:: Midgard :: Stare Miasto :: Kolegium Sprawiedliwości :: Wielka Biblioteka
Korytarz między regałami
2 posters
Mistrz Gry
Korytarz między regałami Wto 21 Gru - 12:36
Korytarz między regałami
Wśród wysokich, ciasno zapełnionych regałów znajdują się wąskie korytarze, w niektórych miejscach wymagające wręcz nieco wysiłku, by przedrzeć się ku szerszej, sunącej prostopadle alei, prowadzącej do jednego z wyspecjalizowanych działów. Wielu czytelników zapuszcza się jednak w labirynt Wielkiej Biblioteki bez sprecyzowanego obiektu poszukiwań, pozwalając, by jej zawiłe korowody same naprowadziły ich na ciekawe pozycje i interesujące tytuły – wśród tak wielkiego zbioru nie rzadko natrafić można zresztą na zapomniane cymelium bądź białego kruka, w których odnaleźć można wartościowe informacje nie tylko z różnych dziedzin magii, lecz także fauny i flory, historii oraz kultury świata galdrów, które dla wielu ludzi wciąż pozostają spowite mgłą tajemnicy.
Ilmari Vanhanen
Re: Korytarz między regałami Czw 7 Mar - 22:17
Ilmari VanhanenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Turku, Finlandia
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : inżynier magii, pracownik naukowy Instytutu Kenaz
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : krogulec
Atuty : obieżyświat (I), rzemieślnik (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 6 / magia runiczna: 8 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 27 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 21
31.05.2001
Słowa związały mu się w krtani supłem, a może sam zatrzasnął je tam na wspomnienie Kopenhagi, bo przestrach trzymał go obrazami wyrwanej z oków rzeczywistości magii, a mówienie o oddechach, które zamarły z jej powodu w piersiach, zdawało się głęboko niewłaściwe. Profesor Hagen nie zadawał pytań, gładko przeszedł do relacjonowania wyników minionej konferencji oraz widoków pięknej – jak twierdził – Moguncji, ale patrzył przy tym na niego wiercącym jakby, wyczekującym nieobecnej reakcji spojrzeniem, przed którym młody Vanhanen uciec mógł tylko w wymijające za to grzeczne muszę wrócić do pracy i zacienione regałami korytarze Wielkiej Biblioteki.
Słowa stygły mu na języku, postanowił więc szukać cudzych, równie nieruchomych i milczących, ale kierujących rozbiegane myśli ku prawom maszyn. Ciągnął za sobą niskie skrzypienie starego parkietu, rozpływające się głucho od wysokich okien do barierek galerii, w skrywającym tajniki zaklęć labiryncie. I wśród mnogości usiłujących narzucić księgozbiorowi porządek miedzianych tabliczek, których szukał wzorkiem, odrzuciwszy najpierw oferowaną ochoczo pomoc. Śledził własne kroki sprzed lat, miesięcy i tygodni – bywał w końcu w sekcji poświęconej magii twórczej wielokrotnie – poruszał się w dziedzinie rozrzuconej między wzrastające piętrzącymi się półkami tematyczne wyspy. Pierwszy raz, gdy stanął na tym samym miejscu, chłonąc przestrzeń rozszerzonymi w zachwycie źrenicami dziecka, były wciąż przeszkodą do pokonania na drodze do wiedzy. Czas i wysiłek, niemrawymi z początku, stanowczymi później uderzeniami skrzydeł mechanicznych ptaków odebrały mu onieśmielenie, ale nie podziw, i przyniosły drobną refleksję. Zlepiona rozważaniami licznych specjalizacji inżynieria magii przypominała nieukształtowany jeszcze w pełni byt, zrastający się dopiero z płaszczyznami galdryjskiego życia.
Wchodząc w rozświetlany ciepłym światłem zawieszonych wysoko lamp półcień biblioteki, szybko zboczył od sformułowanego wcześniej planu.
Wzrok błądzący wśród kolejnych nazwisk zaprowadził go wbrew chronologii wydań w wąską alejkę poświęconą zagadnieniu stabilności zaklęć do publikacji Teoria współoddziaływania zaklęć w zastosowaniach technicznych sprzed roku. Przysiadł na chłodnej podłodze. Przewertował niecienki wcale tom, między uciekającymi kartkami dopatrując się kolejnych rozdziałów. Przyrządy miernicze metodami niwelacji szumów przeszły w zaawansowane inkantacje optymalizacyjne, a z nich w wypisane tłustymi literami u góry strony Maszyny liczące. Czytał rozrastający się drzewem schemat bramek kierujących przepływem magicznej energii. Ukryte w łacińskiej składni działanie czarów wybrzmiewało z bladożółtych kart gładko i rytmicznie. Komentarz towarzyszący był ciągiem wyliczeń, w solidnie przeprowadzonym wywodzie przedstawiającym sposób mitygowania nieuchronnych tarć między czarodziejskim spoiwem konstrukcji. Galdrowie lubili zapominać, że magia wzorem innych sił nie poddawała się pełnej kontroli. Ilmari nie mógł jednak trywializować, zrównując bezrefleksyjnie wypowiedziane zaklęcie z przypisywanym mu w księdze skutkiem. Na lśniącej powierzchni przesuwających się względem siebie metali niekontrolowane zmiany nawarstwiały się, krzywiąc pierwotny splot aż pchaj krzyczało sąsiednim ciągnij.
Rozmyślania znad spirali błędów przeniósł do ich źródła – pulsującego kwantami energii serca postaci kryształu. W ciągu lat rozważono liczne minerały, spisując pełne detali klasyfikacje próbujące tabelarycznie ująć rachunek zysków i strat. W zbudowanym przed rokiem prototypie na sugestię Hagena i z rady własnego ojca postawił na kwarcyt. Praca doktorska nie stawiła przed nim jednak nierozwiązanego wciąż problemu dystrybucji energii w urządzeniu podobnie złożonej i delikatnej budowy. Ściągnął z regału monografię redakcji profesora Instytutu Kenaz, Aulisa Kovanena, z początku lat dziewięćdziesiątych, systematyzującą dotychczasową wiedzę w temacie. Podążyły za nią artykuły ustawiające się w kolejce do polemiki. Potrzebował zważyć siłę ich argumentów wobec głosu własnych autorytetów. Schował to przytłaczające zadanie bezpiecznie w przyszłości, zagłębiając się tymczasem w sekrety projektowania urządzeń o rozproszonym zasilaniu.
Czas upływał mu w szeleście cienkich kart i wśród zapachu suchego, przykurzonego papieru, do którego powoli się przyzwyczajał, tak jak znajomą stawała się woń obcego domu. Przechodzili obok studenci, w grupach zaszumionych niezupełnie cichymi rozmowami, kierując się zawsze do półek ze zbiorem podręczników o wytartych od użytku grzbietach. Niektórzy krzyżowali z nim spojrzenie, mrużąc oczy w zdziwieniu lub nachylając się ku sobie. Wydawało mu się przez moment, że go rozpoznawali, choć sam nie znał ich twarzy. Wrażenie było jednak tylko wrażeniem.
Półkę opieczętowaną własnym nazwiskiem pozostawił na koniec. Nachylił się do imion, skrywających koligacje sięgające głęboko w historię pisaną przez pokolenia. Odkąd pamiętał snuli przed nim tę opowieść o ciągłości wysiłków. Opowiadali w urozmaiconej anegdotami narracji o chwytaniu przyszłości, stawiając w miejsce opiewanych w pieśniach wojowników wynalazców kierujących moc pary na żeliwne tory i architektów wznoszących przez stulecia spoglądające na Aurajokę gmachy Turku. Przesiąknięci progresywizmem nawet w upadkach widzieli drogę naprzód. Chwycił wolumin o znanym mu od dziecka ciężarze. W niebieskim materiale oprawy wytłoczono runę patronującą Instytutowi, tytuł natomiast ujawniała dopiero pierwsza strona – O przewodnictwie magicznym, Aarno Vanhanen. Niewiele od niego starsza książka wciąż nie utraciła pozycji fundamentu dla dziedziny, sięgając głębiej w rozpoczętą przez Ovesena rewolucję w myśleniu o magii. Poprzez odkrycie reguł przepływu i magazynowania energii dała długo poszukiwaną odpowiedź na pytania o zróżnicowanie zachowania materii w reakcji na zaklęcia. Ilmari obrócił ją jeszcze w dłoniach, po czym umieścił wśród zebranych materiałów. Odszedłby z przekonaniem, że odnalazł właściwe pozycje, gdyby nie wciśnięty w kąt tom wyciągnięty razem z nią zupełnie przypadkiem.
Zniszczona okładka trzymała w ryzach mnące się brązowe arkusze o nierównych brzegach, splamione lekko na rogu. Strona tytułowa nosiła wypisane bledniejącym drukiem nazwisko autora – Ahvo Vanhanena – i wczesną wobec tematyki maszyn liczących datę października tysiąc osiemset dwudziestego siódmego roku. Początkowe zdziwienie szybko ustąpiło palącej ciekawości, gdy odnalazł się w wstępnych wnioskach, niespodziewanie współcześnie dostrzegających potrzebę stworzenia narzędzi naukowych znacznej pamięci o możliwości przetwarzania danych. Wśród kolejnych rozdziałów i rysowanych archaicznym stylem ilustracji nie odnalazł informacji o konstrukcji prototypu. Historia urządzenia sprzed ponad półtora wieku urywała się w zapewnieniu autora o przełomowości proponowanego rozwiązania, pozostawiając dalsze losy wynalazku domysłom.
Ilmari zamknął pozycję z cichym kliknięciem opadających na siebie stron, kierując kroki do jednego z wolnych stołów i dalszej pracy.
wiedza ogólna: 49 (k100) + 21 (statystyka) = 70 > 65 [powodzenie: praca Ahvo Vanhanena odnaleziona]
Ilmari z tematu
Mistrz Gry
Re: Korytarz między regałami Czw 7 Mar - 22:17
The member 'Ilmari Vanhanen' has done the following action : kości
'k100' : 49
'k100' : 49
Ilmari Vanhanen
Re: Korytarz między regałami Sro 21 Sie - 14:10
Ilmari VanhanenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Turku, Finlandia
Wiek : 28 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : inżynier magii, pracownik naukowy Instytutu Kenaz
Wykształcenie : IV stopień wtajemniczenia
Totem : krogulec
Atuty : obieżyświat (I), rzemieślnik (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 6 / magia runiczna: 8 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 27 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 21
05.07.2001
Było późno. Mówiły mu o tym tykający równo takt zegarka i spojrzenia pasterzy, które obejmując jego pochyloną nad regałem sylwetkę, zdradzać zaczęły ślad zniecierpliwienia. Wertując zwolna pożółkłe strony ciężkiego woluminu, złapał się na krążącej między liniami tekstu myśli, że po miesiącu przygotowań podzielał ten brak cierpliwości, jak gdyby wrastał w niego z każdą kolejną przeczytaną pozycją i gromadził się zwolna w umyśle obrazami nieukształtowanej jeszcze formy prototypu, płynnej refleksami światła na metalu. Gubił ją wciąż i znajdował w labiryncie biblioteki, wśród opisów wynalazków, piętrzących się tomami traktatów o grubym druku i zawiłych rycinach. Próbował ją naszkicować i zawsze zatrzymywał się zanim postawił ostatnią kreskę, bo każda kolejna linia zaczynała się pytaniem, a nie posiadł jeszcze wszystkich kończących je odpowiedzi. Kształt nadawany snomierzowi fluktuował tymczasem jak energia zamkniętego w ścianach pracowni kryształu – mieszał przekładnie i zębatki, drobne korpusy magicznych oporników i pozbawiony nadal elegancji ryt tarczy przepływu, aż stały się kolażem mechanizmów wyrwanych siłą z przeszłości i splamionych irytacją, niczym smolistym kleksem tuszu rozmazanym na konturze rysunku, dzięki niemu tym bardziej nieczytelnego. Liczył, że odnajdzie brakujące ogniwo między dawnymi metodami a własnym projektem, czyjąś myśl przerwaną w pół kroku, którą mógłby uchwycić i sfinalizować. Doskwierać zaczynało mu przeświadczenie, że próbował zmusić wczoraj, by mówiło językiem jutra i zaciskał szczękę, tłumiąc wynikłą frustrację, zamiast przyznać, że choćby miał więcej czasu, nie odkryje wśród maszyn pordzewiałych przez lata, ani nawet między tymi blednącymi w pamięci i na kartach rysunków technicznych, urządzenia zdolnego odegrać rolę, którą przez ostatnie tygodnie pieczołowicie wyznaczał w planach i ciągnących się stronami kalkulacjach.
Spędził godziny, tkwiąc na niemal zupełnie mu obcym skrzyżowaniu świata maszyn oraz zaklęć medycznych, gdzie spodziewał się wypatrzyć drogowskaz dla własnych badań, a w jego miejsce spotkał twory ludzkiej nadziei, które na zawsze pozostały jedynie prototypami o trzeszczącej lekko, niedopracowanej konstrukcji. W ich rudej, miedzianej powłoce odbijały się kapryśne inkantacje; na zawsze nieprzewidywalne i uparcie wymykające się więzom mechanicznej logiki brzęczały alarmem, gdy powinny zamrzeć w bezruchu i milczały, kiedy wymagano od nich ostrzeżenia. Zmagał się z toczącym podskórnie lękiem, że nie podoła i snomierz dołączy w poczet tych wynalazków, ale wolał mówić o wątpliwościach i pisać do Vernera o wytrwałości, która miała się mu opłacić. Wyobrażał sobie wówczas, że może doda mu otuchy, kiedy jednak atrament ostygał, a list prześwitywał przez cienki papier opatrzonej imieniem koperty, rozumiał, że przyjaciel nie miał czasu dla jego słów, ani mozolnej drogi przez niepowodzenia. Podjął już decyzję, że pomoże. Zadecydował być może nazbyt szybko, w impulsie chwili, gdy nagła wizyta i wiadomość o menadzie szarpnęły w nim struną, domagającą się działania i oddalenia myśli bliskich fatalizmowi.
Było zbyt późno. Jak refren do niespokojnych rozważań powracało do niego pytanie o ostatnie pięć lat, jak uderzenie zegara zwiastowało, że czas ich przyjaźni upłynął przed latami i żaden z nich nie znalazł wówczas powodu, by się sprzeciwić. Przeświadczenie, że rozpad był nieuchronny, współtrwało w nim ze wstydem. Nie wyczekiwał tamtego, czerwcowego spotkania z Vernerem. Przeciągał godziny i marnotrawił minuty, jak gdyby zmusił się, by uporczywie nie wierzyć słowom z wymiętego pod palcami listu. Teraz nie potrafił zmusić się do cierpliwości. Sądził, że budowa snomierza stanie się epilogiem, zamykającym zażyłą kiedyś relację w pozbawionym komplikacji akcie wymiany – wynalazek za spokój sumienia. Czasami jednak zapominał i wypływały z niego niekontrolowane, tamte chłopięce uczucia.
Jeszcze przed opuszczeniem biblioteki skreślił do Forsberga kolejny list – lakoniczny w wymowie, obiecujący w zapewnieniu, że spotkają się, gdy projekt będzie gotowy.
wiedza ogólna: 2 (k100) + 21 (statystyka) = 22 < 65 [niepowodzenie]
Ilmari z tematu
Mistrz Gry
Re: Korytarz między regałami Sro 21 Sie - 14:10
The member 'Ilmari Vanhanen' has done the following action : kości
'k100' : 2
'k100' : 2