Rune Eriksen
Gość
Rune Eriksen Pon 15 Lut - 0:24
GośćGość
Gość
Gość
Rune Eriksen
Rune szybko odkrył, że ojcowskie nazwisko może być powodem do dumy. A także ciężarem, który dźwiga się przez całe życie. Eriksenowie są przecież klanem wojowników. Rodziną dla której sztuka wojny i żołnierskie rzemiosło stało się chlebem powszednim. W murach Bastionu - siedziby całego klanu pełno jest śladów dawnej chwały. W gablotach wciąż stoją trofea z bitew, a ze ścian zwisają wojenne sztandary. Starsi członkowie klanu z sentymentem wspominają bohaterskie czyny przodków na polu bitwy. Chociaż czas wielkich bitew i podbojów przeminął, zastąpiony przez długotrwały pokój to Eriksenowie nie pozwolili, by ostrza ich broni stępiały, a bojowe umiejętności zanikły. Wilk pozostanie wilkiem, nawet jeśli założy się mu obrożę i zamknie w klatce, zaś wojownik pozostanie wojownikiem, nawet żyjąc w erze ładu i harmonii. Wychowując się w rodzinie, która nie wyrzekła się starych tradycji Rune był przyzwyczajony do broni i wysiłku fizycznego. Codziennie obserwował z fascynacją, jak jego krewni ćwiczą walkę albo doskonalą zaklęcia bojowe. Marzył o chwili, w której pozwoli się mu dołączyć do treningu i będzie mógł wykazać się przed rodziną jakimiś niesamowitymi umiejętnościami. Jego młody umysł nieustannie zaprzątały myśli o bitewnej chwale i przyniesieniu zaszczytu klanowi. Zwycięstwo w walce i chwała - czy to nie cel życia każdego Eriksena? Mały Rune powiedziałby, że tak. Na tym polegał sens egzystencji jego i jego klanu. Jak łatwo się domyśleć dzień w którym ojciec wręczył mu ćwiczebną broń był jednym z najszczęśliwszych dni w jego życiu. Sześć lat to za wczesny wiek na trening z dorosłymi, jednak Rune i tak dobrze wykorzystał daną mu szansę. Uważnie słuchał instrukcji nauczyciela. Pilnie ćwiczył walkę z pozostałymi dziećmi. Nie bał się dosiadać konia i wraz z kuzynami ścigać się dookoła rodowej siedziby. Jego biedna matka bała się, że spadnie z siodła, ale nigdy nic takiego się nie wydarzyło. Rune pewnie trzymał się na końskim grzbiecie. Czuł się wolny i potrzebny dla klanu. Dni były proste i przyjemne. Miło wspominało się je po latach.
Całkowita wolność skończyła się dla niego w roku, w którym posłano go do Odali. W murach Akademii przekonał się, że świat jest znacznie większy niż myślał. Nie ograniczał się jedynie do klanu. Dowiedział się, że istnieje dużo innych dzieciaków. Dzieciaków, które nie były z nim spokrewnione, które nie miały żadnego pojęcia o cięciach i zasłonach mieczem. Dzieciaków, które miały swoje własne zainteresowania albo szukały akceptacji wśród rówieśników. Rune miał problem z przystosowaniem się do reguł tego nowego świata. Był Eriksenem, dlatego szybko udało mu się wybić z łbów rówieśników pomysł zrobienia z niego jakiegoś szkolnego popychadła. Dużo gorzej radził sobie ze zdobywaniem przyjaciół. Szkolni koledzy nie dokuczali mu, ale też nie szukali jego towarzystwa. Trzymali się na dystans jak stado psów wyczuwające od tego jednego obcego psa woń wilka. Życie w Akademii nie było łatwe, jednak nauczył się w końcu reguł szkolnej społeczności. Pozyskał nawet kilku dobrych przyjaciół z którymi utrzymywał kontakty po ukończeniu Akademii. Mimo wszystko nie lubił wspominać okresu spędzonego w Odali. Przypominał mu on, że kiedyś był dzieciakiem nieporadnie funkcjonującym w wielkim świecie. Pozostał za to wierny rodzinnym tradycjom i kontynuował edukację w Instytucie Tiwaz. Przyjęto go tam zupełnie inaczej niż w Akademii. Był przecież Eriksenem. Profesorowie mieli wobec kogoś takiego jak on niemałe oczekiwania. Rune ich nie zawiódł. Sprawienie zawodu profesorskiemu gronu oznaczało sprawienie zawodu całemu klanowi. Dla niego było to coś nieodpuszczalnego. W Instytucie mógł w pełni rozwinąć swoje umiejętności i zebrać owoce z lat spędzonych na treningach z członkami rodziny. Był zdolny, ambitny. To ambicja skłoniła go do prób opanowania Magii Vidara. Podczas treningów z krewnymi przekonał się, że niewerbalne zaklęcie może dać komuś przewagę w walce. Był Eriksenem i wiedział, że galdrowie z takim pochodzeniem stawiają czoła różnym przeciwnikom. Bardziej prozaicznym powodem, który skłonił go do nauki była chęć usłyszenia pochwały z ust rodziców dumnych z syna, któremu udało się opanować tak trudną umiejętność. Naukę rozpoczął od podstawowych zaklęć. Nawet proste zaklęcia wymagały od niego sporych pokładów cierpliwości i koncentracji. Przeczytał setki książek na temat Magii Vidara. Trafiały się momenty drobnych triumfów, kiedy udawało się mu użyć zaklęcia bez wypowiadania słów, jak i frustracji po kolejnej porażce. Rune był jednak zbyt dumny i ambitny, by rezygnować z nauki. Rezygnacja oznaczała klęskę, coś na co nie był gotowy. Pod koniec studiów osiągnął całkiem zadowalający poziom, lecz nie był to jeszcze poziom na którym dałoby się rzucać potężne zaklęcia. Ogólnie czas spędzony w Instytucie był z jednej strony czasem wzmożonej pracy i spełniania oczekiwań, z drugiej strony czasem zdobywania podziwu i radzenia sobie z cudzą zazdrością.
Nikogo nie zaskoczył decydując się na pracę w Kruczej Straży. Polubił rutynowe patrole, a kontakt ze zwykłymi galdrami pozwolił mu jeszcze bardziej otworzyć się na świat poza siedzibą klanu. W Wydziale Prewencyjnym pozbył się resztek idealistycznych marzeń o wspaniałych bitwach i zaczął bardziej praktycznie podchodzić do życia. Trochę idealisty w nim pozostało, o czym przekonał się, gdy trafił do Wydziału Kryminalno - Śledczego. Pracował energicznie, chociaż zabójstwa, rozboje czy przestępczy handel zakazanymi przedmiotami nie należały do najprzyjemniejszych przypadków. Rune miał jednak sporo szczęścia. Dostał się pod opiekę doświadczonego, zdolnego oficera. Być może Straszy Inspektor dostrzegł ten tlący się w Eriksenie idealizm, gdyż szybko go polubił. W ciągu kolejnych lat przekazał Rune całą swoją wiedzę i techniki prowadzenia skutecznych śledztw. Dzięki jego wskazówkom i radom Rune udało się udoskonalić swoją magię niewerbalną. Po roku czasu był w stanie swobodnie posługiwać się bardziej złożonymi zaklęciami. Mentor zachęcał go również do poznania kultury i technologii stworzonej przez ludzi, którzy nie znali magii. Praca śledczego była wymagająca. W ciągu swojej kariery mierzył się on z nietypowymi problemami wymagającymi nieszablonowego myślenia. Wiedza o niemagicznym świecie mogła okazać się przydatna w szukaniu śladów wśród Śniących. Prościej było z nimi rozmawiać albo wtopić się w ich tłum, gdy wiedziało się, jak funkcjonuje ich otoczenie. Rune poświęcił więc trochę czasu na zagłębienie wiedzy o świecie działającym bez magii. Początkowo zajmował się tym bez entuzjazmu - obyczaje czy kultura Śniących nie budziły w nim większego zainteresowania. Zmienił nieco nastawienie, gdy poznał ich technologię. Maszyny i sprzęt działający bez magii wzbudzały w nim dziwną fascynację. Niemagiczna technologia zmieniała się i rozwijała się zbyt szybko, by chciało mu się być na bieżąco z każdym nowym trendem, ale opanował obsługę podstawowych, używanych na co dzień sprzętów takich jak chociażby telefon. Poradził sobie nawet z takim wyzwaniem jak nauka prowadzenia samochodu, chociaż samochód nigdy nie stał się jego ulubionym środkiem transportu. Jednak najbardziej liczyło się to, że cała ta nauka okazała się przydatna i mógł uchodzić wśród Śniących za przeciętnego, niczym nie wyróżniającego się człowieka. Ta umiejętność, podobnie jak i Magia Vidara nieraz okazała się przydatna przy śledztwie.
Pomagał starszemu mężczyźnie w prowadzeniu dochodzeń, asystował przy aresztowaniach i przesłuchaniach. Opiekun podkreślał przed przełożonych jego zasługi w rozwiązaniu kolejnej kryminalnej sprawy. Nie podkoloryzował faktów ani nie przesadzał z pochwałami. Po prostu uczciwie dzielił się z podopiecznym wynikami wspólnej pracy. Rune cenił sobie jego wiedzę i przychodził do niego po poradę, nawet wówczas, gdy zdobył dość doświadczenia, by rozpocząć bardziej samodzielną pracę Inspektora. Nie opuścił mentora, kiedy ten został ciężko ranny w trakcie jakieś większej akcji wymierzonej w przemytników.
W wolnych chwilach odwiedzał szpital z nadzieją, że stan galdra, który był dla niego autorytetem poprawi się. Medycy dawali mu szanse na przeżycie, za to powątpiewająco kręcili głowami przy kwestii powrotu do czynnej służby w Kruczej Straży. Dla Rune nie miało to aż takiego wielkiego znaczenia. Wystarczała mu pewność, że dawny opiekun nie umrze. To czy będzie mógł albo nadal chciał pracować w Straży było już drugorzędną sprawą. Tymi słowami pocieszał zarówno siebie, jak i uroczą córkę swojego mentora. Nawiązywanie bliższej znajomości przy łóżku rannego mogło uchodzić według niektórych za niestosowne, ale Rune i młoda kobieta byli po prostu dwojgiem galdrów połączonych wspólną tragedią. Towarzyszenie sobie wzajemnie w trudnym momentach i rozmowy pomogły im łatwiej przebrnąć przez to wszystko. Razem rozpaczali i razem świętowali, kiedy wyglądający na martwego pacjent odzyskał przytomność. Rozpoczął się żmudny powrót do zdrowia. Rune pomagał załatwiać wszelkie formalności, a gdy jasnym stało się, że jego mentor nie wróci do służby, okazał mu pełne zrozumienie. Pomagał i wspierał, chociaż i tak czuł, że oferuje od siebie niewiele. Dużo mniej niż sam wcześniej otrzymał. Tak właściwie sam nie wiedział dlaczego podjął taką decyzję, jaką podjął. Było to tym dziwniejsze, że zmieniła ona nie tylko jego życie, ale także drugiej osoby. Początkowo sądził, że zwyczajnie się zakochał. Z tymże to nie była miłość. Polubił młodą kobietę, którą poznał w szpitalu. To co do niej było jednak bliższe przyjaźni niż miłości. Potem próbował wytłumaczyć to sobie chęcią uszczęśliwienia jej ojca i odwdzięczenia się mu w najlepszy możliwy sposób. Czyż ojcowie nie są szczęśliwi, gdy córki znajdują sobie zamożnych mężów z dobrych rodzin? Chcąc zrealizować swój plan Rune musiał najpierw przekonać rodziców i głowę klanu, że jego nowa przyjaciółka jest idealną kandydatką na żonę. Najwyraźniej zrobiła ona dobre wrażenie na Eriksenach, bo dość gładko przyjęli oni argumenty syna. Dziewczyna wywodziła się z porządnego rodu. Była bystra, zdolna i na pewno nie przyniesie wstydu klanowi. Zawarcie małżeństwa posłuży wzmocnieniu starych sojuszy. Pod wpływem tych argumentów rodzice okazali aprobatę. Rune nie był w niej zakochany, ale ożenił się z córką swojego mentora. Po weselu obiecał sobie, że nawet jeśli nie pokocha swojej nowej żony to przynajmniej otoczy ją opieką i postara się, by była szczęśliwa. W ten sposób spłaci część długu zaciągniętego u jej ojca.
Po tych paru latach uznał, że dotrzymał danego sobie słowa. Jego małżeństwo może nie przypomina związku z najgorętszych romansów czytanych przez kobiety, ale źle też nie jest. Dobrze układa mu się z żoną, razem tworzą zgodną parę. Zdarza się mu zastanawiać czy łącząca ich relacja nie jest zwykłą grą pozorów, ale nie rozmawia na ten temat z małżonką. Bardziej zaprząta go kariera w Kruczej Straży. Przez te parę lat skutecznie rozwiązał kilkadziesiąt spraw kryminalnych. Zamknął za kratkami niejedną szumowinę. Przełożeni docenili jego zaangażowanie i umiejętności awansując go na wyższy stopień. Starszym oficerem został niespełna rok temu, ale zdążył się przekonać, że awans to nie tylko zaszczyty i większa pensja. Awans to przede wszystkim więcej roboty. Wciąż tli się w nim ta odrobina idealizmu, która równoważy się z nabytym przez lata cynizmem i sprawia, że chce pomagać ludziom.
Gość
Re: Rune Eriksen Pon 15 Lut - 0:24
GośćGość
Gość
Gość
KARTA ROZWOJU
Mistrz Gry
Re: Rune Eriksen Sob 20 Lut - 15:27
Karta zaakceptowana
Jesteś niezwykłym młodym człowiekiem, Rune. Doświadczonym oficerem, którego zasługi dostrzeżono i awansowano; jesteś cenionym przedstawicielem klanu Eriksenów, a także synem, który nie zawiódł oczekiwań rodziców, udowadniając, że podnoszenie poprzeczki i niestrudzone dążenie do wyznaczanych sobie celów masz we krwi. Musisz jednak pamiętać, że kluczem do pełni sukcesu jest zachowanie harmonii, utrzymanie równowagi w każdym aspekcie życia – przede wszystkim małżeńskiego. Nie pozwól, by niewyjaśnione, nieomówione sprawy zaczęły rzucać cień na resztę Twojego życia.
Nie ma wątpliwości, że jesteś osobą godną zaufania, jednak sam doskonale wiesz, że w Twojej pracy z niektórymi ludźmi trudno się dogadać. Dlatego w prezencie otrzymujesz ode mnie Sygnet Zaufania – jest srebrny, z pięknie wykonaną głową kruka, na którego powierzchni wygrawerowano runy: eihwaz, tiwaz oraz gebo. Sygnet, poza tym że bezsprzecznie łączy Cię z Kruczą Strażą, sprawia że podczas przesłuchiwania świadków czy podejrzanych ludzie naturalnie się przed Tobą otwierają i są bardziej skorzy do wyjawiania Ci wszelkich posiadanych przez nich informacji. Ponadto noszenie pierścienia gwarantuje Ci stały bonus +2 do rzutów związanych z charyzmą.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
Nie ma wątpliwości, że jesteś osobą godną zaufania, jednak sam doskonale wiesz, że w Twojej pracy z niektórymi ludźmi trudno się dogadać. Dlatego w prezencie otrzymujesz ode mnie Sygnet Zaufania – jest srebrny, z pięknie wykonaną głową kruka, na którego powierzchni wygrawerowano runy: eihwaz, tiwaz oraz gebo. Sygnet, poza tym że bezsprzecznie łączy Cię z Kruczą Strażą, sprawia że podczas przesłuchiwania świadków czy podejrzanych ludzie naturalnie się przed Tobą otwierają i są bardziej skorzy do wyjawiania Ci wszelkich posiadanych przez nich informacji. Ponadto noszenie pierścienia gwarantuje Ci stały bonus +2 do rzutów związanych z charyzmą.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!