec bez problemów. Wejdzie, wyjdzie, zapali papierosa i wróci na Stare Miasto. Jakim zatem sposobem znalazł się tutaj, w gabinecie właściciela Maailmy? Usadzony gwałtownie przez dwójkę rosłych mężczyzn w fotelu, wydaje z siebie znaczące chrząknięcie i otrzepuje swoje barki tak, jakby dryblasy pozostawiły na drogim płaszczu jakiś brud. Być może nie powinien się zatrzymywać w zaułku z cygaretką, ale nie ma żadnej pewności w jakim celu został przyparty do ściany i zaprowadzony właśnie tutaj. Może tylko zgadywać w jaką grę przyszło mu zagrać, dlatego przywdziewa neutralny wyraz twarzy zakłócony ledwo widocznym uśmiechem na widok właściciela przed sobą.

    Pana przemili pracownicy odprowadzili mnie tutaj — wita go tymi słowami. Pozornie brzmi wesoło, tak jakby naiwnie zakładał, że przyszedł tutaj napić się herbaty z właścicielem lokalu. Ile wie na jego temat mężczyzna po drugiej stronie biurka? Kolejna osoba próbująca nakłonić go do zainteresowania się Magisterium? Jest stosunkowo młodym ślepcem, ale z dużą rozpoznawalnością przychodzą wielkie skandale. Wydalenie z Kruczej Straży brzmi zbyt delikatnie, Hringa wypierdolono i pozostawiono samemu sobie bez sentymentów; rozżalonym i wyalienowanym najłatwiej podbić poczucie niesprawiedliwości, skłonić do współpracy. Tylko Hamre był zbyt dumnym dupkiem, żeby mogło go to zainteresować.

    Plecami opiera się wygodnie i odchyla głowę, prawie tak jakby podbródkiem próbował wycelować w sufit.

    Czemu zawdzięczam to zaproszenie? — pyta, zakładając nogę na nogę. Ściąga z dłoni skórzane rękawice, następnie lądują na podbrzuszu, splecione palcami w koszyczek. Na pierwszy rzut oka wygląda na pewnego siebie i spokojnego, nawet widoczna na jego szyi sieć ciemnych żył nie wprawia go w zakłopotanie, nie tym razem. Tylko stopa znajdująca się w powietrzu lekko kołysząca się z boku na bok zdradza go.

    Spokojnie, Hring. Za wszelką cenę nie daj się sprowokować.




    let's drown underneath the stars
    let's drink with our weapons in our hands

    Gość
    Anonymous


    Noc jest ciężka od dymu i lepka od alkoholu. Gnije powoli zamknięta za grubymi ścianami masywnej kamienicy przylegającej nieufnie do krawędzi Przesmyku Lokiego. Ciężkie, metalowe drzwi otwierają się raz po raz, wypuszczając w przytłumioną ciemność miasta smugi kolorowych świateł i rozbawione głosy nietrzeźwych gości. Ich kroki gubią się na zniszczonym bruku, wraz z krokami przekleństwa wyplute za krawężnik i marchewkowe filtry porzuconych papierosów. Zabieraj łapy fuka młody chłopak w zbyt drogim płaszczu, gdy jeden z ubranych na czarno mężczyzn przerzuca go przez wydeptany próg. Jego koledzy się śmieją, ktoś wypuszcza w niebo kobiece imię, tym razem ciasno zaplątane wokół języka jak wędkarska żyłka. Koniec Świata jest barwny i hałaśliwy, pełen ludzi, którzy zapomnieli już, w którą ulicę powinni skręcić, by wrócić do domu. Wieczór ciągnie się wzdłuż lokalu niczym wąż — wtyka cętkowany łeb w szpary uchylonych drzwi, dotyka rozciętym językiem kostek gości, syczy, gdy ciężkie buty ochroniarzy przydeptują jego długi ogon.
    Ilja odchyla się w fotelu, podrywając wzrok wyżej, aż do białego sklepienia sufitu. Przymyka oczy, pozwalając głowie opaść niedbale na oparcie. Jego dłoń rozciera obolałą skroń, rozmasowując atak bólączki. Od kilku dni napady są gorsze, zupełnie jakby dorosły i wyhodowały ostrzejsze zęby — nie pozwalają mu na sen, mglą myśli i osadzają się w dole jego żołądka kwasowymi atakami mdłości. Nocami ból się wzmaga. Czasem jest pewien, że umiera, ale potem ktoś puka do drzwi pokoju i mówi do niego tak jakby nadal żył. Musi wstać, zapiać koszulę i znów udawać. W udawaniu zawsze był dobry, nawet wtedy, gdy słabnące ciało zdaje się załamywać na własnych kościach. Jego ojciec nauczył go ogłady — mówił, że mężczyźni zawsze chowają ból za zębami.
    Dudniąca pod podłogą muzyka powoli doprowadza go do szału, jej miarowe wibracje wnikają pod skórę jak igły. Nie wzdryga się nawet, gdy drzwi otwierają się z hukiem, pozwalając hałasom wieczora wedrzeć się do dębowego gabinetu — nie porusza się, nie zaszczyca intruzów uwagą, siedzi w fotelu, nadal nad wyraz rozluźniony, odchylony niemal nonszalancko, rozcierając skroń, która w tamtej sekundzie przypominała ranę postrzałową. Szarpanina w progu nie trwa długo, gość szybko zostaje posadzony naprzeciw niego. Dopiero gdy kroki cichną, Ilja otwiera jedno oko, potem drugie i rozpromienia się na widok poważnej twarzy swojego towarzysza. Rysy stają się łagodniejsze, rozciągający je uśmiech jest niemal beztroski, tylko w spojrzeniu pobłyskuje coś niebezpiecznego, niby iskra dzikiego zwierzęcia z trudem utrzymującego zęby ponad gardłem ofiary.
    Ach, Pan doktor Hamre — odzywa się w końcu, a jego głos brzmi uprzejmie i gładko mimo zaostrzenia akcentu. — Zaczynałem się obawiać, że pan nie przyjdzie — wzdycha jeszcze, odgrywając z wdziękiem szczere przejęcie, zupełnie jakby Hamre istotnie dotknął go swoim domniemanym spóźnieniem, jakby czekał na niego z kolacją i kwiatami, choć przez ten cały czas czekał w istocie jedynie z nożem i parą ślepców schowanych za drzwiami. — Uroczy chłopcy, prawda? — Pochyla się lekko i gestem głowy wskazuje próg. Ivo ma długą twarz i bliznę pod okiem, drugiego imienia nie pamięta. Obaj wychodzą posłusznie, Ilja wie jednak, że czekają — wie, że bez nich dziś jest bezbronny. — Wyciągnąłem obu biedaków z rynsztoka, rozumie pan. Lubię inwestować w obiecujące jednostki — mówiąc to, nachyla się nad biurkiem, tak by spojrzeć mężczyźnie w oczy. Ma intensywne spojrzenie, bystre i jasne, siedząc naprzeciw niego, wydaje mu się jednak mniej groźny niż wtedy, gdy ujrzał go w Przesmyku. Mógłby z łatwością ukrywać się między innymi galdrami, mógłby udawać porządnego lekarza. Ilja znów się uśmiecha, tym razem uśmiech jest jednak nieprzyjemny — przypomina drapieżnika, który ostatni raz odsłania zęby. — W takie jak pan.
    Wstaje powoli, siląc się na stabilną elegancję. Zapina guzik marynarki i sięga do kryształowej karafki, po czym bez pytania nalewa dwa kieliszki. Nie wraca na fotel, zamiast tego staje nad gościem, ręką opierając się o blat i wypija połowę zawartości szkła duszkiem. Ból nie ustaje — musi zacisnąć zęby i wymusić kolejny uśmiech nim wraca spojrzeniem do mężczyzny.
    Podobno mądry z pana człowiek, doktorze — mówi, poważniejąc nagle i podsuwając Hringowi napełniony kieliszek. — Na tyle mądry, by widzieć, co dzieje się w naszym mieście. Podbrzusze Midgardu z roku na rok jest coraz ciemniejsze. Wszystkie te... podejrzenia, zarzuty, morderstwa, wszystkie te niesłuszne wyroki i głupie plotki — ciągnie, krzywiąc się przy tym ze wzruszeniem. Kładzie dłoń na piersi jak zawodowy aktor. — Ci na górze bogacą się na naszym cierpieniu, a im więcej mają oni, tym mniej mamy my. Brzydka niesprawiedliwość naszego świata. — Patrzy mężczyźnie w oczy, szuka w nich niepewności lub zrozumienia. Wie, że jest jednym z nich, ale nie wie jeszcze, w co wierzy. — Wie pan, od jakiegoś czasu trafia do mnie coraz więcej młodych ludzi bez nadziei na przyszłość, bez pieniędzy, odrzuconych przez własne rodziny... Władza nie chce wyciągać ludzi z dna, więc biedni muszą na tym dnie żyć. — Odstawia kieliszek na biurko, a szkło uderza z hukiem o blat. — Sęk w tym, że na dnie łatwo umrzeć. Nie ma tutaj lekarzy, a przynajmniej dobrych lekarzy.
    Ślepcy
    Hring Hamre
    Hring Hamre
    https://midgard.forumpolish.com/t2323-hring-hamre#27492https://midgard.forumpolish.com/t2347-hring-hamre#27798https://midgard.forumpolish.com/t2348-maya#27802https://midgard.forumpolish.com/f108-hring-hamre


    Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają. Nie wszystkim jednak podarowano umiejętności, by ze swoistą zręcznością mogli zmieniać wciąż maski, żonglować nimi do woli i oszukiwać innych, by tańczyli jak tylko im się zagra. Do tego nie potrzeba zmiennokształtności, która zapewnia wyłącznie możliwość rzeźbienia we własnym ciele do woli, ale nie zapewnia samej wiarygodności w obranej na nowo roli. Broń tak zmyślną, że nawet człowiek z natury sceptycznie spoglądający na otoczenie, musi trzymać gardę, by nie dać się prędko omamić mowie opakowanej w piękne słowa i słodkie półprawdy. Hamre nie zna człowieka przed sobą, jego twarz nie wywołuje żadnych skojarzeń, ale nie sądzi, by mężczyzna pierwszy raz próbował wywrzeć na kimś wrażenie poprzez przedstawienie – ciekawe czy długo pisał ten scenariusz, czy była to improwizacja doświadczonego geszefciarza?

    Nie śledzi dokładnie każdego kroku ślepca, gorączkowe rozglądanie się po pomieszczeniu byłoby źle odebrane. Zapewne jego rozmówca wie co nieco o mowie ciała, dlatego doktor kontroluje swoją na tyle, na ile potrafi. Jedynie ta przeklęta stopa, wciąż jednak delikatnie poruszająca się w powietrzu, zdradza napięcie niemożliwe do rozładowania. Mogłoby wyglądać na to, że zostali sami, a dwóch dryblasów nazwanych uroczymi oddaliło się, ale to fikcja. Tacy ludzie nie pozbywają swoich środków bezpieczeństwa od tak. Jak wiele mogłoby się wydarzyć? Ostatecznie okaleczony nie będzie zbyt użyteczny dla właściciela tego przybytku, a raczej nie na tym mu zależało, by lekarskie dłonie nie były w stanie już nigdy więcej uleczyć jego ranę.

    Z kim mam przyjemność? — pada po pierwszej części tej przemowy, kiedy przejmuje kieliszek w dłoń i dyskretnie wącha zawartość. Samozwańczy król tego miejsca wydaje się dobrze poinformowany o jego tożsamości oraz profesji jaką się para; jego ludzie musieli jakiś czas już wyczekiwać jego pojawienia się w Przesmyku. Pytanie naturalnie nasuwające się w tej sytuacji brzmiało: jak głęboko sięga ta wiedza dotyczące jego osoby? Zła sława, jaką owiane jest jego nazwisko, jest mu znana, ale Hring Hamre nie jest celebrytą, mało faktów na temat jego życia przebiło się do świadomości mieszkańców Midgardu. — Bardzo mi przykro, że dopiero teraz mogę poznać osobę tak zaangażowaną społecznie. Mało kto w końcu wyciąga rękę w stronę najbiedniejszych, by przygarnąć je pod swoje skrzydła. To faktycznie przykre jak traktowani są ludzie pozostawieni na marginesie społeczeństwa.

    Skoro został wciągnięty na deski tego teatru i zachęca się go do tańczenia – będzie tańczyć, by zobaczyć jak daleko to zajdzie i w jakim kierunku zmierzają. Lekko rzuca łgarstwami, kto mógłby mu zarzucić kłamstwo, kiedy to on wyciągał dłoń bez obawy o pieczęć Lokiego czy szpetne blizny wskazujące na specyficzny styl życia? Zauważa, że mężczyzna próbuje wywrzeć presję stając bliżej, a Hamre wyczuwa pod mostkiem mocniejsze uderzenia serca. Ma do niego jakiś interes, ale pierwszy traf jest chybiony – nie chodzi o Magisterium, nie tym razem. Kolistym ruchem trzymanego wciąż szkła wprawia w ruch alkohol, a następnie przepłukuje nim gardło. Miękkie podniebienie delikatnie zapiekło zdradzając jego moc, kiedy Hring opiera kieliszek na swoim kolanie. Mógł się spodziewać, że informacja o lekarzu-ślepcu przyjmującym każdego za odpowiednią sumę pieniędzy poniesiona została przez wieść gminną szeroko, a dotarła zwłaszcza tutaj.

    Dużo pan o mnie wie. Nie spodziewałem się, że mam fanów — zachrypnięty głos nie jest nieprzyjemny. Neutralny ton kryje pod sobą o wiele więcej, podobnie jak poważny wyraz twarzy potęgowany przez ostre rysy twarzy Hamre. Odwzajemnia uśmiech, jaki widzi na twarzy właściciela, ale nie sięga on jasnych oczu. — Tutaj? Nie wiem, jak mam interpretować wszystkie te sugestie, więc prosiłbym o wyjaśnienia. Miałbym przyjmować pacjentów w tym barze? Widzi pan, normalnie preferuję jednak warunki, które zapewniają ludziom dyskrecję. Nie mam w zwyczaju nikogo oceniać, ostatecznie jestem lekarzem i złożyłem przysięgę, że będę chronić zdrowie i życie każdego — kontynuuje, stawiając kieliszek obok tego pozostawionego przez swojego rozmówcę. Nie ma żadnego znaczenia jak bardzo gardzi niektórymi ludźmi przychodzącymi do niego, błagającymi o pomoc, zanoszącymi się płaczem z bólu. Dopóki dawali mu sowitą zapłatę, robił to co należało do niego. Potrzebował pieniędzy, by móc się utrzymać. Potrzebował ich, by być wsparciem dla swojej bratanicy, a splamienie gotówki krwią degeneratów sypiących nią nie miało takiego znaczenia.




    let's drown underneath the stars
    let's drink with our weapons in our hands




    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.