Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Nikolai Oldenburg

    Gość
    Anonymous


    Nikolai Edmund Henri Oldenburg
    Dane postaciAARHUS, DANIA  / 01.02.1971 / Koburg  
    bogaty / zaręczony / III stopień wtajemniczenia
    dyplomata, polityk i urzędnik-specjalista ds. relacji skandynawsko-niemieckich w Departamencie Spraw Zagranicznych / cyjon rudy / Arthur Gosse


    Musicie wiedzieć, że świat to okrutne miejsce. Pełna zepsucia i degeneracji, wylęgarnia nędzników. Stłamszonych dusz, zniszczonych ciał i nieudolnych prób ratunku. Zgnilizny rozszerzającej swoje wpływy, otaczającej całą przestrzeń.  Zarażeni są biedacy, jak i wielkopańscy arystokraci, którzy pudrują własne zepsucie. Musicie to wiedzieć, jeśli chcecie tu przetrwać, a właśnie to się liczy – przetrwanie. Przetrwanie i zwycięstwo, nic poza tym i nic ponad to.  

    Sie aufzusammeln und zu sparen,
    das kommt dem Kind nicht in den Sinn.
    Es löst sie leise aus den Haaren,
    drin sie so gern gefangen waren,
    und hält den lieben jungen Jahren
    nach neuen seine Hände hin.

    Rozdział 1. Świt  

    Wspomnienia z dzieciństwa były niepewne, wymieszana rzeczywistość z fantazją. Próbuje się skupić, przypomnieć sobie urywki z odległego życia.  
    Pachniała lawendą z domieszką mandarynki i piżmu; delikatnie, muskając wrażliwe zmysły. Zapach, który utożsamiał z jej osobą i był nieodzownym elementem obrazu, który stworzył na jej podobieństwo w głowie. Szczodre pokrywała ciało perfumem, pozostawiając za sobą zapachowy ślad. Można było wyśledzić jej trasę po cytadeli, gdziekolwiek była zaznaczała miejsce jako swoje. Lubiła chodzić boso, powierzchnią skóry stykać się z twardością ziemi. Badać miękkość tkanin dywanów, testować chłód kamienia. Kroki stawiała zwiewnie i lekko; z gracją wyniesioną z lekcji baletu. To dyscyplina wprowadzona do jej ciała przez godziny treningu sprawiała, że wydawała się wiecznie tańczyć. Blond włosy o kolorze dojrzałej pszenicy, niedbale zapięte w koka, lecz kosmyki nieusłuchanie wymykały się uwięzi. Twarz pokryta piegami, które urokliwie zdobiły i uwydatniały dziewczęcość urody. Tylko oczy nie pasowały do idealnej kreacji jego wyobraźni, wspomnień wysnutych z opowieści i dziecięcych doświadczeń. Zielone wrota duszy, tak smutne i zmęczone. Pozbawione wigoru i optymizmu, pogodzone z obrzydliwą rzeczywistością. Gdy patrzył w lustro, widział tą zieleń, lecz towarzyszyła mu determinacja i chłód. Jej zawsze były ciepłe, ciepłe i smutne.  
    Elisabeth Valérie Marie Oldenburg była młoda, piękna i zrozpaczona.  
    Niebiańska uroda połączona z wrażliwością duszy i tęsknotą za tym, co znała i kochała. Niemiecka arystokratka, bawarska księżniczka. Będąc podrostkiem, który stanął na ślubnym kobiercu w wieku osiemnastu lat. Czy miała nadzieje, że los będzie jej łaskawy? Gdy zdobywała serce, tworząc wybitne dzieła fortepianowe – sonety, etiudy, koncerty. Miała wszystko: talent, urodę, pochodzenie. Nawet miłośc męża, dzieci nie potrafiły pomóc jej skołotanej duszy i nieszczęściu, które tłamsiło ją od środka. Dusiło, biło i zabijało powoli. Pewnego dnia zniknęła na wieczność, a wraz z nią lawenda i fortepian. Choroba, niemoc w odnalezieniu się w kraju czy nostalgia za tym, co utraciła? Co pchnęło ją do czynu ostatecznego, nigdy nie powiedziała. Nie pożegnała się, odeszła jak żyła - ledwo zauważona.  
    Es wäre gut viel nachzudenken,
    um von so Verlornem etwas auszusagen,
    von jenen langen Kindheits-Nachmittagen,
    die so nie wiederkamen – und warum?

    2. Wschód

    Nie rysowała się trwale w jego pamięci, więc powinno być mu łatwiej. Pogodzić się ze stratą nieznanego, oswoić bytowanie jako półsierota. Powitać macochę z dziecięcą miłością, istoty spragnionej uścisków i słów pochwały. Pozostał jednak obojętny, w zaciszu własnego umysłu oceniając działania członków rodziny. Był dzieckiem cichym, lecz potrafiącym za pomocą urokliwych słów i uśmiechu zdobyć przychylność. Odgrywający swoją rolę - arystokraty, samozwańczego księcia i Oldenburga. Nosił nazwisko, które była najwyższym zaszczytem i nie mniejszym wyzwaniem. Nie każdy pojmował rozpiętość emocji, która się za tym tytułem kryła.  

    Holger mógł poszczycić się pamięcią o matce, lecz przynosiło mu to więcej boleści niż pociechy. Nikolai szybko zdiagnozował swego brata - niestabilność połączona z rozrastającą się pychą i nikłą pewnością siebie, brutalna mieszanka. Ostre i cięte słowa, kłujące w idealnie wymierzoną ranę i wybuchowość w obliczu porażki. Holger był nieprzewidywalny, lecz nie stanowił dla niego zagrożenia. Traktował go jako żałosny przykład porażki wychowawczej ojca, który pozwalał mu na przekraczanie granic. Kolejny raz zawiódł, typowe dla jego rodziciela.  

    Obserwował brata, jego podły charakter, który potrafił ukrywać za sprawnie wykreowanym wizerunkiem. Holger był dzieckiem okrutnym, lecz również wyjątkowo smutnym, tłamszonym przez własne demony. Nikt mu nie pomógł, pozwolili by mały potwór rósł pod ich dachem.  

    Kolejne latorośle będące wspaniałym dopełnieniem obrazu, nie zmiotły pierworodnego syna z piedestału. Holger, Holger, co z ciebie wyrosło.  

    Du musst das Leben nicht verstehen,
    dann wird es werden wie ein Fest.
    Und lass dir jeden Tag geschehen
    so wie ein Kind im Weitergehen von jedem Wehen
    sich viele Blüten schenken lässt.

    3. Południe

    Palce płynnie podróżowały po klawiszach, w powietrzu rozpływały się poranne dźwięki. Z skupieniem oddając się muzyce, praktykując najtrudniejsze fragmenty. Nie posiadał talentu matki, nie wróżono mu kariery muzycznej, lecz znajdywał godnego partnera w rodzinnym pianinie. W najtrudniejszych chwilach był mu rywalem, ale prawdziwym wrogiem był sam dla siebie. Akademia przywitała go miłością i uwielbieniem, choć on sam odnajdywał brudy zasiedlające ludzkie duszy z skrupulatnym oddaniem. Pewnym siebie krokiem przemierzał korytarze budynku, jakby był panem na włościach. Część musiała go nienawidzić, lecz gdy tylko poświęcał im uwagę, to odnajdywał w nich podziw. Robale

    - Nikolai - głos ojca przerywa płynność muzyki, szybkie zakończenie przedstawienia. Wyglądał na zmęczone, choroba coraz częściej dawała mu się we znaki. Pomimo osiągnięcia szczytów w karierze, przegrywał z własnym organizmem. Jego wzrok, wrota poświadczające o przemęczeniu i niezrozumiałej trosce. O wiele prościej byłoby go nienawidzić, gdyby był złym człowiekiem - chłodnym i gburowatym, który irytował samą swoją obecnością. Zamiast tego był sprawiedliwy i pogodny, choć miękkim i żałosnym w swym przebaczaniu. Nie potrafił go zrozumieć, nie chciał pojąć jego argumentów. Napięcie, które zawsze było obecne w ich rozmowach i teraz znalazło się między nimi. W jego wzroku wyszukał osąd, wiedział, że prawda się wydawała. W dłoni trzymał plastikowe opakowanie, a w nim dobrze mu znaną substancje. Musiał uciec, a było tylko jedno miejsce.  

    Akademia była dobrą szkołą, lecz jeśli człowiek zapragnie eskapizmu, byli ludzie gotowi mu to zapewnić. Zaczął niewinnie od Pochłaniacza Magii, stopniowo zwiększając ilości, gdyż nie wystarczyło. Nie widział, nie słyszał, nie rejestrował - uciekał myślami od rzeczywistości. Czyż nie było to zabawne? Miał wszystko, a pragnąłby zniknęło. Powinien na tym zaprzestać, lecz zanurzał się w nowym świecie możliwości. Skończył na Złotym Jabłko, to była jego trutka. Musicie wiedzieć, że każdy alkoholik czy narkoman ma swojego truciciela – whisky, wódkę, a w jego przypadku był to Złote Jabłko. Początkowo kontrolował swe odruchy, sam będąc dumny z swego osiągnięcia. Cóż za kłamstwo, wyjątkowo mierne jak na niego.  Potrafił przez tydzień być na narkotyku; nie zdołał uwolnić się spod jego działania. W szkole zwracali uwagę na rozkojarzenie, które towarzyszyło mu, gdy narkotyk znikał z jego organizmu. Tak jak pozwolili, by Holger stał się okrutnikiem, tak teraz nie przeszkodzili w jego uzależnieniu. Krok po kroku, aż obudził się w środku nocy w obcym domu i zapłakał jak małolat. Następnie zwymiotował, nie mogąc już się powstrzymać. Był to pierwszy moment świadomości w całym tygodniu. Panicz z dobrego domu, nosiciel wybitnego nazwiska i narkoman w jednym, żałosne.  

    - Resztki z przeszłości. Wiesz, że nie biorę już, obiecuje - odwrócił się od ojca, kontynuował swoją etiudę. Ojciec nie wyszedł z pokoju, lecz usiadł na jednym z krzeseł i słuchał. Ciekawe czy myślał o tym, jak zawiódł swojego syna czy może o tym jak syn zawodził go. Nie przyszedł żaden wielki przełom w jego życiu, prócz zrozumienia, że chce żyć, a jego czyny skracają te życie. Nie potrzebował odwyku, nie był w tym stanie. Żadnych narkotyków, leków, alkoholu czy nawet papierosów, bo wszystko kojarzyło mu się z jednym. Naturalna zdolność do uzależnień, pociąg do ucieczki ze świata. Zawdzięczał pozycji klanu, własnemu sprytowi i głupiemu szczęściu, że jego wybryki pozostały sprawą rodziny. Ukończył akademie z wspaniałymi wynikami, a potem opuścił kraj – w końcu uciekł.

    Der Tod ist groß.
    Wird sind die Seinen
    Lachenden Munds.
    Wenn wir uns mitten im Leben meinen,
    Wagt er zu weinen
    Mitten in uns.


    4. Zachód 

    Pojechał do ojczyzny matki, by rozpocząć studia ekonomii i dyplomacji. Odnalazł się na niemieckich salonach – gestem i słowem zyskując sojuszników. Gdziekolwiek wyruszył był Oldenburgiem. Z sławetną historią i błękitną krwią; z pamięcią o tym co było, lecz z patrzeniem naprzód. Gdy inni stali, on przeskakiwał po dwa stopnie. Nie koczował w miejscu, rozwijał się i zdobywał. Dziedzictwo przodków było w nim mocne, przekonanie o wyższości jeszcze większe. Nazwisko, które znał każdy i które szeptano było na salonach. Wielkie, choć jeszcze nie w pełni wykorzystujące swoją moc. W Skandynawii konserwatywni arystokraci zwykli ich nie lubić, bali się ich. W Niemczech owe animozje były niespotykane, salony należały do niego. Rozpoznawał genealogie rodziny, wiedział jak głęboko sięgają jego korzenie. Nie odwracał się od strony śniących, znajdując w nich równie wiele lekcji i paskudztw, co u widzących. Fascynowała go ich nauka i technika, rozwój wyczuwalny na każdym kroku. Spacerował ulicami Monachium obserwując zmiany, jakie zachodziły w krajobrazie miasta, które wydawało się nigdy nie zatrzymywać. Wśród poznanych śniących odnajdywał inne przemiany, te które zachodziły wśród ludzi. Postęp, który tak idealizował i wyświęcał był im o wiele bliższy niż widzącym. Odpokutował swoje nastoletnie winy, wznosząc rodzinne nazwisko na nowe terytorium. Zepsucie, z którym się stykał różniło się od narkomańskich wyskoków - pachniało lepiej. Była to jedyna różnica, gdyż ci szlachetnie urodzeni byli dziełem hipokryzji i pychy.  

    Śmierć Holgera była niespodziewana. Stan jego zdrowia - zarówno fizycznego, jak i psychicznego - był często dyskutowany w ciemnych pokojach cytadeli, gdy księżyc rozpoczynał królowanie. Niestabilność umysłu mieszała się z niepewnością magii, obłęd z błędem genów. Znakomita małżonka u jego boku, która cierpiała za piękno polityki. Nie ujarzmiła jego demonów, nie przyniosła mu ulgi. Jej obecność u jego boku stanowiła kolejny problem, który trudno było rozwiązać za pomocą pieniędzy i dyplomacji. Czy można było poświęcać jej życie w zamian za brak skandalu i kontynuowanie ułudy idylli? Oczywiście, że tak. Cyniczna postawa wpasowana idealnie w jego jednostkę. Mimo własnej sympatii, była tylko kolejnym pionkiem, o który trzeba było dbać. Częścią rodzin, gdyż szybko widział w niej Oldenburga, o którego dobrobyt trzeba się zatroszczyć. Nie była jednak ponad nazwisko, ponad dziedzictwo. Pomóc można na wiele sposobów, trzeba tylko być kreatywnym.  

    Cierpienie, ból, rozpacz - uśmiechnij się szerzej, to twój czas.  

    und lassen dir (unsäglich zu entwirrn)
    dein Leben bang und riesenhaft und reifend,
    so daß es, bald begrenzt und bald begreifend,
    abwechselnd Stein in dir wird und Gestirn

    5.Zmierzch

    Śnią mu się w nocy, te żałosne fantazje własnego umysłu. Żałość, która oblepiała jego osobę była godna pożałowania. Nienawidził ich, tych cichych pragnień zagubionego dziecka. Sen zawsze rozpoczyna się tak samo, słyszy ich śmiech. Tak musiałaby się śmiać, był tego pewien. Piskliwy i radosny, bez wątpienia należący do dzieci. Prażące słońce uniemożliwia mu dostrzeżenie ich, widzi tylko brązowe włosy okalające ich głowy. Chce je zawołać, choć nie mają imion. Były straconą przyszłością, niewdzięczną wizją niebytu. Słowa wyroczni odbijają się w jego głowie, duszą i biją jego marzenia. Karcą za nadzieje, którą posiadał. Mając dwadzieścia trzy lata ojcostwo wydawało się pewnością przyszłości, oczywistością zapewniającą byt klanu. Zamiast tego stało się niemożliwością, utraconym sensem. Każde jego dziecko umrze młodo, żadne nie dożyje dorosłości - taką interpretacje wizji wystawiła mu wyrocznia. Bolesną i zabójczą, do cna przesiąkniętą chłodem. Nie miał zamiaru ryzykować, wystawiać się na ból i stratę, z którą był niepewny czy mógł sobie poradzić.  

    Mógł tylko pogodzić się z wizją, zaakceptować własne wybrakowanie i widmo ponurego losu. Miał zamiar w inny sposób przyczynić się do świetności klanu, co współgrało z jego własną ambicją. Cechą, która będzie nieustannie pchała go do ostrzejszych rozwiązań, drastyczniejszych decyzji i która pozwoli mu wygrać. Nic nie smakowało równie dobrze, jak zwycięstwo wśród pogorzelisk przegranych. Ludzie byli pasożytami, lecz istniała garstka dobrych, o których los trzeba było zadbać i polepszyć. Nie ważna była droga, lecz cel, a jego zawsze były wspaniałe i wzniosłe. Cena, jaką przyjdzie zapłacić światu za ich spełnienie, była nieistotna.  

    und lassen dich, zu keinem ganz gehörend,
    nicht ganz so dunkel wie das Haus, das schweigt,
    nicht ganz so sicher Ewiges beschwörend
    wie das, was Stern wird jede Nacht und steigt
    6.Wieczór

    Niemcy były wolnością; ucieczką przed starym jarzmem, które trwale osadzało się na jego osobie. Jednakże pozostawały obczyzną, z pełną wspaniałością i okrutnością tego słowa. Dwujęzyczność, którą nabył w domu i która pozwalała mu rozgościć się na niemieckich terenach, nie zmieniła jego pochodzenia czy przyzwyczajeń. Gdy w ją usłyszał, nie mógł odejść. Duńskie naleciałości pobrzmiewały w jej słowach, miękko i kusząco prowadząc wprost w jej sidła. Mogłaby nazwać się Helgą i przekonywać, że całe swe życie nie opuściła ziemi swych przodków - nie uwierzyłby. Gdy jednak ją ujrzał od razu rozpoznał; trudno było zapomnieć taką osobę jak Sissel Rosenkrantz. Zjawiskowa i olśniewająca, niebezpieczna w swym autentycznym pięknie. To nie jednak jej uroda stanowiła największe zagrożenie, lecz bystrość, którą odnajdywał w niebieskich tęczówkach. Wydawały śmiać się z ludzi i przedstawień jej prezentowanych. Widzieć i wiedzieć więcej, skrywać wszelkie tajemnice wszechświata. Dwóch Duńczyków na obcej ziemi; oczywiście, że musieli się znaleźć.  Zdobywała z uśmiechem na ustach nowe tereny, które miały być jej. Ciężar zaręczyn wisiał nad jej osobą, dusił i porywał w taniec wraz ze wszelkimi używkami. Wirowała wśród alkoholu i narkotyków, śmiała się głośno oddającej się niepojętej dzikości. Rozumiał ją, z każdym żądnym pocałunkiem skradzionym nocy; rytmicznym ruchem ciał uciekających przed światem. Pewnym dotykiem dłoni, które zawsze odnajdywały siebie. Nie mógł ją uratować, nie tracąc przy tym siebie. Zero alkoholu, papierosów, narkotyków  - mantra, którą powtarzał; uratowała mu przecież życie.  

    Kilka miesięcy później, gdy pewien już był jej straty, ponownie go odnalazła. Była zmieniona, dawny blask przygasł, a tajemniczość rozpoczęła swe rządy. Zawsze byli ze sobą szczerzy, choć bolesność prawdy potrafiła być ogłuszająca. Podjął decyzje, świadom konsekwencji i ryzyka, lecz pełen wiary w słuszność podjętych kroków. Byli razem wspaniali, niepokonani - ucieleśnienie marzeń ludzi, którzy podziwiali ich, jak przemierzali i zdobywali. Przysłaniali własne niedoskonałości i grzesznie okłamując świat o własnej perfekcji. Nikt nie mógł się dowiedzieć, nikt nie mógł nawet podejrzewać.  

    Daß ich lärme, wird an dir nicht lauter,
    wenn du mich nicht fühltest, weil ich bin.
    Leuchte, leuchte! Mach mich angeschauter
    bei den Sternen. Denn ich schwinde hin
    7. Noc

    Powrócił do kraju z narzeczoną i dzieckiem, uznanym, choć nie dzielącym z nim krwi. Patrzył na siostrę i widział księżniczkę, spoglądał na brata i dostrzegał role jaką będzie musiał wypełnić. Następnie zwracał się do ojca i nadal nie pojmował, choroba tylko pogarszała nieporozumienia między nimi. W oddali stał dziadek - król i władca, najwspanialszy i najsurowszy. Monarchistyczne dzieje zakończyły bytowanie w ich rodzinie, lecz aura królewskości nadal otaczała Oldenburgów. Ich wspaniała posiadłość - Cytadela Królewska, godna swej nazwy i pachnąca historią. Korony, kolie, obrazy i pisma – wszystko to poświadczało o czym to było. Lumi lubiła rozpamiętywać się w przeszłości, lecz on zawsze miłował przyszłość i jej ciężar nosił na swych ramionach. Czarował ludzi, zjednywał przyjaciół i rozgrywał partie mając plan na dwa ruchy w przód. Taplał się w błocie i zepsuciu, sam będąc już dawno zniszczony - uodporniło go to na inne rodzaje degeneracji.  

    Storting to skupisko wszelakiego typu szkaradztw, które łakną uwagi i uznania. Zauważenia ich, odgłosów podziwu i zachwytu. Niezwykle prosto było znaleźć swoje miejsce wśród żmij, przystosować się do nowych warunków. Łatwość w nawiązywania kontaktów, nazwisko i doświadczenie otwierały mu drzwi gabinetów, do których wkraczał jako obcy, a opuszczał jako przyjaciel. W Departamencie do Spraw Zagranicznych znał każdego, nawet nieznaczące dla niektórych sekretarki; on dostrzegał ich role w całym systemie.  Gra aktorska, która pozwalała mu zyskiwać sojuszników tam, gdzie ich potrzebował. Sieć kontaktów stopniowo dziergana, wywyższająca go poza tylko własne nazwisko. Był graczem, a na nich zawsze trzeba było uważać. Z własnym talentem, piękną narzeczoną przy boku i ambicjami, które nigdy nie zezwalały na odpoczynek. Jednak talent to mały ułamek, który tworzyli polityka. Gwiazdy rodzą się w bólach; to ciężka praca, często po godzinach i która rzadko kiedy rozpoczyna się fascynująco. Marząc o wspaniałej przyszłości, trzeba było zaakceptować nużącą rzeczywistość.


    Dyplomacja była sztuką szlachetną, zakochaną w słowach i etykiecie. Normach zachowania, sztywnym kodeksie postępowania. Tajniki jej poznawał o wiele zawczasu, nim praca ministerialna zaiskrzyła w jego głowie. Teraz wkraczali w nowy wiek, w nowe czasy. Stary porządek trząsł się i jeśli chcieli przetrwać, musieli się dostosować. Nowe pokolenie dochodziło do głosu, nie zdziwcie się, jeśli będzie to krzyk.  

    Umarł król, niech żyje król.  
    Gość
    Anonymous


    KARTA ROZWOJU

    INFORMACJE OGÓLNE
    WZROST: 183

    WAGA: 80

    KOLOR OCZU: Szmaragd bystrego spojrzenia

    KOLOR WŁOSÓW: Mahoniowy brąz o lekko złotawym błysku, odziedziczonym po złotych włosach matki

    ZNAKI SZCZEGÓLNE: Przy odpowiedniej długości końcówki kosmyków włosów kręcą się, nadając całej osobie mężczyzny subtelnie młodzieńczego uroku

    GENETYKA: -

    UMIEJĘTNOŚĆ: -

    STAN ZDROWIA: Uzależnienie od Złotego Jabłka.


    STATYSTYKI
    WIEDZA O ŚNIĄCYCH: II

    REPUTACJA: 40

    ROZPOZNAWALNOŚĆ: 50

    ALCHEMIA: 5

    MAGIA UŻYTKOWA: 20

    MAGIA LECZNICZA: 5

    MAGIA NATURY: 5

    MAGIA RUNICZNA: 5

    MAGIA ZAKAZANA: 0

    MAGIA PRZEMIANY: 5

    MAGIA TWÓRCZA: 5

    SPRAWNOŚĆ FIZYCZNA: 10

    CHARYZMA: 20

    WIEDZA OGÓLNA: 20


    ATUTY


    Lider (II): +7 do rzutu kością na próby zjednania tłumu, wzbudzania zaufania, przekonywania inną metodą niż kłamstwo (próg sukcesu zależy od drugiej postaci lub wyznaczany jest przez Proroka).

    Obieżyświat (I): +5 do rzutu kością na czynności wymagające wiedzy o innych krajach, kulturach i językach.


    EKWIPUNEK


    AKTUALIZACJE

    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Karta zaakceptowana
    Na pewno niełatwo jest być Oldenburgiem, ale spójrz tylko na siebie, Nikolaiu. Twoja kariera zawodowa bez wątpienia kwitnie - jesteś dyplomatą i urzędnikiem w Departamencie Spraw Zagranicznych. Widzę, że nosisz w sobie wiele nadziei i chcesz zmienić ten świat na lepsze. Nie mam jednak pojęcia, czy ci się uda, czy to będziesz właśnie ty, który przyniesie Skandynawii wiatr zmian…


    Prezent

    Na początku rozgrywki chciałbym podarować coś, co może przydać ci się bez wątpienia w twojej karierze zawodowej. To jeden z pierścieni Oldenburgów, przekazywany z pokolenia na pokolenia, lecz tylko tym, którzy zajmują się polityką. Wykonany z niezwykle drogocennych materiałów, pozwala ci na odczytywanie intencji drugiej osoby – kamień umieszczony w rodowym sygnecie zmienia swój kolor z kobaltu na szkarłat tylko wtedy, gdy ktoś ma w stosunku do ciebie negatywne podejście. Dzięki temu niemal zawsze możesz być o krok do przodu, co dodaje ci +2 do wiedzy ogólnej. Pamiętaj, że pierścienia możesz użyć tylko raz w miesiącu fabularnym.


    Informacje

    Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinieneś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.