Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Pumpkin

    Gość
    Anonymous


    PUMPKIN
    Pumpkin jest bardzo sprytną, rezolutną i zwinną wiewiórką, którą wszystko interesuje. Bardzo szybko traci zainteresowanie, gdy na horyzoncie pojawi się coś nowego, ale zawsze dostarcza listy bez najmniejszego problemu.
    Gość
    Anonymous



    1.12.2000

    Droga Charlotte,

    Z przykrością przyjąłem wieści o Twoim powrocie do kraju. Jednocześnie, znając swobodę, z jaką wypowiadają się niektórzy, wciąż się zastanawiam, czy to prawda? Czyżbyś wróciła do Francji na stałe? Nie roszczę sobie prawa do odpowiedzi, szczególnie w świetle ostatnich sytuacji, jestem daleki od podobnych żądań. Byłbym jednak rad, wiedząc, że decyzja ta kierowana jest poszukiwaniem szczęścia, a nie koniecznością.

    Jednocześnie, pragnę przeprosić za ewentualne przykrości po rozmowie z Szanownym Jarlem Ludvikiem Hallströmem. Jestem przekonany, że kierując się dobrem domu, nie miał na myśli nic złego, zrywając zaręczyny. Mam jednak świadomość tego, że nie jest to osoba łatwa w swej naturze i w kontakcie, a i informacja o podobnych decyzjach – ważących na naszej znajomości – powinna iść ode mnie. Stąd też słowa wyjaśnienia w liście.

    Mam nadzieję, że Twa nagła podróż nie jest dyktowana niesmakiem po surowym przyjęciu, jakie Cię spotkało. Nie sądzę też, by podobną surowość wykazały względem Ciebie inne rody.

    Nasze niedoszłe małżeństwo w istocie przybrało nieoczekiwany obrót, ale gdybyś tylko znalazła chwilę na wizytę, czy poświęciła mi parę jeszcze listów... chciałbym zrehabilitować się za ten nieszczęsny zwrot akcji. Wyjaśnić i przedstawić swoją perspektywę w tej sprawie.

    Podpisano,
    Viljam Hallström
    Gość
    Anonymous



    3.12.2000

    Życzliwa Powierniczko,

    Dziękuję serdecznie za załączony list. Trudno mi wyjaśnić, skąd w ogóle znalazł się u Pani w domu. Śmiem przypuszczać, że biedna Petty, moja wiewiórka pocztowa, w całej swej żywiołowości, czmychnęła o kilka ulic za daleko.

    Młoda jest i czasem niesforna, ale jeśli tylko nakarmi się ją paroma orzechami laskowymi, to z miejsca staje się potulna i przyjazna...

    Nie wiem, czemu dzielę się z Panią tą informacją. Prawdopodobnie nie będzie to wiedza konieczna na przyszłość – pomyślałem jednak, że wskazówka ta nie zaszkodzi, gdyby kiedyś trafił się Pani podobnie narwany, rudy osobnik.

    Ja również mam nadzieję, że tym razem uda mi się dostarczyć korespondencję do odpowiedniego adresata. Przepraszam przy okazji za tę niestosowną wylewność. Słowa mojego pierwszego listu nie są tymi, którymi chciałbym dzielić się przy pierwszej rozmowie. Normalnie bywam zdecydowanie bardziej powściągliwy. Niestety okoliczności zerwanych zaręczyn nie świadczą też na moją korzyść... niech mi Pani jednak wierzy, że nie taki Loki straszny, jak go malują.

    Z pozdrowieniami,
    Viljam Hallström
    Gość
    Anonymous



    8.12.2000

    Witaj Lofn Völsung,

    Lofn... to bardzo ładne imię. Zgadzam się więc – porzućmy cugi uprzejmości i zostańmy przy nim, droga powierniczko.

    Co się tyczy nieoczekiwanej odpowiedzi, nie przeszkadza mi kolejny list. Może nawet nieco mi on schlebia i cieszy oko – w końcu bez względu na motywację do pisania, coś trzyma Cię przy korespondencji. Cień sympatii? Cień zrozumienia? Wątła emocja, która wzywa do sięgnięcia po pióro i poświęcenia paru dodatkowych minut w ciągu dnia na odpis. Jeśli nie mylę się w swoich interpretacjach co do Ciebie, to ja mam podobnie. Nie mógłbym porzucić naszej dalszej wymiany szdań, choć jednocześnie z czystym sercem przyznaję, że nie wiem dlaczego.

    Petty jest chwilowo jedyną istotką, która na ten moment jest dla mnie stałą, żywą towarzyszką. Nie śmiałbym długo się na nią gniewać. Będę więc rad za każde jej „dopieszczenie”, czy to w postaci orzechów, czy głaskania. W tej drugiej materii wdała się akurat we właściciela...

    A zresztą, kto nie lubi dotyku, przytulenia... bliskości?

    Pozostawiam kwestię w zawieszeniu. Tymczasem właśnie pakuję bagaże na daleką podróż do Paryża... muszę porozmawiać z Lotte. Miejmy nadzieję, że bardziej skutecznie, niż w przypadku wpierw zbłądzonego listu.

    Gdybym nie odzywał się przez parę dni, to pewnie przez wzgląd na wyjazd. Trudno mi przewidzieć jego długość. Planuję jednak wrócić przed Świętem Łucji.

    Z pozdrowieniami,
    Viljam Hallström
    Gość
    Anonymous



    11.12.2000

    Lofn,

    Na wstępie listu - tym razem nieprzypadkowo - porzucam formę droga, szanowna. czy kochana, nie znajdując odpowiedniego epitetu dla naszej znajomości. Wiem jedynie, że za sprawą płynności korespondencji i Twoich ciekawych odpowiedzi, porzucenie okowy formalności, przychodzi mi z łatwością. Szczególnie że, jak się okazuje, mamy ze sobą wiele wspólnego.

    Pasmo dnia, ściśle wypełnione pracą i obowiązkami, rzadko pozwala mi na oddech wytchnienia, gdy więc przychodzi godzina wieczorna i mogę zasiąść wtedy przy stoliku z piórem w ręku, w gotowości na sporządzenie listu dla Ciebie, jest to - jak sama pisałaś - czynność przyjemnie kojąca.

    Nigdy nie zastanawiałem się nad językiem miłości, nie słyszałem też o pozostałych ich formach, ale dotyk... dla mnie jest kluczowy. Dystans, jaki rodzi jego brak, potrafi być dominująco smutny. I mówię to z perspektywy osoby, która raz już zaangażowała się w poważny związek z przyjaciółką, budowany jednak na szacunku i trosce, nie na zmysłowości.

    Nie wiem czy dziś, z wiedzą o tym, jak wygląda narzeczeństwo w oddarciu od jakichkolwiek doznań cielesnych, zdecydowałbym się na podobny krok. Nie zrozum mnie źle... sam bywam raczej tradycjonalistą, więc i czystość przedmałżeńska, jeśli jest ważna dla partnerki, mnie nie przeraża. Dotyk jednak, jak wspomniałem, ma dla mnie znaczenie. A bliskość cielesną można wyrazić na tysiące innych sposobów, poza samym skonsumowaniem węzła małżeńskiego.

    Czym dla Ciebie jest bliskość? Co sprawia, że czujesz się akceptowana, czy adorowana przez partnera?

    Nie chcę wprowadzać się w zakłopotanie tym pytaniem, skoro jednak przekroczyliśmy już pewną granicę, ciekaw jestem Twojej odpowiedzi. Zresztą, trudno nadać ramy stosowności konwersacji, która rozpoczęła się listem zbyt intymnym, by nazwać go neutralnym...

    Dziękuję za talizman. Powiedziałbym, że spełnił funkcję i pomógł w rozmowie, bo przetrwałem podróż, ale... czy to dziwne, że wolę brać na siebie odpowiedzialność za czyny? Nie potrafię inaczej.

    PS. Petty chyba cieszy się na myśl o kolejnej podróży do Ciebie, bo skacze podekscytowana i dopomina się o kolejny list. Nawet gdybym chciał z niego zrezygnować, ta mała bestyjka nie da mi spokoju. Chyba mamy to przesądzone - trzeba pisać dalej... Nie wiedziałem, że wysyłanie listów daje jej tyle radości... gdybym miał tego świadomość, zacząłbym pisać wcześniej. Nie wiedziałbym tylko z kim.

    Z pozdrowieniami,
    Viljam Hallström
    Gość
    Anonymous



    15.12.2000

    Lofn,

    Rzeczywiście, jeśli o mnie chodzi, nieszczególnie roztrząsałem kwestię zwrotów w kategorii krzywdy. Natomiast znacznie wygodniej jest mi porzucić formułki, więc cieszę się, że myślisz podobnie.

    Gdzie pracujesz? Lwia część mojej pracy zależna jest od uważnej obserwacji, poprawnego wnioskowania i logiki. Dlatego ciekaw jestem, jaki zawód znosi obowiązki w ramie intuicji.

    Pisząc o tradycjonalizmie, w myślach miałem raczej kwestię poszanowania kobiety i jej decyzyjności. Nigdy nie zbrukałbym kobiecej reputacji niechcianym zbliżeniem. Nie sądzę jednak, bym jako męski reprezentant płci, nosił w sobie pokłady woli tak silne, by opierać się kobiecej zalotności w chwili, gdy okazja stwarza warunki dobre do zbliżenia.

    Bezpieczniej będzie jednak porzucić temat, nim wzbierze we mnie chęć dalszego pytania. Wierzę jednak, że jeśli w obdarowywaniu dotykiem jesteś w połowie tak dobra, jak w jego opisywaniu, burzliwość nie pozostaje tu tylko czczą deklaracją.

    Odpowiedzialność... trudno ująć ją w ramie. Nie sądzę jednak, bym brał na siebie więcej, niż wskazuje na to moja rola lub moja wina. Zdarza mi się brać odpowiedzialność za osoby mi bliskie, ale to wydaje mi się naturalne, instynktowne wręcz, jak oddychanie. Czy nadużywają mnie jako swój punkt azylu? Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób.

    A Tobie, zdarzyło się polegać na kimś za bardzo?

    W oczekiwaniu na szczerą odpowiedź,
    Viljam Hallström
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Gleðileg jól!
    W pobliżu twojego domu pojawił się świąteczny koziołek, julbock. W chwili, gdy spałeś, pozostawił pod twoją choinką prezent. Na dostrzeżonym pakunku mogłeś odnaleźć podpis:
    Lofn! Wiem, że znasz okoliczne lasy i góry jak własną kieszeń, ale czasami niektóre rzeczy potrafią ukryć się przed naszymi oczami. Czasami przechodzimy koło czegoś przez długie lata i dopiero po czasie przystajemy z zaskoczeniem i odkrywamy prawdę. Niech ta mapa Cię prowadzi po Midgardzkich okolicach. Życzę Ci wspaniałych świąt! Najbardziej nieznośny olbrzym świata, co nigdy nie da Ci spokoju - Gert.
    Podarkiem okazała się: mapa okolic Midgardu.
    Gość
    Anonymous



    18.12.2000

    Lofn,

    Zdaje się, że pod tym względem jesteśmy od siebie diametralnie różni. W życiu trzymam się ściśle logiki i rozsądku, nawet jeśli echo serca odbija się czasem po ścianach umysłu niezgłuszone. Czułaś się kiedyś struta własną bronią? Moją bywają zbyt ostrożnie dobrane słowa. Wyrafinowanie na dłuższą metę bywa męczące...

    Jednocześnie, nie chciałbym z tego rezygnować. W mojej pracy opanowanie i chłodnomyślicielstwo to najlepsze zalety zawodu. Nie zaskoczę Cię jednak charakterem pracy. Jak niejeden z Hallströmów, obejmuję stanowisko w Kolegium Sprawiedliwości. Od lat zajmuje miejsce w sądownictwie... i muszę przyznać, że z roku na rok widzę w tym większy potencjał.

    Pieniądze i władza, idące za pozycją, można wykorzystać bezmyślnie, albo bezinteresownie. Wolę tę drugą stronę. Dlatego w wolnym czasie wspieram artystów jako mecenas sztuki, a od niedawna coraz częściej rozważam poważniejsze przedsięwzięcie. Zacznę od wsparcia dla OdNowy. Słyszałaś o tejże fundacji?

    Odnośnie tradycji... myślę, że czystość małżeńska nawet w konserwatywnych rodach to jednak przeżytek... Chyba, że mowa o mężczyznach, którzy pragną być dla kogoś jedynym nauczycielem i najlepszym kochankiem, wtedy być może na rękę im szukać niewiasty o nieskalanym łożu. Osobiście preferuję jednak wymianę poglądów na równi z wymianą doświadczeń.

    Stary już jestem, ale wciąż wielu rzeczy mogę się jeszcze nauczyć. Stary mówię tu bez żalu, bo choć jedni wzięliby to za obelgę, w rzeczywistości dojrzały wiek mężczyzny w oczach socjety nie jest niczym przerażającym. Czy to u kawalera, czy u męża.

    Ciekawi mnie... z drugiej strony jestem zdania, że dotyku powinno się doznawać, nie o nim pisać, więc... wstrzymam się z kolejnymi pytaniami. Jeśli kiedykolwiek uda nam się spotkać, nie wstrzymuj się jednak z własną naturą. Spotkanie zweryfikuje jak oboje postrzegamy kwestię dotyku i jakie granice sami sobie w tym temacie wyznaczamy.

    Ciekaw jestem jeszcze jednego... czy ktoś z nas pod względem zbyt śmiałego sposobu bycia lub dotyku byłby w stanie onieśmielić  drugą stronę? Jak myślisz? Łatwo Cię zawstydzić?


    Viljam Hallström
    Gość
    Anonymous



    20.12.2000

    Lofn,

    Byłaś kiedyś w Gleipnirze? Zaczynasz intrygować mnie bardziej, niż byłbym w stanie przyznać.

    Wybacz, że sięgam akurat do tego, co zostało skreślone. Musisz jednak wiedzieć, że jestem człowiekiem żądnym wiedzy – brak odpowiedzi męczy mnie bardziej, niż siła przekazu, która czasem potrafi innych zwalić z nóg. Nie będę jednak ciągnąć Cię za język.

    Zresztą, uważam, że list to nie miejsce na podobne tematy. Domyślam się, że przyznanie się do kwestii przynaleźności (lub jej braku) na twardym źródle, jakim jest papier, może przysporzyć sporo problemów, gdyby list trafił w niepowołane ręce. Podobnie, jak sam wolałbym się wystrzegać np. szczegołów rozpraw, które prowadzę. Pisanie o nich byłoby sporym nadużyciem pozycji.

    Tak sobie teraz myślę... dość mocno polegamy na papierze (że odda to, co akurat myślimy) i na naszych futrzastych kompanach (że będą wiedzieć, gdzie z listem iść), a gdyby z jakiegoś powodu treści te trafiły do parszywego odbiorcy, mogłyby nieco namieszać. Jak uważasz?

    Nie musisz odpowiadać.

    Tak naprawdę szukam po prostu dobrej wymówki, by się z Tobą spotkać. Ale jednocześnie myślę, że nie potrzebuję większego argumentu, niż po prostu to, że chciałbym Cię spotkać. Gdybyś Ty też odnalazła w sobie odrobinę chęci... znam jedno miejsce, w którym moglibyśmy dyskretnie porozmawiać.

    Bez obaw, jest sprawdzone i bezpieczne. Choć nieco niekonwencjonalne.

    Co Ty na to?

    W ostatnim liście wyraziłaś wprawdzie pewne wątpliwości co do zasadności spotkania, ale śmiem twierdzić, że nie ma lepszego sposobu na poznanie natury rozmówcy, niż spotkanie twarzą w twarz. Sama przekonasz się w ten sposób, czy w istocie jestem stary, i czy w istocie sztywny.



    … Tak, teraz możesz uznać, że rzuciłem Ci rękawicę. Podniesiesz?

    Viljam Hallström


    P.S. Jutro o 20:00 w Dzielnicy Ostatniej Walkirii. Będę czekać przy kamienicy 101.



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.