Agnar Forsberg
Gość
Agnar Forsberg Czw 14 Sty - 17:17
GośćGość
Gość
Gość
Agnar Margus Forsberg
Marudny.
Chciał więcej niż miał, mając więcej, niż chcieć powinien.
Nigdy nie usatysfakcjonowany.
Dążący do wyższych, tylko sobie znanych ideałów.
Ekscentryczny.
Zapatrzony we własne, skrzywione odbicie perfekcjonizmu.
Powściągliwy, można by nawet powiedzieć, że cierpki. Smakujący chwile życia całą gamą przelewanych nań emocji, lecz nigdy nieotwierający bram ku pozostaniu w pamięci. Próbował, kosztował, rozkoszował się życiem od najmłodszy lat. Ale ledwie na moment, sekundę skrytą w mrugnięciu powiek.
Przeświadczony o swojej wartości, przeświadczony o tym kim jest - najważniejszy,
n a j w a ż n i e j s z y - i kim będzie w przyszłości, gdy trzecie dziecko w kolejności nie miało zagrozić pozycji jedynego syna przyszłego jarla. Druga siostra. Żadna konkurencja.
Nigdy nie miał konkurencji.
Przyjaźnił się z chłodem własnego obycia w lustrze. Tlił się dumą na każde słowo niezadowolenia skryte w opowieściach guwernantek i nauczycieli. Nieznośny, niefrasobliwy, złośliwy. Obojętny na polecenia, tkwiący we własnym świecie myśli, rysunków i wizji świata, które przelewał na pogniecione rozlaną wodą kartki notatnika. Cenił ulotne chwile samotności pośród chłodnych murów rodowej siedziby, nawet jeśli nigdy nie mógł być sam - otoczony hordą rozkrzyczanych opiekunów, skazany na nauki ojca, dziadka, pradziadka.
Bękart, owoc zdrady, s k a z a.
Spojrzenie matki wwiercało krwawą ranę w równej strukturze młodzieńczej twarzy. Tylko choroba - brzemię przodków i naznaczenie pośród znaczących - miała zaprzeczać oszczerstwom. Zawsze, gdy matka pomagała zapuszczać specyfiki do oka, prócz ogromnego pieczenia spojówki towarzyszyły wbijane palce w drobne ramię syna. Oni zapomnieli, ona miała pamiętać zawsze.
Słowa wykrzyczane pośród czerni salonu, łzy spływające po kobiecych policzkach, pięść uderzająca w delikatną strukturę zadartego nosa.
Pamiętali razem.
Rdzawe loki Felicii Lundqvist powiewały pośród korytarzy Akademii Laguz. Jej głos koił niczym mleko z miodem, jej dłonie uspokajały lepiej niż ciepło puchowej kołdry pozostającej we wspomnieniach dzieciństwa.
Słodka, przesłodzona, mdła.
N i e z n o ś n a.
Uprzejmości przepływały wzdłuż kręgosłupa, zmuszając łopatki do złączenia się w ruchu rozciągania mięśni. Nudziła go jej prostota. Beznadziejność niskich ambicji.
Parszywość, prostolinijność, kłótliwość.
Lekkość obyczajów.
Ale szanował ją; cenił dobroduszność przebijającą się przez bezdenną głupotę. Otóż to.
Głupota mierzwi, lecz nie rani, w przeciwieństwie do kłamstwa przedzierającego się przez korony drzew, gdy drobna dłoń znalazła oparcie w zgiętym ramieniu.
Zdrada, nie zdrada, z d r a d a.
Wypominała mu myśli, koligacje wypowiedzianych pośród przepaści świadomości sentencje, którym nie mogła towarzyszyć. Wypominała męską dłoń splecioną w skrytym pod materiałem kołdry uścisku.
Dopasowanie. Był dopasowany do tego jednego, jedynego mężczyzny, który zaznaczył swoje imię w szepcie tęsknoty. W przemierzanych krokach na rozległych korytarzach Instytutu Kenaz. W momencie, gdy stracił jedynego człowieka, którego w życiu prawdziwie potrzebował.
Nigdy nie przegrywał.
Z nim też nie. Od pierwszych lat był pierwszy. Najlepszy, bezkonkurencyjny. Przyszłość nauki, przyszłość rozwoju skrytego w wynikach i cichej motywacji. Blond kosmyki trochę przydługich włosów jako jedyne potrafiły go wyprzedzić.
Jako jedyne uniosły się na drążku o jeden raz więcej. Jako jedyne wskazywały swoim uniesieniem, że ktoś napisał test lepiej od niego.
L e p i e j.
Był lepszym człowiekiem, słodkim w tej mieszance smaków. Delikatniejszym, milszym.
Bardziej zasługującym na uznanie ludzi.
Ale ten jeden raz, ten j e d y n y raz, gdy powinien zostać uznany, wygrała siła charakteru.
Dyskusja, której wynik był nieznaczący, bo zwycięzca zawsze był jeden. Ten sam.
Ten jeden i on raz pragnął się oddać, rzucić stertę kartek z decyzją o dostaniu grantu w róg zabudowanego biurka. Ten jeden raz jego twarz wyrażała cokolwiek więcej niż obojętność.
S k r z y w d z o n y.
Wychowaniem, ręką ojca zaciśniętą na wąskiej szyi matki. Przerostem ambicji, propagandą skrytą w rysowanej mu przyszłości.
Dziecinny. Zapatrzony tylko w siebie. Zapatrzony w wywieszony w salonie dyplom i dzierżoną od dwudziestego szóstego roku życia obrączkę.
Jego znaczenie świecie, gdy zagarniał wszystko dla siebie.
I ten jeden raz, gdy chciał oddać mu wszystko, nie starczyło, aby na ustach pozostał smak pocałunku.
Pozostało tylko zgorzknienie i nierówny oddech kobiety w zgięciu szyi.
Wykrzyczane imię, którego nie nosił.
Dzieci, których nie spłodził, a które odebrał jej w imię niewypowiedzianej umowy opieki i przemilczenia. Zaakceptowania, że pomiędzy dwójką ludzi zawsze będzie ich czwórka.
Tego lubi, tego szanuje, tego kocha, tego żałuje.
Bredził.
Czasami, przez noc. W poduszkę, gdy udało uzyskać mu się tytuł naukowy i oddać się jedynej wiernej części jego życia. Nauce. Zwierzętom, którymi zawsze się otaczał.
Istotom, które traktowały go tak, jak on traktował je.
To przynosiło mu upragnione miejsce, przytakujące głowy i oklaski uznania.
Był n a j l e p s z y w swojej dziedzinie. Był najlepszy. Najlepszy.
Lepszy od wszystkich, uznawany. Noszący dumne nazwisko, tytuły naukowe i skrzętnie oddawane godziny w ramiona nauki, rozwoju tak specyficznej dziedziny.
Uciekał do nich. Oddawał się im od tylu, tylu lat. Inni widzieli w tym talent, oddanie i uznanie.
Dla niego była to zwykła gra pozorów.
Łgał, sam przed sobą, łgał. Jest dobrze. Nie potrzebuje innych. Nie potrzebuje nikogo.
Nie tęskni, nie pragnie, nie czuje. Od zawsze jest jedyna bogini, której się oddawał.
Nauka. P r z y s z ł o ś ć.
Dwa koty wymrukujące uspokajające pieśni na kolanie.
Książka i pobrzmiewający na korytarzach krzyk.
Jaszczur.
Świat dzielony pomiędzy owoców prawdziwej zdrady, powszechnie uważanych za jego dzieci, których obecność odciska się przeświadczeniem o nieudolności.
Dzieci
Śmiertelna tajemnica, którą ma zabrać do grobu.
Gabriel i Gerda. Uderzające podobieństwo do
Czy są podobne do niego? Kim był?
Dlaczego zgodziła się na tajemnicę alkowy małżeńskich, obiecując, że mimo jej uczuć
mimo jej tęsknoty, mimo ich kłótni, one będą wspólne, nigdy nie będąc przy tym jego?
W y r o z u m i a ł y.
Jest idealny i dąży do ideału. Jest przykładnym prototypem.
Danse macabre nocy wiosennej. Marmurowa tabliczka. Wężowa ospa odebrała żywot przez jeden błąd. Jedną podróż, w którą udała się sama. Jedne pożegnanie bez krzty tęsknoty.
Ją utracił tragiczną śmiercią, on odszedł sam, one oddalają się z każdym krokiem dorastania.
A jego ambicje,
jego d u m a
zostały same.
Gość
Re: Agnar Forsberg Czw 14 Sty - 18:45
GośćGość
Gość
Gość
KARTA ROZWOJU
Mistrz Gry
Re: Agnar Forsberg Pią 29 Sty - 21:35
Karta zaakceptowana
Niełatwo jest przyznać się do porażki, prawda? Niełatwo szczególnie wtedy, gdy życie przyzwyczaja do bycia najlepszym, najzdolniejszym, najważniejszym. Ale, Agnarze, pamiętaj, że każde potknięcie – to które widzą wszyscy, jak i to, które odczuwalne jest wyłącznie dla ciebie – jest tylko chwilowym zastojem, chwilą na złapanie oddechu i dystansu, nie zaś krokiem w tył, zejściem o stopień niżej po drabinie sukcesu, po jakiej pniesz się niestrudzenie. Pamiętaj, że każda porażka sprawia, że stajesz się silniejszym i bardziej doświadczonym. Niemal niedoścignienie najlepszym w przedzieraniu się przez życiowe zawiłości.
Żeby ułatwić Ci nieco pracę i pomóc w poszukiwaniu zaginionych zwierząt, otrzymujesz ode mnie mapę gadów. Co prawda mapa to za dużo powiedziane – jest to bowiem czysta, nieco już pożółkła kartka, która przypadkiem trafiła w Twoje ręce podczas wertowania jednej z ksiąg – jednak mimo dość niepozornego wyglądu, posiada interesującą właściwość. Jeśli po naniesieniu na papier runy raido wypowiesz nazwę interesującego Cię gatunku gada, Twoim oczom ukaże się niebieski punkcik symbolizujący Ciebie i miejsce, w którym się znajdujesz, oraz czerwone, które ukazują położenie stworzeń, które chciałby znaleźć. Zasięg mapy ogranicza się jednak wyłącznie do dwudziestu kilometrów kwadratowych. Ponadto, jeśli posiadasz mapę przy sobie, gwarantuje Ci ona bonus +2 do rzutów na czynności związane z wiedzą ogólną.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
Żeby ułatwić Ci nieco pracę i pomóc w poszukiwaniu zaginionych zwierząt, otrzymujesz ode mnie mapę gadów. Co prawda mapa to za dużo powiedziane – jest to bowiem czysta, nieco już pożółkła kartka, która przypadkiem trafiła w Twoje ręce podczas wertowania jednej z ksiąg – jednak mimo dość niepozornego wyglądu, posiada interesującą właściwość. Jeśli po naniesieniu na papier runy raido wypowiesz nazwę interesującego Cię gatunku gada, Twoim oczom ukaże się niebieski punkcik symbolizujący Ciebie i miejsce, w którym się znajdujesz, oraz czerwone, które ukazują położenie stworzeń, które chciałby znaleźć. Zasięg mapy ogranicza się jednak wyłącznie do dwudziestu kilometrów kwadratowych. Ponadto, jeśli posiadasz mapę przy sobie, gwarantuje Ci ona bonus +2 do rzutów na czynności związane z wiedzą ogólną.
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinnaś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!