Saga „Fjäril” Moen
Gość
Saga „Fjäril” Moen Pon 18 Paź - 1:56
GośćGość
Gość
Gość
Saga „Fjäril” Moen
god save the prom queen, teenage daydream.
just another dressed up heartbreak.
just another dressed up heartbreak.
Obrazy przenikają się nawzajem klatka po klatce, urywane jak w starym filmie klasy C, który blaknie przez dziecięcą niewinność. Powoli odchodzi w zapomnienie strach przed turbulentnym ojcem i niemoc matki, ale w ich miejscu zostaje smak niedzielnych naleśników z syropem klonowym i świeżymi owocami zerwanymi z ogrodu; zrodzona w biedzie nie oczekuje niczego, ale zjada deser ze smakiem, bo wie, że na następny będą czekać długo. Zbyt długo. I nie zjedzą go w czwórkę; w błękitnych oczach zacierają się widoki najważniejszego w rodzinnym życiu mężczyzny, a niedługo po nim znika też on, chłopiec, którego dłonie sięgają jej gardła w niewytłumaczalnym szale. Wszystko ulega zmianie - klatka po klatce. Na miejscu pana domu pojawia się nieznajomy, wkracza w ich życie z butami i choć ma przy sobie pieniądze, nie wspiera; na palcu kobiety szybko zaciska się obrączka, podczas gdy niepokorny syn w akompaniamencie rzewnych matczynych łez rozmywa się w nicości. Gdzie jest? Nikt tego nie wie. Ginie w objęciach bezlitosnego świata, skazany na niezrozumienie dorosłych decyzji; jego istnienie staje się wyobrażeniem. Z żywego przeistacza się w wyimaginowanego przyjaciela, bo jej dziecięcy umysł robi wszystko, by jakkolwiek wytłumaczyć sobie dziwną obecność z tamtych dni. Wytłumaczyć to, że nie była od zawsze sama.
W ogrodzie bawi się już tylko ona. Z uporem łata stare wiadro dziadka plasteliną i próbuje warzyć w nim mikstury z trawy, ziemi, kamyków i wyjętych spod nich dżdżownic, a potem prosi matkę, żeby spróbowała na sobie efektów jej starań. Kobieta uśmiecha się z politowaniem, ciepło bije z filmowej rolki - a wtedy w tle rozlega się męski głos, który krzykiem narzeka na nieposprzątany salon. Kolory znów blakną. Ostrość rozmywa się w defensywnym zapomnieniu. Przyjaciel w jej głowie nie odpowiada. Czasem tylko spogląda na nią foka, ma wrażenie, że z pewnym politowaniem, kiedy zalega na łóżku i chowa głowę pod kołdrą, żeby z małą latarką w dłoni obejrzeć obrazki w ulubionej książce. Na ekranie pochłania je monochrom - są byle jakie, brudne i biedne, ale jedyne jakie posiada.
Kolorowe sukienki i kokardy we włosach innych dziewcząt rodzą pierwszą zazdrość. Sączą do myśli zgubną toksynę i szaleńczą odwagę, by poprosić ojczyma o nowe buciki na nadchodzącą ceremonię zaślubin sąsiadów; film traci wówczas dźwięk, widoczne są tylko napisy, które każą jej przestać być roszczeniową. Nie rozumie tego słowa, ale czuje, że jest złe. Że ona sama postępuje nieodpowiednio. Po raz kolejny ugina kark, spuszcza głowę i potulnie przeprasza, obiecuje nigdy więcej tego nie zrobić; gdzieś na dalszym planie miga kobieca sylwetka, która z żalem przyciska szmatkę do piersi i wzdycha, w marzeniu, by zapewnić swojemu dziecku spełnienie każdego życzenia. Ale to nie ten czas. Nie ta produkcja. Dziewczynka wraca do swoich mikstur; na pobliskim placu zabaw ma kilkoro kolegów, tych, którzy nie dokuczają biedocie, bo sami właśnie z niej się wywodzą. Razem brudzą się ziemią, gonią po parkach, jednają sobie zwierzęta i sprawiają, że rośliny rosną jakby bardziej zielone. Słodyczą jest błogosławieństwo bogów; to magia zaczyna się budzić w młodych duszach.
Miga na ekranie obraz szkoły. Początek i zakończenie roku, początek i zakończenie, klasyczny rytm świata utrzymany nawet w edukacji; wokół niej unosi się zapach starych podręczników z drugiej ręki o pozaginanych rogach i trochę poplamionych kartkach. Kwitnie - na szczęście bieda nie odciska piętna na naturalnej urodzie, którą zawierzyli w jej ręce bogowie. Jest blada i rumiana, jest szczupła i jędrna, jest zwinna i ujmująca; jest spojrzeniem błękitnych oczu, cichym krokiem małych stóp i miękką dłonią na twoim ramieniu, która po chwili znika jak trzepot skrzydeł ćmy nęconej światłem. Drugi stopień wtajemniczenia staje się jej dumą i klatki wreszcie nabierają kolorów. Tętnią dźwiękiem, który wydobywa się z głośników miarową melodią pięknych marzeń. Uczy się pilnie, bo wie, że tylko w ten sposób pewnego dnia zapewni sobie dobrą przyszłość: jej zawód klaruje się szybko, pomiędzy jedną a drugą ingrediencją, pośród mocnego aromatu ziół wypełniającego nozdrza. Sceneria sięga pracowni alchemicznej, gdzie w pocie czoła przygotowuje mikstury zaliczeniowe, zaniedbując pracę domową z innego przedmiotu. Nie jest pilną uczennicą, nie ma tak podzielnej uwagi i sprawnej pamięci, żeby stać się omnibusem - ale pasja pozwala jej zapomnieć o piekle sprowadzonym przez ręce pijanego ojczyma. W ścianach domu zaklęte są wrzaski poróżnionego małżeństwa. W oknie błyszczy odbicie rozbijanych butelek. To nie miejsce dla młodej damy; przyjaciel z wyobraźni nie może stanąć w jej obronie. Czy jeszcze jej się objawia? Czy jeszcze go słychać? Dokąd odszedł?
Dramat obyczajowy, tragikomedia, chór śpiewający na scenie: trzeci stopień wtajemniczenia wita ją z niespotykaną dotychczas serdecznością, kiedy ojczym nagle oferuje, że zapłaci za jej potrzeby, przyrządy, lokum, wesprze jak się da. Naiwny umysł nie dopatruje się w tym podstępu; szczęście smakiem przypomina naleśniki z syropem klonowym i świeżymi owocami, a z każdej strony otula ją fascynacja, kiedy wkracza do świata bardziej zaawansowanej nauki. Pierwszy raz dostaje pieniądze na nowe podręczniki. Na przybory. Na wszystko, czego tylko sobie zamarzy. A potem płaci za to po zajściu słońca, obdarta z przekonania, że coś na świecie może być bezinteresowne.
Mija zaledwie jeden rok i wszystko to zostaje jej odebranie. Na epitafium żegnana jest matka i żona, gorzkie łzy płyną po czerwonych od mrozu policzkach, podczas gdy gardło ściska obrzydzenie; czuje na sobie łapczywą dłoń, słyszy obietnicę, że teraz to ona zostanie żoną - przez co klatki zaczynają zmieniać się zbyt szybko. Ucieka. Od finansowanej przyszłości, od studiów, od głodu dziwnej żądzy, od domu, który nigdy nie był domem.
Od niesprawiedliwości świata.
she's got the looks and the boys on hooks,
but she'll trade it all for a heart that's whole.
but she'll trade it all for a heart that's whole.
Ujęcia płyną potem jak abstrakcja w kalejdoskopie. W narkotycznej półświadomości sprzedaje swoje ciało, o ironio, w obskurnej dzielnicy Midgardu, byle tylko zarobić na chleb; ma nad sobą pana i władcę, pod sobą niedomytego mężczyznę, który płaci za godzinę, a większość pieniędzy i tak nie trafia do jej kieszeni. Przez żyły przetacza się gorzka trucizna zapomnienia i otępienia, dramatycznej próby uzyskania z życia jakiejkolwiek przyjemności, ale zamiast tego dostaje jedynie ciszę dudniącej w uszach muzyki i lubieżności szeptanych przy zbyt mokrych pocałunkach. Są obrzydliwi. Oni wszyscy, oni, którzy przychodzą tu dla niej i dziesiątek jej podobnych, zagubieni w obietnicy spełnienia po śmiesznie niskiej cenie. W królewskiej spelunie spędza dwa lata, w chwilach wytchnienia błąkając się po ulicach niczym duch tuż przed wzejściem słońca, kiedy powietrze wciąż jest zimne, a stopami można rozganiać na boki mgłę. Z jednej czerwieni pchana w drugą, z pokoju do pokoju, ledwie znajdująca czas na obmycie ciała i szklankę wody, by potem znów znaleźć się w więzieniu zbyt gorących dłoni i zbyt agresywnych pchnięć. Staje się popularna, a przez to rozchwytywana i droższa, choć nie dla siebie, a dla króla tego przeklętego interesu. Umrę tu, myśli - ale los nie jest tak łaskawy. Z nicości pojawia się dobre słowo szeptane pomiędzy sapnięciami namiętności, kieruje ją pod adres w dzielnicy bogatszej niż wszystko, co dotychczas widziała. Eleganckiej. Pasującej do księżniczki, którą już nigdy nie będzie.
Nie ma doświadczenia ze sztuką, ale uwodzi z łatwością porównywalną do oddychania. Ma w sobie coś, urok, czar, który przedziera się na powierzchnię spod nijakości, w jaką jest ubrana - i tego, czym stała się w tamtej dzielnicy. Wspomaga rekomendacja - żeby plan zdjęciowy rynsztoku zostawić nagle daleko za sobą.
W obcym, pięknym miejscu wreszcie doprowadzają ją do użyteczności. Do używalności. Drogie kosmetyczne zabiegi przywracają ciału jędrność sprzed dwóch lat. Spod zmęczonego zaniedbania wydobywają blask, do otępiałego umysłu spraszają nowe informacje, z organizmu plenią ostatki nielegalnych substancji, które do tej pory pozwalały przeżyć - i z ulicznicy szlifują ją w diament. W Ćmę, która w miesiąc debiutu zarabia dla nich więcej niż pozostałe dziewczyny razem wzięte - dzięki naturalnym predyspozycjom do omamiania całą sobą, a przede wszystkim dzięki łatwości, z jaką odnajduje w swoich kochankach ich prawdziwe, skryte przed światem kaprysy.
Wkrótce o Fjäril zaczyna robić się głośno; trafia na języki i językiem im odpowiada, wyobrażeniem o sobie dociera do pragnień, zdolna rozognić zmysły szeptem, do drżenia doprowadzić leciutkim dotykiem. Kakofonia dźwięków staje się harmonią. Z ekranu emanuje spokój, chociaż chyba nie powinien, kiedy film przeradza się w płótno pokryte gamą miękkich tint. Nie jest już byle prostytutką - jest kurtyzaną, prostytutką, eskortą przeznaczoną dla bogatego towarzystwa, a przede wszystkim jest też dziełem sztuki wyniesionym na piedestał. Królową tysiąca i jednej nocy. Kolejnym zmysłem w męskim ciele, płomieniem trawiącym je od środka. Staje się kłamstwem, przywdziewa maski zdolne zapewnić satysfakcję; gra niewinną dziewicę o ogromnych oczach, szlachciankę gotową porzucić dla kochanka dostatnie życie, demona spętanego zaklęciem i przymuszonego do posłuszeństwa czy po prostu szczerą, namiętną partnerkę, która przez chwilę kocha mocniej niż każda kobieta stąpająca po ziemi. Fantazja jest jej szatą, a przygotowane pomieszczenie deską teatru, na której za moment wystąpi kurtyzana i kupujący jej spektakl mężczyzna - albo kobieta; ma w sobie łatwość adaptacji, odważna na tyle, by sprostać nawet najpodlejszym żądzom. Bo nie istnieje już nikt stworzony do tego, by ją oceniać - wstyd dawno temu przestał się liczyć.
Jednocześnie gra każdą z tych ról, jest nimi wszystkimi.
Ale nie alchemiczką.
Bogowie wreszcie zaczynają jej sprzyjać, dają kąt, jedzenie, zabiegi, lepsze ubrania i dostęp do wiedzy, by nie rozczarować bardziej wymagającego klienta - podczas gdy gdzieś w tle majaczy niewyraźna sylwetka śledząca jej ruchy uważnym spojrzeniem: magnetyzuje ją - albo to ona magnetyzuje jego, nie sposób tego dojrzeć, kiedy ekran nagle zalewa czerń.
Klatka miesza się z klatką. Na sali kinowej - cisza. Nikt nie klaszcze. Produkcja dobiega końca, mówi o niej, o kobiecie, która zamiast nosić ludzką skórę, chyba powinna była urodzić się niksą; uwodzić śpiewem i wodzić na manowce; o kobiecie, która porzuca za sobą marzenia o zostaniu światowej sławy alchemiczką i sama staje się wywarem uzależniającym od swojego smaku. Może i estetyczny, ale nie jest to ładny film.
Mistrz Gry
Re: Saga „Fjäril” Moen Pon 25 Paź - 17:52
Karta zaakceptowana
Czasem nie mamy wpływu na swój los i jesteśmy zmuszeni porzucić marzenia. Choć miałaś przed sobą karierę alchemiczki, ze względu na niesprzyjające okoliczności w życiu musiałaś o tym zapomnieć. Kapryśni bogowie wreszcie zaczynają ci sprzyjać – powodzi ci się coraz lepiej, nie jesteś przecież zwykłą kurtyzaną, ale powiedz mi, droga Sago, czy to jest to, czego w życiu pragniesz?
W prezencie chciałbym podarować ci niekończące się perfumy, które stosunkowo niedawno otrzymałaś w podarku od jednego ze swoich bogatych klientów. Choć przypominają twoje ulubione cytrusy, mają dodatkowo dwie magiczne właściwości. Kiedy wypsikasz się nimi trzykrotnie, twoje wszystkie zmysły znacząco się wyostrzą, raz na miesiąc fabularny dodając ci bonus +2 do spostrzegawczości – efekt trwa przez cały wątek. Na co dzień jednak wystarczą tylko dwa psiknięcia, które – ze względu na egzotyczną, roślinną nutę – sprawiają, że lepiej wychodzą ci zaklęcia z magii natury, przez co otrzymujesz +2 do tej dziedziny magii.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
W prezencie chciałbym podarować ci niekończące się perfumy, które stosunkowo niedawno otrzymałaś w podarku od jednego ze swoich bogatych klientów. Choć przypominają twoje ulubione cytrusy, mają dodatkowo dwie magiczne właściwości. Kiedy wypsikasz się nimi trzykrotnie, twoje wszystkie zmysły znacząco się wyostrzą, raz na miesiąc fabularny dodając ci bonus +2 do spostrzegawczości – efekt trwa przez cały wątek. Na co dzień jednak wystarczą tylko dwa psiknięcia, które – ze względu na egzotyczną, roślinną nutę – sprawiają, że lepiej wychodzą ci zaklęcia z magii natury, przez co otrzymujesz +2 do tej dziedziny magii.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!