Timo Vanhanen
Gość
Timo Vanhanen Nie 21 Mar - 10:15
GośćGość
Gość
Gość
Timo Vanhanen
przed
Był dzieckiem zabawek. Odkąd sięga pamięcią, zawsze - ZAWSZE - miał ich pełno. Drewniane samochodziki, figurki zwierząt, latawiec, magiczne lampki, domek dla lalek i zestaw żołnierzyków. Ojciec, Heikki Jr Vanhanen, drugi syn jarla, zapewniał mu wszystko, co mógł - a mógł bardzo wiele, bo w końcu sam je produkował. Zabawki - te magiczne i te dla śniących - były tym, co zapewniało ich rodzinie utrzymanie. Wszystkie tak samo śliczne, kolorowe, atrakcyjne. Timo wszystkimi bawił się po równo, sam lub z Annike, starszą siostrą. Razem z siostrą też uczył się, chłonąc od ojca wiedzę o niemagicznym świecie. Heikki był pasjonatem i gdy mówił o śniących, wydawało się, jakby pragnął czasem stać się jednym z nich. Opowiadał o telewizorach i samochodach, o internecie, lotach w kosmos i polityce - a Timo chłonął te opowieści jak gąbka.
Wraz z dorastaniem zmieniał przedmioty, którymi się bawił. W Akademii Laguz zamiast plastikową koparką zaczął bawić się wybuchającymi żabami, te z kolei w Instytucie Kenaz zastąpił małymi owadami, napędzanymi tyleż samo mechaniką co magią. Niezależnie, po jak bardzo skomplikowane urządzenia zaczął sięgać, wciąż widział je tak samo - zabawki.
Nie zamierzał przejmować rodzinnego interesu, choć ojciec bardzo na to liczył. Timo zawodził go jednak nie po raz pierwszy. Był zdolny, ale leniwy. Utalentowany i kreatywny, ale przerażająco beztroski. Ukończenie studiów w jego przypadku było efektem raczej szczęśliwych okoliczności niż wytężonej pracy, a czwarty stopień wtajemniczenia zawdzięczał chyba tylko urokowi osobistemu, bo na pewno nie własnemu zaangażowaniu. Nie był głupi i zasługiwał na to, co osiągnął - trudno było jednak nie odnieść wrażenia, że cała jego kariera to jednak więcej szczęścia niż rozumu.
Po studiach zaciągnął się do Kruczej Straży, szukając wrażeń. Nie był idealistą, co więcej, nie sądził też, by był dobrym człowiekiem. Etat w Straży był dla niego przygodą, jedną z wielu, jakich potrzebował, by czuć, że żyje. Jako specjalista od zasadzek i magicznych pułapek, rzadko wracał do biura. Był łotrzykiem i wsparciem - tak lubił się widzieć. Tam, gdzie czysta siła nie wystarczała, wkraczał on, cały na... Cóż, kolorowo, bo z pewnością nie biało. Z każdą akcją coraz lepiej poznawał ulice Midgardu. Był dzieckiem zaułków i - nadal - dzieckiem zabawek.
w trakcie
To zabawne, że tak niewiele pamięta z dnia, który zmienił tak wiele. Znał datę - 16 kwietnia 1997 r. Wiedział, że tydzień wcześniej zrobił kolejny tatuaż i przespał się ze szczególnie atrakcyjną dziewczyną. Pamiętał, że na dwa dni wstecz pokłócił się z Annike i znów wysłuchał moralizatorskiego monologu ojca. W dzień poprzedzający - do późnego wieczora siedział w pracowni, dopracowując granaty pełne toksycznego, łatwopalnego specyfiku. A potem - już nic. Kolejne wspomnienie to już trzy dni później, w szpitalu, z plecami przeoranymi długą, szeroką szramą i świeżymi szwami. Ból, całe worki leków, dni zasnute mgłą nie do końca pełnej przytomności, kalejdoskop twarzy odwiedzających go znajomych.
To od nich wiedział, że wszystko szło całkiem nieźle. Zasadzka zaplanowana była na osaczenie grupki ślepców, szczerze mówiąc - nawet niespecjalnie groźnych. Udało im się pochwycić trójkę, nim wszystko się zmieniło.
Z chorobliwą ciekawością wypytywał, co dokładnie się stało i był wystarczająco uparty, by musieli mu opowiedzieć. Podobno oberwał własnym granatem. Podobno jeden z osaczanych był wystarczająco odważny - głupi? - by wykorzystać opóźniony zapłon i odrzucić pocisk w kierunku strażników. Podobno on, Timo, stał najbliżej.
Po wysłuchaniu opowieści po raz pierwszy, myślał długo, wreszcie uśmiechając się blado.
- Dobrze, że ten był zepsuty i nieszczególnie skuteczny - stwierdził tylko, rozbawiony.
Rozbawiony, cholera.
po
Nie mogli go naprawić. Dosyć szybko zadbali o to, by nic nie groziło jego życiu, ale zdrowiu - z tym nie potrafili sobie poradzić. Plecy wciąż bolały i nie chciały pracować tak, jak powinny. Poruszanie się bolało, jak się nie ruszał - nie było wcale wiele lepiej. Wtedy jeszcze tego nie wiedział, ale silne leki miały stać się nieodłącznym elementem jego codzienności.
W pewnym momencie uznano, że może mu pomóc przemiana w zwierzę. Gdy w ramach konwencjonalnej rehabilitacji doszli już do granicy - stawiając go na nogi i umożliwiając samodzielne funkcjonowanie, ale niewiele ponadto - pojawił się ten młodziutki, zabawny uzdrowiciel - Jonne - i jego niestandardowa teoria. To też jakieś ćwiczenie, mówił, wyjaśniając konsylium lekarskiemu swoje stanowisko. Zmuszenie ciała do wysiłku może stymulować systemy naprawcze, upierał się. Gdy zwrócono uwagę na ryzyko, nie zaprzeczał. Nie mógł obiecać, że wystawianie ciała na gwałtowne zmiany, z jakimi wiązała się transformacja - że to nie pogorszy stanu Vanhanena.
Timo wysłuchał wszystkiego uważnie, kiwał głową na znak zrozumienia i wyglądał na tak skupionego, jak po nim oczekiwano. A potem, gdy przyszła pora na decyzję, uśmiechnął się szeroko.
- Spróbujmy - rzucił, wzruszając ramionami. - To coś nowego. Będzie fajnie.
Po trzech latach, jakie minęły od wypadku, nadal tak uważał. Nadal twierdził, że było fajnie. Nietypowa rehabilitacja była najpierw czysto techniczna, sprowadzająca się do ćwiczeń, które Jonne próbował mu jak najlepiej wytłumaczyć, a których Timo nie rozumiał. Wyobraź sobie, wyobraź sobie, wyobraź sobie powtarzał uzdrowiciel, a Vanhanen bardzo się starał. Potem pojawiły się sny, liczne, kolorowe, w jakiś sposób wyjaśniające to, czego Jonne wyjaśnić do końca nie potrafił - i sprawiające, że Timo zapominał o bólu. Senne mary były w zasadzie jedynym, co miał. Jonne nie do końca wierzył, że nie dzieje się nic więcej - że fylgia milczy, jakby zupełnie nieprzejęta próbami wydarcia jej darów - ale Timo wzruszał tylko ramionami. Nie, nie ma prób, powtarzał. Nie, nic mi nie wiadomo na temat wyzwań, zapewniał. Gdy wreszcie pytania uzdrowiciela zaczęły go nużyć, potrząsnął głową.
- Może po prostu stwierdziła, że jestem wystarczająco żałosny, by dać mi spokój - stwierdził beztrosko. - Może uznała, że lepiej poudawać, że przeszedłem próby, niż faktycznie rzucać mi wyzwania.
Miał tylko sny. Zawsze tylko barwne, pachnące lasem i mokrą sierścią sny.
Przez niemal trzy lata Jonne nie dawał mu spokoju, przychodził prawie codziennie, zmuszając do wielogodzinnej pracy. Gdy potem Timo po raz pierwszy się przemienił, z wilczego gardła wydarł się skowyt przeraźliwego bólu a z nosa pociekła krew. Potem jednak zrobił krok, jeden, drugi, a wreszcie - pobiegł. Gnał szpitalnymi korytarzami, strasząc pacjentów, na końcu zaś padł ze zmęczenia i spał kolejne trzy dni.
teraz
Gdy opuścił szpital, czuł się dziwnie. Znajome miasto wydawało się być zupełnie obcym. Opustoszałe przez długi czas mieszkanie było zimne i jakby nie jego. Timo jednak szybko to opanował - znów oswoił ulice Midgardu i swojsko nabałaganił w sypialni. Wrócił też do Straży, tym razem w szeregi Wydziału Technicznego. Nie wiedział, czy zmiany mu się podobały, ale niewiele się nad nimi zastanawiał. Przyzwyczaił się do tabletek łykanych jak cukierki i do nocnych wędrówek w wilczym ciele, w którym wprawdzie nie bolało mniej - ale łatwiej było ból zignorować. Poza tym, zapytany, twierdził, że żyje jak dawniej.
- Miałbym ze wszystkiego zrezygnować? - pytał i uśmiechał się szeroko. - Chyba, kurwa, nie.
Mistrz Gry
Re: Timo Vanhanen Sob 27 Mar - 19:24
Karta zaakceptowana
Gdybyś mógł cofnąć czas, wiedząc, jakie konsekwencje przyniesie Ci ten felerny dzień, kiedy to Twoje życie w dużej mierze wywróciło się do góry nogami, zrobiłbyś to? Spróbowałbyś zmienić to, co się stało, by móc żyć tak, jak żyłeś? Wydaje mi się, że nie. Nie jesteś typem osoby, która łatwo ulega porażkom – te tylko Cię nakręcają, zmuszają do dalszego działania, do przekraczania granic, których, mogło by się wydawać, że nigdy nie przekroczysz. Ciekawi mnie tylko, jak daleko jeszcze będziesz w stanie się posunąć, jak daleko sięgają granice Twojej ciekawości i zabawy.
Zacząłeś pełnić nową, niezwykle ważną funkcję w Kruczej Straży – Wydział Techniczny to nie przelewki, to maksymalne skupienie na wykonywanych czynnościach. A ból, który towarzyszy Ci od wypadku czasem krzyżuje wszystkie plany. Otrzymujesz więc ode mnie tubkę ziołowej maści. Podarowała Ci ją jedna z asystentek medyka z zaleceniem, abyś korzystał z niej wyłącznie w wyjątkowych sytuacjach. Maść posiada bardzo intensywny, ziołowy zapach z przebijającym aromatem anyżu, jest jednak bardzo skuteczna. Po posmarowaniu nią bolącego miejsca, ból natychmiast ustaje, pozwalając Ci skupić się na wykonywanej pracy. Dodatkowo zwiększa Twoją efektywność na dwie kolejki od nałożenia maści dając Ci na ten czas +2 punkty do rzutów związanych z tworzeniem przedmiotów. Ponadto noszenie tubki z maścią przy sobie gwarantuje Ci bonus +1 do magii leczniczej. Zawartość tubki odnawia się co fabularny miesiąc – w miesiącu maści starcza na trzy użytkowania.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
Zacząłeś pełnić nową, niezwykle ważną funkcję w Kruczej Straży – Wydział Techniczny to nie przelewki, to maksymalne skupienie na wykonywanych czynnościach. A ból, który towarzyszy Ci od wypadku czasem krzyżuje wszystkie plany. Otrzymujesz więc ode mnie tubkę ziołowej maści. Podarowała Ci ją jedna z asystentek medyka z zaleceniem, abyś korzystał z niej wyłącznie w wyjątkowych sytuacjach. Maść posiada bardzo intensywny, ziołowy zapach z przebijającym aromatem anyżu, jest jednak bardzo skuteczna. Po posmarowaniu nią bolącego miejsca, ból natychmiast ustaje, pozwalając Ci skupić się na wykonywanej pracy. Dodatkowo zwiększa Twoją efektywność na dwie kolejki od nałożenia maści dając Ci na ten czas +2 punkty do rzutów związanych z tworzeniem przedmiotów. Ponadto noszenie tubki z maścią przy sobie gwarantuje Ci bonus +1 do magii leczniczej. Zawartość tubki odnawia się co fabularny miesiąc – w miesiącu maści starcza na trzy użytkowania.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!