Asta Mølgaard
Gość
Asta Mølgaard Nie 17 Sty - 19:34
GośćGość
Gość
Gość
Asta Mølgaard
Draumr mein;
wywołuje omamy, ukazujące ofierze jej lęki.
wywołuje omamy, ukazujące ofierze jej lęki.
Są takie dni, kiedy brakuje mi pewności – nie potrafię osadzić siebie w skomplikowanej układance struktury świata. Duszę się i dławię tą niemocą, która chciwie pęta moją świadomość. I stąpam cicho, ostrożnie, między cudzymi planami i oczekiwaniami, byle tylko nie dać o siebie znać – bo nie umiem ich spełniać, nie potrafię im sprostać – z paraliżującą obawą, że jeden niewłaściwy ruch, jedno słowo, przypadkowy, mimowolny gest zakłóci spokój odwiecznego porządku obcych pragnień i wartości. Boję się ujrzeć zawód i rozczarowanie w cudzych oczach; to najwyższy wymiar kary, jaki może mnie dosięgnąć, od lat, nierozerwalnie łącząc się z poczuciem rozgoryczenia wobec samej siebie, które lepką, ciężką masą osiada mi na płucach i stawach, pozbawiając tchu i krępując wszelkie ruchy. Ta bezradność, niepewność, ten strach bycia niedocenioną najpełniej rozkwita wtedy, gdy usilnie próbuje mi się podciąć skrzydła – pozbawiając możliwości wykazania się; umniejszając wiedzy; sznurując usta litanią bzdurnych zasad; oglądając mnie wyłącznie przez pryzmat ciążącej na mnie słabości. Nigdy jednak nie potrafiłam pogodzić się z porażkami, nie akceptuję ich, tak jak nie akceptuję tego, że mogłabym nie mieć ostatniego słowa.
Bein-lind;
przed użytkownikiem pojawia się tarcza z kości, która chroni przed wybuchem albo działaniem zaklęć.
przed użytkownikiem pojawia się tarcza z kości, która chroni przed wybuchem albo działaniem zaklęć.
Są takie noce, kiedy budzę się, czując na plecach fantomowy dotyk jego dłoni; kiedy cienie szemrają, wydobywając z archiwów pamięci jego głos, za którym podążam bezwiednie w pustkę, rozbijając się o ściany niezrozumienia, a krzyk – nierozsądny wyraz zaskoczenia – zamiera w ściśniętym gardle. Trwam w bezruchu, naiwnie starając się wyłuskać spośród poszeptów nocy – tych, które z taką łatwością urastają w pustym mieszkaniu do niebotycznych rozmiarów: jakby to nie zagubiona kartka opadła na posadzkę, ale zdetonowano bombę atomową; jakby to nie zegar tykał dwa pokoje dalej, lecz bito w ogromny gong; jakby to nie kot ziewał, ale za ścianą obdzierano kogoś ze skóry – rytmiczny, kojący oddech drugiej osoby. Ale dłoń sięgająca ku miejscu obok natrafia na pustkę. Przejmujący chłód pościeli wprawia serce w szybsze bicie, wywołując kolejny, nocny atak paniki – kolejny, sprowokowany wyłącznie nakreślonym w sennych mirażach irrealnym scenariuszem, który nigdy nie doczekałby się spełnienia. Ciężar nieszczęsnej skłonności do zauroczeń jeszcze chwilę przygniata mi pierś. Moment wyswobodzenia się umysłu z oków nocnych rojeń jest jak gwałtowne wynurzenie się ponad taflę wody – ulga, dezorientacja i złość scalają się w jedno. We wczesnych latach nie potrafiłam sobie z tym radzić, po kątach zalewając się łzami i tracąc panowanie nad magią; obiecując sobie – naiwnie – że nigdy więcej, nigdy więcej nie pozwolę sobie na podobne, niespodziewane podrygi serca, na spontaniczne uniesienia i popadanie w spiralę domysłów. Czas, jaki dostałam na pracowanie nad tym mankamentem osobowości, na niewiele się zdał. Zamiast płaczu zaczęło się szukanie wrażeń – we wszystkim, co pozwoliłoby na przekierowanie strumienia myśli i uczuć, a o czym teraz w większości chciałabym zapomnieć. Po tamtych czasach zostały jednak znajomości i wspomnienia; tomik poezji Muncha, drzewko pomarańczowe i pierścionek zaręczynowy.
Blœða;
zwiększa w bardzo szybkim tempie krwawienie z rany.
zwiększa w bardzo szybkim tempie krwawienie z rany.
Są takie dni, kiedy obiecuję sobie, że teraz będzie inaczej. Że pozwolę sobie na więcej swobody – na wcześniejsze wyjście z pracy; na mniej stonowany strój; na zmniejszenie dawki leków; na praktyczną naukę magii zakazanej, której teoretyczne arkana poznawałam w trakcie studiów na IV stopniu pomiędzy zapomnianymi tekstami traktującymi o magii rytualnej i o których mówić mogę, będąc obudzoną choćby w środku nocy. Że będę mniej bezpośrednia; że częściej zastanawiać będę się nad tym, co chcę powiedzieć, zanim to powiem; że bardziej będę szanowała pracę – dosłownie i w przenośni. Impulsywność i sumienność zawsze wiodą mnie na dwa przeciwne krańce. Zawsze wszystko muszę mieć zrobione już, teraz, zaraz; zawsze dokładnie, zawsze na czas, najlepiej przed wyznaczonym terminem. O ile w czasach szkolnych system ten sprawdzał się bez zarzutu, pozwalając wiedzą teoretyczną zakryć niezamierzone wszak braki wiedzy praktycznej, z godną podziwu zaciętością brnąć niestrudzenie do przodu i daleko w tyle zostawiając rówieśników najpierw w Akademii Fehu, później zaś eihwazowych współtowarzyszy zarywanych nocy i wielogodzinnych przepytywanek pasterzy, o tyle doktorancka i stażowa rzeczywistość bezlitośnie zweryfikowała te przymioty, nadając im pejoratywnego wydźwięku. Za szybko; niedostatecznie cicho; za mało poważnie; za długo; zbyt lakonicznie; niewystarczająco życzliwie – złowrogie poszepty uwag innych pasterzy kroczą za mną, jak cienie do dziś, mimo że od roku w majestacie prawa ginę z wysoko postawionymi członkami Kolegium i Rady między regałami pełnymi ksiąg traktujących o każdym aspekcie magii rytualnej – by w zamian za udzieloną pomoc, otrzymywać wylewne podziękowania i obietnice przysług. Dysonans tych skrajnych opinii niebezpiecznie rezonuje mi na dnie serca.
Skylda;
wywołuje atak choroby genetycznej u osoby chorej.
wywołuje atak choroby genetycznej u osoby chorej.
Są takie noce, kiedy dobrowolnie znajomą miękkość własnej pościeli zamieniam na wątpliwe luksusy szpitalnego izolatorium. Świat skurczony do niewielkiej klitki bez okien niegdyś wydawał się przerażający – nieraz wciąż napawa mnie lękiem, teraz jednak świadomość ochrony siebie i pozostałych wzrasta we mnie silnym korzeniem. Wtedy – ponad dwadzieścia lat wstecz – rzeczywistość dopiero formowała się na płótnie mojej świadomości; niezrozumiałe były dla mnie trudne słowa medycznych diagnoz; niezrozumiałe były, pozbawione troski, rodzicielskie polecenia, by długie godziny spędzać wśród obcych twarzy (w pewnym momencie stały się bliższe niż jakiekolwiek inne – tylko w nich zaczęłam pokładać nadzieję i lokować wzrastające uczucia), pośród wypłowiałych, szpitalnych ścian. Niezrozumiała była ostrożność, z jaką podchodzili do mnie ludzie; niezrozumiałe były gwałtowne uszkodzenia przedmiotów, których nawet nie dotykałam, o których nie myślałam. Nie potrafiłam wytłumaczyć ani sobie, ani nikomu innemu, dlaczego wszystkie rośliny wokół wysychały na wiór – nie tylko paprocie i orchidee hodowane przez matkę, ale również trawa w ogrodzie i rosnące wzdłuż drogi drzewa. Długo zajęło mi pogodzenie się z obowiązkiem regularnego przyjmowania Pochłaniacza Magii, nawet jeśli faza zaostrzenia aberracji (słowo wciąż zgrzytające mi między zębami, przyprawiające o dreszcze, będące niemal jak potwarz) zdawała się nie rzucać już cienia zagrożenia. Słodko-gorzki posmak narkotyku wypalił wieczny ślad na kubkach smakowych, zmieniając też szpitalne epizody w słodko-gorzką epopeję – każdy upadek medycy skrzętnie odnotowują w mojej karcie, nie pozwalając długo cieszyć się wzlotami. Te świętuję sama, nocami, kiedy Nótt omija moją sypialnię, i mogę obserwować skrzącą się w powietrzu magię przedostającą się przez alchemiczną zaporę.
Sorg;
zaklęcie torturujące; zadaje ból bez powodowania obrażeń.
zaklęcie torturujące; zadaje ból bez powodowania obrażeń.
Są takie dni, kiedy świat pachnie mirabelkami i wanilią; kiedy w powietrzu wybrzmiewa soczysty aromat gofrów z nieprzyzwoitą ilością bitej śmietany; kiedy kosztuję rzeczywistość zachłannie, nie pozwalając uciec przez palce ani jednej chwili. Mozaika myśli i wspomnień naznaczona jest piętnem chaosu – to jedyny aspekt życia, którego nie potrafię poddać niezachwianym rządom porządku. Pozwalam im przepływać swobodnie – przez umysł, przez ciało, przez usta – formować je w gesty i słowa; przeobrażać je w czyny, nadawać kształtu właściwego do sytuacji. To jedyne, czego nauczyła mnie matka w tych rzadkich chwilach, kiedy nie miała czasu, by pamiętać o mojej skazie – kiedy krew Borumów szumiała w jej krwiobiegu najhuczniej i do głosu dopuszczała wyłącznie swoją niestronniczą, profesorską część. Nie walczę z tym; w zgodzie z ojcowskimi radami pozwalam temu chaosowi rozrosnąć się do niebotycznych rozmiarów, bezwstydnie spuszczając go później ze smyczy w dzikich, odludnych ostępach skandynawskich lasów, wśród urwisk najdalej na północ wysuniętych fiordów, pośród rozległych fieldów – byleby zmęczyć nogi wielogodzinnymi wędrówkami, zmęczyć płuca i zedrzeć gardło, wyrzucić z siebie wszystko. I znów na nowo poczuć głód życia. Głód magii.
Mistrz Gry
Re: Asta Mølgaard Czw 15 Kwi - 18:25
Karta zaakceptowana
Z pewnością nie było ci w życiu łatwo, droga Asto, a aberracje magiczne zdecydowanie ci tego nie ułatwiły, ale musisz wreszcie uwierzyć w swoje możliwości i w to, co robisz. Mimo że wciąż ciężko jest ci się odnaleźć w tej pokrętnej układance świata, a uwagi twoich przełożonych wybrzmiewają w twojej głowie, to udało ci się przecież dołączyć do elitarnego grona – być pasterzem w Wielkiej Bibliotece to już nie lada zaszczyt. Bądź z siebie dumna, Asto.
Czasem ciężko jest zapamiętać, gdzie znajdują się wszystkie pozycje, dlatego chciałbym ci podarować unikatowy wisiorek z magicznym kluczykiem w kształcie drzewa Yggdrasil, który jest niezwykle pomocny w twojej codziennej pracy. Wystarczy, że pomyślisz o danej książce lub odpowiedniej dziedzinie, z której ma pochodzić, a uniesie się w powietrze, wskazując ci do niej drogę. Możesz też dodatkowo stosować go w przypadku innych przedmiotów, lecz w tej sytuacji nie więcej niż raz w miesiącu fabularnym. Dzięki niemu otrzymujesz również +2 punkty do spostrzegawczości.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinieneś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
Czasem ciężko jest zapamiętać, gdzie znajdują się wszystkie pozycje, dlatego chciałbym ci podarować unikatowy wisiorek z magicznym kluczykiem w kształcie drzewa Yggdrasil, który jest niezwykle pomocny w twojej codziennej pracy. Wystarczy, że pomyślisz o danej książce lub odpowiedniej dziedzinie, z której ma pochodzić, a uniesie się w powietrze, wskazując ci do niej drogę. Możesz też dodatkowo stosować go w przypadku innych przedmiotów, lecz w tej sytuacji nie więcej niż raz w miesiącu fabularnym. Dzięki niemu otrzymujesz również +2 punkty do spostrzegawczości.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinieneś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!