:: Midgard :: Stare Miasto :: Dom Jarlów
Biblioteka
4 posters
Mistrz Gry
Biblioteka Nie 13 Gru - 11:43
Biblioteka
W głębi Domu Jarlów nie mogło zabraknąć biblioteki. Zabytkowe woluminy Znajdują się w masywnych regałach, które zawierają rzeźbienia przypominające starożytne, greckie kolumny. W środku pomieszczenia ulokowano stolik i krzesła, na których można usiąść i oddać się lekturze. Obecne w bibliotece księgi są bowiem zabezpieczone zaklęciem – nie można wynosić ich poza teren pomieszczenia. Na ścianie, gdzie znajduje się wejście, powieszono płaskorzeźbę ukazującą scenę bitwy. Ciężkie drzwi strzegą za to posążki przedstawiające dwóch pierwszych, wsławionych pasterzy, którzy zostali powołani przez Radę razem z Kolegium Sprawiedliwości.
Prorok
Re: Biblioteka Pią 23 Sie - 21:06
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Powietrze jest ciężkie od zapachu starego papieru, mieszanego z nutami kurzu i lekkiej woni skóry, która pochodzi z oprawionych w nią woluminów. Pomieszczenie jest ogromne, a jego ściany pokryte są od podłogi do sufitu drewnianymi regałami, wykonanymi z ciemnego mahoniu, który lśni w świetle licznych świec. Każda półka jest wypełniona po brzegi księgami o zdobionych grzbietach, pokrytymi złotymi tłoczeniami, przedstawiającymi tytuły i symbole, z których część wydaje się być napisana w językach dawno zapomnianych.
Wysokie, gotyckie okna wpuszczają do środka delikatne, rozproszone światło, które odbija się od drobinek kurzu, tańczących w powietrzu. Światło to nadaje wnętrzu złocisty blask, podkreślając wiekowość i tajemniczość tego miejsca. Centralnym punktem biblioteki jest masywny stół wykonany z ciemnego drewna, na którym leżą rozłożone, grube manuskrypty. Stół otaczają ciężkie, skórzane fotele, których podłokietniki są zużyte od setek lat użytkowania. Podłoga wyłożona jest parkietem, który skrzypi delikatnie pod stopami, świadcząc o swojej starości. W różnych zakamarkach pomieszczenia stoją ogromne globusy, a także starodawne mapy rozłożone na pulpitach do przeglądania. Na jednej ze ścian wisi monumentalny, wiszący zegar, który odmierza czas leniwie, swoim głębokim tykaniem nadając rytm tej cichej przestrzeni.
Na samym środku stoją popiera ostatnich Głosicieli Praw. Te imponujące rzeźby wyrzeźbione były z granitu, a ich surowe, kamienne twarze patrzyły na morze, jakby nadal czuwały nad sprawiedliwością i prawem.
Pierwsze popiersie przedstawiało Eirikra Mądrego, którego twarz jest pełna spokoju i skupienia. Jego długie włosy, sięgające ramion, oraz gęsta broda nadawały mu wygląd dostojnika. Oczy Eirikra są głęboko osadzone, a ich kamienny wyraz oddaje mądrość i rozwagę, które charakteryzowały jego rządy.
Drugie popiersie to Astrid Nieugięta, jedyna kobieta wśród dawnych Głosicieli Praw. Jej twarz jest surowa i zdeterminowana, a krótkie, falujące włosy dodają jej wyrazistości. Astrid ma mocne rysy twarzy i pełne usta, które zdają się emanować siłą i niezłomnością. Jej oczy patrzą w dal z wyrazem nieugiętej woli i determinacji.
Trzecie popiersie przedstawia Sigurda Sprawiedliwego. Jego twarz, pomimo kamiennego wykonania, zdaje się promieniować spokojem i łagodnością. Sigurd ma krótko przystrzyżoną brodę i włosy zaczesane do tyłu. Jego oczy, szeroko otwarte, patrzą na morze z wyrazem sprawiedliwości i troski o losy ludu.
Pod popiersiami znajduje się kamienna tablica z wyrytymi inskrypcjami, które opowiadają historię każdego z Głosicieli Praw, ich czyny i mądrość, którą wnieśli do swoich rządów. Tablica jest pokryta delikatnym mchem, co nadaje jej starożytnego charakteru.
Witajcie wśród popiersi znanych i cenionych Głosicieli Praw. Aby podjąć rozmowę z jednym z nich, należy podejść i posłuchać tego, co ma do powiedzenia popiersie, po czym rzucić kością opisaną imieniem i nazwiskiem danego Głosiciela Praw. Rzuty można wykonywać bez ograniczeń jeżeli chce się posłuchać całej trójki popiersi
Wysokie, gotyckie okna wpuszczają do środka delikatne, rozproszone światło, które odbija się od drobinek kurzu, tańczących w powietrzu. Światło to nadaje wnętrzu złocisty blask, podkreślając wiekowość i tajemniczość tego miejsca. Centralnym punktem biblioteki jest masywny stół wykonany z ciemnego drewna, na którym leżą rozłożone, grube manuskrypty. Stół otaczają ciężkie, skórzane fotele, których podłokietniki są zużyte od setek lat użytkowania. Podłoga wyłożona jest parkietem, który skrzypi delikatnie pod stopami, świadcząc o swojej starości. W różnych zakamarkach pomieszczenia stoją ogromne globusy, a także starodawne mapy rozłożone na pulpitach do przeglądania. Na jednej ze ścian wisi monumentalny, wiszący zegar, który odmierza czas leniwie, swoim głębokim tykaniem nadając rytm tej cichej przestrzeni.
Na samym środku stoją popiera ostatnich Głosicieli Praw. Te imponujące rzeźby wyrzeźbione były z granitu, a ich surowe, kamienne twarze patrzyły na morze, jakby nadal czuwały nad sprawiedliwością i prawem.
Pierwsze popiersie przedstawiało Eirikra Mądrego, którego twarz jest pełna spokoju i skupienia. Jego długie włosy, sięgające ramion, oraz gęsta broda nadawały mu wygląd dostojnika. Oczy Eirikra są głęboko osadzone, a ich kamienny wyraz oddaje mądrość i rozwagę, które charakteryzowały jego rządy.
Drugie popiersie to Astrid Nieugięta, jedyna kobieta wśród dawnych Głosicieli Praw. Jej twarz jest surowa i zdeterminowana, a krótkie, falujące włosy dodają jej wyrazistości. Astrid ma mocne rysy twarzy i pełne usta, które zdają się emanować siłą i niezłomnością. Jej oczy patrzą w dal z wyrazem nieugiętej woli i determinacji.
Trzecie popiersie przedstawia Sigurda Sprawiedliwego. Jego twarz, pomimo kamiennego wykonania, zdaje się promieniować spokojem i łagodnością. Sigurd ma krótko przystrzyżoną brodę i włosy zaczesane do tyłu. Jego oczy, szeroko otwarte, patrzą na morze z wyrazem sprawiedliwości i troski o losy ludu.
Pod popiersiami znajduje się kamienna tablica z wyrytymi inskrypcjami, które opowiadają historię każdego z Głosicieli Praw, ich czyny i mądrość, którą wnieśli do swoich rządów. Tablica jest pokryta delikatnym mchem, co nadaje jej starożytnego charakteru.
INFORMACJE
Witajcie wśród popiersi znanych i cenionych Głosicieli Praw. Aby podjąć rozmowę z jednym z nich, należy podejść i posłuchać tego, co ma do powiedzenia popiersie, po czym rzucić kością opisaną imieniem i nazwiskiem danego Głosiciela Praw. Rzuty można wykonywać bez ograniczeń jeżeli chce się posłuchać całej trójki popiersi
Można grać do 30.09.2024
Iris Myklebust
Re: Biblioteka Pon 26 Sie - 21:42
Iris MyklebustWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tønsberg, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Genetyka : medium
Zawód : medyk traumatolog
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : puchacz śnieżny
Atuty : lider (I), uzdrowiciel (II), między światami
Statystyki : alchemia: 10 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność: 5 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
22.07.2001
Spotkanie jarlów zaczęło się, zapewne z wielkim hukiem, jak doszła do wniosku Iris. Słyszała muzykę dochodzącą z ogrodów, ale skutecznie ominęła miejsce, gdzie spotykali się wszyscy. Och oczywiście, mogła przyjść, a jakże. Nikt jej raczej nie bronił – tyle, że byłaby okrutnie i haniebnie spóźniona, a to zapewne zostałoby wykorzystane przez wszystkich nieprzychylnych klanowi Myklebustów. To już lepiej i bezpieczniej było zwyczajnie nie przyjść do ogrodów w ogóle, w razie późniejszych pytań tłumacząc się pracą.
Która to zresztą praca była prawdziwym i niepodważalnym argumentem, dla którego blondynka przyszła na spotkanie tak haniebnie po czasie było kilka trudnych przypadków i nagła akcja ratownicza dosłownie minuty przed końcem jej dyżuru. Ratowanie życia zawsze miało pierwszeństwo, babcia Reidunn zdawała sobie sprawę, że jej wnuczka nie zawsze jest w stanie być na spotkaniu, gdy nie odbywa się ono w jej wolny dzień. Iris wiedziała również, że kobieta nie będzie miała do niej pretensji, że nie pojawiła się razem ze wszystkimi na dzisiejszym zebraniu. Cóż, nie można było odmówić młodej Myklebust chęci, po prostu nie zdążyła.
Dlatego nieco zmęczona skierowała swoje kroki do biblioteki. Kiedy w ogrodach trwała uczta, było bardzo mało prawdopodobne, by ktoś tu zajrzał. O to zresztą Iris chodziło, po co były jej nieprzychylne spojrzenia albo komentarze. Zresztą zmęczenie nie sprzyjało w toczeniu politycznych dyskusji. W pierwszej chwili miała ochotę przede wszystkim usiąść w fotelu i być może uciąć sobie krótką drzemkę. I nawet by to zrobiła, zanim w zasadzie zorientowała się, że w bibliotece w domu jarlów nie była w sumie od lat. Przeważnie nie było czasu ani ochoty…
Poprawiła szal okrywający ramiona i skierowała się pomiędzy regały, patrząc na grzbiety starożytnych woluminów. Chyba nawet nie pogardziłaby cichym, spokojnym wieczorem z książką, nawet gdyby miała się zagrzebać w jednym z wysłużonych foteli biblioteki… To wcale nie był taki zły pomysł. Ale to na kiedy indziej, na razie miała potencjalny dyżur za kilka dni i trochę innych planów, stare woluminy niestety musiały zaczekać na swoją kolej. O tyle dobrze, że Iris mogła być pewna, że jej nie uciekną.
Po przejrzeniu kilku regałów trafiła na popiersia dawnych Głosicieli Prawa. Przekrzywiła lekko głowę, delikatnie zamyślona. Długa suknia miękko owinęła się wokół kostek kobiety, gdy skierowała się ku rzeźbom. Sam fakt, że jedyną kobietą była tutaj Astrid Nieugięta wiele mówił o skandynawskim społeczeństwie. Tym bardziej też kibicowała swojej babci, licząc na zmiany w społeczeństwie. Konserwatyzm był dobry, ale nie, gdy zaczynał posuwać się za daleko, a w jej mniemaniu tak się właśnie działo, zaczynał bardziej szkodzić społeczeństwu niż pomagać.
- Święta prawda. – oceniła do siebie, słysząc mądrość głoszoną przez popiersie Astrid. – Pytanie tylko, co właściwie w tych czasach można nazwać tyranią? – czy przeszkadzało jej to, że rozmawia z rzeźbą? Oczywiście, że nie. Równie dobrze mogłaby rozmawiać z duchem, ale żadnego tutaj nie wyczuwała. Chociaż ze zwoją jasną karnacją, rozpuszczonymi włosami i długą suknią sama mogła skutecznie udawać zjawę, co zresztą od czasu do czasu robiła.
Mistrz Gry
Re: Biblioteka Pon 26 Sie - 21:42
The member 'Iris Myklebust' has done the following action : kości
'Astrid Nieugięta' :
'Astrid Nieugięta' :
Edgar Oldenburg
Re: Biblioteka Wto 27 Sie - 19:55
Edgar OldenburgWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aarhus, Dania
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : aspirujący polityk, starszy urzędnik w Stortingu w Departamencie ds. Dziedzictwa Kulturowego, mecenas sztuki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jeleń
Atuty : złotousty (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 20
Nawet Edgar Oldenburg, który według wielu miał reputację duszy towarzystwa i niezrównanego optymisty, potrzebował chwili wytchnienia. Oficjalna część zjazdu klanów, w której od samego początku brał aktywny udział, oraz późniejsze spotkanie z rodziną okazały się znacznie bardziej męczące, niż początkowo się spodziewał. Jego zawsze uśmiechnięta twarz i nieustanne zaangażowanie w rozmowy były już niczym więcej jak maską, pod którą kryła się potrzeba odpoczynku. Zjazd klanów, będący wydarzeniem o wielkiej randze i nieuchronną zapowiedzią zbliżających się wyborów na Głosiciela Prawa, wymagał przecież od Edgara nie tylko doskonałej etykiety, ale i nieustannego nadzoru nad przebiegiem ceremonii. Powitania, negocjacje i dyskusje — każdy moment wymagał pełnej uwagi i elokwencji, by zjednać sympatię klanowiczów i przewagę nad Przymierzem Pierwszych. Choć Edgar czuł się niezwykle komfortowo w roli nieoficjalnego pomocnika Reidunn Myklebust i początkującego polityka, zmęczenie zaczęło się kumulować — nieustanne wymiany uprzejmości i utrzymywanie poziomu energii sprawiały, że każdy uśmiech stawał się coraz bardziej wymuszony.
Po zakończeniu oficjalnej części, gdy Edgar Oldenburg stawił czoła jeszcze jednemu, równie wymagającemu spotkaniu z rodziną, mógł wreszcie odetchnął z ulgą. Poczuł jednak ogromną potrzebę znalezienia dla siebie chwilowego schronienia. Początkowo błądził po budynku, choć Dom Jarlów, z jego monumentalnymi korytarzami i przestronnymi salami, znał na pamięć, jednak nawet tak dobrze znane wnętrza mogły wydawały mu się w tym momencie przytłaczające i obce. W poszukiwaniu ciszy Edgar zdecydował się na wizytę w bibliotece, która była jednym z nielicznych miejsc, gdzie mógł odnaleźć upragniony spokój. Biblioteka, pełna książek i starych manuskryptów, przywitała go swoimi cichymi zakątkami i zaskakująco chłodnym powietrzem, kontrastującym z gorączkowym tempem zjazdu. W tej przestrzeni, wśród regałów pełnych wiedzy i mądrości, znajdowały się również popiersia dawnych Głosicieli Prawa — postaci, które odegrały kluczową rolę w historii ich świata. Edgar, zafascynowany od dziecka historią, chciał się zatrzymać przed jednym z nich, aż nagle zauważył znajomą mu twarz.
— Iris — powiedział Oldenburg z zaskoczeniem, gdy zobaczył swoją przyjaciółkę w bibliotece. Jego wzrok natrafił na nią dopiero teraz, a Edgar zaczął się, zastanawiać dlaczego nie dostrzegł jej obecności wśród gości w ogrodzie. Było jednak tam tak wiele osób, z którymi musiał porozmawiać, że mógł zwyczajnie przeoczyć jej obecność. — Rozmawiasz sama ze sobą? — zapytał Oldenburg. Iris Myklebust była nietuzinkową osobą, a Edgar od najmłodszych lat cenił sobie jej towarzystwo. — Byłaś na oficjalnej części? — zapytał, zbliżając się do jednej z rzeźb przedstawiającej Eryka Mądrego, która uraczyła go jedną ze swoich mądrości. Prawa pisane na kamieniu są trwałe, ale tylko serce człowieka może je wypełnić. — Cóż, jakby się nad tym zastanowić, to coś chyba w tym jest… — dodał, spoglądając na rzeźbę z namysłem, po czym z uśmiechem na twarzy przeniósł wzrok na Myklebust.
Po zakończeniu oficjalnej części, gdy Edgar Oldenburg stawił czoła jeszcze jednemu, równie wymagającemu spotkaniu z rodziną, mógł wreszcie odetchnął z ulgą. Poczuł jednak ogromną potrzebę znalezienia dla siebie chwilowego schronienia. Początkowo błądził po budynku, choć Dom Jarlów, z jego monumentalnymi korytarzami i przestronnymi salami, znał na pamięć, jednak nawet tak dobrze znane wnętrza mogły wydawały mu się w tym momencie przytłaczające i obce. W poszukiwaniu ciszy Edgar zdecydował się na wizytę w bibliotece, która była jednym z nielicznych miejsc, gdzie mógł odnaleźć upragniony spokój. Biblioteka, pełna książek i starych manuskryptów, przywitała go swoimi cichymi zakątkami i zaskakująco chłodnym powietrzem, kontrastującym z gorączkowym tempem zjazdu. W tej przestrzeni, wśród regałów pełnych wiedzy i mądrości, znajdowały się również popiersia dawnych Głosicieli Prawa — postaci, które odegrały kluczową rolę w historii ich świata. Edgar, zafascynowany od dziecka historią, chciał się zatrzymać przed jednym z nich, aż nagle zauważył znajomą mu twarz.
— Iris — powiedział Oldenburg z zaskoczeniem, gdy zobaczył swoją przyjaciółkę w bibliotece. Jego wzrok natrafił na nią dopiero teraz, a Edgar zaczął się, zastanawiać dlaczego nie dostrzegł jej obecności wśród gości w ogrodzie. Było jednak tam tak wiele osób, z którymi musiał porozmawiać, że mógł zwyczajnie przeoczyć jej obecność. — Rozmawiasz sama ze sobą? — zapytał Oldenburg. Iris Myklebust była nietuzinkową osobą, a Edgar od najmłodszych lat cenił sobie jej towarzystwo. — Byłaś na oficjalnej części? — zapytał, zbliżając się do jednej z rzeźb przedstawiającej Eryka Mądrego, która uraczyła go jedną ze swoich mądrości. Prawa pisane na kamieniu są trwałe, ale tylko serce człowieka może je wypełnić. — Cóż, jakby się nad tym zastanowić, to coś chyba w tym jest… — dodał, spoglądając na rzeźbę z namysłem, po czym z uśmiechem na twarzy przeniósł wzrok na Myklebust.
Mistrz Gry
Re: Biblioteka Wto 27 Sie - 19:55
The member 'Edgar Oldenburg' has done the following action : kości
'Eryk Mądry' :
'Eryk Mądry' :
Iris Myklebust
Re: Biblioteka Sob 7 Wrz - 18:52
Iris MyklebustWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tønsberg, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Genetyka : medium
Zawód : medyk traumatolog
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : puchacz śnieżny
Atuty : lider (I), uzdrowiciel (II), między światami
Statystyki : alchemia: 10 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność: 5 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Bycie na świeczniku niekiedy bywało męczące, a nie dało się ukryć, że na zjeździe jarlów uniknięcie tego świecznika było niemożliwe. Po dłuższym namyśle Iris była skłonna nawet przyznać, że dobrze się stało, że jej praca nie zawsze pozwalała na branie udziału w takich uroczystościach. Przynajmniej dzisiaj udało jej się uniknąć dziennikarzy, choć zanotowała sobie w głowie, by potem wypytać kogoś, co się dokładnie wydarzyło. Najlepiej zanim uda jej się spotkać z babcią, bo aktualnie nie chciała jej zawracać głowy.
Potarła czoło, zastanawiając się, czy mądrości Astrid były na pewno możliwe do zastosowania w czasach teraźniejszych. W przypadku polityka za łatwo było asertywność pomylić z właśnie wspomnianą tyranią, ale z drugiej strony, jakie było wytłumaczenie tego hasła? Westchnęła bezgłośnie, zastanawiając się nad słowami popiersia, zanim czyjś głos zaskoczył ją na tyle, że prawie podskoczyła. A na pewno odwróciła się gwałtownie do właściciela tego głosu, chcąc odpyskować czymś paskudnym, zanim zidentyfikowała „intruza” jako Edgara Oldenburga. Na jego widok od razu się uśmiechnęła, porzucając pozę groźnego medium i zaśmiała się lekko.
- Edgarze, witaj. – delikatnie przytuliła mężczyznę na powitanie, ciesząc się, że skoro ktoś już zakłócał jej spokój, to był to właśnie on. – Oczywiście, że sama ze sobą. Czasem potrzebuję rozmowy z kimś inteligentnym po niektórych pacjentach… A nierzadko trudno takie inteligentne towarzystwo znaleźć. Cieszę się, że Cię widzę. – stwierdziła z humorem, w pełni świadoma, że jej wypowiedź była bardzo wieloznaczna. Ale taka właśnie już była, nierzadko nazywana szurniętą ze względu na swoje rozmowy z duchami. – Nie, nie byłam. Przez dzisiejszy dyżur haniebnie się spóźniłam. Uznałam więc, że mniejszym wstydem będzie nie pojawić się w ogóle, przecież moja praca często kłóci się z oficjalnymi zebraniami. – wytłumaczyła się całkowicie swobodnie. Nie musiała tego robić rzecz jasna, ale z Edgarem przyjaźniła się przecież od dzieciaka, gdy jeszcze ceniła sobie spodnie i umiejętność łażenia po drzewach bardziej niż święty spokój po ciężkim dyżurze.
- Oj tak, zdecydowanie. Nie na darmo Eryk dostał przydomek mądrego. – zgodziła się z drugim popiersiem, z ciekawości kierując się do trzeciego z nich. – Huh. Całkiem sporo w tym prawdy, nie uważasz? Bez sprawiedliwości jest chaos, samosądy i wiele innych rzeczy. – przeniosła wzrok na Edgara, obserwując jego zmęczoną twarz. Najwyraźniej on był już na tej oficjalnej części, zmęczenie więc nie zdziwiło jej wcale. Miała wprawdzie kogoś wypytać odnośnie tego, co działo się na zjeździe, ale chyba jednak nie miała siły tego zrobić. Nie w przypadku Edgara.
- Proponuję może, żebyśmy usiedli? Zdecydowanie wyglądasz jak ktoś potrzebujący odpoczynku… i nie mówię tego tylko jako medyk, Edgarze. – głos Iris zdecydowanie złagodniał, gdy spróbowała nakłonić Oldenburga do tego, by chociaż na chwilę odpoczął. Zresztą przecież Iris w pełni rozumiała, co oznaczało być politykiem wśród klanów i jak męczące mogły być takie chwile. – Poza tym biblioteka jest bardzo spokojna i nie sądzę, żeby ktoś przyszedł nam tu przeszkadzać. Zdaje się, że są inne atrakcje, a przynajmniej tak wspominała babcia. – zamyśliła się lekko.
Oczywiście, że Reidunn Myklebust była jarlem i kandydowała na Głosiciela Praw. Ale dla Iris to była babcia, czasem surowa, czasem wymagająca, ale po prostu babcia.
Potarła czoło, zastanawiając się, czy mądrości Astrid były na pewno możliwe do zastosowania w czasach teraźniejszych. W przypadku polityka za łatwo było asertywność pomylić z właśnie wspomnianą tyranią, ale z drugiej strony, jakie było wytłumaczenie tego hasła? Westchnęła bezgłośnie, zastanawiając się nad słowami popiersia, zanim czyjś głos zaskoczył ją na tyle, że prawie podskoczyła. A na pewno odwróciła się gwałtownie do właściciela tego głosu, chcąc odpyskować czymś paskudnym, zanim zidentyfikowała „intruza” jako Edgara Oldenburga. Na jego widok od razu się uśmiechnęła, porzucając pozę groźnego medium i zaśmiała się lekko.
- Edgarze, witaj. – delikatnie przytuliła mężczyznę na powitanie, ciesząc się, że skoro ktoś już zakłócał jej spokój, to był to właśnie on. – Oczywiście, że sama ze sobą. Czasem potrzebuję rozmowy z kimś inteligentnym po niektórych pacjentach… A nierzadko trudno takie inteligentne towarzystwo znaleźć. Cieszę się, że Cię widzę. – stwierdziła z humorem, w pełni świadoma, że jej wypowiedź była bardzo wieloznaczna. Ale taka właśnie już była, nierzadko nazywana szurniętą ze względu na swoje rozmowy z duchami. – Nie, nie byłam. Przez dzisiejszy dyżur haniebnie się spóźniłam. Uznałam więc, że mniejszym wstydem będzie nie pojawić się w ogóle, przecież moja praca często kłóci się z oficjalnymi zebraniami. – wytłumaczyła się całkowicie swobodnie. Nie musiała tego robić rzecz jasna, ale z Edgarem przyjaźniła się przecież od dzieciaka, gdy jeszcze ceniła sobie spodnie i umiejętność łażenia po drzewach bardziej niż święty spokój po ciężkim dyżurze.
- Oj tak, zdecydowanie. Nie na darmo Eryk dostał przydomek mądrego. – zgodziła się z drugim popiersiem, z ciekawości kierując się do trzeciego z nich. – Huh. Całkiem sporo w tym prawdy, nie uważasz? Bez sprawiedliwości jest chaos, samosądy i wiele innych rzeczy. – przeniosła wzrok na Edgara, obserwując jego zmęczoną twarz. Najwyraźniej on był już na tej oficjalnej części, zmęczenie więc nie zdziwiło jej wcale. Miała wprawdzie kogoś wypytać odnośnie tego, co działo się na zjeździe, ale chyba jednak nie miała siły tego zrobić. Nie w przypadku Edgara.
- Proponuję może, żebyśmy usiedli? Zdecydowanie wyglądasz jak ktoś potrzebujący odpoczynku… i nie mówię tego tylko jako medyk, Edgarze. – głos Iris zdecydowanie złagodniał, gdy spróbowała nakłonić Oldenburga do tego, by chociaż na chwilę odpoczął. Zresztą przecież Iris w pełni rozumiała, co oznaczało być politykiem wśród klanów i jak męczące mogły być takie chwile. – Poza tym biblioteka jest bardzo spokojna i nie sądzę, żeby ktoś przyszedł nam tu przeszkadzać. Zdaje się, że są inne atrakcje, a przynajmniej tak wspominała babcia. – zamyśliła się lekko.
Oczywiście, że Reidunn Myklebust była jarlem i kandydowała na Głosiciela Praw. Ale dla Iris to była babcia, czasem surowa, czasem wymagająca, ale po prostu babcia.
Mistrz Gry
Re: Biblioteka Sob 7 Wrz - 18:52
The member 'Iris Myklebust' has done the following action : kości
'Sigurd Sprawiedliwy' :
'Sigurd Sprawiedliwy' :
Edgar Oldenburg
Re: Biblioteka Pon 16 Wrz - 19:29
Edgar OldenburgWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aarhus, Dania
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : aspirujący polityk, starszy urzędnik w Stortingu w Departamencie ds. Dziedzictwa Kulturowego, mecenas sztuki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jeleń
Atuty : złotousty (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 20
Edgar był człowiekiem, który nie miał nic przeciwko temu, by być na świeczniku. Wręcz przeciwnie, lubił błyszczeć w blasku reflektorów, czy to podczas wywiadów, czy przemówień publicznych, często dążąc do sytuacji, w których mógł przyciągać uwagę i oddziaływać na innych. Nie ograniczał się jedynie do swojej publicznej kariery, ale również angażował się społecznie — postrzegał bowiem aktywizm jako sposób na wprowadzanie realnych zmian. Często brał udział w kampaniach na rzecz praw człowieka, ochrony środowiska, czy równości społecznej, co tylko dodawało mu popularności i zjednywało sympatyków wśród młodych, bardziej liberalnych osób. Lubił przemawiać w imieniu tych, którzy nie mieli głosu, wykorzystując swoją pozycję do nagłaśniania ważnych spraw. Jego zaangażowanie w te działania wynikało z głębokiej potrzeby wpływania na rzeczywistość wokół niego. Dzięki swojej charyzmie i umiejętnościom oratorskim, a przynajmniej wolał myśleć, że nie było to spowodowane jego urodą, potrafił przyciągnąć ludzi, zjednać ich sobie i przekonać do podjęcia konkretnych działań, ale nawet on potrzebował czasami odpoczynku od całego świata i blasku fleszy.
— Ja również cieszę się, że cię widzę — odwzajemnił się uśmiechem, przyglądając się uważniej Iris. — Jakieś ciekawe przypadki? — zapytał z lekkim zainteresowaniem w głosie, próbując nawiązać do jej codziennych doświadczeń. Edgar dobrze wiedział, że praca w szpitalu była pełna wyzwań i często wymagała nie tylko medycznych umiejętności, ale także psychicznej odporności. Iris, jak wielokrotnie zdążył się przekonać, nierzadko miała do czynienia z trudnymi przypadkami, które wymagały szybkiego działania, by ratować ludzkie życie. Podziwiał ją za to, gdyż sam wiedział, czy byłby w stanie na co dzień obcować ze śmiercią. — Powiem ci szczerze: nie straciłaś za wiele. Oprócz tego, że twoja babka dogadała się z Forsbergiem, który, wbrew plotkom, wycofał się z obiegu. — Nie wiedział, jak dobrze Iris była zorientowana w tym, co naprawdę działo się za kulisami, ani czy babcia przekazała jej te informacje. Zawsze miał wrażenie, że — w przeciwieństwie do niego — polityka raczej nie była jej głównym priorytetem, choć jego samego pochłaniała niemal całkowicie.
— Sporo. Nie bez powodów uważa się, że był jednym z najmądrzejszych galdrów. — Gdyby wszyscy Głosiciele Prawa byli tak samo mądrzy jak on, wiele rzeczy wyglądałoby zupełnie inaczej. Zamilkł na chwilę, jakby ważył każde słowo, zastanawiając się tym razem nad tym, co powiedział Astrid Nieugięta. — Szkoda tylko, że niektórym brakuje dziś honoru — skontaktował Oldenburg, podchodząc na moment do okna, by je uchylić i wpuścić do pomieszczenia nieco świeżego powietrza. Chłodny wiatr owiał jego twarz, przynosząc chwilową ulgę. — Wierz mi, że chętnie usiądę — przyznał bez namysłu, po czym usiadł wygodnie na jednej z kanap schowanych w kącie biblioteki. — Myślisz, że w tym roku Reidunn Myklebust się uda? — zapytał ją z niemałą ciekawością o zdanie. Byli w końcu po tej samej stronie barykady.
— Ja również cieszę się, że cię widzę — odwzajemnił się uśmiechem, przyglądając się uważniej Iris. — Jakieś ciekawe przypadki? — zapytał z lekkim zainteresowaniem w głosie, próbując nawiązać do jej codziennych doświadczeń. Edgar dobrze wiedział, że praca w szpitalu była pełna wyzwań i często wymagała nie tylko medycznych umiejętności, ale także psychicznej odporności. Iris, jak wielokrotnie zdążył się przekonać, nierzadko miała do czynienia z trudnymi przypadkami, które wymagały szybkiego działania, by ratować ludzkie życie. Podziwiał ją za to, gdyż sam wiedział, czy byłby w stanie na co dzień obcować ze śmiercią. — Powiem ci szczerze: nie straciłaś za wiele. Oprócz tego, że twoja babka dogadała się z Forsbergiem, który, wbrew plotkom, wycofał się z obiegu. — Nie wiedział, jak dobrze Iris była zorientowana w tym, co naprawdę działo się za kulisami, ani czy babcia przekazała jej te informacje. Zawsze miał wrażenie, że — w przeciwieństwie do niego — polityka raczej nie była jej głównym priorytetem, choć jego samego pochłaniała niemal całkowicie.
— Sporo. Nie bez powodów uważa się, że był jednym z najmądrzejszych galdrów. — Gdyby wszyscy Głosiciele Prawa byli tak samo mądrzy jak on, wiele rzeczy wyglądałoby zupełnie inaczej. Zamilkł na chwilę, jakby ważył każde słowo, zastanawiając się tym razem nad tym, co powiedział Astrid Nieugięta. — Szkoda tylko, że niektórym brakuje dziś honoru — skontaktował Oldenburg, podchodząc na moment do okna, by je uchylić i wpuścić do pomieszczenia nieco świeżego powietrza. Chłodny wiatr owiał jego twarz, przynosząc chwilową ulgę. — Wierz mi, że chętnie usiądę — przyznał bez namysłu, po czym usiadł wygodnie na jednej z kanap schowanych w kącie biblioteki. — Myślisz, że w tym roku Reidunn Myklebust się uda? — zapytał ją z niemałą ciekawością o zdanie. Byli w końcu po tej samej stronie barykady.
Mistrz Gry
Re: Biblioteka Pon 16 Wrz - 19:29
The member 'Edgar Oldenburg' has done the following action : kości
'Astrid Nieugięta' :
'Astrid Nieugięta' :
Iris Myklebust
Re: Biblioteka Sob 21 Wrz - 15:40
Iris MyklebustWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tønsberg, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Genetyka : medium
Zawód : medyk traumatolog
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : puchacz śnieżny
Atuty : lider (I), uzdrowiciel (II), między światami
Statystyki : alchemia: 10 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność: 5 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Każdy tworzył swoje maski, charakterystyczny image osoby, którą pokazywało się wśród innych polityków i przed dziennikarzami. To w zaciszu własnego domostwa można było zazwyczaj te maski zdjąć, ale też i nie zawsze. A poza tym zbyt często maski stawały się tak powszechne, że można było zatracić pod nimi swoje własne ja. Choć bycie medium bywało upierdliwe, bywało ciężkie i denerwujące, Iris musiała przyznać, że ratowało skórę teraz, gdy była już dorosła i z pełną świadomością decydowała się na branie udziału w skomplikowanych grach. Choć w przeciwieństwie do przyjaciela, ona sama w większości przypadków działała w kuluarach, zgodnie z polityką babci. W końcu najłatwiej było wybadać nastroje rozmawiając z pacjentami, gdy zacierała się granica nazywana nazwiskiem. Tam, w szpitalu, Iris była tylko Iris, a dzięki temu mogła rozmawiać, wypytywać, delikatnie sprawdzać, jak świat wyglądał „w środku”.
- Zależy, co dla ciebie jest ciekawe. – roześmiała się lekko. – Bo dla mnie ciekawym był pacjent, który uznał, że potrafi latać. Pół godziny mi zajęło uświadomienie mu, że jeśli teraz odleci, to nie będę mogła zająć się jego złamaniem, a poza tym ze złamaną ręką bardzo źle się lata. Wylądował na toksykologii w efekcie, nie wiem, co brał. – o klasycznych złamaniach czy wypadkach nie było nawet sensu mówić, bo to była codzienność. Latający facet? Nieczęsto się zdarzali tacy. – No i jeszcze wariat, który postanowił samodzielnie zrobić coś z problemem niks. Odratowaliśmy go cudem. Wyzwoleni stają się olbrzymim problemem. Gdyby nie ostatnie anomalie, mielibyśmy tutaj zamieszki. – westchnęła, kręcąc głową. Dzięki swojej profesji była także całkiem dobrze zaznajomiona z plotkami krążącymi wśród zwykłych ludzi. Nawet jeśli to były tylko plotki, były niebezpieczne, mogące uderzyć w którymś momencie w samą Radę.
- Babcia ma po prostu lepsze gadane. I umówmy się, nic nie mam do Forsberga i bardzo ich szanuję, ale mogą wzbudzać niepokój wśród zwłaszcza młodszych galdrów. Babcia wygląda na łagodniejszą, co lepiej współgra z jej narracją. – jasne, że o tym wiedziała. Reidunn wspominała jej o tych planach swego czasu, to także Iris przypadkiem napomknęła o oczach Forsbergów, słysząc kiedyś rozmowę dwójki dzieciaków na temat jarla Forsberga. Oczywiście nie znała szczegółów samego dogadania się tej dwójki, ale o fakcie jako takim wiedziała. Musiała wrócić do gry, czas ochronny zwany żałobą zaczynał się kończyć.
- Masz na myśli kogoś konkretnego? – w oczach Iris pojawił się pełen zaciekawienia błysk. Określenie, że komuś brakuje honoru, było dosyć ostre. Ciekawiło ją więc, czy Edgar miał na myśli konkretną osobę, czy rzucił hasłem ot tak – w tym drugim przypadku natomiast w pełni się z nim zgadzała. Usadowiła się na kanapie obok niego, wspierając wygodnie o poduszki i zastanowiła się lekko nad tym pytaniem.
- Mam taką nadzieję. – powiedziała wprost. – Eriksen nie ma szans, bądźmy szczerzy. Po tym, co zrobił ostatnio, nie ma zbyt dobrej sławy. Gra toczy się więc między babcią, Hallströmem i Guildensternem. Wyzwoleni rosną w siłę, co nie daje gwarancji utrzymania spokoju, zresztą dokładnie tak, jak stowarzyszenie Jawnych. Reidunn stara się stanąć po środku, a właśnie tego mam wrażenie nam potrzeba. Nie stawianiu spraw na ostrzu noża, nie na wojnie z technologią i genetykami, ale pomocą tym ostatnim i zaimplementowaniu przynajmniej w części tego, co świat śniących ma do zaoferowania. – cóż, ojcem Iris był Vanhannen. Była dobrze zorientowana w technologiach niemagicznych, choć oczywiście nie tak, jak jej ojciec. Wiedziała, ile dobrego mogłoby to wnieść do świata galdrów, ale jednocześnie nie zgadzała się, by ujawniać magię wszystkim. Śniący nie byli gotowi na takie informacje.
- Zależy, co dla ciebie jest ciekawe. – roześmiała się lekko. – Bo dla mnie ciekawym był pacjent, który uznał, że potrafi latać. Pół godziny mi zajęło uświadomienie mu, że jeśli teraz odleci, to nie będę mogła zająć się jego złamaniem, a poza tym ze złamaną ręką bardzo źle się lata. Wylądował na toksykologii w efekcie, nie wiem, co brał. – o klasycznych złamaniach czy wypadkach nie było nawet sensu mówić, bo to była codzienność. Latający facet? Nieczęsto się zdarzali tacy. – No i jeszcze wariat, który postanowił samodzielnie zrobić coś z problemem niks. Odratowaliśmy go cudem. Wyzwoleni stają się olbrzymim problemem. Gdyby nie ostatnie anomalie, mielibyśmy tutaj zamieszki. – westchnęła, kręcąc głową. Dzięki swojej profesji była także całkiem dobrze zaznajomiona z plotkami krążącymi wśród zwykłych ludzi. Nawet jeśli to były tylko plotki, były niebezpieczne, mogące uderzyć w którymś momencie w samą Radę.
- Babcia ma po prostu lepsze gadane. I umówmy się, nic nie mam do Forsberga i bardzo ich szanuję, ale mogą wzbudzać niepokój wśród zwłaszcza młodszych galdrów. Babcia wygląda na łagodniejszą, co lepiej współgra z jej narracją. – jasne, że o tym wiedziała. Reidunn wspominała jej o tych planach swego czasu, to także Iris przypadkiem napomknęła o oczach Forsbergów, słysząc kiedyś rozmowę dwójki dzieciaków na temat jarla Forsberga. Oczywiście nie znała szczegółów samego dogadania się tej dwójki, ale o fakcie jako takim wiedziała. Musiała wrócić do gry, czas ochronny zwany żałobą zaczynał się kończyć.
- Masz na myśli kogoś konkretnego? – w oczach Iris pojawił się pełen zaciekawienia błysk. Określenie, że komuś brakuje honoru, było dosyć ostre. Ciekawiło ją więc, czy Edgar miał na myśli konkretną osobę, czy rzucił hasłem ot tak – w tym drugim przypadku natomiast w pełni się z nim zgadzała. Usadowiła się na kanapie obok niego, wspierając wygodnie o poduszki i zastanowiła się lekko nad tym pytaniem.
- Mam taką nadzieję. – powiedziała wprost. – Eriksen nie ma szans, bądźmy szczerzy. Po tym, co zrobił ostatnio, nie ma zbyt dobrej sławy. Gra toczy się więc między babcią, Hallströmem i Guildensternem. Wyzwoleni rosną w siłę, co nie daje gwarancji utrzymania spokoju, zresztą dokładnie tak, jak stowarzyszenie Jawnych. Reidunn stara się stanąć po środku, a właśnie tego mam wrażenie nam potrzeba. Nie stawianiu spraw na ostrzu noża, nie na wojnie z technologią i genetykami, ale pomocą tym ostatnim i zaimplementowaniu przynajmniej w części tego, co świat śniących ma do zaoferowania. – cóż, ojcem Iris był Vanhannen. Była dobrze zorientowana w technologiach niemagicznych, choć oczywiście nie tak, jak jej ojciec. Wiedziała, ile dobrego mogłoby to wnieść do świata galdrów, ale jednocześnie nie zgadzała się, by ujawniać magię wszystkim. Śniący nie byli gotowi na takie informacje.
Edgar Oldenburg
Re: Biblioteka Czw 26 Wrz - 13:09
Edgar OldenburgWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aarhus, Dania
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : aspirujący polityk, starszy urzędnik w Stortingu w Departamencie ds. Dziedzictwa Kulturowego, mecenas sztuki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jeleń
Atuty : złotousty (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 20
Choć Edgar Oldenburg lubił błyszczeć w świetle reflektorów i czuł się pewnie, kiedy publiczność wpatrywała się w niego z uwagą, to w domu był zupełnie innym człowiekiem. Miał swoją drugą maskę, o której mało kto wiedział — z dala od tłumów i szumu medialnego nie był politykiem ani urzędnikiem pnącym się po szczeblach kariery w Stortingu. W jego sercu, w czterech ścianach swojego domu, przede wszystkim był ojcem. Samotnym ojcem, który poświęcał się wychowaniu swojej córki, Florii. Mimo że zdawał sobie sprawę, że nie jest w stanie podołać wszystkim obowiązkom bez pomocy osób trzecich, to starał się, aby być dla niej głównym źródłem wsparcia i ciepła. Zawsze znajdował czas, aby być przy niej, słuchać jej, pomagać w codziennych wyzwaniach i pocieszać w chwilach smutku — w końcu przyszło dorastać bez matki, co dodatkowo ich do siebie zbliżyło, tworząc między nimi niezwykle silną więź. Choć jego życie zawodowe często wymagało od niego obecności w politycznych kręgach, nigdy nie pozwolił, aby obowiązki zawodowe przysłoniły jego priorytety rodzinne. To właśnie ta relacja była dla niego najważniejsza — ponad karierę, sławę i wszystkie inne osiągnięcia.
— Brzmi jak dobra zabawa — odpowiedział Edgar z lekkim uśmiechem, słysząc opowieści Iris z ostatniego dyżuru. Szpital im. Alberta Lindgrena zawsze był miejscem pełnym nieoczekiwanych wydarzeń, w którym każdy dzień przynosił nowe wyzwania i przypadki, jakich nie dało się przewidzieć. Edgar, który spędzał większość swojego czasu w Stortingu, dobrze wiedział,e jego praca nie była tak ekscytująca. Polityka, choć pełna intryg i dramatów, nie mogła równać się z adrenaliną, jaką każdego dnia czuła Iris w szpitalnych korytarzach. — Dużo się ostatnio dzieje — skomentował krótko Oldenburg, mając na myśli problem z Wyzwolonymi i coraz częściej pojawiającymi się anomaliami. — Gdyby Reidunn wygrała, może ukróciłaby to nieciekawe towarzystwo, które szczuje na wszystkich — dodał z nadzieją w głosie mężczyzna. Myklebust była osobą, która obiecywała silne i zdecydowane działania przeciwko radykałom takim jak Wyzwoleni, bowiem jej wizja państwa opierała się na porządku i stabilności, co dla Oldenburga wydawało się teraz jedyną drogą do zatrzymania chaosu.
— Zdecydowanie. Jest w Forsbergach coś… niepokojącego — powiedział, z lekkim wahaniem w głosie, próbując ubrać swoje myśli w słowa. Od dawna nie mógł pozbyć się uczucia, że rodzina Forsbergów kryje w sobie coś więcej, niż na pierwszy rzut oka się wydawało. Ich obecność, przynajmniej w Edgardzie, zawsze wywoływała pewien niepokój, jakby nosili w sobie tajemnicę, której nikt nie powinien poznać. — A jak myślisz? — dodał uszczypliwie, niemal przekonany, że Iris zna odpowiedź na to pytanie. — Zgadzam się z tym, że Eriksen nie ma sprawy, ale Guildenstern... Nie sądzisz, że może być czarnym koniem tego wyścigu? Jest bardziej neutralny i mniej konserwatywny, o ile się tak da, niż Hallström, co może zadziałać na jego korzyść. Jestem ciekaw, co pokażą pierwsze sondaże.
— Brzmi jak dobra zabawa — odpowiedział Edgar z lekkim uśmiechem, słysząc opowieści Iris z ostatniego dyżuru. Szpital im. Alberta Lindgrena zawsze był miejscem pełnym nieoczekiwanych wydarzeń, w którym każdy dzień przynosił nowe wyzwania i przypadki, jakich nie dało się przewidzieć. Edgar, który spędzał większość swojego czasu w Stortingu, dobrze wiedział,e jego praca nie była tak ekscytująca. Polityka, choć pełna intryg i dramatów, nie mogła równać się z adrenaliną, jaką każdego dnia czuła Iris w szpitalnych korytarzach. — Dużo się ostatnio dzieje — skomentował krótko Oldenburg, mając na myśli problem z Wyzwolonymi i coraz częściej pojawiającymi się anomaliami. — Gdyby Reidunn wygrała, może ukróciłaby to nieciekawe towarzystwo, które szczuje na wszystkich — dodał z nadzieją w głosie mężczyzna. Myklebust była osobą, która obiecywała silne i zdecydowane działania przeciwko radykałom takim jak Wyzwoleni, bowiem jej wizja państwa opierała się na porządku i stabilności, co dla Oldenburga wydawało się teraz jedyną drogą do zatrzymania chaosu.
— Zdecydowanie. Jest w Forsbergach coś… niepokojącego — powiedział, z lekkim wahaniem w głosie, próbując ubrać swoje myśli w słowa. Od dawna nie mógł pozbyć się uczucia, że rodzina Forsbergów kryje w sobie coś więcej, niż na pierwszy rzut oka się wydawało. Ich obecność, przynajmniej w Edgardzie, zawsze wywoływała pewien niepokój, jakby nosili w sobie tajemnicę, której nikt nie powinien poznać. — A jak myślisz? — dodał uszczypliwie, niemal przekonany, że Iris zna odpowiedź na to pytanie. — Zgadzam się z tym, że Eriksen nie ma sprawy, ale Guildenstern... Nie sądzisz, że może być czarnym koniem tego wyścigu? Jest bardziej neutralny i mniej konserwatywny, o ile się tak da, niż Hallström, co może zadziałać na jego korzyść. Jestem ciekaw, co pokażą pierwsze sondaże.
Iris Myklebust
Re: Biblioteka Sob 12 Paź - 16:10
Iris MyklebustWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tønsberg, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Genetyka : medium
Zawód : medyk traumatolog
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : puchacz śnieżny
Atuty : lider (I), uzdrowiciel (II), między światami
Statystyki : alchemia: 10 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność: 5 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Iris od zawsze stała na straży zdania, że ludzi noszących ciężar nazwisk pozbawiono możliwości pokazywania w pełni swojej osobowości. Musieli żyć pod publiczkę i poglądy klanów, a dopiero na osobności, w zaciszu własnych domostw, mogli być de facto sobą. Czasem ją zastanawiało, teraz, w dorosłym życiu, na ile oboje we własnym towarzystwie pozwalali sobie na bycie w całości sobą. Choć miała wrażenie, że najwięcej zależało zawsze od miejsca spotkania. Biblioteka domu jarlów czasem miewała uszy, czasem miewała oczy, a czasem bywała świadkiem niespodziewanych spotkań. Oczywistym więc było, że należało tu uważać na słowa i gesty, nawet jeśli nikogo wokół nie było. Niestety taki urok domu jarlów – zawsze i w każdej chwili ktoś mógł się znaleźć.
- Czasem tak jest. Dopóki pacjenci nie są agresywni, Edgarze. Wtedy bywa trudno i zdecydowanie mniej zabawnie. – uśmiechnęła się delikatnie. Kiedyś rozważała używanie tego jako wymówki dla swoich siniaków, ale na całe szczęście nigdy nie musiała. Nikt nie przyuważył śladów na jej rękach, nie musiała więc wymyślać żadnych wymówek, choć agresywni pacjenci faktycznie się zdarzali i każdy medyk byłby w stanie o tym zaświadczyć. Na ratunkowym i traumatologii było ich w sumie najwięcej… Praca w Stortingu budziła chyba nieco mniej adrenaliny i niebezpieczeństw. Z drugiej jednak strony przecież Edgar miał córkę. Nie mógł ryzykować własnym zdrowiem, bo kto miałby się potem zająć małą? Iris była w stanie to zrozumieć, nawet jeśli własnych dzieci szczęśliwie nie miała.
- Dlatego właśnie liczę, że wygra. – powiedziała wprost. – Rozumiem niechęci tu czy tam, to naturalne i normalne. Nie musimy wszystkich lubić. Ale nie akceptuję takiego szczucia, z którego wynika więcej złego niż z czegokolwiek innego. – wiedziała, że babcia sprawiała wrażenie delikatnej, ale gdyby wygrała wybory, z całą stanowczością przeprowadziłaby wszystko to, co obiecała. A to na pewno ukróciłoby problem z Jawnymi i Wyzwolonymi. Ktoś powinien tę bandę wziąć za mordy i tak potrzymać, zanim się nie nauczą kultury. Nie była jednak pewna, żeby mądrym było mówić takie rzeczy tu i teraz i wcale nie chodziło jej o Edgara. Jemu ufała.
- Dlatego mimo wszystkich poglądów mogliby mieć problem z wygraną. Bez względu na to, jacy by nie byli naprawdę. – ocenianie po wyglądzie było mimo wszystko częste. Przecież samej Iris nigdy nie traktowano w kategoriach zagrożenia, a potrafiła namieszać i zagrozić. Rytuały były potężną magią, choć niedocenianą przez niektórych.
- No nie wiem, nie wiem. – delikatnie się z nim przekomarzała, ale jednocześnie powoli pokręciła głową w lewo i w prawo, bezgłośnie mówiąc „nie tutaj”. Miała nadzieję, że Edgar zrozumie to przesłanie. – Jednocześnie też Guildenstern z Hallströmem pochodzą z jednego przymierza. Jest mniej konserwatywny, ale to nadal ugrupowanie konserwatywne. Mam wrażenie, że Guildenstern nie przyniósłby nam zmian, które są potrzebne. Ale może być tak, jak mówisz. Może kupić głosy konserwatystów swoim pochodzeniem i przynależnością i jednocześnie być dobrą opcją dla tych, którzy pragną zmiany. – oceniła trzeźwo, nie kierując się tutaj w ogóle własnymi uprzedzeniami. Nie chciała jednak, by znowu wygrali konserwatyści, za dużo było plotek w kwestii Wyzwolonych. Jeśli dalej będą rosnąć w siłę, Midgard zamieni się w pole czystek dla wszelkich genetyk. A choć główny nurt skupiał się na huldrach czy niksach, to nie mogła zapominać, że była medium. Prędzej czy później najbardziej zagorzali fanatycy uderzą i w takich jak ona.
- Czasem tak jest. Dopóki pacjenci nie są agresywni, Edgarze. Wtedy bywa trudno i zdecydowanie mniej zabawnie. – uśmiechnęła się delikatnie. Kiedyś rozważała używanie tego jako wymówki dla swoich siniaków, ale na całe szczęście nigdy nie musiała. Nikt nie przyuważył śladów na jej rękach, nie musiała więc wymyślać żadnych wymówek, choć agresywni pacjenci faktycznie się zdarzali i każdy medyk byłby w stanie o tym zaświadczyć. Na ratunkowym i traumatologii było ich w sumie najwięcej… Praca w Stortingu budziła chyba nieco mniej adrenaliny i niebezpieczeństw. Z drugiej jednak strony przecież Edgar miał córkę. Nie mógł ryzykować własnym zdrowiem, bo kto miałby się potem zająć małą? Iris była w stanie to zrozumieć, nawet jeśli własnych dzieci szczęśliwie nie miała.
- Dlatego właśnie liczę, że wygra. – powiedziała wprost. – Rozumiem niechęci tu czy tam, to naturalne i normalne. Nie musimy wszystkich lubić. Ale nie akceptuję takiego szczucia, z którego wynika więcej złego niż z czegokolwiek innego. – wiedziała, że babcia sprawiała wrażenie delikatnej, ale gdyby wygrała wybory, z całą stanowczością przeprowadziłaby wszystko to, co obiecała. A to na pewno ukróciłoby problem z Jawnymi i Wyzwolonymi. Ktoś powinien tę bandę wziąć za mordy i tak potrzymać, zanim się nie nauczą kultury. Nie była jednak pewna, żeby mądrym było mówić takie rzeczy tu i teraz i wcale nie chodziło jej o Edgara. Jemu ufała.
- Dlatego mimo wszystkich poglądów mogliby mieć problem z wygraną. Bez względu na to, jacy by nie byli naprawdę. – ocenianie po wyglądzie było mimo wszystko częste. Przecież samej Iris nigdy nie traktowano w kategoriach zagrożenia, a potrafiła namieszać i zagrozić. Rytuały były potężną magią, choć niedocenianą przez niektórych.
- No nie wiem, nie wiem. – delikatnie się z nim przekomarzała, ale jednocześnie powoli pokręciła głową w lewo i w prawo, bezgłośnie mówiąc „nie tutaj”. Miała nadzieję, że Edgar zrozumie to przesłanie. – Jednocześnie też Guildenstern z Hallströmem pochodzą z jednego przymierza. Jest mniej konserwatywny, ale to nadal ugrupowanie konserwatywne. Mam wrażenie, że Guildenstern nie przyniósłby nam zmian, które są potrzebne. Ale może być tak, jak mówisz. Może kupić głosy konserwatystów swoim pochodzeniem i przynależnością i jednocześnie być dobrą opcją dla tych, którzy pragną zmiany. – oceniła trzeźwo, nie kierując się tutaj w ogóle własnymi uprzedzeniami. Nie chciała jednak, by znowu wygrali konserwatyści, za dużo było plotek w kwestii Wyzwolonych. Jeśli dalej będą rosnąć w siłę, Midgard zamieni się w pole czystek dla wszelkich genetyk. A choć główny nurt skupiał się na huldrach czy niksach, to nie mogła zapominać, że była medium. Prędzej czy później najbardziej zagorzali fanatycy uderzą i w takich jak ona.
Edgar Oldenburg
Re: Biblioteka Nie 13 Paź - 19:40
Edgar OldenburgWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aarhus, Dania
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : aspirujący polityk, starszy urzędnik w Stortingu w Departamencie ds. Dziedzictwa Kulturowego, mecenas sztuki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jeleń
Atuty : złotousty (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 20
— Domyślam się — odpowiedział już nieco poważniej Oldnberug, gdy usłyszał słowa Iris. Zawsze podziwiał ją za to, co robiła — była utalentowanym medykiem, a Edgar uważał ten zawód za niezwykle wymagający i trudny. Choć nigdy nie rozważał podążenia tą ścieżką, często zastanawiał się, jak to jest nosić odpowiedzialność za czyjeś życie — Iris miała w sobie tę pewność i determinację, które wydawały mu się niemal nadludzkie. Nic więc dziwnego, że tkwiło w Edgardzie przekonanie, że praca medyka to nie tylko wyzwanie intelektualne, ale również psychiczne i emocjonalne, wymagające ogromnej odporności. Dla Oldenburga z kolei to sztuka była od zawsze bliska jego serca — od dziecka obracał się w kręgu utalentowanych artystów, nie tylko dlatego, że matka była jedną z najbardziej rozpoznawalnych śpiewaczek operowych. W muzyce i teatrze odnajdował ucieczkę od życia codziennego, jak i surowości polityki, mimo iż w rzeczywistości dopiero z biegiem lat spojrzał na nią jako na przestrzeń, w której mógł realnie wpływać na świat. W końcu Edgar nie zawsze chciał być znanym politykiem.
— Nie ty jedna masz na to nadzieję — odparł krótko, spoglądając na Iris z powagą w oczach. Reidunn Myklebust była dla niego niekwestionowanym symbolem nadziei na lepsze jutro. Oldenburg, jak mało kto, zdawał sobie sprawę, że obecny system galdrów potrzebuje nowej wizji, liderów, jak i niekiedy niepopularnych rozwiązań. Przymierze Pierwszych, które rządziło przez długie lata magiczną Skandynawią, miało swoje szanse, by wprowadzić konieczne reformy, ale nie było w stanie ich wykorzystać we właściwy sposób. Ich władza opierała się na tradycji i stagnacji, co stopniowo prowadziło do jeszcze większych podziałów w społeczeństwie niż kiedyś. Wiedział jednak, że Przymierze Pierwszych nie odda władzy bez walki, wielu ludzi wciąż bowiem wierzyło w konserwatywne wartości, jednak wierzył, że Reidunn posiada łato, czego potrzebuje społeczeństwo: wizję i odwagę, by sprzeciwić się statusowi quo. — Wiem, to poszło już za daleko. — Iris miała rację: ostatnie posunięcia Wyzwolonych, wsparte milczącą aprobatą Przymierza Pierwszych, przekroczyły wszelkie granice.
— To prawda — przyznał Edgar, zgadzając się z opinią Myklebust na temat Forsbergów. Po krótkiej chwili ciszy, jedynie cicho westchnął, słysząc jej uwagi na temat Hallströmów i Guildensternów. Wiedział, że ich pozycja w społeczeństwie była mocno zakorzeniona w konserwatywnych wartościach, a jakakolwiek próba zmiany tego stanu rzeczy wymagałaby ogromnego wysiłku. — Konserwatyści zawsze będą mieli swoich zwolenników — powiedział, jakby tłumacząc nieuniknione. — I na pewno nie będą głosować na liberałów. —Jakkolwiek Oldenburg by chciał, by ich społeczeństwo poszło w bardziej progresywnym kierunku, miał świadomość, że tradycja wciąż trzymała wielu ludzi w mocnym uścisku. Dla niektórych zmiany były zagrożeniem, czymś, co mogło podważyć ich pozycję oraz sposób życia.
— Nie ty jedna masz na to nadzieję — odparł krótko, spoglądając na Iris z powagą w oczach. Reidunn Myklebust była dla niego niekwestionowanym symbolem nadziei na lepsze jutro. Oldenburg, jak mało kto, zdawał sobie sprawę, że obecny system galdrów potrzebuje nowej wizji, liderów, jak i niekiedy niepopularnych rozwiązań. Przymierze Pierwszych, które rządziło przez długie lata magiczną Skandynawią, miało swoje szanse, by wprowadzić konieczne reformy, ale nie było w stanie ich wykorzystać we właściwy sposób. Ich władza opierała się na tradycji i stagnacji, co stopniowo prowadziło do jeszcze większych podziałów w społeczeństwie niż kiedyś. Wiedział jednak, że Przymierze Pierwszych nie odda władzy bez walki, wielu ludzi wciąż bowiem wierzyło w konserwatywne wartości, jednak wierzył, że Reidunn posiada łato, czego potrzebuje społeczeństwo: wizję i odwagę, by sprzeciwić się statusowi quo. — Wiem, to poszło już za daleko. — Iris miała rację: ostatnie posunięcia Wyzwolonych, wsparte milczącą aprobatą Przymierza Pierwszych, przekroczyły wszelkie granice.
— To prawda — przyznał Edgar, zgadzając się z opinią Myklebust na temat Forsbergów. Po krótkiej chwili ciszy, jedynie cicho westchnął, słysząc jej uwagi na temat Hallströmów i Guildensternów. Wiedział, że ich pozycja w społeczeństwie była mocno zakorzeniona w konserwatywnych wartościach, a jakakolwiek próba zmiany tego stanu rzeczy wymagałaby ogromnego wysiłku. — Konserwatyści zawsze będą mieli swoich zwolenników — powiedział, jakby tłumacząc nieuniknione. — I na pewno nie będą głosować na liberałów. —Jakkolwiek Oldenburg by chciał, by ich społeczeństwo poszło w bardziej progresywnym kierunku, miał świadomość, że tradycja wciąż trzymała wielu ludzi w mocnym uścisku. Dla niektórych zmiany były zagrożeniem, czymś, co mogło podważyć ich pozycję oraz sposób życia.
Iris Myklebust
Re: Biblioteka Wto 29 Paź - 17:17
Iris MyklebustWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Tønsberg, Norwegia
Wiek : 29 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Genetyka : medium
Zawód : medyk traumatolog
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : puchacz śnieżny
Atuty : lider (I), uzdrowiciel (II), między światami
Statystyki : alchemia: 10 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 20 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność: 5 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Kiedyś, zanim zaczęła pracę w szpitalu, miała zupełnie inne wyobrażenie na jej temat. Sądziła, że to ratowanie życia, pomaganie innym… Oczywiście, bycie medykiem wiązało się właśnie z tym. Ale niestety nie tylko. To była ciągła walka z głupotą ludzką, agresją, nierzadko wiązała się z używaniem jeszcze większej dyplomacji niż na spotkaniach klanów. Bywały dni, że Iris miała tego serdecznie dosyć, tylko po to, by magicznie dostać zastrzyku energii przy kolejnym ocalonym życiu. Jednak dzisiejszy dzień zdecydowanie się do nich nie zaliczał – w takich momentach zazdrościła niektórym ich „nudnego” życia. Choć za nic w świecie nie zamieniłaby się jednak na inne zajęcie. Zresztą z jej widzeniem duchów miała niewielkie pole do popisu.
- Zabrzmię pewnie pesymistycznie, ale od nadziei daleka droga do faktycznej wygranej. Pytanie tylko, czy niezadowolonego z działań Wyzwolonych społeczeństwa jest więcej niż ich popleczników. Wprawdzie nikt obdarzony genami nie trafił jeszcze na mój oddział… Chociaż nie. Może trafił, ale przy obecnych nastrojach nie sądzę, żeby ktokolwiek się do tego przyznawał. – pokręciła głową, by zaraz potem uśmiechnąć się, delikatnie, acz smutno. Niestety, jak Edgar, w pełni zdawała sobie sprawę z faktu, że po pierwsze, Przymierze Pierwszych będzie walczyć o utrzymanie władzy, a po drugie… Konserwatyzm niestety zbyt często wygrywał. Pokonanie obaw, strachu i niechęci przed jakimikolwiek zmianami było najtrudniejsze w całym tym przedsięwzięciu. Ale jeżeli ktokolwiek miał wygrać i ktokolwiek miał te lęki przezwyciężyć, to tylko i wyłącznie Reidunn. Być może jarl Forsberg myślał dokładnie tak samo, dlatego wycofał się na rzecz jej babki. O pewne rzeczy lepiej jednak było nie pytać.
- Och wiem. I to jest największy problem. Boją się zmian, nie chcą ich, bo przecież dobrze jest tak, jak jest. Z tym, że Midgard potrzebuje zmian. Magiczne społeczeństwo galdrów potrzebuje zmian, bo jeśli wszystko zostanie po staremu, to jest to droga donikąd. Tu nawet nie chodzi o politykę. – potarła nasadę nosa czując, jak zmęczenie całego dnia zaczyna dawać się we znaki. Uwielbiała dyskusje z Edgarem, ale dzisiaj chyba nie miała siły na politykę.
- Ale chyba dość o polityce na dzisiaj. – uśmiechnęła się szeroko. – Mów lepiej, co u ciebie słychać. Trochę się nie widzieliśmy, brakuje mi takich swobodnych rozmów o wszystkim. – lekko zmieniła pozycję na kanapie na bardziej swobodną. Wprawdzie nadal istniało ryzyko, że ktoś tu przyjdzie, ale jakby na to nie spojrzeć, Myklebustowie i Oldenburgowie stali po jednej stronie. Nie musiała się obawiać żadnego skandalu, choć długo zajęło jej wyjaśnienie zainteresowanym, że medyk nie może patrzyć na nazwisko i leczyć wybiórczo.
- Zabrzmię pewnie pesymistycznie, ale od nadziei daleka droga do faktycznej wygranej. Pytanie tylko, czy niezadowolonego z działań Wyzwolonych społeczeństwa jest więcej niż ich popleczników. Wprawdzie nikt obdarzony genami nie trafił jeszcze na mój oddział… Chociaż nie. Może trafił, ale przy obecnych nastrojach nie sądzę, żeby ktokolwiek się do tego przyznawał. – pokręciła głową, by zaraz potem uśmiechnąć się, delikatnie, acz smutno. Niestety, jak Edgar, w pełni zdawała sobie sprawę z faktu, że po pierwsze, Przymierze Pierwszych będzie walczyć o utrzymanie władzy, a po drugie… Konserwatyzm niestety zbyt często wygrywał. Pokonanie obaw, strachu i niechęci przed jakimikolwiek zmianami było najtrudniejsze w całym tym przedsięwzięciu. Ale jeżeli ktokolwiek miał wygrać i ktokolwiek miał te lęki przezwyciężyć, to tylko i wyłącznie Reidunn. Być może jarl Forsberg myślał dokładnie tak samo, dlatego wycofał się na rzecz jej babki. O pewne rzeczy lepiej jednak było nie pytać.
- Och wiem. I to jest największy problem. Boją się zmian, nie chcą ich, bo przecież dobrze jest tak, jak jest. Z tym, że Midgard potrzebuje zmian. Magiczne społeczeństwo galdrów potrzebuje zmian, bo jeśli wszystko zostanie po staremu, to jest to droga donikąd. Tu nawet nie chodzi o politykę. – potarła nasadę nosa czując, jak zmęczenie całego dnia zaczyna dawać się we znaki. Uwielbiała dyskusje z Edgarem, ale dzisiaj chyba nie miała siły na politykę.
- Ale chyba dość o polityce na dzisiaj. – uśmiechnęła się szeroko. – Mów lepiej, co u ciebie słychać. Trochę się nie widzieliśmy, brakuje mi takich swobodnych rozmów o wszystkim. – lekko zmieniła pozycję na kanapie na bardziej swobodną. Wprawdzie nadal istniało ryzyko, że ktoś tu przyjdzie, ale jakby na to nie spojrzeć, Myklebustowie i Oldenburgowie stali po jednej stronie. Nie musiała się obawiać żadnego skandalu, choć długo zajęło jej wyjaśnienie zainteresowanym, że medyk nie może patrzyć na nazwisko i leczyć wybiórczo.
Edgar Oldenburg
Re: Biblioteka Pią 8 Lis - 18:28
Edgar OldenburgWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Aarhus, Dania
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : wdowiec
Status majątkowy : bogaty
Zawód : aspirujący polityk, starszy urzędnik w Stortingu w Departamencie ds. Dziedzictwa Kulturowego, mecenas sztuki
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : jeleń
Atuty : złotousty (I), obrońca (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 20 / wiedza ogólna: 20
— Masz rację. — Choć Edgar dobrze wiedział, że nadzieja była matką głupich, to i tak chciał wierzyć, że zmiana władzy jest możliwa, a Reidunn Myklebust może wygrać zbliżające się wybory na Głosiciela Prawa. Dla Oldenburga była ona kimś więcej niż tylko kandydatką – reprezentowała jego pragnienie zmiany i nadzieję na lepszą przyszłość. Rządy Hallströma od lat budziły coraz więcej wątpliwości wśród mieszkańców magicznej Skandynawii. Władza, zamiast służyć ludziom, zaczęła przybierać formę despotyczną, pełną intryg i korupcji. Codziennie Edgar obserwował, jak prawa, które miały chronić słabych, były naginane lub wręcz ignorowane. Choć wiedział, że system w którym przyszło mu żyć, niełatwo będzie zmienić, obecność Reidunn dawała mu promyk nadziei. — Pewnie nikt się nie przyznaje. Mnie też byłoby wstyd przyznawać się do bycia Wyzwolonym. — Były to wartości, które dalekie były od jego przekonań. Ruch Wyzwolonych był według niego symbolem niekontrolowanego chaosu i podważania fundamentów społeczeństwa — zamiast promować zrozumienie i dialog, często posługiwali się przemocą i podburzaniem ludzi przeciwko innym osobom.
— Tak, dość już o polityce. — Edgar mógł o niej rozmawiać bez końca, była bowiem nieodłączną częścią jego życia. Jako początkujący polityk i aktywista żył w rytmie nieustannych kampanii, publicznych wystąpień i strategii wyborczych, które pochłaniały jego czas i energię. Świat polityki wciągnął go bez reszty — od wyczerpujących debat w Stortingu po niekończące się spotkania z przyszłymi wyborcami i przedstawicielami różnych frakcji. Z każdą dyskusją, każdym przemówieniem czuł, jak jego zrozumienie dla złożoności życia społecznego galdrów pogłębia się, a przywiązanie do swojego powołania umacnia. Były jednak momenty, w których trzeba było zwyczajnie przestać i odpuścić temat wszechobecnej polityki — świat się na niej nie kończył, a Edgar dobrze o tym wiedział, choć czasami zdarzało mu się o tym zapominać. Ale to nie ona była kluczowa — liczyły się przecież inne aspekty życia, jak rodzina, przyjaźnie i pasje. — W następnych miesiącach będzie jej i tak zdecydowanie za dużo — odezwał się jeszcze Oldenburg, uśmiechając się delikatnie na pytanie o jego życiu osobistym.
— Bez większych zmian. — Mógłby powiedzieć jej teraz więcej, ale niespodziewanie poczuł, że nadszedł moment, by rozprostować kości i zmienić otoczenie. — Chodź, przejdziemy się przez ogrody i opowiem ci wszystko. — Siedzieli już dłuższą chwilę, a ciepłe powietrze wypełniało pomieszczenie, zapraszając wręcz do wyjścia. — Mam kilka ciekawych plotek do sprzedania — powiedział jeszcze na zachętę Oldenburg, po czym wraz z Iris wyszedł z biblioteki, spokojnym krokiem kierując się w stronę terenów zielonych należących do Domu Jarlów.
Edgar i Iris z tematu
— Tak, dość już o polityce. — Edgar mógł o niej rozmawiać bez końca, była bowiem nieodłączną częścią jego życia. Jako początkujący polityk i aktywista żył w rytmie nieustannych kampanii, publicznych wystąpień i strategii wyborczych, które pochłaniały jego czas i energię. Świat polityki wciągnął go bez reszty — od wyczerpujących debat w Stortingu po niekończące się spotkania z przyszłymi wyborcami i przedstawicielami różnych frakcji. Z każdą dyskusją, każdym przemówieniem czuł, jak jego zrozumienie dla złożoności życia społecznego galdrów pogłębia się, a przywiązanie do swojego powołania umacnia. Były jednak momenty, w których trzeba było zwyczajnie przestać i odpuścić temat wszechobecnej polityki — świat się na niej nie kończył, a Edgar dobrze o tym wiedział, choć czasami zdarzało mu się o tym zapominać. Ale to nie ona była kluczowa — liczyły się przecież inne aspekty życia, jak rodzina, przyjaźnie i pasje. — W następnych miesiącach będzie jej i tak zdecydowanie za dużo — odezwał się jeszcze Oldenburg, uśmiechając się delikatnie na pytanie o jego życiu osobistym.
— Bez większych zmian. — Mógłby powiedzieć jej teraz więcej, ale niespodziewanie poczuł, że nadszedł moment, by rozprostować kości i zmienić otoczenie. — Chodź, przejdziemy się przez ogrody i opowiem ci wszystko. — Siedzieli już dłuższą chwilę, a ciepłe powietrze wypełniało pomieszczenie, zapraszając wręcz do wyjścia. — Mam kilka ciekawych plotek do sprzedania — powiedział jeszcze na zachętę Oldenburg, po czym wraz z Iris wyszedł z biblioteki, spokojnym krokiem kierując się w stronę terenów zielonych należących do Domu Jarlów.
Edgar i Iris z tematu