Ida Rosenkrantz
Gość
Ida Rosenkrantz Sro 24 Mar - 9:21
GośćGość
Gość
Gość
Ida Rosenkrantz
Rodziców Idy nie połączyła wielka miłość, lecz układ pomiędzy ich ojcami - jarl Rosenkrantzów wydał swojego pierwszego syna za rosnącą w popularność skrzypaczkę, która chociaż na początku podeszła do tego z entuzjazmem, przez następne lata więdła niczym róża w rodzinnym ogrodzie. Urodziła mu dwóch synów, których wychowywano na nowego jarla i jego prawą rękę. Chłopcy konkurowali ze sobą i zabiegali o względy ojca, a pani Rosenkrantz czuła się coraz bardziej wyobcowana we własnym domu. Wtedy też urodziła się Ida. Idzia, bo tak ją nazywała, była jej małą iskierką radości - spędzała z nią mnóstwo czasu, kochała ją z całego serca i z wzajemnością, cieszyła się z tego, że wreszcie ma córeczkę, o której marzyła od dawna. Młodziutka Ida od zawsze dobrze się z nią dogadywała i dogaduje nadal - chociaż nie poszła w jej ślady i naukę gry na instrumencie porzuciła jeszcze zanim na dobre opanowała podstawy, zawsze traktowała rodzicielkę jako swojego największego sojusznika, tym samym ratując ją z postępującej depresji.
Była przez mamusię i tatusia rozpieszczona. Od jej braci wymagano wiele, a ona… Cóż, miano wobec niej plany, chciano nauczyć córkę przyszłego jarla rodzinnego fachu i bywania na salonach, ale jednocześnie bardzo łatwo było wszystkim ulec jej zachciankom. Bo to przecież ich kochana Idzia - promyczek słońca, który ich czaruje uśmiechem i prawie na wszystko się zgadza. Miała też permanentne wstawiennictwo matki. Może właśnie dlatego, kiedy przycinanie róż nie cieszyło jej aż tak mocno jak to, co dało się uzyskać gniotąc je w moździerzu, pojawiła się myśl, że może dziewczyna wcale nie chce być botanikiem tylko alchemikiem i ją w późniejszej decyzji o udaniu się na studia wsparto bez zawahania. To przecież dobrze, że się Idzia chciała kształcić, a już szczególnie, że ją interesowało uzdrowicielstwo - to przecież dobry zawód, prestiżowy, szanowany. Może niekoniecznie tak ściśle związany z rodzinnym biznesem jak botanika czy ekonomia, ale leżący tuż obok. To musiał być dobry pomysł.
Ida nigdy nie była najlepszą uczennicą w klasie, ani grupie, ale miała jakiś talent do roślin i korzystania z tego, co oferowały. Była też bardzo grzeczną i wesołą osobą, nie robiła sobie wrogów i traktowała każdego z szacunkiem, nawet mimo wysoko postawionego nazwiska, bo spędziwszy większość młodości z matką o gołębim sercu, nigdy nie nauczyła się nienawidzić. Była po prostu dobrym dzieckiem, którego ciężko było nie lubić, o ile się nie kipiało zazdrością, a było jej czego zazdrościć - wpływów rodziny, zamożności, ładnej buzi, arystokratycznego usposobienia. Ludzie jednak trochę przy niej miękli, bo wychowała się słuchając zwierzeń i opowieści pani Rosenkrantz, a to uczyniło ją doskonałym słuchaczem i powiernikiem sekretów - stała się kimś, do kogo zwracano się tak po prostu, żeby coś z siebie wyrzucić, ściągnąć jakiś ciężar z ramion, podzielić się obawami i lękami. Ida słuchała i nie oceniała - poklepała po plecach, pokiwała głową, nie rozpowiedziała nikomu plotek. Nie była co prawda kimś, kto potrafił komuś bezpośrednio pomóc, bo sama przez wzgląd na pochodzenie i obchodzenie się z nią w dzieciństwie jak z jajkiem, niewiele o świecie wiedziała, ale może w tym tkwił jej czar, że unikała zbędnych komentarzy i wyrażała słowami tylko czyste współczucie?
Ale Ida, mimo swojej delikatności, była wciąż jak róża. Pod pięknymi, delikatnymi płatkami kryły się kolce. Chociaż ominęły ją rozmowy o ekonomii, bo tym zajmować się mieli jej starsi bracia, Ida wciąż wychowała się w domu jedynie pozornie neutralnych Rosenkrantzów. I tym właśnie w dużej mierze było jej życie. Grą pozorów. Pozornie uprzejma, miała w rzeczywistości wiele wspólnego z rodzinnymi tradycjami - zapamiętywała wszystkie historie, stając się człowiekiem iście niebezpiecznym, bo wzbudzała zaufanie, ale potrafiła też to zaufanie wykorzystać. Pozornie piękna, wzbogacająca aparycję coraz to dziwniejszymi pomysłami - to nietypowym kolorem włosów, to nowymi mazidłami, to nowym odcieniem czerwieni zdobiącym usta. Nie należy jednak tej gry pozorów interpretować jako tego, że była w rzeczywistości człowiekiem skrajnie innym niż na zewnątrz. Ida to osoba z natury dobra, nikomu krzywdy wyrządzić nie chce, po prostu nie jest aż tak bezbronną i delikatną istotą, za jaką ją wszyscy biorą. Życie jest traktowane przez Idę trochę jak teatr - nikt nie może widzieć, że się pociąga za jakieś sznurki, bo się wtedy zrobi podejrzliwy, a takich rzeczy wolała unikać. Nie ma co psuć zabawy. Poza tym jeszcze się nawet nie rozpoczęła.
Poszła Idzia na te studia, o których sobie mówiła od lat, że to spełnienie jest marzeń. Będzie aptekarką - o, będzie leki tworzyć i sprzedawać, taką sobie wybrała drogę życia i została w tym wsparta, bo miano do jej pomysłów naprawdę dużo cierpliwości. Padło oczywiście na instytut Kenaz, bo tam się właśnie kształciło najznamienitszych botaników i alchemików. Ida na początku zadaniu sprostała - zdawała z roku na rok, kształciła się dzielnie, słała do ojca listy potwierdzające jej niby mierne wyniki, ale nie na tyle mierne, żeby komuś żyłka na czole pękła i kazał dziewczynie wrócić z Midgardu do Kopenhagi. No a później stało się... coś. Nastała ciemność, Idzia dojrzewa na tyle aby zacząć zwracać uwagę na mężczyzn. Trochę późno jak na zdrową kobietę, prawdę mówiąc wieści o tym, że po ukończeniu studiów będzie musiała wyjść za mąż traktowała jako przykry obowiązek i chciała z tym zwlekać ile się dało, ale kiedy już piorun w człowieka uderzy, to ciężko o odwrót. Tak też zamiast studiować do egzaminów kończących trzeci rok, Ida spędza czas z jak to określił jej papa cymbałem, któremu niejednokrotnie uratowała tyłek po kolejnym wybuchu nieudanego eksperymentu. Po naprawdę wielu latach sielanki do Idy dociera, że jest wnuczką jarla, a nie przypadkową dziewczyną - w dłoni ojca łamie się długopis, ale udaje mu się dokończyć list.
Ida, wracaj.
Przeczytawszy to wydała z siebie krótkie, ale naprawdę dobrze podsumowujące tę historię: ups. No cóż: ups. Ups, trzeba było nie przysypiać na wykładach. Ups, trzeba było dwa razy pomyśleć, zanim się zarwało noc na pogawędkach, a później zaspało na zajęcia. Na tym instytucie ceniło się pracowitość, a to właśnie pracowitości Idzie zabrakło. Ups, nie dało się cofnąć czasu, bo jeszcze nikt nie wymyślił maszyny czasu. Ups, a jednak nawet tacie kiedyś kończą się te niby nieskończone pokłady Rosenkrantzowej cierpliwości. Ups, wróciła do domu wyspowiadać się ze wszystkich grzechów.
Aby załagodzić to co zrobiła, aby zniwelować olbrzymi ból po tym, jak po darowanym jej kredycie zaufania zawiodła swoją rodzinę, Ida porzuca chęć zostania alchemiczką, a przynajmniej zawiesza ten plan na czas nieokreślony. Zostaje botanikiem w rodzinnych ogrodach, gdzie rozwijają jej zdolności zielarskie. Sporo się nauczyła w młodości i na studiach, ale to nie było wystarczające. Musi się nadal kształcić i w tym i, chociaż wcześniej tego aż tak nie wymagano, wiedzy ogólnej o świecie - urodził się w niej bowiem plan, że może nie wszystko stracone, może jak teraz wreszcie przysiądzie do wszystkiego, to wejdzie na taki poziom, że będzie pomagać braciom w rodzinnym biznesie, a tym samym będzie jej dane podróżować pomiędzy posiadanymi przez Rosenkrantzów włościami i jako wnuczka jarla będzie sprawdzać, czy aby na pewno wszystko jest w porządku.
Obecnie Ida jest panną na wydaniu, a jej ojciec wziął to sobie mocno do serca - szuka córce odpowiedniego kandydata, zanim będzie za późno.
Mistrz Gry
Re: Ida Rosenkrantz Sro 24 Mar - 21:29
Karta zaakceptowana
Ida, wracaj. Z dnia na dzień przypomniano ci, że jesteś wnuczką jarla i nie możesz decydować o wszystkim. Choć zawiodłaś ich zaufanie, które otrzymałaś od swojej rodziny, wierzę, że jeszcze możesz wszystko odbudować i z czasem udobruchać krewnych. Jesteś przecież bardzo młodą dziewczyną, która ma całe życie przed sobą. Jedna porażka to nie koniec świata.
Przez jakiś czas rodzice ci pobłażali, zgadzając się na twoje rozmaite pomysły. Nic dziwnego, skoro masz w posiadaniu pierścionek ze spreparowanym pączkiem róży z rodzinnej hodowli Rosenkrantzów – jeden z urodzinowych prezentów, który otrzymałaś od swojej babci. Kiedy go regularnie nosisz, w oczach twoich rozmówców stajesz się o wiele bardziej wiarygodna i przekonywująca, dlatego za każdym razem, kiedy kłamiesz bonus do charyzmy tymczasowo wynosi +3, a w pozostałych sytuacjach – +1.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
Przez jakiś czas rodzice ci pobłażali, zgadzając się na twoje rozmaite pomysły. Nic dziwnego, skoro masz w posiadaniu pierścionek ze spreparowanym pączkiem róży z rodzinnej hodowli Rosenkrantzów – jeden z urodzinowych prezentów, który otrzymałaś od swojej babci. Kiedy go regularnie nosisz, w oczach twoich rozmówców stajesz się o wiele bardziej wiarygodna i przekonywująca, dlatego za każdym razem, kiedy kłamiesz bonus do charyzmy tymczasowo wynosi +3, a w pozostałych sytuacjach – +1.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!